Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Kuchnia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:39, 31 Sie 2010    Temat postu:

Benjamin może nie lubił wielkich wywnętrznień, ale postarał się tego wszystkiego wysłuchać od Mariki. Tych jej planów na nadchodzący czas. I pomyślał tylko jedno. Chciał by jej się udało. Nie dopingował jednak, nie poklepał po plecach stwierdzając że dobrze robi. Bo w końcu wszystko to co sobie z taką żarliwością obiecała może przeminąć bez echa i nawet Jeanine nie poradzi nic na jej kłopoty z samą sobą. Jak dla niego zbyt emocjonalnie na wszystko reagowała. Przed chwilą się łamała a teraz wierzyła w siebie tak bardzo że aż niemożliwym było. Ben przyjął to uśmiechając się do kobiety pogodnie. Z rezerwą. Zobaczymy jak to ci wyjdzie... Czas pokaże. On mógł jej tylko pomóc. I ta pomoc była w ograniczonym zdrowym rozsądkiem zakresie - Tak, tak. Pakuj się. - powiedział Benjamin zerkając na Jean i zastanawiając się czy przypadkiem nie przesadziła ze swoim darem. Kiedy zostali sami w kuchni zapytał cicho dziewczynkę - Nie przesadziłaś ty aby odrobinę? - Jeanine spojrzała na niego naburmuszając się - Ty też byś się postarał gdybyś miał usuwać to co ja usuwałam. - Benjamin przechylił głowę na prawo i zauważył sceptycznie - Ale ona teraz się śmieje. - Jeanine przechyliła głowę również tylko jakby na złość ojcu w lewo - I dobrze. Wolę jak ciocia się śmieje niż płacze. - półwampir odchrząknął i stwierdził - Musisz się jeszcze wiele nauczyć. - poczekali przez chwilę nadsłuchując krzątaniny Mariki na piętrze. Kiedy wróciła Benjamin spojrzał na czarnego kocura w jej ramionach - Nie, chyba raczej nie. Nie sądzę. Koty już raczej najgorsze mają za sobą... Każdy dorwał swoją kocią pannę, więc pewnie im to będzie obojętne. Zabieramy go.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Wto 17:41, 31 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:54, 31 Sie 2010    Temat postu:

- No to super. - Ucieszyła się ogromnie, ze nie musiała czarnulka zostawiać w domu. Nie daj boże dorwałaby go jeszcze Jud i przerobiła na jakiś swój szal lub wisior. Niczego nie mogła być pewna przecież. Postawiła kota na ziemię by mógł się posilić. - No idź, zanim opuścimy ten dom. - Poszorowała się po karku. Postąpiła kilka kroków w przód i wzięła w końcu synka na ręce. Jak zwykle przyssał się do matki próbując ją ciągnąć za włosy podobnie jak to robił z Adamem. To była jego ulubiona zabawa. Pochyliła się ku dziewczynce i szepnęła jej na ucho. - Zrobimy sobie mały salon piękności jak będziemy miały czas dla siebie. - puściła do niej oczko. Nie miała tu na myśli zaś nic wielkiego. Wiedziała, ze dziewczynkom w jej wieku nie wolno się malować do szkoły, poza tym nie potrzebny był im makijaż by dobrze wyglądać. Może też faktycznie będzie miała trochę czasu by wypożyczyć sobie jakąś ciekawą książkę i ją poczytać. Wszystko się okaże. - W zasadzie to jestem gotowa. Nic w obecnej chwili mnie tu nie trzyma. - Mogli swobodnie iść. Była ciekawa jak spędzi ten czas z nimi. To też miało się jeszcze okazać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:14, 31 Sie 2010    Temat postu:

- I w końcu nasze koty się poznają! - zawołała ucieszona z tego powodu Jeanine nic nie robiąc sobie z uwag ojca o tym ze mogła przesadzić. Marice chyba nie było z tym źle, wręcz przeciwnie wyglądała teraz bardzo dobrze. dziewczynka popatrzył na jedzącego kota wiedząc że nie należy mu teraz przeszkadzać a jej ojciec wstał z krzesła które do tej pory zajmował i odstawił je na należne mu miejsce - Tak jasne! - zawołał świecie oburzony i tylko to że nie potrafił powstrzymać swego śmiechu ujawniło że obietnica Mariki jaką złożyła Jean tak naprawdę go rozbawiła - Świetnie. Teraz mi się kobietki przez lustrem będą pindrzyć. - wziął się pod boki i zacmokał niezadowolony - I ja jak rodzynek w tym domu sam jeden... - westchnął ciężko - Ucieknę do garażu i na nowo pokocham swój samochód. Tak, to jest myśl! - roześmiał się i podrapał po policzku - O ja nieszczęśliwy... - zabiadolił załamując teatralnym, opanowanym u niego do perfekcji, gestem dłonie - To ja może wezmę twoje torby... - wskazał kciukiem na korytarz zwracając się do Mariki - A wy poczekajcie i dajcie się kotu najeść. A jak skończy to przyjdziecie i jedziemy. - powiedział wymykając się z kuchni.

/ Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:22, 01 Wrz 2010    Temat postu:

- Atak, tak poznają się. I miejmy nadzieję, że się polubią. - uśmiechnęła się delikatnie prostując i spoglądając na kota, który jadł nie można powiedzieć, że łapczywie, ale swoim kocim tempem z miski. Kiedy Ben podniósł trochę ton głosu obróciła się w jego stronę. - A Ty co tak narzekasz? Powinieneś się cieszyć. Będziesz miał wolny czas dla siebie. Porobisz to co chciałbyś, o... - przechyliła głowę lekko w bok a w ruch za nią poleciały włosy, które musiała odgarnąć z czoła by jej nie wpadały do oczu. - No widzisz już sobie zajęcie znalazłeś. Nie martw się o nic. Nie będziemy przesadzać z tą kosmetyką. - mrugnęła do niego oczkiem. - Zawsze znajdzie się coś do roboty. - roześmiała się co ostatnio było u niej dość niespotykane. Pokiwała głową zgadzając się. - No dobrze to niebawem do Ciebie dołączymy. Zaczekaj na nas, tylko Pech skończy. To znaczy idź do auta i spodziewaj się nas za jakąś chwilę. - zaplątała się sama, biedna w swej wypowiedzi. Poprawiła sobie juniora, który lekko wierzgał się na jej rękach. - A Ty co? Rozbrykany jak zwykle. - pogładziła go po małych włoskach i ucałowała jego główkę. W tej chwili akurat czarny kot skończył przeciągając się z lubością. Zagarnęła go do lewej ręki przyciskając do piersi prawie tak samo jak synka. - Jean weź proszę miskę od niego bo mam zajęte ręce. - Dziewczynka z chęcią spełniła jej polecenie. Były gotowe w zasadzie. Wyszły z kuchni. Marika najpierw wyszła przed dom i usadowiła małego na tylnym siedzeniu w aucie u Bena na foteliku. Dołączył do niego zdezorientowany Pech. Powróciła jeszcze do domu po swoją kurtkę jak i kurteczkę małego. Chwyciła swoją torebkę a z niej wyciągnęła klucze do domu. Zamknęła szczelnie drzwi na zamek i gotowa powróciła do auta. W tym momencie zamykała za sobą choć na kilka dni pewien etap życia by przygotować się na coś nowego. Przynajmniej starała się o tym przekonać samą siebie.

/Teren przed domem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:13, 29 Sty 2011    Temat postu:

/ Teren przed domem

Obrzucił pobieżnym wzrokiem kuchnię zastanawiając się kiedy była tutaj Marika. Nie spodziewał się nikogo zobaczyć, nie poczuł rozczarowania. Pustka czterech ścian jak najbardziej mu odpowiadała. Adam podszedł do okna by je uchylić. Ile mnie tu nie było? Trzy dni? Niecałe dwa? Kurz unoszący się w powietrzu zaczął go niepotrzebnie drażnić i pomyślał że wypadałoby przewietrzyć. I wszystko zaraz się rujnuje? Nie mam pojęcia po cholerę brałem sobie to wszystko na głowę. Leniwe popołudnia w Nowym Yorku miały na niego wpływ. Coś uderzyło w parapet a mężczyzna odsunął się od okna zaskoczony - A ty? - na parapecie siedział czarny kocur wyglądający na głodnego - Nie mogłeś zdechnąć? - Pech wepchnął się już do środka i podbiegł do miski kręcąc się wokół niej i wokół nóg Adama - Kolejny problem byłby z głowy. Nikt ci nie dał jeść? Skąd ty wróciłeś? Jesteś cały... - mokry. Kot najwyraźniej szlajał się gdzieś podróżując swoimi drogami. Adam nasypał mu do miski karmy i otwarł lodówkę - Mleka nie dostaniesz, chyba ze pójdziesz do sklepu. Ja tego nie piję, więc nie zamierzam się tam udać w najbliższym czasie. Zawsze był tutaj ryż... - mruknął przetrząsając zawartość jednej z szafek - Widzisz Pech... - zaczął wcale nie przejmując się tym że przemawia do łapczywie jedzącego zwierzaka - Niczego nie można skończyć. A do kogo są później pretensje? Do mnie. Kto jest poszkodowany? Rzekomo reszta. A mnie ktoś kiedyś zapytał jak się mam? Nie i dobrze bo g... - sięgnął głębiej poszukując uparcie kartoniku - Ich to powinno obchodzić. Choć czasem z ciekawości bym się zamienił i popatrzył jak sobie radzą z tym co mam na głowie. W końcu... - zagderał pod nosem i wyciągnął z opakowania saszetkę z porcją ryżu - I tu już nie chodzi o to czy mi się chce w cokolwiek zabawiać czy nie. Bo przestaje mi się chcieć, wiesz? - zapytał nalewając wody do garnka i stawiając go na gazie. Oparł się o szafkę i zaczął bawić foliowym woreczkiem przesypując w nim białe twarde ziarenka. Trzeba było pomyśleć dwa razy...
Kiedy Adam siedział na krześle u szczytu stołu jedząc dziwne połączenie ryżu i sosu który znalazł, po drugiej stronie również na krześle siedział Pech i czyścił z pasją swoje futerko. Mężczyzna odłożył widelec i przesunął dłonią po karku kręcąc powoli głową we wszystkie strony. Popatrzył na leżący obok niego telefon i zabębnił palcami o blat. Złapał aparat i wystukał na nim krótką wiadomość, wysyłając ją do brata. Wrócił do jedzenia w planach mając jeszcze szybki prysznic.
Może i było to trochę złowieszcze, ale kiedy zszedł z góry przegarniając na wpół wilgotne jeszcze włosy był w typowo żałobnych kolorach. W innych z resztą się go nie widywało. Przeważnie chodził w czerni. Minął Pecha, który prawdopodobnie zmierzał do salonu by ułożyć się na kanapie i porządnie wyspać. Adam zazdroszcząc mu wszedł do kuchni by dopić kawę i pozbierać swoje rzeczy. Spojrzał obojętnie na telefon i prychnął. Tak, ty nie jęczysz. Zobaczymy, który z nas pierwszy się złamie. Wydaje mi się że znam wynik tej rozgrywki. Swoją drogą ciekawe jak się czujesz kiedy Judit wyleciała z domu...? Sądził że to całkiem podobne do odczuć Mariki, kiedy on pozwalał sobie na takie rzeczy. Oni przynajmniej byli dorośli. Przestał się nad tym zastanawiać i odstawił szklankę do zlewu, uznając że pozmywa kiedy wróci. Adam uświadomił sobie, ze oto nagle został skazany na obecność tylko i wyłącznie Christophera. Marika była w szpitalu, Judit nie było, a Ben i Jean chwilowo się nie liczyli. Świetnie. Grace będzie wniebowzięta, kiedy dowie się o tym. Już samego mnie to niezmiernie cieszy... Pomyłka jakaś. Chwycił marynarkę, którą przyniósł z sobą z sypialni i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Przyszła pora by jak zwykle samemu zatroszczyć się o wszystko.

/ Centrum / Szpital / Korytarz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Nie 11:05, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:06, 02 Mar 2011    Temat postu:

/ Sypialnia

Wszedł do kuchni ziewając przeciągle i przecierając wolną dłonią oczy. Podszedł do lodówki i otwarł ją trzymając przy sobie syna - Świetnie. Gdzie ona była kiedy mnie nie było? Nie mieszkała tutaj czy co? Tutaj kompletnie nic nie ma. Mamy zdechnąć z głodu? - pytania rzucał w przestrzeń, bo Junior nie mógł mu jeszcze odpowiedzieć. I co teraz? Mięso? Kto to odmrozi 'na teraz'? Pożałował obietnicy danej Marice. Nagotowałbym rosołu, ale nie mam z czego. Chris, żeby cię pokąsało ty cholerny leniwcu. Zamknął lodówkę i wsparł się o szafkę sadzając na moment obok siebie Juniora. Otoczył go ramieniem by nie dobrał się do czegoś co nie było mu potrzebne. Przypomniał sobie przepis na jakąś nieskomplikowaną sałatkę z makaronem, uznając że lekko strawne danie będzie dla jego żony najlepszym wyborem. Otwarł ponownie lodówkę i zaczął szukać buraczków w kostkach, bo wiedział ze kiedyś gdzieś tutaj były. Junior trafił do swojego kojca, a Adam zabrał się za przygotowanie sałatki wstawiając wpierw wodę na makaron. Po czasie nieco dłuższym niż zazwyczaj w pudełku wylądowała przyrządzona przez niego potrawa, a on sam już najedzony przygotował się wraz z Juniorem do wyjścia w kierunku szpitala.

/ Centrum / Szpital / Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:06, 25 Mar 2011    Temat postu:

/ Sala chorych / Szpital / Centrum

Kiedy wrócił do domu nie zrobił już zbyt wiele. Karmiąc Juniora zadzwonił do Grace wiedząc że matka nie podaruje mu tak łatwo i prędzej czy później sama zatroszczy się o zdrowie swojej synowej. Adam wolał już mieć to za sobą i to z własnej inicjatywy. Nakłaniając małego by zjadł do końca przemieloną na gładko mieszaninę warzyw zrelacjonował kobiecie po drugiej stronie słuchawki, dobiegający końca dzień. Juniorowi który jak na złość za nic w świecie nie chciał więcej dał za wygraną. Mężczyzna z ciekawości oblizał łyżeczkę i spojrzał na syna z niemym wyrzutem. Naprawdę, nie wiem dlaczego nie...
Kolejne dni miały mniej więcej taki sam układ. Adam budził się rano, albo budził go Junior. Około południa udawali się do szpitala, wychodzili kiedy mały robił się śpiący. Wracali później i żegnali się z Mariką dopiero wieczorem. W tym czasie Adam zdążył zapoznać Hiszpankę z wybieloną historią jej życia. Starał się przekonać kobietę do siebie, ale nie był pewien czy dało to jakikolwiek efekt. Mógł mieć jedynie na to nadzieję. Marika, jak przewidywał czarnowłosy, o wiele szybciej przekonała się do swego syna niż męża, nie było to żadną niespodzianką. Nie winił jej za to, choć w głębi duszy męczyło go to nieznośnie i nie pozwalało dostatecznie wypocząć w nocy, przez co pod jego oczami na stałe zagościły sine cienie. Dalej pozostawali w dziwnej konfiguracji, w której to Marika nie pozwalała się tknąć, a Adam był zmuszony to uszanować. Znosił to w miarę dumnie przynosząc Marice co rusz to inne dania, by nie schudła na szpitalnym wikcie.
Pewnego poranka słonecznego piątku właśnie wybierali się do szpitala. Było przyzwoicie ciepło, przez co Adam stanął przed dylematem odnośnie Juniorowego ubrania. Zadecydował w końcu i przywdział go w cienki dres. Zarzucił na ramię plecak, bo już dawno stwierdził że jest poręczniejszy niż torba, z której przyszło mu kiedyś korzystać, nie miał pojęcia jak Marika z nią sobie radę dawała. Mały Adam trafił do swojego nosidełka stojącego na środku stołu. Mężczyzna obrzucił wzrokiem kuchnię i dopił swoją poranną kawę. O kuchni jak i o reszcie domu można było swobodnie powiedzieć że jest posprzątana. Jakoś dawał sobie ze wszystkim radę. Złapał rączkę nosidełka i zacisnął na niej dłoń spoglądając na Juniora z góry. Obiecał na dziś Marice coś ważnego. Wczoraj założono jej gips, w związku z czym uległ jej prośbą i przyrzekł że jeśli będzie dostatecznie ciepło, a było, to pomoże jej i wyjdą przed szpital by odetchnęła trochę świeżym powietrzem. Obrócił się na progu kiedy zamknął drzwi i wyciągnął z kieszeni spodni ciemne okulary które upchnął tam rano, gdy opuszczał sypialnię - Nienawidzę... - zaczął osadzając je na nosie i patrząc z niechęcią na niebo. Skrzywił się przy tym jakby naprawdę działa mu się jakaś krzywda - Kiedy słońce świeci. Po prostu cholernie tego nie cierpię Adam. - machinalnie rzucił okiem na dom Mariki czując jak ciepłe promienie nagrzewają czarny materiał koszuli - Ty to co innego. Tobie to potrzebne. - mruknął pod adresem Juniora spoglądającego na otoczenie z dziwnej perspektywy nosidełka. Samochód stojący w garażu był za to przyjemnie chłodny, a to nie uległo zmianie przez krótki odcinek jaki przebył z synem.

/ Centrum / Szpital / Sala chorych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:07, 19 Kwi 2011    Temat postu:

/ Sala chorych / Szpital

- Jeszcze na końcu śmie powiedzieć że może mi się wywinąć... Bezczelna.- wymruczał to pod nosem wysiadając z samochodu. Kiedy był sam z Juniorem mówił o wiele więcej, jakby swobodniej. Mógł. Jego syn nie miał jeszcze możliwości wygadania wszystkiego - Gdyby choć istniała taka możliwość w najmniejszym stopniu. Innymi słowy, po moim trupie. - znaleźli się na korytarzu, a Adam ochłonął trochę. Nie znosił samego siebie, kiedy Marika jednym krótkim posunięciem rozbrajała go na dłuższy czas. Kojarzyło mu się to z brakiem panowania nad własnym życiem a tego nie lubił jeszcze bardziej. Posadził Juniora na wysokim krzesełku i zdjął z niego kurtkę. Odłożył plecak na stół, a obok niego wylądowały okulary i kluczyki od samochodu. Zerkając co chwila na małego zaczął się krzątać przy szafkach i kuchence by przygotować jakiś posiłek dla siebie i syna. Junior na mleko zaczynał już dostawać długie zęby i domagał się czegoś konkretniejszego. Było to z resztą widać, bo rósł w oczach i przestał przypominać delikatne i wątłe coś co Adam po raz pierwszy zobaczył przez ściankę inkubatora. Po dłuższej chwili przysunął sobie krzesło by usiąść przed Juniorem - Dalej. - mruknął nabierając na łyżeczkę zminimalizowaną i okrojoną wersję swojego obiadu - Otwieraj... - Adam uśmiechnął się bo jego syn bez większego grymaszenia zareagował na łyżeczkę. Zamknął usta a na jego buźce znalazł się wyraz zadowolenia. Trwało to mniej więcej pół godziny aż w końcu czarnowłosy zrezygnował bo dostał kategoryczne 'nie' w sprawie dalszego posiłku. Przestał częstować syna i odsunął jego talerzyk. Otarł mu umorusane usta patrząc na to jak krzywi się zabawnie. Oglądał ten mały teatrzyk już setki razy, a jeszcze mu się nie znudził. Dokończył swoja porcję, którą konsumował w międzyczasie. Gdzieś z plecaka dał się słyszeć dźwięk dzwonka telefonu, więc sięgnął po niego niechętnie. Zerknął na wyświetlacz i westchnął ciężko odbierając - Dzień dobry Grace... - powiedział umęczonym tonem, bo teraz nie musiał brzmieć na szczęśliwego czy wypoczętego - Nie. Jutro idzie do domu. Tak, bo nie najmniejszego sensu by była w szpitalu. Hm? Nie, żadnej. Fizycznie, tak, ale coś poza tym... - pokręcił głową i rozparł się na stole półleżąc. Przymknął ze zgorszeniem powieki bo Junior sięgnął po łyżeczkę i uderzył nią z rozmachem w blat - Przestań. - rzucił i wyciągnął dłoń kładąc ją na drewnie - Tak, mały dokazuje. Bardzo nawet. Zjadł teraz i wydaje mu się że może wszystko. Nie Grace... Nie powiedział jak bardzo kocha babcię. - mruknął uśmiechając się pod nosem. Junior uśmiechnął sie również choć bardziej cwanie jakby doskonale wiedział ze złości ojca - Nie wiem Grace, a co według ciebie mam począć? - zapytał od niechcenia i chyba nie dostał żadnej konkretnej odpowiedzi - Właśnie. Grace nie wiem. - stwierdził twardo - Myślałem tylko, że może przeprowadzilibyśmy się... - urwał w pół zdania i warknął - Daj mi dokończyć. Tak, do Nowego Yorku, a gdzie? Przecież nie do Katmandu. - dokończył zgryźliwie przesuwając dłoń i udaremniając Juniorowi kolejne popisowe numery - Nie mamo, nie wiem jeszcze kiedy. - powiedział wywracając oczami - Jeszcze nie zdecydowałem, a jak tak będziesz mówić to mogę się nigdy nie zdecydować. Nie mamo! Jeszcze nie wiem kiedy. To chyba nie jest trudne do zrozumienia... Owszem, rozejrzę się za czymś większym. Tak, bo... Bo Marika znów jest w ciąży. - oznajmił uświadamiając sobie że właśnie, po raz pierwszy z kimś podzielił się ta informacją. Zrobiła ona odpowiednie wrażenie bo przez chwilę w słuchawce panowała cisza. Słychać było tylko Juniora który pomagając sobie rączkami chciał odebrać Adamowi telefon - Dobrze, przekażę jej. Nie, nie jesteś pierwsza... - powiedział drwiącym tonem - Ja sam byłem na końcu. Tak, Chris wiedział szybciej. On? Normalnie. Uczy się i zamierza prawdopodobnie zdać egzaminy. Co? Nie... Żadnych. Poczekaj Grace... - odłożył telefon na stół i wziął Juniora na ramiona. Odstawił talerze do zlewu i sięgnął po aparat wychodząc z kuchni - Jestem. Na czym skończyłem?

/ Salon


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:10, 26 Kwi 2011    Temat postu:

/ Korytarz

- Śmiem twierdzić że choć trochę cię znam... - powiedział przysuwając sobie i ustawiając nogą krzesełko Juniora. Mały rozmościł się w nim patrząc to na Adama to na drzwi jakby czekał aż w końcu i Marika się w nich pokaże - Poza tym wyraźnie sobie teraz kpisz, więc uważam ze mam rację. - dokończył odsuwając dla kobiety krzesło nim zabrał się za zrobienie tego na co ją zapraszał. Będąc weselszą zazwyczaj się tak nie zachowujesz, ale co ja mogę wiedzieć, prawda? Zanucił sobie coś pod nosem nalewając do czajnika wody. Zrobił się wkurzająco pogodny, co bardzo do niego nie pasowało. Podłączył gaz i powiedział - Dobrze, w takim razie herbata. - sięgnął po puszkę z torebkami i wrzucił jedną z nich do kubka Mariki. Do swojego kubka nasypał sporą, nawet jak na jego możliwości, porcję kawy. Wiedział że czeka go ciążka przeprawa, nie miał złudzeń. Wysunął szufladę i wyciągnął z niej dwie łyżeczki. Postawił cukierniczkę na środku stołu. Wszystko wykonywał z doskonałością, jak najlepiej zaprogramowany robot, wyćwiczony w domowych czynnościach do perfekcji. Zajrzał do szafki i wyciągnął z niej opakowanie waniliowych wafelków, które wyłożył na talerzyk. Chyba przechodził dziś sam siebie, choć w gruncie rzeczy nie wiadomo po co. Usiadł przy stole i wsparł się na łokciu wlepiając w Marikę spojrzenie pełne kulturalnego wyczekiwania. Chyba wziął sobie za punkt honoru wprowadzić ją z równowagi, bo nienawidził kiedy zachowywała się tak jakby nic się nie stało - Częstuj się. - powiedział jadowicie uprzejmie przesuwając talerzyk w jej stronę. Uśmiechnął się przy tym nienagannie i nawet Ben popadłby w zachwyt nad radością płynącą z tego ogólnie rzecz biorąc miłego dla oka grymasu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:52, 27 Kwi 2011    Temat postu:

/ Korytarz

- Tak, tak może i mnie znasz, ale czy tak do końca? - brew jej wystrzeliła w górę jak by oceniała mylność słów swojego męża. Oj Adamie, jeszcze troszkę musisz się nauczyć... Na prawdę nie bądź taki siebie pewien, bo się możesz jeszcze bardzo przeliczyć, a wtedy... - Marii nie dokończyła swojej myśli uśmiechając się pod nosem beztrosko i szczerze i Adam nie miał prawa się przyczepić co do jej uśmiechu. Akurat w tym momencie nie udawała. - Było pół na pół więc i masz rację i nie. - wyprowadziła go z błędu. Za dużo sobie myślał. - Poza tym Ty nawet nie wiesz z czego ja bym mogła być zadowolona,a z czego, nie. I uwierz to na pewno nie miało nic wspólnego z tym domem jeżeli o to Ci chodzi i o ile w ogóle coś takiego było. - odgarnęła niedbale kosmyk włosów zaczesując go za ucho. Przez przypadek zahaczyła dłonią o kulę, a ta o mało co nie runęła na ziemię gdyby Marika w porę jej nie złapała. Jej refleks nie był jeszcze taki najgorszy. Marika zaśmiała się spoglądając na synka siedzącego w krzesełku i uderzającego łapkami w blat. Och i ona mogła go wyprowadzić z równowagi i to w bardzo szybki sposób jeżeli chciał ją zdołować, to mu się to nie uda. - Nie, dziękuję. Nie przepadam za słodyczami. - Czyżby nie wiedział czegoś o niej? Ostatnio czasem mało je jadała. Zadowoli się jedynie zwykłą herbatą. A jadowitym tonem czarnowłosego nie przejęła się w ogóle, jak by taki nie miał miejsca. Jeżeli grała mu na nerwach to raczej nieświadomie niż specjalnie. Oczywiście on mógł to odbierać całkiem inaczej, ale no cóż to nie wina Mariki w żadnym wypadku. A przynajmniej nie poczuwała się do takowej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:31, 27 Kwi 2011    Temat postu:

Słuchaj mnie Mariko... Proszę cię. To naprawdę wiele nam oszczędzi. Adam pokręcił przecząco głową i wyjaśnił jej cierpliwie błąd w analizowaniu jego słów - Powiedziałem że trochę cię znam... Gdybym znał cię do końca... - powiedział przeciągając wyrazy i wpatrując się w przeciwległą ścianę jakby była najbardziej interesującym obiektem w kuchni - Chyba cholernie szybko byś mi się znudziła. - stwierdził przesuwając palcem po linii szczęki w zamyśleniu zastanawiając się czy w jego słowach jest więcej prawdy czy uszczypliwości, która miała w jakiś tam sposób utrzeć zadarty nos Hiszpanki - A wiadomo że im coś bardziej tajemnicze, dziewicze i niezbadane... - zabrzmiał jak obieżyświat planujący wyprawę w nieznane - Tym ciekawsze i trzyma nas przy sobie dłużej. - wzruszył ramionami kiedy powiedziała że miał połowiczną rację. Bez różnicy mu to było, jak zawsze sądził że wiedział lepiej. Zerknął na nią koso i wpakował pół wafelka w usta. Tak, przecież ja o tobie nic nie wiem. W zasadzie przez te ostatnie dwa tygodnie było to widać niezmiernie dobrze, panno nie-mam-pojęcia-jak-się-nazywam... Przeżuwał w spokoju patrząc na chichrającego się Juniora i słysząc przy lewym uchu wtórującą mu Marikę. Chciał być uprzejmy, nie zje to nie, prosić się przecież nie będzie. Obrócił małe ciacho w palcach i podparł brodę wolną dłonią nadsłuchując czajnika za plecami. Po kilku minutach ustawicznej ciszy Adam wstał i zalał ich kubki wodą podając po chwili jeden z nich Marice. Sięgnął po cukierniczkę i osłodził sobie mieszając kawę powoli łyżeczką.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:17, 27 Kwi 2011    Temat postu:

Marika splotła sobie palce ze sobą podpierając nimi swój podbródek. Zapatrzyła się na Adama analizując jego słowa w milczeniu. - Może i kiedyś tak właśnie się stanie. Odkryjesz we mnie wszystko co najgłębsze i mroczne i przestanę Cię interesować. Powiedź tylko kiedy nie będę Ci stała na drodze. - uwielbiała przeinaczać jego słowa na własną modłę by było jej wygodniej. Wzruszyła ramionami z największa obojętnością. Nie zamierzała sobie teraz łamać nad tym głowę. Najmniej jej tego potrzeba było teraz do szczęścia. Odwróciła od niego wzrok pochylając głowę nieznacznie w dół milcząc dłuższa chwilę z upartością małego dziecka. Nie potrzebowała zbędnych słów. Adam dawał jej bardzo wiele powodów by czuła się przy nim niepewnie pod względem uczuciowym, bo w pewnym stopniu z jego słów w łatwy sposób mona było wywnioskować, ze jest dla niego jak ciekawa zabawka, którą lubi się bawić. No cóż, a kiedy przyjdzie czas i mu się znudzi bez skrupułów ją porzuci. Nie zamierzała się załamywać z tego powodu. Płakać też nie będzie. Miała być silną kobietą i nią będzie bardziej odporną na jego słowa. Ziewnęła zakrywając sobie usta dłonią jak by jego słowa ją nudziły niemiłosiernie. Ktoś kiedyś powinien mu utrzeć tego nosa, bo zachowywanie się jak wszechwiedzący pan i władca raził Marikę. Nie lubiła zapyziałych, zadufanych w sobie osób, które przykrymi słowami próbują sobie podwyższyć swoje ubolewające ego. W końcu odebrała od niego kubek z herbatą. osłodziła sobie dwie łyżeczki cicho mieszając jego środek do momentu aż herbata zrobiła się wręcz czarna. Lekko paznokciami stukała w jego brzegi czekając aż choć trochę ostygnie bo nie chciała sobie poparzyć języka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:51, 27 Kwi 2011    Temat postu:

- Będziemy mieli z tym mały problem. - mruknął gawędząc sobie hipotetycznie z Mariką na tematy które szczęśliwe małżeństwo podejmuje w ostateczności, albo dla głupiego żartu - Ślub kościelny, małżeństwo skonsumowane... - dorzucił ruchem brody wskazując na brzuch kobiety - Jednak nie powiedziałbym że odrzuci mnie akurat to co najgłębsze i mroczne. - kącik ust drgnął i uniósł się lekko w górę a w oczach mężczyzny coś zaigrało - To należy do kategorii rzeczy czy też cech interesujących. - powiedział zbijając ją z pantałyku. Nikt nigdy nie powiedział że zainteresowania i gusta Adama są jak najbardziej normalne, miał na wszystko własne spojrzenie - Jeśli tak ujmujesz sprawę, to źle ją ujmujesz. - powiedział i skłonił się lekko kobiecie kiedy broda samoczynnie zsunęła się z wewnętrznej strony jego dłoni. Taaak, Adam zawsze wiązał się z tym co najgorsze, może pielęgnować tą wersję wydarzeń z powodzeniem dalej. Zamrugał leniwie i sięgnął do dłoni Juniora wyciągając jedną z nich z jego buzi. Pokręcił przy tym powoli głową, a mały i tak niewiele sobie z tego zrobił. Adam nabrał kawy na łyżeczkę i podmuchał potrafiąc tak samo doskonale jak Marika zapełnić sobie czas małymi prozaicznymi czynnościami, które nie służyły niczemu prócz zabijaniu nudy. Byli parą uzdolnionych milczków. Ktoś? Wiele osób tutaj nie było, które mogłoby to zrobić. Trudno. Sięgnął po kolejnego wafelka stwierdzając że są dostatecznie smaczne - Przygotować ci może kąpiel? - zaproponował cukierniczce z troskliwym wyrazem wymalowanym na twarzy - Chcesz się wypławić we własnej wannie? - dokończył maczając łakocie w kawie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:09, 27 Kwi 2011    Temat postu:

- No wiesz... - ruszyła ręką jak by wysnuwała niezwykle ciekawy wniosek jak jakiś profesor wykładajacy na jednym z Uniwersytetów. - To akurat nie jest żaden problem, bo kościelny no tak, z kościelnego rozwodu nie dostaniesz, ale tak normalnie tak. Problem gdybyś chciał się związać z kimś innym. To już jest życie w grzechu. A skonsumowanie... Jeżeli chodzi o dzieci. Samotne macierzyństwo to nie tragedia. Poradziłabym sobie. Więc jak widzisz, problem w tym, ze problemu nie ma. Jeżeli ktoś bardzo chce, to za wszelką cenę osiągnie to do czego dąży. - Upiła małego łyka herbaty uważając aby nie poparzyć sobie języka. Skoro już zaczęli ten niezbyt szczęśliwy temat to dlaczego by go nie ciągnąć. - Nie powiedziałam, ze odrzuci. Stwierdziłam, że w końcu takie rzeczy mogą się skończyć, tyle. - Marii obracała kubek w dłoniach przesuwając go raz lewo, a raz w prawo wprawiając gorącą herbatę w ciągły ruch, ale uważała przy tym aby nie uroniła ani kropli na blat stołu. - Ujmuję ją tak jak ujmować chcę. A Tobie nic do tego. - Nie mówiła tego uszczypliwie, tak po prostu normalnie wyrwało jej się z gardła. Nie żałowała w żadnym wypadku żadnego ze swoich słów. - Słuchaj Ty masz swoje spojrzenie na świat, a ja swoje. I nie będę przyjmować tego co mówisz lub starasz mi się wpoić bo tego byś pragnął. Jeżeli coś uznam za wartościowe mogę się nad tym zastanowić, ale w innym przypadku nie zmienię swojego stanowiska. I lepiej żebyś to sobie przyswoił od razu by nie dochodziło do jakiś bezsensownych zgrzytów między nami tego powodu. - wolała wyłożyć kawę na ławę od razu by nie było płaczu, że czegoś się nie powiedziało. - Chcę, ale później. Chciałabym się trochę rozejrzeć po domu jeżeli nie masz nic przeciwko by się ze wszystkim na spokojnie zaznajomić. - Nie chciała pomylić żadnych drzwi. A w jej przypadku to było na prawdę bardzo prawdopodobne, że może jej się to przydarzyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:41, 27 Kwi 2011    Temat postu:

Obrócił głowę w stronę Mariki by wysłuchać uważnie tego co miała do powiedzenia. Pokiwał głową przytakując jej arcymądrym słowom. Przesunął palcami po policzku bo chyba znalazł coś o co mógłby zapytać - A chciałabyś się związać z kimś innym? - skoro dwie strony brały udział w tej rozmowie, to i dwóch stron ona dotyczyła. Pytanie Adama było jak najbardziej na miejscu. Co zabawniejsze nie bał się go zadać. Jeśli chodzi o odpowiedź nie był pewien czy faktycznie chciał ją usłyszeć, choć miło by było gdyby udzieliła szczerej odpowiedzi - Nie chodziło mi o macierzyństwo. Tak, ty z takimi rzeczami wprost śpiewająco sobie radzisz, bardzo dobrze pamiętam te twoje 'dobrze sobie radzę'. Jedynie o rozwód i to że nie za bardzo chyba moglibyśmy go uzyskać. Oczywiście, jeśli mielibyśmy się na to zdecydować. - wodził przez chwilę wzrokiem za kubkiem kobiety patrząc na ciemnobursztynowy płyn wewnątrz. Odwrócił oczy znów obdarzając wzrokiem ścianę kuchni. Machnął łyżeczką, jakby dawał znak że Marika powinna się uciszyć a nie pouczać go. Nie lubił tego - Mam przysiąc ze nie będę tego robił? Że nie będę ci wpajał tego i owego? Przecież nawet teraz wiesz ze to mało realne... Nie Mariko. Ja też mam własne spojrzenie na pewne sprawy. - oświadczył odkładając powoli łyżeczkę na stół - Co byś powiedziała na to że mimo wszystko słuchając moich rad... Miałaś z nich więcej pożytku niż strat? Tak... - mruknął unosząc kubek do ust i uśmiechając się lekko. Musiałaś całą swoją dumę wsadzić w kieszeń. Teraz też tak zrobisz. Pociągnął łyk kawy i odparł ze spokojem - Oczywiście, nie będę cię zatrzymywał. Wszystkie drzwi stoją przed tobą otworem. - dodał trochę niezrozumiale bo przygryzł skórkę u paznokcia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:00, 27 Kwi 2011    Temat postu:

Odpowiedziała mu pytaniem na pytanie. - A czy wyglądam na osobę, która pragnie rozwodu i szuka rozrywki w ramionach innych mężczyzn? - Niech sam się nad tym zastanowi, a uzyska jasną i klarowną odpowiedź, ale na wypadek gdyby miał do tego nie dojść w co wątpiła, to odpowiedziała mu szczerze. - Nie. Nie chciałabym. Nie czuję takiej potrzeby. - To chyba mu musiało wystarczyć za wszystko. Szczersza już nie mogła być. Chciał wiedzieć to mu powiedziała. - Ale ja o nim wspomniałam. - podrapała się po łopatce bo coś ją tam zaswędziało. Nie lubiła wyginać tak ręki, ale czasem trzeba było. Westchnęła cicho przecierając oczy palcami. Nie wiedzieć czemu, ale czuła pod powiekami piasek, który nie chciał ustąpić nawet gdy często mrugała powiekami. - Tylko w szczególnych wypadkach jest on udzielany na przykład jeżeli małżeństwo było by zawarte w zakłamaniu. Jest to jednak bardzo długi proces. Mniejsza z tym. Z kościelnego nie. Ale jeżeli chciałabym się z Tobą rozwieść to z cywilnego dostanę. Dostaniemy. - poprawiła się mówiąc w zasadzie o nich obojgu. Były to jednak póki co czcze domniemania, a ze strony Mariki póki co nic takiego nie miało się zdarzyć. - Nie masz mi niczego przysięgać. - uśmiechnęła się słabo, a jej twarz zrobiła się nienaturalnie blada. Poczuła niemiły skurcz w brzuchu. - Proszę Cię jedynie o to byś nie starał mi się narzucać wbrew mojej woli swoich poglądów, to wszystko. Możesz je wypowiadać owszem, nie mam nic przeciwko, ale nie formułuj ich w taki sposób jak bym miała sobie to od razu przyswoić do głowy i zastosować się do tego. - spuściła głowę w dół czując lekkiego kręćka w głowie. Upiła kolejną porcję herbaty jak by miała załagodzić jej stan. Zbierało ją na mdłości. - Tak może i było kiedyś Adamie. I to są Twoje słowa. A teraz też jest inaczej. - Marika często przeczyła zdrowemu rozsądku i robiła na przekór innym. Choć w tej chwili nie to było jej celem. - Dobrze. Później się rozejrzę. - powiedziała cicho przymykając na moment powieki.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Śro 22:03, 27 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:38, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Niech ona mu nie każe się zastanawiać, bo wnioski do jakich mógłby dojść jej mąż, mogłyby wzbudzić małą sensację wśród zainteresowanych, która nie byłaby zbyt pozytywna. Poza tym Marika mogła sobie wyglądać jak chciała. Brzmiała tak a nie inaczej, a to w głównej mierze jak i ich wzajemne nastawienie względem siebie doprowadziło do takich a nie innych pytań. Nie skomentował głośno jej odpowiedzi, bo nie musiał. Satysfakcjonowała go w pełni, bo poniekąd chyba właśnie to chciał usłyszeć. Nie wyobrażał sobie teraz siebie bez niej, bez Juniora i dwóch małych fasolek gdzieś w Marice. Adam pokręcił przecząco głową - Nie dostaniesz z cywilnego, bo go nie braliśmy. Zdecydowaliśmy się tylko na kościelny... - mruknął zastanawiając się nagle czy jego ateizm na tym ucierpiał czy nie. Zerknął na żonę unosząc brew lekko w górę. W zakłamaniu mówisz? Zamyślił się głęboko analizując to co przyszło mu do głowy. Z tego stanu wyrwały go słowa o narzucaniu woli. Zastukał palcami w policzek rozmyślając nad tym czy aż tak bardzo jej swoją wolę narzucał. Chyba nie... Bo przecież nigdy nie powiedziałem zrób tak i koniec. To nie moja wina, że bez większego 'ale' zazwyczaj się zgadzałaś, prawda? Oczywiście, że tak... Wplótł palce między włosy i sczesał je w tył na kark leniwym powolnym gestem. Przesunął dłonią po szyi, ale nie przyniosło to ulgi. Teraz jest tak samo Mariko. I tak będzie... Ułamał mały kawałek wafelka i podsunął go Juniorowi, a mały zaczął go powolutku mielić w buzi. Adam ugryzł kolejny kawałek i nie patrząc na Marikę zapytał - Może się zdrzemniesz? Zaraz zniosę koc z góry i jakąś porządniejszą poduszkę, byś miała wygodniej. Reflektujesz? - zakończył ocierając delikatną bródkę małego wierzchem dłoni.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:31, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Na prawdę? A do jakich to wniosków by doszedł? Posądzał ją o coś? Nie miał do tego prawa, bo po pierwsze primo znów mógłby się gorzko rozczarować i przeliczyć jak kiedyś, a tym razem konsekwencje w skutkach mogłyby być dla niego straszne. Po drugie nie miała jak, kiedy i gdzie. Ostatni czas spędziła w szpitalu, dzieliło ich moze dwa dni rozłąki, które spędziła u rodziców,a wcześniejszy czas była cały czas przy Adamie i praktycznie w ogóle się nie rozstawali ze sobą, więc cholera jakie on mógłby wysnuć te wnioski? Chyba wyssane z palca bajdurzenie. Jak będzie miał jej coś tak na prawdę do zarzucenia wtedy niech jej to wytoczy, a nie domniema niepotrzebnie. Marik,a uśmiechnęła się cwanie jak by górowała nad nim pewną wiedzą. - Złotko... - westchnęła sobie cicho. - Chyba jesteś nie doinformowany. Biorąc ze mną kościelny bez cywilnego załatwiasz obydwa na raz nie musząc brać tego drugiego. Kościół przesyła stosowne papiery do urzędu i tam figurujemy jako małżonkowie. Rozumiesz Dwa na raz. - powtórzyła te słowa wolno i wyraźnie. - Więc dostałabym go. Możesz być o tym pewien. - Nie satysfakcjonowało ją jednak zabawianie się z mężem w takie słowa. Uniosła kubek do ust pijąc herbatę wolno bo nigdzie jej się nie śpieszyło. Teraz jak i w zasadzie wcześniej miała multum wolnego czasu z którym nie wiedziała co robić w zasadzie. Wiele możliwości nie miała. Uniosła głowę w górę by spojrzeć na Adama. Milczała dłuższą chwilę, a po krótkim czasie skinęła głową. - Jak najbardziej. To chyba dobry pomysł. - Sen jeszcze nikomu nie zaszkodził, a mógł jedynie pomóc. Podobno był regeneracyjny. Ostatnim czasem i tak w większość wciąż spała kiedy przebywała sama. - Tylko trochę. - uśmiechnęła się słabo nie chcąc przespać całego dnia. Szkoda by było go marnotrawić, tylko na co? Dobre pytanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:09, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Zarzut to zbyt wielkie słowo. Szkoda czasu i energii by nad tym się rozwodzić. Faktycznie, może to i lepiej że Adam nie będzie sobie czymś takim głowy zawracał. Dość już na niej miał, oczywiście nikomu niczego nie wypominając. Znał swoje obowiązki nie lepiej niż ktokolwiek inny. I im się poświęcał w całości. Mężczyzna zamruczał i cmoknął z niezadowoleniem - Konkordat... Zapomniałem. To tobie poszczęściło się podwójnie, czy nawet potrójnie. Nie dość że anioł za męża, to jeszcze... Łatwym sposobem zgarnęłaś obywatelstwo. - zauważył leniwie sącząc przestygłą kawę - I nie mów do mnie 'złotko'. Daruj sobie. - uciął krótko nie znosząc żadnych tego typu zwrotów kierowanych pod jego adresem. Machnął dłonią i powiedział wstając z krzesła - Nie ma nad czym dywagować. Przecież oboje kochamy się szalenie... - gdyby nie ta nutka ironii. Przysunął bliżej Mariki krzesełko Juniora i poprosił ją - Zajmij się nim. Idę po tą poduszkę. - upił jeszcze łyka kawy i wymaszerował z kuchni. Było słychać jego kroki na schodach. Poszedł na górę, prawdopodobnie do gościnnego, po wspomnianą poduszkę i koc. Po chwili kroki znów się rozległy, tym razem schodził na dół. Wrócił, jak najgorszy koszmar, do kuchni w palcach trzymając małe, białe piórko. Wyrzucił je do kosza i przesunął po koszulce dłońmi jakby coś niepożądanego jeszcze się jej trzymało - Gotowe. Możesz iść na to twoje 'trochę'. - obwieścił patrząc na widoczny z kuchni kawałek salonowych drzwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:28, 03 Maj 2011    Temat postu:

Adam wiedział jak rozzłościć Marikę. Mówił jej żeby niepotrzebnie się nie denerwowała, a sam ją doprowadzał do nerwicy. Kobieta zmrużyła gniewnie oczy jak by samym wzrokiem miała spopielić przez to męża. - Poszczęściło? - prychnęła niczym dzika kotka, a jej oczy zrobiły się czarne jak zawsze w sytuacjach nerwowych. - Myślisz, ze zależy mi na jakimś zasranym obywatelstwie? Wsadź je sobie wiesz gdzie. W dupie mam to obywatelstwo. I wiesz co? Z chęcią się z niego wypiszę. Uwierz nie muszę tutaj mieszkać. Mogę nawet poza terenem waszego kraju, panie obywatelu. - łyżeczka, którą trzymała w dłoni od dłuższej chwili z hukiem uderzyła o blat stołu robiąc tylko niepotrzebny hałas. Adam ją niezmiernie wkurzył swoimi słowami. Marika śmiałą twierdzić, że czasami w swoich osądach jest zacofanym człowiekiem emocjonalnie. - Ty nie wiesz co to szczęście, bo żerujesz na bólu innych. Więc nie pieprz mi o nim nie rozumiejąc tego w ogóle. - odwróciła od niego wściekłe spojrzenie skupiając je na synu. Jej marzenie o odzyskaniu pamięci jeszcze bardziej się spotęgowało, a na następnej liście dopisała sobie wyjazd z tego kraju jak najdalej by nikt więcej nie zarzucał jej, że wyszła za kogoś za mąż dla obywatelstwa. Żenada. Błogosławiła chwilę kiedy jej mąż sobie poszedł. Już dość się w tej chwili na niego napatrzyła. A każde jego słowo ją raniło. Lepiej było sobie darować dodatkowych cierpień. Odetchnęła głęboko zajmując syna, choć marny z niej był w tej chwili przeciwnik. Spojrzała na niego dziwnymi oczami w których czaił się smutek i żal. Uśmiechnęła się do niego słabo starając się wziąć w garść. Pogłaskała go po główce jak by miał odjąć od niej trosk. W momencie gdy wrócił czarnowłosy na dół Marika zaczęła się zbierać z miejsca jak by na to tylko czekała. Chwyciła swe kule w dłonie i opierając się na nich poderwała się z siadu w górę do pozycji stojącej, Zrobiła niepewny krok, a później już bez zawahania drugi i trzeci. - I owszem, pójdę. - odpowiedziała mu tonem bez wyrazu mijając go w drzwiach. Zatrzymała w ustach ciche przekleństwo jakie jej cisnęło się na usta, ale darowała sobie tego. Nie będzie podsycać tego żaru. Daleka droga nas od siebie dzieli mężu... Oj daleka.... I wcale nie widzę tego w kolorowych barwach.... Raczej czarne chmury się nad nami zbierają, a Ty robisz wszystko, ale to wszystko bym od Ciebie uciekła... - westchnęła bezgłośnie wewnątrz siebie. Wystarczyło powiedzieć jedno słowo i po wszystkim. Po co się męczyć? Chyba, że uwielbiasz pretendować do roli męczennika? Oscara za to nie dostaniesz... - wolno kuśtykając weszła do salonu nie rozglądając się po jego wnętrzu. I tak jej nic w tej chwili nie cieszyło. Przed oczami miała jedynie łóżko. Potrzebowała odpoczynku. I Adam mógł jej to wyrzucać do woli, ale miała do tego prawo. Stanowczo za dużo myślała o tym co pomyśli lub powie jej mąż, a to nie było dobre. Trzeba było to zmienić czym prędzej.

/ Salon

/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:18, 03 Maj 2011    Temat postu:

Adam zamknął oczy i wywrócił nimi co gdyby nie czarna grzywa byłoby widoczne pod skórą powiek. Auuu Mariko, ty niszczysz i spopielasz... Uśmiechnął się w duchu i zwrócił twarz ku kobiecie by braku uwagi nie mogła mu zarzucić. Splótł palce i wsparł na nich brodę przyglądając się rozzłoszczonej żonie ze spokojem, tak jakby przerabiał to codziennie, jakby jej złość była znanym mu i stałym punktem programu. A nie? Jeśli choć miał cień wątpliwości, to teraz został go już pozbawiony. Tobie coś powiedzieć... Ponoć to mnie nosi z byle głupoty. Bez mrugnięcia okiem wysłuchał reszty wspaniałych wniosków i gróźb jakie co sekundę wyrzucała z siebie Marika. Przy ostatnim jego usta rozciągnęły się w nieładnym, krzywym uśmiechu. Moja ty ulubiona pożywko, co ja bym począł bez ciebie, wyobrażasz sobie? Bo ja nie bardzo... Gdyby był bardziej żywiołowym człowiekiem zapewne skakałby po schodach z lekkością, jednak zachował jak zwykle powściągliwość. Czując że ryzykuje co najmniej wbicie podstawy kuli w stopę odsunął Marice krzesło gdy wstawała i ugryzł się w język by nie rzucić jej czegoś na odchodne. Wtopienie w ścianę nigdy nie wychodziło mu za dobrze, więc wrócił na swoje miejsce by nie zawadzać wzburzonej kobiecie. Czarnowłosy odprowadził ją wzrokiem i spojrzał na Juniora pytając - Widziałeś? A już myślałem że nic z niej normalnego nie zostało. - rzucił raz jeszcze okiem na drzwi i ciągnął dalej cicho i niewyraźnie bo kończył swojego wafelka - Ale chyba nie przesadziłem, prawda? - zapytał niewinnie znając doskonale odpowiedź. Powtórka z rozrywki, kolejna powtórka z rozrywki... Westchnął patrząc na małego Juniora i podał mu kolejny kawałek ciastka. Mruknął niezadowolony kiedy wylądował na blacie stolika. To nie. Tylko nie płacz później w niebogłosy że głodny jesteś. Zrobimy ci herbatę i idziemy... Gdziekolwiek poza ściany tego domu, by mogła sobie odpocząć. Co powiesz na ogródek, albo gdzieś dalej? Zagotował wodę i wyciągnął z szafki butelkę Juniora. Damy jej tą godzinę oddechu, a później zobaczymy komu czego się zachce. - Idziemy. Oczyszczać atmosferę. Nie uważasz że ostatnio jestem coraz to bardziej toksyczny? - Junior siedząc już na ramieniu Adama spojrzał na niego spod firanki ciemnych rzęs i nie odpowiedział mu w żaden sposób. Mężczyzna cmoknął go w skroń. Milczenie odczytuję jako odpowiedź negatywną, ty rozumiesz człowieka.

/ Ogród


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:24, 10 Maj 2011    Temat postu:

/ Łazienka

Od kąpieli zrobiło jej się gorąco. Wolno by nazbyt się nie umęczyć weszła do kuchni. Doczłapała się do okna by je uchylić i wpuścić do kuchni trochę powiewu świeżego powietrza. Zapatrzyła się na krajobraz za nim. Po chwili oderwała od niego wzrok. Powędrowała do kuchenki gazowej nalewając do czajnika wody i stawiając go na nim. Z szafki wyjęła kubek, a do niego wrzuciła herbatę. Poczekała aż się zagotuje woda, a później zalała torebkę z herbatą czekając aż zrobi się czarna. Wyrzuciła zużytą torebkę do kosza na śmieci. Osłodziła ją sobie. Burczenie w brzuchu się pogłębiło, a ślina jej nabiegła do ust. Postanowiła się zadowolić chociażby i zwykłą kanapką. Zajrzała do lodówki. Po kilku minutach siedziała już przy stole z herbatą i dwoma kanapkami powoli się nimi zajadając by nasycić głód. Wolno popijała herbatę czekając aż ruch w domu się ożywi. Nie chciała nikomu przeszkadzać. Kiedy skończyła odstawiła na bok talerzyk z późniejszym zamiarem go umycia. Zapatrzyła się na okno opierając sobie podbródek o dłoń. Wyciszyła się w zasadzie nie robiąc nic konkretnego. Cierpiała teraz na nadmiar wolnego czasu. I nie za bardzo wiedziała co z nim zrobić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:40, 10 Maj 2011    Temat postu:

/ Sypialnia

Zajrzał do kuchni na końcu i odetchnął w duchu. Oparł się o futrynę patrząc na Marikę z na wpół zabawną na wpół zatroskaną mieszanką na twarzy. Przetarł oko silnie, zobaczył pod nim białe punkciki. Adam zamrugał i zaczesał włosy za prawe ucho - Mogę się przysiąść? - zapytał, bo nie chciało mu się zgadywać w jakim nastroju ją zastał. Cofając się o te dwie czy dwie i pół godziny w pół nie był taki pewien czy Hiszpanka żywi wobec niego pokojowe zamiary, już o przyjaznych nie mówiąc. Wsunął dłonie w kieszenie, a w prawej wyczuł swój umęczony notes - Mam nadzieję że odpoczęłaś trochę. Kanapa w końcu nie jest szczytem marzeń... Choć patrząc na ciebie to jeszcze trochę i sama wejdziesz na górę. - zauważył ostrożnie, bo w tym momencie cisza strasznie go męczyła. Tak bardzo przyzwyczaił się do tego że mówił do niej ostatnio prawie bez większej przerwy, iż nienaturalnym wydawał mu się brak wymiany zdań, czy choćby burknięć. Pytanie tylko czy zechcesz, prawda? Adam odchylił głowę w tył i zatoczył nią okrąg czując jak coś strzeliło mu w kręgach. Nie czekając za odpowiedzią wysunął dla siebie jedno z krzeseł i okręcił je. Opadło na cztery nogi, a czarnowłosy usiadł na nim okrakiem wspierając czoło na skrzyżowanych ramionach spoczywających na oparciu. Ziewnął przeciągle stwierdzając że w tej pozycji też dałoby się spać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:07, 11 Maj 2011    Temat postu:

Bawiła się dłuższy czas kubkiem okręcając go w prawo i w lewo. Stało to się chyba jej ulubionym zajęciem. Było to na pewno o niebo lepsze niż nic nie robienie. I co ja teraz będę robić przez ten cały czas? Nie chce mi się non stop siedzieć na tyłku... - Zastanawiała się nad tym dłuższy czas nie mogąc nic wymyślić sensownego. Jeszcze nie potrafiła sobie niczego zaplanować czym jej ręce mogłyby się zająć byle tylko nie myśleć o łych rzeczach i rozpamiętywaniu tego co się stało. Pozostawiła to na później. Tak się zatopiła w swych myślach, że nie usłyszała nawet kiedy w kuchni znalazł się jej mąż. Okręciła głowę spoglądając na niego i zatrzymując na nim dłuższą chwilę swoje spojrzenie. Odwróciła je i utkwiła w swoim kubku. Pokiwała głową i dłonią wskazała krzesło na przeciwko siebie. - Siadaj. - odpowiedziała co najmniej normalnym tonem głosu, w którym w zasadzie nie czaiło się nic. Ani uraza, ale ani też radość. Był po prostu spokojny. Odpoczynek dobrze jej zrobił, a kąpiel dopełniła reszty by mogła się zrelaksować i odpocząć. Nie musiała jednak Adamowi pozwalać na to bo sam to uczynił, poza tym miał do tego pełne prawo. - Odpoczęłam w miarę dobrze. Wzięłam kąpiel kiedy spaliście, a przynajmniej tak mi się zdaje. I czuję się lepiej. - uśmiechnęła się delikatnie kącikami ust. Kiedy miał spuszczoną głowę patrzyła na niego, od czasu do czasu odrywając wzrok by nie był za bardzo natarczywy. Położyła sobie dłoń na karku lekko go masując z przyjemnością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:53, 11 Maj 2011    Temat postu:

Siadaj... Adam okręcił głowę w przeciwieństwie do Mariki korzystając ze wszystkich opcji jakie dawał wzrok. Przyglądał jej się uparcie spod czarnej grzywy w duchu chichocząc z tych jej wzrokowych ucieczek. A nie lepiej wynoś się? Przemyślałaś to sobie dobrze? Naprawdę, mogę tutaj siedzieć i nie przyprawiać cię o ból głowy czy inne coraz to gorsze schorzenia? O nerwy...? Wsparł na ramionach brodę i zmarszczył lekko brwi. Niezadowolenie pojawiło się nagle - Mariko, przecież mogłaś zawołać... Nie musiałaś męczyć się sama. - powiedział i dodał na końcu - Pomógł bym ci. - Adam wiedział, że to bezsensowne słowa. Marika zapewne odmówiłaby czegokolwiek z jego strony. Poza tym patrząc na kobietę wiedział że ani trochę nie był jej potrzebny. Nie miał pojęcia natomiast czy chciał jej zgody na to by sobie pomóc, bo był tego systemu nauczony, on wyciągał dłoń, Marika zawsze ją ujmowała, czy dlatego by wiedzieć, że Marika jest ciągle tą samą, znaną mu dobrze Mariką - Cieszy mnie to. - mruknął automatycznie odwracając od kobiety wzrok. Skierował go na okno patrząc jak południe powoli i systematycznie przygasa zmieniając się w parne popołudnie. Zamilkł, bo nie potrafił wymyślić kolejnego tematu. Męczyły go takie rozmowy. Gdyby mógł wybierać, nie prowadziłby ich wcale. Ktoś przejechał na rowerze ich ulicą, a Adam uchwycił tylko czubek głowy cyklisty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:13, 11 Maj 2011    Temat postu:

Marika nieznacznie przechyliła głowę w bok. Turban na głowie zaczął jej przeszkadzać więc go ściągnęła odwieszając ręcznik na oparcie krzesła i dłońmi przeczesując mokrawe włosy, które skręcały się w nieznaczne loki. Jako tako doprowadziła je do ładu. Uniosła nieznacznie brwi spoglądając na Adama. - A po co Cię miałam budzić? Przecież poradziłam sobie. Nie martw się nie szłam tam z zamiarem utopienia się. Na prawdę dałam radę. I wcale nie umęczyłam się tak wiele. Jak by Ci się zdawało. Histeryzujesz Adamie... - kiwnęła głową upijając łyka herbaty z kubka, która powoli się kurczyła. Nie to, ze Marika nie potrzebowała pomocy, ale w pewnych czynnościach była w stanie sobie jakoś z nimi poradzić. Nie chciała wszystkiego zrzucać na barki męża i obarczać go tym wszystkim. Jeżeli była w stanie sobie z czymś poradzić to mogła to sama uczynić względem siebie. Niech się tak nie martwi nie porzuci go na pastwę losu. Jeszcze nie raz będzie miał jej dość. I będzie przeklinał dzień w którym pragnął jej pomóc. Mogli i milczeć. Nie musieli przecież rozmawiać o niczym konkretnym. Milczenie czasem jest dobre nawet dla obu stron. No cóż Marika jednak nie była by sobą gdyby nie zapytała. - A Ty? Wypocząłeś choć trochę? A junior śpi jeszcze? - skoro nie było go u boku mężczyzny więc tak zapewne musiało być. Z góry też nie dobiegał ją żaden dźwięk więc najwidoczniej był na tyle zmęczony by dłuższą chwilę pospać i dać odsapnąć rodzicielom. Marii utkwiła swój wzrok w kubku z herbatą znów się nim bawiąc i okręcając go na prawo i lewo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:33, 11 Maj 2011    Temat postu:

Mężczyzna wywrócił oczami. Faktycznie. Po co? Nie chciało mu się ruszyć, przy każdym szerzej zakrojonym ruchu kark rwał niemiłosiernie - W tej wannie nie da się utopić. Wiem to z autopsji a to coś znaczy, choć myślę że wtedy chyba za mało się przyłożyłem. - burknął cicho, nie wdając się z Hiszpanką w dyskusję o tym po co byłby jej potrzebny. Nie umęczyłaś się wiele, ale może gdybym był obok byłoby ci łatwiej. Adam ziewnął i wtulił ponownie głowę w ramiona. Zawiercił nieznacznie tyłkiem by siedziało mu się wygodniej. Czarnowłosy zmarszczył czoło słysząc pytania skierowane do niego - Nie. - odparł krótko na pierwsze z nich. Nie było sensu twierdzić inaczej. Cienie pod oczami, choć teraz przez nikogo nie podziwiane, tłumaczyły wszystko. Chyba już nie musiał ciągnąć bajeczki o swoim świetnym samopoczuciu - Śpi. I pewnie zajmie mu to jeszcze jakieś... - wystawił przed oczy lewy nadgarstek i spojrzał na zegarek próbując skoncentrować wzrok na wskazówkach - Pół godziny. - oświadczył i ponownie złożył głowę na ramionach czując jak drewno krzesła wbija się niemiło w skórę i mięśnie. Im dłużej tym lepiej. Ja dziś naprawdę nie mam siły, ani ochoty udawać zadowolonego z życia. Gdzieś do cholery są granice... Oddychał spokojnie i można sobie było pomyśleć że zwyczajnie śpi. Adam w tym czasie zaczął się głowić nad problemami natury etycznej i nad tym co każe mu tutaj jeszcze siedzieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:49, 11 Maj 2011    Temat postu:

- Skoro w łyżce wody się da to i w wannie też. - Wzruszyła ramionami nie rozwodząc się dalej nad tym. Czuła, że najbliższe dni nie będą najlepsze. Ktoś pozorny z boku mógłby powiedzieć, że wyglądają raczej na znudzone małżeństwo niż na szczęśliwe. Przecież Adam wcale, a wcale nie musiał się z nią męczyć, ani siedzieć tutaj wbrew własnej woli. Nie nakazywała mu tego. Nigdy nic na siłę. - Więc po co wstałeś? Trzeba było spać dalej. Nie musisz krążyć po domu bezsensownie. Mną się przejmować nie musisz. Znajdę sobie jakąś rozrywkę. - Czyżby? Marii potrafiła być cierpliwa i nawet poleżeć mogła byle tylko nikomu nie przeszkadzać. - Niech śpi. Dobrze mu zrobi i Tobie też bym to poleciła bo nie wyglądasz najlepiej. - Nie nakazywała mu tego jedynie sugerowała dla dobra. Skoro mógł się wyspać to dlaczego by z tego nie skorzystać? Mogła sądzić, że to Adam teraz pretenduje na męczennika. Marika westchnęła ciężko w duchu i zwiesiła głowę dopijając swoją herbatę. Za pomocą kul podniosła się w górę. Kubek położyła na talerzyku i zgarnęła go w dłoń. Jedną kulę zostawiła przy stole, a przy pomocy drugiej doczłapała do zlewu. Odkręciła kurek z ciepłą wodą i wzięła się za przemywanie naczyń po sobie. Kiedy były już czyste. Wytarła je w czystą ścierkę i schowała na swoje miejsce. - Jeżeli chcesz to mogę się nim zając jak wstanie. A Ty możesz odpocząć. Nie musisz się męczyć, a ja sobie poradzę. - Złamana noga to nie była przeszkoda. Też mogła pobyć z małym i zabawić go czymkolwiek. Oparła się o szafkę od zlewozmywaku odchylając lekko głowę w tył i zapatrując się na sufit jak by szukała tam jakiegokolwiek rozwiązania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:20, 12 Maj 2011    Temat postu:

Łyżką można oko wyłupić. Później dopiero można pomyśleć o topieniu i innych temu podobnych przemyślanych kroków. Mężczyzna pokręcił lekko, na tyle ile mógł, głową i powiedział niewyraźnie – Bo nie będę mógł spać w nocy. – to było najprostsze i najlogiczniejsze wyjaśnienie jakie mógł wymyślić. Nie mogła się go za bardzo uczepić, ani go zanegować a to odpowiadało Adamowi. Nie wiem jaką… Pragnę zaznaczyć że tu masz jedynie radio, wszystkie inne, powiedźmy ciekawsze rzeczy są w naszej sypialni. – Ja zawsze tak wyglądam. – mruknął obojętnie. Ostatnio było mu to bez większej różnicy. Stawał przed lustrem, czesał się, ogolił i na tym kończyło się podziwianie jego twarzy powiązane z analizą własnego samopoczucia, które zazwyczaj było niezbyt dobre – Odpoczynek mi nie pomoże. – stwierdził kłamiąc samemu sobie. Zwyczajnie nie miał czasu. To nie on miał złamaną nogę, a Marika i to ona a nie Adam wymagała wzmożonej opieki. Poza tym był jeszcze Junior, nad którym też trzeba było sprawować pieczę. Nie mógł sobie pozwolić na luzy. Zerknął na kobietę stojącą przy zlewie, a z plecaka ciągle porzuconego gdzieś na boku rozległ się dźwięk wiadomości tekstowej. Adam wstał niechętnie i wyciągnął aparat. Wsparł dłoń na stole i przeczytał ją. Z każdym słowem jego usta wykrzywiały się nieco - Nie, nie chcę. – odparł prostując się. Uniósł lekko w górę telefon i oświadczył – Po jutrze jedziemy do Nowego Yorku. – jak zawsze ton wskazywał na to, że już postanowił i nie było odwrotu – Mam tam pewną sprawę do załatwienia i tym razem nie obejdzie się bez mojego osobistego wstawiennictwa. – rzucił przez ramię, kiedy wychodził na korytarz. Nie było go przez chwilę, skorzystał z łazienki. Kiedy wrócił był w widocznie lepszym nastroju. Podszedł do Mariki i podobnie jak ona oparł się o szafkę. Spojrzał na kobietę i zapytał raczej retorycznie – Nie masz chyba nic przeciwko? Samochód jest dość duży i wygodny, byś mogla... - nie dokończył ruchem dłoni wskazując na jej zagipsowaną nogę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:29, 12 Maj 2011    Temat postu:

Kobieta wzruszyła ramionami. Nie czepiała się tego, bo ona w przeciwieństwie do jej męża mogła spać i spać. Mogła położyć się popołudniu, a później zasnąć i w nocy. Jakoś nie miała przynajmniej w tym okresie problemu z tym. - Niewyraźnie? Wątpię w to. Bo ostatnio wybitnie wyglądasz na zmęczonego i nie zaprzeczaj sam sobie. Odpoczynek jest potrzebny do lepszego funkcjonowania. - Jeżeli nie chciał Marika nie zamierzała go do tego zmuszać przecież. Zrobi jak zechce i jak będzie uważał. Nie miała prawa mu niczego narzucać. Przekrzywiła głowę w bok by spojrzeć na okno, ale nie działo się za nim nic ciekawego. Było jej wybitnie gorąco. Odchyliła lekko koszulkę i poruszała nią by się choć odrobinę schłodzić. Puściła ją i starała wytrzymać. Przyłożyła sobie dłoń do policzka opierając w zasadzie twarz na niej. Marii uniosła brwi w górę. Opuściła bezwiednie dłoń jak by się załamała i spojrzała w stronę Adama z niewyraźną miną. - Nie pomoże? Jasne. I kto tu jest męczennikiem. - westchnęła cicho nie wiedząc co z nim począć. - Jak wolisz. - odpowiedziała tonem bez wyrazu. Nie czuła się dobrze z tym, że Adam się zamęcza poniekąd nawet z jej powodu. Zamiast jej to pomagać raczej jej to ciążyło. Marika wzdrygnęła się słysząc ton głosu Adama. Nie wiedziała o co chodzi, ale nienawidziła kiedy ktoś za nią decydował nie pytając ją o zdanie. Gotowa nawet była zaprotestować i postawić mu się. Nie zrobiła tego póki co. Kiedy wyszedł została sama z tą myślą. I co ja mam począć? - spuściła głowę spoglądając na swoją nogę unieruchomioną przez gips. Niezbyt jej się uśmiechało wędrować w takim stanie gdziekolwiek. Nie czuła się w tej sytuacji najlepiej i z chęcią zamknęła by się w czterech ścianach i nie wychodziła nigdzie. Przybrała zmartwioną minę, a na jej twarzy przybyło trosk. Kiedy Adam stanął przy niej zerknęła w jego stronę wzruszając ramionami i zwieszając bezwiednie ręce nie mając co z nimi zrobić. - Nie wiem... Czy wytrzymam tak długą podróż. To dość męczące. - zmartwiła się tym jeszcze bardziej. Podrapała się zafrasowana po skroni by odpędzić od siebie te wszystkie myśli. - Jak chcesz. Jak dam radę przetrzymać to mogę jechać, ale niczego nie gwarantuję. Uczynisz jak zechcesz. - odpowiedziała z obojętnością odpychając się od szafki bo noga ją rozbolała od stania w jednej pozycji. Doczłapała do krzesła przy stole i wspierając się dłonią na stole usiadła na krześle odstawiając kulę na bok.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:06, 12 Maj 2011    Temat postu:

- Czy moglibyśmy zakończyć temat tego jak ja się czuję i jak będę się czuł kiedy już ewentualnie dam sobie samemu się wyspać? - zapytał nieco rozdrażniony dobrymi uwagami i pouczeniami sypiącymi się ze strony Mariki. Po chwili jednak nie wiedział co go bardziej irytuje. Te jej dobre rady, czy to ze dawała mu absolutnie wolną rękę. Chyba ta nijaka obojętność z jej strony jeszcze bardziej podnosiła mu ciśnienie. Wciągnął się na szafkę i wsparł głowę o drzwiczki patrząc na kobietę nieprzychylnie. Zamknął oczy i złożył dłonie za plecami, na chłodnym blacie - Męczennik chce zostać świętym, a bynajmniej przeważnie zostaje takim obwołany. Mnie ta droga wcale nie interesuje. Żyję jak najbardziej normalnie, po protu wiem co należy do moich obowiązków i na co mogę sobie pozwolić, a na co nie. To nie moja wina że doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, a mój organizm potrzebuje tyle snu. - powiedział spokojnie jakby tłumaczył Marice dlaczego słońce wschodzi codziennie. Westchnął ciężko słysząc kolejne 'jak wolisz' - Przestań to powtarzać. Nie musisz. I tak zrobię jak zechcę... - przesunął palcami po czole ostrożnie, jakby ból głowy czaił się tuż zza rogiem i tylko czekał na swoją okazję. Po chwili milczenia i analizy słów Mariki oznajmił - Wystarczyloby żebyś powiedziała, że nie chcesz jechać. - owijanie w bawełnę nikomu jeszcze nie przyniosło profitów, a Adama tylko niepotrzebnie irytowało. Otwarł oczy i obdarzył Hiszpankę bezdusznym spojrzeniem niebieskich oczu - A nie chcesz. Rozumiem. - stwierdził krótko zsuwając się z szafki by okrążać powoli kuchenny stół. Mam się teraz rozdwoić? Spojrzał na telefon i przesunął dłonią po szczęce zastanawiając się jak wszystko złożyć razem, by wilk był syty i owca cała. Wy zawsze wiecie kiedy wybrać najwłaściwszy termin. Cholera by was wzięła. - Przestań to powtarzać bo tylko mnie denerwujesz. Jak zechcę i jak zechcę... - zagderał przedrzeźniając żonę - Nudna się robisz, pod tym względem. To nie mnie boli noga. Od ciebie zależy co zrobię, a w zasadzie jak to rozwiążę. Ja jestem zmuszony. Nie mówiłem ci.... - zaczął siadając obok Mariki - Mam problemy z księgowym. Myślał że będzie mógł robić to co robił do tej pory, ale miał pecha. I kończymy to w sądzie. - wyjaśnił pobieżnie bawiąc się kulą Mariki, okręcał ją w palcach powoli, jakby z namaszczeniem. Spojrzał na Hiszpankę pytając - Moja matka? Twoja matka? Siostra? Kogo mam tutaj ściągnąć? Nie myśl sobie że zostaniesz sama. Albo Nowy York ze mną, albo Forks z kimś kogo wybierzesz. - nigdy nie pozostawiał jej zbyt wielkiego wyboru, teraz nie było inaczej. Chwycił telefon i wstał. Wybrał numer Marka, wdając się z nim w krótką konwersację odnośnie terminu. Aparat wylądował na plecaku a po chwili z cichym trzaskiem zsunął się na stół - Nie mogą zmienić terminu. - powiedział Adam ponownie zajmując miejsce obok Mariki - Pasuje i Amandzie, więc... - wzruszył ramionami nadal nie mając rozwiązania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:52, 15 Maj 2011    Temat postu:

Kobieta kiwnęła z rezygnacją głową. Nie rozumiała kompletnie tego co drażni Adama w tym, że Marika się troszczy o jego zdrowie. Nie wysypia się przez nią, a co za tym idzie ma też niejakie poczucie winy. - Jak sobie życzysz. Możemy o tym nie rozmawiać. - ucięła krótko nie rozwijając dalej tematu by nie drażnić niepotrzebnie jej męża. Jak dla niej ostatnio był za bardzo wrażliwy i z równowagi można go było wyprowadzić byle gównianą rzeczą. Marika czuła się przez to zdeterminowana i miała okropnie mieszane uczucia. O nie, Marika nie była na to obojętna, po prostu nie chciała niczego mu wciskać na siłę na co nie miałby przecież ochoty. Czy było w tym coś złego? Podejrzewała raczej, że Adam czułby się bardziej wkurzony gdyby zechciała ewentualnie mu zacząć go nakłaniać do różnych rzeczy. Chyba, ze tego właśnie by chciał? - Dobra, dobra nie rozmawiajmy o tym. Nie zmienia to faktu, ze się męczysz. A jakie to obowiązki? Opieka nad synem? Proszę Cię. Jestem w domu. Też potrafię się nim zająć. Nie musisz wszystkich wyręczać we wszystkim. Wiem, ze mam chorą nogę Adamie, ale nie rób ze mnie kaleki. Przecież możemy się obowiązkami podzielić po równo. Co tylko będę potrafiła zrobić to zrobię. Uwierz nie chce mi się cały czas leżeć. - przemawiała do niego łagodnie. Przecież mogli sobie to w jakiś sposób ustalić i pójść na kompromis. Oczywiście, o ile Adam będzie chciał. - A przeszkadza Ci to, ze daję Ci wolną rękę i nie przymuszam Cię do niczego? Nie złość się na mnie o to. Zaoszczędzisz sobie tylko nerwów i mnie również. - Zastukała nerwowo palcami o blat wygrywając na jego blacie jakąś dziwną, skomplikowaną melodię. Nudziło ją siedzenie. Wstała by pochodzić trochę po kuchni i rozruszać nogę. Opierając się n a kuli chodziła w jedną i w drugą stronę. - A powiedziałam coś takiego? - Znów Adam w jej usta słowa , których nie powiedziała. - Padło takie słowo z moich ust? Jak nie to nie wciskaj mi ich tam. Bo wymyślasz... - zirytowała się jego zachowaniem. Denerwowało ją to niemiłosiernie. Dała sobie chwilę by się uspokoić. Wciągnęła kilka głębszych wdechów przymykając swe oczy. Kiedy je otworzyła była już spokojniejsza. Nie zamierzała sobie niepotrzebnie szargać nerwy. - Tak wiem, ze jestem nudna. Nie należę do rozrywkowych osób, wiec cudów się po mnie nie spodziewaj. I wybacz, że doprowadziłam Cię do nerwów, usilnie proszę o wybaczenie. - Skłoniła się lekko przed nim po czym obróciła się w stronę okna podążając w jego kierunku. Przystanęła przy nim zapatrując się na ulicę, na której praktycznie było pusto. Panowała tam leniwa atmosfera. - Rozumiem. Domyślam się, ze przecież nie można tego rozwiązać inaczej. - westchnęła ciężko. I znów Adam to robił. Wybierał za nią, nie pozostawiając jej żadnego wyboru i nawet nie pozwalając na to by mogła sama zadecydować. - Jeżeli miałabym zostać w domu, to zapomnij, ze ktokolwiek będzie się mną opiekował. Nie życzę sobie tego rozumiesz? - była gotowa się z Adamem pokłócić o to i postawić na swoim. Nie chciała tutaj żadnych dodatkowych osób, których i tak nie rozpoznawała. Na pewno nie czuła by się w takiej sytuacji komfortowo. - Żadna z nich. Nikt. - zacisnęła mocniej dłoń na rączce kuli, a jej mina nie wyrażała niczego dobrego. Usta miała zaciśnięte w wąską linię. - Nie chodzi o to, ze nie chcę jechać, mówiłam Ci. Chodziło mi jedynie o to czy dam radę wytrzymać taką podróż. A Ty sobie wymyślasz nie wiadomo co. - obróciła się w jego stronę znów krążąc po kuchni. - Pojadę. I mam nadzieję, ze uda mi się to znieść, najwyżej będziesz skazany na moje marudzenie. - wzruszyła ramionami unosząc lekko brwi w górę. - Kto to jest Amanda? - zapytała nie przypominając sobie tego imienia by kiedykolwiek Adam wspominał jej o tej kobiecie. Niby nie chciała być zazdrosna, a jednak coś ją tam ukłuło. Ona chyba miała to wrodzone w sobie, tą zazdrość o każdą kobietę jeżeli chodziło o jej partnera.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:07, 16 Maj 2011    Temat postu:

Adam rozłożył dłonie na boki i otwarł usta pragnąc wtrącić się do wypowiedzi Mariki. Zamknął je i poczekał z wyrazem bezwzględnej determinacji na twarzy aż Hiszpanka skończy. Kiedy kobieta zamilkła odpowiedział - Wiem, że jesteś w domu. Wiem że potrafisz się nim zająć. Nie kwestionuję tego i rad jestem że... Nadal, chcesz... - odchrząknął ciągnąc dalej - Nie robię z ciebie kaleki. Nie zapominaj jednak że nie możesz się przeciążać, a bieganie za Adamem nie należy już do rzeczy łatwych i prostych. Nie zdążysz teraz za nim, a on nie posłucha cię i nie będzie siedział grzecznie. - odchylił się w tył patrząc na Marikę, która ciągle chciała mu coś przetłumaczyć. Zsunął się trochę w dół na krześle jakby nie w smak było mu tego słuchać - Nie każę ci cały czas leżeć. Proszę bardzo. - powiedział przechylając w jej stronę kulę - Nie chcę jednak by Ben mi później wymyślał że się nie oszczędzałaś i przez to coś jest nie tak, coś ci się źle zrosło. - stwierdził powarkując sobie pod nosem, bo już oczami wyobraźni widział minę i słyszał ton lekarza. A Adam bardzo nie lubił kiedy prawiło mu się kazania, choćby i usprawiedliwione. Czarnowłosy spojrzał na kobietę krzywo. Gdybym oszczędzał na nerwach już dawno opływałbym w luksusy. - Wcale nie wymyślam! - zaoponował gwałtownie podobnie jak Marika podrywając się z krzesła. Poszedł w stronę drzwi, w przeciwnym kierunku niż jego żona. Machnął obojętnie dłonią, bo nie miał czego wybaczać, ale skoro tak ładnie prosiła to niech zna pańską łaskę - Nie chodzi o opiekę. - skłamał gładko opierając się o futrynę i krzyżując ramiona na piersi - Raczej o towarzystwo... - mruknął wychylając się w tył i nasłuchując dźwięków jakie mogłoby dojść z sypialni. Powrócił do poprzedniej pozycji przyglądając się Marice z rezygnacją - Dobrze. - uspokoił ją widząc jak ta denerwuje się coraz bardziej, bardziej niż on, a to było rzadkością - Nikogo nie będę tutaj sprowadzał. - zobligował się nie całkiem szczerze, choć dalej przyszło mu już zmienić śpiewkę. A troska to teraz wymyślanie? Chyba był w tyle za postępem tego świata. Mężczyzna uśmiechnął się słabo, bo tym co postanowiła jednak sprawiła mu przyjemność - Ja lubię jak marudzisz. - stwierdził podchodząc do lodówki - Chcesz banana? - zaproponował wyciągając dla siebie jeden owoc i chłodząc się przy okazji - Co? - zapytał i spojrzał na Marikę odwracając się ku niej - Amanda? - wykrzywił usta w pogardliwym uśmieszku, który mógł mieć bardzo wiele znaczeń - To moja adwokatka. Staram się jej znaleźć męża. - wyjaśnił krótko - Idziesz na taras?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:57, 23 Maj 2011    Temat postu:

Marii oparła się na jednej kuli, a drugą zamachała w powietrzy kreśląc bliżej nie określone kółko i wywracając przy tym zabawnie oczami. W końcu pokręciła głową jak by jej się wierzyć nie chciało, ale słowem się nie odezwała wysłuchując tego co mówi do niej jej mąż. Westchnęła ciężko jak by się załamała. Powstrzymała się od tupnięcia kulą o podłogę. Nie było by to na miejscu. - A niby dlaczego miałabym nie chcieć? - skrzywiła się nieznacznie bo nie w smak jej było, że Adam tak bardzo często wypowiada się w ten sposób jak by wątpił w nią samą. Miała wrażenie, ze on żył w jakimś innym świecie oddalonym od niej w którym dominowała ponura czerń. - Straszny pesymista z Ciebie. Mówisz tak jak bym zaraz miała odejść od Ciebie. - teraz to Marika nie umiała się już zatrzymać w miejscu. Jej krążenie w kółko się pogłębiło. Okropna nerwuska z niej. Nie umiała sobie znaleźć miejsca. Wszystko byle tylko czymś się zająć. - Wiem, że jest żywotny dzieckiem, jak to dzieci i wiem, że ciężko było by mi za nim w tym stanie nadążyć, ale nie chcę się ograniczać, rozumiesz? To, że jestem z deka uszkodzona, nie zwalnia mnie z obowiązku bycia matką i nie zajmowania się juniorem. - Zatrzymała się w końcu w miejscu przystając przy szafce kuchennej i opierając się tyłkiem o nią. Bawiła się kulą jak by była zabawką, a nie czymś co miało jej służyć za pomoc do poruszania się po domu. - Wiesz co? Myślę, że za bardzo przejmujesz się tym co powie Benjamin. Od kiedy tak bardzo wziąłeś sobie do serca to co ma do powiedzenia? - tego pojąć nie mogła. To tak jak by właśnie nie poznawała własnego męża lub inaczej poznała jego jakieś nowe oblicze. Najwidoczniej ona sama mniej sobie to brała do serca niż on. Obiecała przecież, ze będzie się oszczędzać i słowa dotrzyma, ale nie musiała cały czas o tym rozmyślać i mówić. To raczej nie wpędzało by ją w dobry nastrój. - Przestań o tym myśleć. Przecież nie będę skakać po domu, wspinać się po krzesłach i bóg jeden jeszcze wie co by Ci do głowy przyszło. Obiecałam, że będę dbać o siebie i słowa dotrzymam, co nie znaczy, że muszę się ograniczać. To, że chcę się zająć małym, nie widzę w tym nic złego. Chyba takie podstawowe czynności jak przewijanie czy coś w tym rodzaju nie nadwyrężą mnie? - Czuła się już tym zmęczona i jak najbardziej pragnęła być w pełni zdrową. Z utęsknieniem wyczekiwała dnia kiedy zdejmą jej gips z nogi. Może na początku nie będzie się poruszać jakoś zawrotnie szybko, ale też nie będzie aż tak bardzo ograniczona. Marika w końcu nie wytrzymała i stuknęła tą nieszczęsną kulą o ziemię. Popatrzyła na męża jak by spadł z księżyca i wybuchnęła śmiechem, ale w jej śmiechu nie było wesołości, a raczej szyderstwo czy też ironia. - Towarzystwo? - popatrzyła się na niego z byka. - To, żeś wymyślił teraz... - odchrząknęła w zwiniętą pięść i przemówiła już dość normalnym tonem. - Skąd Ci do głowy przyszło, że go potrzebuję? Uwierz... - pokręciła głową na boki. - Nie potrzebuję żadnego towarzystwa. Dla mnie to obce osoby, póki co i ostatnie czego mi trzeba to towarzystwa takich osób. Jak byś powiedział, że Ben ma przy mnie posiedzieć to jeszcze ewentualnie mogłabym to rozważyć, ale nie... Żadnych osób... Nie w ogóle jadę z Tobą i koniec dyskusji. Klamka zapadła. - Zrobiło jej się niezmiernie gorąco, a jej twarz pokryła się niezdrowym rumieńcem. Powachlowała się ręką by choć trochę się schłodzić. Kiedy jako tako doszła do siebie rumieńce również zaczęły znikać z jej lic. - Lepiej się tak nie ciesz, bo jeszcze Ci to bokiem wyjdzie i uwierz zapragniesz chwili wolnego ode mnie. Wspomnę Ci wtedy te słowa. - uśmiechnęła się delikatnie odbijając się od szafki i stając za Adamowymi plecami. Nie ma to tamto, za dobrze mu było też chciała się schłodzić, choć na nią miało to nikły wpływ, stała zbyt daleko. - Kupię sobie wiatrak dosłownie. - powiedziała cicho pod nosem, nawet nie w pełni świadoma, ze mówi pod nosem. - Co? Ach tak, chcę. - wyciągnęła w jego stronę dłoń by odebrać od niego owoc. Był przyjemnie wychłodzony, a ona zapragnęła rzucić się do basenu pełnego zimnej wody. Niestety mogła sobie tylko pomarzyć o tym. - Rozumiem. - Nie wnikała więcej co do osoby Amandy. Mało ją to obchodziło w tej chwili. - Idę. Tylko w cień. Na dziś dość mam słońca. Za gorąco mi. - Niby kwiecień, a na dłuższą metę upał nawet jej dawał się we znaki choć lubiła słońce przecież. Może to wina też tego, że przyzwyczaiła się do głównie deszczowego i zimnego klimatu Forks. Cóż to było mało ważne. Zapewne niebawem znów będą się cieszyć deszczem i tym, ze można się schłodzić. Obróciła się ostrożnie na pięcie zdrowej stopy zmierzając w stronę wyjścia z kuchni.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Pon 22:09, 23 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:55, 25 Maj 2011    Temat postu:

A mam ci wymienić od ręki pięć powodów, dla których mogłabyś nie chcieć? Proszę bardzo. Jesteś słaba fizycznie, więc teoretycznie nie powinnaś się męczyć, a w końcu wniesienie cię na piętro może być małym problemem. Dwa... W gruncie rzeczy może ci się nawet nie chcieć jechać. Trzy, tam będzie Grace. I Robert. I Mark. I Amanda... Cztery, osobiście gdybym był na twoim miejscu trzy razy zastanowiłbym się czy jechać gdzieś z takim gnojkiem. Pięć... Sądzisz, że dwa tygodnie wystarczą do tego by mnie poznać? Adam nic nie powiedział, tylko wzruszył obojętnie ramionami odwracając od kobiety spojrzenie by przez przypadek nie wyczytała z jego oczu więcej niż by sobie życzył - Oczywiście. We mnie jest esencja wszystkich najgorszych cech jakie tylko można sobie wyobrazić. Brakuje tylko alkoholizmu czy narkomani... Ale to dałoby się załatwić. I... Brutalny nie jestem, hm... Nadrabia to jednak wspomniany przez ciebie pesymizm. - wyjaśnił śledząc wzrokiem swoją żonę, która to jemu zarzucała brak spokoju. Adam obrzucił kobietę znudzonym spojrzeniem bo zazwyczaj bywało że kiedy Marika się irytowała, on zyskiwał spokój ducha. Chyba miało to coś wspólnego z przelaniem negatywnych emocji. Mężczyzna westchnął ciężko i spojrzał sugestywnie na sufit - Nie chcę cię z tego zwolnić. Chcę ci uświadomić że chwilowo nie możesz. A to różnica. - wyjaśnił spokojnie, podejrzewając że i tak zrozumie jego słowa na opak. Obojętne mu było co wybierze, przeczuwał że i tak zrobił źle. Kiedy oparła się obok i powiedziała co też wymyśliła, Adam roześmiał się krótko i kpiąco - Tak. Podpisywał mi też uwagi w dzienniczku. - mruknął mając ochotę wyśmiać Marikę głośno - Nie, ja się nie przejmuje tym co mi powie. Bo dużo rzeczy mi już powiedział. Ja po prostu nie mam ochoty tego wysłuchiwać. Dość już się w życiu nasłuchałem ze robię źle, że postępuję niewłaściwie... I co? Ja... - zaczął wskazując na swoją klatkę piersiową - Ciągle żyję, mam się dobrze i nie wyglądam na przegranego. - podkreślił prostując się przy tym machinalnie - Tracicie czas na pouczanie mnie. - rzucił i pochylił się głęboko by strzepnąć z końcówki nogawki jakiś paproch nie poświęcając zbyt wielkiej uwagi temu co Marika obiecała czy też nie obiecała. Adam spojrzał na nią i uśmiechnął się równie szyderczo co Hiszpanka - Uwierz. Widywałem cię w takim stanie, że łaknęłaś drugiego człowieka jak spragniony wody. Nie potrafisz być sama. Stwarzasz tylko pozory, a później... - pokręcił głową nie tłumacząc jej dalej, bo zakończenie wydawało mu się bardziej niż oczywiste. Płaczesz po kątach. Wręczył kobiecie banana trzymając go za końcówkę, jakby był czymś zakaźnym - Proszę bardzo. W porządku. - zgodził się i puścił Marikę przodem by wlekąc się za nią zacząć odzierać powoli banana ze skórki.

/ Taras


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:42, 31 Maj 2011    Temat postu:

- To Twoje zdanie. Ja nic takiego nie powiedziałam. - wzruszyła ramionami nie rozumiejąc w zasadzie o co mu chodzi? Zastanawiała się nawet czy wolno jej wypowiadać cokolwiek na temat Adama by później nie było, że ona się po prostu czepia, albo ma coś do niego. I zaczynało ją to cholernie nużyć. Przez myśl jej przeszło nawet jak oni wcześniej mogli się ze sobą dogadywać i jednocześnie być małżeństwem, skoro teraz mają z tym takie wielkie problemy. Może i Adam tego nie zauważył, ale Marika była bardziej spostrzegawcza niż mu się zdawało. Widziała czasami to jak na nią patrzył. Jak na coś niepotrzebnego w jego życiu. Wyraźnie go nudziła. Może popełniła błąd wracając tutaj. A może powinna po prostu odzyskać pamięć czy też nie i odejść? Może to właśnie tego potrzeba by było mężczyźnie. Ostatnim czego sobie życzyła to odczuwanie tego, ze jest się mało znaczącym dla kogoś. Może i nie była najlepszym kompanem do rozmów czy do ogólnego bycia z kimś, ale to jej nie przekreślało. Zatrzymała się w pół kroku na środku kuchni jak by dała za wygraną. - Pieprzysz Adamie, pieprzysz. Nie mam pojęcia skąd się to u Ciebie bierze i nie chcę wiedzieć. Lepiej bym zamilkła. - westchnęła cicho z umęczeniem. Przytrzymując się kuli wygięła dłoń w tył by podrapać się po łopatce, która ją nie miłosiernie zaswędziała. Odgięła szyję lekko w tył, a po chwili wróciła do normalnej pozycji. Nie opłacało jej się nawet siadać skoro zaraz mieli stąd wyjść. Marika uśmiechnęła się co najmniej kpiąco półgębkiem. Zamachała w przestrzeni dłonią tworząc koło. - Nie Adamie, to Tobie się zdaje, że ja nie mogę. I to jest wielka różnica. Mogę i właśnie to zrobię. - A jemu nic do tego. Nie będzie jej mówił czy może się zająć własnym synem czy też nie pomijając fakt stanu jej zdrowia. Marika mimo wszystko nie zamierzała pozwalać sobie na to by ciągle odpoczywać. Zawsze była aktywna fizycznie i teraz nie miało się zmienić nic. - To go nie słuchaj. Każe Ci ktoś? - uniosła nieznacznie brwi w górę. Ta przeprawa będzie chyba dłuższa niż jej mogło się wydawać. Jeżeli myślała, ze wróci do domu i wszystko będzie pięknie i gładko to stanowczo się przeliczyła. - A czy ja Ciebie pouczam? Powiedź kiedy bo jakoś tego nie wyczułam. To, że rzucam sobie luźne uwagi nie znaczy o tym, ze w jakiś sposób to robię, ale ok nie powiem więcej nic na Twój temat. Żeby nie było, ze staram się Ciebie pouczać. A najlepiej żebym Ci z oczu zeszła. - Marika zacisnęła usta w wąską linię. Obróciła się na pięcie i skierowała w stronę wyjścia z kuchni. Na jego kolejne słowa zatrzymała się i rzuciła przez ramię ledwo co na niego zerkając. - Może i tak było przed wypadkiem, nie wiem i nie pamiętam, więc nie potrafię powiedzieć, ale teraz nie potrzebuję żadnego towarzystwa zapewniam Cię o tym. Ostatnim czego w tej chwili mi potrzeba to kontaktu z innym człowiekiem. Im dalej ode mnie tym lepiej. - Po odebraniu od czarnowłosego owocu położyła go na stole bo przeszedł jej apetyt. Sama mina Adama ją odrzuciła. Uważając na to gdzie stawia nogi wlekła się powoli w stronę wyjścia do ogrodu. Odechciało jej się wszystkiego dosłownie. Najchętniej zniknęła by z powierzchni ziemi. Pech w tym, że nie mogła. No cóż pozostało jej jedynie tkwienie tutaj i znoszenie humorków męża.

/ Taras


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:44, 05 Sty 2012    Temat postu:

/ Taras

Mężczyzna spojrzał na rozzłoszczoną kobietę widząc w niej jedyne kobietę. Nie swoją żonę, nie czyjąś matkę. Kobietę, tylko kobietę, która choć wściekała się tak znajomo sprawiała wrażenie całkowicie obcej. Kobieta z Hiszpanii. Półwysep Iberyjski. Europa. Inny świat. Oblizał usta jakby szykował się na coś większego, coś co sprawi że zapewnienia Mariki pójdą dalej. Nie tylko nie zechce z nim rozmawiać, ale nawet nie zechce go widzieć, znać, słyszeć o nim. To uczucie jednak uleciało z niego tak szybko jak się pojawiło i Adam poczuł się w środku dziwnie pusty. Stracił cierpliwość względem siebie i już nie miał ochoty wchodzić z nią na wojenną ścieżkę choć chyba nie musiał. Radzisz, ale nie jest to równoznaczne z tym, że ja skorzystam. Przecież wiem lepiej. Wszedł do kuchni pierwszy i rozejrzał się po pomieszczeniu szukając czegoś co miałoby na niego czekać. Kuchnia jednak wyglądała jak zwykle, bez niespodzianek. Sięgnął do lodówki szukając czegoś co mogłaby zjeść Marika. Kiedy lustrował chłodne wnętrze poczuł że sam tracił apetyt. Nie tylko jeśli chodzi o żołądek, ale też ten apetyt życiowy. Wybrał ser i pomidora, a kiedy zerknął na Marikę stwierdził że zapewne obojętne jest jej to co zje. Wstawił wodę na herbatę i zabrał się za przygotowanie kanapek. Kiedy czajnik na kuchence zagwizdał sparzył pomidora i obrał go ze skórki by pokroić w plasterki. Ułożył kanapki z serem na jednym talerzyku a posolonego i popieprzonego pomidora na drugim i ustawił to przed Mariką. Zaparzył jej herbatę i podał z niemym życzeniem 'smacznego'. Zostawił kobietę samą sobie i poszedł na górę, starając się zachowywać jak najciszej.

/ Sypialnia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Czw 18:46, 05 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:21, 05 Sty 2012    Temat postu:

Stało się to co podejrzewała. To się końcu musiało zdarzyć. Adam nie musiał niczego jej mówić. Ona czuła. Może i nie była w nim. Ale czuła jak jest. Może i nie chciała tego, ale stało się po prostu. Nie dało się ukryć, ze byli sobie obcy. Marikę strasznie irytowała to, że Adam w żadnym wypadku nie dał do siebie dojść, a przecież była z nim szczera, powiedziała mu co czuje. Przecież miała wiarę i siłę na walkę. I co z tego? Patrząc na niego uznała, że mało go to obchodziło. Więc skoro on nie chciał walczyć, to po co ona miałaby to robić? Dla kogo miała się starać? Dla siebie samej? Nie było takiego sensu. Tu chodziło o nich obojga. Miała ochotę rwać sobie włosy z głowy. Bo choćby nie wiadomo jak zapewniała się, ze nie będzie się tym przejmować to nie potrafiła. Nie chciała aby tak było. Aby od teraz mieli żyć wobec siebie wrogo. Bo dosłownie nie wytrzyma tego. Jeśli tak dalej pójdzie to po prostu po wyzdrowieniu jej nogi wyjedzie uważając, że po prostu tak będzie lepiej. Tak się po prostu nie dało żyć. Nie wyjawiła jednak żadnej z swoich myśli Adamowi uważając, że to nie potrzebne. Podeszła do stołu lekko opierając się na kuli i wolną dłonią odsuwając sobie krzesło uważając aby nim nie szurać. W milczeniu przypatrywała się Adamowi, który krzątał się po kuchni. Było jej bez znaczenia co zje. Gdyby nie to, że jest w ciąży zapewne nie zjadłaby nic. Czuła się marnie. I to nie fizycznie, a psychicznie. Nie chciała nikogo drażnić swoją osobą. A tak właśnie robiła. Spojrzała przelotnie na męża kiedy postawił przed nią talerzyk z kanapkami. - Dziękuje. - Rzekła cicho spuszczając głowę w dół, a chwile później została sama w kuchni. Wzięła kanapkę w dłoń przyglądając się jej i sama straciła apetyt. Przymusiła się jednak do zrobienia gryza. Wolno ją żuła podpierając podbródek dłonią. Zapatrzyła się na okno i krajobraz za nim. Nic ją nie cieszyło, przynajmniej nie w tej chwili. A jak by tego było mało żebra znów dały o sobie znać. Nie zwykła się skarżyć na to co ją boli. Przepasała się dłonią w pasie jak by chciała sobie tym ulżyć. Na pewno nie będzie się uskarżać. Zerknęła na wchodzącego Adama, ale po chwili obróciła wzrok powracając do niby to podziwiania pejzażu widniejącym za oknem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:26, 05 Sty 2012    Temat postu:

/ Sypialnia

Wszedł do kuchni z dziwnym odczuciem mówiącym mu że nie jest już tak do końca u siebie. U siebie był na górze, gdzie był tylko Junior i on. Tutaj, w kuchni było już inaczej. Usiadł na krześle obrzucając spojrzeniem nie Marikę a talerze. Nie pomylił się. Była w parszywym nastroju. Zwinął pieczołowicie kabel nawijając go na palce lewej dłoni podobnie jak kobieta przypatrując się temu co było za oknem. Kiedy skończył położył go na laptopie i choć uczynił to pieczołowicie kabel rozluźnił się nieznacznie. Siedział przez chwilę wyprostowany kręcąc młynka palcami - Śpi. - wyjawił nagle ożywiając się na moment. Po tym znów zapadło ciężkie milczenie. Adam który był ekspertem w przeżywaniu ciężkich chwil jak zwykle wyglądał tak jakby nic się nie stało. Opanowany, poważny i skupiony czekał nie wiadomo na co. Mężczyzna zamrugał powoli i poruszył się na krześle - Idę do Chrisa. - oświadczył w niepodzielnie panującej ciszy wskazując przy tym na to co ze sobą przyniósł - Zaraz wrócę. - dodał machinalnie i wstał. Zasunął za sobą dokładnie krzesło jakby już więcej nie zamierzał siadać przy tym stole. Opuścił kuchnię mechanicznym, wyćwiczonym krokiem mając nadzieję że zastanie swego brata w domu. Jeśli nawet to cieszyła go perspektywa chwilowego wyrwania się z tych ścian. Zawsze wybierał samotność. Nawet w małżeństwie zdarzało mu się wątpić w siłę dwóch jednostek stojących obok siebie. To było mu potrzebne do normalnego funkcjonowania. Przez chwilę nawet zatęsknił do krótkiego czasu jaki sam spędził w Nowym Yorku. Przeszedł ścieżkę i przebył krótki odcinek chodnika znajdując się po minucie na posesji obok.

/ Korytarz / Ulica / Dom Mariki / Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:48, 05 Sty 2012    Temat postu:

Marika konsumowała w ciszy to co dla niej przygotował. Nie rozwodziła się nad smakiem kanapek w ogóle. Było to dla niej mało istotnym. Czuła się jak w zamkniętej klatce. Będąc skazaną aby przebywać tylko na dole dusiła się. Chciała zobaczyć syna i czerpać energię od niego. Jego widok leczył wszystkie jej rozterki. - To dobrze. Niech odpoczywa. - Odpowiedziała całkiem naturalnym głosem. Nie było w niej ani złości, ani niczego. Była po prostu normalna. Uspokoiła się. Nie ze względu na Adama. Ze względu na siebie i dzieci. Nie chciała aby na ich rozwój miały wpływ jakiekolwiek nerwy. Chwyciła w dłoń szklankę z herbatą i upiła z niej małego łyka po czym odłożyła ją na bok. Kiedy Adam zakomunikował jej, że wychodzi pokiwała mu. - Idź. - Ograniczała się w zasadzie do zdawkowych odpowiedzi. W zasadzie serwowała mu to samo co on niej. Byli praktycznie tacy sami. Uparci i złośliwi. Żadne z nich nie przyznało by się, że popełniło błąd lub było to rzadkością. Marika kiedy została sama w domu nie miała co począć ze sobą. Czuła, że Adam od niej ucieka, a ona nie robiła nic aby zmienić ten stan rzeczy, bo co też mogłaby zrobić? Adam wyraźnie dawał jej do zrozumienie, że nie życzy sobie aby ona ingerowała w jego osobę. Przestała. Skonsumowała jeszcze jedną kanapkę w głowie nucąc sobie jakąś melodię w zasadzie nie wiedziała skąd ją zna. Może gdzieś ją usłyszała. Poczęła sobie interpretować niektóre słowa, które wydawało się jej, ze są odpowiednie do tek sytuacji. Dlaczego wszystko z tobą jest takie skomplikowane...Dlaczego tak trudno cię kochać, oh nienawidzę tego... Tak między nimi wszystko było skomplikowane i trudno było o wyprostowanie tego. Poszła dalej. Bo jeżeli naprawdę chcesz być sam. Nie będę dalej się starać bo skarbie, próbowałam. Ale z tobą wszystko jest takie skomplikowane... - Zwiesiła głowę w dół czując niemoc. Podniosła się wolno z krzesła łapiąc swoją kulę. Może faktycznie Adam wolałby być sam. Może po prostu nie umiał odnaleźć się w nowej sytuacji i to go przerastało. Marika była tylko dla niego przeszkodą. Opieka nad nią była zajmująca i trudno. Nie chciała być od nikogo zależna. Jeżeli chciała zobaczyć syna to to zrobi. Narażając się na ból wpadła na głupi i niebezpieczny pomysł, dostanie się na górę chociażby miała się po tych schodach czołgać. Jeszcze nie wiedziała jak to zrobi, ale uczyni to. Pokuśtykała w stronę schodów by chociaż spróbować.

/ Korytarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta / Dom Adama Knight'a Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18
Strona 18 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin