Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Dom Dutton'a
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:56, 02 Wrz 2010    Temat postu:

Wzruszyła ramionami. - Tak tylko mówię przecież. - Większość jej wypowiedzi była brana na opak, a nie o to jej w tym chodziło. Zerknęła na niezadowoloną córkę Duttona, która powędrowała do swojego pokoju odrobić rzekomo lekcje. - Ni mnie nie bawi. Przypomniałam sobie pewien urywek mojego życie i uśmiechnęłam się na myśl o tym, to tyle. - Nie chciała się niepotrzebnie nad tym rozwlekać. Przecież to do niczego i tak by nie prowadziło. Teraz była już pewna, ze źle obrała temat. Może powinno to pozostać dla niej samej. Ale miała wewnętrzną potrzebę powiedzenia komuś o tym i tym samym wyrzucenia tego z siebie. - W jego twarzy nie ma nic z Aarona. Jeżeli sam mu się przypatrzysz to to dostrzeżesz. Może i jak podrośnie posturę będzie miał po ojcu, ale większość przejął po matce. On dał temu dziecku geny i... - zacięła się na moment patrząc niemrawo na przyjaciela. - I co z tego? Każdy ma wolną wolę tak? Gdyby na prawdę chciał przyjść do niego to myślisz, że moje zakazy by go powstrzymały? Nie bądź dziecinny Ben. Doskonale wiesz jak jest. I nie boję się. Nie mam czego. Jego też się nie boję. Po prostu mówiąc o nim czuję dziwną niepewność to tyle. - ukryła usta za kubkiem upijając z niego kilka łyków, a następnie bawiąc się nim przesuwając go raz w lewo, a raz w prawo. - Gardzę bo... To nie odpowiednie słowo. Nie tyle gardzę nim co nienawidzę za to jaki jest. Za to jaki się stał. Choć teraz on jest mi obojętny. - pokręciła głową. - Nie chciałabym, ale tutaj nie chodzi o małego. To potyczka między mną, a Aaronem no i może po części Adamem. Ja nikogo nie nastawiam przeciwko sobie, żeby nie było. Samo tak wychodzi. Bardzo mi przykro z tego powodu, ze jestem traktowana jak przedmiot i jak nałożnica. Prosiłam go przecież by się do nas nie zbliżał. On nie sucha. - westchnęła sobie ciężko gładząc synka po nodze. - To tak jak w większość. Dużo osób choruje, a w końcu ktoś musi ich uleczyć prawda? No byle byś Ty nie podłapał czegoś od nich. - uśmiechnęła się lekko wyciągając pod stołem swoje zgrabne nogi by jej nie cierpły niepotrzebnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:25, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- Tak tylko ci odpowiadam. - mruknął Ben śmiejąc się cicho. Naprawdę nie miał pojęcia dlaczego się tak spinała. Sam nie widział nic złego w żartobliwym przekomarzaniu się. Miał czyste sumienie - Coś musi być. Albo będzie. - upierał się przy swoim - Geny czyli połowę siebie. Już może mniejsza o to... - rzucił. Najchętniej na siłę by jej przetłumaczył że Junior będzie musiał mieć coś z Aarona czy to jej się podobało czy też nie. Ciekawiło go też to czy powiedzą małemu o tym że Adam nie jest jego ojcem biologicznym. Zanim to jednak nastąpi wy mnie już nie będziecie pamiętać. Uśmiechnął się gorzko w myślach do siebie. Cztery lata, może krócej... - Mariko a czy ty byłabyś zadowolona gdyby... Oboje dobrze wiemy co by się działo. Gdyby twojego syna odwiedzał Aaron a przy tym były twój mąż? Byłabyś szczęśliwa? Nie sądzę. - nie sposób ją było zadowolić. Nie przychodzi to źle robił... Zatroszczył się to też niedobrze. Skoro mu zakazałaś to czego od niego wymagałaś? Płaszczenia się pod twoimi stopami? I nie był dziecinny. Inaczej na wszystko patrzył. Bez uprzedzeń, nie zakładając niczego z góry i opierając się jedynie na suchych faktach jakie wyrzucała z siebie Marika. Po chwili sama potwierdziła jego przypuszczenia a Ben uśmiechnął się tryumfalnie w myślach - Oj Marii... To tylko ten jeden raz, więc się nie przejmuj. - stwierdził cicho uśmiechając się do niej pogodnie - Och nie martw się o mnie. - Benjamin roześmiał się serdecznie i dodał - Ja nigdy nie choruję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:05, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- Do tego czasu może się jeszcze wiele zdarzyć. Nie uprzedzajmy faktów. Za kilka lat, to mnie może na tym świecie nie być. - Przecież nigdy, nic nie było wiadomo. Mogła iść gdziekolwiek, mogło ją potrącić auto, mogło wszystko. Chyba za bardzo była przewrażliwiona. - Nie mówmy już o tym. Głowa mnie zaczyna boleć na samą myśl o nim. I co masz na myśli mówiąc były? - Albo Ben się przejęzyczył, albo ona nie zrozumiała dokładnie. Zastanowiła się nad tym. Sama nie wiedziała jak by reagowała. - Szczerze? To zależy jak od początku potoczyły by się nasze losy. - Nie było czegoś takiego. Wiadomo im obojgu było jak się to potoczyło. Było jak było i Marika nie zamierzała niczego zmieniać pod tym względem. Ben zapewne nie zrozumiał by tego. W zasadzie to nie obstawał przy nikim. Ani przy niej, ani przy Howardzie i może tak właśnie było lepiej. - Wciąż słyszę bym się nie przejmowała. Zawsze łatwiej powiedzieć niż zrobić prawda? Mniejsza z tym. Ty nie chorujesz? A co ze stali jesteś? Nigdy nie mów nigdy mój drogi. - roześmiała się bo wyobraziła sobie Benjamina, który był osnuty otoczką metalowego żelastwa wokół własnego ciała, by nie dostały się do niego bakterie. I nie złapał przecież żadnej infekcji. Sama sobie się dziwiła, ze jeszcze nie chorowała od dłuższego czasu. To był dla niej wielki plus. - Tak w ogóle to jeszcze trochę i będzie koniec roku szkolnego? Musze młodych dopilnować. W tym roku zdają maturę. Jak się ktoś za nich nie weźmie to zapewne obleją. I tak muszę iść tam na inspekcję. Ciekawe czy Chris zastosował się do moich słów? - Radziła by mu aby tak, bo nie zamierzała być ani miła ani pobłażliwa. - I lato. Marzą mi się jakieś choćby i niezbyt długie, ale jednak wakacje w ciepłym kraju. Tutaj w większość pada, a pospacerowałabym sobie po plaży, brzegiem morza. - rozmarzyła się mówiąc o swoich małych pragnieniach. To dużo lepsze niż rozmowa o znienawidzonym mężczyźnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:24, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- A mam cię śwignąć po łbie za takie głupoty?! Mam? - zawołał jeszcze bardziej nie znosząc tych ich wrodzonego pesymizmu i czarnych myśli. Wam to już chyba nic nie pomoże. Nic! - Hm...? Były? - Ben przypomniał sobie to co powiedział i machnął dłonią - Wybacz przejęzyczyłem się. - powiedział i podparł sobie znów brodę dłonią - Chodziło o to by Adam tam był, tak o to szło. - pokiwał głową stwierdzając że teraz wszystko wyszło mu poprawnie. parsknął śmiechem i stwierdził - Jakby się potoczyły wasze losy? Tak, już to widzę... - powiedział i schował twarz w ramieniu kładąc je na blacie stoły. Ciało półwampira drżało od bezgłośnego chichotu a Junior spoglądał na niego z niezrozumieniem w oczach. W końcu Ben się wyprostował i potarł oczy - Wybacz... Nie mogłem się powstrzymać. - mruknął ciągle jeszcze się śmiejąc - W zasadzie nie było by w tym nic śmiesznego, ale... - odchrząknął i spoważniał - Tak. Już, wystarczy. - jego kąciki jeszcze jakby pod działaniem tiku nerwowego unosiły się nieznacznie w górę, choć próbował nad tym zapanować - Nie. To zależy od właściwego nastawienia. Mówisz że się nie przejmujesz, że jest ci obojętny a jednak wewnątrz aż cię telepie z nerwów. - zauważył pozwalając sobie wygłosić swe skromne zdanie na ten temat - Nie, nie jestem ze stali. Jestem odpowiednio zahartowany. - można to było tak nazwać - Naprawdę choruję tak rzadko, że prawie nigdy. - raczej to 'nigdy' było prawdziwszą częścią tego zdania. Przekrzywił głowę i zapytał - Są aż tak słabi? Nie możliwe. Obydwoje wydaja się być bystrzy. Tak lato w Forks... Coś o czym marzy każdy turysta. - Ben nie zamierzał się z niego ruszać ani na kilometr.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:38, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- A spróbowałbyś tylko mi to zrobić, a pożałowałbyś tego surowo. Nie jestem panienką do bicia. - Wystawiła do niego język i poczęła się śmiać. Nie wyobrażała sobie aby to między nimi doszło. Ben nie był taki, ona już bardziej skoro potrafiła uderzyć Howarda z pięści w twarz, ale tutaj znów sprowokował ją swoim zachowaniem przychodząc w dniu ślubu do jej domu. - Spoko, nic się nie stało. Każdemu się zdarzy. - uśmiechnęła się lekko i rozwaliła się wygodniej na krześle. - Wiem o tym, domyśliłam się tak tylko się Ciebie czepiałam na żarty. - zaśmiała się z tego co robiła. Uniosła brwi w górę, kiedy Ben zaczął się śmiać z niej ewidentnie. - Z czego się śmiejesz? Aż tak jestem zabawna? - Nie zrozumiała co było w tym zabawnego i też nie chciała rozumieć. To dobrze jak się śmiał. Przygarnęła juniora do siebie jak by się strasznie za nim stęskniła. - Nic się nie stało, to dobrze, ze się śmiejesz. Lubię kiedy jesteś wesoły. - To zależy jak na to patrzeć. I tak i nie. Czasem mnie to denerwuje, a czasem po prostu mam na to wyje... - nie dokończyła. Odchrząknęła cicho w zwiniętą pięść i z pewnego powodu spojrzała na niego z radością w oczach. - To dobrze prawda? Im mniej się choruje tym lepiej. To bardzo dobry omen. Też bym tak chciała. Nie chorować w ogóle. Byłoby wspaniale. - kąciki jej ust delikatnie drgnęły. Miło się tak siedziało i rozmawiało o byle czym chociażby. Lepsze to niż rozmowa do lustra.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:06, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- Taaak... A później Jeanine musiałby zbierać moje kawałki z ulicy jakby mnie dopadł twój małżonek po tym jakbym podniósł na ciebie rękę. Nie, nie... Nie jestem aż tak głupi. - zaśmiał się Benjamin machając lekko palcem - No... Bo to by śmiesznie wyglądało. Wiesz ty i Howard. I Adam. - ten ostatni najbardziej go właśnie bawił. Jego reakcje zastanawiały Benjamina, tym bardziej jeśli przyszłoby mu się mierzyć z czymś takim - Nie wyobrażałaś sobie tego jakby na siebie spoglądali? Jak Adam by ci sapał w kark? - Benjamin znów zachichotał - Jakby musiał na to patrzeć? Nie żebym chciał to widzieć, ale po prostu kiedy wyobraziłem sobie waszą trójkę na przykład w salonie na kawie i każde z was by patrzyło na Juniora jak na główną nagrodę w jakimś teleturnieju... - Ben ukrył twarz w dłoniach i po chwili przesunął je na policzki przyglądając się kobiecie siedzącej naprzeciw niego - Jasne, jedyny wesoły w tej rodzinie. - mruknął uśmiechając się szerzej. Pokręcił głową, '...bane' na pewno na to nie miała - Uroki człowieczeństwa. - zażartował sobie i zapytał samego siebie czy naprawdę by tego chciała wiedząc co trzeba za to zapłacić. Choć on, jako gatunek półwampira, nie był w najgorszej sytuacji - Jedni chorują mniej a inni więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:10, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie, nie zdążyłby. Nawet nie wiesz ile potrafię mieć pary w łapie. Najpierw to ja bym Cię dopadła i poszatkowała na kawałki. - Roześmiała się oczywiście naturalnie żartując sobie. Dla nich obojga wiadome było, ze taka sytuacji nigdy nie będzie miała takiego miejsca. - Ben... Proszę Cię. - parsknęła śmiechem wdając się w jego wizję. To teraz wyglądało zabawnie kiedy się o tym mówiło, ale gdyby doszło na prawdę do takiej sytuacji to sama osobiście wiedziała, że nie było by już tak fajnie. Oboje mężczyzn się nie trawiło. A Adam zwłaszcza Howarda. I wątpiła by cokolwiek się kiedyś zmieniło. - Jakoś nie potrafię, choć z drugiej strony to hm... - przyłożyła palec do podbródka zastanawiając się nad tym jak by to wyglądało. - Nieee... To byłaby masakra. Adam nie trawi Aarona. Zrobiłby z niego prędzej miazgę niż wpuścił do własnego domu. Na samym mierzeniu się wzrokiem by się nie skończyło. - Zabawiała juniora, który rwał się do jej włosów jak zwykle. Uwielbiał je tarmosić w swoich drobnych paluszkach i ciągnąć co sprawiało mu wielką przyjemność. - Kawie... Pffff... A co to ja instytucja charytatywna, ze kawą go częstować będę? Kawa jest dla przyjaciół nie inaczej. Poza tym mały Adam jest nagrodą dla mnie i dla Adama. Ale dziwnie to by wyglądało faktycznie. - uśmiechnęła się nieznacznie próbując wyplątać swoje włosy z palców juniora. - Masz rację. Takie już człowieczeństwo. Choć i tak nie mam na co narzekać, bo zaś choroba nie dopada mnie aż tak bardzo często. Wiesz jak mieszkałam w Madrycie to tam zazwyczaj było bardzo ciepło, a moje ciało również w pewien sposób się zahartowało będąc tutaj gdzie pogoda jest zmienna jak kalejdoskop. I oby tak dalej było. - chwyciła w swoją dłoń kubek pociągając z niego małego łyka herbaty, która nawiasem mówiąc kończyła się prawie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:40, 02 Wrz 2010    Temat postu:

Popatrzył na nią uśmiechając się pobłażliwie. Ciekawe jakim cudem byś mnie znalazła? Roześmiał się w duchu kiedy wyobraził sobie twarz Mariki i wyraz bezbrzeżnego zdziwienia jakie zagościłby na jej twarzy gdyby najzwyczajniej w świecie zniknął jej z oczu. Wszystko go bawiło. A wyobrażenia tego 'co by było gdyby', dziś jakoś jeszcze bardziej go rozbrajały - No właśnie. Tez sobie tego nie wyobrażam. Choć powiedź, że to naprawdę teraz wydaje się przezabawne. - uśmiechnął się w rozmarzeniu i powiedział - Ta jego żyłka na skroni... - najzabawniejszy z tego wszystkiego byłby pewnie Junior. Dziecko nie zdawałoby sobie sprawy co wokół niego by się działo. A byłoby w centrum uwagi - Dlaczego wy mu tak daliście na imię? Mały Adam jest nagrodą dla mnie i dla Adama... - powtórzył jej słowa przedrzeźniając kobietę zabawnie - Jakby ktoś nie wiedział o... - wskazał na chłopczyka - To miałby nie lada orzech do zgryzienia o jakim Adamie mówisz. W tych czasach się nie spotyka seniorów i juniorów. - gotów był jej powiedzieć ze to bardzo archaiczne. I pewnie faktycznie takie było, bo nie było już tradycji w której to pierworodny syn nosił imię po ojcu - To to bardzo ubogi kalejdoskop jest. - stwierdził Benjamin kładąc się na stole i wtulając głowę w ramiona. Nie był śpiący, tak mu się siedziało wygodniej. Zamknął oczy i dokończył - Albo pada, albo nie pada. Słońce jest w ofercie dla bogaczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:17, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- Bo teraz jedynie tyle mi pozostaje póki co. Mogę sobie to wyobrażać i śmiać się z tego bo wiem, ze nic takiego nie będzie miało miejsca. Nie chciałabym aby doszło do jakiegokolwiek rozlewu krwi. A takowy mógłby nastąpić przy spotkaniu Adama i Aarona. - parsknęła śmiechem na rozmarzenie Bena. - No nie wiem akurat czy to takie fajne by było. Nie dla mnie raczej. Nie lubię jak Adam się denerwuje niepotrzebnie. Przecież wiesz, ze to nie działa na niego zdrowo. Później będzie narzekał na bóle żołądka, a wiesz czym mogłoby się to zakończyć? - wywróciła oczami i na moment zapatrzyła się na okno. Coś miękkiego przemknęło między jej nogami. Zerknęła w tamtą stronę uśmiechając się nieznacznie. To Pech łasił się do jej nogi. - Co jest kici, kici... - wyciągnęła do niego rękę, a kiedy przybliżył się szorowała go paznokciami delikatnie po łebku. - Dlaczego? To w zasadzie był mój pomysł. Uparłam się, ze tak dostanie na imię i już. Wiem, że to nie modne, ale ja nie podążam szlakiem mody. Chciałam aby nasz syn choć namiastką przypominał Adama. Poza tym podoba mi się to imię. Stąd też ten pomysł. Adam początkowo był sceptycznie nastawiony do tego, ale w końcu dał się przekonać. - wyszczerzyła się do niego uroczo. Przygarnęła do siebie juniora i ucałowała jego główkę z miłością. - Jest jak jest. Nie przejmuję się tym, kto co mówi. Dla nas jest junior, dla dzieci będzie Adam. Nie ma większej różnicy. - wzruszyła ramionami. Było jej to bez różnicy. Poprawiła się na krześle. Popatrzyła na przyjaciele z radością. - A no w rzeczy samej. Kwestia przyzwyczajenia do tego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:41, 02 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie będzie nie będzie. Masz rację bo wątpię by twój mąż do tego dopuścił, ale... - zaczął niewyraźnie i ułożył się wygodniej. Długie ramiona zajmowały połowę stołu i teraz Marika mogła podziwiać tylko czubek głowy półwampira - To byłaby świetna zabawa. Obserwować jak się spina i próbuje nie warczeć na tego drugiego pana. Zabrałaś go kiedyś do psychologa? - zapytał nagle i wyjaśnił skąd takie pytanie się wzięło - Czasem mi się wydaje że to nie jest normalne. To że tak bardzo... Nie lubi ludzi. - Benjamin nie porównywał go do siebie, bo o nim można było powiedzieć to samo tylko w drugą stronę. Za bardzo ludzi lubił. Ale lepiej było lubić niż warczeć i gryźć wszystko wokół - Skoro tego nie lubisz... Rozmawiałaś z nim na ten temat kiedykolwiek? - kto ich tam wiedział. Może to z tego powodu rodziły się ich wieczne problemy. Okazywało się że Ben łapał już ten drugi etat. Psychologia stosowana. Może niezbyt wprawie, bo nie miał doświadczenia ale taka pogadanka wyglądała bardzo profesjonalnie. Pomijając miejsce, bo kuchnia chyba nie nadawała się do przeprowadzania psychoanaliz - Gdyby tak się nie wściekał, nie miałby problemów ze zdrowiem. - mruknął. I wszyscy byli by szczęśliwsi i spokojniejsi. Łącznie z tobą. W zasadzie to głównie chodziłoby o ciebie... Podejrzewał jak zareaguje Marika. Zwykła go bronić, ale Benjamin starał się to ująć tak by nie pokazać jej męża w świetle szaleńca, a by pokazać że być może ma problem, problem który mógł być przyczyną wielu innych mniejszych problemików, także tych zdrowotnych, w końcu problem który po trochu na każdym się odbijał - Nie wiem czy to odpowiednio go ukształtuje. Jakby miał na imię George, a przebywałby z Adamem to pewnie też by się do niego upodobnił. - powiedział i zawiercił się tyłkiem na krześle, które zaskrzypiało cicho - No może i tak... Dla dzieciaków, dla... No tak, w domu będzie dla niego 'tatą' a nie Adamem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:18, 03 Wrz 2010    Temat postu:

- Żadne z nas do tego nie dopuści. Są pewne powody, którymi się kierujemy i już. - Zahuśtała małym Adamem, który jej siedział teraz na kolanie ciesząc się z zabawy jak mało kto. Jego roześmiana buzia poruszała serce Mariki. Mimowolnie na jej twarzy wychodził szeroki uśmiech, którym zaraz go obdarzała ciesząc się, ze ma takie żywotne dziecko, które potrafi się zabawić czymkolwiek i również szybko znaleźć sobie coś do zabawy. - Czy ja wiem czy taka świetna? Dla mnie nie. Wiem co by się mogło dziać. To nie byłby miły widok. Wolę jak Adam jest spokojniejszy i się nie denerwuje chociażby i ze względu na właśnie swój stan zdrowia. - obróciła głowę w stronę Benjamina nie do końca rozumiejąc skąd też te pytanie? Kiedy jej wyjaśnił pokręciła głową na boki. - Wiesz Ben... Adam... No cóż.... - Nie wiedziała jak mu to dokładnie wytłumaczyć by zrozumiał, a nie wziął jej słów na opak. - Nie można do końca go winić za to. Tak po prostu od małego się ukształtował. Znasz Grace. Ona też nie ma łatwego charakteru, być może wyniosła to z domu, nie wiem. Adam w pewien sposób ją naśladował biorąc sobie za autorytet. A człowiek, który zachowuje się w ten sposób przed dwadzieścia parę lat to ciężko mu wyzbyć się takiego charakteru. Ty nawet nie wiesz jak... - musiała przerwać na moment by podać małemu Adamowi łyżeczkę, którą wcześniej się bawił bo wyciągał po nią swoje małe rączki. - Bardzo jestem dumna z swego męża z przemian jakie przy mnie przeszedł. I może wy tego nie dostrzegacie bo głównie zachowuje się tak przy mnie, ale to bardzo wielki postęp jak u niego. - Nie widziała podstaw by nadmiernie wysyłać Adama do psychologa, choć może czasem na prawdę przesadzał co i nawet Marika odczuwała. - A co bym miała mu powiedzieć? Wiesz kochanie czas byś poszedł do psychologa bo coś z Tobą nie tak, tak? - przygryzła lekko dolną wargę. - Bez przesady. Psycholog by mu raczej nie pomógł, a prędzej Adam z niego by zrezygnował. - Znała swego męża poniekąd i mogła tak śmiało twierdzić. Najprawdopodobniej tak właśnie by się stało. - O tym to ja akurat wiem doskonale. Każdy z nas przechodzi stresy i nerwowe sytuacje. A Adam zwłaszcza 'lubi' się denerwować. Ale faktycznie może i by nie miał. - Mogli na ten temat spekulować, ale żadne z nich niczego nie mogło być pewne. - Nie o to mi chodziło. Nie mówię, że nadane imię ma go ukształtować. Chciałam by po prostu byli dla siebie cząstką, rozumiesz? To miał być mały dar dla mojego męża. Wiem, może jestem dziwna, ale to była moja świadoma decyzja. - I wcale by jej nie zmieniła. Poza tym bardzo jej się podobało to imię. - Masz rację, będzie dla niego tata. A może będą i też dla siebie kumplami? Wiesz taka więź, ojciec i syn. Jeszcze zobaczymy za kilka lat. - Miała oczywiście nadzieję, że takie coś nastąpi. Równie dobrze Adam mógłby odejść i nie było by rodziny. Ale również może być i na odwrót. Dopiła resztki herbaty. - Potrzymaj go zrobię sobie jeszcze jedną. - Dziś miała wielkie pragnienie. Ciągle chciało jej się pić. Musiała uzupełnić płyny w organizmie. Kiedy Ben przytrzymał małego ponownie nastawiła wody, która zdążyła już przestygnąć za czas ich rozmowy. Wrzuciła jeszcze jedną torebkę do kubka i poczekała aż się zagotuje woda. Po kilku minutach powróciła z kubkiem parującej herbaty w dłoni dosiadając się do stołu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:54, 03 Wrz 2010    Temat postu:

- Stan zdrowia? On ma swój stan zdrowia w głębokim poważaniu. - powiedział Benjamin i wiedział co mówił. W końcu to nikomu innemu jak jemu przypadła rola ich domowego lekarza. I oboje wiedzieli jak bywało z Adamem, bardzo dobrze wiedzieli i pamiętali - To jakim cudem jeśli wolisz by był spokojniejszy się z nim związałaś? Raz go tylko widziałem... Raz! - ben uniósł palec wskazujący prawej dłoni w górę - Spokojnego... I to było na waszym ślubie. - w innych wypadkach zawsze było coś co nie pozwalało zakwalifikować Adama do grona ludzi spokojnych. Chyba że złośliwości i ironię ma wrodzoną i trzeba się przyzwyczaić. Tak naprawdę był przyzwyczajony, znał ich już przecież sporo czasu. Knight'a poznał przed Mariką. Nie przeszkodziło mu to jednak zaproponować kobiecie tego o czym wspomniał. Może akurat o to chodziło? Sam nie wiedział - Ja go nie winię. - odpowiedział bo źle go zrozumiała - Mówię po prostu co może być powodem jego niesnasek z większością ludzkości. - wywrócił oczami pod zamkniętymi powiekami. Nie pomylił się. Broniła go. Znowu. I jak dla Benjamina całkowicie niepotrzebnie, bo tylko przez niego ryczała. Półwampir nie mógł tego tak do końca zrozumieć, ale był już rozwodnikiem, prawie wdowcem więc nie miał co w tym temacie mędrkować. Uśmiechnął się kwaśno, czego Marika nie zauważyła i pewnie to i lepiej - Bez 'kochanie' i bez 'coś z tobą nie tak'. - poprawił ją. Chyba nigdy nie słyszał by zwracali się do siebie przez 'kochanie', ale być może wyleciało mu z pamięci - Mogłabyś powiedzieć ze skoro ty chcesz by zadbał o swoje zdrowie, to kilka takich sesji pomogłoby mu z tymi nerwami i wtedy gdyby mniej się drażnił, ogólne samopoczucie miałby lepsze. Nie chodzi o to by zrobić mu pranie mózgu, bo zapewne tak pomyślałby gdybyś mu ten pomysł wyłożyła. Chodzi o jego dobro. Jak tak dalej będzie popadnie w nerwicę. A nerwica wiąże się z szeregiem innych objawów. Bo nie powiesz mi chyba że nie ma powodów do tego by się denerwować? Nasz Adam ma stresujące życie. - powiedział Ben a ton jego głosu zdradził rozbawienie - Tyle problemów na tym czarnym łbie spoczywa... - zachichotał cicho. Połowę z nich chyba wynajdywał sobie sam, albo jak Marika stwierdziła po prostu to 'lubił'. Zmarszczył lekko czoło i zapytał - Cząstką? To mało tego że uznał go za swojego syna? - co do imienia miał całkowicie odmienne stanowisko niż Marika - Nie sądzę. Sama powiedziałaś że wychowywała go Grace. A ich relacje ciężko nazwać przyjaznymi. Tam raczej chodzi o hierarchię. Jasno wytyczoną hierarchię. - półwampir rozłożony na stole podejrzewał że dla swojego syna będzie taki sam. Dla Jeanine taki był. Zawsze z dystansem i jakąś uwagą na ustach. Nie był wyluzowanym przykładem ojca który dla syna jest kumplem. Przynajmniej to zaobserwował Ben, ale chyba tylko Marika miała prawo rozsądzić czy się mylił czy nie. W końcu poproszony ruszył się i spojrzał nieprzytomnie na Juniora wyciągając po niego ramiona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:05, 03 Wrz 2010    Temat postu:

Może i tak faktycznie było. Marika ostatnim czasem dostrzegała więcej niż wcześniej. Więcej pewnych elementów układało jej się z układanki w całość. - Być może ma. - rozłożyła bezradnie ręce i nie wiedziała co więcej powiedzieć. Bo przecież co ona mogła? Adam ostatnio raczej jej nie słuchał przecież. Miała mu nakazać tego? By się zmienił? By poszedł do lekarza? Zabiłby ją ironicznym śmiechem zapewne. Choć z drugiej strony zaś nic nie robienie pod tym względem też nie było dobrym rozwiązaniem. Nie mogła umywać od tego rąk i mówić 'radź sobie sam ze swoimi problemami'. Po pierwsze primo nie była taką zajadłą jędzą, po drugie była jego żoną i każdy problem Adama z którym się z nią podzielił, choć większość ukrywał w sobie to był i jej problemem przecież. Interesowało ją to co się z nim dzieje, bo przecież zależało jej na nim. - Nie widzisz tego co widzę ja Benjaminie. Nie przebywasz w naszym środowisku i trudno było by Ci pojąć to co jest między nami. Ta specyfika. Te uczucia. Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć jasno, bo się nie da. Musiałbyś to poczuć. Związałam się z nim normalnie. Z takim jaki jest. Ty go widziałeś raz, a ja w większości. - Tak bywało. Gdy byli sami Adam nie musiał nikogo obrażać, ani ironizować z nikogo i bywał raczej spokojny. - No przecież nie mówię, ze go winisz. Jedynie wyraziłam swoje zdanie w tym temacie. - Wbrew temu co mógł myśleć Ben wcale go nie broniła. Podała mu ogólny zarys tego skąd się to może brać u Adama, ze jest taki jaki jest. Gdyby go broniła to przecież powiedziała by aby się od niego odczepił, zszedł z niego czy coś w tym stylu, a żadne z tych słów nie padło z jej ust. - Benjamin... - skrzywiła się delikatnie. - Czy Ty myślisz, że ja jestem Bogiem i mam moc przekonywania? Doskonale wiesz o tym, że mnie nie posłucha, a każda moja sugestia tego spowodowałaby odwrotny efekt i zaczął by myśleć, najgorsze rzeczy jakie mogą być. Znam Adama. Zaraz zaczął by się mnie czepiać, że już wymyślam powody by mu dowalić. Albo, ze specjalnie go wysyłam po to by zrobić z niego głupiego. Czy coś w tym stylu. - Powodów mogło być wiele. Każdy mógłby być dobry. Marika raczej bała się reakcji Adama na to co mogłaby mu zaproponować. - Ale tak, uciekać od tego też nie można. Może masz rację. I może powinnam mu to zasugerować narażając się mu tym samym. Ale boję się tego Ben. Bo skoro akceptowałam go z jego wadami wcześniej, to dlaczego teraz miałyby mi przeszkadzać? - To było bardziej złożone i skomplikowane niż im się obojgu wydawało. Mogliby tutaj spędzić całą noc i rozprawiać o tym, ale wątpiła w to by wymyślili coś mądrego. Do tanga trzeba było dwojga. Jeśli Adam by nie chciał to zostałaby bez pary. - Ma jak każdy z nas. Jedni więcej inni mniej. I nie chcę by się nabawił nerwicy wiesz o tym doskonale. Więc co mam w końcu zrobić by się nie denerwował? Chyba najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji było by moje zniknięcie, zabranie mojej siostry, jego brata i miałby święty spokój przecież. Nie miałby powodów do nerwów. - spuściła lekko głowę w dół. Zaczesała sobie włosy za ucho, a jej dłoń spoczęła na karku. Tak.... Miałbyś spokój Adamie. Może tego właśnie Ci potrzeba? W końcu my staliśmy się uciążliwi, prawda? - Cichutko westchnęła ostrożnie umaczając usta w gorącej herbacie. Wlepiła swoje spojrzenie w blat stołu jak by chciała tam dostrzec nie wiadomo co. - Nie rozumiesz mnie Ben. To miał być gest. Nie musiał wcale go akceptować. - uraziło ją to. Odburknęła niezadowolona. Nikt jej chyba nie rozumiał. To był jej wybór i jej sprawa jak nazwała swego syna. Odsunęła od siebie kubek. Położyła dłonie na stole krzyżując je ze sobą złożyła w końcu na nich głowę podobnie jak Benjamin. Tak się chyba myślało najwygodniej. - To było między nimi. Nie pozwoliłabym na to by on górował nad naszym synem jak jakiś kat czy władca. W tym związku to ja mam tutaj ostateczne zdanie do powiedzenia. I nie dlatego, że Adam nie jest biologicznym ojcem, ale dlatego, ze to ja go urodziłam. I to ja przez 9 miesięcy nosiłam go pod sercem. A moje dzieci nie zasługuję na żadne wyżywanie się na nich. I na to też nie pozwolę. Czas pokaże jak będzie... Taka była prawda. Teraz sobie mogli gdybać do woli, ale gdy przyjdzie co do czego to może być całkiem inaczej. Tak... Wszystko się okaże za jakiś czas. Nie było co się nakręcać niepotrzebnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:04, 04 Wrz 2010    Temat postu:

Na pewno ma. Nie byćmożuj mi tu bo doskonale wiesz o czym mowa. - Tak, to chyba najbardziej specyficzne uczucie jakie widziałem kiedykolwiek. Wy macie w sobie tyle sprzeczności że głowa mała, a jakimś cudem świetnie razem prosperujecie. - mógłby o tym jakąś pracę napisać i wykazać przy tym wiele nieprawidłowości dla normalnego człowieka. Nie żeby Adam i Marika, byli nienormalni. Co to to nie. Byli specyficzni a półwampirowi czasem się wydawało że ze złośliwości jakie wobec siebie żywią czerpią przyjemność, a przynajmniej jedna strona tego związku czerpie. I nie była nią oczywiście Marika, którą musiał pocieszać jakąś godzinę temu. Jej mógł tylko żałować i współczuć - Yhm. Jeśli chodzi o Adama to chyba tylko ty możesz go przekonać. Nie widzę nikogo innego kto miałby z nim tak swobodny kontakt co ty. - stwierdził spokojnie wpatrując się w Marikę uważnie - Nie musiałby cię zaraz słuchać. Proszę nie mów że znam psychikę twego małżonka lepiej niż ty. On nigdy nie robi czegoś czego nie chce 'natychmiast', prawda? No może to zły przykład, ale kto go nakłonił do tego by wziąć ze sobą jego brata? Grace? - zapytał unosząc w górę brew. Miał nadzieję że zaprzeczy. Musiała mieć coś w sobie co go przekona. Przecież była jego zoną i musiała mieć jako taki posłuch. Chyba że nie miała, więc jakim cudem jeszcze była z nim związana? I nad tym Benjamin nie chciał się zastanawiać. Czuł że im bardziej by się zagłębiał w ich wzajemne stosunki tym w większe bagno by grzązł - On, on powinien to przemyśleć. Chyba że... Że ja się mylę. - powiedział wzruszając ramionami - Jak będzie miał do ciebie jakiś problem to mu powiedź że to był mój pomysł i finał. - nie widział powodu do tego by cokolwiek zatajać. Ben był na niego tyle odporny ze mógł sobie pozwolić na szczerość wobec Adama - Dlatego, że rodzina wam się powiększy, dlatego że musi być zrównoważony. Dlatego że to męczy po dłuższym czasie. - nie mogła powiedzieć ze teraz jest jej lekko - Dlatego że tak dla wszystkich będzie lepiej Mariko. - podał jej kilka powodów, a dla tego pierwszego zapewne warto było zaryzykować. W najgorszym wypadku skończy się na wykpieniu tego pomysłu - Chodzi o dobro ogółu, a nie tylko o twój kaprys. - usprawiedliwił Marikę sam, by nie musiała się gryźć ze swoim sumieniem. Otworzył oczy i zapytał zaskoczony - Twoje? - ze Judit i Christopher to rozumiał, ale Marika? Czyżby jego pojęcie czegoś nie obejmowało? Najwyraźniej. Benjamin dosłyszał to westchniecie aż za dobrze i zacisnął nieznacznie usta. Chyba zaczynał być przewrażliwiony na tym punkcie. Bo jemu nie wychodziło, a inni byli takimi kretynami że odrzucali to co mieli najlepsze. Skoro Marika rozłożyła się na stole jemu pozostało pilnowanie Juniora. Podparł ponownie brodę dłonią wpatrując się raz w loki kobiety a raz w małe dziecko - Sądzisz że Grace się wyżywała na nim? - roześmiał się bo w kontekście rozmowy jaką prowadzili mógł tak pomyśleć. Grace go wychowała, przejął od niej wiele, to i wyżywanie się mogło wchodzić w grę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:26, 04 Wrz 2010    Temat postu:

- Jest. Nie znam drugiej takiej pary, która by się tak zachowywała względem siebie. - No cóż ten świat był zbyt wielki by zagłębiała się w każdy ludzki związek. Ale z osób, które znała nikt taki nie był jak oni. No cóż taki już ich urok. - Taaa.... Coś w tym jest. Bo my z natury jesteśmy pełni sprzeczności. A myślisz, ze dlaczego się ze sobą związaliśmy? Chyba tylko godna osoba Adama mogła z nim być tak? - A przynajmniej jej się tak wydawało. Mogła się oczywiście mylić. Z drugiej strony jednak Adam nie związał by się z byle kim, a wspominając miniony okres, to w sumie ze swym starym charakterem nadawała się dla niego. - Czyżby? Tylko ja? Nie wiem czy teraz. Kiedyś może tak, ale w obecnej sytuacji nie mogę być tego pewna choć chciałabym w to bardzo wierzyć. Jeszcze zobaczymy. Jak na razie widzisz, że go tutaj nie ma i nie wiem kiedy wróci więc muszę to odłożyć na dalszy plan i zaczekać z tym do jego powrotu. - odchrząknęła cicho podnosząc się ponownie do siadu. - Wiem o tym doskonale i od dawna zdaje sobie z tego sprawę. To i tak zabrnęło już za daleko. I czuję, że tracę nad tym wszystkim kontrolę. Ja też popełniłam poważny błąd. - Miała tu na myśli swoje załamanie. Nie powinna dać się tak zdołować i zdominować nad innymi. To nie było podobne do niej. I może faktycznie czas by z tym skończyć. Z użalaniem się nad sobą jaka to ona nie jest słaba i jaka to jej krzywda się nie dzieje. To robiło się żałosne. Już nikt nie mógł tego słuchać. Nawet ona sama. - Nie Ben. Nic nie będę mu mówiła. Ta inicjatywa ma wyjść ode mnie nie od Ciebie. W końcu to ja jestem jego żoną tak? I w końcu czas by zmienić coś we mnie i w nim także. Albo zmieniamy się oboje, albo żadne. Chciał bym odpoczywała, bym doszła do siebie? Ok. Ale nie ma nic za darmo. - To musiało wejść w życie prędzej czy później. - Porozmawiam z nim o tym jak wróci, ale teraz skończmy o tym mówić bo żadnemu z nas to nie służy. - To ją tylko dobijało zamiast pomagać, a dość było jej płaczu i zgrzytania zębami. - No wiesz. Nie wiem. Może i moje. Wiem, że trochę chyba nazbyt wyolbrzymiam, ale ja już sama nie wiem co mam o tym myśleć i tyle. Między nami wkradło się tyle sprzeczności. Są nieporozumienia. I do póki tego nie wyjaśnimy będę niespokojna. - A raczej to szybko nie miało nastąpić, no chyba, ze ona się myliła co do tego. Któż to wiedział? Nagle poczuła pewny przypływ energii i pewności w sobie. Musiała być silną. Była w ciąży. Miała synka i teraz przede wszystkim o nich musiała myśleć. - Koniec użalania się nad sobą. To jest żałosne. Ja się robię żałosna. Nie taka byłam. I nie taką chcę być. I szczerze mówiąc mam tego dosyć. I zapewne każdy ma tego dosyć. A ja zwłaszcza. - napiła się herbaty uśmiechając się błogo pod nosem. Roześmiała się na ostatnie słowa Bena. - Przestań. Nic takiego nie powiedziałam. Co jak co, ale Grace taka nie jest. Może i ma twardy charakter, ale wątpię by się na Adamie wyżywała. - O tym mogła być dziwnie pewna. Pokręciła głową na boki nie wierząc, ze on w ogóle mógł tak pomyśleć. Totalna masakra jakaś. - Nie, mówiłam tak teoretycznie. Oboje znamy charakter Adama. I oboje wiemy co by się mogło stać, a co nie. Nie mówię, ze podniesie na niego rękę bo on nie jest za biciem i ja też nie. Ale wiesz, ze Adam potrafi człowieka gnębić psychicznie. I potrafi to robić dyskretnie i doskonale. - Nawet ona sama miała okazję się o tym przekonać wielokrotnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:43, 04 Wrz 2010    Temat postu:

- Co to znaczy godny osoby Adama? - zapytał kąśliwie Benjamin. Zabrzmiało to jakby mówiła o jakieś wysoko postawionej personie - On jest...? Nie wiem, królem? Maharadżą? Cesarzem? Nikt nie może być jego godnym. To chore. - w takim wypadku nad Benjaminem albo wisiała jakaś klątwa, albo był tak mało godzien że nie zasługiwał sobie na niewiele ponad rok szczęścia. Widać tak miało być. Jednak to że Marika mówi o Adamie jak o osobie godnej największego szacunku i wszystkich skarbów tego świata było dla Ben'a lekką przesadą - No raczej że tylko ty. Przynajmniej ja tak sądzę, choć mogę się żałośnie mylić. - powiedział Ben uśmiechając się pod nosem. Podświadomie jednak wiedział że się nie myli. Adam w niektórych sytuacjach był przewidywalny. Trzeba go było tylko dobrze obserwować i umieć odpowiednio z nim rozmawiać - A co to za różnica teraz czy kiedyś? - zapytał, a było to pytanie z gatunku retorycznych - Ciągle jesteś jego małżonką. I zazwyczaj jedynie ciebie słucha. - zakończył i skinął głową. Tego już był absolutnie pewny. Skoro Adam nie usłuchałby Mariki to nie usłuchałby nikogo. Może Grace... Ale Grace prędzej mnie pobije żelazkiem niż powie mu że ma iść do psychologa. - Faktycznie, masz rację trzeba poczekać, ale przemyśl to sobie. Może wiele nie będzie trzeba. - nie powiedział jej że ma to zrobić. To już było w jej interesie. Chciała czy nie, jej decyzja. Chyba że naprawdę bardzo źle by się działo, to wtedy Ben będzie musiał zacisnąć zęby, choć wiedział że to nie będzie najlepszy z jego pomysłów. I skutki mogły być bolesne. Albo zmienicie się oboje, albo żadne? Błagam nie mów mi że ja już znam wynik tego starcia... Półwampir przyłożył dłoń do policzka i popatrzył zatroskanym wzrokiem na Marikę, przytrzymując drugą dłonią jej synka. Ziewnął przeciągle zasłaniając swoje usta i stwierdził - I bardzo dobrze. Weź się za niego. - poradził, mając na względzie jedynie jej dobro. On jako osoba w której składano wszystkie problemy, traktowany jako żalnik, był na nie na tyle odporny ze mógł być obiektywny, albo być na tyle rozsądnym by wiedzieć która ze stron jest najbardziej poszkodowaną. Uniósł jednak brew słuchając tego namiętnego manifestu jej siły. Nic nie powiedział kiwając tylko lekko głową. Oby to wszystko tylko ci się ziściło. Parsknął śmiechem i zapytał - Mówisz? Ja co do nich to niczego pewien nie jestem. - mruknął puszczając do kobiety oczko. Żartował sobie bo nic innego mu już nie pozostało - Eeee, ale własne dziecko? Do tego to chyba nawet on zdolny nie jest.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:56, 06 Wrz 2010    Temat postu:

Wywróciła oczami. Co raz to mniej jej się podobało, że Ben tak czepia się wciąż jej słów. Co by nie powiedziała to było źle. A poza tym ona sam ją źle zrozumiał. - Wyolbrzymiasz i wymyślasz sobie dziwne odpowiedzi na moje słowa. - zamlaskała ostentacyjnie. Zabębniła palcami o blat stołu. Spojrzała na niego ukradkiem. - Nie! - nabrała głęboko powietrza w płuca. - Nie jest nikim takim. Chodziło mi o jego charakter. Ktoś kto dorówna mu charakterem i być może będzie umiał go okiełznać jak i też mieć na niego jaki taki wpływ. Rozumiesz teraz? - zapytała umaczając usta w herbacie. Uniosła lekko brwi w górę oczekując od niego akceptacji albo i odmowy. Nie wiedziała w końcu przecież co może nadal sądzić o tym Benjamin. - Widocznie jakaś jest. - Nie potrafiła dokładnie odpowiedzieć na to jaka, ale czuła, że jest. A może to były jej chore wyobrażenia? Za bardzo wszystko brała na poważnie i wyolbrzymiała, a niepotrzebnie. Mogła żyć spokojniej nie zadręczając się niczym. No, ale to już wtedy nie byłaby ta Marika, którą wszyscy znają. - Zobaczę. - Pokiwała głową. Póki co musiała się uporać tym co miała tutaj. Do pewnych rzeczy oswoić się. Pewne zaś zmienić zapewne. Przed nią były pracowite dni. Bo praca umysłowa też bywała uciążliwa i męcząca. To już w jej geście by wszystko sobie poukładać. - Wezmę się za nas obojga. Też mam coś w tym związku do powiedzenia. I też bym chciała aby było lepiej. - zacisnęła delikatnie wargi. Na to składało się wiele rzeczy. Musiała sama sobie z tym jakoś poradzić. Ben choćby chciał nie pomógłby jej z tym. Może jej doradzić, ale na tym kończyła się jego rola. Nikt za nią tego nie zrobi. Uśmiechnęła się szeroko pod nosem. Zaczesała włosy za ucho, a jej ton głosu zmienił się na łagodniejszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:55, 06 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie wymyślam wcale. - odpowiedział Benjamin. Jak chciał to też potrafił się wykłócać i postawić na swoim. Jesteś tak samo popędliwa i drażliwa jak twój maż. - Po prostu pytałem bo zabrzmiało to dość dziwacznie. I wcale nie wyolbrzymiam. Tak wyszło z kontekstu. - odpowiedział ze spokojem odchylając się w tył. Ben wsparł plecy na lodówce i przyciągnął do siebie Juniora. Widząc jak dziecko sie męczy położył go sobie na ramieniu by było mu wygodniej. Połwampir wyciągnął nogi pod stołem i spojrzał na lewo gdzie mógł dostrzec Jeanine mozolącą się z lekcjami. Może 'mozolenie' to zbyt duże słowo bo dziewczynka nie wyglądała na taką której cokolwiek sprawiało by trudności. Ben wyprostował szyję i zamknął oczy czując na ramieniu ciepły ciężar małego dziecka. Tak dalej prowadził konwersację z Mariką - Ja nie widzę żadnej. - ile razy miał okazję oglądać ich potyczki? Wiele. I jak dla niego każda kończyła się tak samo. Powściekają się, podogryzają sobie jak dzieci w piaskownicy a później i tak się pogodzą. Mógł powiedzieć że zna to na pamięć. Skinął głową pokazując tym samym aprobatę dla chęci spróbowania zmienienia czegoś. Przydałoby wam się, bo znając życie będę pierwszym świadkiem na sprawie rozwodowej. - Idziemy do pokoju? - zapytał Benjamin uchylając lekko powiekę - Wiesz mi to tam bez różnicy ale on by pewnie wolał drzemnąć sobie na tapczanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:16, 06 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie. Ty po prostu kolejny raz źle zrozumiałeś moje słowa i przerobiłeś je na to co chcesz. - Przetarła sobie policzki jak by chciała się z siebie wyzbyć negatywnej energii. Zadrżała nieznacznie. Ziewanie było zaraźliwe. Sama ziewnęła zakrywając sobie dłonią usta. Tyłek zaczynał ją boleć od tego siedzenia. Poza tym czuła się trochę zmęczona chociażby i od samego płaczu. W zasadzie to dochodził powoli już wieczór. A wiadomo im ciemniej tym bardziej chce się spać. - Nie ważne Ben. Nie będziemy się o to spierać. - pomasowała sobie ramiona w końcu oplatając się nimi szczelnie. Rozleniwiła się. Nic jej się nie chciało. - Oj nie widzisz. Jak byś pomieszkał z nami to byś pewnie coś dostrzegł. - Łatwo było mówić komuś, kto był boku, ale będąc w środku widzi się to wszystko całkiem inaczej. Zresztą nie było co roztrząsać. Przecież tak na prawdę Adam nie powiedział jej wprost, że jej nie chce. Nie odrzucił jej tez tak do końca. Może ona po prostu była za bardzo przewrażliwiona? Rozmawiając tak tutaj z Benem mogła sobie uświadomić jak na prawdę bardzo jej zależy na jej mężu. To w nim zawsze miała oparcie. Wiedziała o tym doskonale, ale teraz po prostu było to wyraźniejsze i bardziej odczuwalne przez nią. Tęskniła za nim zwyczajnie. A Ciebie i tak nie ma Adamie. I nie będzie długi czas. Ech... - Westchnęła ciężko w głębi duszy. Musiała to przetrwać bo nawet choćby chciała to nie miała żadnego wyboru. - Co? - Ben wyrwał ją z rozmyślań. Dopiero po chwili zajarzyła o co mu chodzi. - Ach tak. Chodź i daj mi go, na niego już pora. Zaraz zacznie marudzić jak zwykle. - Jak był niewyspany to junior marudził. Był mały i jeszcze nie wytrzymywał tyle co większe dzieci czy dorośli. Wstała od stołu zasuwając za sobą krzesło. Dopiła herbatę, a kubek umyła przy zlewie i po dokładnym osuszeniu go schowała do odpowiedniej szafki. Powróciła do mężczyzny i zabrała od niego synka biorąc go na ręce i tuląc do siebie. - Jeszcze muszę go przebrać. - Na śpiąco byłoby jej trudnej. Poczekała za Benem, który gramolił się właśnie z siedzenia. Powędrowała za nim do salonu, a po drodze z torby wyciągnęła potrzebne jej rzeczy do pielęgnacji juniora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:54, 06 Wrz 2010    Temat postu:

- A wiesz co jeszcze przerobię na swoją modłę? Ciebie. To ty sama tak uważasz. Nie mogę mieć własnego zdania? Bo dotyka ono twojego małżonka? - Benjamin pochylił się ku Marice patrząc na kobietę zimnym, niespotykanym u niego spojrzeniem - Otwórz oczy i przestań go bronić. On potrzebuje potępienia a nie obrony. A już na pewno nie z twojej strony ta obrona powinna płynąć. Dlaczego nie spojrzysz na moje zdanie obiektywnie, tylko twierdzisz ze ciebie się czepiam? Dlatego że jest negatywne? Bo nie uważam go za ideał? Mogę tak uważać. Nawet mimo tego iż biorę go za przyjaciela. - prychnął cicho bo nie jeden by go wyśmiał gdyby opisał relacje jakie łączyły go z Adamem i stwierdził ze są one przyjacielskie - Bo to nie polega na zaślepieniu się czyjąś osobą. Polega na zdrowym postrzeganiu jej. - a Marika według Benjamina nie była do tego zdolna i póki będzie tkwiła w takim stanie mogła nadal się zapewniać o tym że stanie na nogi. A te zapewnienia nic nie byłby warte. Wstał, oddał Marice syna i wyszedł z kuchni kierując swe kroki do pokoju dziennego w którym ściany były poobwieszane fotografiami znajomych Sobh. Zdjęcie Knight'ów to pechowe czarno białe tez tam wisiało. Ben obrzucił je wzrokiem przyzwyczajony. Nie odczuwał żadnych mniej czy bardziej silnych sensacji. Zdjęcia wisiały i trwały. Sobh nie było. Przysiadł na brzegu kanapy chwytając pilot od telewizora. Zapragnął zasięgnąć informacji o tym co się dzieje na świecie. Ze swoim zwykłym już uśmiechem i naturalnym, dobrodusznym spojrzeniem nacisnął guzik i poszukał odpowiedniego kanału. Przeginam, przeginam, wiem Mariko, ale jeśli nie ja to kto?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:18, 06 Wrz 2010    Temat postu:

Roześmiała się nie mogąc powstrzymać od tego. Zakryła usta dłonią i trzęsła się od chichotu. Próbowała się uspokoić, ale na nic jej się to zdało. Odwróciła się od niego. Nabrała kilka głębszych oddechów i dopiero jako tako przestała się śmiać, ale uśmieszek został na jej ustach. - Boże Ben ubawiłeś mnie teraz. - otarła łezkę z kącika oka. Zdmuchnęła sobie grzywkę z czoła. - Chyba za daleko się zagalopowałaś. Ja go nie broniłam dla Twej wiadomości. Akurat nie tym razem. One godziły mnie, nie jego. I na pewno nie w taki sposób jak myślisz. Możesz, możesz panuje wolność słowa. Ben ja nikogo ani nie bronię ani nie potępiam. I mam otwarte oczy. Nie jestem nim zaślepiona. A Ty gdybyś miał żonę zapewne również stal byś po jej stronie broniąc jej osoby. Więc to naturalne, że mogę bronić Adama, ale akurat w tej chwili tego nie było. - otrząsnęła się rozglądając po pokoju do którego weszli. Zapatrzyła się na fotografie wiszące w pokoju. Kiedy dostrzegła ten sam fotoportret, który mieli oni uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem. Przywodziło to na myśl miłe skojarzenia. - Ben przestań, ok? Nie jestem nim zaślepiona. Gdybym była słowa byś o nim powiedzieć nie mógł. Nie rób już ze mnie tej najgorszej. Mam chyba prawo coś powiedzieć na ten temat skoro wiem, tak? W jednej chwili mówisz mi, ze znam go najlepiej, a zaraz sugerujesz, ze powinnam się od niego bardziej odizolować. To w końcu zastanów się czego chcesz ode mnie? Nie mogę być i taka i taka. A ciągle potępiając mnie nie ułatwiasz mi niczego. - Czuła się tutaj jak na sali rozpraw. Ona była winna, a Ben był jej katem. I wcale nie czuła się z tym dobrze. Znalazła sobie odpowiednie miejsce do zajęcia się synkiem. Ułożyła go wygodnie na poduszce i zamilkła. Popatrzyła na małą, zaróżowioną twarz dziecka uśmiechając się do niego, choć wewnątrz panował mały chaos. Poczęła go przewijać by móc go ułożyć do snu wreszcie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:56, 06 Wrz 2010    Temat postu:

Benjamin niechętnie oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na kobietę - Nikt nie robi z ciebie najgorszej. Gdybym miał tak zrobić to powiedziałbym że pretendujesz do tytułu takiej siedząc tutaj lub lecąc do Hiszpanii. Bo w końcu ponoć dobra żona powinna być przy mężu. Nawet jeśli ten mąż jest kawałem bardzo nieprzyjemnego faceta. Ja ciebie nie potępiam. To ty uważasz że wszyscy tak na ciebie naskakują. - powiedział wzruszając ramionami, bo to akurat według niego było błędne w jej pojęciu sprawy - Ja od ciebie nie mogę chcieć niczego. W gruncie rzeczy mało mnie powinno obchodzić co zrobisz, bo to twoje życie. Jednakże mając na uwadze to że darzę cię szacunkiem staram ci się wskazać to co dla mnie nie jest do końca... Normalnym. Powiesz ze czepiam się twoich słów? Trudno, są one dla mnie pod pewnym względem niezrozumiałe. - i dziwaczne, ale tego już jej nie powiedział bo nie chciał ostrzyć na siebie siekiery - Zapytałem wymieniając określenia jakie przyszły mi do głowy, takie które kojarzyły mi się z godnością... - bo chyba głównie o ten fragment rozmowy jej chodziło. O osobę godną jej Adama - I nie było w tym nic wielkiego. - powiedział kręcąc powoli głową - Nie masz po co doszukiwać się drugiego dna. Nie ma go tam. Przestajesz wierzyć w ludzką, bezinteresowną szczerość? A może uważasz że wszyscy chcąc ci dokopać bo masz w sobie coś z męczennicy? Dobrze będę pamiętał. - zerknął na Juniora zastanawiając się czy nie mogłaby przewinąć go w łazience. Wlepił jednak wzrok w ekran patrząc na pojawiające się obrazki. Zamyślił się nad pytaniem które zdał sam sobie. Może i coś w tym jest...?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:27, 07 Wrz 2010    Temat postu:

Odpowiedziała mu podobnym stwierdzeniem. - A czy zaś dobry mąż nie powinien być przy żonie by ją wspierać i podtrzymywać na duchu? Czy dobry mąż nie powinien kpić z swej małżonki, nie dogryzać jej i nie zwalać na nią całą winę? A widzisz, jednak. Nie ma czegoś takiego jak dobry mąż czy żona. I sam byś się o tym przekonał gdybyś ową żonę miał. - Nie miała na celu dogryzienia mu. Po prostu stwierdzała suche fakty. Każdy mógłby wypominać sobie jakieś błędy popełnione w życiu, ale przecież nie o to chodzi. - Bo tak właśnie jest Benjaminie. Jestem już przewrażliwiona na tym punkcie, a pomyśl chyba z czegoś musi się to brać prawda? Z niczego nie było by coś. Ciągle ostatnim czasem słyszę jakieś negatywne uwagi na swój temat, bo jestem taka jaka nie powinnam być. Bo nie zachowuję się tak jak by inni chcieli. I szczerze mówiąc mam już tego dosyć dosłownie. Ileż można to wytrzymywać? - sapnęła prawie wręcz, że z rezygnacją. Przygryzła sobie wargę aż do skóry, a metaliczny posmak krwi rozlał się po wnętrz jej jamy ustnej. Oblizała sobie zranione miejsce. Dokończyła robić to co zaczęła. Ubrała synka, wstała z miejsca i poszła do kuchni wyrzucić pampersa. Kiedy wróciła zajęła miejsce obok Benjamina. - Co ja mogę zrobić? Przecież chcę się zmienić prawda? Ale nienawidzę gdy mnie się tak krytykuje. Chyba trzeba trochę wiary w to co się zamierza tak? No i trzeba tez poczekać troszkę na efekty. - Ułożyła juniora na boku kołysząc go do snu. - Wiem. Nikt mnie nie rozumie. Ani ze słów, ani z czynów, ani z gestów. I każdy z was uważa, ze bronię za wszelką cenę Adama. Nie jest tak do końca. Adam jest jaki jest i wszyscy doskonale o tym wiedzą przecież. Nie znamy go jeden dzień. I nie zawsze mam wpływ na to jak postępuje. - próbowała się uśmiechnąć, ale w tej sytuacji nikle jej to wychodziło. Raz się śmiała innym razem zaś była smutna. Cóż można było na to poradzić? To zależało od sytuacji w jakiej była. - Szczerze? Już sama nie wiem w co tak na prawdę mam wierzyć. Czasem mam problemy z odróżnieniem tego co jest dobre, a co źle. - No może nie aż tak do końca, ale coś w tym było jednak. - Chciałabym wierzyć Ben i nie mówię, że nie wierzę w ogóle. Po prostu jest mi trudniej jak już mówiłam. - To co się działo było złem. I to też powinno się zmienić. I to definitywnie. - Czasem się zastanawiam po prostu jak by to było gdybym nie trafiła do Forks. Jakie życie miałby Adam? Czy żałuje tego, ze stanęłam na jego drodze? Jestem tylko człowiekiem i wątpliwości dopadają mnie jak każdego, co nie znaczy, ze nie cieszę się z tego powodu iż Adam jest ze mną, bo wiem za kogo wychodziłam za mąż. I wiem na pewno jedno, że chcę być przy nim pomimo wszystko. Dotąd, aż sobie będzie tego życzył. - przechyliła głowę lekko w bok zwieszając ją na moment i zapatrując się na ekran telewizora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:58, 07 Wrz 2010    Temat postu:

- Ja nie wiem, nie... Ale oficjalna wersja głosiła że pojechał do Nowego Yorku w sprawie pracy, wiec chyba spełnia te obowiązki jako tako? Byłaś w Hiszpanii, nikomu nie powiedziałaś i nie życzyłaś sobie by mówić. - powiedział przypominając jaj rozmowę jaką przeprowadzili przez telefon. Więc czego od niego chcesz? Takie jest życie. Miał za tobą czekać aż się zjawisz? - A tak w nawiasie on w ogóle wiedział gdzie jesteś? - zapytał się z zaciekawieniem Benjamin, ciekaw czy dopasuje sobie jeden z ostatnich elementów układanki - Miałem zonę, wiesz? I mogę stwierdzić z całą świadomością że nie była ona dobra. - zauważył Benjamin a kąciki ust ledwo co drgnęły. Ben zmienił kanał bo wiadomości już się skończyły i patrzył teraz na sceny z 'Przyjaciół'. Spojrzał na Marikę ale nic nie powiedział. To coś, wynika chyba jedynie z twoich przewrażliwień. Nie wydaje mi się by Adam zaczął hołdować nieszczerości, ale cholera go wie. Obracał powoli pilot w palcach analizując to co mówiła i próbując znaleźć w tym wszystkim dla siebie jakieś stanowisko. Nie było to zbyt łatwe - A wiesz co powiedziałby ci Adam? - wypalił nagle i uśmiechnął się pod tym względem w pełni podzielając zdanie mężczyzny - Ty nie masz patrzyć na to czego chcą inni. Masz żyć tak jak chcesz ty. Bo to od ciebie zależy co zrobisz, i ci 'inni' mają mało do gadania. - pociągnął nieznacznie nosem z zaskoczeniem czując sensację w okolicach gardła. Nie sądził że zapach krwi może go jeszcze zaskoczyć. Rozluźnił się jednak, bo dawno już nie pił ze zwierzęcia a co dopiero jeśli chodziło o krew człowieka. Czuł jej dość w szpitalu. Wrażenie minęło i podrapał się po szyi - Każdy z nas? To z iloma osobami debatujesz na ten temat? - zapytał patrząc na ściany i szukając na nich pajęczyn. Znalazł jedna w rogu i zapamiętał by sięgnąć tam szczotką. Co tydzień sprzątał a zawsze jakieś ustrojstwo się musiało uwiesić - Poproś by napisał ci słownik. - zażartował sobie - Wtedy go na pewno zrozumiesz i odróżnisz jedno od drugiego. Ciekawe ile stron obejmowałby taki wolumin? Byłby gruby? Pewnie tak... - mamrotał pod nosem do samego siebie - Adam to złożona osobowość. - mruknął na zakończenie swych rozważań. Żartował sobie z tego wszystkiego bo co miał zrobić? Powiedzieć ci że znów jęczysz? Chyba nie chciałabyś tego słyszeć. Przytaknąć że och biedna dziewczyno masz ciężkie życie? Każdy takie ma... - Nie wiem, można by nad tym pomyśleć. - stwierdził Benjamin nie widząc dziś końca takim rozważaniom - On miał kogoś przed tobą, nie? Taka czarna była, to znaczy włosy czarne miała, kurde mówił mi w sobotę jak miała na imię, a ja znów zapomniałem... - pstryknął palcami nie mogąc sobie przypomnieć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:29, 07 Wrz 2010    Temat postu:

- Też to słyszałam. Oboje czasem zachowujemy się jak dzieci. Znikamy bez słowa, a później wracamy z krótkim słowem 'przepraszam.' - zamamrotała pod nosem. Było jej wszystko już jedno. I z tego wszystkiego właśnie wychodziło, że to jej wina. Bo wyjechała i nikomu nie powiedziała. Wychodziło również na to, ze nie ma do tego żadnego prawa. Przemilczała to jedna. - I tak zrobiłam no i co? Czy jest coś w tym złego? - łypnęła niepocieszona na przyjaciela. Każdy na swój sposób chciał jej czymś dowalić, a ona musiała siedzieć i wysłuchiwać ich wypominek. Drażniło ją to niemiłosiernie. W obecnej chwili najchętniej wstałaby, obróciła się na pięcie i wróciła do siebie, ale nie może za każdym razem uciekać od niewygodnych tematów. - Czy to ważne? Nie muszę się chyba wszystkim spowiadać z tego co robię tak? Wróciłam? Wróciłam. Więc o co chodzi? - zazgrzytała cicho zębami czując jak coś wewnątrz niej się buntuje. Poczęła głaskać nóżkę synka by się uspokoić. - Zapomniałam o tym. No cóż więc wiesz jak to jest. - gdyby nie śpiący na jej rękach synek rozłożyła by je zapewne na boki demonstrując swoje słowa. - A wiesz kogo miałam na myśli mówiąc inni? Chociażby i samego Adama po części. Tak nie patrz na innych. Bardzo łatwo jest wam mówić, a trudniej to zrobić. Choćbym chciała to nie potrafię tego nie słuchać, wiesz? - Wyciągnęła przed siebie nogi prostuj ac je nieznacznie. Ziewnęła zasłaniając sobie usta dłonią. Chciało jej się po prostu spać i nic ie mogła na to poradzić. Na dłuższą chwilę zamilkła wciągając się w fabułę serialu i w myślach analizując jego słowa. - Z niewieloma. W obecnej chwili z Tobą. - potarła lewe oko, które ją zaswędziało nagle. Lewą dłoń wyciągnęła w tył przytrzymując przy sobie juniora by nie spadł jej z ręki i pomasowała się po łopatce, a później wczepiła palce we włosy bawiąc się nimi ot tak sobie. - Taaa... Nie omieszkam m o tym wspomnieć. - Jej jakoś to nie bawiło tak jak Benjamina, ale cóż ona to była ona, a on słynął z wiecznego uśmiechu. - Tak, złożona osobowość. To brzmi prawie jak bóg. - prychnęła cicho bo jej mąż w żadnym wypadku nie wyglądał na boga, nie zachowywał się jak bóg, a do boskości było mu daleko z czynów. Ziewnęła po raz kolejny i zamilkła nie wiedząc co więcej powiedzieć w tym temacie. I tak jak zawsze była na przegranej pozycji. I liczyła się z tym jak zawsze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:08, 08 Wrz 2010    Temat postu:

Półwampir wzniósł wzrok na sufit uśmiechając się słabo. Brawo! Jestem tak dumny z tego że ty to w końcu dostrzegłaś. Ale to dobrze rokuje, bardzo dobrze, zawsze to krok w przód. Poprawił się na kanapie i stwierdził ze czegoś mu brakuje. Wychylił się do fotela i zwinął z niego poduszkę. Ułożył ją sobie na brzuchu. Chyba lubił czuć ciepło, w domu nie było zimno, ale kiedy się siedziało w bezruchu lepiej się było dodatkowo ogrzać - Nie. Nie ma w tym nic złego bo masz prawo robić to co chcesz. Tylko nie wściekaj się na niego skoro zrobił to samo. - to chyba wadziło Marice. Że ktoś zrobił tak samo jak ona, że nie poprosił o zgodę, że sam sobą zarządził bez konsultacji z nią. Fakt była jego zoną, a Benjaminowi nie raz ich relacje wydawały się dziwne. Mało dziwił się decyzją Adama skoro podejrzewał co nim kieruje - Tak, to dość ważne. - przynajmniej półwampirowi wydawało się to ważne, może dla innych było bezsensownym uzależnieniem - Wymagasz od niego tego czego sama nie spełniasz. Skoro ty nie musisz się tłumaczyć to dlaczego on miałby to robić? W tym wypadku wymagałabyś chyba od własnego męża cudu, bo nie jest potulnym barankiem. Wy nakręcacie sami siebie. I wina jest po Adama i po twojej stronie. - stwierdził hardo celując w kobietę, trzymającą na ramieniu dziecko, pilotem - Po równo! - zaznaczył by znów nie wyjeżdżała z tekstem że to na nią się wszyscy uwzięli bo było w tym tyle samo prawdy ile wody na pustyni. Ben uniósł dłonie w górę jakby się poddawał. Co go obchodziła opinia innych? Jedno przyjmował jako konstruktywną krytykę jeśli był sens się w tym zagłębiać, a drugie miał gdzieś. Był on. I Jeanine. Proste. Widziała coś złego w takim pojmowaniu świata? Całkiem łatwo i zgrabnie to wychodziło. Ben uważał że wszystko można osiągnąć jeśli się tylko chce. A w przypadku Hiszpanki nie był do końca pewien czego ona by chciała. Chyba sama zainteresowana tego nie wiedziała - Mylisz pojęcia. Ty też masz złożoną osobowość i nie stworzyłaś świata w sześć dni. - powiedział ucierając jej chyba nosa bo to co rzekła wydało mu się strasznie przemądrzałe.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:28, 10 Wrz 2010    Temat postu:

Jej noga lekko podrygiwała. Przechyliła głowę minimalnie w bok spoglądając na spokojną twarzyczkę synka, który był już spowity snem, jako, że była już na to w zasadzie odpowiednia pora. Rzadko kiedy udawało mu się zasypia później. Miało to swoje dobre i złe strony. W tej chwili jednak na to nie narzekała. Spięła się, a jej usta zacisnęły się w wąską linię. Popatrzyła na czarnowłosego mężczyznę z niechęcią. Oddychała ciężko. Policzyła w myślach do dziesięciu. Po tym czasie uspokoiła się. Dla lepszego spokoju jeszcze dodatkowo kołysała juniora w ramionach choć już tego nie potrzebował. - Że co?! - przymknęła powieki, a kiedy je otworzyła spojrzała na niego skupiając całą swoją uwagę. - Ja się na niego wściekam, tak? Po czym to wnioskujesz? Akurat wściekłość w tym przypadku jest mi obca. Powiedział, a raczej napisał mi, że wyjechał i już. Byłam zawiedziona to fakt, ale nie wściekła i wcale się nie dziwię, że wyjechał skoro ja tak zrobiłam. Potrzebowałam odetchnąć, ale kto by to zrozumiał. Adam kpi ze mnie, z tego, że chciałam się zdystansować. I jego sprawa. Jak się staram to jest źle, jak nie staram to jeszcze gorzej. - zsunęła się na kanapie w dół. Zapatrzyła się na mały punkcik na ziemi. - Bo my ogólnie jesteśmy dziwnym małżeństwem dla innych oczywiście. A dla nas? Musiałbyś o to zapytać samego Adama. - wzruszyła obojętnie ramionami. Ziewnęła zakrywając usta dłonią. - Nikt nie stworzył. I nie broń go proszę. Mi tego zakazujesz, a sam robisz to samo, więc coś nie halo prawda? - Chyba roztrząsanie jej życia i małżeństwa to nie był najlepszy temat. Więcej się przy tym denerwowała niż trzeba było. A nie na tym to miało polegać. - Zresztą cy możemy porozmawiać o czymkolwiek innym tylko nie o moim małżeństwie? To mi wcale nie pomaga. A w ten sposób bardziej się będę wpędzać w doła. - wyprostowała prawą nogę i coś jej strzeliło w kolanie, aż poczuła ból. Syknęła cicho prostując ją i rozluźniając by się rozruszała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:32, 11 Wrz 2010    Temat postu:

Benjamin przesuwając w palcach materiał poszewki poduszki, nadal z tym samym spokojem wpatrywał się w telewizor, nie tyle widząc co czując jak Marika denerwuje się. Serce jej przyśpieszyło a mięśnie się napięły. I choć nie wiadomo jak chciała akurat przed nim nie mogła tego ukryć - Po czym to wnioskuję? Poparz na siebie i zgadnij po czym. - odpowiedział uśmiechając się do ekranu na którym rozegrała się jakaś zabawna scena. Ben przekręcił poduszkę przytulając ją do siebie i wspierając na niej brodę co nadało jego twarzy wyraz znudzonej i obojętnej - Mariko, ale powiedziałaś mi że wyjechał w sprawie pracy... - powiedział po raz kolejny przytaczając ten sam argument. Zaprzeczy tym słowom? Miał do czynienia z nieszczerą kobietą? - Wiec skoro w sprawie pracy to widocznie musiał to zrobić. Ja go nie usprawiedliwiam. - powiedział kiedy tylko takie oskarżenie padło pod jego adresem - Po prostu próbuje to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. I wszystko jest halo. Nie jechałby chyba gdyby nie musiał, tak? - nie starł jej się przekonać bo przestawał w tym widzieć jakikolwiek sens. Była uparta i niezłomna w swoich przekonaniach a Benjamin nie chciał jej wkładać swoich rozumów siłą do głowy. Najzwyczajniej odpuścił wzruszając przy tym ramionami i milknąc na dobre.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:39, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Uśmiechnęła się słabo do siebie. Sama się już gubiła w swych słowach i odczuciach. Wiedziała jedno. Nic już nie było takie same jak dawniej. Wiele rzeczy się pozmieniało. Obowiązki też potrafiły przytłaczać, ale niektórzy może po prostu tego nie rozumieli. Marika nie zamierzała dawać się złamać z powodu kilku utarczek z mężem, czy dogryzań przyjaciele. W tym wszystkim nie chciała zapominać kim tak na prawdę jest. Pomimo wszystko znała przecież swoją wartość. Może komuś się to nie podobało. Mogło i tak być. Przekręciła nieznacznie głowę w bok. Ostrożnie oderwała dłoń od drzemiącego na jej ramionach syna i odgarnęła z czoła grzywkę, która wpadała jej końcówkami do oczu co ją niezmiernie drażniło. - Ja już taka jestem. Ale to nie znaczy, że przemawia przeze mnie wściekłość. Ja jestem tylko delikatnie zawiedziona i choćbym chciała to nie potrafię tego z siebie wyplenić. - wzruszyła ramionami podobnie jak Benjamin. Ziewnęła zakrywając usta dłonią. Była zmęczona. Dopiero teraz najbardziej odczuła skutki całej wielogodzinnej podróży samolotem, a dodatkowo normalnego funkcjonowania. Zamrugała kilkakrotnie powiekami by opanować senność. - Mówiłam prawdę. Sam mi tak powiedział. Ale mówiłeś tak jak byś go starał się usprawiedliwiać. Ben nie okłamuję Cię bo nie mam do tego żadnych powodów ani podstaw. - nogi jej ścierpły od siedzenia w jednej pozycji, która dodatkowo nie była za bardzo wygodna. - Musiał, nie musiał można by nad tym polemizować. Czy Ty nie znasz nas tak długo i na tyle by nie wiedzieć, że ja i Adam uwielbiamy sobie chyba czasem na złość robić? Ja muszę polegać na słowach Adama, które jak wiesz nie zawsze były prawdziwe. Czasem coś ukrywał przecież robiąc to dla mojego dobra, a prawda jest taka, że to co jemu wydaje się dobre nie zawsze dla mnie takie jest. - powiedziała gładko nie zamierzając owijać niczego w bawełnę. Uważała, że w małżeństwie trzeba być ze sobą szczerym. - I na tym dziś może zakończmy ten temat. - Miała po prostu ochotę się wyspać. Ten dzień był dość męczący. - Nie obraź się na mnie, ale jak bym Cię poprosiła byś mi pokazał miejsce gdzie mogę spać? Jestem już po prostu zmęczona... - Nie było to żadną wymówką z jej strony. - Jutro porozmawiamy jak będziesz chciał. Dziś nie mam sił ciągnąć takich tematów. Podróż z dzieckiem na ręku nie jest najwygodniejsza sam rozumiesz, prawda? - Nie chciała by się na nią obraził czy coś. Jutro mogła wszystko byle w tej chwili poczuć ciepłe, miękkie łóżko. To jej się jedynie w tej chwili marzyło. Była przecież tylko człowiekiem, który się męczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:38, 15 Wrz 2010    Temat postu:

- Po pierwsze do kłamstwa nie trzeba mieć podstaw. Po drugie, nie widzę już nic korzystnego w usprawiedliwianiu Adama. Nie będę więcej tego robił. Jest dorosły i odpowiada przed samym sobą, powinien wiedzieć co robi. Po trzecie staram ci się tylko w miarę racjonalnie wytłumaczyć że skoro ty zrobiłaś swoje, on zrobił to co do niego należało, jeśli naprawdę praca go wzywała. Pechem jest że zbiegło się to z twoim wyjazdem do Hiszpanii. Poza tym mógłbym ci przytoczyć jedno ciekawe zdanie z naszej rozmowy. Mówiłaś że masz prawo pobyć samą. - mówił to wstając i odkładając poduszkę na swoje miejsce. Pilot odłożył na stolik. Stanął przed Mariką i rozłożył dłonie na boki kiedy wypowiedział ostatnie zdanie. Więc o co ci teraz chodzi? Wy... Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie. Jesteście siebie warci, albo jesteście jedną wielką pomyłką. Wywrócił lekko oczami - No dobra. - wziął się pod boki i zapytał - Więc co uważasz za prawdziwy przymus który by kazał mu tam jechać? Mariko... Gdybym ja musiał nagle wyjechać, gdziekolwiek, gdzieś gdzie miałbym własne korzystne interesy, to jestem bardziej niż pewien że ona by się temu nie sprzeciwiała. Takie jest życie, ale... Ja jestem głupi i młody. - uśmiechnął się kpiąco pod nosem - Więc, myśl sobie co chcesz. Albo będziesz mu wierzyć albo wszędzie będziesz się doszukiwała dziury w całym. - może i było tak jak mówił. Może był głupi i młody, nie znał się na życiu. Wydawało mu się że jednak każdy człowiek ma jakieś tam obowiązki. I trzeba było o nie dbać. Jak dla niego Adam tak właśnie zrobił, choć Benjamin mógł się oczywiście żałośnie mylić, wtedy brawa dla Mariki za doskonałą znajomość własnego małżonka - Śpisz tutaj. - wskazał na kanapę na której siedziała - Ja sobie kimnę z Jeanine. Kołdrę, poduszkę... Masz w środku. Spoko. Zostawię was samych. - skłonił się przed Mariką i wyszedł z pokoju idąc do tego obok. Kiedy wszedł z jego córka na niego spojrzała Ben uniósł palec w górę i szepnął - Lepiej nie pytaj.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:58, 15 Wrz 2010    Temat postu:

- Wiem o tym Benjaminie. Przecież zdaję sobie z tego sprawę, tylko, że jestem na tyle przewrażliwiona, że moja psychika myśli inaczej. To ona stwarza mi iluzje dotyczące, domniemanego kłamstwa i temu podobnym. Staram się nad tym zapanować, ale jest to trochę ciężkie. - Blady rumieniec oblał jej policzki. Spuściła głowę na kwintę wysłuchując dalszego słowo potoku przyjaciele. W wielu sprawach miał rację i Marika o tym doskonale wiedziała. To chyba było u niej naturalne, że się sprzeciwiała lub nie dopuszczała do siebie takich myśli bynajmniej jej się tak zdawało. Tylko kiedy się to zmieniło, że aż tak bardzo straciła zaufanie do pewnych ludzi nie wierząc w ich słowa? Ciężko było to stwierdzić. - Tak, samą. Chyba mam. Nie byłam sama od bardzo dawna. Po tym wszystkim chociaż na chwilę chciałam pobyć sama ze sobą by sobie wszystko poukładać. - A w konsekwencji wyszło jak wyszło. Pomimo jej wszelkich starań nie potrafiła być daleko od męża bo zwyczajnie w świecie tęskniła za nim. Nic nie mogła poradzić na to, że darzyła go tak silnym uczuciem. A teraźniejsza dodatkowa rozłąka wcale jej nie pomagała w niczym. Zagryzła wargę wewnątrz buzi czując się skonsternowana. - Nic. Tak tylko głupio stwierdziłam przecież. Nie mówię, że tak akurat musiało by być. Skoro powiedział, że ma tam interesy do załatwienia, a wiem, że ma tam firmę to najwidoczniej tak musiało być. Nie doszukuję się dziury w całym. Po prostu stwierdzam jak równie dobrze mogłoby być, ale to jest takie beznadziejne moje gdybanie, prawda? - brew jej strzeliła w górę, ale po chwili opadła spokojnie na swoje miejsce. Nie miała sił na to by się więcej denerwować czy cokolwiek innego. - I nie mów tak o sobie, bo jesteś bardzo mądrym człowiekiem, więc sobie nie ubliżaj tak. - skarciła go za te brzydkie słowa względem własnej osoby. - Może faktycznie za bardzo wyolbrzymiam. Może boję się pewnych rzeczy. Czas to pokaże. - skinęła głową. Zerknęła na kanapę na której siedziała. Nie miała nic przeciwko byle tylko się położyć. - Dobrze i dziękuję. No i dobranoc ucałuj Jean ode mnie. - kiedy wyszedł i została sama odetchnęła głęboko. Najpierw zajęła się ścieleniem łóżka. Ułożyła ostrożnie juniora na poduszce i czym prędzej rozebrała łóżko. Odsunęła kołdrę i ułożyła na łóżku śpiącego smacznie synka. Sama najpierw się przebrała w piżamę, a następnie gasząc światło wślizgnęła się do łóżka przykrywając się miękką kołdrą. Jednak nie potrafiła zasnąć pomimo wielkiego zmęczenia. W jej głowie kłębiło się zbyt wiele niespokojnych myśli. Nie chciała ich słuchać. Jedno było pewne. Musiała coś ze sobą zrobić. I to jak najszybciej. Tak dalej być nie mogło. Z tą myślą w końcu usnęła twardym snem, ale też niezbyt mocnym by słyszeć w razie czego płaczącego synka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Benjamin
Pół-wampir



Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:14, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Jeanine, która już skończyła odrabiać lekcje, nanizała na gumkę kolorowe koraliki robiąc sobie z nich bransoletkę, a Benjamin siedząc na jej tapczanie pisał zaciekle w swoim zeszycie. Sam nie wiedział co z nim przeważało. Złość? Zniesmaczenie? Postawił gwałtownie kropkę nad 'i'. Dziewczynka spojrzała na niego a Ben wzruszył ramionami. Nie odzywali się do siebie skoro on pisał, a ona miała zajęcie. Poszli do kuchni na kolację. Półwampir już trochę spokojniejszy, zajrzał do pokoju w którym spała Marika. Widząc jak trwa w ty stanie nie budził jej i nie proponował niczego do zjedzenia. Posilili się z Jeanine w ciszy przygotowanymi kanapkami. Mieli przy tym przedni ubaw bo pokazywanie sobie wszystkiego na migi w ich wykonaniu wyglądało strasznie zabawnie. uciszyli miauczące koty. Obydwa domagały się kolacji a Syriusz strasznie miauczał. Pech, co Benjaminowi bardzo przypominało czyjeś zachowanie, siedział na boku i obserwował wszystko wyniośle. Wygonił Jeanine do łazienki a sam pozmywał. Później wziął prysznic i stanął nad łóżkiem Jean. Spojrzała na niego zdziwiona podciągając rękawy piżamy - Nie mam wyjścia. Przesuń się. - rozporządził siadając na brzegu - I nie kop w nocy. - dziewczynka zaprotestowała szeptem - Nie lubię spać od ściany. - półwampir zerknął na nią i obdarzył buziakiem w policzek - Ale ja wstaję pierwszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanine
Pół-wampir



Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:53, 16 Wrz 2010    Temat postu:

Jeanine obudziła się czując przyduszona ciężkim jak dla niej ramieniem ojca - Tato... - ciepło jej było przez to że przykrył ją tak szczelnie kołdrą - No tato... - ujęła jego nadgarstek i uniosła ramię w górę. Odsapnęła i trąciła Benjamina w bark. Rozdzwonił się budzik w telefonie leżącym na podłodze. Połwampir otworzył nieprzytomnie oczy i pomacał tam uciszając drażniące chyba każdego z rana dźwięki - Cześć skarbie. Jak się spało? - zapytał ziewając i przeciągając się. Jeanine odchyliła głowę w bok by nie zarobić przez przypadek - Gorąco. I miejsca nie miałam. - Ben wstał i sięgnął po swoje spodnie. Ubierając się mruknął - Wstawaj, zaraz będzie śniadanie. - Jean popatrzyła na ojca i zawierciła się na łóżku wcale nie mając ochoty wstawać. Przytuliła się do poduszki i zamknęła oczy. Usłyszała jak półwampir napuszcza wody do czajnika, jak wyciąga coś z lodówki, jak chwyta nóż. Słyszała koty które jadły. Karma chrupała zabawnie. Wiedząc że musi wstała i ubrała się. Chwyciła plecak i wyszła na korytarz, tutaj lepiej słyszała oddechy śpiącej Mariki i małego Adama. Kiedy weszła do kuchni zapytała Benjamina - Dlaczego ciocia nie pogada z wujem? Ty byś z mamą porozmawiał. - powiedziała siadając na krześle i biorąc się za kanapkę. Benjamin siedzący naprzeciw blondynki stwierdził - Bo ja, to ja. A ona, to ona. I on. A u nich nic nie jest proste. - tym zagadkowymi dla dziewczynki stwierdzeniami zapewnił jej cały dzień rozmyślań. Wyszykowali się. Zerknęli do dziennego pokoju po cichu. Nic się nie działo. Wyszli po cichu. Ben jeszcze wrócił by napisać Marice kartkę. 'Klucze od domu leżą na lodówce.' Położył na stole, by rzuciła się jej w oczy.

Jeanine -> Szkoła
Benjamin -> Szpital


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:24, 16 Wrz 2010    Temat postu:

Było chyba dobrze po dziewiątej godzinie kiedy się obudziła. Otworzyła zaspane oczy podnosząc się w górę. Przetarła je powolnym ruchem dłoni. Ziewnęła zakrywając usta dłonią. Przeciągnęła się na prawo i lewo. Junior chyba nie spał dużo wcześniej bo bawił się sam ze sobą na łóżku. Zamrugała kilkakrotnie powiekami odpędzając od siebie uczucie senności. - Czemu nie budzisz mamusi skarbie? - uśmiechnęła się do niego promiennie. Po chyliła się i pocałowała policzek synka, który się roześmiał. I jej udzielał się jego dobry humor. Była zdziwiona bo nie płakał przez całą noc, ani rano. Zwlekła się z łóżka siadając na jego brzegu. Wzięła małego na ręce i przygarnęła do siebie. Była pewna, ze jest głodny. Przyłożyła go do piersi i pozwoliła nasycić do pełna. Kiedy skończył jeść zajęła się przewijaniem go. Była pewna, ze w domu jest sama bo przecież Ben poszedł do pracy, a Jean do szkoły. Póki co miała cały dom dla siebie. Poskładała za sobą łóżko pozostawiając porządek taki jaki trzeba. Sama poczuła jak jej burczy w brzuchu. Musiała coś przekąsić. Zawędrowała do kuchni. Postawiła na herbatę i skromne kanapki więcej nie chciała. Z kilkoma zasiadła przy stole posilając się jedną ręką, bo drugą miała zajętą trzymaniem juniora. Kiedy w końcu zjadła posprzątała za sobą. Musiała się ubrać. Dziś chciała coś wygodnego. Wciągnęła na siebie dżinsy i zwykły t-shirt. Przeczesała swoje włosy doprowadzając je do ładu. Pamiętała, ze kiedyś w torebce miała jakieś krzyżówki. Wyciągnęła je z braku roboty. Jeszcze długopis. Zerknęła na wyświetlacz telefonu. Nie dostała od męża nic. Widocznie nie chciał się do niej odzywać. Sama nie zamierzała mu przeszkadzać. Jak będzie chciał to napisze. Zasiadła w pokoju na kanapie, a obok niej był junior, który bawił się swoim ulubionym pajacykiem. Jak na razie wszystko przebiegało w porządku. Marika była dość spokojna jak na siebie. I to było wielkim plusem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:58, 21 Wrz 2010    Temat postu:

Nawet nie wiedziała jak niecierpliwą osobą jest. Bardzo szybko odstąpiła od krzyżówek. Kilka nierozwiązanych pól ją zirytowało. Stwierdziła, że nie ma głowy dziś do tego typu rzeczy. Położyła je na stoliku znajdującym się nieopodal kanapy. Westchnęła ciężko unosząc w górę ręce by się przeciągnąć. Kiedy powróciła do swej pierwotnej pozy zerknęła na małego Adama zacięcie bawiącego się zabawką. Cholernie mu zazdrościła tej całej niewiedzy. Tego, że nie musi się martwić niczym i nic go to nie obchodzi co się dzieje. Też by tak chciała. Totalny reset. By wszystkie problemy zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Niestety tak się nie dało. Nudziło jej się. W domu było cicho. Ostatnio to ją najbardziej dotykało. Gdzie by nie była, było cicho. Tego, którego chciałaby widzieć u swego boku nie było. I nie wiedziała czy będzie. Jak na razie nie odzywał się do niej. Ona też nie poczyniła żadnego kroku by się odezwać do niego. Oboje zachowywali się czasem jak dzieci. W ten sposób nie rozwiążą między sobą żadnego problemu. Zerknęła w stronę okna. Na dworze świeciło słońce więc zapewne było dość ciepło. Nie miała też ochoty wciąż siedzieć w domu. Im obojgu przydałoby się świeże powietrze. W zasadzie to wspomniała sobie słowa Jean. La Push. I tak nie będzie ich przez najbliższe kilka godzin. A ona nie chciała włóczyć się po Forks. Potrzebowała jakiejś odmiany. Chciała też przemyśleć kilka spraw. Musiała znaleźć jakieś radykalne rozwiązanie. Zebrała się z kanapy z zamiarem ubrania synka. Z torby jaką przywlekła ze sobą wygrzebała kilka rzeczy dla niego. Mały nie chciał się odrywać od zabawy więc dość niechętnie dał się ubrać, ale jakoś jej się to udało. Wzięła go na ręce. W kuchni zrobiła mu herbatę do butelki na drogę gdyby mu się pić chciało. Zauważyła kartkę od Benjamina. Miała klucze od domu więc podejrzewał, ze może gdzieś wyjść. Ale wróci. To tylko spacer. W pełni gotowa z torebką na ramieniu i prowiantem dla małego opuściła dom przyjaciela. Musiała zawędrować te kilka domów dalej by zabrać swój samochód bo na nogach tam iść to nie bardzo. Za daleka droga. A później udała się do La Push.

/ Dom Adama Knight'a / Garaż / Forks / La Push


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:27, 20 Paź 2010    Temat postu:

Sklep / Centrum / Obrzeża miasta / Ulice

Zajechała pod prawie samiuśki dom by miała lepszą drogę dojścia z zakupami do domu. Rozejrzała się na boki, ale nikogo nie zobaczyła. Przynajmniej pozornie nikogo, bo przeczuwała, ze część sąsiadów przesiaduje za firankami prowadząc jakieś dziwne dzienniki, kto kiedy gdzie wyjeżdża czy też wraca. Nie lubiła takich osób. To było wściubianie nosa w nie swoje sprawy. Myśląc nad czymś skrzywiła się nieznacznie. W zasadzie ta okolica nie była zbyt wielka, ale przecież Marika nie bywała u Bena, a jego dom był położony od ich spory kawałek. Przez głowę jej przeszło, ze głupio to może wyglądać, ona z dzieckiem u Bena. W zasadzie to mało obchodziła ją opinia innych ludzi, ale to... - Uspokój się Mariko to tylko Twoja chora wyobraźnia nikt tego tak nie odbierze. A gdyby nawet to co? Ważne, ze przecież my wiemy jak jest prawda? - No w zasadzie było to prawdą. Oni wiedzieli, a innych nie powinno to wcale, a wcale obchodzić. Zgasiła silnik odpinając pasy bezpieczeństwa. Wyszła z auta obchodząc je i otwierając bagażnik. Wyciągnęła z niego torbę z zakupami. Poszła pod drzwi. Kontrolnie nacisnęła klamkę, ale nikogo nie było a Marika straciła rachubę czasu więc wolała się upewnić czy dom nadal jest pusty, tak jak go zostawiła. Nic się nie zmieniło. Wygrzebała klucze od drzwi. Po przekręceniu i otwarciu weszła do środka niosąc zakupy do kuchni. Musiała jeszcze wrócić po juniora więc zrobiła to jak najszybciej nie chcąc pozostawiać go bez opieki. Nigdy nic nie było wiadome co mogło się przez te kilka minut stać. Wydobywając syna z samochodu zadowolona kroczyła do wnętrza domku. W zasadzie na korytarzu rozebrała się z kurtki i butów. Również buty juniora i kurteczka wylądowały za jej rzeczami. Z pokoju w którym sypiała wydobyła kocyk i zabawki dla małego. Przeniosła to do kuchni. Rozłożyła na ziemi i usadowiła na nim synka dając mu zabawki do zabawy, a samej biorąc się za obiad kiedy stwierdziła, że ma trochę do roboty, a za dużo czasu aż jej nie pozostało. Zerkając o czasu do czasu w stronę chłopca poczęła kroić mięso na niezbyt wielkie kawałki by je podsmażyć, a w końcu przydusić bo to najdłużej się robiło. Resztę mogła zostawić na później. Kończąc wyciągnęła rondel z szafki stawiając go na gazie i na smalcu z odrobiną cebulki przeszkloną na złocisty kolor podsmażała je tyle ile trzeba było. W międzyczasie zaczęła obierać ziemniaki bo też były ważnym elementem potrawy serwowanej przez nią. Na chwilę musiała zostawić to bo junior usilnie dopraszał się o jedzenie. Poderwała go na dłonie dając mu to czego chce. Była pewna, ze po tym zaśnie smacznie. I nie myliła się bo po 20 minutach zasnął słodko. W takiej sytuacji twarda podłoga nie była dobrym miejsce na jego drzemkę więc musiała go zanieść do pokoju zostawiając otwarte drzwi by mieć na niego oko. Powróciła do swych czynności nie chcąc się spóźnić z niczym jak zawsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:45, 25 Paź 2010    Temat postu:

Prawie, że fuknęła nie mogąc znaleźć nigdzie ziela angielskiego. Oszukała się już chyba wszędzie. Jak chyba każdy nienawidziła gdy coś utrudniało jej pracę. Stanęła dosłownie na dziesięć minut nabierając w płuca głębokie oddechy by się uspokoić. W tej jednej chwili jej humor minął. Taka mała rzecz, a potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi. Głupota. - Marii tylko spokojnie. Nie ma się czym denerwować... - starała się uspokoić samą siebie. Czy przynosiło to zamierzone efekty? Może trochę. Starała się podejść do tego na luzie z pewnego rodzaju dystansem. W nerwach wiele rzeczy mogło się mylić. Jeszcze raz, tym razem w dużo spokojniejszej atmosferze poszukała przyprawy. Wspinając się na palcach co trochę bolało z racji niepotrzebnego wyciągania się dosięgła półki i na samym, szarym końcu znalazła to czego szukała. - Jest! - Ulżyło jej bo nerwy w obecnym stanie nie bardzo jej służyły. Musiała to kontrolować. Jak nie dla siebie. To dla przyszłych dzieci. Zamknęła szafkę powracając o garnka w którym warzył się jej gulasz. Dorzuciła to co dorzucić miała by nabrało to jeszcze lepszego smaku. W międzyczasie zrobiła sobie herbatę. Otrzepała się kiedy nieprzyjemne dreszcze przebiegły przez jej ciało. Aż jej się zimno zrobiło choć na dworze było dość przecież znośnie i ciepło. Taki już urok ludzki. Nie mając w obecnej chwili za wiele do roboty jak jedynie od czasu do czasu zerkać do naczynia i mieszać jak trzeba przysiadła sobie przy stole podpierając brodę dłonią. W wolnym tempie upijała małe łyczki herbaty, która była jeszcze dość gorąca. Na myśl przyszła jej dziewczyna, którą dziś poznała na plaży w La Push. Nie wiedzieć czemu zastanawiała się nad tym jak sobie poradzi. Przecież nie powinna jej w ogóle obchodzić, ale Marika zrobiła się trochę wrażliwa tym bardziej będąc w ciąży co również miało jako taki na to wpływ. Uśmiechnęła się dość kwaśno. Przecież i tak nic nie układało się tak jak by sobie to założyła. Życie było przewrotne i lubiło płatać figle. Zwłaszcza jej samej. Najwidoczniej na to właśnie zasłużyła sobie. Skoro takie brzemię ma nieść to je poniesie. Ostatnim czego w tej chwili chciała to załamki. Poza tym daleko było jej do tego. Czuła się o wiele lepiej. A z każdą taką chwilą i myślą, która upłynęła stawała się silniejsza. I tego chciała się przede wszystkim trzymać. Odrywając się od swych myśli i podnosząc z krzesła podeszła do kuchenki by przemieszać mięso aby przypadkiem się nie przypaliło. Wracając do stołu nagle zakręciło ją nieprzyjemnie w nosie. Zatkała nos cicho psikając. Ponownie się otrzepała. Jeszcze jej tego brakowało by się przeziębić bo na to właśnie wskazywało. Miała nadzieję, że się to nie rozejdzie po niej. Czas pokaże. Wolała się napić ciepłej herbaty by rozgrzać swój organizm. Przybrała poprzednią pozę przy stole. Zaczęła się zastanawiać ile może gościć u Bena? Nie chciała mu być utrapieniem. Wiedziała też, ze pewnie nie za bardzo się wysypia. Ona zajęła jego łóżko. Nie to było bezsensowne. Wiedziała, ze chce dla niej dobrze, ale ona nie może komuś na głowie siedzieć. Dlatego też niebawem będzie musiała koniecznie wrócić do siebie do domu. O ile jeszcze swoim go mogła nazwać. Bo póki co czuła się tam jak w pustelni. Równie dobrze mogłaby zostać zamknięta w kartonowym pudełku. Czuła by się tak samo. Do póki nie wymyśli niczego sensownego, żadnej też decyzji podjąć nie mogła. Ale jedno było pewne, coś zrobić musiała....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:38, 26 Paź 2010    Temat postu:

Przydałaby się jej tutaj teraz muzyka. Może nie za głośno by nie obudzić małego, ale jednak choć trochę. Miała ochotę na prawdę coś dobrego. Nawet coś ciężkiego by ją odprężyło i zrelaksowało. Coś co doda jej więcej sił i postawi równo na nogi. Tylko jedyny szkopuł w tym, ze nie miała żadnego radia. Czy Ben miał nie wiedziała bo nie chciała mu nigdzie szperać. Więc w tym wypadku z zawiedzeniem musiała sobie odpuścić. Przynajmniej na jakiś czas. W samochodzie miała jakąś płytę, no ale nie była w nim więc również odpadało. Cicho westchnęła z tego powodu. Opuściła głowę ciut niżej jak by się przyglądała zakamarkom stołu z na prawdę bliska. W rzeczywistości po prostu tak wyszło. Cholernie jej się nudziło. Nie miała co tutaj robić poza gotowaniem obiadu. Zerknęła na bawiące się ze sobą koty. Chyba się już przyzwyczaiły do siebie, bo ganiały się jak szalone. Przeniosła wzrok na puste miski. Z ociąganiem wstała od stołu podchodząc do lodówki po mleko. Nalała kolejno do misek. Następnie równe porcje karmy dla kotów z puszki wygrzebała i cicho zawołała do nich. - Pech, Syriusz... Kici, kici... - Najwidoczniej koty były głodne bo migiem dopadły się do misek. Odsunęła się pozostawiając je w spokoju. Schowała mleko i karmę do lodówki i w garnku przemieszała mięso, które się dusiło by czasem nie zaczęło się przypalać. Przypomniała sobie o swoich krzyżówkach. Chociaż jako taka rozrywka. Wygrzebała je z swej obszernej taszy. Rzuciła je na stół. Kliknęła na przycisk by pióro długopisu się wysunęło. Otwarła na byle jakiej stronie pochylając się nad nimi i jeżeli coś wiedziała oczywiście zapełniając te niewielkie krateczki literkami. To choć na moment pozwalało jej się czymkolwiek zająć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Judit
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:12, 27 Paź 2010    Temat postu:

/ Centrum / Ulica

Judit zatrzymała się i zakaszlała ponownie sapiąc - Boże... Myślałam że już nie dojadę. Ciężka jesteś. - Jeanine opuściła siodełko krzywiąc się i poprawiając spodnie - A ty masz twardy rower. - Jud oparła go o bok domu i zapytała kąśliwie - A jaki ma być? - Jean nacisnęła klamkę i weszła - Z poduszką. - Hiszpanka prychnęła i obrzuciła wzrokiem korytarzyk, stwierdzając że każdy z domów do którego trafia jest coraz bardziej ciasny w porównaniu do jej domostwa w Europie. Ciekawe gdzie trafię na koniec? Klatka na szczury? Blondyneczka już pozbyła się okrycia i wpadła do kuchni gdzie musiała rezydować Marika. Roznosił się stamtąd zapach obiadu a Jud z tego wszystkiego zrobiło się nie dobrze. Obróciła w dłoniach białą kopertę. Pocieszając się myślą że to niepierwszy raz w jej karierze, że Marika to nie rodzice ani jej mąż weszła do kuchni. Zobaczyła swoją siostrę siedzącą nad krzyżówkami. Położyła przed nią na stole kopertę bez słowa trawiąc w sobie jej zdziwiony wyraz twarzy. I co jeszcze? Mam zakrzyczeć 'buuu'? Oparła się o framugę i wytłumaczyła - Słowo od naszego zacofanego dyrektora krytykujące całą moją osobę. Powinno ci się spodobać. - Podacie sobie rączki i będziecie najlepszymi przyjaciółmi. Jeanine zabrała sobie z szafki kubek i spoglądając na siostry nalała szybko soku. Czmychnęła do pokoju przywołując do siebie obydwa koty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Judit dnia Śro 17:48, 27 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:45, 27 Paź 2010    Temat postu:

Odsunęła od siebie krzyżówki by znów się podnieść od stołu. Mogłaby zrobić z tym jakiś maraton. Ciągłe siadanie i wstawanie. Może mięśnie ud od tego by się jej wyrobiły? Kto tam to wiedział. Tym razem wstała po to by podpalić na gazie osolone ziemniaki. Na wpół przykryła je przykrywką. Skoro już tutaj stała ściągnęła pokrywkę z drugiego garnka by ponownie przemieszać mięso. Zakryła je by dalej się dusiło. Było co raz to miększe. To było plusem. Od samego gotowania zgłodniała już porządnie, a po porannym śniadaniu nie pozostało już nic, a nic. Spaliła to dawno. W kubku niezbyt wiele jej pozostało herbaty więc zrobiła sobie nową dopijając starą. Umyła kubek, wrzuciła do niego czystą, nową torebkę herbaty i jedynie czekała na wodę by się zagotowała. Kiedy to nastąpiło zalała prawie do pełna i odstawiła czajnik na kuchenkę gazową. Posłodziła odpowiednio powracając do stołu. Powróciła do swych krzyżówek w zasadzie nie mając nic lepszego do roboty. Po kilku minutach ciszę w domu przerwało czyjś powrót do domu. Zerknęła na zegarek. Było trochę wcześnie jak na powrót dziewczynki, a tym bardziej Benjamina, ale jednak w kuchennym progu ujrzała Jean. Zdziwiło ją to trochę. Już miała zapytać czemu tak wcześnie gdy w szok wprowadziło ją coś jeszcze innego. Kiedy ujrzała Judit włosy na karku jej się zjeżyły. Skoro tutaj przychodziła i fatygowała się do niej samej to na pewno z niczym dobrym. Na tyle znała swoją siostrę jeszcze. Słynęła z głupich wybryków, a później inni musieli za nią oczami świecić. Rodzice za bardzo ją rozpuścili, a teraz tego były opłakane konsekwencje. Patrzyła to na nią to na białą kopertę z pieczęcią dyrektora szkoły w Forks. - Nie wątpię. Od Ciebie dostaję same najgorsze wiadomości. Nic za co można by było Cię pochwalić. - rzuciła z ironią w jej stronę. Jakoś nigdy nie umiała się tego wyzbyć względem niej. Sama ją tego nauczyła i sama sobie na to zasługiwała. Nie zapracowała na szacunek u Mariki. Okazała by go jej gdyby zachowywała się rozsądnie jak na nastolatkę. Niestety, to tak samo jak by prosiła Boga o milion dolarów. Nie do spełnienia. - Co tym razem? - wolno odpieczętowała kopertę wyciągając z niej kartę zapisaną jego pismem. Poczęła ją czytać. Dlaczego jej to nie dziwiło? Przecież mogła się spodziewać, że w końcu coś takiego nastąpi. Zatrzymała się przy jednym zdaniu czytając je chyba z trzy razy bo myślała, że albo źle widzi, albo po prostu źle przeczytała. - Tatuaż?! - zrobiła się prawie, ze purpurowa na twarzy. Przez moment zaczęło jej brakować powietrza. Coś w niej pękło. Młoda podniosła jej ciśnienie. - Co sobie zrobiłaś?! - wytrzeszczyła oczy, a po chwili spojrzała na nią wzrokiem tak zimnym, tak morderczym i tak wypranym z uczuć, jak by ją miała tutaj zaraz za to zabić. - Ty smarkulo... Co Ty sobie wyobrażałaś robiąc tatuaż? I przede wszystkim kto Ci go zrobił?! Nie jesteś pełnoletnia. Na to potrzeba zgody opiekuna. I dowiem się gdzie go zrobiłaś. A osoba, która Ci go zrobiła odpowie za to! - Momentalnie poderwała się z krzesła przez co o mało co nie poleciało w tył gdyby w porę je nie złapała. Nerwowymi krokami podeszła do niej łapiąc ją za bluzkę. - Pokaż mi to postrzeleńcu. - Nim zdążyła zareagować podniosła jej bluzkę w górę obracając ją tyłem do siebie i oglądając to co sobie zrobiła. Na jej ustach jak i twarzy można było zobaczyć straszne zniesmaczenie. Aż ją zemdliło na ten widok. Szarpnęła ją za ramię obracając ku sobie jak szmacianą laleczkę. - Co Ty sobie w ogóle wyobrażałaś? Że nikt tego nie zauważy? Że jesteś tak dorosła iż wszystko Ci wolno?! - Uniosła na nią głos, bo miała już tego wszystkiego po dziurki w nosie. I w dodatku miała się wstawić w szkole jutro, jak by nic innego nie miała do roboty. - Od początku są z Tobą same problemy. Nie dość, że dostaliście swobodę, a w zamian mieliście się dobrze sprawować i uczyć, to mało? I myślisz, że ja pójdę do szkoły i będę świecić za Ciebie oczami? Tak właśnie myślisz? - ponownie ją szarpnęła. - Odpowiadaj, co sobie myślałaś? - Ręka ją zaczęła świerzbić. O mało a by wystrzeliła w jej stronę, ale się powstrzymała, bo bicie nie było żadnym dobrym rozwiązaniem. - jej dobry humor ulotnił się do reszty. Zawsze jej potrafiła spierdolić najlepszy dzień. - Mam Cię dosyć Judit... Ciebie, problemów związanych z Tobą. Twojego zachowania i jeszcze raz Ciebie... Jesteś przemądrzałą, zarozumiałą, zepsutą do szpiku kości rozpieszczoną gówniarą! - z potoku słów zaczynało jej brakować śliny w ustach. Nakładając mocny ucisk na jej ramię pociągnęła ją w głąb kuchni. Popchnęła ją w stronę krzesła. - Siadaj na dupie! - Dziewczyna niezbyt chciała spełnić jej polecenie. - Ale już! Bo dwa razy powtarzać się nie zamierzam! - miały sobie do pogadania. Skoro sprawa miała się tak trzeba było wprowadzić jakieś radykalne zmiany. Dosyć tego popuszczania. I dosyć samowolki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Obrzeża miasta Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin