Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Szary biurowiec jakich wiele
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:28, 18 Sie 2010    Temat postu:

- Oj, to pewnie masz biedaku teraz niestrawność? - zapytał udając zatroskanie Rob siorbiąc powoli swoją herbatkę. Kanapka była całkiem smaczna, tylko nie rozumiał kompletnie co za artysta wymyślił wsadzenie do jej środka trochę kapusty czerwonej. Może to do jakiegoś kebaba czy innego żarcia dałoby się jeszcze strawić, ale do kanapki z szynka i żółtym serem już nie bardzo mu pasowało. Podszedł do śmietnika usilnie wydłubując palcem kapustę, której swoją drogą, to chyba nie cierpiał. A tym bardziej już w kanapce. - Dzięki. - odpowiedział na słowa Adama. Mark pokręcił nieco przecząco, chodź bez większego przekonania głową. - Ja tam się nie znam. Może to w jego wydaniu to normalne. - stwierdził na zadane w jego stronę pytanie. - Wszystko jedno! - odkrzyknął po chwili odkręcając wodę w kranie i mocząc talerz przed nalaniem na niego płynu do zmywania. - Może być Port! Przynajmniej tamten będzie się mógł wydzierać do woli! - dodał krzycząc tak, by go Adam usłyszał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:26, 18 Sie 2010    Temat postu:

- Nie. Wiem że byś chciał choć jestem zmuszony cię rozczarować. Uwielbiam takie przekąski w ciągu dnia ciężkiej pracy. - musiał sobie poszukać deseru. I kolacji. Chyba będzie go miał cały czas obok siebie. Adam wykrzywił usta z niesmakiem patrząc na Roberta rozkładającego kanapkę na części pierwsze. Odwrócił od niego wzrok i przysiadł na parapecie tak jak zastali go rano - Nie ma za co. - mruknął popijając herbatę. Zerknął na ekran telefonu choć nie przyszła do niego żadna nowa wiadomość. Adam poszorował się po karku i odchylił głowę w tył patrząc na przestrzeń między wiszącą firaną a ścianą. Gdyby w jego wydaniu było to normalne... To ja byłbym świętym pod tym względem. Od czasów poznania Mariki niemożliwie rzadko unosił głos. Adam spojrzał na Roberta i zapytał - A ty co wybierasz? W zasadzie ja też jestem za przejściem się do portu, to nie masz nic do gadania. Gdyby nam się chciało, to później można by było jeszcze iść w bardziej... - przyłapał się na tym że planował sobie rozrywkę i to z goła inną niż tą którą znał. By ukryć chwilowe zakłopotanie napił się herbaty i wpatrzył w restaurację McDonald's w dole ulicy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:08, 18 Sie 2010    Temat postu:

Robert wcale nie rozkładał kanapki na części pierwsze, tylko wydłubywał palcem ze środka kapustę. Paskudnie niedobrą i nielubianą przez niego kapustę. Miał po niej zawsze wzdęcia a Kat bardzo tego nie lubiła. On z resztą też nie. Zamyślił się nad wyborem miejsca gdzie mogliby pójść. W zasadzie było mu wszystko jedno. - Może być ten port i jego knajpki nad samą wodą. - stwierdził po chwili. Mark wrócił z łazienki i odkładając umyte rzeczy na półkę szafki, sięgnął po ręcznik. A zaraz po nim po krem z szuflady, bo nie chciał mieć szorstkich dłoni po środku do mycia. Obaj, i Robert i Mark zaczęli się smęcić bo biurze nic konkretnego nie robiąc. W końcu młodszy z nich usiadł do wprowadzenia do rejestru umowy na ten apartament, o którym rozmawiali niedawno, starszy z nich z westchnięciem zabrał się ponownie za sprawdzanie umów i ich terminarzy realizacji. Dzień wlekł się niemiłosiernie a i jakaś cisza między nimi wszystkimi zapadła, gdy Adam przerwał swoje rozważania na temat tego, co można robić później. Chwilowo zbrakło im tematu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:49, 19 Sie 2010    Temat postu:

Adam zaczął uwielbiać swój parapet. Nie był wygodny, ale dało z niego się obserwować wszystko. Miał na oku ulicę, daleko w dole coś działo się cały czas. Ludzie napływali z różnych stron, stali na przejściach, szli dalej, czekali w samochodach, rowerach, na czymkolwiek co było dopuszczalne do poruszania się po ulicach. Nie to co obrzeża u nas... Tam przecież prawie nic się nie działo. Nie bez powodów Nowy York był nazywany miastem które nigdy nie śpi. Mężczyzna siedział zamyślony obracając powoli pusty już kubek. Zrobił już po części to czego od niego wymagano. Mark ani Robert niczego od niego nie chcieli, każdy zajął się sobą. Adam uznał że wypadałoby stłumić te wszystkie zbyt przyjazne uczucia jaki żywił do ludzi z nim pracujących. Wypadałoby wrócić do siebie i nie pokazywać się przez resztę wieczora. Uśmiechnął się do swego odbicia w szybie. Wiedział też że chwilowo nie miał na to najmniejszej ochoty. Trzeba spełniać wszelkie, nawet najbardziej śmieszne obietnice. Siedzieli tak jeszcze kilka godzin z małą zmianą. Adam jednak przeniósł się na fotel i zajął z nudów wydrukami, które rano mu wręczył Mark. Zastanawiał się przy tym czy dla nich jakakolwiek różnica wynikła z powodu jego przyjazdu. Wydałem te kilka poleceń i to wszystko... Nie mógł już na nich spojrzeć, bo znów był obrócony do dwójki mężczyzna plecami. Czas mijał z każda kartką poddaną analizie i odłożoną na bok. I w każdej było coś czego nie powinno być, choć to już Adama przestało dziwić - Robert... - zaczął czarnowłosy - Gdzie przechowasz się do wieczora? - trochę dziwnie było by gdyby wrócił do siebie a wieczorem znów wychodził. Z propozycją którą miał na języku pohamował się jeszcze, kto wie jakie plany miał jego rówieśnik.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:06, 19 Sie 2010    Temat postu:

Robert dłubał w tym swoim rejestrze poprawiając jeszcze parę drobnych braków opisów, które zauważył, jeszcze przez jakiś czas. Potem zabrał się za dopasowanie do przyniesionych tego dnia zdjęć, do jakiegoś konkretnego opisu nieruchomości, którą mieli wystawić na sprzedaż. Natomiast Mark siedząc przy swoim biurku przeglądał do znudzenia kolejne strony zeszłorocznych umów. Co jakiś czas chrząkał pod nosem, zaznaczając na kolejnych kartkach miejsca, w których coś mu się nie zgadzało. Po jakimś czasie miał już serdecznie dosyć. Przerwał swoją robotę stwierdzając, że dla odmiany przydałoby się zaktualizować parę ofert wydzwaniając do właścicieli, by potwierdzić czy się coś nie zmieniło. - Gdzie? Nie myślałem jeszcze o tym. - odrzekł Rob kopiując jakiś tekst z notatnika do formularza wystawienia nieruchomości na sprzedaż. Na razie roboczą wersję szykował, ale przynajmniej potem będzie miał ją z głowy. - A o której planujemy dziś wybyć? - spojrzał na zegarek na ręku - Bo teraz trochę jeszcze za wcześnie, ale myślałem by wyjść coś zjeść. - rzucił jakby wcale dopiero co nie skończył swojej drugiej kanapki - A potem pewnie wróciłbym tutaj, bo tak jakby ponoć mi szef kazał wyrabiać dziś nadgodziny w związku z pewnymi problemami rachunkowymi. A co? - zapytał z ciekawości. Mark popatrzył się na nich kątem oka nieco bystrzejąc po ciszy, która miedzy nimi wisiała od jakiejś dłuższej chwili.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:25, 19 Sie 2010    Temat postu:

- O dwudziestej? - rzucił w przestrzeń kierując swe pytanie do jednego i do drugiego - Dziewiętnasta? Nie ma pojęcia, jak wam pasuje. - dość zrobił wychodząc z samą inicjatywą. W tym wypadku już wyczerpał swoje możliwości przywódcze, a poza tym było mu wszystko jedno o której wyjdą. W zasadzie im dłużej nad tym myślał uświadamiał sobie że chyba na zbyt wiele sobie pozwolił, choć co paradoksalne nie chciał się wycofać. Sam jestem wielkim paradoksem. Adam spojrzał na sufit i odpuścił sobie komentarz dotyczący niezaspokojonego apetytu Roberta. Odetchnął powoli nie chcąc się niepotrzebnie denerwować - Nie znam chyba tego szefa. - odparł a po chwili przemyślenia uznał że to była by nawet przyjemna perspektywa. Zamknięcie Rob'a zakopanego w pracy po same uszy. Dziś jednak miało byś względnie miło, więc wypadało przestać - Szef tak powiedział twojej żonie, by się nie denerwowała się niepotrzebnie. Stan błogosławiony ma swoje wymagania. Ale jak tak koniecznie chcesz to na pewno Mark coś ci wyjnajdzie do roboty. - powiedział bazgroląc bezsensownie długopisem po kartce - Przechować cię u mnie? Upadłem na głowę! - zapytał ot tak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:37, 20 Sie 2010    Temat postu:

- Może być dwudziesta. - rzucił w odpowiedzi Mark - Zdążę jeszcze wtedy po robocie skoczyć na partię squash'a. - wyjaśnił zaraz dlaczego się wtrącił. Robert kiwnął potwierdzająco głową. - Jak dla mnie może być. I tak mam nadgodziny w firmie. - stwierdził zaczynając lubić to sformułowanie. Jakoś raczej nie zdarzało mu się siedzieć wyjątkowo długo po godzinach w firmie a jeśli już, to było to przypadkiem niż z rozmysłem zazwyczaj. Obaj panowie na słowa Adama o tym, jakoby nie znał gościa, który był ich szefem, wymienili między sobą spojrzenia z lekkimi uśmiechami błąkającymi się po ich twarzach. - Ale przy okazji trzeba będzie temu szefowi jakiś browar postawić za to, że wyratował pracą naszego kolegę - tu Mark spojrzał na Roba - od siedzenia ze swoją zaciążoną nie z nim żoną. - powiedział najstarszy na co Robert sie oburzył. - Odczep się! I ty zaczynasz? - zajęczał ten drugi - A co? Nie mogę? No stary, jakby mnie moja Julia puściła kantem, to bym ją wykopał z chałupy a nie biadolił, że to była moja wina. Dajesz się walić w kuper teraz a za parę lat będziesz żałował. - stwierdził Mark dopijając ostatniego łyka swojej już zimnej herbaty - No co wyście się tak na mnie uparli dzisiaj, co? - narzekał młodszy. Spojrzał się na Adama z wyrzutem. - Możesz. - odpowiedział na propozycję, ale dopiero po tym jak już wyraził swoją chęć, zorientował się, że to czarnowłosy mu zaproponował metę do czasu ich wypadu a nie Mark. Spojrzał się na mężczyznę zdziwiony. - A nie będę ci właził na łeb za bardzo? - zapytał nieco podejrzliwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:16, 20 Sie 2010    Temat postu:

Czarnowłosy roześmiał się cicho po kwestii Marka o tym że wybawił Roberta od siedzenia z żoną. Przyjemnie się słuchało jak jeden dogryzał drugiemu. Adam żałował tego że nie było go tutaj zaraz kiedy cała sprawa wypłynęła na światło dzienne. Miałby pewnie świetną zabawę z biednym, śpiącym w biurze Robertem. Co nie znaczy że teraz bawił się źle. Też było dobrze - Szef przyjechał i od razu weselej się zrobiło. - powiedział Adam nie znając faktycznie tego szefa jeśli wprowadzał on radośniejszą atmosferę dla 2/3 obozu pracy - I dodam że ten szef by popierał najstarszego ze zgromadzonych w biurze. A temu najmłodszemu skopałby tyłek za głupotę. I przytaknąłby jeszcze, że się uparli, bo tak było zabawniej. Nie ma to jak miła atmosfera w miejscu pracy czyż nie Mark? - dla niego i dla Adama na pewno było miło. Taka sympatyczna odskocznia, móc powyzywać się na kimś innym. - Robercie. Sam się wytypowałeś na pierwszego najbardziej godnego pożałowania z naszej trójki. - powiedział patrząc na niebo za oknem - Nie skowycz, tylko weź się w garść. - obrócił się ku nim z zadowoloną miną wygranego - Po to cię biorę ze sobą. Byś mi właził na głowę a ja będę mógł cię jeszcze bardziej zadręczyć. To nie było oczywiste? - zapytał nie dowierzając temu że Rob nie rozwiązał zagadki jego zaproszenia, łatwej przecież - I przestańcie patrzeć na siebie ze zdziwieniem kiedy ja coś proponuję. - burknął widząc to o czym powiedział - Reklamacje składajcie pod adresem mojej żony jak wam się nie podoba. - poinformował i wstał odwieszając marynarkę z oparcia fotela - Idziesz czy się boisz, bo za chwilę się zbieram? Z resztą... - machnął dłonią jakby oganiał się od bólu głowy - Idę. Do zobaczenia wieczorem.

/ Ulice / Mieszkanie na drugim piętrze


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Sob 16:46, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:48, 21 Sie 2010    Temat postu:

- Ej no! - zawołał za czarnowłosym - Poczekaj idę, no... - Robert pożegnał się z Markiem i biorąc sobie pod pachę jakąś teczkę, narzucił sobie na ramiona kurtkę i wyleciał w ślad za Adamem. W sumie to nie miał pojęcia co miałby u niego robić w mieszkaniu, ale z drugiej strony siedzenie w firmie nie wiadomo jak długo też było bez sensu. Nawet jeśli czarnowłosy zamierzał jeszcze długo na nim siedzieć i wytykać jego ugodę z małżonką, to i tak wyjście z biura było w gruncie rzeczy mimo wszystko lepsze niż siedzenie w nim i gapienie się na sufit.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:16, 21 Sie 2010    Temat postu:

Po wyjściu dwójki mężczyzn zrobiło się jakoś cicho i spokojnie. Kolejna ciepła herbata pojawiła się na biurku Marka a ten zabrał się za posegregowanie paru pisemek i wpięcie ich w odpowiednie segregatory. Kiedy z tym się uporał, wydobył ze swojej walizki notes w ciemnozielonej okładce i otwierając go po chwili na spisie telefonów, wykonał parę połączeń do klientów. Miał od groma roboty, ale przez tą całą sytuację z księgowym nie miał kiedy się zająć swoimi zadaniami. Teraz usilnie starał się nadgonić trochę, chociaż gdyby rzeczywiście chciał wyjść na czysto z zaległościami, to jego doba musiałaby mieć co najmniej czterdzieści osiem godzin a nie zaledwie dwadzieścia cztery. Jak przyszło co do czego, to z nawet najkrótszą partyjką squash'a mógł się pożegnać. Pędzić na złamanie karku w jedną czy w drugą stronę nie miał zamiaru a poza tym marne dwadzieścia minut nie zadowoliłoby go wystarczająco. Stwierdził w końcu, że odpuści sobie hobby na ten dzień i kiedy indziej pójdzie, natomiast teraz zakopał się po same dziurki w nosie w swoich papierach, telefonach i dokumentach. Zrobił dzięki temu całkiem sporo, chociaż wciąż za mało do tego, by był usatysfakcjonowany. Była już jednak najwyższa pora na to, by się zebrać i pognać do portu, gdzie się umówili na wieczór z Adamem i Robertem. Jak to on, nie lubił się spóźniać, więc ogarnął wszystko wokół siebie, sprzątając szklanki, odkładając na swoje miejsce wszystkie papiery i segregator, z którymi walczył i nakładając na siebie marynarkę, wyszedł z biura zamykając za sobą wszystkie drzwi i uzbrajając alarm.

/South Street Seaport


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mark Brown dnia Nie 0:09, 22 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:57, 06 Paź 2010    Temat postu:

/ Mieszkanie na drugim piętrze / Ulice

Bawiąc się swoją obrączką szedł korytarzem, który mieścił się na jego piętrze mijając znanych mu jedynie z widzenia ludzi. Podrzucił złoty krążek ostatni raz, złapał go i nasunął na palec. Wyciągnął klucze a po chwili był już w biurze napawając się ciszą tego miejsca. Póki nikogo nie ma... Kanapa była pusta więc żona Roberta chyba jakoś przebolała przeliczanie strat i zysków w wykonaniu jej męża. Adam natomiast nie przebolał jeszcze sprawy tajemniczej bielizny w kieszeni przyjaciela, a by rozwiać wszelkie wątpliwości które w tym temacie się nagromadziły był mu potrzebny Mark. Tak czarnowłosy był zmuszony przyznać że jednak potrzebuje przyjaciół choćby i po to by rozwikłać zagadki swych nocnych, prawdopodobnie trywialnych zajęć. Stanął przy szafce przygotowując dla odmiany herbatę, jak zawsze niezbyt mocną. Czekając aż woda się zagotuje patrzył koso na swoje biurko, na którym zalegała sterta niepotrzebnych rzeczy. Napełnił szklankę wrzątkiem i przeniósł ją na biurko Marka tak by mieć ją pod ręką. Zabrał stojący z boku kosz i postawił go obok fotela. Ranek spędził na przeglądaniu wszelakich papierków i sortowaniu ich na takie, które jeszcze mogą się przydać i na takie które już nie mają najmniejszej wartości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:29, 09 Paź 2010    Temat postu:

// Pewnie ze swojego domu, chociaż kto go tam wie, skoro żona dopiero jutro miała wracać


Mark wszedł do biura uśmiechnięty i wypoczęty całkiem. Dla niego wczorajszy dzień nie był taki zły, bo w sumie z całej tej trójki chyba najmniej wypił albo też jego organizm najlepiej przyjął dostarczoną mu dawkę alkoholu. Nawet kac go nie męczył poprzedniego dnia a tego to już czuł się niczym świeżynka wyciągnięta ledwie z wody. Otworzył drzwi odruchowo kluczem i zdziwił się, że alarm już był zdjęty. Nie podejrzewał o to Roberta, bo ten, to ostatnimi czasy przychodził albo idealnie o czasie tak, by się jeszcze ogarnąć przed przystąpieniem do pracy albo też ledwie na styk, by nikt mu nie mógł zarzucić, że się spóźnia a jednocześnie nie odbierając sobie cennych chwil słodkiego lenistwa w łóżku ze swoją ciężarną żonką. Wszedł do gabinetu widząc w nim Adama. - Siema. - rzucił od drzwi podchodząc do mężczyzny i wyciągając w jego stronę rękę na powitanie. Zaraz po tym obrócił się w stronę wieszaka odwieszając na nim swoją kurtkę i po chwili wyjmując z szafki buty na zmianę, bo nie lubił chodzić cały dzień w szczelnie wiązanym obuwiu. Porządny facet nie powinien dopuszczać do sytuacji, gdy mu się stopy zapiekały w butach i powinien zmieniać je kiedy można było na inne, wygodniejsze najczęściej. Obmył ręce w umywalce nastawiając wodę na coś gorącego do picia. - Jak tam? - zagadnął latając z werwą z konta w kąt odkładając na swoje miejsca wszystkie przyniesione przez siebie rzeczy. Neseser znalazł się przy biurku, na półce obok niego wylądowało śniadanie w pudełeczku a Mark po krótkiej chwili wyciągnął z szafki kubki, by przygotować poranną kawę. On ostatnio pijał inkę, ale podejrzewał, że czarnowłosy pewnie będzie chciał coś innego. - Piłeś już kawę? - zapytał - Zrobić Ci coś do picia? - dopytał kolegi szykując się po kolei ze swoimi wszystkimi ablucjami, które zawsze wykonywał w tej samej kolejności. - Jak tam po imprezie? Dałeś sobie radę z Robem? - dopytał z ciekawością nie mogąc się powstrzymać od dowiedzenia się jak ta jego ciamajda z pracy się zachowywała. Bo dwa dni temu, to odjeżdżając w taksówce wyglądał jakby go ktoś przemielił przez maszynkę do mięsa. Postawił na wierzchu szafki kawę i kubki szukając łyżeczek, które chyba Robert musiał gdzieś wcisnąć nie na odpowiednie miejsce. Rozejrzał się po pomieszczeniu szukając ich w miejscach, gdzie mogłyby się znajdować. Jedna rzeczywiście leżała w zasięgu jego wzroku, przy telefonie. Dziwne, że jej nie zauważył poprzedniego dnia, kiedy tu sam do pracy przyszedł zmożony poczuciem obowiązku i odpowiedzialności, choćby na chwilę sprawdzić czy wszystko było w porządku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:17, 10 Paź 2010    Temat postu:

Siedział przykucnięty przy szafce jaką miał po lewej stronie sięgając do niej i wyciągając kolejne niepotrzebne mu już papierzyska. Przeglądał je odkładając na kolana a później kiedy zaczynały się już niebezpiecznie zsuwać trafiały na biurko by powiększyć istniejący już stosik. Adam uniósł głowę w górę by ponad blatem zobaczyć mężczyznę który przyszedł. Wrócił do swego zajęcia kiedy skinął bez słowa głową Markowi. Nie miał pojęcia kiedy tyle tego się tutaj nagromadziło. Trafił na kilka gazet sprzed trzech lat dochodząc do wniosku że bardzo dawno tutaj nie zaglądał - Normalnie. - odpowiedział w końcu wstając i prostując się co jego stawy w kolanach obwieściły cichym strzyknięciem. Śledził przez chwilę Marka wzrokiem zastanawiając się z jakiego powodu ten ma tak dobry humor - Tak, piłem. - powiedział zbierając niepotrzebne rzeczy z biurka, które po chwili wylądowały w koszu - Nie... Jeszcze chwila i poczuję się jak w domu u matki. - pochylił się by upchnąć zawartość przeładowanego kosza i dorzucić coś jeszcze do niego - Dobrze. - powiedział Adam i zamarł zwijając w dłoniach kilkanaście kartek w rulon - Był tutaj wczoraj Robert? Rano mieliśmy mały... Problem. - przyznał i wepchnął rulon po boku kosza - Mówił ci czy nie? - zapytał wracając ponownie do wybebeszania szafki zastanawiając się czy koronkowa bielizna w nie jego kieszeni jest właśnie dla niego problemem. Chyba nie, choć cholera wie co robiliśmy. Jeszcze tego mu brakowało, jakieś chorej afery jakby ich miał mało wokół siebie. Sięgnął głębiej i cofnął szybko dłoń patrząc zdezorientowany na biurko bo wymacał coś miękkiego i delikatnego jakby pierzastego. Wyciągnął po chwili wahania długopis ze strusiem ze zwiewnych sztucznych piórek koloru niebieskiego. Wrzucił go zaraz do kosza nie pamiętając nawet skąd to ma u siebie. Chyba był to jakiś przezabawny prezent od Roberta, tylko że to nie Adam miał problemy z długopisami i ich posiadaniem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:56, 10 Paź 2010    Temat postu:

Mark raczej był pogodnym gościem. Wyspał się całkiem nieźle tej nocy, to i nie miał powodów do tego, by chodzić smętny z rana. Poza tym był już na swoim treningu squash-a to i od tego uśmiech mógł być widoczny na jego twarzy. Ogólnie nie mógł na nic narzekać. Chyba w przeciwieństwie do Adama, któremu raczej jak zwykle humor chyba nie dopisywał w nadmiarze. Skoro jednak czarnowłosy stwierdził, że pił już kawę i raczej nie dopominał się o coś jeszcze, to Mark zakręcił się za zrobieniem tej swojej inki. Przyjemny zapach zbożowej kawy podrażnił jego nozdrza pobudzając do pracy. Usiadł przy swoim biurku odruchowo drapiąc się w czubek głowy, zastanawiając się od czego powinien zacząć i na czym poprzedniego dnia skończył. - Wczoraj? - zastanowił się. Raczej nic nie wskazywało na to, by był. - nie, raczej nie. Nie widziałem go wczoraj a poza tym nie było nic widać żeby miał być. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Rob zazwyczaj po swojej bytności zostawiał jakieś ślady. A przynajmniej spory bałagan, po którym bez trudu można było rozpoznać który z nich zawitał do pracy. - Problem mieliście? - zdziwił się nieco. Odwrócił się na fotelu w stronę Adama wpatrując się w niego z ciekawością. - Co, jego żona dzwoniła czy jak? Pawia Ci puścił i nie mogliście wysprzątać? - o wiele rzeczy mógł podejrzewać kolegę, zwłaszcza po tym w jakim stanie widział go holowanego do taksówki. - Nie, nie miał kiedy powiedzieć, bo wczoraj nie widziałem go ani też nie rozmawiałem z nim. Co takiego się stało? - dopytał się coraz bardziej zaciekawiony sprawą, którą zaczął młodszy kolega.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:27, 11 Paź 2010    Temat postu:

Mężczyzna gmerający w biurku poszorował się po nosie, bo kurz z wnętrza szafki przyprawiał o chęć kichnięcia. Zagarnął włosy w tył i wyciągnął małe kolorowe kartki do notowania, które zazwyczaj powinny znajdować się pod ręką a nie w kącie szafki gdzie były zupełnie nieprzydatne. Patrząc na Adama z boku można było sądzić że albo zamierza się z tego biura wynieść, albo ponownie zadomowić. Zostawił sprzątanie, przysiadł na fotelu i okręcił się ku Markowi zagarniając z jego biurka swój kubek bo mógł go jeszcze stracić, wiedział jak tamten lubi dbać o porządek gdziekolwiek się znajdzie - Mniejsza o to. - stwierdził uznając że Rob mógł nie być w stanie przyjść tym bardziej kiedy Kat dobrała mu się do skóry. Zapewne teraz skomli u jej stóp i błaga o przebaczenie, obiecując przy tym że już nigdy przenigdy. Że też ona jeszcze do mnie z zażaleniem nie zadzwoniła. - Nie, właśnie nie dzwoniła. - odparł zaskoczony tym jak podobne myśli mieli - Problem był z tym że nie pamiętamy co robiliśmy. Bynajmniej ja nie pamiętam co nie jet zbyt wielkim problemem. - nie miał przy sobie żadnego z fragmentów damskiej bielizny, której by nie poznawał - Robert nie potrafił wytłumaczyć skąd w jego kieszeni znalazły się figi. Takie koronkowe, czerwone... - uniósł w górę kubek i upił z niego herbaty bo zaschło mu w gardle - Ja pamiętam którąś tam kolejkę wódki, a później? - zapytał wpatrując się w Marka z uwagą. Miał nadzieję że ten nie był skory do żartów i nie wysnuje jakieś kolorowej i bogatej w szczegóły opowiastki. Adam też nie był skory i wolał się dowiedzieć wszystkiego w telegraficznym skrócie jeśli to miałoby być coś naprawdę nieprzyjemnego. Za siebie nijako mógł ręczyć i utwierdzać się w przekonaniu że nawet po pijaku a nie wejdzie dobrowolnie do burdelu, za Roberta już ręczyć nie mógł. Nie sprawiał przy tym krótkim wyjaśnieniu wrażenia zdenerwowanego czy zażenowanego tym że czegoś nie pamięta. Był ciekawy. Tylko tyle. Resztę miał gdzieś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:30, 11 Paź 2010    Temat postu:

Kubka Adama by nie strącił. Móglby go co najwyżej zgarnąć do umycia, jeśli dostrzegłby, że czarnowłosy już tej swojej kawy nie pił i uznałby, że naczynie jest do umycia. - O. No to się chłopak chyba dobrze bawił, skoro jego Kat nie dzwoniła jeszcze i nie zawracała głowy. - odrzekł stwierdzając właśnie w myślach, że miął podsumować jeszcze wydatki na tak zwane bieżące potrzeby prowadzenia biura za zeszły rok. Nigdy nic nie wiadomo było, ale i tam mogli coś ciekawego odkryć. Na przykład zakup trzeciej mikrofalówki, której nikt na oczy nie widział. Trzeba było być przezornym i dokładnie wszystko przeszukać. - Olala. no to ładnie jak nie pamiętacie. - odrzekł zapowietrzając się nieco. Tego raczej by się po nich nie spodziewał, że aż tak urwie im się film po tym co wypili. Nawet jemu to się nie zdarzało nigdy, to czemu im by miało? Zakrztusił się słysząc słowa o tych czerwonych, koronkowych figach. - Nie no. Tego, to się nie spodziewałem. - parsknął rozbawiony. Nie wiedział kompletnie skąd u niego wzięła się ta radość, ale jakoś ciężko było ją powstrzymać słysząc o ich dylemacie. A przynajmniej o dylemacie Adama, który się o ten fakt dopytywał. Nie żartował sobie z tego dramatu jakim się stało pojawienie się ich w kieszeni jego kolegi, jednak powagi też ciężko było dochować. - Przy mnie ani ty ani on nie robiliście nic co miało by efekt w postaci gaci jakiejś panny schowanych w kieszeni. No chyba, że... - zamyślił się analizując przedwczorajszy wypad do knajpy - Chyba, że tamta kelnerka mu je wcisnęła jak wychodziliśmy. Bo coś mu się na szyi uwiesiła i coś mu wtedy wręczała na pożegnanie. To jedyna opcja. Ale... Czy to było to? - nie był pewien. nie zmieniało to faktu, że będzie się miał z czego śmiać jak kolega się za parę minut pojawi w pracy. Będzie zabawnie. Odwrócił się do swojego biurka przodem i zajął się kończeniem przeglądania z poprzedniego dnia ostatnich faktur.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:34, 11 Paź 2010    Temat postu:

- Nie mów hop. Rob jeszcze nie przyszedł. Nie zdziwiłbym się gdyby zamiast niego w drzwiach stanęła Kathie i zaczęła wymyślać... - Jak każda. Wysłuchałby słów kobiety, zapytał czy już skończyła i jeśli tak to wróciłby do swoich zajęć. Istniało jednak małe prawdopodobieństwo by żonie ich kumpla zechciało się pofatygować do Adama osobiście, telefon jak nie dzwonił tak nie dzwonił, ani wczoraj, ani dziś więc Rob najprawdopodobniej udobruchał swą połówkę dostatecznie. Adam zacisnął usta bo Mark chyba nieznacznie a już według niego zaczynał przeginać. Powstrzymał się i ugryzł w język by na bruneta nie warknąć. Według niego nie było powodów do takiego zaskoczenia. Nigdy ci się film nie urwał chodząca świętości? Miał już dość zdziwienia i pouczeń ze strony Grace, więcej nie potrzebował - Co to znaczy 'tego się nie spodziewałem'? - zapytał napastliwiej bo jego śmiech wytrącał go z równowagi. Dłonie czarnowłosego zacisnęły się na kubku. Rozluźniły się kiedy w końcu Mark zaczął udzielać sensownych odpowiedzi, takich które w formie i treści satysfakcjonowały Adama. Nie kojarzył żadnej kelnerki i nawet nie próbował sobie przypomnieć. Pytać też nie chciał. Spojrzał sponad kubka na drzwi, które się otwarły. Rob jak gdyby podenerwowany zaglądał do biura zachowując się w taki sposób jakby odwiedzał je po raz pierwszy w życiu. Po chwili nie zdejmując kurtki złapał swój fotel i przysunął go jak czarnowłosy pod biurko Marka. Widać to że ten był najstarszy miało jakiś prestiż - I co? - zapytał nowo przybyły a Knight przyjrzał mu się uważniej. Rob miał cienie pod oczami które odcinały się wyraźnie na pobladłej skórze - Powiedziałeś mu? - pociągnął dalej patrząc najpierw na Adama a później na zagrzebanego już w papierkach Marka - Pytałeś się go? - czarnowłosy pokiwał głową, westchnął ciężko i spojrzał na Roberta - Niestety. - mruknął i zamilkł patrząc na rówieśnika z powagą. Co sobie dopowiesz? Niestety puściłeś się z dziwką zdradzając przy tym żonę w ciąży czy niestety Mark nic nie wie? Szkoda że nie zdążyłem się z nim o to założyć... Czarnowłosy zerknął na najstarszego z nich zastanawiając się czy pogrąży Rob'a bardziej czy okaże trochę litości biedakowi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:03, 27 Paź 2010    Temat postu:

- Katie? Nie, lepiej nie. Coś mi się zdaje, że by nam głowy chciała pourywać. Choćby i dla samej zasady. - stwierdził Mark zabierając się za przegrzebywanie zeszłorocznych papierów wydatków bieżących. Skrzywił się widząc jak kolejne kartki ani nie są kolejno poukładane ani też odpowiednio podzielone. Musiał się w tym połapać o co chodzi i posegregować zgodnie z miesiącami rozrachunkowymi. - No się nie spodziewałem. - odpowiedział wyciągając z ust na chwilę tam przytrzymany ołówek i wypinając z segregatora kartki, które mu się kolejnością nie zgadzały. - Nie wypiliście chyba tyle, by wam się film urwał. Chyba. - odrzekł wzruszając ramionami - Przynajmniej moim zdaniem. Dlatego się nie spodziewałem. Poza tym od kiedy to Rob zbiera w swoich kieszeniach mercedesy? - zapytał retorycznie. Jakoś nie pasowało mu jego wyobrażenie kolegi do tego, żeby miał nagle być zdobywcą damskich serc do tego stopnia, żeby mu wciskały swe majtki na pożegnanie. Może to jakiś fetysz był albo zwykły przypadek. Bo raczej Robuś zakochany w tej swojej żonce pewnie nie latałby za panienkami wyciągając od nich bieliznę na pamiątkę. - Nigdzie już więcej wczoraj nie byliście? - dopytał się, bo może coś jeszcze wczoraj odwiedzili i jego wiadomości mogły być niepełne. Po chwili rzeczony kolega wszedł do pomieszczenia i zaczął się zachowywać całkiem jak nie on. Mark znad swoich papierzysk prześledził jego kroki aż do chwili kiedy ten podsunął do jego biurka swój fotel. Wrócił spojrzeniem do segregatora próbując się skupić na treści wyczytywanej w samym rogu, by wiedzieć gdzie ma wpiąć w segregator. - Co i co? - odpowiedział starając się zapytać obojętnym tonem. - Co miał mi powiedzieć? - dodał unosząc wreszcie pytający wzrok na dwójkę siedzącą przy jego biurku. Jego główna uwaga skupiła się na wymordowanym i wyglądającym jak świeżo ściągnięty z wieszaka Robercie. - Ach o to... - stęknął bardzo szybko podchwytując humor czarnowłosego i nie wiedzieć czemu chcąc przez moment postresować jeszcze kolegę. - No to widzisz. Takie są fakty. - dodał na moment zawieszając współczujący ton głosu w powietrzu. Czując jak napięcie wyraźnie wyczuwalne zawisło w powietrzu uśmiechnął się w kąciku ust - Adam mi coś powiedział. I wygląda na to, że niestety... - jeszcze przez moment przeciągnął tą chwilę nim cokolwiek konkretnego powie. I wciąż nie dokończył swoich słów mówiąc w którą stronę jego informacja by się kierowała. Jednak ta dziwka czy też nie miał pojęcia skąd jego zdobycz się wzięła?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:46, 27 Paź 2010    Temat postu:

Przydałby się tutaj ktoś taki kto potrafi się dobrze wściec i urwać głowy. Moja mogłaby oczywiście zostać ocalona. Ktoś kontrolę nad życiem musi sprawować - Nie wiem dlaczego. W końcu Robert się dobrze bawił. Przynajmniej tak mi się wydaje, więc dlaczego miała by nam je urywać? Za to że sprawiłem kumplowi przyjemność? Powinna nam za to podziękować. - mruknął kpiąco wiedząc że Katie rzuciła by na jego słowa wyświechtanym przez nią stwierdzeniem 'po moim trupie'. Jak nasze poczucie humoru się różni. Bezsensu... - Nie wypiliśmy dużo, ale nie piliśmy też od dawna. Bynajmniej ja nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak dobrze wstawiony. - wytłumaczył Adam - To pewnie dlatego. - zakończył wzruszając ramionami i nie widząc lepszego usprawiedliwienia bynajmniej dla siebie - Mnie pytasz? Byłem zdziwionym tym odkryciem tak samo jak ty. I jak Robert. On wyglądał na takiego który po raz pierwszy zobaczył damską bieliznę w swoich dłoniach - stwierdził cierpko, uszczypliwie wobec rówieśnika, patrząc na Marka który układał karki w segregatorze. I nie do końca wiedział co to jest i skąd zazwyczaj się bierze. - Wczoraj byłem z matką cały dzień. - powiedział wspominając nieszczególnie udany wypad do zoo - Nie mam pojęcia co robił Robert. - przypomniał Markowi, jakby jeszcze czegoś nie zrozumiał. Złapał w dłonie wolno leżące kartki mając nadzieję że nie będą potrzebne najstarszemu z nich. Adam musiał sobie czymś zająć ręce, by nie musieć patrzeć na podenerwowanego Roberta. Przeglądał je słuchając wymiany zdań toczącej się obok niego. Uśmiechnął się pod nosem słysząc początek w wykonaniu Marka. Tak ach o to... I przyznaj Rob, już jesteś udupiony na samym wstępie. Pokiwał głową zgadzając się ze słowami przyjaciela. Takie fakty, niestety. Podniósł głowę znad papierków i spojrzał na dwójkę mężczyzn - Co..? Wybaczcie. Nie słuchałem was. A... Tak, no niestety Rob. To czego się dowiedziałem nie jest zbyt... Takie są fakty. - powtórzył po Marku kiwając smutno głową. Robert wbił się w fotel patrząc to na jednego to na drugiego - Nie... Nie! - zawołał i pociągnął dalej wskazując na jednego to na drugiego oskarżycielsko palcem - Nabijacie się ze mnie! Tak? Nabijacie! - widząc że to nie wprowadziło żadnej zmiany na twarzach mężczyzn jęknął - Nie? Nie nabijacie się? - Adam pokręcił głową i wrócił do kartek, bo Robert wyglądał komicznie, a nie chciał wybuchnąć śmiechem - To znaczy że ja... O nieee... - zajęczał jeszcze bardziej i przycisnął dłonie do oczu - Ale ja nic nie pamiętam! - wyrzęził a czarnowłosy nie mógł się powstrzymać od kolejnego pytania które samo się nasuwało - A chciałbyś pamiętać? - Rob spojrzał na niego ale nie powiedział nic tylko ponownie ukrył twarz w dłoniach. Histeryk...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mark Brown
Człowiek



Dołączył: 12 Sie 2010
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:48, 02 Lis 2010    Temat postu:

Mark też nie wiedział czemu Kat miała by im głowy pourywać za to, że Robi poszalał. Był dorosłym facetem, więc sam za siebie odpowiadał a nie oni. Wzruszył bezradnie ramionami. - Też nie wiem czemu, ale po Kathie wszystkiego się można teraz spodziewać. - stwierdził. Równie dobrze mogło by im się dostać za to, że ona go puściła kantem. Za to, że Rob siedział w pracy kiedy ona go potrzebowała. Z kobietami nigdy nic nie wiadomo przecież. - No ale skoro było w granicach normy, to co się przejmować. Gorszy dzień, lepiej weszło i tyle. Czym się przejmować. - nie widział w tym żadnego dramatu. Gorzej juz z kwestią tego, że nei za bardzo jego koledzy pamiętali co było potem. Dramat. Ale nie jego. Jemu było łatwiej, bo on się czuł jak świeżynka. W porę podziękował za kolejny kieliszek i dzięki temu zachował nie tylko w miarę rześkie ciało, ale też i jasny umysł. W miarę. Bo przecież i on co nieco chlapnął, więc i jemu efekt dnia wczorajszego dał się we znaki na następny dzień. Na szczęście nie aż tak bardzo jak Adamowi i Robertowi. Roześmiał się słysząc opis jak Robi był zadziwiony znaleziskiem w swoich kieszeniach. - Ty, no bez kitu! Serio? - no to miał właśnie wspaniały kolejny powód, dla którego będzie mógł sobie poużywać na młodszym koledze. Zwykle to nie jemu się obrywało żartami. Jednak odkąd żona Robertowi wywinęła taki numer a ten przyjął na siebie całą odpowiedzialność i winę niczym męczennik, to chyba każdy dawał mu popalić. No, skoro męczennik, to już w każdym zakresie przecież. Po co sobie odpuszczać. - Ha. No to może wtedy poszalał sobie jeszcze. Ciekawe czy wrócił do tej swojej wspaniałej 'ciążówki' czy też bał się jej na oczy pokazać... - mruknął pod nosem przytrzymując sobie brodą kilka kartek przepinanych na właściwe miejsce w segregatorze. Pluł sobie w brodę, że nigdy wcześniej nie zaglądał do tych skoroszytów, bo przynajmniej było by wszystko w nienagannej kolejności a tak... Miał z tym masę zabawy. Nudnej i powtarzalnej zabawy. Nie lubił tak zbyt często. Upił łyka kawy po chwili znów przerzucając kolejne papierzyska. Dostrzegł, że brakuje mu do kompletu jednej z tych, które akurat zagarnął czarnowłosy. - Ale tą, to mi oddaj. - zabrał szefowi brakujący świstek. Dzieki temu kolejny miesiąc był już uporządkowany we właściwy, chronologiczny sposób. Rob sam sie pogrążał tak zaczynając swe pytanie. Mark spojrzał kątem oka na Adama, po chwili podajac mu jakieś dwie kartki. - Spójrz na te. Coś mi się nie zgadza w nich. Kupowaliśmy jakiś ekspres do kawy? - zapytał wracając wzrokiem do swojego segregatora i do Roba, którego słuchał. - Ale co się tak stresujesz, Rob? - zapytał jakby dla niego wiadomości przekazane koledze nie były niczym godnym utraty nerwów. - Każdemu mogło się zdarzyć. - stwierdził ze spokojem przecząco kręcąc głową. Niby z czego miałby się nabijać z kolegi? Z tego, ze sam nie wie co się mogło wydarzyć? Nie jest przecież jego niańką i nie sprawdza go na każdym kroku. Ale fakty były takie, jakie były. Chyba nic strasznego pijany Robuś nie wyczyniał. Raczej. - No weź, przestań. Żałujesz czy jak? - dziwił się jemu. Ten strach to przez utracone szanse odgryzienia się na Kat czy też przez to, że nie pamiętał nic konkretnego? - Czemu miałbym się nabijać, co? - zapytał dziwiąc się czemu najmłodszy tak się miota jak mysz w potrzasku. - Rob, uspokój się. Każdy ma prawo nie pamiętać. - postarał się uspokoić kolegę. - Ale czym się martwisz, co? Skoro nic takiego sie nie stało, to co szalejesz? - wzruszył ramionami i wrócił do swojej pracy nad fakturami.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Adam Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:59, 02 Lis 2010    Temat postu:

- Jeśli miałaby siły się ruszyć. - podał jedyne kryterium które mogłoby ograniczyć kobietę - Robert pewnie sam by położył głowę pod topór byle tylko jej nic się nie stało podczas próby wymierzenia sprawiedliwości. Bo przecież... - Co to za różnica czyje. Ważne by urodziła. Zacisnął nieznacznie palce na kartkach patrząc na litery ale nie trudząc się z tym by je zrozumieć. Uzmysłowił sobie że przynajmniej końcówkę historii mógł podzielać z rówieśnikiem. Obywał się jednak bez większości jego jęków i dylematów. Zamilkł pozwalając sobie na dalszą analizę tego zagadnienia przez chwilę - My nie mamy się czym przejmować. On chyba uwielbia sobie znajdować rzeczy którymi może się martwić. Widocznie ma za mało na głowie więc dokłada sobie to i owo i robi z tego problem na skalę światową. Dziwny człowiek. - podsumował Adam, nie rozumiejąc Roberta ani trochę. Stało się, to się nie odstanie. Żadna z żon, a bynajmniej Kat nie wiedziała więc nie było o co podnosić krzyku, ani tym bardziej załamywać i zachowywać tak jak za chwilę mieli okazję obserwować - Serio. - przytaknął - Gdyby nie ja stałby i wpatrywał się w nie do tej pory. Mogę zaręczyć. Ciekawi mnie jeszcze to gdzie poszedł później. Czy zaraz bezpośrednio do domu wyznać grzechy słabego męskiego ducha czy też nie... Nieważne. - stwierdził kręcąc głową. Z drugiej jednak strony taka sytuacja mogła wyglądać niezwykle ciekawie i zabawnie. Wyobrażenie sobie Kat siedzącej w jakimś wielkim i wygodnym fotelu trzymającej się za brzuch i Rob'a stojącego przed nią ze spuszczoną głową wywołało na twarzy czarnowłosego grymas który można było z powodzeniem brać za złośliwy uśmiech. Zerknął na Marka czując jakby tamten czytał mu w myślach - Pewnie wrócił. I tak wyglądał żałośnie. Myślę że jednak już na tyle wytrzeźwiał by ograniczyć się do skróconego opisu wieczoru. Rozszerzonej wersji przecież jeszcze nie znaliśmy. - nie okazała się ona jednak niczym szczególnym i Adam przestał się zamartwiać o cokolwiek skoro nie było ku temu powodów. Spojrzał na kartkę którą trzymał bezsensownie od jakiegoś czasu i oddał ją Markowi skoro jej potrzebował. Zerknął przelotnie na Rob'a siedzącego na swym fotelu jak na szpilkach i pozwolił by włosy zasłoniły mu twarz pochylając się trochę w przód. Nic z tego nie wyszło bo doskonałą grę przerwał mu ten który teraz bawił się w księgowego. Adam uniósł brwi w górę i spojrzał ponownie na Roberta ciekaw sprawy zakupu ekspresu. Mężczyzna oprzytomniał i zebrał myśli by odpowiedzieć na pytanie - Nie. Nie przypominam sobie. A ja takowego nigdzie tutaj nie widzę. - dodał Adam obrzucając szafkę szybkim spojrzeniem - Świetnie. - mruknął pod nosem - To ekspresu do kawy też biedaczek nie miał... Może on żył na granicy ubóstwa a my nic nie wiedzieliśmy? - zapytał kąśliwie rzucając swoje pytanie w przestrzeń, bo nie wymagał na nie odpowiedzi. Spojrzał na kartkę przeskakując na sam dół, na cenę. Przynajmniej jak już zadbał o siebie to wybrał dobry ekspres. Robert, który po pytaniu Marka wrócił chwilowo do pionu chyba nie zamierzał się z tym położeniem rozstawać - Właśnie, że nie... Nie każdemu mogło się zdarzyć. Ja... - zaczął ale chyba zabrakło mu animuszu. Dokończył za niego Adam - Każdemu może się zdarzyć, nawet tobie. Twoja własna żona się puściła. Ty miałeś przynajmniej o tyle lepiej że z dziwką. Bez konsekwencji. - jeśli Mark zamierzał się z niego ponabijać, Adam wyglądał na takiego który zamierzał Rob'a bezpardonowo dobić. Ta mysz popatrzyła na nich z rozpaczą w oczach i zawołała - Ale o czym wy mówicie?! Jak się nie przejmować?! Przecież... Przecież tak nie można, bo to jest złe... - czarnowłosy roześmiał się jak z najlepszego żartu i obdarzył Roberta litościwym spojrzeniem wiedząc już że pomysł z wkręceniem go był trafiony - Jak nic się nie stało?! - zajęczał ten najbardziej poszkodowany wbijając spojrzenie w Marka i dziwiąc się jego spokojowi i opanowaniu mając ochotę go za to udusić. Zamrugał zrezygnowany i usiadł, bo poderwał się z miejsca nie wiadomo kiedy - Trudno żałować czegoś czego się nie pamięta. I w tym jest właśnie problem. - burknął teraz zatapiając się w fotelu i półleżąc. Adam oddał faktury Markowi i wstał patrząc na Rob'a z pogardą - Bądź... - machnął dłonią uznając że jemu chyba do mężczyzny daleko i przykucnął pod biurkiem wracając do kolejnego etapu jego sprzątania. Dzień minął im na krótkich seriach wzajemnych, zwykle krótkich rozmów tyczących się wszystkiego i niczego. Adam patrząc na śmieci które wyciągnął z biurka kręcił się swoim zwyczajem na fotelu, czekając we względnym spokoju na to aż będą mogli na dziś skończyć. I tak nie było ruchu. Przeniósł znudzone spojrzenie na okno przyglądając się beznamiętnie biurowcowi naprzeciw. Mark, który już odpuścił zabawę z fakturami grał z Robertem w statki. Adam wsłuchany w niekończącą się litanię liter i cyfr co chwila słysząc jęki, albo też słowa zachwytu, w zależności od tego kto co trafił, albo co stracił, wstał i wziął karton pełen śmieci by pozbyć ich się na dole. Kiedy wrócił na górę pozbierał swoje rzeczy i powiedział - Zabieramy się. - skinął dłonią na mężczyzn pilnujących zazdrośnie swych kartek - Nie ma sensu, chodźcie. - zamknęli biuro i wyszli. Adam, mając już dość jak na dziś dzień wybrał dla siebie inną windę. Zjechał w dół patrząc na swoje odbicie, a kiedy wysiadł napisał wiadomość do Mariki.

/ Mieszkanie Grace


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Sob 10:29, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA / New York, New York... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin