Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:44, 15 Cze 2010 Temat postu: No Name |
|
|
Narazie obiekt do remontu. W planach pana Smith'a całkiem fajna i przyzwoita knajpa na obrzeżach Seattle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:00, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
/ Ulice miasta
- Bardzo. - podkreślił raz jeszcze i roześmiał się - Nie, no... Nie. Przestań... - zagroził jej ponownie szczerząc się szeroko - Bo nie będę cię szkolił za kółkiem. - nie był przyzwyczajony do tego że nie wiedział co ma powiedzieć, a Elizabeth doprowadzała do tego w tym momencie zaskakująco łatwo. Znieść tego nie mógł, ale z drugiej strony było to tak zabawne że ani sobie ani jej nie potrafił tego odmówić - Jasne! Wcale nie zaczęłam... - roześmiał się w głos - Och bo ja wtedy zacznę i się nie pozbierasz. - no i zaczął. Pochylił się i zaczął łaskotać Elizabeth aż ta z wrażenia usiadła na podłodze - Masz za swoje. I teraz się bój. - puścił do niej oko i wysłuchał reszty historyjki - Hm... Co ja słyszę... - zaczął kiedy już w końcu wyszli z tego pokoju - To moja siostra chyba jest aniołem. Podbierała mi tylko kompakty i kasety. Jej raz się na nią wkurzyłem bo wyciągnęła mi całą taśmę... Boże, ale wtedy... Było w domu piekło, a ta nie dość że się nie bała to jeszcze wyszło że wina była moja bo rzekomo nie pilnowałem i nie uprzątnąłem swoich rzeczy. - zamruczał pod nosem coś co zabrzmiało 'durna Angie' i chwycił kolejną klamkę. Za drzwiami krył się pokój, na jego oko o wymiarach 4x4 - No to... Ten dużo większy od tamtego nie jest. - stwierdził opierając się o futrynę. W środku było pusto.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:19, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Oooo! - zaśmiała się - I sięgamy już po ciężką artylerię, skoro argumentów brak! - zaczęła się w żartach nabijać z niego. nie było to złośliwe, jedynie śmieszne. Aż ciężko jej było ustać na nogach. Nie dziwnym więc było, że chłopak z łatwością sprowadził ją do parteru. Elizabeth w niektórych miejscach miała straszne łaskotki - Nie, nie! Litości! - zawyła skręcając się ze śmiechu - Przestań! Ała, ała... No już, bo zacznę krzyczeć o pomoc! - rzuciła - Nie no... Litości, zrobię co zechcesz, tylko... już... przestań. Nie, proszę, nie w tym miejscu! - zaśmiała się perliście chwytając go za obie ręce w nadgarstkach, by już jej nie mógł więcej łaskotać. Kiedy przestał wzięła odruchowo większy oddech, by się uspokoić i podnieść się z podłogi.
- Faktycznie. - uśmiechnęła się przytakując jego słowom, gdy przeszli, by otworzyć drzwi do kolejnego pomieszczenia. - To ja już wiem! - stwierdziła radośnie - Jeśli tamte są podobne, to tam będziesz miał Rachunkowość, - wskazała za siebie na pierwsze drzwi z prawej strony korytarzyka - tam Księgowość, - wskazała równo za siebie - a tam Biuro Prezesa? - pokazała kciukiem za ścianę w stronę pokoju, w którym dopiero co byli - A tutaj co? Archiwum Zakładowe? - uśmiechnęła się szturchając go ramieniem w jego ramię. Wciąż była rozbawiona i miała chęć do żartów. - A tak na serio, to co tutaj byś zrobił? Łazienkę? - zapytała - Chodź, zobaczymy następne. - rzuciła i podbierając jego rękę w swoją dłoń, pociągnęła za sobą do następnych drzwi - Czyn honory. - wskazała po chwili klamkę przed nimi. Była ciekawa czy wszystkie pomieszczenia na tym piętrze są tak w sumie nieduże jak tamte dwa. Chociaż miało to w sobie jakiś sens jak na pomieszczenia biurowe. Ale szczerze miała nadzieję, że kolejne dwa będą nieco większe, sądząc po rozmiarach całego budynku. No chyba, że gdzieś za ścianami ukryta była ta jego Narnia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:35, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- To cecha faceta. Jak nie pomogą słówka to czynami trzeba kobietę... Zdobywać! - powiedział zadowolony z mniej lub bardziej celnej uwagi. Szturchnął Lizzy w ramię. Raz, drugi, trzeci... - Strasznie zaczepna się zrobiłaś, wiesz? - zapytał mrużąc oczy i przyglądając się jej pseudo karcącym spojrzeniem - Krzyczeć pomocy? O kochana bo się przeliczysz. Ty pomocy a ja policji bym wzywał. Włamałaś się do mojej knajpy. I co cwaniaro? - zapytał unosząc brew nieznacznie w górę - I co jeszcze? Może całe ministerstwo sprawiedliwości mi tutaj sprowadzisz, hm? Wszystko będzie tam. - wskazał na drzwi za którymi przebywali przed momentem - A tu... - popatrzył w kąty pomieszczenia jakby szukał inspiracji do tego jak je wykorzystać - Nie wiem. Kanciapka jakaś? - z jego ust to zdrobnienie zabrzmiało wybitnie zabawnie. Dał się zaciągnąć pod kolejne drzwi i pchnął je lekko. Ich oczom ukazały się białe poobtłukiwane kafelki i sanitariaty które już od bardzo dawna nie widziały środków czyszczących - I masz swoją łazienkę. To wszystko trzeba będzie zerwać... - wsunął paznokieć w szparkę pęknięcia i wyciągnął kawałek kafelka który ledwo się trzymał - Fajnie. - mruknął patrząc na powstały z jego winy ubytek. Zatrzasnął bez żalu drzwi. Podeszli do kolejnych, już ostatnich a Roy stwierdził - Panie przodem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 20:40, 15 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:03, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Ja się zrobiłam zaczepna? Ja? - zapytała z niedowierzaniem przyglądając się jego ramieniu, które parokrotnie obijało się o jej ramię - A Ty to nie? - oddała lekkie stuknięcie, wyginając swoje usta w kolejnej wersji swojego uśmiechu. - Hahaha! A udowodnij mi, że to było włamanie! - zaśmiała się - Nie ma kompletnie żadnego dowodu na włamanie, bo niby gdzie? - wyszczerzyła się do niego - Poza tym któż by mi nie uwierzył, kiedy zrobię odpowiednią minkę i powiem kilka niewinnych niczemu słów? 'Ależ Panie Władzo ten przemiły Pan zaprosił mnie do środka, abym z nim weszła. Czy to coś strasznego zrobiłam?' - spoglądając się na Roya z na prawdę niewinną miną udała, że zwraca się właśnie do przedstawiciela policji czy innego strażnika. Nawet dłoń położona na jej piersi wskazywała jak bardzo musi być niewinna.
- Kanciapka? - zapytała zdziwiona i wielce rozbawiona ta nazwą. - O rany... - jęknęła - To może na razie nie decyduj co tutaj się zrobi. Wyjdzie w praniu na co się przyda to pomieszczenie. - zaproponowała zaglądając wraz z chłopakiem do przedostatniego pomieszczenia. - Ojaaa... Ale klimat! - rzuciła zasłaniając swe usta dłonią, by nie parsknąć ze śmiechu na ten widok. Odpadający kafelek pod dotykiem Roya dawał ciekawy efekt post-nuklearnego obiektu. - To może tutaj muzeum się zrobi? Albo lochy? - zapytała kręcąc lekko głową i po chwili, gdy zamknął drzwi przedreptała za nim do ostatnich, za które jeszcze nie zaglądali. - Przodem? - upewniła się i zwinnie prześlizgnęła się przed niego, stając plecami do drzwi. Uśmiechnęła się do niego promiennie niczym dziecko, które próbuje coś za sobą ukryć i delikatnie nacisnęła na klamkę tak, by tylko zamek się otworzył. Przylgnęła plecami do drewnianej powierzchni i odchylając głowę w bo, zajrzała przez uchylającą się nieznacznie szczelinę pomiędzy skrzydłem drzwi a ich framuga do środka. Przymknęła po chwili odwracając się znów do niego z jeszcze szerszym uśmiechem. Po tym znów zajrzała, rozchylając nieco bardziej drzwi. I znów spojrzała na Roya. Za ostatnim razem wsunęła swoją głowę do środka i gdy tylko omiotła pobieżnie pomieszczenie wzrokiem znów się wycofała zamykając za sobą drzwi. - Chcesz zobaczyć? - zapytała z zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku, wznosząc na moment jedną brew, by dać do zrozumienia, że ma jakąś propozycję. - Ciekawy co jest w środku? - dodała - To zdradź mi co tutaj będzie? Masz już biuro, Kanciapkę i łazienkę. A tutaj? Plac zabaw? Magazyn? Tor wyścigowy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:19, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie, ja. - odparł prędko wywracając oczami - Oczywiście że ty, bo to od kobiety zaczęło się wszystko co złe na tym upadłym świecie. O! - to był koronny argument i nie mogła tego tak łatwo podważyć, choć jak ja znał to pewnie właśnie zaczął z Elizabeth dłuższą dyskusję - Ja nie mogę tego zrobić. Nie mam tych wszystkich bajerów do zbierania odcisków palców i tak dalej. Będą im musiały wystarczyć moje oskarżycielskie słowa oraz to że wyglądasz na rozbrykaną małolatę pod wpływem. Oczy strasznie ci się świecą. - pokiwał lekko głową jakby był pewien zdobycia punktu i przewagi nad Lizzy - Jasne. Przyda się jako schowek na miotły i inne ciekawe sprzęty codziennego użytku. A tam... - zerknął na drzwi za którymi zostawił kawałek kafelka - Tam chyba będzie to co było. Lochy zrobimy standardowo w piwnicy jeśli tutaj takowa jest. Lochy albo schron. Tak na przyszłość w razie 'w' jak to się mawia. - musiał patrzeć na Lizzy bawiącą się z nim, na Lizzy zadowolona z tego że wie więcej niż on, że już rozgryzła zagadkę - Trudno bym nie chciał. - odparł uprzejmie. Przesadnie uprzejmie - Nie przychodziłbym tutaj wtedy. - przekrzywił głowę w bok i mruknął - Jeśli pomieszczenie jest dostatecznie duże to... Boisko piłkarskie. A jeśli ma jakieś 'normalne'... - uniósł w górę dłonie i poczynił cudzysłów palcami - To pomyślę nad zaadoptowaniem tego jako mieszkanie. Odpowiada? - położył dłonie po bokach wampirzycy i naparł na nią - No właź że wreszcie... Bo nas ranek zastanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:47, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Od kobiety? Od kobiety? - zaśmiała się - Oj, coś mi się zdaje, że jesteś na bakier nieco z tą historią! - stwierdziła roześmiana - Bo wiesz, nie chcę Ci psuć światopoglądu, ale... To od mężczyzny się zaczęło! Było mieć nadliczbowe, zbędne żebra? - zapytała nie dając za wygraną - To wszystko przez was, mężczyzn! - orzekła starając się przybrać poważną minę.
- Ja wyglądam na rozbrykaną małolatę? - uniosła brwi zdziwiona - Chyba pod Twoim wpływem, wariacie. - zmierzwiła mu włosy na czubku głowy - Wtedy sam się wkopiesz! - stwierdziła - Będziesz winien zbałamucenia tej rozbrykanej małolaty "pod wpływem". - zaśmiała się przekornie kręcąc głową.
- Yhym. - przytaknęła - Odpowiada, jak najbardziej. - dodała uśmiechając się do niego. Nacisnęła ponownie na klamkę za sobą, ale kiedy objął ją dłońmi i naparł na nią zaśmiała się - A to już jest napastowanie małolaty pod wpływem! - zwróciła mu na to uwagę - Chociaż nie żebym się przed tym jakoś za bardzo broniła... - rzuciła dodając z uśmiechem i otwierając drzwi za swymi plecami. - Tadam! - powiedziała donośnie wpatrując się wprost w jego uśmiechniętą twarz i zatrzymując swój wzrok na jego oczach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:25, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- I co z tego że miał nadprogramowe żebra? To Ewa rzuciła się na to jabłko jakby jej Adama nie wystarczyło. Źle jej z nim było? No raczej skoro poszła po poradę do węża. I to dlatego wy jesteście wszystkiemu winne. - zakończył tryumfalnie dźgając Lizzy palcem w mostek - Ach tak?! Takaś ty? Zbałamucenia małolaty... To cios w plecy, wiesz o tym? - zapytał mściwie - Zrobiłabyś to z uśmiechem co? Ty wredna... - pokręcił głową wzdychając ciężko - Kogo ja przygaraniam o matko, no otwieraj! - nakazał jej bo cierpliwość Roy'a miała swoje granice - Ja nikogo nie bałamucę. - uniósł dłonie w górę - Mam je tutaj. - poruszał palcami - I wierz mi... Dopiero mogę bałamucić, choć w zasadzie... - uśmiechnął się kpiąco patrząc na Elizabeth - Chyba już nie mam za bardzo kogo... Boże Lizzy... - zaczął ją znów łaskotać - Ale mówiłem ci! Mówiłem, prawda? - przestał gdy zobaczył całkiem obszerny pokój. Pokój pusty, z dwoma oknami - No to się chyba na boisko nie nadaje. - zaczął drapiąc się po policzku, w zamyśleniu oceniając pomieszczenie - Nie uważasz ze całkiem fajna norka mieszkalna by z tego wyszła, co? - spojrzał na Elizabeth. Raczej oczywiste było to dlaczego pytał ją o zdanie. Nie zamierzał mieszkać tutaj sam - I wszędzie bliżej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:01, 15 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- No proszę Cię! - jęknęła wywracając oczami jakby chciała powiedzieć, że nie wierzy w to, co słyszy - Chyba nie chcesz mi wmówić, że to tylko kobiety wina? To po jakiego diabła jadł to jabłko? I po jakiego w ogóle pozwolił kobiecie tak sobą manewrować, co? Przecież facet miał być z założenia silny i w ogóle a tak się poddać kobiecie... No, no, no... Zero instynktu samozachowawczego. - pokręciła głową z rezygnacją, po chwili uśmiechając się do niego wesoło.
Jednak gdy dźgnął ją wygięła się lekko, jakby niby dostała bardzo solidny cios. - Oj... I jeszcze siły używa w niecnych celach... - parsknęła - Ależ oczywiście, że zrobiłabym to z uśmiechem. - potwierdziła żartując. Po chwili zmrużyła oczy gniewnie widząc i słysząc jego kpinę. Fuknęła jak kotka oznajmiająca wszem i wobec o swym niezadowoleniu, jednak długo się na niego nie gniewała uznając to wszystko za dobry żart. Trudno ją było dzisiejszego dnia wyprowadzić z równowagi, bo na wszystko patrzyła się całkiem inaczej. Weselej i jakby przez kolorowe szkiełko.
- Mówiłeś, mówiłeś... - przytaknęła broniąc się przed jego dłońmi łaskoczącymi ją po bokach - Ale co mówiłeś? - zapytała zaraz, gdy tylko przestał. Nie darowałaby sobie tego, by się nie zapytać. Chwilę później przerzucił wzrok na pomieszczenie za jej plecami. Stanęła oparta o drzwi, trzymając dłońmi za klamkę na wysokości swoich pośladków. -No raczej nie. - zgodziła się z nim - Chyba, że na mini boisko. Ale owszem, całkiem przyjemnie można by tu było coś urządzić. - potwierdziła odbijając się od przytrzymywanych jeszcze drzwi i podchodząc do chłopaka, by stanąć tuż obok niego, gdy wsunął się do środka.
- Gdyby jeszcze tam, przed schodami, - wskazała za siebie na korytarz - wstawić drzwi oddzielające tą całą część piętra, by się nikt niepowołany nie kręcił, to bajer. - dodała próbując sobie wyobrazić co by się według niej dało wycisnąć z takiego pomieszczenia. Podeszła po chwili do jednego z okien, chcąc wyjrzeć przez nie, aby sprawdzić jaki z niego jest widok. - No, sąsiadów raczej wścibskich nie będzie. - stwierdziła z zadowoleniem dostrzegając niewielkie wewnętrzne podwórko i ścianę cegieł za nimi pochodzącą z kolejnego budynku. Widać tam inaczej były rozplanowane pomieszczenia, skoro okna nie wychodziły na równi z tymi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:23, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Proś, proś. Jak narazie idzie ci koncertowo. - w zasadzie o nic nie prosiła przeważnie zawsze proponowała a Roy i tak się zgadzał. Chyba mam za miękkie serce względem ciebie... - Oczywiście że kobiety! To ona go do siebie przywołała. Oj nie mów że to z powodu niedociągnięcia Adama. Jakbyśmy wszyscy byli tacy oporni jak ty teraz chcesz, to nie wiem ile ludzi byłoby na świecie. Chyba byście nas notorycznie gwałciły, więc nie narzekaj na uległość Adama, bo w gruncie rzeczy wszystkim to na dobre wyszło. - zastrzegł zastanawiając się czy nie głosi teraz jakiś nowych herezji, za co jego ojciec by go pokarał - Dlaczego w niecnych? - zapytał przybierając niedowierzający ton - Jestem bardzo cny. Przykład że mnie można brać. Gdybym żył w średniowieczu... Honor, męstwo i odwaga. - taaa to zapewne by sobą reprezentował a w herbie by miał odcięty język, bo pewnie w końcu ktoś by mu to zrobił za nadmierne mielenie różowym organem - Uhuhuhu... - pokpił sobie dalej - Uraziłem biedną, delikatną kobiecą dumę? Ojej... - mruknął ponowie zawieszając ramiona na barkach Elizabeth - To chyba muszę się posypać popiołem i wbić w pokutny wór. Nie ma przebacz... - zażartował sobie, wiedząc że wampirzyca nie potrafi się na niego długo gniewać. Zerknął w stronę z której to widziała nowe drzwi - Chyba to da się zrobić. Trzeba pogadać z kimś kto zna się na budowlance. - wypuścił Lizzy by dać jej swobodę ruchu - Raczej nie. Tak czy siak jesteśmy na piętrze, więc... Ale to dobrze jak nie będzie. Choć z drugiej strony... - dla niego chyba wszystko miało dwie strony - To będzie dziwne... Przyzwyczaić się do tej ciszy. - w jego kamienicy zawsze coś było w nocy słychać z innych mieszkań. Choćby i pochrapywanie innych lokatorów, a tutaj faktycznie nic. Oparł się o ścianę plecami i skrzyżował nogi - Powoli a wszystko się zrobi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:40, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejny raz szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Teorie chłopaka na temat pierwszej ludzkiej pary stąpającej po ziemi dawały niezłą pożywkę dla wyobraźni heretyków i innych zwolenników etyki miast religii. Bo Ci ostatni, to raczej cierpliwie by nie słuchali takich alternatywnych rozważań. Czy to jego czy też jej. - No chyba żartujesz, że zwalisz wszystko na kobiety?! - zapytała z niedowierzaniem jakby chciała właśnie Royowi oznajmić, że nie zniesie takiego oszczerstwa. - A kto się dopraszał w ogóle do boga o jakiekolwiek godne dla siebie towarzystwo? Sami chcieliście tą plagę na swoje głowy przywołać, to ją macie. Jak to mówią, 'cierp ciało jak żeś chciało'. - zaśmiała się kręcąc swoją główką i wzburzając przy tym delikatne loki na swoich rozpuszczonych włosach.
- No jasne! Ale żeś wymyślił, niech Cię. Notorycznie Was gwałciły? I jeszcze chcicę Adama nazywasz uległością? - parsknęła śmiechem nie mogąc nijak powstrzymać tego napadu - O matuchno przenajświętsza trzymaj mnie w pionie, bo nie wyrobię! - chichotała - Jeszcze mi powiedz, że ten biedny Adam, którego ta chcica napadła, to poświęcać się ogromnie musiał zbliżając się do kobiety? Oj Roy, Roy... - znów pokręciła z niedowierzaniem głową bawiąc się słowami w najlepsze.
Wyobrażenie sobie chłopaka gdyby żył w czasach średniowiecza nie nastręczyło Elizabeth zbyt wielu trudności. Jej wyobraźnia działała całkiem sprawnie i gdy tylko Roy zaczął sobie robić żarty z przepraszania i odpokutowywania czegokolwiek, dość szybko sobie go wyobraziła w zbroi i na koniu. No, nie mogła zaprzeczyć, pasowałby do tego. - No ba! Jakoś się zrewanżować za te urazy musisz. - stwierdziła przytakując jego pomysłowi jutowego worka i popiołu na jego włosach. chociaż mimo wszystko jakby jeszcze obwiązał się w pasie sznurkiem, to wyszłaby wtedy z niego wyjątkowo męska kobieta.
Wysłuchała jego przemyśleń co do remontu, jednak na słowa o ciszy, zaśmiała się lekko - Roy, gdzie Ty ciszę znajdziesz, jak pod sobą pub będziesz miał? - zapytała szczerząc się w jego stronę w wesołym uśmiechu. Po chwili podeszła do niego, opierając się jak on o ścianę, by móc poprzyglądać się pomieszczeniu, w którym byli. Przekrzywiła przy tym lekko głowę na bok, wodząc wzrokiem z kąta w kąt. - Ano, na wszystko jest czas, prawda? - przytaknęła wcale nie oczekując od niego odpowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:27, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Heh na kogoś trzeba, prawda? - zapytał przewrotnie - Tym bardziej na kobietę. Co ty myślałaś? Że jakieś nietykalne jesteście? Od początku winne. Trzeba było nie słuchać podszeptów szatana to by było inaczej. Ale nie... Bo wam się jabłuszko z drzewka zamarzyło jakby innych owoców nie było. - Roy wybuchnął śmiechem i wskazał na Lizzy palcem - Bardzo dobrze ujęte. Godne dla siebie towarzystwo. - powtórzył za nią - Adam po prostu jeszcze nie wiedział jakie przekleństwo Bóg na niego ześle i myślał że dostanie takiego drugiego fajnego kumpla i sobie razem będą... Wodę ze strumienia popijać. A nie... Później musiał ganiać za taką... Daję słowo że jakby wiedział to wyrywali by z niego kości siłą. I żadnej nawet najmniejszej, nie oddałby dobrowolnie. Czy Adam miał chcicę? - tego raczej udowodnić nie sposób - Ja tam nie wiem nieee... - zajęczał Roy - Ale ta Ewa na obrazach urodziwa nie jest. Tu trochę miała... - zerknął na biodra Lizzy - I wyżej też deską nie była... - przesunął wzrok ku jej brzuchowi, a później klatce piersiowej, by w końcu zatrzymać się na twarzy - Może ten nasz praojciec miał problemy ze wzrokiem? Nie wiadomo. I to napewno nie była wina jego nie zaspokojonej chuci. - wytknął język na wierzch mówiąc tym samym że i tak bez względu na to co Elizabeth stwierdzi będzie się trzymał swojej trochę wypaczonej wersji wydarzeń z ogrodu Eden - Muszę? Tak myślałem. Tylko poszukam worka i popiołu. Coś się skombinuje. Ile mam tak straszyć, by za moje winy przebaczenie uzyskać? - spojrzała na wampirzycę kiedy oparła się obok niego - I jeszcze jedno. Do pracy też muszę w nim uczęszczać? Czy wystarczy jak po domu będę się tylko snuł jak cień? A! I jeszcze takie kajdany sobie u kostek uwieszę... Takie czarne jak w kreskówkach. Z wielką czarną, ciężką kulą na długim łańcuchu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:01, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- No nieee... Nietykalne to z pewnością nie. - odpowiedziała zdecydowanie - Nudno by było, gdyby z kobiet zawsze anioł tylko wychodził. - stwierdziła swobodnie - No już mi nie wmawiaj, że z kobietami takie nieszczęścia Wam się trafiają! A niby co? Z kobietą to się nie da takiej wody, ze strumyka oczywiście, popijać? I jeszcze mi powiedz, że kobieta nie może być dobrym kumplem, to nie uwierzę! - sarknęła z uśmiechem rzucając na chwilę spojrzeniem na tak pewnego swoich racji Roya.
- No ależ się naganiał za Ewą! No nie przesadzaj! Jestem pewna, że oboje mieli z tego jakąś radość. I wcale by się tak nie opierał, gdyby wiedział. Wręcz przeciwnie, proponowałby więcej, że odda. - orzekła z przekonaniem - Pomyśl sobie ile rzeczy, ile możliwości otwiera się przed mężczyzną kiedy jest z kobietą, które to nie byłyby możliwe przy koledze. - mruknęła - Oj tam, tu i tam, w paru miejscach miękkość kobiety wychodzi w pewnych sytuacjach na całkiem przyjemną. Nie marudź. Poza tym zobacz obecnie, jaką masz różnorodność na ulicach, prawda? Przecież wszyscy wiedzą, że prototyp zawsze w trakcie późniejszej produkcji jest jeszcze udoskonalany, nie? - zaśmiała się.
- No, bywają ciemne zaułki i wadliwe egzemplarze, ale paleta możliwego wyboru właśnie pod gusta mężczyzn się tak rozwinęła. Zobacz jak Wam bóg dogadza. Wszystko po to, by Was zadowolić a taki oto jeden Roy narzeka. Ech, ta niewdzięczność. - westchnęła teatralnie, potrząsając głową z niedowierzaniem, że można się tak opierać samej prawdzie. Kiedy wysunął pokazując jej język, Elizabeth się roześmiała sięgając dłonią do jego twarzy, by go palcami za niego złapać. Jednak w ostatniej chwili go przed nią schował, więc dziewczyna opuszczając ponownie rękę w dół tylko pstryknęła palcami z zawodem - Damn, prawie się udało... - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Jednak na opis chłopaka na temat wykonywania przez niego pokutniczej kary roześmiała się szeroko, zjeżdżając przy tym plecami po ścianie, by usiąść w przykucnięciu. Oparła wyprostowane w łokciach ręce o swoje kolana, bawiąc się od niechcenia między palcami pierścionkiem, którego ściągnęła ze swej dłoni. - Nie, Roy, nic nie musisz. - stwierdziła kapitulując - Bo jakbym miała Cię oglądać tak snującego się w tej zgrzebnej sukieneczce, to bym padła. - wywróciła oczami do góry - Dla własnego komfortu wolałabym też nie widzieć tej kuli przypiętej do nogi. Ten dźwięk ciągnącego się za człowiekiem łańcucha zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. - rzuciła wesołym głosem przyglądając się z nowej perspektywy pomieszczeniu, w którym się znajdowali.
- Jeden duży pokój, czy przedzielony na dwa mniejsze, by oddzielić część, nazwijmy to 'dzienną' albo 'ogólną' - obróciła dłoń tak, by wskazać część bliżej nich się znajdującą - od 'prywatnej', takiej 'sypialnej'? - zapytała chłopaka wskazując dalszą część pokoju. Zastanawiała się jakie on ma wyobrażenie co do aranżacji. Chociaż pomieszczenie nie było aż tak wielkie, by je swobodnie dzielić na mniejsze, to jednak sprytnie wszystko rozplanowane z pewnością dałoby się zorganizować tak, by w razie czego podział na dwa nie przytłoczył ciasnotą w ten sposób powstałą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:31, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Tego że kobieta nie może być dobrym kumplem Roy powiedzieć nie mógł, wiec dzielnie przemilczał ten temat. Przeczyłby sam sobie a takiego prezentu Lizzy sprawić nie mógł - Jasne że się nie naganiał. - Roy odbiła się od ściany i stanął obok podpierając się pod boki i prostując swoje ciało - Sama do niego przyszła. W końcu... - założył przed sobą dłonie i powiedział cienkim, żałosnym tonem ranionej kobiety - Byłam taka biedna, zagubiona... Adaś, Adaś gdzie my jesteśmy? Że niby nic nie wie i ogólnie masakra. A później... Zjedź jabłko. I od tego się zaczęło! - powiedział już swoim tonem - Jęczycie i zaś dzieje się jak dzieje. Tak. I nie zaprzeczaj. Każdy wie że to wy jesteście ta słabszą, wątlejszą i delikatniejszą rasą. I mimo wszystko nie możecie powiedzieć że wam z nami źle. Wtedy byś już ciężko zgrzeszyła. Oj ja nie marudzę. I nie porównywałem wszystkich kobiet do Ewy. Mówiłem tylko o niej. - do reszty nic nie miał ogólnie rzecz biorąc - To się nazywa ślepą uliczką ewolucji. Tylko problem w tym że ta uliczka już tak się zaniedbała że o niej zapomniano i nikt jej nie zamknął. Ha! Chciałbyś! - zawołał i raz jeszcze wytknął języka raz jeszcze nie dając go jej złapać. Wyszczerzył się do śmiejącej się Elizabeth - Dreszcze? E tam. Jak kara to na całego. Ty nie nadajesz się na resocjalizatorkę, a na policjantkę już wcale. Byle chłystek cię zabajeruje dobrym kawałem a Lizzy już dość już dość, spadaj młody do domu i się nie szwędaj. Nooo... - przysiadł obok niej i popatrzył na pokój zastanawiając się nad tym czy właściwie to ujęła - Może raczej 'kuchenna' od 'ogólnej'? Ja wiem, że nam kuchnia jest tak potrzebna jak tlen, ale... Nie uważasz że dla zachowania pozorów trzeba by było coś takiego zagospodarować?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:58, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Poprawiła sobie brzeg sukienki, który w takiej pozycji zaczął się zsuwać po jej udzie odsłaniając brzeg koronki jej pończoch, które na siebie założyła. Kolejny raz się zaśmiała słysząc głos chłopaka udającego dziewiczy głos Ewy namawiającej Adama do skosztowania zakazanego owocu. - Nie no, owszem. Nie mogę zaprzeczyć, że dzieciom Ewy jest źle z synami Adama. - przyznała mu rację. Bo przecież tak było. Raczej bardzo rzadko zdarzało się, że kobiecie było źle z mężczyzną. Nie było to regułą, lecz odosobnionym przypadkiem.
Niemal zawyła ze śmiechu słysząc słowa Roya na temat ślepej uliczki ewolucji. - No to żeś pojechał! - stwierdziła w przerwie na oddech, gdy tylko opanowała swoje rozbawienie. Co do kuchni, to miał rację. - W sumie fakt. - przytaknęła - Odwykłam w hotelu od potrzeby posiadania kuchni w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale to w takim razie kuchnia z salonem... To nie ma sensu tego w żaden sposób dzielić. Będzie chyba lepsze jedno większe pomieszczenie na ten cel.
- O! - przyszło jej coś do głowy - A w tej Twojej 'kanciapce' zrobisz sobie kącik odosobnienia. - stwierdziła. - Łazienka jest, - wskazała za swoje plecy, gdzie za ścianą było pomieszczenie z kafelkami - kuchnia z salonem tutaj, biuro tuż przy wejściu i 'pokój Roya'. - orzekła wyciągając przed siebie dłonie, pokazując palcami niby tabliczkę z takim napisem, który mógłby na drzwiach widnieć oznaczając strefę tylko dla niego na wypadek, gdyby potrzebował chwili odosobnienia i odcięcia się od jej marudzenia i pojękiwań.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:38, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Przecież nie będę sobie żałować. To wszystko i tak jest tylko żałosną spekulacją. Z drugiej strony w końcu pochodzimy od małp, więc nikt nie wie jak było naprawdę. Można nad tym dumać i dyskutować przed długie godziny, ale przypadek Ewy i Adama jest o wiele bardziej zabawny niż ewolucja małp człekokształtnych. - ten jego mentorski ton jakim zakończył krótki wywód rozbrajał lepiej niż wszystko inne - Można podzielić, ale nie ścianą samą w sobie. Zawsze granicę jako taką może wyznaczać regał czy coś innego. Jak to się nazywało... Przepierzenia? Jak w restauracjach. Oddzielają jej poszczególne części lub stoliki od siebie. Zobaczymy... Ale kuchnię mieć trzeba. W końcu będą do nas wpadać ludzie. - jakoś nie mógł sobie wyobrazić że obeszłoby się bez wizyty jego rodziców - Trzeba dbać o pozory a ja nie zapomniałem jeszcze jak się gotuje. - tego chyba najlepiej się nauczył. Pozory, tłumaczenia i usprawiedliwienia - A po co mi osobny pokój? Czy sądzisz ze mam tam przy okazji zakazać montowania klamek? Lizzy ty... - trzepnął ją lekko dłonią po głowie - Teraz do molestowania, możesz dołożyć przemoc. Ach co to będzie za piękne oskarżenie. Za chwilę zrównoważę to twoje włamanie pod wpływem, niedobrze... - mruknął niezadowolony z siebie - Nie lubię się alienować. Jakby tak było pracowałbym w bibliotece a nie w radiu. I nie wymagam osobnych pokoi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:01, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Nie znikający z jej twarzy uśmiech świadczyć mógł tylko o tym jak bardzo potrafił rozbawić dziewczynę. Zadziwiające w sumie było to jak bezproblemowo przeskoczył od "ja" do "my". Nie miała nic przeciwko temu a nawet cieszyło ją to, jednak zastanawiając się nad tym jak bardzo próbował ją od siebie trzymać na dystans, to mówienie "my" dziwnie jej kontrastowało z tym wielce opanowanym i powściągliwym Royem jakim chwilami był dla niej. Nie rozumiała tego kompletnie, ale przyjęła po prostu, że tak jest i tyle. Nie zamierzała się nad tym rozwodzić w nieskończoność.
- Aha. Nie no, racja, racja. - przytaknęła - Można nad czymś takim pomyśleć. - Oooo! To dobrze, że chociaż Ty potrafisz, bo moim popisowym daniem może być co najwyżej tost po angielsku i kubek kawy bądź herbaty do popicia. - zaśmiała się lekko - Nigdy się nie zdążyłam nauczyć a potem... Nie było już ani takiej potrzeby ani okazji za bardzo. - wyjaśniła - Mogę gotować, jeśli będziesz się chciał skutecznie pozbyć gości z domu. Na bank, murowane, że więcej nie przyjdą. - dodała wesoło.
Kiedy pacnął ją po głowie spojrzała na niego błyszczącymi, roześmianymi oczami - Co ja, co ja? No wiesz, przemoc już dawno była na tej liście. To przez to dźganie. - zachichotała - Musisz wymyślić coś nowego. - powiedziała przysuwając się nieco do niego po to, by oprzeć się ramieniem o jego ramię. Zaczęła się zastanawiać czego jeszcze by im brakowało mając już zaplanowaną łazienkę, kuchnię z przepierzeniem oddzielającym salon, biuro, lochy w piwnicy...
- Roooy... - przeciągnęła jak zwykle jego imię tym razem nie dlatego, że chciała bardzo zwrócić jego uwagę na swoje słowa, ale dlatego, że nie zbyt wiedziała jak się o to zapytać - Ja wiem, że to głupie i w ogóle, ale jak już tak myślisz o tym czego brakuje do tego, aby zachować pozory, to czy jeszcze jednej rzeczy Ci w tych wszystkich planach nie brakuje? - zapytała pozostawiając jemu kwestię czy się domyśli o co jej chodzi czy też nie. - Salon, kuchnia, łazienka, biuro i lochy. Nawet kanciapka. Ale brakuje jeszcze... - wyliczyła jeszcze raz wszystkie pomieszczenia, które dopiero co przemyśleli, zawieszając swój głos na końcu, by miał czas na to, by samemu wpaść na to.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:37, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Ej tylko sobie nie myśl że jestem jakimś mistrzem kuchni. - zaznaczył zaraz Roy - Bo gotuję na tyle by nie zdechnąć z głodu i to nie są żadne kunsztowne danka, wiec twój tost wypada przy tym całkiem przyzwoicie. Jak byłem naprawdę głodny to pakowałem się na obiady do rodzinki, jak to u mamy. Zawsze lepiej, prawda? No... Nie, aż tak drastycznie to nie będzie. Można powiedzieć że nie mamy niczego w lodówce i po kłopocie. A jak później wyjdziemy na takich co to nigdy nic nie mają to i przestaną na nas napadać względem jedzenia. Yhm... - zamyślił się nad jakimś nowym przewinieniem dla siebie, ale nie znalazł takowego - Chyba sobie za tym poczekasz albo jak zwykle wyjdzie w praniu. Wszystko co najgorsze już chyba było - Lizzz... - zapytał zaczepnie, tak samo jak i ona przeciągając imię. Co teraz? Odchylił się na bok przyglądając się Elizabeth z ciekawością - Eee... Garażu? - strzelił bez zastanowienia. Albo naprawdę nie wiedział, albo podpuszczał Elizabeth. Wiadomo było którą opcję wybrał Roy. Zdradzały to jego roześmiane oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:24, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie wiem, nie potrafię Ci odpowiedzieć na to pytanie, bo ja swoich rodziców nawet nie pamiętam. - powiedziała spokojnym głosem - Ale zapewne masz rację. Haha! - zaśmiała się po chwili - To jest jakieś rozwiązanie i to zapewne całkiem prawdopodobne w naszym wykonaniu, zważywszy na to, że nikłe są szanse, by na co dzień mieć coś w zapasie w lodówce na wypadek, gdyby nas goście nawiedzili. - stwierdziła wesoło wiedząc dobrze jak sama nie miała nigdy głowy do tego, by awaryjnie zawsze coś trzymać do jedzenia na takie sytuacje.
- Aaa no tak! Garażu! - parsknęła śmiechem - Masz absolutną rację! Że też o tym nie pomyślałam. - rzuciła dobrze wiedząc, że akurat to nie może być chyba dla nikogo wyznacznikiem człowieczeństwa. - Widzisz, Ty to masz głowę na karku. - zażartowała - No bez tego, to jak bez ręki. Któż mógłby się obyć bez garażu na swoje ukochane autko. To normalnie jak kołyska dla dziecka albo łóżko dla śpiocha. - pociągnęła dalej temat płynnie przechodząc od tego co chłopak zaproponował, do tego, o czym ona myślała. - Ale skoro już mowa o łóżku... To te też by się przydało. - stwierdziła z uśmiechem spoglądając się na moment na sufit, jakby nagle stał się najciekawszą z rzeczy jakie tylko mogłaby oglądać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:26, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
To było pytanie retoryczne... Roy pomyślał jednak że nie wypada w tym uświadamiać Elizabeth a zamiast tego uśmiechnął się do niej. Nie tak jak przed momentem, nie wesoło. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco z pewną rezerwą - Daję słowo że pewnie było by tak fajnie jak i u mnie. Poza tym... Nie sądzę by nas ominął kiedyś taki obiad. Utrzymuję że jestem na diecie, ale matka wyciągnie ze mnie co jem, a w zasadzie co udaję że jem i zobaczysz... Będzie tak długo wierciła dziurę w brzuchu, aż w końcu nie przystaniemy na jej zaproszenie. - uprzedził Elizabeth na wszelki wypadek. Zakładał że tak będzie i nie chciał by była zdziwiona. Rodzina wampira przecież nic nie wiedziała o jego odmienności, więc ciągle sądzili że bardzo lubi steki. Roy lubił ale na wynos i pełnokrwiste. Surowe. Popatrzył koso na dziewczynę i wytknął jej - To przez to że nie masz prawa jazdy, jakbyś miała to byś myślała. - ale to nie było to. Więc co? Po chwili sprawa się wyjaśniła a Roy skrzyżował ramiona na piersi - I myślałaś że mnie zagniesz, oj Lizzy? Klapa. Myśląc o urządzeniu pokoju naturalnym jest że umieszczam tam łózko. To co że nie śpię? Czasem jest wygodnie się wyciągnąć, zamknąć oczy i choć poudawać że się śpi. Poza tym jeśli mamy być tacy ostrożni i wtapiać się między ludzi bez reszty to nawet i wypada, to łóżko rozkładać i przywdziewać na noc piżamę. Jak grać, to grać na całego, a więc nie martw się Lizzy. Będzie i łóżko. - zapewnił wampirzycę z krzywym uśmieszkiem tego kto przejrzał kogoś drugiego na wylot.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:29, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Spojrzała na niego z nie do powstrzymania pojawiającym się zdziwieniem na twarzy. To, że Roy mówił o nich a nie tylko o sobie, było nawet do opanowania dla niej. Potrafiła się przestawić z bycia i mówienia tylko o sobie na opcję "my". Jednak kwestia tego, że mówił o tym, iż i ona miałaby przystać na zaproszenie jego Matki, oznaczało dla niej dużo więcej niż by z pozoru można było sądzić. Po pierwsze dlatego, że miałaby poznać jego rodzicielkę. A po drugie jego słowa dawały jej do zrozumienia, że chłopak bardzo poważnie o niej myślał, chcąc przedstawić ją swojej rodzinie. Nikt i to nigdy wcześniej nie zapraszał jej na żadne spotkania rodzinne. Zaskoczyło więc ją to, co Roy powiedział i nawet jakby bardzo chciała to ukryć, to nie byłaby w stanie.
Przeskoczenie na temat auta i garażu dla niego wydało jej się zręcznym ominięciem kwestii jej zaskoczenia. Ta sprawa wymagała od niej głębszego zastanowienia i oswojenia się z nią a teraz z pewnością nie było po temu ani czasu ani możliwości na skupienie się na niej. Wolała odłożyć ją sobie na później, nie dręcząc się przedwczesnymi wnioskami i przemyśleniami. Co jak co, ale chłopak ją co chwila zaskakiwał jakimiś nowościami i Elizabeth niezależnie od tego jak bardzo by się na to nie cieszyła, że tak jest, to zaczynała powoli czuć się niepewnie na tym nowym dla siebie gruncie.
- Zagniesz? - zapytała zdziwiona - Dlaczego zagniesz? - dodała. Wcale nie miała zamiaru go zaginać, w żaden sposób. Po prostu ta kwestia była dla niej nieco krępująca. Starała się przecież w żaden sposób nie naciskać na chłopaka i nie powodować w nim żadnego dyskomfortu spowodowanego niedomówieniami a zarazem naciskami z jej strony. Jednak dylemat jednego wspólnego łóżka bądź dwóch osobnych stawał się dla niej wyjątkowo podchwytliwym tematem. Bo przecież zasugerowanie wspólnego miejsca do spania sugerowało by już pewną aluzję i nacisk z jej strony, którego chciałaby uniknąć.
Z drugiej zaś postawienie dwóch osobnych łóżek zakrawałoby na obłudę i wyraźnie zaznaczałoby pewien brak zainteresowania tą strefą bycia z kimś. Wolała za wczasu znać jego zdanie na ten temat nie chcąc doprowadzić do sytuacji, w której którekolwiek z nich poczułoby się niezręcznie bądź też do czegoś zmuszane. No tak, grać. W końcu mieli grać przed wszystkimi parę. A to rozwiązywało wszelkie problemy i dylematy z tym związane, o czym myślała.
- W salonie? - zapytała rzeczowo przestając się już zamartwiać kwestią tego czy znów zacznie naciskać na niego czy też nie - Czy może... - zastanowiła się chwilę - Czy może wykorzystałbyś na ten cel tą kanciapkę? - rzuciła propozycją. Co jak co, ale ona lubiła mieć wszystko od początku do końca poukładane.
- Jej... - jęknęła nagle powoli zbierając się z podłogi i podnosząc się z niej stanęła przed Royem wyciągając do niego rękę, by tym razem to ona jemu pomogła w uniesieniu się - Mieszkanie... - wywróciła oczami w górę - Będzie na to jeszcze czas. - powiedziała - Mieliśmy nad tą Twoją knajpą popracować, prawda? - rzuciła z uśmiechem zachęcając go do tego, by się podniósł - Nie widziałam jeszcze na dole zaplecza a to może być jedną z ważniejszych spraw przy obmyślaniu działania biznesu, nieprawdaż? - dodała wesoło - Chodź, pokażesz mi co tam piętro niżej się jeszcze znajduje. - zachęciła czekając na reakcję chłopaka.
- A potem, jeśli będziesz chciał, możesz mi pomóc zgarnąć moje rzeczy z mieszkania i się przenieść. - stwierdziła - Bo o świcie muszę się znowu stawić na tortury u Madamme Beani a to po mojej kilkudniowej nieobecności może się okazać koszmarem i lepiej, bym się nie spóźniła na zajęcia. - wyjaśniła wesołym głosem, chociaż tak na prawdę perspektywa kilkugodzinnych ćwiczeń jakoś nie za bardzo jej dziś odpowiadała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:14, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
I teraz to Roy śmiał się w duchu do rozpuku. Śmiał się z Lizzy i jej podejścia do sprawy. Jej zaskoczenia nie dało się zamaskować i wyszło na to że sama nie wie na co się porwała. Wampir począł się zastanawiać co dla niej jest gorsze. To że miałby poznać jego rodzinę, czy to ze faktycznie miałaby z nim zamieszkać. Skoro godził się już na to i owo to reszta wydawała się dość oczywista i Roy nie miał pojęcia co też tak nagle Elizabeth zastanawia. Postanowił się nad nią nie pastwić i nie wytykać tego że 'sama chciała', wiec niech się teraz nie wzbrania, albo jak już to niech raz jeszcze to gruntownie przemyśli. Dziwiła się jemu że zachowuje się powściągliwie, a tak naprawdę ona nie zachowywała się dużo inaczej. Mogła sobie myśleć co jej się żywnie podoba ale było by dla niej łatwiej gdyby zachowywała kamienną twarz. Zbyt spostrzegawczego przed sobą kolesia miała i chcąc nie chcąc a przynajmniej większość się wydała - Nie wiem jeszcze. Jeszcze nie wiemy czy to wypali. Masz też problemy. Tu czy tam. - mruknął - Łózko to rekwizyt. Gdzieś będzie na pewno. - przecież wcale nie musiało być to łoże, wielkie jak w apartamentach. Wystarczało zwykłe składane łóżko, nazywane potocznie tapczanem, albo wersalką. Tak czy siak na czymś trzeba było siedzieć. Naprawdę przez chwilę nie rozumiał Elizabeth i chyba nawet nie chciał wiedzieć co sobie pomyślała. Wyciągnął w górę dłoń i podźwignął się z podłogi - No dobra. Chodź zobaczymy, zabieramy ciebie i spadamy do Port Angeles. Poznasz moje chomiki. - Roy nie miał pojęcia jak rozegrają jeszcze swój poranek, ale pomyślał że jakoś to będzie. Wyszli, zamknęli za sobą drzwi i zeszli na dół. Minęli jedne z drzwi a Roy powiedział - Tutaj będzie wspomniany schron...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:00, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Problemy? - zapytała zastanawiając się co stało na przeszkodzie realizacji jego planów. Porzuciła dość szybko temat zastanawiania się nad tym jakie konsekwencje może nieść za sobą zamieszkanie razem. W sumie nie było przeszkód, by nawet mieszkając wspólnie, zachowywać się wciąż jakby byli dla siebie bardziej przyjaciółmi niż parą.
- Ooo... - zaśmiała się wesoło - Nie no, chomiki koniecznie muszę poznać. Mają już swoje imiona? - zapytała uśmiechając się do niego i pomagając mu się podnieść z podłogi, na której przez chwilę siedzieli.
Kiedy znaleźli się już na parterze i chłopak wprowadził ją za jedne z niewielu drzwi, jakie były na tym poziomie, dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Niewiele tu było do oglądania poza czterema ścianami, toteż po chwili przenieśli się dalej. - Yhym... - zastanowiła się na głos - Schron? Ciekawe... - kiwnęła głową - Co było tu wcześniej w tym budynku? - zapytała zastanawiając się jakie przedmioty czy meble mogły tu jeszcze zostać po poprzednich właścicielach. Stanęła oparta ramieniem o framugę, w samym progu wejścia. - Bar gdzie będzie? - obróciła się za siebie oglądając co jeszcze tu znajdzie.
W końcu obejrzeli już wszystko a dziewczyna spoglądając się na swego towarzysza uśmiechnęła się do niego lekko. - To co? Zbieramy się, nie? - zapytała - Chodź, zamknę za Tobą drzwi a potem dojdę do Ciebie tą samą drogą, którą tu weszłam, okej? - zaproponowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:14, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- No problemy, problemy. Co to za różnica gdzie będzie łózko? - wzruszył ramionami, bo jemu było to obojętne - Czy w tym większym pokoju, czy w kanciapie... Później się nad tym zastanowimy. - rzekł ucinając dalszą rozmowę w tym temacie. Przyjął za to z wdzięcznością ten o chomikach. Wszystko było chwilowo lepsze niż rozszyfrowywanie zawiłości umysłu Elizabeth - Oczywiście, że mają. Każde moje zwierzątko ma czy też miało imię. - wspomniał biednego Jack'a zagłodzonego na śmierć - Są wtedy bliższe i wydają się sympatyczniejsze, kiedy nie traktuje się ich tak okrutnie bezosobowo. Co było wcześniej? Hm... - w zasadzie sam nie wiedział dokładnie - Kiedyś... Szyły tutaj kobiety. Na maszynach. Chyba tapicerkę samochodową czy coś takiego. I temu kto miał ten interes jakoś nie wyszło. Nie sprzedał budynku do tej pory aż w końcu ja się z nim dogadałem. Trochę to wszystko zniszczało. - powiedział rozglądając się po obszernym pomieszczeniu - Ale... Ogólnie jest nieźle. - Roy oparł się po drugiej stronie Lizzy - Bar? Nie wiem. Chyba z boku, tutaj... - wskazał kąt po ich prawej stronie - Bar, albo jakieś mini podium. - wampir odbił się od framugi i podszedł do drzwi. Wyszedł na chodnik i poczekał na Elizabeth, która zniknęła we wnętrzu budynku by po chwili pojawić się na jego dachu.
/ Ulice miasta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:27, 01 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
/ Uniwersytet
Znalazł się pod No Name czując że to jest to. Odrapane ściany zewnętrzne dawały efekt nijakiej swojskości w przeciwieństwie do surowych zasad geometrycznego budynku uniwersytetu. Roy uśmiechnął się pod nosem. Wysiadł z samochodu i zdjął z siebie marynarkę wieszając ją na zagłówku swojego fotela. Zamknął samochód i wyciągnął kolejny pęczek kluczy. Przecież teraz, za dnia, włamywać się nie będzie. Wsunął jeden z nich w zamek i pchnął drzwi. Roy poczuł się jak u siebie. Dużo kurzu, zapomnianych rzeczy i masa przestrzeni do zagracenia. Narazie on miał zagracony umysł. Kompletnie. Zaczynało się i kończyło na pannie Elizabeth Preston. Wampirzyca była w samiutkim centrum jego rozmyślań. Chodząc po budynku, przemierzając go we wszystkie możliwe strony myślał. Intensywnie. Tak Lizzy nie była byle kim, oj nie. Za bardzo go ruszał jej taniec. Za bardzo go drażnił mężczyzna skaczący wokół niej - Taaa... - wsparł się o parapet patrząc na Seattle przez otwarte okno - Chcesz mieć problem to się zakochaj... - nikogo wokół niego nie było ale był już przyzwyczajony do tego by mówić jak do siebie. Zazwyczaj towarzyszył mu mikrofon a tutaj nie miał nic, nie robiło mu to różnicy - I co ja mam teraz zrobić? Zostawiłem ta kartkę... Albo się wścieknie albo i nie... Będą pantery pazury albo nie. Wóz albo przewóz cholera... - powłóczył się tak jeszcze po opustoszałym budynku zastanawiając się co gdzie umieścić. Czas mu upłynął i wiedząc ze ma coś do zrobienia w pracy przed piętnastą pozamykał wszystkie okna, otworzył je by trochę przewietrzyć. Gdyby w nim jeszcze krążyła krew to właśnie miałby okropny ból głowy.
/ Rozgłośnia radiowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:44, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
// Port Angeles / Kawalerka Smith'a
A wcześniej mu przeszkadzało? Cóż, jeśli nawet to coś było za sprawką Elizabeth, to chyba nie było tak straszne, skoro na ten temat nie marudził. I oczywiście, że drugi ładunek pralki miał być nagrodą. Z resztą dziewczyna podejrzewała, nie wiedzieć czemu, że to ona i tak nastawi to pranie po powrocie. Jakoś przy jego zdolnościach do zapominania nie do końca wierzyła, że będzie pamiętał, by to zrobić samemu. Poza tym nie przeszkadzało jej to kompletnie. Przez rok mieszkania w hotelu z przyjemnością oddawała się tak ważkim zadaniom jak pranie czy sprzątanie za samą siebie. Wreszcie tego nie robił ktoś obcy za nią, tylko ona sama. To jakby jej oddał ktoś część życia. Takie przyziemne, proste czynności a tyle drobnych radości... Coś chyba miała z głową, skoro się z tego potrafiła cieszyć, ale cóż. Nie narzekała. I póki co, to on też nie zdążył jeszcze zacząć.
- Taaa? - zapytała zdziwiona - Bałbyś się o swoje śniadanie przy mnie? No ładne rzeczy... - pokręciła głową rozbawiona - Czego to ja się właśnie dowiaduję... Spać w jednym łóżku to tak, mieszkać pod jednym dachem też tak, ale jak już idzie o posiłek, to byś mi poskąpił? Nooo łaaadnie. - parsknęła śmiechem.
Średnio pasowała jej ta wymówka na temat jej karty płatniczej. Roy w końcu jakoś do tej pory niczego przy niej nie zgubił. A to, że wiecznie miał problemy z szybkim odnajdywaniem schowanych rzeczy, było całkowicie inną sprawą. I dlatego właśnie nie za bardzo kupiła jego wytłumaczenie, ale nie chciało jej się z nim na ten temat w tej akurat chwili wykłócać. Mieli ważniejsze sprawy na głowie niż to kto trzyma kasę. Inną sprawą był fakt, iż za żadne skarby nie chciała się zgodzić, by to on za nich płacił czy to za mieszkanie czy inne rzeczy. Ale na to był jeszcze spokojnie czas, by go przycisnąć i zmusić, by się jakoś podzielili płatnościami.
Niedługo po tym znaleźli się pod budynkiem, w którym miała być knajpa. Dziewczyna spoglądając na drzwi wejściowe mruknęła sobie coś pod nosem, ale nie za bardzo było to słyszalne dla kogokolwiek, także i wampira. Przeniosła moment później wzrok na chłopaka uśmiechając się do niego promiennie. Znów jej humor wrócił. Było dużo, dużo lepiej. - Masz klucze ze sobą, prawda? - zapytała mając nadzieję, że tym razem nie będzie musiała się wdrapywać po elewacji, by się dostać do środka i otworzyć. Przyjemnie było od czasu do czasu móc wyjść z domu w ciągu dnia i pochodzić na powietrzu kiedy jeszcze jest jasno a nie środek nocy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:05, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Nie wierzyła w niego? Że niby nie zrobiłby tego? Jakoś nie tonął nigdy w brudnych ciuchach. W bałaganie owszem, ale nie w brudach. Jedno i drugie dzieliła subtelna granica. Jeśli miałby jej swoją chęcią przyszykowania prania, wyrywać pracę z rąk, to nie będzie się pchać tylko żeby nie wyszło że jest leniwy i patrzy by Lizzy zrobiła za niego wszystko. I wcale by jej nie skąpił. Niech nie przesadza, dzielił się jak mógł i umiał najlepiej. Według niego oczywiście. Znaleźli się pod No Name, a Roy nadal twierdził w duchu że taka nazwa zostanie. Nie wymyśli już innej bo ta robocza bardzo mu się podobała. Mógł tu zrobić wszystko od klubu jazzowego po hardrockową knajpę. Nazwa nie wskazywała na nic konkretnego. Może wydawało się to śmieszne ale uważał ją za dość intrygującą - Mówiłaś coś? - zapytał Roy spoglądając na Elizabeth. Mógł się przesłyszeć, lub niedosłyszeć. Zerknął w niebo, jakby winą za to obarczał wkurzającą, nieistniejącą muchę - Jasne, że mam. Byłem tutaj wczoraj po tym spotkaniu na uniwerku... Trochę przewietrzyć. - dodał wyjawiając jej tym samym powód swojej wizyty w tym miejscu. I tak nie miał co ze sobą zrobić - Oto one. - metalowy komplet zabrzęczał cicho potrząsany przez wampira. Otworzył przed nimi drzwi i zaprosił Elizabeth do środka - Jak myślisz... - zaczął patrząc na nagie ściany - Długo nam to zajmie? - miał na myśli remont wszystkich pomieszczeń mieszczących się na górze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:28, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
To wcale nie chodziło o to, ze w niego nie wierzyła, że by to zrobił bądź nie. Chodziło o to czy będzie pamiętał to zrobić. A to już była chyba całkiem inna sprawa. Co do samej czystości nie mogła się przyczepić. A do bałaganu owszem, ale nie miała jeszcze po temu okazji. I dobrze. Z dzieleniem się też nie widziała problemu. Z resztą jakoś tak póki co, to za bardzo nie mieli powodów do tego, by były między nimi jakieś zgrzyty. I to też dobrze. Elizabeth nie lubiła się kłócić. Nie należała też do osób, które się o byle co przyczepiają i potem nie potrafią się odczepić bez solidnej awantury. Z resztą jak na nią limit awantur z Royem już chyba wyczerpała na jakiś czas. Wcale nie spieszno jej było, by to powtarzać.
No name... Jej pomysł na chwilowe nazwanie knajpy najwyraźniej miał zostać. Niech i tak będzie. Brzmiało to dla niej zabawnie. I w sumie chyba też fajnie. - Nie, nic takiego. Pomyślałam sobie tylko, że w sumie szkoda, ze nie wzięliśmy aparatu jakiegoś. Mógłbyś potem pokazać rodzicom zdjęcia. A na zaś miałbyś dokumentację fotograficzną jak było przed a jak będzie po remoncie i otwarciu. A swoją drogą, to czy studenci nie będą tu chcieli któregoś dnia przyjechać i obejrzeć miejscówki, dla której mają planować...? - zapytała przekraczając próg.
To było dziwne tak wchodzić nie przez okno. Ale zdecydowanie wygodniejsze. Uśmiechnęła się do niego, gdy się zapytał ile to potrwa. - Nie wiem, godzinę? Może dwie? - odpowiedziała z myślą o tym jak ekipa przyjedzie pomierzyć wszystko. - A potem w sklepach to zależy jak szybko się uwiniemy. - dodała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:55, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Bez cyfrówki można się obyć. - powiedział wsuwając dłoń do kieszeni bluzy, oczywiście nie znalazł więc zaraz była druga kieszeń i to czego chciał - O proszę. - jego telefon ujrzał światło dzienne - Może nie jest szczytem techniki, ale nikt nie narzekał na jakość zdjęć nim wykonanych. Jeśli chcesz to czyń honory. - przekazał Lizzy telefon, bo sam nigdy nie czuł się dobrze w roli fotografa - Chyba nie... To znaczy wszystkie potrzebne dane przekazałem rektorowi, kiedy mnie przepytywał dość gruntownie z resztą, więc raczej nie, nie wiem... Nie, nie bo po co? - spojrzał na Elizabeth jakby to ona znała odpowiedź na zadane przez niego pytanie i nie chciała jej przedwcześnie ujawnić. Roy zainteresowany głównie pietrem, bo na tych mieli się skupić skierował już swe kroki ku schodom. Zatrzymał się jednak i obejrzał na wampirzycę - Nie o to mi chodziło. Teraz, to spotkanie to pikuś. Chciałem raczej wiedzieć ile potrwa sam remont. W końcu będą mieli co robić, prawda? - wszedł na górę patrząc na odrapany długi korytarz i stawiając sobie standardowe pytanie - Jaki kolor ścian?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:15, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Gosh! - dziewczyna jęknęła obracając po chwili telefonem w dłoni - jak tu się odblokowuje klawiaturę? - zapytała a gdy jej Roy pokazał co i jak, dzielnie odnalazła aparat i pstryknęła kilka fotem dolnego piętra tak, by można było mieć jako taki pogląd na to jak wszystko tutaj wyglądało. Wzruszyła lekko ramionami chcąc coś odpowiedzieć jakoś na jego pytanie, ale pstrykając sobie fotkę, zepsuła ujęcie, które zaraz musiała poprawić. - a bo ja wiem po co? - rzuciła dopiero, gdy wyszło jej planowane ujęcie.
- Ja tam bym chciała zobaczyć miejsce nim zacznę po nie wymyślać co i jak... - stwierdziła przechodząc bliżej schodów, by z ich strony zrobić jeszcze jedno ujęcie. - Łatwiej by mi było stworzyć sobie jakąś wizję tego co chcę w takim miejscu osiągnąć... - wyjaśniła - No i mogłabym dzięki temu wszystko łatwiej oszacować. - dodała obracając się w stronę chłopaka i robiąc mu fotkę na tych schodach, gdy udało jej się uchwycić go do niej obróconego. Zaśmiała się przy tym z udanego ujęcia i powoli weszła w ślad za jego krokami.
- No będą mieli, będą. Sądzę, że jak się sprężą, to górę powinni zrobić w miesiąc a wraz z dołem i elewacją, to do max trzech. - odpowiedziała podchodząc blisko niego, by go klepnąć na tych schodkach w pośladek lekko. Sam się prosił. No dobra, nie prosił się, ale Elza poczuła się sprowokowana taką możliwością. - Ponoć mają sporą ilość rąk do pracy, to i szybko im to idzie. Obyś tylko Ty się był w stanie ze wszystkim określić, to nie będzie problemu. - mruknęła wesoło wchodząc już na piętro.- A co? Spieszy Ci się czy po prostu tak się pytasz? - zapytała rozglądając się i zastanawiając przy tym skąd na tym piętrze zrobić fotki.
- A czego Ty się mnie pytasz o kolor? - zdziwiła się nieco. W końcu ona sama jakoś jeszcze nie przyjęła spokojnie do wiadomości, że też będzie tu mieszkać. To była w jej myślach jego knajpa i jego mieszkanie. - Sugerowałabym coś jasnego. Przynajmniej na korytach, który i tak nie jest zbyt dobrze doświetlony. - poradziła przymierzając się do pierwszej fotki na piętrze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:46, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Że ty byś chciała... - mruknął opierając się o ścianę i krzyżując swoje nogi - To dla nich praca domowa. Fakt że mają ją odwalić dobrze, bo dostają nagrodę, ale... Co to będzie w takim razie? Miejsce wycieczek knajpoznawczych? - w zasadzie nie miał się o co czepiać. Student, to student i pewnie żadna knajpa w Seattle nie była takiemu obca. Idź na ekonomię... Czy handlówkę. Ze swoim 'ja tam bym chciała' będziesz mogła zdać i osiągnąć wszystko o czym tylko sobie zamarzysz. Nie wiem, na prawdę, nikt się ze mną na nic nie umawiał. - nie wiedział że jego obecność jest tak prowokacyjna. Wzdrygnął się lekko i przesunął usłużnie, by Lizz mogła stanąć z nim na równi - Właśnie... - powiedział przymykając powieki i wzdychając lekko - Byle bym się był w stanie określić. - to był jak narazie jego największy problem. Wiedział czego chce, miał ogólny bardzo ogólny obraz, ale kiedy w grę zaczynały wchodzić szczegóły z jego wyobraźnią i zmysłem twórczym bywało krucho - Tak się pytam, z czystej ciekawości. - to co powiedziała Elizabeth nie wydawało się czymś niemożliwie długim. Roy stwierdził że to dość szybko. Miałby się za miesiąc przeprowadzać? Abstrakcja. Kiedyś trzeba było - Bo... Bo jesteś kobietą a wy ponoć macie o wiele lepsze wyczucie? - zapytał spoglądając na Lizz i unosząc brwi w górę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:21, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- A co? Nie odpowiada Ci to? - zapytała unosząc brwi na moment - Dogadasz się na jakiś jeden dzień, przyjdą, obejrzą, będą dzięki temu mieli lepszy pogląd na wszystko... Może zadadzą Ci parę pytań i tyle. No chyba nie chcesz, żeby to robili całkiem teoretycznie! - zdziwiła się nieco. Gdyby to od niej zależało, rozłożyłaby im nawet tutaj stoliki i krzesełka, aby tylko natchnienie ich odpowiednie złapało i aby przygotowali jak najlepsze plany. Oparła się jak i on o ścianę zastanawiając się przez moment nad tą wizją.
- A żebyś wiedział, że pójdę. - rzuciła śmiejąc się i kręcąc lekko głową. Co jak co, ale podczas setek lat, które w perspektywie ją czekały, nie zamierzała się nudzić. - I pewnie kiedyś może i na to i na to. - dodała nieprzejęta w ogóle jego słowami. - Będę sobie kolekcjonować dyplomy aż do chwili, gdy dostanę ostatni. Z wielkim napisem na samym środku: "Niniejszym oświadcza się, iż Elizabeth Preston zjadła wszystkie rozumy" - powiedziała unosząc przed siebie ręce i pokazując w powietrzu dłońmi niewidzialny dyplom i jego napis. Parsknęła potem śmiechem prawie wypuszczając z palców telefon Roya. - Oj Roy, Roy... - mruknęła klepiąc go w ramię i odklejając się od ściany o którą była oparta, by znów zrobić kilka zdjęć. Jednak nim się do tego zabrała obróciła się do niego tak, by oboje znaleźli się do siebie przodem i opierając dłonie po obu stronach jego głowy, pochyliła się całując go delikatnie, acz bardzo krótko, przelotnie w usta. Zaraz po tym już jej przy nim nie było. Stała ze dwa kroki od niego rozglądając się na boki.
- Korytarz, albo w zasadzie, jeśli tam będą drzwi, - rzuciła wskazując za siebie w stronę schodów - to przedpokój zwykle maluje się na biało. Albo zbliżonymi do bieli kolorami. - zaczęła - Chociaż... Osobiście, to nie lubię standardów. - stwierdziła podchodząc do okna na końcu korytarzyka i opierając się pośladkami o parapet zrobiła zdjęcie, na którego środku stał Roy. - Jasna limonka? I firanki z tiulu w oknach koloru cytryny z pomarańczowymi klamrami... - mruknęła. Ale coś jej się widziało, że chyba Royowi jej pomysł średnio przypadłby do gustu. On raczej wyglądał jej na tradycjonalistę. Ciekawa była do jak bardzo abstrakcyjnych jej pomysłów byłby skłonny się zgodzić na realizację. - I biały chodnik po środku od schodów aż do okna... - dodała obracając głowę do okna, by przez nie wyjrzeć na zewnątrz. Z tego miejsca jeszcze nie patrzyła sobie na okolicę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:49, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- A mógłbym im po prostu otworzyć i wpuścić. - referowanie o tym co chciałby uzyskać Elizabeth a przedstawianie swej wizji studentom to dwie różne sprawy, ale Roy stwierdził że musi się wziąć w garść. Nie na darmo dostał od Lizzy te tabliczki, musiały one zobaczyć światło dziennie i znaleźć się w odpowiednich miejscach - Zobaczymy, kiedy będą chcieli, jeśli wykażą takie chęci to udostępnię im No Name. Chwilowo odraczam dyskusję na ten temat. - potraktował sprawę całkiem zawodowo i zgrabnie mu to wyszło. Konkretnie - O matko! - zawołał wystraszony perspektywą Elizabeth która skończyłaby wszelkie możliwe kierunki studiów - Ale wiesz co...? Problem polega na tym że ciągle tego przybywa, kierunków, więc ja nie wiem czy to by ci się kiedykolwiek udało. I jak mamy być szczerzy to chyba bym z tobą wtedy nie wytrzymał... - stwierdził bez ogródek śmiejąc się głośno - Słucham Lizz? - zapytał odklejając swój wzrok od najbliższych mu drzwi. Znów go zaskoczyła. Nie prowokowała, tym razem nie, po prostu zaskakiwała w mimo wszystko pozytywny sposób - A to za co? Za to ze z tobą nie wytrzymam? Już się cieszysz że odpadam z tego związku? Lizz.... - polazł za nią puszczając mimo uszu uwagi o limonkach i firankach. Obrócił się gwałtownie kiedy skierowała na niego obiektyw i zawołał - Lizz! Przestań... - dodał już spokojniej i zerknął przez ramię by upewnić się że nic mu nie grozi. Znalazł się obok niej tak samo wspierając o parapet - Co to jest... Ten tiul? - wyobraził sobie bieluśki chodniczek i pokręcił z wrażenia głową widząc jak będzie on wyglądał po jednym, deszczowym dniu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:22, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Taaa... Spoko, pewnie by sobie dali radę. Ale wtedy z knajpą mógłbyś się pożegnać. Zrobili by Ci z tego miejsca jakąś klubo-galerię czy coś w tym stylu. To ostatnio dość popularne jest. - odpowiedziała na to jego wpuszczanie samopas studentów do jakichś pomieszczeń. - No. To już lepiej. - wyszczerzyła się zadowolona, gdy zreflektował się jednak, że gdyby chcieli obejrzeć miejsce, to by im na to pozwolił bez większych oporów.
Zaśmiała się perliście, gdy powiedział o nie wytrzymaniu z nią po wszelkich możliwych studiach. Wcale by tego nawet sama nie chciała. Znudziło by się jej po pewnym czasie na pewno. Nie miał się więc o co martwić. - Ooo! Mówisz, że byś nie zniósł mnie wtedy? - zapytała - Nie. To było tak po prostu. No chyba, że musi być jakiś powód, to wtedy za... za to, że teraz wytrzymujesz. - odparła na jego pytanie. - I wcale bym się wtedy nie cieszyła. Wręcz przeciwnie. Ale o tym sza! - dodała. Nie przejęła się jego narzekaniem na to, że robi mu zdjęcia. Przecież to nie było takie straszne. - Czemu mam przestać? Wybiorę sobie potem jedno najfajniejsze i je zarekwiruję na własność. - wyjaśniła tonem nie znoszącym raczej sprzeciwu nawet, jeśli w tym czasie jej twarz się śmiała.
- Eee... Tiul? Jakby Ci to wytłumaczyć... - zaczęła się zastanawiać gdzie facet mógł widzieć ten materiał - O! Widziałeś kiedyś pewnie welon jakiejś panny młodej, prawda? To jest tiul. Cienka, bawełniana bądź jedwabna ażurowa tkanina barwiona na dziesiątki kolorów i całkiem fajna do dekoracji. - wyjaśniła uśmiechnięta.
- No dobra. Przedpokój to chyba ostatnie z pomieszczeń, na które miałabym pomysł jak mogło by wyglądać... - przyznała się do tego, bo faktycznie z innymi pokojami nie miała by najmniejszego problemu, ale przedpokój? - Chyba, że kamień, takie rude drewno na podłodze, szafa na kurtki i płaszcze i... Wielkie lustro. O! I tyle. - nie miała za bardzo wizji dla korytarza - Wazon i dużo światła... - dodała mruknięciem. Dla niej kolor ścian był dopełnieniem pomysłów a nie projektem samym w sobie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:05, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Roy parsknął śmiechem i poprosił - To się w końcu zdecyduj. To mi bardziej pomoże. Wpuścić ich i nic z knajpy nie mieć, czy wpuścić ich ale dopiero po otwarciu? - uniósł w górę obie dłonie nie wiedząc co wybrać. Miał przy tym strapioną zabawną minę uczniaka który nie wie ile jest dwa dodać dwa Kto by wytrzymał z tak przemądrzałą kobietą? Chyba tylko drugi tak samo przemądrzały facet, ale nie... Wtedy dopiero byłaby tragedia! Dwa niemylące sie w swoim pojęciu umysły... Nie, to nie wchodzi w grę. - powiedział nie chcąc sobie wyobrażać takiej sytuacji - Ojej właśnie za to? - zaczął odrobinę prześmiewczo - Nie. Za to mi się nic nie należy. Strach się bać jakie długi zaciągam. - jak prosiła więcej nic w temacie nie powiedział,a le kolejnego komentarza juz nie mógł sobie odpuścić - Na własność, patrzcie ją! A ja... - wskazał na siebie dłońmi - Czy ja teraz, taki jakim mnie aktualnie widzisz nie jestem cały twój? I to ja oryginalny... Żywy. - na to można było przymknąć oczy - A nie taki... - wskazał palcem na telefon w jej dłoniach - Tylko na zdjeciu. Nieruchomy i... - wzruszył ramionami bo zabrakło mu odpowiedniego słowa. Pokiwał głową, widział welon - Achaa... - zrozumienie odbiło się w tonie jego głosu - O tak! Lustro musi być. Żebyś się miała gdzie przeglądać... - z tego co Elizabeth opowiadała, tego jak formułowała swoje odpowiedzi wywnioskował ze nie przyjęła jeszcze do wiadomości tego ze ma mieszkać z nim. Oczywiście jeśli zechce. Musiał ją jakoś uświadomić. Choćby i stwierdzeniem faktu ze lustro będzie dla niej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:43, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Popatrzyła się na niego z uśmiechem, gdy tak się śmiał z niej. - Oj no...! - zajęczała - Wpuścić ich i zainteresować się czy mają do Ciebie jakieś pytania. Im więcej, tym lepiej, bo będzie to znaczyło, że chcą jak najlepiej wszystko przygotować dla Ciebie. - wyjaśniła krzywiąc przy tym usta lekko, bo nie lubiła jak ktoś łapał ją na tym, że jednym zdaniem zaprzecza sobie samej temu, co powiedziała w poprzednim.
- Aj tam, wiedzy nigdy za wiele. No może bez przesadyzmów, ale... - mruknęła wchodząc do pierwszego pomieszczenia po prawej. Kanciapki Roya. Oczywiście na wejściu zrobiła ze dwie fotki, starając się wybrać które z nich będzie miało lepsze ujęcie. - Tak, właśnie za to. A nie podoba się? - zapytała wyglądając z pomieszczenia na korytarz, by spojrzeć się na chłopaka. - Zaczekaj, to zabiorę skoro nie pasuje. - rzuciła wychodząc szybko z pokoju i podchodząc do niego, by pochylić się nad jego twarzą i jeszcze raz go pocałować, zabierając z jego ust pocałunek.
- No na własność, na własność. - stwierdziła pewnym tonem prostując się po tym, jak się nad nim pochyliła. - Jesteś cały mój? - zapytała z przewrotnym, nieco łobuzerskim uśmiechem i błyskiem w oku. Nie wiedziała co ma myśleć o kolejnej przeprowadzce. Z jednej strony wiedziała, że ona także była brana pod uwagę. Jakoś tak dziwnie by było, gdyby to ich zamieszkanie razem miało być tylko do chwili, gdy on by wyremontował tą miejscówkę tutaj. Ale z drugiej strony to był jego lokal. Jego marzenie i jego realizacja. Nie była do końca pewna czy jest w tych marzeniach brana pod uwagę. Nie potrafiła się jeszcze z tym jakoś oswoić. Jednak nie mogła narzekać na to, gdy chłopak nawet drobnymi gestami uświadamiał ją, żeby nie odstawiała się tak na bok z jego życia.
