Ulica

Victor

Jacyś ludzie szli w ich kierunku, Victor kopniakiem przesunął martwe ciało pod jakiś śmietnik. Wyciągnął z kieszeni paczkę marlboro i zapalniczkę. Po chwili zaciągał się fajką. Wypuścił tym z płuc i spojrzał na Ver. - Idziemy do baru? - zapytał.

Veronica

Powstrzymała się od komentarza. Nie chciała znów marudzić, narzekać... Spojrzała na niego zastanawiając się. Kiwnęła nieznacznie głową, ruszając przodem. Obciągnęła materiał sukienki, tak by ponownie sięgał jej do połowy uda.
-Ale niedługo wracam do domu... Twoje towarzystwo na dłuższą metę bywa szkodliwe... -zaśmiała się cicho.

Victor

Ruszyli w stronę baru. - Naprawdę? - zapytał kpiąco trzymając w ustach fajkę. Rozpiął czarną, skórzaną kurtkę pod którą miał z lekka przyciasny czarny t-shirt. - Do domu? Czyli gdzie? - zapytał i wypuścił dym z ust.

Veronica

-Wynajęłam mieszkanie... -mruknęła nadal idąc parę kroków przed nim. Ostatnimi czasy podróżowała tylko ze swoją pokojówką, przywykła do tego.

Victor

- Po co? Przecież i tak nie sypiasz. - mruknął. Zrobił dwa większe kroki by się z nią zrównać. Jedną rękę włożył do kieszeni, drugą trzymał papierosa, którego co chwila przykładał do ust. Patrzał przed siebie, na jego twarz powrócił zwykły, gniewny wyraz.

Veronica

-Sama spać nie zwykłam... -mruknęła zadziornie. Uwielbiała go prowokować. Właśnie po raz kolejny w złośliwy sposób uświadomiła mu, że jej nie miał... Jest jedyną kobietą, której nie udało mu się zdobyć. Nie jest dziwką. To samo powiedziała mu wiele lat temu. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Po prostu nienawidzę moteli... -dodała po chwili.

Victor

Zmarszczył brwi, wkurzył się, ale tego nie okazał. Nie skomentował tego. Dopalił papierosa i rzucił go na chodnik przed sobą. - Świetnie. - zdeptał peta butem. - Kiedy zatęsknię za czterema ścianami to wpadnę do ciebie. - oznajmił jakby to było oczywiste, jasne i z góry ustalone.

Mercedez Volturi

/Old Pub

Wampirzyca wyszła przed budynek. Podeszła do swojego czarbego Porsche. Wiedła do samochodu. Zapaliła silnik i ruszyła z piskiem opon.

/Ciemne zaułki za budynkami

Veronica

-O ile Cię zaproszę... -uśmiechnęła się delikatnie stając przed drzwiami Pubu. Rzuciła mu jedno krótkie i bystre spojrzenie. Jej ciemno miodowe oczy błyszczały w sztucznym świetle latarni.

Victor

- Przyjdę nawet jeśli mnie nie zaprosisz. - mruknął przekornie. W żadnym stopniu nie był gentlemanem. Wyminął Ver i wszedł do pubu. - Idziesz? - zawołał, nawet się nie zatrzymując.

/Old Pub

Mercedez Volturi

//gdzieś

Mercedez podjechała pod bar. Nudziła się jej już to jeżdzenie dookoła. Uważała że to bez sensu. Czekała aż przyjedzie Lea. Wysiadła z samochodu i poczuła aurę mocy tamtej blondynki. Uśmiechnęła się sama do siebie. Swoje kroki skierowała w stronę drzwi do baru.

/Old Pub

Mercedez Volturi

/Old Pub

Na wyjściu z baru usłyszała jeszcze słowa Victora aby go wkurzyć pstryknęła palcami a piwo podane mu przez barmana wylało się na spodnie. Wampirzycę też chciała zdenerwować. Powinni doceniać jej pozycję. Zazgrzytała zębami a kieliszek który trzypała z martini pekł. Zaśmiała się raz jeszce. Wsiadła do samochodu i pojechała.

/gdzieś?

Veronica

/Old Pub

Wyszła z knajpy przed Victorem. Nie odzywała się do niego. Nadal czuła się urażona, chociaż po prostu ukazywała całemu światu, że mężczyzna ją znudził. Odgarnęła włosy, które wiatr zagarnął jej na twarz.

Victor

Ruszył w stronę gdzie stał motor. Z rozbawieniem mruczał pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa. Jedyne co można było z tego zrozumieć to "Pani obrażalska". Zaśmiał się cicho. Kiedy doszli do motoru Victor wskoczył na maszynę i zaczekał na Victorię.

Veronica

Usiadła za nim, tym razem obejmując go w pasie. Starała się jednak nie dotykać go zbytnio.
-Nienawidzę Cię.... -mruknęła przekornie.

Victor

- Ja ciebie też. - odpowiedział z rozbawieniem. - No to gdzie jest to twoje mieszkanie? - zapytał, odpalając silnik.

Veronica

-Stara kamienica niedaleko centrum... -mruknęła spokojnie. Odchyliła głowę. Lubiła jego zapach, o czym sobie właśnie przypomniała.

Victor

Akurat w tej chwili jej bliskość była raczej przyjemna, a nie rozpraszająca. Silnik zawarczał głośniej. Motor ruszył z piskiem opon, z miejsca przekraczając dozwoloną prędkość.

/Mieszkanie Veronicy

Gość

Kejsi

/ dom Kejsi

Gość

Wsiadła do samochodu i patrzyła w swoje odbicie w lusterku wstecznym.
- Gdzie by tu się zatrzymać... potrzebuje wanny... - westchnęła - No cóż... czas chyba wykorzystać swoje zdolności. - rozejrzała się.

Victor

/Szpital

Pruł przez puste ulice Forks jak szalony, nie zważając na dziwne spojrzenia ludzi wychodzących z barów. Jego motor warczał gniewnie, budząc pewnie całe miasto.

Gość

- Znowu on... - spojrzała w lusterko wsteczne. - Chcę aby... - zamknęła oczy i nagle jej myśl się spełniła. Jeden z ludzi na chodniku przeszedł przez ulicę przez co prawie wpadł pod koła motoru Victora.
- Doskonale... - odpaliła silnik swojego samochodu, jednak nie odjechała. Nadal zastanawiała isę czy chce w ogóle zostać w tej dziurze.

Victor

Victor nawet nie próbował się zatrzymać. Odepchnął przechodnia kopniakiem i jechał dalej śmiejąc się nie wiadomo z czego. Przejeżdżał właśnie obok miejskiej biblioteki kiedy wyczuł znajomy zapach. Zatrzymał się przed sporym budynkiem biblioteki, zeskoczył z motoru i wszedł do środka.

/Biblioteka

Melanie

/Knajpa wegetariańska

Wyszła na ulicę i zaczekała za Oliverem. Właściwie sama nie wiedziała dlaczego

Gość

//Dom Ichigo

Weszła na ulicę w centrum miasta. Rozglądała się dookoła przyglądając się uważnie czy nie ma gdzieś jakiejś karteczki informującej o szukaniu pracowników. Niestety, pomimo świetnego wzroku nie zauważyła żadnej. Westchnęła i oparła się o najbliższy budynek. Zaczęła kopać w chodnik przeklinając swój los.

Gość

/Knajpa wegetariańska

Wyszedł z knajpy i dołączył do Mel. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. - Pewnie masz już dosyć mojego towarzystwa. - z zakłopotaniem podrapał się w tył głowy.

Melanie

Zaśmiała się.
-może to dziwaczne, ale nie.
Uśmiechnęła się do niego. Chciała poprawić spódnicę i wtedy odkryła dziurę na niej.
Spojrzała za zmarszczonymi brwiami na to jeszcze raz. A może to w ogóle nie był sen zastanowiła się, ale po chwili zostawiła te rozmyślania na później.

Gość

W ogóle nie zauważył dziury w jej spódnicy. - Dziwne, bo często bywam męczący. - uśmiechnął się. - Dosłownie męczący. Ludzie często przy mnie mdleją. Muszę powstrzymywać apetyt. - zaśmiał się cicho. - No to może cię odprowadzę? - zaproponował ale po chwili mina mu zrzedła. - No tak. Wampiry nie mają wstępu do La Push. - powiedział i skrzywił się.

Melanie

Roześmiała się widząc jego minę.
-Nie moja wina.
powiedziała z uśmiechem.
Spojrzała na niego.
-Co do męczenia, dam znać jak się znudzę.
Powiedziała z wesołością w oczach.
Uznała, że spódnice musiała rozerwać o jakiś krzak, czy coś po drodze.

Gość

- To też nie moja wina, że jestem tym kim jestem. - wzruszył ramionami. - Ten cały zaraz wstępu do La Push dla wampirów, to jakiś absurd. Z tego co się orientuję, niewiele sfor wprowadziło takie coś. - powiedział lekko marszcząc brwi. Po dłuższej chwili spojrzał badawczo na Mel. - Jeszcze cie nie znudziłem, nie? - upewnił się z uśmiechem.

Melanie

spojrzała na niego.
-może i absurd, ale to pakt sprzed kilkudziesięciu lat, nie można mieć za złe nikomu, że chciał bronić wioski.
Uśmiechnęła się.
-Mówiła, znudzisz mnie to powiem-wyjaśniła jeszcze raz z uśmiechem.

Mercedez Volturi

Mercedez stanęła na chodniku. Nie opodal widziała dwie osoby rozmawiające. Wciągnęła powietrze i poczuła woń wampira i wilkołaka. Nie przejęła się nic a nic tym. Miała nadzieję że teraz po zmianie wyglądu nie da się jej od razu poznać. Wyszła z samochu na ulicę. Wciągnęła raz jeszcze powietrze i poczuła aurę jakiejś mocy. Uśmiechnęła sie do siebie no to następny dar mój Ruszyła w stronę rozmawiających. Minęła ich i weszła do Pabu. Miała na sobie krótką spódniczkę która falowała z każdym jej krokiem. Długie nog podkreślały czerwone szpilki.

/Old Pub

Veronica

/Biblioteka

Minęła Victora niezbyt zadowolona. Jego ostatni komentarz był dla niej bynajmniej niezrozumiały. Trzymając w ręku książki ruszyła w stronę domu.

Victor

/Biblioteka

Dopiero teraz odezwała się w nim bezsilność w sprawie Ver. Odezwała się w postaci wkurwienia maksymalnego. Zaciskając pięści wyszedł z biblioteki, wskoczył na motor, odpalił silnik i już po chwili go nie było.

/Las

Gość

Gość

Obserwowała to co się dzieje w okół. Trudno było za tym wszystkim nadążyć. Wilkołak i wampir... I to chyba nie była tylko przyjaźń?! Jakaś wampirza-laseczka wysiadła z samochodu. Inne dwa wampiry wyszły z biblioteki. Zaczęła na poważnie zastanawiać się czy w tym mieście żyją jacyś ludzie. Zamknęła oczy i wciągnęła głęboko powietrze. Tak... Jednak byli tu jacyś ludzie. Zapiekło ją gardło. Może i wegetarianką była od "urodzenia" co nie znaczyło, że całkowicie zapach ludzkiej krwi był dla niej obojętny. Zastanawiała się czy nie warto wejść do pubu do którego zawitała bogato wyglądająca niunia. Zrobiła kilka kroków w stronę Old Pubu. Nikogo raczej i tak by tu nie poznała...

//Old pub

Melanie

-Aż strach się bać-zgodziła się, uśmiechając się przy tym.
Szła tak ulicą, rozglądając się do okoła.
-Właściwie, to jeszcze nie wracam-wyznała chłopakowi siadając na trawie koło chodnika, w miejscu w którym wcześniej zaczęła swój rysunek.
Spojrzała w górę i powiedziała.
-Zamierzam porysować.
wyjaśniła wyciągając z torby blok i odpowiednie przybory.

Gość

Spojrzał na Mel, ale nie usiadł się obok. - Ja raczej wolę tę głośniejszą sztukę. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Miał na myśli perkusję, którą zostawił w swojej willi w Anglii. Uwielbiał grać na bębnach ale ostatnio nie miał dostępu do owego instrumentu.

Melanie

Spojrzała na niego przez chwilę, po czym otworzyła blok na odpowiedniej stroni i wróciła do rysunku.
-Jak na przykład co?-spytała, dalej prowadząc rozmowę i jednocześnie rysując. Podniosła na chwilę głowę i uśmiechnęła się do niego.
-Kto powiedział, że do tylko tego rodzaju sztuki się ograniczam?-zapytała powracając do rysunku.