Mały domek przy plaży

Dea

Jeden z tych opuszczonych domów, którymi opiekuje się Billy Black. Nieduży domeczek nieopodal plaży. Położony w okolicy klifów, na uboczu...

Jacob

/Dom Jacoba

Zahamował gwałtownie przed domem; całą drogę pokonał bardzo szybko. Spojrzał przez ramię na Deę. - Wszystko gra? - na jego twarzy czaił się uśmiech.

Dea

Dea odgarnęła włosy z twarzy
- Jasne. - uśmiechnęła się samymi ustami. Rozejrzała się wokół. Jej wzrok padł na klify i posmutniała. Szybko odwróciła od nich wzrok.
- Dzięki, ze mnie tu przywiozłeś, sama pojechałabym pewnie okrężną drogą - spróbowała przywołać na twarz usmiech

Jacob

- Nie ma za co dziękować, naprawdę.
Zszedł z motoru i podszedł do drzwi domu. Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i wybrał jeden z nich. Otworzył nim drzwi i zajrzał do środka. - Niedawno ktoś się stąd wyprowadził, więc wygląda przyzwoicie.

Dea

- Świetnie - ucieszyła się - chociaż mnie zadne warunki by nie przeszkadzały. Szczególnie teraz - dodała półgłosem jakby do siebie. - Cieszę się, ze to nie jest zaden z domów w lesie... I jest tu naprawdę ślicznie - rozejrzała się uspokojona.

Jacob

- Tak. Najładniejsze miejsce w całym La Push. - przyznał. Spojrzał na Deę. - Coś się stało? - zapytał w końcu z lekkim wahaniem.

Dea

- Powiedzmy, ze ten dzień nie należał do najszczęśiwszych w moim życiu. Wiesz jak to jest... - zaczęła - rezygnujesz z tego co kochasz, bo uważasz ze tak jest dla wszystkich lepiej. Ale to nie znaczy, ze za tym nie tesknisz, prawda? - uśmiechnęła się gorzko - Ale jestem twarda. Dam sobie radę.

Jacob

Przyjrzał się dziewczynie uważnie. - Nie wiem co powiedzieć. Nigdy nie musiałem z niczego rezygnować, więc nie wiem jak to jest. Mogę mieć tylko nadzieję, że rzeczywiście dasz sobie radę. - uśmiechnął się. Podał Dei klucz od jej nowego domu. - Jest twój.

Dea

- Dzięki - westchnęła biorąc kluczyk - I z całego serca życzę byś nigdy nie musiał.
- Jacob, wiesz co... - zawahała się - właściwie nic. Po prostu dzięki. - uśmiechnęła się troszkę weselej.

Jacob

- O co chodzi? - dopytywał z uśmiechem na twarzy.

Dea

- Nie nic... - zachichotała - nie wiesz pewnie czy w okolicy znajde jakiegoś tatuażyste?

Jacob

Zaskoczyło go to pytanie. - W La Push raczej nikogo takiego nie znajdziesz. Jak już to w Port Angeles. - uśmiechnął się. - Będę już uciekał. Zostawiłem kogoś w garażu. - zaśmiał się pod nosem. - Jak będziesz czegoś potrzebować to wiesz gdzie mnie znaleźć. Trzymaj się! - rzucił już w biegu. Pomachał dziewczynie na pożegnanie i pobiegł do domu.

/Dom Jacoba/Garaż

Dea

Dea machnęła mu na pożegnanie

- W Port Angeles? Hmm.. czemu nie? Może znajde i gryzjera - zastanawiała się głośno. - A może i fryzjera znajdę. - Zerknęła krytycznie na swoje ciuchy. Wyszła z domku, ściągnęła torbę z motoru i zatargała do domu. Z okien miała całkiem miły widok na morze. Uśmiechnęła się smutno. Wyrzuciła rzeczy na łóżko i przebrała je bezlitośnie. Przeprosiła się z jeansami i grubszym swetrem. Weszła do łazienki i sstaneła w progu zdumiona. Liczyła na prysznic, a tu była wanna. Dea nie kąpała się w wannie odkąd była mała. Postanowiła się tylko odświeżyć, zaś dłuższą kąpiel odłożyć na wieczór. Zmieniła ciuchy, obmyła twarz, zabrała plecak, wyszła i zamknęła dom na klucz. Spojrzała tęsknie na klify.
Zapomnij idiotko! zła na siebie wsiadła na motor i gnajać na złamanie karku pojechała do Port Angeles

// Port Angeles

Dea

// Port Angeles / galeria handlowa

Dea zaparkowała motor tuż przed wejsciem do domku. Zabrała wszystkie torby do domu i zadowolona rozpakowała zakupy. Pochowała ubrania do komody i spojrzała przez okno. Plaza była opustoszała. Morze było troszke niespokojne.
- A może spacer... dobrze mi zrobi - postanowiła zapełnić sobie każdą minutę. Zamknęła domek i poszła w kierunku plaży.

Plaza

Dea

// plaża

Dea podskoczyła do drzwi i otworzyła je. Przepuściła Embry'ego.
- Tylko nie przestrasz się bałaganu. Nie zdążyłam ogarnąć jeszcze. Niedawno się przeniosłam...

Embry

/Plaża

-Myślę Dea, że możesz tu zostać tak długo, jak będziesz sie tu w miarę dobrze czuła... -mruknął opiekuńczo wchodząc do jej domku.
-A bałaganu się nie boję.

Dea

- Zastanawiam się nad zmianą szkoły, wiesz? - zamknęla drzwi i rozglądała się po niewielkiej kuchni w poszukiwaniu czajnika i jakis szklanek. Na szczęście wszystko było. Nawet herbatę znalazła. Kawy niestety nie było.
- Hmm.. moze byc herbata? - zapytała nalewając wody do czajnika i nastawiajac wodę - Zapomniałam zakupów zrobić i to jedyne co mam - jęknęła przepraszająco.

Embry

-Nie tłumacz sie. Naprawdę chętnie napiję się herbaty... -uśmiechnął się- A wiesz że... zawsze jest szkoła w La Push... -westchnął.

Dea

- Właśnie o niej myślałam - opłukała szklanki. Niby Jacob mówił, ze ktoś się stąd wyprowadził niedawno, ale... wzdrygnęła się. Nie przepadała za bałaganem w kuchni i brudnymi naczyniami. Postawiła wyczyszczone szklanki i nasypała herbaty
- Mmmm... jaśminowa - wciagnęła głęboko zapach a na twarzy zagościł jej ciepły delikatny uśmiech. Odwróciła się do Embry'ego - mam nadzieję, ze ci nie przeszkadza?

Embry

-No nie bardzo... -zasępił się- A miałaby mi przeszkadzać? Ten jaśminowy smak...-usmiechnął się.

Dea

Dea spłoszyła się nieco
- No nie bardzo... Tylko taką mam... -westchnęła - Chyba nie masz ochoty ze mną gadać co? Jeżeli nie masz to powiedz. - usiadła na krzesełku - Zrozumiem. Ja wiem ze wy sie wszyscy trzymacie razem... To normalne w rodzinie, prawda? - dostała słowotoku, jak zawsze gdy zaczynała się denerwować - Ja wiem jak to moze wygladac z boku. Ale... ale ja nie chciałam, wiesz? Ja nie chciałam, zeby to tak wyszło... A potem Leah... Rozmawiałam z Edwardem i on.. on powiedział mi, ze nie mozna budowac własnego szczescia na nieszczesciu innych. No to odeszlam, bo tak chyba jest najlepiej prawda? Bo ja wcale nie planowalam sie w nim..- ugryzła się w język - chyba powiedzialam troszeczke za duzo... myślisz ze bredzę, prawda?

Embry

-Nie Dea... -westchnął opierając się o szafki- To nie jest tak, że nie chcę z Tobą rozmawiać. Chcę. Naprawdę. Jesteś uroczą młodą kobietą... ale. Rozmawiałem też dziś z Leah. Iii ona jest moją przyjaciółką. Że tak powiem od pieluchy... -uśmiechnął się zerkając na Deę- Ona jest wściekła ale jej przejdzie. Szczęście w nieszczęściu dostała coś naprawdę niezwykłego... I to wbrew pozorom od tego dupka, który skrzywdził Was obie. Bo taka jest prawda. A przynajmniej moje zdanie. Do tego by nie doszło, nie gdybyś Ty nie zamieszkala w La Push. To wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej jeśli nie byłby takim egoistą Dea. Nie można mieć wszystkiego. A tym bardziej nie można mieć dwóch kobiet naraz. Leah chwilowo mu się znudziła a Ty byłaś że tak powiem... na wyciągnięcie ręki. I to pewnie wcale nie jest tak, że on Ci nie chciał pomóc... -Embry głęboko westchnął.
-Życie jest popierdolone- dodał po chwili- A my mieliśmy o tym nie gadać.

Dea

- On wcale nie jest aż takim egoistą. - burknęła Dea - Leah ma prawo byc wsciekła. Na mnie. I w jednym masz rację Embry. - nerwowo zalała herbate rozlewając przy okazji wodę po blacie - Gdybym sie nie pojawiła, to nic by się nie wydarzyło. - umilkła

- Wiesz dlaczego ufarbowałam włosy? - zapytała nagle i nie czekając na odpowiedź sama jej udzieliła - bo chciałam zniknąć w tłumie. Chciałam żeby przestali mnie poznawać. Nie mogę wyjechać stąd póki doktorek nie podpisze mi cholernego zaświadczenia. I póki nie wsadzą za kratki tego dupka, który NAPRAWDĘ mnie skrzywdził. Mówisz, ze Gas jest dupkiem i skrzywdził mnie i Leah. - warknęła - Ale on mnie nie skrzywdził Embry. To ja sama się skrzywdziłam. Bo się w nim zakochałam. Mimo, że wiedziałam, że ma kogoś. On nawet o tym nie wiedział. Do dziś. - zaczerpnęła tchu - I pamiętaj Embry, ze on ja kocha... Ją a nie mnie. - podkresliła - a ja nie czuję się przez niego skrzywdzona. Ja się czuję w jakiś sposób wolna. Tylkoooo.... tylko chyba chwilowo nie chce sie spotkać ani z nim ani z nią... Chociaz głównie z nią... bo do niego to... to bym się przytuliła - ryknęła płaczem waląc pięścią w blat

Embry

-Dea... Znowu doszłaś do tego, że Ty jesteś problemem... I mimo wszystko nie przekonałaś mnie, bo nadal mam ochotę mu przyłożyć. -westchnął- Ale nie ważne. Chyba powinnaś odpocząć od tej sprawy... -dodał ale widząc jej reakcję podszedł do niej i delikatnie ją przytulił- Więc chwilowo pozwól, że go zastąpię...-powiedział cicho- To wszystko się ułoży... -szepnął.

Dea

- Nie pozwalam - zachlipała - Nie pozwalam, żebyś zastepował kogokolwiek i ty też nie powinieneś - siąknęła nosem połykajac kolejne łzy - Ale mozesz mnie przytulić jako Embry...hmm.... przyjaciel? kolega? dobry wujek? - próbowała zażartowac przez łzy

Embry

-Przecież to był tylko taki żart...-rzucił głaszcząc ją po włosach.

Dea

- Głupawy nieco - dźgnęla go palcem w ramię - A jakbym obcięła włosy?

Embry

-Czasami bywam i głupawy. -westchnął- A włosy hmm... Jeśli aż tak bardzo pragniesz zmian-zaśmiał się cicho- to skróć je nieco.

Dea

Uśmiechnęła się
- Tak naprawdę to chyba chcę się zmienić dla siebie. Po prostu chce być inna, wiesz? Tylko nie bardzo mi wychodzi. Zrobiłam sobie tatuaż, z henny.. zejdzie za trzy tygodnie - parsknęła śmiechem.
- Embryyy... przepraszam.

Embry

-Dokup sobie do tego glany i pośmigaj trochę po lesie...-popukał ją palcem w czoło- Nie staraj się zmieniać na siłe- puścił jej oczko- A co do przepraszania... To chyba nie masz mnie za co przepraszać. To ja co chwila popisuje się brakiem taktu i wyczucia.

Dea

- Nie lubie glanów. Ale za to kupiłam dzis kozaczki. Zawsze chciałam takie mieć, tylko jakos nigdy nie miałam okazji założyć nic co by do nich pasowało. I tatuaż też zawsze chciałam mieć - zachichotała - i raczej nie będę obcinać włosów. Nie lubię krótkich. A farba się zmyje. - wskoczyła na blat i przyciągnęła go do siebie - Ty masz fajne włosy. Miękkie. - zmierzwiła mu czuprynę - to chyba przez ta sierść...

Embry

-Zastanawiam się czy za tą sierść to nie powinienem się obrazić...-łypnął na nią wilczym spojrzeniem i roześmiał się- Widocznie takie już są. Nie ma co dumać nad włosami...- zaśmiał się spoglądając jeszcze raz krytycznie na kosmyk włosów Dei- Naprawdę wolałem jak były rude... Ale no cóż... -uśmiechnął się.

Dea

- Za sierść powinieneś podziękować. Mogłam powiedzieć kłaki - trzepnęła go lekko w ramię - poza tym to był komplement - łypnęła na niego z udawaną obrazą. Przesunęła przed oczy kosmyk swoich włosów i popatrzyła nań zezując nieco. - A mnie się nawet podobały. Do niedawna - przeniosła wzrok na Embry'ego - ale ktoś mi tu zepsuł całą frajdę - pokazała mu język. Otarła dłońmi resztki łez i zamyśliła się.
- Hmmm.. czyli uważasz, że w ciemnych wyglądam brzydziej? - uniosła kąciki ust w lekkim uśmiechu - I dobrze! - wyszczerzyła się - przez jakiś będę miała spokój... - machnęła nogą lekko trącając chłopaka w kolano.
- Ups... Przepraszam... - wcale nie wyglądała jakby było jej bardzo przykro. Jej smutne oczy na chwilę zabłysły zadziornie. I zgasły...

Embry

-Nie powiedziałem, że wyglądasz brzydziej...-odgarnął jej ten kosmyk włosów za ucho- Nadal wyglądasz ślicznie a teraz dodatkowo bardzo kobieco... -uśmiechnął się ciepło.

Dea

Dea przewróciła oczami
- Ale mi ułatwiaaaasz.... - przeciagnęła samogłoski - Ty się zdecyduj... mniej interesująco ale bardziej kobieco? Ale połączenie... - westchnęła. Kosmyk znów się wysunął i opadł jej na twarz. Zdmuchnęła go zniecierpliwiona.
- Chodź, calma fael - zeskoczyła z blatu i odepchnęła go lekko - herbata nam wystygnie.

Embry

-A tam. Mężczyźni też mają prawo być niezdecydowani.... -mruknął łapiąc w rękę swój kubek z herbatą.

Dea

Zakrztusiła się herbatą.
- A ja myślałam, ze to domena kobiet...

Embry

-I pół-mężczyzn pół-wilków... -zaśmiał się.

Dea

Dea spojrzała na niego poważnie
- Powiedz mi, Calma Fael, która część ciebie mam uznać w chwili obecnej za wilczą, a którą za męską? - parsknęła śmiechem znad kubka

Embry

-Powiedzmy, że zawsze mam w sobie wszystkiego po trochu... -poruszył cwanie brwiami.