Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:51, 27 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
/ Pod Sosnami / USA
Miała dłuższy czas na przemyślenie tego wszystkiego. Jasno i dobitnie wyraziła swoje zdanie na temat jego brata. Stwierdziła, że można było się po nim wszystkiego spodziewać i że Adam ma sobie to sam z nim załatwić bo nie będzie się w nic wtrącać jako, że Chris i tak by jej nie posłuchał, a poza tym facet z facetem lepiej się zawsze dogada. I to było na tyle. Po usadowieniu się w aucie na tylnym siedzeniu by pilnować juniora droga jej się dłużyła niemiłosiernie. W aucie panowała jak nigdy nienaturalna cisza. Radio nie grało co było dla niej wielkim zaskoczeniem bo zazwyczaj Adam lubił sobie posłuchać muzyki i ona też, a tym czasem nawet głupia mucha nie bzyczała. Do póki junior był skory do zabaw, sama go zabawiała słowem się nie odzywając w zasadzie jak by Adama w cale tu nie było. Jeszcze mu nie wybaczyła i nie wiedziała czy prędko to nastąpi. W pewnym momencie zmęczony syn zasnął w foteliku,a jej nie pozostało nic innego jak gapienie się w szybę. Nie patrzyła w przód gdzie mogłaby napotkać wzrok Adama. Nie chciała tego w tej chwili. Jeszcze się nie uspokoiła ani po wczorajszym, ani po dzisiejszym. Oglądała wszelkie nieznajome i dość już jej znajome widoki. Mijali Seattle, ale była tak pogrążona w własnych myślach, ze nie zwróciła nawet uwagi na to co się tam dzieje. Ocknęła się dopiero wtedy gdy byli już na obrzeżach niedaleko domu. Zauważyła dwie dość dobrze jej znane sylwetki. Choć Jean jej machała nie odpowiedziała jej tym samym. Dziś była zobojętniała na wszystko. Kiedy się zatrzymali zerknęła w ich stronę. Skinęła jedynie im głową i znów zapatrzyła się na okno. Chciała już być w domu. Kiedy ponownie ruszyli błogosławiła tę chwilę. Musiała obudzić juniora. Nie musiała sam się rozbudził na szczęście. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Ucałowała jego śliczną główkę i przytuliła do siebie. On jedyny w tej chwili dawał jej siłę. Zatrzymali się przed garażem. Nie ruszyła się. Najpierw musiała zadbać o to, aby wziąć na ręce juniora. - Weźmiesz bagaże do domu? - Zapytała dość spokojnym jak na nią głosem. - Teraz albo później. Idę do domu, a Ty jedź po brata. - westchnęła cicho i zaczęła się gramolić z auta. Szło jej trochę mozolnie, ale w końcu jej się udało. Stanęła na równe nogi i rozprostowała swe kości.
/ Dom Adama Knight'a / Teren przed domem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:23, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- No i pojechali... - zajęczała Jean patrząc za oddalającym się samochodem. Benjamin stał wyprostowany, z o wiele bardziej zatroskaną miną niż widniejąca na twarzy dziewczynki. Jasne, bo wy musicie. Znów się pokłóciliście. Odwrócił wzrok od samochodu kręcąc nieznacznie głową, a kiedy spojrzał na córkę był ponownie uśmiechnięty i wytłumaczył gładko - Skoro musieli to pojechali, wiesz? Wczoraj też ich nie było w domu, więc prawdopodobnie maja coś do załatwienia. - uspokoił małą poprawiając sobie plecak na ramionach - Chodź, bo nigdy tam nie zajdziemy. - powiedział wyciągając dłoń w stronę Jeanine zachęcającym gestem - Albo wskakuj na barana, to cię poniosę. - wskazał na swoje barki pokazując jej inną opcję. Jean i tak wiedziała swoje, więc odmierzając precyzyjnie, małe skoki, zaliczała każdą płytę chodnika a Benjamin próbował ją namówić do tego by szła trochę szybciej, bo nie chciał w La Push siedzieć do wieczora. Kiedy usłyszał za sobą znajomy silnik odwrócił się zaskoczony zastanawiając się co tak pilnego ma Adam do zrobienia że jeździ w kółko. Jego zdziwienie urosło jeszcze bardziej kiedy znów zatrzymał się obok nich i uchylił drzwi - Jedziesz do La Push? - zatrzymał przytrzymując Jean za ramiona jakby wejście do tego samochodu wiązało się z poznaniem samego szatana - I dlaczego... Przecież już jechaliście z Seattle. Jedziesz tam znów? Stało się coś? - nie umiał opanować u siebie odruchu zadania masy pytań, które świadczyły jedynie o tym ze się martwi. Ben był z natury altruistą, a pragnienie niesienia pomocy obejmowało wszystkich nawet Knight'a, który czasem sobie nie zasługiwał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:19, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
/ Samochód Adama Knight'a
Mężczyzna za kierownicą wzruszył ramionami i powiedział oględnie - Mam po drodze. Odpowiada taka opcja? Skoro nie to idźcie sobie dalej pieszo. - zakończył wychylając się ponownie by tym razem zatrzasnąć drzwi przed ich nosami. Jean jednak wyrwała się spod dłoni ojca i złapała - A podwieziesz nas? - zapytała spoglądając na Adama proszącym wzrokiem godnym zbitego niesłusznie szczeniaka - Wskakuj z tyłu, z przodu niech siedzi tata. - dziewczynka odwróciła się posłusznie i po chwili już siedziała na tyle zapinając pasy, by przygotować się do podróży - Chyba że... - zaczął wykręcając sobie kark i wspierając głowę na kierownicy by dojrzeć minę Benjamina co nie było łatwym zadaniem - Twój ojciec jest na tyle honorowy by odmówić i nie skorzystać. - Adam obrócił się i zapytał Jean - Jak myślisz? Jaki tata jest? - Jeanine uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała - Tata zrobi co każesz, to znaczy jestem pewna że nie odmówi ci. - Adam znów spróbował dostrzec minę lekarza i uniósł brew co nadało jego pytaniu nieznacznie kpiący wyraz - Słyszysz? Wsiadasz czy nie? - przerzucił bieg by móc ruszyć i zawieźć choćby i tą blondyneczkę do rezerwatu, ojciec gdyby chciał mógł iść pieszo. Twój wybór.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Czw 11:54, 29 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:52, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Słysząc jego ton Ben przeklął w duchu to ze w ogóle się zatrzymał. Lepiej by było chyba iść pieszo niż narażać się na ciebie... Tym bardziej jeśli nie mylił się w swoich domysłach i Adam miał na pieńku z Mariką, wtedy oboje bywali nieprzyjemni, z czego mężczyzna bił kobietę na głowę w prześciganiu się w tym kto jest bardziej złośliwy, nie przejmując się konsekwencjami. Sprawę załatwiła za niego jak się okazało mała zdrajczyni. Benjaminowi policzek drgnął nerwowym tikiem kiedy Jean zaczęła się mościć na tylnym siedzeniu i kiedy usłyszał pytania, tak prześmiewcze kierowane w jego stronę. Nie umiał sobie z tym u Adama poradzić i już nawet nie próbował, przyjmując jego złośliwości jak leci. Westchnął lekko i odpowiedział zsuwając plecak z ramion - Nie, nie jestem tak honorowy, jak sobie wyobrażasz. Skorzystam z twojej dobrej woli. - oświadczył siadając obok Adama - I nie... - zaznaczył zaraz szukając za sobą na ślepo pasów - Będę robił co mi każesz. - przeciągnął je przed sobą a po chwili kliknęły zapięte - I nie pomniejszaj mnie w jej oczach. To nie fair. - powiedział obrażonym tonem spoglądając na Adama jak na zło w najczystszej postaci, które przybrało postać dwudziestodziewięcioletniego faceta z czarnymi włosami. Odwrócił wzrok od jego zadowolonego uśmieszku upychając plecak między nogami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:07, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Adam uśmiechnął się tryumfalnie. Wiedział że skoro Jean już zadecydowała Benjamin nie będzie się jej sprzeciwiał. Wsiadaj, sprawa przesądzona... Zachowujesz się gorzej niż Jud. Patrzył jak Ben wsiada, czyniąc to dość niechętnie. Wywrócił oczami słysząc pretensję w jego glosie - Przestań, skoro nie chcesz, to nie. Nie będę cię do niczego zmuszał. - nie powiedział nic więcej widząc jak zapina pasy. Choćbyś miał iść pieszo na sam koniec świata jak już ci niczego nie zaproponuję. Ruszyli, a krajobraz za szybami zaczął się przewijać o wiele szybciej. Chyba że, miałbym ci tą drogę umilić moją osobą, wtedy bym się zastanowił co wybrać. Dręczenie Benjamina było jedną z jego ulubionych rozrywek. Nigdy na serio się nie obrażał, zawsze wybaczał i wiedział że nie ma czym się przejmować. Adam nie odmawiał sobie, chyba że w pobliżu była Marika - Och przestań chrzanić. - powiedział widząc drogowskaz wskazujący na La Push - Nikt ci nie każe niczego robić, masz wolną wolę. Wcale cię nie pomniejszam. - odparł uśmiechając się lekko, trudno było o mniej wiarygodne kłamstwo - Pytałem co zrobisz, ona odpowiedziała i tyle. Nic wielkiego. - powiedział na zakończenie i wrzucił kierunkowskaz by skręcić. Po kilku minutach znaleźli się na leśnym parkingu, z którego już niedaleko było do plaży, klifów i morskiego zapachu.
