Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:41, 24 Maj 2010 Temat postu: Space Needle |
|
|
Coś dla ludzi którzy nie cierpią na lęk wysokości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:43, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
/ Rozgłośnia radiowa
- Nie prowadzę jak wariat. Choć zależy co masz na myśli mówiąc 'wariat'? - pociągnął swobodnie wyjeżdżając z parkingu - Bo są różne rodzaje tego określenia, dla różnych osób. Na przykład jedni uznają za osobę niespełna rozumu tego kto jeździ szybko. Drudzy takiego klasycznego niedzielnego kierowcę. No bo przecież tylko wariat pchałby się do miasta z takimi wszawymi umiejętnościami. W końcu wariatem można określić tego kogoś jeżdżącego cabrio zimą. Z odkrytym dachem. - na tym zakończył swój jakże krótki wywodzik. Nie był wariatem. Nie prowadził przesadnie szybko, posiadał wystarczające umiejętności. Elizabeth mogła być spokojna o swoją skórę - Nie chcę cię szybko obwieść. Po prostu nie mam ochoty wracać tutaj po samochód. Później, jak będziemy bliżej centrum, czy tak w ogóle, możemy pochodzić i powłóczyć się piechotą. Wracając do tematu. - zatrzymali się akurat na światłach - Co to jest ten dan... Coś tam? Tancerz charakterystyczny? Może mógłbym robić za kamień, albo jakiś inny obiekt natury nie ożywionej? Napędzić? Tak, raczej tak. Nie często zdarzają się u nas takie sensacje, że ktoś na kogoś wyczekuje. Lily pewnie jutro jak mnie zobaczy wypali z jakimś idiotycznym pytaniem typu: Łaaa Roy kiedy zaręczyny?! - mężczyzna roześmiał się w głos z tej perspektywy. Rozbawiło go to niezmiernie a jego wyobrażenia mogłoby być bliskie temu co miałoby go jutro czekać - Tak. Są do tego zdolni. - stwierdził dobitnie - Jaka przejezdna? Oni zaraz dochodzą do najciekawszych wniosków, a te najnormalniejsze usprawiedliwienia faktu że kobieta czekała na mnie pod radiem i dała się swobodnie obrócić będą mieć w głębokim poważaniu. Przeżyję. W końcu jak Kuba bogu, tak... - sam nie raz uczestniczył w wypytywaniach kolegów, więc nie miał się za co boczyć. Po kilku minutach zatrzymali się niedaleko futurystycznego budynku a Roy dodał patrząc na Elizabeth - Przetrwam, nie martw się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:06, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
// Rozgłośnia radiowa
Podczas drogi Eliza spokojnie słuchała wywodu chłopaka, obserwując ze zdziwieniem to, jak potrafi z jednej, drobnej rzeczy znaleźć temat na prawie całą drogę. Uśmiechała się tylko potakując co jakiś czas. Kiedy dopytał o danseur de caractere, wyjaśniła mu w najkrótszej z możliwych form, iż chodziło jej o osobę dość charakterystyczną, która ze względu na swe walory zewnętrzne byłaby świetna do odgrywania konkretnego typu postaci. - ...Bo tak jak drobna, delikatna dziewczyna raczej nie odegra roli wielkiej herod-baby tak i wysokiemu, rosłemu facetowi ciężko będzie się stopić ze zwiewnym, lekkim chórkiem. - zakończyła podsumowując swój tym razem wywód na temat tego, że są ludzie nadający się do grania zawsze amanta i są też tacy, co zawsze będą rewelacyjnie pasować do roli złego charakteru.
- A w jakiej roli Ty byś się najlepiej czuł? - zapytała spoglądając na Roya z delikatnym uśmiechem. Potem jednak jej towarzysz wspomniał o prawdopodobnym rzuceniu na nich podejrzenia, że mogliby być kimś więcej niż parą spotykającą się na randce. Tak, jak do niej nie miała by większego 'ale', tak do robienia z nich niemal małżeństwa... Nie, dla niej było za wiele.
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że są zdolni do zaplanowania nam już z góry przyszłości, co? - spytała kontrolnie - Chyba aż tak daleko, to by nie polecieli...? No nie! Ty też tak komuś wjeżdżałeś pod kołdrę? Maaaatttttko! - jęknęła - No to niezłe buty! - sapnęła jeszcze nim się zatrzymali przed dziwnym budynkiem. - To ja jednak miałam bardziej przyzwoitych ludzi. Aż taka bateria mnie nie spotkała przed wyjściem... A Ty przy której wersji będziesz obstawał? - zapytała nagle przewrotnie ciekawa tego, co wybierze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:27, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Miał trochę inne zdanie na temat charakterystyczności i jej użyteczności w sztuce - Poniekąd masz rację. Było by mu ciężko, ale mówią też że jeśli ktoś ma talent, to znajdzie się we wszystkim co każą mu zagrać. Choć nie przeczę. To było by żałosne, albo śmieszne. Jedno z dwojga. Ja? Czy to nie oczywiste? - spojrzał na Elizabeth z niedowierzaniem, bo uznawał że pod tym względem dość łatwo go przejrzeć - W budce suflera. Mógłbym podpowiadać. Ale w balecie to chyba raczej mało przydatne, prawda? Nie chciałbym żadnej konkretnej roli. To raczej jasne, że bym sobie nie poradził, nawet po latach treningu z twoja nauczycielką czy wspomnianymi strasznymi mentorami szkoły rosyjskiej. Nie... To nie dla mnie. Wlazłbym na podest i obserwował jak wszystkie się wyginacie. To chyba było by najlepsze w moim wypadku. - uznał bez głębszego przemyślenia. Wiedział że i tak ma rację. Oceniał siebie obiektywnie i nie przeceniał swoich możliwości - Są zdolni. - powiedział raz jeszcze, zerkając na Elzę z niepokojem - Matko... - zaczął zaraz po niej - nie przejmuj się tym. Przecież... To żarty. Takie idiotyzmy, które zabijają rutynę i codzienność. Nie! Nie wjeżdżałem nikomu pod kołdrę! - zawołał oburzony tym niesprawiedliwym i poniekąd nieuzasadnionym podejrzeniem. Jak Kuba bogu... Tak, ale Roy znał pewne granice i przestawał drążyć w momencie w którym dla niego samego wszystko to stawałoby się nie do zniesienia - Tak. Ludzie sztuki są bardziej okrzesani niż ci z mediów. Radzę ci osobiście. Nie pakuj się w to. - rozkaszlał się gdy zażyła go swym pytaniem - A... To i tak nie zrobi im różnicy. I tak będą mnie męczyć. - powiedział i wyciągnął kluczyki - Im pikantniejsze wyjaśnienie, tym bardziej będą zadowoleni a co za tym idzie ciekawsi dalszego ciągu. Może jednak komornik? - odrzucił to jednak zaraz, bo kto by tak się szczerzył do kogoś kto mógłby mu wszystko zabrać za długi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pon 21:33, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:45, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Wbrew pozorom w balecie też jest potrzebna koordynacja. - odpowiedziała na jego słowa ze spokojem - Więc spoko, znalazłbyś coś dla siebie. - dodała odpinając pasy, którymi się przypięła przed ruszeniem auta.
- Nie, nie przejmuję się tym. Przynajmniej nie za bardzo. Chociaż mam nadzieję, że kłopotów Ci nie narobię przez to wszystko... Wiesz, przeze mnie jakaś fajna dziewczyna zwieje Ci sprzed nosa a to moja będzie wina, bo sobie coś mylnie dopowie i... klops. - powiedziała tłumacząc choć trochę swoje przejecie. - No nie... To nie tak, że ludzie sztuki... Oj, z resztą wiesz, że mi nie o to chodziło Roy... - dodała - Na komornika to ja nie wyglądam. Wiesz, prędzej... - zastanowiła się opierając głowę o fotel. Nie przychodziło jej nic konkretnego, więc w końcu przerwała chwilę milczenia - O! - jak zwykle nagła myśl ją zaskoczyła dość trafnie - Zrób ze mnie swoją napaloną, nieco natrętną i łatwowierną fankę. Powinno im się spodobać, skoro lubią sensacje. A potem powiesz, że byłam zbyt nachalna i puściłeś mnie kantem. - powiedziała śmiejąc się i po chwili wskazując pytająco ręką na drzwi, by się upewnić czy ma wysiadać. Po chwili otworzyła sobie klamką i wysiadła. Nie było przecież co tam siedzieć nie wiadomo ile.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:01, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytał stojąc już na chodniku i patrząc na Elizabeth z coraz większymi obawami - Napalona fanka? Czy ja jestem jakimś nie wiadomo kim żeby kobiety na mnie się rzucały? Daruj. Poza tym jakbym tak stwierdził i zakończył tym puszczeniem kantem, to myślisz że to by ich to ucieszyło? A gdzie tam... - machnął lekko dłonią i upchnął klucze w kieszeni - To doprowadziło by do kolejnej serii jeszcze gorszych pytań. - przez to już na pewno przechodzić nie chciał. Oszczędził Elzie jakiego typu mogłoby by być to pytania, nie chcąc by poczuła się zażenowana bardziej niż teraz - Chodź. - zaoferował Elizabeth swoje ramię, nie widząc w tym geście nic niestosownego skoro ona już z nim tak wędrowała - Nie będę miał kłopotów. O takich na pewno nie. - dodał uśmiechając się lekko na wspomnienie tego że jakaś kobieta mogłaby zrezygnować ze starań o niego widząc Elzę - Wątpię by to mi groziło, wiesz? Właśnie, więc nie ma o czym mówić. Zabunkruję się w studiu i tyle mnie będą widzieli. - poprawił marynarkę i spojrzał w dół na swoje buty. Jakoś był przeczulony na punkcie nogawek i lubił gdy dobrze leżały i opadały na obuwie zasłaniając je w znacznej części. Kiedy uznał ze wszystko jest tak jak być powinno poszli w kierunku znanego symbolu Seattle - Zawsze, w ostateczności mogę stwierdzić że nawiedziła mnie młodsza siostrzyczka. - uznał to też za dość słabe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:23, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Ech... - dziewczyna nie miała już pomysłu na to, co mogło by być lepsze. W końcu stwierdziła, że chyba prawda była najlepszą z opcji dostępnych im do wyboru - Roy, może powiedz im wtedy po prostu prawdę i zostaw ich własnym domysłom? Tak chyba byłoby najlepiej... - podsumowała łapiąc go pod ramię, skoro sam się nadstawił. Miała nadzieję, że nie wyczuje od niej tego jej chłodu skóry, ale liczyła w sumie na to, że materiał marynarki i ponczo, które się zawinęło wokół jej ręki będzie wystarczającą izolacją, by uniknąć podejrzeń.
- Siostra? - prychnęła - No w to, to nawet i ja bym się nie dała wkręcić... - Czy my wyglądamy jak rodzeństwo? Poza tym jakbyśmy byli rodziną, to raczej inaczej byś się chyba ze mną przywitał, nie? - podkreśliła. Sama doskonale wiedziała, że rodzeństwo się albo bardzo kocha i wita z radością wyściskując się do upadłego albo też nienawidzi i... trzyma od siebie z dala. - A tak w ogóle, to masz rodzeństwo? - zapytała ciekawa ludzkiego życia swego towarzysza. Ona już dawno swoje straciła, więc odrobina ciepła związanego z rodziną przyciągała ją do siebie niczym muchę do lepu. Jej brat mimo, ze tak blisko, był jednocześnie daleko a zastanawiała się czy Roy ma dobre kontakty ze swoją siostrą bądź też bratem, o ile takowych posiadał. Pasował w sumie do tego typu ludzi, którzy dobrze się czują wśród licznego, młodszego rodzeństwa.
Gdy ruszyli przed siebie, kierując się w stronę sputnika, Eliza zadarła głowę nad siebie, przyglądając się budynkowi z tej perspektywy. - Chcesz mi powiedzieć, że teraz Ty wystawisz moje nerwy na testowanie? - zapytała się zastanawiając się czy aby na pewno ona ma ochotę tam wchodzić - To jak wieża Eiffla? Dziesięć tysięcy schodów do pokonania i długa kolejka, w której masz szansę zrezygnować z tego pomysłu? - rzuciła z uśmiechem - Bo jak tak, to będziesz mnie wnosił gdzieś po przejściu dwóch trzecich wysokości... Nie wiem czy to dobre dla Twojego kręgosłupa, wiesz? ja swoje ważę... - pogroziła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:47, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie. Prawda... Nie uznają tego za prawdę. Mniejsza z tym. - mruknął a jego tonie zaczaiła się stanowczość. Uniósł głowę w górę. Co będzie to będzie, a on sobie poradzi. Śmiać się z siebie też potrafił. Nikomu nie da zbyt wiele satysfakcji. Inaczej nie nazywam się Smith. - Jakbyś widziała mnie i moją siostrę też byś nie powiedziała że jesteśmy z tej samej matki i tego samego ojca, Chyba że coś do tej pory się przedemną ukrywa. - zażartował sobie z rodziców. Nigdy ich o to nie podejrzewał - Jak miałbym się z tobą witać? Przecież nie wyciągnąłbym do ciebie sztywno dłoni i nie wydukał: witaj Elizabeth... - przybrał na chwilę właśnie taki sztywny urzędowy ton, który odpychał i sprawiał że Roy nie brzmiał jak Roy - Podszedłem do ciebie całkiem naturalnie, a okręcałem, bo... Powiedźmy to... - patrzył teraz na jej wierzchnie odzienie którego nazwy niestety nie mógł zidentyfikować poprawnie. Dla niego był to koc z dziurą na głowę w wielkim uproszczeniu - Miałaś to nowe, więc obejrzałem by wygłosić uwagę godną starszego brata. Tak, mam rodzeństwo. I moja siostra nie jest wyssana z palca na potrzeby akcji. Aż tak cwany nie jestem. Jest młodsza od ciebie o kilka dobrych lat i gania jeszcze po szkolnych korytarzach. Ma na imię Angela. I jest do mnie kompletnie nie podobna. - spojrzał na budynek kiedy Elizabeth wyraziła coś na kształt zaniepokojenia jego wysokością - Skąd. Po prostu... Sama tego chciałaś. Wcale nie dziesięć tysięcy. - zaczął ciągnąć ją w tamtą stronę z zapałem - I nie będę cię wnosił, na to nie licz młoda. - zwrócił się do niej tak jak nie raz zaczynał do Angeli. Uważał że rola młodszej siostry jej pasuje - Ludzie są tak mądrzy i jednocześnie leniwi, ze wymyślili sobie takie cudo jak winda. Mówi ci to coś? Wsiadasz... Ziiiuu i koniec. Jesteś na górze. I mój kręgosłup jest całkowicie bezpieczny. - odparł uprzejmie nie przejmując się jej groźbą - Zapraszam. - w czasie tej rozmowy dotarli już pod budynek i Roy postanowił skłonić Elizabeth do dalszej współpracy swym zaproszeniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:06, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
W zasadzie Eliza tym razem nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Mogli wymyślać niestworzone historie, starając się dobrać tą właściwą, jednak ludzie i tak stwierdzą co będą chcieli. W końcu wzruszyła ramionami, stwierdzając, że nie ma co gdybać. Wyjdzie jak wyjdzie, nie mieli na to wpływu.
- To.. to jest ponczo. - powiedziała na moment puszczając jego ramię i ściągając tkaninę z siebie, by pokazać chłopakowi jak wygląda - Skutecznie chroni przed chłodem i... zakrywa dekold. - zaśmiała się opuszczając na moment ręce, by zaprezentować o jakim dekoldzie mówiła. Moment później ponownie nakryła się chwytając chłopaka pod ramię, bo całkiem przyjemnie jej się tak szło.
- Ej, ej, ej! - zaczęła protestować - Ale od młodych to mnie nie wyzywaj! Paskudo jedna! Taka dużo młodsza od Ciebie to nie jestem! - przypomniała mu, chociaż spoglądając na nią można było spokojnie się pomylić. Elizabeth wciąż wyglądała na swoje siedemnaście, no, przy dobrych wiatrach osiemnaście lat i chyba tylko przypadek sprawił, że Roy nie wątpił w mówienie przez nią prawdy, gdy rozmawiali o wieku. - Bo się odgryzę i zacznę Ci jechać od staruszków... - burknęła chociaż widząc drgające kąciki jej ust widać było, że nie do końca udaje jej się zachować powagę.
Weszła do środka dziwnego budynku i dała się pokierować swemu towarzyszowi w stronę tej widny, o której wspominał - Łeee... - mruknęła głosem pełnym rozbawionej dezaprobaty - Idziesz na łatwiznę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:20, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Aaa... To wiele wyjaśnia. - ponczo kojarzyło mu się z dwiema rzeczami. Z alkoholem i czymś na co teraz postawił - Szkoda że nie masz sombrero. - powiedział odwracając od niej wzrok wiedząc że za to już oberwie - Wyglądałabyś jak prawdziwa Meksykanka. Te włosy... - jego wizja chwilowo się rozmyła - Niech chroni przed tym chłodem. - przymknął oczy przywołując przed nie usilnie wizję Elzy - Meksykanki, a wyrzucając wizję Elzy dekoltu - Tak te włosy, takie ciemne też pasują. Oczy też niczego sobie. - zawyrokował, a spojrzenie niebieskich tęczówek omiotło twarz jego znajomej - Tylko trochę bladziutka jesteś, ale skoczyłabyś na solarium, czy poleżała na słońcu i zaraz wyglądałabyś jak człowiek a nie chodzący anemik. Wybacz że zapytam, ale ty masz anemię? - jeśli miałaby mu nagle zasłabnąć wolałby wiedzieć dlaczego - Dlaczego nie? - zapytał zdziwiony - Przecież wy ponoć lubicie jak się was odmładza i w ogóle mówi że wyglądacie świetnie. Nie rozumiem cię Lizz... - zakończył przeciągając zadziornie jej imię. Zdrobniałe też brzmiało całkiem nieźle - Uuu. - powiedział ponuro - To zabrzmiało groźnie. A może poczekasz aż mi włosy posiwieją i dostane jakiś zmarszczek najpierw, hm? Wtedy droga wolna do nazywania mnie staruszkiem. - skinął głową wiedząc że każdego to czeka - A co? Wolałabyś bym się jednak pod tobą złamał? Powiedź... - mruknął wciskając guzik mający przywołać windę - Miałabyś tą satysfakcję, nie? - pokiwał pewnie głową pokazując tym że zna doskonale odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:50, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ale nie oberwał. Elizabeth nie przejęła się ani spojrzeniem ani też wyobrażeniem sobie jej jako meksykanki. Uśmiechnęła się do niego tylko zwodniczo, kręcąc lekko głową krytycznie. - Oj Roy, Roy... Ja i meksykanka? Może mi powiesz jeszcze, że miałabym ganiać wśród kaktusów popijając z butli tequilę? - zaśmiała się spinając broszką z przodu swoje okrycie. - Nie wiem czy mam, nigdy nie sprawdzałam tego w żaden sposób. Odkąd pamiętam mam bladą karnację - powiedziała - i wiecznie zimne dłonie. - dodała po chwili śmiejąc się z takiego stanu rzeczy. - Wiesz, jakbyś w ciągu dnia niewiele łaził po słońcu, to też nie wyglądałbyś jak południowiec. - rzuciła - Poza tym kiepsko się opalam, więc solara czy leżenie plackiem na plaży, by się opalić, raczej niewielki efekt by dały. A z resztą, serio tak źle wyglądam? - zapytała wcale nie oczekując od niego odpowiedzi.
Nic nie mogła na to poradzić, że jej skóra, odkąd została przemieniona wyglądała jakby ją w talku wytarzał i do tego wrednym żartem utrwalił bladość ściany na jej ciele. - Wiesz, przynajmniej dobrze się maskuję na tle jasnej ściany! - zażartowała sobie z siebie. Nie lubiła jak ją ktoś odmładzał. Wystarczająco już czasem musiała się natrudzić, by inni nie widzieli w niej nieletniej. - Ja nie przepadam. Ale może z czasem mi przejdzie. - wyjaśniła - Wiesz, to frustrujące jak idziesz do knajpy i Cię proszą za każdym razem o dowód. Albo jak idziesz do głupiej tabakiery kupić fajki, których nie chcą Ci sprzedać mimo, że już minęło się już wiek pełnoletności. Chociaż... - zawiesiła na moment głos spoglądając się przed siebie - czasem też są z tego korzyści. Ale zdecydowanie rzadziej niż minusy.
- A wiesz, - zmieniła intonację spoglądając się na niego uważnie i unosząc dłoń do jego głowy, musnęła palcami jej czubek, jakby się przyglądając - do twarzy by ci było ze srebrną grzywą. - zażartowała odchylając się lekko, jakby teraz ona oczekiwała na oberwanie. - Z resztą po co mam czekać, skoro mogę jako pierwsza rozpocząć tradycje nazywania Cię... na przykład tak wyrafinowanie jak... dziadygą? starym piernikiem? albo... - zaczęła prześcigać się w myślach za kolejnymi epitetami. Jednak zarzuciła ten pomysł, uważając, że może jednak nie będzie po nim tak jechać - Dobra, to był żart. - powiedziała - Nic nie mam do Ciebie a poza tym zdecydowanie wolę Cię takim, jakim jesteś obecnie. Nie doczekam pewnie czasów, by ujrzeć Cię siwego. - zaśmiała się ponownie, przystając tuż przed wejściem do windy. Na wyświetlaczu pojawiały się coraz niższe cyferki, wskazujące, że zaraz mogą się spodziewać zajechania ich dyliżansu przed nos.
- Oj już dobrze, dobrze... - uspokoiła - Nie chciałabym Cię narażać na uszczerbek na zdrowiu. Już i tak się poświęcasz wystarczająco spędzając ze mną ten czas, gdy mógłbyś spokojnie sobie go spędzić ze znajomymi czy w domu, odpoczywając do pracy. Czy już Ci za to dziękowałam? - zapytała spoglądając na niego z uśmiechem - Bo nie wiem nawet jak się odwdzięczyć za to. W końcu latanie po mieście by pozwiedzać sobie znane miejsca, z niedawno poznaną laską nie każdemu by pasowało...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 0:20, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Aż zastanowił się dlaczego nie oberwał, skoro bywał tak bezczelny i poufały w stosunku do Elizabeth. Widać pozwalała mu na dość dużo i była bardzo wyrozumiała. Ze świecą szukać - Nie. Ty byś sobie tylko siedziała w jakimś zacienionym kątku i przyciągała co bardziej zaciekawione spojrzenia płci przeciwnej. Jeśli chodzi o płeć tobie podobną byłby to zapewne spojrzenia pełne zazdrości i żądzy mordu. - Roy przyjrzał się Elizabeth chcąc jak najlepiej odpowiedzieć na pytanie jakie mu zadała. Nie mógł powiedzieć że była brzydka. Była ładna, piękna na swój blady sposób. Choć wydawała się delikatna, to widział jak poradziła sobie z deską. Miała uroczy uśmiech przed którym nie jeden by zgiął kolana. Oczy zawsze wydawały się radosne i gdyby ktoś był nie uważny pewnie by w nich bezpowrotnie zginął. Loki dopraszały się słońca by mogły błyszczeć w pełnej krasie - Bo ja wiem... - przeciągnął i przyłożył palce do brody nadal niby się zastanawiając - Ogólnie rzecz biorąc... - przestąpił z nogi na nogę odsuwając się od dziewczyny przezornie - Nie ma się o co doczepić. Jak powiem ze jesteś moją siostra, to... Chyba spłyną na twoje dłonie przezemnie same propozycje randek jeśli ktoś z męskiej części składu rozgłośni cię wyłapał. Nie opędzisz się. - puścił do niej oko i sądząc że to co powiedział ja zadowoli - Bo w życiu o maskowanie chodzi! O tak to faktycznie, cholernie przydatne jest. - stwierdził mrucząc pod nosem gderliwie godzien tych pięknych określeń jakimi go po chwili obdarzyła. Nie patrzył tak na to że wygląda młodo. Z punktu widzenia mężczyzny kobieta powinna być zadowolona że biorą ją za młodszą niż faktycznie jest. Postanowił jednak tego nie rozwlekać, uznając że to może być temat ciekawego sporu, którego jednak nie chciał wszczynać - tak mówisz? Bardzo zabawne. Wtedy juz nie łaziłbym z toba po podestach, bo reumatyzm za bardzo by mnie łamał, więc proszę cię. Zastanów się co mówisz. - powiedział to zupełnie rozbawiony. Wizja jego w wieku lat osiemdziesięciu była nieosiągalna - Dlaczego nie? Moze akurat? W końcu ten park dostanie moje imię i będę przecinał wstążkę. Znając życie zabraknie mi nożyczek, a kto je będzie miał. Ty w tej twojej wspaniałej torbie. - Roy wyprostował się w momencie gdy drzwi windy się rozsunęły i powiedział - Nie. I nie wymagam podziękowań. - zaznaczył by nawet się do nich nie zabierała - No cóż, Trafiłaś na takie indywiduum któremu to odpowiada. Po prostu mam dobre serce. - wszedł do małej klateczki, zwaną windą i gestem dłoni wskazał miejsce obok siebie Elizabeth.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:19, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Haha! - zaśmiała się w głos - Siedzieć w bezruchu i pachnieć?! Chyba żartujesz... - nie mogła sobie jakoś tego wyobrazić - Za jakie niby grzechy, co? Nie przesadzaj z tym. Nikt by się tak nie patrzył, bo nie miał by po co. A ja bym się wynudziła w tym czasie, że hej. - wciąż się śmiała. - No, no, no! Nawet nie próbuj mnie sprzedać jakiemuś koledze! Nie jestem zainteresowana! - powiedziała z przekonaniem. Jeszcze tego by brakowało, by poczuła się zobowiązana do czegoś musząc iść na jakąś randkę w ciemno. Już i tak wystarczająco ryzykowała szwędając się po mieście z Royem a nie daj bóg jeszcze ktoś by doszedł na jej sumienie. - Lepiej jednak, jeśli twierdzisz, że znasz swoje towarzystwo, wymyśl inny patent niż siostrę. Bo ja się z nikim umawiać nie mam zamiaru! Najmniejszego! - dodała śmiejąc się wciąż w głos. Ciężko sobie było jej jakoś wyobrazić siebie z jakimś gościem na wieczornym spotkaniu. Jakoś z Royem było inaczej, on się do niej nie kleił a ona nie musiała aż tak bardzo uważać na swoje odruchy z obawy, że zapragnie się wgryźć w apetycznie pulsującą tętnicę. Wsiadła za swym towarzyszem do windy i dopiero w tej chwili czując zaduch ciasnego pomieszczenia poczuła to jakże charakterystyczne mrowienie podniebienia, które zawsze ją nachodziło, gdy czuła smaczny dla niej zapach ludzkiego życia. Jęknęła w duchu nieco blednąc przy tym jednocześnie. Bała się czy wytrzyma aż do wjechania na samą górę. Przełknęła nerwowo ślinę, starając się nie oddychać nosem. Podobał jej się zapach rozchodzący się od chłopaka a w takim małym pomieszczeniu jak to, stawał się dla niej o wiele intensywniejszym i bardziej kuszącym. Chcąc odegnać myśli wróciła rozmową do poprzedniego tematu - Odczep się od mojej torebki, wcale nie ma w niej wszystkiego. Poza tym wywaliłam z niej po powrocie z zajęć większość rzeczy, więc zobacz teraz jaka jest lekka! - pochwaliła się proponując towarzyszowi sprawdzenie. - Roy, ja nie doczekam się starości, zapomnij! Będziesz musiał sobie znaleźć kogoś innego, kto Ci posłuży wtedy pomocą. - rzuciła wiedząc, że nigdy się nie zestarzeje, jej kości ani ciało nigdy nie zaczną chorować na żadną z ludzkich przypadłości wieku podeszłego ani też nie doczeka się nawet tych siwych włosów na swej głowie. Była to wspaniała a zarazem przerażająca perspektywa. Wieczna młodość mogła być marzeniem niejednej osoby, ale ją osobiście przytłaczała. Każdy ruch, każde poznanie nowej osoby mogło się wiązać z tym, iż kiedyś w przyszłości będzie miała z tej przyczyny kłopoty.
Właśnie dlatego, gdy Beani zaproponowała jej rolę solistki w przedstawieniu, dziewczyna na wyrost, pamietając uwagi swej najlepszej przyjaciółki odmówiła przyjęcia tego zaszczytu. Jej nazwisko mogło by się pojawić gdzieś na jakiejś ulotce. Sympatyk tej sztuki zachowałby ją jako pamiątkę, dołączając zdjęcie a za dzieścia bądź więcej lat ktoś by się do tego dokopał sprowadzając na niewinną Elzę więcej problemów niż by było to warte. Nie, na to ona się nie pisała i dlatego też unikała wszelkiego rozgłosu niczym ogień wody. Chciała byc nieraz transparentna i niewidoczna dla wszystkich. Tak byłoby łatwiej i wygodniej. Dla każdego. Tylko, że jakoś ta samotność w swej drodze była koszmarnie bolesna. Łudziła się, że za ileś tam lat nauczy się z tym żyć, choć w zasadzie to chyba bardziej bytować, bo przecież żaden wampir nie żył na prawdę. O ile lżej by jej było nie bojąc się o to co będzie jutro i o to czy kolejna chwila nie zrodzi z niej w oczach innych potwora. Radziła sobie póki co jakoś z tym wszystkim. Lepiej bądź gorzej, ale dawała radę. Tylko takie chwile jak ta, w towarzystwie ludzi przypominających jej o tym, że kiedyś żyła powodowały u niej rozdzierający smutek i zawiść do tego, iż ktoś tak brutalnie i drastycznie jej owe beztroskie istnienie odebrał. Była zbyt delikatna na to wszystko. I zbyt wrażliwa nieraz.
Nawet nie wiedziała kiedy, a zamyśliła się na tyle, że w jej wyrazie twarzy jasno można było odczytać smutek. Odwróciła głowę od chłopaka kryjąc swe myśli przed nim. Wpatrując się tępym spojrzeniem na panel wyświetlający numer piętra czekała, aż znajdą się na samej górze. Jego zapach korcił zbyt mocno. Kompletnie nie wiedziała z czym to się wiąże, ale mimo, iż osobiście nic do Roya nie miała, czuła jakąś dziwną słabość do niego. Z trudem powstrzymywała się przed sobą samą. Gdy więc wreszcie wjechali na odpowiedni poziom, z ulgą przyjęła fakt o rozchylających się przed nimi drzwiami. - Lubisz tu przychodzić? - spytała nagle przerywając niezręczną dla nich ciszę i wychodząc na otwartą przestrzeń obserwatorium.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:54, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie... - powiedział opierając się plecami o ścianę windy i wsuwając dłonie do kieszeni spodni - Nie pachnieć. - wyprowadził ją z błędu - Jedynie dobrze wyglądać. To różnica. Jakbyś sobie tak siedziała i wyglądała to kolejka sama by się ustawiała. Ja... - poprawił lekko klapy marynarki chcąc wydawać się ważniejszym. Żałował że nie miał na nosie ciemnych okularów - Z moim jakże czarującym głosem... - tu ewidentnie koloryzował i pewnie przesadzał, ale nie brzmiał strasznie skoro od kilku lat siedział w studiu codziennie - Po prostu rozgłaszałbym to na prawo i lewo. Nie. Nie zrobiłbym ci tego. - po chwili przemyślenia zrezygnował z tego. Sam przecież rozgłosu nie lubił i nie lubił tego sprowadzać na inne osoby, tym bardziej myśląc o tym jakby sam się poczuł gdyby pół wioski miało by mu się przyglądać. Wystarczyło jak słupki statystyk popularności jego audycji trzymały się na przyzwoitym poziomie i był znany z głosu a nie wyglądu - Ja nie próbowałbym! Powiedziałem jedynie że przez moje dłonie... - nadstawił je w kierunku Elizabeth jakby faktycznie miał dla niej stosik ofert matrymonialnych - Tylko będą przekazywane. Ty będziesz dokonywała selekcji, a ja mogę ci podpowiedzieć co nieco o tych ewentualnych kandydatach godnych spotkania z tobą. Inny patent? No dobra. Będę utrzymywał prawdę. Moja znajoma - nieznajoma co ma mapę do uzupełniania. I z nikim nie będziesz musiała się umawiać, obiecuję. - stwierdził pewnym tonem. Zerkał co chwila na zegarek, będąc ciekawym czy to prawda że winda wjeżdża na górę w przeciągu 41 sekund - Dlaczego?! - zawołał przybierając przerażony ton - Dlaczego wywaliłaś?! Jaaa a jak ci czegoś braknie? Moje kieszenie to nic w porównaniu do twojej torby. Tam zapewne było wszystko. Co za nieroztropność. - prychnął rozbawiony, a po chwili jego twarz przybrała bardziej poważny wyraz - Nie gadaj, że nie dożyjesz. Jakie głupie podejście. - skrytykował Elizabeth na wstępie potępiając jej postawę - Czasy są jakie są, fakt jest trudno. Choroby, nerwy, wojny, bomby atomowe, ale nie można myśleć że się nie dożyje... To tak jakbym ja co rano pucował znicze na swój grób. - nie rozumiał postawy Elzy i nie akceptował jej. Nie wiedział jak w ogóle można tak powiedzieć. To była abstrakcja. Trzeba było się cieszyć życiem, a śmiercią martwić dopiero gdy do drzwi zapuka. Przyglądając jej się stwierdził że jego towarzyszka zasępiła się i zmarkotniała. Uznając że to wina niezbyt szczęśliwego tematu jaki poruszyli przed sekundą z ulgą pospieszył z odpowiedzią na pytanie jakie mu zadała - Nie. Chyba jestem tutaj dopiero drugi, albo trzeci raz. Przedtem nie mierzyłem, ale teraz już wiem... - wskazał na zegarek - Czterdzieści jeden i na upartego pół sekundy. - wyszli z windy i Roy odetchnął rozglądając się po obszernym holu - Chyba mi nie odlecisz? Zbladłaś krztynę. - stwierdził troskliwie kiedy już ponownie spojrzał na dziewczynę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:19, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Co byś rozgłaszał na prawo i lewo? - zapytała zdziwiona, otwierając szeroko na niego oczy - Że siedzę? Ależ mi reklama no... - prychnęła z uśmiechem na twarzy. - A może jeszcze sprzedawał bilety, co? jak w muzeum? - kąciki jej ust uniosły się w górę słuchając tej jego wypowiedzi. Ale ją sobie ustawiał, no niech go...
- Zapewniam Cię, że to, co w niej zostało - tu wskazała na swoją torebkę, która wydawała się jakaś taka chuda w porównaniu z tą wersją, którą widział parę godzin wcześniej - nadal wystarczy, by zbudować helikopter. - przytaknęła głową wydając się jakby wierzyła, że jest to prawdą. Tylko jej oczy mogła w tym momencie zdradzić, że wcale nie powiedziała tego na poważnie. Chociaż biorąc pod uwagę niektóre damskie torebki można się było na poważnie zacząć zastanawiać czy serio nie dało by się z ich zawartością zdziałać jakichś cudów parę.
- Nie będzie mnie już wtedy tutaj. - stwierdziła spokojniejszym, mniej dźwięcznym głosem, z którego jakby ktoś zabrał parę nut - Ot i tyle. - ucięła temat nie chcąc go dalej drążyć.
- Co czterdzieści jeden i pół sekundy? - zapytała wybita z rytmu. Nie wiedziała co takiego mierzył chłopak. - Winda jedzie? - upewniła się w swych domysłach, spoglądając za siebie na drzwi, które po tym jak wysiedli zaczęły się zamykać. Przyszło jej do głowy, że jakby się postarała, to pewnie w połowę tego czasu była by w stanie wbiec tu po schodach, ale raczej na ten temat nie wypadało się przy nim chwalić. Za żadne skarby by tego nie zrozumiał. Na pewno. - Nie, nie... - machnęła ręką robiąc ze dwa kroki w przód, by nie mógł tak dokładnie się jej przyglądać. Musiała wrócić do jako takiego stanu ducha, by nie stapiać się z białym światłem kilku świetlówek palących się przed nimi, oświetlających kawałek przejścia do dalszej części statku ufoludków, w którym się znajdowali - Sprawdzałam tylko czy ściany były dawno malowane. - zażartowała - Ale chyba tak, skoro spostrzegłeś różnicę. - dodała mając nadzieję, że Roy bardziej się skupi na jej dowcipie niż na tym jak bardzo jej skóra stała się przezroczysta i blada.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:38, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie. Brałbym co łaska. - odrzekł szczerząc się do niej - Powiedziałem. Żaden Meksyk, żadne posiadywanie i zachwycanie. - odchodząc kawałek w przód zerknął na nią i mruknął - Gwiazdka by nam się narodziła. A gwiazdki wiadomo... Kapryśne... - widząc mordercze spojrzenie postarał się nie roześmiać i powiedział - W porządku. Jakbym znów plótł pod rzeczy przywołaj do porządku. Jak mnie trzepniesz po głowie to się nie obrazę. - wycelował palcem w jej torebkę i zamachał nim mówiąc zuchwale - Helikopter nie jest przydatny jeśli masz obok siebie mnie. Pamiętaj co powiedziałem na podeście. Kto jest geniuszem...? - zapytał podpuszczając Elizabeth z cwanym uśmiechem na roześmianej twarzy - Tak. - Roy obejrzał się za siebie, na drzwi - Widna tyle jechała. Całkiem nieźle, prawda? 184 metry w niecałą minutę. - rzucił okiem na malowany kawał ściany za Elzą i w końcu na samą Elzę - Potrafisz każdego w kompleksy wpędzić. Nawet tą biedną niczemu niewinną ścianę. Chodź. - wyciągnął w jej stronę dłoń chcąc w końcu stanąć pod jednym z szerokich okien by popatrzeć z tak znacznej wysokości na miasto - Ponoć jak zapada zmierzch to jest najfajniej. Osobiście uważam, że w nocy pewnie wygląda jeszcze lepiej, ale nigdy tak długo tu nie siedziałem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:05, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Podeszła do niego i starając się bardzo lekko to zrobić, szturchnęła chłopaka swym barkiem. - Uch Tyyyy! - miauknęła uśmiechając się wreszcie swobodnie do niego. - Kiedyś się doigrasz za takie słowa. - stwierdziła śmiejąc się z jego słów. Oj, potrafił ją rozbawić. I to w czasie krótszym niż jechała tu winda.
- Nie biję mężczyzn. - powiedziała pokazując rządek swoich ząbków we wrednym, choć rozbawionym dość znacznie uśmiechu - Co najwyżej zamęczam aż padną. - rzuciła - Mówisz, że helikopter się nie przyda? - zapytała patrząc się na niego z lekkiego ukosa - Dobra, nie ma sprawy. Te same części mogą być wykorzystane na coś innego. Ale skoro Ty tu jesteś geniuszem...., to Ty będziesz je razem składał. - kiwnęła głową, po chwili z lekkim ociąganiem podając mu swoja rękę. Była chłodna, nawet bardzo chłodna, ale Elizie na tyle poprawił się nastrój, że przestała myśleć o swoich wszystkich wadach i przez ten krótki moment pozwoliła się chłopakowi pociągnąć za sobą nie przejmując się niczym.
Jego dłoń była w porównaniu z nią wręcz gorąca. Dziewczyna wplotła swoje smukłe, delikatne palce miedzy jego, podchodząc do szyby ukazującej panoramę miasta niemal z lotu ptaka. - Łał... - szepnęła pod nosem i nie puszczając jeszcze uścisku jego ręki, ostrożnie podeszła bliżej, by móc się przyjrzeć dokładniej - No to może będzie okazja. - mruknęła uśmiechając się lekko - Chyba, że do tego czasu Cię zamęczę z jakiegoś powodu. - zaśmiała się, wskazując na to, że wciąż żartuje - Testujesz moją cierpliwość czasami, wiesz o tym? - zapytała sprawdzając jedynie pro forma czy chłopak zdaje sobie z tego sprawę - Do której dziś masz czas? - dodała pytanie, na które już tym razem oczekiwała odpowiedzi. Nie wiedziała ile Roy planuje z nią spędzić czasu bądź też ile może. Jej tam się nie spieszyło, ale jemu może tak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:27, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Wiem, każdy mi to powtarza. - odparł zrezygnowany - I zauważ że ciągle jeszcze żyję, co znaczy że nie jest chyba aż tak źle i mogę sobie igrać ile dusza zapragnie. - zawsze robił to żartobliwie, nie chcąc nikogo serio obrazić. Był znany i lubiany pod tym względem. Elizabeth sama tak pewnie twierdziła. Z nim nie mogło być nudno, ani smutno. To było sprzeczne z jego naturą, ale nikt nigdy chyba nie narzekał, mówiąc że ma go dość, więc było w porządku - A co ty mi chcesz zrobić? - zapytał zataczając się specjalnie kiedy szturchnęła go - Niedobra kobieta. Acha... - dodał kiedy wyjawiła mu co robi z mężczyznami - Czyli chcesz tak mnie urobić bym padł? Boże, jeszcze gorzej! Z kim ja po mieście chodzę? - zapytał wprost Stwórcę gapiąc się w sufit jakby oczekiwał gromu z nieba. Odpowiedzi ani gromu, wiadomo nie uzyskał - Przy mnie będzie bezużyteczny. - mruknął na uwagę o helikopterze - Nie ma sprawy. Złożę co zechcesz. Dałbym się nawet na basen po środku Sahary, ale z wiadomych przyczyn... Mogłoby być trochę ciężko. Wymyśliłbym coś. - zerknął na jej dłoń czując poniekąd znany mu już chłód. Kojarzył się z tą bladością i dziwne by było gdyby jej dłoń była tak samo ciepła jak jego. W mniemaniu Roy'a jedno z drugim nie pasowało - A pierwszym do czego wykorzystałbym moje nieprzeciętne zdolności były by rękawiczki zrobione na drutach. Jaki kolor? - zapytał takim tonem jakby miał za plecami schowane motki wełny i iglice. Uśmiechnął się lekko kiedy podeszli do okna. Słysząc radosny jęk z jej ust wiedział już że opłaciło się wjeżdżać i to co widziała sprawiło Elizabeth przyjemność - Testuję? - zapytał zaskoczony trochę zbity tym pytaniem z tropu - Co masz na myśli? - uniósł ramię w górę - Wybacz... - puścił dłoń dziewczyny i podciągnął trochę rękaw marynarki by dojrzeć zegarek - Noc jeszcze młoda. W zasadzie... Tak bym się wyspał, a że chodzę do pracy na popołudnie, to powiedźmy że czasu mam całkiem sporo. Chcesz tutaj posiedzieć?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 18:30, 25 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:51, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Hahaha... - śmiała się cały czas z jego kolejnych wypowiadanych słów - I jeszcze do tego w pełni świadom tego, na co może sobie pozwolić... Ach to obecne wychowanie! - pokręciła głową udając mocno zgorszoną tą jego swobodą. Bynajmniej nie miała nic przeciwko temu. Przyjemnie się jej z nim spędzało czas i czuła do chłopaka, pomimo, że tak krótko go znała, nitkę sympatii za te wszystkie jego wesołe żarty i drobne wygłupy. - Nie zmieniaj się. - powiedziała nagle, spoglądając na niego z uśmiechem - Tak jest dobrze.
- Oj, nie chcesz wiedzieć co Cię może czekać! Zapewniam Cię, że lepiej tego nie wiedzieć. - stwierdziła wesoło - Jak to z kim po mieście chodzisz? - zapytała się oglądając za siebie jakby chciała sprawdzić o kim mówił chłopak - A chodzisz? Bo na razie jak widzę, to stoisz. - rzuciła spoglądając na Roya z tym swoim pełnym wesołości błyskiem w oczach. - A po co Ci rękawiczki? - zapytała, lecz gdy chłopak puścił jej dłoń, schowała ręce w kieszeniach spodni, by chociaż może trochę je ogrzać ciepłem tkaniny blisko jej skóry. Wiedziała, że to niewiele da, ale cóż, jeśli były na prawdę aż tak bardzo zimne... Ona sama nie za bardzo to czuła, więc dopiero porównanie z jego ciepłym dotykiem uświadomiło jej jak bardzo temperatura jej ciała się od niego różniła.
- Tak tylko pytałam. - odpowiedziała na jego pytanie podchodząc jeszcze bliżej szyby i niemal przyklejając swój nos do płaskiej powierzchni szyby, by jeszcze lepiej wyjrzeć na zewnątrz. Oparła się delikatnie dłońmi o taflę, spoglądając na panoramę miasta. Dopiero po chwili obróciła głowę w jego stronę - W zasadzie, skoro ani Tobie ani mnie się nie spieszy, to chyba możemy chwilę zostać? - zapytała unosząc z jednej strony kącik swoich ust w lekkim uśmiechu - Chyba, że zaplanowałeś wszystko co do minuty i musimy się spieszyć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 19:12, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Obecne wychowanie jest w dechę. - powiedział pewien swego - Nie wyobrażam sobie jakbym musiał, nie wiem... W tym wieku być już dawno żonaty, mieć taki mały wymuskany wąsik pod nosem i laseczkę u boku. Kiedyś było inaczej. Teraz jest więcej swobody i to jest fajne. Kobiety mogą chodzić w spodniach, a nie w spódnicach do ziemi włócząc je za sobą całe dni. - wsunął dłonie w tylne kieszenie spodni i przyglądając się panoramie miasta kiwał lekko na stopach w tył i w przód - Nie zamierzam. - lubił siebie taki jaki był i nie widział potrzeby zmiany czegokolwiek. Skłonił się lekko ku Elizabeth - Dzięki. - Roy wywrócił oczami i przesunął się stojąc bokiem do dziewczyny. Wychylił się lekko w przód i zapytał zaczepnie mrużąc oczy - Tak? Co też takiego może mnie czekać za kara z tych drobnych łapek? Chyba że ty nie postrzegasz 'urabiania' jako kary? Oj czepiasz się słówek! - zawołał przybierając minę obrażonego dzieciaka, któremu czegoś zabroniono, a wiedział że dobrze mu szło - Doskonale wiesz o co mi chodziło. Mi rękawiczki po nic. Ja mam ciepłe dłonie. Tobie chciałem zrobić. Że ty nie zamarzasz... - zdziwił się nieznacznie kręcąc głową - Takie jedno palcowe! - oczy mu się nagle zaświeciły w wyniku wizji jakiej doznał - Niebieskie, błękitne ze śnieżynką po środku! I pomponikami. Lizz.... Miałabyś takie jakich nikt by nie miał. - zapewnił dziewczynę wiedząc że jakby faktycznie zabrał się za robienie na drutach to wełna za nic w świecie nie zamieniłaby się w rękawiczkę, czy chociaż w coś co by ją w jakimś stopniu przypominało - Nie wyleć. - mruknął widząc jak dziewczyna przyciska się do szyby - Nie lubię latać jak wszyscy widzą. To taka tajemnica... Nie. Nie planowałem niczego. - wyjaśnił - Możemy zostać. W spokoju sobie dopiszesz na mapie to i owo. Chodź tam... - wskazał w głąb budynku gdzie jak sądził było miejsce by móc sobie przysiąść i odpocząć - Wypijemy sobie po herbacie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:47, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Oj, ale chyba nie było by tak źle mieć u swego boku laseczkę, co? - zapytała a gdy zauważyła, że chłopak już chciałby coś jej odpowiedzieć, dodała - Taką wiesz, drewnianą z zaokrąglonym końcem i stukającą o ziemię niemożliwie. Full wypas normalnie. Ja tam bym mogła 'w tym wieku' z taką laseczką chodzić. - zaśmiała się - Chociaż pewnie dziwnie by to wyglądało, ale pomyśl jaka za to oryginalność!
- Ha! Nie powiem Ci co mogłoby Cię czekać.... - stwierdziła - Kara czy nie kara... semantyka. - wzruszyła ramionami obojętnie - Zależy co kto lubi. - dodała - No jasne, że się czepiam słówek, skoro tylko dajesz mi po temu okazję. Widzisz, baby już tak mają. - powiedziała po czym obracając się również bokiem tak, by móc na niego spojrzeć prosto również przymrużyła powieki wpatrując się w jego twarz - Rękawiczki na drutach? Och, cóż za nowoczesne zainteresowania u Pana widzę, Panie Smith... - zaśmiała się pod nosem - I dziergałbyś je nocami, by zdążyć je skończyć przed zimą? - zapytała przewrotnie drocząc się z nim - Siedząc w wielgaśnym fotelu, w rozciągniętym podkoszulku i papilotach na odrastających tych swoich blond włoskach? - dodała wyciągając rękę i skubiąc czubek jego głowy jakby chciała odnaleźć na nim choć niewielkie pasemko włosów, których praktycznie nie było, tak krótko były przycięte. Opuszczając rękę zaśmiała się perliście wyobrażając sobie tą scenę. - Ale w sumie to... Och! Znamy się ledwie ile? Dobę? A już mi chcesz sprawiać wyjątkowe i niepowtarzalne prezenty? No łaaaadnie... - uśmiechnęła się do niego lekko kręcąc przy tym głową. - To z tej siostry nici, co? - zapytała, ale nie oczekiwała odpowiedzi, bo to był jedynie żart z jej strony, który nie wymagał wyjaśnień.
- Nie wylecę. - powiedziała akceptując jego troskę. - Możemy iść. - dodała - Chociaż nie wiem czy mam ochotę na coś do picia. - uśmiechnęła się odbijając się lekko od szyby, by stanąć prosto - Madamme wypuściła mnie zaraz po rozmowie i zdążyłam zaliczyć zarówno kolację, jak i baniak soku, jak zwykle po zajęciach. - wyjaśniła, z lekkością znajdując pretekst, by niczego nie musieć w siebie wlewać. Doskonale przecież wiedziała czym by się to skończyło.
- Ale... o! Uzupełnienie mapy o kolejne karteczki, które Ci się tak podobają nie jest złym pomysłem. - stwierdziła ruszając powoli w stronę środka sputnika. - To Ty się napijesz herbaty a ja poprzerzucam jak zwykle w parę stron mapę dotąd aż się zgubię kompletnie gdzie powinnam być. Co Ty na to? - rzuciła kiwając głową do chłopaka, aby poszli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:08, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Jak będziesz chciała to możesz sobie taką sprawić. Obawiam się, że gdybym faktycznie musiał egzystować ileś tam lat wstecz, to taka laseczka wcale nie byłaby oryginalna. - stwierdził trochę przemądrzale - Każdy facet by taką miał. - Roy potrząsnął głową i przedrzeźnił Elizabeth - Zależy kto co lubi... No to co ty lubisz? - zapytał dopytując się dalej z coraz większą ciekawością - Bo wy wredne jesteście. I wszystko przeciwko nam obrócić umiecie. - stwierdził z wyrzutem, tonem wykorzystanego niby to setki razy faceta, który ciągle beznadziejnie daje się naciągać - Panno Preston. Bo mnie nie idzie poznać tak od zaraz. Nie raz byś się zdziwiła. - w czasie gdy mówiła Roy śmiał się coraz bardziej. Kiedy wyobraził sobie siebie takim jak go opisała ocierał łzy z oczu spłakany niczym małe dziecko - Jesteś okrutna! - zawołał patrząc jak próbuje sprawdzić czy wspomniane papiloty dadzą się nawinąć na jego włosy - Zrobiłbym inaczej. - powiedział kiedy opanował się na tyle by móc cokolwiek wydukać - Pamiętaj. Mam jako taką władzę. Zorganizowałbym w radiu nową audycję. Taaa... - wskazał na siebie dłońmi i powiedział zachęcającym tonem - Porady dziadka Roy'a czyli jak zrobić by było dobrze. Łoo... - trącił Elizabeth w ramię by patrzyła na to co robi. Wyciągnął przed siebie dłonie i rozsunął je na boki jakby wytyczał nowy horyzont gdzieś ponad panoramą Seattle - Wyobraź sobie. Takie dobre porady. I nauka robienia na drutach. I gotowania... Wywabiania plam z czego tylko się da. Miałbym w studiu dużo kwiatków. Ale też i narzędzi. O! Najprostszy sposób na zbudowanie karmnika! To dopiero byłby temat. Kurczę! - spojrzał na dziewczynę jak natchniony - Chyba znalazłem nowe powołanie! XD - będąc w swoim świecie, rozrechotany nie odpowiedział jej na resztę pytań. Ujął Elzę pod ramie i bez większych pytań poprowadził u swego boku na wspomnianą herbatę - Dobra. Biorę. Ty mapę, a ja herbatę. Świetnie... Porady dziadka Roy'a...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:43, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Oj, to w ramach odmiany załatwiłbyś sobie na przykład taki seksowny balkonik, przy którym chadzają starsi panowie. - rzuciła - Znalazłbyś coś dla siebie, na pewno. - dodała.
- Hmmm... - mruknęła naśladując lekko uwodzicielski ton, ściągajac usta w dziubek i przymrużając przy tym oczy, by po chwili zacząć mrugać rzęsami niewinnie - Miałabym Ci zdradzić od razu wszystkie swoje tajemnice? - zapytała, moment później ledwie hamując się od śmiechu, przed którym ciężko się było powstrzymać w jego towarzystwie - Ależ oczywiście, że potrafimy obrócić wszystko przeciwko mężczyźnie. Nie po to pierwsza Ewa zrywała jabłko i nim pasła Adama, żeby teraz Wam lekko było! - rzuciła. Ona także w końcu nie wytrzymała i śmiejąc się niemal do rozpuku słuchała wizji chłopaka.
- Taka męska Pani Doubtfire? - powiedziała dając się pociągnąć do stolika. tych parę kroków szli śmiejąc się i zataczając przy tym jak szaleni. Niejedne oczy na nich spojrzały nie mogąc uwierzyć, że wariatów wpuścili na ten teren. Gdy już Roy upolował jakiś wolny stolik, dziewczyna przysiadła na krześle, starając się choć na chwilę opanować ten śmiech. - O rany... - westchnęła łapiąc oddech i dopiero teraz się lekko uspokajając. Prawie pacnęła czołem o blat stołu, gdy rozluźniła wszystkie mięśnie, napięte od przeciągających się chwil rozbawienia. - Już dawno się tak nie ubawiłam... - stwierdziła, moment później unosząc się lekko z krzesła, przenosząc na swe kolana torebkę, by jej było łatwiej wstać jeszcze na chwilę - Wiesz co? Aż muszę do toalety... Zamów coś sobie a ja zaraz wrócę. Chyba mają tu WC, prawda? - dodała podnosząc się z siedzenia i rzucając na chwilę na nie torebkę. Po tym rozpięła broszkę, zapinającą ponczo, by zsunąć je ze swych ramion. - Zostawię to tutaj i... dwie minutki i wracam. - mrugnęła do niego oczkiem, odkładając na oparcie swe okrycie. Złapała ponownie torebkę, po chwili rozglądając się na boki za znaczkiem wskazującym drogę do upragnionego miejsca. Wcale nie musiała z niego korzystać, ale chciała się trochę uspokoić, by nadmiar emocji nie wywołał w niej znów uczucia pragnienia, którego ciężko by było zaspokoić w takich okolicznościach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:03, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Znaleźli się pomiędzy stolikami i chwilę zajęło im poszukanie odpowiedniego. Trwało by to krócej gdyby obydwoje trzymali fason a nie ryczeli ze śmiechu. Woleli jednak usiąść niż paść na kolana z powodu znacznej utraty sił. Roy nie tracąc animuszu mruknął coś w ramach kwestii o balkoniku - Rwałbym kobiety na wózek. Swój podrasowałbym odpowiednio. Każda by się obejrzała. - stwierdził pewien swojego uroku, jak i wiary w umiejętności. Przetarł lekko, zaciśnięte oczy próbując jakoś dojść ze sobą do porozumienia, bo przecież były jakieś granice postępowania w miejscach publicznych. Roy nie miał ochoty by wszyscy mu się przyglądali. Odsapnął rozpinając guziki marynarki - Ten Adam to musiał mieć z nią przegrzebane. I tak przeszło na resztę narodu męskiego. - powiedział wyginając nieznacznie usta w niezadowolonym grymasie z powodu losu jaki im zgotowała pramatka - To pech. Taka męska lepsza... - zaznaczył z naciskiem - Wersja pani Doubtfire. Ja nie musiałbym się przebierać. Zostałbym przy dziadku zauważ, a nie przy babci. Nie wyobrażasz mnie sobie przecież w spódnicy. - wyciągnął nogi pod stolikiem uważając by nie skopać Elizabeth przez przypadek - Hm? A tak. Na pewno. Spoko, popilnuję nie martw się. - powiedział spoglądając na ponczo. Obok Roy'a wyrósł kelner, więc mężczyzna poprosił o herbatę nie mając na nic więcej ochoty. Czekając na zamówienie i na Elizabeth poddał się swobodnym rozmyślaniom na temat tego jak zrobić karmnik na blacie studyjnego biurka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:42, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Eliza niedługo potem wróciła do Roya, już nieco bardziej uspokojona. Fakt był faktem, ze w jego towarzystwie pierwszy raz od ponad pięciu lat czuła się swobodnie. No, przynajmniej na tyle swobodnie, na ile była w stanie pamiętając o swoich ograniczeniach.
Przesiedzieli jeszcze dobrą ponad godzinę wspólnie żartując i rozmawiając na najdziwniejsze tematy. Dziewczyna pouzupełniała w tym czasie wszystkie swoje brakujące wpisy na mapie a Roy ożłopał się nie tylko jednej, ale nawet dwóch herbat dających pretekst do tego, by jeszcze przy tym stoliku móc przekoczować. Wreszcie pomysł o seryjnej produkcji skarpetek dzierganych koronkowym haftem przeważył szalę. Zebrali się z siedzeń, obchodząc wokół wieżę widokową tak, by Elza mogła obejrzeć panoramę miasta ze wszystkich stron. Wieczorne światła igrające na widnokręgu i ciemna obwódka miejsc, gdzie nadmiar świateł nie rozjaśniał widnokręgu, rzeczywiście robiły wrażenie. Gdy przyszedł czas, by zmienić miejsce swego pobytu, zbierając się powoli do siebie po jakże przesympatycznym wieczorze, dziewczyna z uśmiechem podziękowała za spędzony wspólnie czas. Za namową chłopaka pozwoliła mu się jeszcze kawałek odprowadzić w stronę hotelu, więc wspólnie ruszyli z tego niezwykłego a zarazem dziwnego miejsca lądowania kosmitów...
// Ulice miasta
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|