Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Taras na tyłach domu
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:50, 16 Lis 2009    Temat postu: Taras na tyłach domu



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:05, 16 Gru 2009    Temat postu:

/ Salon

Milczał. Nie miał nic więcej do powiedzenia. Milczał tak uparcie jak jeszcze nigdy w życiu. Wszyscy uznawali go za głupca. Dlaczego? Po pozwoliłem sobie uwierzyć ze mogę być szczęśliwy... Był tak wściekły na jej ojca. To przez jego porywczość Marika była zmuszona uronić łzy. Narzucił matce płaszcz na plecy, sam wciągnął na siebie kurtkę. Kiedy wydostała papierośnicę i zapalniczkę, obydwie rzeczy wyrwał jej z dłoni. Wyciągnął papierosa i nie wiele myśląc zapalił. Usiadł na ławce i wsparł stopę na donicy. Zaciągnął się a dłoń trzęsła mu się niebezpiecznie - Jakiś komentarz? - zapytał rozzłoszczony. Byli sami. Teraz mogła mu nawyrzucać - Wiesz co? - zaczął nie mogąc sobie darować - Myślałem że to ty jesteś... - wzniósł oczy ku niebu i wypuścił dym z płuc - Wyrodną matką... W porównaniu do jej ojca jesteś niczym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:27, 16 Gru 2009    Temat postu:

Grace podziękowała skinieniem głowy za płaszcz i zaczęła grzebać w kieszeniach by znaleźć to czego pragnęła. Kiedy już to dostała jej syn wyrwał jej to z dłoni. Nie protestowała, nie było sensu. I tak by jej nie posłuchał - Od kiedy palisz? - zapytała zdziwiona łatwością z jaką się zaciągnął. Strzepnęła z ławki resztki śniegu, których nie usunął Adam i usiadła obok syna. Wsunęła papierosa w usta i zapaliła. Uśmiechnęła sie krzywo - Miło mi poznać opinię jaką masz o mnie przez dwadzieścia dziewięć lat. - wiedziała że to było szczere, ale nie złośliwe pod jej adresem. Założyła nogę na nogę okrywając je płaszczem - Nie będę komentować niczego. - powiedziała patrząc przed siebie. Ujęła go z trudem pod ramię. Wieczór był mroźny - Przestań się trząść jak kretyn i uspokój się. - rzuciła chcąc doprowadzić syna do porządku - Nie zrobiłeś niczego co cokolwiek by przekreślało. Będziesz miał po prostu teścia choleryka. Dogadacie się... - sam wiedział ze czasem taki jest.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:52, 16 Gru 2009    Temat postu:

Adam jakby się opamiętał i spojrzał na papierosa - Od dziś. - odpyskował bo zadawała mu głupie pytania, które jeszcze bardziej go nakręcały - Tylko tego. - powiedział obracając powoli dłoń wpatrzony w dym, który unosił się leniwie. Przysunął go znów do ust - Nie przez dwadzieścia dziewięć lat. - mruknął z papierosem w ustach. Wyłamał sobie z trzaskiem, który roznosił się w ciszy jaka panowała na tyłach domu, wszystkie palce każdy po kolei - Od... Jak miałem piętnaście lat a ty mi zakazałaś przebić uszy. - uściślił z bladym uśmieszkiem na twarzy. Próbował się opanować, ale nie składało się to tylko do powstrzymania wstrząsów całego ciała. Musiał opanować gniew, który teraz na nowo lizał jego wnętrzności. Poczuł jak zaczyna boleć go żołądek. Zajęczał w duchu. Oboje mieli zakaz denerwowania się - Dobrze wiesz że mam dość tego... - machnął dłonią w stronę domu - Ten facet jest jak... Nie było ich i wszystko się układało. - powiedział pochylając się i skubiąc skórę na swoich dłoniach - Przyjechali i wszystko się pieprzy. Wiesz że miałem zamiar rzucić mu pod nogi mój portfel? - strzepnął popiół i zaciągnął się ponownie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:02, 16 Gru 2009    Temat postu:

/ Sypialnia

Kiedy tak zawzięcie oglądała bajki coś usilnie cały czas zakłócał jej odbiór. Ciągłe wrzaski dochodzące z dołu były nie do zniesienia. Zmarszczyła niezadowolona nosek. Po chwili wszystko ucichło. Nie była wścibska. Obiecała wujkowi, ze będzie grzeczna i nie będzie przeszkadzać. Dlatego siedziała w pokoju. Jednak kiedy ostatnia bajka przeleciała, a jej zaczęło się nudzić postanowiła wyjść. Wysunęła głowę z sypialni zaciekawiona. Cicho na palcach zeszła na dół. Wychyliła się w przód , ale wujka nie było. Ciocia siedziała w salonie z jakąś panią. Nie chciała jej przeszkadzać. Rozejrzała się. Dopiero po chwili dostrzegła uchylone drzwi do tarasu. Ubrała sobie buty na nogi, porwała swoją kurtkę zarzucając ją na siebie i wyszła tam skąd dochodziły głosy. Stanęła miedzy Adamem, a Grace. - Wujo nie pali bo to brzydko pachnie i jest niedobre. - powiedziała radosnym, dziecięcym głosikiem. - Bajki się skończyły. A pani to kto? - zapytała zaciekawiona spoglądając w stronę Grace i obdarzając ją uroczym, szerokim uśmiechem. Wyczuwała każde nerwy jakie przechodził Adam. Nie kto inny jak ona potrafiła dodać człowiekowi wiary w siebie. - Wujo nie będzie smutny. Ciocia wujka kocha. I wszystko będzie dobrze. - powiedziała fachowym głosem jak by znała się doskonale na tym lepiej niż nie jeden dorosły człowiek. Podeszła do Adama i objęła go swoimi małymi rączkami za szyję wtulając się w niego, a za sprawą jej umiejętności na Adama mógł wpłynąć spokój i pewność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:16, 16 Gru 2009    Temat postu:

Trzęsła się trochę z zimna wpatrzona teraz dla odmiany w żarzący się koniec papierosa - Ach to od wtedy, tak? - roześmiała się - Dobrze wiedzieć. Zapamiętam. Ale nadal jestem za tym byś się ich pozbył. - musiała to powiedzieć. Poklepała go zaraz po ramieniu, by nie brał jej słów do siebie. Obserwowała go kiedy pochylił się w przód. Było w tym coś niedobrego - Źle się czujesz? - powiedziała lustrując jego profil przysłonięty teraz włosami z uwagą. Nie podobało jej się to przez co musiał przechodzić. - Dlaczego chciałeś w niego...? - urwała bo na tarasie pojawiła się mała dziewczynka w wieku około sześciu lat. Jaki wujek?! Parsknęła śmiechem patrząc na małą, która jak żadne inne dziecko podeszła do Adama i przytuliła się szczerze z tego zadowolona. Przełożyła papierosa w lewą dłoń a prawą podała dziewczynce, kiedy puściła Adama - Grace Knight. - przestawiła się obdarzając ją ciepłym uśmiechem - Jestem mamą tego tu... - wskazała głową na syna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:30, 16 Gru 2009    Temat postu:

Adam pokiwał głową - Od tego momentu. - powiedział wzdychając ciężko. Gdyby czasy w jakich największym jego problemem był zakaz przebicia uszu wróciły dziękowałby za to komuś bardzo wysoko postawionemu w niebieskiej hierarchii. Zerknął na matkę, która stanowczo zbyt wiele widziała - Mam wrzody na żołądku. - mruknął jakby to nie było niczym ważnym - Nie mogę się denerwować bo to wszystko zaraz mnie boli. Dlaczego chciałem rzucić? Bo to skończeni materialiści. Byłem ciekaw czy to co mam w środku ich zadowoli. Szkoda że nie mogłem tego zrobić. - wyznał ze skwaszoną miną i spojrzał na drzwi. Pojawiła się w nich Jeanine. Głupie dziecko. Nic ci do tego czy palę - Pilnuj swojego nosa. - uciął a ta jednak jeszcze nie skończyła. Jej pouczenia nie przypadły mu do gustu. W niczym nie pomogły - Ciocia może mnie kochać jak chce. Problemem jest jej... - powstrzymał się by Sobh nie oskarżyła go o demoralizację córki - ojciec. - przytuliła się do niego a Adam upuścił papierosa i zadepnął go. Odetchnął ze spokojem. Wszystko stało się trochę prostsze i klarowniejsze. Wyprostował się i wciągnął Jean na kolano - To córka naszych przyjaciół. - dodał - Jeanine. Córka Benjamina. Poznałaś już go chyba?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:06, 16 Gru 2009    Temat postu:

Wyciągnęła śmiało łapkę w stronę Grace. Ujęła ją swoją drobną dłonią. - Bardzo mi miło poznać mamę wujka. - wyszczerzyła swoje małe, białe ząbki w stronę Grace. - Mogę pani mówić ciocia? - zapytała zaciekawiona. Jakoś nie lubiła mówić na pani. Tak było jej łatwiej. W jej obecności ludzie miękli. Zadowolona była, ze wujek ją wziął na kolana. - Mój tata jest lekarzem. Pracuje w szpitalu. - przemówiła rozradowana. Jean chyba nigdy się nie smuciła. Zawsze była uśmiechnięta. Zawsze miała coś do dodania. I potrafiła rozbrajać ludzi. Podchwyciła to co mówił wcześniej Adam. - Tata kogo? Cioci? To dlatego jest taka smutna? Przecież ciocia jest najmilszą osobą jaką znam. - w zasadzie to mało znała osób. Dopiero wiele z nich poznawała. Oparła się swoim drobnym ciałkiem o Adama ogrzewając go choć trochę. - Ciocia nie powinna się denerwować bo to szkodzi. Tak by powiedział mój tata. Jak wujo chce to ja już porozmawiam z cioci tatą. - jak zawsze szła z pomocą. Była może mała, ale nie głupia. Mogła więcej niż by im się zdawało. - Nie wolno się smucić. Złość piękności szkodzi. - zachichotała radośnie. Gdzieś to usłyszała. - Jak wujo się będzie uśmiechał to i cioci będzie lżej. - mrugnęła do Grace radośnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Człowiek



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:21, 16 Gru 2009    Temat postu:

- Mi również. - mruknęła. Jak na sześć lat to jesteś nieźle rozwinięta. Była bardzo inteligentna. Pokręciła głową - Nie. Możesz mi mówić po imieniu. - postanowiła. Nie była dla niej żadną ciotką - Po prostu Grace. - zagarnęła poły płaszcza które się rozsunęły. Wypuściła dym z płuc odwracając głowę w bok by nie szkodzić Jean - Wiem że twój tata tam pracuje. Znam go osobiście. - pozwoliła sobie dać jej małego prztyczka w nos. Reszta była skierowana do jej syna. Grace wstała i przeszła się po tarasie. Było zimno i nie miała ochoty tu siedzieć - Adam. - zwróciła się do mężczyzny w czarnej kurtce - Weź ją do domu. Przeziębi się. - weszła do środka. Odwiesiła płaszcz. Nie spojrzała nawet w stronę salonu. Poszła na górę.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:31, 16 Gru 2009    Temat postu:

Poczekał aż Grace wymieni z nią wszystkie grzeczności - Tak chodzi mi o jej ojca. - składnia Jeanine rozśmieszała Adama. Mówiła jak małe dziecko, ale mówiła mądrze - Dlatego jest tak smutna. Nie zawsze każdy musi tryskać optymizmem i choćbyś chciała to tego nie zmienisz. - postawił ją przed przykrą prawdą dnia codziennego. Przyzwyczajaj się. Nie zawsze ma się sześć lat. Adam uśmiechnął się w pewnym momencie wyjątkowo kpiąco. Nie powinna się denerwować? Co ty nie powiesz? - Nie będziesz z nikim rozmawiać. - zakazał zaraz gdy tylko na to wpadła - Nie dopuszczę by wyzywał się i na tobie. - postawił Jean na ziemi i nakazał ruszyć za Grace. Sam postał na tarasie jeszcze przez chwilę zaciskając dłonie na zimnej poręczy. Owiał go zimny wiatr, zatrząsł się ponownie i odwrócił. Wszedł powoli do domu. Nie usłyszał z salonu nic. Albo nie rozmawiały ze sobą, albo mówiły bardzo cicho. Chwycił torbę Grace i powlekł się na górę.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:48, 16 Gru 2009    Temat postu:

Zeskoczyła mu z kolan. Wzięła się pod boki i twardo stąpając po ziemi powiedziała. - To się jeszcze okaże wujku. Ludzie często sami wymyślają sobie problemy. - pomachała mu zabawnie małym palcem przed nosem. - A nienawiść to najszybszy i najłatwiejszy sposób do kłótni i samo zatracenia. - pochyliła się delikatnie w stronę Adama. Popatrzyła mu głęboko w oczy. - Może i jestem mała, ale nie głupia. My dzieci widzimy wszystko w jaśniejszych barwach. Dorośli zapominają o pewnych podstawowych rzeczach. Zbyt dużo jest pamięci o tym co było, a zbyt mało radości tym co jest. Potrzeba czasu. Na wszystko trzeba czasu. - uświadomiła Adama co na ten temat myśli. Wyprostowała się i bezceremonialnie opuściła taras. Pobiegła na przedpokój ściągnąć swoje buty. Zarzuciła kurtkę na wieszak i radosnym krokiem pobiegła na górę za Grace aby jej dotrzymać towarzystwa.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:24, 07 Sie 2010    Temat postu:

/ Sypialnia

Znalazł się na tarasie, przy metalowej ławce. Postawił na niej zieloną butelkę i rzucił poduszkę. Podszedł do wiszącego prania sprawdzając czy wyschło. Było suche. Spojrzał na dom obok będąc bardzo ciekaw nastroju w jakim znajdowała się jego mieszkanka. Wrzucał ubrania do miski i po chwili wyniósł ją jak i klamerki do salonu. Nie chciało mu się iść z tym dalej. Przysiadł na ławce patrząc na liście glicynii wiszące mu nad głową. Wyciągnął z kieszeni otwieracz. Cicho syknęło i Adam uniósł butelkę do ust. Odchylił głowę w tył pragnąc tak spędzić resztę tej nocy. A rano ktoś będzie musiał mnie odmrozić od ławki. Było chłodno. Siedział teraz w kurtce gratulując sobie tego że ją założył. Próbował zmusić swój mózg do działania chcąc sobie przypomnieć kiedy spędził wieczór jedynie z samym sobą. Wtedy jak siedziałem w Haven? Chodziło o świadomy wybór. Okazało się że było to tak dawno, bo przed wczoraj kiedy zostawił Marikę samą w motelowym pokoju. Uśmiechnął się błogo. Nadal nie żałował, wiedząc że to najlepsze co mógł zrobić. I nie będę żałował. Był pewien swych racji i nic nie mogło mu tej wiary zachwiać. Różne rzeczy się w jego życiu działy i każda decyzja jaką podjął była korzystna minimum dla jednej ze stron. Pociągnął z butelki wspominając ostatnią rozmowę z matką jaką tutaj przeprowadził i poczuł niezdrową chęć na papierosa. Oczywiście, w domu nigdy nie ma tego czego ja chcę. Do sklepu nie będzie chodził, bo to bezsensowne. Co innego gdybym miał moją służkę pod ręką... Westchnął z uśmiechem. Judit go bawiła, tak jak kiedyś Marika. Była tą od dręczenia, od wyżywania się. Zasługiwała na to choćby tym że pojawiła się w ich, w Adama życiu, podobnie jak Christopher. Skoro wobec Chrisa miał jeszcze jakieś zobowiązania, bo w końcu mieli jedną matkę i ojca, to Jud miał w poważaniu, bo jego osobiście nikt o opiekę nie prosił. Poprawka, przecież Marika prosiła. Jednak patrząc na to co się dzieje chyba bardzo żałuje tej prośby czyli można ją uznać za niebyłą. Proste. Wszystko było proste. Wyciągnął przed siebie nogi i wsunął dłoń do kieszeni w drugiej dzierżąc butelkę, którą wychylał co jakiś czas. Patrzył na dom obok, rzucając co jakiś czas spojrzenie na ulicę, kiedy przejeżdżał po niej samochód, czasem trafił się rowerzysta. Stwierdził że w tym momencie niczego mu nie brakuje. Jakiś kundel się rozszczekał, ale szybko stulił dziób.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:30, 08 Sie 2010    Temat postu:

Wyczuł w kieszeni coś twardego i giętkiego. Wyciągnął przedmiot i okazało się że miał przy sobie odtwarzacz mp3. Wsunął jedną słuchawkę w ucho sprawdzając co jest pierwsze w kolejce. Rozłożył się na ławce płasko. Wsunął sobie pod głowę poduszkę a butelkę odstawił na ziemię. Usta lekko mu drgnęły z okazji tego co słyszał. Nigdy nie oszukasz przeznaczenia, nie mogąc się skoncentrować. Nawet jeśli uciekniesz, będziesz moją? Wsunął drugą dłoń w kieszeń czując jak mu skostniała. Wszystko się dało przełożyć na jego modłę, a interpretacja piosenki, której w zasadzie nie za bardzo lubił ale słowa były odpowiednie, była najłatwiejszym i najzabawniejszym zajęciem jakiego teraz mógł się podjąć. Interpretacja mogła się odnosić do każdego, ale miał ulubiony obiekt takich ćwiczeń. Zatrzymał odtwarzanie i zaczął od początku. Taka prawda Mariko, nawet jeśli zwiejesz, poczujesz się wolna? Tak absolutnie? Nie był tego pewien, sam nie znał jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Nie umiałby odpowiedzieć gdyby ktoś takie samo przed nim postawił. Nie umiał też rozwinąć końca trzeciego wersu. Radził sobie sam, na pierwszy rzut oka nie potrzebował nikogo i niczego, choć wyraz jego twarzy nie był z tym do końca zgodny. Nie wiem. I nie wiem czy potrzebuję... Interpretował i jednocześnie wykłócał się ze słowami [link widoczny dla zalogowanych] jakby miało to mu pomóc w życiu. Jedno było pewne. Jego żona przynależała do niego, choć odpuściłby sobie z natury wulgarne epitety nie używając wobec niej takich samych. Oczywiście że cię znajdę. Nawet w mysiej dziurze. Już znalazłem i nawet się nie musiałem natrudzić. Ile jeszcze pożytku z tego było! Powinnaś mi dziękować za to że mam na sercu dobro twojej siostry. Prychnął pod nosem wiedząc jak to dobro wyglądało. Swoją drogą ciekawe czy jest w stanie ci się poskarżyć? Relacje międzyludzkie bardzo go interesowały a te na linii Marika - Judit nawet bardzo. Tym bardziej teraz... Ciekawe czy młoda się przełamie i popędzi do ciebie czy nie? Spuścił dłoń w dół i wodził nią przez chwilę w powietrzu, aż nie trafił na szyjkę butelki. Zanim zdążył podłożyć swoją sytuację choćby do połowy utworu, ten już się skończył. Miał zbyt dużo do obmyślania by zdążyć. Zaczął raz jeszcze. Tak doskonały, tak bardzo nieostrożny... Kto im pisał teksty? To tak jakby o tobie wiesz? Chciałabyś tak doskonałą, tak wyniosłą, pokazać mi co potrafisz i nic z tego. Jestem tylko ciekaw twojego powrotu. Tego jednego i spotkania z Judit. Brał różne scenariusze pod uwagę. Mogła go na dzień dobry skląć. Bardzo prawdopodobne. Mogła próbować go obłaskawić w jakiś sposób. Adam wykrzywił usta nie chcąc się poddać takiej praktyce. Ostatnio ją odrzucił kiedy zaczęła w ten sposób się zachowywać. Mogła też w końcu nic nie robić i zachowywać się tak jakby wyszła do kina i właśnie wróciła. Roześmiał się, bo miał powody. Niech mnie szlag, dokładnie. Zerknął na niebo jakby wyczekiwał aż coś w niego strzeli. Nie wiedział czy to błąd. Nie wiedział czy jego życie, całe życie nie jest błędem. W końcu tyle według ciebie robię źle...I według Grace, według Ben'a. Mark i Robert też nie są zadowoleni. Do pracy nie chodzę, mam większość świata gdzieś... Zaczynał wyolbrzymiać. I może lepiej że się wyniosłaś. Odpoczniesz nie tyle od siostrzyczki co odemnie. Może ten pomysł z zostawieniem obrączki wcale nie był taki głupi? Gorzki płyn rozlał się po gardle a później po żołądku przyjemnie paląc, niszcząc przy okazji nawet najmniejsze wyrzuty sumienia. Nigdy nie odejdziesz od mojego boku, nigdy mnie nie opuścisz... Adam podrapał się po policzku i opędził od natrętnego insekta. I tutaj się coś nie zgadza. Wiedział że gdyby wystarczająco się postarał, umyślnie czy też nie umyślnie, po Marice nic, prócz wspomnień, by w jego życiu nie zostało. Raz mu tak zagroziła i pamiętał o tym co jej obiecał. Cóż widocznie tobie nie przeszkadza nic w wykręcaniu takich samych numerów, ale zobaczymy... Widocznie uczysz się od najlepszych. Ta ostatnia myśl poprawiła mu nastrój, a uśmiech na wąskich wargach poszerzył się. W jednym się zgadzał. Nie mógł uwierzyć w to co robił, w to że czuł satysfakcję, w to że mimo wszystko i tak był sobą. Kiedy zmarzł już tak że zaczynał się trząść, a butelka świeciła pustką uznał że czas najwyższy wrócić do domu. Spojrzał na tarczę zegarka widoczną w świetle latarni i stwierdził że jest prawie północ. I wszystkie kopciuszki wracają do swego świata. W jego przypadku prywatnego piekła. Zabrał butelkę, otwieracz i poduszkę. Wchodząc do salonu, sycząc jednoznacznie nucąc zajadle pod nosem - Nie należeć, nie istnieć, nie pier... - zagiął się po miskę z praniem pozostawioną na brzegu - Bzdur, nigdy mnie nie osądzaj... - i udał się w głąb domu.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:36, 03 Cze 2011    Temat postu:

/ Kuchnia

Ugryzł banana wbijając żądne krwi spojrzenie w plecy swej małżonki idącej przed nim. Gdyby jego wzrok mógł działać jak ostrze, właśnie za to wszystko co przed chwilą Marika odważyła się powiedzieć, wbiłby jej je z rozmysłem i przekręcił. Niebieskie oczy przesunęły się jednak w bok i na moment zniknęły pod powiekami. Kiedy znów spojrzały na świat nie wyglądały na takie, które czymkolwiek są urażone. Adam potrafił wszystko w sobie długo kumulować. Pamięć miał dostatecznie dobrą by przypomnieć sobie większość zniewag jakich doznał. To dziwne że jeszcze nie schodzisz. Myślałem że jednak to zrobisz. Tylko gdzie teraz zwiejesz, prawda? Ty biedna, na półbezdomna, pogubiona w życiu Mariko... No gdzie? Będę cię później ściągał z szemranych miejsc? A może jak braciszka, hm? Może skumasz się z Jud i poczujesz o dziesięć lat młodsza? Przeszedł przez salon przesuwając złowrogim spojrzeniem po kanapie. Nie wiedział co w tym momencie ma w nim większą przewagę. Złość na Hiszpankę czy irytacja związana z tym że nic, kompletnie nic mu nie wychodzi. Nie odezwał się do niej kiedy przysiadł na metalowej ławce. Cała była w cieniu, więc nie musieli się targować o niesłoneczne miejsce. Adam odwrócił głowę w stronę domu obok, szukając w pamięci jakiegoś powodu, który pozwoliłby mu skopać Christopherowi tyłek, tak dla polepszenia parszywego nastroju. Ugryzł kolejnego kęsa przeżuwając metodycznie jakby wszystkie negatywne emocje też mógł przeżuć i zapuszkować. Oboje byli mistrzami w ignorowaniu się, chyba przyszła pora na kolejne tego typu zawody. Czarnowłosy pociągnął w dół kolejno zwisające kawałki skórki i jadł w ciszy dalej obserwując absolutnie nieuspokajającą teraz zieleń ogrodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:23, 04 Cze 2011    Temat postu:

/ Kuchnia

Cisza jak się między nimi pogłębiała była nie do zniesienia, ale Marika za nic nie miała zamiaru ani ochoty jej przerywać. Może tak właśnie było lepiej. To da jej czas do namysłu. Nie żałowała żadnego słowa, które wypowiedziała. Mówiła jedynie przecież to co czuje. Sama mogła by zliczyć ile razy to Adam ją uraził i jakoś żyła dalej. Byli co najmniej bardzo dziwnym małżeństwem. W żadnym przypadku nie przypominali w tej chwili innych małżeństw, kochających się i będących z sobą szczęśliwych. Oni raczej wyglądali na umęczonych, a przebywanie ze sobą chyba było ostatnim czego którekolwiek mogło pragnąć. A może to jedynie pozory stwarzane dla otoczenia. Bo przecież miłości nie trzeba sobie okazywać na każdym kroku. Zresztą o czym tu mówić, skoro Marika póki co nie czuła w sobie takiego uczucia. W milczeniu z największą ostrożnością przysiadła sobie na ławce opierając kule o jej bok. Patrzenie na nie sprawiały jej przykrość, bo za każdym razem przypominały w jak fatalnej jest sytuacji. Zdana na czyjąś łaskę. Wcale, a wcale jej się to nie podobało. Przygryzła wargę jak by to miało uśmierzyć jej bolączki. Nic takiego nie nastąpiło jednak. Zerknęła kątem oka na Adama, a po dłuższej chwili nie mogąc tak na dłuższą metę odwróciła go przymykając oczy i wsłuchując się w bicie jej własnego serca, które to raz biło wolno, a raz przyśpieszało. Wydawało się być bardzo niespokojne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:10, 05 Cze 2011    Temat postu:

Mężczyzna wyciągnął przed siebie nogi rozsiadając się wygodniej na swoim końcu ławki. Bawiła go teraz ta podzielność. Przypomniał sobie, że kiedy chodził do szkoły niektóre dziewczęta robiły tak samo kiedy się z sobą skłóciły. Wyznaczały na ławce ołówkiem granice i żadna z nich nie śmiała takiej minąć choćby skrawkiem łokcia. Miń moją granice Mariko, przecież na pewno uważasz, że nie ma się czego bać, zacznij, proszę bardzo. Wiedział że mógł czekać na daremno. Adam zaczesał włosy za ucho i wsparł policzek na zamkniętej w pięść dłoni milcząc ze swoistym zadowoleniem. Zerknął na Marikę mając na końcu języka pytanie o jej banana, ale odpuścił kiedy zobaczył jak spojrzenie brązowych oczu odwraca się od niego. Nie zdziwiło go to. Zmarszczył nieznacznie brew i przełknął by powiedzieć lekko zduszonym przez kęs owocu tonem - Teoretycznie mówi się że... - odchrząknął i pociągnął dalej już swobodniej - Powiedzenie komuś o czymś co nas męczy przynosi ulgę. Ale tylko teoretycznie, czy praktycznie to nie wiem, bo nie stosuję się do tego. - zakończył patrząc na sztachetki w płocie dzielącym dwie bliźniacze działki. I chciał i nie chciał usłyszeć tego co ma do powiedzenia Marika. O ile w ogóle zdecydujesz się cokolwiek powiedzieć. Strzepnął z rękawa małego robaczka, który źle wybrał sobie punkt lądowania i wyciągnął szyję by zobaczyć kto przejeżdża po ulicy. Nie był to nikt znajomy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:20, 06 Cze 2011    Temat postu:

Kobieta wygodnie, o ile w ogóle było to możliwe oparła się o ścianę by nie naginać zbytnio kręgosłupa. Wyprostowała złamaną nogę by jak najmniej sprawiała jej dyskomfortu. W kciuk i palec wskazujący uchwyciła sznureczek od jej spodni bawiąc się nim i kręcąc nim raz w jedną, a raz w drugą stronę. To nawet w miarę ją uspokajało. Kiedy wyłączyła całkowicie swoje myślenie mogła wręcz poczuć jak jej puls oraz oddech się ustabilizowały. Jej ciało nie drżało. Czuła się o wiele lżejsza i spokojniejsza. Wolna myśl jej się nasunęła na myśl. No cóż, nie tak sobie to wszystko wyobrażałam. Po raz kolejny zawiodłam samą siebie. I przeliczyłam się. Na prawdę chyba po prostu za dużo o tym myślę. Zbyt wiele się tym wszystkim przejmuję. A po co tak właściwie? Skoro wszyscy dookoła mnie mają jednym słowem na to wyjebane? A ja mam się przejmować? - Lekkim, zwinnym ruchem odgarnęła loki, które przy pochylaniu opadały jej na twarz. Uniosła nieznacznie głowę spoglądając z boku na męża. Jej mina nie wyrażała niczego. Wzruszyła obojętnie ramionami pochylając się lekko w przód a dłonie opierając o poduszki. - Po co Ci mam to mówić? Przecież Ciebie to raczej mało obchodzi. Zazwyczaj kiedy już zdecyduję się Tobie zwierzyć lub cokolwiek powiedzieć wyglądasz jak by Cię to nudziło i było czymś mało interesującym. Więc po co pytasz Adamie. Uwierz nie chce mi się patrzeć na Ciebie i z przykrością w oczach stwierdzać, ze moje słowa są dla Ciebie mało ważne. - Powiedziała chyba w tej chwili o wiele więcej niż przez cały czas odkąd wróciła do domu. - Zastanawia mnie tylko jedno. Po co właściwie jesteś ze mną? Nie mam tu na myśli przydomku jaki noszę 'żona'. Prawdziwy powód. Z mojej obserwacji, a wierz czy nie czytam z Ciebie jak z otwartej księgi. Nie wydajesz się być ze mną zbyt szczęśliwy. Nawet nie starasz się tego ukryć. - Roześmiała się gorzko. Nie było na pewno w tym nic zabawnego. A już na pewno ją to nie bawiło. - Jeżeli masz się ze mną męczyć, to... - urwała odwracając od niego wzrok i spoglądając w niebo, które przecinał błękit. Stąd mogła sobie je obserwować bez przeszkód nie bojąc się, że będzie narażona na promienie słoneczne, które mogłyby ją oślepiać. - W każdym bądź razie, nie tak sobie wyobrażałam nasze małżeństwo, a tym czasem oboje zachowujemy się jak kilkudziesięcioletnie małżeństwo do granic możliwości znudzone sobą. Nie tego oczekuję od życia. Powiedź słowo, a zwrócę Ci wolność Adamie. - spojrzała na niego tymi, swoimi piwnymi oczami, które teraz mieniły się ciepłą barwą. Marika była z tym pogodzona. Może nie gotowa, ale nikogo przy sobie trzymać nie mogła na siłę. - Wybór jest bardzo prosty. Nie musisz być ze mną z przymusu, bo coś mi tam przysiągłeś w kościele. W takim przypadku ta przysięga jest nieważna. - Marika zaczęła się zbierać do wyjścia. Chwyciła swe kule w dłonie z zamiarem podniesienia się i powędrowania w głąb domu. Może lepiej by zostawiła go samego w tym momencie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:43, 06 Cze 2011    Temat postu:

Czarnowłosy popatrzył na kobietę siedzącą obok niego z niedowierzaniem. A kiedy ty ostatnio mi się, nazwijmy to tak szumnie, zwierzałaś? Musiałbym się nad tym dobrze zastanowić. Ugryzł się jednak w język i widząc że Marika balansuje na granicy, której według Adama, lepiej by nie przekraczała, nie powiedział nic na ten temat. Zapytał jednak najnaturalniej jak potrafił, będąc delikatnie wytrąconym z równowagi - Masz mi mówić, bo o to pytam. - wyjaśnił najprościej i najszczerzej jak mógł. Teraz akurat nie było sensu w pokazywaniu tego jak bardzo irytują go pytania, które zadawać mogła Judit a nie dojrzała i zdawałoby się że mądra kobieta - Mariko... Trafia do mnie więcej niż mogłoby ci się wydawać. Jednak jeśli nie chce ci się na mnie patrzeć to możesz pisać listy. - mruknął i zawiercił się na ławce, prężąc ciało i wyciągając w tylnej kieszeni swój wyświechtany notes - Mogę ci pożyczyć. - stwierdził unosząc go na moment w górę i oglądając z zaciekawieniem - Gdybyś chciała coś napisać to powiedź, przyniosę ci długopis, bo mój jest chyba w któreś marynarce. - położył go między nimi i ugryzł banana. Rozważył kolejne pytanie Hiszpanki z poważnym spojrzeniem, któremu nie mogła zarzucić braku uwagi. Adam wsunął sobie ramię pod głowę i zapatrzył się w niebo - Prawdziwy powód? Chyba nie dasz wiary tym wszystkim bzdurom o miłości i innych tego typu...? - zapytał zerkając szybko na kobietę - Hm, muszę więc dać ci prawdziwy powód... - mruknął z naciskiem na dwa ostatnie słowa. Sapnął pod nosem jakby niezadowolony z tego co przyszło mu namyśl. Stwierdzenie że - Fajna dupa z ciebie. - było wybitnie nie jego. Adam wzruszył ramieniem i wywrócił oczami zły na siebie - Nie wiem Mariko, po prostu... Odpowiadasz mi. Pod każdym względem. Nie zajmowałbym się tobą, twoim dzieckiem, nie starałbym się, mogłoby mnie tu wcale nie być. - wyrzucił z siebie podenerwowanym tonem - Ciebie mogłoby tu nie być, mogłabyś mieszkać na drugim końcu Forks. Z innym idiotą. Nie męczysz mnie, coś innego mnie męczy. Życie nie jest takie fajne i nie opiera się tylko na naszej dwójce... - zerknął ku górze w stronę sypialnianego okna - Trójce, czy też... - spojrzał sugestywnie na brzuch kobiety - Piątce. - ugryzł banana i pociągnął alej wskazując na swoją żonę skórką - Siedź, nie idź nigdzie. - powiedział i zabrzmiało to raczej jak prośba niż nakaz - Oddaj mi je. Już. - to już zabrzmiało odwrotnie i odebrał jej kule z zabójczo uprzejmą miną - Bo coś tam... - mruknął przedrzeźniając Marikę - Przysięgałem księdzu. Tobie przysięgałem coś innego. - stwierdził pewnie i oparł pomoce służące kobiecie o swoją stronę oparcia. Spojrzał na Marikę a jej rezygnacja czy też dziwaczna zgoda rozbawiły go odrobinę - Marii... - mruknął okręcając się w jej stronę i obejmując ramieniem oparcie ławki. Wycelował w kobietę skórką od banana i powiedział - Urwij mi głowę, ale taki mam charakter. Może i wyglądam na znudzonego, na zniechęconego i co tam sobie jeszcze ubzdurałaś, ale jestem w tym stateczny i nie zanosi się na to by Amanda piała z zachwytu nad tym iż się rozwodzę. Chyba, że koniecznie byś chciała, to dam ci do niej namiary. - stwierdził uśmiechając się do Hiszpanki po swojemu, niby blado i mało radośnie, ale jednak ona powinna znać ten uśmiech tak dobrze jak nikt inny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:00, 06 Cze 2011    Temat postu:

