Dom Lucyfera

Leah

Wplotła dłoń w jego włosy.
-Tak, tak... oczywiście...-mruknęła zadowolona. Kiedy jego język sunął po jej skórze dostała niemal gęsiej skórki.

Lucyfer

Łatwa? O jak miło... No cóż, Lu lubił tylko 'łatwe', niezależnie od tego czy były porzucone czy miały kryzys małżeński. kobieta to kobieta. Zaczął bez słowa całować jej dekolt, a potem wsunął ciepłe dłonie pod jej plecy.

Leah

Uśmiechnęła się lekko. Jego dotyk był przyjemny... I akurat na tyle mogła sobie jeszcze pozwolić. Przesunęła opuszkami palców po jego plecach. Był troszkę cięższy niż Gaspard. Jego włosy były inne w dotyku. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że pozwala sobie na coś takiego z czystej mściwości. Jednak szybko stłumiła te myśli.

Lucyfer

Wrócił ustami do jej ust.
-Nie wiem jak to robisz, ale Twoje usta smakują jak wiśnie...- mruknął i delikatnie całował ją dalej. Na łapczywosć jest czas.

Leah

Minęła chwila zanim odwzajemniła jego pocałunek. Delikatnie musnęła ustami jego brodę. Pogładziła go ręką po karku. Cóż złego w takich pieszczotach?

Lucyfer

Rozpiął jej stanik i delikatnie go z niej ściągnął. Oj tak, zdecydowanie mu się to bardzo podobało..

Leah

Przysłoniła ręką piersi. Poruszyła się pod nim i sapnęła cicho.
-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł... -szepnęła.

Lucyfer

-Wspaniały pomysł.- przytulił ją do siebie i pocałował w ramię.
-Weź się uspokój, jak chcesz moge zamknąć oczy...

Leah

-Nie mówię, że się ich wstydzę... -prychnęła i ucałowała go w kość szczęki- Po prostu... -westchnęła urywając swoją wypowiedź.

Lucyfer

-Oj nie myśl tak dużo przypadkiem.- mruknął rozbawiony.Ogólnie lubił cnotki,a le cnotka z dzieckiem? no bez jaj...

Leah

-Masz mnie za łatwą dziwkę? -mruknęła cicho. Dziś chyba straciła na cokolwiek ochotę.

Lucyfer

-Nie, dlaczego tak sądzisz.- zastygł, nosz cholera, kobiety z regułami...
-Jesteś po prostu piękną kobietą i byłbym dupkiem, jakbym tego nie dostrzegł. Przy bliższym spotkaniu okazuje się, że jesteś też inteligentna.- ale puścił bajera...

Leah

Zmierzyła go wzrokiem i z powrotem zapięła swój stanik. Podniosła się z kanapy, kiedy jakoś udało jej się spod niego wyrwać. Westchnęła.
-Nie tym razem Lu... -mruknęła idąc w kierunku pokoju, w którym spała Jose.

Lucyfer

Usiadł na kanapie i spojrzał za nią.
-Śpi, tak jak spała 5 minut temu i będzie spała przez kolejną godzinę, może nawet trzy...

Leah

-I to ma być powód dla którego powinnam tu zostać? -zaśmiała się obracając się w jego kierunku. Nadal trzymała bluzkę w ręku.

Lucyfer

-Dzieci nie wolno budzić, sen jest im potrzebny do wzrostu.- pokiwał głową całkiem serio.
-Chodź, mogę Cie nie rozbierać już, ale jej nie budź.

Leah

Spojrzała na niego przez moment nie robiąc żadnego kroku. Po jakiejś chwili wróciła na fotel na przeciwko niego. Głupia nawet nie założyła na siebie bluzki. Niech go ponęci trochę widok ładnego stanika. Uśmiechnęła się lekko patrząc na niego.
-Od kiedy znasz się na dzieciach?

Lucyfer

-Też byłem dzieckiem, ale nadal nie lubię jak mnie budzą.- westchnął sobie ciężko.

Leah

-Sypiasz sam? -zapytała spoglądając na niego ze spokojem. Ciekawa była czy jest z kimś związany na stałe.

Lucyfer

-Tak, chyba, ze liczysz roztocza.- zaśmiał się lekko złośliwie. Jakby liczyc roztocza to ma kilkaset kochanek, ojjjj

Leah

Skrzywiła się lekko. I spojrzała na niego karcąco. Zwykła tak zerkać czasami na Josephine.
-To było obrzydliwe... -mruknęła przeciągając się na fotelu.

Lucyfer

-To było szczere.- pokiwał głową.
-Bezczelne jest, że siedzisz bez bluzki przy mężczyźnie, ale chcesz zachować dystans na siłę.

Leah

Zaśmiała się patrząc na niego z zadowolonym wyrazem twarzy.
-Sam ją ze mnie ściągnąłeś... -mruknęła jakby to miało być jakimś wytłumaczeniem.

Lucyfer

-Ale odsuwać Ci się nie kazałem.- spoglądał na nią wzrokiem bez wyrazu, ale nie takim, jakby jej nie widział. po prostu wygladał, jakby cos sobie wyobrażął na bazie tego co widzi... Zboczeniec.

Leah

-Nie patrz tak na mnie... -zaśmiała się- Jestem skłonna powiedzieć, że mnie peszysz... -oznajmiła bez cienia jakiegokolwiek rumieńca na opalonej skórze.

Lucyfer

-Taaaa.... A mnie da się zniechęcić. Dokładnie taki sam bezsens, droga...- zawiesił się.
-Cholera nie pamiętam Twojego imienia. Ale ja już stary jestem...

Leah

Podciągnęła nogi na fotel. Dziś już na pewno się do niej nie dotknie.
-Leah... -powtórzyła swoje imię zaabsorbowana szklaneczką stojącą na stoliku obok fotela.

Lucyfer

Imię jak dla Psa... pomyślał powstrzymując się, zeby tego nie powiedzieć na głos. Nastała cisza, która go absolutnie nie wzruszała. Okropny facet.

Leah

Spojrzała na niego nieco zamyślona. Westchnęła cicho.
-Jesteś dziwny Lu... -mruknęła po chwile.

Lucyfer

-Teraz to odkrywasz? Takie miejsce, taki czas. Uczę się od Willa.- zgarnął wlosy do tyłu ręką. Zastanawiał sie co tu robiła, po co przyjechała Troche go ciekawiła,a le nie potrwało to dłużej niż minutę.

Leah

-Nie masz byt dobrym wzorów do naśladowania...-przewróciła oczami. Uśmiechnęła się do niego lekko.

Lucyfer

-Poprosze jakiś dobry wzór na wynos. Dostanę? - poruszył cwanie brwiami.

Leah

-Sam go sobie weź... -mruknęła- Od dziewczyny z tandetnym imieniem... -podniosła nieco brwi.

Lucyfer

-Kto Ci powiedział, że jest ono tandetne? - przekrzywił głowe i przez chwilę sie zaniepokoił, ze powiedział co myśli na głos.

Leah

-Widziałam Twoją minę... -prychnęła lekko. Przeciągnęła się na tym nieszczęsnym fotelu.

Lucyfer

-Wiesz co... Ja mam tiki nerwowe w tym miejscu, więc moja mina raczej niewiele mówi.- pokiwał głową.
-To od temperatury.

Leah

-Nie opowiadaj mi bajek.... -zaśmiała się mierząc go spojrzeniem. Przyjrzała się jego rysom twarzy. Nie był stąd. Zdecydowanie.

Lucyfer

-Oj tam, wydaje Ci się. Do bajek ja się nadaję jak bracia Grimm.- wywrócił oczyma, o tak, on by ich pobił, opisywałby tam erotyke nawet.

Leah

Podniosła się z fotela i podeszła do niego z delikatnym uśmiechem. Stanęła na przeciwko.
-A do czego nadaje się facet z kuratorem na karku?

Lucyfer

-To takich rzeczy jak z bajek...- poruszył cwanie brwiami i oparł rękę na jej ramieniu, dleikatnie, absolutnie jejw dół nie ciągnął.