Kuchnia.

Carlisle

// pokój C.

-No to co tym...- spojrzał na niego a potem na Sam. Zwątpił.
Ona mi się nie podoba. Nie masz błogosławieństwa.

Gość

Samantha usmiechnela sie niemrawo
- Jasne - mrukneła i spojrzała na mezczyzne, poczym zamilkła

Edward

-Carlisle bujaj się...-warknął słysząc jego myśli.
-Poznaj Samanthę. Nowonarodzonego... i nowoodnalezionego wampira w tych okolicach... -westchnął- Bynajmniej jak widzisz nie pretendentkę do roli mojej żony...-przewrócił oczami.

Carlisle

-Ostatnio wysyp w okolicy wampirów.- westchnął.
I wg mnie nie jest nowonarodzona. spojrzał an neigo uwaznie.
-Carlisle.- wyciągnął w jej stronę rękę.- Miło spotkać.

Gość

- Samantha - uscisnela dłon mezczyzny

Edward

-Sam nie pamięta niczego co działo się do tej pory... I nic nie da wczytać się z jej myśli...-westchnął puszczając dłoń dziewczyny.
-Carlisle.... Myślę, że ten mały domek niedaleko... Byłby świetnym miejscem dla tych kobiet...-mruknął Edward.

Carlisle

-Już się bałem o moją pensje.- zaśmiał się i usiadł an krześle.
-W takim razie ty ją odprowadzasz, a ja tu na Ciebie poczekam.- uśmiechnął się do nich.

Edward

-Ok..westchnął i ponownie ujął Samanthe za rękę.

/Dom młodych wampirów

Alice Cullen

Alice wbiegła do kuchni ubrana w satynowa sukienkę. Wyglądała olśniewająco (nie będę tego opisywac ponownie XD ).
- Carlise...- jęknęła - kolejna! Dopiero co pozbyliśmy się niejakiej Lizzy, a teraz kolejna pojawi się za chwilę przed naszym domem.... Co tu, do cholery, jest grane?

Carlisle

-Mnie się nie pytaj.- wzruszył ramionami.
-Edward sprowadza.

Edward

/Domek młodych wampirów.

-Słyszałem! -warknął wściekły pojawiając się w kuchni.

Alice Cullen

- Ta zdaje się sprowadziła się sama...

Carlisle

-To dobrze, że nie ogłuchłeś. Bardzo mnie też cieszy, ze mi rachunku nie dociążacie.- obejrzał Alice dokładniej.
-Ślicznie wyglądasz.

Edward

Edward spojrzał na Alice i przełknął ślinę. Taaak... chyba cieszył się, że w tym momencie jest jego siostrą.
-Carlisle... To jest chore... -mruknął starając się skupić xD- nie możemy ich tu trzymać wszystkich... Pomóc tak. Ale nic więcej... Anne i Sam w zupelnosci nam wystarczą...

Alice Cullen

Okręciła się wdzięcznie
- Naprawdę? - zamrugała zalotnie - To dobrze. Śliczny wygląd jest niezbędny do realizacji mojej małej zemsty - zamruczała
A Jazzowi niech gały od tej mojej ślicznosci wylecą pomyślała ze złości marszcząc nosek.

Carlisle

-A ja Ci powiem bez urazy, ze moja hojność chyba ma granice właśnie w liczbie domowników.- całkowity spokój.
-Wszystko wszystkim,a le jak oni złamią pakt to my po dupie tez dostaniemy.

Edward

-O właśnie chyba o to chodzi... One nie mogą tu wszystkie mieszkać... to będzie... zbyt nienaturalne... -westchnął- trzeba będzie wysłać je do Forks....-mruknął nadal zastanawiając się co zrobić z Anne MArie ;P

Alice Cullen

To ja moze Was zostawię, bo nie wytrzymam dłużej. Chcę widzieć jak ten kretyn wije się u moich stóp w zadośćuczynieniu

- Załatwię to szybko i wrócę do Was... ale muszę najpierw załatwić tę drobną sprawę.... - wybąkała Alice przeprszająco patrząc na obu - Ann Marie bierze prysznic na górze. Świetnie jej poszło na polowaniu. Poza tym... Polubiłam ją - uśmiechneła się uroczo

Carlisle

-Ależ oczywiście. No i wiesz co? Tym razem chyba wam nawet samochodu użyczę jak zabierzesz Esme na TAKIE zakupy.- Carlis uśmeichnął się tak jak to facet...
-No wiec co robimy z tymi przybłędami?

Alice Cullen

- Zabiorę Esme nawet na takie zakupy - przekornie podwinęła sukienkę nieznacznie wyżej by pokazać rąbek czarnej koronkowej bielizny - Tylko się nie zgorszcie - wymamrotała. - Idę mu pokazac kto tu rządzi... - dokończyła bardzo cichutko.
poczekajcie aż zobaczycie Ann Marie...
I pognała do salonu
//salon

Edward

Edward roześmiał się do myśli Alice.
-Po prostu pilnować...-spojrzał na Carlisle'a uważnie- Ale nie zamierzamy prowadzić w domu hotelu.

Carlisle

-Jestem absolutnie za.- zaśmiał się.
-To było gorszenie ojca i brata. a teraz bez urazy, ale nie mam ochoty pilnowac obcych dzieci. Mam dość swoich. Z czego Rosalie trzeba pilnować z GPS'em.

Edward

-Nie chcesz wiedzieć o czym myślała ta pokręcona zazdrośnica..-roześmiał się Edward trochę mniej spięty.

Carlisle

-Jasne, że nei chce wiedzieć.- wywrócił oczami.
-Możemy pogadać szczerze? Co jest ostatnio nie tak u Ciebie?

Edward

-A czy naprawdę zachowuje sie jak emocjonalny pomyleniec? -ooo nie. Coś było z nim na rzeczy, nigdy nie był taki krytyczny w stosunku do samego siebie ;P

Carlisle

-ja bym to nazwał jakoś inaczej, ale tak. Powiesz staremu, biednemu ojcu co się dzieje czy mam Ci przysłac Alice w tej kiecce kiedyś do pokoju?- patrzył na niego uważnie.

Edward

-Żeby mnie Jasper pożarł... żywcem?- skrzywił się nieco- zresztą Alice to moja siostra. i tego będziemy się trzymać.

Carlisle

-Dobrze, załatwię zakupy Samm?- westchnął.
-Powiedz mi co się dzieje no.

Edward

-Zejdź z tematu SAM! I Nic sie nie...-mruknął i wyjrzał przez okno. To co zobaczyl... Po prostu go wkurzylo... Z calym impetem wypadł z domu.

/teren przed domem.

Alice Cullen

Kołysząc biodrami i klnąc na czym świat stoi Alice weszła do kuchni.
- Musimy się zając tą przed domem.. zaczęła nam pukać do salonu - warknęła zrezygnowana.

A ja odchodzę... zamknę się w pokoju i nie wyjdę przez miesiąc... inaczej pozagryzam je wszystkie. Zaraz po tym jak zagryzę tego idiotę... Ann Marie zostawię, bo ją lubię.. Ale tego kretyna roztrzaskam... Musze kupić nową sukienkę! Nic mi tak nie poprawi humoru jak widok Jaspera z roztrzaskanym łbem i nowa sukienka w szafie...

Carlisle

-O zgrozo.- wywrócił oczami.
-Masz tu wrócić!- krzyknął z anim nawet się nie podnosząc z krzesła.

Alice Cullen

- Rzucił się na nią - wymamrotała załamana

Carlisle

-Na kogo?- wywrócił oczami.
-Nie chce wiedzieć.- oparł sie o stół i reka na oczy.

Alice Cullen

- Na ta przed domem - i tak mu powiedziala. - Jest telekinetyczką - zdziwiła się - Będzie próbowała podnieść Edwarda - roześmiała się - chyba chcę to zobaczyć

// teren przed domem

Carlisle

Zmęczony samym faktem "duże dzieci - duży problem" poszedł na spacer... chyba był głodny. Facet to niezdecydowane stworzenie.

//polana

Alice Cullen

//garaż

- Honey, I'm home! - krzyknęła głośno stawiając siaty na podłodze - Czy ktoś mógłby mi pomóc?!

Jasper Hale

Jasper spojrzał z szelmowskim usmiechem na wołajaca Alice. Szybko podskoczył cichutko zakrył dłonmi jej oczy i szepnał - zgadnij kto to:P

Jasper Hale

/z salonu

Jasper spojrzał z szelmowskim usmiechem na wołajaca Alice. Szybko podskoczył cichutko zakrył dłonmi jej oczy i szepnał - zgadnij kto to:P

Alice Cullen

- Jazz, wiem że to Ty. Ja Cie WIDZIAŁAM - zachichotała. - Może pomógłbyś mi przenieść to dziadostwo do salonu - wskazała głową na stos toreb piętrzący się na podłodze - Byłam na zakupach XD - sięgnęła po kilka toreb.

//salon

Jasper Hale

jazz nie zastanawiał sie ani chwili wziął i pomógł jej zaniesc zakupy do salonu. Idac mruknał - na dzwigałas sie i to porzadnie, aco to takie ciezkie? chyba nie kamienie wiozłas - zachichotał