Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:20, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Ulice / Obrzeża / Forks
- Ha! - zawołała radośnie i z entuzjazmem. - To bardzo dobrze. Żona powinna znać swego męża prawie, ze na wylot i vice versa. Przy mnie jesteś jak otwarta księga i czyta się Ciebie zaskakująco łatwo, ale to chyba tylko ja mam taką zdolność i to dzięki Tobie bo mi na to pozwalasz. - ułożyła wygodnie swoją głowę na jego ramieniu, ale nie spała. Nie było sensu zasypiać skoro zaraz mieli się znaleźć na lotnisku. czekała ich jeszcze odprawa. To też jakiś czas będzie trwać. - Jak Ben? Hm? - zamruczała cicho pod nosem. - Jeżeli Ty ich lubisz to raczej nie sposób abym i ja ich nie polubiła. Musisz mieć wspaniałych współpracowników. - powiedziała cicho palcami lekko gładząc go po dłoni. - Oczywiście, w końcu to Twoja forma powinieneś ją odwiedzić. Skoro jeszcze stoi cała to Twoim współpracownicy bardzo dobrze się spisują. Czemu ich nie zaprosiłeś na ślub? - zapytała będąc tego bardzo ciekawą. Przecież mógł. Nie znała powodów. - Pójdę z Tobą. Będzie to dla mnie przyjemnością. - kolejny raz ziewnęła i znów zakryła usta dłonią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 16:32, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wbił w Marikę zaskoczone spojrzenie nie spodziewając się takiego entuzjazmu - No co? - zamrugał skonsternowany i zmarszczył lekko czoło. Po chwili mu wytłumaczyła - Tak... raczej tylko ty. - powiedział cicho. Ona mogła. Inni nie. Nikt inny nie chciał się zagłębiać w meandrach jego umysłu - Kwestia przywiązania. Po prostu... Jesteśmy tam jak rodzina. - te słowa z jego ustach dość dziwnie brzmiały. Tym bardziej ze mówił o kimś innym niż Marika - To przynosi nam zyski więc dbamy o to. Pora bym i ja sobie przypomniał co nie co. - kolejne pytanie Mariki zaowocowało długą chwilą milczenia ze strony Adama - Nie było czasu? - byli już niedaleko lotniska. Kilka ulic - Wszystko toczyło się tak szybko... - wzruszył wolnym ramieniem i zmienił bieg na niższy - Wylecieli mi z głowy. - przyznał szczerze z niezbyt radosną miną.
/ Lotnisko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:54, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie nic nic. - wzruszyła lekko ramionami. - I tak jest chyba najlepiej. Nie każdy Cię musi znać takiego jakim Cię znam ja. Dla mnie to lepiej. Mam więcej do odkrywania, ale mniej niż inni. - zachichotała cicho. Musiała podnieść głowę bo lada moment i by zasnęła. Oczy jakoś tak same jej ciążyły. Nie było to wskazanym. - Przepraszam, ale jak tak będę leżeć to zaraz chyba zasnę dosłownie. - wytłumaczyła się gładko. - To bardzo dobrze. Lepiej żebyś miał kogoś takiego zaufanego, kogo obdarzasz przyjaźnią i sympatią, zwłaszcza wtedy gdy prowadzą w Twoim imieniu interesy. - rozprostowała swoje kości lekko wyciągając nogi przed siebie na tyle na ile mogła. - Rodzina jest ważna, nawet jeśli nie jest się z nią powiązanym czystą krwią. - lekki uśmiech zabłąkał się w kącikach jej ust. Nie zagłębiała się więcej w to dlaczego ich nie było. Faktycznie wszystko było na szybko i nie było zbyt wiele czasu. - Rozumiem. - powiedziała cicho patrząc na lotnisko, na którym się znaleźli. Dawno już nie leciała samolotem, ale nie bała się w najmniejszym stopniu.
/ Lotnisko
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
James
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:31, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy rozdzwoniła się komórka, zdziwiony James odebrał szybko połączenie.
Kiedy jednak usłyszał kto to, zaczął się trochę wydzierać do telefonu, nie wiedząc co się dzieje.
Zaskoczony i zbity z tropu zaczął się niekontrolowanie trząść. Kiedy jego rozmówczyni przerwała, usilnie starał się z nią skontaktować ponownie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Człowiek
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 551
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:37, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy on rozmawiał ona przeglądałą zawartość swojej torebki. Poprawiła sobie rękawiczki. Zobaczyła jego reakcję i położyła mu dłoń na ramieniu. Chciała go jakoś uspokoić.
- Co sie stalo Kochanie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
James
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:44, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Li...Lizz - szepnął w odpowiedzi.
- Moja siostra... - dodał, przełykając ślinę. Gdy spłynęła mu łza po policzku nie otarł jej. Nie grał twardziela, którym w tej sytuacji i tak nie był.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Człowiek
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 551
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:47, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Ale ona przecież - powiedziała trochę zdezorientowana. Otarła mu policzki z łez.
- Co z nią? - położyła dłonie na jego policzkach i patrzyła mu w oczy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
James
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:55, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Ona żyje... - tylko tyle zdołał wykrztusić z siebie. w gardle staneła mu bowiem wielka gula. Chłopak osunał się po ścianie w dół i usiadł na chodniku, mając gdzieś to, że ludzie zaczęli się na niego dziwnie patrzeć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Człowiek
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 551
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:07, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Przykucnęła i ujęła jego dłoń. Pocałowała ją delikatnie.
- Tylko? - spytała spokojnie,cicho i czule.Była pewna,że ją usłyszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
James
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 23:22, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Nic już nie wiem - szepnął skołowany. Musiał się zobaczyć z siostrą. Nie ważne co miało się stać, wazne, że ona żyła, ale wtedy pojawiło sie kolejne pytanie.
Dlaczego milczała tak długo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Człowiek
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 551
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:32, 05 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Chcesz sie z nia zobaczyc? - spytala go i poglaskala delikanie po policzku. Wiedziala,e to pewnie dla niego trudne.Sama byla ciekawa co sie przytrafilo jego siostrze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
James
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 0:10, 06 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Czekaj... Claire, gdzie jest park, wiesz? Musimy się tam dostać. Jak najszybciej - powiedział, patrząc na blondynkę.
- Chcę się z nią spotkać, tam właśnie. Pomożesz mi? - po raz kolejny... zdawały się mówić jego oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Claire
Człowiek
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 551
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:16, 06 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Jest pięć minut drogi stąd - uśmiechnęła się i podała mu dłoń żeby wstał. Pociągnęła go szybko w stronę parku.
//zacznij
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 18:48, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
//Kawiarenka
Wyszedł pospiesznie z kawiarenki, bo cóż miał tam sam ze sobą począć. Ręce ukrył w kieszeniach bluzy, a na głowę narzucił kaptur. Lało... lało i to mocno. Westchnął tylko, po czym stojąc jeszcze na progu rozejrzał się. Był prawie wieczór, a jak to w ziemie bywa było już ciemno. Nie całkiem, ale szaro conajmniej. Uliczne latarnie sprawiały, że wszystko było lepiej widoczne, choć Tre jako wampir i tak widział w ciemnościach. Z lekko naburmuszoną miną szedł przed siebie. Czemu? Nudziło mu się. Nie miał zamiaru wracać do domu, a polowanie też mu się teraz nie widziało. Wzrok wlepiony miał w morky chodnik. Było idealnie cicho. Tylko w oddali słyszał jadące auta. Dziwne, bo w Seattle zawsze były tłumy. Czyżby święta? Możliwe, że zapomniał. Słyszał teraz tylko stukanie kropli o ziemię - każdej z osobna.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olivia
Człowiek
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:59, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wkurzona jak sto diabłów Francuzka, przeklinała szpetnie do siebie w ojczystym języku. Nie dlatego, że zmarzła, była sama, wysiadł jej telefon, taksówki nie chciały ją podwieźć do hotelu, a dlatego, ze przyleciała do tego cholernego kraju tak wcześnie. Nie miała gdzie się podziać, a wieczór z butelką pod kołdrą, nie widział jej się w ogóle.
Siedziała na ławce i patrzyła w dal. Czekała chyba na to, aż ktoś z policji ją sprzątnie w końcu z ulicy.
Westchnęła głęboko, nieszczęśliwa i zagubiona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 19:12, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Zobaczył jakąś osobę siedzącą na ławce pod daszkiem. Uśmiechnął się pod nosem, a z racji tego, że miał kaptur na głowie pewnie i tak nikt by tego nie zobaczył. Przyspieszył kroku i wkrótce usiadł spokojnie na ławce obok dziewczyny. Spojrzał na nią. Nie przedstawiając się nawet zapytał tylko: - Powiedz, co taka osoba jak ty robi na deszczu? - zaśmiał się, a po chwili dodał: - Jestem Tre.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olivia
Człowiek
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:28, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Olivia otrząsnęła się nagle z zamyślenia. Kiedy ktoś przysiadł się do niej, spojrzała na bok ciekawie. W ręce trzymała torebkę w pogotowiu (by zdzielić w razie czego po głowie).
Zaskoczona pytaniem potrzebowała chwili do namysłu, a kiedy doszła już do pewnych wniosków...
- Sama nie wiem - odpowiedziała szczerze. - Chyba modlę się, by znalazł się ktoś z teleportem i zabrał mnie z tego cholernego kraju - westchnęła ponownie.
- Olivia - również się przedstawiła. - Miło poznać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 19:34, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
[jak ja kocham imię olivia *___* hah xD]
Przysłuchując się tylko stukaniu kropli po chwili namysłu odezwał się ponownie: - A skąd jesteś? - oczy nadal miał wlepione w dziewczynę. Westchnął i odwrócił deszcz patrząc na szarą, smutną drogę czyli - przed siebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olivia
Człowiek
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:55, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Z Avignon, we Francji rzecz jasna. A tutaj sama nie wiem co robię... - oparła smutno, podpierając się na dłoni.
- Chyba liczyłam na to, ze moje życie się zmieni. I zmieniło. Na gorsze. Poza tym mam pecha.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 20:47, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Każdy ma pecha... i szczęście - skwitował, po czym uśmiechnął się półgębkiem. Po kolejnej, krótkiej chwili ciszy Tre odezwał się znowu: - Co ci się tu nie podoba? Piękna pogoda. No... może nie. Cały czas leje - zaśmiał się cicho - ale ogólnie jest fajnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olivia
Człowiek
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:41, 10 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Pogoda jak pogoda. Ale... nie mam się gdzie podziać. A nie cierpię samotności. Nie znam miasta, nie mam znajomych, a jak mam, to mają swoje sprawy i nawet słowa nie powiedzą, miałam tu pracować i nic - zerknęła na niego.
- I co, tak wesoło? Do duszy po prostu, do duszy - podsumowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 18:27, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Przecież od czegoś trzeba zacząć! - zaśmiał się cicho, prawie niesłyszalnie. - Już kogoś znasz. Mnie! A pracę pewnie znajdziesz. - uśmiechnął się ciepło i spojrzał przed siebie.
* przepraszam, że musiałaś czekać ^^'
|
|
Powrót do góry |
|
|
Susannah Mare
Wilkołak
Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 22:03, 23 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
//Ulice Forks
Motocykl S. wytoczył się z bocznej uliczki. Gwałtownie szarpnęąwszy za hamulce, wolno posuwała się wzdłuż krawężnika. W porządku, wyrwała się z zabitego deskami zadupia. Ale co dalej? Drgawki i gorąco nie ustępowały, a ona nie miała pojęcia, gdzie szukać szpitala.
Od dłuższej chwili nie prowadzony, Niezawodny zatrzymał się i wzrok S. padł na szyld niewielkiego baru. Knajpa wyglądała na dosyć ruchliwą. S. zeskoczyła z motocykla i oparła go o pzdezelowany hydrant.
Przez chwilę, wahając się, stała w drzwiach. Nienawidziła robić z siebie ofiary -a szukanie pomocy zdecydowanie stawiało ją w takiej pozycji. Duma S. walczyła z przerażeniem - lecz nagle poczuła wstrząs tak silny, że niemal wmiotło ją do wnętrza pubu.
//Bar
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:31, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
// Park Miejski
- Tak, ja na wszelki wypadek. - odpowiedziała uśmiechając się do chłopaka i przez moment idąc nieco bokiem tak, by móc swobodnie się na niego spoglądać. - Balet to nie tylko nie zachwianie się. - dodała - Balet to drobne ruchy i gesty, których normalnie nie widać. Emocje, których nie pokazując za wiele, oddaje się w pełni w każdym wyciągnięciu dłoni czy kroku... Ach, wiesz co? - zapytała wcale nie oczekując, że Roy jej odpowie. Sięgnęła po swój telefon, wklepując na szybko ciąg literek. Poszło jej to całkiem sprawnie, więc po chwili chłopak usłyszał u siebie dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Pacific Northwest Balet,
OLIVER MARION HALL McCaw
305 Harrison Street
WA 98109 Seattle,
audytorium Susan Brotman"
- Wysłałam Ci adres. Jeśli będziesz chciał, to jutro mnie tam znajdziesz... - wyjaśniła treść wysłanego sms-a. - Niedługie masz te zmiany, ale pewnie i tak to męczące non stop mówić, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:47, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
/ Park miejski
Mężczyzna zbierał się już do odpowiedzi, ale nie było mu dane tego uczynić. Spojrzał na Elizabeth pytająco nie wiedząc za bardzo 'co'. Przyszło mu trochę poczekać. Nie przerywał dziewczynie której palce zawzięcie biegały po klawiaturze, sądząc że właśnie pisze do kogoś. Znów obejrzał się na swoją kieszeń i wyciągnął telefon wiedząc już że to od niej. Odczytał i przez moment starał sobie przypomnieć - Wiem gdzie to jest! - zawołał celując w nią czarnym aparatem - Ale tego, że ćwiczy się balet nie wiedziałem. - ogólnie Roy myślał że ta sztuka już dawno wymarła i nikt baletu nie uprawia. Jak się okazało miał to pod nosem - No dobra... - zaczął i machnął lekko dłońmi rozprawiając nad zagadnieniem - Ja. A ty? Tobie dodatkowa widownia nie sprawi kłopotów? Wiesz, żeby mnie ta twoja... - zerknął na telefon - Pani Bortman nie wyrzuciła za drzwi. - wzruszył ramionami i mruknął - Zależy o czym mam mówić. Jak jest coś o czym chętnie się z ludźmi rozmawia, to nie jest tak źle. Słyszałaś na pewno. Paplam sobie i jakoś te godziny mijają. Nie są długie, ale przeważnie muszę być tam wcześniej by sobie co nieco przygotować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:15, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Haha! - zaśmiała się słysząc jego słowa. On na prawdę nie miał zielonego o tym pojęcia... - Brotman, Susan Brotman... Takie ma miano sala nosząca jej imię. Zapisałam Ci, abyś nie musiał się plątać pomiędzy kilkoma. wyjaśniła spokojnie - A moją nauczycielką jest Madamme Beani. - dodała.
Zabawnie dla niej to wyszło. Przez moment poczuła się jak nauczycielka, od której całkowicie zależało to, czy uczeń polubi jej przedmiot czy też nie.
- I nie martw się, wszystkich miejsc nie zajmiesz, nie ma nawet takiej możliwości. - powiedziała wciąż się radośnie uśmiechając do niego - A nikt Cię też nie pogoni, publika zawsze mile widziana. No, chyba, że zamierzałbyś przynieść popcorn i orzeszki, wtedy jest szansa. - zażartowała - Madamme Beani jest na wiecznej diecie. - dodała puszczając do niego oczko.
- A powiedz mi, - rzuciła Elza - na dzisiaj masz jakiś popularny temat, o którym będzie się łatwo mówiło? - zapytała będąc ciekawą jak to wszystko powstaje i jak to wygląda od zaplecza. W temacie radia, to ona była laikiem i gdyby tylko nie skrupuły wstrzymywane usilnie na wodzy, to pewnie zasypała by chłopaka serią pytań. Byłby wtedy niezły rewanż za pytania kierowane w jej stronę. - Robisz sobie jakąś rozgrzewkę czy co? Jak to wygląda? Bo teraz ja nie mam zielonego pojęcia... - dodała - Nie wiem, trenujesz siłę głosu czy wertujesz notatki i jak ze skryptu to idzie? Sorry, - powiedziała podchodząc jeszcze parę kroczków do przodu tak, by odwrócić się twarzą do chłopaka i przez moment iść tyłem po alejce, mogąc się spoglądać swobodnie na swego rozmówcę. - teraz ja nie mam pojęcia jak to wygląda...
Przeszła tak kilka kolejnych kroków i po chwili, gdy dotarła do rozwidlenia chodnika przystanęła wyciągając dwie dłonie i wskazując palcami kierunki po swych bokach - Tam... czy tam? - rzuciła krótko, by ją pokierował gdzie mają iść do tego samochodu. Jeszcze kawałek mogła go podprowadzić, więc korzystała z nadarzającej się okazji, by pozadręczać chłopaka swymi ciekawskimi pytaniami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:37, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- O... - wyrwało mu się, a Roy z lekka poczerwieniał co znaczyło że zrozumiał swój błąd. Temu że Elizabeth się z niego śmiała nie miał nic przeciwko. Zasłużył sobie na to w pełni, ale w końcu jej powiedział że nic nie wie. I to biło z niego na kilometr - Acha... Wybacz. - nie komentował tego pochylając głowę w pokutnym geście. Beani... Jak się zgubię to zapytam. - To tam w ogóle są miejsca? - zwykle salę do baletu wyobrażał sobie jako otwarte, duże pomieszczenie z lustrami i drążkiem biegnącym wzdłuż ściany. Jakoś nie widział tam miejsca dla kogokolwiek innego tym bardziej wolnego widza. Jednak Elizabeth sprawiała wrażenie osoby której na tym zależy. Przyszło jej zaskakująco łatwo przekonać mężczyznę - Nie będę wam przeszkadzał. - jeśli już tak postawił sprawę to mogła liczyć na to że wpadnie tam choćby i na pięć minut - Wtopię się w tło. - powiedział poważnie kiwając głową - Żadnego popcornu. - roześmiał się pod nosem bo perspektywa jutrzejszego dnia, była bardzo zabawna. Podniósł w górę głowę i utkwił niebieskie tęczówki w oczach Elzy - Nie. Dziś pomagam Lily i prowadzę z nią notowanie. Kolega nam się pochorował i ktoś go musi zastąpić. Jakby nie to, siedziałbym teraz w studiu. Nie... - odparł powoli zamyślony - Nie robię rozgrzewek. To nic wielkiego. Muszę tylko przygotować materiały, mieć jakieś ogólne pojęcie, jakąś podstawę. Nie mogę usiąść do mikrofonu i zacząć się jąkać, albo zacinać, bo nie o to chodzi. Zazwyczaj leży przedemną kilka kartek i na tym się opieram. - rozejrzał się po ulicy dostrzegając niedaleko swój samochód - W prawo. - zaczął przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu kluczyków. Z ich znalezieniem zwykle miał problem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:02, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie przejmuj się, łatwo się w tym wszystkim zgubić. - powiedziała łagodnym głosem skręcając w stronę wskazaną przez chłopaka i tym razem normalnie już idąc u jego boku - No... na takiej tradycyjnej, to nie ma miejsc. Ale w końcu za miesiąc premiera. Ćwiczymy teraz na innej sali, bardziej przypominającej scenę, na której będzie przedstawienie wystawiane. - wyjaśniła - Dlatego miejsc tam Ci pod dostatkiem a i scenografia już zdecydowanie bardziej ciekawa. - dodała przeciągając nieznacznie chwilę, gdy ich spojrzenia się spotkały. Przyjęła przy tym lekko jego deklarację będąc ciekawa czy rzeczywiście przyjdzie się przypatrzeć jak wyglądają takie zajęcia.
Po chwili odwróciła lekko zmieszana swe spojrzenie w stronę auta, do którego powolnym krokiem się zbliżali. - To ten? - zapytała skinieniem głowy wskazując najbardziej prawdopodobny wybór. Roy z czymś się szamotał w swych kieszeniach, więc dziewczyna rozejrzała się jeszcze na boki szukając czy aby inny samochód nie wchodził tez w grę. Nie widząc jednak za bardzo żadnej możliwej innej opcji, ponownie spojrzała się na chłopaka. - No to co? Do jutra, tak? - zapytała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:20, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Tym bardziej jak ktoś jest kompletnie nieobytym w temacie. - mruknął wsuwając teraz dłonie do kieszeni kurtek - To jak z audycją. Też trzeba się przygotować. - widać w zewnętrznych kieszeniach nic nie znalazł bo zaczął przeszukiwać wewnętrzne. Spojrzał na Elizabeth i zapytał szybko widząc jak się w niego wpatruje - Stało się coś? - jednak mało sie tym przejął, bo nadal nie miał kluczyków - Cholera by to wzięła... Kiedyś je na serio zgubię. - jego zachowanie mogło śmieszyć. O mało nie zderzył się z kimś, a przed spotkaniem z koszem na śmieci umknął w ostatniej sekundzie - Mam was! - okazało się że jego kluczyki zamelinowały się w kieszeniach bluzy. Wyciągnął z tryumfalnym wyrazem twarzy metalicznie brzęczący komplet i uśmiechnął się do dziewczyny - W takim razie bój się. - pogroził żartobliwie - Będę pierwszym recenzentem waszego przedstawienia. Hm? Ten... - stanęli przy trochę już zajeżdżonym volvo - Od której zaczynacie? - nie miał ochoty czekać na daremno pod drzwiami sali - No do jutra, do jutra... - kiedy spojrzał na zegarek stwierdził że jeszcze trochę i Lily zacznie bez niego. Wsunął kluczyk w zamek i pomyślał, że żegna się okropnie głupio zostawiając dziewczynę na środku chodnika, ale znając rozmieszczenie hoteli w Seattle żaden nie był po drodze do rozgłośni, a nie miał już zbyt wiele czasu. Kiedy Elizabeth wyjawiła mu godziny w jakich trenuje Roy kiwnął głową i z trochę strapiona miną wsiadł w samochód.
/ Rozgłośnia radiowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:49, 20 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
- Ano racja. - stwierdziła w odpowiedzi na jego pierwsze słowa, jednak kolejne nieco wybiły ją znów z rytmu - Nie, nic... Co miałoby się stać? - zapytała, moment później machając dłonią na znak, że nie jest to ważne. Przyglądała mu się jednak jak z chwili na chwilę coraz bardziej szamotał się z tymi swoimi kieszeniami i coraz bardziej ją tym rozbawiał powodując, że ciężko było powstrzymać choćby drgnienie kącików ust wykrzywiających się samoistnie w uśmiechu.
- O szóstej rano... - jęknęła - i z przerwami do dziewiętnastej, więc nie ma się co spieszyć, że się skończy zbyt prędko. - zaśmiała się lekko z tego obłędu jakim był całodzienny trening każdego dnia. Ale chociaż nie nudziło jej się w słoneczne dni. Nikt po nich nie oczekiwał, że w baletkach zaczną śmigać po trawnikach, toteż nie było obawy o to, że ktoś odkryje kim się stała Elizabeth. Wyciągnęła w stronę Roya rękę na pożegnanie i po krótkim uścisku dłoni, robiąc kilka kroków w tył kiwnęła chłopakowi głową na odchodnym. Po tym obróciła się i ruszyła spacerem w pierwszą lepszą dla niej stronę. Nigdzie się jej nie spieszyło, więc mogła sobie swobodnie podreptać po ulicach miasta. No, oczywiście z pomocą swej magicznej mapy trzymanej na podorędziu, po którą po chwili sięgnęła, by wyznaczyć sobie jakiś cel. Lubiła to swoje potem chodzenie po wyznaczonych w pamięci punktach orientacyjnych. To był jej taki mały survival miejski. Mogła by się obyć i bez mapy, ale tego akurat chłopak nie musiał wiedzieć, tak było zdecydowanie zabawniej...
// gdzieś
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:06, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
/ Space Needle
Zadowolony z życia jak rzadko kiedy, Roy zadręczając nadal swą towarzyszkę propozycjami wszelakich części ubrań robionych własnoręcznie, znalazł się z nią na ulicy. Było już trochę zimno, trochę strasznie i nawet bardzo ciemno. Gdyby nie latarnie jakie oświetlały chodnik było by z nimi krucho - Nie dziękuj mi. - powiedział, bo Elizabeth uraczyła go uroczą i szczerą wiązanką podziękowań - Ten wieczór przecież się jeszcze nie skończył. Nie powiesz mi chyba że chodzisz spać po dobranocce? - zapytał podejrzliwie przebierając nogami, by było mu cieplej. Tracił dziewczynę w bok - No weź Elizabeth. - obszedł ją i tracił w drugi bok zmuszając do chichotu - Chodź gdzieś jeszcze. - zaproponował jej z lekkim uśmiechem - Mamy czas. Ty jutro będziesz dogorywać na treningu, a ja usnę przed mikrofonem, ale chodź... - stanowczo zbyt dobrze spędzało mu się z nią czas i chciał uzupełnić większość kartek na jej mapie. A skoro do tej pory szło mu tak dobrze, to nie myślał tego przerywać - Wiem gdzie pójdziemy! Pokażesz mi ten bar o jakim wspominałaś... Ten co ci mówiłem ze w szemrane miejsca chodzisz. - po przytoczeniu drogi i zaduszeniu przez Roy'a wszystkich obaw i jego zapewnieniach że będą się dobrze bawić udali się do upragnionej miejscówki.
/ Bar
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:34, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
// Bar
Słysząc zbliżające się w jej stronę kroki, prawie skuliła się broniąc siebie przed jakimkolwiek gestem mogącym spowodować to, że się już nie będzie w stanie powstrzymać. Gdy obiekt jej nieszczęścia i paniki wychylił się zza rogu budynku, prawie osunęła się na ziemię czując bezwład w swym ciele. Wiatr zawiał w jej stronę znów przynosząc na koniuszek jej języka ten słodki, mdławy posmak karmazynowej posoki. Jęknęła błagając w swych myślach chłopaka, by się do niej nie zbliżał. Jednak ten kompletnie nieświadom tego, co się z nią dzieje, coraz bardziej się do niej zbliżał, podkładając nieroztropnie swe życie pod jej usta.
- Roy... - wyjęczała z trudem, starając się wciąż nie oddychać przez nos, chociaż było to dla niej koszmarnie trudne - ...Proszę, Roy, nie podchodź... - wydukała drżącym głosem robiąc się jeszcze bledsza niż przed chwilą a zarazem nabierając dziwnych rumieńców na policzkach, jakby od niesamowitego wysiłku. Przesunęła się wzdłuż ściany, szorując plecami o chropowatą w dotyku powierzchnię cegieł, by oddalić się od chłopaka choćby o jeszcze jeden metr.
Moment później jej towarzysz jeszcze bliżej niej podszedł przepraszając ją za coś, co kompletnie nie było jego winą. Te jej durne pomysły! Wyrzucała sobie w myślach od najgorszych starając się choć na moment zająć swą głowę czymkolwiek co nie związane było z czerwienią szalejącą jej pod powiekami niczym tornado. I znów ten boski zapach uderzył ją w nozdrza, rozpalając zmysły niczym w ekstazie. Wycofała się o kolejny krok, lecz czując za swymi plecami róg ściany i wiedząc, że już dalej nie może się od niego oddalać, odkleiła się z trudem od cegły, zaczynając krążyć niczym tygrys w klatce zirytowany brakiem możliwości ucieczki.
- Roy... Roy, nie zbliżaj się do mnie. Nie rób tego... - wystękała z wysiłkiem - Rzuć to w cholerę i spier***aj póki możesz, błagam... - dodała z trudem powstrzymując ostatkiem sił siebie od rzucenia się na niego. Co z tego, że owinął sobie zraniony palec chusteczką, jak zapach krwi i tak przebijał się przez nią niczym nieproszony i niechciany przez nikogo natręt brutalnie penetrując jej myśli kuszącym pulsowaniem tętna.
Nie wyglądała już w tej chwili tak niewinnie jak wcześniej. Coś, co niezbyt było dostrzegalne ludzkim wzrokiem powodowało, że wyglądała w tej chwili jak przyczajony drapieżnik, który jeszcze nie pokazał do końca ofierze swego prawdziwego oblicza. - Nie, Roy... - dodała jęcząc błagalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:55, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Na nic były jej prośby. Nie miała przed sobą zimnego drania. Miała faceta otwartego. Altruistę. Wesołka. Teraz może nie wyglądał na szczęśliwego a widząc jak Elza zsuwa się powolutku w dół poczuł się skończony. Klnąc w duchu na swoją głupotę i popędliwość, które podpowiedziały mu by pozbierać szczątki kieliszka wywrócił oczami - Och nie pleć bzdur! - żachnął się nagle poirytowany swoja bezsilnością - Nie podchodź i nie podchodź... - widząc że trzeba Elizabeth pomóc i to bardziej niż jemu, postąpił całkowicie wbrew jej woli. Postąpił o krok do przodu, a później drugi i trzeci. Podejrzewał że drżała z zimna. Cóż on miał w dłoni jej okrycie. Może brała jakieś leki? Torebkę miał on. Widząc jak zaczyna krążyć po dość małej przestrzeni stanął i wziął się pod boki - No uspokój się. Przecież nie umrę! - zerknął na lewą dłoń i lekko przesiąkniętą już chusteczkę - To tylko rozcięcie. Lizzy... - stanął o trzy kroki przez dziewczyną - Dzięki. - mruknął i uśmiechnął się ironicznie - To już inaczej mi powiedzieć nie mogłaś? No, ale... - westchnął ciężko niezbyt pocieszony tym jak się z nim żegnała - Lepsze to niż zrobienie ze mnie kretyna przy wszystkich. - zawsze umiał dostrzec jakiś pozytyw. Nawet najmniejszy - Proszę. - znów wyciągnął ku niej torebkę i ponczo - Weź. Nie będę rzucał twoimi rzeczami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:29, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Widząc jak nieposłuszny jej błaganiom chłopak zbliża się do niej prawie zawyła. Cienka granica jej opanowania topniała w zastraszającym tempie i dziewczyna z rozpaczą odkryła, że czuje jak z każdym upływającym ułamkiem sekund jej mięśnie zaczynają coraz bardziej sprężać się do skoku. Uniesiona w jej stronę dłoń z jej rzeczami, pojawiająca się w zasięgu jej wzroku ręka z prowizorycznym opatrunkiem i słowa mówiące o rozcięciu jego skóry przeważyły w końcu szalę.
Doskoczyła do niego niczym zwierzę. Szarpiąc za wyciągniętą w jej stronę rękę, przyciągnęła go do siebie, przekładając swoje ramię pod jego i obejmując go w pełnym pożądania i pragnienia geście. W tak dwuznacznym objęciu poczuła jak kły same, bez jej woli wysuwają się jej z dziąseł. Była od niego nieznacznie wyższa, toteż jego szyja znalazła się akurat idealnie w zasięgu jej ust. - Niee... - syknęła nie będąc w stanie się już nijak powstrzymać. Obłędny zapach drażniący jej zmysły odebrał jej panowanie i pochylając na bok swą głowę wgryzła się w jego tętnicę. Słodki, upojny posmak krwi w jej ustach zatańczył w jej zmysłach rozbudzając wszystkie pragnienia, przynosząc euforię na jej ciało. Pod drgającymi powiekami widziała tylko oleistą, ciemnoczerwoną ciecz, która rozkosznie rozlewała się po jej podniebieniu gasząc głód i niedosyt.
Pierwszy raz dziewczyna, odkąd narodziła się dla świata wampirów, pozwoliła sobie na jakiś bliższy kontakt z człowiekiem i ten pierwszy raz zakończył się tak nieszczęśliwie upojnie dla niej. Przełykała łapczywie, nie pozwalając się rozlać nieuważnie nawet jednej kropli życiodajnego płynu. Z każdą chwilą czuła jak ciało w jej objęciach zaczyna coraz bardziej opadać z sił, coraz rzadziej się szamocząc w jej uścisku. Coś w jej myślach krzyczało rozpaczliwie, by się opanowała, ale ona nie była w stanie przestać. Jego smak, jego zapach, jego ciepło, koiły jej wszystkie zmysły słodką kołysanką upływających ułamków sekund zbliżających go do zakończenia życia. Elizabeth zaczęła walczyć ze sobą, by przestać, by oderwać się od jego szyi, ale to fantastyczne uczucie zaspokojenia nie ułatwiało jej w niczym. Czuła w swych objęciach każde, coraz wolniejsze uderzenie jego serca a pulsująca ciepłem krew z chwili na chwilę coraz wolniej wlewała się w jej gardło.
"Roy...!" - zawyła w swej głowie, osuwając się wraz z nim na kolana, zmuszając się do oderwania od jego szyi. Nie chciała tego. Tak bardzo nie chciała mu zrobić krzywdy. Z tak koszmarnym trudem walczyła z samą sobą, by nie odebrać mu życia, jednak czuła jak ono przecieka jej przez palce niczym krople wody z topiącego się w jej objęciach lodu. - "Dlaczego nie uciekałeś..." - bezsilnie jęknęła w myślach, pod opuszkami palców czując jak jego ciało staje się coraz bardziej bezwładne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:57, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy na nią patrzył myślał że być może się opanuje. Zdawało się że zaczynała w końcu wracać do świata. Przestała go błagać o rzeczy których i tak by nie zrobił. Sekundę później wiedział jak bardzo się pomylił. To było jak abstrakcja. Dziewczyna, która znał od zaledwie dwóch dni miałaby... Ale co ona zrobiła? Zabolało. Ugryzła mnie? Skąd miała tyle siły? Przecież przed chwilą wydawała się taka bezbronna, taka słaba, cała rozedrgana, a teraz poczuł jak przyciąga go do siebie prawie wyrywając rękę z barku. Poczuł ten chłód i wiedział teraz że to nie jest normalne. To nie była anemia, ani słabe krążenie krwi. Nie wiedział czym dokładnie to było, ale wiedział że takie coś nie powinno się zdarzyć. Od miejsca na szyi, dwóch drobnych ranek po jego ciele zaczął rozchodzić się ból, bolało coraz bardziej. Zraniony palec został całkowicie zagłuszony. Neurony pracowały na najwyższych obrotach przekazując impulsy do mózgu a Roy nagle zapragnął by to się skończyło. Dlaczego jęczała nie skoro nie przerywała tego czego mu robiła - Zostaw... Zostaw mnie. - wyspał i znalazł jej ramiona próbując od siebie Elizabeth odepchnąć. Był mężczyzną. Czym mogła dla niego być? Powinien sobie łatwo poradzić a nic z tego nie wyszło. Bolało jeszcze bardziej. Jego myśli stały się dziwnie otępiałe. Tego czego był świadomy to swego ciała. I zimna obok siebie. Silnego, dobrze zbudowanego lodowatego ciała, którego właścicielka wydawała mu się tak sympatyczna póki nie pokazała na co ją stać. Ale kim...? Czym? Otrząsnął się, spróbował odsunąć swoją szyję od jej... Kłów? Nic to nie dało. Zaczął się czuć dziwnie słaby, tak jak na desce kiedy szedł za Elizabeth. Coraz bardziej i bardziej. Nogi nie mogły go utrzymać, więc odpuścił w przeciwieństwie do dziewczyny, która nadal, z takim upodobaniem chłeptała jego krew. Słyszał. Miała usta tuż przy jego uchu. To takie nieprawdopodobne. Ssąco - mlaszczące odgłosy. Ani razu się nie oderwała. Przesunął dłoń na jej plecy i chwycił brązowe włosy. Były prawdziwe. Więc to co się działo też musiało być prawdą. Zimno jej ciała coraz bardziej mroziło, wysysana krew zabierała z sobą energię. Roy poczuł jak ciemnieje mu przed oczami, jak traci nad sobą kontrolę. A później wszystko się skończyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:24, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Bezwolna pod jej dotykiem marionetka w jej ramionach stała się nagle już całkiem bezwładna. Pod tym uczuciem Eliza zmusiła się, by oderwać swoje usta od jego szyi. Odepchnęła od siebie jego ciało, bojąc się, że nie będzie w stanie przerwać, jeśli choć jeszcze chwilę poczuje przy sobie ciepło jego ciała. Wycofała się rakiem, ciągnąc pośladkami po ziemi i czując jak przerażenie tego, co zrobiła, ogarnia ją całą wyduszając spod powiek rubinowe łzy.
Odsunęła się aż pod ścianę patrząc jak nieprzytomny Roy leży na zimnym chodniku zaciemnionej uliczki a z niezasklepionej rany na jego szyi sączy się wąską strużką ostatnia nić łącząca go ze światem żywych. Powinna skręcić mu kark, by nie cierpiał w agonii odchodzącego życia. Powinna skrócić jego męki nie pozwalając na to, by stał się tym, kim ona była. Albo chociaż powinna spić go do końca rozszarpując mu krtań i ciało, udając atak dzikiego zwierzęcia w środku miasta.
Nie mogła. Nie była w stanie. Siedziała oparta o ceglaną ścianę patrząc się z przerażeniem na to, co zrobiła. W końcu drżąc cała podeszła na klęczkach do niego i sięgając po ponczo, które opadło na ziemię w chwili, gdy tracił świadomość, ucisnęła nim ranę nie pozwalając się wykrwawić. Przyciągnęła go do siebie, łapiąc torebkę w dłoń i unosząc nieświadomego co się z nim dzieje chłopaka powoli, z niejakim wysiłkiem, przerzuciła go sobie przez ramię. Nie mogła go tak zostawić w tym miejscu. To wszystko była jej wina.
Stając na nogi, zaczęła biec. Biec ile sił w nogach, by jak najszybciej znaleźć się z dala od innych ludzi. Coś paliło ją w sercu, chociaż błogie uczucie sytości wciąż nie opuszczało jej ciała i zmysłów. A mógł uciekać, gdy o to błagała...
// Laseczek w okolicy / Chata leśnika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:33, 10 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
// Hotel / Apartament Elizy
Szła powoli ulicą zastanawiając się nad tym wszystkim co się stało tego dnia. Kompletnie nie rozumiała Roya. Wpierw dał jej do zrozumienia, że jest nią zainteresowany, pozwolił jej się zadeklarować a teraz z tak zimnym podejściem odrzucał ją od siebie. Czy to oznaczało, że sam nie wiedział czego chce? Czy też bawił się nią jak marionetką, której pociągnie się za jeden troczek a potem patrzy jak skacze w tym swoim obłędnie bezwładnym tańcu? Nie miała pojęcia o co chodzi. Ale nie zamierzała więcej próbować. Sama nie wiedziała skąd, ale w myślach uknuło jej się, że to już trzy razy próbowała zbliżyć się do niego i wszystkie trzy zakończyły się dla niej niepowodzeniem. "Kiedy? Hmmm..." - myślała nad tym poważnie próbując sobie przypomnieć w jakich sytuacjach się to wydarzyło. Jeden na samym początku. W żaden sposób nie rozumiał jej idiotycznych aluzji i kokieteryjnych spojrzeń rzucanych niczym sztuka mięsa dla psa na przynętę. Drugi gdy już był wampirem. Wtedy, gdy trzymał ją na barana i niósł do domku, by nie musiała stąpać na bosaka po igłach i szyszkach porozrzucanych po lesie. Jak na nią, to już bardziej dosadnie nie była mu w stanie powiedzieć, że jest nim zainteresowana i że podoba się jej. Trzeci raz dzisiaj, rano, gdy z tak mistrzowską precyzją dał się jej pocałować. Niczym lodowaty głaz. Albo nieboszczyk świeżo wykopany z grobu. Dziwnie trafne porównanie, ale miał wówczas w sobie równie dużo pasji i zaangażowania co zwłoki, które nie zdążyły się jeszcze zacząć rozkładać. Nie, zdecydowanie trzy próby z jej strony były wystarczającą szansą mu daną, by poprzestać swego starania się. Nie chciała z siebie robić idiotki uganiającej się za facetem. To było poniżej jej godności. I godziło dosadnie w jej dumę. Obojętnie co tak na prawdę sama czuła w tym momencie.
Słońce zdążyło skryć się już jakiś czas temu za horyzontem i powoli robiło się coraz ciemniej na niebie. Mijane kolejno uliczne latarnie rozpalały się, oświetlając sobą pokryte gęstniejącym mrokiem wąskie chodniki wzdłuż budynków. Krok za krokiem wlekła się wciąż zamyślona. I nagle znów to silne uczucie czyjejś obecności. Wciągnęła zapach nosem, ale jak zwykle nic niespodziewanego nie poczuła. Nikłe ślady przechodzących tą samą trasą niedawno ludzi, jakiś pies wyprowadzany na spacer i pustka. Pustka tak dojmująca, że aż przerażająca. Ostrożnie obejrzała się wokół siebie i znów nic nie dostrzegła. Nikogo prócz niej nie było w pobliżu. Nikt nie szedł jej tropem, nikt nie czaił się w ciemnym zaułku. Tylko te emocje. Fascynacja pomieszana z obłędem i sadystyczną zabawą. Czasem przeklinała siebie za swój dar. Zbyt wiele czuła. O ile łatwiej by było nie znać tych wszystkich otaczających ją emocji. Żyć w błogiej nieświadomości zdenerwowania, miłości, żalu, gniewu i frustracji. Nie mieć pojęcia kiedy komuś źle czy wręcz przeciwnie - bardzo dobrze. Czyjś wzrok prześlizgiwał się po jej sylwetce z uczuciem nienasycenia. Jak seryjny morderca zdążający za swą ofiarą. Ale nikogo nie dostrzegała. Gdyby tylko mogła go ujrzeć, wyssałaby z niego wszystkie te złe odczucia. Jedno po drugim aż do chwili, gdy stałby się nieszkodliwym dla nikogo. Nawet i warzywem jeśli było by to potrzebne. Przyspieszyła kroku, wychodząc na bardziej uczęszczaną alejkę. Nie miała ochoty nawet chwili dłużej pozostawać pod obstrzałem tych odczuć. To coś przewracało jej żołądek do góry nogami i gdyby była jeszcze człowiekiem, pewnie by zwymiotowała od tego. Ale niestety nie była już. I musiała się zadowolić swymi usilnymi próbami uspokojenia się.
Gdyby chciała, mogłaby też u Roya spowodować, że ta niechęć do niej wyparowała by. Zostałaby wtedy nie zapełniona niczym pustka, którą mogłaby wypełnić swoją osobą. I byłby jej, była tego niemal pewna. Ale nie chciała tego robić. Wolała mu pozostawić wolny wybór, możliwość decydowania za samego siebie. Mogłaby też skopiować na siebie jego uczucia i spróbować potem odkryć dlaczego tak ją odrzuca. Czemu staje się dla niej nieprzyjemny i tak oschły w niektórych sytuacjach. Było to takie łatwe. Wystarczyłoby wyciągnąć tylko dłoń i pochwycić w nią wszystko, co tylko było według niej niepotrzebne. Ale nie miała najmniejszej ochoty jego zmieniać. Chciała go takim, jakim jest bez żadnych jej ingerencji. Nie chciała bezwolnej marionetki, którą dyrygowałaby za pomocą sznureczków. Wystarczyłaby jedna zmiana a musiałaby to robić już zawsze. Nie, nie mogła mu tego zrobić. Obojętnie jak egoistycznie by do tego podchodziła.
I znów poczuła ten czyjś niematerialny oddech na swoim karku. Znów pochwycona jak kiedyś w pułapkę czyjejś gry. Zagoniona w zaułek, zaszczuta, bezradna. Krążył wokół niej niczym sęp czyhający na swą ofiarę aż zdechnie i będzie się można do niej dobrać niczym do padliny. Kolejny raz przyspieszyła kroku. Zaczynała się bać tego, co ją może spotkać. Odebrał jej już życie. Nakarmił się nie tylko jej krwią, ale i strachem i przerażeniem, które jej wtedy zaaplikował niczym z chirurgiczna precyzją, idealnie w serce. Prawie odebrał jej rodzinę, jedyną osobę którą miała, brata odzyskanego niedawno z trudem. Czego chciał teraz? Czyżby jej uczucie do kogoś przyciągnęło go znowu do niej? Czyżby to właśnie o to chodziło? Jej wrażliwość na emocje działała na niego, na to coś, na tą niedostrzegalną dla niej istotę niczym lep na muchy albo wabik? Czyżby to, że zaczynało jej zależeć na Royu było ogniskiem zapalnym do kolejnego ataku? Czy to było powodem? Jeśli tak, to musiała oddzielić się od tego. Nie mogła dopuścić, by coś się chłopakowi stało, obojętnie jak bardzo nie byłaby na niego wściekła. Zrobi co swoje, wykona to, co obiecała a potem znów usunie się w cień. Niech i tak będzie. Skoro ma być sama, to będzie. Z resztą to nawet lepiej, skoro Roy tak z nią postępował. Nie chciał jej, to jej nie będzie miał. Proste. I bezpieczne. Dla obojga.
Paskudne odczucie krążącego wokół niej drapieżnika zelżało. Doczłapała do jakiejś ławki w pobliżu jasno świecącej latarni i oklapła na nią odchylając głowę w tył, próbując się opanować. Lada moment Roy skończy pracę i zapewne zadzwoni nie wiedząc gdzie ją znaleźć. Musiała być na powrót spokojna i na tyle zdystansowana do tego wszystkiego, by móc z zimną, obojętną determinacją znów odsunąć się od niego. Tak samo jak on to robił. To było bezpieczniejsze dla nich dwojga. I tak było lepiej. Przymknęła na chwilę oczy, rytmicznie łapiąc nosem i wypuszczając z płuc powietrze. Dręczące ją poczucie czyjejś obecności jeszcze bardziej się wycofało. Było jakby dalsze, bardziej odległe i nieco nierealne, choć wciąż pozostawało gdzieś na granicy namacalności, gotowe znów powrócić przy pierwszym sygnale go przywołującym. Czyżby jej wnioski były słuszne? To właśnie to go przyciągało do niej? Jej zaangażowanie i chęć ustabilizowania sobie życia? Zainwestowanie uczuciem do czyjejś osoby? A więc dobrze. Skoro tak ma być, to nawet lepiej, że Roy ją odpychał od siebie. Będzie mu łatwiej się oswoić z nową sytuacją i tym, że to ona się wycofa. Świetnie.
Tylko dlaczego ta decyzja zaczynała ją boleć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:20, 10 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
/ Rozgłośnia radiowa
No daleko nie miał. Pogwizdując cicho, byle tylko się czymś zająć i ułożyć myśli kroczył w stronę pewnej ławki widząc i czując już z daleka Lizzy. Roy starał się i to nawet bardzo, ale miał swoje powody by postępować tak a nie inaczej co zapewne niemożliwie irytowało Elizabeth. I teraz też do końca spokojna nie była, choć starała się to ukryć. Cóż, może gdyby jeszcze był człowiekiem coś by z tego wyszło, ale teraz? Stworzyła go na swoje doskonałe podobieństwo, wiec marnie jej wszystkie próby ukrywania swych prawdziwych uczuć wyszły. Roy nie mogąc już tego znieść usiadł obok niej i zadał z miejsca pytanie które miało rozwiać wszelkie jego i jej wątpliwości - Czułabyś się lepiej gdybym zaczął się do ciebie dobierać jak do pierwszej lepszej dziwki... - w końcu nie widzieli się rok i nie umiał sobie siebie wyobrazić w takiej sytuacji - Czy to że cię... Szanuję. - tak właśnie było. Według siebie szanował Elizabeth - Ci przeszkadza? - rozłożył dłonie na boki patrząc na osłupiałą Elizabeth wyczekująco.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:49, 10 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth czekając na przyjście Roya wciąż siedziała na ławce w bezruchu. Podciągnęła tylko nogi pod siebie, by móc je objąć rękami i na swych kolanach oprzeć brodę. Wciąż się bała tego przeczucia, że ten ktoś, kto ją tak przeraził kilka chwil wcześniej jest niedaleko. Ale myślała też o dziesiątkach innych rzeczy, które zaprzątały jej głowę. Czy wciąż była tak wściekła jak rano? Chyba nie, ale nie potrafiła za bardzo pozbierać się w garść, błądząc przemyśleniami gdzieś daleko od miejsca, gdzie siedziała.
Słyszała jak się ktoś zbliża. Po krótkiej chwili też poczuła obecność chłopaka koło siebie, ale nim zebrała się w sobie by się w jego stronę obejrzeć i by w jakikolwiek sposób się z nim przywitać, ten rzucił jej pytanie, które z miejsca przygwoździło ją do siedzenia. Otwierając oczy i ogarniając swe rozbiegane myśli w jedną całość spojrzała się na niego z wyrazem niezrozumienia i zdziwienia na twarzy. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Zatkało ją tak, że słowa ugrzęzły w jej gardle i nawet gdyby próbowała je stamtąd wycisnąć na siłę, nie przyszłoby to łatwo.
W końcu zmusiła się do tego, by cokolwiek powiedzieć. Wpatrując się wciąż w niego zaskoczona, wydukała - Nnn... nie. - Oj, ciężko było się znów postawić do pionu po to, by odpowiedzieć rzeczowo na jego pytanie - Nie przeszkadza mi. - odpowiedziała znów po chwili, gdy wreszcie zaciśnięta krtań odpuściła trochę. - I nie czułabym się lepiej. - dodała. Nie wiedziała skąd takie pytanie. Nie rozumiała go kompletnie, a w zasadzie powodu, dla którego je zadał. Pokręciła lekko głową marszcząc brwi i nos niepewna o co mu chodzi. - Czemu...? Dlaczego o to pytasz? - rzuciła w odpowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:04, 10 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Roy spoglądał na Elizabeth z trudnym do zinterpretowania wyrazem twarzy. Po ustach pałętał mu się niewinny uśmieszek tego który wie że wygrał, ale nic poza tym. Była zaskoczona? Bardzo. Zbita z pantałyku? Wbita w ziemię raczej... Nie lubił mieć niedomówień i nie bał się pytać ani wypowiadać swego zdania. Taki był. Otworzył usta i powtórzył jej pytanie - Dlaczego? Czyż to nie proste? - wsparł się łokciem o oparcie ławki przekręcając tułów by patrzeć na wampirzycę - Bo ty... - wskazał na nią palcem jakby dźgał coś czego bał się dotknąć - Sprawiasz że nie wiem co o tym myśleć. Próbujesz, prawda? Podpuszczasz mnie. - wyszczerzył się do niej wypominając jakby nie patrzeć cały dzisiejszy poranek - I cholernie cię zżyma kiedy ja odmawiam. - zauważył bezdusznie szczerym tonem - I dlatego chciałem wiedzieć dlaczego zachowujesz się tak a nie inaczej. Nie jesteś dziwką. - uniósł w górę prawą dłoń jakby była szalką wagi - Nie jesteś... Zakonnicą. - uniósł w górę lewą dłoń i zabalansował obiema - Więc ja postępuje tak jak uważam za słuszne. - skrzyżował ramiona na piersi i pochylił się ku niej lekko - Nie licz na to... - uśmiechnął się do niej wesoło - Że się na ciebie rzucę. Co nie znaczy... - dodał na zakończenie - Że mnie nie pociągasz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|