Kręgielnia

Junette Kowalska · Wysłany: Nie 21:30, 01 Mar 2009 Temat postu: Kręgielnia

Forks się rozwija. W niedawno otwartej kręgielni zbierają się tłumy. Można tam wypić Colę i zjeść hot - doga. Nowoczesna i wygodna - raj imprezowiczów.

[link widoczny dla zalogowanych]

Bella · Gość

/park

Przyjechała do kręgielni chcąc pograc sobie.

Bella · Gość

Po jakimś czasie znudziła się grą i pojechała do domu

/dom belli

Benjamin

/ Ulica

- Yhm... - przytaknął jej - Wiesz... Kiedy byłem z Kate... Nie lubiła zbytnio ludzkich rozrywek więc teraz mogę to nadrobić. - powiedział wesoło i rozejrzał się. Ojej... Ile tu tego.... Ogarniał powoli wygląd całego pomieszczenia. Spojrzał na Sobh kiedy przyswoił już sobie wszystko. - Jak myślisz? Musimy też takie ubrać? - wskazałą na buty jakiegoś barczystego faceta.

Siobhan Valedhed

Roześmiała się - Hm..zdaje mi się, że chyba tak, to chyba jakiś rodzaj obuwia ochronnego by nie zniszczyć posadzki - uśmiechnęła się do Bena - pomyśl tylko przychodzi sobie tu taka panienka w butach na wysokiej szpilce i rysuje powierzchnie, parkiet bardzo szybko był by zniszczony. - rzekła spokojnie.
- Cóż jeśli chodzi o mnie to ja bardzo lubię te właśnie ludzkie zabawy, bo przypominają mi o tym, że mogę jednak po części poczuć się czasem jak zwykły normalny człowiek - zachichotała wesoło po czym ponownie rozejrzała się po wnętrzu, było na prawdę ogromne i bardzo ładnie wyposażone dosłownie robiło wrażenie na 'ludziach'.

Benjamin

- Skoro tak trzeba... - ruszył w stronę faceta, który wydawał obuwie. Był mały problem z rozmiarem odpowiednim dla Benjamina ale coś dało się znaleźć. Zasznurował buty i spojrzał na nie z góry krzywiąc się lekko. Kojarzyły mu się jedynie z klownami w cyrku i z niczym więcej. Pięknie...

Siobhan Valedhed

Widząc jego buty jedynie zachichotała cicho przysłaniając sobie ręką buzię. Ona nie miała problemu z znalezieniem dla siebie rozmiaru obuwia gdyż nosiła małe 37 zaledwie. Również spojrzała na swoje buty i już teraz śmiała się głośniej przekomicznie to wyglądało dosłownie. - Czuję się po części jak jakiś klown w cyrku a Ty pewno nie lepiej? - uniosła pytająco brew.

Benjamin

Spojrzał na jej buty. - Hm... Twoje mają przynajmniej jakiś normalny rozmiar...- jego przypominały dwa kajaki. - Jak w cyrku... No dobra - zaczął wesoło i zatarł ręcę - Jak w to się gra?

Siobhan Valedhed

- Hm nie mam pojęcia zapaleńcu - zaśmiała się - popatrz jak inni grają a poza tym czekaj tu coś pisze - podchodzi do kartki z regulaminem i wskazówkami szybko ją czyta i rzecze uradowana - aaa...już wiem, chodzi o to by zbić wszystkie stojące pachołki czy jak to się nazywa, więc nie powinno to być chyba trudne.

Benjamin

- Tym? - Benjamin wskazał na róznokolorowe kule. - Jak? - obserwował przez chwilę ciemnowłosą nastolatke. Zapamiętał jak wklada palce w odpowiednie otwory. Chwycił sam czarną kulę w dłonie. Ciężka...

Siobhan Valedhed

- Tam jest napisane, że każda kula ma inny odważnik, hm... czarna jest chyba najcięższa - wyszczerzyła się sama, natomiast sobie wzięła różową, która była o wiele lżejsza. - Musisz po prostu każdą wziąć w dłonie i sprawdzić, która będzie najodpowiedniejsza dla Ciebie - posłała mu ciepły uśmiech - i wtedy możemy śmiało zaczynać - obym tylko nie poleciała razem z ta kulą bo będzie obciach... - pomyślała sobie rozbawiona.

Benjamin

Benjamin zważył kulę w dłoni. - Nie, ta jest w porządku. Jak najbardziej. - wsunął palce w trzy otwory biorąc przykład z niedawno obserwowanej dziewczyny. - Acha... - wymruczał pod nosem. - To tak. - Spojrzał na Sobh - Panie moją pierwszeństwo.

Siobhan Valedhed

Spojrzała na niego - tak teraz to Panie mają pierwszeństwo - roześmiała się - no dobra niech Ci już będzie, mogę być i pierwsza nie ma sprawy - uśmiechnęła się wsadziła trzy palce w odpowiednie otwory kuli, podpatrując inne osoby ułożyła się w odpowiedniej kolejności i ruszyła wypuszczając kulę z dłoni przed linią, która się potoczyła strącając cztery kręgle. Zapiszczała radośnie - udało mi się, udało - powtórzyła wesoło. - Chyba nie jestem taka beznadziejna jak myślałam - powiedziała szczęśliwa.

Benjamin

- Myślałaś tak o sobie? - zapytał zaskoczony - Jak mogłaś?- zamachnął się lekko. Nie miał takiego cela jak Sobh. Kula po chwili z hałasem wpadła do rynienki obok toru. Zaśmiał się mimo to - Za takie coś regulamin punktów nie przewiduje, co?

Siobhan Valedhed

Wzruszyła ramionami - no co a jak miałam myśleć o sobie nigdy w to nie grałam więc spodziewałam się, że będzie gorzej - lekko się uśmiechnęła - nie niestety nie przewiduje, ale nie martw się będzie lepiej w końcu nie od razu zbudowano Rzym prawda - chwyciła go za dłoń by dodać mu otuchy po czym cofnęła ją ponownie pamiętając jego reakcje w domu nie chciała by się to powtórzyło lecz nie zamierzała dać po sobie nawet ani trochę poznać, że o tym właśnie myśli, przybrała na usta nikły uśmiech i poszukała wzrokiem swojej kuli, która poprzednim razem przyniosła jej szczęście.

Benjamin

Benjamin spojrzał na nią zdezorientowany. Pokręcił głową i powiedział - No, pokaż co potrafisz, może sie czegoś od ciebie nauczę - zakończył z uśmiechem. Przekrzywił głowę w oczekiwaniu na jej ruch. Jak się ustawić...? Jakoś tak... Kolana...

Siobhan Valedhed

- No dobra - zaśmiała się po czym ruszyła przed siebie jak zwykle zatrzymując się przed linią lewa nogę lekko ugięła, prawą wysunęła w tył i rzuciła mocno kulę przed siebie , która poturlała się posłusznie przed siebie strącając większość kręgli. Znowu zapiszczała uradowana obracając się do Bena w triumfalnym uśmiechu - znów się udało - powiedziała z nieukrywaną satysfakcją . - Teraz Twoja kolej no pokaż na co Cię stać - zaśmiała się.

Benjamin

Spojrzał na kulę w prawej dłoni. Jak teraz mi nie wyjdzie... Starał się powtórzyć dokładnie ruchy swojej poprzedniczki, co dało całkiem niezłe efekty. Pięć kręgli uległo czarnej kuli. Obrócił się i wyprostował z zadowoleniem - I co?

Siobhan Valedhed

- No proszę proszę - uśmiechnęła się wesoło - gratuluję - ucieszyła się - wiedziałam, że sobie poradzisz bez problemu. - Wzięła swą ulubioną kulę w dłoń przygotowując się do rzutu chwileczkę się nad czymś zastanawiała oceniając możliwość zbicia wszystkich kręgli. - Hm...ciekawe czy mi wyjdzie? - powiedziała cicho do siebie.

Benjamin

Oparł się o jeden z filarów zdobiących salę. Sądził że uda jej się strącić wszystkie. Widział charakterystyczny błysk w oku. Uśmiechnął się delikatnie. Westchnął cicho i skrzyżował ramiona na piersi. Obserwaował salę i innych graczy, którzy czerpali z gry podobną przyjemność jak on.

Siobhan Valedhed

Ustawiła się pod całkiem innym kątem coś mierząc i kalkulując w myślach. Przybrała podobną pozycję jak wcześniej zamachnęła się i rzuciła wyczekując końcowego efektu. Kula w końcu uderzyła o pachołki z wielkim impetem strącając prawie wszystkie , pozostał jedne niesforny, który nie chciał się dać tak łatwo załatwić, roześmiała się przekrzywiając lekko głowę. - No prawie się udało ten jeden malec był oporny - powiedziała do chłopaka wciąż spoglądając na trasę kuli.

Benjamin

Wywalił język - Cieniutko... - zaśmiał się choć sam wiedział że jepiej nie potrafi. Klepnął ja po ramieniu. - Chodź. Napiję sie czegoś - wskazał jej na stoliki dla grających. - Praca przewodnika bywa męczaca, szczególnie kiedy ma się tak wymagajacych podopiecznych - dodał z cwanym uśmiechem.

Siobhan Valedhed

Podążyła za nim do stolika sama oczywiście nie zamierzała nic pić. - Hm..no skoro tak Ci ze mną źle i tak się męczysz to ja zawsze mogę sobie pójść - powiedziała kolejny raz udając urażoną nawet przybrała taką minę by wyglądało to bardziej wiarygodnie.

Benjamin

Usiadł naprzeciwko niej z bulelką coli - Gdybym nie chciał z tobą być i grać poprostu zniknąłbym ci z oczu - pokiwał głową z tajemniczym uśmiechem - Nawet byś nie spostrzegła. - zakończył swój wywód wsadzając sobie słomkę do ust.

Siobhan Valedhed

- Oj żartowałam - powiedziała lekko go szturchając i śmiejąc się przy tym wesoło. - Wiem głuptasku wiem - powtórzyła z uśmiechem. - Najważniejsze, ze miło mi się spędza z Tobą czas nie ma czasu na nudę - zamyśliła się na chwilę milcząc po chwili ocknąwszy się spojrzała na jego twarz i rzekła z zaciekawieniem - A tak w ogóle mam pytanie...a mianowicie chciałam wiedzieć jaki rodzaj muzyki lubisz słuchać?... - wyszczerzyła się.

Benjamin

- Interesuje cię to? - spojrzał na nią przez szkło butelki bawiąc się słomką. Odstawił ją i znów zaczął bawić się obrączką. Bo to tego się jednynie nadajesz - pomyślał patrzac na złoty krążek.

Siobhan Valedhed

- Oczywiście, że mnie to interesuje - powiedziała ze szczerością spoglądając na niego. - Chcę wiedzieć, czy nasze gusta bardzo się różnią od siebie czy też nie i tyle. - splotła sobie dłonie podstawiając je pod podbródek, który spoczął na nich.

Benjamin

Przypomniał sobie czego słuchała dziś rano. - Chyba różnią się znacznie. - pociągnął łyka przez słomkę - Lubię coś mocniejszego i bardziej żywego. Rocka. - stwierdził krótko.

Siobhan Valedhed

- Rocka..hm..rock jest nawet dobry - uśmiechnęła się - a jeśli chodzi o mnie to nie mam wybranej muzyki słucham wszystkiego tego co mi w ucho wpadnie - zachichotała. - Czasem lubię posłuchać wolnych piosenek, tak jak dziś rano, a czasem czegoś mocniejszego i żywszego, kiedy mam dobry nastrój oczywiście - przymrużyła lekko powieki.

Benjamin

- A ja mogę słuchac tego na okrągło - powiedział z uśmiechem. Dokończył colę - To co jeszcze po jednym i idziemy? - miał na myśli kręgle. Znudziło go już to i znów zapragnął czegoś nowego. Poczuł też że musiałby wrocić do domu. Mimo to uśmiechał się wdzięcznie cały czas.

Siobhan Valedhed

- A chce Ci się? - zapytała Benjamina - Jeśli tak to możemy zagrać, a jeśli nie to możemy po prostu już iść stąd - uśmiechnęła się rozglądając się po otoczeniu, nawet nie zauważyła kiedy kręgielnia się tak zapełniła ludziami. Czuła się jak w jakimś tłumie ścisk i tłok nienawidziła tego bardzo, zmarszczyła lekko brwi kręcąc głową.

Benjamin

- Szczerze? - spojrzał na Sobh przepraszająco - Już nie... - zerknął na nią znów po chwili - Chyba że ty masz jeszcze ochotę to chętnie z tobą zostanę i popatrzę jak ćwiczysz swą celność - puścił do niej oko. Podrzucił zręcznie obraczkę i schował ją do kieszeni spodni.

Siobhan Valedhed

- Nie..nie, tez mi się już nie chce - roześmiała się - może kiedy indziej będzie jeszcze okazja by sobie potrenować, ale na dziś chyba już wystarczy prawda? - uniosła lekko jedną brew. - Lepiej już stąd chodźmy zrobiło się tu nazbyt tłoczno - na wzmiankę ostatnich słów odetchnęła z nieskrywaną ulgą jak by jej zdjęto ciężkie kilogramy z bark.

Benjamin

Wstał od stolika. Zdjął czym prędzej komiczne buty zadowolony że może już wymienić je na swoje. Rozejrzał się. Tyle zapachów... - Sobh? - stanął za nią i zapytał cicho - Ciężko jest tak nad sobą panować? W takim tłumie?

Siobhan Valedhed

- Mhm...niestety czasem jest bardzo ciężko opanować się i nie rzucić na któregoś z nich - rzekła do niego cicho by tylko On mógł ją usłyszeć wskazując na tłum ludzi. - Ale i tak radzę sobie w miarę dobrze, to chyba przez lata praktyk i odmawiania sobie takiej rzeczy - westchnęła - Lecz tak na prawdę nie żałuję ani trochę, a nawet mi z tym lżej - powiedziała lekko się uśmiechając, po czym również zdjęła buty ucieszona widokiem swoich wygodnych pantofelek.

Benjamin

- Dam ci od tego odpocząć.... Zabiorę cię tam gdzie jest mało ludzi... - spuścił głowę w dół nie chcąc widzieć wyrazu jej oczu. Bał się że może znaleźć w nich to czego nie powinno tam być - Zapraszam na spacer do lasu. - skłonił sie lekko i zerknął na nią niepewnie.

Siobhan Valedhed

Popatrzyła na niego przyglądając się mu uważnie po czym kiwnęła lekko głową - Hm...dobrze spacer po lesie jest dużo lepszy niż w obecnej chwili przebywanie tutaj - powiedziała pewnym głosem patrząc się wprost przed siebie.

Benjamin

Pociągnłą ją za rękę nie mowiąc zbyt wiele.

/ Ulica

Linda Riviera

//Dom Lindy Riviery

Samochód zajechał pod duży budynek.
- To tutaj - odezwała się Linda.

Michiko

Wysiadła z samochodu i od razu spojrzała na budynek.
-No na zewnątrz wygląda nieźle-zaśmiała się-ciekawe jak w środku.