Nie było sensu się o to spierać z Adamem. Może czasem sama sobie utrudniała życie, ale o ile przed wypadkiem mogła być wielu rzeczy pewna, to teraz nie bardzo. Wszystko jej się mieszało w głowie. Nic nie było jasnym i prostym. Zresztą czy kiedykolwiek było? Nie. Jednak przed utratą pamięci znała swojego męża. Znała jego charakter, zachowania i najwidoczniej to tolerowała. A teraz? Sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Nienawidziła tego stanu rzeczy gdy niczego nie mogła zebrać do kupy. Sama sobie podkładała kłody pod nogi. I musiała się wziąć w garść bo tak dalej nie pociągnie. - Oj tam, pytasz nie pytasz. - wywróciła oczami z miną małego dziecka. - Co? - niech jej nie upokarza. To nie czasy średniowiecza by pisać do siebie listy. - Czy ja powiedziałam, że nie chce mi się na Ciebie patrzeć? Zasugerowałam Ci to? - zirytowała się nieznacznie mówiąc. Odsunęła od siebie jego notes jak by był czymś co ją parzy lub coś co mogłoby w jakikolwiek sposób ją skrzywdzić. - Nie będę pisać żadnych listów. - spojrzała na niego by nie mógł się do niej o to przyczepić. - Nie patrzę na Ciebie wciąż ponieważ nie chcę byś uważał, że robię to zbyt nachalnie. Rozumiesz? I nie ma to nic wspólnego z moją niechęcią. Po co masz się irytować tym, że wciąż się na Ciebie gapię? - I ot co, to była cała prawda. Nie wiedziała, że w jakikolwiek sposób to akurat mężczyźnie przeszkadza. - Nie raczej nie uwierzę. - odpowiedziała mu z szczerością. Raczej jej mąż nie wyglądał na osobę, która była zbyt wylewna uczuciowo. Co tu dopiero mówić o miłości. Nie chodziło o to, ze Marika podejrzewa go o brak uczucia do niej, bo tak nie było. Fakt, faktem gdyby ją nie kochał raczej z nią by nie był, choć mogła się mylić równie dobrze przecież. - Co to znaczy fajna dupa? Mów jak człowiek. - pouczyła go nieznacznie się uśmiechając pod nosem. To pasowało raczej do młodzieży. Nie czepiała się więcej pod tym względem. - Nie widzę powodów byś miał się denerwować. Wrzuć na luz i uspokój się. - Nie mówiła tego w żadnym przypadku z nakazem. To raczej była prośba. Niepotrzebnie jej mąż szargał sobie jedynie nerwy. - Cieszy mnie to. Ja po prostu myślałam, że, no nie wiem raczej nie jestem szczytem szczęścia. Ta cała sytuacja może Cię męczyć. Jestem kobietą odbieram to na swój sposób. - Rozłożyła bezradnie ręce. Głupio się z tym czuła. Kobiety uwielbiały wyolbrzymiać. - Owszem mogłoby. A jednak jest prawda? Mam tyle sobie do poukładania, a za nic nie umiem się zabrać. To wszystko zaczyna mi się mieszać w głowie. - westchnęła cicho w głębi siebie. - Przecież nigdy tak nie powiedziałam. I nigdy też nie chciałam by skupiało się tylko na nas. Życie jest trudne. I trzeba sobie z nim jakoś radzić. Innego wyboru nie ma. - Została pozbawiona swoich podpór więc w zasadzie była zmuszona przysiąść na ławce, bo jej stanie mogło zakończyć się niefortunnym upadkiem. - Ej, nie zabieraj mi moich podpórek. - roześmiała się delikatnie. - Bez nich nie mogę funkcjonować przecież. - wystawiła by do niego język, ale wydało jej się to zbyt dziecinne i głupie. Mowę o tym co jej przysięgał przemilczała. Tutaj nie trzeba było się nad tym rozwodzić. - Chciałbyś być bez głowy? - pociągnęła go za słówka z rozbrajającą miną. - To jak byś chciał ze mną rozmawiać? - opanowała się jednak by nie zachichotać. - Przepraszam, tak mnie wzięło. - Czasami nachodziły ją takie chwile kiedy potrzebowała tej bliskości drugiego człowieka, ale nie obcej osoby. Tej najbliższej. Niewiele myśląc oparła się o Adama ani myśląc się odsunąć czy też pytać o zgodę. - Nie zamierzam Ci niczego urywać. Wiem, że masz taki charakter. Zdążyłam to zauważyć. Wciąż staram się do tego przyzwyczaić. Jeżeli kiedyś mi to nie przeszkadzało to teraz też nie powinno. Chyba nie zmieniłam się aż tak bardzo od czasu przed wypadkiem? - czuła ciepło jakie biło od jej męża, a jej się zrobiło przyjemnie na duszy. Przymknęła powieki kontynuując dalej. - Zwariowałeś. Nie chcę do nikogo namiarów. Nie mówiłam o sobie. Przecież to chyba jasne jak słońce, że nie odejdę od Ciebie. Ja tylko nie pamiętam co było przed. Co nie oznacza, ze z tego powodu mam Cię porzucić. Nie. Mówiłam o Tobie, bo po prostu wydawało mi się, że nie jesteś ze mną zbyt szczęśliwy, to wszystko, na prawdę. - Może to i lepiej, że sobie wyjaśnią tą całą sytuację. Jej się zrobi lżej, a i może Adamowi w jakiś sposób ulży. - Nie jest mi z tym dobrze, ze nie pamiętam co to uczucie do Ciebie. Czuję się z tym podle. Nie mam jednak na to wpływu. Choćby nie wiadomo jak bym się starała, nie potrafię sobie go przypomnieć póki co. Kiedy tylko się coś zmieni, to na pewno Cię o tym poinformuje. - skinęła nieznacznie głową krzyżując sobie dłonie na klatce piersiowej i obciążając męża siłą swojego ciała, którym go przyparła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:36, 06 Cze 2011    Temat postu:

Z Adamem w ogóle nie było sensu się spierać. Powinno być ogólnie przyjętą prawdą, że on zawsze ma rację, a bynajmniej zawsze wychodzi na jego. Nie widział sensu w rozgryzaniu sprawy i rozbijaniu jej na miliardy małych kawałeczków, z których to każdy mógł urosnąć do rangi problemu o wadze międzynarodowej. Gdzieś miał takie sprawy. Interesowało go coś innego - Co, co? - zapytał nie wiedząc co też podenerwowało Marikę - Gdybyś nie potrafiła czegoś wytłumaczyć zawsze można spróbować to opisać. - wytłumaczył ze stoickim spokojem pewnie prowokując tym Marikę nieświadomie. Złapał wymęczony notes i schował go do kieszeni by nie upadł lub by nie zapomniał go wziąć. Dokończył banana, upuścił skórkę na posadzkę, podrapał się w zamyśleniu po policzku i powiedział - Uwierz nie chce mi się patrzeć na ciebie i z przykrością w oczach stwierdzać... - zacytował ją i uciszył ruchem dłoni by nie podnosiła wyrazów sprzeciwu - Wiem, nie chodziło o to o czym rozmawiamy, ale... - zakończył obojętnym tonem kręcąc przecząco głową. Adam parsknął śmiechem i rzucił - Przerabialiśmy już gapienie się na siebie, jak widać przeżyłem. - nie mogła mu tym krzywdy zrobić, ani tym bardziej on nie mógł się poczuć urażony. Owszem, mogło go to w niektórych sytuacjach drażnić, bo nie lubił kiedy patrzyło mu się na dłonie, ale Marika wiedziała zazwyczaj kiedy należało przestać - Mariko! - zawołał siląc się na oburzenie - Nie uwierzyłabyś gdybym powiedział że cię kocham? - roześmiał się krótko mówiąc - Wiedziałem że jesteś dziwna, naprawdę. - pokręcił głową z niedowierzaniem pokpiewając sobie i łapiąc kobietę z pasją za słówka jak tylko mógł - Nie wiem, zapytaj Christophera. - poradził jej w pełni podzielając opinię kobiety co do młodzieżowego slangu, od którego robiło mu się momentami gorzej. Adam otwarł usta, ale zamknął je by westchnąć. Tak, nie denerwuj się, łatwo ci powiedzieć. Ty masz swój problem. Nie pamiętasz. Ja mam problemy o których nie mogę zapomnieć, nie mogę pozwolić sobie na taki luksus, o ile w ogóle możemy to tak nazwać. Ale, dobrze, niech będzie twoje... - Nie, nie denerwuję się. - skłamał swobodnie, jakby tą umiejętność miał wrodzoną. Cmoknął z niezadowoleniem i zganił swą żonę - Przestań, skoro ty nie miałabyś być szczytem szczęścia to nie wiem kto miałby mnie zadowolić. - rzucił szybko i dodał - Właśnie, jesteś kobietą. A wy uwielbiacie sobie wszystko komplikować, nawet z prostych i oczywistych rzeczy potraficie zrobić coś do czego żaden mężczyzna nie byłby w stanie dojść przez lata. Z całym szacunkiem, moja droga, ale pod tym względem jesteście cholernie głupie. - powiedział nie kryjąc przed nią swojego zdania. Adam wiedział, co Marika sobie myślała, wiedział też że chyba nie wypleni z niej tego jak ona nie wypleni z niego lekkiego naginania prawdy. W tym oboje byli nieugięci - Układnie najlepiej zaczynać od podstaw. Czego jeszcze nie wiesz? Zapytaj to ci powiem. I będziesz sobie mogła układać wszystko jak ci się żywnie podoba. Od tego mnie masz. - zaproponował jej usłużnie, nie chcąc patrzeć na to jak Marika męczy się sama ze sobą. Zerknął na kule, a później na Marikę jakby zdziwiony jej odzywką - Zdania nie zaczyna się od 'ej'. - sprostował drocząc się z małżonką - Poza tym nigdzie ich nie zabrałem. Zawsze możesz je sobie wziąć. Masz długie ramiona, chyba że tak bardzo ci przeszkadzam. - spojrzał na nią jak rodzic nie pochwalający zachowania rozbrykanego potomka, zamknął oczy i westchnął ciężko, zapewne tracąc animusz i wytrwałość potrzebną by utemperować coś takiego - Pisałbym listy? Może byłyby trochę nieczytelne, ale... - urwał kiedy Marika zbliżyła się do niego. Uniósł lekko w górę dłoń, spoczywającą dotychczas na oparciu, jakby nie wiedział co ma z nią zrobić. Po chwili ujął ostrożnie jeden z loków kobiety mówiąc - Nie, nie zmieniłaś się aż tak bardzo. Prawie wcale. - oznajmił okręcając błyszczące włosy wokół palca - Przecież to chyba jasne jak słońce... - zagderał - Nie mówmy o tym. Stanęło na tym, że żadne z nas nie poprosi panny Sharp o pozew. Tak? Zamknij się teraz. Za dużo ci się wydaje. - uciął krótko nie chcąc ciągnąć tej rozmowy w nieskończoność. Jak dla Adama sprawa została już wyjaśniona dostatecznie. Puścił skręcony kosmyk i przesunął dłonią po głowie kobiety - Nie musisz czuć się podle. Pomyśl o tym inaczej. Możesz raz jeszcze poczuć motyle w brzuchu, czy inne insekty... Prawdopodobnie to wspaniałe uczucie. Bądź jak nastolatka. Zakochaj się raz jeszcze. Jakbyś chciała. Nie doradzałbym jednak zmiany obiektu tych uczuć. - dodał skromnie będąc zadowolonym z tego, że Marika nie widziała teraz jego świętoszkowatej miny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:54, 07 Cze 2011    Temat postu:

Nie aż tak zawsze od razu. Niech jednak będzie, a przynajmniej niech żyje sobie w tej świadomości. Marika też potrafiła postawić na swoim. Była uparta jak osioł i gdy raz się tylko zawzięła bardzo ciężko było ją od czegoś odwieść. Marika wywróciła oczami uśmiechając się kwaśno. - No oczywiście mój drogi mężu, zacznę sobie pisać pamiętnik, albo założę na internecie jakiś blog. Niech wszyscy poznają co też mi dolega lub co mi leży na sercu. Wszyscy poza Tobą. Tego oczekujesz? Nie lubię pisać. Wolę to czasem powiedzieć w prost. A, że niekiedy zajmuje mi to trochę więcej czasu niż innym? No cóż bywa. Nie jestem zaś taka jak inni. Co moja sprawa i moje rozterki to jednak moje. Nie potrzebuję by ktokolwiek obcy wysłuchiwał o tym jak to mi źle czy dobrze. Ewentualnie gdybym chciała się tym z kimś podzielić to raczej z Tobą z racji tego, że jesteś moim mężem. Proste... - Nie było tutaj o czym więcej mówić. Postawiła sprawę jasno i niech Adam sobie z głowy wybije kolejne pomysły na temat podsuwania jej czegoś do pisania czy nawet jakiegokolwiek sugerowania, że mogłaby to robić. Bo nie będę... Nie mam na to najmniejszej ochoty i szczerze wątpię aby mi ona przyszła. I to powinieneś uszanować... - odchrząknęła cicho w zwiniętą pięść patrząc w stronę zielonych liści jakie się jawiły na drzewach. Gdzieś tam było słychać jeszcze śpiew ptaków, a gdzie dalej dobiegł ją odgłos koszonej trawy. Choć jak dla niej to dziwna pora na robienie tego, ale mało ją o obchodziło w tej chwili szczerze mówiąc. - Z przykrością stwierdzać co? No dokończ. - zwróciła głowę w jego stronę by mu się przyjrzeć. - Przerabialiśmy, kiedy? Przed wypadkiem? Zauważ, że ta sytuacja jest nowa i trochę dziwna. I wcale nie wiem czy tak mogę się na Ciebie gapić, ale skoro pozwalasz to ok będę się uporczywie w Ciebie wpatrywać jak w obrazek non stop. - Zagroziła mu żartobliwym tonem raczej bo powagi w jej głosie to na prawdę w tej chwili było mało jeżeli chodziło o tą sytuację. - Jeszcze będziesz miał tego dość, po dziurki w nosie wręcz. - schyliła głowę bo ta pozycja w której obecnie się znajdywała nie umożliwiała jej dłuższego patrzenia na męża z racji tego, ze zaraz ją bolał kark i oczy od dziwnego ich wykręcania. Zamrugała kilkakrotnie razy oczami by pozbyć się tego niemiłego uczucia. - Co Mariko? - wzruszyła ramionami odpowiadając mu równie spokojnym tonem głosu co on jej wcześniej. - Nie powiedziałam, że nie wierzę w to. Pomijałam ten fakt, bo powinien być chyba raczej oczywisty, prawda? Chodziło mi o coś głębszego niż tylko sama miłość. Bo można kogoś kochać, ale równie dobrze można się z tą osobą nudzić, denerwować, mieć jej w końcu dość itp, itd. Rozumiesz? - Nie chciało jej się tego bardziej objaśniać, zresztą chyba dostatecznie się wyraziła jasno. Nie było czego drążyć. Doczepić się też nie było do czego. - No widzisz mój drogi i tu powstaje problem. Nie znam Christophera. Nie mogę go zapytać. - rozłożyła bezradnie ręce w geście niewiedzy. W sumie to jej na rękę było. Nie miała problemu z innymi osobami. - Szczerze? Nie mam pojęcia. Musisz sobie sam odpowiedzieć na to pytanie, ale to chyba sobie raczej już wyjaśnialiśmy. - Więc pomijała dalsze rozwijanie tego tematu. - No, no , no, niekoniecznie. Tak to prawda czasem wyolbrzymiamy, fakt, ale mamy też inne rozumowanie, reagujemy bardziej emocjonalnie. Jednak nie raz mamy rację. I nie bez powodu mamy podstawy by tak myśleć. Nie mówię tutaj akurat tylko o Tobie. Mówię o ogóle. Czasami mężczyźni świadomie czy też nie dają powody kobiecie do rozterek i zmartwień. A my , no cóż jesteśmy jakie jesteśmy. Też nie możecie aż tak na nas narzekać znów. Co byście bez nas zrobili? Poza tym nie każda kobieta od razu wyolbrzymia. Uwierz mi. To kwestia charakteru i podejścia do życia. I pewnych doświadczeń. - Tak przynajmniej jej się wydawało. Może i jej mąż nie podzielał jej zdania i też nie nakazywała mu tego przecież. To tylko i wyłącznie jej osąd. - Nie wiem, czego nie wiem. - zaśmiała się bo dziwnie to zabrzmiało. - Nawet nie wiem o co mogłabym spytać. Póki chyba co to co wiem mi wystarczy. Lepiej najpierw się uporać z tym, a później dopuszczać świeże fakty. - Też co za dużo to nie zdrowo. Nie chciała się przeciążać umysłowo. I tak już miała o czym myśleć. - Oj niemądryś. Nie znasz się na moich żartach. - uśmiechnęła się delikatnie pod nosem kręcąc nieznacznie głową. - No raczej nie bardzo. Na pewno nie z mojej strony. - Jeszcze czego. Daleko jej było do tego. Kiedy kazał jej się zamknąć zamilkła. - Przepraszam. - odezwała się cicho dalej milcząc. Bawiła się obrączką na palcu, która połyskiwała delikatnie. Jej milczenie zdawało się przeciągać w nieskończoność. Kiedy w końcu zdecydowała się odpowiedzieć mu. - Nie chcę jak nastolatka. Za stara jestem na to. To szczenięce lata. Dorosłe kobiety też potrafią się zakochiwać. Nie gorzej niż te smarkule. - zapatrzyła się na swoje paznokcie, a chwilę później odchyliła głowę w tył by spojrzeć z tej dziwnej perspektywy na męża. - Swoją droga ciekawi mnie to czemu akurat motyle, jeżeli mówisz już o insektach, a nie jakieś ćmy, albo pszczoły. Też mają skrzydła. Albo ważki? Też się mieni kolorami. Też sobie ludzie wymyślili. Motyle. - zaśmiała się kpiąco. - Wolę zwyczajnie i normalnie czuć coś w sercu, a nie w brzuchu. W brzuchu to ja za parę chwil będę czuła dostatecznie by mieć tego dość. - w nieświadomości przesunęła dłonią po zakrytym brzuchu, w którym to rozwijało się ich potomstwo. - Też, żeś sobie wymyślił. Inny. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Jestem Twoją żoną czy kogoś innego? Więc samo to powinno Ci dać odpowiedź. - wzruszyła ramionami i delikatnie okręciła się ciałem w bok by całkowicie przyjrzeć się Adamowi. - Porozmawiajmy teraz o Tobie. O ile chcesz oczywiście nie zmuszam. Może to Ty mi opowiesz co czułeś zakochując się? Bo nie sądzę by to były motylki? Jeżeli nie chcesz to zrozumiem, nie będę Cię do niczego przymuszać. - uśmiechnęła się nieznacznie przypatrując się czarnym włosom jak heban jej męża.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Wto 20:55, 07 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:06, 07 Cze 2011    Temat postu:

On będzie żył w tej świadomości bez względu na to czy Marika na nią przystanie. Prędzej czy później i tak się z nim zgadzała. Wiedziała że jego wybory są słuszne. Mogła się przed tym bronić do woli, i tak mu ulegała - Nie, nie oczekuję bloga. Blogi są do zabijania czasu, poza tym można pisać tam co tylko się chce. Nikt nie powiedział że jest to w stu procentach szczere i prawdziwe. - odparł skreślając tym samym pomysł internetowego dziennika - List to co innego. Po latach wyglądają dość ciekawie. I pośmiać się można. Można porównać je z tym co czuje się teraz, albo stwierdzić jak bardzo nasze opinie się zmieniły przez dany odcinek czasu. Nie wiem jednak czy dzielenie się ze mną czymkolwiek jest dobrym pomysłem. Zapomniałaś że nie dalej jak chwilę temu stwierdziłaś, że wyglądam na takiego który cię nie słucha? Swoją drogą ja powiedziałem że się mylisz, więc.... To miło że mi ufasz. - Adam zamruczał nad uchem kobiety jakby chciał przerwać jej popisowy numer negowania i wyjaśniania wszystkiego - W porządku, przecież żartowałem z tym pisaniem. - mruknął by uspokoiła się już i wiedziała, ze nie zamierzał jej do niczego podobnego ponownie namawiać. Wywrócił oczami i dokończył - Z przykrością stwierdzam, że mnie nie słuchasz. - zagderał kąśliwie, karając kobietę za nieuwagę - To były twoje słowa. Przytoczyłem je tylko, ja nic nie chciałem stwierdzać. - wyjaśnił cierpliwie odchylając głowę trochę w tył, by Marice nie przypomniało się nagle że powinna się od niego zdecydowanie odsunąć. Mężczyzna zacisnął usta słysząc jak kobieta sobie z nim igra - Owszem, przed wypadkiem. Z racji tego że jak mówisz sytuacja jest nowa i dla ciebie w pewnym sensie niezrozumiała nadmienię ci, że gapienie się na mnie jest dozwolone jednak nie dłużej niż pół minuty, oczywiście logicznym jest iż w sytuacji gdy jestem podenerwowany bezpieczniej jest dla obserwatora nie robić tego wcale. - wyrzucił z siebie na wydechu i bardzo ciężko było zgadnąć czy Adam teraz tak zwyczajnie po swojemu, czarno żartował, czy powiedział to wszystko szczerze, lojalnie ostrzegając Marikę przed samym sobą. Nie przekona się o tym od razu skoro odwróciła głowę. Mężczyzna utkwił swój wzrok z przedziałku biegnącym wzdłuż głowy swej żony. Uniósł lekko brew kompletnie nie rozumieją tłumaczenia z jej strony - Nie. Bo wydaje mi się ze nawet jeśli się kogoś kocha to równie dobrze można się z nim i bawić i nudzić. Gdy z daną osobą tylko się nudzi i to jeszcze tak, że nie sprawia to nawet najmniejszej przyjemności to nic z tego nie będzie. - wyjaśnił pokazując tym samym swój punkt widzenia. Chyba wykręcił kota ogonem o równe sto osiemdziesiąt stopni - Wiem, o co ci chodzi. - uspokoił ją po chwili by nie zabierała się do kolejnych opisów tego co miała na myśli - Można jednak rozpatrywać to dwojako. - dokończył akceptując argumentację Hiszpanki, choć nie zrezygnował przy tym ze swojej - To nie jest wielką stratą. - powiedział szybko - Chris... Ma swoje obowiązki. - stwierdził krótko mając cichą nadzieję, że ten właśnie takowe wypełnia. Nadzieja matką głupich. Adam westchnął ciężko i położył na ustach Mariki swoją dłoń - Ja to już wiem. Nie musisz mi tłumaczyć jaka kobieta jest. Znam was kilka. - odsunął palce nie chcąc ich za bardzo narażać na zaciekłe zęby Mariki. Pokręcił głową kiedy go przeprosiła. Zrobiła to niepotrzebnie. Nie ponaglał jej, a sam nie miał też zbyt wiele do powiedzenia. Przekrzywił lekko głowę by oboje lepiej się widzieli - A z czym kojarzy ci się motyl? - zapytał czując się jak nauczyciel w przedszkolu, który tłumaczył elementarne rzeczy gromadce dzieciaków - Chyba z pięknem, z lekkością...? Z kolorami? - pytał chcąc podsunąć kobiecie właściwe według niego wyjaśnienie - Ważki gryzą. I mają dziwne oczy. - powiedział nie chcąc sobie wyobrażać w swoim brzuchu czegokolwiek ze skrzydłami - Moją. - przyznał, bo temu nie wypadało zaprzeczać, nie chciał by było inaczej. Mina mu zrzedła kiedy kobieta wyjawiła temat jaki chciała teraz poruszyć - Czułem że nie mam żołądka, a za chwilę że jest stanowczo zbyt ciężki. - widząc że jego dziwaczne tłumaczenie niczego Marice nie wyjaśnia dodał - Powiedźmy, że zaskoczyłaś nas wszystkich podjęciem, według mnie, dość pochopnej decyzji o wyjeździe. Ktoś musiał cię ściągnąć z powrotem. I tylko mi chciało się to zrobić. Powinnaś pamiętać takie rzeczy do końca życia, bez względu na to jak mocno się uderzysz. - dokończył ruchem dłoni sygnalizując bezradność. Wiedząc że to też ni jak nie ima się do odpowiedzi jaką chciała uzyskać powiedział - Chyba nie miałem czasu na to by zastanawiać się nad tym co czułem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 08 Cze 2011    Temat postu:

Tak, niech żyje przecież nie kazała mu tego zmienić, z drugiej strony jednak jak by nie patrzeć niby wychodziło na jej dobro, owszem nie można było się z tym spierać, ale ile razy zanim do tego doszło cierpiała? Bo Adam do celów czasem szedł po trupach. Nic by mu nie zaszkodziło czasem posłuchać drugiej osoby, która stara się przecież mu dobrze doradzić lub pójść na jakiś kompromis. - No właśnie, co tylko się chce, a więc równie dobrze można pisać o własnym życiu. Można kłamać, albo być bardziej szczerym i ujawnić prawdę. Nie daj boże jeszcze bym się w to wciągnęła i zamiast przesiadywać z rodziną non stop okupywała bym komputer. Nie. Stanowczo odpada. - Wcale jej się to nie podobało i nie zamierzała się wciągać w ten stan. Tak jak było teraz wydawało się jej jak najbardziej w porządku. - O zgrozo. Chyba bym umarła później ze wstydu. List ewentualnie to ktoś może napisać do mnie. Ja nie zamierzam się w to bawić. - wzruszyła co najmniej obojętnie ramionami. Odetchnęła kiedy Adam zszedł z tego tematu i obwieścił, że jej nie będzie do tego przymuszał. Nie chciało jej się z nim kłócić o to. - Niby kiedy Cię nie słucham? Bo jakoś staram się poświęcić Ci całą uwagę. - Może jej coś umknęło. Nie zastanawiała się jednak na tym dłużej. Przekrzywiła nieznacznie głowę w bok. W milczeniu trawiła jego słowa. - Dobrze wiedzieć. Zapamiętam sobie to na przyszłość. W sytuacji kiedy zaczniesz się denerwować dla Twojego dobra wyjdę z pomieszczenia. Nie będzie gapienia się to i nie będzie większych nerwów. - Rzuciła beznamiętnie. Ni to ją raziło ni przyciągało. Przywykła w większości do dziwności męża i jego przyzwyczajeń. - No przecież właśnie o to mi chodziło. Taki związek nie ma przyszłości. Na dłuższą metę nie wytrzyma. Wiem, że można się i dobrze bawić i nudzić, ale mówimy tu raczej o takiej szczerej, prawdziwej miłości, a nie o tym, ze komuś się wydaje, ze kocha. Żyje w złudzeniu, a po jakimś czasie dochodzi do wniosku, że to nie to, a wtedy jest już za późno. - Nie było tutaj nic trudnego do zrozumienia. Przynajmniej tak jej się wydawało. Mogła się mylić jednak. Możliwości było zawsze wiele. Przejechała drobnymi palcami po materiale spodni by strzepnąć z nich paprochy, które nie wiadomo skąd się tam znalazły, a w tej chwili jej wadziły. - Hm... I dobrze, jakoś nie kwapię się do jego poznania. Przepraszam. - wzruszyła po raz kolejny ramionami, przynajmniej była z nim szczera. - Nie czuję takiej potrzeby. - Czyż w tej chwili to ona nie odcinała się aż za bardzo od innych ludzi? Było to jej przeciwieństwo do stanu rzeczy sprzed wypadku. Czyżby jej się na tym punkcie w głowie pomieszało? Tego nie wiedział nikt, nawet ona sama. - Nie mówię, ze nie tak tylko sobie tłumaczyłam, bo powiedziałeś, że zachowujemy się głupio. Ja ma na to swój punkt widzenia i tyle. - ucięła ten temat szybko nie chcąc się nad nim niepotrzebnie rozwodzić i rozwodzić tym bardziej, że jak sam Adam powiedział on to już wszystko wie. Jej tłumaczenie było daremne. - Przecież wiem jak wygląda motyl i jakie ma właściwości i że jest piękny i w ogóle, ale nie o to mi chodziło. Pomijając ten fakt. Wiem, co powiesz bo miłość piękna, kolorowa i tak dalej. Dlatego motyl i ok, ale mam tu co innego na myśli. Gdybyśmy swoiście pominęli fakt piękna to dlaczego na przykład właśnie nie ważka? Biorąc pod uwagę to co mówisz, miłość może być raniąca,a więc skoro ważki gryzą to też ranią. Można sobie było wziąć jakiegoś dowolnego owada, to oni się uparli na motyle. To biedne zwierzęta, do tego chorowite. Mało im by je jeszcze zamykać w brzuchu? - Teraz to Marika sobie żartowała po trochu. Te pytania były z serii może i głupich, a może pozostawających bez odpowiedzi. Nie wymagała by Adam na nie odpowiadał. Po prostu Marika dla zabicia czasu czasem zadawała dziwne pytania, bo i przecież miała do tego prawo. Mało zrozumiała z odpowiedzi Adama, ale dała mu czas na to by ją rozwinąć słuchając go z uwagą i chłonąc te informacje jak gąbka. A na usta cisnęły się jej kolejne pytania. Nie umiała się powstrzymać. - Moim wyjeździe? Dokąd? - Była ciekawa co jej strzeliło wtedy do głowy? - Czemu wyjechałam w zasadzie? - spojrzała na niego by podtrzymać chwilowo kontakt wzrokowy. - Nie miałeś czasu, a to czemu? Czas Cię naglił? - To też bardzo ją ciekawiło. Utkwiła w nim zaciekawione spojrzenie. Głodne spojrzenie szczenięcych oczu, które musi poznać odpowiedź na nurtujące ją pytania inaczej zdechnie z nienasycenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:10, 08 Cze 2011    Temat postu:

Nikt mu nigdy nie powiedział że dochodzenie swego z trupami pod stopami jest złe. Uważał że kompromisy są dla słabeuszy i ludzi, którzy nie potrafią postawić na swoim. A on do takich stanowczo nie należał - A sądzisz, że ludzie czują potrzebę bycia szczerym? - zapytał przewrotnie krytykując górnolotne słowa swojej małżonki. To jakiego użył dostatecznie sugerował jak on odnosi się do tego zagadnienia. Był bardziej niż pewien, że nie. Adam zdmuchnął małą muszkę która przysiadła na włosach Hiszpanki i powiedział - Na list trzeba by było odpisać. - skoro już by takowy dostała, to choć ze zwyczajnej uprzejmości i dobrego wychowania należałoby skreślić na niego odpowiedź. Chyba zawsze znalazł coś co można było brać za pouczenie. Straszny był, bo robił to umyślnie, albo zjadała go pod tym względem rutyna. Całą? Chyba jeszcze sporo ci brakuje w takim wypadku. - Dla swojego dobra... - podkreślił wyraźnie - Wyjdziesz. Ale nie sadzę by to się często zdarzało. Nigdy jeszcze cię nie wyprosiłem. - bynajmniej sobie tego nie przypominał - Wystarczy kiedy dasz mi spokój. Nie obejmuje to przebywania w innym pomieszczeniu. Poza tym w Nowym Yorku mógłby być z tym pewien problem. - mężczyzna uchwycił skręcony kosmyk brązowych włosów i przesunął go powoli w palcach - Nie wydaje mi się by każdy od pierwszego wejrzenia był pewny czegokolwiek. Są ludzie, którzy nie są pewni swego nawet po upływie roku czy dłuższego odcinka czasu. Charakter. Zawsze coś może im nie pasować, zawsze może być jakieś 'ale'... Trwają w tym. I tak im mijają lata, a później to staje się tylko przyzwyczajeniem i codziennością. Nie ma innej możliwości. To tak jak z pracą. - mruknął - Kiedy już znajdziesz jakąś, nawet jeśli nie do końca ci pasuje, to do niej chodzisz, bo nie ma innej. Trzeba być zadowolonym z tego co się ma. Nie wiemy czy jeśli zrezygnujemy, nie czeka nas coś gorszego. - dokończył bezbarwnym tonem niwecząc wyobrażenia Mariki o miłości jak z bajki. Może i wierzył w coś takiego, ale raczej był skłonny przyznać rację sobie. Wszystko po jakimś czasie traciło swój pierwotny urok. Bywały przebłyski dawnej świetności, ale nie było to już tym samym. Mężczyzna uśmiechnął się krzywo i powiedział - Nie masz za co przepraszać. Gdybym mógł wybierać postąpiłbym tak samo jak ty. - stwierdził to chyba bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby serca. Jedno było pewne, nie chciał się teraz rozwodzić nad Christopherem. I tak musiał z nim porozmawiać przed wyjazdem, a to nie poprawiało mu nastroju. Kolejnym co go nie cieszyło były niepisane zobowiązania wobec Grace. Mężczyzna wywrócił oczami słysząc jak Marika dalej drąży temat niewdzięcznego motyla - Bo ważka jest za długa. - rzucił pierwsze co przyszło mu na myśl. Wsparł się bokiem na ławce i ułożył głowę na ramieniu kątem oka widząc kobietę siedzącą przy nim - Nie pytaj mnie o to. Nie wymyślałem takich rzeczy. - gdyby o niego chodziło sprawa byłaby zdecydowanie bardziej przejrzysta. I nie byłoby tych cukierkowych porównań, czy określeń od których słodkości Adamowi zbierało się na wymioty. Mężczyzna ziewnął i utkwił wzrok w ścianie budynku wiedząc w co teraz się pakuje - W twoim wyjeździe do Nowego Yorku. - wyjaśnił spokojnie jakby szykował Marikę na większy szok - Wyjechałaś, bo ktoś cię zostawił samą sobie. - zakończył mgliście zastanawiając się jak najdelikatniej ująć sprawę z Howardem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:42, 14 Cze 2011    Temat postu:

Dla słabeuszy, tak? Och to bardzo ciekawe, bo zdażało się że Adam na taki poszedł więc jak by patrzeć na to z boku to sam się zaliczał do słabeuszy. Niech nie zaprzecza, bo z jego słów tak właśnie by wynikało. I to nie prawda, że jest się słabym idąc na jakikolwiek kompromis. Nie zawsze można stawiać tylko na swoim bo tak właśnie się chce. Dłuższe takie zachowanie może doprowadzić do kłótni między małżonkami. Po to właśnie są kompromisy aby rozwiązywać między sobą niezgodności. - A sądzisz, że nie? Nie każdy musi od razu kłamać. A może są tacy ludzie, którzy poprzez wyrzucenie z siebie prawdy czują się oczyszczonymi? No, ale w ostateczności to tylko moje zdanie. - wywróciła oczami jak by było to dla niej w zasadzie mało znaczącym. Dalsza dyskusja na ten temat była zbyteczna i do niczego konkretnego nie prowadziła. - Od razu odpisać. Jak by mi się zachciało. Prościej by było zadzwonić. Nie wiem czy by mi się chciało ręką ruszać. - Wychodziła teraz na osobę bardzo leniwą. NIe była taka, ale pisanie listów jakoś jej po prostu nie bawiło i tyle. - Tak. Zapamiętam. Kiedy będziesz miał zły humor po prostu dla Twojego i mojego dobra opuszczę dom. To gwarantuję Ci pozwoli nam uniknąć niepotrzebnych utarczek. Jak nie będziesz miał pod reką przedmiotu do wyżywania się na nim, to tez szybciej się uspokoisz. Zakoduję sobie to raz, a porządnie by mojego męża na przyszłość nie draznić. - rzuciła z delikatną uszczypliwością cisnącą się samej jej na usta. No cóż nic nie mogła poradzić na to, że nie mogła się od tego powstrzymać. - Owszem, ale przyzwyczajenia nie są takie dobre. Przeciez nie mówię, że ludzie mają się od razu kochac jak nie wiem co. Prawdziwej miłości, to znaczy tego jak bardzo kogoś darzysz uczuciem nie poznasz po jednym dniu, czy miesiącu. A kto tak twierdzi jest niemądry. Na to potrzeba więcej czasu. Dotarcie się i poznanie drugiego człowieka z czasem przychodzi szacunek, zaufanie, a na końcu miłość. I nie mam tu też na myśli żadnej cukierkowej opowiastki. Tylko porządne uczucie. Nie wiem jak Ci je wytłumaczyć. To się po prostu czuje i tyle. Wiadomo co się bierze za pierwsze uczucie zazwyczaj jest zauroczeniem, które z czasem albo przemija, albo trwa przeradzając się w coś większego. - rozłożyła bezradnie ręce na boki. Zakryła sobie usta dłonią by ukryć ziewanie. Zaczął ja morzyć sen. Jeszcze nie w pełni do siebie doszła i potrzebowała większego odpoczynku niż zazwyczaj. - Niby masz rację, ale biorąc pod uwagę fakt tego, ze będziesz się bał o to czy nie spotka Cię coś gorszego w ten sposób nigdy nie spróbujesz i do niczego nie dojdziesz. Czasami lepiej zaryzykować. A nóż widelec może akurat trafi Ci się coś lepszego. Najgorsze to jest pozostawanie w nostalgii. - Ona jakoś na dłuższą metę nie potrafiłaby być z człowiekiem, z którym łączy ją jedynie przyzwyczajenie i rutyna. Zabiła by ją prędzej, a ona uciekłaby z krzykiem wyrywając sobie z głowy włosy. - Dobra, dobra, a jak ważka byłaby krótka? Zmieściła by się przecież. Koniec tematu, zostańmy przy motylu. - Zmieniła zdanie nie drążąc więcej tego bezsensownego tematu, który i ją znudził na dłuższą metę. Marika nabrała głębiej powietrza w płuca wstrzymując oddech. Zrobiła się nieznacznie blada,a po chwili kiedy zaczęła normalnie oddychać kolory powróciły na jej twarz. - Jak to zostawił samej sobie? Wytłumacz dokładniej bo nie rozumiem? - Nie przypominała sobie tego. Im bardziej chciała zagłębić się w swoją pamięć by cokolwiek jej zaświtało tym bardziej zaczynała ją boleć głowa. Może i wpatrywała sie w Adama zbyt natarczywie, ale teraz chciała wiedziec bardziej niż wcześniej. Skoro już zaczął ten temat to niech skończy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:50, 14 Cze 2011    Temat postu:

Zdarzyć się mogło, nie zaprzeczy. Ale na kompromis szedł zazwyczaj, jeśli nie zawsze, dla Mariki. Miała go za słabeusza w takim wypadku? Adam pokręcił głową raz w lewo, a raz w prawo, powoli i stanowczo - Nie. Wydaje mi się, że nasze żywota są tak nudne iż bez kłamstwa się nie obejdzie. Ludzie... - mężczyzna powiedział to takim tonem jakby byli oni osobnym gatunkiem - Lubią koloryzować. Sprzedawać swoje historie... Ale tak, to tylko twoje zdanie. Żyj sobie dalej w tej ułudzie moja droga. - zakończył ugodowym tonem, w rzeczywistości mogąc się z nią o to spierać do upadłego. Też miał swoje zdanie i tu akurat o żadnym kompromisie nie było mowy - Naprawdę... - zaczął czarnowłosy z ironią - Dobrze, że nie żyjesz w epoce kiedy listy były jedyną długodystansową drogą komunikacji. - ciągnął z zajadliwością, jakby coś Marika mu zrobiła - Pewnie twoi adoratorzy prędzej by się zestarzeli niż doczekali odpowiedzi. Mam podziękować bogu za wiadomości tekstowe? - wąskie usta zacisnęły się w jasną kreską a brew Adama zmarszczyła się lekko, na uszczypliwości ze strony kobiety - Tylko nie wiej do Hiszpanii jak ostatnio. Nie będę cię tam szukał. Choćby sam Elias kazał ciebie stamtąd zabrać. Pozostań w granicy stanu, lub miasta, a już najlepiej w obrębie tej... - wskazał palcem na ziemię pod ławką na której siedzieli - Działki. - uśmiechnął się krzywo, jakby właśnie powiedział mało śmieszny żart, który jednak zawierał w sobie prawdziwą wskazówkę i pewne wytyczne co do ich wzajemnego zachowania względem siebie. Popatrzył na Marikę znudzonym wzrokiem, bo jedynie do tego skłaniały go jej wywody na temat miłości i drogi jaką się do niej dochodzi - A myślałem całe życie ze jest odwrotnie. Jak widać oboje jesteśmy ewenementem pod tym względem. Mariko... - wypowiedział imię kobiety powoli zastanawiając się nad czymś co sama podetknęła mu pod nos - Mówisz, że pierwsze jest zauroczenie. Jesteś zauroczona? - zapytał nagle unosząc brew z zaciekawieniem w górę - I nie mów, że nie pamiętasz jak to jest. - zastrzegł chcąc usłyszeć konkretną odpowiedź, a nie jakieś fantastyczne wymysły i wykręcanie się chorobą - Wydaje mi się że do tego nie potrzeba wspomnień gromadzonych przez dwadzieścia osiem lat. - stwierdził obejmując kobietę w pasie by mogła się na nim wygodnie wesprzeć i odprężyć, bo co zaskakujące mimo delikatnych zgrzytów ciągle siedzieli obok siebie i żadne z nich nie zamierzało trzasnąć tarasowymi drzwiami - Ryzyko ma wkalkulowane w siebie niebezpieczeństwo. Uważam, że lepiej wypruć sobie żyły, ale mieć najlepszą z możliwych pozycji na jakie nas stać. Taki świadomy wybór. Monotonia, to nie jest nostalgia, mylisz pojęcia. - przynajmniej według czarnowłosego, przypuszczał że miała na myśli coś innego, bo jemu spokój wcale z nostalgią się nie kojarzył - To nie nazywałby się ważką. - odparł krótko czując się jakby był przepytywany przez kilkuletnie dziecko. Adam spojrzał na niebo nad ich głowami. Wiedział, że Marika kiedyś zapyta i stwierdził że odpowiedź, tak sadystyczna, przyniesie im jakąś ulgę - I nie odstąpisz, prawda? - zapytał raczej w gwoli ścisłości niż dlatego, że choćby trochę w to wierzył - W telegraficznym skrócie... - mruknął chcąc to ująć możliwie bez uczuciowo i bezosobowo - Poznałaś prawnika, sukinsyna. Przespałaś się z nim i zaszłaś w ciążę. Nie chciał dziecka. Zostawił cię. Koniec. - wyrzucił z siebie na wydechu patrząc nie na Marikę, a na ścianę domu - Dla pełnej jasności dziecko o którym mowa, śpi w naszej sypialni. - dokończył i spojrzał na swoją żonę jakby rzucał jej nieme wyzwanie. Tak, patrz teraz na mnie tymi wielkimi oczami. Zdziwiona? Ciągle zaskoczona? Kim w twoich oczach jest ten który bierze resztki? Choć są one bardziej smakowite od wszystkiego innego...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:18, 16 Cze 2011    Temat postu:

Gdyby też nie chciał, to by nie poszedł, prawda? Bo wychodziło na to, że mógł to robić z czystego przymusu bo dla niej. W żadnym wypadku, nie. Przecież Marika nie użyła w stosunku do niego takiego określenia. Ba nawet jej się to na myśl nie nasunęło. Tyczyło się to jego słów. Sam powiedział, ze kompromisy są dla słabeuszy, więc biorąc pod uwagę sens jego słów, musiałby się do takich zaliczyć, pod względem ulegania nawet jej. I taki to miało sen. Marika nie brała go za osobę słabą. Raczej widziała go jako kogoś bardziej stałego i mocniejszego. Rzadko jej się zdarzało, żeby nie powiedzieć, ze praktycznie wcale, aby Adam przejawiał jakieś swoje słabości lub był tak dobrym aktorem, ze potrafił to zamaskować nie pokazując tego w ogóle. - Nie wiem. Szczerze mówiąc nie znam się na innych ludziach, nie mam pojęcia co siedzi w ich głowach i co ich popycha do takich działań. Po prostu mówię, że są typy ludzi, którzy nie opierają się wyłącznie na samym kłamstwie, choć to też nie do końca prawda. Bo z drugiej strony jak by na to patrzeć mogą mieszać jedno z drugim. Prawda przeplatana z fałszem, ale mało mnie to obchodzi. Może i wyjdę na egoistkę czy też odmieńca, ale po prostu od pewnego czasu ogólnie ludzie mało mnie obchodzą. To co się z nimi dzieje. Nie jest mi to w żadnym wypadku potrzebne do życia. - No cóż troszkę się zmieniła od czasu wypadku i na dłuższą metę nie wiadomo było czy to tylko przejściowe czy też na stałe? Sama nie potrafiła sobie odpowiedzieć na to pytanie. Jakiś natrętny owad próbował się umościć na jej ręce więc jednym ruchem dłoni strzepnęła go by sobie nie myślał, że mu tak wolno. Jej ręka to nie żaden przystanek przed dalszą drogą. - Na szczęście, nie żyjemy w tych czasach. Poza tym gdybym żyła te sto czy dwieście lat temu zapewne było by inaczej. Nic nie poradzę na to, że po prostu nie lubię pisać listów. I tu już nie chodzi o ruszanie ręką. Nie sprawia mi to przyjemności. I mam do tego prawo. - westchnęła ciężko, a w ruch jej oddechów unosiła się jej klatka piersiowa. - W tamtych czasach z takim podejściem pewnie nie miałabym adoratorów, więc zapewne zdechłabym sobie w spokojnej samotni. I to byłby piękny koniec. - To jednak była jej sprawa. Nikt jej nie mógł przymuszać do niczego, a tym bardziej złościć się na nią za to, ze nie lubiła pisać listów. Sam Adam zaczął ten temat. - Oczywiście, ze złamaną nogą pojadę tam w pierwszej kolejności. - przygryzła dolną wargę spuszczając głowę delikatnie w dół. Miała minę jak by się załamała właśnie. - Tak mapkę Ci narysuję dokąd się wybieram, byś mnie szukać nie musiał. - odwróciła od niego wzrok zapatrując się po prostu przed siebie. Jego żarty ją nie bawiły tym bardziej kiedy miały tak mało smaczny podtekst. Zaskoczył ja swoim pytaniem. Uniosła brwi w górę spoglądając przez moment na niego, a po chwili odwróciła głowę w bok by nie mógł niczego wyczytać z jej oczu. - Nie Twój interes. - Nie zamierzała mu w żadnym wypadku odpowiadać na to pytanie. Za dużo by chciał. I nie wymigała się żadną chorobą jak widać. - Nie mówię, ze nie wiem jak to jest po prostu na tym etapie wolę bym pozostawiła Twoje pytanie bez odpowiedzi. - Mógł sobie prosić czy grozić siłą jej nie zmusi. Do póki sama do końca nie będzie pewna tego co czuje nie chce rozmawiać na ten temat i powinien to uszanować. Szybko zmieniła temat. Poczuła ciepłe ramiona Adama, które się zacisnęły wokół jej talii. Zrobiło jej się momentalnie przyjemnie. Oparła się o niego na chwilę się zapominając. Przymknęła powieki trwając w cichy by po dłuższej chwili kiedy to w końcu zebrała swe myśli do kupy odpowiedzieć mu. - Chyba większość z ludzi woli tak robić. To znaczy dąży do wyznaczonego celu. Powiedzmy, że jeżeli mówimy tu o pracy, to akurat nikt nie lubi robić na kogoś, lepiej by to ktoś na nas pracował. Ot proste i logiczne. - Lepiej było być samemu sobie panem niż ktoś nam panował. Mniej stresu i lepsze zyski. - Tak, złego określenia użyłam. Chodziło mi o pozostawanie w stanie bierności. Nic nie robieniu w tym kierunku. Żadnych zmian i tym podobne, mniejsza o to. - myliło się jej już troszkę w główce. - Nie, nie odstąpię. - Chyba ją znał na tyle, że wątpliwym było to aby popuściła, ale po usłyszeniu tego co usłyszała chyba wolałaby to cofnąć i nie być aż tak ciekawą, bo dosłownie ją zatkało. Jej oczy zrobiły się nienaturalnie duże. Przez dłuższy czas nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego słowa. Po kilku następnych chwilach wyrwało jej się z gardła ciche westchnienie przemieszane z zawodem słyszalnym w głosie. Przełknęła ślinę próbując się pozbyć tej nieprzyjemnej gulki jaka stanęła jej w gardle. Miała wrażenie, że jej oczy zaczynają się pocić. Zbyła to uczucie szybkim mruganiem powiem i po kilku sekundach jakoś ustąpiło. Jej szare komórki szalały dosłownie. - Nie chciał dziecka? To nie jest Twoje dziecko? - tyle udało jej się wydukać. Wysunęła dłoń na oparciu siedziska i oparła o nie głowę. W żadnym wypadku nie zauważyła jakiejś różnicy między nim, a ich synem. A teraz? Co miała myśleć? Z drugiej strony chyba to nie było takim ważnym skoro Adam je traktował jak swoje. Tylko, ze ona się poczuła dziwnie. Jak coś... Jak śmieć? Taki nic bezwartościowy? Bo skoro facet ją porzucił, jeszcze wyparł się dziecka? To albo z nią musiało być coś nie tak, albo z nim. Nie potrafiła tego rozstrzygnąć. - Tak, chyba mam szczęście do znajdywania sobie kłopotów. - odpowiedziała już w miarę normalnym tonem jak by nie zrobiło to na niej najmniejszego wrażenia. Swoje rozterki pozostawiła wewnątrz siebie. - Więc dlaczego? Ty, dlaczego się ze mną związałeś? Panna z dzieckiem? Niezbyt dobra partia. Jeszcze nie swoim. Mogłeś się związać z każdą normalną kobietą. Więc dlaczego ja? - to ja nurtowało bo zaczynała podejrzewać, ze z Adamem coś nie tak. Raczej faceci stronili od takich związków. Powinna się cieszyć, że Adam zechciał z nią być? Więc dlaczego wcale się tym nie cieszyła? Bo czuła się tak idiotycznie? Ale to tylko jej marne, wynędzniałe uczucia, którymi nie zamierzała się dzielić z nikim. Na zewnątrz pokazywała, ze wszystko jest w porządku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:24, 16 Cze 2011    Temat postu:

Niech więc go przestanie niemądrze podchodzić. Albo niech się zdecyduje po której stronie się opowiada. Tak będzie znacznie prościej i oszczędzi to wielu niedopowiedzeń. Mogą mieszać jedno z drugim... Mariko, mieszają. I tego powinnaś być pewna. Masz skromny przykład takiej osobowości obok siebie, fantastycznie, prawda? Adam uśmiechnął się w duchu, zadowolony nie wiedzieć z czego - Nie. To nie jest ani inne, ani egoistyczne. - mruknął w pełni rozumiejąc stanowisko kobiety i jej słowa. Wydawało mu się że poniekąd opisała jego samego. Mężczyzna nie przerywając wysłuchał co Marika miała do powiedzenia w sprawie listów uśmiechając się przy końcu blado, bo rozbawiła go stwierdzeniem, że ma prawo do tego i owego. Był pewien że gdyby naprawdę przyszło by jej żyć w innych czasach, to i jej śpiewka byłaby inna. Nic nie powiedział milcząc wyrozumiale. Nie powiedział nic nawet wtedy kiedy przyznała że umierałaby w samotni. Utwierdzanie Mariki w tym przekonaniu było zwyczajnie niegrzeczne z jego strony, a cały czas gdzieś z tylu głowy kołatało mu się że nie należy kobiety wyprowadzać z równowagi. Starał się jak mógł tego nie robić z własnego wyboru. Czarnowłosy parsknął śmiechem i powiedział - Szukanie z mapą? Z tego nie ma żadnej frajdy. Skoro z góry się wie, gdzie co będzie... - pokręcił przecząco głową - Nie, nie lubię się tak bawić. Ani grama w tym rywalizacji i niespodzianki. Zmierzasz do punktu 'a'... Nie. - mruknął będąc tego pewnym. Westchnął niezadowolony kiedy odmówiła mu podania odpowiedzi - Właśnie, że mój i to bardziej niż ci się wydaje. - wycedził starając się nie odgryźć sobie przy tym języka. Nie cierpiał kiedy odmawiało mu się i to jeszcze w taki sposób - A jaki etap masz na myśli? - zapytał nie mogąc się powstrzymać od kpiny - Ten? - uniósł w górę dłoń pokazując jej złotą obrączkę - Ten? - dorzucił ruchem brody wskazując na brzuch swej żony - Faktycznie.... Nie ten etap. - zakończył złowróżbnie chwilowo odsuwając od siebie wszelaką uprzejmość względem Mariki na bok. Jestem obok ciebie codziennie, przez prawie cały dzień jakieś trzy tygodnie. Niedługo częściej i intensywniej niż na początku, ale... To przecież za mało by jakkolwiek określić swoje uczucia. Tak, wiem, ja po prostu za wiele od ciebie wymagam. Wychylił się w bok i urwał listek jednej z doniczkowych roślin rwąc zielony skrawek na kawałki w jednej dłoni. Odetchnął swobodnie podobnie jak ona unikając kontaktu wzrokowego. Ulica była naprawdę zajmująca kiedy właściwie się na nią spojrzało. Zza krzaka wyszedł Pech i powolnym krokiem pełnym gracji podszedł do ławki. Adam wychylił się i posadził kota na swoich kolanach drapiąc go za uchem. Ten mimo że nie był zadowolony, rozmruczał się automatycznie i zaczął pokładać - Mniejsza o to. - rzucił krótko nie chcąc się dalej spierać z Mariką o coś o co nie było warto wszczynać większej dyskusji. Po krótkim i treściwym opowiedzeniu historii kobiety i jej syna Adam nadal głaskał kota nie patrząc na Hiszpankę. Doskonale wiedział jakie emocje po kolei odmalują się na jej twarzy. Wyobrażał sobie jedną po drugiej i chyba dobrze zgadywał bo odcinki ciszy zgadzały się z tym co podejrzewał. Przerabiał to już i jak dziś dzień pamiętał ich rozmowę u niego, w kuchni. Doszło do tego jednak jeszcze jedno pytanie, które wtedy nie mogło być zadane - Nie, to nie jest moje dziecko. - oświadczył ze stoickim spokojem kładąc szczególny nacisk na przedostatnie słowo. Pech wyprężył się a mężczyzna podłożył dłoń pod jego łepek by nie spadł. Zerknął na Marikę przekręcając głowę w bok by spojrzeć na Hiszpankę ze sceptycznym wyrazem twarzy - Nie sądzę by to był kłopot. Raczej się go pozbyłaś. - według niego tak było. Gdyby był na jej miejscu nie wyobrażałby sobie życia z Howardem i tego że choćby w najmniejszym stopniu musiałby dzielić się z nim Juniorem. Nie było prawnika, nie było problemu. Proste - I co z tego? Gdybym ja miał dziecko i to na przykład o wiele starsze, bo powiedźmy, że kilka lat wstecz się rozwiodłem, to też sprawiałoby ci różnicę, gdybyś była pewna tego że chcesz że mną być? To nie te czasy... Panna z dzieckiem. - prychnął i wzruszył obojętnie ramionami jakby nie robiło mu to żadnej różnicy. W gruncie rzeczy tak było - Może dlatego że normalne... - zaczął zaznaczając słowo 'normalne' - Kobiety mnie nudzą?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:22, 24 Lip 2011    Temat postu:

Ależ przecież ona w żaden sposób go nie podchodziła. Sam się raczej zapędził w kozi róg. Marika stała po środku raczej. Zresztą chyba wyrażała się chyba w sposób dość jasny, prawda? Nie mówiła niczego co mogłoby być niezrozumiałym dla drugiej osoby. Nie wiedziała czy zgodzić się ze słowami męża. Dla niej to było trochę dziwne. - No nie wiem sama. Ale to chyba raczej prawo wyboru, prawda? Nie muszę mieć na karku całego świata. - I nikt też nie wymagał tego od niej. Och i znów ten nieszczęsny temat listów. Gdyby przyszło... Na szczęście nie musiała żyć w tamtym okresie, poza tym przecież zaznaczyła wcześniej, że inaczej by mówiła w tamtym okresie. I nie sprzeczała się z tym wcale. Lepiej by skończyli ten niezbyt szczęśliwy temat. Na pewno żaden z nich nie miało ochoty na jakąkolwiek kłótnię tym bardziej przez takiej bzdety. - Ciebie zadowolić to ja nie wiem. - pokręciła nieznacznie głową na boki. Westchnęła cichutko spoglądając na męża. - A tam, tu nie chodzi o frajdę. Stwierdziłeś, żebym nie uciekała, to powiedziałam w prosty sposób, ze narysuję Ci mapkę, żebyś nie miał dziwnych myśli pod tym względem. Mniejsza o to. - zaczęła skubać skrawek materiału bluzki. Za niedługo będzie tak wymiętolony, ze niezbyt estetycznie to zacznie wyglądać. Mało ją to jednak ruszało. - Właśnie, że mój... - zaczęła przedrzeźniać męża zapewne doprowadzając go tym do jeszcze większej wściekłości. Jego słowa ją trochę ubodły i zmarkotniała po nich pochylając głowę nieznacznie w dół i milcząc bardzo długą chwilę. Starała się poskładać w sobie wszystkie rozdygotane myśli, bo w tej kwestii niestety Adam nie potrafił jej zrozumieć, a ona nie wiedziała jak mu to wytłumaczyć, ani jak zrobić by było dobrze. Nie chciała przecież ani go zniechęcać, ale nie chciała też aby niepotrzebnie się łudził i męczył dlatego wolała go postawić przed czystym faktem. - Wiesz doskonale, ze nie o to mi chodziło. - Postanowiła się w końcu odezwać zbolałym głosem. Mógł sobie unikać jej wzroku, ale ona na niego spojrzała zimnymi oczami. - Niczego nie pamiętam. Nie wiesz jak to jest kiedy budzisz się i zastanawiasz się co z Tobą jest. Chciałabym Ci powiedzieć co czuję, ale nie potrafię w tej chwili. Adam, do póki nie będę pewna nie chcę Ci niczego mówić. Nie chcę abyś cierpiał Ty ani ja. Wiem, ze jesteś moim mężem, częścią mojego życia. Temu nie zaprzeczam. Jeżeli coś się ma we mnie rozwinąć czy też rozwija to ja chcę pozwolić temu rosnąć w swoim tempie niczego nie przyśpieszając by nie było rozczarowań. - Musiała się wytłumaczyć bo te niedopowiedzenia doprowadziły by ją do nerwicy i rozstroju żołądka. Może i to lepiej, ze nie drążyli dalej tego tematu, ale z drugiej strony im więcej będą pozostawiać sobie wątpliwości tym gorzej dla nich obojga. Wracała do niej też sprawa dziecka, które w zasadzie nie było biologicznym jej męża, ale po ochłonięciu w zasadzie nie robiło jej to większej różnicy. Mówiło się, że nie ten jest ojcem kto spłodził, a ten kto wychowuje. Odsuwając od siebie te negatywne uczucia, jakie się w niej nagromadziły uspokoiła się. Adam miał zapewne rację. Najwidoczniej pozbyła się problemu. Nie wydawało jej się aby była tak zła aby dawała powody do tego aby nie zasługiwać na kogoś. - Tak, masz rację pozbyłam się kłopotu. - Cokolwiek to znaczyło w jej pojęciu. Przyjdzie jej się jeszcze z tym zmierzyć. Pogłaskała kota po jego grzbiecie, ale zabrała rękę chwilę później. Będąc w ciąży powinna się trzymać z dala od kotów, które mogły wpłynąć na rozwój płodu. Choć bardzo je lubiła to ważniejszym dla niej było zdrowie jej przyszłych dzieci. W żadnym wypadku nie chciała aby, którekolwiek z jej dzieci zaraziło się bakterią, która mogła nawet doprowadzić do poronienia. - Nie myślę, że nie sprawiało by mi to żadnego problemu gdybym była tego pewna i sama zdecydowała się na życie z Tobą. - odpowiedziała mu zgodnie z prawdą. To bezsprzecznie nie mogło być poddawane żadnej wątpliwości. Bez zastanowienia coś palnęła. - Panna z przychówkiem. - I jak grom z jasnego nieba coś w nią uderzyło. Jakieś dziwne wspomnienia. Słyszała w głowie okropne krzyki jej i kogoś jeszcze. Kobiety? Nie. Dziewczyny. Stosunkowo młodej. Krzyczała na nią. Obrażała ją takimi epitetami, których w życiu nie chciałaby usłyszeć od nikogo. Choć nie widziała jej twarzy, która była rozmazana to doskonale i wyraźnie słyszała jej głos. Charakterystyczny. Najgorsze, ze posługiwała się hiszpańskim. To zasiało w niej wątpliwości. Rozbolała ją potwornie głowa. Zakryła sobie uszy dłonią nie chcąc tego słyszeć, ale te głosy nie ustawały. Kiwała się w przód i w tył jak by była w jakimś transie. - Cicho! - warknęła chcąc by to zaprzestało. - Nie chcę tego słuchać! Bądź już cicho! To nie prawda! - krzyczała w nieświadomości. W jednej chwili diametralnie się zmieniła, aż jej głos w głowie zaczął cichnąć do momentu, aż całkowicie zanikł. Wtedy też przestała się miotać ciężko dysząc. Bała się spojrzeć na męża. Gotów był pomyśleć o niej jak o wariatce. Jedyne wspomnienie jakie udało jej się odzyskać, a tak nieprzyjemne, że nie chciała o nim pamiętać nawet. Łykała powietrze dużymi haustami przykładając sobie dłoń do klatki piersiowej i czując jak pod skórą, która zdawała się ją palić wali jej serce jak oszalałe. To dziwne, ale miała wrażenie deja vu. Tylko, zę w tym przypadku nie była pewna niczego. Czy to był sen? Czy też zjawa? To ja nurtowało. Starała się pozbierać wszelkie myśli do kupy chcąc rozwikłać tą nieprzyjemną zagadkę. - No, normalna to ja nie jestem. - Odpowiedziała mu próbując rozładować trochę napiętą sytuację i to co się stało przed chwilą. Nie wiedziała czy była gotowa opowiedzieć o tym mężowi by nie uznał ją za pokręconą i nie zechciał zamknąć w psychiatryku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:11, 01 Sty 2012    Temat postu:

Czarnowłosy przesunął dłonią po grzbiecie kota a ten wyprężył się i stwierdził że dość wygodnie będzie się mu między nimi leżało. Ułożył się najwygodniej jak potrafił i zaczął czyścić sobie łapki. Adam wyłapał gest jaki dłonią uczyniła Marika i zaczął się zastanawiać czy nagle przestała też lubić koty - Yhm... - mruknął potakując głową - Nawet nie wiesz jakiego. - dodał cicho czując na karku krótki lecz intensywny dreszcz, jakby samo wspomnienie Howarda miało go doprowadzić do skrajności. Wyciągnął z sierści Pecha źdźbło trawy i odrzucił je na bok kiedy Marika zakryła sobie dłońmi uszy. Uniósł swoje gotów dość gwałtownie, siłą oderwać je od nich, ale powstrzymał się w porę. Najpierw położył swoje palce na jej, ale odsunął je natychmiast bo kobieta zaczęła się kiwać. Przestraszyła go nie na żarty. Nim podjął drugą próbę wstał z ławki płosząc tym kota, który czmychnął przez płot do domu Chrisa. Adam stanął naprzeciw swej żony i położył ostrożnie dłonie na dłoniach Marki. Powoli i delikatnie zmusił ją by uniosła głowę modląc się, co zdarzało mu się niezmiernie rzadko, by nie stało się nic z rzeczy które mogły się stać. Przeklął w duchu Ben'a, którego oczywiście nigdy nie było kiedy miał być. Na sekundę stracił całą swoją pewność, jego opanowanie gdzieś uleciało. Czarnowłosy zganił się jednak. Nie mógł liczyć na niczyją pomoc - Mariko...? - zapytał patrząc na jej twarz zaniepokojonym wzrokiem. Nie miał pojęcia kogo mogła teraz uciszać, ani kto mógł na nią krzyczeć. Lista prawdopodobnych dręczycieli zaczynała się na nim, później był Elias, Inez... Nie wiedział - Marii, jest... Cicho. - powiedział siląc się na to by jego ton zabrzmiał terapeutycznie i przyjaźnie. Puścił kiedy i ona oderwała dłonie od głowy. Zacisnął usta jak zawsze kiedy wiedział że zaczyna unikać tematu. Powietrze z płuc mężczyzny uszło z cichym sykiem. Nie był przygotowany na takie zachowania z jej strony. Odetchnął i usiadł obok Mariki. Starał się być tym który zachowa rozsądek. Musiał o nią dbać. Machnął dłonią zachęcając kobietę do powiedzenia co przed chwilą się wydarzyło. Jeśli w jakikolwiek sposób chciał do niej przylgnąć i dać tym poczucie bezpieczeństwa to nie pozwolił sobie. Ona miała decydować i określać czy tego chce czy nie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:12, 02 Sty 2012    Temat postu:

Marika wciąż nie rozumiała dlaczego jej mąż jest tak bardzo negatywnie nastawiony do osoby Aarona, który w zasadzie był biologicznym ojcem ich syna, ale poza tym nie łączyły ich żadne inne stosunki. Nie rozumiała i nie zrozumie do póki nie odzyska pamięci, ponieważ gdyby tylko do jej świadomości doszło to do czego przyczynił się Howard od razu zmieniła by swoje myślenie. Przecież to ona bardziej zaszczepiła w Adamie tą nienawiść. W zasadzie to za sprawką jej osoby tak się działo. Adam równał się Marika. Byli małżeństwem, a jeszcze przed zostaniem parą już mężczyzna nie przypadł do gustu czarnowłosemu. Na to składało się wiele czynników. Niestety nie można było pomijać faktu, że Aaron skrzywdził Marikę, za co go znienawidziła, a ta nienawiść dodatkowo przeszła na Adama. I jak by tego było mało Aaron zamiast trzymać się od nich z daleka, dodatkowo podsycał już i tak palący się ogień i tym samym grabił sobie u nich. Przyjdzie czas, że Marika to jeszcze zrozumie, ale póki co musi dojść do siebie. Kolejne zdarzenia potoczyło się w mgnieniu oka. Niby czuła obecność Adama i jego dotyk, oraz kojący szept, ale to co widziała było silniejsze od tego wszystkiego co dla niej czynił. Wywołało w niej negatywne nastawienie do tego typu zdarzeń. Nie chciała by to w jakikolwiek sposób odbiło się na jej mężu, ponieważ w tym przypadku nie był bogu ducha winien. Nie potrzebowała żadnych dodatkowych kłótni czy też zgrzytów. Sytuacja i tak wydawała się być już dość napięta. Z ledwością spojrzała w jego przepastne, błękitne oczy starając się zachować pozory spokoju. To nie powinno się wydarzyć, a już nie na pewno w obecności Adama. Zaczerpnęła głębiej powietrza i opuściła głowę na dół starając się uspokoić. Zajęło jej to dłuższą chwilę, ale tylko dzięki wytrwałości, doszła do siebie. Wcale nie wiedziała czy chce o tym mówić, ale kiedy tylko uciekała od tematu lub próbowała zmieniać go widziała w osobie jej partnera zmianę. Doprowadzało to do spięć i zdenerwowania, a żadnemu z nich to nie służyło. Zerknęła na niego kątem oka, a on gestem ręki proponował jej by się przed nim otworzyła. Nabrała głęboko powietrza w płuca, wyprostowała się i lekko przysunęła do Adama. Byli na mniej niż wyciągnięcie ręki, ale nie odważyła się po raz kolejny o niego oprzeć. Oddychała stosunkowo szybko, ale i też płytko. Było jej cholernie ciężko mówić o tym co widziała. Na samo wspomnienie jej broda zadrżała. Nie chciała jednak płakać więc się starała opanować pod tym względem. - Widzisz... - przemówiła lekko drżącym głosem. Starała się nie okazywać jakie to trudne dla niej, ale jej głos sam ją zdradzał. Nie zważała na to jednak mówiąc dalej. - W kwestii panny z przychówkiem, miałam wizję. I to jaką... Żebyś to widział... Nie należała do dobrych. W tej wizji widziałam kogoś, to znaczy widziałam tylko sylwetkę, ale nie potrafiłam dojrzeć jej twarzy. To znaczy kobiety, nawet nie... To była młoda dziewczyna. Posługiwała się językiem hiszpańskim jak ja. Między nami doszło do sprzeczki. Nie, nie sprzeczka to mało powiedziane. - Mówiła dalej, a ręce delikatnie jej drgały bo do jej głowy napływała kolejne wspomnienia z tym związane i kolejne słowa. - Krzyczałyśmy na siebie. - Marika odchyliła się w tył opierając o ramę ławki i spoglądając w niebo. - Usłyszałam wiele nieprzyjemnych słów, że jestem Twoją... - Nie potrafiła tego wypowiedzieć, a jej gardło na moment zostało ściśnięte. Jej serce kołatało jak oszalałe. Po jej policzku popłynęła łza, lecz bardzo szybko ją starła. Nie podejrzewała kiedykolwiek, że znów będzie to przeżywać w taki sposób tym bardziej, ze zepchnęła to w najdalsze zakątki swej świadomości. - Nie chcesz tego słyszeć. W sumie w większości poszło o znęcanie nad Tobą. Pamiętam jakieś krwawe rany na Twych plecach, ale to wszystko. I ogólnie, ze jestem na Twoich usługach. A Ty jesteś ze mną, w zasadzie nie wiem po co? Dla zabawy? Wziąłeś sobie pannę z przychówkiem czy jakoś tak. - pokręciła głową na boki próbując to wyrzucić z pamięci. - Adam... - spojrzała na niego, a z jej twarzy odpłynęła całkowicie krew. Była bardzo blada, prawie jak trup. Okropnie się tym stresowała. Próbowała zapanować nad drżeniem rąk, lecz to w niczym nie pomagało. - Błagam Cię nie każ mi więcej o tym mówić, nie chcę tego dalej roztrząsać. Po prostu nie mam na to siły. - zadrżała na ciele żałując, ze w ogóle miała tą wizję. Chciała pamiętać, ale w żadnym wypadku nie podejrzewała, ze jej pierwszym wspomnieniem, będzie coś tak bardzo negatywnego. Moje pobożne życzenie, ale nie ucieknę od tego co się stało. To co się zdarzyło to się nie odstanie. Nie można tego cofnąć. A jak widać moje życie wcale nie jest, a raczej nie było kolorowe...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 0:37, 02 Sty 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:47, 02 Sty 2012    Temat postu:

Mężczyzna zdradzając lekkie podenerwowanie obrócił obrączkę, którą nosił. Poprawił się też na ławce, a jednocześnie upewnił się, że w kieszeni ma telefon komórkowy, który mógł mu być potrzebny. Nie zamierzał wzywać karetki ani też odstawiać Mariki do szpitala, chciał jedynie być pewny że ma go przy sobie. Dla własnego spokoju. Wsparł ramię na oparciu ławki i dotknął ramienia Mariki. Kiedy poczuł, że ta nie ma nic przeciwko położył dłoń na ciele kobiety dając jej te szczątkowe oparcie. Milczał. Nie ciągnął jej za język. Przesunął palcami po brązowych kosmykach swojej żony uśmiechając się przy tym blado i bezwiednie. Kiedy to sobie uświadomił starł z ust uśmiech by poważnie zmierzyć się z tym co widziała Marika. Wizja panny z przychówkiem? Raczej trudno by była prorocza… To nie było jednak to. Im dłużej Adam słuchał tym wyraźniejszy obraz mu się wyjawiał. Wiedział ze nie mógł się pomylić. Nie wiele młodych osób było w stanie podnieść głos na Hiszpankę siedzącą obok niego, znając ją i jej temperament. Moją dziwką... Czarnowłosy uśmiechnął się szerzej kiedy kobieta wspomniała o znęcaniu, o rzekomych ranach, które zapewne teraz brzmiały jakoś niemożliwie abstrakcyjne i groźnie. To były tylko twoje paznokcie. Tylko paznokcie. - Cicho... - powtórzył i pokręcił nieznacznie głową dając sobie chwilę na rozważenie wszystkiego. Dotarło do niego że Marika właśnie przebiła się gdzieś głębiej do swojego wspomnienia. Nie mogła wybrać i dostała to co dostała, ale jednak było to czymś nowym, czymś pozytywnym. Dobrze rokowało. Zamiast cieszyć się tym drobnym krokiem Adam jednak zasępił się. Nie wiedział co ma powiedzieć. Spojrzał w oczy kobiety kiedy ona utkwiła swoje w jego - Nie. Ja wcale ci nie każę. Po prostu nie wiedziałem co się stało. - wytłumaczył kalkulując szybko i szukając dogodnego rozwiązania dla obojga. Ja zwykle przyszło mu wybrać pomiędzy prawdą a kłamstwem. W balansowaniu między jednym a drugim był niekwestionowanym mistrzem - Wiem, że nie masz siły, ale posłuchaj mnie proszę. - urwał na chwilę. Zaczął ostrożniej dobierać słowa by wszystko stanowiło jakąś rzetelną historię - Wiem, że dziwnie się tego słucha, ale prawdopodobnie powinniśmy się cieszyć. Bo osoba o której wspominasz jest mi znajoma, a ty znasz ją od zawsze praktycznie rzecz biorąc. To była Judit. Twoja siostra. Była wtedy u nas na wakacjach. - mruknął wkraczając na grząskie bagna kłamstwa - A ponieważ jest dość konfliktową osobą... - wycedził i tu nie udawał, bo Jud należała do tej grupy i zapewne była z tego dumna - Cóż, doszło do małej słownej potyczki. - wzruszył obojętnie ramieniem jakby to nie było godne wzmianki - Przypomniałaś sobie coś. - powiedział uznając że reszta nie jest już tak konieczna, bo sam fakt odkrycia w sobie czegoś przewyższa wszystko inne. Zagarnął palcem włosy kobiety za ucho i przesunął pieszczotliwie po jej bladym policzku - Powinnaś się cieszyć, pomimo tego że to poniekąd przerażające.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 19:49, 02 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:27, 02 Sty 2012    Temat postu:

Marika miała kilka dobrych chwil na ochłonięcie od swojej wizji. Wolała słuchać tego co miał do powiedzenia Adam niż samej się rozwodzić nad tym co ujrzała przed oczami. Niestety to co przyszło jej zobaczyć było tak na prawdę znikomym w stosunku do tego do czego będzie zmuszona sobie przypomnieć, ale od czegoś w końcu trzeba zacząć. I to faktycznie był dobry znak. Z drugiej strony jednak wciąż nie mogła tak do końca się otrząsnąć z tego bo było dla niej to nowością. Westchnęła ciężko. Wiedziała, ze Adam wychodził z siebie aby jej dogodzić i odjąć trosk, ale wciąż nie potrafiła się do końca przemóc. Potrzebowała na to czasu. Jego dotyk koił ją, a zarazem powodował w niej spięcia, choć wcale tego nie chciała. Nie mogła jednak się przemóc. Zasępiła się trochę. Zresztą oboje najwyraźniej nie byli w najlepszych humorach. A może po prostu tak jej się zdawało. Opuściła bezwiednie dłonie wzdłuż ciała. Pokiwała głową zerkając raz po raz na Adama. - Wiem. Przepraszam, po protu sama się wystraszyłam. - Powiedziała do niego zgodnie z prawdą. Raczej było to widoczne gołym okiem. Wysłuchała dalszych relacji jakie przedstawiał przed nią Adam by uzupełnić dalszą niewiedzę, do tego co zobaczyła. I po prostu może i naiwnie łyknęła to co mówił. No bo skąd mogła wiedzieć, że na przykład nagina prawdę? W tej jednej chwili nie przyszło jej to w ogóle do głowy. Na wzmiankę, ze ma siostrę zmarszczyła zabawnie nosek. Bo niby wiedziała, ze ma tam jakąś rodzinę, ale nie wiedziała nic o tym, ze ma siostrę. - Siostrę? Starszą czy młodszą? I gdzie ona teraz jest? - zapytała zaciekawiona. Może to by pomogło jej rozwikłać tą zagadkę jaka jawiła się właśnie przed nią. Podrapała się zafrasowana po skroni. - Ciekawe po kim to ma. - Zauważyła retorycznie z niejakim przekąsem i nijako jej pytanie nie wymagało odpowiedzi. Z tego co zauważyła Marika do najświętszych też nie należała. - A te rany na plecach? Faktycznie Cię krzywdzę? - W żaden sposób nie potrafiła sobie tego wyjaśnić. Nabrała głębiej powietrza w płuca. Czując ciepłe palce jej męża na swoim policzku przymknęła powieki. Na tą jedną chwilę dała się ponieść emocjom rozkoszując się tym co się dzieje, ale po chwili ocknęła się. Co ja robię? Tak nie można! Zgrabnie acz wręcz delikatnie odsunęła się niby to pod pozorem, że ją razi światło, odsunęła się nieznacznie od niego. - Cieszę się, oczywiście, ze cieszę, bo to choć w jakimś tam ułamku przybliża mnie do poznania mojej przeszłości. Faktycznie jest przerażające, ale muszę być na to przygotowana, bo raczej wątpię, aby moje wcześniejsze życie usłane było różami. - Zakończyła z powątpiewaniem. Trzeba było się przygotować niestety na każdą ewentualność.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 20:41, 02 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:35, 02 Sty 2012    Temat postu:

- To naturalne. - wyrzucił z siebie chcąc w to wierzyć. Przypomniał sobie Benjamina, jego zawsze pogodną facjatę i wydawało mu się że wie jak postępować. Nie miał przed sobą pękniętego jajka tylko zagubioną i przestraszoną kobietę, która mimo wszystko była człowiekiem a Adam z tym akurat szczególnym przypadkiem człowieczeństwa radził sobie przyzwoicie. Nawet bardzo, bo udało mu się ją nakłonić do tego by za niego wyszła, co było najprawdopodobniej szczytem osiągnięć czarnowłosego. Nie masz za co przepraszać. Ciągle przepraszają tylko ofiary losu. Obserwował Marikę uważnie. Nie dlatego że bał się iż jego igraszki z prawdą wyjdą na jaw. Nie znała innej wersji. Musiała mu wierzyć. Obserwował ją dlatego by wiedzieć jakie reakcje wzbudzą w kobiecie wyjawione jej informację. Uznał że przyjęła to dość dobrze. Nawet bardzo dobrze. Bez większych dreszczy, bez szoku na twarzy - Młodszą. Judit jest młodsza. Kończy szkołę średnią. W zasadzie powinna. - kiedy sobie o niej przypomniał odwrócił wzrok w stronę sąsiedniego domu zastanawiając się co teraz robi jego brat. Musi mieć z nią jakiś kontakt, nie wierzę by nie miał. Hm... Z rozmyślać wyrwały go dalsze pytania Mariki - W Hiszpanii. - powiedział bez mrugnięcia okiem. Zawsze lepsza wydawała mu się niezapowiedziana wizyta niż próba ściągnięcia Jud do Forks gdyby starsza z sióstr koniecznie zechciała zobaczyć młodszą na żywo. Im dalej tym lepiej. Adam roześmiał się krótko i pokręcił przecząco głową - Naprawdę, nie wiem. Nie wiem po kim to ma. - odparł chichocząc pod nosem jeszcze chwilkę. Rozbawiła go tym pytaniem i jednocześnie nieporadnością jaką teraz sobą pokazała. Adam odchrząknął i stanowczo zaprzeczył - Nie. Nic z tych rzeczy. Po prostu... Miałaś zbyt długie paznokcie - wyjaśnił wskazując palcem na szczupłe dłonie Hiszpanki - To nie było nic strasznego, wierz mi. Jud trochę wyolbrzymiła i tyle. - jak narazie szło mu wspaniale. Historia była wiarygodna. Był w tym kierunku zwyczajnie utalentowany. Cięgi zbierał później. Kiedy Marika odsunęła się od niego Adam wsparł głowę na wolnej już dłoni mając ten gest opanowany do perfekcji, jakby odgrywali ta scenkę wielokrotnie, jakby w tej samej chwili pomyślał by to zrobić. Pasowali do siebie pod każdym względem - Nie, nie sądzę by było tego dużo. W ogólnym rozrachunku mamy dobre życie. - powiedział powoli zastanawiając się ile w tym prawdy - Mamy gdzie mieszkać, ja mam pracę. - co mogło być kwestią sporną skoro siedział na ławce obok niej, a nie na swoim fotelu w biurze - Junior jest zdrowy, kot... - wskazał na płot - Chodzi własnymi ścieżkami. Czas też mamy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:06, 02 Sty 2012    Temat postu:

Ciemnowłosa kobieta musiała być silna na przekór losu. Czekało ją jeszcze wiele wyzwań i z tym też przyjdzie jej się zmierzyć. Może i teraz nie przedstawiała sobą najlepszego obrazu, ale starała się jak tylko mogła poradzić sobie z tym wszystkim na swój sposób. Minęło już trochę czasu by przyzwyczaiła się do myśli, że jej wspomnienia nie prędko wrócą, lecz zaś z drugiej strony choć wciąż to nowość to i tak zachowywała się dość adekwatnie do obecnej sytuacji. Chcąc nie chcąc w bardzo dużej mierze zawdzięczała Adamowi obecny stan rzeczy i to, że czuła się w miarę dobrze. Było to szokujące, ale i tak z przyswajaniem nowych informacji szło jej całkiem nieźle pomijając zaistniałe fakty i wydarzenia w szpitalu. Na szczęście przeszło jej to. Nie będzie płakać nad rozlanym mlekiem. Będąc przy Adamie w jakimś stopniu odczuwała bezpieczeństwo i spokój. Choć przebywanie z nim sam na sam wzbudzało w niej różne emocje. Przyciągał ją jakąś tajemniczością i czasami miała ochotę ulec, niestety wciąż coś ją blokowało. Jakaś uporczywa myśl, że nie powinna, że to coś zakazanego i jeszcze za wcześnie. Być może czegoś się bała, i ukrywała to głęboko w sobie. - Młodszą? To dobrze niech się kształci. Nauka jest ważna. - Oj jakaż gorzka była prawda i lepiej by na razie Marika nie znała prawdy. Wyjdzie jej to na zdrowie. Kobieta jak na razie w żaden kolwiek sposób nie ma ochoty na kontakty z rodziną. To by było jak dla niej zbyt wiele. Zaczęło by jej się mieszać w głowie. Marii zerknęła na śmiejącego się Adama. Odwzajemniła się uśmiechem, dość nawet uroczym jak na obecne czasy. Wciąż jeszcze miała coś z tej jej dawnej kobiecości. I jak zwykle ten uśmiech był przeznaczony wyłącznie dla Adama. Robiła to nieświadomie. - Ostre paznokcie? - rzuciła z powątpiewaniem. Poskładała sobie pewne fakty i na jej policzki wypełzły małe rumieńce. - Już wiem. Czy to była jakaś część rytualna kontaktów fizycznych między nami? - Sama nie wiedziała skąd właściwie bierze się w niej taka zuchwałość i odwaga na poruszanie takich tematów, ale uważała, ze skoro są małżeństwem to zapewne rozmawiali na dużo przeróżnych tematów, więc ten nie powinien odbiegać od normy. Wydało jej się to naturalne. - Wyolbrzymiła czy nie, ale powiedziała. Nie, przepraszam wykrzyczała mi prosto w twarz. - wzruszyła ramionami. Po dłuższym namyśle mało ją to już obchodziło, bo nikt raczej nie powinien wtrącać się w ich prywatne sprawy. - A ja? Nie pracowałam? Zajmowałam się dzieckiem? - Docierało do niej jak mało wiedziała o tym co robiła wcześniej. Już nie chodziło o wspomnienia, a o to co działo się najbliżej nich. Co robili? I jakie mieli obowiązki i takie tam. - I dzięki Bogu, ze nasz syn jest zdrowy. Nie potrzeba nam kolejnej tragedii. - Nie umiała sobie wyobrazić utraty syna. Nie przeżyła by tego. Nie chciała się zagłębiać w czarne myśli więc odrzuciła je od siebie starając się zająć czymś innym. Na przykład rozmową z Adamem jak dotychczas.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 22:11, 02 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:41, 02 Sty 2012    Temat postu:

- Tak. Ma siedemnaście lat. Jest niepoprawna, ma różowe włosy, tatuaż, pyskuje i ogólnie jest pierdolnięta. Nie raz pozytywnie. - tego jednak nie powiedział bo Judit aktualnie była dla niego problemem jak wszystko prócz tego co było w domu pod numerem 1313 - Uczy się. Twoi rodzice bardzo o to dbają. - powiedział tym samym chcąc postawić kropkę i zakończyć ten temat, bo nie lubił zbyt długo tworzyć czegoś 'na żywca'. Uznał że wszystko jednak jest w jak najlepszym porządku bo Marika ostatnio bardzo szczędziła mu takich uśmiechów jakim obdarzyła go teraz. Paradoksem było że nawet kiedy kłamał potrafił wzbudzić jej zaufanie. Wybaczył sobie to jednak bo rozkoszny uśmiech w który wygięły się pełne usta kobiety miał taką moc. Skubnął kilka włosów które pieczołowicie hodował pomiędzy podbródkiem a dolną wargą i kiwnął głową przymykając oko na rumieniec który wypełzł na policzki Mariki - Nie. Choć nie wiem co masz na myśli mówiąc 'rytualne'. - powiedział ciszej, ale pominął to - Nie, to nic takiego. Raz nam się zdarzyło. Naprawdę, nie drapiesz mnie z zamysłem zdarcia skóry z pleców. Poniosło nas? Zapomnieliśmy się? Zapewniam że nie byłem szyty, ani też opatrywany. Już nie widać. - dodał obojętnie jakby wszystko to było niegodne większej wzmianki. Jakiś epizod, który się zdarzył i tyle - To nie jest czymś co powinno przysparzać ci zmartwień. Jeśli to jakoś cię rozweseli... - wsparł na ramieniu głowę wpatrując się teraz w ścianę ich domu - Było bardzo przyjemne. - wyciągnął dłoń i urwał liści by powoli i metodycznie ugniatać go w palcach. Pomyślał że dobrze zrobił zrywając z Mariką kontakt wzrokowy. Zapewne dawało jej to większą swobodę i nie musiała się tak krępować. Obudziła wszystkich, tak cała Judit... - Nie. Poznaliśmy się kiedy byłaś już w ciąży. Najpierw pewnie nie chciałaś, bo trudno było ci się odnaleźć. Później... Nie złożyło się. Nie musiałaś. Urodził się Junior, wiec jakby automatycznie przeszłaś na macierzyński. Chcesz pracować. - powiedział czując jak dziwnie zabrzmiało uświadomienie jej tego. Zawsze sama wiedziała czego chce, podejmowała decyzje samodzielnie - Ale chwilowo nie możesz. Masz inne zajęcia. - spojrzał w dół wyciągając szyję, bo liść wyżęty z chlorofilu upadł na trawnik. Adam zerwał kolejny czując jak ciało zaczyna mu cierpnąć od niewygodnej pozycji - Takie typowe dla żony i matki. Ja mam typowe dla męża i ojca. Jak w rodzinie... - powiedział śledząc wzrokiem układ nerwowy liścia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:41, 02 Sty 2012    Temat postu:

- I dobrze. - Na tym zakończyła temat dotyczący jej siostry. I tak jej nie kojarzyła, więc w zasadzie nie robiło jej to większej różnicy. A po co rozwodzić się nad czymś co nie miało większego sensu? Kiedyś przyjdzie jej się z tym zmierzyć, ale nie teraz. Teraz nie chciała sobie w najmniejszym stopniu zawracać tym głowy. Miała o wiele przyjemniejsze myśli, które wolała aby pędziły w jej umyśle. Obróciła się nieznacznie ku mężowi uważając na to aby jej żebra nie ucierpiały zbytnio, ale i tak nie obeszło się bez wyraźnego grymasu na jej twarzy. Nabrała głębszego wdechu, a po chwili ból minął. No cóż swoje i tak musi wycierpieć. Mogła być jedynie wdzięczna losowi, że skończyło się to tylko w ten sposób, a nie gorzej. Zaryzykowała by nawet o stwierdzenie, że los i tak łaskawie się z nią obszedł. Lepsze to niż zginąć na miejscu, nie mogąc się nawet z nikim pożegnać. Uniknęła tego dzięki Bogu. - Rytualne? Chodziło mi o to czy działo się to za każdym razem kiedy dochodziło do stosunku między nami? O nic więcej. - roześmiała się. Można by się pokusić o stwierdzenie, ze Marice coś się poprzestawiało w główce i nie wiadomo czy na plus czy też minus. - Rozumiem. Czyli, że to jednorazowe zapomnienie się. - pokiwała głową coś sobie tam mamrocząc pod nosem. Podniosła oczy i utkwiła je w twarzy męża. Czy ją to rozweselało. Kwestia sporna. Bardziej zaciekawiło. Oparła się na ręce i ostrożnie pochyliła ku niemu tak, że jej twarz dosłownie była na odległość może jakiś niecałych 10 cm od jego twarzy wpatrując się wprost w jego oczy. - Przyjemne? - parsknęła śmiechem przyglądając się jego twarzy. - Tobie się to po prostu podoba. W sumie cóż w tym dziwnego. - wzruszyła ramieniem i zachowywała się tak jak by wcale nie straciła pamięci, a była dość zdrową na umyśle kobietą. - Jeżeli kobieta w ten sposób na przykład okazuje zadowolenie i przyjemność jaką sprawia jej partner, to raczej nie ma w tym nic dziwnego. No oczywiście jeżeli druga osoba się zgadza z pierwszą. Myślę, że lepiej mieć podrapane plecy co oznacza, że mężczyzna kobiecie dogadza w pełnym słowa tego znaczeniu niż wybacz za wyrażenia kobieta leży jak kłoda. - prychnęła cicho pod nosem. W zasadzie nie mogła pamiętać jakie były ich stosunki. I nie miała porównania, no ale skoro wspominali podrapane plecy to zapewne nie najgorsze. Kiedyś może znów się o tym przekona. Kiedy oderwał od niej wzrok odsunęła się nieznacznie. Uznała, ze po prostu nie chce na nią patrzeć. Nie mogła go do tego zmusić i miał całkowite do tego prawo. - No tak, ciężko pogodzić rolę matki z pracą zwłaszcza gdy dziecko jest małe. - pokiwała głową. - Cieszę się że z tego co mówisz mamy jakiś podział ról czy też tam obowiązków. - Przynajmniej pod tym względem nie musieli by na siebie utyskiwać. - No cóż kiedyś przyjdzie czas, ze wrócę zapewne do pracy. Jeszcze przyjdzie czas. - uśmiechnęła się nieznacznie kokietując dosłownie Adama i wystawiając jego cierpliwość na pokuszenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:14, 03 Sty 2012    Temat postu:

Adam odgarnął leniwym gestem włosy z czoła stwierdzając że może i przyszedł czas by coś zmienić. Wdusił paznokieć w liść powodując pojawienie się na nim prawie prostej ciemnej kreski. Oderwał kawałek przyglądając się nierównym krawędzią poszarpanego brzegu. Zerknął na Marikę kiedy zadała dość niecodzienne jak na nią pytanie. Poczuł się jak rodzic który miał dorosłemu dziecku tłumaczyć skąd biorą się dzieci. Wykład ten na dodatek musi obrazować jakimś edukacyjnym filmem - Nie, raczej nie. - powiedział zastanawiając się ile razy tak naprawdę porządnie go zadrapała - Zazwyczaj przycinasz paznokcie. I nie nosisz sztucznych. - dodał podając dwa prawdopodobne wyjaśnienia. Jego myśli uciekły gdzieś ku nocy kiedy to jego brat i jej siostra wrócili do domu a Jud urządziła tą awanturę o nic. Z rozmyślań znów wyrwały go słowa małżonki. Puścił resztki zmaltretowanego liścia i wsparł głowę bokiem na wyprostowanym swobodnie ramieniu. Wywrócił oczami słysząc dywagacje Hiszpanki na temat ich łóżkowych spotkań - To że mi się podoba jest jednoznaczne z tym ze jest przyjemne. - uśmiechnął się pobłażliwie słuchając tego co mówiła - Tak, zgadzam się. Kłoda jest dobra tylko wtedy kiedy rzuca się ją komuś innemu pod nogi. W każdym innym przypadku, a tym bardziej w łóżku, nie jest wskazana. - zgłosił się z żoną bez żadnego, najmniejszego nawet 'ale', bo takowego nie było. Kiedy zakończyli ten temat zajął się ponownie systematycznym niszczeniem zieleni nie zwracając już uwagi na to ze Marika ponownie powiększyła dystans między nimi. Chyba się przyzwyczaił. Adam nie był zbyt pewien czy w ich obecnej sytuacji można było mówić o jakimkolwiek podziale, ale nie powiedział tego głośno, bo nie chciał niczego Marice wypominać. Nie należało się jej, a tak naprawdę była to głupota - Kiedy ten czas przyjdzie to wrócisz. - przytaknął jej nie precyzując jednak kiedy to nastąpi. Prawdopodobnie sam nie potrafił tego określić. Nawet w przybliżeniu - Wracamy do domu? Wygodnie ci tutaj? - zapytał siadając poprawnie i splatając dłonie na karku. Adam odchylił głowę w tył przyglądając się niebu nad nimi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:30, 03 Sty 2012    Temat postu:

Marika poprawiła sobie końce spranej koszulki, która zapewne przeżyła już nie jedno, ale była jak dla niej w tej sytuacji dość wygodna. W domu i tak nie potrzebowała niczego innego. Nigdzie nie wychodziła, no bo i gdzie? Ze złamaną nogą w takim stopniu jaki miała ona nie zaszła by zbyt daleko. Poza tym szkoda by było narażać się na kolejny stres i możliwe zagubienie. Lepiej było tego uniknąć. Jej wzrok powędrowała ku białemu gipsowi widniejącemu na jej nodze z małą nutką smutku. Wszystko, wszystkim, ale jego chciałaby się pozbyć najbardziej lecz było to jedynie jej pobożnym życzeniem. Na wzmiance o paznokciach wyciągnęła dłonie przed siebie by przyjrzeć się im z bliska. Były nijakie. Dawno nie dbała o nie, bo nie miała po prostu na to czasu. Miały średnią długość, nie były ani za krótkie, ani też za długie, ale o jakimkolwiek drapaniu mogli póki co zapomnieć. Będzie musiała coś z nimi zrobić, ogólnie z sobą zrobić. Westchnęła cicho nabierając głębiej powietrza w płuca. - W to nie wątpię. - Uśmiechnęła się delikatnie. Wciąż jeszcze coś w niej było z dawnej Mariki, ale nie tej z przed wypadku, tej jeszcze dawniejsze kiedy to przezywała te chwile uniesienia z Adamem. - Wiem, ze weszliśmy na dziwny temat, znaczy ja weszłam, ale po prostu jakoś nie wyobrażam sobie tego aby kiedykolwiek sypiać z partnerem i nie odczuwać żadnej z tego przyjemności. - Nie musiała raczej dodawać kogo ma na myśli mówiąc o partnerze. - Jednak dość tego, nie będę Cię zadręczać tego typu rozmyślaniami. Nie ważne. - I tak na jej nieszczęście nie mogła sobie przypomnieć jak to było. Co wtedy odczuwała. Żadnej emocji. Serce jej się krajało. I nie chodziło tutaj o seks, ale o ogół. Nie mogła przypomnieć sobie jak jej było z Adamem. Mogła jedynie wierzyć na słowa, ale to w żaden sposób nie przybliżało jej do poznania prawdy jak i do jakiegokolwiek poczucia czegoś. Było jej przykro z tego powodu. Czuła, ze coś utraciło. Umykało jej tak wiele rzeczy. Jakaś cząstka jej została uśpiona i nie potrafiła jej pobudzić w żaden sposób do życia. - Tak, kłoda. Podkładana komuś. Faktycznie to najlepsze co może spotkać w życiu człowieka. - Powiedziała z niejakim przekąsem. Nie potrafiła zdefiniować dlaczego, ale czuła, że te kłody jak to powiedział Adam rzucane pod nogi miały jakiś związek z jej dawnym życiem. Porzuciła jednak tę obawę na późniejszą chwilę. - Kiedyś na pewno. - I tyle w temacie. Póki co nie było co się nad tym rozwodzić. - A chcesz jeszcze posiedzieć? - zapytała najnormalniej w świecie, bo samej nie miała po co tu być. - Jeżeli nie możemy wrócić do domu. Mi to bez znaczenia. I tak mój świat jak na razie ogranicza się do ogródka i domu. Nigdzie dalej nie wychodzę. - I w najbliższym czasie ten stan rzeczy raczej się nie zmieni.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:03, 03 Sty 2012    Temat postu:

Mężczyzna podążył za wzrokiem kobiety i mruknął pocieszającym tonem. Bynajmniej chciał by to tak zabrzmiało - Musisz się z tym męczyć, niestety. Wiem. - zabrakło mu dalszego wątku więc urwał tak bezsensownie w samym środku nie puentując swojej wypowiedzi w żaden sposób. Bo chyba nie potrafił znaleźć niczego co było dobre w sytuacji Mariki. Przekrzywił głowę w bok patrząc na dłonie kobiety - W łazience... Jeśli chcesz mogę ci przynieść. - zaproponował nagle widząc bezbarwne płytki paznokci - Lakier do nich. - pomyślał że to może rozerwie Marikę, da jej zajęcie na jakiś czas i podniesie morale. Zadba o siebie i poczuje się inaczej. Był nawet w stanie przetrzymać nieprzyjemny zapach jaki zawsze towarzyszył temu zajęciu. Głowa go od tego bolała, ale jeśli chciał mógłby sobie znaleźć jakieś zajęcie na ten czas. Czarnowłosy pokręcił głową wzruszając przy tym jednocześnie ramionami - Dziwny? Skąd. Przecież to naturalne. Dzięki temu żyjemy. Tylko kościół spogląda na to jako na coś strasznie grzesznego. - stwierdził jednoznacznie potępiając stanowisko o którym wspomniał. Przestał się odzywać nie chcąc się kłócić o tą kłodę, a mógłby. Nie było to jednak ani trochę potrzebne. Nie spodobał mu się przekąś w jej głosie i gdyby nie ugryzł się w język naskoczyłby już na kobietę praktycznie za to ze źle zdefiniowała jego słowa, albo nie chciała zrozumieć jego punktu widzenia. A niektórych rzeczy nie potrafił wyjaśnić spokojnie - Mi to obojętne. Jeśli chcesz pomalować te paznokcie, to zostańmy tutaj. Proszę, później strasznie cuchnie. - powiedział łapiąc brzegi ławki. Wychylił się w przód i zgarbił patrząc na kostkę, którą był wyłożony taras - Jeśli nie, to wymyśl coś co zajmie nas póki Junior się nie obudzi. - czarnowłosy spojrzał na zegarek i osądził - Czyli jeszcze jakieś pół godziny. - wyprostował plecy i spojrzał na Marikę unosząc brwi w górę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin