Ulica

Benjamin

- Posłuchasz? No dobra... - rozejrzała się wokół - Tak więc tutaj mijamy powolnym kroczkiem znaną już nam kawiareknę... - przeszli jakieś kilkadziesiąt kroków i trącił Sobh by pokazać jaj dom z niebieską fasadą i płotem - Tu mieszka Takeo, o którym ci wspominałem - uśmiechnął się na widok czegoś znajomego i lubianego. Pociagnął ją dalej. Po kilku minutach znaleźli się pod szyldem 'Old Pub' - Nie tu nie... Nie lubię tu chodzić, choć nie przeczę, jedzenie dobre... - zmierzał do miejsca w którym faktycznie jeszcze nigdy nie był, a chciał zobaczyć jak wygląda od środka. Wzniósł głowę w górę czytając kolorowy napis 'Kręgielnia' - Tu jeszcze nie byłem! - zawołał wesoło i spojrzał na Sobh.

Siobhan Valedhed

Zachichotała wesoło patrząc na Benjamina, cieszył się jak malutkie dziecko na widok nieznanego mu miejsca. Uśmiechnęła się bardzo szeroko szczerząc kły bo sprawiało jej to wielką przyjemność, patrzenie na Bena, który jest wesoły. Spojrzała na kolorowy szyld z napisem 'kręgielnia' , przekrzywiła lekko głowę w bok i zawołała wesoło do chłopaka. - A więc na co czekamy?...Chodźmy tam! - klasnęła w dłonie z rozbawieniem - myślę, że może być bardzo ciekawie nie sądzisz?... Choć muszę się przyznać, że tak na prawdę nigdy nie grałam w kręgle to z chęcią się nauczę... - wyznała z rozbrajającą szczerością.

Benjamin

- Ja też nie. - przyznał jej się bez bicia. Ruszył wolnym krokiem. Wyciągnął przed siebie splecione dłonie i dało się słyszeć odgłos wyłamywanych kostek. - Nauczymy się - zamruczał zadowolony wchodząc do środka. Jego dobrą cechą było to że zawsze chętnie i szybko się uczył. Lubił gromadzić w sobie nowe doświadczenia i umiejętności.

/ Kręgielnia

Siobhan Valedhed

Uśmiechnęła się jedynie i ruszyła za nim wchodząc do kręgielni. Była bardzo podekscytowana. - Więc dla nas obojga będzie to nowe doświadczenie - popatrzyła na niego.

/Kręgielnia

Adam Knight

/ Park

Wyszedł z miejsca które zawsze miało ludzi uspokajać i wprawiać w dobry nastrój. Adam pomyslał że to cholerna bujda bo tam przecież nie dało się wytrzymać. Nienawidzę tego miasta... Tu zaczynają się wszystkie moje problemy! Zaczęły się wtedy gdy ją spotkałem! Wściekły mijał budynki i innych ludzi na ulicy. Nic dla niego nie znaczyli. Ta która była dla niego ważna pokazała jak bardzo go kocha.

Rhiannon

Biegła za Sel ale nie wiedziała gdzie. Natknęła się na jakiegoś mężczyznę.
- Przepraszam, nie wiedział pan Sel? Znaczy się wysokiej, ładnej dziewczyny z czarnymi włosami? - spytała szybko.

Adam Knight

Zaśmiał się histerycznie. - Oczywiście że widziałem Selene Carter! - zawołał i spojrzał na dziewczynę z góry - Właśnie ją poznałem od jej najlepszej strony. - zamachał żywo rękami i odwrócił się bo nie miał najmniejszej ochoty jej wspominać.

Rhiannon

Obeszła mężczyznę i spojrzała na niego z dołu. Był dużo wyższy .
- Gdzie pobiegła. Wujek mnie zabije jeśli coś jej się stanie - powiedziała błagalnie i nerwowo kopała jakiś kamień.

Adam Knight

- Zejdź mi z drogi - warknął - Nie mam pojęcia gdzie pobiegła. Nie interesuje mnie to... - dodał zimnym tonem i odsunął się od niej na krok - Kim w ogóle jesteś że tak się o nią martwisz?

Rhiannon

- A co Cię to interesuje? - warknęła - martwię się bo to moja kuzynka a za razem najlepsza przyjaciółka - skwitowała patrząc na niego wściekle.

Adam Knight

Adam spojrzał na nią i pomyślał przez sekundę - Rhiannon, tak? To ty przyjechałaś do Forks?

Rhiannon

- Tak. Skąd mnie znasz? - spytała ciekawa. Przyjrzała mu się i oświeciła ją. Walnęła się w czoło z uśmiechem.
- No tak, Ty jesteś tym sławnym Adamem - podała mu rękę

Adam Knight

- Tym sławnym idiotą Adamem zapomnialaś dodać - uściślił wsuwając swoje ręce do kieszeni - Odpuść sobie - rzekł zerkajac na jej dłoń. - Z opowiadań szacownej kuzyneczki wiesz napewno że jestem niezbyt miły. - wzruszył ramionami, było to dla niego teraz oczywiste bardziej niż kiedykolwiek.

Rhiannon

Wzruszyła ramionami i wyciągnęła papierosy. Jednego zapaliła sobie a potem poczęstowała Adama.
- Jakim niemiły?!- zaśmiała się i strzepnęła popiół z papierosa - mówiła, że jesteś najukochańszym, najlepszym , najprzystojniejszym facetem i kocha Cię nad życie - powiedziała z uśmiechem.

Siobhan Valedhed

/Ulica

Wyszli z kręgielni pewnym krokiem, wtedy też to dopiero odetchnęła pełną piersią wciągając powietrze w płuca i spojrzała na niego miłym wzrokiem. - O tak teraz jest dobrze - zachichotała widząc ulicę i znajdujących się na niej niewielu ludzi trochę dalej niż oni. - Chodźmy stąd - rzekła wręcz błagalnie.

Adam Knight

Rhiannon

Schowała papierosy do kieszeni.
- Właśnie tak o Tobie mówiła. Bardzo Cię kocha i nie wyobraża sobie życia bez Ciebie. Jesteś jej ideałem - powiedziała z uśmiechem zerkając na niego.

Benjamin

/ Kręgielnia

Pokiwał głową i przyspieszył kroku tak jak prosiła. Sam też nie lubił zbyt tłocznych miejsc. Był domatorem. Chwycił Sobhian pod ramię i z zadowoloną miną zmierzał w stronę wyznaczonego sobie celu którym był las. - W lesie zawsze spokojnie... Też tak sądzisz?

Adam Knight

- Co?! - Adam wywrócił oczami. Jestem skończonym kretynem albo ona tak dobrze grała - pomyślał rozżalony. - Przestań pieprzyć... - Wzruszył ramionami i odszedł. Po chwili poczuł jak coś szarpie go za ramię - Czego Rhiannon? Wiesz nie mam ochoty...

Rhiannon

- Ona Cię kocha, więc z łaski swojej pomóż mi ją znaleźć - warknęła patrząc wyczekująco na niego.

Siobhan Valedhed

Uchwyciła jego ramię uśmiechając się z dziwnym błyskiem w oku. - O tak uwielbiam las, wiesz jako małe dziecko zanim stałam się tym czym jestem spędzałam w nim każdą wolną chwilę, jakoś tak napawał mnie takim dziwnym spokojem i dawał poczucie bezpieczeństwa, czułam się tam jak w drugim prawdziwym domie - roześmiała się wspominając mglistą swoją przeszłość.
- Teraz to raczej bywam w nim już sporadycznie bardziej przy polowaniach by nasycić swój głód - powiedziała to wręcz z obrzydzeniem zaciskając usta w wąską linię.

Benjamin

- A więc idąc ze mną... - wykonał nieznaczny ruch ręką wskazując na siebie - Powrócisz do czasów dzieciństwa i sielanki. Czyż to nie piękne? - zawołał z udawanym przejęciem w głosie. Uśmiechnał się szeroko.

Adam Knight

Siobhan Valedhed

- Chyba tak - powiedziała opanowana. - To były bardzo dawne czasy ale nadal lubię las - dodała już z większym optymizmem. Zaiste było to dla niej piękne ona u jego boku w lesie miło spędzając czas, cieszyła się, bardzo się cieszyła. czegoż można więcej chcieć od życia -pomyślała radośnie uśmiechając się do swoich myśli co tez mogło dziwnie wyglądać dla osoby postronnej gdyż wyglądała trochę jak obłąkana.

Benjamin

Spojrzał na nią i zachichotał cicho - Widzę że las napełnia cię naprawdę optymistycznymi uczuciami - odwrócił wzrok z cichym westchnieniem - Cieszę się. - powiedział i popatrzył gdzieś daleko przed siebie.

Siobhan Valedhed

- Owszem to chyba jedyne takie miejsce gdzie jest w miarę spokojnie - uśmiechnęła się - A Twoje?..Jakie jest Twoje ulubione miejsce mój drogi ? - spojrzała niepewnie na niego po czym odwróciła wzrok.

Benjamin

- Moj dom droga Sobh - odpowiedział jej poważnie - Mój dom, bo tam mam wszystko czego potrzebuję. Ciszę, spokój.. i kota. - dokończył z rozbrajającym i szczerym uśmiechem.

Rhiannon

Adam Knight

- To wytłumacz mi łaskawie dlaczego mnie zostawiła. - powiedział zajadliwie - Skoro kocha mnie tak jak mówisz... - popatrzył na nią i zamrugał znów rozłoszczony - Nie będę z toba o tym rozmawiał!

Siobhan Valedhed

- Masz kota? - zapytała zaciekawiona spoglądając na niego - Jak mu na imię? - znów zapytała uśmiechając się. - Więc dom to Twoja oaza spokoju tak, więc dlaczego nie chcesz tam wracać? - chwyciła go za dłoń oczekując odpowiedzi.

Benjamin

Zaświeciły mu się oczy - Tak mam kota - wyznał dumnie co musiało się wydawać bardzo głupie. - Jest biały i ma na imię Syriusz - przywołał w wyobraźni jego obraz uśmiechając się jeszcze szerzej. Po chwili spoważniał. - Nie chcę wracać bo... Kate jest w moim domu.

Rhiannon

Siobhan Valedhed

- Ładnie , Syriusz - powtórzyła głośno - na prawdę bardzo ładnie - powiedziała - Hm...zapomniałam całkowicie o Twojej żonie - popatrzyła ukradkiem na niego. - Wybacz..rozumiem..nie musisz nic więcej mówić na ten temat i przepraszam za moje wścibstwo - dodała cicho i przepraszająco nie chciała drążyć tego tematu by on czasem nie posmutniał.

Adam Knight

Walczył ze sobą przez chwilę. Pomyślał że za to co mu zrobiła nie powinien kiwnąć palcem. Sama wyraźnie sobie tego życzyła... Jednak to co do niej czuł okazło się silniejsze. Z cichym warknięciem chwycił dziewczynę za dłoń i pociagnłą za sobą nie zważając na protesty z jej strony. Rzucił krótko - Zamknij się! - i zaczął się zastanawiać gdzie mogła pójść.

Rhiannon

Oburzyła się ale nic nie powiedziała. On szedł szybszym krokiem a Rhia za nim biegła.
- Może w lewo? - nie umiała długo siedzieć cicho.

Benjamin

Siobhan Valedhed

Wzruszyła jedynie ramionami - spokojnie mnie nie musisz się tłumaczyć wszystko rozumiem - uśmiechnęła się do niego. - Hm...z obrączką również ładnie wyglądała - rzekła wesoło nad czymś się zastanowiła i dodała - No ale chyba tylko wtedy kiedy jest się z osobą, która się kocha czy jakoś tak, do końca nie wiem obce mi te uczucia - znów wzruszyła ramionami pokręciła głowa i przybrała obojętny wyraz twarzy.

Adam Knight

Benjamin

- Dokładnie - przyznał jej z uśmiechem - A ty? Gdzie masz taką osobę? - zadał jej z pozoru błahe pytanie. Chciał wiedzieć.

Rhiannon