Polana na środku lasu.

Caroline Thomas

Miała dość tych pokręconych odpowiedzi.
Z jej gardła wydobył się cichy charkot. Chciała, żeby dziewczyna wszystko im wyjaśniła.
Nie uśmiechało jej się rodzielanie wszystkich, żeby się nie pozabijali.

Amelia

Brendon do niej podszedł ale nie zareagowała. Gdy usłyszała warkot od 2 wilka podeszła do tego który zbliżył się do niej.
Podeszła do niego powoli i ostrożnie. Uklękła aby spojrzeć mu w oczy.
-Posłuchaj. Wiem że mnie rozumiesz. Mam taką nadzieję. Nie znam waszej rasy ani zasad tu panującyh.
Zamilkła. Chciała dobrać odpowiedznie słowa.
-Jestem w połowie wampirem. To oznacza że i w połowie człowiekiem. Odżywiam się jak wy. Czyli jem normalne posiłki jak i mogę pić krew ale tego nie robię. Ja nie przemieniam innych bo nie mam jadu.
Popatrzyła na niego i czekała na jakomś reakcję

Brendon

Zrezygnowany znowu przemienił się w człowieka.
- Uciekaj!
Krzyknął najgłośniej jak umiał.

Grayam Wolf

Pokiwał tylko łbem. Chciał jej zadać dużo pytań lecz chwilowo nie mógł i nawte nie chciał sie przemieniać.
Biały wilk usiadł na ziemi spokojnie czekając na dalszy ciąg.
więc to tak....

Amelia

-Nie Brendon. Nie będę uciekać.
Spojrzała spowrotem na wilka.
-Przepraszam że Cię zdenerwowałam. Jestem Amelia.
Uśmiechnęła się nie pewnie

Caroline Thomas

Postanowiła się przemienić. Może nie była całkiem pewna o swoje bezpieczeństwo, ale chciała móc się jakoś porozumiewać. Po chwili siedziała na ziemi już jako człowiek.
- Zamknij się - powiedziała do tego chłopaka, który właśnie się przemienił. - Nie zamierzam nikogo zjeść, chcę się tylko dowiedzieć, co się tu dzieje. - wypowiedziała to chłodnym, opanowanym tonem.

Amelia

Amelia spojrzała na dziewczynę potem na Brendona.
-Wiem zrobiłam zamieszanie. Przepraszam Cię. To wszystko moja wina.
Usmiechnęła się smutno. i powiedziała do dziewczyny.
-Co byś chciała wiedzieć? Jak nie macie pytań to mogę stąd odejść.

Grayam Wolf

Pokazał jej łąpą coś na znak by poczekałą.
Wbiegł w krzai i przemienił się. Wyszedł na polanę spokojnie, w samych spodniach i przy okazji prezentując swój tors...
Pomógł dizewczynie wstać.
- Grayam - przedstawił sie spokojnie.
- i nie zdenerwowałaś mnie tylko dziwnie pachnałaś, i musiałem to sprawdzić- uśmiechnął się lekko.

Brendon

Spojrzał chłodno na wszystkich zebranych.
- Tak, a przy okazji dziękuję, że mnie ugryzłeś.
Mruknął pod nosem niezadowolony.

Caroline Thomas

- Ja jestem Carol - przedstawiła się.
- Chciałabym dowiedzieć się, jak to się stało, że nie jesteś 'pełnym' wampirem. - spojrzała zaintrygowana na dziewczynę, a kąciki jej ust uniosły się lekko do góry.

Grayam Wolf

Spojrzał na chłopaka.
- Nie ma za co i zawsze chętnie to powtózę - posłał mu niezbyt miłę spojrzenie. Cóż na razie nie przypadł mu do gstu.
Późnie spojrzał na Carol.
- Miło poznać - posłał jej typowo szelmowski uśmiech.

Brendon

Mruknął coś pod nosem i usiadł tam gdzie wcześniej.

Amelia

Uśmiechnęła się przyjaźnie do niech.
-Na prawdę nie jestem dla Was żadnym zagrożeniem jak typowe wampiry. Jestem od nich słabsza i wolniejsza.
Poczuła że sytuacja się rozluźnia. Ale poczuła że chłopaki raczej do gustu sobie nie przypadli.
-No bo to w sumie też jest okrutne gdy powstaje dziecko takie jak ja. Dzieje się to wtedy gdy wampir zapłodni ludzką kobietę. Dziecko takie szybko się rozwija i rośnie. Jest silne i po woli zabija swoją matkę. Na koniec nie rodzi się normalnie tylko jeśli mu się nie pomoże samo wyrywa sobie drogę wyjścia rozwywając brzuch. Ojciec mi o tym opowiadał ale gdy stałam się samodzielna zostawił mnie.
Powiedziała smutno i podeszła do Brendona.
-Wiem że nie powinnam tu przychodzić. Nie znam Waszej rasy na serio a tym bardzie tutejszych zasad.
Uśmiechnęła się znów troche niepewnie

Brendon

Także lekko się uśmiechnął.
- Tak wiem...
Powiedział.
- Motor myślę że będzie dobry... Musiał chwilkę postać.
Uśmiechnął się i spojrzał na resztę.

Grayam Wolf

Pokiwał tylko spokojnie głową.
- rozumiem... - zamyślił się. Cóż, chyab w pakcie nic o tym nie mówili.
- Wiesz, bardzo mało wiadomo o twojej rasie - uśmiechnął się do niej ciepło.
Spojrzał kątem oka na Carol czekając co ona powie.

Caroline Thomas

Uśmiechnęła się już cieplej w stronę dziewczyny. Naprawdę nie chciała stanowić dla niej zagrożenia.
- To wiele wyjaśnia. Według mnie to już koniec przesłuchania, chociaż moje zdanie tutaj nie ma wielkiego znaczenia - spojrzała na dwóch chłopaków.

Amelia

Uspokoiła się trochę. i powiedziała.
-Wiecie tak na prawdę mało kto wie że istnieje taka możliwość. Zresztą nie wiem. Staram się żyć jak człowiek.
Uśmiechnęła się wesoło.
-A nawet jestem podobna do Was w sumie. Bo moje serce bije tak samo szybko jak Wasze a jeszcze temperatura ciała też jest wysoka.
Popatrzyła na nich.
-Ja chyba będę się zbierać. Nie chce przyciągnąć więcej osobników z Waszej rasy. Nie weim jak to może się skończyć.
Zaśmiała się i dodała.
-Grayam chociaż lekko mnie walnęłeś łapą to i tak ja to odczuję. Nie mam po prostu szans walki z wami a tym bardziej wampir by mnie chyba rozniósł na kawałki

Grayam Wolf

Wywrucił lekko oczami.
- Przepraszam.... Ale ciekawość wygrałą ze mną - powiedział ząrtem i zaśmiałs ię cicho.
- I mam nadzieję ze jesteś cała - dodał spokojnie. Zmierzył jeszcze raz spojrzeniem drugieo chłopaka.
- Zapach niedługo chyba się ulotni. Tak mi sie zdaje że możesz iść, co prawda nie mi decydować ale lepiej by Ci wyżsi z sfory tu nie przyszli - powiedział spokojnie.
- Do zobaczniea - powiedział spokojnie do niej. Nadal uśmiechając się.

Caroline Thomas

- Trzymaj się - powiedziała do dziewczyny, wciąż się uśmiechając. Nie chciała, by coś jej się stało.
- Sfora? - zmarszczyła nos. Dla niej grupy wilków były nowością, bowiem ona była typem samotnika. - Tego by nam tu brakowało.

Amelia

-Oj jej bym poznać nie chciała.
Uśmiechnęła się wesoła.
-Dobra to ja z tąd uciekam aby mnie ktoś znów nie wywąchał. A tak to jestem cała.
Puściła oczko do chłopaka.
-Miło było poznać.
Spojrzała na Brendona podeszła do niego i dała karteczkę.
-To jest mój numer telefonu jak coś. Ja bięgnę na plaże po swoją Yamahę.
Dała mu buziaka w policzek i pobiegła

//plaża

Brendon

- Cześć - mruknął tylko i znknął w lesie dodając jeszcze:
- Motor czeka na plaży. Na masce masz mój numer - uśmiechnął się i zniknął.

//?

Grayam Wolf

Posłał jej cwany uśmiech.
- tak, sfora. Należę bo należę... Ale nei jestem zbyt wysoko - uśmiechnął się do Carol.
- A Ty skąd jesteś? Jakoś cię nie widziałem - spytał spokojnie.

Caroline Thomas

- Ważne, że masz kogoś na kim możesz polegać.
- Przeprowadziłam się niedawno. Pochodzę z Francji, ale tutaj mogę od wszystkiego odpocząć. Oczywiście odpoczynek to pojęcie względne w moim przypadku.

Demitry

//Grecja/ mały domek wypoczynkowy

Z lotniska udał się w ciemnościach do lasu. Pędził przez niego co chwila się potykając i zachaczając o gałęzie. Wpadł na polanę jak dziki. Gdy nie zobaczył na niej blondynk zaklął cicho i zamknął oczy by pomyśleć. Zawrócił i pędził na ulicę w Forks.

//Ulica

Grayam Wolf

- A masz chociaż gdzie mieszkać ? - spytałs pokojnei.
Jak zawsze - on dobra dusza zwłąszca dla obiet.
Nadal uśmeichał się lekko i przyjaźnie.

Caroline Thomas

- Tak się składa, że mam - uśmiechnęła się ciepło.
- Zawsze marzyłam o małym domku, w którym mogłabym czuć się jak prawdziwa ja. Tam nie muszę niczego udawać, przed niczym się chować. Znaczy, mój brat był przeciwny, bym zamieszkiwała sama, ale wreszcie musiał się ugiąć. Siła sugestii - zaśmiała się cicho.

Lillianne

Spacerowała po lesie no tak niby wszystko sie zagojiło lecz ta blizna pozostała. Zauważyła członka swojej sfory, podeszła do niego
- Witaj Grayam

Grayam Wolf

Uśmeichnął się widząc Liliane.
- Witaj kochana! - no tak, cąły on. Pocałowął ją w policzek na przywitanie.
- poznajcie się : Liliane to Caroline, Caroline to Liliane - uśmiechnął się do obu.
- co u Ciebie? - Spytał kleżanki, powiedzmy po fachu.

Caroline Thomas

- Cześć - powiedziała do dziewczyny, uśmiechając się blado. Szczerze mówiąc nie czuła się najlepiej.
- Mów mi Carol jak już - mrugnęła do niej.

Lillianne

- Dochodze do siebie po wydarzeniach ostatnich dni. Co jak co ale paskudną blizne będe miała przez pare dni conajmniej
- A ty mów mi Lill

Grayam Wolf

Jeszcze bardziej miał siebei dość.
- Nie fajnie... Ale dobrze ze to tylko kilka dni - uśmeichnął się do obu ciepło.
Takie towarzystwo mu odpowiadało.

Caroline Thomas

- Przegapiłam coś? - spojrzała wpierw na chłopaka, później na dziewczynę. Usiadła na trawie i oparła się o jakieś drzewo, przymykając oczy.

Lillianne

- Tylko napad jednego wampira na paru członków sfory. - powiedziałam
- Embry wypoczywa ja spaceruje. Grayam znajdziesz innego wampira do walki

Grayam Wolf

Spojrzał na nią smutno.
- może eidyś...Niestety trochę się spóźniłem. Ale zdążyłem go dziabnąć - uśmiechnął się lekko jednak nadal ze smutnymi oczami.

Caroline Thomas

- Następnym razem mogę pomóc, jeśli zajdzie taka potrzeba. Do sfory nie należę, ale lubię być potrzebna - uśmiechnęła się, wciąż nie otwierając oczu.

Lillianne

- Ciesz sie, że on ciebie nie dziabnął - powiedziałam Pokazałam mu ślady zębów na boku
- Nie jest znowu tak źle

Grayam Wolf

Skrzywił się lekko.
- Chyba go poszukam. Żeby atakować kobietę?! - cóż, nie lubił takich rzeczy.
Po chwili jednak znów uśmiechał się deliatnie i do Carol i do Lil.

Caroline Thomas

- Pijawki są koszmarne. Jeszcze ten smród jest do wyrzygania - wzdrygnęła się, otwierając oczy.
- Chyba zaraz zrobię sobie rundkę po lesie. - uśmiechnęła się sama do siebie. To była jedna z zalet bycia wilkiem.

Lillianne

- No ale musiałam jakoś zareagować przeciez on by mógł zabić Embryego

Grayam Wolf

Pokiwał tylko głową.
- Szczerze? Nie ręczę za siebie jak go spotkam - uśmiechnął sie do swoich myśli.
Słysząc Craol spojrzał na nią.
- JAk wolisz... ale jak coś dzwoń - zażatował i podał jej swój numer.