Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Lotnisko
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:09, 25 Sty 2010    Temat postu:

Chciał jej pomóc ale się powstrzymał. Nie była dzieckiem. Naciągnął na siebie płaszcz. Odetchnął głęboko gdy wysiedli. Nowy York. Wrócili tam gdzie problemy nie istniały, a jeśli już zaistniały to rozwiązywały się same. Cudowne miasto. Idealne dla nich. Przeszli raz jeszcze przez wszelkie potrzebne kontrole. Jak i oni tak i ich bagaże - Już niedługo Marii. - powiedział pocierając lekko jej ramię kiedy upchnął torby w bagażniku. Uchylił przed kobietą drzwi od czarnego samochodu by wsiadła do środka. Znalazł się po chwili obok niej i odpalił silnik. Wyjechał z lotniska starając się obrać jak najkrótszą trasę w stronę mieszkania bo miałby trudności by wnieść bezwładną i śpiącą Marikę na drugie piętro kamienicy w którym wynajmował mieszkanie. Uznał że natężenie ruchu jest średnie. W dobrym czasie dotarli pod kamienicę - Chodź... - powiedział cicho widząc jak Marika na pół śpi.

/ Ulica / Mieszkanie na drugim pietrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:45, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Lenox Hill / Ulice

Znalazł się na lotnisku. Zerknął na zegarek i na tablicę przylotów. Czasu było jeszcze trochę, więc kupił sobie kawę i stanął w mniej uczęszczanej części poczekalni. Wszystko było lepsze od tkwienia w jednej sali z Chrisem. Popijał ją powoli zastanawiając się w jakim stanie będzie Jean. Nie wiedział czego się spodziewać i wolał by Marika była obok niego. Uznał jednak że musiał sobie radzić sam i w końcu się nauczyć. Mieli już Adama a Marika sama się nim zajmować nie będzie. Życie uczy. Gdy ludzie zaczęli zbierać się przy barierce Adam skończył kawę, czując zbawienny wpływ kofeiny na organizm. Wyrzucił kubek i wszedł między ciżbę. Dopchał się do samego przodu pomagając sobie łokciami i nic nie robiąc z jęków tych których nimi potraktował. Zamknijcie się... Sądził że będzie lepiej gdy Jean go zobaczy zaraz a nie bedzie musiała go poszukiwać. Nie chciał by się wystraszyła. Podróżni z Seattle zaczęli się pojawiać a czarnowłosy zaczął wypatrywać małej dziewczynki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:04, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Seattle / Lotnisko

Lot przebiegł pomyślnie. Całą podróż, a dokładnie ponad dwie i pół godziny lotu spędziła wbita ciasno w fotel nie pozwalając nikomu się dotknąć. Zasnęła umęczona płaczem jaki ją trawił od domu do lotniska. Teraz było troszkę lepiej, choć wciąż w pamięci miała obraz poszarpanej matki. Ściskało ją to za serce. Bała się. Nie mogła sobie wyobrazić, ze jej kochanej mamy mogłoby zabraknąć. Przecież jeszcze niedawno się razem śmiały. Były razem. A teraz? Teraz leciała do wuja i cioci. Ktoś ją szturchnął. Otworzyła swe zaspane oczy przecierając je ściśniętymi piąstkami. - Dolecieliśmy. - powiedział jakiś kobiecy głos. Ludzie się zbierali. Przycisnęła ciaśniej do siebie ciapka. Ubrała kurtkę na siebie, rękawiczki, szalik i czapkę, a na plecy wsunęła swój plecaczek nie pozwalając go nikomu nieść. Chciała być samodzielna można by pomyśleć, ale ona nie chciała innych. Tych obcych. Według niej złych. Chciała już wuja i ciocię, a najlepiej chciałaby zobaczyć tatę i mamę. Przeszła do wielkiej hali lotniska idąc uparcie w przód. Jej oczy pełne strachu. Rozglądała się na wszystkie strony wyszukując wzrokiem wujka. Broda jej lekko zadrgała. Była bliska płaczu. Ścisnęła mocniej do siebie misia. Po chwili dostrzegła Adama. - Wuja! - zaczęła iść żwawiej w jego kierunku. Bała się cholernie, ale pocieszał ją fakt, że zaraz będzie obok Adama. Wciąż nie dawało jej spokoju co z matką, a tata jeszcze nie dzwonił. Musiała czekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:14, 08 Lut 2010    Temat postu:

Zacisnął lekko dłonie nie widząc jej. Czy on się pomylił czy co? Jego wzrok przesuwał się po poszczególnych twarzach wypatrując tej znajomej. Żadne z dzieci, które do tej pory się pojawiły nie było tym na które czekał tutaj. Nie przyleciała? Po chwili jednak Jean pojawiła się w zasięgu jego wzroku. Adam przykucnął i wyciągnął w jej stronę ramiona. Z daleka widział że coś jest nie tak. Poruszył lekko dłońmi przywołując ją do siebie. Na twarzy dziewczynki nie było uśmiechu co go zmartwiło. Zagryzł wnętrze policzka przygotowując się na niezbyt dobra reakcję ze strony Jeanine. Jak zawsze towarzyszył jej pan Ciapek - Chodź tu... - zawołał i uśmiechnął się do niej lekko. Starał się zaprzeczyć stereotypowi. Mimo tego że nie wyglądał lubił dzieci. Problem tkwił w tym że dzieci nie lubiły niego. Miał nadzieję że Jean w jakimś stopniu darzyła go sympatią, bo narazie musiała polegać na nim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:21, 08 Lut 2010    Temat postu:

Z ufnością wtuliła się w ramiona wujka. Stała tak bez słowa, a jej drobne raczki zaciskały się wokół jego szyi. Nie chciała puścić. Bała się. Bała się, ze gdy puści wujek zniknie, a ona zostanie sama. Bała, ze to jakiś głupi sen, ale nie był nim. To działo się na prawdę, a ona nie była już w Forks, ale w Nowym Yorku. W mieście tak jej obcym. Lekko jej zadrgały ręce. - Wuj... - zacięła się na chwilę przełykając silnie ślinę. W gardle utkwiła jej jakaś gula. - Wujku? Czy dzwonił może już tata? - zapytała nazbyt niepewnie. - Obiecał, że będzie dzwonił. Może mówił co z mamą? - chciała wiedzieć jak najwięcej. Miała do tego pełne prawo. To była jej matka. Kiedy pokręcił przecząco głowa lekko kiwnęła głową zaciskając usta w wąską linię. Broda znów jej zadrgała. - Aha. - powiedziała zbolałym tonem głosu. Po jej policzkach popłynęły małe, słone łzy. Położyła swoją głowę na jego ramieniu. Jej niepokój wzrósł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:35, 08 Lut 2010    Temat postu:

Objął ją ostrożnie, czując jak jej ciało stopniowo sztywnieje od wewnętrznego napięcia i nerwów. Gdy zapytała go o telefon od Benjamina pokręcił głową. Wstał przytrzymując przy sobie Jeanine. Pogładził ją po głowie gdy coś mokrego pojawiło się na jego szyi. Tego mi brakuje... - Nie płacz Jean. - powiedział spokojnie i zaczął się przepychać ku wyjściu - To że nie dzwonił nie dowodzi niczego złego. - zauważył chcąc ją pocieszyć - To tylko dwie godziny. - mruknął zastanawiając się nad ogromem tragedii tej dziewczynki i jej ojca - Widać nie ma nam niczego do przekazania. Ani dobrego, ani... Złego. - odchylił głowę i spojrzał na jej zasmuconą twarz - Ciocia bardzo chciała cię zobaczyć. - rzekł uśmiechając się do Jean - I Grace też tu jest. - dodał chcąc ją tym rozweselić. Kiedy pojawili się na ulicy zapytał czy nie jest głodna.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:55, 08 Lut 2010    Temat postu:

Otarła łzy kurde spływały jej po policzkach. Przestała płakać. Jej oczy były czerwone od pocierania ich dłońmi. Objęła wujka szczelniej za szyję. Kiwnęła głową. - Postaram się. - powiedziała cichutkim głosikiem jeszcze nie w pełni swoim po płaczu. Starał się jak mogła. Było jej smutno, ale musiała być silna tak jak by chciała tego jej matka. Zawsze jej to powtarzała. Słuchała. Skupiła całą swoją uwagę na wujku ignorując inne osoby. - Na prawdę? A jak ciocia się czuje? Tata powiedział, ze będę mogła zobaczyć małego. - jej głos się troszkę rozweselił bo nie mogła się tego już doczekać. Chciała ujrzeć tą małą istotkę. - Tak, chyba tak. Może zadzwoni później. Może siedzi przy mamie. - Pamiętała o tym co jej powiedział tata. Nie mogła powiedzieć prawdy. Musiała kłamać tak samo jak reszta. - Jest? To fajnie. - lekko się uśmiechnęła na chwilę zapominając o wszelkich kłopotach. - Tak troszeczkę. - W zasadzie nic nie jadła jeszcze. W samolocie tez nie miała ochoty. Wolała spać. Miś jej się wysunął z reki więc go poprawiła sadzając na swoich kolanach.

/ Ulica


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:42, 08 Lut 2010    Temat postu:

/ Lotnisko / Seattle

Obudziła go jakaś uczynna stewardessa przypominając o obowiązku zapięcia pasów przed lądowaniem - Tak. Już... - wymruczał nieprzytomnie. Potarł dłonią po policzku czując wyraźnie odciśnięty materiał kurtki. Wylądowali i Benjamin zaczął się zbierać miejsca. Teraz dla odmiany był bardzo niecierpliwy. Siedział przy oknie i wychodził ostatnie ze swego rzędu. Poganiał w myślach tych wszystkich opieszałych i powolnych ludzi. Sam byłby już gdzieś przy terminalu a tak tkwił jeszcze w maszynie. Kiedy w końcu po zaledwie dziesięciu minutach, które jemu wydawały się wiecznością wysiadł odetchnął i uspokoił się. Wyciągnął telefon i zadzwonił do Adama. Nie było dla niego zdziwieniem gdy z drugiej strony zaległa cisza kiedy powiedział że to on i że jest w Nowym Yorku - Madison na przecięciu z 82? Kamienica, drugie piętro. No trafię. - nie mówiąc więcej rozłączył się. Złapał taksówkę i powtórzył adres. Wbił się w fotel nie wiedząc czy w ogóle chce tam jechać. W palcach obracał pierścionek zawieszony na łańcuszku. Odebrać Jean i... Pokręcił głową. To co musiał zrobić wcale nie było proste.

/ Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:40, 12 Lut 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim pietrze / Ulice

Poczekał aż dojadą na miejsce. Nie chciał wszczynać z nią kłótni w taksówce. Zacisnął dłonie wbijając je do kieszeni kurtki. Wpatrzony w szybę trawił jej słowa. Nie pomagała mu w niczym, ani trochę. Kiedy wysiedli stanął przed nią i przytrzymał za ramiona - Jean. - powiedział cicho - Czy teraz zaczniesz mi wyliczać wszystko co zrobiłem źle, lub czego w ogóle nie zrobiłem? - raniła go tym o wiele bardziej niż myślała. Starał się dla niej a ona nic z tego sobie nie robiła - Co mi jeszcze powiesz? - zapytał choć w zasadzie nie chciał znać jej odpowiedzi. Widział w jej oczach coś czego u dziecka widywać się nie powinno - Że jestem beznadziejny bo sobie nie radzę? Bo zawiniłem? - przekręcił głowę w bok przypatrując się jej. Robiła z siebie jego wroga. Celowo - Dobrze wiesz że nie chciałem. - powiedział jej prosto w oczy - Możesz mnie dowolnie obwiniać, ale to też niczego już nie zmieni. - wyprostował się i chwycił jej dłoń. Weszli na płytę lotniska. Benjamin spoglądał na Jeanine nerwowo jakby bał się że nie wróci już do niego ta roześmiana dziewczynka którą była na co dzień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:56, 12 Lut 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim pietrze / Ulice


Całą drogę jaką przebyli jadąc na lotnisko milczała. Trzymała się z dala od ojca. Sama nie wiedziała dlaczego to robi. Tak po prostu było. Nie potrafiła sobie poradzić z tym, ze nie ma już jej matki. Ta myśl ją przerażała. Napawała lękiem. Nie mogła się przytulić do matki choć bardzo by tego chciała. Dłoń jej lekko zadrgała. Skubała bezwiednie swego misia. Jedyną maskotkę, która coś dla niej znaczyła. Nie potrzebowała żadnej innej. Była rozstrojona nerwowo. każde słowo, gest czy temu podobne przybliżały ja do tego by się rozpłakać. Kiedy wysiedli stała nerwowo podrygując nogą w rytm nie wiadomo na prawdę czego. - Nie. - odpowiedziała niezbyt głośno. - Przecież wszystko co mówi tata jest prawdą. - nie można było nie dosłyszeć w jej głosie nuty kpiny i ironii. Patrzyła na ludzi, którzy kręcili się jak małe mrówki w kopcu. Wbiła swe dłonie w kieszenie kurtki. Broda jej lekko zadrgała gdy ciągnął dalej. Rozbeczała się na całego robić larmo na lotnisku. - Ja chce do mamy. - znowu jej się to zaczęło. Nie sposób było ją uspokoić. Za dużo tego wszystkiego. - Chcę do mamy... - wykrzywiła usta w dużą podkówkę trzęsąc się lekko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:17, 12 Lut 2010    Temat postu:

- Jean! - Ben nie poznawał jej, ani trochę. Nie tego tonu, nie tej zgryźliwości względem niego - Od kogo ty się tego nauczyłaś, co? - pokręcił głową nie wiedząc co powiedzieć - Do jasnej cholery... Jeanine... To nie jest tylko twój problem. Myślisz że mi jest łatwo? - zaczął gdy zobaczył jak broda zaczyna jej się trząść - Samemu mi nie jest z tym dobrze. Wyobraź sobie że ja też żałuję. A ty wcale... - zamilkł i przykucnął. Wyciągnął ramiona z cichym westchnięciem i objął córkę - Teraz masz tylko mnie. - postawił ja przed tym faktem - I albo... - nie było żadnego 'albo'. Był Benjamin i koniec. Poderwał ją w górę i dał buziaka w policzek - Jeanine... - poprosił cicho dziewczynkę. Nie stwarzaj mi dodatkowych problemów - Ja naprawde nie mogłem nic zrobić, rozumiesz? - szepnął jej do ucha gdy podchodzili do odprawy - Chciałem, ale nie mogłem. Mam się za to poćwiartować czy przepraszać cię na kolanach? To nie było zależne odemnie. - podał ich bilety i poprosił córkę by oddała plecak do kontroli. Zrobiła to niechętnie, ale jednak zrobiła. Jeśli myślał że będzie w nim szukać pociechy i oparcia to chyba się przeliczył.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:10, 12 Lut 2010    Temat postu:

Na moment się uspokoiła. Przetarła załzawione oczęta. Popatrzyła na ojca zaciskając usta w wąską linię. - Oj najlepszych. - powiedziała wojowniczo zadzierając głowę w górę. Po chwili jednak skapitulowała. Nie miała siły się użerać z ojcem. Ziewnęła potężnie. - Nie pozwoliłeś mi się z nią pożegnać. - skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej. Poczuła jak ramiona ojca zaciskają się wokół jej. na moment się rozluźniła, ale tylko na moment. Przyłożyła głowę na jego ramieniu. Oddała z wielką niechęcią swój plecak do odprawy. - A od kogo? - poderwała głowę w górę by na niego spojrzeć. - Od kogo było to zależne? Powiedziałeś, ze mama wyzdrowieje bo jest silna. Więc dlaczego zabrakło jej sił aby przeżyć i być z nami? - gryzły ją te pytania od wewnątrz. Nie mogła się z tym pogodzić. - Dlaczego mama nas zostawiła? - spuściła głowę w dół. Nie odzywała się aż do samego samolotu. Ledwo gdy tylko wsiedli, zajęła wyznaczone jej miejsce. Wcisnęła się ciasno w fotel podkulając swoje nogi pod siebie. Przyłożyła głowę do oparcia i nie mogąc dłużej utrzymać powiek zasnęła umęczona. Przed nimi dwie i pół godziny lotu. Mogła dowolnie odpoczywać o ile jej zaśnięcie można było tym nazwać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:20, 12 Lut 2010    Temat postu:

Tracił cierpliwość. Nie chciał na niej się odgrywać bo niczemu nie zawiniła, ale zachowywała się okropnie mając go sobie za nic. Nie odpowiedział na żadne z jej pytań. Nie chciał albo po prostu nie umiał. Zajął miejsce obok Jean. Przecież ja nic ci nie zrobiłem i nie wiem... Kiedy przysnęła wyciągnął swój zeszyt i wsparł go na kolanie. Lot wypełniły mu gorzkie refleksje spisywane na kartkach w kratkę. Zerkał na swą córkę, na córkę wrogo nastawioną względem ojca. Nie umiał sobie z tym poradzić. Odmówił sobie jedzenia, a Jean nie budził by nie zrugała go przy wszystkich. Podejrzewał że może być ku temu zdolna. Zamknął zeszyt i zajął się przygryzaniem paznokcia. Byli coraz bliżej Seattle. Coraz bliżej domu. Jego domu. I kolejnych problemów.

/ Seattle / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:12, 12 Lut 2010    Temat postu:

Zawierciła się nerwowo na siedzeniu. Śniły się jej okropne rzeczy. Rzeczy tak dziwne, ze odbierały chęć do snu. Wymamrotała coś złowieszczego pod nosem. Przez jej wiercenie nóżka jej zwisała swobodnie w powietrzu. Pociągnęła nosem jak by się dusiła dosłownie. Z cichym jękiem przerażenia obudziła się rozglądajac i starając się skojarzyć gdzie się znajdują. Gdy zdała sobie sprawę, ze są w samolocie obróciła się w stronę ojca. - Che mi się pić. - powiedziała cicho przerażonym tonem patrząc się na niego. Podniosła się lekko. Położyła swoją głowę na jego kolanach i wtuliła się ufnie w jego ciepłe ciało. Znów zasnęła nim cokolwiek zdążył Ben zrobić. Był to wynik snu. Reszta nie miała znaczenia. Sam jej ojciec powiedział, ze miała tylko jego. To prawda. Oboje musieli jakoś sobie z tum radzić. Lepiej lub gorzej. Byłą może i opryskliwa i rozzłoszczona i zagubiona, ale pomimo tego kochała swego ojca i do niego również była przywiązana. A to, ze cierpiała z powodu odejścia matki to co innego.

/ Seattle / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:14, 06 Maj 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Judit po dobrze przespanej nocy spędzonej w mieszkaniu Grace pojawiła się na lotnisku z przytroczonym do pleców własnym plecakiem, torbą na ramieniu i słuchawkami w uszach. Szła za Christopherem, który taszczył swoją torbę. Przed nimi energicznym, żwawym krokiem szła pani Knight. Judit nie dziwiło to, że Chris idzie ze spuszczoną w dół głową. Ciebie wkopali jeszcze bardziej niż mnie. Zastanawiała się jak to teraz będzie wszystko wyglądać. Miała mieszkać z siostrą i jej mężem, a nie z siostrą, mężem, bachorem i Pokraką. Choć z drugiej strony Judit wspominając ich wypad do Hard Rock patrzyła na Chrisa przychylniej niż na początku. Tak czy siak mamy przejebane. Tego nie dało się ukryć. Dobrze napewno nie było. Grace ustawiła ich jak dzieci w przedszkolu uśmiechając się niezbyt ładnie. Różowowłosa uznała że nie dla niej takie coś. Rozejrzała się i spojrzała w stronę krzesełek. Odwróciła się i usiadła zakładając nogę na nogę. Podparła brodę, drgającą równomiernie w rytm przeżuwania gumy, dłonią i patrzyła na wszystko tylko nie na matkę i syna. Musieli poczekać za Mariką i Adamem. Judit rzuciła okiem na wielki zegar wzdychając ciężko. Wiedziała że życie w Forks nie będzie różowe i wesołe jak w Hiszpanii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:21, 06 Maj 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze w starej kamienicy

Marika całą drogę na lotnisko spędziła na tylnym siedzeniu. Czuła się zmęczona bo musiała zabawiać syna, a i Pecha od czasu do czasu uspokajać bo miauczał przeraźliwie czego na dłuższą metę nie dało się słuchać. Im głośniej wył tym bardziej płakał mały Adam, a Marika dostawała do głowy. - Chroń mnie boże. - wzniosła oczy ku niebu, którym teraz był dach samochodu. Dopiero przy samym lotnisku jako tako załagodziła sytuację. Dziękowała, ze to już koniec jazdy. Teraz musieli dojść na odprawę i przez nią przejść. Wypięła z fotelika synka i wyszła z auta gramoląc się. Wzięła go na ręce i przycisnęła do siebie bo wiał wiatr. Aby ulżyć mężowi, wzięła klatkę z pechem. Bagaże w zasadzie chyba mogły zostać w samochodzie. - Nie przeżyję kolejnej takiej wyprawy. - narzekała jak stara baba. Wzięła się w garść. Kiedy w końcu znaleźli się w środku wśród setki ludzi poczuła się malutka. Nie lubiła takich miejsc, nie lubiła tłoku, ale było jej raźniej bo miała u boku męża. - Są. - powiedziała to neutralnym tonem głosu, ni cieszącym się, ni smucącym. Przeciskała się w ich kierunku. Kierunku Grace i ich rodzeństwa. Spojrzała sugestywnie na Adama, który się spiął. - Spokojnie jestem przy Tobie, pamiętam co Ci obiecałam i dotrzymam słowa. - uśmiechnęła się pokrzepiająco do niego. Nie mogła go niestety wziąć za dłoń bo miała zajęte ręce, ale była obok niego. W końcu znaleźli się u celu. - Dzień dobry mamo. - zwróciła się do Grace, a młodym jedynie kiwnęła głową. - Gotowi? - zapytała jak by brała nad wszystkim pieczę. Poprawiła czapeczkę synka i rozpięła mu kurteczkę bo zaczął się wiercić zapewne z gorąca. Nie chciała by się przegrzał. - Jeszcze troszkę. - uśmiechnęła się do synka i dała mu buziaka w policzek i nawet pozwoliła mu się potargać za włosy byle tylko nie płakał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:13, 06 Maj 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze

Nie odezwał się przez całą drogę ani słowem. Nie komentował płaczu małego, nie warczał z powodu zawodzącego Pecha. Równie dobrze Adama mogło nie być w tym samochodzie. Nie wyrzekał na poranne korki, codzienność w wielkim mieście. Ograniczył się do podstawowej czynności jaką teraz była jazda samochodem. Kiedy wysiedli spojrzał na Marikę, której narzekania wcale mu nie pomogły. To nie moja wina. Wziął od niej klatkę. Ją i kluczyki zdał w odpowiedni miejscu, by odlecieli wszyscy w komplecie, wraz z Pechem i samochodem. Poszli na lotnisko. To bardziej on pomagał Marice widząc jak kurczy się pod wpływem tłumu ludzi. Ujął ją w tali i przeciskał się razem z kobietą w stronę odprawy. Spojrzał w kierunku jaki wskazała i zacisnął usta. Powstrzymał chęć ich wykrzywienia z obrzydzeniem. Nie mógł sie przekonać i do końca zaakceptować tego, że i Chris i Marika zgodzili się na taką głupotę. To będzie piekło i ty doskonale o tym wiesz. Im bliżej ich byli tym większy żal miał do Mariki, ale nie pisnął ani słowa. Zerknął kątem oka na żonę, będąc obojętnym na jej słowa. Nie miał siły, ani ochoty nic powiedzieć. Stanęli obok rodzeństwa. Jud w ogóle się nie ruszyła, Chris spojrzał na nich niezbyt chętnie, a główna winowajczyni całego zamieszania była w skowronkach. Grace przywitała się z Mariką i spojrzała na starszego syna - A ty? Nie powiesz mi dzień dobry? - Adam wzruszył ramionami - Nie. - mężczyzna odchylił głowę w tył i zaczął się kiwać na piętach pragnąc być tak znudzonym tą sytuacją jak starał się udawać. Grace spojrzała na Marikę unosząc w górę brwi - Tak, są gotowi. I Judit i Chris. Nie było z nimi najmniejszych problemów. A mały jak tam? - zapytała przyglądając się Juniorowi - Przespał noc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:01, 07 Maj 2010    Temat postu:

Na nic zdały się jej próby rozweselenia męża i uspokojenia go. Poczuła się niezbyt pewnie, bo jednak po trochę zaczynała wątpić w słuszność tego co zrobiła. Jednak musiała twardo udawać, że wszystko jest w porządku i tak właśnie też robiła. Udawała. Przybrała na usta lekki uśmiech. Nabrała powietrza w płuca po czym je wypuściła i tak kilkakrotnie razy. Do momentu, aż jej oddech przeszedł w regularny, płytki rytm. Pokręciła głową na boki na słowa Grace. - Nie bardzo. Budził się i płakał. Także naszą noc nie możemy zaliczyć do za bardzo udanych. - wzruszyła na to ramionami obojętnie. To nie miał być ich pierwszy, ani ostatni raz także musiała się do tego przyzwyczaić czym prędzej. Teraz wolała nie myśleć o tym. Zerknęła na zegarek, który wisiał na lotnisku. Dochodził odpowiedni czas. - Myślę, że możemy w zasadzie iść. Jeszcze czeka nas odprawa. A później niezbyt długi lot. I dom. Prawda skarbie. W końcu znajdziemy się w naszym domu. - przemawiała do ich dziecka, które patrzyło na nią z zaciekawieniem. Pogładziła je go główce i ucałowała w czółko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:17, 07 Maj 2010    Temat postu:

Idźmy stąd czym prędzej! Wcale go nie pocieszyła. Jeśli myślała że jednym zdaniem sprawi ze wszystko będzie dobrze, chyba nie znała Adama. Spojrzał na Chrisa i Judit. Wskazał im ruchem głowy kierunek w jakim mieli pójść. Powlekli się tam niezbyt chętnie. Adam widząc ich opieszałość, widząc zadowolenie Grace czuł jak ciśnienie skacze mu coraz wyżej. Wszyscy jakoś dawali rade i godzili się na to co się działo, tylko on nie. A najgorsze w tym jest to, że nawet gdybym powiedział 'nie' to i tak będzie źle... Mężczyzna zerknął na Marikę i spuścił głowę w dół. Tak, bardzo chciał by z nim ktoś pogadał. Miała się go nie bać, a Marika jak zawsze brała wszystko na opak i nabierała wody w usta - Do zobaczenia mamo. - mruknął i po chwili zawahania uścisnął kobietę - Mariko... - poczekał aż się z nią pożegna. Pociągnął żonę w stronę odprawy. Ktoś stanął już za Christopherem i Judit oddzielając ich od Adama i Mariki. Spojrzał na Marikę i wskazał na Juniora - Nie przegrzeje się tu? - jako że pomieszczenie było zamknięte nie odczuwało się chłodu panującego na zewnątrz. Powyciągał z kieszeni rzeczy do kontroli. Ich rodzeństwo już przez to przeszło i szli w stronę samolotu nie oglądając się na nich.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:41, 07 Maj 2010    Temat postu:

No to czas było ruszać. Marika na moment oddała synka na ręce męża by swobodnie mogła się pożegnać z Grace. Objęła ją i uściskała na odchodne. Lekko się do niej uśmiechnęła. - Odwiedzimy Cię jak będziemy tylko mogli. I nie martw się będziemy w kontakcie, więc w razie czego pierwsza się o wszystkim będziesz dowiadywać. - puściła do niej oczko. Odebrała syna na ręce i pozwoliła by Grace i z wnukiem się pożegnała. Pomachała jej jeszcze i obróciła się wolno idąc w stronę bramki przez którą musieli przejść aby obejść odprawę. Kiedy Adam zwrócił się do niej po imieniu uniosła lekko głowę ku górze i popatrzyła na niego badawczym wzrokiem. - Nie, myślę, ze nie. Jeszcze chwila. Jak tylko znajdziemy się w samolocie rozbiorę go aby nie było mu faktycznie za ciepło. Może uda mi się go uśpić to będziemy mogli swobodnie porozmawiać ze sobą. - przysunęła się lekko do niego i podeszła do bramki. Po kilku chwilach czekała po drugiej stronie na męża. I on dołączył do niej. Ze spokojem udali się do samolotu. Kiedy byli w środku Marika zauważyli, ze mają miejsce z dala od rodzeństwa co ją zadowalało w pełni. Zajęła wyznaczone im miejsce i wzięła się za ściąganie grubych ubrań z juniora. - Ciekawe jaka będzie pogoda w Forks? W sumie to troszkę nas nie było. - zwróciła się do męża kołysząc synka na rękach. - Wiesz co ja myślę? Że jak wrócimy to moglibyśmy odwiedzić w końcu Benjamina i sprawdzić jak się czuje. Pewno jest mu teraz strasznie ciężko. - westchnęła cicho i wyciągnęła swe ręce w stronę męża by potrzymał trochę małego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:57, 07 Maj 2010    Temat postu:

Z wdzięcznością choć przez chwilę zajął się małym. Junior popatrzył na niego co najmniej podejrzliwie i odwrócił głowę w stronę Mariki. Świetnie. Adam pomyślał, że już dla nikogo się nie liczy. Akurat. Odwiedzimy... Chyba siłą mnie tu zaciągniesz. Ojciec oddał syna matce i z westchnięciem niecierpliwości czekał aż Grace się z nim pożegna. Odeszli od niej. Stojąc w kolejce do odprawy dał się wciągnąć Marice w to czego oczekiwał. Rozmowy, musiał czymś zająć swoje myśli - Nie jestem pewien czy się da. - dziecko na ramionach Mariki nie wyglądało na senne, a wśród takiej liczby ludzi wydawał się niespokojny - Byle tylko nie płakał. - mruknął zerkając na Juniora niepewnie. Przeszli przez kontrolę i siedząc już w samolocie mogli rozmawiać dalej - Jaka? Normalna, taka jak tutaj. - powiedział Adam upychając swój płaszcz do schowka - Wątpię by przez tydzień wiele się zmieniło Marii. Zastaniemy śnieg, zimno i być może marznący deszcz. - usiadł na swoim miejscu. Trafiło mu się przy oknie akurat. Spojrzał na Marikę i podrapał się po policzku - A wiesz co ja myślę? - zapytał i stwierdził bezdusznie - Że nawet jak im ciężko to i tak nas nie chcą widzieć... Poza tym... - wzruszył ramionami nie widząc potrzeby kończyć. Chwycił w dłoń czapeczkę Juniora chcąc mieć inne zajęcie niż wyłamywanie sobie palców. Kręcił nią lekko myśląc nad Benjaminem i tym czy faktycznie tam zajrzeć.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pią 21:58, 07 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:13, 07 Maj 2010    Temat postu:

Wywróciła oczami i z niedowierzaniem spojrzała na męża. - A skąd Ty akurat możesz wiedzieć, ze nie chcą? A może właśnie tego im będzie potrzeba. Rozmowy. Przyjaciół. Ben zobaczy naszego synka. To, ze się nie odzywali jeszcze o niczym nie świadczy. - miała taką nadzieję. Jeszcze nie świadczyło. Marika tłumaczyła sobie winny sposób. - Wiesz utrata bliskiej osoby zawsze boli. Adamie, Sobh miała zostać jego żoną. Cieszyła się, a nagle jej zabrakło. To ciężkie do zrozumienia, do przyjęcia do wiadomości. - Sama kobieta nie wiedziała jak sobie radzić gdyby tak nagle zabrakło jej męża. Dlatego potrafiła się postawić na miejscu Benjamina. - No tak, to typowe dla Forks. Trzeba będzie zrobić zakupy do domu. I ten wózek też trzeba będzie w końcu kupić. Troszkę nas czeka obowiązków. A tak w ogóle.... - zamyśliła się na moment. - Myślałeś nad tym jak by miał wyglądać pokój dla małego? - Pytała bo być może Adam miał jakąś konkretną wizję tego. - Na razie jednak będzie musiał spać u nas w pokoju. To chyba trochę lepiej bo nie trzeba będzie daleko wstawać. - obróciła się w jego stronę pochłaniając się i skupiając na rozmowie z mężem. I jej tego trzeba było. - To był ciężki tydzień dla nas, ale jak wzbogacił nas o pewne doświadczenia. - zapatrzyła się na synka, który z lekka się wierzgał jak by chciał się bawić. - Mały narwaniec. - roześmiała się radosnym tonem i uchwyciła w swe dłonie małe rączki synka, które zaciskały się na jej palcach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:27, 07 Maj 2010    Temat postu:

- Znikąd Marii. Po prostu... - rozłożył dłonie nie wiedząc co powiedzieć dalej - Wydaje mi się... Znasz Bena. To jest gadatliwe, wiecznie uśmiechnięte i tak po prostu... Przecież sama widziałaś jak od nas z mieszkania uciekali. Sama się temu dziwiłaś. Ja wiem, masz słuszność że strata bliskiej osoby boli. I temu się nie dziwię. Tak samo jak i tobie mi jest również przykro, tylko... Taka zmiana, diametralna... - pokręcił głowa wracając do wprawiania w wir czapeczki - Do niego nie pasuje. Myślałem, że mimo wszystko, trochę zatęskni i nas podręczy. - takie było jego zdanie na ten temat. Utkwił wzrok w oknie pytając machinalnie - Jakie zakupy? - każde jakie mogła teraz zarządzić napełniały go czymś trudnym do określenia. Głównie była to niechęć. Nie wiem gdzie tym wózkiem będziesz jeździć, kiedy jeszcze tak zimno. - Nie myślałem. Raczej będzie... Jak pokój. Nie wiem... Niebieski? Zielony? - różowy odpadał stanowczo, jak i reszta kolorów - Tak, narazie u nas, więc... Chciałabyś by znalazło się tam coś konkretnego? - odwrócił się w ich stronę kładąc czapeczkę na udzie. Wygładził ją machinalnie i zerknął na Juniora. Uśmiechnął się lekko i stwierdził żartobliwie - Po matce. - wywrócił niewinnie oczami nie widząc w sobie najmniejszej skazy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:43, 07 Maj 2010    Temat postu:

- Uciekł, nie uciekł. Nie był sobą. Może i nie pasuje. Masz rację, ale tylko dlatego, że znamy Bena z innej strony. Z tej bardziej przyjaznej, wiecznie uśmiechniętej, rozgadanej jak już sam mówiłeś. Dlatego nas tak to zadziwiło, ale sądzę, ze jednak by się ucieszył. I on i Jean. Ben po prostu jak każdy potrzebował czasu. Zresztą jak wylądujemy zadzwonię do niego i zapytam czy chce nas zobaczyć. Nic prostszego. - wzruszyła ramionami i odrzuciła swe włosy w tył by czasem junior się do nich nie dopadł. Strasznie lubił ciągnąć ją za nie. Tatusia by mógł powyciągać, tak dla odmiany. - Na pewno tęskni. Każdy potrzebuje trochę spokoju, ale każdy w końcu potrzebuje i rozmowy. Oswajanie z pewnymi myślami trwa skarbie. - zacisnęła lekko usta i po chwili je rozluźniła. - Jak jakie? Zwykłe. Jedzenie, nic więcej, a co Ty myślałeś? - uniosła lekko brwi w górę lustrując go wzrokiem. - Nic ponad to. Nie mam sił. - Zdam się na Ciebie. Jaki wybierzesz taki będzie. - odpowiedziała z pewną dozą pewności w głosie. Kiedy Adam stwierdził po kim to ma zmrużyła lekko oczami. - Ja myślę, ze jednak po tatusiu. Bo nasz kochany tatuś lubi czasem podejmować decyzje na gorąco. - wystawiła język na zewnątrz i po chwili go schowała cicho się zaśmiewając z męża i siebie. - Ja się muszę kiedyś Grace zapytać jaki byłeś kiedy jeszcze w pampersach Cię noszono. - spuściła głowę, a jej ciało trzęsło się od śmiechu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:01, 07 Maj 2010    Temat postu:

Dla Adama nie było to takie proste, ale tego zabronić jej nie mógł. Wykonanie telefonu do Benjamina było rozsądnym wyjściem. Nie narzucali by mu się, mógł zawsze odmówić lub się ucieszyć. Pierwszy raz w życiu Adam chciał by Benjamin wyszczerzył zęby. Mimo wszystko lubił i jego i Jean, choć ciężko było dopatrzyć się sympatii w jego zachowaniu. Jak zawsze. Miał tylko jedno zastrzeżenie - Błagam. Tylko nie dziś. - choćby nie wiadomo jak paląca była potrzeba ujrzenia lekarza i jego córki Adam nie miał na to sił - To znaczy zadzwonić tak, ale nie idźmy już do nich dziś. Nie mam siły Marii. - zerknął w stronę ich rodzeństwa i nachmurzył się. Z jego obserwacji wynikało że świetnie się dogadują co nie napawało Adama optymizmem. Zadusił to w sobie jakoś i powrócił do rozmowy z Mariką. Odetchnął z nieskrywaną ulgą gdy wyjaśniła że chodziło jej tylko o jedzenie. To w jakimś stopniu poprawiło mu humor - W takim razie będzie niebieski. - zadecydował jeśli mógł. Przywołał w myślach obraz tego pokoju zastanawiając się co i gdzie - Co po tatusiu? - zapytał z niedowierzaniem - Wypraszam sobie. Czy kiedykolwiek narzekałaś na moje decyzje podjęte jak stwierdziłaś na gorąco? - pokręcił głową. On albo nie pamiętał, albo nie chciał sobie tego przypominać - Napewno ma to po tobie moja droga. Mówią że wasza krew jest gorętsza od naszej. To wy, Hiszpanie idziecie na walki z bykami. My oglądamy tylko baseball i koszykówkę. - stwierdził tryumfalnie - Byłem aniołem, wierz mi. Ponoć spałem grzecznie całe dni. Nie sprawiałem problemów w tym okresie. - powiedział i ziewnął adekwatnie do tematu. Nie wiedział jak dalej będzie trzymał się na nogach jeśli nie odeśpi.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pią 23:09, 07 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:16, 07 Maj 2010    Temat postu:

Przeciągnęła się delikatnie bo poczuła, ze wszystkie kości jej po prostu drętwieją. Nie lubiła za długo siedzieć w jednej pozycji. Samolot choć wygodny i dość przestrzenny, to jej jednak się wydawał za mały. A przynajmniej na tyle by mogła wygodnie się ułożyć. Nie miała takiej sposobności. Była coś winna Adamowi. Poza tym przecież powinna się liczyć i z jego zdaniem. Jeżeli nie miał sił to trzeba było to uszanować. Zresztą Marika pomimo tego co reprezentowała sobą też ich za wiele nie miała. Choć cieszyła się z tego, ze ma już synka obok siebie to nie wiedziała, że opieka nad małym dzieckiem może być tak trudna i męcząca. Jednak musieli dawać sobie z tym radę jak by nie było. - Oczywiście. Możemy ich odwiedzić jutro czy kiedy tam będzie Ci pasować. - skinęła głową na te słowa. Pokręciła przecząco głową, ale walka słowna nie miała sensu. - Jestem tego ciekawa. Po mamusi. Hm... Niech Ci będzie. No cóż ja nie chodziłam na takie walki, bo mnie to zawsze przerażało, więc nie mierz wszystkich jedną miarą. Może i mamy. I nie narzekałam, to był żart. - myślała, że Adam to załapie, ale chyba się przeliczyła. - Chwała Ci za to. Tyle dobrze, że matka nie miała z Tobą problemów. Bo ja to byłam zaś niesfornym dzieckiem. Wiecznie upraszałam się o uwagę, albo płakałam, albo gaworzyłam. No moi rodzice mieli ze mną trochę obowiązków. - zaśmiała się w końcu i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że od kilku chwil junior się nie rusza. Zasnął tak po prostu. - Ale nie powiesz mi, ze tego nie ma po Tobie? - rzekła równie triumfalnym tonem głosu co on.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:31, 07 Maj 2010    Temat postu:

Adam zjechał trochę w dół w fotelu. Wyjrzał przez okno, ale nie zobaczył wiele. Szarawe chmury i niebo. Podparł brodę dłonią, wiedząc że musi wytrzymać jeszcze minimum jakieś pięć godzin by wrócić do domu i wszystko na wstępie ułożyć. Miał nadzieję, że rodzeństwo nie będzie sprawiało wielkiego problemu. Jutro się ich pośle do szkoły i niech się robi co chce... - Jutro jest jak najbardziej w porządku. - stwierdził, nie mając w planach nic na kolejny dzień - Zobaczymy jak będzie. Możemy iść odwiedzić Bena jeśli zdecyduje się nas wpuścić. Możemy jechać do Seattle i kupić to co potrzebne... Zrobimy co chcesz. - powiedział, uzależniając swój jutrzejszy harmonogram od Mariki i jej decyzji. Miał do niej na tyle zaufania, że wiedział iż nie wymyśli czegoś wykańczającego dla wszystkich. Ciągle nie umiał jeszcze w klamrę swego życia objąć Chrisa i Judit. Długo będzie o nich zapominał - Słuchaj mnie. Stwierdziłem że Hiszpanie chodzą na walki... Miałem na myśli ogół, a nie jedynie ciebie. To taki stereotyp. Co na to poradzę? Widzisz? Sama się przyznajesz i... - urwał nagle patrząc na Juniora - Tak. - zaczął o wiele ciszej choć nie potrzebnie bo na małym to co go otaczało chyba nie robiło najmniejszego wrażenia - To ma po mnie. - uśmiechnął się szerzej, zastanawiając się ile tak naprawdę Junior kiedykolwiek od niego przejmie - To dobrze, że lubi sobie spać. Pewnie mu służy... - mruknął chcąc zamienić się z synem miejscami. Podano im coś ciepłego do przekąszenia w samolocie. Adam pomyślał że to przekleństwo, bo naturalnym było to że po gorącym daniu zawsze chce mu się spać jeszcze bardziej. Mężczyzna nasycił się połową, odmawiając dalszej części, bo musiał wszystkich dowieźć do domu w jednym kawałku. W Marikę za to wmusił całą zawartość jej talerza, pilnując by zjadła wszystko. Kobieta była zmęczona więc jej mąż nie zdziwił się ani trochę gdy poczuł jak wspiera głowę o jego ramię. I co teraz? Wyłuskał z jej ramion śpiącego smacznie Juniora przejmując go na swoje. Zerknął na Marikę, ale spała nadal. Popatrzył na równie nieświadomego niczego syna. Uznał że nic nie wymaga poprawy, wiec nie mącił mu spokoju - Przepraszam, potrzeba panu czegoś? - Adam uniósł głowę i spojrzał na wysoką kobietę z czarnymi włosami upiętymi w ciasny, błyszczący kok. Przyglądała się im z zaciekawieniem i szerokim uśmiechem. To aż takie dziwne i nienaturalne? - Nie. Dziękuję. - odpowiedział beznamiętnie, a kobieta skinęła głową i odmaszerowała. Mały Adam zacisnął lekko piąstki, zawiercił się i spał dalej.
Po półtorej godzinie Adam trącił delikatnie Marikę - Marii... - zerknął na kobietę i szturchnął po raz kolejny - Obudź się. Zaraz wylądujemy. Słyszysz? W domu będziemy niedługo...

/ Seattle / Lotnisko


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Sob 11:26, 08 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin