w lesie

Chiara

- Ja projektuję ubrania - uśmiechnęła się szeroko - i chciałam otworzyć butik. Tylko nie wiem kto by w nim pracował - westchnęła i spojrzała na nią i myślała nad czymś.

Dea

- Moze ja mogłabym... - zaczeła ale zaraz zarumieniła się i odwróciła kota ogonem - A jakie to ubrania? Kurcze, nigdy jeszcze nie poznałam projektantki. To musi być strasznie ciekawe. Opowiesz mi o tym?

Chiara

- Dee to świetny pomysł- cmoknęła ją w policzek. Była szczęśliwa - pomożesz mi wszystko zrobić. Będziesz u mnie pracować - klasnęła w dłonie.
- To nic specjalnego. Mam projekty w domu - oczywiście,już fakt iż firma była bardzo znana i szanowana w Ameryce już ominęła.

Dea

- O rany naprawdę? - oczka jej się zaświeciły. - A mogłabym zobaczyc kiedyś?

Chiara

- Jasne, nawet teraz - uśmiechnęła się.
- Razem urządzimy butik - uśmiechnęła sie szeroko.

Constantine

//inny zestaw pytań

Leo szedł lasem jak wampir, czyli pośpiesznie, nie zostawiając prawie śladów, ale poczuł człowieka i wampira. Dwie kobiety...
-Witam miłe Panie.- pojawił się na drzewie w ciągu sekundy, jak to wampir.
-Mam nadzieję, ze zbyt mocno nie przeszkadzam.

Chiara

Wyczuła zapach wampira i momentalnie złapała Deę za rękę.
- Uważaj. Jak coś to Cię obronię - powiedziała i dostrzegła mężczyznę na drzewie.
- Tylko trochę - odopowiedziała mężczyźnie melodyjnym głosem

Dea

- Poradzę sobie - szepnęła Dea w myślach splatając zaklęcie i starając się nie myśleć o przyszłym ględzeniu Em.

Constantine

-Jadłem w Waszyngtonie, radze sobie jedząc byle co w lesie.- podniósł ręce do góry w geście niewinności. Zsunął się z gałęzi.
-Mam jakieś wkupne zapłacić? Jakiś prezent dać? z prezentem byłoby łatwiej.- nadal trzymał dłonie w górze, cały Leo, zapominał o sowim ciele.

Chiara

Ruszyła ręką a jego dłonie opadły.
- Tylko opuścić ręce - zaśmiała się ale wciąż osłaniała Dee.
- Jestem Chiara - wstała i podała mu swoją malutką, bladą dłoń

Dea

- Dea - pomachała łapką - I mnie tam prezenty niepotrzebne. - uśmiechnęła się.

Constantine

-Leonard.- podał dłoń Chiarze. Na Dei miał ochotę się zabawić, ale tak niewinnie. Ujął jej dłoń i pocałował, jak staromodny gentelmen. Poruszył ręką i wyciągnął figurkę Dei w swojej dłoni. Dziewczyna miała nieproporcjonalnie wielką głowę, obejmowała dłońmi kolana i uśmiechała się. Od rękodzieło maści ludowej.

Chiara

Uśmiechnęła się lekko i obserwowała ich. Kiedy Leo wyjął figurkę z diamentu oczka jej się zaświeciły. Uwielbiała te kamienie.
- Dee, ładnie wyszłaś - zaśmiała się

Dea

- A ty wiesz, że całkiem niezła ta karykatura - zaśmiała się oglądając figurkę. - Masz talent - uśmiechnęła się do Leonarda. - Mógłbyś taką zrobić Chiarę? ostawiłoby się w butiku. Do tego kilka grafik... - zaczęła myśleć intensywnie.

Constantine

-Jak będzie szyły garnitury, to nawet Ci rzeźbę na całą ścianę zrobię.- schował w jej dłoni figurkę i wsadził dłonie do kieszeni.
-Która jedzie psem? - Leo i jego IQ.

Chiara

Uśmiechnęła się widząc,że Dea cieszy się z pomysłu.
- Dea, pies czyli wilkołak - szepnęła jej do ucha a potem przeczesała włosy dłonią i spojrzała na chłopaka

Dea

- Pewnie on mi powie ze jadę pijawą - westchnęła nie zrazona bezczelnoscia i brakiem taktu - Takie zycie. - wzruszyla ramionami - Ale mógłbys jednak się odzywać nieco uprzejmiej.

Constantine

-Nią możesz jechać bardziej niż mną.- zaśmiał się spoglądając na Chiarę.
-Ale bez stresu, Deo. Fajne imię...- pokiwał głową. Zaczynał przyśpieszać w prędkości mówienia.
-Twój chłopak jest wilkołakiem? Dziewczyny mają teraz dziwne upodobania, sądziłem, że to my zawsze byliśmy ładniejsi.

Chiara

Słuchała cały czas ale po chwili zorientowała się, że Dea może nie wszystko rozumieć. Nagle Chi znalazła się na gałęzi drzewa i machając radośnie nóżkami patrzyła na nich z góry.
- Dea , zapomniałaś koszyczka - ruchem ręki doprowadziła koszyczek do rąk dziewczyny. Nie chciała żeby go zapomniała a potem sama błąkała sie po lesie

Dea

- Być moze wy jesteście ładniejsi, ale oni są cieplejsi - odgryzła sie z uśmiechem. Chwycila koszyczek. Normalnie regularny czerwony kapturek bez kapturka XD - Dziękuję Chi.

Takeo

/Szpital/coś tam zabiegowe oo'

Wszedł do lasu już jakis czas temu. Teraz był dośc głęboko w puszczy. Był szczęśliwy, ale zarazem i rozdrażniony, a co najważniejsze - głodny. Uśmiechnął się do siebie. Wziął głębszy oddech. Poczuł delikatny zapach jakiegoś większego zwierzęcia. Zrobił kilka kroków w przód, znów nabierając oddech. Przez parę sekund tak robił, zbliżając się do zwierzęcia. Kiedy już dokładnie namierzył zwierzę, puścił się biegiem. Zręcznie omijał drzewa, polany raczej przeskakiwał, niż przebiegał. W końcu zauważył kształt, poruszający się za drzewami. Rzucił się na ów kształt, wdychając cudowną dla niego woń krwi. Przewrócił rosłego niedźwiedzia, pochłaniając się w śmiertelnym tańcu. Ostre pazury rozrywały materiał, starając się chociażby zadrasnąc skórę. Ostre zęby atakującego, odrywały całe połacie skóry. Jeszcze chwilę szamotali się w tej grze, aż w końcu rozdzierający leśną ciszę ryk, oznajmił śmierc jednego z walczących. Drapieżca, niczym wąż, przesunął się po futrze martwego niedźwiedzia, bliżej jego szyi. Oderwał kawałek grubej skóry, spod której zaczęła wypływac ciepla krew. Spocona twarz pochyliła się nad raną i powoli zaczęła sączyc czerwony płyn, zaspakajając swe pragnienie. Po paru minutach wstał, i spojrzał na wygięte w panice martwe ciało niegdyś potężnego i niepokonanego zwierzęcia. Obrócił się tyłem do zwłok, wycierając dłonią krew z ust. Mogę teraz wracac do domu. Pomyślał, znikając za drzewami.

//Centrum miasta - Domy - Dom Takeo.

Constantine

-Dziecko jadła.- westchnął jakby nigdy nic.
-Cieplejsi czy nie, wasza sprawa. Co wolicie, to weźmiecie.- wzruszył ramionami delikatnie rozbawiony.

Chiara

Siedziała i oparła się o konar drzewa patrząc na nich z góry. Była uśmiechnięta.
- Dee siadasz obok? - poklepała miejsce na gałęzi obok siebie

Dea

- Jakie dziecko? - nie zrozumiała go chyba. - Troszke zgryzliwi jestesmy, co? - zaśmiała sie. Spojrzała na Chiarę jak na wariatkę - Ja tam nie wejdę - przewróciła oczami.

Constantine

-Jakiś wampir jadł, może nie słyszałaś.- Leo wzruszył ramionami niedbale.
-Nie gryź, bo sobie zeby połamiesz.- zapowiedział i złapał Deę w pasie. Po chwili byli obok Chiary, a dziewczyna na jego kolanach.
-Wiem, że jestem twardy, ale na pewno powierzchniowo wygodniejszy od gałęzi dla Ciebie.

Chiara

Zaśmiała się cicho.
- Chciałam wsadzić ją tu troszkę inaczej ale dobra - spojrzała na Deę i złapała za rękę żeby się nie bała.
- Nic Ci się nie stanie - pocieesyła ją

Dea

Spojrzała to na jedno to na drugie.
- Wiem - powiedziała rozbrajająco. - Gdybyscie chcieli mnie skrzywdzic ja musiałabym skrzywdzic was. A tego nie chcemy, prawda? - uśmiechnęła się szeroko i zamachała nóżkami. Odwróciła się do Leo - Wcale nie jesteś taki twardy. Myślałam że jesteście twardsi.

Constantine

-No dziękuję, to komplement, niedawno jadłem.- zaśmiał się i oparł sobie głowę na jej ramieniu.
-O tak, teraz jest wygodnie, o ile coś może być niewygodne dla mnie.- przejechał językiem po jej szyi.
-Kwaśna jesteś...- stwierdził całkiem serio.

Chiara

Spojrzała trochę zdziwiona na to co robi mężczyzna. Lekko ruchem palca wyprostowała jego głowę tak żeby poczekać na reakcję Dee.

Dea

- Przykro mi niezmiernie - zachichotała - A ty łaskoczesz - napomniała go - i masz zimny jęzor - zadrżała. Od czasu gdy miała za sobą ten pierwszy raz coś się zmieniło. Cielesnosć nie była tabu.

Constantine

-Może to przez kontakt z ps... wilkami.- westchnął ciężko.
-Taka moja natura, jestem zimny cały. Ale żadna panienka nie narzekała, nawet jak pogryzłem je.- spojrzał na chwilę w niebo.
-A nie, jedna miała reklamacje. - pokiwał głową, jak to on, bez problemowy Leoś.

Chiara

Westchnęła cicho i widząc,że Dea się nie stawiała przestała się wtrącać. Rozglądała się po lesie i dostrzegła nad małym strumyczkiem czerwoną, dużą różę. Zerwała ją swoim darem i przywiała wprost do swoich rączek

Dea

- Ciekawe jaka będę dla niego - pomyślała o Embrym - po kontakcie z Wami.. Gorzka? - roześmiała się rozbawiona pomyśłem. Poprawiła się na kolanach Leo - Śliczna - uśmiechnęła się do Chiary.

Constantine

-Lubię rozpuszczać śmiertelne.- w ciągu sekundy podsunął jej kryształową replikę róży pod nos.
-Nie pytałem się nigdy tych ciekawostek życiowych jak pachnę. Chyba będziesz musiała się umyć.- szturchnął ją nosem w szyję.
-Oj będziesz się pucować.

Chiara

Wywróciła oczami jak na nich patrzyła. Nie to , ze jej przekszadzało to tylko sama żałowała że nie ma się do kogo przytulić, bo ten ktoś zostawił ją bez slowa. Zajęła się oglądaniem róży

Dea

Uciekła mu spod nosa.
- Już się przekonałam że mycie nie pomaga - zmarszczyła nos i złapała Chiarę za rękę. Uścisnęła lekko - Chi... rozchmurz się. Opowiedz mi lepiej o butiku. A właśnie.. - zastanowiła się chwilę - jeżeli przyjdę do ciebie to pokażesz mi szkice?

Maria

Maria skończyła rozmowę i wróciła do Jaspera, siadając obok niego na ziemi. Milczała, czekając na to, co powie lub zrobi chłopak. Miała ochotę objąć go mocno i zwyczajnie pocieszyć, ale coś ją powstrzymywała. Może poczucie winy?
Mimowolnie zaczęła skubać kosmyk włosów, czekając nadal i zastanawiając się, co mogło się stać i co ukrywał Edward.

Chiara

- Tak, pokażę Ci - uśmiechnęła się i spojrzała na nią.Obracała różę w dłoniach.
- Butki stworzymy razem - dodała

Constantine

-Nawet mi sie zapachem nie da porozkoszować.- westchnął ciężko opierając się wygodniej na jej ramieniu, słuchanie ich mogło nie być takie złe.

Dea

- Nie bronię ci niczym zapachem sie cośtam robić - zaśmiała się - tylko łaskoczesz mnie. Wiesz Chi.. - zamyśliła się - widziałabym sporo luster. I granat. Ze srebrem....