Sala audiencyjna

Heidi

- Wytłumaczysz nam dlaczego nas tutaj ściągnąłeś??? -zwróciła się do Alberta, wiedziała że coś się szykuje, ale nie miała pojęcia co...
Nie miała zamiaru kłaniać mu się tak jak inni, dla niej był tylko samozwańczym czwartym bratem była posłuszna tylko Wielkiej Trójcy, według niej Albert nie zrobił nic by zasłużyć sobie na czyjkolwiek szacunek.

Elisabeth

//Korytarz.

Weszła zaraz za nim. Stanęła w pobliżu ściany z szablami. Co z tego, że bez daru? Lepiej czuła się w pobliżu broni. Po prostu tak było...mogła zaufać swojej dłoni. Jak silny wampir by nie był silny, powinna być w stanie coś szabelką zawojować xD. Stała tak, mierząc ich chłodnym pustym spojrzeniem. Bez wyrazu. Powoli wiodła wzrokiem po każdej z twarzy.

Heidi

Obejrzała się gdy do sali weszła dziwna, nieznana jej wampirzyca - była już rozwścieczona czekaniem i brakiem odpowiedzi...
Nikt nie będzie jej ignorował zwłaszcza takie coś...

Laura

//Komnaty - korytarz

Weszła tuż za Albertem, jakby członkini ich skomplikowanej świty. Stanęła tuż obok, trochę za Avią i zaczęła rozglądać się wokół siebie. Sporo było tu krwiopijców, sporo, fakt. Jakaś grubsza impreza się szykowała. Laura ofc, nie miała pojęcia o całes sprawie z Aro, w ogóle o Volturi miała nikłe wiadomości.

Zack

//Las Forks

Wszedł przez drzwi wolnym krokiem z ręką w kieszeni. Przybył tu gdyż słyszał że ciekawe rzeczy dzieją się u Volturi. Jednym ruchem oczu przeskoczył twarze zebranych i oparł się o ścianę przy drzwiach w ogóle się nie odzywając. Ułożył ręce w kieszeniach, spuścił głowę i przymkną oczy lekko się uśmiechając.

Albert

[Zack, miło, że zainteresowałeś się rewolucją i być może Twoja postać kierowała się ogłoszeniem Morgana, ale to trochę niewykonalne by straże wpuściły kogoś spoza Voltery od tak na dwór. Szczególnie, że straż jest teraz wyjątkowo czujna, zważywszy na nieoczekiwane zebranie rodziny. Rodziny, nie wampirów z Forks. Jasne? Dziękuję za uwagę Wink

]

Shiloh Blake

Skłoniła się sztywno Albertowi. Popierała Heidi. Czas było na jakieś wyjaśnienie.

Junette Kowalska

Stanęła obok Alberta, chowając się nieco za jego ramieniem. Wzrost jej to ułatwił aczkolwiek jeżeli ktokolwiek by ją wcześniej spotkał, bez trudu poznałby płomienne włosy. Wchodząc do sali widziała Luca, mimo wszystko nie chciała mu się rzucać w oczy. Jako jedna z nielicznych przeszła niemal wszystkie "etapy" Volturii. Na początku pokorna Nowonarodzona, następnie odważna uciekinierka, zgorzkniała przeciwniczka, pyskata broń Volturii a na końcu rebeliantka. Istny miszmasz. Uśmiechnęła się pokrzepiająco do Avii i Laury zza pleców Alberta. Mimo wszystko, zachowała część sumienia i empatii - nietypowe jak na wampira. Mimo natrętnych myśli, uważnie nasłuchiwała pierwszych słów przemowy Alberta.

Luc

Widząc Alberta i jego harem, jak był łaskaw sobie to nazwać w myśli uśmiechnął się wyjątkowo paskudnie. Widział w tym pochodzie tą nowonarodzoną, o którą była afera na balu...tylko z tego co pamiętał to jakaś laska ją sobie wzięła pod opiekę. Również dostrzegł dwie ognistowłose. Cóż...pupil Aro i ta lalka. Skrzywił się. Nie lubił ani jednej ani drugiej. Tak wyszło. Zmrużył lekko oczy, patrząc na samozwańczego Czwartego brata. Prychnął cicho pod nosem. Ale chwilowo nie mówił nic. Tylko patrzył. Oczy zalśniły lekko.

Shiloh Blake

Rzuciła Luc'owi krótkie spojrzenie i zatrzymała wzrok na Albercie i jego świcie przyglądając im się badawczo.

Nadine Moon

Witajcie- skłoniła się w stronę Wielkiej Trójki.- Słyszałam pogłoski, że wampiry, które mają jakieś dary są u Was poszukiwane. Ja i moja siostra posiadamy szczególne Dary i chciałybyśmy się do Was przyłączyć- jako Wasza straż przyboczna. Ja jestem Nadine Moon, a moja siostra to Rose Moon. Czy chcecie przyjąć nas do siebie.- spojrzała z nadzieją w ich stronę.