/ La Push / Wybrzeże / Klify
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 0:47, 11 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
/ Dom Benjamina Duttona
Lekki powiew ciepłego wiatru wdzierał się do samochodu przez uchyloną szybę w drzwiach auta. Nie przeszkadzało jej to. Gdyby tak było już dawno zamknęła by je szczelnie by choć najmniejszy dopływ powietrza się tam nie dostał bez jej pozwolenia. Jadąc drogą dość opustoszałą jak na tą porę dnia wzdychnęła już chyba po raz piąty. Nawet chyba robiła to dość nieświadomie. Brakowało jej jedynie tego aby zaczęła obgryzać nerwowo paznokcie. Nie było to ani kulturalne ani też zdrowe chociażby i dla płytki paznokciowej, która mogłaby ulec zniszczeniu. Nie miała na szczęście takiego nawyku. I chwała jej za to. Im bliżej była domu tym bardziej się denerwowała i martwiła. Tym samym również miała mniejszą ochotę się tam znaleźć. W zasadzie gdyby nie jako taki przymus na pewno jej noga by tam nie postała. W zasadzie to czym ja się tak przejmuję? Przecież to tylko dwójka zwykłych nastolatków... - To było dość delikatne kłamstwo lub niedopowiedzenie bo tacy zwykli to oni nie byli. Skoro przez nich miała same kłopoty i zmartwienia to już mówiło samo przez siebie. Musiała się w końcu z tym uporać. Chrzanić to! Dość przejmowania się wszystkim. Ileż można? Za bardzo wszystko brała za poważnie i za dużo o tym myślała. Przecież miała coś z tym zrobić. Oczywiście nie mogła mieć tego wszystkiego kompletnie gdzieś, ale mogła to ograniczyć do minimum. To by było najlepszym rozwiązaniem. W obecnej chwili tak na prawdę miała ochotę gdzieś wyjechać z dala od tego wszystkiego. Chciałaby również udowodnić swojemu mężowi, ze nie jest taką za jaką ją ma. Słabą, nie umiejącą niczego doprowadzić do końca choć ostatnio na taką się kreowała. I to raczej była jej wina, że stworzyła w nim taki obraz własnej osoby, ale czy małżeństwo polega na udowadnianiu sobie czegoś? Raczej nie. Miała wrażenie, że jej małżeństwo zamiast kwitnąć po prostu powoli się rozpada. Choć może to były jej urojenia, ale przy takim biegu wydarzeń w końcu się tak stanie, bo któreś z nich nie wytrzyma. Potrząsnęła głową na boki nie chcąc więcej w tej chwili o tym myśleć, bo jej myśli wciąż powracały do jednego i tego samego tematu. Może wynikało to z tego, że wciąż ją to martwiło. Do tej pory nie potrafiła sobie wytłumaczyć do końca co się stało, że miało to taki finał jaki miało. No cóż pewnie jej rozklejenie zaważyło na tym. Wyprostowała się biorąc kilka głębokich oddechów. - Dosyć tego! Czas się pozbierać raz a porządnie. Tak dalej być nie może, prawda kochanie? - Mówiła w pół do siebie, a w pół do syna, który i tak był niczego nie świadom. Lepiej dla niego. Włączyła kierunkowskaz dojeżdżając do posesji i po chwili skręciła wjeżdżając na podjazd i tam zatrzymując auto. Zgasiła silnik znów biorąc kilka głębszych wdechów. Powachlowała się dłońmi bo jej policzki delikatnie poczerwieniały. Obróciła się w kierunku syna sprawdzając czy wszystko w porządku. Odpięła pasy, wysiadła z auta. Odchyliła fotel wyciągając małego z fotelika. Przyciągnęła go do siebie. Trzasnęła drzwiami kierując się w stronę drzwi wejściowych.
/ Dom Mariki Grey / Korytarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:43, 24 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
/ Korytarz / Dom Adama Knight'a
Jeanine wędrując obok chłopaka, nóżka w nóżkę zaczęła się zastanawiać jaka też dziewczyna by do niego pasowała, skoro jak twierdził nie znalazł sobie żadnej - To nie chcesz mieć dziewczyny? - ona i jej arcy ciekawe pytania. Ktoś powinien nałożyć jakieś ograniczenia na to dziewczę, albo najlepiej posłać ją na dziennikarstwo, by rozwijała w sobie tą chwilami kłopotliwą pasję. Wsunęła misia pod wózek nie chcąc go tak nosić. Wsadziła dłonie głęboko w kieszenie. Skacząc sobie po chodnikowych płytach umilała drogę blondynowi swoja paplanina. Nie były to jakieś straszne treści przez które musiałby się spinać, albo zwracać jej uwagę. Można powiedzieć że dywagowali o pogodzie, o pierdołach. Im bliżej szpitala tym bardziej jednak Jeanine stawała się milcząca i posępna, aż w końcu, kiedy znów znalazła się przed białym, znajomym jej dobrze budynkiem, przestała się odzywać kompletnie.
/ Centrum / Szpital / Korytarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Christopher Knight
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:13, 24 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
/ Korytarz / Dom Adama Knight'a
Zastanowił się nad pytaniem blondyneczki. Czy chciał? No jasne, ze chciał. - Hm... Chciałem. Znaczy chcę, ale... - zawiesił się na moment. O Judit na pewno jej nie powie. Zaraz by to się rozniosło i dotarło do samego Adama. O nie, nie wystawi się na pośmiewisko. Zresztą Adam po części wie. Widział to w jego oczach. Nie musiał nic mu mówić, ale zapewne miał nadzieję, ze to szybko wygaśnie, a teraz jest ku temu okazja, tylko, ze im dłużej Judit nie było tym Chrisowi bardziej się za nią tęskniło. Nie koniecznie jak za obiektem westchnień, ale jak za przyjacielem, kimś do rozmowy. W końcu tak wspaniale się z nią kłóciło, a teraz w domu panowała cisza. Zmarkotniał trochę lecz szybko to ukrył. - Nie teraz, jak widzisz mam inne sprawy na głowie. Na wszystko przyjdzie pora. - skupił się do reszty na wiezieniu wózka. Słuchał też wesołej paplaniny dziewczyny samemu nie musząc się zbyt wiele odzywać co mu odpowiadało. Nie zwrócił nawet uwagi gdy Jean zamilkła zaaferowany szpitalem. W końcu gdy udało im się dotrzeć na miejsce wszedł do środka puszczając ją pierwszą. Zbliżyli się do windy by dostać się do góry i dowiedzieć czegoś więcej co się dzieje.
/ Centrum / Szpital / Korytarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:15, 11 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
/ Ulica / Centrum
- Jest. - szczeknął uparcie Adam za nic w świecie nie chcąc dać za wygraną siedemnastolatkowi. Najwyraźniej radość związana z tym że ponownie ma zostać ojcem już zdążyła w pewnym stopniu wyparować. Działo się tak tylko dlatego że Chris był równie uparty jak Adam i robił mu typowo na złość zamiast zamknąć się i przestać wymądrzać - Ty... - nabrał powietrza by przerwać chłopakowi - Idioto. - dokończył jadowicie - Nie jestem na żadnym urlopie. Tobie co najwyżej może się wydawać że na nim jestem. Patrząc na to z drugiej strony ty też jesteś nie lepszy. - zauważył okręcając kota ogonem - Masz kilkumiesięczny urlop. Od ojca. - rzucił i dokończył ciszej - Módl się żeby nie skończył się przedwcześnie. - w groźbach wszelkiego rodzaju chyba był mistrzem. Wszystko potrafił zgrabnie przeinaczyć i wykorzystać tak by utrzeć nosa swemu słownemu adwersarzowi. Czarnowłosy obrzucił posępnym spojrzeniem domy które mijali. Były to domy ich sąsiadów. Sąsiadów których nawet dobrze nie znam. Nie żałował. Wywodził się z miasta, a tam nie było wymagane poznanie mieszkańców całej kamienicy. Sukcesem było jeśli znało się ich choć z wyglądu, a to zazwyczaj satysfakcjonowało mężczyznę pchającego wózek z którego przyglądał mu się Junior - Kto to słyszał by potwierdzić? - zapytał chcąc wyprowadzić Chrisa z równowagi - Ja nie słyszałem, nawet cię z gitarą w ręku nie widziałem, z akustyczną... - machnął obojętnie dłonią - A co dopiero z elektryczną. - zakończył kpiąc sobie z czystym sercem. Rozrywka jakich mało, móc sobie mniej czy bardziej bezkarnie poużywać. Obaj już się chyba do tego przyzwyczaili - Taaak? - przeciągnął - Nie wiedziałem że ty się skupiasz! - zawołał zapewne tym faktem zupełnie zbity z tropu - Choć nie... Ostatnio nawet nieźle ci idzie. - zauważył musząc zwrócić za to Christopherowi honor. Nie musiał się na niego w tym temacie denerwować tak jak bywało na początku. Niech ci będzie. Adam wywrócił oczami przedrzeźniając go w myślach. Wielu... Tez ci mogę tak powiedzieć. W końcu mieć a chcieć to dwie całkiem różne sprawy. - Nie widać byś się starał. - skrytykował go jak miał w zwyczaju - Młodsi są od ciebie, a już o nich słychać. - wspomniał pragnąc urazić ambicje Chrisa. Miał zapewne na myśli przykład jakiegoś cuda wprost z Kanady, który zaistniał dzięki filmikom na You Tube. Bardziej szczegółowej historii Adam jednak nie potrafił przybliżyć, bo nie interesowało go to zbytnio - A co ci szkodzi spróbować? - należało w tym wietrzyć nową okazję do kolejnych kpin i wyśmiewania młodszego brata Adam nie należał do osób które odpuszczały taką okazję. Wzrok niebieskich oczu prześlizgnął się po płocie najbliższej działki i spoczął ponownie na blondynie który poczerwieniał od śmiechu na policzkach. Czarnowłosemu najwyraźniej do śmiechu nie było bo zacisnął usta - Christopher, kiedy wrócisz do domu wygogluj sobie hasło 'ironia'. To pozwoli ci o wiele lepiej zrozumieć otaczający cię świat. - poradził mu z dobrego serca - Nie prosiłem się o żadne małe, nieistotne fakty. - odparł przedrzeźniając ton chłopaka, co w jego przypadku wyszło naprawdę obiecująco. Obdarzył go ostatnim, na ten czas krzywym spojrzeniem, nie potwierdzając tego że owszem ma się bać - Hm... - zamyślił się patrząc na niebo upstrzone strzępkami obłoków - Nie. - oświadczył - W tym tygodniu mam w programie wypadki samochodowe. W twoim przypadku może być to coś na mniejszą skalę. - zakończył i spojrzał na Chrisa unosząc w górę brew, jakby pytał czy możliwości jakie przed nim otwarł mu odpowiadają. To się nazywa mieć czarny humor, który nigdy nie opuszczał - Świetnie Igorze. - mruknął do siebie nadając bratu nowe, wzięte wprost z horrorów imię. Adam zerknął na Chrisa zaskoczony jego pytaniem. Odpowiedź w zasadzie była prosta jak drut - Bingo. W domu odcinamy rękę, poradzisz sobie z jedną? - zapytał pseudotroskliwym tonem kochającego starszego brata. Nie odezwał się bo nie było sensu zaprzeczać opinii jaką wystawił Chris. Aż tak kłamliwy nie był.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Christopher Knight
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:15, 16 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
/ Ulica / Centrum
- A właśnie, że nie. - Postawił twardo na swoim nie chcąc ustąpić. Faktycznie w dogryzaniu sobie i robieniu na złości byli mistrzami. Za cholerę żaden nie ustąpił trzymając się swojego. Chyba mieli to genetycznie po Grace. Bo w pewnych kwestiach niestety nie dało się ukryć, ze byli podobni, choć w zasadzie chowali się w dwóch różnych miejscach, ale przebywanie z matką w mniejszym czy też większym stopniu miało wpływ na człowieka. Po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, ze na matkę narzekać nie może, bo wolał ją po stokroć od ojca pijaka. No cóż rodziny się sobie nie wybiera wiadomo. - Nie jestem idiotą. - zaprzeczył natychmiast. - Co najwyżej w Twoich oczach, ale cóż u Ciebie mało kto zasługuje na szacunek choćby i płaszczył się u Twoich stóp. Po prostu jesteś ograniczony emocjonalnie. I wątpię by u Ciebie cokolwiek się zmieniło przez najbliższe pięćdziesiąt lat. - Jedyną zaletą brata było to, ze mógł mówić mu szczerze co o nim myśli. I mało go obchodziło to czy jest z tego zadowolony czy też nie. Był szczery, ot co. - Wiesz nie boję się. Jeśli masz to zrobić to zrób to natychmiast zaoszczędzimy sobie zbędnych słów i czasu. Choć nie cierpię mojego ojca nie boję się tam wrócić. W życiu trzeba się przystosowywać do każdych warunków. - Było mu to generalnie bez znaczenia. Najwyżej nie ukończy szkoły. Nie zamierzał liczyć na litość brata i też litości nie chciał. To go obrażało. - Nie zależy mi na tym byś mnie słyszał. I nie słyszałeś bo kiedy? Jesteś tak zajęty swoją rodziną, że nie zauważasz niczego innego dookoła to jak byś miał zwrócić uwagę na mnie? I również nie czuję się w obowiązku się Ciebie uświadczacz w tym by ktoś Ci to potwierdzał. Kto miał słyszeć słyszał, a reszta mnie nie obchodzi. - Nie przejął się nawet w najmniejszym stopniu kpinami brata. To nie pierwszy raz i nie ostatni. A swoimi słowami wcale do niczego go nie zachęcił. - Ty wielu rzeczy nie wiesz. - powiedział zgodnie z prawdą, bo Chris mu się nie zwierzał. Nie widział w nim osoby, która mogłaby zostać powiernikiem jego sekretów. Nie zamierzał mu dawać broni do ręki by wykorzystywał to przeciwko niemu. - Tak faktycznie młodsi.. - zaczął się śmiać drwiąco. - A później się czyta, ze młody był a teraz ćpa, pije, popadł w kłopoty. Życzysz mi tego bym stał się taki sam? Na prawdę dzięki za dobre rady. - otarł czoło jak by strudzony całą tą rozmową oblewał go pot. - Jeszcze byś się zdziwił gdyby mi się udało. Ty chyba masz po prostu problemy ze słuchem. Przed chwilą Ci chyba powiedziałem na co przeznaczam czas? Jak skończę szkołę mogę się z chęcią tym zając. Myślisz, ze bycie gwiazdą to jest takie cudowne? To harówka od rana do wieczora. Na to trzeba mieć czas, którego ja zbyt wiele nie mam w obecnej chwili. - Faktycznie Adam mógł chcieć urazić ambicje Chrisa lecz tego nie zrobił. Bo młody doskonale wiedział co ma robić. Dbał o swoją przyszłość. Rynek muzyczny jest obszerny i trzeba mieć wielki talent jak i szczęście by się na nim utrzymać, a nie chciał zostać z niczym na przyszłe lata. - Staram się sobie zapewnić jakąś przyszłość. Granie to nie wszystko. Skąd mogę wiedzieć co się stanie za kilka lat? Lepiej mieć coś w zanadrzu niż spoczywać na jednym. I możesz sobie sądzić o tym co chcesz. Możesz mówić, ze się nie staram, ale mylisz się. Staram się bardziej niż Ci się wydaje. - Nikt mu przyszłości układać nie będzie. Sam sobie o wszystko zadba. I nie potrzebuje żadnego ponaglania do niczego. - Cóż Tobie najwidoczniej do takich rzeczy potrzebny jest internet ja wiem co to znaczy ironia. A to, że się śmieję to co innego. Nawet jeżeli było to ironiczne. - kąciki jego ust drgnęły w górę. - Grozisz mi? Mam się zacząć bać teraz czy za chwilę? - rzucił kpiąco. Śmierć dla niego nie wydawała się niczym strasznym. To Adam splamiłby sobie tylko ręce jego krwią. Zignorował imię jakie mu nadał bo wcale mu się nie podobało. Niech się cieszy, że Chris mu żadnego nie nadał bo na pewno znalazł by mu jakieś odpowiednie określenie. - Przeżyłbym i z jedną. Mówiłem już w życiu trzeba sobie radzić. - Ludzie niewidomi zdobywają wysokie szczyty i jakoś sobie dają radę to on by nie dał? Fakt, faktem kolidowało by mu to z graniem, ale potrafiłby z tego zrezygnować. Przynajmniej w tym Adam był szczery. Choć nie on często wyrażał prawdziwe swoje zdanie. Te kilka miesięcy jakie spędzili ze sobą pozwoliło Chrisowi co nieco poznać zachowanie Adama, ale też w pewnym stopniu uodporniło go na jego dziecinne zaczepki. Choć czasami dał się wyprowadzić z równowagi to w pewnych przypadkach nie dał sobie wejść na głowę obstawiając przy swoim.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:55, 16 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
- Tak. - odparł leniwie jakby był znudzony tymi przekomarzaniami z młodszym bratem - Bycie idiotą, a zasłużenie sobie na szacunek to dwie całkiem inne drogi, które niekoniecznie muszą się ze sobą splatać. - stwierdził Adam zaczesując włosy za prawe ucho, by pochylić się po chwili i poprawić koc którym przykryty był Junior. Wyprostował się i spojrzał krytycznie na syna wyciągającego rączkę po coś czego on nie widział - Tak samo jak i płaszczenie się. Skoro ktoś płaszczyłby się przedemną to też byłby idiotą. - nie sposób było zadowolić czarnowłosego. Machnął dłonią jakby mówił 'i tak dalej' - Na to trzeba sobie zasłużyć. - po prostu on miał strasznie wysokie wymagania, których nie każdy był w stanie spełnić. Adam prychnął cicho co przypominało najbardziej zduszony chichot - A ty za to aż tryskasz emocjami idąc teraz po tym chodniku! - powiedział patrząc na osobę brata, który teraz nie wyglądał na takiego jakim go przed sekundą opisał - Nie jestem ograniczony, a to co się nie zmienia czasem jest najlepsze. - stwierdził z przekąsem. Słyszałeś o rekinach? Od stuleci są takie same i ciągle żyją. Mają się przy tym tak dobrze, że rzadko kto może im zaszkodzić. Grochem o ścianę, opinia innych o nim, tym bardziej opinia Christophera mało się liczyła - Mógłbym. - powiedział - Niestety jest nade mną pewna wyższa instancja, której... W tym przypadku nie za bardzo mogę się sprzeciwić. - w każdym innym owszem. Poza tym mimo tego że Chris czasem robił Adamowi trochę kłopotu, to przynajmniej miał jakieś zajęcie. I było z kim pogadać, tak jak teraz. Blondyn nie obrażał się jak pierwsza lepsza dzierlatka, a uparcie bronił swego co pasowało Adamowi bo znajdował w nim ciekawego przeciwnika na dłuższy czas. Za tak przedmiotowe traktowanie rodzeństwa pewnie powinno się karać, ale jakoś żaden z nich nie wniósł właściwej skargi - Trzeba się przystosować, ale nie trzeba się skazywać na coś takiego. Naprawdę wróciłbyś tam? Judit jest od ciebie bardziej odważna? - zapytał z niedowierzaniem. Christopher podjąłby pewnie jedną z najgorszych decyzji swego życia. Adam tylko trochę by mu pomógł - Nie, to nie tak. Czasem cię zauważam. - odparł rozbawiony argumentami brata - W końcu nie udaję teraz że mam obok siebie tylko powietrze. - powiedział usprawiedliwiając się i dopisując sobie jeden dobry uczynek który zapewne zmazywał większość tych złych - Och... - żachnął się teatralnie słysząc manifest Chrisa - Artystom zawsze wiatr w oczy, coś w ten deseń, prawda? Nikt inny cię nie obchodzi...? To cholernie poetyckie. - zakpił z niego - Rozumiem... Chris to nie te czasy, kiedy artysta uciśniony był podziwiany. Biedaku, teraz liczy się komercja i przebicie. - Nie wiem? Tak... Racja. Te małe problemiki i perypetie, kto by chciał o nich słuchać? Czarnowłosy przesunął palcami po brodzie przypominając sobie dalsze szczegóły sprawy o której wspominał - Ale on jest chyba dwa lata młodszy od ciebie. Czyli że za jakiś czas zostanę wezwany na odwyk? Albo będę cię zbierał z chodnika? - pokręcił głową nie widząc zbyt różowo historii Chrisa według tego co sam nakreślił - Nie mam problemów ze słuchem. Ja tylko, według ciebie... - uściślił by nie było niedomówień - Jestem ograniczony emocjonalnie. Innych defektów u mnie nie wykryto. Tak, powiedziałeś. Ale kto uwierzy w to że siedzisz tylko i wyłącznie w książkach? Chyba że ja mam na ciebie tak zbawienny wpływ. To co innego. Nawet ja tego nie robiłem kiedy byłem w twoim wieku... - wspomniał zerkając na brata dziwnie jakby przyznał się do jednego z grzechów głównych. W zasadzie tak, bo było to lenistwo i kilka innych grzechów mniejszych. Zbył jego dumną przemowę o rzekomej dorosłości i planach na przyszłość wzruszeniem ramion - Doprawdy? Myślałem że jeszcze tego nie wiedziałeś. Wybacz niedopatrzenie. Mam jeszcze się ukłonić, czy to ci wystarczy? - przeprosił go najbardziej przesłodzonym tonem na jaki było go stać w tym momencie - Skąd! Czy ja wyglądam na takiego który planuje morderstwo? - zapytał retorycznie - Nie. Omawiam jedynie to co już się zdarzyło a był to właśnie wypadek. Mogę więc przypuszczać że pod tym kątem ułoży się mój tydzień. - wytłumaczył gładko jakby rozmawiali o programie telewizyjnym. Mężczyzna spojrzał na ramiona brata i zapytał - Która? Praworęczny jesteś, tak? Proponowałbym właśnie prawą, miałbyś trudniej, ale pokazałbyś tym samym jak dobrze można sobie radzić. - doradził mu. Poczucie humoru, równie czarne jak jego włosy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Christopher Knight
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:39, 16 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Faktycznie ciągłe sprzeczanie się o głupotę było nużące, więc Chris sobie to podarował ciągnięcie dalszej gierki w słowa, tak, nie i tym podobnym. - Na prawdę? Bardzo ciekawe. - podrapał się po podbródku jak by się nad czymś zastanawiał. Błysk w jego oczach jedynie go zdradzał jak sobie z tego kpi. - A ja myślałem, ze nawet idiota ma szansę na jakiś szacunek. O ile oczywiście jak to powiedziałeś sobie na to zasłuży. - prychnął cicho co bardziej określało, ze wcale o to mu nie chodziło. - Nie musi, ale może. Dróg jest wiele do wyboru. - wzruszył ramionami przebierając nogami raz po raz. Im bliżej byli domu tym bardziej nie chciało mu się do niego wracać. Według Chrisa Adam nic o nim nie wiedział. Tyle co zauważył lub wywnioskował ze swego rozumowania. Nie zamierzał go wyprowadzać z błędu. I tak niebawem stąd zniknie, więc nie zależało mu na pogłębianiu jakoś specjalnie relacji z bratem. Rozmawiał z nim i tyle. To nie było akurat żadną zbrodnią. - Prawda. Musiałby być skończonym idiota. Ja na miejscu tej osoby wolałbym popełnić morderstwo niż poniżać się płaszczeniem u Twych stóp. - Na szczęście jemu się jeszcze to nie zdarzyło i nie miało zamiaru zdarzyć. Wolał wylądować na ulicy niż tak upaść w oczach brata. Zresztą i tak był u niego zerem więc było to bez większej różnicy. - No owszem. Tryskam strasznie. Ty mnie tak nakręcasz, ze cholera aż chce się żyć. - rzucił ironicznie chrząkając by się nie roześmiać. Czarny humor Adama go po prostu bawił. Dzięki temu sam miał jakąś rozrywką. Na pewno dużo lepszą niż zaglądanie do książek czy spędzanie czasu w domu. - Jesteś zbyt pewny siebie. I ta pewność Cię kiedyś zgubi. Prędzej czy później. - jego ulubioną zabawą stało się wytykanie bratu pewnych cech charakteru, które według Chrisa po części nie były dobre. Bo bycie pewnym jest dobre do pewnego stopnia, ale jeżeli ktoś przesadza z tą pewnością czasem może nisko upaść staczając się na samo dno. - Niby to jaka instancja? Masz na myśli matkę, czy kuratorium oświaty? - W każdym przypadku dało się coś zrobić. Nawet jeżeli chodziło o matkę. Bo jakoś nie chciało mu się wierzyć, ze tak posłusznie czarnowłosy spełnia jej polecenia. - A powiedziałem, ze wróciłbym? - podjął kolejną kwestię. Tak, stwierdził, ze mógłby go tam wysłać i on mógłby tam wrócić, ale... - Nie powiedziałem, ze kiedykolwiek bym tam dotarł. - uśmiechnął się cwanie ukazując swe białe uzębienie. - Dzieci na gigancie sobie radzą, też bym sobie poradził. Nie mówię, ze było by łatwo, ale dałbym radę. - powiedział co najmniej pewnie swego zdania. Ojciec był ostatnią osobą u której chciałby się znaleźć. Lubił czasem przeinaczać wcześniej wypowiedziane przez siebie słowa. - Tak, oczywiście bo Twoja żona jest w szpitalu. Faktycznie zauważasz. Niebawem wróci wszystko do normy i oboje będziemy mieć spokój. - Bo zapewne obojgu chodziło o to samo. O święty spokój. - Na pewne nie te czasy. Żyjemy w nowocześniejszym świecie. - mało go obchodziło to co Adam o tym sądził. - Na prawdę? Jak bym o tym nie wiedział. Tylko czy warto się sprzedawać dla pieprzonej komercji dążąc do kolejnych skandali, które pozwolą Ci się wybić na pierwsze strony gazet? - Dla niego było to strasznie żałosnym. Chciałby aby ludzie go cenili za to co robi, za wysiłek który wkłada w swoją pracę i za to co daje innym. Nic więcej. Na wszystko chciał zapracować uczciwie sam i jeżeli dla Adama jest to czymś nienormalnym lub czymś do wyśmiania to chyba on pochodził z innej planety. - Wiesz co zakładasz od razu najgorszy scenariusz. Poza tym byłbyś ostatnią osobą, która musiałaby to robić. Nie zamierzam się tak stoczyć. - Adam przekręcił jego słowa bo wcale nie chodziło mu o coś takiego. - Więc nie martw się nie będziesz musiał nigdzie za mną latać. - Nie dałby mu takiej satysfakcji, z której mógłby się wyśmiewać, mówiąc 'a nie mówiłem'? - Nie masz. Nie przypisuj sobie żadnych zasług, bo Ci się nie należą. - odpowiedział twardo patrząc na niego krzywym wzrokiem. - A skąd wiesz, ze nie siedzę? - oczywiście by przesadził gdyby tak powiedział. - Nie, oczywiście, ze nie tylko. Mam swoje życie i nie zamierzam Ci się z niego spowiadać. To, ze się uczę to jedno, a to co robię później to drugie. - Nie musiał wiedzieć co Chris porabia po szkole. Aż tak wylewny nie był. - Tak bogatszym lżej. - zaśmiał się patrząc w stronę jednego z domu w którym się poruszyła firanka. Zmarszczył czoło zbywając to olewczym wzrokiem. - Nie potrzebuję Twoich przeprosin. Wiesz gdzie je możesz sobie wsadzić. - Odpowiedział najspokojniej jak tylko potrafił. - Szczerze? - oczy mu rozbłysły, a fantazja popłynęła. - No czasem masz to w oczach kiedy patrzysz na ludzi jak byś chciał ich spopielić chociażby i samym wzrokiem. - Na niego przestało to działać. Kiedyś się bał, ale już przestał. - Liczysz na same wypadki? - zapytał równie retorycznie co brat. - Ja wiem! - uniósł palec w górę jak by odkrył coś. - Marzysz o tym, by z Twojej drogi po kolei poznikały bliskie osoby. Patrz Judit nie ma. Marika w szpitalu. Ja zawsze mogę zniknąć nim się obejrzysz. Ben i Jean? Hm... Nie wiem co tam o nich myślisz. Pewnie też byś się ucieszył. I mógłbyś wieść życie pustelnika. Czyż to nie było by wspaniałe? - plótł głupstwa polemizując w niezbyt realny sposób. - Może i bym pokazał. Masz.. - wyciągnął dłoń w jego kierunku jak by chciał mu ją oddać. - Powiesisz sobie jako trofeum i uwieńczysz to lampką szampana. - Na pewno nie załamałby się. A może był bardziej odważniejszy oferując Adamowi taką rozrywkę niż pomyślał nad własną głupotą. Kto to wiedział?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:51, 16 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
- Przykro mi, ale nic nie rozumiesz. - powiedział Adam. Nie zanosiło się na to by akurat teraz odczuł potrzebę wytłumaczenia Christopherowi czegokolwiek. Nie zrozumieli się jak to praktycznie zawsze bywało, a czarnowłosy nie tracił czasu na omawianie swojego punktu widzenia, przed kimś kto tego nie potrzebował. Mężczyzna roześmiał się cicho i zapytał - Tak? Rozważyłbyś popełnienie morderstwa? Więc co tu jeszcze robisz? Obawiam się, że ściąganie mnie na posterunek policji, podpada już pod lekkie płaszczenie się. W końcu jakbyś posiedział tam jeszcze trochę to sami by cię puścili. A jednak zadzwonili po brata. Pech, co? - zapytał unosząc brwi w górę. Jesteś w pewnym sensie moim dłużnikiem szczeniaku. Jednak Adam jak nikt lubił mieć wszystkie swoje sprawy uregulowane i musiał przyznać że za opiekę nad Juniorem ich wzajemne przysługi się równoważą i obaj wychodzą na zero. Chris się mylił. Nie był u Adama zerem. Był 'minus jeden' - A widzisz. - zauważył sztucznie zadowolony - Powinieneś mi dziękować za natchnienie i dobry humor. - pokręcił głową słysząc kazanie o swojej pewności, która według blondyna była zbyt wielka - To mnie zgubi. - uciął krótko i pewnie jakby chciał mu wymierzyć policzek - A ty będziesz przez to wiedział czego nie robić. - to zabrzmiało jak szczera krytyka samego siebie. I tym czymś właśnie było. Adam mimo tego że sprawiał wrażenie innego, znał listę swoich negatywnych przymiotów. I chyba teraz bardziej zdziwił się Christopher, mógł mu je wytykać do woli. Póki były to uwagi rozsądne nie wyprowadzi nimi czarnowłosego z równowagi - Matkę oczywiście. Przecież nie głupie urzędy. - powiedział takim tonem jakby było to oczywiste z góry i pytanie blondyna było zupełnie nie na miejscu, bo jako siedemnastolatek powinien już łapać takie niuanse - Czyli jednak idziemy śladem panny z różową czupryną, tak? I dobrze. Bałem się że poszedłbyś po najniższej linii oporu i zaszył się tam w tym... New Jersey. - za moment wyjdzie na to że pochwaliłby decyzję Christophera. I chyba tak by było. Sam pewnie postąpiłby identycznie, na co wskazywał blady uśmieszek na ustach Adama - Obaj. - poprawił go - Odmieniaj poprawnie, niedługo piszesz egzamin kretynie. - zauważył cierpko - Obie. Oboje. Ile masz z angielskiego? - zapytał poirytowany jego w zasadzie drobnym błędem - A to tylko o skandale chodzi? Ludzie wydają i bez skandali. - zauważył - I też się sprzedają, ich płyty dokładnie rzecz biorąc. Książki i cała reszta też... - stwierdził poprawiając teraz swoją marynarkę, bo zawsze kiedy był zmęczony i senny robiło mu się zimniej. Słabe słońce wiszące nad ich głowami nie mogło go dostatecznie ogrzać - Tak mają urodzeni pesymiści. Po co sobie mydlić oczy scenariuszem optymistycznym, który ma teoretycznie mniejsze szanse na powodzenie? - nie był do końca obiektywny. Każdy scenariusz pewnie zawsze był pół na pół nie uwzględniając niczego innego. I tak, nawet nie spostrzegli a rozmawiali ze sobą całkiem normalnie, okraszając to machinalnie chyba, drobnymi złośliwostkami bez których nie mogli się obyć. Dziwne uczucie. Chwała bogu, chyba nigdzie poza Forks nie ruszyłbym się po ciebie. Marnowałbym tylko czas i energię. Adam uśmiechnął się szerzej kiedy zobaczył jak Chris na niego patrzy. Tu cię boli... Dobrze wiedzieć, ty mój niedowartościowany braciszku. - Przecież nie wymagam relacji, przestań. - powiedział nie chcąc wcale takowej wysłuchać. Nie miał na to siły, tym bardziej ochoty. Adam westchnął jakby wszystkie jego zabiegi zostały przekreślone - Tak wiem, gdzie mogę je sobie wsadzić. - przyznał z udawanym smutkiem - Nie. Nie szczerze. - powiedział kiedy już wysłuchał wszystkiego co blondyn miał do powiedzenia - Zobacz jeszcze 'pytanie retoryczne'. To będzie i pomocne w życiu i przy egzaminie. - uśmiechnął się jednak i uczepił Christpherowych słówek - Trudno bym moc popielenia miał gdzie indziej a używałbym do tego właśnie oczu. - nim chłopak się obejrzał te oczy zmrużyły się drapieżnie, bo najzwyczajniej przekroczył pewną cienką linię. Adam bez zastanowienia strzelił go w tył potylicy i warknął gniewnie - Słuchaj tego co mówisz i dobrze przemyśl zanim coś jeszcze powiesz. Nikomu nie życzę tego o czym myślisz. Nawet tobie czy twojej lekkomyślnej pannie. - za głupstwa kara się należała. Adam zadarł w górę brodę i spojrzał ostrzegawczo na Chrisa gdyby ten marzył o jakimkolwiek proteście. Miał się zamknąć. Spojrzał przed siebie ignorując teraz brata i jego zaczepkę. Poprawił raz jeszcze marynarkę, bo przez gwałtowny ruch jaki wykonał znowu mu coś nie pasowało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Christopher Knight
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:51, 19 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
- Najwidoczniej nie i jakoś wcale nie chcę zrozumieć. - Nie kwapiło mu się do tego. Czasami im mniej wiedział tym było lepiej. Nie musiał sobie daremnie zaprzątać głowy takimi sprawami. Choć był jeszcze młody miał swoje sprawy, które mogły mu w większym stopniu zajmować myśli. Z bratem znał się dopiero od kilku miesięcy. To go nie zmuszało do zajmowania się jego sprawami. Tak pod tym względem Chris był ograniczony. Kilkakrotnie przecież razy próbował wyciągnąć dłoń i żyć na lepszych relacjach, ale zawsze spełzło to na niczym dlatego darował sobie i obiecał, że więcej nie będzie tego robił. Tak jak było teraz wystarczało mu w zupełności. - O przepraszam, nie! - obruszył się do żywego. On go wcale nie ściągał. - Akurat tutaj masz pecha to nie ja Cię ściągałem. Gdyby to zależało ode mnie nie wiedziałbyś o niczym. Cóż zrobić, że instancja zajmująca się porządkiem zażądała danych personalnych opiekuna gdyż nie jestem pełnoletni? Więc nie, nie płaszczyłem się o Twoją pomoc. Również jak by było zależne ode mnie nie dowiedziałbyś się z jakiej przyczyny tam byłem. Owszem głupi błąd. Następnym razem przemyślę to po stokroć czy komukolwiek pomóc. W końcu przecież Judit stwierdziła, ze sama by sobie poradziła. - zaśmiał się drwiąco bo w to akurat wątpił. Tak według Chrisa popełnił niejaki błąd. Może nie akurat z pomocą, ale z takim obnażeniem samego siebie. Było i minęło. Nie miało w obecnej sytuacji to większego znaczenia. Źle ulokował swe uczucia i tyle. Poniósł porażkę i potrafił się do tego przyznać. Teraz gdy różowej nie było miał większe szanse na wyleczenie się z tego chorego uczucia, które nigdy nie powinno się narodzić. - Tak, owszem dziękuję pokornie. - ukłonił się przed nim pseudo prawdziwie. Powrócił do swej pierwotnej pozy ponownie wkładając dłonie do kieszeni spodni. - Kto powiedział, ze zamierzam się od Ciebie uczyć? - prychnął rozglądając się na boki. Nie był taki sam jak Adam. Różnili się od siebie w swym postępowaniu. Nikt nie potrzebował mieć obok siebie kopi. Jeśli chodziło o matkę to pytał normalnie nie siedział w głowie Adama i nie wiedział co mu po niej chodzi. - Trudno mi uwierzyć, że z taką łatwością spełniasz jej polecenia. - Przecież nikomu nie można niczego wciskać na chama. Gdyby nie chciał się zgodzić nie zgodziłby się. - Chyba zwariowałeś myśląc, ze bym tam powrócił. Ledwo stamtąd się wyrwałem i miałbym tam wracać? Nigdy w życiu. - Miał tam przyjaciół, których z chęcią mógłby odwiedzić, ale od ojca stronił jak najdalej. Do póki będzie alkoholikiem nie chciał mieć z nim nic wspólnego. - Oj przepraszaj najmocniej za moje niedopatrzenie. Niech będzie obaj, choć oboje to też dobre słowo. Myślę, ze sam powinieneś zajrzeć w słownik. A z angielskiego mam piątkę. Uczę się na dobrym poziomie. - Przynajmniej matka w genach dała mu rozum o ile można było to tak nazwać. - Niech będzie, że i bez skandali. Kiedy zechce mój drogi braciszku postarać się o to, to uwierz, że postaram się. W odpowiednim czasie. - Co znaczyło, że mógł wytykać mu zapewne błędy, które robi, ale to mało ruszało blondyna. Miał na wszystko czas. - A skąd wiesz, ze mniejsze? No skąd? - to irytowało Chrisa. Te czarne myślenie Adama. Nie próbował nawet, a oceniał jak zapewne będzie. - Jeżeli nawet nie spróbowałeś. Optymistyczne nie jest niczym złym i czasem bardziej pomaga z uporaniem się w pewnych rzeczach. Poza tym może popychać do działania. Bo jeżeli myśli się optymistycznie to ma się większą szansę na osiągnięcie czegoś. - Nie musiał podzielać jego zdania. To była jedynie opinia młodego. Nie zamierzał przecież namawiać Adama by zaczął w ten sposób myśleć. - Nie zamierzam nic patrzeć. I przestań mi to w kółko powtarzać, bo sam wcale, a wcale nie jesteś doskonały. - zagryzł dolną wargę ust. Kiedy dostał w głowę tak sobie ją przygryzł, ze w ustach poczuł smak krwi. Oblizał usta połykając z niesmakiem ślinę. I on zmrużył niebezpiecznie oczy. Jeżeli Adam myśli, ze może tak bezkarnie bić młodego to grubo się myli. Wykorzystał chwilę nieuwagi starszego i również zamierzył się na niego oddając mu w ten sam sposób. - A właśnie, ze będę mówił to co myślę. I tak myślę. Byłbyś do tego zdolny. Do pozbycia się każdej niewygodnej osoby. I życz sobie każdemu co chcesz, mam to głęboko gdzieś! - wkurzył się nie na żarty strzelając przysłowiowego focha. Miał tego dosyć. - A do sklepu idź sobie sam. Wypisuję się z tego. - z obrazą jakiej dostał przyśpieszył kroku kierując się w stronę domu w którym właśnie pomieszkiwał. Miał za nic to co uważa Adam a tym bardziej jego wszelkie zakazy. W głowie zaczynał mu się rodzić plan ucieczki. Bo psychicznie to on tego nie wytrzyma. Musiał się jak najszybciej zabezpieczyć bo to co uczynił przed chwilą mogło go kosztować zamieszkaniem na ulicy. Wzruszył ramionami sam do siebie skręcając w alejkę prowadzącą na posesję jego bratowej.
/ Dom Mariki Grey
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:26, 19 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Też bym nie chciał gdyby było to dla mnie za trudne. Ładnie Christopher. Adam uśmiechnął się krzywo wyśmiewając dalej brata w myślach. Pomknęły one gdzieś dalej i zatrzymały się w okolicach osoby Mariki. Czarnowłosy przebywając wraz ze swoim 'ja', krocząc ku drodze do domu zaczął sobie powoli uświadamiać wszystkie aspekty tego problemu. Z każdym krokiem wszystko wydawało się coraz trudniejsze, coraz bardziej fantastyczne i anormalne. Popatrzył na Juniora marszcząc czoło bo w tym momencie uświadomił sobie że dostał to czego chciał wieki temu, to co popchnęło go do udzielenia pomocy kobiecie zostawionej samej sobie. Miał dziecko, a kobieta którą kochał nie miała pojęcia kim dla niej był. Kwestia kolejnej ciąży została na moment odsunięta a Adam skupił się na tym co miał teraz. Zignorował słowa Chrisa i pozwolił im płynąć gdzieś z boku bo to kto po niego zadzwonił i ściągnął go do Forks wydawało się akurat teraz sprawą drugorzędną, choć chwilę temu był gotów spierać się o to do upadłego. Mężczyzna zamrugał bo w końcu coś do niego dotarło - To jest matka. Nasza matka. - powiedział zamyślony nie wiedząc nawet czy nawiązuje dobrze do tematu rozmowy - Trudno jej się sprzeciwiać... Poza tym ty byłeś wtedy w swojej głupocie również zgodny, przynajmniej na tyle rozkojarzony że nie zaprotestowałeś. - przypomniał mu wytykając przy okazji winę. Christopher nie mógł za pobyt tutaj obarczać odpowiedzialnością tylko Adama, czy Marikę, Grace i Adama. Zapomniał o tym że on sam miał możliwość głosu. Z której nie skorzystał. Czarnowłosy wpatrywał się nadal w swego syna tak samo zamyślony jak przed minutą. Trudno było otrząsnąć się z niemiłego wrażenia że dopiero teraz powoli wszystko do niego dociera. Przyswoił problem złamanej nogi, starał się zrozumieć zasady amnezji i jej następstwa. Mielibyśmy znów zaczynać wszystko od... Wszystko? Zamknął na sekundę oczy przypominając sobie drogę przez mękę jaką przebył z Mariką. Mam nadzieję że teraz nie będzie już jakiś śmiesznych ucieczek... Jak? Ze złamaną nogą? Ben by cię osobiście uświadomił... Zerknął na Christophera, który dalej nie wiedzieć dlaczego coś mówił, chociaż Adam kompletnie się wyłączył - Bo... - zaczął starając sobie przypomnieć w którym momencie byli - Świat jest tak zbudowany. - odpowiedział w końcu kiedy znalazł kontekst ich wymiany zdań - Pesymizm też popycha do działania. Egoizm tym bardziej. - mruknął przenosząc wzrok na dziecko. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zacisnął dłonie na rączce wózka, bo wszystko począwszy od dzisiejszych wydarzeń po rozmowę z Chrisem już dostatecznie go zmęczyło. Westchnął w duchu bo nie miał w zwyczaju okazywać światu swych słabości. Popatrzył ponuro na swój dom, obok którego już byli a kiedy przyszło mu na myśl że gdzieś pewnemu księgowemu bez jego pomocy ukręca się kark poczuł się dziwnie słaby. Z tego stanu wytrąciło go coś co nie powinno się nigdy zdarzyć. Spojrzał na Christophera z jedyną w swym rodzaju mieszanką zaskoczenia i wściekłości na twarzy. Wysłuchał bez słowa wywnętrznień Chrisa, a kiedy ten skończył Adam rzucił w stronę jego pleców - Idź w diabły. - odwrócił wzrok od blond czupryny i pchnął uliczkę trawiąc w sobie prawdę która zapiekła go do żywego. To uczucie jednak szybko zniknęło a jego miejsce zajął chłodny dystans do życia i najbliższych. Mężczyzna uniósł w górę głowę bo taki wyrzut mało mógł mu zrobić. Otworzył sobie drzwi i wniósł wózek na korytarz. Kiedy je za sobą zamknął wiedział że jest w domu a tutaj nic nie mogło go dotknąć.
/ Dom Adama Knight'a / Korytarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Judit
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:51, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
/ Rozgwiazda / Seattle
Wysiadła w centrum Forks i przeszła się na obrzeża spacerkiem głęboko gdzieś mając już teraz tego kto mógłby ją spotkać. Judit patrzyła na świat przez różowe okulary z białą oprawka, którym wprost nie mogła się oprzeć. Uniosła je w górę i wsunęła między włosy widząc że już niedługo a stanie przed dwoma znajomymi jej doskonale domami. Minęła kwitnące ogródki, zobaczyła znajome psy i koty. Miała na sobie czarne leginsy i krótką jeansową mini oraz nieodzowne trampki. Również czarną bluzeczkę zdobił Garfield wylegujący się na leżaku, gdzieś na rysunkowej plaży. U ramienia dyndała jej torba i plecak. Jud uniosła lekko brew kiedy doszła do uliczki prowadzącej do domu jej siostry. Mam nadzieję że ciebie nie ma w domu. Serio, mam taką nadzieję bo jak jeszcze raz puścisz mi tekst o tym czego to ja źle nie robię i w ogóle... Poprawiła brzeg bluzki i okulary we włosach. Westchnęła nieznacznie i popchnęła uliczkę. Dłoń zaciskała na jednym kluczu, tym od drzwi frontowych. Niedługo, wezmę co moje i spadam. Nikt nawet się nie dowie, nikt.
/ Dom Mariki Grey / Korytarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Judit
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:25, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
/ Korytarz / Dom Mariki Grey
Patrzyła na aktorska grę Christophera cały czas chichocząc pod nosem i przysłaniając sobie usta dłonią - Oj przestań! - zapiszczała patrząc jak poprawia się by prezentować to co rzekomo miałby mieć największe - Oj Chris, przestań bo się popłaczę! - zawołała ze skargą, ciągle jednak nie mogąc się powstrzymać od chichotu - Boże! Ty jesteś niereformowalny Christopherze Knight! - nie miała bladego pojęcia jakim cudem może być on bratem starszego Knight'a. Dla niej były to dwie całkowicie osobne planety. Mogła też stwierdzić że nie do końca i nie z tej strony co trzeba zna Adama. W końcu uważała że jej siostra nie wyszłaby za skończonego gbura. A może i by wyszła? Kto ją tam wie... - Twoje blond włosy są za długie. Idź do fryzjera bo zarośniesz jak szanowny starszy, a wierz mi, nie chciałabym cię takiego oglądać. - stwierdziła poważniejąc trochę i łapiąc w płuca powietrze by uspokoić oddech. Uniosła ramiona w górę i splotła palce by przeciągnąć się leniwie i stanąć na palcach. Opadła na całe stopy i obejrzała się na chłopaka - No wreszcie. Wybierasz się jak sójka za morze. - stwierdziła widząc jak zamyka drzwi od domu. Świat oglądany przez różowe okulary wyglądał iście bajecznie. I nie kręciły się tutaj teraz żadne złe smoki. Judit uśmiechnęła się do słońca a później zerknęła na Chrisa zeskakując po kolejnych stopniach schodów - I tak dowiedziałam się od ciebie co chciałam. - zauważyła krztynę złośliwie przeszukując torbę w poszukiwaniu gumy do żucia. Wydobyła opakowanie i rzuciła je blondynowi - Proszę, częstuj się. - guma, tak dla ścisłości miała malinowy smak - Mieszkasz tu i nic nie wiesz, nie mam pojęcia jak to możliwe, no, ale... Nie... - pokręciła przecząco głową - Nie wybieram się na żadne wakacje, tym bardziej poza granice stanu. Narazie, chyba na stałe zabunkruje się w Seattle, a później się zobaczy. - po raz pierwszy przed kimś wyjawiła swoje plany na najbliższą przyszłość - Marika nie jest jedynym dorosłym który o mnie się nie martwi. Bóg raczy wiedzieć kiedy innym się o mnie przypomni. Narazie muszę się ustawić, a później się zobaczy. - stwierdziła wystawiając twarz do słońca.
/ Ulice w centrum
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Christopher Knight
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:44, 31 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
/ Korytarz / Dom Mariki Grey
On zamiast przestać, dalej ciągnął swoje. Do momentu, aż nie uznał, ze ma dosyć. - To płacz i się śmiej. Śmiech to zdrowie. - I na dowód tego sam się roześmiał wesoło cicho dysząc, bo i jego nie obeszła fala śmiechu. Dawno już tak dobrze się nie ubawił. Miło było w ten sposób spędzić popołudnie. - No wiesz... - Zrobił maślane oczka, kręcąc stopą w asfalcie dziurę i machając zabawnie rzęsami. - Przecież nigdy nie twierdziłem, ze jestem. Nie ma się czemu dziwić. - Nigdy nie uważał się za w pełni normalnego. Zawsze miał jakieś odchyły, ale tylko starał się udawać osobę o zdrowej poczytalności umysłowej. - Eeee... - Machnął delikatnie ręką w powietrzu. - Tego akurat mi mówić nie musisz. Pomyślałem o tym już dużo wcześniej, że mam za długie włosy. Wybiorę się w najbliższym czasie, bo w kucyk wiązać nie zamierzam. - roześmiał się przytrzymując ociupinkę w dłoni kosmyk włosów, po czym je opuścił. Spojrzał ukradkiem na Jud, a po chwili przed siebie. - Nie przesadzaj. Śpieszy Ci się gdzieś? - wolał unikać tematu, ze w zasadzie to tak bo będzie musiała wracać i do pracy iść. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli, że za niedługo i tak zniknie. W końcu rozłożył bezradnie ręce na boki nie wiedząc o co jej chodzi. Zszedł po schodach na dół lekko kiwając się na boki. - No co? Nie interesuje mnie to, więc co Ci mogę powiedzieć w tym temacie? Skupiam się na tym co jest tu i teraz. - Reszta mało go obchodziła. Pochwycił w dłonie paczkę z gumami wyłuskując jedną i oddając jej opakowanie, a owa guma trafiła do jego ust. Wolno ją żując gumę, która miała słodki smak ciągnął dalej. - A no tak już bywa. - wzruszył ramionami rozglądając się dookoła jak by chciał kogoś dostrzec, ale że nie dostrzegł to poczuł się odrobinę spokojniejszy i po chwili się przyłapał na tym, ze zaś wszystko wokół jego brata. Westchnął bezgłośnie w sobie. - I jesteś tego pewna? - Nie żeby ją za to potępiał. Pytał po prostu. Szanował jej decyzję. - Mam nadzieję, że jak najbardziej Ci się powiedzie i pokażesz im wszystkim, że stać Cię na wiele. Choć nie. Nie musisz niczego udowadniać. - Żadne z nich nie musiało. Za dużo się tym martwili. - Jak już wyjadę stąd, to gdybyś tylko chciała gdzieś pojechać, wyrwać się stąd to zaproszę Cię do siebie. - Jeszcze nie wiedział w zasadzie jak to by miało wyglądać po jego powrocie, ale się zobaczy. - Twoi rodzice. Swoją drogą, w ogóle się nie odzywają. Zapomnieli o was czy co? A może to im na rękę. - Nie chciał obrażać ani Judit, ani tym bardziej jej rodziców, tak jedynie głośno myślał zastanawiając się nad tym krztynę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|