Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:17, 14 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
// Rozgłośnia radiowa
Dotarła w końcu na lotnisko. Prowadziła jak po nitce do kłębka swojego oprawcę. Była co prawda na granicy wyczerpania nerwowego, ale wiedziała, że zanim nie odciągnie go na tyle daleko, by jej chłopak był wreszcie bezpieczny, nie chciała zwalniać. Kupiła bilet na pierwszy lepszy lot, który miał za niedługo startować i niemal pobiegła na salę odpraw. Bez bagażu nie było to zbyt trudne. Zwłaszcza, gdy wysiłek fizyczny nie odbiera z płuc powietrza urywając coraz krótsze i bardziej nerwowe oddechy.
Miała ledwie dziesięć, może piętnaście minut do odlotu. Krążyła niczym zaszczuty pies po sali, w której oczekiwało się na wpuszczenie pierwszych pasażerów na pokład samolotu. W zasadzie była w jakimś amoku. Niewiele do niej docierało poza przestrachem i zimną determinacją w tym, czego się podjęła. Bała się tylko, że to oczekiwanie na tej sali znudzi jej oprawcę. Bolało ją także, że gdzieś tam, w sąsiedniej dzielnicy, Roy niedługo wyjdzie z dyżurki rozglądając się za nią z zastanowieniem i niepokojem. Musiała mu jakoś dać znać, wyjaśnić. Chociaż nie. Wyjaśniać nie będzie. Telefon nie był dobrym narzędziem do przekazywania takich wieści. Zwłaszcza gdy miało się na karku dręczyciela.
Chciała jednak jakkolwiek się skontaktować z Royem, aby chociaż minimalnie go uspokoić. Bała się, na prawdę bała się panicznie o niego. Drżącą ręką wyciągnęła z torebki telefon, by zadzwonić. Każde wypowiedziane słowo, z wysiłkiem przeciskane przez jej gardło dusiło ją z koszmarnym bólem. Odrywając wzrok od sufitu, w który wlepiła spojrzenie kończąc nagrywaną na pocztę chłopakowi wiadomość, wstała z krzesełka kierując się do przejścia z terminala przez śluzę w stronę samolotu.
Niedługo potem znalazła się już na pokładzie. Wciąż nie gubiąc nieprzyjemnej i przerażającej obecności swojego tropiciela przy sobie, poczuła nieznaczną ulgę. Robiła to wszystko tylko i wyłącznie dla bezpieczeństwa Roya. Nie mogła dopuścić do tego, by jemu coś się stało. Wreszcie nie wiedzieć akurat czemu w tej chwili, zrozumiała i potrafiła nazwać w sobie każde kłębiące się w niej uczucie do chłopaka. Ból jeszcze mocniej ścisnął a przerażenie krwawą fascynacją swego oprawcy silniej zacisnęło na jej szyi pętlę.
Usiadła na fotelu przy oknie, wyłączając telefon i przykrywając się kurtką oparła swą głowę o szybę, starając się chociaż udawać, że zapadła w sen. Myśli były niespokojne, ale dość szybko dotarła w docelowe miejsce swej podróży.
// Alaska / Park Narodowy Denali / Kantishna
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Śro 23:21, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:59, 02 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No i w końcu się stało. Nie zawahała się w swym wyborze ani trochę. Nie obejrzała się również ani razu za siebie, gdzie jeszcze nie dawno na pewno by to zrobiła, zawahała się, może nawet wróciła, ale nie. To się już skończyło. Powiedziała sobie w końcu dość. Musiała się wziąć w garść. I to był najlepszy czas. Kiedy oni doszli na pewną granicę. Jedno złe słowo zburzyło wszystko co z takim trudem budowali. Przynajmniej dla Mariki to było czymś wiele znaczącym. Do tej pory jakoś nie potrafi mu tego zapomnieć. Odrzuciła od siebie posępne myśli. Nie chciała w tej chwili o tym myśleć. Była ucieszona choć tyle kiedy wjechała do Seattle. Droga zajęła jej więcej czasu niż przypuszczała. Miała małe utrudnienia poprzez roboty jakie prowadzono na drodze. Nabrała kilka mniejszych czy też większych oddechów. Uchyliła sobie lekko szybę w aucie. Do wnętrza wleciało świeże powietrze, którego miała wrażenie, ze zaraz się udusi. Przejechała kilka mniejszych czy też większych skrzyżowań co jakiś czas się zatrzymując. Pomimo tego, ze dawno nie prowadziła swego auta to jednak szło jej to bardzo dobrze. Zerknęła w środkowe lusterko patrząc czy czasem junior się nie budzi, ale spał jak zabity. Błogosławiła ten stan. W końcu ujrzała na swe oczy tabliczkę obwieszczającą, ze zbliża się do lotniska. Wcisnęła pedał gazu jadąc teraz trochę szybciej. Po upływie jakiś mniej więcej 10 minutach ukazał się jej oczom Airport. Zaparkowała auto na specjalnie do tego przeznaczonym parkingu. Wysiadła z auta prostując kości. Zajrzała na tyły i rozpięła pasy bezpieczeństwa, które przytrzymywały juniora biorąc go na ręce. Przyciągnęła go do siebie, na ramię wzięła torebkę i poszła do wewnątrz sali aby się dowiedzieć czegokolwiek na temat wylotu. Z tablic wyczytała, ze dokładnie za godzinę jest odlot do Hiszpanii. Poszczęściło jej się. Poszła dowiedzieć się jeszcze czy są wolne jakieś miejsca. Były. Dziś nie za wiele osób wybierało się w tamtą stronę. Dla niej lepiej. Musiała iść do samochodu po podręczny bagaż. Z biletami w ręce, które później schowała do torebki opuściła ogromną salę. Po 5 minutach znów się tam znalazła. Za dodatkową opłatą mogła zabrać swoje auto. Będzie jej tam potrzebne. Nie wiedziała czy rodzice są w domu. Zrobi im niespodziankę. Poszła do odprawy. Na szczęście przeszła ją pomyślnie. Bez żadnych komplikacji opuszczała bramki idąc w stronę wyjścia. Obrzuciła pobieżnie to otoczenie i wyszła na płytę chodnika. Po kilku minutach siedziała już wygodnie w samolocie rozebrana by jej nie było za gorąco. Powoli w tej chwili też rozbudzał się mały Adam. Patrzył na matkę zaspanymi oczkami mrugając nimi jeszcze leniwie. Ziewnęło mu się po czym zamknął buźkę i zamachał nóżkami. - No co? - chyba był nieswoi w nowym otoczeniu. - Lecimy do babci. Jeszcze go nie widziałeś skarbie. Mamusia Cię przedstawi i wszyscy oszaleją na punkcie takiego przystojniaka jakim jesteś Ty. - przemawiała łagodnie do juniora. Ktoś na nich spoglądał. Obrzuciła go przeciągłym spojrzeniem i odwróciła wzrok. Musieli się zapiąć pasami na czas startu co było dość trudne gdyż junior nie chciał usiedzieć spokojnie. Kiedy znaleźli się w przestworzach zagapiła się na okno. Stąd Seattle wydawało się maleńkie. Nie chciała go wspominać. Odwróciła głowę nie mając czasu na namysły bo całą jej uwagę pochłaniał mały chłopczyk. Postarała się odprężyć. Przed nimi była jeszcze długa droga. Miała czas na wszystko. Tym czasem pozostawało jej utaj siedzieć i czekać.
/ Hiszpania / Lotnisko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:33, 12 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
/Hiszpania / Lotnisko / Seattle
W końcu. W końcu jej lot dobiegł końca. Miała wrażenie, ze od tych nerwów i dziwnych myśli pęknie jej głowa. Bolała ją niemiłosiernie. Poprosiła o wodę i sięgnęła po zwykłą tabletkę przeciwbólową łykając ją i popijając szklanką wody. Podziękowała. Znajdowali się już na pasie lotniska w Seattle. Ludzie znów przeciskali się do wyjścia. Nie chciała się pchać. Czekała sobie. Kiedy się w końcu zrobiło luźniej powędrowała do wyjścia. I znów to samo. Zeszła po schodkach na dół. W ręce miała tylko torebkę, a w drugiej synka, którego mocno trzymała nie chcąc by upadł czasem. To byłaby katastrofa. Znów odprawa, to ją zabijało dosłownie. Miała ochotę eksplodować. Odebrała kluczyki od swego samochodu. Przeszła. Mogła udać się na parking gdzie czekało jej autko. Gotowe do drogi. Gotowe na powrót do domu. Ona również była gotowa. Coś ją ścisnęło w dole żołądka. Zacisnęła mocniej usta. Wyszła z ogromnej hali lotniska przechodząc na parking. Dopadła do swego auta znów usadawiając na tyłach juniora. I to co zwykle. Zasiadła za kierownicę, zatrzasnęła drzwi, odpaliła silnik, zapięła się pasem i wycofała auto. Ruszyła w stronę domu. Cieszyła się, ze jest już tak blisko. Jeszcze tylko trochę i jej podróż dobiegnie końca.
/ Seattle/ Ulice / Forks / Obrzeża / Dom Adama Knight'a / Teren przed domem / Korytarz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:19, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
// Port Angeles / Kawalerka Smith'a
Elizabeth zaśmiała się słysząc i widząc jak chłopak jest niepocieszony z powodu tego, że użyła jego własnych słów przeciw niemu. - Oj, ale sam sobie jesteś winien! - rzuciła rozbawiona. - Bo miałeś taką zamyśloną minę. - wyjaśniła pozwalając mu zamknąć za nimi drzwi. Stanęła za nim kładąc mu jedną z dłoni na ramieniu i pochylając się nad nim pocałowała go w kark. Ten Hefalumpi kark. - Mmmm... Powiadasz? Tylko dla mnie? - zapytała podchwytliwie, z łobuzerskim błyskiem w oczach.
Niedługo potem znaleźli się na schodach, z których zaszli na dół, wsiadając zaraz do samochodu. Na obrzeżach Seattle wampirzyca pokierowała chłopaka pod dom Sebastiena, któremu z drobnymi oporami Roya, zostawili zwierzaki i mogli ruszyć dalej. Sprężyli się ze wszystkim tak bardzo, że na gwarnym i pełnym szumu lotnisku byli na ponad pół godziny przed czasem. Jednak zamiast stanąć w normalnej kolejce do odprawy, dziewczyna skierowała swoje kroki do oddzielnej bramki, z chodnikiem i prowadzącymi do uśmiechniętej stewardessy słupkami połączonymi bordowym grubym sznurem.
Sprawdziła tylko za sobą czy Roy podąża jej śladem. Po chwili znaleźli się przy kontuarze i dziewczyna podała kobiecie swój dowód. - To jak słońce, domyślasz się już gdzie Cię porywam? - zapytała spoglądając na wampira z uśmiechem i czekając aż stewardessa sprawdzi wszystkie dane z jej dowodu. Tego samego oczekiwano po chłopaku. Kolejnych parę minut później zostali zaproszeni do sporej sali z fotelami, gdzie poproszono ich o zaczekanie. Czarter już ponoć lądował, więc chyba nie było sensu przysiadać. Chyba sama wampirzyca się nieco denerwowała. Musiała przyznać przed samą sobą, że znając miejsce tylko z opowiadań zjadały ją nerwy czy się jej towarzyszowi spodoba niespodzianka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:45, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
/ Port Angeles / Kawalerka Smith'a
Właściciel tego tak ładnie nazywanego karku pokiwał tylko głową i dodał - Teraz już w pełni. Jeśli chodzi o urlop. Zazwyczaj muszę siebie trochę oddać pracy, rodzicom, książką i muzyce, ale teraz... - nie miał nic więcej do powiedzenia. Przyszło mu się pożegnać z chomikami i miał nadzieję je wszystkie odzyskać. Seba miałby ciężkie życie za każdym razem gdyby spotkał Roy'a, po tym jak jego chomikom stałoby się coś złego. Zjawili się na rzadko odwiedzanym przez wampira obiekcie. Jakoś zawsze wolał swój samochód niezależnie od tego w jak długą podróż miał się udać. Roy zaprzestał oddychać widząc że teraz i tak to nikomu nie rzuci się w oczy a ludzkich zapachów było tutaj zbyt wiele. Kiedy Lizzy odeszła w inną stroną niż przypuszczał wskazał palcem w kierunku bramki którą by wybrał. Wzruszył ramionami i poszedł za Elizabeth bo to ona bawiła się w przewodnika tej wycieczki - No cóż... Nie mam pojęcia moja droga. - przyznał szperając za dowodem po portfelu. Dowód a nie paszport? Czyli w granicach Stanów? - Nie daleko? - gdy znaleźli się w kolejnej sali Roy przystanął obok Lizzy zdejmując plecak z ramienia. Oparł go o swoją nogę zerkając na wampirzycę ciekaw tego czy da mu jakieś kolejne wskazówki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:22, 18 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth wyszczerzyła się w bardzo szerokim uśmiechu słysząc, że chłopak nadal nie ma nawet bladego pojęcia gdzie go porywa. Aż ją korciło, by zdradzić mu chociaż rąbek tajemnicy dotyczący ich miejsca docelowego, ale ugryzła się w język. - Aaaha! - rzuciła tajemniczo - Ameryka Północna. Nadal. - wyjaśniła jednak niewiele więcej już mu nie mówiąc. - Archipelag Exuma. - dodała tylko z dziecięcą radością bawiąc się z chłopakiem w powolne odkrywanie przed nim tajemnicy ich wyjazdu. Nadal mu pewnie to nic nie mówiło. Pewnie prędzej by coś był w stanie skojarzyć, gdyby mu powiedziała, że to w południowej części Bahamów, ale. Nie wszystko na raz.
Postawiła swoje rzeczy na ziemi obracając się przodem do wampira. Spojrzała się na jego twarz z uśmiechem, kładąc mu po bokach swe dłonie. Jednak nie długo tak postali. Po chwili koło nich pojawił się jakiś mężczyzna, po stroju można było wywnioskować, że ktoś z obsługi bagażowej lotniska. Przywitał się z nimi i przekazał wiadomość, iż mogą się już kierować w stronę punktu odprawy biletowej, bo już wszystko gotowe. Zaproponował, że może zabrać bagaże, na co dziewczyna wpakowała mu w ręce swoją torbę i kosmetyczkę, zostawiając sobie torebkę i neseser z laptopem.
Krótka kolejna formalność i już przechodzili rękawem w stronę samolotu.
// Samoloty / Seattle -> Musha Cay
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|