Łazienka

Leah

-No defektów... Genetycznych... -prychnęła cicho odsuwając się od niego. Jej spojrzenie się śmiało.
-Wiesz... Może w przyszłości z własnego widzimisię będzie rozwalała drzwi czy coś...

Gaspard

-To nie było z własnego widzimisię, tylko w afekcie. - Zaczął obronnym tonem, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. - I było niechcący.

Leah

-2 pary! -powiedziała śmiejąc się i pokazała mu dwa palce jakby nie zobaczył- Dwie sztuki pięknych dębowych drzwi! -mruknęła przeczesując mu palcami włosy.

Gaspard

-Będziesz mi te drzwi wypominać do końca życia! - Stwierdził niejako z przerażeniem, ale śmiał się razem z nią. Chlapnął ją tą wodą po twarzy, a niech ma, drzwi mu wypomina baba!

Leah

-Bo się Ciebie boję czubie! -zachichotała również chlapiąc go wodą. Uśmiechnęła się szeroko ukazując mu swoje zaostrzone kły.

Gaspard

-Wybacz, zapuszczę brodę i wąsy, zestarzeję się i będę wygladał jak miły dziadek. Pasuje? - I jeszcze raz dostała tą wodą po trwarzy. - I już mi się tak nie szczerz, i tak mam bielsze!

Leah

-Broda w wieku 50 lat to trochę za wcześnie jednak...- mruknęła ale zanim zdążył odpowiedzieć delikatnie ucałowała te jego wkurzające usteczka xD.

Gaspard

-To był chwyt poniżej pasa. - Mruknął jakby obrażony, nie żeby mu się nie podobało. - To zapuszczę kozią bródkę! - O zgrozo XD

Leah

-To wtedy już żadna za Ciebie nie poleci... -wzruszyła ramionami i ucałowała go w ów brodę.

Gaspard

-O to sie nie martw... - Odparł, nachylając się nad nią i całując ją czuuule w usta. - Jedna mi wystarczy.

Leah

Odwzajemniła pocałunek i uśmiechnęła się słodko. Takie zapewnienie podziałało jak miód na jej serce mimo, iż ufała mu już od dłuższego czasu.
-Od kiedy to nastąpiła taka zmiana hmm?- mruknęła zadziornie.

Gaspard

-Jeszcze nie nastąpiła. - Stwierdził, odchylając ię trochę. - To postanowienie. nie oczekuj po mnie za dużo.

Leah

Prychnęła cicho jakby obruszona. Nabrała na rękę odrobinę piany i dmuchnęła w nią. Bezcelowo.

Gaspard

-No nie strój mi tu fochów już. - Poprosił grzecznie jak się powinno prosić damy i nałożył jej na czubek nosa trochę piany. Zamyślił się i westchnał po chwili:
-Starzeję się. A objawem tego jest to, że dziecinnieję. I to przez ciebie, co ciekawsze.

Leah

-Zaaawsze byłeś dzieciakiem. Ty po prostu nie dojrzejesz Gaspard... -mruknęła w śmieszny sposób zdmuchując sobie z nosa pianę.

Gaspard

-No jasne. - Pokiwał głową i wywrócił oczami. Dziwne zestawienie, piędziesięcioletni dzieciak od zawsze. Widocznie tak właśnie było.
-Kiedy masz zamiar jechać? - Spytał obojętnym głosem.

Leah

-Najlepiej dziś wieczorem...- mruknęła i wypuściła z płuc powietrze ze świstem. Pogładziła go łapką po torsie.
-Zaraz wróci Jose... -uśmiechneła się.

Gaspard

-To była jakaś aluzja? - Spytał, mrużąc oczy. Chociaż w sumie im prędzej pójdzie tym prędzej wróci więc... - Właściwie to jestem za tym, żebyś już sobie poszła. - Ale nie zabrzmiało to tak, jak miało brzmieć XD

Leah

Spojrzała na niego jak na kretyna. Ma sobie iść? Proszę bardzo. Chwyciła ręcznik i owijając się nim wyszła z wanny. Zatrzymała się jeszcze przy lustrze związując włosy, by nakremować swoją buźkę. Nawet się do niego nie odezwała.

Gaspard

-Ej, Lee, nie o to mi chodziło. - Mruknął znudzonym tonem, wychodząc z wanny. Strzepał z siebie pianę, i tak na nim zaraz wszystko wyschnie. Podszedł do niej z głupim uśmiechem. - Nie aprobuję twojego wyjazdu. Ale czym prędzej odjedziesz tym prędzej wrócisz.

Claudia

[jako Leah Razz

]

-I będziesz tęsknił za mną? -zapytała spoglądając na niego przez jego odbicie w lustrze. Wyjęła z szafeczki krem i nałożyła go na skórę.

Gaspard

-Będę. Przynajmniej sie postaram. - Stwierdził, robiąc krok do przodu i obejmując ją od tyłu. Chciał, zeby jej zapach mu wsiąknął w nos na tyle, żeby mieć ją w pamięci przez najbliższe dni. O, jaki sentymentalny!

Leah

-Postarasz się? -oburzyła się, na razie nie szarpiąc się zbyt mocno- To zjeżdżaj... -mruknęła poprawiając ręcznik na sobie.

Gaspard

-Nie. - Odpowiedział twardo łobuzesrkim tonem i zaczął zsuwać z niej ręcznik. Tak dla przyjemności, o. - Leah... - Szepnął jej na ucho. - Nie możesz beze mnie żyć. Pogódź się z tym.

Leah

Położyła rękę na ręczniku. Uniemożliwiła mu tym samym ponowne rozebranie jej.
-Ja to wiem skromny chłopczyku... -przeczesała mu dłonią włosy. Kochała go. Zdecydowanie był jej malutkim, krnąbrnym wilczkiem.

Gaspard

-Otóż to. - Zamruczał, nic sobie z tego nie robiąc i wsuwając dłoń pod ręcznik. - Więc nie próbuj myśleć, że chcę się ciebie pozbyć.

Leah

-Obmacujesz mnie... -zaśmiała się próbując zabrać z siebie jego rękę- I to tak perfidnie... -mruknęła wiążąc wysoko mokre włosy.

Gaspard

-Ja robię wszystko perfidnie. - Odparł ale obmacywać nie przestał wcale a wcale xD - Ale jeśli ci to tak przeszkadza... - Powolutku zaczął cofać rękę.

Leah

-Po prostu chciałabym się ubrać... Nie mam zbyt dużo czasu... -mruknęła całując go w nosek po czym wzięła do ręki tusz do rzęs, by pomalować oczy.

Gaspard

To był w sumie dobry argument. Odsunął się kroczek do tyłu i obserwował ją uważnie. Po cholere jej to gówno na rzęsy? - Weź się przefarbuj na niebiesko, co? Chciałbym cię tak zobaczyć. Albo na zielono...

Leah

Włożyła na siebie bieliznę tak, by oczywiście niczego nie upublicznić. Stanęła więc sobie już w koronowych majteczkach i staniku przed lustrem by dokończyć swój makijaż.
-Zielono? Zgłupiałeś? -zaśmiała się- Masz moje zdjęcia. Przerób je w jakimś programie graficznym... Nie przefarbuje sie na zielono!

Gaspard

-Niiieee. Czemu? - Spytał, a jego wzrok wędrował od jej twarzy do biustu i z powrotem. - Ja piernicze, Leah, jakbyś mnie poprosiła, to bym się przefarbował. - Zastanowił się chwilę. - Nie, kłamałem. Ale tylko dlatego, że to mój pomysł i wykorzystałabys go przeciw mnie. Ubierz się wreszcie bo zaraz wybuchnę. - Zakończył z cwanym uśmieszkiem na twarzy.

Leah

-Co zrobisz? -zaśmiała się rozpuszczając prawie suche już włosy. Spojrzała na niego rozbawiona. Naprawdę go prowokowała?

Adam

A w oddali rozległ się zew alfy zwołującego sforę w trybie natychmiastowym i o. Razz

Gaspard

Usłyszał coś. Coś cholernie wkurzającego. Sapnął, odsunął się od Leah i otworzył okno.
-Adaś chyba sobie nie radzi. - Mruknął, wywracając oczami, po czym wyskoczył przez okno. Ziemi dotknął już na czterech łapach i pobiegł w las.

//Las

Leah

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć Gasparda już nie było. Nie miała innego wyjścia- pobiegła za nim.

/Las