Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:14, 05 Sty 2010 Temat postu: Sala weselna |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:18, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Teren wokół kaplicy i plebanii / Forks
Benjamin spojrzał na Sobh. Widział jak zrobiło jej się przykro a przeprosiny były szczere. Cmoknął wampirzycę w policzek kiedy byli jeszcze przed hotelem - Żartowałem. - puścił do niej oko. Szli za Adamem i Mariką, którzy poprowadzeni przez mniejszy jakby osobny korytarz zostali wprowadzeni na salę. Benjamin rozejrzał się z ciekawością. Pomieszczenie nie było duże. Przy oknach po lewej stronie stał ogromny prostokątny stół nakryty, jak przeliczył dla dwunastu gości. Adam mówił przecież że stawili się wszyscy... Machnął na to w wyobraźni dłonią. Kelnerzy wyglądali zaciekawieni z drzwi w kącie sali czekając zapewne na to aż wszystko się zacznie. Małżeństwo Knight'ów stanęło na samym środku wymieniając wciąż między sobą ukradkiem zdania. Ustawiła się do nich kolejka gości a Benjamin i Sobh zajęli miejsce na samym jej końcu. Półwampir zwrócił sie do swojej towarzyszki - Słyszałaś? Odpoczynku im się zachciewa już... - mruknął tak by tylko ona słyszała - Leniuchy. Co za charaktery. Uciekać przed własnym weselem. - pokręcił głową i poprawił krawat. Spojrzał na Sobh i powiedział z zachwytem - Wspaniale wyglądasz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Siobhan Valedhed
Pół-wampir
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:58, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Teren wokół kaplicy i plebanii / Forks
Kiedy powiedział, ze żartował momentalnie jej ulżyło na duszy. Odetchnęła głęboko powietrzem. - Mój Ty łobuzie. - Uśmiechnęła się nieznacznie i przytuliła się do niego kładąc mu głowę na ramieniu. Jak ona się bardzo cieszyła, ze ma tak wspaniałego mężczyznę jakim jest Benjamin. Zawsze taki wesoły, pełen optymizmu, zabawny, gadatliwy i był jej. Kochał ją, a ona jego. Nie raz sobie to udowodnili. Łączyło ich coś szczególnego. Sobh uważała, ze to iż wtedy się spotkali na ulicy nie było zwykłym przypadkiem. To było przeznaczenie. I nie zamieniłaby go na nikogo innego. Skierowała lekko palcem jego głowę w swoją stronę i ucałowała jego miękkie, ciepłe usta. Wyprostowała się w końcu wchodząc do sali. Była skromna, jak cała ceremonia. Podobało jej się. Musiała przyznać, Adamowi i Marice, ze mieli gust. Stanęła obok Bena gdy zrobiła się kolejka do pary młodej. - Dziękuję skarbie. - uśmiechnęła się z powodu komplementu jaki sprawił jej Benjamin. Od środka zalała ją niewyobrażalna fala miłości. Miłości do jego osoby. Byli ze sobą dobrych kilkanaście miesięcy. I nie żałowała ani jednego dnia z jej związku. Dzięki Benjaminowi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:07, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Teren wokół kaplicy i plebanii / Forks
- Wiem. Jestem zły. - dopowiadał gdy wychodzili z auta - Okropny. Perfidny. Wykorzystuję cię. Pociągam... Ale o to chodzi. Uwielbiam kiedy o coś proszę a ty sie zgadzasz na to co proponuję... Adam szedł obok Mariki jakby ze znudzeniem gładząc jej dłoń. Wymieniał z kobietą uwagi na temat tego co powiedziała mu w samochodzie. Uchylono przed nimi drzwi i poprowadzono korytarzem w którym na szczęście nie było ani śladu kraciastych kanap czy niebieskiego dywanu - Marii... - nadal z przyjemnością ją prowokował. Przeciągnął kusząco imię żony szepcąc je jej do ucha. Obrócił się i spojrzał za siebie. Za plecami mieli swych przyjaciół, później szedł Elias z Inez, Grace z Jeanine, Martin i Carmen a na samym końcu wlekł się Norman. Pochylił sie znów ku żonie - Jesteś szalenie niepoprawna moja droga. - stwierdził kiwając lekko głową - Ja tylko proponowałem ci odpoczynek a nie... - z tyłu wyglądało to tak jakby poprawiał jej futerko które miała na sobie. W rzeczywistości przesunął palcem po boku jej szyi i linii szczęki - Odpoczynek od nich. - wskazał ukradkiem na ludzi za nimi. Odpoczynek Mariko. - Nie dam się przelecieć jak pierwsza lepsza. - zauważył rozbawiony stwierdzeniem jakiego użyła. Przeszedł znów do szeptu ponownie się ku niej pochylając - Proszę cię... - zapach perfum jaki ją otaczał miał na niego zły wpływ. Połączony z obecnością kobiety u jego boku otumaniał i mroczył mózg. Jednak Adam nadal kusił Marikę tak jak lubił wiedząc że teraz z jej zapewnień nic nie wyjdzie bo znaleźli się na sali, którą pobieżnie obrzucił wzrokiem. Nie znalazł większych uchybień. Kiedy się obracali twarzą do zebranych, stając na środku sali przesunął dłonią po jej talii - Bądź tak dobra i poczekaj do wieczora. - poprosił uśmiechając się do niej nieznacznie - Hm? - mruknął wiedząc że nagrabił sobie za swoje zachowanie tak bardzo że ma u Mariki przechlapane. Co najzabawniejsze wcale go to nie martwiło. Jego rozbawione oczy spoglądały na kobietę, która stała przy nim. Jestem okropny, prawda? Tak bezczelnie postępuje wobec ciebie... Po chwili spoważniał a z uśmiechu nic nie zostało - Życzenia. - wyrzucił z siebie niezadowolonym tonem - Zapomniałem o tym. - w jego głowie pojawiło się jednak coś jeszcze. Poszukał wzrokiem Benjamina, który stał na samym końcu krótkiej kolejki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:32, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Teren wokół kaplicy i plebanii / Forks
- Nie jesteś ani zły, ani okropny. - pokręciła automatycznie głową na jego słowa. Szła obok niego bardzo ostrożnie bo na dworze było ślisko. Weszli do dużego hotelu, od przeciwnej strony niż ostatnio. Najwidoczniej remont się zakończył powodzeniem. - Wykorzystujesz? - parsknęła cicho śmiechem. Rozbawiło ją to. - Chyba ja Ciebie. - puściła do niego oczko kiedy obrócił twarz w jej stronę. - No wiesz? - udała oburzenie. Pogładziła go lekko po plecach kiedy jej dłoń tam zawędrowała. - Dziwisz mi się? - zapytała najbardziej naturalnym, spokojnym tonem głosu. - Przy Tobie jakoś nie umie inaczej. Najpierw mnie prowokujesz, szepczesz mi słodziutkie słówka do ucha, dotykasz w taki sposób, ze ach... Zapiera mi dech w piersiach, moje ciało drży, a później mówisz, ze jestem niepoprawna. To działa na mnie intensywnie, wiesz o tym doskonale. - zauważyła rozsądnie szepcząc równie cicho co on. - Ach... - znów cichutko jęknęła gdy dotknął ją w taki sposób, ze przyprawiało ja to o dreszcze. - Nie powiedziałam, ze chcę Cię przelecieć jak pierwszą lepszą. To miało głębszy sens kochanie. - zachichotała cichutko pochylając głowę w dół. Wsłuchała się w resztę jego słów. - Mam czekać jak mi tak robisz? - powiedziała głosem pełnym wyrzutu. Zapamięta to sobie. - Oż Ty! - syknęła cicho w jego stronę wchodząc na salę. - Poczekaj do wieczora. Będę cierpliwa. Odegram Ci się za to. Ta sala nie stanowi dla mnie żadnej przeszkody jeśli tak myślisz. W każdej chwili mogę się wymówić i zaciągnąć Cię na górę. A wtedy będziesz biedny. - zagroziła mu rozbawiona. On wiedział, ze igra z ogniem, a Marika nie rzucała swoich słów na wiatr. Jednak głupio by to wyglądało. Poza tym wyszłaby na jakąś niewyżytą. Postanowiła ładnie poczekać. Za to nie pozostanie mu dłużną. Nim całkowicie się zjawili goście pochyliła się w jego stronę. Dłonią odsunęła kawałek jego kołnierzyka i ucałowała jego ciepłą szyje. Przejechała po niej językiem i znów pocałowała, a na koniec lekko ją przygryzła. - Poczekam. - powiedziała odrywając usta od jego szyi. Chwilę później w sali zebrali się goście. - Przetrwamy to. - powiedziała pokrzepiająco do męża. Uśmiechnęła się do zgromadzonych osób. Dla niej nie było w tym nic strasznego. Poza tym jak widać było mało osób, więc powinno to pójść bardzo szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grace
Człowiek
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 407
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:40, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Podeszła do nich Grace. Jeanine uciekła na koniec kolejki do rodziców - Dzieci. - zwróciła się do nich z uśmiechem na trochę już umęczonej życiem twarzy. W tym momencie kamień spadał jej z serca. Bo właściwie osoby trafiły na siebie - Wypada wam życzyć tego by wasze życie dalej było takie jak teraz. Tobie dalszej udanej pracy nad sobą. - powiedziała do Adama puszczając mu oko - A tobie moja droga... - zwróciła się do Mariki - Udanego rozwiązania. I spełnienia wszelkich marzeń jakie tylko zechcesz zrealizować. - wspięła się na palce i uścisnęła syna. Po chwili to samo uczyniła Marice - Wszystkiego dobrego. - wręczyła pannie młodej mały bukiecik oraz telegram i odeszła na bok czekając aż reszta gości zrobi to samo co ona. Po niej podchodzili rodzice panny młodej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martin
Człowiek
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:44, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy matka Adama i rodzice Mariki skończyli składać im życzenia przyszła kolej na Martina i Carmen. Uśmiechnął się lekko do nich. Nie był zbyt dobry w przemowach i nie zamierzał również się jakoś rozwlekać. - Moi drodzy... Mariko. - pochylił się lekko w jej stronę. - Ciesze się, ze możemy się dziś spotkać w takich okolicznościach. Jak najbardziej tego wam życzyłem. Fakt, faktem zachowuję się czasem jak kretyn, ale mniejsza o to, nie o tym rozmawiamy. Mariko... - zaczął jeszcze raz. - Życzę Ci abyś zawsze była taka uśmiechnięta, radosna i pełna życia jaka jesteś przy nim. - puścił do niej oko. - Samych sukcesów w waszym przyszłym życiu małżeńskim na które właśnie wstąpiliście. I abyście spłodzili jeszcze nie jednego Knight'a. - roześmiał się wesoło ściskając lekko Marikę. Ucałował ją w oba policzki i wręczył kopertę z czekiem na sto tysięcy euro. Stwierdził, ze sami sobie kupią to co im potrzeba,a nie kto inny jak oni będą wiedzieć co im trzeba. Podszedł do Adama. Wyciągnął w jego stronę dłoń i uścisnął ją. - Adamie... - Zaczął lekko. Tak jak by nie było między nimi żadnej bariery. - Dbaj o Marikę. Wiem, ze potrafisz. Nie raz to pokazałeś. Ona no kwitnie przy Tobie. I to jest najlepsze dla wszystkich. Ma w Tobie wsparcie tak jak każda żona powinna mieć w mężu. Życzę wam obojgu w zasadzie abyście nie doświadczali żadnych trosk, a wasze życie było usłane różami. Szczęścia na nowej drodze życia. - kiwnął lekko głową. - Nie będziemy się całować bo słyszałem, że panuje świńska grypa. - zażartował sobie. Zamiast całować po prostu go uściskał. Lekko się poklepali po plecach jak to faceci mieli w zwyczaju i Martin odszedł na bok. Poczekał aż Carmen wręczy kwiaty i również złoży im życzenia. Kiedy podeszła do niego objął ją w pasie i poprowadził w głąb sali.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Norman
Człowiek
Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:51, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Norman był przedostatni. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kopertę i popatrzył na kwiaty. Wszystko jakoś się toczyło a on poddawał się temu, bo nie miał wyjścia. Stanął najpierw przed Adamem i zadarł głowę w górę wlepiając w niego spojrzenie przekrwawionych oczu - Opiekuj się nią. Bo warto. Inaczej znajdę cię i nie będę uprzejmy. To moja przyjaciółka. - na tym zakończył 'życzenia' dla Adama. Przeszedł do Mariki i uśmiechnął się - Ja wolałem jak byłaś mała i miałaś te warkoczyki, wiesz? - zapytał przekrzywiając głowę i przyglądając się kobiecie z uśmiechem - Ale teraz niczego ci nie brakuje. Więc życzę ci by ten stan utrzymywał się jak najdłużej. - cmoknął ją w policzek i przystanął obok matki pana młodego i rodziców Mariki zerkając niezbyt przyjaźnie na Carmen. Odpuścił jednak i patrzył jak do Mariki i Adama podchodzi dziwna rodzina. Dorobili się przyjaciół...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:56, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Adamie. - stanął przed nim z szerokim uśmiechem na twarzy - Masz wszystko czego chciałeś. - stwierdził oczywistą prawdę zerkając sugestywnie na Marikę, która się im przysłuchiwała - Więc nie spodziewaj się cudownych życzeń. - trącił go lekko pięścią w ramię - Nie, tak na serio. - skłonił się lekko przed nim i przed jego żoną - Życzę wam przedewszystkim szczęścia i zdrowia. Byście się dochowali sporej grupki małych Knight'ów. Podobnych raczej do matki a nie ojca - zażartował sobie śmiejąc się cicho - Oczywiście. - zamachał dłońmi - Ojciec jest jak najbardziej w porządku. - spojrzał na czarnowłosego mężczyznę i puścił do niego oko pokazując tym samym że sobie żartuje. Nie bierz tego czasem na poważnie! Wyciągnął kopertę i obrócił ją w dłoniach. Spojrzał na Sobh, która stała obok niego - Proszę. Mamy nadzieję że... - wyciągnął przed siebie dłoń wręczając im prezent od nich - Że wam się spodoba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Siobhan Valedhed
Pół-wampir
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:20, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Podeszła jako kobieta pierwsza do Mariki aby złożyć jej życzenia. - Marii... Kochana. - uśmiechnęła się do niej lekko. - Nie powiem Ci zapewne nic nowszego niż już usłyszałaś. Chciałabym Ci życzyć przede wszystkim szczęścia. Ale widzę, ze jak najbardziej je przeżywasz cały czas odkąd się znamy. I oby to trwało wiecznie. Chciałabym również wam życzyć samych dobrych chwil w małżeństwie. Abyś urodziła zdrowe, solne dziecko, bo dzieci to pociechy dające wiele radości. Bardzo zespalają ze sobą ludzi. Kochajcie się kochani. Kochajcie i czyńcie same dobro, a złe rzeczy sobie wybaczajcie bo to w małżeństwie najważniejsze. - Pochyliła się lekko do niej i szepnęła jej na ucho tak aby tylko ona słyszała. - Wierzę w was Mariko całym sercem. I jestem pewna, ze wasze małżeństwo będzie wybitnie udane. - uściskała ją po przyjacielsku i ucałowała w oba policzki. Wręczyła jej kwiaty. - Adamie drogi przyjacielu, bo mogę Cię tak chyba nazwać? - skłoniła się lekko przed nim. - Nie będę się za dużo rozgadywać. Obojgu wam życzę wszystkiego co najlepsze bo jak najbardziej na to zasługujecie. Szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia. Dbajcie o siebie wzajemnie. I wprost się nie mogę doczekać aż Marika Ci urodzi dziecko. Wierzę, ze będziesz wspaniałym ojcem. Także mam nadzieję, ze za kilka lat wciąż będę mogła zobaczyć ten sam błysk w waszych oczach, ten sam śmiech, tą samą radość jak dzisiaj. - uściskała go również, ucałowała go w policzki i wyrwała się do nich Jean. Również miała parę słów do powiedzenia. Z boku czekała aż skończy. Jak na tak małe dziecko mówiła bardzo rozsądnie. Sobhian była taka dumna z niej. Miała tyle pociechy z niej. Kiedy skończyła wzięła ją na ręce i ucałowała w policzek przytulając do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:32, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Jego dłoń zacisnęła się na talii kobiety gdy jej usta zawędrowały na jego szyję. Pokręcił tylko głową czując przyjemne, kojarzące się jedynie z bliskością Mariki ciepło. Pierwsza była Grace - Mamo... - jęknął cicho na słowa o pracy nad sobą i wywrócił oczami - Dziękuję. - mruknął i przytulił ją do siebie lekko. Później byli rodzice Mariki. Życzenia były szybkie i bezbolesne. Równie dobrze Adama mogłoby tam nie być. Skupili się na córce. Jakoś nie czuł sie tym zdziwiony czy zawiedziony. Po chwili stanął przed nimi Martin. Tego najbardziej się obawiał. Machinalnie wyprostował się i spiął. Jednak ten nie wywlekał niczego. Słowa jakie skierował do Mariki były najlepszą rekomendacją jaką mógł Adam dostać. Na słowa skierowane do niego odpowiedział krótko i szczerze - Będę to zawsze robił. Miło mi że jednak zdecydowałeś się przybyć. Dziękuję Martinie. - zakończył, wykrzywił lekko usta i klepnął go lekko po plecach gdy temu zachciało się go ściskać. Gdy towarzyszka Martina złożyła im życzenia powiedział uprzejmym tonem nie wiele przykładając do niego wysiłku. Wyszło mu naturalnie - Dziękuję Carmen. - skłonił się przed nią lekko. Życzenia jakie dostał od Normana były najgorszymi jakie słyszał w swoim życiu. Nie skomentował ich. Wszelkie kąśliwe riposty na jego złośliwe uwagi zostawił w sobie. Nie chciał martwić Mariki. W końcu przyszła kolej na ich świadków. Po raz pierwszy uśmiech na twarzy Benjamina spowodował podobną reakcję na twarzy Adama - Mam. - przyznał mu kiwając głową - Nie musisz się wysilać... - roześmiał sie odchylając lekko w tył. Jego kolejny żart sprawił że Adam roześmiał sie jeszcze głośniej - To się jeszcze zobaczy, ale tak masz rację. Lepiej jak będą podobne do matki. - zgodził się z nim kiwając głową - Oczywiście że możesz tak do mnie mówić Sobh. - przyznał jej z uśmiechem kiedy stanęła przed nim. Wysłuchał życzeń kobiety uznając że te były najbardziej trafione ze wszystkich jakie dziś mu złożono. Po chwili pochylił się ku Jeanine by i jej słów wysłuchać. Te życzenia jako że płynęły od dziecka były najszczersze. Dał jej buziaka w policzek. Całemu ceremoniałowi składania życzeń wtórowała muzyka. Adam wiedział co za chwile sie wydarzy. Przymknął oczy a po chwili uchylił powiekę patrząc na kopertę w dłoni Bena. Pokręcił głową odmawiając przyjęcia jej - Przecież nie musieliście. Nie wymagamy tego... - zwrócił się do Sobhian kręcąc głową - Dziękujemy. - powiedział szybko nadal nie przyjmując prezentu. Miał nadzieję że Marika coś z tym zrobi - Ben... - zawahał się na moment - Albo... Później ci powiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:59, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wysłuchiwała po kolei życzeń od każdego z osobna. Czasami nawet zdarzyło jej się trochę wzruszyć. Wszyscy im tak szczerze i wprost z serca życzyli tego co najlepsze. Miała to cały czas. Każdą dobrą chwilę, każdy uśmiech, każdą radość czy śmiech zawdzięcza Adamowi. To z nim jest jej najlepiej. Ma w nim pełne oparcie. Adam dba o nią jak nikt inny. - Jestem szczęśliwa w pełni. - odpowiedziała szczerze. Nikt nie mógł mieć do tego żadnych wątpliwości. - Noooorman... - przeciągnęła specjalnie jego imię. - Czasami z małej dziewczynki z warkoczykami, trzeba w końcu przemienić się w dorosłą kobietę. I ja tak też uczyniłam. - powiedziała szczerze uśmiechając się. Podziękowała mu. Również przyjęła życzenia od Benjamina, który zawsze potrafił ją rozśmieszyć. Parsknęła cicho śmiechem. - Oj dzieci po nim to same skarby, byle tylko żadnego z nas nie nabyły charakteru. - powiedziała rozbawionym tonem głosu. - Bo to tajfun wyjdzie. - uśmiechnęła się delikatnie. - Dziękuję Sobh. Masz rację. Całkowitą. Jest tak jak mówisz. I jesteśmy oboje ze sobą szczęśliwi. Nie trzeba nam nic więcej niż przyjścia na świat zdrowego dziecka. - uściskała ją serdecznie. Popierała Adama w sprawie prezentu. - Nie, przestańcie tyle nam pomogliście, nie musicie. Nie trzeba. - powiedziała szczerze stawiając również opór tak jak Adam. Wtem Sobh wzięła kopertę z rąk Bena i wcisnęła ją do ręki Mariki nim zdążyła się zorientować lub znów zaprotestować. - Po prostu cieszcie się prezentem. To się wam obojgu, a racze całej trójce przyda. I nie protestujcie bo się pogniewam. - Sobh puściła do nich oko i wróciła do Bena. Marika skonsternowana spojrzała na Adama. - No dobrze jeszcze raz dziękujemy wam bardzo, za wszystko. - uścisnęła Jean i ucałowała ją kiedy złożyła jej życzenia i pochwaliła jak pięknie wygląda. - Ty również Jean. Ślicznie Ci w takich włoskach moja droga. - ucałowała ją w oba policzki i wyprostowała się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:18, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Co? - zwrócił się do Adama gdy ten wypowiedział jego imię. Wzruszył jednak ramionami - W porządku. Później. - Jean nie omieszkała powiadomić Mariki dlaczego wybrała sobie taką fryzurkę a nie inną - Bo ty mi sie ciociu tak podobasz w takich lokach... - westchnęła lekko wpatrzona w Marikę jak w obrazek - Prawda wuju? - Adam pokiwał głową - Dobra nie męczmy ich...! - Benjamin zaciągnął swoją rodzinę na upatrzone przez niego miejsce - Nie połamcie nóżek. - mruknął odwracając się do nich na moment. Wyszczerzył się by dodać im pewności - Już to zrobiłam. - Jean zwróciła się do rodziców - Już im... - miała na myśli swój dar. Uśmiechnęła sie radośnie wiedząc że postąpiła słusznie. Ben pokiwał z uznaniem głową - W takim razie... Nie połamią sobie nóżek. - kelnerzy którzy dziś mieli wyjątkowo mało pracy z powodu ilości gości podali każdemu kieliszek z szampanem zaczynając od młodej pary - Muszą sie zbić, tak? - zapytał Sobh z zainteresowaniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Siobhan Valedhed
Pół-wampir
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:39, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Pochwaliła córkę. - To bardzo dobrze. Nie będą się tak denerwować przed pierwszym tańcem. - zauważyła idąc w stronę stolika. Postawiła na nogi Jean i wzięła kieliszek do ręki. Zapatrzyła się na kolor szampana i bąbelki w nim. Spojrzała na Bena kiedy zadał jej pytanie. - Tak. Teraz najpierw wypiją szampana, a następnie rzucą za siebie kieliszkami aby się roztrzaskały o ziemię. Taka jest tradycja. - uśmiechnęła się lekko. Mieli na co popatrzeć. Adam i Marika wymienili między sobą spojrzenia. Ich kieliszki były ze sobą związane błękitną wstążeczką. Wyglądało to bardzo ładnie. Czekała na dalszy rozwój akcji. - A później będzie pierwszy ich taniec. Ciekawe co sobie wybrali na pierwszą piosenkę? No i jak im pójdzie? Miejmy nadzieję, ze dobrze. Ale oni są wytrwali dadzą radę. - pokiwała lekko głową. W zasadzie dla Sobh nie było w tym nic stresującego, ale to była Sobh nie Adam czy Marika.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:45, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Pokiwał głową na pytanie Jeanine. Popatrzył krzywo za odchodząca trójką. Nie wiem po co nam to... Nie mając co z nią zrobić wsunął pospiesznie kopertę do wewnętrznej kieszeni marynarki. Po chwili w jego dłoni znalazł się kieliszek. Czuł się dziwnie pewnie i nie był zażenowany tym że wszyscy wlepiają w niego i w Marikę oczy. Czuł się tak rozluźniony jak rzadko kiedy. Spojrzał na Marikę i uśmiechnął się do niej wznosząc lekko swój kieliszek w górę. Ich nóżki były związane. Uważał na to. Nie chciał by splamiła sobie suknię. Nie zwracał uwagi na to co im wtóruje. Mogli by grać marsz żałobny. Dla Adama i tak liczyły się oczy kobiety wpatrzonej w niego. Jej uśmiech. Jej szczęście. Wypili zawartość kryształów. Śmiejąc się cicho rzucili je beztrosko za siebie. Usłyszeli trzask szkła rozbijającego się o parkiet sali. Rozległy się na oklaski a Adam obejrzał się krótko za siebie by upewnić się że z kieliszków nie zostało wiele. Kiedy się odwrócił dłonie kobiety spoczęły na jego ramionach. Dopiero po chwili uświadomił sobie co wołają zgromadzeni goście. Gorzko? Pokręcił nieznacznie głową pochylając się w przód. Sama słodycz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:58, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wzięła kieliszek do ręki od kelnera i stanęła obok swego męża. To była dla nich szczególna chwila. Wszystko szło do przodu tak jak należy. Marikę to w pełni zadowalało. Nie było żadnych komplikacji, nic się niepokojącego nie działo. I to był wielki plus. O złych emocjach z rana już dawno całkowicie zapomniała. To się nie liczyło. Było to co tutaj i teraz. Przystawiła kieliszek do ust równo z Adamem i zaczęła pić. Kiedy skończyli rzucili za siebie, a po sali rozszedł się odgłos tłuczonego szkła. Rozesmiała się. Gromkie brawa biły. Następnie krzyczano gorzko. Wiele jej nie trzeba. Wpadła w silne ramiona Adama, który był dla niej niebywale czuły i delikatny. Zatopiła się w jego ustach. Pocałunek był słodki i długi. Tego jej trzeba było. Z niechęcią oderwała się od Adama. Starła m,u z ust swój błyszczyk. - Słodko. - powiedziała cicho tak aby tylko on to usłyszał. Nie miała ochoty się od niego odrywać. I też tego nie robiła. Przyszedł czas na pierwszy taniec. Była rozluźniona. Nie obawiała sie go, ale nie wiedziała jak będzie z Adamem. - Nie denerwuj się. Nie ma w tańcu nic strasznego pamiętaj. Tak jak tańczyliśmy ostatnio. Skup się na mnie, tylko Ty i ja nikt więcej. - powiedziała do niego znów cicho. Jeszcze raz pocałowała go krótko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Sob 21:08, 09 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carmen
Człowiek
Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 21:05, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy Martin składał życzenia Marice i Adamowi, Carmen stała i ciągle się uśmiechała. Podeszła do Mariki i uściskała ją delikatnie uważając na brzuch. Życzyła jej żeby im się układało, wręczyła jej kwiaty i dołączyła sie do życzeń Martina. Adamowi podała rękę a potem poszła do Martina.
- Nie wyobraża sobe siebie z takim brzuchem -zaśmiała się zerkając na Marikę przez ramie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:39, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie. Sama słodycz... Dostał od niej o wiele więcej niż to co zwykle. Może tylko mu się zdawało. Może i odczuwał więcej poprzez endorfiny które wędrowały po całym jego ciele razem z krwią. Zamknął Marikę w swych ramionach przechylając się jeszcze bardziej w przód. Nie sposób było im znaleźć końca tego pocałunku. Ona nie chciała a on jej się nie przeciwstawiał. Roześmiał się w duchu. Na jego twarzy zakwitł piękny uśmiech. Skinął głową. Z tobą zawsze tak jest. Pozbyła się z jego ust błyszczyka co było raczej niepotrzebne bo po chwili uraczyła go jeszcze jednym krótkim jednakże tak samo słodkim pocałunkiem. Zamrugał kiedy usłyszał od niej wskazówki. Przymknął oczy i ujął Marikę delikatnie w pasie. Starał się jak mógł zapomnieć o dziewiątce gości wpatrzonych w nich uważnie. Chwycił jej dłoń i uniósł w górę. Musnął ustami jak miał w zwyczaju. Odchrząknął i przełknął. Spojrzał na nią - Ostatnio tańczyliśmy przy 'Anyway You Want It'. - zauważył trochę nerwowym tonem. Tego raczej nie wybrałaś na pierwszy taniec. Wolał sobie nie wyobrażać min gosci gdyby coś takiego usłyszeli - Sami, w korytarzu. Nie wiem czy to dokładnie to samo co teraz. - mruknął i zamilkł bo usłyszał pierwsze takty. Zapomniał. Bo taniec z Mariką był o wiele bardziej zajmujący i przyjemniejszy niż wszystko inne co w danej chwili mogło go spotkać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:15, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Cśśś... - przyłożyła mu palec do usta skutecznie starając się go uspokoić. - Nie będzie tak źle. To nie to co tańczyliśmy wcześniej. Zaraz zobaczysz. Mam nadzieję, ze Ci się spodoba bo starałam się wybrać jak najlepiej. - przymknęła na chwilę powieki kiedy ujął ją w pasie i ucałował jej rękę. Kiedy je otworzyła utkwiła brąz swoich oczu w błękicie oczu Adama. Od niej biła taka pewność, taka radość i taka miłość, ze nie było szans aby się denerwowała. I tą samą pewność starała się przekazać Adamowi. - Patrz mi kochanie w oczy i wsłuchaj się w rytm swego serca. Nie ma tutaj nikogo poza nami. Jestem ja, jesteś Ty. Są nasze serca. Biją równym rytmem. Słyszysz? - zapytała starając się go wciągnąć w swoją gadkę kiedy poleciały pierwsze takty [link widoczny dla zalogowanych]. Wolno zaczęli się ruszać w takt muzyki. - Tylko Ty i ja. I chcę Ci powiedzieć, że jestem z Tobą szczęśliwa. Dziś na prawdę uczyniłeś mnie najbardziej szczęśliwą kobietą. I mam nadzieję, ze nigdy nie będziesz musiał tego żałować. - początki zawsze bywały trudne. Ale im szło całkiem nieźle. Dobrze jej było z Adamem. I nic nie mogło tego zmienić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:29, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Zacisnął usta gdy spoczął na nich palec jego żony. Chciał zbić ją z pantałyku uwagą że ich serca nie biją całkiem do rytmu piosenki co go dekoncentruje, ale wolał już milczeć. Rozmowa jedynie jeszcze bardziej go rozpraszała. Spojrzał jej w oczy tak jak prosiła. Łatwo... O wiele łatwiej... Pamiętał to czego go uczyła. Pamiętał o spokoju. Zapomniał o wszystkim co go otacza. Było tak jak mówiła. On. Ona. I ta muzyka przy której zaskakująco łatwo się tańczyło. Nie musiał wykonywać jakiś skomplikowanych figur. W głowie od skupienia zaczynało mu lekko pulsować. Starał się tak samo jak na początku. Tak jakby znów zaczynał wszystko od nowa. Każdy ruch stopy czy wygięcie ciała w prawo czy w lewo było przemyślane. Tak jak kiedyś jego każdy czyn wobec Mariki służył temu by w niego wierzyła, tak teraz chciał by czerpała z tańca z nim przyjemność. Uśmiechnął się przysuwając do niej nieznacznie. Obrócili się lekko, jakby ćwiczyli to setki razy - Dążyłem do tego przez ostatnich kilka miesięcy kochanie. - szepnął jej do ucha - Zawsze dopinam swego. - wątpił by kiedykolwiek miał tego pożałować. O wiele częściej zakładał odwrotną sytuację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:45, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Zgrabnie ją okręcił wokół własnej osi i znów przyciągnął do siebie. Jej suknia lekko przy tym zafalowała. Ciało było podatne na każdą zmianę położenia. Muzyka płynęła w całej sali docierając do każdego nawet najbardziej zacienionego zakątka. - I dobrze. Bardzo dobrze. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. Gdyby nie Twój upór. To wszystko wyszło tak spontanicznie. A zaczęło się od tego, ze ja wyjechałam do Nowego Yorku, a Ty przyjechałeś do mnie jak tylko się dowiedziałeś gdzie jestem. Pamiętam jak wtedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam Cię. Boże myślałam, ze moje serce oszaleje. Nawet nie wiem dlaczego się tak działo. Może z tego powodu, ze jako jedyny pokazałeś mi, ze pomimo tego, że zaszłam w ciążę to nie może być tak źle. I nie jest. Ty mi to uświadomiłeś. Ty pierwszy wyciągnąłeś do mnie rękę. Ty mi pomogłeś i wciąż to robisz. I jestem Tobie za to wdzięczna. - posłała mu lekki uśmiech. - A później tak po prostu mnie w sobie rozkochałeś. Samym sobą. Bez powodu. To co czułam. To było nieuniknione w stosunku do Ciebie. I nawet gdybyś nie odwzajemnił moich uczuć, ja wciąż bym to czuła. - powiedziała szczerym tonem głosu. Nie było w niej fałszu. Była sama prawda. Czyste fakty wzięte z ich codziennego życia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:01, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Parsknął cicho śmiechem - Będziesz mi to teraz przypominać? - ruszył głową jakby sie zgadzał - To było dziwne. Pierwszy raz ktoś tak ucieszył się na mój widok. - wywrócił lekko oczami zgrabnie prowadząc Marikę - Bo to na prawdę nie było nic złego. Pamiętam jak płakałaś kiedy się dowiedziałaś. Przecież... To było takie dziecinne. I nie dorosłe. W moim pojęciu każda kobieta powinna się z tego cieszyć. Stało się. Trudno. - rozluźnił lekko ramię wokół jej talii. Nie musiał go już tak zaciskać - Miałem cię za to pokarać? - znów parsknął rozbawiony - Marii... Pierwszy wyciągnąłem bo tylko mnie miałaś pod ręką. - zauważył uśmiechając się cwanie - Powiedz szczerze Mariko. Nie miałaś wyboru. - syknął cicho - Musiałaś się na mnie zgodzić... Brać co było. - byli w połowie piosenki. Adam zaczynał ją lubić choćby za mało skomplikowany rytm - Lepszego kandydata nie było. A co do rozkochania... To ja nie wiem jak to zrobiłem. Wierz mi... - powiedział jakby tłumaczył się z tego wszystkiego - Ja chciałem ci tylko pomóc. - teraz już nie mógł się powstrzymać i zadrżał od skrywanego śmiechu. Opanował się i zakończył - Wyszło mi wspaniale. Pierwszy raz w życiu wszystko przebiegło po mojej myśli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:15, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- A nie? - zawtórowała mu śmiechem na moment. - Może i było, ale nie dla mnie. - spoważniała przypominając sobie moment, ze jest w ciąży. Wtedy było jej bardzo ciężko. Wpadła w niekontrolowaną furię. Wtedy było to dla niej ciosem od losu, bo przecież nie planowała ciąży. - Adamie, dla mnie wtedy wydawało się to tragedią. No nie planowałam tego. Zawsze żyłam w głębokim przekonaniu, że dziecko powinno urodzić się po ślubie. Powinno się je planować w małżeństwie. A na mnie to spadło momentalnie. Wystarczył jeden, niewinny raz i zaszłam w ciążę. A do tego byłam sama. Więc nie dziwne, ze się załamałam. - wzruszyła lekko ramionami. Nie było sensu tego wywlekać. - Zresztą nie ważne było, minęło. - uśmiech rozjaśnił jej twarzyczkę. Pochyliła się lekko ku niemu aby dobrze słyszeć to co mówi. - Więc to było planowane? Zaplanowałeś to czy wyszło to spontanicznie? - zapytała zaciekawiona. W zasadzie nie mialo to większego znaczenia bo i tak byli ze sobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:28, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- I nadal będziesz żyła w tym przekonaniu. - powiedział z uśmiechem a światło igrało na ich obrączkach gdy poruszali się z gracją po parkiecie - Ponieważ dziecko urodzi się po - zaznaczył - ślubie. Czyli nic się nie zmienia. - mruknął - Wszystko jest tak jak zawsze tego chciałaś. Może i nie jest planowane, ale... Porzucił te myśli bo wnioski o jakich mógł dojść nie były ciekawe. Zgodził się z Mariką - Było minęło. Masz całkowitą rację. - zmarszczył lekko brew kiedy przysunęła sie do niego i zadała pytanie nad którym musiał się zastanowić. Było czy nie? - Nie wiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą - Planowana była pomoc dla ciebie. To na pewno. Planowane było twoje zamieszkanie w moim mieszkaniu. Bo tak było korzystniej. Mogłem mieć cię na oku... Częściowo. Nie planowane było już pozostanie w nim na dłużej. - wyznał. To co wydarzyło się kiedy miał z niego wychodzić na lotnisko już całkowicie nie było przemyślane - Więc częściowo było spontanicznie... Później już coraz mniej. I skończyło się tak jak widzisz. Na tańcu teraz ze mną. Czyli całkiem miło, prawda?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:44, 09 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Teraz tak Adamie, jak najbardziej, ale wtedy nie mogłam o tym wiedzieć. Wtedy było inaczej. - pokiwała głową lekko. Odsunęła się na wyciągnięcie reki od niego i znów powróciła do niego. - No widzisz. Najwidoczniej było nam to pisane. To znaczy jestem zdania, ze jeżeli miało między nami coś wyjść to prędzej czy później i tak by wyszło. To było nieuniknione. Choć zapewne znając mnie gdybyś odrzucił moje uczucia było by to ostatnim dniem w którym się widzieliśmy. Nie mogłabym żyć spokojnie obok osoby, którą kocham, a ona mnie nie. Zresztą sam rozumiesz. - ucałowała go lekko w policzek. - Na szczęście tak się nie stało. I dziś mam Ciebie za męża mój Adamie. I dziś jestem szczęśliwa. A radość rozpiera moje serce. Dzięki Tobie. Mmmm.... Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego partnera niż Ciebie. Bo nie ma nikogo lepszego. Z Tobą się tak świetnie rozumiem. I zawsze wiem, ze znajdę w Tobie oparcie. Dziękuję. - przyłożyła mu głowę do klatki piersiowej napawając się jego bliskością.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Nie 16:12, 10 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:15, 10 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Wtedy było zdecydowanie inaczej. - na początku nawet w najśmielszych snach czy marzeniach nie wyobrażał sobie Mariki jako kobiety która zostanie jego żoną. Wtedy nie chciał jej krzywdzić swoją obecnością, myślał że to zły wybór dla niej. Mogła mieć lepszego. Przystanął na sekundę by mogła do niego bez przeszkód wrócić. Tańczyli dalej. Żadnych pomyłek, żadnych zachwiań, żadnych przydepnięć stóp. Zerknął na czubek jej głowy. Odrzucałem. Nie pamiętasz Marii? Na samym początku odrzucałem, nie pozwalałem... W parku powiedziałem ci że się zapędziłaś, a ty uciekłaś jakbym... Wzruszył ramionami - Ale nie odrzucam. Teraz. - piosenka kończyła sie a Adam zapragnął by nie miała końca. Z Mariką tak przyjemnie się rozmawiało że żal było to przerwać - Nie dziękuj mi Marii. Moja ty resocjalizatorko. To ja powinienem być ci wdzięcznym. - szepnął do jej ucha. Zdanie które o nim miała, jej opinia była dla Adama najważniejsza. Niezmiernie go cieszyło to co powiedziała. Był dumny z siebie, przecież obiecał jej to wszystko. Obiecał jej spokój ducha, szczęście, zrozumienie, opiekę, pomoc i miłość. Dotrzymywał słowa - Bo to ty mnie zmieniłaś. Na lepsze. Nie odrzuciłaś mnie jak większość. Zdecydowałaś się podać mi wtedy dłoń i pozwoliłaś sobie pomóc. Oboje tego potrzebowaliśmy. To mi pomogło o wiele bardziej niż wszystko inne. Nawet nie wiesz jak bardzo... - spojrzał jej w oczy - Kocham cię Marii. - wyciągnął w górę dłoń a kobieta wykonała powolny obrót. Objął Marikę i pocałował ją dokładnie tak jak za pierwszym razem. Niespiesznie, niezbyt łapczywie, z rozmysłem i z przyjemnością. Na tym zakończył się ich pierwszy weselny taniec. Adam nagle usłyszał wszystko dziesięć razy głośniej. Przez cały czas trwania tańca z Mariką przebywał gdzieś poza światem rzeczywistym. Teraz wrócił na ziemski padół.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:15, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
I jej się tańczyło wspaniale z Adamem. Miała wrażenie, ze ta piosenka nie ma końca, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Jemu najwidoczniej również nie. Oboje byli tak pogrążeni w rozmowie, że nie dostrzegali reszty gości. Liczyli się tylko oni. Nikt więcej. - W zasadzie to nie miałam wielkiego wyboru Adamie. To po prostu było silniejsze ode mnie. Ty mnie tak przyciągałeś. Pamiętasz w Nowym Yorku u Ciebie w mieszkaniu kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy? Od tego czasu to było nieuniknione. Znaczy się wcześniej tez, ale tamten moment był szczególny, wręcz przełomowy. Od tego czasu nie wyobrażałam sobie aby mogło Cię w moim życiu zabraknąć chociażby i na pięć minut. Tak na prawdę jak mówisz oboje sobie pomogliśmy wzajemnie. A dziś zbieramy z tego owocne plony. I jest mi z tym niewyobrażalnie dobrze. Z Tobą jest mi dobrze. - uśmiechnęła się delikatnie unosząc kąciki ust w górę. Żałowała, ze ich pierwszy taniec się zakończył bo szło im to niebywale dobrze. Ukłoniła się lekko przed nim. Wszyscy im bili brawa. Pocałunek jaki otrzymała od niego rozszedł się po całym jej ciele. I zapragnęła więcej i więcej, ale musiała poczekać do wieczora. Obiecała sobie, ze będzie cierpliwa. Nie chodziło jej o sam seks, ale o bliskość, tą szczególną bijąca od Adama. Dała m,u się poprowadzić do stolika specjalnie przygotowanego dla nich. Kiedy odsunął przed nią krzesło zasiadła, a chwilę później zasiadł obok niej. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca chwyciła Adama za dłoń, a kelnerzy zaczęli nakładać im obiad.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 1:27, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin przestąpywał z nogi na nogę kiwając się lekko w rytm piosenki. Śluby jak i wesela awansowały na jego ulubione spotkania towarzyskie, a to na którym aktualnie się bawił zapadnie mu w pamięć na zawsze. Szturchnął ramieniem Sobh i wskazał brodą na parę tańczącą po środku parkietu - Ponoć to ja mam problemy z utrzymaniem języka za zębami a oni bez przerwy ględzą... - pokręcił głową wyrażając żartobliwe niezadowolenie - Ileż można? - roześmiał się lekko. Gdy skończyli na dość długim pocałunku Ben westchnął poirytowany. Zmrużył oczy zły na siebie - Cholera! Jak zawsze w takich chwilach Dutton zapomina o aparacie. Brawo. - zaczął utyskiwać na samego siebie - Ale jestem... Nie ogarnięty. - westchnął raz jeszcze i poczuł jak burczy mu w brzuchu - Przestańcie w końcu... - mruknął rozbawiony zerkając na młodą parę - Nie umiem się karmić słodyczą a tym bardziej waszą. - zaczął niekontrolowanie chichotać wspierając się na ramieniu Sobhian. Zawiesił na jej barku brodę - Sobh... Cieszę się że wszystko tak gładko im poszło. Adam byłby nie do zniesienia gdyby coś było nie tak ja trzeba... - wyznał wampirzycy u jego boku - Tak miło na nich patrzeć... - miał nadzieje że za jakiś czas to oni będą tak patrzeć na nich. Pociągnął nosem bo z drzwi w kącie sali zaczęły docierać do niego same apetyczne zapachy. Marika i Adam jakimś cudem go usłuchali i wszyscy usiedli. Benjamin spojrzał na swój pusty jeszcze talerz z nijakim utęsknieniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Siobhan Valedhed
Pół-wampir
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 1:56, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kobieta parsknęła śmiechem wysłuchując w spokoju utyskiwań Benjamina co do Adama i Mariki. - Oj przestań. - machnęła lekko ręką. - Zazdrosny jesteś? - nie potrafiła ukryć swego cichego chichotu, od którego trzęsło się teraz całej jej ciało. - To ich dzień. Najwidoczniej mają potrzebę porozmawiania między sobą. Poza tym wspominki to czasem dobra rzecz. - uśmiechnęła się pod nosem. Nie uszło niestety jej uszom o czym rozmawiali. Miała zbyt dobry słuch i nawet muzyka nie mogła ich zagłuszyć. Czasem żałowała, ze tak dobrze słyszy. Objęła Bena w pasie lekko go gładząc. - Uspokój się mój drogi od tego jest pani fotograf czyż nie tak? Na pewno dostaniemy osobny komplet zdjęć. - pocieszyła go tym faktem, a przynajmniej miała taką nadzieję. - O tak, mnie również to bardzo cieszy. Jestem w pełni szczęśliwa mogąc ich takich oglądać. A pomyśleć, ze jeszcze jakiś czas temu tak nie było. Trafili na siebie idealnie i wyglądają wprost razem pięknie jak z obrazka. Ach... - Aż sobie westchnęła z zachwytu. Miała na co patrzeć. Według Sobh byli dla siebie ulepieni z tej samej gliny tak jak Ben i Sobh. I to ją napawało optymizmem bo wróżyła im jak najlepiej. Kiedy piosenka się skończyła polazła za Benem do stolika. Zastanawiała się jak tu kolejny raz wykręcić się od jedzenia. Powiem, ze mnie brzuch boli i nie dam rady jeść... Muszą w to uwierzyć... - Przynajmniej miała taką nadzieję. Rozsiadła się wygodnie na krześle opierając się o nie, a było bardzo miękkie. - A wiesz co mnie jeszcze cieszy? - wyznała mu szczerze pochylając się w jego stronę. - Że mam tak wspaniałego mężczyznę jakim jesteś Ty. Moim szczęśliwym dniem był ten w którym się poznaliśmy. I trwa do dziś. Nie bez powodu Cię kocham. Bo zasługujesz na to aby obdarzać Cię szczera miłością. Masz takie dobre serce. Serce, które należy do mnie i do Jean. To mój drugi powód do radości i dumy. Kocham ją całym sercem. Jest moim oczkiem w głowie. Naszym oczkiem skarbie. Benjaminie Dutton i Bóg mi świadkiem, że jestem z Tobą po stokroć szczęśliwa. Dałeś mi wszystko czego mogłabym zapragnąć. Zawsze mnie wspierałeś i za to jestem Ci wdzięczna. I zawsze będę. Kocham Cię Benjaminie. - ucałowała go lekko w policzek składając na nim swoje lodowate wargi. Rozpierała ją od wewnątrz wielka radość, szczęście i miłość. I nic jej więcej nie trzeba było. Bawiła się świetnie. Oboje się bawili.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Siobhan Valedhed dnia Pon 1:59, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:32, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy skończyli tańczyć skierowali się do stołu. Usiadł na krześle obok Mariki. Po lewej miał Grace, dalej siedział Benjamin. Miejsca naprzeciwko były zajęte przez Sobh, Jeanine, Carmen, Martina i Normana. Marika po prawej miała swoich rodziców. Wszyscy we względnej ciszy zajęli się pierwszym daniem. Później gdy tylko każdy trochę się rozluźnił zaczęto rozmawiać. Rodzice Mariki zajęli się rozmową z Martinem, spragnieni chyba najnowszych wieści od niego. Odcięcie, granica między rodzinami była dość wyraźna i Adam nie mylił się zbytnio gdy sądził że tak już zostanie. Sam wdał się w krótką rozmowę ze swym świadkiem. Benjamin choć zdziwiony jego prośbą przystał na nią. Chichotał cicho przy tym za co dostał strzał palcem po uchu. Irytowało to Adama - Uspokój się! - syknął - Marika patrzy. - obaj uśmiechnęli się do niej by odwrócić uwagę kobiety. Zerknął na Grace, która siedziała jakaś niemrawa - Co ci jest? - zapytał patrząc na nią uważnie. Grace spojrzała na syna i poklepała po ramieniu upijając soku i nic nie mówiąc - Nudzisz się, prawda sama? - Adam nie mógł dać za wygraną widząc jej minę - Mogłaś ze sobą kogoś przywieść... - rzucił zanim pomyślał. Grace zamachnęła się lekko i Adam dostał w potylicę. Dość mocno - Jeszcze jedna taka uwaga względem mnie... - warknęła jego matka - a postaram się by to wesele zamieniło się w tragedię. - Adam wyprostował sie i zmrużył drapieżnie oczy. Odwrócił się nie komentując tego. Ich krótkiej wymiany zdań nikt nie zauważył bo wszyscy byli zajęci sobą. Grace w tym momencie obudziła w Adamie chęć poznania prawdy. Jej rąbek uchylił już w Haven. Powiesz mi. Jak tylko to wszystko się skończy... Wyduszę to z ciebie! W milczeniu, bo z nim do rozmowy nikt się nie kwapił czekał na drugie danie bawiąc się leniwie literatką. Marika była zajęta rozmową z Inez, więc nie wtrącał się. Kiedy ciepłe dania pojawiły się na stole, zauważył że wszystko co podano jest mu zabronione. Chwycił najchudszy kawałek mięsa jaki wypatrzył i zaczął go powoli jeść. Znów nie miał apetytu. Brzdęk noży i widelców mieszał się z rozmowami przerywanymi na przełknięcie czy popicie soku, oraz z muzyką. Sobh, jak zauważył Adam znów nie jadła. Nadrabiali za to za nią córka i chłopak. Adam uśmiechnął się pod nosem. Nagle Marika pod stołem szturchnęła go w udo. Powstała tłumacząc wszystkim pokrótce że musi odpocząć. Pociągnęła za sobą Adama. Wstał szybko zostawiając niedojedzony obiad, przeprosił wszystkich, zapewnił że zejdą do nich gdy tylko jego żona poczuje się lepiej. Gdy opuścili salę przyciągnął ją do siebie władczym gestem - Chwila ciszy i spokoju... - przemierzali długi korytarz. Apartament, który był wliczony w cenę przyjęcia znajdował się na tym samym poziomie co sala. Adam otwarł drzwi i wpuścił Marikę pierwszą.
/ Apartament Czekoladowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:52, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Jej! Wreszcie! Radość płynącą z tego ze napełni sobie żołądek zakłóciła mu Sobh. Słowa skierowane do niego pobudziły w nim jeszcze większy zachwyt. Uśmiechnął się do niej najładniej jak umiał i przyłożył dłoń do piersi kłaniając się lekko - Sobh. Cała przyjemność po mojej stronie kochana. - dla pozoru napełnił jej szklaneczkę sokiem pomarańczowym. Kiedy był już po rosole wychylił się do niego Adam - Co? - zapytał i parsknął śmiechem - Czego ty chcesz...? - zaczął się śmiać kiedy Adam mu powtórzył swoje życzenie - Po co ci...? - nie dostał odpowiedzi a reprymendę. Nie bij mnie! Zerknął w stronę Mariki i uśmiechnął się do niej - Dobrze, poszukam... - opanował się jakoś i wdał w rozmowę z wampirzycą i dziewczynką siedzącą na jej kolanach dopóki nie pojawiły się na stole mięsa, ziemniaki pod różnymi postaciami, surówki i inne przekąski. Benjamin postanowił spróbować wszystkiego po trochu. To samo też poradził Jeanine. Jedząc obserwował zebranych gości. Ojciec Mariki ewidentnie trzymał się na dystans od męża córki rozmawiając z tego co Ben wiedział z jej kuzynem i facetem o przekrwawionych oczach, który od czasu do czasu przyglądał się jemu i Sobh z ciekawością. Matka Adama była znudzona. Benjamin postanowił że trochę ją rozerwie kiedy tylko nadarzy mu się taka okazja. Gdy był w połowie swej ogromnej porcji zapytał Jean - Smakuje ci? - kiedy mała pokiwała głową Ben wskazał na kolejne potrawy wyliczając ich zalety jak i walory smakowe. Sobh zaczęła go poskramiać uznając że utuczy Jean. Benjamin stanowczo się sprzeciwił i utkwił wzrok w Marice, która wstała - Ta para jest niemożliwa... - pokręcił lekko głową gdy wychodzili - Kto jest drugi najważniejszy po parze młodej? Świadkowie czy rodzice? - pytanie było skierowane do Sobh.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Norman
Człowiek
Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 12:04, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Norman dopadł do literatki szczerze zadowolony że może wreszcie ugasić swoje pragnienie. Zimny sok złagodził pieczenie w gardle i odetchnął lekko. Zajął się rozmową z Eliasem i Martinem. Panowie wymieniali między sobą najnowsze plotki jak i spostrzeżenia dotyczące interesów jakich prowadzili. Norman narzekał że przyjdzie mu się przekwalifikować na branżę bardziej rozrywkową, Martin natomiast cieszył się bo znalazł laboranta choć nie chciał mu powiedzieć kogo mianował tym zacnym mianem. Elias wyliczył im zyski jakie w przybliżeniu uzyska na produkcji wina w tym roku. Jedli w spokoju. Norman nie mógł się powstrzymać by od czasu do czasu nie zerknąć na młodą w jego pojęciu wampirzycę. Dziwiło go że miała dziecko na kolanach. Z czymś takim jeszcze się nie spotkał. Apetytu wielkiego nie miał więc zadowolił się frytkami i surówką. Pił ogromnie dużo wody mineralnej co było ogólnym powodem do żartów które Norman zaraz ucinał. Kiedy młoda para wyszła nadarzyła się okazja do by spełnić jego postanowienia. Trącił łokciem Martina, który siedział obok niego - Kiedy zamierzasz się stąd wynieść? - zapytał cicho zerkając na niego i na Carmen.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:55, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Nałożyła sobie niewielką porcję jedzenia. W zasadzie nie była tak bardzo głodna. Po pierwszym daniu przyszła kolej na drugie. Jej żołądek był juz prawie zapełniony. Więc w takim wypadku jej porcja była bardzo skromna. Małe mięsko, kilka kartofelków i trochę surówki. Między posiłkiem wymieniała krótkie zdania ze swoimi rodzicami, a raczej bardziej matką bo ojciec był zajęty rozmową z Martinem i Normanem. Nawet na chwilę nie mogą się oderwać od interesów... - Wywróciła oczami i westchnęła bezgłośnie. Z radością przyjęła pochwałę od matki jak ładnie dziś wygląda i jak promienieje szczęściem. To ją bardzo podbudowało. Uśmiechnęła się do niej miło. - Dziękuję mamo. - powiedziała cicho pochylając się lekko w jej kierunku. Ukroiła kawałek ziemniaka i mięsa, po czym wsadziła je sobie do ust uważając aby ani kawałek nie spadł jej na sukienkę. Popiła sokiem, który cudownie łagodził jej gardło i przełyk. Czuła się przesycona. Znów jej się zachciało spać tym bardziej, że wcześnie musiała wstać. Teraz najchętniej zapadłaby w drzemkę. Pocieszał ją jedynie fakt, ze za chwilę mieli się na jakiś czas stąd wyrwać. Kiedy skończyła poklepała znacząco Adama po udzie dając znać. Wstała od stołu przepraszając. - Wybaczcie nam na jakiś czas. Muszę chwilę odpocząć. - kiwnęła głową odchodząc od stołu wraz z Adamem. Wyszli na obszerny korytarz i dopiero teraz odetchnęła pełną piersią. Wtuliła się w ciepłe ciało Adama zadowolona. - Och, nawet nie wiesz jak mnie to bardzo cieszy. Trochę odpoczynku nam się przyda. - uśmiechnęła się przymilnie do niego chwytając za jego dłoń. Weszła do pokoju. Powiodła po nim wzrokiem. Spodobał jej się od razu. Wszystko w ciemnej barwie. Idealny jak dla nich. Na noc poślubną zwłaszcza.
/ Apartament Czekoladowy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Siobhan Valedhed
Pół-wampir
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:07, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnęła się nieznacznie do Benjamina. Cieszyła ją jego reakcja. Miała powody do dumy. Przez ten czas, który ze sobą byli tak wiele wypracowali wspólnie. Zmagali się z wieloma przeróżnymi problemami. Z Selene, z Takeo, którzy oboje byli ranni przez jakiegoś psychopatę. Nie zapomniała o danej sobie przysiędze, ze kiedy w końcu go dopadnie. Z tego nie zrezygnuje, ale skrzętnie to ukrywała przed Benjaminem. Nie chciała go martwić takimi rzeczami. Nie było potrzeby. To były jej prywatne porachunki. Odgoniła od siebie te myśli. Natomiast nasunęły się jej kolejne. Na przykład z ostatniego czasu. Ich pierwszy, wspólnie przeżyty seks. On był jej pierwszym partnerem, ale pod żadnym pozorem nie żałowała. Było to czyms niezwykłym, a Ben okazał się czułym kochankiem. Kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze. Wpatrywała się jak konsumuje jedzenie. Ona nie mając co zrobić zaczęła karmić Jean, która się sprzeciwiała. - Proszę córko muszę jakoś zająć ręce i nie wzbudzać podejrzeń. - ucałowała ją w policzek. Pod naporem jej prośby zgodziła się. Rozkrawała jej mięsko i nabrała wraz z ziemniaczkiem na widelec przytykając go jej do ust. Następnie wzięła surówki i dała popić sokiem. - Następni są świadkowie po parze młodej. A później reszta gości. Więc po obiedzie przychodzi nasza kolej kochanie. - uśmiechnęła się leciuteńko do niego. Powróciła do poprzedniej czynności. Uniosła lekko głowę w górę i natrafiła na zaciekawione spojrzenie mężczyzny o przekrwionych oczach. Nie speszyła się, ale wyglądał tak jak by wiedział kim ona jest. Jak by znał ich tajemnicę. A niech sobie zna... - Nie przejęła się tym. Póki nikomu nie zagrażali nie było problemu, a Sobh, Ben i Jean byli spokojną rodzina. Nikomu nie wadzili. Nie było się o co do nich przyczepić. Posłała mu lekki, pewny siebie uśmieszek i pogładziła swoją córkę po plecach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martin
Człowiek
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:17, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Poprowadził Carmen do stolika. Pozwolił jej usiąść, a sam zajął miejsce obok niej. Jadł powoli w spokoju początkowo milcząc. Później jednak dał się wciągnąć w rozmowę mężczyzn o interesach. - No ja to już mam nadzieję po Nowym roku z tym ruszyć. W zasadzie znalazłem dobrego alchemika na przystępnych warunkach. - Nie powiedział kto nim jest. Nie mógł się zdradzić przecież obiecał. - A tam nie ważne, najważniejsze, ze wszystko się jakoś już układa. I to mnie napawa pełnym optymizmem. - kiwnął głową zabierając się za drugie danie. - Smakuje Ci? - zapytał Carmen swojej wybranki. Kiedy kiwnęła mu głową, ze tak uśmiechnął się. - To dobrze. Trafili wyśmienicie. Dobra lokalizacja i w ogóle. - stwierdził fachowym tonem głosu. - No właśnie Eliaz a gdzie te Twoje wino. Mam nadzieję, ze coś ze sobą przywiozłeś. Muszę stwierdzić, ze robisz je bardzo dobrze. Mają dobry smak, klasę i markę. Rozpływają się w ustach miło, drażniąc podniebienie. - wygłosił swą opinię na temat win ojca Mariki. Pochylił się lekko w stronę Normana kiedy zadał mu pytanie. - Nie wiem, niebawem. Jeszcze chwilę posiedzimy, a później się zawijamy. Obiecałem przecież, ze przybędę na Mariki i Adama ślub i dotrzymałem słowa. - pokiwał głową z uznaniem. - A Ty? Coś niemrawo wyglądasz. Ile wczoraj wypiłeś? - było to dla niego oczywistym. Jego przyjaciel już od dawna często sięgał do kieliszka czy butelki. - Wiesz co przydałyby Ci się wakacje. Gdzieś w słonecznych stronach. Nie pamiętam kiedy wyjeżdżałeś już z Seattle. Nie martw się Twój przybytek nie zginie bez Ciebie przez kilka dni. Radzę Ci to dobrze jak przyjaciel przyjacielowi. - poklepał go lekko po plecach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Norman
Człowiek
Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:30, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- To ile wypiłem to już moja sprawa. Nie martw się. - powiedział ale jednak zrobił to bez przekonania. Jeśli tak dalej będzie skończy zapity na śmierć. w swojej pakamerze. Wydawało mu sie to całkiem przyzwoitym i ułatwiającym wszystko wszystkim rozwiązaniem. Patrzył na Martina podpierając brodę dłonią - Przybyłeś. Życzenia złożyłeś... - wzruszył lekko ramionami i westchnął na wspomnienie o wakacjach - Jakoś... Myślałem nad tym, ale za dużo bym tu zostawił a nikt inny tego nie przypilnuje. - powiedział wiedząc że ma świętą rację - Co do.... Mam zamiar zwinąć się za raz. Póki ich... - wskazał na miejsca Mariki i Adama widelcem - Nie ma. Jak sam stwierdziłeś źle wyglądam. - uwielbiał kiedy ludzie dostarczali mu wymówek - Więc... Moja rola się tu już skończyła. - uniósł brwi ciekaw co na to jego przyjaciel.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Martin
Człowiek
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 572
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:46, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak, tak jak zawsze. - westchnął zrezygnowany. - Kiedyś było inaczej. - przypomniał mu. Kiedyś faktycznie Norman potrafił nie pić przez bardzo długi czas. - Ten burdel Cię ściąga na dno. Za niedługo Ci wątroba nie wytrzyma od picia. - zauważył cierpko. Nie chciałby stracić swego przyjaciela w końcu był z nim bardzo zżyty. - A tam pierdolisz. Ta Podwiązka nie zginie bez Ciebie. Chcesz przejmę za Ciebie na kilka dni obowiązki. Odpocznij człowieku w końcu. Przecież nie życzę Ci źle. Udusisz się w końcu tutaj. - powiedział twardo kończąc posiłek. Zerknął na Carmen, która wyraźnie się nudziła. Już wcześniej miała ochotę jechać oczami. Jeszcze nawet nie zdążył przecież zatańczyć. - Masz rację, nasza rola się tutaj kończy. Eliasie proszę pożegnaj od nas Marikę i Adama, podziękuj za wszystko. - skłonił się przed nim lekko. Ucałował w policzek ciotkę i pociągnął za sobą Carmen. - Chodź skarbie czas na nas. - mruknął jej do ucha czekając aż i Norman się zbierze. Skłonił się przed reszta gości i ruszył do wyjścia.
/ Ulice miasta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Norman
Człowiek
Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:57, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- No to wysiądzie. - stwierdził cierpko - Trudno się mówi. I wierz mi. Gdybym wyjechał już bym tu nie wrócił. - powiedział rozbawiony jego zdziwioną miną - Tak. Wyciągnąłbym z Podwiązki wszystko co by sie dało. Sprzedałbym budynek, kobiety.... - wzruszył ramionami - znalazły by sobie zajęcie. Udałbym się tam gdzie nikt by mnie nie znalazł. O ile oczywiście ktoś chciałby szukać. - podkreślił nieświadomie - Ty masz swoje na głowie. Moje ci jeszcze potrzebne? - pokręcił głową. Zobaczył że zaczyna sie zbierać. Nie miał większej ochoty na te ckliwie pożegnania. Wstał po prostu od stołu, zasunął krzesło i wyszedł za Martinem oraz Carmen.
/ Ulice
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:15, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin uniósł ponownie wzrok by zobaczyć jak troje ludzi wstaje od stołu. Uniósł zdziwiony brwi. Wyszli i nie zamierzali wrócić bo młodszy z nich pożegnał się z rodzicami Mariki - Super. - mruknął Benjamin spoglądając na Sobh. Zerknął na pozostałych przy stole. Grace przysunęła się do niego i wampirzycy. Benjamin odłożył widelec bo w końcu uporał się ze swoja porcją - W takim tempie to na kolacji nic nie zostanie. - zauważył ostrożnie. Rodzice Mariki wstali i udali się na parkiet by zatańczyć. Ben spojrzał na Grace - Jak tam? - zagaił - Jean mówiła że dobrze się z tobą bawiła. Rysowała i ... - machnął dłonią kopiąc ostrożnie Sobh pod stołem by włączyła się do rozmowy. Ciekawe jak długo macie zamiar odpoczywać? Trochę głupio było gdy matka pana młodego zostawała sama przy stole wiec Ben chcąc nie chcąc też przy nim został. Jean jednak musiała wsadzić ze trzy grosze i zaczęła opowiadać o rysunku dla cioci i wuja.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Siobhan Valedhed
Pół-wampir
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 926
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Irlandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:55, 11 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Nic na to nie poradzisz Benjaminie. Przecież nie możesz nikogo siłą zatrzymać. Jeżeli nie mają ochoty tu być to ich sprawa. A my jesteśmy czyż nie tak? Dotrzymamy im towarzystwa do samiutkiego końca. - powiedziała spokojnym głosem. Uśmiechnęła się do matki Adama. - No właśnie. Jean opowiadała, ze bardzo dobrze się z panią bawiła. Miała co robić. I że byliście w bibliotece o ile pamięć mnie nie myli. - pokiwała głową włączając się do rozmowy tak jak by tego chciał Benjamin. - Musze przyznać, że ślub się udał. Adam i Marika są bardzo szczęśliwi. Tym bardziej, ze wszystko poszło bez problemów. Pani syn strasznie się tym denerwował, ze coś będzie nie tak. Ale nie. Udało się. - powiedziała z tryumfem doskonale słyszalnym w jej głosie. - Pewnie jest pani zadowolona? Jedyny syn tak? Dobrze trafił bo Marika jest wspaniałą kobietą, zawsze się o niego troszczy. No i świata poza nim nie widzi. - rozczuliła się lekko. Była z tego powodu w pełni zadowolona. Oby im się tak wiodło zawsze. - Najważniejsze aby żyli w zgodzie no i dziecko się urodziło zdrowe. - kiwnęła lekko głową. Wysłuchała tego co mówi Jean. - Moja córka czyżby miała ukryte talenty? Może zapiszemy Cię jak już pójdziesz do szkoły po nowym roku na warsztaty artystyczne o ile będziesz miała ochotę kochanie. - ucałowała ją w czubek głowy z czułością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|