Zaśmiała się słysząc, że lustro miało by być dla niej. - A co? ja się tak często przeglądam? - uśmiechnęła się do niego i po chwili znów zniknęła w kanciapce, teraz tam przysiadając na parapecie. Mieli jeszcze jakieś dwadzieścia minut do przyjazdu ekipy? Zastanawiała się kto się tu pojawi. Sądząc po głosie, gość z którym rozmawiała był całkiem sympatyczny. Ale po tym jak słyszała z opowieści kolegi, to po jego domu kręciły się cale tabuny ludzi remontujących. Ciekawiło ją czy i tutaj tak będzie czy wpierw przyjedzie jeden czy dwóch na zwiady. Różnie to przecież mogło być.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:02, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Roy uśmiechnął się lekko widząc nabzdyczoną minę wampirzycy. Jego wyraz twarzy mówił 'już więcej nie będę' ale jak słabe były jego obietnice to tylko on sam wiedział. Oparł się o futrynę obrzucając spojrzeniem pierwsze pomieszczenie z prawej. Pomieszczenie, które według założeń miało należeć w znacznej części do niego. Tutaj to on chciał bałagany, rozgardiaszu i lenistwa. Wiedział że tak nie mogło być, ale pomarzyć dobra rzecz. Przy swoich naturalnych talentach i tak do tego doprowadzi - A czy ja cokolwiek złego na ten temat powiedziałem... - znów to zrobiła a Roy poczuł że ma ochotę zapłakać ze zgryzoty. Nie miał pojęcia ile jeszcze takich niespodziewanych pocałunków jest w stanie przetrzymać. I podświadomie zaczął sie czepiać samego siebie o to ze jest z Lizzy równy wzrostem i jakoś tak... Pokręcił głową odrzucając to definitywnie. To nie był koniec. Roy otwarł lekko usta i stwierdził ostrożnie - Taaak... - uśmiechnął się cwanie - Coś nie tak? - kiedy Elizabeth zniknęła za ścianą poczuł że ma ochotę załamać dłonie i usiąść na taboreciku by przeczekać wszystko co tylko najgorsze. Zamiast tego podjął iście męską decyzję i chwycił klamkę kolejnego pomieszczenia z prawej czyli biura. Jak to szumnie brzmi... Biuro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:44, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Okręciła się po chwili wokół siebie oglądając ściany kanciapy. A niech se tam ma swoją norkę odludka, skoro tak chce. W końcu nie bez powodu jakoś tak czuła się z boku tego wszystkiego. To były jego plany. I jej nic do tego. - Nie, nie powiedziałeś. - odpowiedziała po chwili. Jednak jakoś tak dziwnie było. Ona też zaczęła się czepiać samej siebie. Dograli się wręcz świetnie. Każde z nich miało jakieś tam swoje mniej lub bardziej wydumane problemy. Jej problemem w tej chwili było właśnie to, że nie powiedział niczego złego na ten temat. Tak jak to jej nie tak całkiem dawno powiedział będzie się starał 'dostosować'. Nie podobało jej się to, bo chciała, żeby zachował w pełni samego siebie i nie poddawał się jej woli tylko dlatego, ze byli ze sobą. Nie chciała na niego wpływać w żaden sposób.
Przyjrzała się sufitowi w tym pomieszczeniu. Przynajmniej tutaj było w ciągu dnia jasno. Wcale nie potrzeba było dodatkowego oświetlenia. - Niee... - odpowiedziała na jego pytanie zastanawiając się nad sobą. Uśmiechnęła się delikatnie przy tym. - Ale to dziwne, wiesz? "Mieć kogoś na własność'... Całego... Czym ja sobie zasłużyłam na to? - dziwiła się lekko. Przecież nic nie zrobiła takiego, by ktokolwiek a tym bardziej On miał się jej oddawać w całości. Brzmiało to jak całkowita i bezwarunkowa kapitulacja. Nie, tego nie chciała chyba. I jeszcze to jego dostosowywanie się do niej. Nie mogło tak być. Nie chciała...
No właśnie. Czego ona tak na prawdę nie chciała? A co chciała? Po porannym spotkaniu z jego rodzicami poczuła się jakoś tak dziwnie zobowiązana do czegoś. Tylko do czego? Do tego, by ich nie zawieść? Czy też do tego, by się z niczym nie spieszyć? Nie spieszyła się już przecież z niczym. Skapitulowała. A pocałunek, a w zasadzie tak krótki buziak nie był przecież spieszeniem się z czymkolwiek. Nie. Było jej dobrze z tym, co miała. Nie potrzebowała już nic więcej. Mogło tak między nimi zostać, jak było teraz i już by się o więcej nie upominała. To, ze mogła podejść i się przytulić czy też pocałować go od tak, po prostu, wystarczało jej całkowicie. Żaden następny etap ich związku nic więcej by między nimi nie zmienił. Przynajmniej tak jej się zdawało. A skoro nie zmieniło by to niczego, to po co chcieć więcej? Nie, tak było już całkiem dobrze.
Wychodząc znów do przedpokoju popatrzyła się i tam na sufit. Nie wiedziała sama czego tam szuka, ale gapiła się bez sensu czekając aż chłopak wyjdzie ze swojego apartamentu biurowego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:47, 08 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Więc skoro nie powiedział nic złego, to nic złego się nie działo, przynajmniej po wampirze nie było tego widać. Co nie znaczy że w jego wnętrzu było tak całkiem cicho, miło i spokojnie. Roy stojąc oparty o ścianę i gapiąc się na okno przygryzał skórki wokół paznokci, co nie świadczyło o nim dobrze. Sam nie wiedział czego się w zasadzie czepiał. Bo nie miał czego. Powinien być pewnie zadowolony, dumny a on był zamyślony i nielicho zmartwiony. Okazywało się że kobieta, ta jedna czyli Elizabeth, sprawiała mu problemy. Faktycznie powinien się urodzić w czasach kiedy to cześć kobiety była najwyższym dobrem i byle kto nie mógł takowej pohańbić. Obrzucił zatroskanym spojrzeniem kąty pomieszczenia. Tutaj nie chciał mieć zbyt wiele by tego nie zagracać. Tylko potrzebne meble, pewnie jakaś szafka, biurko, krzesła. Nic wielkiego. Głos Elizabeth z drugiego pomieszczenia wyrwał go z zamyśleniea - A dlaczego miałabyś nie zasługiwać? Powiadają że każdy sobie zasługuje na szczęście. - nie wiedział co było złego w tym co powiedział. Sądził że właśnie o to chodziło. O bycie dla kogoś wszystkim, o bezgranicznym oddaniu się tej drugiej osobie. Czyżbym i tutaj się mylił? Czyżby czasy w jakich żył były tak do przodu a on mentalnością nie wiedzieć dlaczego tkwił w wiekach średnich? Obrócił się i wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi - No dobra... - zaczął patrząc na drzwi w przeciwległej ścianie - A część mieszkalna?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:44, 08 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Problemy? Dobrze, że Elizabeth o tym nie wiedziała. Zaczęłaby się zamartwiać i obwiniać samą siebie za to, że coś robi źle. Tylko nie wiedziała co mogłaby robić źle. Nie męczyła go ani nie namawiala na nic. Nie cisnęła powracając raz po raz do tego samego tematu, przerabiając go w kółko i na okrągło. Nie cisnęła go też do niczego. A przecież mogłaby. Mogłaby robić o wiele więcej przecież. Miała tyle okazji do tego, by go kusić czy też nawet i próbować coś zadziałać. Chociażby minionej nocy. Leżał przy niej a ona miała go tak blisko siebie, że na prawdę niewiele by było trzeba, by mogła postawic go w bardzo dwuznaczenj sytuacji. A jednak tego nie zrobiła. Ot, czasem były chwile gdy o czymś więcej wspominała, ale nic poza tym. Za każdym razem zostawiała mu wolną wolę i możliwość wyboru. Czekała sobie cierpliwie a przeciez nie musiała. Mogła równie dobrze stwierdzić, że nie pasuje jej taka forma przymuszonej ascezy. Mogłaby odejść i nic dla niej by się nie stało. Przynajmniej teoretycznie, bo praktycznie, to na prawdę jej na nim zależało. Czuła się co prawda dosyć niekomfortowo mając wrażenie, że to tylko ona go pragnie. A on nie jest nią całkiem zainteresowany, zdecydowanie bardziej woląc ją jako przyjaciółkę niż dziewczynę. Jednak była w stanie zrezygnować z wielu rzeczy na konto tego, by im się jakoś układało. I tak też przecież zrobiła. Po ostatnich rozmowach z Royem a potem po spotkaniu z jego rodziną postanowiła już niczego więcej od niego nie oczekiwać i już niczego wiecej nie chcieć. Wystarczało jej to, co miała.
Nie odpowiedziała nic na usłyszane w odpowiedzi jego słowa. Niby każdy miał prawo do szczęścia. Ona jednak od długiego czasu czuła, że chyba jej ta niepiśmienna zasada nie dotyczy. Zawsze, gdy coś zaczynało się pojawiać w jej życiu pozytywnego, coś innego się psuło niszcząc jakąkolwiek radość. I na prawdę nic nie było złego w tym, co powiedział. Był w błędzie, jeśli tak sądził, że cokolwiek było jego winą. To z nią było coś nie tak. Czy był dla niej wszystkim? I czy ona potrafiła mu oddać siebie samą w całości, bezwarunkowo i bez żadnych oczekiwań czy żądań z jej strony? Nie wiedziała tego. Nie była jeszcze pewna chociaż pewne myśli i niewypowiedziane wnioski krążyły w jej głowie od jakiegoś czasu pozostając na razie zawieszone w próżni. Coraz więcej dla niej znaczył. Coraz częściej podejmując jakąś decyzję bądź choćby myśląc o czymś brała jego zdanie pod uwagę. Ale czy to było to? Nie wiedziała i wolala o tym teraz raczej nei myśleć. Zdecydowanie łatwiej się jej myślało nad czymkolwiek, gdy była sama. Na przykład tak, jak poprzedniego wieczoru, gdy pozostając sobie na trochę po zajęciach z baletu i wdrapując się na rusztowania, mogła poleżeć w ciszy nie przejmując się tym, że ktoś jej będzie przeszkadzał.
Kiedy chłopak wyszedł z pomieszczenia, ona śmignęła do niego wchodząc. Zrobiła z jedna poglądową fotkę i zaraz wyszła, stając w pobliżu Roya. - Eee? - zastanowiła się nad jego pytaniem, spoglądając się w stronę, w którą i on patrzył. - Co część mieszkalna? Jaki bym kolor ścian tam widziała? - zapytała wybita nieco z rytmu. - Zależy od podłogi i od mebli tam wstawionych. To spore pomieszczenie, widne... Jest w czym wybierać. Ale czy nie lepiej od razu w sklepie się zastanowić? Bo jeśli coś sobie wybierzesz a potem się okaże, że kiepsko będzie z realizacją... Albo jeśli na przykład meble miałyby być na wymiar... Nie wiem. Jest tyle opcji... - stwierdziła podchodząc sobie do ściany i siadając sobie na podłodze. Wciąż mieli jeszcze trochę czasu nim ekipa przyjedzie. A nawet jak przyjedzie, to była jeszcze możliwość zastanowienia się nad tym co i jak. Elizabeth jednak nie dlatego nie odpowiadała na jego pytanie, bo nie wiedziała jakie będą tu meble i inne takie, ale z całkowicie innego powodu. Nie wiedzieć czemu ona na prawdę nie czuła się jeszcze odpowiednią osobą do podpowiadania chłopakowi co, jak i gdzie ma stać. To miał być jego dom. I jej nic do tego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|