Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:24, 18 Sie 2010 Temat postu: Seattle -> Musha Cay |
|
|
j.w.
Lot czarterem aż do wysp Bahama. Stamtąd awionetką dolecieć można na prywatne lotnisko należące do kompleksu wysp Musha Cay. Do głównej z atrakcji, największej wyspy trzeba już niestety dopłynąć niewielkim jachtem, którym dysponuje ten ekskluzywny kurort wypoczynkowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:35, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
/ Lotnisko w Seattle
Ta tajemnicza nazwa i tak mu nic nie powiedziała - No to super, jestem bliżej niż dalej. Hm... Kurcze, nie pamiętam tego. - przyznał się - Archipelag Exuma... Nie wiem dlaczego ale kojarzy mi się z ekskomuniką. Tak, wiem że to błędne. - powiedział drapiąc się po głowie. Roy spojrzał na mężczyznę który podszedł do nich. Oddał mu niezbyt chętnie plecak. Po tym udali się z Elizabeth na pokład a wampir w drodze dopraszał się kolejnych wskazówek - No, powiedź coś jeszcze. Skoro kazałaś zapakować same letnie cichu to musi być tam ciepło. Karaiby? - zapytał zastanawiając się czy dobrze zaczął swą zgadywankę. Karaiby składały się z mniejszych części. Nie miał pojęcia którą z nich mogła mieć na myśli Elizabeth o ile w ogóle dobrze trafił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:07, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Gdyby dziewczyna nie posiadała uszu, pewnie jej uśmiech właśnie okrążyłby kilkakrotnie jej głowę. - Hahaha! - zaśmiała się. - Nie, zdecydowanie to nie o ekskomunikę chodzi. - pokręciła głową wchodząc na pokład samolotu. Zostali na wejściu przywitani przez bardzo miłą stewardessę, która poprowadziła ich do części dla pasażerów. Dwa, bardzo wygodne fotele, stolik, barek, telewizor i kanapa były tylko i wyłącznie do ich dyspozycji.
Rozsiadając się komfortowo w jednym z foteli wampirzyca spojrzała się na Roya czekając aż i on usiądzie. - Tak, jest tam ciepło. Powiedziałabym nawet, że tropikalnie. - kontynuowała swoje drobne naprowadzanie chłopaka na właściwy tor. Kazano im zapiąć pasy i po krótkim instruktarzu bezpieczeństwa samolot wzniósł się w przestworza.
- O jeju noo... - zaśmiała się dziewczyna nie mogąc się od tego powstrzymać. - Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Lecimy na Bahama. - wciąż nie mówiła gdzie dokładnie - Ale zgaduj dalej. - powiedziała z uśmiechem, zabierając się za swoją pracę nad projektem ogrodu. Przesiadła się przy tym na kanapę, bo już można się było poruszać po samolocie. Po jakiejś godzinie lotu skończyła i z zadowoleniem pokazała swojemu towarzyszowi [link widoczny dla zalogowanych]. - I jak, może być coś takiego? Tu będzie miejsce na huśtawkę. - pokazała na sam środek. - A tutaj kwiaty pomiędzy sadzonkami niskich drzewek i krzaków. - pokazała dwa boki ich dachu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:28, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Mógłby nawet polubić podróże samolotem, przynajmniej takim. Zajął swój fotel rozglądając się i starając nie wyglądać przy tym jak dziecko, które w jednej chwili chciało by obejrzeć wszystko - Wiesz... Gdybyś nie stwierdziła że to Ameryka Północna po tym wspomnieniu tropikalności powiedziałbym że jak się topić to w Amazonce. - spojrzał w stronę kobiety udzielającej im pouczeń, a do głowy przyszła mu bardzo głupia a jednocześnie ciekawa myśl. Wyratowaliby się z katastrofy lotniczej? Wyszli by bez szwanku? Jako jedyni? Zapiął pasy rozpierając się wygodnie - Acha...! - powiedział kiedy w końcu go oświeciła. Roy zmarkotniał jednak kiedy Elizabeth kazała mu zgadywać dalej - No to... - podparł brodę dłonią próbując sobie przypomnieć wiadomości z geografii - Jedyne co pamiętam to Cat Island. Taka fajna nazwa. - powiedział uśmiechając się - Prawie ze najmniejsza wysepka z których to składają się Bahamy. - nie wymyślił nic mądrego podczas lotu - Byłem choć o krok bliżej? - zapytał przysiadając obok Elizabeth na kanapie by obejrzeć co stworzyła. Przekręcił głowę w bok próbując sobie wyobrazić projekt w trójwymiarze - A te niebieskie kwadraciki to co to jest? - zapytał zgadzając się na resztę jak tylko mu powie co oznaczają na projekcie te symbole.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:43, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Obsługa była gdzieś w całkiem innej części samolotu, gotowa na każde ich zawołanie zjawić się obok nich. Jednak pozostawiono im dozę prywatności i spokoju oddzielając część, w której siedzieli, zasłonką. - Oświetlenie? - rzuciła wyjaśniając chłopakowi swój pomysł, skoro już się przysiadł do niej.
- Takie, nie wiem jak to się nazywa, ale gdzieś widziałam w sklepie czy na jakiejś ulotce... Coś na kształt podłogowej luksfery. Podświetlonej od dołu i dającej jedynie poblask. Fajny efekt daje w sumie i gdyby umieścić pomiędzy roślinami, to by sprawiało chyba niezłe wrażenie, jakby było ich o wiele więcej. - wytłumaczyła, po chwili odstawiając otwartego laptopa na blat stolika, który mieli teraz przed sobą.
Oparła się głową o ramię Roya, obejmując go przy tym ramieniem. Mieli jeszcze jakieś półtorej godziny lotu przed sobą, więc dziewczyna postanowiła się trochę polenić w jego ramionach, o ile nie będzie mu to przeszkadzało. Trzeba było jakoś odpowiednio rozpocząć ten urlop a udawania leniwca przez resztę tego lotu wydawało jej się najbardziej odpowiednie. - No dobra. - stwierdziła nagle. - Powiem Ci, bo nie mogę się już doczekać aż dolecimy na miejsce. Zmierzamy właśnie pierwszym z trzech etapów podróży na Musha Cay, kompleks czterech prywatnych wysp tylko i wyłącznie na nasz użytek podczas pobytu. - powiedziała w końcu - Zabieram Cię mój drogi na totalne odludzie. - zaśmiała się lekko całując go w policzek przy tym - Co Ty na to?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:58, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Komary będą cięły. - stwierdził gdy wyjawiła że to oświetlenie. Jakby im te komary cokolwiek zrobić mogły. Roy miewał czasem niemożliwie przyziemne spojrzenie na świat. I staromodne, jeśli uznać że człowieczeństwo to dla niego już daleka przeszłość. Objął Elizabeth ramieniem przyciągając wampirzycę do siebie czując że nawet tutaj, na pokładzie samolotu choroba na 'l' może dopaść w najbardziej z nieoczekiwanych momentów. Spojrzał na nią kiedy w końcu wyznała że powie mu gdzie lecą. Na chwilę zaniemówił a zaś zapytał - Czterech? To jedna... Co my tam będziemy robić? - kiedy otrząsnął się z pierwszego szoku uśmiechnął się a w tym uśmiechu jak i w oczach można było doszukać się marzycielstwa, w czystej, klarownej postaci - Fantastycznie! Odludzie mi jak najbardziej odpowiada. To jednak nie myliłem sie tak bardzo kiedy twierdziłem że będę cały dla ciebie. Ty po prostu nie będziesz miała innego wyboru! - powiedział śmiejąc się radośnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:30, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth po raz kolejny się roześmiała. - Komary? - zapytała z niedowierzaniem, że akurat o tym pomyślał - Kogo będą cięły? Nas? - wciąż nie mogła się powstrzymać od napadu śmiechu. Roy miał czasem niesamowicie zabawne myśli. - Chyba, ze będą miały takie diamentowe te swoje trąbki. - podsumowała, bo tylko wtedy mogłyby im coś zrobić. - No ale jeśli chodzi o ewentualnych gości, to istnieją pochodnie ze środkiem przeciwko takim małym brzęczkom. - dodała. - Wystarczy odpalić i nie trzeba się przejmować pogryzieniami. - zakończyła z uśmiechem przesuwając rękę na jego szyję i palcami delikatnie gładząc skórę na niej.
- Czterech, czterech. - przytaknęła z uśmiechem - Oj, znajdzie się coś do robienia. - znów zaczęła mówić z tajemniczym uśmiechem na twarzy - Ale zobaczysz na miejscu, bo nie będę Ci wszystkiego zdradzać tak od razu. Wystarczy na razie sam cel. A za jakieś kolejne dwie, może trzy godziny sam się dowiesz o czym teraz myślę. - powiedziała łapiąc wargami jego szyję i z wyczuciem ją podgryzając.
Pisnęła dusząc w sobie śmiech, gdy stwierdził, że nie będzie miała wyjścia i będzie musiała spędzić z nim i tylko z nim ten czas. - Ale ja właśnie tego chcę... - zamruczała po chwili łasząc się do niego niczym kotka, która wtula się w kafelki rozgrzanego pieca. Co prawda akurat w tym przypadku ten piec nie był rozpalony, ale... Może później, przy odpowiednim nakładzie i środków i starań...
- Podoba Ci się na prawdę taka perspektywa? - zapytała unosząc wzrok w górę, by dojrzeć jego ochy, chociażby tak jak teraz, pod kątem. - O czym tak myślisz? - dopytała się o te jego rozmarzenie, które wyraźnie było dostrzegalne na jego twarzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:48, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Oj tak mi się tylko powiedziało, nooo... - zajęczał Roy słysząc jak Lizzy się z niego śmieje - Przyzwyczajenia moja droga. No ale... - przytaknął jej - Brałem też pod uwagę ludzkich gości. Pewnie czasem się tam zjawia. Nie wierzę by Caren nie wypadła pobłogosławić tego co tam stworzysz. Może niekoniecznie wieczorem, ale zapewne będzie chciała zobaczyć. - wampir wzniósł spojrzenie ku temu co wisiało im nad głowami stwierdzając z chichotem że całkiem fajnie jest popatrzeć na inny sufit niż ten w kawalerce. Czy też dach. Zależy jak to nazwać - Dwie czy trzy godziny to strasznie dużo czasu. - powiedział z lekką obrazą w głosie - Co będziemy robić tutaj tak... - odchylił się od Elizabeth mimowolnie czując jak raczej go łaskocze. Uszczypnął ją w bok chcąc się odpłacić pięknym za nadobne - Długo? - normalnie to by się zdrzemnął. Choć chyba nie byłoby mu to dane w takich okolicznościach jakie zaczynała tworzyć Elizabeth - Serio? Nie wierzę... - powiedział podpuszczając wampirzycę z czarującym uśmiechem - Tak. Podoba, a dlaczego by nie? To takie inne od tego co mamy na co dzień, nie? Totalne oderwanie się od rzeczywistości. Każdego musi cieszyć. - stwierdził wyciągając przed siebie nogi i obniżając się lekko na kanapie. Zerknął na Elizabeth kątem oka a jego uśmiech przybrał jeszcze bardziej rozmarzony wyraz - O tym że chyba nasze lenistwo sięgnie zenitu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:11, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- No wiem, wiem. - rzuciła wciąż z rozbawieniem. - Ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Pomyśl o tych diamentowych trąbkach komarów i powiedz, że to wcale nie jest zabawne. - powiedziała - A jak przyjdzie Twoja Mama, to... - coś chciała powiedzieć, ale sama nie wiedziała chyba co - To fajnie. Jest bardzo sympatyczna. - dodała.
- Połowa tego czasu, kochanie, to tutaj. A potem około godziny awionetką i parę minut jachtem, katamaranem albo na skuterach wodnych. Zależy co będziesz wolał. - wyjaśniła z uśmiechem odkrywając przed nim pierwsze atrakcje wysp, na które zmierzali. - Ale do tego czasu... - chciała jeszcze go trochę podrażnić, ale uszczypnął ją w bok. - Aj! - rzuciła odginając się w bok, by uciec jego dłoni. Na niewiele się to zdało.
- Nie wierzysz? - zapytała nie dowierzając jego słowom, ale jednocześnie uśmiechając się do niego. Oddała mu dźgnięciem palcem pod żebra - Nie wierzysz? - upewniała się powtarzając swoją zemstę - Na pewno nie? - zapytała tym razem przygryzając znów jego szyję na tyle delikatnie, by mu nic nie zrobić, ale jednocześnie na tyle mocno, by poczuł to pochwycenie jej zębów. - Hymmm... Lenistwo Ci się marzy? Na takiej odludnej, niemal dzikiej plaży... Pod parasolem? I na leżaczku? - dopytała się puszczając jego skórę szyi i przesuwając swoje usta w stronę jego żuchwy zaczepnie obcałowując jego podbródek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:26, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Dokończ. - poprosił zaraz zostawiając trąbki komarów gdzieś w tyle. Drogie by to chyba wtedy były owady - To co jak mama przyjdzie? Ciągle jeszcze...? - nie wiedział jak ma przetłumaczyć po raz kolejny to by się nie denerwowała. Miał jednak nadzieję że to spotkanie które odbyli choć trochę przyczyniło się do tego że Lizzy będzie mniej nerwowa. Choć tego chyba nie dało się osiągnąć - Hm... To jak wylądujemy zrobimy wyliczankę. - proste. Kiedy nie wiedział na co się zdecydować lepiej było się zdać na los - Nie myślisz że przypadkiem uzależniamy się od hazardu? - parsknął śmiechem. Grali zawsze o coś, stawka była. Teraz wyliczanka. Strach się bać co będzie jutro skoro nie mieli mieć czego z sobą zrobić - Cicho... - mruknął nie wypuszczając Elizabeth spod swego ramienia - Ej! - odgiął się w tył. Co ona, zapuściła paznokcie dłuższe czy naprawdę się przyłożyła? Odchylił głowę w bok i spojrzał na Elizabeth mrużąc oczy - Gdziekolwiek... - mruknął dajac jej buziaka w policzek - Czy pod parasolem i na leżaczku... - wyszczerzył zęby - Czy na szczycie Mount Everest... - jego usta były o wiele lepsze od żuchwy i jako takie same umiały zadbać o swój interes. Znalazły swój odpowiednik u wampirzycy a Roy zamruczał - Byle z tobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:51, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- To na prawdę fajnie. - powiedziała jeszcze raz - Masz bardzo sympatyczną, miłą i ciepłą rodzinę. - wyjaśniła swój punkt widzenia. I z tym ciepłem nie chodziło jej o ciepło ciała, ale o charakter i podejście do niej. Nie czuła się nieproszonym gościem ani też kimś, kto zabiera im syna. a może nawet wręcz przeciwnie, chociaż ciężko jej było jeszcze na tym etapie tak wnioskować. - Będzie miło jak przyjdzie. - dodała - I nie, chyba już się tak nie będę stresowała. Chociaż... Wiesz, zawsze jeszcze coś zostanie. W końcu dobieram się do ich syna, tak? - zażartowała a dla podkreślenia swoich słów wsuwając mu dłoń pod koszulkę i kładąc ją na jego brzuchu.
- Od hazardu? - zastanowiła się przez moment. - Nie. Ja się od Ciebie uzależniam. To bardzo... - znów jej zabrakło słowa - uzależniający nałóg. - rzuciła marszcząc nos z uśmiechem. - I co cicho? Co cicho? - zapytała śmiejąc się przy tym lekko. Uwielbiała smak jego skóry i jej miękkość na swoich ustach. I nie zapuściła paznokci. Ani też nie przyłożyła się do tego dziabnięcia. Raczej po prostu wzięła go z zaskoczenia.
- Ymmm... - zamruczała cicho - To brzmi jak wyznanie... - zmrużyła oczy spoglądając się na jego twarz, gdy się lekko odsunął. Jednak zaraz powrócił do niej przyjemnie pozwalając jej się zatopić w jego pocałunku. - Ze mną, mówisz? Wszędzie? - dziwne myśli jej przychodziły do głowy. A ten leżaczek bynajmniej nie ułatwiał sprowadzając wszelkie skojarzenia do pozycji poziomej. Albo przynajmniej jej alternatywnych rozwiązań. Odgoniła je szybko ze swojej głowy nie chcąc się w nich pogrążać, bo coraz częściej zaczynała się łamać w sobie i wolała odwlec maksymalnie jak tylko się dało moment swojej całkowitej kapitulacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:13, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Roy parsknął śmiechem i powiedział - Oni chyba nie wiedzą że się do mnie dobierasz. To znaczy... Wiesz o co mi chodzi. Na prawdę? Ale już mniej się denerwujesz? Świetnie, cieszy mnie to że jakoś się dogadaliście. A mówiłem ci że nie miałaś się czego bać, ty swoje jednak niby lepiej wiedziałaś. - mruknął kręcąc lekko głową - Śmiem twierdzić ze to najfajniejszy nałóg świata. I ze całkiem zdrowy. Co tam piszą na tych paczkach papierosów? Ze skóra się starzeje, ze palacze umierają młodziej? No zobacz... A tobie nic z tego nie grozi! Naprawdę we mnie coś musi być... - przyznał z zadowoleniem wzbraniając się jednak przed samouwielbieniem - Oj cicho... - przesunął palcami po ramieniu wampirzycy chcąc ją obłaskawić - Bo nie dostaniesz cukierków. - powiedział karcącym tonem jakiego używał rodzic do dziecka - Wszędzie... - resztę lotu zajęło im wymienianie miejsc jakie to 'wszędzie' obejmowało. Było ich całkiem sporo. Zaczynając od szczytów górskich a kończąc na dnie Oceanu Spokojnego a jakby się dało to i Rowu Mariackiego. Wyobraźnię mieli oboje na wysokim poziomie. Kazano im zapiać pasy co oznaczało że podróż dobiegła końca. Przynajmniej ten jej etap, czekały ich oczywiście kolejne.
/ USA / Musha Cay
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|