Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:03, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Wsypał jedną łyżeczkę i rozmieszał cukier. Patrzył na napój w milczeniu czekając aż ostygnie. Jej delikatne palce znalazły jego dłoń, trochę szorstką i twardą. Srebro błysnęło i promienie słoneczne załamały się w małych diamencikach. Okrążył stół złączony z nią dłonią - Marii... - zaczął cicho stając przed nią - Nie musisz tego nazywać. Nie musisz tego określać w jakikolwiek sposób. - pochylił się w przód ujmując kobietę delikatnie pod brodę - Ja wiem doskonale o co ci chodzi. Ja czuję to samo co ty. - zaczesał Marice kilka niesfornych kosmyków w tył. Nie chciał by cokolwiek przeszkadzało mu w odbiorze jej pięknej twarzy, niedoścignionego wzorca piękna dla Adama - Nie musisz dziękować. - powiedział z ustami przy jej wargach - Wystarczy że jesteś. - wpił się w jej usta niezbyt zachłannie szukając spełnienia swoich marzeń. Znalazł szybko. Znalazł wszystko o czym marzył w tej drobnej kobiecie siedzącej naprzeciw niego na krześle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:29, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Cieszę się na prawdę bardzo się cieszę, że wiesz co czuję. - przyłożyła mu swoja dłoń do miejsca w którym biło jego serce. Poczuła jego miękkie słodkie wargi na swoich. Odwzajemniła pocałunek oddając się w nim całkowicie. Zamruczała cicho z nutą zmysłowości. - Och Adam. - wyszeptała kiedy w końcu oderwał swoje wargi od jej. Pogładziła drugą dłonią jego policzek uprzednio puszczając jego dłoń. Dłuższą chwilę wpatrywała się w jego błękitne oczy, zatapiając się w nich bez reszty. Było jej tak dobrze, że najchętniej wcale by się od niego nie odsuwała. Wstała i lekko pociągnęła go ku sobie. Posadziła go na krześle zaś sama usiadła mu na jego kolanach. Objęła go za szyję i ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi składając ją na jego ramieniu. Cudowne ciepło biło od jego ciała rozgrzewając ją jeszcze bardziej. - Cieszę się bardzo, że będę mogła z Tobą zamieszkać. Będę Cię miała codziennie przy sobie. Ach... - Nie potrafię bez Ciebie żyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:42, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Zrobił wszystko co kazała bez najmniejszego sprzeciwu. Dawał się jej prowadzić jak niewidomy. Kazała usiąść na krześle. Usiadł. Kazałby zostać w mieszkaniu. Zostałby. Kazała by iść za nią do samego piekła. Poszedłby bez sprzeciwu - Tak Marii? - zapytał kiedy siadała. Wyciągnął ochoczo ramiona w jej stronę a po chwili kobieta była zamknięta w ich uścisku. Ucałował jej włosy, napawając się ich zapachem - Będziemy mieć sobie na własność. - poprawił ją. Również dla niego było ważne że będzie mógł mieć Marikę na oku - Będę mógł... - urwał bo mnogość różnorodnych perspektyw przytłaczała go. Odetchnął lekko i z uśmiechem zakończył - Tak po prostu opiekować się tobą... - od tego się zaczęło i w tym dotrwa do samego końca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:30, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Wiem i ja będę opiekować się Tobą więc wychodzi na to, że oboje będziemy się sobą opiekować nawzajem. W końcu w małżeństwie mamy tworzyć jedność i spójność. - tego właśnie była pewna. Czekało ich wspólne życie nie zawsze usłane różami, choć dla Mariki to nie było żadną przeszkodą. Tak musiało już być i już. Teraz czekały ich wspaniałe dni, dość zabawne bo ukrywanie się przed Martinem nadawało niezłej pikanterii i nadwyżkę adrenaliny, że w każdej chwili może do Adama zawitać, ale oni już sobie z tym poradzą razem. Kiedy przyjdzie czas jej kuzyn się o tym dowie, ale póki co musiało to pozostać słodką tajemnicą jedynie ono o tym wiedzieli nikt więcej. - A wiesz co Ci powiem mój ukochany, upragniony przyszły mężu? - ucałowała jego szyję z namaszczeniem godnym tylko jemu samemu. - Przed nami rysują się cudowne, tajemnicze dni. Tylko Ty i ja I maleństwo w mym łonie... Bez Martina, który żyje w niewiedzy, bez harmidru i całego tego zgiełku, bez nieproszonych gości, w domu, pełnym ciepła i miłości. Pomyśl do tej pory mieszkałeś tam całkowicie sam, zatracając się sam w sobie. A teraz już tak nie będzie. Masz mnie, ja Ci osłodzę twoje życie, wypełnię twój dom swoją osobą i już nie będzie taki pusty jak do tej pory. Tam też spłodzimy nasze przyszłe dzieci, taka wielka familia Knight'ów. Rodzinka Ci się rozrośnie. - roześmiała się uroczo. Chciała tego wszystkiego bardzo i jak najprędzej, ale postanowiła że poczeka i będzie cierpliwą. Bo cierpliwość to cnota z wielu cnót...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Sob 22:31, 26 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:49, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- I tak będzie najlepiej. - przytaknął Marice - Wzajemność. Oboje tego potrzebujemy. - zaczął gładząc jej plecy - Ty potrzebujesz osoby która będzie otaczać cię w dzień i w nocy opieka a ja... - kim była dla Adama? Wszystkim... - Ja potrzebuje kogoś kto mnie ujarzmi. - przysunął swoje usta do ucha kobiety i wyszeptał - A jedynie ty masz taką zdolność. Nikt poza tobą. - zamilkł kiedy chciała mu coś powiedzieć. Słuchał i przygryzł lekko wargę w uśmiechu - Zabawa w kotka i myszkę. - wtrącił jej między słowami zapewne myśląc o tym samym co Marika - Tak... - zgodził się znów z kobietą zasiadającą na jego kolanach - Moje życie stanęło na głowie gdy... - w zasadzie nie wiedział kiedy. Było wywrócone do góry nogami a Adam nigdy na to nie narzekał - Nieważne... - machnął lekko dłonią - Spokojne i ciche Forks. Czego chcieć więcej? Z taką kobietą u boku...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:06, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Chyba niczego więcej nie trzeba tak? Oboje znaleźliśmy to czego szukaliśmy. - powiodła lekko ustami po jego szyi a następnie zatrzymała się przy uchu szeptając mu w swoim rodzimym języku coś. - Dios nos dio a cada uno de ellos para el amor, el respeto y llévela con usted hasta el final de la vida. Plantados en nosotros el amor y ha permitido a germinar con éxito. Espera de nosotros que pagar en la forma de la fe, y creemos que tenemos en sí mismos... - odsunęła się lekko od niego i uśmiechnęła uroczo widząc, ze Adam chyba niezbyt bardzo rozumie co ma na myśli, nie była pewna czy zna hiszpański, najwyżej później mu to wytłumaczy jak należy. - Oj, nawet nie wiesz co Ty ze sobą do domu niesiesz. Obyś tylko tego nie żałował. - zażartowała sobie. Wiedziała, że Adam na pewno nie żałuje. Sam do tego dążył. Swoim uporem, cierpliwością i zaangażowaniem uczynił, że przywiązała się do niego i nie potrafiła funkcjonować poprawnie bez niego. [/u]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:20, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Odchylił trochę głowę w bok. Kiedy pierwsze słowa padły w języku hiszpańskim poczuł się tak jakby pierwszy raz usłyszał Marikę. Zapomniał o tym że jest dwujęzyczna. Angielski miała opanowany perfekcyjnie, nie było słychać różnicy. Hiszpański wydawał się śpiewny dla Adama. Miły dla ucha i radosny. Kojarzył się z jej domem, ze słońcem. Kiedy skończyła i przeszła znów na angielski spojrzał na nią zaskoczony - Mam nadzieję że mnie nie obraziłaś? - uniósł lekko brew w wyrazie powątpiewania. Żartował. Wiedział. Podświadomie czuł o czym mu powiedziała. Słyszał i rozpoznał kilka słów. La vida... El amor... Kiedyś zapyta się Mariki o to co dokładnie powiedziała, lub sama mu to wyjawi. Nie miał ochoty jej pospieszać. czas płynął im w żółwim tempie a to mu odpowiadało - Dobrze wiesz... - zaczął poważniejszym tonem - Że nie będę żałować. Choćby nie wiem co się działo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:31, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- W żadnym wypadku Cię nie obraziłam. Przetłumaczę Ci to dokładnie tak. Bóg dał nam siebie, aby wzajemnie się miłować, szanować i trwać przy sobie aż po kres życia. Zasiał w nas miłość i pozwolił aby owocnie zakiełkowała. Oczekuje od nas zapłaty w postaci wiary, a my ta wiarę musimy mieć w sobie. To właśnie przed chwilą powiedziałam. - wyszczerzyła się do niego radośnie opierając swoje czoło o jego czoło. - Wiem mężu, wiem. Nie wątpię w to ani przez sekundę. Co do Twych uczuć i intencji jestem pewna w pełni. Tyle już razy mi to udowodniłeś, tyle razy pokazałeś, że Ci na mnie zależy iż nawet nie mam prawa wątpić. Nie w Ciebie Adamie, we wszystko, ale nie w Ciebie. - powtórzyła po raz kolejny. - Gdybyś nie chciał być ze mną nie oświadczałbyś się mi. To bardzo poważny krok, a Ty go uczyniłeś bez mrugnięcia okiem. I ja przyjęłam Cię w pełni z otwartym sercem tak jak powinno być...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:53, 26 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- To o nas. - stwierdził mile zaskoczony. Był pewien. Te słowa były prawdziwe i szczere. Pełne mądrości którą niosły w sobie. Zapatrzył się w jej oczy, zatracając się w nich po raz wtóry. Uniósł głowę i ucałował Marikę w środek czoła. Nie dopuści nigdy by stało jej się coś złego. Swoimi słowami uspokoiła go do reszty. Zero wątpliwości, zero wahania. Przed nim jedynie ta jedna, wymarzona i wyczekana kobieta. Odsunął od niej twarz i poprosił ze spokojem - Jedźmy już do tego domu. Zaszyjmy się tam Marii... - przekręcił głowę lekko w bok spoglądając na kobietę z uczuciem - Jedźmy do naszego domu. - nieświadomie podkreślił wyraz 'naszego'.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:17, 27 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Jeśli tylko chcesz to pojadę z Tobą na koniec świata. A teraz, tak zbierajmy się i wracajmy do naszego upragnionego domu i Forks. - powiedziała to z dumą w glosie która była wyraźnie słyszalna. Zeszła z jego kolan podnosząc się w górę, uchwyciła kubek w dłonie, napiła się herbaty, która zdążyła przez ten czas przestygnąć, odstawiła kubek i poszła do pokoju się spakować. Nie mogła niczego zapomnieć bo nie prędko zapewne tu wróci. Podeszła do swej torby i zaczęła skrupulatnie układać swoje ubrania. Zawędrowała do łazienki, pakując swoje kosmetyki, dla pewności sprawdzała po trzy razy czy wszystko ma. Chodziła w jedną i drugą stronę. Z każdą chwilą jej torba rosła. Kiedy wszystko już miała, była na sto procent pewna zapiął ją i poszła do kuchni. Stanęła przy zlewie i zaczęła myć pozostałe naczynia jakie były. Skończywszy powróciła do sypialni i zaścieliła dokładnie łóżko. Posprzątała za nich obojga, ale ten fakt ją radował, ze może to robić za nich.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:29, 27 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Na koniec świata pojedziemy kiedyś... - urwał zastanawiając się jak zakończyć. Kiedyś. Siedział na krześle wpatrując się w okno. Wypił herbatę i zaczął krążyć po mieszkaniu podobnie jak Marika. Tylko że on miał mniej rzeczy do zbierania. Praktycznie nie musiał się pakować. Z torby wyciągnął to co miał na sobie i sweter który leżał w kuchni. Dorzucił do niej dwie marynarki wiszące do tej pory w szafie. Złożył je pedantycznie i umieścił w torbie. Śledził ją ukradkiem wzrokiem kiedy przebierał w płytach. Skoro nikogo już nie będzie... Przesunął kilka z nich. To po co mają obrastać kurzem? Te które wybrał trafiły do torby. Marika w tym czasie sądząc po odgłosach w kuchni zmywała. Wpadła po chwili do sypialni i zabrała się za ścielenie łóżka. Kiedy skończyła złapał kobietę za ramiona i obrócił ku sobie - Zawsze taka dokładna? Wolniej. Aż tak się chyba nie spieszymy. - roześmiał się cicho - Nie chcę byś dostała zadyszki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:42, 27 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
- Owszem, zawsze jestem taka dokładna. Nie lubię zostawiać po sobie nieporządek. Skoro pomieszkiwałam tutaj jakiś czas to mogę za sobą posprzątać. Korona z głowy mi nie spadnie. - roześmiała się patrząc na niego. Pochlebiało jej, ze się o nią troszczy. - Spokojnie Adamie, trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a jak dla mnie jest to chyba raczej nawet wskazane. Lekarz by zapewne tak powiedział, że ruch dla dziecka jest jak najbardziej dobry, a od leżenia to można odleżyn dostać. - dowcipkowała sobie, bo ją tak jakoś naszło. Miała bardzo dobry humor. - Ja się śpieszę, nie wiem jak Ty chcę być jak najprędzej w domu. A im szybciej się zbiorę tym również szybciej będziemy mogli ruszyć i znaleźć się na miejscu tak? - oznajmiła mu z rozbrajającym usmiechem jaki wypłynął na jej usta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:14, 27 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Adam zerknął na ich torby. Obydwie były zapięte i czekały aż ktoś je zabierze. Potoczył wzrokiem po sypialni. Okna zamknięte… Spojrzał na telewizor Wyłączony… - W takim wypadku chyba nie wypada mi się sprzeciwiać. – objął Marikę ramieniem i poprowadził ją do kuchni. W duchu pobłogosławił się za to, że posprzątał przed wylotem do Nowego Yorku. Choć... I tak widziała ten bałagan. Stanęli przed stołem a Adam dopił swoja herbatę. Wycierał kubek, kiedy zaczął – Połóż na stole… Klucze od mieszkania, od domu, telefony… - zastanowił się przez chwilę chowając go do szafy – Tak, byśmy nie zapomnieli czegoś. – nie wyobrażał sobie wyjechać w drogę a po godzinie wracać po coś czego nie zabrali. Oparł się o szafkę a kiedy zebrała to, o co prosił powiedział patrząc na Marikę – Nie widzę przeszkód. – odepchnął się i schował swój telefon do kieszeni razem z kompletem kluczy – Możemy jechać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Nie 19:52, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:02, 27 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Byli gotowi całkowicie do podróży. Robiła wszystko to o co ją prosił. Wyłożyła każdą rzecz z osobna, obok siebie. Upewniwszy się, że wszystko mają oboje pochowali to co trzeba, on do kieszeni ona do swojej torebki. Rozejrzała się ostatni raz po mieszkaniu i ruszyła za nim. - Tak, wszystko zabrane możemy w końcu wracać do naszego domu. - nie musiała już używać zwrotu jego dom, a jedynie nasz dom. Od teraz miała mieszkać z nim i też od teraz był to również jej dom. Niebawem założą tam rodzinę w której będą wychowywać się ich kochane pociechy. Chwyciła swoją torbę w dłoń gotowa ją nieść do auta. Dla niej nie był to żaden problem, aby tak poczynić. Zapewne jednak było to, że nazbyt troskliwy Adam nie pozwoli jej ją nieść. Długo nie czekała aby wyciągnął jej ją z dłoni i w dodatku dostało jej się za to, ze jest nierozważna bo chce coś dźwigać. Wywróciła zabawnie oczami po czym roześmiała się radośnie. - Mój Ty opiekunie kochany, troskliwy mężu dałabym przecież sobie radę. Ale skoro wolisz sam to zrobić więc proszę bardzo czyń honory. - ubrali na siebie kurtki, założyli buty i pozgaszali wszystkie światła wychodząc na klatkę schodową. Wzięła od niego klucze od mieszkania gdyż on miał zajęte ręce, pozamykała drzwi szczelnie dwa razy sprawdzając czy na pewno je zamknęła i kiedy skończyła zeszli na dół kierując się w stronę auta.
/ Ulice
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:25, 27 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Rozejrzał się raz jeszcze po kuchni upewniając się że wszystko jest tak jak powinno być. Zerknął na kuchenkę, okno i wszystkie szafki. Wyszedł z pomieszczenia i zamknął drzwi za sobą. Poszedł za Mariką by zobaczyć jak niesie swoją torbę - Nie... - zaczął i podszedł zaraz do kobiety rozwiarając jej palce - Nie ma mowy. - wyprostował się z tryumfalną miną na twarzy - Zapomnij że będziesz cokolwiek dźwigać. - Ja mogę dźwigać za ciebie wszystko. Co tylko wrzucisz na moje barki. Uniósł jej torbę w górę ważąc ją - Swoją drogą... - wydawała się dość ciężka - Co ty tam masz? Wszystkie swoje rzeczy? - zapytał i wygonił Marikę z sypialni. Znaleźli się w przedsionku. Ubrał kurtkę i zasznurował buty. Oddał jej klucze i wziął w dłonie obie torby. Obrzucił po raz ostatni swoje mieszkanie wzrokiem i wyszedł za kobietą. Patrząc jak sprawdza czy wszystko dobrze pozamykała wywrócił oczami. I tak nie ma tu co ukraść. Zaczął wybijać szybki rytm stopą. Kiedy skończyła zeszli oboje do samochodu.
/ Ulica
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:38, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Lotnisko / Ulice
Wysiedli z samochodu. Adam podał klucze Marice i wyciągnął ich torby. Gdy wchodzili razem z nimi wszedł [link widoczny dla zalogowanych] Przysiadł na najniższym ze stopni schodów i wpatrzył się w parę. Adam minął go wchodząc na górę za Mariką. Obejrzał się a zwierzę pobiegło za nimi - Psik! - zawołał a ten nawet się nie wzdrygnął - Patrz. - zwrócił się do Mariki - Ktoś sobie sprawił kota. - kocur czy tez kotka, tego Adam nie wiedział przysiadł przy drzwiach za którymi mieszkała siostra właściciela kamienicy. Adam widząc to postanowił się ulitować nad zwierzakiem. Zostawił na chwilę torby i zapukał. Gdy kobieta mu otwarła i przywitała zdumionym okrzykiem - Knight! - Brawo. Widzę że skleroza nie postępuje. Jaka szkoda. Adam westchnął ciężko. Nie spodziewał się niczego innego. Większość ludzkości nie pałała do niego sympatią - Pani kot... - kobieta spojrzała na czarnego kota łaszącego się do Mariki, która już pochylała się by go pogłaskać. Adam zmarszczył nieznacznie brew widząc to. Spojrzał na starszą kobietę, a ta prawie skrzyczała go za to że chce jej podrzucić jakiegoś zapchlonego wszarza z ulicy. Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem a Adama zamurowało. Mogła wszystko powiedzieć, ale nie to ze kot wygląda na zaniedbanego - Bodaj byś zdechła na te pchły! Ty wredna jędzo! - wykrzyczał pod jej drzwiami - Chodź... - warknął - Zostaw go. Nie wiadomo czyj jest. - wspiął się szybko na drugie piętro. Obejrzał się za żoną a przed nią lekko wręcz irytująco radośnie po schodach wskakiwał kot. Adam spojrzał na niego przekręcając głową - Na trzecim piętrze jest pusto. Na drugim mieszkam ja i... - urwał kiedy zobaczył jak Marika otwiera drzwi i wpuszcza najpierw do środka nie Adama a kota. Zabrakło mu słów - Ma... Marii. To... - zaświecił światło i wskazał na zwierzaka stojącego po środku przedsionka wąchającego z wyraźnym zaciekawieniem - Nie wiemy czyj jest. - musiał do kogoś należeć. Przestał jednak protestować widząc wyraz twarzy kobiety. Przykucnął obok kota i złapał go za skórę na grzbiecie. Nie miał żadnej plakietki. Po prostu według Adama wyglądał zbyt dobrze jak na kota żyjącego samemu, na ulicy. Puścił go i wyprostował się patrząc w dół jak i do niego zwierzak zaczyna się łasić - Co za pech... Czarny kot. - spojrzał na Marikę - I co teraz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:29, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
/ Lotnisko / Ulice
Wzięła od Adama klucze wystawiając swoje dłonie na mróz. Szybko jednak schowała je o kieszeni aby je ogrzać. Weszła do klatki wraz z Adamem a za nimi polazł czarny kot. Lekko się uśmiechnęła pod nosem. Lubiła koty. Ten wyglądał sympatycznie i miał fantastyczne, zielonkawe oczy. Wspinała się wolno po schodach na górę co chwilę się obracając bo owy kot ciągle lazł za nimi. Przystanęła kiedy Adam zapukał do jakiś drzwi. Lekko zmarszczyła brwi. Nie należały do nich. - Biedny kot, wypuszczać go na taki mróz. - Kot był zadbany, miał lśniącą sierść i taką czarną. Urzekł Marikę. Wysłuchała wymiany zdań między sąsiadami. Kiedy kobieta zatrzasnęła drzwi wysyczała cicho pod nosem. - Wiedźma. - zaśmiała się cicho lekko pochylając ku kotu aby go posmyrać po grzbiecie. Wyraźnie mu się to podobało bo zamruczał przymilnie. Zaraz ją upomniał mąż, ze ma go zostawić. Westchnęła bezgłośnie prostując się i wspinając na drugie piętro. Kot nie dawał za wygraną i uparcie parł przed siebie za nimi. - Kici, kici... - cicho tak aby Adam nie słyszał nawoływała kota za sobą. Nie musiała sam lgnął do nich. Szybko otworzyła zamki w drzwiach i wpuściła kota do domu. Weszła do środka czekając na męża. Kiedy zaczął mówić przyklękła i zaczęła głaskać go za uchem. - Jak widać na razie jest niczyj. Nikt się do niego nie przyznaje. Zatrzymajmy go co? - zrobiła proszącą minę, oczka jej się zaświeciły, wlepiła je w Adama. Wiedziała jak prosić aby ułaskawić mężczyznę. - Jak się ktoś po niego zgłosi to go oddamy. A do tej pory niech zostanie. Przecież nie wyrzucisz go na taki mróz. - uniosła lekko brwi w górę nawet nie posądzając o to męża. - Jest taki fajny i miły. Zobacz. - wzięła go na ręce i szorowała lekko jego grzbiet, a kot wydawał miłe pomruki. Zeskoczył z jej rąk i zaczął się łasić do Adama. - Nie daj się prosić. To jak? - powstała równając się z Adamem. Nie mogła ukryć faktu, ze byłaby zadowolona gdyby mieli chociażby i kota. Lubiła ogólnie zwierzęta. - Mężu mój kochany, czy dasz się prosić kobiecie? - wyszczerzyła się lekko do niego i ucałowała najpierw w jeden policzek, później w drugi, a na samym końcu w usta wkładając w ten pocałunek całą swoją miłość do niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:03, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Patrzył na kota w ramionach Mariki zastanawiając się co z tym fantem począć - Oczywiście że go nie wyrzucę! - zaprotestował gwałtownie oburzony faktem że mogła zapytać o coś takiego - Nie jestem zwierzęcym sadystą. - nad zwierzakami się nie znęcał. Niczym mu nie zawiniły, więc nie miał do nich żalu. W przeszłości wolał zamęczać ludzi. Psychicznie, o tym dobrze Marika wiedziała. Nie lubił kiedy żona tak na niego patrzyła, bynajmniej wtedy gdy chciała coś uzyskać. Pętała go swym spojrzeniem i uzyskiwała wszystko o co tylko by poprosiła. Był bezbronny wobec siły jej brązowych tęczówek. Stał nadal patrząc w dół na łaszącego się do jego nóg czarnego kota. Obrócił głowę w bok i spojrzał na Marikę. Skapitulował - Nie dam się prosić. - powiedział uśmiechając się lekko gdy Marika uraczyła go proszącym pocałunkiem, choć wcale nie musiała. Adam rozpiął płaszcz i pochylił się. Złapał kota w dłonie i podniósł go w górę. Poszorował go pod brodą a kot przymknął oczy i rozmruczał się ponownie. Miał może rok, nie więcej. Był zadbany, nie nosił na sobie śladów częstych walk z innymi kotami o jedzenie, uszy miał całe, nie poszarpane. Przesunął placem za jego ucho a kot przekręcił głowę i wtulił się w jego dłoń - Dajmy mu na imię Pech. - tym razem to Adam wbił w Marikę proszące spojrzenie - Niech ma na imię Pech. Zobacz, wszystko pasuje. - wskazał na zwierzaka, który podobnie jak mężczyzna go trzymający wpatrywał się w kobietę - Mieszkamy pod 1313. On jest czarny, pechowy bo ta... Z dołu go nie chciała, nikt prócz nas go nie chce. - zamilkł i powiedział szybko - Jak ma mieszkać z nami to będzie miał na imię Pech. - postanowił. Błysk w jego oku wskazywał na to ze jakikolwiek sprzeciw jest bezsensowny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:33, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Na prawdę? - uśmiechnęła się szeroko. - I może tutaj z nami zostać? I w Forks? - jak jej oczka się świeciły, jak ona się cieszyła. Byłą taka radosna. Dostała jakiegoś zwierzaka. Nawet nie jakiegoś, ale bardzo ładnego, czarnego kota. Nie przeszkadzał jej kolor jej sierści. Uważała, ze nadawał się idealnie do roli ich rodzinki jak to określił mniej więcej Adam chwilę temu. - Pech? - zamyśliła się na chwilę słuchając jego argumentów. W zasadzie to prawda kort był czarny, oni mieszkali pod 1313, idealnie. - Oczywiście. Od dziś kotku będziesz się zwał pech. - poszorowała go za uchem. Rozebrała się w końcu aby się nie zagrzać. Trzeba było kotu dać coś zjeść, ona sama już też zgłodniała. - Damy mu coś jeść i pić. Pewno jest tak głodny jak ja. - zaśmiała się lekko wędrując w stronę kuchni. Kot najwyraźniej się zadomowił bo ufnie stąpał po posadzce idąc za nią. - Taka miła niespodzianka. - zaśmiała się cicho pod nosem nastawiając przede wszystkim wodę na herbatę. To było już chyba takie przyzwyczajenie i obydwoje ją pijali zaraz po powrocie skądkolwiek. - Na co masz ochotę mężu? Jakieś specjalne życzenia? - powiedziała kusząco spoglądając w jego stronę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:51, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Adam poczuł się lżejszy widząc radość jaką kot sprawił Marice - Tak. - odpowiedział na jej pierwsze pytanie - Może tutaj zostać. I tutaj i w Forks. Zabierzemy go ze sobą Marii. - zapewnił żonę widząc jej roziskrzone radością oczy - Mam nadzieję że się za to nie obrazi. - powiedział Adam mając na myśli imię dla kota którego głaskała kobieta. Postawił go na ziemi, gdy Marika ruszyła do kuchni. Adam zamiast rozebrać się z płaszcza zapiął go ponownie - Wątpię by cokolwiek nadawało się do jedzenia. - zauważył rozsądnie. Nie było ich tu jakiś czas i wiedział ze nic nie zostało - Zaraz wracam, a ty... Zajmij się łóżkiem. Zjemy i idziemy spać. - dobrze wiedział że Marika mimo radości spowodowanej nowym członkiem ich małej rodziny jest nadal senna, ale też i głodna więc zszedł na dół do sklepu. Nie było go dobre z pół godziny aż w końcu wszedł do mieszkania. Wyprzedzała go wielka, papierowa torba na której wierzchu spoczywała paczka z karmą dla kota. Rozebrał się i poszedł do kuchni stając obok Mariki bawiącej się z Pechem - Nie mam specjalnych życzeń. - wyciągnął z torby warzywa i ujął w dłonie dwa pomidory - Proponuję standardowe kanapki. - wzruszył lekko ramionami - Z szynką... - wymienione mięso pojawiło się w jego dłoni - I... - zajrzał do torby a z dna wyciągnął kostkę nabiału - Z żółtym serem. - uniósł pytająco brwi patrząc na żonę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:42, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Cudownie. - wzięła kota na ręce i okręciła się z nim w kółko. Zawirowało jej w oczach więc musiała przystopować aby czasem nie upaść. Uśmiechnęła się lekko. Kiedy Adam wyszedł a ona została sama z pechem zaczęła się z nim bawić. Wzięła kawałek jakiegoś sznurka i ciągnęła go po podłodze i patrzyła jak kot sprawnie się do niego skrada. Zaśmiała się pod nosem. Skoczył, machinalnie cofnęła rękę w tył. Zaczęła się naśmiewać. Miała co robić. Kręciła sznureczkiem wokoło, a kot ganiał za nim. Posmyrała go za to pod podbródkiem i znów zaczął mruczeć. kiedy Adam przyszedł podniosła się z podłogi. - Jak najbardziej jestem za. Z chęcią przekąszę zwykłą kanapkę. I spać bo padam ze zmęczenia i Ty pewnie też? - wzięła od niego karmę od kota. Nasypała na jakąś miseczkę nalała kotu wody i patrzyła jak się zajada. Później pomagała Adamowi w przygotowywaniu kolacji dla nich. Zalała dwie herbaty, które postawiła na stole. Posmarowała kromki chleba a Adam przyozdabiał je poszczególno szynką serem i pomidorem. - No i czego trzeba więcej człowiekowi do szczęścia? - cicho zachichotała pod nosem. Pogładziła się po wypukłym brzuchu. Nie mogła uwierzyć, ze już tyle minęło i za niedługo nadejdzie dzień porodu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:54, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Bardzo dobrze. - kolejny powód za jaki ją wielbił. Nie była wybredna i cieszyła się tym co jej uszykuje jeśli nawet były to tylko kanapki. Uwinął się szybko i po kilku minutach na talerzyku stojącym po środku stołu wylądowało kilka kanapek wyglądających naprawdę apetycznie. Żywe kolory pomidora, sera i szynki współgrały ze sobą i zachęcały do jedzenia - Z chęcią się wyśpię. Nie miałem ku temu okazji. - wesele jeszcze się na nim odbijało. Usiedli przy stole spoglądając na kota, który chrupał karmę skupiając się jedynie na tym - Czego? - Marika sama udzieliła odpowiedzi gładząc się po brzuchu - Dokładnie tego. Zdrowego i silnego. - powiedział w przerwie między jednym a drugim kęsem. Marika taka zadowolona, rozświetlona szczęściem wyglądała prześlicznie a Adam patrząc na nią przysypiał myśląc że trafił gdzieś między senne marzenia. Jego życie było trochę nierealne w porównaniu z tym jakie wiódł przed spotkaniem Mariki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:16, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Zasiadła do stołu i w milczeniu zaczęła konsumować kanapki jakie jej Adam przygotował. Smakowały jej wspaniale. Wszystko to co było od Adama zawsze jej smakowało. - Też bym tego bardzo chciała. I... Auuu... - poczuła kopnięcie dziecka w brzuchu. Było to tak miłym. Odczuwanie, ze dziecko się rusza, ze żyje, że się z nią komunikuje. Znów się pogładziła po brzuchu. - Moje maleństwo. - powiedziała cicho kończąc jedną kanapkę, a zaczynając drugą. Upiła kilka łyków herbaty. - Chcesz dotknąć i poczuć jak kopie? - zapytała swego męża, który wpatrywał się w nią uważnie i z niepokojem jak by jej się coś działo. Uspokoiła go natychmiast. - Spokojnie, to dość miłe uczucie. Ono żyje we mnie i daje nam znaki. - wyszczerzyła się do swego męża przymilnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:37, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Adam był zajęty swoją porcją. Jego dłoń zastygła w połowie drogi kiedy Marika zapiszczała. Spojrzał na nią bacznie doszukując się zaraz najgorszego. Zlustrował jej twarz, a kobieta uśmiechnęła się szerzej i przesunęła dłonią po krągłym brzuchu. Adam zagryzł wnętrze policzka i zajął się swoją kanapką. Mimo że się nie denerwował to czuł się trochę nieswojo za każdym razem gdy Marika obwieszczała najnowsze nowiny. Fakt faktem czasu nie zostało już dużo a on czuł że jest do tyłu ze wszystkim począwszy od znajomości podstawowej opieki nad dzieckiem, a kończąc na łóżeczku dla niego. I to go gryzło. Odstawił szklankę na stół trochę zbyt szybko niż normalnie słysząc propozycję Mariki przez co zawartość chlapnęła na stół. Nachmurzył się - Tylko to zetrę. - nie było to nowością. Ruchy dziecka, wiedział, nie raz czuł je gdy Marika spała, ale to było coraz bliżej. Chwycił ścierkę ze zlewu i starł herbatę z blatu stołu. Odrzucił ją po chwili a ta zawisła na kranie. Spojrzał na Marikę w góry stojąc obok niej. Pech wywędrował zwiedzać mieszkanie machając beztrosko ogonem - Daje znaki nie wydaje mi się dość dobrym... - zaczął cicho siadając na podłodze obok jej krzesła - Ale masz w zasadzie rację. Daje nam znak. - usłyszeli znajomy suchy, trzask wyłamywanych palców mężczyzny. Zerknął na Marikę szczerzącą się do niego. Dłoń Adama wylądowała po środku jej brzucha. Cofnął ją po chwili. Zaśmiał się dziwnie nerwowo i przyłożył ją ponownie - To fantastyczne, prawda? - zapytał z niecodziennym błyskiem entuzjazmu w niebieskich oczach. Uśmiechnął się szerzej czując kolejne ruchy pod skórą Mariki. Będzie takie małe... Jak ja sobie poradzę?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:03, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Widziała niezdarne ruchy Adama i to jak rozlał. Denerwował się. Marika znała to doskonale. Cicho westchnęła starając się go uspokoić. Kiedy przyłożył dłoń ona położyła swoją na jego aby obydwoje mogli odczuwać to samo. Było to czymś cudownym, niespotykanym i jedynym w swoim rodzaju. Tego się nie dało opisać słowami. To trzeba było poczuć. matka zawsze odczuwa wszystko najintensywniej. Macierzyństwo to piękna rzecz jak już ktoś to powiedział. - Nie denerwuj się kochanie nie ma potrzeby aby martwić. Wszystko jest w porządku. Przecież oboje tego chcemy prawda? Oboje wyczekujemy go z niecierpliwością. Poradzimy sobie. Zobaczysz. - mówiła tak słodkim, spokojnym głosem, ze musiał jej uwierzyć. Nie było w jej głosie cienia fałszu. Sama prawda. Poradzą sobie bez względu na wszystko. - Razem kochanie razem. Ja Ty i nasz Adam. I Pech. - zaśmiała się radośnie lekko odchylając głowę w tył. Ziewnęła zasłaniając usta dłonią. - Chodźmy spać. - poprosiła go cicho lekko gładząc jego policzek. Wstała z krzesła i poszła się przebrać w koszulkę nocną. Kiedy była gotowa weszła do łóżka. Chwilę później po niej znalazł się tam Adam, który tulił ją do siebie jak by była czymś drogocennym. Nawet pech wskoczył na łóżko i w rogu znalazł sobie kącik dla siebie. Pocałowała męża. - Dobranoc. - przyłożyła głowę do poduszki i po chwili spała głęboko, ale spokojnie nie męczona żadnymi snami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:58, 26 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Oderwał wzrok od dłoni którą przykryła jego palce. Uniósł głowę w górę by spojrzeć na Marikę. Przejrzała go jak zawsze. Dokładnie wiedziała co w nim siedzi. Czasem wolał by tego nie wiedziała, by ona się tym nie martwiła. Zgarbił się i wsparł brodę na jej udach przysuwając się do żony - Tak. - przyznał jej rację. Częściową - Czekamy na to już tyle czasu. Wszystko w porządku... - powtórzył za nią jak echo. Był w swoim świecie. Zamartwiał się. Nie był pewien czy sobie poradzi. Marika miała instynkt. Miała to we krwi. On co miał? Nic. Był strasznie ubogi pod tym względem. Zero doświadczeń, zero kontaktów z niemowlakiem. Nie powiedział nic więcej. Dość. Omotała go. Tym razem tonem głosu. Adam zamrugał nieprzytomnie - Tak... - teraz przyznał jej już całkowita rację - Ty, ja, Adam i Pech. - pokiwał głową czując jej dłoń na policzku. Ujął ją delikatnie i ucałował jej wnętrze. Nie po to tyle się starał by teraz zamartwiać się tym że sobie nie poradzi. Z Mariką u boku wszystko się udawało. Nie miał ochoty się od niej oderwać. Wstał powoli przytrzymując się stołu i rozprostował ścierpnięte nogi. Odstawił puste szklanki jak i talerzyk na bok stołu. Pozmywa jutro jak wstanie. Poszedł za Mariką do pokoju w którym znajdowało się łóżko. Wyciągnął ze swej torby spodenki i koszulkę. Wciągnął to na siebie i położył obok Mariki. Zerknął na kota zwiniętego w kłębek. Pociągnął kołdrę w ich stronę a zwierzak zsunął się z niej. Nic sobie jednak z tego nie zrobił i spał dalej. Adam uśmiechnął się pod nosem i przytulił do siebie Marikę dziękując za to że może to zrobić. Mogło ich tu nie być. Mogli nie być ze sobą , ale Marika wybaczyła. Po raz kolejny. Oddał jej pocałunek przymykając oczy - Śpij dobrze.
Zmarszczył lekko czoło słysząc coś czego nigdy, przenigdy nie słyszał rano. Obudził go przeciągły dźwięk. Nie telefon, nie budzik, nie sąsiad. Pech miałczał tak rzewnie i przeraźliwie jakby go ze skóry obdzierali - Zamknij się... - wysyczał w jego stronę - Obudzisz ją. - kot obrócił się i machnął ogonem stając przy drzwiach. Adam popatrzył na niego krzywo. Wysunął się spod kołdry a kiedy do niego podszedł czarny kot ruszył na korytarz. Stanął pod drzwiami wejściowymi i wpatrzył się w mężczyznę. Adam przekręcił klucz w zamku i uchylił drzwi - Tylko wróć. - powiedział patrząc jak zbiega po schodach - Bo mi kark skręcą gdy uznają że pozbyłem się ciebie. - prawda była taka że Adamowi kot się spodobał i chciał by wrócił. Gadam do kota. Czy ja kompletnie nad sobą nie panuję? Wrócił do sypialni przeciągając się i kręcąc głową. Przeczesał włosy palcami i przez chwilę stały mu we wszystkie strony. Położył się obok Mariki bo z rana w mieszkaniu było zimno. Kobieta obróciła się w jego stronę więc to był już koniec ich snu - Dzień dobry. - powiedział zaczesując jej włosy za ucho - Wybacz, musiałem go wypuścić. - wytłumaczył się Marice z przepraszającym uśmiechem. Gdyby nie to mogłaby spać spokojnie dalej. Wsunął dłoń pod kołdrę gładząc jej plecy - Jak się czujesz? - to pytanie mu się nigdy nie znudzi. Musiał wiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:57, 27 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Obudziła się dopiero wtedy gdy Adam ponownie wszedł do łóżka. Przeciągnęła się lekko i obróciła w jego stronę. Przetarła zaspane oczy. Na jej usta wyszedł lekki uśmiech. - Dzień dobry kochanie. - wpatrzyła się w niebieskie tęczówki męża. - Nad wyraz bardzo dobrze. - zapewniła go zgodnie z prawdą. Czuła się świetnie. Nic jej nie męczyło, nie bolało, nie miała się czym martwić, miała ukochanego męża obok siebie czego jej więcej trzeba było? - A Ty jak się Ty czujesz? - zapytała z wyraźną troską w głosie. Przysunęła się do niego i objęła przez pas gładząc lekko pod kołdrą jego ciepłą skórę. - Nic się nie stało i on ma swe potrzeby. - zachichotała cicho. Była dziś w bardzo dobrym humorze. Z dala od wszelkich trosk, z dala od Aarona, od Forks i wszelkich problemów jakie ich tam spotykały. Byli w Nowym Yorku, tam gdzie się to wszystko zaczynało. Czy mogła się czymś martwić z tego powodu? Nie. - Cudowny dzień dzisiaj. - położyła się na plecach w końcu patrząc na sufit a jej oczy się skrzyły. Znów się obróciła do męża i pocałowała go z całym swym uczuciem do niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:15, 27 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak? - uniósł lekko brwi w górę - Wspaniale. - oświadczył ciesząc się z informacji jakich mu dostarczyła. Tak miało być. Był w podobnym nastroju co jego żona, choć jak zawsze okazywał to powściągliwiej. Spojrzał na Marikę gdy spytała jak on się miewa - Równie jak ty. Nic mi nie dokucza. - zapewnił żonę szukając jej dłoni pod kołdrą. Na wzmiankę o kocie westchnął lekko - Ale mógłby ich nie obwieszczać w tak donośny sposób. - mruknął nim usta Mariki spoczęły na jego wargach - Masz rację. - uśmiechnął się do niej - Kiedy tak zaczynasz dzień musi być cudowny. - splótł jej palce ze swoimi i wyciągnął ich dłonie na wierzch, przedtem czyniąc za dość swej porannej tradycji całowania Mariki w wierzch dłoni - To co chciałabyś dziś robić? - zapytał okręcając głowę w jej stronę. Kiedy spojrzał w okno uznał że pogoda raczej nie pasuje na spacery. W grę wchodziły pomieszczenia zamknięte. Marika nie odpowiedziała mu od razu. Ubrali się i przebyli poranną toaletę. Jedli śniadanie kiedy przerwało im miałczenie dochodzące z klatki. Adam wstał od stołu zostawiając łyżeczkę w płatkach śniadaniowych. Pech wbiegł do kuchni i zatrzymał się przy swej misce - Jednak nas polubił skoro wrócił. - zauważył mężczyzna zabierając się za kończenie śniadania.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 21:02, 27 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:23, 27 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Do końca sama nie wiedziała co by chciała dziś robić. Jadła śniadanie wolno, aby się nie zakrztusić. Uśmiechnęła się kiedy kot powrócił do nich. - Cudownie. Wiedziałam, ze wróci. - dokończyła jeść, a Adam zaraz za nią. Dziś to ona zmywała. Pozmywała po śniadaniu jak i po wczorajszej kolacji. - Chodźmy do Twej matki, odwiedzimy ją. - zachęciła go. Wiedziała, ze niezbyt mu pasuje ten pomysł, ale nie protestował. Wzięła swa torebkę, posmyrała kota na pożegnanie. - Twoi państwo wychodzą. Zachowuj się grzecznie. - ostrzegła kota machając mu palcem przed oczami. Kiedy narzucili na siebie wyjściowe ubrania i upewnili, ze wszystko jest wyłączone i tak jak należy wyszli z domu. Adam skrzętnie zamknął drzwi na zamek i zeszli na dół wychodząc na zimne powietrze. Na szczęście do auta nie było daleko. Czym prędzej znaleźli się w jego wnętrzu. Od razu podkręcone zostało ogrzewanie. Ruszyli przed siebie na spotkanie już nie matki tylko Adama, ale i też jej. Grace była dla niej drugą matką.
/ Mieszkanie Grace
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:50, 02 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
/ Mieszkanie Grace
Przebył krótką rozmowę z Grace wypytując się o to gdzie jest i jak się czuje. Zapewniła go że wszystko z nią w porządku i że jest w szpitalu. Kiedy zapytała o Marikę wyznał matce z dumą że urodziła syna i jego żona jak i syn mają się bardzo dobrze. Skończyli gdy Adam zaparkował pod kamienicą. Otworzył drzwi mieszkania a między nogami przemknął mu Pech z głośnym miałkiem - Nie do mnie o to pretensje! - zawołał trzaskając za zbiegającym na dół kotem drzwiami. Pokręcił głową i rozpiął płaszcz. Zmienił buty na coś wygodniejszego i poszedł do kuchni czując że śniadanie jako jeden posiłek w ciągu całego dnia to stanowczo za mało. Nim wymyślił co sobie przygotuje Pech zamiałczał na klatce domagając się wpuszczenia go do domu. Adam zamknął drzwi od lodówki i wpuścił kota do mieszkania. Zwierzak podbiegł lekko do miseczki domagając się swojej porcji. Nie mógłbyś poczekać? Ja też chciałbym coś zjeść... Obdarzył go jednak garścią karmy jak i mlekiem. Kot zajął się sobą a Adam sobą. Po kilkunastu minutach na talerzu wylądowała jajecznica z kilku jajek i parę kromek chleba. Adam jedząc obserwował kota, który przysiadł na środku kuchni i mył systematycznie łapki. Trudno było mu oderwać myśli od wydarzeń jakich był dziś obserwatorem czy uczestnikiem. Wszystko przebijała wieść że stał się ojcem i miał syna. Nic ponad to się nie liczyło. Marika przebyła poród bez większych komplikacji i to było najważniejsze. Na dalszym planie był Chris. Jakoś nie mógł się przestawić by nazywać go 'bratem'. Narazie po prostu był Christopherem. Skoro Grace była przy nim to się nie martwił. Judit została sama bo tak chciała. Adam miał nadzieję ze nie jest głupia i nie wywinie czegoś z czego on, Marika czy Grace musieliby się gęsto tłumaczyć. Kiedy pozmywał poszedł do łazienki. Wykąpał się. Przeglądając się w lustrze uznał że ogoli się jutro nim pójdzie do Mariki. Trafił do sypialni i przykucnął przy torbie kobiety. Wyciągnął z niej ubrania na co dzień, a zostawił bieliznę, piżamy dokładnie dwie, jak i szlafrok. Włożył do środka kosmetyczkę, którą przyniósł z łazienki. Zapiął torbę i trafił na łóżko. Był to strasznie niemy i milczący wieczór bo nie miał z kim zamienić zdania. Kiedy Pech wskoczył na łóżko by zająć miejsce w rogu, które sobie upatrzył jego pan już spał.
Adam obudził się czując że łóżko jest dziwnie puste i zimne. Przesunął dłonią po poduszce, ale tym razem nie napotkał kręconych włosów kobiety która z nim sypiała. Nie rozpaczał z tego powodu. Wiedział że musiała zostać w szpitalu dla własnego dobra. Pech już siedział pod drzwiami a Adam spojrzał na niego złowrogo spod grzywy czarnych włosów opadającej mu na oczy. Naucz się jeszcze otwierać sobie drzwi. Będę w zupełności usatysfakcjonowany. Tym razem kot musiał poczekać aż mężczyzna wciągnie na siebie czarne spodnie, zapnie skórzany pasek, ubierze koszulkę i bluzę a także skarpetki. Dopiero wtedy Adam był mu skory otworzyć drzwi. Kiedy to zrobił wrócił do sypialni i zaścielił łóżko. Poszedł do łazienki i wyszedł z niej po piętnastu minutach pozbawiony zarostu na twarzy. Nie widział powodów by raczyć się jakimś wyszukanym śniadaniem więc zadowolił się tym co poprzednio czyli płatkami z mlekiem. Zerknął na zegarek, chcąc niecierpliwie ujrzeć Marikę jak i ich syna. Pogoda za oknem wydawała się przyzwoita ale Adam wolał nie ryzykować a tutaj i tak do dyspozycji miał jedynie płaszcz. Kiedy on wychodził wrócił Pech. W samą porę. Nie wiem gdzie ty się tak włóczysz. O kota był spokojny bo miał co jeść i pić. Ty i tak pewnie śpisz cały dzień... Zarzucił na ramię torbę z rzeczami Mariki i wyszedł z mieszkania. W sklepie na dole zaopatrzył się w świeże owoce. Sprzedawczyni, od lat ta sama, spoglądała na niego dziwnie. Widać wieść że wrócił jeden z mieszkańców kamienicy i wrócił na dodatek z kobietą w ciąży już się rozniosła. Pojął w czym rzecz. Adam wyszedł ze sklepu kręcąc głową. A nawet jeśli wróciłem, i to z kobietą w ciąży to co? To takie straszne? Obrzucił kamienicę ponurym spojrzeniem i wsiadł do samochodu.
/ Lenox Hill
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:43, 08 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
/ Ulice
- Rozgość się Jean. - powiedział odbierając od dziewczynki jej kurtkę. Upchnął w rękawie czapkę i szalik. Dziewczynka rozglądała się z zaciekawieniem po kątach. Złapał za klamkę gdy tylko za drzwiami ponownie rozległ się miałk. Kot wszedł do mieszkania i powąchał Jeanine gdy ta stanęła spoglądając w dół na zwierzaka. Adam widząc to powiedział - Tak... Więc poznajcie się. To jest Pech. - wskazał niedbale na niego dłonią a po chwili wziął w nią torbę Mariki i poszedł do pokoju, który był ośrodkiem życia tego mieszkania. Służył za sypialnię, pokój dzienny, czasem za jadalnię. Zostawił torby przy szafie. Marika z Jean bawiły się z Pechem w przedsionku. Przeszedł obok nich i trafił do kuchni. Pierwszą myślą zawsze jak wracali do domu, była herbata. Teraz dochodziła do tego jeszcze kolacja. Zajął się tym sam a po chwili Marika przyszła mu z pomocą więc poszło im szybko. Nie było zbyt dużego wyboru więc na talerzu wyrósł stosik kanapek a po chwili na stole wylądowały trzy kubki herbaty. Zjedli gawędząc tylko o tym co wesołe. Oboje nie chcieli denerwować Jean. Wyglądała na śpiącą i Marika zarządziła że czas spać. Kiedy dziewczynka się już umyła została ulokowana w drugim pokoju. Uparła się na to sama, więc Adam z Mariką nie protestowali. Gdy sami się wykąpali trafili do swojego łóżka. Oboje zmęczeni i utrudzenie zasnęli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 1:30, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
/ Ulice
Oboje wykończeni spali twardym snem. Tego im trzeba było. Regenerującego snu. Snu, który przynosił ukojenie dla ciała i duszy. Pozwalał zapomnieć o troskach i wszelkich kłopotach. Nie musieli się martwić o nic. Ten dzień był wykańczającym dla wszystkich. Jak jeden. Z ufnością przewróciła się na bok i wtuliła w silne ramiona męża przyciskając się do niego. Nie wiedziała ile już minęło. Godzina? Dwie? 8? było to bez znaczenia. Nie liczyło się wtedy gdy Marika znajdowała się przy Adamie. Kiedy czuła jego ramię, kiedy czuła bezpieczeństwo z jego strony. Jednak spali dość długo bo kiedy obudziło ją miauczenie kota było dobrze po 10. Przetarła zaspaną twarz i wysunęła się z łóżka by nie budzić męża. Otworzyła kotu drzwi by załatwił swe potrzeby tak jak należy. Miała zamiar jeszcze poleżeć chwilę, ale jej mąż już nie spał. - Dzień dobry kochanie. - Posłała mu szczery, jedyny w swoim rodzaju uśmiech. - Przepraszam, Pech chciał na dwór. - powiedziała usprawiedliwiając się. Powróciła prędko do niego kładąc się do łóżka i znów do niego przytulając. - Jak się spało? - zapytała głosem pełnym zadowolenia. Wytężyła słuch, ale z pokoju obok nie dochodziły jeszcze żadne dźwięki. Czas najwyższy było wstać tym bardziej, że musieli iść do szpitala. - Leż, zrobię nam śniadanie. - ucałowała go w usta. Wygrzebała z torby czyste rzeczy gdy już stała na równych nogach. Poszła do łazienki wziąć poranną toaletę. Po 10 minutach kompletnie ubrana i gotowa weszła do kuchni. Postawiła na coś prostego i ciepłego. Nastawiła wodę na herbatę. Wyciągnęła z szafki patelnię i postawiła ją na palniku. Na desce pokrajała w drobne kawałki pomidory. Wrzuciła je do patelni i smażyła do momentu, aż były miękkie. Dorzuciła do tego kilka jajek by starczyło na trzy osoby. Dosoliła, lekko popieprzyła i gdy jajecznica odpowiednio się ścięła była gotowa. Wyciągnęła trzy talerzyki i rozdzieliła to na równo. Zalała do kubków wody, a po chwili osładzała herbaty. Każdy kubek wylądował obok talerzyka. Jeszcze nasmarowała chleba i postawiła na środku stołu. Po chwili zjawiła się Jean wiedziona zapachem jajecznicy. I jej mąż również się zjawił. - No to dzieciaczki kochane smacznego. - uśmiechnęła się ciepło. Sama była głodna jak wilk. Równo z nimi pałaszowała to co przyrządziła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 1:52, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Adam wyszeptał gniewnie w poduszkę na wpół obudzony - Zamiałcz raz jeszcze to więcej tu nie wejdziesz... - obrócił się na drugi bok pragnąć spać dalej. Kroki Mariki prawie że dudniły po podłodze, a skrzypienie drzwi wejściowych doprowadzało do szału. Któreś inne trzasnęły. Ty lafiryndo z dołu... Obrócił się w stronę swojej żony i odgarnął grzywkę z czoła. Zerknął na zegarek i zamknął oczy wciągając powietrze ciężko przez nos. Ziewnął i dopiero wtedy odpowiedział Marice - Spałoby się lepiej gdyby ten wszawy kocur wiedział że nie wypada tak miałczeć od rana. A ta idiotka z dołu nie trzaskała drzwiami. A nasze by tak nie skrzypiały. - chciał się z nią przywitać lepiej i tak jak mieli w zwyczaju ale Marika uciekła spod kołdry. Adam zwinął się w kłębek i nakrył kołdrą. A chrzańcie się... Nie rozwiązuję dziś problemów ludzkości i nie mam ochoty się spotykać z pieprzniętymi nastolatkami, które myślą że mogą wszystko... Zapadł w spokojną drzemkę pod ciepłym nakryciem. Wszystko było by dobrze gdyby nie telefon. Jego telefon, który odezwał się na nocnej szafce. Ramię mężczyzny wynurzyło się spod materiału a palce zaczęły wodzić po blacie. Chwycił aparat i warknął na dzień dobry - Czego?! - zamilkł kiedy okazało się że to Benjamin. Zrobiło mu się nagle niemożliwie gorąco. Ściągnął z siebie kołdrę. Prosił o jego adres więc kiedy otrząsnął się podał mu go. Ben rozłączył się a Adam wpatrzył w telefon. Nie... Nie. Zaczął nadsłuchiwać. Marika krzątała się po kuchni a po mieszkaniu rozniósł się zapach smażonych jajek. Adam był w ewidentnie złym humorze i nazwanie go 'dzieciaczkiem' gdy pojawił się w pełni ubrany w kuchni ubodło go. Wyjrzał przez okno wspierając dłonie na parapecie. Bał się tego co może przynieść tak nagła wizyta Benjamina w Nowym Yorku. Usiadł na krześle nie chcąc denerwować ani Mariki ani Jean - Smacznego, - powiedział chwytając widelec.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 2:11, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Jej mąż ewidentnie był rozzłoszczony. Raczej na nic zdały by się jej próby ułaskawienia jego. Postanowiła, że musi mu to przejść samemu. Nie zamierzała się narażać aby jeszcze jej się dostało. - Takie uroki mieszkania w kamienicy. Nie ma to jak u nas w domu, nikt nam nie trzaska drzwiami, nie skrzypią, nie ma takiego hałasu. - powiedziała zgryźliwie. Utkwiła swój wzrok w talerzu z jajecznicą nabierając na widelec mały kawałek i wsadzając go do ust. Dzwonił telefon. Marika oczywiście nie mogła sobie odpuścić. - Kto dzwonił? - zapytała zaciekawiona obserwując nerwowe ruchy męża. Zachowywał się dość dziwnie. Marika nie wiedziała skąd to, ale pomyślała, że po prostu zdenerwował się bo został obudzony, a mógłby jeszcze spać. Było to poniekąd zrozumiałym dla niej. Nie wierciła mu dziury w brzuchu z tego powodu. Upiła kilka łyków herbaty i zerknęła na Jean, która dziś wyraźnie była markotna. Nie poprawiło i jej to nastroju. Wszyscy dookoła jej byli jacyś albo źli, albo smutnawi. Tylko ona starała się dość uśmiechać. Jednak jak mogła długo gdy i na nią przechodziły pesymistyczne myśli. Westchnęła cicho pod nosem i zostawiła na w pół niedojedzoną jajecznicę kiedy Pech miauczał pod drzwiami. Wpuściła go i zatrzymała w przedsionku. - Mój drogi nauczymy Cię załatwiać swoje potrzeby w kuwecie. Wiesz? Jak nie wiesz to teraz już wiesz. Nie będziesz musiał wychodzić z domu, a teraz chodź, na śniadanie. - poszorowała kota po grzbiecie, a następnie pod brodą dzięki czemu kot mruczał zadowolony. Poszła do kuchni i nasypała mu czystej, suchej karmy. W miseczce uzupełniła wodę. Powróciła do jedzenia. - Dziękuję i wzajemnie. - odpowiedziała gdy Adam pożyczył im smacznego. Atmosfera była dość napięta. Na razie starała się tym nie zakrzątać sobie głowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 9:44, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Zaczął już jeść kiedy Marika zadała pytanie, którego nie chciał usłyszeć. Zerknął na Jeanine. Nie uśmiechała się ani nie paplała wesoło jakby już wiedziała że coś się święci. Adam spojrzał na Marikę i ruszył nieznacznie głową w stronę Jean. Spuścił wzrok i zajął się swoją porcją w milczeniu. Ta tajemnica wisiała nad nimi jak jakaś czarna chmura a Adam nie mógł się opędzić od myśli że Ben miał cel skoro tu przyleciał. I że to co im powie nie będzie optymistyczne. Sięgnął po szklankę i rzucił w przestrzeń - Co dziś robimy? - nie miał ochoty rozsiewać niepokoju. Zamierzał się uspokoić bo jego zachowanie nie miało się odbijać na Marice czy na niczego nie winnej dziewczynce. Patrzył na posilającego się kota. Upił trochę herbaty przesuwając wzrokiem wszędzie tylko nie na Jean. Jakby się bał że gdy ich spojrzenia się skrzyżują dziewczynka wyczyta z nich prawdę - Najpierw do szpitala?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:58, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Kolejny kęs trafił do jej ust. Zagryzła kawałkiem chleba i popiła herbatą. Kiedy spojrzenie Mariki i Adama się spotkało przeszył ją nieprzyjemny, elektryczny dreszcz nie mający nic z podniecenia. Uniosła brew w górę. Szybko utkwiła wzrok w swoim talerzu. Już wiedziała kto dzwonił, ale nie wiedziała po co. Skoro z nimi nie rozmawiał dłużej to nie były to dobre wiadomości. Marika napełniła się niepokojem. Ręka jej lekko zadrgała, ale szybko się opanowała. Przybrała naturalny ton głosu by odpowiedzieć Adamowi. - Najpierw musimy iść do szpitala, a później... - zastanawiała się. W zasadzie nie wiedziała co mogliby robić. - A później nie wiem możemy gdzieś iść. Na spacer. Gdziekolwiek. Nie musimy siedzieć cały czas w domu. Może byśmy poszli do tego Zoo? Jean z chęcią by poszła prawda? - dziewczynka pokiwała głową, ale jakoś tak bez entuzjazmu i zapału. Wyglądała jak by nie było w niej ducha optymizmu. Martwiło to Marikę. Ta dziewczynka nie była tą samą, którą Marii znała na samym początku, taką rozbieganą, radosną, śmiejącą się, ciekawską. Teraz wyglądała jak by nic ją nie interesowało tylko jedna myśl wciąż tkwiła jej w głowie. Westchnęła cicho.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 10:09, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
/ Lotnisko
Zatrzymali się pod drzwiami starej kamienicy. Benjamin zapłacił taksówkarzowi i wysiadł. Spojrzał ponurym, umordowanym wzrokiem na jej okna. Zapomniał już o tym że nie jadł drugi dzień. Ciągnął na swych kolejnych celach. Teraz głównym było powiedzenie Jean prawdy i zabranie jej stąd. Normalnie był dość blady ale teraz jego skóra przypominała zsiadłe mleko a dłonie zaciśnięte kurczowo w kieszeniach, jedna na kluczach a druga na telefonie drżały lekko. Wszedł po schodach wyczuwając znajome mu zapachy wśród masy innych. Adam nie musiał mu mówić na którym piętrze mieszkają. Sam by trafił. Stanął przed ich drzwiami. Mała mosiężna tabliczka w wytłoczonym na niej nazwiskiem potwierdziła że dobrze trafił. Odetchnął. Sięgnął do łańcuszka i zdjął go z siebie. Obejrzał się gdy ktoś wyszedł z przeciwnych drzwi. Skinął głową. Zapiął łańcuszek by pierścionek się nie zsunął. Ukrył go w dłoni. Zapukał kilkakrotnie. Stał pod drzwiami ze spuszczoną głową. Nie ułożył sobie wypowiedzi. Wiedział że kiedy tylko Jean na niego spojrzy pojmie co się stało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Jeanine
Pół-wampir
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:27, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Jadła śniadanie, a w zasadzie bawiła sie nim. Wbijała widelec w poszczególne kawałki jajecznicy. Nie miała ochoty jeść. W nocy śniły jej się koszmary. Znów powrócił do niej obraz matki leżącej z poszarpanym ciałem. Matki tak smutnej i cierpiącej. Bolało to Jean cholernie, ale nie mogła się z tym ujawnić. Rodzice ciągle jej powtarzali, ze ich natura nie może wyjść na jaw. Więc Jean trzymała język za zębami. Uszczkła kawałek jajka i wsadziła go do buzi. Przeżuwała wolno i z rozmysłem. Przez jej głowę przebiegało tysiąc różnych myśli. Żadna jednak nie była optymistyczna. Jak na złość tata dalej nie dzwonił więc nie wiedziała co z mamą. Kiedy zadano jej pytanie pokiwała głową. Chciała, bo może to choć na chwilę by ją oderwało od złego humoru. Wujek tez był w nienajlepszej formie. Zauważyła, ze unikał jej wzroku. Wiedziała, ze coś się kroi tylko nie wiedziała jeszcze co. Była na tyle spostrzegawcza, ze nic nie mogło ujśc jej uwadze. Pociągnęła dość silnie nosem a jej dłoń zadrgała nerwowo. Ciało się napięło. Jeszcze przed tym jak zadzwonił dzwonek do drzwi wiedziała kto to. Wyczuwała. Zerwała się z krzesła i poszła otworzyć. Sięgnęła klamki i otwarł drzwi a na progu stał jej ojciec. Nie podobny do jej ojca. Blady tysiąc razy bardziej niż zwykle. Nie uśmiechał się. Wpuściła go do środka cofając się w tył. - Tata! - rzuciła się mu do nóg obejmując jej rączkami. Zerknęła za niego, ale nikogo nie było. - A mama gdzie? - zapytała przerażona. - Tato gdzie jest mama?! Ja chcę do mamy! - wiedziała, ze stało się najgorsze. Rozszlochała się. Wiedziała, że gdyby wszystko było dobrze z jej matką Ben by nie przyleciał. Nie potrafiła się opanować. Zawyła jeszcze głośniej. - Mamo! Mamo! Ja chcę do mamy! - wołała przeraźliwie trzęsąc się całą. Usiadła na ziemi podkulając swe nogi. Ukryła w nich swą twarz i szlochała co raz to donośniej. - Obiecałeś mi. Obiecałeś, ze mamie nic nie będzie! - wołała z dołu przypominając sobie obietnicę ojca. - Ja chce do mamy! - to było jak płyta, która na okrągło obwieszczała jedno i to samo. - Obiecałeś mi. Mama będzie żyła. Tak mówiłeś. Mówiłeś, ze jej nic nie będzie! - myślała, ze oszalałe serce tłukące się w jej piersi zaraz wyskoczy i rozpryśnie się na tysiące małych kawałeczków. Bolało ją to. Fakt, ze jej matki nie ma. Czuła się taka samotna, taka opuszczona i smutna. Nie mogła tego przeboleć. Nie odzywała się więcej. Jedynie słone łzy płynęły po jej policzkach, a broda drgała z emocji jakie się w niej nagromadziły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:37, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Mężczyzna jedzący śniadanie jednym uchem wpuszczał a drugim wypuszczał to co mówiła Marika. Pokiwał głową będąc wpatrzonym w ulicę - Tak... - starał się nie wychylać nerwowo, ale wyglądał dobrze znanemu każdemu samochodu o żółtej barwie - Możemy iść do zoo, albo do Central Parku. Wygląda ładnie zimą. - z drugiego piętra trudno było cokolwiek dostrzec. Kończył już jajecznicę i dopijał herbatę kiedy do drzwi ktoś zapukał. Nim on zdążył choć wstać Jeanine już była w przedsionku i usłyszeli jej krzyk. Może i na początku był dość radosny, ale po chwili Adam usłyszał diametralną zmianę w głosie dziewczynki. Już wiedział że się nie pomylił. Że jego podejrzenia były słuszne. Spojrzał w stronę korytarza zbyt skamieniały by się ruszyć. Wyrzut w głosie dziewczynki był okropny. Adam wsparł dłonie na stole i wstał powoli. Nie poszedł do nich. Zebrał talerze ze stołu i włożył je do zlewu o który oparł się po chwili. Wpatrzył się w kobietę. Nie chciał iść do Jean i Benjamina. Nie wypadało. Odbił się lekko i stanął nad Mariką widząc jak przestaje nad sobą panować. Położył dłonie na jej ramionach i zacisnął lekko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:10, 09 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak myślę, że byłby to dobry pomysł. Możemy się przejść. Miło się wyrwać od tego wszystkiego. - zakończyła swą wypowiedź spokojnie. Nie musieli tutaj być. W szpitalu gdzie nic się nie działo, też nie musieli siedzieć cały dzień. Doskonale potrafią się zając ich synem. Gdyby zaszła taka potrzeba siedzieli by tam, ale takowej nie było. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła je z cichym świstem. Odstawiła pusty talerzyk na bok bo właśnie skończyła jeść śniadanie. W dłoni trzymała jeszcze szklankę z herbatą, która popijała wolnymi łyczkami. Kiedy akurat skończyła do domu ktoś zapukał. Sama również nie zdążyła się podnieść. Jean ją uprzedziła. Słysząc jej pisk wiedziała kto to. Szloch ją przeraził. Poczuła jak ją coś mrozi od środka. Ręka się zatrzymała w powietrzu, a po chwili szklanka trzymana w niej wyleciała z hukiem na ziemię rozbijając się na milion drobnych kawałków. Wydawało się jej, ze czas się zatrzymał na kilka sekund. Owa szklanka spadała tak wolno, ale nie była w stanie w ogóle zareagować. jej ciało się napięło niebezpiecznie, mięśnie drgały nerwowo, a oczy od razu się zaszkliły. Wiedziała, ze Ben nie przyleciał tak sobie. Miał złe nowiny. Wychyliła się lekko. Jego twarz mówiła za wszystko. Cofnęła się jak rażona piorunem. Oddychała ciężko. - Sobh... - otwierała kilkakrotnie usta i zamykała je nie zdolna więcej mówić. Serce biło jak oszalałe. Chciała się ruszyć, ale nie mogła z dwóch powodów, raz nogi odmawiały jej posłuszeństwa i bała się, ze gdy wstanie to upadnie od razu, a dwa silne dłonie Adama ją powstrzymywały. Nie wyrywała się. Czekała. nie wiadomo na co, ale czekała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/Inheritance/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|