Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Pacific Northwest Balet
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:49, 30 Maj 2010    Temat postu:

Rzeczywiście umilkła na długą dość chwilę. Nie mówiła nic przez dobrych naście minut, w skupieniu obserwując jak jej koledzy i koleżanki na dole wirują w rytm melodii granych przez symfonię. Mimo wszystko u nich było dość spokojnie. Muzyka nie była aż tak głośna a zarazem i nie trzeba było zachowywać aż takiego milczenia jak będąc na trybunach, usadzonym w jednym z rzędów wąskich i niewygodnych siedzeń.

- Masz rację. - powiedziała nagle, wciąż ze wzrokiem utkwionym w parze solistów baletu. Zwiewna, nastroszona spódniczka baletnicy wirowała w pięknie wykonanym fouetté*. - Do niczego byśmy nie doszli. - przytaknęła jego słowom. Bardzo nie lubiła się przyznawać do swoich błędów a tym bardziej jeśli były one popełniane z pełnym rozmysłem i w intencji czyjegoś dobra.

Znów zamilkła na długą chwilę. Dojrzała na scenie partię wykonywana przez Sebastiena i z sentymentu dla chłopaka wychyliła się, by przyjrzeć się jego wykonaniu. Poszło mu dobrze. Dziewczynie aż oczy zabłysły z radości, bowiem była pewna, że Madamme z pewnością dojrzała ten taniec i jeśli nie pochwali jej dawnego partnera, to przynajmniej nie zgani a to w jej wykonaniu było wręcz poczytywane jak peany na cześć tancerza. Dopiero uspokajając uśmiech zwróciła się ponownie do Roya.

- Ja też przepraszam. Nie powinnam była tak Ci nie ufać i przesadzać na każdym kroku... - pokajała się, choć ciężko jej było spojrzeć na chłopaka od razu. Wciąż unikała spojrzeniem jego twarzy. Nie mogła się jakoś przełamać.



*fouetté- patrz [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:10, 30 Maj 2010    Temat postu:

Wampir czekał, w zasadzie czekał przez cały ostatni rok. Na tym wszystko się opierało. Czekał aż będzie dostatecznie opanowany, aż przestanie się dławić na widok ludzi w radiu, aż przestaną pytać czy dobrze się czuje bo wygląda okropnie blado. Wszystko wytrzymywał. Doceniał swój dar za każdym razem kiedy pomyślał że porankami i popołudniami musiałby siedzieć w domu, albo paradować w kapturze i rękawiczkach uważając na słońce. Powstrzymał się od skapliwego dodania 'oczywiście, ja zawsze mam rację', wiedział że to do niczego ich nie zaprowadzi a porozumienia na pewno nie osiągną. Patrzył na scenę bez większego przekonania. Przybył tutaj dla zabicia czasu i poniekąd by przekonać się czy Elizabeth jest ciągle w mieście. Może by doceniał starania baletnicy, ale teraz widział w tym zbyt dużo ludzkich ułomności. Złożył ramiona na barierkach wspierając o nie brodę i patrząc na wysiłki mężczyzny - Nic się nie stało. To raczej naturalne, ze byłaś... Miałaś podstawy się tak zamartwiać. - po chwili ciszy z jego strony powiedział - Wykrztuś to wreszcie i będzie po sprawie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:36, 30 Maj 2010    Temat postu:

Co miałaby wykrztusić z siebie? To, że jest jej przykro, że potraktowała go jak swój posiłek? Przecież to wiedział, nie raz kajała się z tego powodu. Czy to, że irytował ją tymi swoimi nawracającymi wciąż, raz po raz docinkami, których nijak nie mogła powstrzymać, bo opierały się na prawdzie? To też wiedział. Czy też to, że wciąż jej się podobał i urażona duma odrzuconej kobiety nakazywała jej bronić się przed każdym możliwym atakiem bądź drwiną z piętrzących się odczuć? Tego mu za żadne skarby nie chciała powiedzieć. Wolała już sprzeczać się z nim po wieczność niż przyznać się, że jest dla niej nie tylko przyjacielem, ale i... No właśnie kim? Kimś więcej? Przecież nie. Między nimi nigdy nic nie było. Te uśmiechy, żarty, docinki zawsze były wymieniane między kobietą a mężczyzną z przymusu przypadkiem wrzuconych w jedno miejsce. Nic między nimi nie było i Eliza nie miała się do czego przyznawać pod tym względem. Więc o co mu chodziło? Do czego niby miałaby się przyznać?

- Brakowało mi Ciebie. - powiedziała nagle i sama przed sobą się zdziwiła, że do wypowiedziała na głos. Brakowało jej tego wiecznego jego optymizmu i uśmiechu. Z przyjemnością spędzała z nim czas. jednak czy prawda było to, że brakowało jej Jego? A nie jego poczucia humoru i zajmowania czasu w mało poważny sposób?

I po co on tu przyszedł? Tylko po to, by znów ją zacząć gnębić i zmuszać do wypowiadania słów, na których uzewnętrznienie wcale nie miała ochoty? A może chciał, by znów się zaczęła kajać i przepraszać za wszystko co zrobiła bądź nie zrobiła? to było bez sensu. Lepiej było, aby poszła sobie stąd. Wokół sceny było dziesiątki miejsc, w których mogła sobie przysiąść i obserwować przedstawienie nie męcząc się tak w jego towarzystwie. A do tego była pewna, że za chwilę znów Roy zacznie drążyć poruszony przez nią temat rzucając te swoje dopytujące się o wszystko pytania. Nie miała ochoty się z tego tłumaczyć. Tak było i już. Wyjrzała znów przez barierkę, przyglądając się jak główna para wiruje w tańcu przez całą scenę. Te niedociągnięcia były takie ludzkie... I zarazem takie fascynujące.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:54, 30 Maj 2010    Temat postu:

Teraz już nie mógł wytrzymać. Nie był przyzwyczajony do tak długiego oczekiwanie na odpowiedź. Co ona myślała? Że nadal jest sadystą czerpiącym przewrotną satysfakcję z jej gnębienia psychicznego? Nigdy nim nie był, a jeśli tak to wyglądało to raczej nie robił niczego świadomie. Wychodziło mu tak naturalnie, z poplątanych, zabawnych wypowiedzi. Za dobrych czasów. Roy stęsknił się za tym bo teraz nikt nie pojmował jego żartów, które brzmiały dość dwuznacznie kiedy wspominał że króliki są słodziutkie. Ich prawdziwy sens i pojecie mogła załapać tylko ona, więc przez ostatni czas nie śmiał się zbyt wiele. I teraz też mu nie było do śmiechu. Nie oderwał wzroku od akcji na scenie, ale nie doczekał się też rozwinięcia wypowiedzi Elizabeth - Wzajemnie. - powiedział cicho i westchnął ciężko - Lizzy... Przestań się dąsać. Jak ci źle... - skoro miała cierpnąć na jego widok to wolał już sobie pójść. Zaczął się zbierać jednak nawet nie wstał, bo uznał że to nie o to chodzi - To było tak. Byłem na ciebie cięty? Byłem. Byłaś na mnie wściekła? Byłaś. Mam nadzieję że przeszło ci na tyle byś mogła w końcu na mnie spojrzeć, bo nie wiem co cię ciągle powstrzymuje. Nie mam ci nic za złe już, czy ty nie rozumiesz? - nie wiedział jak inaczej ma jej wszystko wytłumaczyć i doprowadzić by łaskawie na niego zerknęła.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:21, 30 Maj 2010    Temat postu:

A ona dalej swoje. Nie potrafiła na niego spojrzeć, dopóki nie przemyślała wszystkiego, co jej powiedział. Czy to znów była jego gierka po to tylko, by potem doczepić się do niej o byle drobiazg? Zaczęła się zastanawiać nad tym wszystkim. Tylko czy nie zabrnęła w ślepy zaułek swoich własnych podejrzliwości?

- Co mam rozumieć? - zapytała spokojnym, wciąż zdystansowanym tonem. Ale czuła, że coś w nim było nie tak. To nie tak chciała, by zabrzmiało. Powoli, bardzo powoli, odwróciła głowę w jego stronę, by się spojrzeć na niego. Nie miała ochoty na kolejną kłótnie. Wcale nie miała. Ale wciąż ją blokowało, by spojrzeć bezpośrednio na niego. Tak było łatwiej. Dużo łatwiej. Nie widziała tych jego oczu, w których mogłaby się zatopić, nie widziała uśmiechu, za którym mogłaby oszaleć i nie widziała zawodu w wyrazie jego twarzy spowodowanym kolejnym zawodem jaki by mu przyniosła. Jej spojrzenie po raz kolejny ugrzęzło na wysokości jego ramion, jakby ta linia gwarantowała jej zachowanie niepodległości i niezależności. Ciężko jej było ją przekroczyć bojąc się znów odkrycia samej siebie przed nim. No ale dobra. Nie widział w niej kobiety, tylko 'przyjaciółkę'. Choć to nie do końca było też prawdą, bo jak przyjaciółka mogłaby odebrać komuś życie a potem tresować go jak pieska, by skakał w odpowiedni sposób.

Nie. To nie miało sensu. Po co było się tak męczyć? Po co było to wszystko tak mieszać. Uniosła wzrok na jego twarz, starając się dojrzeć jego oczy. Obojętnie co miałaby w nich ujrzeć. Czas był najwyższy z tym wreszcie skończyć i albo wóz albo przewóz. Nie widzieli się przecież tyle czasu, że już dawno powinno im przejść. I chyba chłopak miał rację, że to już najwyższa pora z tym skończyć. Odgoniła od siebie wizję Roya jako przystojnego fajnego faceta a pozostawiła tylko Roya sympatycznego znajomego. Nie miała co się obawiać, że ją zrani czy też nie. Znajomi nie mieli nad nią tej władzy.

- Uznajmy, że przeszło. - powiedziała widząc jak drgnięcie jego ręki może wskazywać, że chłopak zaraz sobie stąd pójdzie. A tego przecież nie chciała. Przyjrzała się jego twarzy dokładniej. Nic się nie zmienił. Bo jak miałby się zmienić? Wciąż był taki, jakim go zapamiętała. Tylko oczy straciły ten radosny blask. Wiedziała, że to przez nią, ale huk z tym. Sam chciał, by się na niego spojrzała. Tylko po co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:44, 30 Maj 2010    Temat postu:

- Elizabeth... Ty ślepoto. - początki zawsze należały do najbardziej udanych w jego wypadku. Każdy początek mógł być odebrany mylnie, dla osoby z poczuciem humoru mógł być zabawny, teraz być może i obraźliwy ale nie o to mu chodziło. Roy przesunął się i oparł bokiem o barierki by móc spoglądać na twarz Elizabeth, która w gruncie rzeczy nie była zbyt wesoła - Ty nierozumna kobieto. - powiedział z udawanym wyrzutem, wiedząc że właśnie przegina - Nie przyszedłem tutaj cię katować swoją osobą. Nie przyszedłem na balet. Znasz mnie. Powiedziałem ci kiedyś że to nie dla mnie i raczej zmieniłem tylko zwyczaje żywieniowe a nie zainteresowania. - zerknął na swoje ramię i mruknął pod nosem - Co tak patrzysz? Tam nic nie ma... Mniejsza z tym. Patrz na mnie. - poprosił i w końcu osiągnął to co chciał. Z miejsca uśmiechnął się do wampirzycy, wymagając od niej tego samego - I bardzo dobrze że przeszło. - powiedział zadowolony - Bardzo dobrze... - przez moment zawahał się. Miał dylemat związany z tym czy nie odtrąci jego dłoni. Wsunął jednak palce pod jej brodę i mruknął patrząc w oczy które w tej chwili zdawały się nienawidzić go za bezczelność - Jak się uśmiechniesz do mnie ładnie to powiem ci dlaczego tutaj przywędrowałem. - nic go nigdy nie wyleczy z żartów. Zamachał rzęsami niczym dziewczyna wdzięcząca się do kolesia po to by zasłużyć sobie choć na jeden przychylny gest z jego strony. Cóż teraz Roy potrzebował przychylności ze strony Elizabeth.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:03, 30 Maj 2010    Temat postu:

Elizabeth zmuszając się do tego każdego kolejnego kroku bynajmniej nie miała ochoty na wysłuchiwanie takich żartów chłopaka. Ona i ślepota? Czego niby nie widziała? No dobra, nie widziała i nie wiedziała o co mu chodziło. Czemu niby tak się upierał, żeby spojrzała na niego? No okej, spełniła jego prośbę i uniosła swoje spojrzenie, wlepiając w niego swoje ślepia ale co to miało dać? Spojrzała się i tyle. Może już sobie opuścić ten wzrok? Tak było łatwiej o wiele łatwiej.

No to teraz już przegiął. Ona i nierozumna? To już była obraza. Nikt, ale to nikt nie będzie jej wyzywał od bezrozumnych czy bezmózgich. O co mu do diaska chodziło no? Po co tu w ogóle przylazł skoro wcale nie chciał oglądać baletu? I po co tak się wystroił jak szczur na otwarcie kanału, skoro nie miał zamiaru pokazywać się na widowni? Nie rozumiała tego. No ale skoro poprosił ją o to, by się na niego spojrzała, to to zrobiła.

Jego uśmiech zdecydowanie poprawiał cały nastrój. Właśnie za nim tęskniła. Ale przecież nie mogła myśleć w ten sposób. Jeśli miała zepchnąć wszystkie swoje niepotrzebne myśli na bok, to nie mogła spoglądać się na ten uśmiech, bo tylko wszystko utrudniał i komplikował. Jednak nie sposób było się nie uśmiechnąć w odpowiedzi. Kąciki jej ust uniosły się w górę odzwierciedlając jego uśmiech na swojej twarzy. Czuła się jak lustro. Prawie nie słyszała co do niej mówił, bo ten uśmiech zasłaniał niemal wszystko. Zmarszczyła brwi w niezrozumieniu czując i widząc jego dłoń pod swoją brodą. Powstrzymywała przed ucieczką i odwróceniem spojrzenia. Ale ten dotyk był miły. Znów nie sposób było rozluźnić się i spoglądając pytająco na niego ponownie się uśmiechnąć.

Jego wesoła, uśmiechnięta twarz i te rzęsy mrugające niczym dwa wachlarze w upalny dzień wywoływały na jej twarzy coraz szerszy uśmiech. Głupio jej się było przyznać, że nie słuchała go i nie miała pojęcia o czym mówił. Wyłączyła się chwilę a zapewne pytanie 'co?' spowodowałoby tylko kolejną falę docinków, tym razem o głuchych. Postanowiła się przynajmniej teraz skupić na tym co mówił. Nie strącając jego dłoni spoczywającej przy jej twarzy w skupieniu czekała na to, co powie. O co mu mogło chodzić?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:34, 30 Maj 2010    Temat postu:

O Jezu... I teraz musi mi wyjść zabawnie... To pomyślał sobie Roy patrząc na Elizabeth i widząc do czego udało mu się ją doprowadzić. Twarz wesołego pokerzysty nic nie zdradziła z jego zmartwień. Starając się za wszelką cenę by jego uśmiech z czysto zadowolonego nie zmienił się na czysto podenerwowany, błogosławiąc to że jego serce nie bije, przez co nie może się zaczerwienić a co za tym idzie był ciągle perfekcyjny aż do bólu jak i Elizabeth, uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to było możliwe - Moja, mała droga Lizzy. - powiedział po chwili ciszy. Przedstawienie gdzieś tam odeszło w niepamięć i Roy'a trudno było odciągnąć w tym momencie czymkolwiek od wampirzycy przed nim - Wiesz co? Pamiętasz jak jakiś rok temu... - zaczął wzdychając przy tym malowniczo - Pewnego wszawego wieczoru czekałaś na mnie pod rozgłośnią? - zamruczał przeciągłe 'hmmm?' szemrając Lizz niczym kotkę pod szyją - Pamiętasz. - był pewien że nie zapomniała - Więc pamiętasz też nad czym później debatowaliśmy. No i szczególnie jedno usprawiedliwienie wydało mi się dobre. Z biegiem czasu... - jak widać potrzebował szmat czasu, ale przemilczał ta kwestię dzielnie. Liczyły się wnioski do jakich doszedł. Czym jest rok dla wampira? - Uznałem że to w końcu całkiem sensowne. Jedyne korzystne w naszym położeniu. - jeśli Elza nie wiedziała do czego Roy zmierza nie powinna się martwić. On też miał problemy ze sprecyzowaniem tego co chciał powiedzieć - Mam na myśli genialny pomysł tego byś była moją partnerką. - w zasadzie gdyby ktoś go zapytał czy takie słowa padły wtedy nie dałby sobie za to uciąć ręki, ale mógł stwierdzić że przekręcił na swoje propozycję by Elizabeth była jego szalona fanką. Po prostu awansowała o stopień wyżej. Wyraz twarzy wampira stał się trochę poważniejszy a ciekawość choć sięgała poziomu krytycznego przy którym obgryzał paznokcie została zepchnięta w głębie jego umysłu. Pomyślał że nie rozumie o co chodzi, więc zabrał się za tłumaczenie, tak bardzo zaplątane jak włoskie spagetti - Nie rozumiesz... Kurczę Lizz... Bo, nie wiem do końca jak to wytłumaczyć, bo powiedziałaś że... Wtedy jak niosłem cię do domu na barana, no a później... - wzruszył ramionami - No wyszło jak wyszło, a ja wierz mi... Nie przyszedłem tutaj tylko po to by posiedzieć i popatrzeć na Sebka w rajstopach i... - przymknął powieki opanowując swój słowotok i przytrzymując Elizabeth, wyciągnął się do przodu by cmoknąć ją w lodowate usta. Puścił ją i wyprostował się spoglądając na wampirzycę z ciekawością pierwszoklasisty - Rozumiesz?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:00, 31 Maj 2010    Temat postu:

Słuchając jego słów i pytań, Eliza przytakiwała z początku. Przecież dobrze pamiętała tamten dzień, gdy czekała na niego pod rozgłośnią. Od tamtego dnia się wszystko w zasadzie zaczęło. Tylko dlaczego powiedział do niej 'droga'? Ale pozwoliła mu mówić dalej choć tak jak ona często, tym razem to on się zaczął w tym wszystkim plątać. Korzystne w ich położeniu? Nie wiedziała o czym on do niej mówił. Może lepiej było się wcześniej go zapytać co mówił? Bo najwyraźniej brakowało jej jakiegoś kontekstu... Pozwoliła jednak znów kontynuować przytakując jego słowom. Może w końcu zrozumie co on chciał jej tym wszystkim przekazać.

Ale zaraz. Coś jej się nie zgadzało. Bycia jego partnerką? Była niemal pewna, że nic takiego nie padło. Jednak nie oponowała. Chciała wysłuchać do końca próbując rozwikłać zagadkę tego, co Roy jej chciał powiedzieć.

Nie rozumiała. Jego pocałunek wmurował ją za to w podest, na którym siedziała. Już nic nie rozumiała. Roy-przyjaciel i Roy-facet teraz jakoś się zmieszały z sobą powodując niezły mętlik w jej głowie. Rozszerzone powieki i zdziwienie na jej twarzy wyraźnie wskazywały na to, że próbuje zrozumieć, chociaż nie było to dla niej łatwe. Sama dopiero zepchnęła wszystko gdzieś tam wgłąb swojego umysłu a wyciągnięte tak nagle z szuflad jej myśli narobiło niezłego bajzlu w środku jej czaszki.

Spojrzała się na niego jeszcze raz, marszcząc brwi przy tym i szukając wyjaśnienia dla tego co zrobił. Jednak spodobało jej się to. Przesunęła koniuszkiem języka po swych wargach jakby chciała zlizać z nich jego smak. Zardzewiałe trybiki pod kopułą jej czaszki zaczęły z mozołem się obracać. Kręcąc przecząco głową, bo nadal tego wszystkiego nie rozumiała, pochyliła się w jego stronę składając na jego ustach spokojny, acz dłuższy niż jego pocałunek. Chciała sprawdzić czy dobrze to wszystko zrozumiała... Najwyżej znów ją od siebie odepchnie i wyśmieje z byle powodu. Nie miała nic przecież do stracenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:31, 31 Maj 2010    Temat postu:

Chyba nic nie zrozumiała, a przynajmniej uparcie nie chciała zrozumieć. Roy zaczął się zgadzać z opinią że kobiety zawsze wszystko okropnie komplikują i z tym że ze zwykłej igły potrafią zrobić pokaźnych rozmiarów widły. Może teraz nie wymyślała tysiąca pytań 'dlaczego', ale to i tak nie posunęło ich o krok dalej. Roy popatrzył na Elizabeth myśląc że wszystko przedstawił jej już dostatecznie jasno, więc jak mogła nadal kręcić tą swoją łepetynką sprawiając że lekko kręcone, kasztanowe włosy wdzięcznie falowały? Dlaczego była tak, w jakiś sposób ograniczona? Zaczął nawet wątpić w to wszystko o co ją podejrzewał. Cóż, w zasadzie tęsknić mogła, ale czy nadal chciała tego o czym mu wspominała rok wstecz? Roy który po przemianie zrobił się odrobinę mniej cierpliwy, zaczął się już denerwować na widok zmarszczonych brwi wampirzycy. Gdyby miał papierosy zapaliłby, ale teraz zaczął się uzależniać od czegoś innego. Chciał popaść w silniejsze uzależnienie od Elizabeth. To było łatwe. Wystarczyło przesunąć dłonią po szyi. Wystarczyło wpleść palce we włosy wampirzycy. Wpić odrobinę zachłanniej w jej usta. Roy popadł w taki nałóg zaskakująco łatwo. Był lepszy od każdego innego, bo przyjemny w skutkach. Można by stwierdzić że miał dobry wpływ na zdrowie i psychikę. Kiedy się od niej oderwał oczy jaśniały mu tak jakby co najmniej wygrał milion dolców na jakieś loterii - Mam ci tłumaczyć raz jeszcze? - zapytał dziwnie z siebie zadowolony. Czy chcesz na ten temat przeprowadzić ze mną wywiad?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:52, 31 Maj 2010    Temat postu:

Rozumiała, rozumiała, ale podchodząc zawsze do wszystkiego z dystansem potrzebowała co najmniej chwili, by się otrząsnąć z pierwszego szoku i zebrać myśli w całość, by dojść do jakichkolwiek rozsądnych wniosków. Obojętnie jakie by nie były. I w przeciwieństwie do wniosków Roya, Elizabeth zarówno czuła jak i wiedziała, że tym drobnym gestem, który wykonał w jej stronę wszystko się między nimi zmieniło. Przynajmniej dla niej.

Czując odwzajemnienie w jej pocałunku poddała się przesuwającej się po jej szyi jego dłoni, mrużąc przy tym oczy jak kotka. Jego wargi były tak niespodziewanie ciepłe i miękkie a dotyk tak delikatnym, że nie spodziewała się tego po nim. Przyjemnie zaskoczona zatopiła się w chwili, z przyjemnością wdychając subtelny jego zapach tuż przy sobie, za którym dopiero sobie uświadomiła jak bardzo tęskniła odkąd się rozstali w lesie.

Wreszcie gdy ich usta się od siebie oderwały, dziewczyna usiadła na powrót normalnie. - Nie. - odpowiedziała pierwszy raz od dość dawna ze szczerym, szerokim uśmiechem na swej twarzy wpatrując się w jego oblicze. - Nie musisz... - dodała - Chociaż jeśli bardzo chcesz... - mruknęła po bardzo krótkiej chwili podpuszczając go - ...zawsze możesz powtórzyć... - zaczęła, lecz nie kończąc wypowiedzi wskazała drobnym gestem mu swoje usta. Spodobał jej się smak jego warg po tym, jak tak długo musiała czekać. Chciała aby to powtórzył jeszcze raz. - Bo wydaje mi się, że chyba jeszcze nie wszystko zrozumiałam... - rzuciła z dość cichym jak na te warunki mruknięciem. Zaraz po ty zaśmiała się, spoglądając bokiem w dół pod nich, gdzie baletnice i tancerze wirowali w kolejnych obrotach. Nie spodziewała się, że ten dzień tak nagle się dla niej odmieni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:51, 01 Cze 2010    Temat postu:

Roy odwrócił wzrok od Elizabeth. Obrócił głowę w prawo i patrząc na podłogę pokręcił nią z niezadowoleniem. Jego palce zabębniły o deski, a wampir zacmokał ciężko zmartwiony. Gdyby nie to że jego oczy nie straciły przed sekundą przywróconego im blasku wszystko począwszy od jego nietęgiej miny, poprzez nerwowe przebieranie palcami, aż po ukradkowe spojrzenie rzucone Lizzy, świadczyło by o jego niezadowoleniu - Cholera... - zaczął nadal nie mogąc na nią spojrzeć dłużej niż przez sekundę - Ja nie wiedziałem... Ba, liczyłam na coś innego. - jego słowa jak zawsze można było odczytać na dwa sposoby. Pozytywny i negatywny. Po chwili ciszy kreśląc nic nie znaczące wzorki, nadal będąc mocno zamyślonym pociągnął dalej - To jednak prawda, wam trzeba jasno kawę na ławę, bo inaczej się po prostu nie da... - drżenia ramion już nie opanował tak wspaniale - Elizabeth... - podrapał się po głowie jakby zastanawiał się jak to najlepiej ująć - Myślałem że trafiłem na bardziej inteligentną kobietę, doprawdy... A ty tylko nie i nie... No ileż można...? - spojrzał na Lizzy z doskonale udawanym wyrzutem i wstał. Patrząc na wampirzycę z góry zapytał z uśmiechem - Zmądrzejesz czy nie? - wsunął dłonie do kieszeni i wsparł się biodrem o barierki zerkając na tancerzy wirujących w dole i ludzi którzy śledzili to z zapartym tchem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:25, 01 Cze 2010    Temat postu:

W pierwszej chwili Eliza pomyślała, że faktycznie chłopak zaczyna się na nią denerwować. Odwrócenie głowy, bębnienie palcami o podest czy intonacja, na którą próbowal się zdobyć, wskazywała jej jednoznacznie na to, że kolejny raz nie mogąc się pozorumieć, zaczynają się mijać w oczekiwaniach i zamiarach. Jednak po krótkiej chwili uważnego obserwowania go dostrzegła drobne drżenie jego ciała i zauważyła w jego oczach skrywany błysk wesołości, pasujący do wizerunku, który kreował. Zrozumiała tą grę i sama ją po moment później podjęła.

- A ja zawsze sądziłam, że akurat w tej dziedzinie inteligencja nie do końca ma tu znaczenie. - mruknęła starając się, aby jej głos zabrzmiał na tyle poważnie, na ile wymagało dostosowanie się do sytuacji. Powoli podniosła się na nogi, by chłopak nie musiał na nią patrzeć z góry i jak on oparła się o barierkę, wpatrując się przy tym w niego. Poza tym dla niej stanie było bardziej komfortowe od siedzenia. - Ha! I kawa na ławie też nie ma nic do tego. - powiedziała - Swoją drogą kiedy ostatnio piłeś kawę? Bo nie wiem czy znasz na nią sposób... - zapytała wtrącając - No, ale. - kontynuowała - Może mnie wcale nie chodzi o zrozumienie czegoś, bo to już do mnie dotarło. Chyba. - znów go podrażniła podkreślając ostatnie słowo - Ale o to, co wydało się, nie wiem czy aby nie tylko dla mnie, przyjemne i chciałam powtórzyć... - dodała a w końcu nie wytrzymując tej całej swojej powagi roześmiała się, dusząc dłonią na swych ustach śmiech, aby nie doszedł do sceny i siedzącej przed nią publiki.

- Oj, Roy, Roy... - powiedziała po chwili uspokajając się już nieco - Ty chyba lubisz przewracać wszystko do góry nogami, co? - zapytała spoglądając się na niego ciepło. - Uznajmy, że już zmądrzałam. Ale na przyszłość jak mnie będziesz chciał czymś zaskoczyć, to daj mi potem czas na otrząśnięcie się z zaskoczenia... - rzuciła lekkim, bardzo dźwięcznym głosem - Każda kobieta potrzebuje czasem choć odrobiny szans na rozładowanie zdenerwowania. Chyba, że znajdziesz na mnie jakiś cudowny sposób, to wtedy się polecam... No, okej, już w zasadzie znalazłeś... - podsumowała - A tak w ogóle, to... na co innego liczyłeś? - zapytała spokojnie, przenosząc wzrok na tancerzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:47, 01 Cze 2010    Temat postu:

Trzeba jej było przyznać że jest uzdolniona aktorsko. Była lepsza, choć nie do końca - Nie wspominaj o kawie. - złożył dłonie jakby modlił się do Elzy - Błagam. Tego mi najbardziej brakuje i wszyscy, ale to absolutnie wszyscy chcą wiedzieć dlaczego już przestałem ją żłopać. I dlaczego przestałem palić. Ogólnie ze mnie teraz rzekomo okaz zdrowia się zrobił. Najzdrowszy facet w całej rozgłośni, gdyby mi ta bladość nie psuła wizerunku. - dokończył śmiejąc się cicho - Chyba? Ooo to ja chwilowo nie mogę dobitniej udowodnić tego i owego. - rozłożył bezradnie dłonie a następnie skrzyżował ramiona na klatce piersiowej - Lubię? Niekoniecznie, a co? - zapytał szczerze zdziwiony bo nie sądził żeby tym co zrobił cokolwiek do góry nogami postawił - Ja mogę ci wtedy dać czas nawet na przygotowanie, ale to trochę lipne, bo skoro będziesz wiedziała że coś szykuję, to później nici z niespodzianki, więc... - jakie to życie było trudne. I tak źle i tak niedobrze - No chyba nie powiesz mi że cię zdenerwowałem? Nie chciałem... - zajęczał szczerze żałując swojej winy - Ja? W gruncie rzeczy nie wiedziałem na co. - zastanowił się nad tym po raz pierwszy i podrapał się zafrasowany w policzek - W zasadzie... Szczerze mówiąc nic nie planowałem, na nic nie liczyłem. Po prostu chciałem cię zobaczyć. - przyznał uśmiechając się do kobiety.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:15, 01 Cze 2010    Temat postu:

- To czemu się jej nie napijesz? - zapytała Eliza spoglądając się na chłopaka, lecz po chwili opuściła na moment znów w dół wzrok kojarząc, że przecież mu nigdy nie pokazała tego co i jak zrobić, by napoje były dla nich możliwe. - Okej, pokażę Ci przy okazji. - stwierdziła - Albo może dasz się kiedyś zaprosić na kawę. - dodała całkiem poważnie, nie żartując. Spojrzała przy tym na Roya jak klasnął dłońmi układając je do zmówienia dziecięcego paciorka, uśmiechając się przy tym lekko.

- No nie, nie, nie. - pokręciła głową wysuwając też przed siebie dłonie, by nimi wzmocnić swoje słowa zaprzeczenia. - Zapowiedzi to ja nie chcę. - powiedziała - Jeśli wiem coś o szykowanych na mnie bądź dla mnie niespodziankach, to po prostu unikam za wszelką cenę okoliczności w jakich mogłyby się pojawić. - wyjaśniła - Oj nie, nie zdenerwowałeś mnie, bynajmniej. - zaśmiała się w odpowiedzi na kolejne jego słowa - Zaskoczyłeś, to i owszem. - przyznała się bez bicia - I spowodowałeś niezły mętlik w mojej głowie, to także. - dodała zgodnie z prawdą. Nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Wpierw odpychała od siebie te wszystkie myśli krążące wokół jego osoby a teraz, za jednym pocałunkiem i kilkoma strasznie chaotycznymi słowami znów zaczęły się w niej pojawiać kolejne pytania, wątpliwości i pragnienia. - Cieszę się, że jesteś. - stwierdziła nagle, patrząc się na niego na nowo świeżym spojrzeniem - I że już nie skaczemy sobie do gardeł... - dodała, po chwili się orientując, że te słowa w ich przypadku całkiem ciekawie zabrzmiały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:17, 01 Cze 2010    Temat postu:

Pomyślał że teraz przegięła i potraktowała go jak skończonego idiotę - Eee bo mi nie podchodzi? - zastanawiał się jak mogła zadać takie pytanie skoro sama na pewno nie jadła, ani nie piła. Fakt doskonale udawała bo jakiś rok temu nie podejrzewał jej o bycie wampirem. Wymawiała się od jedzenia, ale udało jej się go nabierać na picie wody. Jednak to że mu pokaże jak to zrobić obudziło w Roy'u nadzieję. Nie miał bladego pojęcia jakby to chciała zrobić, ale pokiwał szybko głową i zgodził się bez większych przeszkód - Kiedyś na pewno się dam. Skoro to jest do opanowania... - kofeina tak bardzo kusiła. Smak znajomej goryczy przynosił coś na kształt apetytu. Nie cieszył się jednak zbytnio. Picie kawy mogło wyglądać bardzo różnie od tego sposobu jaki znał i dla niego mogło by okazać się zbeszczeszczeniem filiżanki ciemnego napoju - Elizabeth. - zaczął dość rzeczowo i tym razem zupełnie poważnie - Masz czas. Jakby nie patrzeć przed nami cała wieczność. - jak narazie jakoś nie potrafił tego ogarnąć. Żył sobie po prostu i jeszcze się nie martwił tym że nie przybyła mu ani jedna zmarszczka przez rok - Uporządkuj ten swój mętlik, a wtedy pogadamy. - dawał jej wolną rękę i do niczego nie przymuszał, nawet nie miałby odwagi tak postąpić. Po chwili milczenia, widząc szeroki uśmiech na ustach wampirzycy stwierdził - Fakt. Masz się z czego cieszyć... - roześmiał się w głos, bo nie doceniał siebie choć był jej bardzo wdzięczny za to krótkie, a jakże treściwe stwierdzenie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:30, 01 Cze 2010    Temat postu:

No tak. W sumie dla niego picie kawy takiej, jaka była dla nich możliwa wyglądało będzie całkowicie inaczej od tego, co znał z czasów swego ludzkiego życia. Trzeba się było do tego przyzwyczaić, ale po jakimś czasie stawało się tak oczywistym i normalnym jak zaspokajanie głodu czy brak snu. Uśmiechnęła się delikatnie do niego ciesząc się, że właśnie tymi drobnymi słowami zgody na spotkanie się na kawie, potwierdził jej, że spotkają się jeszcze. Bała się, że po tym wszystkim znów zniknie z jej życia pozostawiając po raz kolejny, tym razem dotkliwą pustkę.

W zasadzie miał rację. Potrzebowała się z tym wszystkim pozbierać i uspokoić potłuczone niczym porcelana myśli. Tak dużo się zmieniło a zarazem tak niewiele... Przytaknęła na jego słowa, kiwając lekko głową. Jednak gdy się roześmiał, musiała go uciszyć. Odruchowo doskoczyła do niego kładąc mu palec na ustach, by ściszył swój śmiech. - Ciiii... - szepnęła wskazując głową w dół pod nich, gdzie trwało przedstawienie. Będąc tak blisko niego spojrzała się w jego roześmiane oczy. Ich błękit, odkryła nagle, potrafił roztopić nawet najtrwalszą barierę.

- Roy... - szepnęła po dłuższej chwili ciszy opuszczając swą dłoń w dół , lecz nie uciekając od niego wzrokiem. - ...Ja nie wiem. Nie wiem jak to będzie. - powiedziała, lecz domyślając się, że chłopak może niczego nie zrozumieć, kontynuowała - Bo ja nigdy z nikim tak na prawdę nie byłam. I mogę być w tym piekielnie beznadziejna. I będzie to od Ciebie wymagało od groma cierpliwości do mnie. - wyjaśniła splatając ze sobą palce jakby się dziecko przed nim tłumaczyło z nie wiadomo jakich przewinień. Zmarszczyła przy tym brwi obawiając się, że może niepotrzebnie to mówi. chciała coś jeszcze dodać, ale pomimo rozchylenia nawet swych warg nie wydusiła z siebie żadnego dźwięku. Stała cicho wpatrując się w te jego oczy niczym zahipnotyzowana, szukając w nich zrozumienia. - Czy na pewno chcesz się w to... mieszać? - zapytała chcąc od niego szczerej odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:54, 01 Cze 2010    Temat postu:

Spojrzał na Elzę niczym obrażone dziecko, któremu czegoś zabroniono. Czego jak czego ale śmiechu nie potrafił sobie odmówić. Zmarszczył brwi i pokiwał głową, byle uwolniła go spod władczej mocy palca wskazującego. Wzruszył ramionami mało sobie robiąc z tego że mógłby komukolwiek przeszkodzić, ale z drugiej strony nie za bardzo chciał by teraz ktoś zajrzał na podest i to z reprymendą na ustach dla niego. Powstrzymał te drażliwe wyobrażenia, by nie dawać Elizabeth powodów do niepokoju. Wysłuchał ze spokojem słów kierowanych pod jego adres. Nie przerywał jej, nie wtrącał nic, ani też nie niecierpliwił się. Kiedy skończyła wyraz jego twarzy nie zmienił się. Nadal był tak pogodnie uśmiechnięty, z roześmianymi oczyma. Wiedział że mu nie odmawia, miała jedynie własne, dla niego dość zabawne, a jednak poważne zmartwienia powstałe w związku z nim - Lizzy ja też nie mam za sobą siedemnastu małżeństw, ani rozwodów i trzynastki dzieci. - mruknął żartobliwie - I też mogę być beznadziejny. Może moją jedyną zaletą jest tylko poczucie humoru? I to jeszcze działające na krótką metę? Nie wiem. Jeśli będziesz chciała to się przekonasz. - wytłumaczył jej, by nie łamała sobie głowy tym że może cokolwiek źle robi, albo coś z jej strony jest nie tak. Tak na pewno nie było - Tak. Chciałbym. - odpowiedział Elizabeth kłaniając się lekko ku niej. Gdyby nie miał jakichkolwiek chęci to raczej by z nim nie rozmawiała - I naprawdę... Nie martw się niczym. Po prostu... Jak to mawiają wszystko wyjdzie w praniu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:58, 01 Cze 2010    Temat postu:

Zrobiła duży wdech całkiem, jakby była jeszcze człowiekiem i właśnie tego potrzebowała najbardziej do rozluźnienia się. Roy był dla niej strasznie cierpliwy i wyrozumiały. Była mu za to wdzięczna zwłaszcza, że zdawała sobie sprawę z tego, że ona na jego miejscu mogłaby nie być aż taka do rany przyłóż. - Taaa.... - odezwała się po chwili wypuszczając powietrze z cichym westchnięciem. - I nawet mi nie próbuj powiedzieć, że sapię. - pogroziła mu palcem orientując się, że właśnie to zrobiła, dając chłopakowi pole do wypominania - Dobra. Niech i tak będzie. - przytaknęła wreszcie akceptując ich ustalenia.

Ustalenia?!? No nie, wreszcie to do niej trafiło. Co za beznadziejnie dziecinna sytuacja. - Okej, no to razem zaliczymy albo mega wtopę albo giga zwycięstwo. - powiedziała nagle ponownie wesołym głosem - Jej! Ale ja beznadziejna jestem w takich sytuacjach... - dodała kręcąc głową z cichym śmiechem - Widzisz do czego potrafisz doprowadzić? Co Ty takiego robisz, że za każdym razem jak chcę coś powiedzieć, to się zaczynam plątać i tłumaczyć jakby nie wiem ja bardzo coś było skomplikowane? - zapytała retorycznie wcale nie oczekując od niego odpowiedzi. Zrobiła krok w jego stronę znów wpatrując się uważnie w jego oczy, na chwilę przy tym milknąc. Przymrużyła powieki wyczekując na to, co chłopak zrobi. Jednak nie wstrzymywała się w bezruchu zbyt długo. Opierając dłonie na jego bokach pochyliła się nad nim całując go przy tym delikatnie. Gdy odsunęła się chwile później jej oczy błyszczały, gdy zatrzymała na nim swój wzrok. - I było mi dać poznać ich smak? Teraz to już masz prze...kukane. - powiedziała z uśmiechem - Będę chciała więcej... i więcej? - dodała mrużąc oczy.

Spojrzała się na moment w dół, na scenę i po chwili wyciągnęła do niego rękę czekając aż on poda jej swoją. - Chodź, pomożesz mi w czymś. - powiedziała - Nie ma tak łatwo... Skoro już się zgodziłeś na to wszystko, to przynajmniej masz okazję, by się wykazać. - stwierdziła dorzucając jeszcze z dziwnym, nieco przewrotnym uśmiechem na twarzy - Dymałeś kiedyś? - zapytała drugą dłonią zasłaniając swe usta, by znów się głośno nie roześmiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:32, 01 Cze 2010    Temat postu:

Roy milczał jak zaklęty. Poznała go już na tyle dobrze że pamiętała co i w jakim wypadku zazwyczaj mówił. Pamiętała. Czyli lubiła. A jak lubiła to było dobrze. Był zadowolony. Co za tym szło pęcherzyk nadziei w jego piersi urósł nieznacznie i przybrał na sile. Mogła go łatwo przebić, ale nie chciała. I dobrze - Rozsądna decyzja. - pochwalił Elizabeth i poniekąd samego siebie. Miał nadzieję że kiedyś to zaprocentuje - Ja nie wiem jak ty, nie... - zajęczał standardowo przeciągając ostatnie słowo - Ale byłbym raczej skłonny ku tej drugiej opcji. Oj przestań. Bo ty się sama siebie wiecznie czepiasz. Powiedź tak, albo nie i koniec. Och widzę że wiele będę musiał cie nauczyć. A tym bardziej tego by panować nad językiem, a mówi ci to nie byle kto... - nie dowiedziała się już kto jej to mówi, bo sama mu przerwała. Roy uznał ze jego marne tłumaczenia są mało istotne w tym momencie, więc wspaniałomyślnie ich sobie oszczędził. Miał przyjemniejsze rzeczy do roboty - Było, było. I to ty masz przegrzebane. On samego począteczku. - pokiwał głową - Godzić się na mnie... och to będzie masakra... - westchnął ciężko i tym razem powstrzymał głośny wybuch śmiechu by znów nie musiała go uciszać - No jak to? Kiedy się chce więcej i ciężko na to pracuje to zazwyczaj spotyka nas nagroda w postaci tego 'więcej'. Gdzie ty się chowałaś to ja nie wiem... Pytania mi zadajesz jak dziecko... - po chwili jednak to Roy poczuł się zbity z piedestału i to tak ze parsknął śmiechem uznając że się przesłyszał co teraz w jego przypadku było mało prawdopodobne. Zwrócił się do Elizabeth z uprzejmym - Słucham? Mogłabyś... Jaśniej? - podając jej swoją dłoń nie wiedząc czym mógłby się wykazać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:09, 01 Cze 2010    Temat postu:

- Wiesz, co by nie powiedzieć, to jesteś starszy ode mnie... - uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi na jego słowa o tym, że będzie ją musiał jeszcze dużo uczyć. - A ja jestem dość opornym uczniem, za często lubię stawiać na swoim. - dodała. To była prawda. Zawsze stawiała na swoim twierdząc uparcie, że woli sparzyć się na własnym błędzie niż obwiniać kogoś za swoją porażkę. - Lubię wyzwania. - przyznała - Tylko... aż tak ciężko praaaaacować? - zapytała nieufnie. Ciekawe co on takiego dla niej szykował, skoro już uprzedzał ją za wczasu, że nie będzie łatwo. - No, no, no! Chowałam się chyba w każdym zakątku świata. Nie pamiętam, żebym gdzieś spędziła dłużej niż można bądź trzeba było. Czep się! - stwierdziła z nieniknącym uśmiechem z jej twarzy - A dzieci czasem mają bardzo trafne pytania. I o! Na przykład... Czemu łyżka nazywa się łyżka a nie widelec? Albo... - zastanowiła się chwilę - Dlaczego Mikołaj wchodzi zawsze kominem, gdy wie, że się pobrudzi, skoro drzwi miał zostawione otwarte? - zastanawiałeś się kiedyś nad tym? - zapytała wiedząc, że nie tak łatwo odpowiedzieć bez zatknięcia na takie pytania - No co się tak na mnie patrzysz? Ponoć to Ty miałeś mnie uczyć, czyż nie? No przecież, nie wiem czy to prawda czy nie, ale wszyscy zawsze mówili, że kto jak kto, ale każdy facet podymać sobie potrafi. Nie jest to prawdą? - zapytała niewinnie ciągnąc go za sobą po kładce, by przejść na balkon i tam zbierając swoje rzeczy gdzieś dalej pociągnąć. - No więc daję Ci taką jedyną i niepowtarzalną okazję a Ty jeszcze marudzisz no... A ponoć to ja jestem pesymistką. - pokręciła przy tym głową i w chwili, gdy znaleźli się w loży, wsunęła nogi w pantofle, zgarniając z siedzenia swoją torebkę. Obróciła się po tym do niego i udając teatralnie wręcz wyolbrzymione niedowierzanie dodała - No nie... Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że jesteś wyjątkiem? - zapytała mając w głowie prawdziwy obraz tego, gdzie i po co chce chłopaka wyciągnąć. Jej oczy wciąż świeciły z rozbawienia. - No chodź, chodź... Nie daj się błagać... Mnie odmówisz? - rzuciła prowokująco i ponownie łapiąc go za dłoń wyciągnęła go na korytarz prowadząc schodami w dół.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:52, 01 Cze 2010    Temat postu:

Ha! - I teraz może mi będziesz wiek wypominać? I zaraz od staruszków wyzywać? Co? Ale tak... Skoro masz się uczyć... - poprawił klapy marynarki by wydawać się ważniejszym i dokończył suchym, jakby urzędowym tonem który pasował do niego tak jak piernik do wiatraka - Od teraz możesz się do mnie zwracać profesorze Smith. Skoro tak bardzo panienka mnie postarza, niech odnosi się do mnie z należytym szacunkiem. - zadarł wysoko nos strzelając oczami po kątach podestu. Wszędzie byle tylko nie na Elizabeth. Brakowało mu tylko okularków i jakieś teczki pod pachą - Przy mnie panienka się napracuje. I to nie będą wakacje u dziadka Roy'a. - wyszczerzył sie tryumfalnie na wspomnienia pewnej rozmowy - Będzie to szkoła życia czy coś takiego. - skinął głową pewny swego, albo zdając się takim być - Łyżka to łyżka bo nie nóż. Nóż to nie widelec, a widelec to nie łyżka. Proste. - sam się w tym trochę zakręcił, ale to nie miało znaczenia - A mikołaj moje dziecko... - zwrócił się do Lizzy pieszczotliwym na wpół stroskanym tonem - Jest magiczny i się nie brudzi. Naprawdę nie wiem gdzie cię wychowywali... - pokręcił zgorszony głową. Wzruszył ramionami - Ponoć prawda. Ale zależy też co dyma. - spojrzał na Elizabeth ubierającą buty i raz jeszcze dopomniał się swojej odpowiedzi - Więc? Oczywiście że bym odmówił. - stwierdził trochę zbyt pewnie - Raz nie odmówiłem i popatrz. Jem chomiki na śniadanie. - nie powiedział tego uszczypliwie. Nie miał do niej żalu. Po prostu znów sobie zażartował.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:07, 02 Cze 2010    Temat postu:

Wyobrażenie sobie Roya jako profesora jakoś kłóciło się jej z jego wyglądem jak i codziennym, a raczej zwykłym zachowaniem, które miała okazję poznać. Zabawnie było jednak pomyśleć sobie jakby to było, gdyby chłopak starał się choćby na jeden dzień zastąpić jakiegoś nauczyciela.

- Eee... co? - nie powstrzymała się słysząc ten zakręcony jak puszka gwoździ wywód. - Okej, nie wnikam. - machnęła ręką rezygnując z zastanowienia się i przeanalizowania siągu tłumaczeń. To nie było na jej poziom skupienia w tej chwili.

- Oj, więc i więc... - mruknęła z dezaprobatą zawartą w żarcie - Wszystko chciałbyś wiedzieć no... Zabieram Cię ze sobą i tyle. Nie można zdradzać wszystkich szczegółów niespodzianki. Sam wiesz, że było by nudne wiedzieć wszystko od początku do końca, prawda? - zapytała śmiejąc się pod nosem. Jednak jego kolejny żart zgasił nieco jej wesołość. Ten temat był dla niej drażliwy, obojętnie jak bardzo chciałaby się od niego zdystansować. Postarała się jednak, aby jej humor nie odbił się na chłopaku - Pomyśl sobie, że gdyby nie ja, to byś nigdy nie skosztował tak orientalnej diety... - mruknęła siląc się na uśmiech.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:02, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Co?- powtórzył za Lizzy jak echo - Co? I właśnie dlatego trzeba cię uczyć. - zarządził pewnie - Nie łapiesz podstawowych spraw. Przecież to że łyżka nie jest nożem, a nóż to nie widelec jest tak samo oczywiste jak to że widelec nie jest łyżką. Sprawa trochę się komplikuje kiedy mielibyśmy brać pod uwagę łyżeczkę. Łyżeczka jako mniejsza wersja łyżki sprawia ewidentnie więcej problemów. Raz jest mniejsza, dwa nie nadaje się do zup bo nie wiem ile musiałbym wiosłować by porządnie się najeść... - mruknął - A trzy cóż, łyżeczka jest w rzeczywistości niedorosłym widelcem. I w zależności jaki zawód sobie wybierze może albo dostać ząbków i wtedy jest widelcem, albo nadal sobie rosnąć w spokoju i być w przyszłości piękną, błyszczącą i dorosłą łyżką. - zakończył swój wywód z dumą. Nie miał pojęcia skąd mu się to brało. Po prostu mówił by zagadać Elizabeth i zatrzeć swój nieudolny kawał o chomikach. Zabawiał ją tak całą drogę nie za bardzo wiedząc gdzie ich dziewczyna prowadzi. Nie pytał już o nic bo wiedział że nie ma najmniejszego sensu - Coś jeszcze cię interesuje względem historii sztućców stołowych? - zapytał uprzejmie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:53, 02 Cze 2010    Temat postu:

Spojrzała się na niego obłędnym wzrokiem. Teoria łyżki i widelca była tak pokrętna a zarazem tak prosta, że nie sposób się było roześmiać. - Rany! - jęknęła dławiąc się niemal z nadmiaru szczęścia - Oby Ci nigdy nikt nie dał do wyjaśnienia teorii zmienności czy innych tego typu tematów! - rzuciła wypuszczając na moment jego dłoń ze swojej i chichrając się tak, że ciężko jej było iść. Na prawdę strach było pomyśleć jaki wywód byłby w stanie przeprowadzić gdyby dać mu jakiś poważny i wielce skomplikowany materiał do tłumaczenia. W końcu po długiej chwili, gdy już doszli na sam dół schodów, Elizie udało się zapanować nad swoim śmiechem. Chwyciła chusteczkę z torebki i zaczęła nią przecierać delikatnie oczy, bowiem w samych ich kącikach pojawiły się niewielkie, rubinowe kropelki od nadmiaru śmiechu. - Oj, Roy, Roy... - spojrzała na niego kiedy skończyła i wyciągając rękę, palcami zmierzwiła mu włosy na czubku głowy. Chomiki i ich alternatywne zamienniki już dawno poszły w niepamięć. Nie miała pojęcia jak on to robił, ale gdyby była człowiekiem zapewne poryczała by się rzewnymi łzami, zrobiła się cała czerwona i bolałby ją brzuch od napinanych wiele razy mięśni. - Nie, chyba już mi starczy. - odpowiedziała na zadane jej pytanie - Nie za dużo wiedzy na raz. - dodała ciągnąc go gdzieś dalej.

Szli krętym korytarzem, gdzieś bokiem. Niedługo później, Elizabeth wprowadziła Roya na zaplecze sceny. Wiele osób kręciło się w raz jedną, raz w drugą stronę powodując wrażenie nieopanowanego niczym chaosu. Dziewczyna czuła się przy tym swobodnie. Dobrze znała zarówno tych ludzi jak i ich zadania, powodujące, że przemieszczali się z miejsca na miejsce. Rzuciła kontrolnie wzrokiem na chłopaka upewniając się, że i on jest w stanie znieść taki tabun ludzi koło siebie. Podała mu przy tym rękę, by przeszli jeszcze dalej wgłąb pomieszczenia. Leżały tam na podłodze trzy wielkie miechy służące do zadymiania sceny. - Masz. - podała mu jeden z nich, samej biorąc drugi - Ktoś to musi zrobić. - dodała myśląc o tym, że za chwilę trzeba będzie wykonać czarną robotę dla przedstawienia - Jak widzisz, sama nie występuję, ale... Chociaż tak się przydaję. - wyjaśniła z uśmiechem. - Parę machnięć i dymanie będzie zakończone. A będziesz mógł potem powiedzieć, że brałeś udział w wystawianym balecie... - mrugnęła do niego oczkiem kiwając przy tym głową, by ustawili się w odpowiednim miejscu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:29, 02 Cze 2010    Temat postu:

- A co? Myślałaś że nie poradziłbym sobie z tym? - zapytał podejrzliwie zerkając oskarżycielko na Elizabeth - Po prostu to było by o wiele bardziej zawiłe, o wiele bardziej wyczerpujące i o wiele bardziej zabawne niż tłumaczyłby to jakiś zwykły szary profesorek z uniwerku. Ale po moim wykładzie... - wskazał na siebie dłońmi i znów zadarł nosa - Wszyscy wszystko by zrozumieli. Śpiewająco! - pstryknął palcami będąc tego w stu procentach pewnym - No co? No co Roy. Ja tu się staram a ty beczysz. Pięknie. - westchnął lekko, wiedząc z jakiego powodu te łzy. Zastanowiło go tylko to że są czerwone, ale po chwili zastanowienia uznał że inne po prostu nie mogły by już być. W otoczeniu tak wielu ludzi czuł już się na tyle swobodnie, ze nie było się czym martwić. Praca w radiu przygotowała go na wszelkie sposobności. Przyzwyczaił się. Rozglądał się więc z ciekawością uważając na głowę, pod nogi i na boki bo było tu tłoczno, a każdy się gdzieś spieszył. Spojrzał na miech i w końcu zrozumiał czego od niego chciała - Dzięki. - odwrócił go w dłoni i spojrzał na Elizabeth przesuwając się na wskazane mu miejsce - I ty w tej kiecce...? Nie szkoda ci? - nie wyobrażał sobie by takie zajęcie było odpowiednie dla Elizabeth odzianej w całkiem fajną, dopasowaną do ciała sukienkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:05, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Nie no... Nie wątpię w to, że dałbyś radę. - potwierdziła szczerze - Tylko... biedni Ci Twoi słuchacze wtedy! - zaśmiała się - Musieliby być mega ogarnięci, by nadążyć za twoim wykładem - dodała wesoło nie przejmując się tym oskarżycielskim tonem chłopaka. Wiedziała przecież, że to był żart.

- Oj tam, oj tam... Od razu beczę. Wzruszam się i tyle. Wiesz, wydałeś się taki... starający się? - rzuciła nie znajdując słowa do określenia tej jego teatralnej dumy. Tak bardzo jej brakowało jego poczucia humoru. Dopiero teraz to odkryła. Czuła się o wiele lepiej wiedząc, że wciąż jest koło niej i że nie straciła go na zawsze.

Kiedy trzymali już w dłoniach miechy i podreptali w miejsce, skąd z rogu sceny dało się operować dmuchawami a Roy zadał jej pytanie o sukienkę, dziewczyna spojrzała się na siebie krytycznie. Nie było jej żal stroju. Poza tym te dwa urządzenia tylko dymiły, nie brudząc za bardzo. Używało się ich za pomocą rąk, toteż ryzyko rozdarcia czy innego typu zniszczenia raczej nie wchodziło w grę. - A czemu miałoby? - zapytała - Jak coś się stanie, to najwyżej ją zdejmę i tyle. Moja szafa raczej nie krzyczy na brak ubrań. - wzruszyła ramionami nieprzejęta. - Jak coś, to najwyżej gwizdnę taką jedną spódniczkę baletnicy i też będzie dobrze na przejście. Najwyżej ludzie będą mieli ubaw, chociaż wątpię czy wielu się ich znajdzie późnym wieczorem, prawie w nocy na ulicy. - wyjaśniła uśmiechnięta nadstawiając dłonie w stronę kurtyny i przeciskając miech tak, by jego końcówka znalazła się na scenie, gdzie mieli lada moment zacząć prokurować zadymienie. Wskazała chłopakowi miejsce, by stanął obok niej i rzucając krótką wskazówkę, że "to już" zaczęła miarowo wyciskać z miecha opary. Nie było to trudne, acz trzeba się było namachać. Jednak co to dla wampira?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:33, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Przecież nie wykładałbym komuś durnemu. By wysłuchać o wszelkich przemądrych teoriach trzeba być przyzwoicie ogarniętym. O to bym się nie martwił. Tylko jakbym się za bardzo rozkręcił, rozwodząc dodatkowo nad tym i owym... Wtedy mogłoby być z nimi naprawdę krucho, ale sądzę ze jakoś by przetrzymali. Dzięki mojej czarującej... - teraz bardzo podkolorował - Aparycji i świetnemu głosowi... - to była prawda, po przemianie jego głos stał się jakby głębszy i doskonalszy - Wszyscy by padli na kolana i słuchali, słuchali... - faktem było że miał piękne marzenia i dość zabawne bo chyba on sam by prędzej odpadł z tej zabawy niż jego słuchacze - Starający się? To ja zawsze taki jestem. Nie tylko od święta. - zapewnił Elizabeth. Roy roześmiał sie na słowa o sukience jaką by na siebie włożyła i przesunął w bok gdy ktoś go przeprosił - Ooo... Tak, proszę. Wracając do sukienki. Zawsze się ktoś w nocy znajdzie. A jutro w gazecie zobaczę twoje zdjęcie. 'Nieznana gwiazda baletu spaceruje po głównych ulicach Seattle jak po scenie.' To będzie główny temat... - z jego tonu można było wyczytać żartobliwą groźbę że się o to postara osobiście. Musiał jednak swe planowanie przerwać bo Elizabeth dała znak. Wykrzywił usta bo dym śmierdział nieznośnie, co jemu wrażliwszemu nosowi trudno było znieść.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:44, 02 Cze 2010    Temat postu:

Pod wpływem tej całej niezbyt obciążającej umysł rozmowy, pełnej wzajemnych śmiechów i żartów, zarówno temat godzenia się po sprzeczce sprzed niemal roku jak i temat pocałunku, który tak w tym wszystkim jak dla niej zamieszał odeszły w niepamięć. Czuła się dobrze w towarzystwie Roya i bardzo przyjemnie jej się spędzało z nim czas. Był wyjątkowo wesołym i zabawnym człowiekiem, wampirem w zasadzie dla ścisłości, i dla dziewczyny wyjątkowo sympatycznie było mu towarzyszyć w czymkolwiek, co robili razem. Teraz także tak było. Drobna czynność wymagająca od nich jedynie nawachlowania się nieco rękami i pozatykania nosów, by nie nawciągać się gryzącego powietrza w nozdrza była również mimo wszystko dla niej przyjemna.

- Co tak prosisz? Bym była zmuszona do zdjęcia z siebie ciuchów czy żebym paradowała jak uciekinier z wariatkowa po nocy ulicami? - zapytała śmiejąc się cicho. Musiała uważać, by nie unosić swego głosu, gdyż w tym miejscu wyjątkowo łatwo każdy dźwięk roznosił się po scenie. - A jakby mnie ktoś napadł? Wziąłeś to pod uwagę? - dodała i dopiero po chwili zorientowała się, że proszenie mogło się odnosić do przepuszczania wpychającego się na deski przedstawienia tancerza. Zachichotała niemal sobie pod nosem. Zabawnie dla niej wyszło. - No nie, nie. Nie ma mowy o żadnej gazecie. Nie piszę się na żaden rozgłos. Chyba, że jako anonimowy dźwięk w tle. Wtedy proszę bardzo. A tak... moja twarz jak i moja tożsamość niech lepiej pozostaną nierozpoznawalne. - wyjaśniła ni to na poważnie ni to w żartach. - Poza tym jaka tam gwiazda baletu! Ledwie wyblakła gwiazdka ze mnie. Nigdy nie miałam okazji stanąć tam, - wskazała głową na kurtynę dzielącą ich od sceny - podczas występu. I nigdy nie stanę. - podsumowała lekko, z nieznacznym uśmiechem wskazującym na to, iż nie uda się taki podstęp chłopakowi. Nie chciała by ktokolwiek zapamiętał jej osobę. To był akurat jeden z dość dużych minusów bycia wampirem. Ale dobrze przynajmniej, że ją w tej kwestii Maria uświadomiła. Zaoszczędziła przy tym dziewczynie niejednego problemu. - I nie krzyw się nie krzyw! Pomyśl sobie, że niejedna osoba też chciałaby sobie 'podymać' i to jeszcze w chwili, gdy obok dziesiątki ludzi wpatruje się w tym kierunku. - rzuciła dwuznacznie, próbując samej nie nawdychać się śmierdzących kłębów oparów, którymi owiewali scenę. Na swój sposób było to śmieszne. Tym bardziej, że i ona i on robili przy tym niesamowite miny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:50, 02 Cze 2010    Temat postu:

- To niestety nie było do ciebie. - wyprowadził zaraz Elizabeth z błędu machając sobie przed nosem dłonią bo ciężko było to wytrzymać. Choć nie musiał oddychać, chcąc nie chcąc czuł dym i nie był to na pewno najprzyjemniejszy zapach w jego życiu. Zagłuszał wszystkie inne i Roy poczuł się dziwnie niepełny, bo zazwyczaj skoro już mógł korzystać z lepszego węchu to to robił. Rok wampirzenia na czysto odcisnął na nim swe piętno - Gdyż... - napiął mięśnie ramienia co przyniosło nowa porcję szarego obłoku - Iż... - jeszcze raz z tym samym efektem - Wcale nie mam ochoty byś wyglądała na uciekinierkę z wariatkowa. A tym bardziej... - to zabrzmiało trochę głupio - Nie mam ochoty byś cokolwiek z siebie ściągała. - sapnął sobie dla pozoru i powiedział - Zawsze istnieje taka możliwość, ale też nie martwiłbym się o ciebie. - mówił oczywiście o przypadku gdyby na Lizzy porwał się człowiek. Innych bardziej drastycznych sytuacji nie rozważał - Ej... - zaśmiał się cicho zapominając na moment o swoim zadaniu - Jakbyś uciekała to było by tylko widać twoje tyły, więc wiesz... Nie wiem czy ktoś by się poznał. Poza tym każda baletnica jest uczesana tak samo. Na gładko i kok. Z tyłu wszystkie jesteście jak bliźniaczki. Jaaasne... - wrócił do swej pracy mrucząc pod nosem - Zatrudnię się tu z tobą na etat 'stałego zadymiarza'. To dopiero fucha!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:12, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Hahaha! - zaśmiała się cicho, choć jej szeroki uśmiech nadrabiał wszystkie braki spowodowane przymusowym ściszaniem głosu - Co, źle by mi było w roli wariatki? - zapytała się zadziornie próbując zrobić zeza i wyciągając w tym samym momencie na ułamek chwili język dodający jej wykrzywionej twarzy zabawny wygląd. Po tym wróciła do swej normalnej mimiki, szczerząc się do chłopaka. Jednak nim zdążyła na prawdę spoważnieć czy cokolwiek, co przywróciło by jej obliczu spokojniejszy wyraz, słowa Roya wydusiły z niej kolejny śmiech, tym razem duszony dłonią, jak to zwykle miała w zwyczaju, przyciśniętą do jej ust. - Okej, zapamiętam to sobie! - pogroziła, choć chichot psuł cały dostojny efekt jej wypowiedzi - Nigdy przy Tobie nie ściągnę żadnego ciucha. No wiesz, nie chciałabym mieć Cię na sumieniu ani żebyś się źle poczuł... Nic z tych rzeczy. - wyjaśniła zaraz z grobową miną i drgającymi kącikami ust, ponownie zabierając się za wyciskanie z piekielnej maszyny trzymanej w jej dłoniach siwe kłęby dymu. Już współczuła tym wszystkim ludziom na scenie, że muszą się w tym dusić. Ale cóż, to było w planach i już. Mało być, to jest.

- A jakbym ni uciekała? Wiesz, te pozory i w ogóle... - powiedziała po chwili - I jak możesz mówić, że jesteśmy identyczne? - droczyła się z nim rozbawionym głosem - Ależ wszystkie baletnice są wyjątkowe, jedyne i niepowtarzalne! - zaznaczyła nie wierząc nawet sama w to, że mogłyby być rozróżnialne na scenie, zwłaszcza w takim dymie i przy takim oświetleniu - Zadymiarza? Oł! To co my już mamy? Dziadek Roy, Profesor Smith i Zadymiarz baletowy? Oj, staaary... Rozwijasz się przy mnie, rozwijasz... A ile nowych zainteresowań! No patrzcie Państwo... - pokręciła głową wyliczając jego kolejne zajęcia - A jak tam w ogóle te twoje 'robótki dziadeczka'? Mam nadzieję, że tłumaczyłeś już jak zrobić lakier do drewna z pomocą styropianu i rozpuszczalnika? - zapytała z ciekawością nawiązując trochę nietypowo do jego pracy.

Chwilę później ich robota była już skończona. Dziewczyna dała znać, że ich praca jest już skończona i mogą odłożyć miechy na swoje miejsce, zajmując się czymś innym, przyjemniejszym niż wdychanie lotnych spalin i popieliska, którymi to pachniały Elizie obłoki wydmuchiwane z przedmiotów w ich dłoniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:32, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Wybitnie źle. - powiedział kręcąc głowa kiedy zobaczył zeza i niezbyt pasujący wyraz jej twarzy do tego co na co dzień reprezentowała - Nie powinnaś być wariatką. Nie... Zdecydowanie nie. - nie wiedział dlaczego tak zaprzeczył. Po prostu chyba z tego, akurat nie lubił żartować więc przemilczał w dalszej części ten temat - Tak, tak... - wyszczerzył się do Elizabeth - radzę to sobie zapamiętać, wiesz to słabiutkie serce dziadka Roy'a. Nie wiele już może przetrzymać. - pokręcił głową ze smutkiem. Jego zaprzeczenie było okropnie absurdalnie przy pracy jaką wykonywały jego ramiona. Połowa sceny chyba była trochę za bardzo zadymiona. Przynajmniej scenografia jest wiarygodniejsza... - Jestem facetem. Nie dostrzegam subtelnych różnic opierających się na tym że jednej z was włos idzie w lewo, a drugiej bardziej w prawo. Albo tego że jedna połknęła szczotkę a drugą szkoliła Beani i nie wepchnęła jej nic do gardła. Akurat. Daję słowo że przynajmniej od tyłu wszystkie na pierwszy rzut oka jesteście identyczne. - Roy popatrzył na Elizabeth słuchając jej małej wyliczanki - Widzisz jaki jestem wszechstronny! - zauważył i pokiwał głową - Zobaczymy do czego jeszcze bym się nadał. Oczywiście wszystko wyjdzie w praniu. Nie, lakieru jeszcze nie przerabialiśmy, ale było łatanie dziur w skarpetkach i wszelakie sposoby sklejania różnych pierdół. No wiesz, porcelana, plastik, drewno i tak dalej. Powiedźmy że się rozwijam w tym temacie. Ale jestem ambitny. Niedługo przejdę do wspomnianego lakieru, o to się nie martw. - mówił tak poważnie, jakby faktycznie chciał się za to wziąć na dniach. - odłożył z ulga miech obok tego którego używała Elizabeth i zajęczał - Matko w końcu. Okropnie śmierdzi. Współczuję tamtym. - powiedział wskazując palcem na scenę za kurtyną - Nie zrobi im się słabo? Nie dość ze tańczą to jeszcze wdychają to świństwo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:01, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Trzymam za słowo! Środek lata, upał ze czterdzieści stopni w cieniu i ja w kurtce! o! Masz to jak w banku! - zaśmiała się patrząc na chłopaka z ukosa, gdy odkładała miech na swoje miejsce.

Wspomnienie Madamme Beani wywołało u niej łagodny uśmiech. Lubiła kobietę nawet, jeśli była bardzo wymagająca i wyjątkowo surowa dla swych uczennic. - Ona wcale nie jest taka zła... - odpowiedziała, po czym pochyliła się nad Royem, by mu coś szepnąć do ucha - ...I jest pół wampirem. - wyjaśniła, kontynuując potem już normalnie - Na pierwszy rzut okiem jest koszmarnie nieprzyjemna i paskudna, ale zyskuje z każdym kolejnym spotkaniem. Mimo, że wciąż wydaje się ostra, to jednak znać po niej dobre serce. - zapewniła próbując przekonać swego towarzysza do swej nauczycielki.

- Nie, nie powinno. - odpowiedziała patrząc się na ciężką kurtynę - Mają tam nawiew i po chwili już nic nie czuć. - wytłumaczyła - To tylko na tyłach nie jest za fajnie.

- O rany! Roy! - potrząsnęła głową rozglądając się na boki. Znajdując swoja torebkę złapała ją w dłonie - Byłabym zapomniała... Która jest godzina? - zapytała - Nie wiem czy mam jeszcze czas, czy już nie muszę się zwijać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:12, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Dbaj o zdrowie ukochanego dziadunia, dbaj... - pogroził jej palcem - Kiedyś ci się opłaci. Tak, bo ci uwierzę. - powiedział na temat Beani. Jakoś nigdy choćby wypił z nią i przeszli na 'ty' to podejrzewał że nie polubi nauczycielki Elizabeth. Bez względu na to jaką rekomendację by jej wystawiła - Czym jest? - zapytał odpowiednio ciszej do wagi informacji - Pół? - pokojarzył fakty i pomyślał ze to ma coś w spólnego z tym o czym wspominała mu Lizzy kiedy się rozchodzili - Dobra. Nie ważne. Później mi wytłumaczysz, albo już sam się domyślę. - wzdrygnął się bo zapatrzony na kurtynę nie zwracał przez moment uwagi na to co robi wampirzyca - A co ty? - zapytał unosząc w górę lewe ramię - Kopciuszek? - zerknął na tarczę zegarka i oświadczył - Do północy jeszcze daleko. Jest dwudziesta druga piętnaście. - spojrzał na dziewczynę pytająco ciekaw gdzie tak jej spieszno.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:26, 02 Cze 2010    Temat postu:

A Elizabeth, niezależnie od tego jak bardzo by się chłopak jeżył na jej mentorkę i tak lubiła tą kobietę. Nawet jeśli miałaby na nią wrzeszczeć, wściekać się i wypominać niedostrzegalne okiem laika drobne błędy, to i tak dziewczyna miała do niej ogromny szacunek i masę spokoju w sobie, by słuchać cierpliwie i z uwagą. - Pół-wampirem - powtórzyła cicho - Czyli... jej matka była człowiekiem a ojciec wampirem... - szepnęła bardzo cicho. Nie chciała by ich ktokolwiek usłyszał o czym rozmawiają. było by to zapewne uznane za niedorzeczność i fantastykę, ale mimo wszystko nie lubiła ryzykować, że a nóż akurat się trafi ten jeden raz ktoś, kto załapie o czym mówią i jego niezdrowa ciekawość nabawi ją problemów.

- No, można powiedzieć, że kopciuszek. - przytaknęła z uśmiechem. - Jeszcze maksimum ze dwadzieścia minut i muszę lecieć... do pracy. Bo tak ją można nazwać. - powiedziała spokojnie - Raz w tygodniu... ale akurat niestety dzisiaj musiało mi się to trafić. - wzruszyła ramionami bezradnie. Nic przecież nie poradziłaby na to, że właśnie tego dnia tak jej się złożyło. Poza tym skąd mogła wiedzieć, że spotka się tu z nim? Gdyby wiedziała i podejrzewała chociażby po części jak się to może potoczyć, to inaczej ułożyłaby sobie plany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:40, 02 Cze 2010    Temat postu:

Nie powiedział nic a jedynie pokiwał ze zrozumieniem głową. Mało go już dziwiło, mało zaskakiwało. Naprawdę mało. Roy wiedział że siebie może teraz włożyć między bajki więc co to za różnica? Wampir, półwampir? Żadna. Dla niego już żadna. Akceptował siebie, wszawe wilkołaki choć jeszcze takiego nie spotkał, wiec co jeszcze? Hogwart? Proszę bardzo. Roy zaakceptuje wszystko - Do pracy? - zapytał zainteresowany - A do jakiej pracy chodzisz? Wybacz, myślałem że twoim jedynym zajęciem jest balet. I próby. - nie wyobrażał sobie Elizabeth w jakiejkolwiek pracy. Nie żeby się nie nadawała, ale kojarzyła się wampirowi nieodzownie z tańcem i niczym innym - No nic się nie stało przecież. - mruknął i wyprowadził ją z zaplecza na korytarz bo ciągłe potrącanie i przepraszanie niezmiernie go irytowało - Praca nie wybiera. Trudno pójdziesz. Ale powiedź gdzie pracujesz. - chciał z niej wyciągnąć tą informację szerokim uśmiechem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:56, 02 Cze 2010    Temat postu:

- Do pracy, do pracy... Można to nazwać pracą chociaż... to dla mnie bardziej próba a zarazem przyjemność. - odpowiedziała - I nie, balet nie jest jedyną rzeczą, którą robię. Wiesz, tak jakby mam sporo czasu do wykorzystania. - zaśmiała się lekko wychodząc wraz z chłopakiem na korytarz prowadzący do obszernego, głównego hallu.

- Jej, ale Ty przeze mnie nic z tego przedstawienia nie obejrzałeś do tej pory... - dodała z wyrzutem sumienia. Bo przecież zajmowała mu sobą cały czas, jaki powinien spędzać właśnie na oglądaniu sztuki. - Miałam wyrzuty sumienia, że... z Tobą tak się stało. - zaczęła wyjaśniać - Postanowiłam coś z sobą zrobić i po pierwsze zająć sobie czas, którego aż nadto miałam w ostatnim miesiącach a po drugie chciałam się do czegoś przydać. Zatrudniłam się w szpitalu. Pomagam sanitariuszom. Taka tam wolontarystyczna robota... Nic szczególnego. Ćwiczę swoje opanowanie i nabieram dystansu do swoich odruchów. - wyjaśniła dochodząc z chłopakiem do sporej przestrzeni ciągnącej się aż do wyjścia. - Mam tak zwane martwe zmiany, czyli od północy, do czwartej rano. Nie uważasz, że to ironia losu? - zaśmiała się - Ja pracująca na martwej zmianie. - pokręciła głową dochodząc już ze swym towarzyszem niemal do wyjścia.

- Roy, - odezwała się po dłuższej chwili stając przed przeszklonymi drzwiami - mam nadzieję, że się spotkamy w najbliższym jeszcze czasie... - w jej głosie było słychać nadzieję, gdy się z nim żegnała - Telefonu nie zmieniłam a gdybyś mnie chciał kiedyś gdzieś indziej złapać niż tutaj, to będę... - powiedziała sięgając do torebki i dając mu po chwili niewielki karnecik wyglądający jak wizytówka z tym, że zamiast jej danych był adres hotelu wraz z zapisanym na nim numerem apartamentu, który zajmowała. - Dziękuję, że przyszedłeś. I dziękuję... za to co powiedziałeś. - rzuciła, całując go w policzek na rozstanie.


// ? - generalnie praca Elzy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:49, 03 Cze 2010    Temat postu:

Czekał aż w końcu mu wyjawi co jest tą pracą. Mogłaby być czasem bardziej wylewna, a Elizabeth z fanatyzmem owijała w bawełnę. Ale Roy miał czas. A skoro miał czas to mógł poczekać. Na przedstawienie machnął dłonią - Później mi ewentualnie streścisz o czym było. Ważne że trochę zadymiłem i zrobiłem to tak umiejętnie że nie przysporzyłem sobie wrogów. - chyba ze ktoś po jego stronie sceny zemdlałby w trakcie przedstawienia mimo odpowiedniej wentylacji to co innego. Narazie spłoszone ochy i achy nie rozległy się z widowni więc wszystko musiało iść według wyznaczonego układu. W końcu z uwagą mógł wysłuchać Elizabeth i jej uzasadnienia co do podjętej pracy - To wspaniałe zajęcie Lizzy. - stwierdził z niekłamanym podziwem w głosie. Przystanął z wampirzycą i powiedział - Jestem pod wrażeniem. Sam będąc na twoim miejscu bardzo długo bym się zastanawiał co zrobić... Z tym. - miał na myśli właśnie wyrzuty sumienia i drogę dzięki której miały one choć trochę zmaleć, bo podejrzewał że Elizabeth nigdy tak do końca się ich nie wyzbędzie - Nie, to nie ironia. Nie przesadzaj. Nie dopatruj się czegoś czego w ogóle nie ma. Za tydzień będzie inaczej, chyba ze to ty upierasz się na pracę w tych godzinach, ale wtedy... To twój wybór. A nazwa jak każda inna. - zakończył wzruszając ramionami. Dla niego to było bez większego znaczenia jaki przydomek dana zmiana miała. Tak się utarło i trudno. I Elizabeth choćby chciała tego nie zmieni. Roy uśmiechnął się do wampirzycy i mrugnął zabawnie - Spoko. Jakbym cię usilnie poszukiwał to jakoś trafię. I najpierw... - wziął karteczkę i skinął głową - Zadzwonię. Nie będę ci robił zbyt wielu niespodzianek, nie licz na to. - mruknął śmiejąc się cicho. Zgarnął kolejnego buziaka choć w zasadzie nie wiedział za co, bo nie zrobił aż nic takiego. Po prostu tam przyszedł, ale kto zrozumie kobiety? Wampir pokręcił głową i zawołał bo Lizzy już wychodziła - Do zobaczenia! - mruknął coś pod nosem chowając to co od niej dostał do portfela. Słowa Elizabeth o zapełnianiu sobie czasu wolnego i szukaniu alternatywy dały mu do myślenia. Miała przecież pełną rację. I to że nie musi spać, stało się dla niego nagle czymś wspaniałym. Zapragnął czegoś nowego.

/ Kawalerka Smith'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:10, 19 Cze 2010    Temat postu:

// Port Angeles / Kawalerka Smith'a


Kiedy dotarli pod budynek dziewczyna wciąż się śmiała. Nie mogła uwierzyć w to jaką mściwą bestią potrafił być Roy. To, jak ją dorwał wewnątrz samochodu i wyłaskotał za wszystkie czasy wciąż wzbudzało w niej nieopanowane napady radości. Przez całą drogę jęczała mu na to, że się zemści w chwili, gdy tylko nadarzy się po temu odpowiednia okazja. W zasadzie to już ta ich zemsta za zemstę stawała się nie do powstrzymania sznureczkiem wendetty rozwlekanej tylko w czasie. Tak chyba rozpoczynało się właśnie wojny. Od drobnych potyczek po całe kampanie batalii militarnych.

- Wejdziesz na trochę do środka? - zapytała go wysiadając z samochodu i przechodząc na drugą stronę tak, by się znaleźć przy drzwiach kierowcy. Machnęła przy tym ręką w stronę gościa stojącego z przenośnym wózkiem, z którego sprzedawał ludziom kanapki, kawę bądź herbatę. - Cześć Mike! - krzyknęła do niego kiwając potakująco głową i pokazując mu na palcach wiktoryjkę. Chociaż raczej w tym przypadku oznaczało to czegoś dwie sztuki. Pochyliła się po tym nad oknem auta, czekając na odpowiedź Roya. - Chodź, zobaczysz jak wygląda poranek na zajęciach. - zaproponowała - Zmyjesz się kiedy będziesz chciał. - dodała wyjaśniając mu, że wcale nie musi tam z nią tkwić nie wiadomo ile czasu, jeśli nie będzie miał na to ochoty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:31, 19 Cze 2010    Temat postu:

Miał ogromne problemy ze skupieniem uwagi na jeździe. Przez te ciągłe jęki Lizzy i rozpierające go od wewnątrz uczucie dobrze przeprowadzonego odwetu nie mógł się skupić. Znaleźli się jednak bezpiecznie w Seattle i Roy zatrzymał się pod budynkiem w którym Elizabeth pobierała lekcje baletu. Zawiesił dłonie na kierownicy czekając aż się wyzbiera i będzie mógł się z nią pożegnać. Nie gasił silnika. Miał zamiar wrócić, bo w domu najprzyjemniej załatwiało się wszelkie telefony. No i musiał posprzątać, co było dość ważne teraz dla niego. Po chwili wampirzyca znalazła się po jego lewej. Roy spuścił szybę na dół i spojrzał na dziewczynę wyczekująco - Chcesz by kłaki Beani fruwały? Ona bardzo mnie nie lubi, a ja bardzo nie lubię... - widząc proszący wzrok Lizzy skapitulował po chwili i przekręcił kluczyk gasząc silnik - Dobra, ale albo wejdę na górę, albo utkwię w tamtym kącie w którym siedziałem pierwszy raz. - kiedy odsunęła się od drzwi wysiadł i spojrzał na sprzedawcę przekąsek. Skinął mu z uśmiechem głową i nawet ziewnął dość przekonująco. Roy zastanowił się jak tutaj zareagują na to że wlecze się za Lizzy na zajęcia. U jego w pracy był to raczej powód do żartów i radosnych docinek. Radosnych dla docinających oczywiście. A tu? - Jaka bajkę ty wymyślasz? Nadal wszyscy tkwią w przekonaniu że mam ochotę pląsać po parkiecie w geterkach?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Seattle Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin