Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:35, 22 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
- Na kolację? - burknęła cicho coś pod nosem co brzmiało jak małe niezadowolenie, ale nie zamierzała wybrzydzać. W zasadzie była głodna jak wilk więc zadowoli się byle czym, tylko aby było to ciepłe. - No dobrze. Niech będzie na kolację. A co na obiad?! - zawołała w stronę ojca. Niepotrzebnie bo on akurat znalazł się w pokoju. Zerknęła w jego stronę, a chwilę później znów powróciła do swego rysunku. Kolejne kreski sprawnie zostały naniesione na białą kartkę papieru. - Szkołę. Pomyślałam sobie tato, że miło będzie patrzeć na coś dobrego. - wyszczerzyła swe małe ząbki w stronę ojca w uśmiechu. W jej małym łebku przewijały się swobodne, przyjemne póki co myśli. Zdawało by się, ze na chwilę zapomniała o wszelkim smutku, ale to były tylko powierzchowne domysły. Tak na prawdę nikt, nawet jej ojciec nie wiedział co siedzi w głębi niej. Nie dzieliła się tym. Nie wywodziło się to z braku zaufania, a jedynie z tego, że nie chciała psuć humoru ojcu, jak i sobie samej. Kolorowe kredki kolorowały w górę i w dół to co sama stworzyła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:04, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin machnął dłońmi w uciszającym geście kiedy wchodził do jej pokoju - Ziemniaki. I warzywka. Taka kolorowa zabawna mieszkanka. - podkolorował trochę, dla dobra ogółu. Syriusz zaczął sie łasić, bo przyszedł zaciekawiony za swym panem więc Ben złapał go w pół i posadził na swoich kolanach. Kot podobnie jak półwampir przyglądał się z ciekawością kolorowym liniom których było coraz to więcej na kartce papieru - A czy szkołę uważasz za dobrą? - zapytał zaciekawiony uśmiechając się cwanie - Spodobało ci sie. Widzisz! Miałem rację. - powiedział tryumfalnie i pokiwał głową - Nie zapomnij dorysować cioci i wujka. Wuja uwielbia być przecież uwieczniany. - tu Ben żartował bo tego po Adamie się nie spodziewał - Jeanine, a kiedy byliśmy u nich... - zaczął przypominając sobie urywek ich rozmowy - Oni wspominali o siostrze Mariki. Poznałaś ją? - nie było tajemnicą że Benjamin lubił wszystko wiedzieć. Oczywiście z wrodzonej troski o innych - Pewnie wrócą niedługo... To dobrze... Przynajmniej będzie z kim pogadać. Czasem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 0:45, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
- Ziemniaki i warzywka? Warzywka i ziemniaki? Kolorowe? To chyba jak tęcza tak? Choć nie bo one na pewno się nie mienią tak jak tęcza. Ona jest przeźroczysta i mienista. - zaskakiwało ją dziś dobór słów jakie używała. - Jak pani Siob tam jest to szkoła jest dobra. Poza tym chyba tak myślę, ze gdyby nie była to by tam nie uczyła tak? -Parsknęła cicho śmiechem i trąciła ojca palcem w nos. - I z czego tato się tak cieszysz? Może sam zechcesz chodzić do szkoły co? - żartowała sobie tak jak jej ojciec z nią. Na tyle potrafiła się jeszcze zdobyć. Póki co miała dobry humor i mogła. - Mam nadzieję, ze jak zacznę tam chodzić to mi się spodoba. A inne dzieci? Czy one też... - podrapała się po główce robiąc w niej lekki nieład. - Czy są tam takie dzieci jak ja? Nie. Nie wiesz. To się okaże. Czasem jest ciężko hamować z tym aby udawać w pełni normalnego człowieka. Wiem, mama zawsze powtarzała, ze to dla naszego dobra. Nie możemy się ujawniać, ale dlaczego? Czy to aż takie złe? Czy gdyby inni wiedzieli kim jesteśmy mogłaby się nam stać krzywda? - zapatrzyła się w okno patrząc jak zimny wiatr rozrywa gałęzie drzew. - Nie zapomnę. I dla nich się znajdzie miejsce. - pokiwała lekko głową i wsparła swoją główkę na ręce. - Mogli by już wrócić z Adamem. Chciałabym się z nim pobawić troszkę, ale chyba jest jeszcze za mały prawda? Nie roś nie tak szybko jak my. - westchnęła cicho na moment posępniejąc, ale po chwili się ożywiła opowiadając ojcu. - Była. Ma na imię yyy... - przeszukiwała zakamarki swej pamięci aby przypomnieć sobie imię dziewczyny. - Judit. Tak chyba Judit. Tato! - nagle krzyknęła z entuzjazmem. - Ona połowę włosów ma różowych. czy ja też będę mogła takie mieć? - chwilowa fascynacja dziewczynki włosami siostry Mariki przesłoniła jej resztę. - Takie fajne. I długie, ale nie dłuższe niż moje. - wywaliła język na wierzch. - I ona ma pełno kolczyków? Tutaj... - wskazywała kolejno palcami miejsca gdzie widziała u dziewczyny piercing. - I tutaj i tutaj. - Akurat w ten sposób dziewczynka nie chciała póki co wyglądać. Podobała jej się niczym nie skalana twarzyczka. - I poznałam brata wuja Adama. Biedny leżał w szpitalu. Fajny jest. - uśmiechnęła się wspominając dobre chwile jakie przeżyła choć krótko w Nowym Yorku zanim dowiedziała się o tragedii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:11, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
- Bez przesady, bez przesady. Tęcza tęczą a warzywa warzywami. - uspokoił Jeanine - Ale marchewka jest pomarańczowa, brokuły zielone, kalafior biały... Rzodkiewka ma czerwonawą skórkę, a kukurydza jest żółta jak słońce Jean... - opisał jej krótko to co miała spałaszować ze smakiem na obiad. Przynajmniej on tak chciał - I jeszcze ziemniaki, ale te to... Nie mają jakiegoś ciekawego koloru. - zakończył niezbyt szczęśliwie, wzruszając ramionami - Skoro tak myślisz to dobrze myślisz. Szkoła jest całkiem przyzwoita i... - urwał na moment gdy zadała kolejne pytania. Syriusz ułożył się na kanapie a Benjamin głaskał go machinalnie po białym łebku - Są. Są napewno. Ale tylko wampiry czy półwampiry. Wilkołaki mają swoją szkołę w La Push. Tak, w rezerwacie. Przekonasz się. Całkiem nas sporo tutaj. Pogoda. - zawyrokował odpowiadając na ewentualne pytanie o powód skupienia się tu im podobnych jakie mogło się narodzić w umyśle Jeanine - Przecież sama widziałaś... Twoja prawdopodobna wychowawczyni jest taka jak my. - Benjamin zaczął przygryzać namiętnie paznokieć. Chwilę układał sobie w myśli odpowiedź na ciekawe pytanie jakie przed nim postawiła - Tak. Sadzę że stałaby się krzywda. Widzisz ludzie są tylko... Ludźmi. Nie piją krwi, nie żyją wiecznie, nie... Nie znikają, nie czytają w myślach, nie... Są normalni. Zapewne większość z nich chciałby wiedzieć co sądzi o nich kto inni. Dali by bardzo wiele jeśli nie wszystko za możliwość życia wiecznego. Chcieli by znać nasze tajemnice, albo... Gdyby się wydało, że... Istnieją jednostki traktujące ich jak pożywienie... Zaczęli by nas tępić. Bylibyśmy potworami z horrorów. - nie widział sensu tego przed nią ukrywać. Musiała wiedzieć wszystko od małego. Miał nadzieję ze jego odpowiedź zadowoli Jeanine i nie będzie więcej pytać. Postanowił jednak jeszcze coś dodać - My... Tak jak ja czy ty, lub pani Siobhan i tak jesteśmy o wiele bardziej podobni do ludzi. Mama była... - Ben poszorował się nerwowo po szyi - Zimna. Jej serce nie biło. My jesteśmy cieplejsi, nasze serca nie przerywają pracy. I ludzkie jedzenie nas nie odrzuca. Choć możemy przecież jeść to co reszta. Zwierzęta. - pokręcił głową uznając ze dyskusja poszła w innym kierunku niż by chciał. Skoncentrował się na tym o co sam pytał - Tak?! - wyrwało mu się a potem krótko się roześmiał - Jak urośniesz to o tym pogadamy młoda damo. - Ben mruknął puszczając do niej oko - Wolałbym cię w niebieskim. - odchrząknął i uniósł brwi w górę na kolejne wieści jakich mu dostarczyła. Pominął całkowicie temat kolczyków ciesząc się że Jean nie przejawia takich zachcianek - Brata? - Ben starał się sobie przypomnieć czy kiedykolwiek o takim słyszał ale na daremno. Nie było takiego na ślubie... - I co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:35, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
- Ach tak? Podobno warzywa mają witaminy tak? Trzeba je jeść aby być dużym, silnym i zdrowym. - powróciła do kończenia swego rysunku. Kiedy ukończyła malować szkołe zajęła się rysowaniem poszczególnych osób. Najpierw zaczęła od swego ojca zerkając na niego raz po raz. Starała się uwiecznić każdy chociaż by i najmniejszy szczegół jego osoby. Później była pani Siob. A później wujek i ciocia. I dla Syriusza również znalazło się miejsce. Nikt nie powiedziałby, ze taki rysunek mogłoby narysować dziecko. Dla niej było to jedynie formą zabawy jaką sobie umilała czas. - Rozumiem. Czyli, ze przyjdzie mi poznać wiele takich osób? - było to czysto retoryczne pytanie na które jej ojciec nie musiał odpowiadać bo znała na nie odpowiedź. Po części sam jej udzielił mówiąc dalej. Czasami rzucała jakiś wolny komentarz do jego słów. - No tak jak by się nad tym zamyślić to jest niebezpieczne. Choć większość z nas jest nieszkodliwa, to ludzie potrafią bywać zazdrośni. Bo skoro my możemy żyć wiecznie i nie zmieniać wyglądu i nie starzeć się to dlaczego oni by nie mogli? Masz rację tato lepiej to trzymać w tajemnicy, a poza tym to fajnie mieć przed kimś jakąś tajemnicę, którą się strzeże jak cenny skarb. Dla nich jesteśmy zwyczajnymi ludźmi i lepiej niech tak pozostanie. - pokiwała głową. Jak na kilku miesięczne dziecko rozumowała doskonale. Godziny jakie spędziła z matką nie poszły na marne. Teraz miała tego dokładny obraz. I wiedziała dlaczego jej rodzice wciąż ją przed tym przestrzegali. - Tak, czasem fajnie było się przytulić do mamy i czuć ten chłód. Szkoda, że jej nie ma już z nami. - Nie płakała, ale ten temat wciąż wracał, bo nie łatwo było się pogodzić z śmiercią matki choć Jean starała się sobie jakoś radzić z tym. Kiedy ukończyła swój rysunek zerknęła na niego, a po chwili zsunęła się z krzesełka i powędrowała do ojca. Wdrapała mu się na kolana i przytuliła do niego obejmując w pasie swoimi drobnymi raczkami na tyle na ile potrafiła. - No cóż wspólnie tato musimy sobie z tym jakoś poradzić, ale wiesz co mama żyje. Ona wciąż żyje choć jej tu nie ma teraz z nami to w naszej pamięci zawsze będzie żywa. - tak to widziała na chwilę obecną Jean. - Kiedyś, tatko, kiedyś może. Na razie wolę się nacieszyć swoimi włosami. - leciutki uśmieszek przemknął przez jej usta. - I? I nic chyba była na proszkach. To znaczy tak mówiła reszta. To jest chyba bardziej skomplikowane tato niż nam się wydaje, ale musiałbyś i wujka i ciocię o to zapytać. - ziewnęła szeroko przytykając sobie usta dłonią. Umęczyła się trochę od dzisiejszego dnia. Lekkie kołysanie jej ojca wprawiło ją w senność. Bawiąc się włosami ojca w końcu usnęła. Musiała trochę odpocząć od tego wszystkiego. Spała z uwieszoną ręką, która teraz zsunęła się na ramię Benjamina.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:44, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin pokiwał głową i wypiął klatkę piersiową prostując się - Oczywiście. - powiedział z zadowoleniem - Zobacz. Ja jadłem i jaki urosłem! - powiedział to tylko po to by dać swojej córce dobry przykład i pretekst do tego by zdrowo się odżywiała. Wszystko można było nim powiedzieć, ale nie to że poskąpiono mu wzrostu - Ty też będziesz taka duża, no może nie aż tak, ale... Urośniesz. - powiedział pewnie spoglądając na córkę zajętą swym rysunkiem. Przez moment zastanawiał dlaczego Jeanine zerka na niego co chwila, aż w końcu domyślił się że rysuje właśnie jego. Przestał się wiercić i obgryzać paznokcie, by miała pełen obraz ojca - Nie wiem czy wiele. Kogoś napewno. - mógł żałować że nie poznała Takeo i jego małej Shinmo. Widząc chęć zabawy z synem Mariki nie mylił się sądząc że z dzieckiem jego przyjaciela zabawiała by się z taka samą chęcią. Przyglądał się poszczególnym osobą na rysunku już po kilku kreskach wiedząc kogo rysuje. Miała niebywały talent. Benjamin uśmiechnął się trochę smutno kiedy wspomniała o tajemnicy. Tylko że ta tajemnica nie jest taka fajna jak sądzisz Jean. To że my jesteśmy wieczni... Zrywanie kontaktów nie jest miłe. Oni mieli na to czas, choć Benjamin wiedział że będzie to nieuniknione. Zmartwił się wyraźnie gdy wspomniała o Sobh, bo bał się powrotu stanu w jakim przebywała z rana. Jeanine była jednak dzielną dziewczynką i znosiła wszystko. Pocieszasz mnie? Ty? Ty mnie pocieszasz? Ben uśmiechnął się do dziewczynki i przeczesał blond włosy - Narazie musisz przytulić się do mnie. Chodź tu. - wyciągnął w jej stronę ramiona i dał się opleść w pasie - Oczywiście. Będzie żyła tak długo jak my, a to bardzo, bardzo długi kawał czasu. - cmoknął ją w środek czoła dumny z tego jakie pojęcie o otaczającym ją świecie ma jego córka. Zachichotał cicho na wzmiankę o włosach i przypomniała mu się raz jeszcze Takeo. Może tęczowe? Skinął głową, daremnie obiecując sobie że zadzwoni i porozmawia. Wolałby widzieć się z nimi w cztery oczy. Rozmowa przez telefon nie była tym czego potrzebował Benjamin. Przy odrobinie pomocy z jego strony Jean usnęła. Benjamin złożył dziewczynkę na kanapie i narzucił na nią koc. Wyszedł bezszelestnie z pokoju. Miał chwilę wiec połączył się ze szpitalem a później z ordynatorem oddziału na jakim pracował. Długo się tłumaczył i dogadywał. Uzyskał jednak to na czym mu zależało. Będzie od teraz pracował od rana do południa, tak by popołudnia spędzać z Jean gdy wróci ze szkoły. Kiedy skończył, trudno było zgadnąć po jego minie czy jest zadowolony czy nie. Zajrzał do garnka z ziemniakami i osolił wodę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:51, 23 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Mogła by odpowiedzieć ojcu na wiele pytań. Mogłaby z nim swobodnie konwersować. Mogłaby dalej słuchać opowieści o tym co ją czeka, jaka może być, co się stanie. Mogłaby bardzo wiele gdyby nie zasnęła. Ten dzień był dla niej dość dziwny, a zarazem fascynujący. Rano miała ataki histerii. Nie potrafiła się pogodzić z śmiercią matki, z nowym otoczeniem, z nowym domem, ale po wizycie w szkole do której miała uczęszczać jakoś rozweseliła się i dawka dobrego humoru jej podskoczyła. Na ile? Tego nie wiedział nikt. Nawet ona sama. Fascynacja i zaciekawienie jakie się w niej zrodziły mogły budzić lekki podziw u jej ojca. Jean była po prostu ciekawa, poznała miłą panią, która miała ją uczyć i chciała tam chodzić. Może nie ze względu na inne dzieci bo tych jeszcze nie znała, ale ze względu na nowość. Na coś co mogło jej pomóc. Chciała się oderwać od posępnych myśli. I nie chciała ranić ojca swoim zachowaniem, a zdawała sobie sprawę z tego, ze tak jak było rano zamartwia tym Bena i dokłada mu zmartwień. Może nie robiła tego specjalnie, ale to był pierwszy szok jaki przeżyła i powoli dochodziła do niej brutalna rzeczywistość. Wygodnie ułożona na kanapie zwinęła się w kłębek niczym mały kotek, a włoski wyplątały jej się z warkocza jaki utworzył rano Benjamin. Ciepło rozlało się po jej ciele, a żadne negatywne bodźce nie miały prawa się do niej dostać, choć z drugiej strony jej podświadomość wysyłała sprzeczne sygnały. Bo w jej umyśle na nowo przezywała horror sprzed kilku dni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:48, 24 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin stał nad kuchenką gazową dźgając z zapałem kartofle, by upewnić się czy są dostatecznie miękkie. Jak na jego oko już wystarczyło. Z pokoju Jean nie dochodziły żadne niepokojące go odgłosy. Poczekał jeszcze chwilę i odcedził ziemniaki. Garnek odstawił na bok i przykrył pokrywką. Warzywa też już doszły. Mieszanka może i nie była tak kolorowa jak wspominał swojej córce, ale marchewka z dala rzucała się w oczy, a brokuły były intensywnie zielone. Ustawił talerze. Poszedł do pokoju po dziewczynkę zapominając o widelcach, ale to było mało istotne. Jeanine spała skulona pod kocem. Ben westchnął cicho i pokręcił głową. Nasunęło mi się skojarzenie z Sobh, która zawsze chciała móc spać podobnie jak oni. Odsunął to na moment od siebie i pociągnął nosem. Stanął nad Jean i pochylił się czując przemożną chęć ucieczki od tego co czuł wewnątrz siebie. Ucieczka była prosta i zbawienna. Łatwa. Sen. Przynajmniej tak mu się wydawało. Sen jak się okazywało nie był bezpieczny, napewno nie dla jego córki, która zaczęła się wiercić i pojękiwać pod nosem co raz to głośniej. Z przerażeniem zauważył łzę, która znalazła się na jej policzku i wiedział już co przeżywa Jeanine. Benjamin przykucnął przy śpiącej dziewczynce i odgarnął długie włosy z rozpalonego czoła. Błagam, tylko mi się przez to nie rozchoruj. Żal mu było patrzeć na to jak się męczy. Chwycił jej ramię, a dziewczynka krzyknęła przenikliwie. Benjamina odrzuciło w tył. Tak się wystraszył, ze przez chwilę zupełnie nieświadomie skorzystał ze swego daru. Wylądował na podłodze a Syriusz przeskakując po nim rozorał mu skórę na udach pazurami. Zwierzę było tak samo wystraszone jak jego pan. Ben opanował się i przywołał do porządku. Uklęknął przy Jeanine i złapał ją za ramiona. Potrząsnął, by wyrwała się z koszmaru - Jeanine! - rzadko był aż tak stanowczy i poważny. Kiedy dziewczynka otwarła oczy i zobaczył w nich jedynie przerażenie przytulił córkę do siebie czując jak chce połamać mu żebra.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:56, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Pierwsze ciche westchnięcie, które wyrwało jej się z małego gardła na pewno nie było ostatnim. Drgnęła lekko kiedy przed jej oczami stanął ojciec. Doskonale wszystko widziała. Jak postronny obserwator stojący z boku i oglądający na nowo to co miało miejsce. Widziała jego minę, jego ruchy, jego twarz tak smutną i wykrzywioną. To wtedy ją okłamał. Może i dla jej dobra, może matka go o to prosiła. Możliwości było wiele. Jean nie wiedziała jeszcze wtedy co ją czeka. Nie wiedziała co ujrzy. Wakacje. To zostało jej obiecane, cieszyła się, ze pojedzie do cioci i wujka i zobaczy małego Adama. Cieszyła się pozornie, bo wewnątrz niej jednak gdzieś tam zagłuszony wciąż gościł strach i obawa. Nawet zostało na ułamki sekund zaduszone to dlaczego matka nie przyszła się pożegnać z nią. Dowiedziała się chwilę później. Nagle znalazła się na środku korytarza. Stała z opuszczonymi ramionami wpatrując się w jeden punkt. Zrobiła krok, a im dalej szła tym korytarz jeszcze bardziej się wydłużał. To było okropne. Męczyła się z tym. Nie mogła dotrzeć do głównych drzwi za którymi miała być matka. Tak jej podpowiadała świadomość. Nagle obraz się zmienił i znalazła się na rękach ojca. Patrzyła na niego przerażonym spojrzeniem nic nie rozumiejąc. Obróciła głowę i zobaczyła ją. Jej matkę leżącą na kanapie. Tego widoku nie zapomni nigdy. Poszarpana skóra, wiele ran, obraz cierpienia, obraz rozpaczy. Zaczęła się wyrywać. - Tato puść mnie! Chcę do mamy! Mamo! - zawołała przez sen rzucając się na łóżku, a jej ciało zadrżało, od płaczu jaki owładnął nią. Została wyprowadzona z domu. Płakała co raz to rzewniej. Na prawdę czy tylko w śnie? Po części jedno wiązało się z drugim. Samochód. Jego wnętrze. Środek. Kolejny obraz, który się pojawił. Nagle została sama. Bez ojca, bez matki. Sama w białym, sterylnym, pustym pomieszczeniu. Bez drzwi, bez okien, bez klamek. Pusta przestrzeń. Mała klitka. Miotała się, rzucała, waliła pięściami w miękki materac wyłożony na ścianach, a nikt jej nie odpowiadał. Była tam całkowicie sama. Kolejna łza spłynęła po jej policzku. Nagle znikąd odezwał się tajemniczy głos. [i] Zabiłaś ją. Jean.... Zabiłaś ją. To przez Ciebie...[i] To ostatecznie przeważyło nad wszystkim. Była przerażona. Bała się. - Ja nie zabiłam jej. To nie ja. To nie moja wina! - wyrywało się z jej gardełka. Nie mogła tego znieść. Chciała uciec stamtąd. Uciec od tego koszmaru. Poczuła szarpnięcie i wydarła się wystraszona na całe gardło. - Mamo! Mamusiu! Ja Cię nie zabiłam! - rozszlochała się na dobre i kiedy w końcu doszła jakoś do siebie spojrzała przez mgłę na ojca po czym silnie się w niego wtuliła trzęsąc się. Przycisnęła się jeszcze mocniej płacząc i niczego nie rozumiejąc. W jej głowie wciąż kłębił się okropny sen. Czuła się okropnie zagubiona. Chciała aby to się już wszystko skończyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:20, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin pomyślał, że jak tak dalej pójdzie to będzie musiał zaprowadzić Jean do psychologa, bo nie spodziewał się by jemu wiele powiedziała. Odrzucił to jednak natychmiast, bo wtedy Jean chyba jeszcze bardziej przestała by przypominać dziewczynkę jaką znał. Musiał wystarczyć jej on, bo tylko Benjamin został. Tak bardzo zapragnął to z kimś przedyskutować, ale nie miał do kogo się z tym zwrócić. Skąd pomysł że to ty zabiłaś Sobh? Co ci się znów uroiło? Benjamin odchylił się w tył i położył na twardej i zimnej podłodze, biorąc na siebie ciężar roztrzęsionej Jeanine - Jean... Już po wszystkim. Zobacz. Nikt cię nie goni... strzelał z tym co mogło jej się prawdopodobnie przyśnić - Nikt nie oskarża. - tu akurat nie musiał się niczego domyślać. Krzyki dziewczynki ewidentnie wskazywały na to, że ktoś, lub coś w tym przypadku Sobh uważała że to wina Jean. Benjamin westchnął i stwierdził - To napewno nie była twoja wina. - on sam widział w swoim zachowaniu mnóstwo niedociągnięć. Zaczynało się od tego, ze nie poszedł z wampirzycą na polowanie, a kończyło się na to że nie zareagował w porę. Choć kto wie, kiedy pora była właściwa? - Ty nie masz z tym nic wspólnego kochana. Uwierz mi. - przytulił dziewczynkę do siebie wpatrzony w sufit myśląc nad tym ile jeszcze będzie w stanie znieść takich huśtawek emocjonalnych. A przecież przed chwilą była tak zadowolona... Po podłodze rozniosły się kroki miękkich łapek. Benjamin przekręcił głowę w prawo i popatrzył na białego kota - Zobacz Jean, kto do nas przyszedł... Syriusz. - powiedział chcąc zabawić dziewczynkę - Kici, kici chodź tutaj na chwilę. - kot przydreptał bliżej. Benjamin zgiął ramię w łokciu i pogłaskał futrzaka zerkając na córkę - Poszoruj go... Przyszedł się do nas łasić. Napewno by chciał byś pobawiła się z nim. - powiedział pewnym tonem, takim który kusił i namawiał do zrobienia tego o czym wspominał. Syriusz zamachał końcówką ogona patrząc na ojca i córkę leżących na ziemi. Tak wiem co sobie myślisz. Pewnie patrzysz na parę kretynów...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:37, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Słyszała uspokajający ton głosu ojca, ale jak by to do niej nie docierało. Nie od razu. Jeszcze dłuższą chwilę się trzęsła.Chlipnęła cicho i zawierciła się lekko. Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Dopiero w ramionach ojca jako tako się wyciszyła. Przestała płakać i już mniej się trzęsła. - To było... - wychrypiała przez ściśnięte od płaczu gardło. - Straszne... - otarła sobie załzawioną buzię i siąknęła noskiem. - Tam był taki duży korytarz i on się tak ciągnął i nie mogłam dobiec do końca, a później mama. Jej ciało. - Na samą myśl o tym robiło jej się zimno. Jej twarz pobladła. - I później byłam w białym pokoju, a tam nie było okien i klamek i nie było was, a później... - zapędziła się musząc to wyrzucić z siebie. - Ktoś obcy wołał, że zabiłam mamusię. Ja tego nie zrobiłam tato. - ukryła twarz w dłoniach i dłuższą chwilę w ogóle się nie ruszała. Zerknęła za namową ojca na kota, który się zbliżał do niech. Wyciągnęła mimowolnie dłoń w jego kierunku i po chwili poczuła miękką sierść na swej rączce - Syriuszek.... - zawołała go cichutko i kiedy przyszedł bliżej przygarnęła go do siebie głaszcząc go po łebku i drapiąc pod brodą. Musiała się czymś zająć aby nie zwariować. Nie chciała myśleć o swoim śnie, a to jej chwilowo pomagało. Nie chciała spać, skoro śniły się jej takie rzeczy. Bała się zasypiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:59, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie mów o tym Jeanine... - poprosił łagodnie, ale dziewczynka widać wolała to z siebie wyrzucić. Nie zajmował się analizowaniem snów i nie wiedział co na ten temat sądzić. Jedno było pewne. To nie było nic dobrego - Spokojnie. Jestem tutaj obok i nic się nie stanie, tak? Jest... - uśmiechnął się szerzej - Syriuszek. - kocur zadowolony z uwagi jaką mu poświęcili rozłożył się na podłodze, na prawym boku. Wyciągnął przed siebie wszystkie cztery łapu i odchylił głowę w tył domagając się pieszczot od Jeanine. Kot obrócił się na drugi bok przeciągając swe ciało - Zobacz jak mu dobrze. Pomyśl, że... - Benjamin zaryzykował - Mamie w niebie też tak jest. Choć nie jest z nami, tutaj namacalnie to mamy ją tu... - przyłożył palec do klatki piersiowej Jean - I napewno jest zadowolona. - powiedział uśmiechając się do Jean pogodnie - Nie sądzę byś miała się czym martwic, wiesz? On i tak wie, ze coś cię gryzie, a jestem w stu procentach pewien że Sobh nie chciałby by ciebie coś smuciło. Hm? A ty jak myślisz? - zapytał chcąc usłyszeć odpowiedź na miarę jego oczekiwań, w miarę optymistyczną - Uszy do góry Jean. Zobaczysz. Będzie dobrze. - dał jej buziaka w policzek i otarł z niego resztki łez.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:56, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- No, jest. - powiedziała z lekkim wahaniem w głosie, jak by wcale nie byla tego pewna. Wysłuchała doszczętnie słów ojca i pokiwała lekko głową. - Na prawdę? Tak myślisz, ze mamie jest tam dobrze? - To chyba było dla niej najważniejsze. Świadomość, ze jej matka nie cierpi, choć nie ma jej tu przy nich. Potrzebowała zaspokoić swoją zranioną świadomość. Choćby i miała sobie dawać fałszywą nadzieję, to wolała ją od gorszej prawdy. Poszorowała Syriusza po grzbiecie i pod brodą, aż usłyszała zadowolone jego mruczenie. Przyniosło jej to choć częściową ulgę, ze komuś jest dobrze. Trochę się rozpogodziła i przytuliła si do ojca. Potrzebowała poczuć miłość i czułość rodzicielską. To było dla niej teraz ważne. - Tak w sercu, przecież sama to mówiłam tatku. - usta lekko jej drgnęły w górę i choć chwilowo zapomniała o swoim koszmarze. - Tak, mama na pewno nie chciała by tego. Ona zawsze była uśmiechnięta i nie lubiła jak ktoś się smucił. - to ją w pełni przekonało. Nie chciała robić również i mamie przykrości choć nie było jej tutaj, to Jean była z nią myślami. - Tak to ja nie umiem, musiałabym być kotem, aby postawić uszy do góry. - zażartowała cicho i wyszczerzyła swe białe ząbki. - Mam taką nadzieję, ze będzie. - Zamilkła kiedy usłyszała, ze dzwoni telefon od jej ojca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:14, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin pokiwał głową - Jestem w stu procentach pewien, że tam jest jej bardzo dobrze. - przekonywał do tego Jean z uporem maniaka, samemu w to wierząc. Tak było wygodniej i lżej. Rozumowanie było proste. Sobh jako dobra wampirzyca, nie szukająca nigdy z nikim zwady musiała trafić do nieba. Nie było innej drogi. Prowadziła przykładne życie człowieka i troszczyła się o swoja rodzinę, a to Jeanine napewno wiedziała. Benjamin trącił ją palcem w nos - Moja panno. To akurat była przenośnia. Jeśli nie chcesz podnieść uszu do góry to proszę, uśmie... - urwał i zawiercił sie przytrzymując dziewczynkę przy sobie. Ich rozmowę zakłócił dźwięk dzwonka. Chwilę zajęło mu wygrzebanie telefonu z kieszeni. Okazało się że dzwoni Marika. Ben bardzo ucieszył się na dźwięk jej głosu. Stęsknił się za tą czasem zwariowaną kobietą i jej mrukliwym mężem. Chciał też w końcu poznać ich syna. Marika wspominała również o rodzeństwie, ale Ben dosłyszał w jej głosie nutę niezadowolenia. Jeanine dorwała się do słuchawki więc chcąc nie chcą z szerokim, trochę zaskoczonym uśmiechem wysłuchał zachwytów dziewczynki. Wewnątrz Benjamina obudziła się duma. Jego córka była zadowolona i szczęśliwa. Wiedział, że może to nie trwać zbyt długo, ale lepsze to niż nic.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:30, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Musiała się trochę unieść by udostępnić ojcu ruchy na wygrzebanie telefonu z kieszeni spodni. Kiedy wyciągnął go ponownie się ułożyła na nim wygodnie bo tak czuła się o wiele lepiej. Nie wtrącała się w rozmowę, ale słyszała wszystko co mówili. Kiedy dowiedziała się, ze dzwoni ciocia Marika sama się strasznie ucieszyła, a tym bardziej, że byli już w Forks z małym Adamem. Coś w nią wstąpiło i w końcu wyrwała ojcu słuchawkę z ręki i uradowana krzyknęła do niej. - Cześć ciociu! - biła od niej niejaka radość. Pochwaliła jej się tym, że była w szkole, że tata kupił jej wszystkie przybory, tym jaka pani będzie ją uczyć i że jest tam bardzo fajnie i nie może się tego doczekać. - A jest z wami ta dziewczyna co ma różowe włosy? - zapytała wielce zadowolona. - Tata mi pozwolił sobie zafarbować na niebiesko! - pisnęła uradowana chwaląc się jeszcze bardziej. Potrzebowała zwykłej, ludzkiej rozmowy. W końcu, musiała oddać słuchawkę ojcu więc pożegnała się z ciocią. - Pa ciociu. - została zagoniona do kuchni gdzie czekał na nią obiad. Zaburczało jej w brzuchu więc bez oporów zwlekła się z ciała ojca i wstając na równe nogi zawędrowała do kuchni. Wgramoliła się na jedno z krzeseł i czekała za ojcem aż skończy. Jeszcze bardziej ją ucieszyło gdy dowiedziała się, ze przyjdą ich odwiedzić. - Ciocia i wujo przyjdą?! - krzyknęła z kuchni klaskając w ręce. - I wezmą ze sobą małego Adama?! Jupi. - aż podskoczyła na krześle zadowolona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:48, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ben spojrzał na Jean z wyrzutem kiedy wcisnęła mu dłonie w mostek. Nic wielkiego zrobić mu nie mogła, ale uznał że jego córka nie należy do słabych. Pognał ją do kuchni będąc w o wiele lepszym nastroju. Skończył rozmawiać z Mariką w razie czego zapraszając ich na obiad. Jego przyjaciółka nie była pewna czy takowy dziś spożyje, więc Benjamin jako chodzący altruista bardzo chętnie by ich do siebie przygarnął. Pożegnał się z Mariką, ciesząc się na ich jutrzejsze spotkanie. Wstał z podłogi i otrzepał się. Poprawił ubranie i poszedł do kuchni. Ben wyszczerzył się do Jean i wyznał - Będziemy mieli jutro gości! - pokiwał głową biorąc w dłonie garnek z ziemniakami - Tak. Zgadłaś. Przyjdą ciocia i wujek. - nałożył córce ziemniaków i stwierdził - Myślę, że tak. - Ben na podstawie tego jak dobrze zna Marikę i Adama podejrzewał, że bez dziecka nigdzie się nie ruszają. Jeśli siebie nie opuszczali na krok to i małego nie zostawią - Fajnie, prawda? - zagadnął Jean zadowolony i ciągnął swobodnie dalej zajęty dokładaniem sobie ziemniaków. Było ich już sporo a Bez zdecydował się na jeszcze jednego. Poczuł się głodny jak wilk - Trzeba by było coś... - odstawił garnek a chwycił patelnię - Upieczesz ze mną coś? - postawił ją przed tą ciekawą propozycją stając obok Jean z błyskiem w oku.
SZMAT CZASU DALEJ...
- Jeanine! - Benjamin biegał po pokoju wciągając na siebie pospiesznie ubrania - Jak nie wstaniesz w ciągu pięciu minut spóźnisz się na pierwszą lekcję! - prawdą było że po raz pierwszy zdarzyło mu się zaspać. Śmignął do kuchni nadrabiając wampirzym tempem czas który stracił na dodatkowy sen. Głupia drzemka. Nigdy więcej... - Dalej Jean... - otwarł drzwi jej pokoju - Zbieraj się, zbieraj... - zrobił śniadanie na które składały się kanapki z pomidorem i serem. Dziewczynka w stanie permanentnego przymulenia weszła do i usiadła przy stole - No dobra... - zaczął Ben stawiając przed nią kubek z herbatą. Przyniósł z łazienki szczotkę by nie tracić czasu i kiedy Jean jadła uczesał ją. Może nie był mistrzem, ale jego córka nie mogła się wstydzić za to co miała na głowie. Związał jej włosy frotką i wsunął opaskę bo grzywka wpadała jej do oczu. Sam zjadł swoje śniadanie w rekordowym tempie i poszedł przeczesać swoje włosy - Już? - Jean otrzepała dłonie z okruszków i poszła do reszty się ogarnąć. Ben wstawił naczynia de zlewu i wyprowadził samochód. Z jednej strony nie cierpiał, a z drugiej kochał takie poranki. Kiedy wpadł na korytarz Jean czekała już ubrana - Kochane dziecko. - powiedział Ben i pochylił się by dać jej buziaka - Bierz plecak i wskakuj do samochodu. - po chwili kiedy on już się ubrał, kiedy wrzucił do miski Syriusza karmę, kiedy zamknął drzwi od domu, kiedy raz jeszcze je otwarł bo zapomniał swojego plecaka, kiedy już uznał że ma wszystko wsiadł w końcu samochód by zawieźć Jean do szkoły i by samemu udać się do pracy.
/ Ulica / Szkoła / Parking
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Czw 9:22, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:10, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
/ Korytarz / Dom Mariki Grey
- Tak, tak, jutro nigdzie nie idę, mam wolne i zostaję z tobą. - jęknął duszony przez własną córkę. Jeanine jako półwampir miała już trochę siły w sobie. Obejmowała go na poziomie ud, przez co miał problemy z poprawnym poruszaniem się - Zostaw, puść mnie... Bo do domu nie wejdę. - Jean posłusznie puściła i stanęła obok Benjamina patrząc jak ten wyciąga klucze od domu - Tato, a pojedziemy na wycieczkę? - Benjamin otworzył drzwi i wpuścił ją do środka - A gdzie byś chciała jechać? - zapytał wypuszczając białego kocura, któremu było spieszno wyjść - Do La Push! - zawołała rozpinając swój płaszczyk i ściągając plecak - Pojedziemy, tato... - zajęczała uśmiechając się do mężczyzny - Zobaczymy, okej? - zapytał patrząc na nią z góry, co chyba zostało wzięte za zgodę, bo Jeanine pognała do swego pokoju w podskokach, a Ben zarezerwował większość czasu na powłóczenie się po La Push zastanawiając się czy w ogóle może tak się znaleźć. Odwiedził już kiedyś jednak Rezerwat i nie spowodowało to natychmiastowej mobilizacji sfory. Popijając kawę czekającą na niego od samego rana zajrzał do lodówki i zawołał - Co chcesz na kolację?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:19, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Wpadła do swojego pokoju jak burza i odstawiła plecak w kąt. Kiedy zaburczało jej w brzuchu usłyszała pytanie ojca i sięgając po rzeczy na przebranie zawołała - Jajecznicę... Albo ugotuj jajka. - ściągnęła z siebie szkolną bluzkę jak i spodnie zostawiając je na tapczanie. Ubrała się w wyciągniętą jasno szarą bluzę z sznurkami u kapucy do samych kolan i stare jeansy. Wyciągnęła z plecaka teczkę i otwarła ją. Na podłogę upadł malunek, który stworzyła dziś w szkole. Pochyliła się i stęknęła pod nosem bo blond włosy które wymknęły się spod opaski przeszkadzały złośliwie. Jako obraz kilku nieszczęść, w tych wyciągniętych ciuchach i potarganych włosach zaszła do kuchni od progu jęcząc - Tato... - kiedy Ben zwrócił na nią uwagę przeszła bezpośrednio do opisu obrazka, zagarniając co chwila włosy w tył i podciągając rękawy bluzy, zapominając na moment o tym co jej przeszkadza - Dzisiaj mieliśmy o przyrodzie i pani nam kazała namalować... Drzewa i... - znów jakiś kosmyk jej przeszkodził - Zwierzęta jeśli ktoś chciał. - wyciągnęła przed siebie ramię gwałtownie poprawiając rękaw - Ja narysowałam las, jak byliśmy na spacerze i tą sarnę którą wtedy widzieliśmy. - samej Jean i Benjamina na obrazku nie było. Podglądając zwierzaki najlepiej jest się wtopić w tło, a Benjamin był ku temu wybitnie uzdolniony - Gdzie byli ciocia i wuja?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:30, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Połwampir zadumał się na moment. Jajka czy jajecznica? Oto jest pytanie... Wyciągnął wytłaczankę i popatrzył na jajka zastanawiając się na co on ma ochotę. W zasadzie te gotowane... Zamknął drzwi lodówki trącając je biodrem. Ustawił sobie wszystko co potrzebne na blacie i usłyszał żałosny jęk od progu. Może i chciał poprawić włosy Jean i podwinąć jej rękawy, ale nie zdołał tego zrobić, bo dziewczynka jak to miała w zwyczaju musiała najpierw podzielić się wrażeniami z dnia dzisiejszego. Nie wtrącając się, stojąc nad Jean, wysłuchał historii obrazka uważając na jej dłonie, bo raz zdarzyło się że oberwał przypadkiem - Brawo. Zapewne dostałaś najwyższą ocenę? - zapytał ciekaw łapiąc rękawy jej bluzy - Daj, bo nie będziesz nimi wszędzie tutaj zamiatać. W ogóle to nie wiem, co ci się w niej widzi, stara jest i wyciągnięta... - zaczął narzekać pod nosem podwijając materiał pod łokcie - Jeszcze włosy... - przykucając przed dziewczynką z jej opaską w ustach kilkoma sprawnymi ruchami dłoni zaczesał jej włosy w tył i nałożył prosto opaskę - No, teraz wyglądasz normalnie. - powiedział prostując się. Stanął przy zlewie i nabrał wody, by mieć w czym ugotować ich kolację - Skąd mogę wiedzieć? - zapytał podpalając gaz. Zamachał zapałką by zgasła i wsunął ją do pudełka - Judit mi nie powiedziała, może musieli coś załatwić. - wzruszył ramionami - Nie mam pojęcia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:10, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Eche! I pani powiedziała, opowiadała nam o tym że po wiośnie przychodzi lato, a później jest jesień i zima... I... Tato! - zawołała oburzona tym że zabrał się za jej bluzę - Ale ja nie zamiatam. - powiedziała spoglądając na Benjamina krzywo - I one mi wcale nie przeszkadzają i są fajne jak tak zwisają, no tato... - musiała jednak zrezygnować z oporów i dać sobie w spokoju rękawy powinąć. Za poprawienie włosów, była już bardziej wdzięczna i stała spokojnie, bo takie przeczesywanie ich na lewo i prawo przez ciepłą dłoń ojca było bardzo przyjemne - Dziękuję. - powiedziała spoglądając ku górze jakby chciał widzieć czy opaska dobrze się prezentuje. Jeanine wdrapała się na krzesło i usiadła na podwiniętych nogach - Aaa... Bo myślałam że może ci powiedziała jak poszłam do samochodu. Szkoda że ich nie było. - mruknęła podpierając sobie brodę piąstkami. Wyglądała przez okno śledząc ruchy białego kota - Patrz! - zawołała wspierając dłonie na blacie i wychylając się do okna - Patrz co on robi... - Jena zachichotała widząc Syriusza najwyraźniej polującego na coś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:20, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- I zazwyczaj jest zimno, racja. - wpadł jej w słowo Ben chichocąc cicho. Zerknął na garnek, ale wodzie daleko jeszcze było do tego by zawrzała. Obrócił się w stronę okna i wsparł na blacie podobnie jak Jean wyciągając dłoń w górę i podciągając firankę, bo zasłaniała mu pole widzenia. Mimo że w domu jedyną kobietą była Jeanine, nikt Benjaminowi nie mógł zarzucić nieporządku czy starych, pożółkłych firan - Poluje, pewnie na mysz. Siedzą widać w ogródku... - wypatrzył kota zabawnie kręcącego zadkiem i machającego ogonem, który po chwili skoczył w kępę trawy. Ben będąc ciekaw niczym sama Jean przylepił nos do szyby pytając - Złapał coś? - ciężko było coś dostrzec. Zerknął na kuchenkę i raz jeszcze na okno. Z niechęcią oderwał wzrok od kota, by włożyć jajka do gotującej się już wody. Wyciągnął łyżkę i wsadził każde po kolei uważając na to by się nie pobiły - No złapał czy nie? Powiedź wreszcie, przecież nie siedzi tam jeszcze. - spojrzał wystraszony na Jeanine, która zapiszczała i zerwała się z krzesła jak oparzona podbiegając do niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:36, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Dziewczynka rozchyliła nieznacznie usta wpatrzona w kota jak urzeczona. Wsadziła głowę pod firanę, zbliżając się do szyby tak blisko jakby chciała przeniknąć szklaną taflę i wpaść do ogrodu. Wciągnęła szybko powietrze widząc jak Syriusz daje susa przed siebie i zanurza przednie łapki w zielonych źdźbłach - Nie widzę. - odrzekła ojcu wyciągając szyję, ale nie zobaczyła nic więcej. Kot machał ogonem zaciskając łapy, albo na myszy, albo na trawie. Jean zawierciła się nerwowo - No nie wiem tato, nie widzę... - jęknęła raz jeszcze. Zobaczyła jak Syriusz wstaje, ale nie dostrzegł tego czy ma coś w pyszczku. Biały kot zniknął jej z pola widzenia a po chwili pojawił się na parapecie i otarł się o szybę. Z myszą jako swą zdobyczą wierzgającą mu jeszcze miedzy wąsami - Aaaaa! - zapiszczała i zeskoczyła z krzesła doskakując do Benjamina i chowając się za jego nogi - On mam mysz, tato! - zawołała z trwogą w głosie wskazując palcem na zadowolonego kota siedzącego na parapecie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:32, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ben roześmiał się i pogładził Jeanine po blond łebku - Nie bój się. Przecież ie wejdzie. Okno jest zamknięte. A nawet jeśli, to taka mała myszka nic ci nie zrobi. Prędzej to ona ucieknie przed tobą. - kiedy dziewczynka się uspokoiła pogratulowali Syriuszowi udanego polowania. Kot który chyba na to czekał poszedł sobie gdzieś by dokończyć sprawę z myszą. Ben i Jean zjedli kolację i poszli spać by nazajutrz, a półwampir wiedział że jego córka nie odpuści, wybrać się na wycieczkę do La Push i powłóczyć się po plaży i popatrzeć na morze. Chyba że by lało... To nici z wycieczki. Benjamin przekręcił się na lewy bok tuląc głowę do poduszki by zasnąć.
Nie wiedział dlaczego, ale obudziło go szarpanie za ramię. Po piskliwym przypomnieniu że 'on śpi a jest już jedenasta!' otwarł oczy i wyjęczał w stronę Jean wychodzącą z pokoju - Ale jest sobota... A ja pracuję codziennie prawie... I zmęczony jestem... - ramię mężczyzny zwisło bezwładnie z kanapy a Ben zachrapał cicho obiecując sobie że jeszcze dziesięć minut.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:51, 23 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Jeanine tąpiąc bosymi stopami po podłodze, ciągle w piżamie, po nieudanej próbie wybudzenia ojca podreptała do kuchni - To nie, sama sobie uszykuję śniadanie i pójdę bez ciebie! - powiedziała buńczucznie chmurząc swą twarz i otwierając lodówkę by wyciągnąć z niej dżem. Zabrała chleb i weszła na taboret - Oj no nie... - jęczała co chwila bo włosy, rozpuszczone, przeszkadzały jej i wtrącały się do smarowania kromki dżemem. Po chwili usłyszała jak Benjamin zbiera się z łóżka. Kiedy przyszedł do kuchni nie za bardzo chciała mu oddać nóż, by zrobił za nią śniadanie. Dopiero gdy zagroził że sam pójdzie, a jej nie weźmie oddając pod opiekę Judit, Jean skapitulowała. Kiedy zjedli śniadanie, dziewczynka miała czas wolny. Benjamin zajął się przygotowaniem prowiantu na ich wycieczkę. Kiedy wszystko miał gotowe poupychał to w plecak. Termos czekał na zalanie ciepłą herbatą, bo nie wyobrażał sobie wyjść jedynie z butelką wody. Tak im minęło półtorej godziny - Chodź no tu, pokaż jak ubrana jesteś? - Jean wyparadowała w jeansach i bluzie. Na szczęście nie tej z powyciąganymi rękawami - W porządku, możesz ubierać buty. - polecił Ben i zadbał jeszcze o karmę w misce dla kota. Kiedy byli gotowi zarzucił plecak na ramię i zamknął drzwi na klucz.
/ Ulica
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:02, 05 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
/ Klify / Wybrzeże / La Push
Wpadli do domu od tyłu, by nikt nie zauważył samoistnie otwierających się i zamykających drzwi. Benjamin puścił dłoń swojej córki i ona pojawiła się pierwsza a on zaraz po niej - Tato! Ale fajnie! - zapiszczała z entuzjazmem przemoknięta Jean - Pobiegamy jeszcze kiedyś niewidzialni? Powiedź, prooooszę, że tak! - podskakiwała w miejscu rozsiewając wokół siebie krople wody z włosów. Benjamin śmiejąc się z niej zobowiązał się do tego i zaczął ściągać mokrą kurtkę - Idź się przebież, nie łaź w mokrych ciuchach. - kiedy Jeanine poszła do siebie sam wskoczył w coś suchego i poszedł nastawić wodę na herbatę, by się rozgrzali. Zaprowadził Jeanine do łazienki by wysuszyć swojej młodej damie włosy, bo wyglądała jak siedem nieszczęść. Później była herbata i rozpamiętywanie tego co było dzisiaj główną atrakcją czyli klify w La Push. W ciepłym domu, kiedy deszcz bębnił o szyby siedziało się naprawdę przyjemnie, wiedząc że już dziś nie trzeba nigdzie wychodzić. Tak minęło im popołudnie. Jeanine znalazła sobie zajęcie tworząc coś na biurku a Ben krzątał się po domu zaglądając do niej z ciekawością co jakiś czas, w dużej mierze też po to by pozaczepiać śpiącego jakby był zabity przez wpływ pogody Syriusza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:25, 13 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin obudził się w niedzielę pierwszy. Jeanine, kiedy zajrzał do jej spokoju spała jeszcze w najlepsze. Poszedł do kuchni przeciągając się i przeczesując krótkawe ciemne włosy by jakoś pobudzić swój mózg do działania. Stanął po środku najmilej kojarzącego się pomieszczenia w domu zastanawiając się co zrobić na śniadanie. Wypadło na klasyk i przygotował naleśniki. Jeanine w tym czasie wstała i przyszła do niego w piżamie biadoląc że jest głodna. I że najchętniej zjadła by tosty. Półwampirowi opadły ręce, ale jak się okazało po chwili przemyśleń małej blondynki, naleśniki mieściły się w granicy jej tolerancji. Zjedli nadmiernie korzystając z truskawkowego dżemu. Później by się nie nudzić, każdy znalazł zajęcie dla siebie. Jeanine zniknęła w pokoju, a Ben'a dochodziły odgłosy ciętego papieru i narzekania na klejący palce klej. Sam zajął się tym co miało stać się jego hobby, ale nigdy do tego nie doszło z braku czasu i chęci. Wyciągnął na światło dzienne gitarę elektryczną kupioną wieki temu w Seattle. Uśmiechnął się pod nosem wyobrażając sobie siebie grającego jakąś niemożliwie skomplikowaną solówkę z łatwością i jakby od niechcenia. Siedział na ziemi, ze skrzyżowanymi nogami zastanawiając się od czego by tu zacząć. Po godzinie takich rozmyślań i bezsensownego trącania struny palcami zrezygnował, choć uznał że dla samej frajdy mógłby sobie gitarę ustawić w kącie pokoju, tak by wszyscy ją widzieli. Tylko kto by miał ją oglądać? Chyba jedynie Jean. Obiadem dla obojga była micha popcornu umilająca seans bajkowy w pokoju. Córka uprosiła ojca by włączył jej bajki. Lubiła Animki a najbardziej chyba sepleniącego Sylwestra. Ben nie mając niczego ciekawego do obejrzenia przystał na jej prośbę. Tak zeszło im do wieczora, bo kolekcja była całkiem pokaźna. Jeanine wyszła na dwór pomaltretować Syriusza, a Benjamin już i tak na wpół drzemający usnął przechylając się bezwiednie na prawy bok. Obudził go telefon i choć w pierwszej chwili ani mu się śniło odbierać, jednak, myśląc że może to być coś ważnego odebrał. Przeprowadził rozmowę z Mariką wytaczając mały planik zmiany jej męża w anioła, co kobieta odrzuciła wpędzjąc Ben'a w zdziwienie. Kiedy skończyli z kiszkami grającymi marsza z powodu jednego z tematów rozmów jakie poruszyli, ruszył do kuchni rozejrzeć się za czymś co nada się na kolację.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:13, 16 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy w poniedziałek rano zadzwonił budzik budząc Benjamina nieśmiertelną melodią z kreskówki o Różowej Panterze wstał będąc przytomnym. Wyspał się. Zerknął na wyświetlacz i ziewnął. Przeszedł się po pokoju zbierając to co mu potrzebne do wyjścia. Kiedy był już kompletnie ubrany poszedł do kuchni wstawiając wodę na herbatę. Zajrzał do Jeanine i obudził dziewczynkę całusem w policzek - Wstawaj mała. Czas do szkoły. - blondynka przeciągnęła się i zamruczała coś o tym że nie ma ochoty wstawać. Ben bezwzględnie pociągnął w górę żaluzję i powiedział - Wakacje za jakiś czas. - wyszedł z jej pokoju zahaczając po drodze o łazienkę. Trafił do kuchni i wziął się za śniadanie. Dziesięć minut później przyczłapała się do kuchni Jean w przekrzywionym granatowym żakieciku ze złotą lamówką. Ben westchnął i poprawił go na niej. Kiedy jadła jak zwykle ją uczesał splatając dwa warkoczyki. Kiedy Jean była gotowa sam zjadł swoje śniadanie i poszedł po swój plecak. Trzy razy sprawdzał czy ma wszystko i za każdym razem czegoś mu brakowało. Kiedy uznał że to już na pewno koniec odstawił plecak na korytarz - Jesteś już? - z łazienki dobiegło go przytłumione - Chwila! - po chwili usłyszał jak szczoteczka do zębów zastukała o brzeg umywalki a Jeanine pojawiła się na korytarzu szczerząc do ojca w szerokim uśmiechu. Ben pochwalił jej zabiegi aprobującym kiwnięciem głowy. Ubrali się oboje, wzięli swoje torby i wyszli z domu.
Jeanine -> Szkoła / Klasa 1-3
Benjamin -> Centrum / Szpital / Parking / Dyżurka lekarska
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:58, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
/ Teren przed domem / Dom Adama Knight'a
Benjamin podrzucił bezpiecznie na koniec obrzeży swoich pasażerów - A nie wiem. Nasza mała miss musi odrobić lekcje. - zerknął w tylne lusterko by zauważyć niezadowoloną minę Jeanine. Może i Marika miała u nich pomieszkać ale to nic nie zmieniało i obowiązki nie ulegały zmianie - Hm... Serio nie wiem. Co będziesz chciała. Masz przecież wolną rękę jak i cały mój skromny, ciasny bo ciasny ale zawsze dom. - teraz Benjaminowi przyszedł do głowy typowo logistyczny problem. Bo u niego w domu były dwa łóżka. No cóż, chyba przekimam się z Jeanine. Drugim problemem było to gdzie, a raczej w czym będzie spał Junior. Nie miał łóżeczka po Jean bo nigdy nie było im potrzebne. Zastanowił się też czy w ogóle będzie zadowolony bo z dziećmi było różnie - A co byś chciała takiego porobić? - zapytał wjeżdżając na podjazd. Zahamował przed drzwiami garażu i zaciągnął ręczny. Wyszedł podając klucze od domu Jeanine by otwarła drzwi a on mógł się zająć bagażami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:25, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
/ Teren przed domem / Dom Adama Knight'a
Marika jadąc rozglądała się na boki od czasu do czasu lub po prostu patrzyła się w okno gdy mijali kolejne, poszczególne domostwa. Nic szczególnego. Na ulicy ludzi było raczej mało. Przy takiej pogodzie jaka panowała obecnie, niezbyt chętnie się chciało wychodzić z domu. A wiadomo było, ze w tej mieścinie więcej pada niż nie pada. Kiedy świeciło słońce było to jakimś cudem. Marii była już do tego przyzwyczajona bo mieszkała tutaj od dłuższego czasu. Zerknęła na przyjaciele kiedy się do niej odezwał. - Jeśli chcesz to mogę jej pomóc. - Dawno nie chodziła do szkoły, nie miała z nią jako takiej styczności oprócz paru ostatnich razy gdy trzeba było iść na wywiadówkę do młodziaków. Co nie znaczyło, że nie umiała. Dużo pamiętała, była też pojętną uczennicą zawsze. Rodzice raczej nie mieli z nią problemów w przeciwieństwie do Judit, która lubiła sobie wagarować. - Może być ciasny, byle był własny. Nie wyobrażasz sobie nawet ile osób dało by za to by mieć choć tyle. - Ona w życiu miała lepiej bo nie musiała się o to martwić osobiście, ale byli tacy co takiego szczęścia nie mieli. - Na pewno coś wspólnie wymyślimy. Nie chcę Ci też wchodzić na głowę, wiec zajmę się sobą odpowiednio. Mogę też zawsze pomóc Tobie. Nie lubię stać z bezczynnie założonymi rękoma. Nie martw się, damy radę. - uśmiechnęła się do niego delikatnie. Kiedy zajechał pod dom rozpięła swój pas bezpieczeństwa. Wysiadła, a po chwili odsunęła fotel by przepuścić Jean. Trzymając kota przy sobie by nie uciekł miała ograniczone ruchy. - Potrzymaj go na chwilę Ben. - Podała mu go bojąc się by go nie podrapał, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Odpięła małego i wzięła go na ręce. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Odebrała kota od Bena by miał wolne ręce i wraz z nim powędrowała do domu gdzie już przy uchylonych drzwiach czekała na nich Jean pokazując ich królestwo. Roześmiała się bo skojarzyło jej się to zaraz z średniowieczem. - Nie wiem. Wynajdziemy coś do roboty. Lubisz grać w karty? - Kiedyś grywała w różne gry. Sama nawet nie wiedziała kiedy to porzuciła. Przyszedł czas gdy po prostu o tym zapomniała, ale nic nie stało na przeszkodzie by sobie o tym przypomnieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:46, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie sądzę by potrzebowała pomocy. - powiedział Benjamin patrząc na Jeanine majstrującą przy zamku - Sama sobie świetnie radzi. - zapewnił kobietę i skinął głową pewny słuszności swych słów. Na dobrą sprawę Jeanine nadawała się już do średniej. Chłonęła wiedzę jak gąbka. Nie miała problemów z czytaniem czy pisaniem. Problemem pozostawał jedynie wygląd sześciolatki - Właśnie. Trochę ciasny jest. - powiedział i spojrzał na Marikę zagryzając dolną wargę - Ale chyba jakoś się pomieścimy. Tylko obwieszczam na wstępie że wcześnie wstajemy i przeważnie codziennie jesteśmy na sekundy przez zaspaniem go grozi nam spóźnieniem, wiec nie dziw się jak zaczniemy biegać po domu. Pewnie też tak wstajesz, ale... - złapał kota którego mu podała i poszorował Pecha po łebku. Kot rozglądał się trochę nieufnie pociągając nosem we wszystkie strony - Ty masz czas by wybudzić się na spokojnie, a my później gazem... - usprawiedliwiał się już przedwcześnie, by nie była rano zaskoczona i poirytowana - Hej no idziecie?! - zawołała z progu niecierpliwie Jean poganiając ojca i ciotkę. Ben westchnął i oddał kota Marice. Sięgnął po torby do bagażnika i zamknął go po chwili. Na wzmiankę o kartach uśmiechnął się i stwierdził - Nawet dość, ale nie jestem w stanie ci podać daty kiedy ostatnio grałem... I chyba zapomniałem już kompletnie jak się gra. - powiedział wchodząc za Mariką do domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:02, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Skoro tak mówisz. Jean i tak jest bardzo inteligentną dziewczynką. I bardzo ładnie rysuje. - Pamiętała te rysunki, które wykonywała u niej w domu gdy Marika zajmowała się przeważnie gotowaniem obiadu. Jean, która czekała na ojca by jej nie przeszkadzać po prostu siadała z blokiem w rękach i kredkami no i oczywiście rysowała różne rzeczy. Marika nawet miała w domu kilka jej rysunków, które dostała na pamiątkę od niej. - No dobrze. - skinęła głową wchodząc po schodach prowadzących do wejścia do domu. - Ben... - czuła, ze chyba żałuje swej decyzji o przygarnięciu ich do siebie. Zacisnęła na moment usta nie pokazując nawet, że nie czuje się z tym najlepiej. - Nie tłumacz mi się. Wiesz, ze jeżeli to jakiś problem dla Ciebie to wrócę do swojego domu. A ciasnota mi nie przeszkadza. - Nie w takich miejscach się już spało. O czym Ben nawet nie wiedział. Nikt nie wiedział, bo nie zwykła o tym opowiadać nikomu, nawet Adamowi. - Spokojnie. Ja nie wstaję później. Ogólnie junior w nocy już co raz to mniej płacze i więcej przesypia, ale nad ranem zawsze domaga się mleka, wiec jestem do tego już przyzwyczajona. A bieganie... No cóż. Nie będzie mi to przeszkadzać, a jak już wstanę wcześniej to mogę was równie dobrze obudzić byście na spokojnie mogli wszystko zrobić. Czyż nie tak? - starała się uśmiechnąć. Weszła do domu rozglądając się po nim. Pierwszy raz tutaj była. Ben zmienił miejsce zamieszkania po śmierci Sobh. Na jej wspomnienie zrobiło jej się trochę smutno. Ta kobieta była chyba jedyną osobą z kobiet, z którą tak dobrze się rozumiała. Przykro jej było, ze Ben doznał takiej straty zarówno jak i Jean. Westchnęła cicho pod nosem. - Nie przejmuj się bo ja nie lepiej. Kiedyś uwielbiałam grywać w karty, ale dawno tego już nie robiłam. Może będzie czas by odkurzyć stare nawyki. - zamrugała kilkakrotnie powiekami. Coś miękkiego otarło się jej o nogi. Spojrzała w tamtą stronę pochylając się w dół. Puściła swego kota na ziemię gdy Ben już zamknął drzwi. - Muszę się zapoznać. - Koty zaczęły się obwąchiwać na wzajem by się zaakceptować. Poszorowała Syriusza po łebku. Wstała na równe nogi patrząc na nich z góry by ewentualnie zareagować, ale chyba nie było nawet takiej potrzeby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:24, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- No tak, choć rysowaniem, samym rysowaniem daleko nie zajdzie, ale... - Benjamin uśmiechnął się jednak jak każdy ojciec zadowolony z talentów córki - Zdolniacha z niej jest. - nie było sensu tego ukrywać. Poza tym ta nutka dumy w głosie była aż nazbyt słyszalna. Ben wyprzeć się nie mógł tego że cieszy go to jak Jean się rozwija - Ale żaden problem! - zaprzeczył prawie że siłą wpychając Marikę do ich domu - Co ty gadasz, bo zaraz się na ciebie obrażę. Wcale nie problem. Żaden problem. Matko, no nie przejmuj się tak bo nie masz czym. Mówiłem ze miejsce do spania się znajdzie i lodówki też przed tobą nie zamknę. I książki jakby jakaś cię zainteresowała... - i mógłby tak bardzo długo jeszcze wymieniać - Z resztą co ja ci tam będę opowiadał. Czujcie się jak u siebie. - powiedział i uznał że chyba się rozgadał co kobieta odebrała opacznie i negatywnie. Nie to miał na myśli. Nie chciał by była zaskoczona i tyle - Nie przeszkadza? Świetnie. Bo nie mamy zbyt wiele miejsca. - podrapał się po policzku i stwierdził że Marika pierwszy raz nawiedziła jego dom - Heh, no tak... - jak to możliwe że jeszcze tutaj jej nie było? Ben stał się aż tak bardzo zamknięty? - Więc... Te pierwsze drzwi po lewej... - wskazał na wymienione zerkając na koty spoglądające na siebie. Przestąpił nad nimi bo trzy osoby na korytarzu i dwa zwierzaki to już tłok jeśli chodziło o możliwości tego domku - To pokój dzienny. Te tutaj... - wisiał na nich rysunek przedstawiający Strusia Pędziwiatra. Nie trzeba było wiele tłumaczyć - To mój! - zaświergotała Jeanine i przykucnęła przy Syriuszu i Pechu przyglądając się kotom badawczo - Tak. - Ben skinął głową - Łazienka... - kolejne drzwi i te najbliżej prawicy Mariki - Kuchnia. No to... Czuj się jak u siebie. - powtórzył raz jeszcze obracając nerwowo kluczyki od samochodu w palcach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:21, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- A kto to wie? Może zostanie dekoratorem wnętrz, albo architektem, albo nie wiem i będzie miała wspaniały talent do robienia planów? Tego żadne z nas nie wie, prawda? - zaśmiała się zabawiając w tym czasie juniora. - To dobrze, bo już myślałam, ze żałujesz tego, że nas do siebie przygarnąłeś. - Na szczęście okazało się to wierutną bzdurą i wymysłem Mariki. Odetchnęła z ulgą. - Nie napędzaj się tak Ben. Tak tylko powiedziałam. Przecież wiesz doskonale o tym, że wole się upewnić niż dochodzić do tego czy czasem nie jestem uciążliwa dla kogoś. - Nauczyła się tego przy pewnym etapie życia. - Nie ważne. Mówiłam Ci ciasnota mi nie przeszkadza. Nie tłumacz się już więcej bo to ja się pogniewam i wrócę do domu. Wiec jak? Nie mówimy więcej o tym tak? - uśmiechnęła się lekko patrząc na poszczególne drzwi, które pokazywał jej Benjamin. Nie będzie miała problemu z rozpoznaniem się tutaj i przyzwyczajeniem do tego miejsca. - Aha. Rozumiem. Nie ma problemu. Przyzwyczaję się szybko. - uśmiechnęła się do niego uroczo. - Dzięki. Na pewno będę. Przy was na pewno dożyję. A przynajmniej mam taką nadzieję. - poszorowała się po karku, a po chwili zmieniła rękę przesadzając juniora z prawej na lewą. - To może ja zrobię nam herbaty chociaż? Ma ktoś ochotę? - skoro mówił by się czuła jak u siebie w domu. Zerknęła na Bena, a później na Jean w oczekiwaniu na odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:47, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- No może, może. - przyznał skapliwie Ben, zastanawiając się ile w ciągu nieśmiertelnego życia Jeanine może wykonywać zawodów. Patrząc na Marikę zaczął się zastanawiać co by zrobiła gdyby się dowiedziała jak bardzo jest od niej inny. Co by zrobiła dowiadując się ze dobry nastrój który teraz odczuwała jest wynikiem działalności niepozornej sześciolatki a on gdyby tylko zechciał mógłby jej natychmiast zniknąć z oczu. Półwampir uśmiechnął się nieświadomie, ale nic się przez to nie stało. Posłał ten uśmiech kobiecie, której się należał. Nie powiedział nic, skoro mieli już do tego nie wracać - To w porządku, to prosty układ. Nie idzie się tu zgubić. Aaa... - wskazał za siebie - Tymi drzwiami... - zapomniał o nic w swej krótkiej prezentacji - Wyjdziesz do ogrodu. - zacisnął lekko usta, bo nie był zapalony ogrodnikiem i ich ogródek swobodnie można było nazwać zapuszczonym. Jean jednak twierdziła że w tym był jego cały urok, więc wyglądało na to że kto co lubi - Ha! No my też taką mamy. - Ben już nie wspomniał że Adam by go zabił bez mrugnięcia okiem gdyby Marice coś się stało, a półwampir właśnie, decydując za wszystkich jak i za samą zainteresowaną, wziął ją pod opiekę. Odrzucił kluczyki na szafkę w kuchni zapraszając za sobą do niej swoje kobiety. Przysiadł po chwili na blacie i machnął lekko dłonią w stronę czajnika i kuchenki - Dziel i rządź. - Jeanine nie dołączyła do nich zaraz. Rozlokowała najpierw torby cioci i swój plecak w odpowiednie miejsca i przebrała się. Ben widząc doskonale mu znaną wyciągniętą bluzę uśmiechnął się blado - Daj małego. - poprosił i wyciągnął dłonie po Juniora by Marika mogła robić co zechciała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:13, 01 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- No, ja myślę. Czasem mi się wydaje im trochę mniejszy dom tym lepiej. Mniej do sprzątania, mniej do szukania wszystkiego, mniej do chodzenia. Ogólna wygoda pod pewnym względem. - wyliczała na palcach swej dłoni. I to było w tym wszystkim najlepsze. Nie będzie miała żadnego problemu ze znalezieniem tego czego będzie potrzebowała, a przy tym wszystkim również nie będzie sama w domu. Ma towarzystwo i to jej odpowiadało jak najbardziej w tej całej, dziwnej sytuacji. Na moment wchodząc do kuchni zastanowiła się kiedy doszło do tego, ze tak się od siebie oddalili z Adamem. Jeszcze jakiś czas temu przecież można by uznać ich za nierozłączną parę. Zazwyczaj wszędzie ze sobą chodzili, a teraz? Unikali siebie? Tak by można było to nazwać poniekąd. Pokręciła głową na boki. Rozejrzała się po kuchni, która była dla niej nowym widokiem. W końcu pierwszy raz gościła u Benjamina. Oddała Benowi syna bez obawy, że mu się coś stanie. Miała do niego pełne zaufanie. Gdyby było inaczej to na pewno nie wypuściła by juniora z swych rąk. - Ok więc powiesz mi co gdzie masz? - uśmiechnęła się lekko podchodząc do kuchenki gdzie był czajnik. Nalała do niego wody i postawiła na palniku podpalając gaz. - Tak w ogóle byłam dziś w sklepie. I nie uwierzysz kogo spotkałam. - powiedziała z niesmakiem na ustach, który był doskonale u niej widoczny. - On się chyba nigdy od nas nie odczepi. - Oczywistym było, ze ma na myśli Howarda. - Chciał na ręce juniora. Pozwoliłam mu łaskawie ponosić swoje zakupy. - powiedziała z dumą w głosie, ze mogła go wykorzystać choć do jednej pożytecznej rzeczy. - Ale juniora nie dostał. I nie dostanie nigdy z mojej własnej woli. - Za kilka lat już tu raczej mieszkać nie będą, a wtedy może ją pocałować gdzieś. Przestanie oglądać jego gębę ku chwale ojczyzny. - On jest tak bezczelny jak mało kto. Wiesz co mi powiedział? Jego szefowa jest adwokatem Adama, kiedyś latała za nim jak głupia. I leciała do Nowego Yorku jak skowronek by się z nim spotkać. Sugerował mi, ze oni coś razem. - nabrała głęboko powietrza w płuca. - Ale w to nie wierzę. - Nie wierzyła. Jej mąż nie był tak głupi. - Mógłby sobie wziąć każdą kobietę, ale nie ją. Z tego co pamiętam to niezbyt za nią przepada. - wzruszyła ramionami wyciągając kubki z szafki, którą wskazał jej Ben. Poszukała również herbaty, która trafiła do kubków. Oparła się o szafkę patrząc na niego. - Nie powiem jak mam być szczera to poczułam się w pierwszej chwili zazdrosna. To normalny odruch, ale już mi przeszło. Ufam mu. Gdyby mnie zdradził, oznaczało by to nasz koniec bez względu na wszystko i on doskonale o tym wie. - pomasowała się po ręce jak by jej było zimno. Nie było. To zwykły, ludzki odruch.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:20, 02 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin zaczął się jej wtrącać w zdania - Mniej miejsca. - zaczął wyliczać na palcach podobnie jak Marika - Większe zagracenie. Nie można się z niczym pomieścić. Nie ma miejsca by dodatkowo gdzieś coś dostawić... Ogólnie ścisk i pisk. - zakończył równo z nią ale diametralnie inaczej. Może i nie przepadał za wielkimi, reprezentacyjnymi przestrzeniami jak z katalogów, ale miniatur też nie lubił. Był wysoki i wydawało się w małych pomieszczeniach jest jeszcze wyższy niż zazwyczaj czego Benjamin niezbyt lubił. Usadził sobie Juniora na kolanach przytrzymując ostrożnie pod bokami - Hm... W tej szafie... - przechylił się bo mówił o szafce wiszącej nad nim. Istniało prawdopodobieństwo że kiedy Marika otworzy drzwiczki to Ben dostanie po głowie - Jest herbata. I co? - zapytał kiedy wspomniała o tym że była w sklepie Coś się musiało stać bo chyba nie chciała mu szczegółowo opisać listy zakupów - A w tej nad zlewem masz szklanki. Ale mi nie rób herbaty. Nie chce mi się pić. - Adam wykazywał szczególne zainteresowanie jedną z łyżeczek w suszarce. Ben podał mu ją a dziecko zaczęło się przyglądać srebrzystemu przedmiotowi z uwagą. Mogła wiele osób spotkać. Jasnowidzem nie był. Jako że sklep w Forks był jeden, istniało wielkie prawdopodobieństwo spotkania kogoś znajomego. Połapał się jednak szczęśliwie o kogo chodziło. Zaczął się zastanawiać skąd w niej ta duma, bo było to dla niego trochę dziwnym - Ale... - zauważył cicho widząc jakie stanowisko ma Marika i czego będzie bronić - To jego ojciec. To chyba naturalne że chciał go poznać. - przynajmniej jemu tak się wydawało, ale co on mógł wiedzieć skoro mało doświadczył od swego ojca. Na rewelacje o nieznajomej mu kobiecie i Adamie zareagował wzruszeniem ramion. Uśmiechnął się jednak bo przez umysł przebiegła mu zabawna myśl. Na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone... Trudno było zgadnąć do czego to odnosił. Do Mariki, Adama, czy tego Howarda o którym wspomniała? I jego szefowej, czy tylko ograniczał się do małżeństwa jego przyjaciół - I dlaczego mi to mówisz? - zapytał bo nie wiedział co ma na to Marice odpowiedzieć. Być może wiązała się z tym jakaś konkluzja której nie wyłapał, albo po prostu zapomniał jak kobieta reaguje i jak potrafi roztrząsać błahe zdarzenia w nieskończoność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:45, 02 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Wyolbrzymiasz. Mówisz tak jak by ten dom był jakąś rozpadającą się rudera na wykończeniu. - pokręciła głową na boki nie mogąc tego zrozumieć. - Może i jest, ale nie ma źle. Jesteś przecież tutaj sam z Jean. Nie wystarcza Ci to? - uniosła prawą brew czekając za jego odpowiedzią. - Poza tym, skoro Ci tutaj źle to dlaczego opuściłeś dom Sobh? - chwilę się w niego wpatrywała, a po chwili zamachała dłońmi korząc się przed nim. - Przepraszam, nie powinnam o to pytać. To zapewne dla Ciebie wciąż bolesne. Nie musisz odpowiadać. - Strzeliła swoistą gapę. Nie była po prostu chciała poznać powody jakie kierowały jej przyjacielem. - No dobrze. To zrobię tylko mi i Jean. - Obróciła się na moment do niego plecami. Kiedy woda się zagotowała wyłączyła palnik. Wzięła suchą ścierkę w rękę. Przyłożyła ją do uchwytu czajnika, podniosła w górę i zalała oba kubki. Zaraz wyciągnęła z nich torebki z herbatą. Sama dziś nie miała ochoty na mocną. Podeszła do stołu kładąc na nim to co sama przyrządziła. Kiedy wypowiedział pierwsze swoje zdanie na temat ojca juniora ręka niebezpiecznie jej zadrgała. Nabrała kilka głębokich oddechów i dopiero teraz mogła cokolwiek powiedzieć. - Nie. To nie jest naturalne i to nie jest jego ojciec. Tylko biologiczny z nazwy. Sam się go wyparł. Nie chciał tego dziecka. Nie chciał uczestniczyć w jego wychowaniu. Więc i teraz nie ma prawa czegokolwiek chcieć od małego Adama. Miał swoją szansę. Dano mu ją, nie wykorzystał jej. Więc czego spodziewał się ode mnie? Że tak z radością mu oddam syna? Mało mnie znasz Ben? Nie należę do takich osób. Raz wbita strzała tkwi na zawsze. Dziękuję. - usiadła sobie na jednym z krzeseł pochylając się nad herbatą. Ostatnie jego pytanie zbiło ją na moment z tropu. - Dlaczego? Hm... Jesteś moim przyjaciele, mam do Ciebie pełne zaufanie i chyba mogę się z Tobą podzielić taką uwagą? No chyba, ze i już takiego prawa nie mam? - wzruszyła ramionami. Chyba była przez wszystkich niezrozumiana. Czy ona, aż tak się zmieniła czy to inni się zmienili, a ona tego nie dostrzegła? - Wybacz, ze w ogóle o tym wspomniałam. - poczuła się nieswojo. Nigdzie nie potrafiła sobie znaleźć miejsca. A wszyscy ją wręcz krytykowali. Niektórzy jawnie, inni zaś to ukrywali skrzętnie, ale jednak. Zapatrzyła się na niewielkie okno uciekając gdzieś myślami od tego wszystkiego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:12, 02 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Wcale nie. - zaperzył się Benjamin bo nie miał na myśli tego co powiedziała Marika - Nie mówię że to rudera. Rudery też mogą być wielkie. Po prostu jakby czasem coś by się chciało jeszcze wstawić, albo zmienić, to nie ma za wiele miejsca. O to mi chodziło. - półwampir pobladł i zacisnął usta zerkając szybko na Jeanine siedzącą przy stole. Popatrzył później na Marikę zastanawiając się czy przyjąć te przeprosiny. Junior przypomniał mu o sobie łyżeczką więc Benjamin stwierdził tylko cicho - Bo ty też byś nie mieszkała w domu twojego męża gdyby od ciebie odszedł. - bez względu na to o jakim odejściu mowa. Ben podejrzewał, nawet był pewny że Marika jako silna i zazwyczaj pewna siebie kobieta nie pozostałaby tam ani dnia. Poprawił sobie ich syna na kolanach i zamilkł na dłuższy moment wpatrując się w zmarszczone czoło dziecka, które najwyraźniej miało jakiś problem co do łyżeczki. Jeanine spojrzała na swój kubek bez przekonania i wpatrzyła się w okno. Ktoś przejeżdżał rowerem po ulicy - No ale zawsze. - odezwał się w końcu półwampir. Przyznał jej rację ale tylko częściową co zaraz zakomunikował kobiecie - Ja cię rozumiem. Wyparł się to nie ma nic do gadania, masz rację. Jednak... - zaczął ostrożnie tłumaczyć jej swój punkt widzenia - Nie znam go i może nie mi to osądzać. Ale patrząc na to z drugiej strony, to mi na przykład trudno by było przejść obojętnie obok matki mojego dziecka. Choćbym i się wyparł i nie chciał nim opiekować. Dlatego uważam że to iż chciał go poznać, czy choć dokładniej zobaczyć nie jest niczym złym. Bo chyba nie oświadczył ci tego ze chce się niem opiekować i masz mu go oddać, prawda? Właśnie, ale nie słuchaj mnie, bo ja tam mało się znam na... No. Mało. - zakończył wzruszając ramionami. Dostał właśnie łyżeczką po udzie i roześmiał się - Wykapany ojciec, on też by mnie lał gdyby miał ku temu okazję... - powiedział chichocąc pod nosem. Spojrzał na jego matkę zaskoczony jej poirytowaniem - Oczywiście że masz. Nie wiedziałem co tylko ci na to odpowiedzieć. - uspokoił ją - Trudno coś przeanalizować jak nie nie zna jednej z osób o której się słyszy. Nie widziałem go wiec tak naprawdę trudno mi stwierdzić czy jest z twarzy na przykład sympatyczny i dobroduszny czy pasuje do obrazka typowego brzydala. Wy cechujecie go jedynie negatywnie a to stwarza uprzedzenia. Wytłumaczyłaś mi wszystko jaśniej i zrozumiałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:40, 02 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Może. Może i tak Ben, ale jest to Twoje. I z tego powinno się cieszyć. Masz miejsce do którego możesz wracać. Masz osobę, z która możesz tutaj być, rozmawiać, śmiać się. - miał tutaj na myśli córkę Benjamina. Ben miał to wszystko co nie jeden mógł mu pozazdrościć. Nawet Adam kiedyś mógłby tego zazdrościć. Może niekoniecznie domu, ale dziecka. Sam wyjawił Marice dlaczego z początku się z nią spotykał pomimo tego jak było między nimi. To były stare czasy. Kiedyś interesowali się sobą z kilku powodów. Raczej nie były to zbyt zabawne powody. Oni po prostu uwielbiali sobie dogryzać jak mało kto. Trudno było im przejść obok siebie aby nie zaczepić tej drugiej osoby. Ale tak, to były stare czasy. Teraz między nimi było całkiem inaczej. Wspominała też te dobre chwile, kiedy się oboje troszczyli o siebie. Dni gdy nie widzieli świata poza sobą. Broniła go zawsze jak lwica. Nawet przed samym Martinem. Przecież była jego wybranką, to ją wybrał na swoją życiową partnerkę, choć przecież mógł sobie dowolnie wziąć każdą inną. Był przystojnym mężczyzną i nie jedna by na niego poleciała z powodzeniem. Na samą myśl o tym najpierw się uśmiechnęła lekko pod nosem, ale po chwili posmutniała z niewiadomych dla nikogo przyczyn. Skupiła się na rozmowie z Benem, którą właśnie toczyła. - Bardzo możliwe. Być może też bym tak postąpiła. Nie mogę Ci powiedzieć, bo nie przeżyłam tego. I wiesz, że zawsze jest mi przykro z jej powodu. - Nie chciała w Benie wywoływać dodatkowych raniących go uczuć. Westchnęła cicho. - Ben... - powiedziała dość może nieśmiało i niepewnie. Tego się nigdy nie wyzbędzie. Do póki Aaron będzie stawał na ich drodze. - Nie znasz go. Nie wiesz o nim tego co wiem ja. - Może i by mu powiedziała gdyby nie było tutaj Jean. - To czego zażądał i szantaż jaki wymusił na nas skutecznie go skreśla. I nie chodzi o samo wyparcie. Nie powierzyłabym mojego dziecka nawet na pięć minut tak nieodpowiedzialnej osobie. On nie ma obycia z dziećmi. Mały zawiercił by się, upuścił go i stała by się tragedia. Nie dopuszczę do tego. Możesz na mnie wieszać psy, możesz mówić, ze jestem głupia bo tak postępuje. Możesz mówić co chcesz, ale jestem matką i troszczę się najlepiej jak tylko potrafię swoim dzieckiem. Uwierz mi, sam byś mu nie powierzył Jean gdyby przyszło co do czego. Ty... Ty jesteś inny. Nie jesteś taki jak on. Masz w sobie dobroć, a on? On nie wie co to jest. Zresztą nie ważne. Swojego stanowiska nie zmienię. Minęło pięć miesięcy, ani razu nie przyszedł do niego. Nie zapytał o to jak się czuje? Jak żyje? Czy wszystko z nim dobrze. To skutecznie stawia mnie w lepszym świetle w sądzie gdybym mu chciała odebrać prawa rodzicielskie. Nosi nazwisko Adama. Więc gdzie jest jego ojcostwo? Jak sam widzisz, tylko z nazwy. - prychnęła cicho pod nosem. Upiła dość spory łyk herbaty. Zaczęła przygryzać nerwowo paznokieć u prawej ręki. Zerknęła na Bena. - On jest dobrym aktorem. Nim byś się spostrzegł omamił by Cię i owinął wokół własnego palca. I w to też nie musisz mi wierzyć. Przecież wiesz, ze nie kłamałabym w takiej sprawie, bo nic by mi to nie przyniosło. Kiedyś go lubiłam, dziś nim gardzę. Zresztą, zły temat. Nie ważne.... - oparła sobie głowę o rękę, która łokciem opierała się o blat stołu. - A jak tam w szpitalu? Dużo masz pracy? Pewnie przy takiej pogodzie to wiele pacjentów przychodzi z różnymi objawami?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:36, 02 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Czy ja powiedziałem że się nie cieszę? - zapytał i pokręcił głową - Nie. Wymieniłem tylko niektóre rzeczy, przez które czasem trudniej się mieszka w małych domkach. - przecież gdyby coś mu się nie podobało nie mieszkałby tutaj. Marika i Adam myśleli że pracuje jedynie jako lekarz a przecież miał dodatkowy dochód, może niezbyt wysoki ale miał. A Ben nie żył rozrzutnie więc co nieco mu się uzbierało. Wyłapał ten jeden uśmiech Mariki i zapytał - Co cię rozbawiło? - przekręcił lekko głowę w bok przyglądając się kobiecie z zainteresowaniem. Nie rozwlekał tematu Sobh. Bo po co? I tak dostrzegł że Jeanine choć bezwiednie raczej ale chwyciła pierścionek wiszący na jej łańcuszku. Nie chciał tego teraz wspominać. Nie w tym momencie. Przemilczał temat zajęty Juniorem, a przynajmniej starał się wyglądać na niego zaabsorbowanym - Tutaj to nie masz się czego bać. - powiedział kiedy wyłapał w jej tonie niepewność - Nie ma go tutaj. Jesteśmy my, a my nie mamy najmniejszej ochoty niczego ci zrobić. - po raz kolejny uznał że musiał liznąć trochę psychologii. Jak tak dalej pójdzie to sprawi sobie kozetkę i będzie przyjmował raz Marikę, a raz jej małżonka, choć podejrzewał że ten drugi nie będzie skory do współpracy - Nie będę na tobie niczego wieszał. - powiedział z niezmiennym spokojem - Masz pełne prawo do tego by sądzić tak a nie inaczej. Mówiłem, nie znam człowieka i nic mnie z nim nie wiążę. - spojrzał na córkę upijająca herbatę z kubka i powiedział - Jeanine, lekcje na ciebie czekają. - mała Dutton pokiwała głową i zasunęła się niechętnie z krzesła. Zabrała kubek i poszła do pokoju. Widocznie Benjamin uznał że lepiej jak nie będzie obecna przy dalszej części rozmowy. Zajął jej miejsce a Adam znów musiał się obejść smakiem bo Benjaminowe włosy nie były na tyle długie by je pociągać wedle woli - Dlaczego nie przyszedł? Bo mu zakazałaś... To zabawne. - stwierdził rozbawiony jej wypowiedzią. Posadził Juniora na stole i spojrzał zza placów dziecka na Marikę - Nazwisko ma po Adamie, a ile ma z biologicznego ojca? Przyjrzyj mu się i powiedź mi. - poprosił wspierając łokieć na stole i podparł sobie brodę dłonią. Drugim ramieniem zagarnął małego by nic mu się nie stało. Jeśli dostrzeże szczegóły znane jej z twarzy Howarda będzie wiedziała gdzie jest jego ojcostwo. I od tego nie uciekniesz. - Dlaczego gardzisz człowiekiem Mariko? - zapytał nieznacznie zbolałym tonem - Nie powinno się nikim gardzić. To wydumane słowo. Możesz go nie lubić, ale nie gardź kimkolwiek. Za dużo przejmujesz od Adama. Bo chyba byś nie chciała by gardzono tobą? - zapytał przyglądając się chmurce na ubranku Juniora - Albo nie chciałabyś usłyszeć na przykład od tego tam Aarona że on gardzi nim... - wskazał na jej syna ruchem brody. Benjamin nie mówił jej tego na złość. Marika tak jak i jej mąż, mieli czasem drażniący go zwyczaj wyolbrzymiania i przekoloryzowania wszystkiego - Taaak... Jesteśmy zakatarzeni, zakichani i zakaszlani. Cierpimy na ataki reumatyzmu przez pogodę i w ogóle... - puścił do niej oko. Nie narzekał na brak zajęcia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|