Salon

Lillianne

Ja przystaje na każdy plan byle by sie go pozbyc z La Push

Gaspard

Popatrzył po nich jakby czekając na odpowiedź. Jednak się nie doczekał.
-Proste. Albo pójdzie po dobroci, albo dostanie w pysk.

Leah

Leah warknęła cicho rozzłoszczona.
-Nie znasz innej metody zalezienia Sam'owi za skórę? Oberwie... I znowu na dobrą sprawę nic mu nie będzie...- sapnęła- Jego słabym punktem jest Emilly...

Gaspard

Sądzisz, że jak wsadzimy ją do worka i wywieziemy na Alaskę czy inne odludzie, to polezie tam za nią i NIE WRÓCI? - Może i był to dobry pomysł, ale trzeba było go jakoś sensownie zrealizować. A do tego Gas nie miał głowy

Leah

Trąciła go pyskiem w ucho. Gdyby mogła- roześmiałaby się.
Gdyby ktoś tu... zaczął mu się dobierać do Emily... To... Wywiózłby ją stąd... I siebie przy okazji też....- westchnęła.

Gaspard

Zmierzył ją morderczo-wilczym spojrzeniem.
-Coś sugerujesz?

Leah

Liznęła go po pisku jak karnie przepraszający szczeniak. Tylko, że w sumie... Ona naprawdę lubiła go denerwować. Po chwili odsunęła się na bezpieczną odległość.
-Więc kto tam pójdzie?-mruknęła patrząc na Adama pytająco.

Gaspard

Zawył cicho pod nosem. I tak sprawa była przesądzona: Adam miał Blankę, Embry - Deę. Jedynie on mógł poszczycić się na tyle rozchwianą emocjonalnie kobietą, że każe mu podrywać dziewczynę jej eks.
Nie będę się zgłaszał. I tak zadecydujecie, że ja muszę iść. Ja pierdole, co za sfora...

Leah

-Ale po głębszym zastanowieniu stwierdzam... że z mojego pomysłu rezygnujemy- mruknęła. Już ona wiedziała co sobie pomyślał. Ochhh przyjdzie w łaskę...

Embry roześmiał się w myślach.
-Lee zmiłuj się. Facetowi psychika dłużej nie pociągnie...- spojrzał na Gasparda. Delikatnie skinął łbem przed Adamem.
-Od tej chwili Ty jesteś alfą... Ty decyduj co robić...- powiedział z wilczym uśmiechem.

Gaspard

-Dokładnie. - Przytaknął już z mniejszym entuzjazmem.. Podszedł do Leah i trącił ją pyskiem.
-Dalej wymyślaj takie dziwne sposoby, to pomyślę, że masz jakąś spaczoną psychikę XD

Leah

-Kochanie... Ostatnio fundujesz mi takie gwałtowne skoki ciśnienia... Że wcale nie zdziwiłabym się gdyby coś mi się tam poprzestawiało... Czy nie zaskakiwało w odpowiednim momencie...- wyszczerzyła się.

Gaspard

Na słowa 'Skoki ciśnienia' automatycznie przed oczami stanął mu obraz Camille i doczepiony do niego stek pytań. Starał się ukryć tę myśl przed sforą.
-Sam w sobie jestem atrakcją. - Mruknął wyrażając swoją nadludzką skromność.

Leah

-Sam w sobie to Ty jesteś głupi...- mruknęła znów liznąwszy go po pysku.
-I zakochany w sobie...- roześmiała się. Nie chciała wracać do sprawy Camille. Na razie trzymała myśli z dala od tej całej sytuacji, która dla niej była... bynajmniej krępująca.

Gaspard

-Nie tylko w sobie/ - Mruknął i polizał ją po pysku. Reszta skrzywił się na ten widok.
-Nikt wam nie każe patrzeć...

Leah

-Daj spokój... Widzieliśmy gorsze rzeczy...-wyszczerzył się do Gas'a Embry.
-Dzieci...-westchnęła dziewczyna.

Gaspard

-Dokładnie. - Westchnął i wstał. Wskoczył na kanapę. Teraz był najwyżej, miał pilota i władzę XD
-Jak już stwierdziliśmy, że Sam wypieprzamy, Adam decyduje w jaki sposób, a ja zapewne będę ofiarą, to czy można się już rozejść? Jak wiadomo, mam pewne...ekhem... sprawy. - Popatrzył po ich pyskach z uwagą, czekając na jakiś odgłos aprobaty

Adam

Zdecydowaliście stwierdził Adam Wszyscy? popatrzył każdemu w oczy. Istny alfi rytuał. Jeżeli zaakceptują go jako alfę, to muszą się pokłonić. Cóż zrobić, ze takie głupie są te wilcze obyczaje... Samem zajmę się ja. Nie będziemy mu ruszać Emily. Atakowanie bliskich to jego metoda. Nie będziemy się zniżać do jego poziomu. A skoro zostałem przez was wybrany... to Sam jest moim problemem.. moim jako alfy. Albo mnie uzna za przywódcę watahy.. albo nie ma dla niego tu miejsca... powiedział twardo.

Melanie

Popieram-zgodziła się z Adamem, po chwili jednak dodała Popieram, żeby nie ruszać Emily, ale Sam jest naszym wspólnym problemem
Oczywiście, gdy przyszła jej kolej bez wahania dała znać Adamowi, że wstępuje do jego sfory.

Gaspard

Kretyńskie tradycje. - Mruknął w myśli zapominając na chwilę, że reszta to słyszy. 'Ukłonił' się płytko po wilczemu, po chwili wracając do normalnej pozycji.
Zgadzam się z Mel. Sam to nasz wspólny wrzód na dupie. Jako sfory. - Stwierdził przeciągając sie.

Leah

Leah zamyśliła się na chwilę, starając się odciąć swoje myśli od myśli sfory. Na dobrą sprawę wcale nie wiedziała, czy robią słusznie. Bądź co bądź... to Sam znał starszyznę La Push, przywódców innych sfor... Adam był w tym temacie zielony... Zwłaszcza, że do końca nie był mieszkańcem La Push. Mimo wszystko zbyła swoje myśli delikatnym uśmiechem pokłoniwszy się Adamowi z pełnym wdziękiem. Po chwili wróciła spojrzeniem do Gasparda.

Gaspard

Wiedział, czuł to. Czuł, ze Leah nie jest do końca pewna.
-Jakieś wątpliwości, złotko? - Spytał ją. Nudziło go to już.

Leah

-Po prostu jeszcze chwila a słowo daje, że zacznę gonić własny ogon...-westchnęła, przy okazji posyłając Gaspardowi spojrzenie, które powinno mu wytłumaczyć, że ewentualnie powie mu o tym później.

Gaspard

-Okej... To teraz się wszyscy rozchodzimy? - Można było zinterpretować to jako pytanie, ale też stwierdzenie.

Melanie

Słuchajcie, postanowimy coś w końcu?
Spytała już trochę zniecierpliwiona. Na razie udało im sie tylko ustalić, ża trzeba pozbyć sie Sam'a. Nadal jednak nie wiadomo było jak.

Gaspard

Adam się zaoferował. - Mruknął jakby od niechcenia.

Leah

-W takim razie... Spotkajmy się jutro wieczorem u Adama..-mruknęła Leah.

-[i]-Ok... Ale ja nie zostanę zbyt długo... Obiecałem coś Dei... -[i]-uśmiechnął się delikatnie Embry.

Gaspard

Dobra. Może być - Mruknął ziewając. Spojrzał na Embry'ego jak na debila.

Leah

-Pilnuj swojej kobiety Gas.... 50-latek z dzieckiem na karku nie jest już tak atrakcyjny... -zaśmiał się. Po chwili już wybiegł z domu. Leah tylko nieznacznie warknęła na Embry'ego. Przy okazji unikając spojrzenia Gas'a.

Gaspard

Przykrył sobie łapą ślepia, jakby chciał powiedzieć: On mnie załamuje.
Zeskoczył z kanapy i podreptał do Leah.
-Nie sądzisz, że można by już ich stąd wygonić? Prawdziwy problem siedzi na górze. - Westchnął.

Leah

Wtuliła głowę w jego szyję. W zasadzie już teraz źle czuła się w ciele wilka. Chciała go przytulić a nawet nie miała jak. Pisnęła cicho, kiedy usłyszała ciche kwilenie Jose na górę.
-Ja i tak muszę się przemienić....-westchnęła.

Adam

Adam przyjął to ze spokojem.
W takim razie jutro... powiedział tylko i odciął swoje myśli od reszty. Był wystarczająco silny. Być może dla nich, dla ludzi w La Push był przybłędą... mieszańcem... Być może nawet oni, teraz już jego sfora, woleliby kogoś ze swoich. Adam liczył się z tym, że zupełnie niedługo może nadejść moment gdy o pozycję alfy upomni się któryś z nich. Takie życie... O tym będzie myślał później. Chwilowo miał co innego na głowie. Ruszył w stronę drzwi
Jutro - przypomniał i już go nie było.

//dom Blanki

Gaspard

Więc?... - Popatrzył wyczekująco na Jacoba i Mel, a potem przeniósł wzrok na Leah.
Idź do niej, a ja ich wygonię. - Westchnął wtulając pysk w jej 'szyję'. Było to dość trudne, bo Gas był od niej przynajmniej o połowe wyższy

Leah

Leah jakby uśmiechnęła się do jego myśli. Wyciągnęła lekko pysk w górę. Taka mała to ona jednak nie była. Parę chwil później tylko parę kroków wystarczyło by wróciła do sypialni Gasparda i tam się przemieniła.
/pokój Gasparda

Gaspard

A więc.. - Zaczął uroczystym tonem. Spieprzać, że tak powiem delikatnie. - Uśmiechnął się po wilczemu i również podreptał w stronę sypialni. Po schodkach na górę.
Ale już! - Dodał i tyle go widzieli.

Melanie

Nie ma to jak gościnny pan domu-mruknęła wybiegając z domu.

/Dom Mel

Leah

/pokój Camille

Leah zeszła po schodkach i rozsiadła się na kanapie.
-Myślę, że Jose jeszcze chwile mogłaby spędzić w Twoim pokoju... -szepnęła wskazując wzrokiem drzwi do jego sypialni.

Gaspard

/Pokój C.

-Taak? - Spytał układając sobie dziecko na rękach. Zdecydowanie było mu mało wygodnie.
-A myślałem, że masz motorek w dupie, bo przed chwilą jeszcze ci się tak spieszyło. - Mruknął uśmiechając się pod nosem, niby do Jose, ale bardziej do siebie.

Leah

-Po prostu.. Chciałam zejść na dół... Co w tym złego? -zapytała rozpinając górny guzik swojej bluzki. Że niby tak gorąco jej było.

Gaspard

-Ahaaa.... - Mruknął wgapiając się jej dekolt. Bezwstydnie.
-Ale myślę, że powinnaś już jednak iść. Małej może być tu niewygodnie. - Mruknął grobowo poważnym tonem. Nie potrafił już opanować wybuchu chichotu.

Leah

-Jeśli oddasz dziecku łóżko... Będzie spała jak księżniczka... -uśmiechnęła się delikatnie zarzucając nogę na nogę.