Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:59, 18 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dziobała w zamyśleniu frytki widelcem. Jej ryba w połowie prawie wyglądała jak miazga. Nawet tego nie zauważyła. Wydawało się, że ona po prostu bawi się jedzeniem. Dźgnęła frytkę z której poleciała odrobinka oleju. Wsadziła ją sobie w usta i wolno przeżuwała. Była tak zajęta swoimi myślami, ze nie dosłyszała połowy pierwszych słów. Musiała się bardzo mocno skupić aby skojarzyć to co powiedział. Po niezbyt długiej chwili wpadła na to, co chciał wyrazić. Miała szczęście, ze nie odkrył tego iż nie słuchała uważnie bo dostała by za to naganę, a tego nie chciała. - Może, może tak i jest, ale z drugiej strony to budujące uczucie troski i ochrony jest potrzebne każdemu chociażby i w minimalnej dawce. - oparła podbródek o swoją dłoń. Musiała na moment przerwać by znów się posilić. - Co? Ość, no tak lepiej to Ty uważaj, nie chcę byś się zadławił. - powiedziała z lekkim przestrachem w głowie na samą myśl o tym kiedy miała już puste usta. Sama porozkrawała rybkę na części. Dokładnie ją oglądała w poszukiwaniu ości. Kiedy którąś udało jej się znaleźć kładła ją na boku talerza. Chwyciła w palce malutki kawek białego mięsa ryby i dała go synkowi, który niezbyt udolnie mlaskał ustami chcąc to zjeść. Uśmiechnęła się na ten widok. - Dobrze, jak sobie życzysz kochanie. - Nie ciągnęła dalej ich tematu wiedząc jak by to się mogło przypadkiem zakończyć. Nie musieli sobie psuć humorów. Kiedy zjadła odstawiła pusty talerz na bok stołu. - Daj mi go na chwilę, a Ty zjedz spokojnie wtedy Ci go oddam. Co Ty na to? - jednak wątpiła w to aby Adam zrezygnował z juniora nawet gdy je. Nie nalegała, a jedynie pytała o jego opinię. - Bajka. A co źle Ci? - zachichotała cicho kiedy go tak zaczepiała pod stołem. - Oj dobra już.... Chciałam się trochę zabawić. - powiedziała cicho i zabrała swoją stopę z powrotem wsadzając ją w klapek. - Twoja kolej. Tym razem to ja słucham uważnie. - wychyliła się lekko w przód by go lepiej i wyraźniej słyszeć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:21, 18 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Adam westchnął w duchu widząc rybę na talerzu Mariki. Czym ci ona zawiniła, że nie możesz jej normalnie zjeść? Ugryzła cię? Jego była cała a przynajmniej kulturalnie zaczęta. Radził sobie nieźle i z posiłkiem i z Juniorem. Jedno z drugim nie kolidowało. Dwaj Adamowie mieli swoje zajęcia. Jeden jadł, a drugi bawił się kieszonką u koszuli tego pierwszego. Zerknął na Marikę ni do końca się zgadzając z jej słowami. Nie było mi potrzebne, radziłem sobie. Nie było, a teraz całkiem przyjemnie było usłyszeć stroskany głos Mariki, o ile nie przesadzała i nie histeryzowała to faktycznie było budujące i potrzebne. Skinął głową, na znak że to rozumie - Masz rację, to jednak... Sympatyczne. - zerknął na kawałek ryby na widelcu i mruknął - Złego diabli nie biorą. - najwyżej zabija ich własna kpina. Adam popatrzył na swego syna, kiedy dostał do ust kawałek mięsa - Chyba nie za bardzo wie co z nim zrobić. - mruknął przyglądając mu się uważnie. Jednak jego obawy były bezpodstawne, bo Junior przełknął - Zamieniasz się w słuch? Za wcześnie. - powiedział kiedy udało mu się nabić na widelec wyjątkowo spieczoną frytkę - Nie wiem co mam teraz wymyślić. Mówiłem że nie jestem dobry. - przypomniał to Marice raz jeszcze - Skończyłaś na... Na tym że biegała z psem? I co ja mam wymyślić? - postanowił nie wyjawiać w żaden mniej czy bardziej jasny sposób historii swojego życia. Nie o tym bajka była.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:33, 18 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Przeciągnęła się w dyskretny sposób. Coś jej strzeliło w kościach. Było jeszcze stosunkowo wcześnie. Miała jednak ochotę na małą drzemkę. Zakryła usta dłonią i ziewnęła lekko. - Jest i to bardzo. Wiesz tutaj nie chodzi o narzucanie się komuś z swoimi paranojami, ale o czystą troskę i zmartwienie. Bez względu na to jaki silny nie będziesz ja i tak zawsze będę się o Ciebie martwić w mniejszy czy większy sposób. - To zależało od sytuacji jaka miała by się mianowicie wydarzyć. - Bo jestem Twoją żoną i choćbyś nie wiem jak chciał mnie przed tym uchronić nie zdołasz tego zrobić. Ale gwarantuję Ci, ze nie będę bezpodstawnie dramatyzować. - kąciki jej ust lekko się uniosły w górę w uśmiechu. - Tak, tak do czasu. - Nie rozmyślała o tym. Adam musiał być przy niej bo bez niego nie wyobrażała sobie kolejnej spędzonej minuty na tym padole. - Spokojnie, nauczy się tego, a od czegoś trzeba zacząć. To mały kawałeczek. Poradzi sobie. - I nie myliła się. Poradził sobie doskonale. Punkt dla Mariki. Uśmiechnęła się szerzej na to wydarzenie. Wszystko co było związane z juniorem ją cieszyło. - Jak to nie? - powiedziała lekko zawiedzionym tonem głosu bo była przygotowana na wysłuchanie kolejnej części. - Ona nie biegała za nim. Może troszkę, ale głównie rzucała mu jego ulubioną piłeczkę. - Patyk był pospolitym wymysłem. Każdy go używał więc wolała postawić na coś innego. - Jak co. To zależy od Ciebie co chcesz zrobić? Jeżeli mam coś dodać, to proponowała bym kolejne przypadkowe spotkanie i rozmowę by mogli się znów bliżej poznać to wiąże ludzi ze sobą. - puściła do niego oczko i skończyła doradzać. - Jednak to Twoja część i to Ty decydujesz o tym co będzie dalej. - nie podpowiadała mu więcej. To on musiał to wymyślić, a ona musiała na to odpowiedzieć bo tak to właśnie zakładali.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:16, 18 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Adam wycelował w Marikę widelcem, a palcami drugiej dłoni starał uwolnić swoją kieszeń od Juniora, nie chcąc by skończyło się naderwaniem materiału - Ja nie chcę cię uchronić od zamartwiania się moją osobą. - po chwili stwierdził że to co powiedział było wierutnym kłamstwem więc sprostował - Dobrze. Chciałem kiedyś byś przestała się martwic, ale wiemy jak wyszło. - przemilczał wspomnienie konsekwencji uznając że wszystko źle ujął - Nie o to chodzi. Właśnie raczej o to co powiedziałaś... Bez przesady i z umiarem Marii. Dobrze wiesz, że nie znoszę kiedy ktoś względem mnie jest nadopiekuńczy. - wokół niego nie można było skakać. Sprawa wyglądała inaczej kiedy on nadskakiwał Marice. Ja wszystko mogę... - Powiedziałem złego diabli nie biorą, więc możesz być o mnie jak najbardziej spokojna. - zapewnił i uśmiechnął się uspokajająco - Jasne, że sobie poradzi. Wyjdą mu zęby to będzie chrupał wszystko. - tak podejrzewał i miał nadzieję że się nie mylił. Z ryby już nie wiele zostało, a porcja frytek również się uszczupliła. Dawno nie jadł już takiej smażonej, konkretnej potrawy, przyzwyczaił się do wszelkich lekkich dań które serwował Marice, więc zjadał z apetytem - Dobra. Niech ci będzie. - Adam wywrócił oczami - Rzucała mu piłeczkę. - dla niego nie było w tym zbyt wielkiej różnicy - Tak? W porządku. - ukierunkowała go i łatwiej było coś wymyślić w takim wypadku - Więc Fred... Fred rozpoczął swoją nowa pracę. Przesiedział cały dzień za biurkiem... - nasunęło mu się na myśl że jego pierwszy dzień pracy w biurze nieruchomości wyglądał podobnie, jeśli nie tak samo - I nikt nie przyszedł. Ani klient, ani kobieta czy też mężczyzna którzy mogliby się postarać o pracę. Pomyślał że to nic wielkiego, poradzi sobie sam, albo los się do niego uśmiechnie. Zamknął wszystko dokładnie, sprawdzając każdy zamek trzy razy. - teraz już siedzieli sami w jadalni motelu. Chudy facet wyszedł a kelnerka przysiadła w dalekim kącie zajęta książką. Junior gaworzył utrudniając trochę odbiór słów ojca - I wyszedł na ulicę. Zaopatrzył się w pączka w tamtejszej cukierni i poszedł na spacer. Do parku. - Adam doprowadzał do tego czego chciała Marika. Problemem tylko były okoliczności spotkania dwójki bohaterów - Wędrował alejką zamyślony i wyszedł zza drzewa. Dostał piłką w prawy bark? Bo... - czarnowłosy wzruszył ramionami - Maya ją rzuciła tak bardzo niefortunnie że kiedy Fred wyszedł właśnie zza drzewa to nią dostał. Pączek prawie wypadł mu z dłoni, kiedy próbował odruchowo tą piłkę złapać. Pies go oszczekał nic nie robiąc sobie z morderczego wzroku Freda jaki na nim spoczął. Kiedy usłyszał piski Mai która jęczała 'Przepraszam, przepraszam...' pomyślał że go krew zaleje i zabije ją ta piłeczką, ale... - Adam urwał i spojrzał na Marikę chcąc by dokończyła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:00, 21 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Gadaj zdrów. - uśmiechnęła się lekko kpiąco pod nosem. To co właśnie powiedział nijak nie pokrywało się z tym jak się zachowywał. Poprawił się po chwili i tą wersję mogła kupić. - W rzeczy samej, chciałeś mnie uchronić. A wiadomo, że między nami z tym chceniem wychodzi różnie. - przyłożyła sobie palec do policzka myśląc nad czymś intensywnie. - Czasem jestem trudną żoną pożyciu nigdy do końca nie pozwolę przejąć nad sobą kontrolę, niby prawie przy końcu, a jednak się wyślizguję. - Tak by to wyraziła. Jej mąż wiedział o co chodziło. Przechodził z nią to wielokrotnie. Często bywała zagubiona i potrzebowała jego pomocy jak wsparcia, często też miewała gorsze dni, ale szybko stawała na nogi. Nie zawsze też bywała tą najlepszą i tą najmilszą. Swoje za pazurkami miała. - A czy ja Ci się nadmiernie narzucam? - nie przypominała sobie aby tak było. To raczej ona głównie czerpała od niego sił i to on był dla niej nadopiekuńczy. - Spokojnie, staram się Ci nie narzucać, wiem, że tego nie lubisz. - rzekła opanowanym tonem głosu. Wplotła sobie dłoń we włosy z tyłu głowy i bawiła się nimi z nudów. - Zapewne i tak będzie. Do tego czasu trzeba być cierpliwym. Jak skończy pół roku muszę iść z nim do lekarza na pełną kontrolę. Przeprowadzą mu bilans. Zaszczepić go będę musiała. Trzeba dbać o zdrówko naszej perełki. - uśmiechnęła się delikatnie. Junior był jej pierwszym dzieckiem, pomimo tego co kiedyś myślała, teraz nie wyobrażała sobie aby mogło im go braknąć. Był rozkosznym dzieckiem. Dość spokojnym, więc mieli z niego pociechę, a ile frajdy gdy coś się działo. Marika czuła się wspaniale jako matka. Nie miała na co narzekać póki co. Kiedy Adam zaczął opowiadać wyciągnęła przed siebie nogi. Skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej. Nie wtrącała się. Dopiero gdy skończył mogła zabrać głos. - Oż Ty, urządziłeś mnie. - przygryzła wnętrze policzka myśląc jak by tutaj zacząć. - Więc Maya była lekką niezdarą. A raczej nie zauważyła tego, że ktoś mógłby iść. Kiedy rzuciła kolejny raz piłeczkę swojemu psu aby aportował nie wylądowała tam gdzie miała wylądować. Kieł zaczął kogoś obszczekiwać. Tego kogoś na domiar złego przysłaniały po trochu krzaki. Pośpiesznie pobiegła w tamtą stronę. Ujrzała to co się właściwie stało. - Kieł noga. - zawołała psa, który jak na komendę zawrócił i poleciał w jej stronę. - Najmocniej pana przepraszam. Jezu. Proszę mi wybaczyć, niezdara ze mnie, nie widziałam pana, rzuciłam, a później było o wiele za późno. - zaczęła się tłumaczyć nie do końca widząc kto stoi tuż nieopodal. Dopiero gdy znalazła się na miejscu stanęła jak wryta. Minka jej trochę zrzedła, ale szybko się opanowała. Jego wrogie spojrzenie ją speszyło. Najwyraźniej miał ochotę ją za to poćwiartować, ale nie zrobił tego bo... No właśnie bo... - musiała na szybko ruszyć mózgownicą i coś wymyślić. - Bo bliźniemu się wybacza, a ona zrobiła proszące oczka, spojrzała na niego tymi swoimi wielkimi, błękitnymi oczyma z miną zbitego psa i musiał jej ulec. Przeprosiła go wielokrotnie, bo przecież na prawdę go nie widziała i nie zrobiła tego specjalnie, więc siłą rzeczy kiedy Fred ochłonął przyjął jej przeprosiny. Kieł przekręcił zabawnie łeb w bok przyglądając się nieznajomemu. Pogłaskała go po nim uspokajająco. - Czy mogę? - zapytała wyciągając swoją dłoń po piłeczkę. - Oddał jej ją, bo to była jej własność. Rzuciła ją daleko w przeciwną stronę nakazując swemu psu aportować. Maya w ramach przeprosin zaproponowała wspólny spacer jako, ze już po części się znali. Patrzyła na Freda, który miał jej udzielić odpowiedzi czy się zgadza czy też nie? - na tym zakończyła niezbyt długą, raczej część dość nudnawą bajki. - I co zrobi Fred pogoni ją czy przyjmie zaproszenie? - zapytała pochylając się na stole lekko w przód kiedy podparła sobie dłońmi podbródek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:41, 21 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Brew Adama lekko drgnęła. Mógł gadać bardziej do rzeczy, a ona mogła go zdenerwować bardziej. Nie było źle. Przełknął ostatni kawałek ryby i poprawił Juniora rozpierając się na krześle. Mały z braku czegoś lepszego do roboty zajmował się palcami ojca - Czy wtedy chciałem przejąć nad tobą kontrolę? - według niego zbyt daleko posunęła się w analizie jego słów, albo to był też zwykły prostu wywód - Owszem, czasem będąc całkowicie uległą... - uśmiechnął się pod nosem - Ale na co dzień taka postawa odpada. Nie wytrzymałbym z tobą gdybyś na wszystko bezmyślnie się godziła. - nie o to przecież w ich związku chodziło. On miał swoje zdanie, ona swoje. Czasem ich poglądy były od siebie diametralnie różne, ale posiadacze takich charakterów jak Adam i Marika nie mogli żyć inaczej. Znali kompromisy i stosowali je w ostateczności. Co i tak było poprzedzone burzliwa wymianą zdań - Nie, nie narzucasz. - odpowiedział i zapytał ze zdziwieniem - A skąd to pytanie? - zależy co brać za narzucanie, bo niekiedy byłby usatysfakcjonowany zwykłym 'dziękuję' a nie setką buziaków, ale wszystko w gruncie rzeczy było przyjemne, a on jak zwykle musiał się do czegoś przyczepić - Czyli jeszcze dwa miesiące. - uciął temat przyszłych wizyt u lekarza Juniora, bo nie o tym mieli teraz rozmawiać, a każde napominanie o lekarzach źle jakoś na Adama wpływało. Perełka miała się świetnie, bo szczypała ojca z zapałem w skórę dłoni. Uśmiechnął się tryumfalnie kiedy usłyszał pierwszy komentarz do swojego kawałka - Zawsze do usług. Nigdy nie masz ze mną lekko. - to była szczera prawda, ale tylko po części. Lekką? Powiedziałbym że okropną. Na szczęście ty nie trafiałaś we mnie piłkami. Już dawno bym ci taką wepchnął do gardła. Kiedyś, kiedyś by to zrobił. Niestety teraz nastąpił czas Mariki na opowieść. Mógł zaznaczyć na końcu że Fred zapałał szczerą chęcią ukatrupienia Mai, ale nie do tego mieli doprowadzić. Adam uśmiechnął się kpiąco na wieść ze 'minka jej trochę zrzedła'. Ty wtedy pewnie byś zaczęła na mnie ciskać gromy z miejsca... Po chwili roześmiał się odchylając głowę w tył - Bo bliźniemu się wybacza... - jak dla niego było to banalnym usprawiedliwieniem, ale lepsze to niż nic - Pół na pół. - odpowiedział zdradzając to co będzie się działo w jego kawałku - Przyjął jej zaproszenie. Zamierzał się powłóczyć po parku i nic mu nie szkodziło powłóczyć się z kimś. Nawet i z Mayą, kobietą która chciała go zabić piłeczką. - zatytułował ładnie bohaterkę Mariki czyniąc ukłon w stronę swojej żony - Ruszyli razem parkowa alejką a Fred dał koncertowy popis swojej umiejętności. Jednocześnie był tak czarujący i tak zgryźliwy względem Mai jak tylko on potrafił. Rozmawiał z nią, ale wprowadzał w zdania tyle złośliwych przytyków ile tylko się dało. Nie tylko względem kobiety. Było mu mało. Wystawił bardzo budującą... - mruknął ironicznie - Opinię Little Hell a mieszkańców nazywał nierobami, bo nikt nie zgłosił się do pracy - Wyobrażasz sobie? - zapytał Mayę patrząc trochę krzywo na skaczącego i proszącego się o rzut piłeczki psa - Nikt. Ani jedna osoba. Tutaj chyba wszyscy zdolni do pracy wyjechali do większego miasta, albo pozamykali się w swoich norach. - był bardzo z tego powodu niezadowolony. Miało być łatwo, a wcale tak nie było. Później sprowadzili rozmowę na jakieś bardziej bezpieczne tory i stanęło na zainteresowaniach. Rozmawiali o Kle. Fred doskonale wiedząc jak udać zainteresowanie i uwagę wysłuchał jego historii z ust kobiety wychodząc przy tym na niezłego hipokrytę, ale to mało ważne. - Adam miał bardzo dziwne pojecie szczerości. I to też nie jest ważne. - Rozmowa o dziwo szła im nienagannie. Kobieta była bardzo wytrzymała. - spojrzał na Marikę, ona też taka wtedy była. Mógłby raz jeszcze przesiedzieć z nią popołudnie w parku - A Freddy'emu zaczęło to sprawiać przyjemność. I zapytał o to gdzie pracuje. - na tym był koniec jego części. Mężczyzna przytrzymując małe dziecko przy ramieniu wstał od stołu i poczekał by jego zona uczyniła to samo - Chodź na górę. Tam mi dokończysz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Pon 23:48, 21 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:06, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Pokręciła przecząco głową. Źle ją zrozumiał bo nic takiego nie miała na myśli. - Nie o to mi chodziło. Nie mówię, ze mnie kontrolujesz. Chodzi mi o to, że nigdy do końca nie pozwoliłam się obłaskawić. Teraz rozumiesz czy jaśniej Ci to wytłumaczyć? - Uniosła w górę brwi próbując wyczytać z jego oczu to co myśli. Było to bardzo trudnym zadaniem. - Bo taka nie jestem. Czasem dla naszego dobra zgadzam się prawie od razu, ale z drugiej strony gdybym na wszystko się zgadzała było by to bardzo bezsensowne. To tak jak by mi odebrano własną wolę, a tego żadne z nas by nie chciało. - Ona nie chciałaby czuć się jak w zamkniętej klatce, bo zapewne szybko by się zaczęła dusić i szukała by drogi ucieczki jak ptak, który chciałby wyfrunąć na wolność. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i nie musieli się o to martwić. - Bo tak odebrałam Twoje słowa jak bym mogła się narzucać. - machnęła na to ręką. - No, nie ważne, nie będziemy teraz o tym mówić. - Nie chciała aby takie coś prowadziło do kłótni, a u nich wszystko było możliwe. Jedno słowo odebrane opacznie mogło przerodzić się w prawdziwą rzeź. Unikała tego jak ognia. Wciąż pamiętała o tym jaki był Adam i jaka była ona. Nigdy do końca nie wyzbędą się swoich charakterów, chociażby nie wiadomo jak głęboko je chowano w sobie. No tak, nie miała lekko. Adam potrafił pokomplikować wiele rzeczy, ale wychodziło im to czasami na dobre. Poza tym lubiła tą jego zawiłość. Nigdy do końca nie pozwolił sobą zawładnąć nawet jej. I chwaliła mu to, bo nie chciałaby aby był typowym pantoflarzem, ale jemu to nie groziło. Wstała od stołu po wysłuchaniu jego części. Zasunęła za sobą krzesło i stojąc już u boku męża ruszyła na górę. - Fred mi kogoś przypomina... - Nie powiedziała konkretnie kogo. Nie było to teraz ważnym. Opuścili stołówkę i wolno udali się na górę do siebie. Kiedy weszła do środka pokoju zrzuciła z nóg pantofle i rzuciła się na łóżko. Obróciła się na plecy, a dłonie zadała sobie na kark. Uśmiechnęła się lekko. Poczekała aż i Adam się usadowi z małym wygodnie by kontynuować. - Otóż Maya.... Maya była kobietą cierpliwą. Ba, miała w sobie na prawdę dużo cierpliwości. Znosiła z gorliwością jego złośliwości. Trawiła je natomiast wewnętrznie analizując cały czas mężczyznę. Po tym jak się zachowywał oceniała go. Oceniała czy zasługuje na jej zaufanie. Maya, kobieta ostrożna w kontaktach międzyludzkich. Nigdy do końca nie dawała się poznać. Była jak mała tajemnica, jak skarb, który chce się zdobyć i odkryć, by uzyskać miano najlepszego. Z jednej strony to czarowanie Freda było miłe, z drugiej strony zaś budziło w niej podejrzliwość. Ona nie mogła uwierzyć, ze ktoś mógłby być dla niej po prostu miły, ale ani słowem się na ten temat nie odezwała. - Po części to była prawda. Marika była taka sama. Nie dawała się do końca poznać, nie wierzyła o sympatii do niej. Zawsze z rezerwą. Jednak nie miała teraz myśleć o sobie. - Kiedy Fred tak namiętnie zaczął wyrażać się o mieszkańcach Little Hell w Mai coś pękło. - Otóż jesteś w wielkim błędzie. Tutaj ludzie są bardziej pracowici niż sobie to wyobrażasz. Jeżeli ich nie znasz, nie nazywaj ich nierobami, bo jeszcze mógłbyś za to oberwać od kogoś. - Na przykład od niej. Miała ochotę go zdzielić po głowie za to, nie zrobiła tego. To utworzyło by między nimi przepaść, a ona nie szukała wrogów. Cieszyła się, ze zmienił temat rozmowy. Mogła o swoim psie gadać godzinami bo był tego wart. - Marika trochę koloryzowała, ale to w końcu była bajka. - Kiedy Fred w końcu zapytał gdzie pracuje odpowiedziała mu. Nie widziała aby musiała to ukrywać. - W bankowości. Taka, nudna praca. - Dla niej była. I tak od słowa do słowa sama się dowiedziała, ze on również, ze przysłali go tutaj aby otworzył nowy oddział. A co lepsza ten sam bank w którym ona pracuje tylko, że w mieście. - Ale gratka. No cóż ja dojeżdżam akurat do miasta. Tam jest główny oddział. - powiedziała nad wyraz spokojnie. - Świat jest mały. - Stwierdziła, a w tym stwierdzeniu byli ukryci oni. W końcu nie co dzień się dowiaduje, ze osoba, którą poznałeś ma niby coś z Tobą wspólnego. - roześmiała się cicho. Tak, ona i Adam tez mieli coś wspólnego ze sobą, ale to akurat raczej nie chodziło o pracę. Przeturlała się lekko na bok i machnięciem ręki zaprosiła go do mówienia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:53, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie musisz tłumaczyć jaśniej. - był w stanie tyle zrozumieć. Weszli na górę po schodach by trafić do znajomego im już pokoju. Nie wyłączyli radia gdy schodzili, więc przywitała ich muzyka - W takim razie odebrałaś je błędnie. - owszem czasem fantazjował na temat Mariki zamkniętej i obserwującej idealny świat jaki dla niej budował zza prętów złotej klatki, ale wiedział że nigdy do tego nie doprowadzi bo sam by się tym znudził bardzo szybko, a ponad to musiałby obserwować jej smutne oczy czego nie chciał nigdy. Nie pociągnął tego tematu dalej skoro nie chciała. Adam też nie miał ochoty raczyć jej kolejnymi rewelacjami z jego strony. Za dużo by tego miała jak na jeden dzień. Niektóre myśli pozostawały tylko i wyłącznie jego. Usiadł z Juniorem na fotelu, ponieważ światło słoneczne padające przez okno niezbyt go zachęcało do tego by spocząć na łóżku. Nie miał ochoty czuć się przysmażany, dość już chodził po lesie i wystawił się na słońce. Ich syn rwał się na podłogę więc Adam rad nie rad musiał za raczkującym w najlepsze Juniorem chodzić - Tak? - zapytał roztargniony obracając na moment głowę w stronę Mariki - Ciekawe kogo ci przypomina? Znam go? - uwrócił Juniora spod drzwi a mały widząc przed sobą większą przestrzeń wędrował dalej. Adam krocząc za nim jak cień wysłuchał opowiastki Mariki i powiedział udając zaskoczenie - Pracowała tam gdzie on? W tej samej firmie. To dopiero. - uśmiechnął się pod nosem wiedząc już jak ułoży się ich historia, a przynajmniej jak on będzie się starał ją ukształtować - W umyśle pana Branda narodził się pewien plan, ale o tym za chwilę. Oczywiście nie dał się przekonać i nadal uważał mieszkańców miasteczka za bandę leniwców i tym podobnych. Natchniony swoim pomysłem zakończył spacer. - Adam pochylił się przysłaniając dłonią kant komody przed wszędobylskim Juniorem. Kiedy mały odsunął się od niej mężczyzna wyprostował się i popatrzył na niego z góry - Poszedł do hotelu. W hotelu natknął się na Sylvię, ale nie miał zbyt wiele czasu by z nią porozmawiać. Chciał wszystko załatwić przed wieczorem. Musiał przyznać przed samym sobą że Maya nadawała się na jego pomocnicę, czy asystentkę. Nazywaj to jak chcesz. - mruknął stając w plamie światła padającej z drugiego okna. Materiał spodni momentalnie zaczął parzyć w udo. Junior usiadł by przetrzeć oczy, ale zaraz wrócił na czworaki i raczkował dalej - Więc dostała drugiego dnia z rana telefon. Przeniesiono ja do nowopowstałego oddziału w Little Hell. - Adam spojrzał na Marikę i przekręcił głowę w bok - Była zadowolona? I ta Sylvia... - z nią też coś trzeba było zrobić - Fred zjadł z nią śniadanie. Nie wiedział czy wstawała tak wcześnie, czy tylko dlatego by jemu dotrzymać towarzystwa. Bardzo szybko odsunął na bok wszelkie myśli. Obydwie były atrakcyjne. I z Sylvią umówił się na wieczór, a na spotkanie z przemiłą Mayą, która pewnie mogła być wściekła za taką ingerencję w jej życie zawodowe szykował się już teraz. Widać lubił sobie komplikować życie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 13:09, 22 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:29, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
- Chciałbyś wiedzieć, co? - wyszczerzyła się do niego. Nie zamierzała mu zdradzić nic, a nic z tego kogo podejrzewa, choć oboje doskonale wiedzieli na kim są wzorowane postacie. Po części może było to dobre, bo łatwiej było wymyślać historyjkę. Trudne postacie to chleb powszedni dla nich. Obróciła się przodem do nich, podparła sobie podbródek ręką i z zaciekawieniem patrzyła na raczkującego syna. Fascynowało ją to. - Nawet nie zauważyłam kiedy mój syn urósł. Może niezbyt wiele, ale jaki on jest samodzielny. To się wszystko dzieje tak szybko, że czasem nawet nie sposób tego pamiętać. Niedawno jeszcze płakał gdy go rodziłam, a tutaj proszę już raczkuje. - wyciągnęła w jego stronę swoje ręce by może zechciał do niej dotrzeć skoro już tak raczkował. - Pracowała. Mówiłam ten świat jest mały. - to było specjalnie. Jakoś w końcu musieli ich razem powiązać ze sobą, a to był najlepszy sposób. - Aha, więc to tak... Hm.... - teraz miała pewne pole do popisu. Mogła pokazać Mayę z drugiej strony. Oczywiście wybrała ta gorszą. Stronę, która ona kiedyś była. - Otóż Maya po zakończonym spacerze, który był dość nawet znośny nie biorąc pod uwagę uszczypliwości Freda, powróciła do swego mieszkania. Było już dość późno, a zważając na to, ze musiała wstać wcześnie do pracy zjadła szybko kolację, odbyła toaletę i ułożyła się do snu. - Tutaj według niej robiło się trochę ciekawiej. - Jakimże dla niej był zaskoczeniem poranny telefon. Z każdym słowem usłyszanym w słuchawce telefonu jej twarz przybierała różne kolory, najpierw od kredowo - białego, później na różowy, przechodząc na czerwony, a kończąc chyba na purpurowym. Zawrzało w niej. Krew się zagotowała, a wewnątrz podeszło ciśnienie. Może i nie uwielbiała swojej nudnawej pracy, ale tam znała wszystkich doskonale i lubiła to miejsce. A nienawidziła natomiast ingerencji w jej życie prywatne, a tym bardziej zawodowe. Nie musiała się dopytywać kto za tym stał. Wiedziała od razu. To co z tego, ze będzie miała blisko do pracy, ale ona wcale tego nie chciała. Było to polecenie odgórne i nie miała prawa głosu. - tutaj Marika się lekko zaśmiała. Zatarła swoje ręce złowieszczo. - Oj i to jak, sam zobaczysz. - powiedziała z lekką ironią w głosie co na pewno nie wróżyło niczego dobrego. - Jak co dzień ubrała się. Nie zamierzała zmieniać swojego rozkładu dnia z powodu jakiegoś pajaca, który nie mógł normalnie znaleźć nikogo do pomocy więc uwziął się na nią. Zjadła lekkie śniadanie, wyprowadziła psa, po czym wróciła do domu. Ogarnęła się do porządku i na daną godzinę dotarła na miejsce. Postanowiła trochę uprzykrzyć życie panu Brandowi. Wysiadła z auta i poszła do nowo otwartego banku, gdzie czekał na nią już Fred. Najwidoczniej był przygotowany na jej złość, bo nie zdziwiła go ani trochę jej wyniosła postawa. Nie zrobiła mu sceny, tak jak by mógł podejrzewać. Ona grywała inaczej. Na wieszaku zawiesiła swój płaszczyk. Jej oczy jedynie zdradzały jak bardzo ją wkurzył. Były w stanie ciskać gromy, no i twarz. Tak twarz opanowana do perfekcji. Nawet najmniejszy mięsień jej nie drgnął kiedy to spojrzała na niego. - Dzień dobry. - rzuciła z lekką, ledwo wyczuwalną kpiną. Nie zamierzała się w żaden sposób rozwijać na ten temat. Skoro chciał ją jako asystentkę to dostanie, ale przekona się jak trudne może być pracowanie z nią. Mógł nawet żałować swojej decyzji i o to właśnie miała się postarać Maya. - Marika przełknęła cicho ślinę i ciągnęła dalej, a w zasadzie końcówkę. - Oparła się o biurko. Skrzyżowała sobie dłonie na klatce piersiowej i bez ogródek wypaliła. - Bez formalności czego ode mnie oczekujesz panie Brand? Muszę wiedzieć jakie jest moje miejsce. - Miała mu za złe najbardziej to, że nie mogła się pożegnać ze znanymi jej osobami, bo ta decyzja została podjęta w tak zwane pięć minut. Maya lustrowała Freda spojrzeniem swym wielkich niebieskich oczu. Teraz były lekko rozszerzone przez co wydawały się jeszcze większe. Takie amerykańskie. - Tak jakoś jej się to skojarzyło. - Więc Maya stukała nerwowo paznokciami o blat biurka, czasem specjalnie drapała o nie by słychać było lekki pisk, to zazwyczaj denerwowało, a ona uwielbiała być tą wkurzającą. I co pan Brand na to? - była ciekawa tego co zaś Adam wymyśli. W końcu mógł się tego spodziewać lub nie, ale to był jej punkt widzenia, on musiał wymyślić swój.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 9:40, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Adam widząc jak Juniorowi spieszno do Mariki poderwał z ziemi i obrócił się w kierunku łóżka - Oczywiście że chciałbym wiedzieć. - odparł otrzepując dokładnie z paproszków spodnie małego. Podszedł do łózka i postawił go ostrożnie. Nogi się pod nim uginały, więc do matki dotarł już na czworakach szczerząc się nieprzyzwoicie. Adam usiadł i pociągnął dalej - Chciałbym wiedzieć czy muszę go jeszcze bardziej demonizować czy nie. - myślał że daleko było Fredowi do oryginału. Nie był jego odzwierciedleniem, ponieważ Adam nie wdawał się w romans z dwiema kobietami jednocześnie. W ogóle nie wdawał się w romanse - Samodzielny? To ta samodzielność bokiem mu wychodzi do tej pory. - stwierdził cierpko jego ojciec patrząc na Juniora. Parę dni temu mały zajechał brodą o panela i zostało mu po tym spotkaniu kilka śladów - Ale każdy się kiedyś przewracał, a później wstawał, więc nie powinno być źle. - mruknął trącając go w bok - Czas mija Mariko. W końcu od tego właśnie jest. By mijał. I przynosił nam nowe rzeczy. - Adam ziewnął i wyciągnął się na łóżku. Zajął bok materaca by mały Adam miał dość miejsca i swobody. I tak zaczynało się jak zwykle. Tarmoszeniem włosów matki. Kiedy Marika skończyła Adam wpatrywał się w nią przez chwilę będąc lekko zaskoczonym - Tylko tyle? Myślałem ze wcale do pracy nie przyjdzie. Co zmusiło by Freda za nią pogonić, albo choć zadzwonić, ale... Jak wybrałaś, tak wybrałaś. Albo że wścieknie się o wiele bardziej widowiskowo. - ironia w jej głosie zapowiadała coś ciekawszego. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i wsunął ramie pod głowę. Junior miał po kimś sympatię do brązowych pukli Mariki. Jego ojciec przywłaszczył sobie właśnie jeden ich kosmyk okręcając w zamyśleniu na palcu i on przynajmniej nie szarpał jej - Pan Brand był opanowany. Śledził całą drogę jaką Maya pokonała gdy tylko weszła do budynku. Siedząc rozparty w wielkim skórzanym czarnym fotelu... - ona sam musiał sobie taki sprawić. Nigdy się nie dorobił takiego, ponieważ w biurze nie miał osobnego pomieszczenia dla siebie i wypadało by fotele Adama, Marka i Roberta były identyczne - Patrzył na kobietę i gratulował jej opanowania. Jemu samemu uśmieszek błąkał się na ustach, choć nie był on radosny, raczej kpiący, bo przecież udało mu się zrobić całkiem zabawny kawał. Jak dla kogo oczywiście, ale to Freddy. A my mamy specyficzne poczucie humoru. Okazał w końcu jakieś zainteresowanie kiedy oparła się o jego biurko. Panno Sanders... - wycedził Adam z uprzejmym uśmiechem na twarzy jakby naprawdę zwracał się do Mariki tudzież Mai - Był to facet bezczelny i stwierdził ze powinna być mu wdzięczna. Zaoszczędzi dzięki niemu czas, pieniądze i wszystko inne. Stwierdził że zrobił to dla jej dobra. Będzie dostawała takie same pieniądze jak tam, a o wiele mniej pracy będzie spoczywało na jej barkach. Nie miała według niego prawa narzekać, ponieważ sama stwierdziła że jej praca ją nudzi. I nie wie o co tak się denerwuje. Na koniec dorzucił że ma nie drapać blatu bo jej się płytka paznokci zniszczy. - wyszczerzył się do Mariki przesuwając jej włosy między swoimi palcami - Wstał i zaproponował jej beztrosko kawę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:55, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zajęczała radośnie kiedy do jej rąk dotarł mały Adam. Poderwała go z ziemi i usadowiła się z nim wygodnie na materacu. Ucałowała jego małą główkę. Pogładziła jego niesforne włoski. Według niej zbyt szybko rosły. No cóż taka kolej rzeczy. - A guzik i tak Ci nie powiem. - uśmiechnęła się lekko i przewróciła na bok podpierając ręką głowę. - Nie, nic nie zmieniaj tak jest bardzo dobrze. - powiedziała spokojnie. Przetarła dłonią prawe oko bo ją zaswędziało. Kiedy Junior zaczął ją ciągnąć za włosy ostrożnie wyplątała kosmyki z jego małej rączki. Nie chciała ich utracić. Poprosiła Adama by podał jej tego pajacyka. Zajęła go nim by nie miał ochoty dorwać się do jej włosów. - No tak masz rację nic na to nie poradzimy, ale z drugiej strony to dobrze, mniej może będzie kłopotów a może więcej? Sama nie wiem, mniejsza z tym, to nie temat na dzisiejszy dzień. - stwierdziła dobitnie. Miała rację. Musiała skupić się na bajeczce, bo jej oczy trochę odmawiały posłuszeństwa. Chciało jej się spać i nie ukrywała tego. Ziewnęła potężnie przysłaniając przy tym dłonią usta. - A czego się spodziewałeś? - zapytała zaskoczona, ale nie przeszkadzała mu kiedy opowiadał. każdym jego zdaniem jej brwi unosiły się w górę. Kiedy skończył dodała. - A to przebiegła gadzina. Powinna być wdzięczna? - uśmiechnęła się kpiąco, a w jej oczach zajaśniał jakiś niezdrowy blask. - No to zaraz zobaczymy. - wyszczerzyła się lekko i pociągnęła swój dalszy kawałek. - Maya z wielkim jak na nią opanowaniem słuchała tego co mówił Fred. Kiedy stwierdził, że powinna być mu wdzięczna parsknęła kpiącym śmiechem. Nie potrafiła się opanować. Wyśmiała go. Ona nikomu nie będzie wdzięczna, a już na pewno nie jemu. Moje paznokci, moja sprawa, nie powinien się panie Brand o nie martwić. - skrzyżowała sobie nogi i lekko nimi z nudów potrząsała. Ten facet zaczynał jej działać na nerwy. Był taki zarozumiały, zuchwały i pewny siebie, jak mało kto. Miała mu ochotę zetrzeć ten jego głupi uśmieszek z twarzy. - Byś się udławił tą kawą Brand. - powiedziała podrywając się do pozycji stojącej. Opuściła swe ramiona, a w jej oczach błyszczały diabelskie ogniki. - W takim razie ja składam rezygnację, proszę sobie poszukać kogoś innego na moje miejsce. - zaczęła iść żwawo w kierunku wyjścia. Nagle się zatrzymała, obróciła i rzekła. - A i powinien być mi pan wdzięczny, ze się pofatygowałam przybyć tutaj osobiście i uraczyć tak wesołymi wieściami. Zaoszczędzi pan czas, pieniądze na paliwo i ogólnie. Tym czasem żegnam. - skierowała się ponownie ku wyjściu. Nie mógł zobaczyć jak na jej buźce widnieje triumfalny uśmiech. Była z siebie zadowolona. Wyszła nawet nie trzaskając drzwiami. Wsiadła do swojego auta i odjechała w stronę domu. Miała gdzieś to co się będzie dalej działo. Według niej bezczelny typ nie będzie jej mówił co ma robić. - uśmiechnęła się błogo na tym kończąc. - No i co pan Brand też w takiej sytuacji zrobi kiedy stracił właśnie nowego pracownika? - zapytała zaciekawiona. Poprawiła kaftanik od synka, który pochylał się lekko w przód.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:22, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Nie musisz. Obejdę się. Wyplątał swe palce z włosów Mariki i przekręcił się na plecy. Było mu wygodniej. Wsunął ramiona pod głowę i zagapił się w sufit jak zwykle wyszukując na gładkiej powierzchni jakichkolwiek skaz. Usiadł i sięgnął po pajacyka. Podał go jej jak prosiła i wyciągnął się ponownie. Zerknął na swoją żonę kątem oka. To jaki temat jest na dziś? To nie, tamto nie... Ucieczka od problemów swoją drogą, ale trzeba było je też rozwiązywać. Choć teraz to chyba się czepiam, prawda? Bo jak czas może być problemem? Westchnął w głębi siebie i przymknął powieki by wysłuchać dalszej części opowiadania. Zaczesał włosy w tył robiąc w nich absolutny bałagan. Uchylił powieki kiedy usłyszał jak Marika ziewa - Skoro jesteś zmęczona idź spać. - mruknął. Skoro to aż tak cię męczy... Zamknął oczy, bo jednak w suficie nie było niczego takiego co przyciągnęłoby jego uwagę na dłużej - Spodziewałem się bukietu kwiatów, dobrej whisky i... - powiedział z ironią. Załatwił jej pracę. Mniej męczącą, bliżej domu... Kiedy usłyszał co zrobiła Maya pomyślał że to bardzo głupie z jej strony. Czego chcieć więcej? - Mieszkańcy Little Hell są naprawdę dziwni. - powiedział pod adresem czarnowłosej bohaterki. Adam nie musiał długo myśleć. Odpowiedź nasuwała się samoistnie. Była prosta i godna jego samego - Głupia dziewucha. - powiedział - Tak sądził Freddy. I miał rację bo kto przy zdrowych zmysłach odrzuca intratną posadę? Stojąc z filiżanką świeżo zaparzonej kawy pogratulował Mai rozumu, a przynajmniej jego braku. Patrzył przez wielkie szyby na ulicę z krzywym uśmieszkiem. Był ciekaw czy kobieta domyśla się tego, że załatwiając jej przeniesienie tutaj zarazem skreślił jej szanse pracy tam, w jej dotychczasowej placówce. - usta Adama wgięły się w brzydkim uśmiechu - Jednym słowem załatwiła sobie na własne życzenie bezrobocie. A przecież jej z nim wcale nie było by tak źle. Co Brand na to? Przecież nie będzie jej gonić. - zmienił swe wcześniejsze założenia - Skoro okazała się taka, a nie inna, jednym słowem idiotka, to nie będzie jej gonić. Ona jedna na tym świecie była? Przeceniła się chyba trochę. Jeśli nie Maya to znajdzie kogoś na jej miejsce, albo poradzi sobie sam. - powiedział Adam ciszej. Jasne że sobie poradzi. Nie będzie skamleć u jej drzwi. - Odeszła na własne życzenie, to trochę niedojrzałe z jej strony. Nawet bardzo. Tylko pomyślał sobie Fred zabierając się do pracy. Nic go nie wzruszyło, prócz tego że głupota ludzka granic nie zna, a ludzie już w szczególności kobiety są niewdzięczne. Koniec bajki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:20, 27 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Z na wpół przymkniętymi powiekami zabawiała syna. Otworzyła je szerzej bo była bliska tego aby zasnąć, a nie chciała aby tak się stało. Potrzebowała zmienić pozycję. Usiadła prosto. Przetarła lekko swoje powieki, przeczesała dłonią swoje brązowe pukle włosów dokładnie opuszczając je na swoje plecy. Zagrodziła przejście juniorowi, kiedy znudził mu się pajacyk i zaczął wędrować po łóżku w stronę spadu. Na to by mu nie pozwoliła. Doszło by jedynie do tego, że zrobiłby sobie krzywdę, a Marika miałaby poczucie winy, ze go nie dopilnowała. Westchnęła cichutko. - Nie, wytrzymam jeszcze do wieczora. Szkoda mi dnia na spanie. - odpowiedziała pewnym tonem głosu. Gdyby chciała iść spać już dawno by to zrobiła, ale najwidoczniej miała całkiem inne plany. Wyciągnęła przed siebie nogi. Oparła się o ramę łóżka, a juniora zagarnęła do siebie bliżej. Zapomniała o tym całkiem, ze miała go karmić. Wzięła go na ręce. Uchyliła swoją bluzkę, z miseczki biustonosza wyciągnęła dorodną pierś i przytknęła synkowi do buzi. Zachłannie dossał się do niej domagając się swojej części pokarmu czego mu nie broniła. Lekko go kołysała by był spokojny. Kiedy usłyszała część historii Adama, aż ją coś ruszyło. - Że co? - zmarszczyła lekko brwi. - Ona nie jest głupia. Jest rozsądniejsza niż Ci się wydaje. I też tak myślisz? - Tutaj nie mogłaby się zgodzić ze swoim mężem. Ciekawe jak by on zareagował gdyby ktoś jemu w życie ingerował z butami wnosząc błoto. - Wredny padalec. Szumowina jedna. Nienawidzę takich zarozumialcy, jak pępek świata, a tak na prawdę są gówno warci. - zazgrzytała zębami i na tym kończyła się bajka. Marika nie miała ochoty więcej jej ciągnąć bo nabawiła by się rozstrojenia żołądkowego. - Nie będę z kimś takim grała. Koniec. Niezbyt poszła nam ta bajka. - zauważyła zgryźliwie. Według siebie Adam trochę przesadził. Wymyślił postać tak arogancką, ale nie pomyślał chyba jak to zadziała na wyobraźnię jego żony. Teraz dostał na to odpowiedź. - Bezsens. Totalny bezsens. - chyba za bardzo się tym przejmowała. - Mogłeś wymyślić kogoś trochę milszego, ale ok. Bajka się skończyła na dobre szybciej niż zdążyliśmy ją rozwinąć. - powiedziała cicho szukając ukojenia w drobnym ciałku juniora. Patrzenie na niego Marikę uspokajało więc czerpała z tego jak najwięcej siły. Chyba teraz tego właśnie potrzebowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 8:50, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Mężczyzna z ociąganiem przekręcił się na brzuch i utkwił wzrok w poduszkach ciągle kalkulując czy jednak dobrze zrobił wyciągając Marikę z domu - To może choć się zdrzemnij? Miałaś ostatnio dość męczące dni... - oboje mieli, ale Adam bardziej przejmował się swoją żoną niż sobą jak zwykle. Równie dobrze on mógł się dać zabić by być na posterunku, na każde jej zawołanie, a ona miała dostawać wszystkiego co tylko dusza zapragnie. Z tego dnia i tak już dużo nie zostało. Było popołudnie, późne, leniwe poobiednie popołudnie. Zaczął bawić się materiałem poduszki słysząc zbulwersowany ton Mariki. Adam uśmiechnął się pod nosem i mruknął - Nie obrażaj mnie. - Fredy był wymyślony na jego podstawach, a Marika już chyba zapomniała jaki jej mąż potrafił być 'miły' kiedy chciał - Mówiłem że tak będzie. Gdy ty sama wymyślasz bajkę idzie ci to lepiej. Wspominałem że nie mam ku takim historyjką umiejętności. Nie umiem nic sensownego wymyślić. - może i końcowi bajki była winna postawa jego bohatera, ale jego stwórca jak zwykle miał to gdzieś. Zaczął się zastanawiać czy i jego ma za padalca, szumowinę i gówno wartego faceta. Przeczesał znudzony swoje włosy i uznał gdyby tak było poczułby się tym faktem niezmiernie urażony. Miał jednak nadzieję że Marika takimi epitetami obdarzyła jedynie Branda. Nie chciał się denerwować - Dobrze wiesz, że nie potrafię wymyślać milszych postaci. Wyobrażasz sobie mnie w wersji miłej? Wtedy? - to dopiero według niego było by bezsensowne. Adam był jaki był i nikt tego nie zmieni. Usiadł na łóżku naprzeciwko Mariki i skrzyżował nogi przyglądając się żonie karmiącej ich syna - Szkoda... Szkoda że mamy tylko to. - powiedział patrząc na radio. Chyba nigdy jej nie dokończył jednej piosenki przy akompaniamencie gitary.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:28, 04 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Wyciągnęła przed siebie palce stóp by się rozciągnąć. Przekrzywiła najpierw głowę w prawo, a następnie w lewo by ją szyja niepotrzebnie nie bolała. Może i po części jej mąż miał rację. Miewała ostatnio bardzo męczące, wręcz stresujące dni, ale nie zamierzała marnować popołudnia na sen. Życie według niej było zbyt krótkie, aby marnować je na takie rzeczy. Wolała w pełni pobyć ze swoją rodziną. - No przestań, dam radę kotku. Nie martw się o mnie. Wytrzymam. Nie chcę spać za dnia nawet jeśli jestem zmęczona. To minie. W końcu nie jest jeszcze tak źle. - uśmiechnęła się do niego lekko. Wyciągnęła w jego stronę swoją dłoń by go pogładzić po policzku, ale niestety nie dosięgnęła. W tej chwili miała dość ograniczone ruchy. Opuściła ją bezwiednie rezygnując z tego zamiaru. Odciągnęła małego od piersi kiedy skończył. Obtarła mu buźkę, przyciągnęła go do siebie i ucałowała go w jego małą główkę. Poprawiła sobie bluzkę. Zwlekła się z łóżka stając na równe nogi. Kołysała juniora dłuższą chwilę. Zaczął się lekko wierzgać więc rozłożyła na podłodze mały kocyk i posadziła go na nim, dała mu do zabawy pajacyka, a sama zasiadła obok niego by mieć nad nim oko. - Mniejsza o to. Nie roztrząsajmy teraz tego. Wyszła jak wyszła i już. - powiedziała już dużo łagodniejszym głosem. Wyciszyła się wewnętrznie i wszystko było w porządku. - Jakoś nie bardzo, wtedy znałam Cię jako kogoś innego, teraz tez jesteś inny. Na szczęście to tylko bajka. - przeczesała palcami swoje włosy poprawiając grzywkę opadającą na jej oczy. - Nic nam innego nie zostało. Lepsze to niż nic. To uroki bycia poza domem. Hm... Co będziemy robić wieczorem? - zapytała z lekką nutą ciekawości. - W zasadzie to chyba nie mamy zbyt wielkiego wyboru prawda? - zwróciła głowę ku niemu by móc się mu przypatrzyć. W jej zachowaniu nie było niczego nagannego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 15:39, 05 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy Marika wstała i odeszła od niego, Adam poleciał w tył i utkwił znów znudzony wzrok w oknie. Tak, to mógłby się i w Forks nudzić. Miałby przynajmniej swój dom do dyspozycji, swoje płyty, ewentualnie miałby i Pecha któremu mógł się posprzeciwiać i sprowokować do małej walki. Adam uświadomił sobie że zapomnieli o kocie. Miał nadzieję że zawędruje do ich rodzeństwa, czasem choć kot był ich przebywał u Christophera i Judit. Prawdą było to że koty chadzały własnymi drogami. Rozmyślając o Pechu o uszy obiło mu się słowo 'kotku' i wykrzywił nieznacznie usta, nic nie mówiąc. Obrócił się na brzuch zagarniając pod głowę poduszkę - Tak, nie roztrząsajmy. Nie ma sensu i tak wiem swoje. - zawsze wiedział. Uśmiechnął się pod nosem rad że Marika nie widzi wyrazu jego twarzy. Adam wywrócił oczami. Bajka...? Ale na podstawie całkiem życiowych postaci. Cóż, taki melodramat. Fajnie. Fred jak i jego twórca wyszli na kawał sukinsyna - Co? Chyba spać. - mruknął przymykając powieki. Zacisnął ramiona wokół poduszki, nie za bardzo wyobrażając sobie teraz inny scenariusz wieczora. Uroki bycia poza domem... Coś jeszcze źle zaplanowałem? Pytał sam siebie zaczesując włosy opadające mu na twarz co chwila - To... Ten wyjazd miał być odpoczynkiem, a nie możemy nigdzie się ruszyć. - mruknął, nie mieli z kim zostawić Juniora, a Adam szczerze rzecz biorąc nie chciał go nigdy z kimkolwiek zostawiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:47, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Wywróciła oczami. Nie widziała powodu by musieli tylko siedzieć w pokoju. Skoro przecież już tutaj przyjechali to chyba nie po to aby tylko przebywać w zaduszonych pomieszczeniach? Nie tak to sobie Marika wyobrażała, ale dzielnie zostało to przez nią zatajone i nie dała nawet po sobie tego znać. Musiała się ruszyć z miejsca bo juniorowi się zachciało na nowo wędrować po pokoju. Wstała na równe nogi po czym się pochyliła chadzając za synkiem i co rusz go nakierunkowując w inną stronę gdy był bliski spotkania z jak dla niej dość ostrymi kantami mebli. - Czemu spać? - zapytała zgorszona jego pomysłem. - Jeżeli jesteś zmęczony to proszę bardzo idź spać. Gdybym chciała pospać zostałabym w Forks. - odczuwała lekki dyskomfort. Adam zamiast być dla niej miły po prostu wydawał się być nią znudzony bo nie mogła mu dać niczego ciekawszego. Pomyślała sobie nawet, ze może to, że jest ona i muszą się zajmować dzieckiem go zniechęca. W końcu Adam nigdy do końca nie dzielił się z nią swoimi myślami i odczuciami. Westchnęła cichutko w głębi siebie przetrawiając to dziwne uczucie. Była do niego obrócona plecami więc nie mógł zobaczyć jej twarzy. Zresztą chyba nic konkretnego by z niej nie wyczytał. Wyciągnęła swe dość duże z porównaniem do jej synka ręce. Pozwoliła mu by ją złapał za palce. Próbował się nieudolnie podnosić w górę, ale niezbyt mu to wychodziło. - Zresztą jak wolisz, rób co chcesz. - powiedziała aż nazbyt spokojnie. Nie zamierzała się na pewno z nim kłócić. Ona po prostu chciała się oderwać od tego wszystkiego, a zamiast tego doszło, że martwiła się nowymi rzeczami jeszcze bardziej. - Może on faktycznie ma już dość naszego małżeństwa? Mnie i juniora... W końcu wygląda na strasznie znudzonego.... Wyjazd? Ucieczka? - Myślała strapiona tymże problemem. - Tylko od czego? Od nas... Sama już nie wiem... To nie ma sensu... - Zamilkła na dłuższą chwilę. Stanęła jak by na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością, a jej oczy wyglądały tak jak by zaszły mgłą. Opamiętało ją nerwowe szarpanie jej synka. Pokręciła zrezygnowana głową. Od tego wszystkiego zaczęła ją boleć głowa. Miała dosyć tych wszystkich smętnych myśli. Zamiast się jej poprawiać dołowała się jeszcze bardziej. Nie chciała tego, ale samo jakoś tak to wychodziło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:53, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Adam patrząc na ramę łóżka przed sobą zacytował słowo w słowo Marikę - Wytrzymam. Nie chcę spać za dnia nawet jeśli jestem zmęczony. To minie. W końcu nie jest jeszcze tak źle... - obrócił się w jej stronę i wykręcając swoje tułowie wsparł się na łokciu przyglądając się swojej żonie - Co innego miałem ci powiedzieć? - Junior jak to Junior, pewnie się zmęczy i za jakieś pół godziny znów przyśnie, więc będą uziemieni. Pewnie zaraz mi zarzucisz kolejny błąd z mojej strony. Niedokładne przygotowanie do wyjazdu... U nich wszystko było możliwe - Popatrz na mnie. - poprosił, ale Marika wywinęła się zajęta synem. Mogła go unikać bo mały radził sobie całkiem nieźle i Adam nie mógł się przyczepić o to że nie kieruje ku niemu swej uwagi. Usiadł na łóżku z cichym jękiem z powodu naciągniętych mięśni brzuch i wsparł się o ścianę przyglądając się kobiecie chodzącej krok w krok za małym - Kiedy jesteś za spokojna też nie jesteś sobą, wiesz? - stwierdził wpatrując się w swoje palce - I to raczej też nie jest metodą, która pozwoliłaby ci mnie podejść. - mruknął z żalem do niej o to że tak słabo próbuje go zwieść - Słucham. Wylicz mi, po kolei... - strzelił palcami prawej dłoni unosząc ją lekko w górę - Co też takiego robię aż tak źle, że moja żona ukrywa przedemną własne myśli... Pomijając to że ja ukrywam przed tobą większość swoich. - Adam wbił w Marikę spojrzenie niebieskich oczu oczekując długiej litanii błędów jakich się dopuścił świadomie bądź nie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Wto 23:01, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:39, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Teraz to już kompletnie się pogubiła. Najpierw Adam mówi o spaniu, a nagle nie chce spać. Nie mogła tego połapać lub po prostu nie chciała. - To w końcu czego chcesz? Spać czy nie spać? - na moment spojrzała na jego twarz, ale szybko uciekła od niego wzrokiem. Mogła się wymawiać tym, ze musi pilnować synka,a le tak nie było, a Adam nie był bezmózgim yeti i doskonale potrafił rozpoznać jej stany. Kiedy uciekała przed nim wzrokiem ukrywała coś przed nim, a najczęściej było to czyste zamartwianie się. To chyba coś w sam raz dla niego. Sam mówił, ze uwielbia rozwiązywać problemy związane z nią. - Nie, nic, nic. - pokręciła lekko głową. Przykucnęła. Pod juniorem uginały się nogi, ale żwawo próbował wstawać. Na komentarz Adama o byciu nadmiernie spokojną wzruszyła ramionami. - Czasami trzeba. - nie chciała wciąż od tego uciekać. A ostatnimi czasy to właśnie robiła. Uciekała od problemów. - Jestem jaka jestem Adamie. - Nie potrafiła się zdobyć na bardziej pozytywną odpowiedź. Za wiele ją to kosztowało. - Nie mam Ci nic do zarzucenia, tylko... - Nie wiedziała czy powinna o tym mówić. - Przecież robię to samo co Ty względem mnie. Poza tym nie ukrywam swoich myśli, ja je przetrawiam w sobie i układam w jedną całość i wyszło mi tak chyba, ze... - przełknęła cicho ślinę i obróciła się znów do syna nie mając odwagi patrzeć Adamowi w oczy, albo bała się tego co mogłaby w nich zobaczyć kiedy mu to miała mówić. - Chyba jesteś nami znudzony co? Mną i juniorem? Dziś sprawiasz wrażenie na prawdę znudzonego. Nie wiem może robię coś źle? Wiem ostatnio miałeś ze mną ciężko. Byłam marudna i nie do życia. Jak Ci źle ze mną to mi to po prostu powiedź. Może nawet żałujesz, ze przyjechaliśmy tutaj, ze mnie tutaj zabrałeś. Może nie jest tak jak sobie tego wyobrażałeś. - znów wzruszyła ramionami. To jej właśnie ciążyło najbardziej. - Nie wiem, powodów może być wiele. - Nie widziała winy w nim, winą obarczała jak zawsze siebie. Uważała, ze co złego to właśnie ona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 0:19, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Jej pierwsze pytania puścił mimo uszu. Mógł się pomęczyć, ona również. Był remis, jak zwykle wychodzili na zero - To twoje 'nic, nic, nic' brzmi raczej jak 'powiedź prawdę, bo to nie fair względem mnie'. - mruknął wpatrzony w Juniora, jakże szczęśliwego i beztroskiego. Bardzo mu zazdrościł. Wszystkiego, począwszy od tego radosnego wyrazu oczu, aż po jego największe zmartwienie którym był teraz zapewne zakaz bliższego spotkania z komodą. Nie byłaś taka Marii... Ty cały czas to potrafisz tylko, zmieniłaś się i... To dla ciebie nie jest dobre. Nie umiał jednoznacznie osądzić czy to było jego winą. Owszem, obłaskawił kobietę, ale nie pomyślał że to przyniesie aż takie skutki, czasem kiedy Marika gięła się przed Judit te skutki były wręcz opłakane i żałosne - Nigdy nie mówiłaś że czasem tak trzeba. - powiedział wzdychając lekko raczej tylko po to by samemu się uspokoić - Nigdy... Marii... Słabniesz. - rozłożył dłonie na boki jakby chciał przyjąć na pierś najgorszy z ataków - Tylko? Proszę słucham. - zamilkł by po chwili fuknąć ze złością - Co ty pierdolisz?! - pomyślał że o wszystko mogła go posądzić, ale nie o to co powiedziała. Wpatrywał się w plecy tej która była jego żoną z niedowierzaniem, jakby faktycznie cios od niej był ponad jego siły. Dobrą chwilę trwało nim zebrał myśli i złożył sobie w całość raz jeszcze to co powiedziała - Chwileczkę. Po pierwsze, tak, sprawiam wrażenie znudzonego, bo faktycznie jestem, ale... - zaznaczył by nie wyciągała swoich wniosków dość pochopnie - To nie z twojego powodu... Popatrz na to inaczej. Jesteśmy znudzeni ale nie w taki sposób jak zwykle. W domu byliśmy po prosty znużeni życiem, a tutaj jestem znudzony tym ze po raz pierwszy, od tak dawna nie mam co ze sobą począć. Nie! Źle to wszystko ująłem... - zerwał się z łózka i zaczął krążyć po pokoju z dłońmi splecionymi z tyłu. Nie wiedział jak ma jej to wyjaśnić, jak sprawić by kolejny raz mu zaufała, bo wiara Mariki w Adama chyba podupadła, czemu on wcale się nie dziwił - Nie znudziłaś mi się. - nie należał do tych którzy owijali w bawełnę i dobrze o tym wiedziała - Ani ty, ani Junior, ani życie z tobą, ani małżeństwo... Przecież wiedziałem co biorę na swoje barki stając z tobą u ołtarza Mariko. - mruknął poirytowany tym że doszło do takiej rozmowy. Stanął na drodze Juniora - I nie denerwuj się bo nie masz czym. - zaznaczył samemu czując skaczące co rusz to wyżej ciśnienie - Nie wiem, na ile cię teraz stać. Jesteś wypompowana, zniszczona psychicznie. Przez kogo? Przez własną siostrę! Nie wiem co mam ci zaproponować. - powiedział zwracając się bezpośrednio do Mariki - Wycisk? Wypoczynek? Sen? Spacer? Czasem wyglądasz tak jakbyś nie miała ochoty wstać, a co dopiero maszerować, proponuję ci spokojne popołudnie i noc... Odrzucasz to mówiąc że nic się nie dzieje, wiec nie musisz odpoczywać, mimo tego że w domu lecisz z nóg. I nie wiem... - za dużo dziś nie wiedział, co jeszcze bardzo go zdenerwowało - Co w końcu brać za prawdę a co nie Marii... Że byłaś marudna, boże drogi... - obrócił się i ponowił swoją wędrówkę - Jakby twoja marudność była moim największym kłopotem... Jeśli żałuje to tego, że nie wiem jak ci pomóc. Wyliczaj kolejne powody, zobaczymy ile ich odrzucę jeszcze. - machnął dłonią zachęcając i podjudzając Marikę do tego jednocześnie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Śro 0:26, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:19, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Za dużo. Za dużo tego wszystkiego było. Za dużo pytań. Za dużo odpowiedzi, za dużo myślenia. Kiedy junior wylądował miękko na pupie Marika pomasowała sobie obolałe skronie. To przechodziło ludzkie pojęcia. Może i Adam widział więcej niż inni, ale nie musiał być taki. Westchnęła ciężko już nawet tego nie ukrywając. - Nic takiego nie powiedziałam. Przecież Ty i tak zrobisz to co chcesz. - miał rację zmieniła się. Sama nawet nie wiedziała kiedy. Kiedy tak podupadła? Kiedyś taka nie była. To nie było dobre, bo nie miała jak odpierać ataków na swoją osobę. Była łatwym celem dla drapieżców czyhających na jej mięso. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Zagarnęła na swe ręce synka i dla odmiany poszła z nim na łóżko. Ułożyła na nim go wygodnie, a sama rozłożyła się na całej jego długości. - Ludzie się najwyraźniej zmieniają Adamie. Ja się zmieniłam. Mam za dużo na głowie, oboje mamy. Ty po prostu lepiej sobie... - pokręciła głową. Ukryła na moment twarz w dłoniach. Przetarła ją. Miała wrażenie, ze jej cera ostatnio poszarzała. Chyba faktycznie sama sobie przeczyła. - Jestem dziwna. Sama już nie wiem co ze sobą zrobić. To mnie strasznie boli. - walnęła pięścią w materac, po chwili jednak się uspokajając bo ich syn się wystraszył. Pogładziła go uspokajająco po plecach. Zrobiła posmutniałą minę. Popatrzyła na męża ledwo przytomnym wzrokiem, który ostatnio bardzo stracił na wartości. Jej usta wykrzywiły się w podkówkę. Dosyć miała udawania, ze wszystko jest w porządku kiedy nie było. Sama musiała to przyznać. - Nie radzę sobie czy tak lepiej? - Nie mówiła tego ani z złością, ani żadnym sarkazmem. Była po prostu szczera. - Tak Adamie ja zawsze nie męczę. - zgarbiła się odsuwając się od niego. Może tego nie dostrzegał, ale potrzebowała jedynie tego by ją przytulił do siebie i pomógł zapewnić, ze będzie dobrze. Nie poprosiła go jednak o to. Chyba wolała się gryźć z tym sama. Nie chciała znów wyjść na całkowicie słabą. Była po prostu przemęczona. - No sam widzisz... - wtrąciła mu się w słowo, ale uciszył ją. Tłumaczył się bezsensownie. Poplątał wszystko i Marice ciężko było zrozumieć co chce jej przekazać. - Bo jestem... Jestem matką, jestem żoną i nie mogę sobie pozwolić na odpoczynek. Tak samo jak Ty chcesz nas chronić i się nami opiekować tak samo i ja potrzebuję się opiekować wami. Samo się wszystko nie zrobi. Adam... - Nie chciała płakać. Zamrugała zawzięcie powiekami, pod którymi zbierały się jej łzy. Czuła się, ze kuli się w sobie. Teraz była cała odsłonięta. Można było z niej czytać jak z otwartej księgi. - Staram się jak mogę. - powiedziała lekko zniekształconym tonem głosu. - Chciałam... Nie wiem... Po prostu chciałam by było miło, byśmy oboje odpoczęli, ale Ty się męczysz, a ja czuję się jeszcze gorzej. - pierwsza samotna łza spłynęła z jej policzka, którą szybko starała zanim dobrze się rozwinęła. - Jestem, cały czas jestem Adamie. Ja chyba nie mam już sił. Słusznie zauważyłeś. Nie mam ochoty wstawać, nie mam ochoty nic robić, nie mam ochoty ży... - Nie dokończyła. To mogło by urazić Adama,a dodatkowo to tak jak by odrzucała własnego synka, a tego by nigdy nie zrobiła. - Potrzebuję odpoczynku, ale nie mogę zrzucać wszystkiego na Twoje barki. Wyśpię się po śmierci. - wzruszyła ramionami. Zagryzła silnie wnętrze policzka czując metaliczny posmak krwi. - Sama już nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Nie wiem nic. - pokręciła głową na boki. Musiała sobie chyba sama pomóc. Zrobiła się za słaba. Gdzie się podziała jej determinacja? Jej siła woli? Jej siła? Już chyba dawno wyparowała. Trzeba było w końcu to zmienić. - Musze po prostu odetchnąć. Odpocząć, ale sama jeszcze nie wiem jak to zrobię. - podrapała się zafrasowana po głowie i opuściła bezwiednie swoją dłoń na materac łóżka. - Przestań być taki dla mnie Adamie. Przecież nie chciałam źle. - poczuła się okropnie. Jak by wciąż była osądzana za to co robi, za to, ze stała się słabsza. To jej wcale nie pomagało. Nikomu nie było z tym dobrze, ale Marika musiała się z tym sama uporać. Tak postanowiła. I tak może miało być.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:49, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Oczywiście że zrobię to co zechcę. - podkreślił z dbałością unosząc nieznacznie głowę w górę. Zawsze tak robił, a przynajmniej się starał chyba że mu wchodzono na głowę i wymagano nie wiadomo jakich rzeczy, na przykład przygarnięcia pieprzniętego brata pod dach. Swoją droga ciekawe czy dom jeszcze stoi... I czy w ogóle są w Forks? Odwrócił wzrok od okna i przeniósł go na kobietę która rozciągnęła się na łóżku. Stanął po stronie na której miała głową i popatrzył na nią z góry wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Doznał dziwacznego wrażenia widząc twarz Mariki odwróconą do góry nogami - Ludzie sie nie zmieniają. Chcą by myślano że się zmienili. - on też tak chciał, sam to sobie wmawiał. To ze jest lepszy, milszy, a jak się okazywało jego własna żona uważała go nadal za gbura, który chyba nie stara się jej zrozumieć - Chyba, że naprawdę jesteś ewenementem na skalę światową i ty sie zmieniłaś. - mruknął wzruszając nieznacznie ramionami. Miał nadzieję ze nie. Odszedł od łózka kontynuując wędrówkę po pokoju i słuchając słów swojej żony - Lepiej, powiedziałaś że sobie nie radzisz, a to już coś. I cholera faktycznie się zmieniłaś! - kiedyś by tak nie powiedziała. Do upadłego stwierdzałaby ze wszystko, absolutnie wszystko jest w porządku. To nie zadowoliło jej męża. Adam przełknął nerwowo, widząc że z dnia na dzień jest coraz gorzej, gorzej niż się spodziewał - Mówisz od rzeczy. Tak lepiej? - wywrócił oczami i obrócił się w jej stronę wzdychając ciężko - Przepraszam. - powiedział wyciągając dłonie z kieszeni i rozkładając je na boki. Wyprostował się i zapytał zdziwiony - Co to za dziwaczna figura 'nie mogę sobie pozwolić na odpoczynek'? A od czego masz mnie? - nie był kimś nietykalnym, jeśli chciał to się poświecał, jeśli nie ignorował wszystko wokół. Znała go i to co mówiła wydawało mu się bardzo, ale to bardzo dziwnym - Ja się nie meczę. - teraz to napewno nie był zmęczony. Lekki skok ciśnienia i nieporozumienie wystarczyło by go pobudzić. Ale nie było z nim najgorzej. Widywała go w bardziej niebezpiecznych sytuacjach. Zmarszczył lekko brew, krzywiąc się kiedy usłyszał rozdygotany, na wpół zachrypnięty głos Mariki - Nie masz ochoty żyć...? - dokończył za nią i znów stanął nad kobietą, przy łóżku, tym razem ze strony z której zwisały jej nogi - Ty? Ty nie masz siły żyć? Dlaczego? - zapytał chcąc za wszelką cenę poznać odpowiedź - Powiedz mi dlaczego. Co takiego robię że mówisz mi takie rzeczy? - jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie. Zrobił dla niej wszystko tylko po to by chciała żyć. By urodziła syna, pamiętał kiedy mu wyszlochała że chce usunąć ciążę, pamiętał jak bardzo się cieszyła kiedy było już po wszystkim, kiedy leżała w szpitalu - Z tego wszystkiego chcesz zrezygnować? Przez kogo? Przez żałosną... - prychnął i pokręcił raz jeszcze z niedowierzaniem głową - Moje barki są w porządku. Dwa razy szersze od twoich i cztery razy silniejsze. - zniósłby więcej od niej, znosił więcej. Chciał się cofnąć i ja zostawić, bo po raz pierwszy nie wiedział co ma sądzić, ani jak zaradzić jej problemom. Bo nie wiedział jaki ma dla niej być. Kazała mu przestać zachowywać się tak jak teraz. Ale jak, jak się według ciebie zachowuję? Po raz pierwszy chciał trzasnąć drzwiami. Popatrzył na Marikę i wyciągnął do niej dłoń - Wstań... - poprosił ponaglając ja ruchem palców - Wstań i przytul się do mnie, albo ci to pomoże albo nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:18, 07 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Bo to cały Ty. - powiedziała dość spokojnie. Uspokoiła się na tyle na ile mogła. Musiała się wziąć w garść. Nie mogła być taką lalusiowatą kobietą. Zmieniła się na gorsze. Nie widziała niczego pozytywnego w tym jaka była teraz. Jedynie dostrzegała same wady tego stanu rzeczy. Poszłaby do psychologa, ale tutaj znowu Adam by się z niej naigrywał, ze potrzebuje pomocy obcej osoby skoro ma jego. Popadała w stan depresyjny. Potrząsnęła dość silnie głową. - Ja najwyraźniej przez ostatni okres czasu się zmieniłam Adam. Spójrz na mnie jak ja wyglądam? Nie mówię o wyglądzie zewnętrznym, ale o moim wnętrzu, o mojej psychice, sam powiedziałeś, ze jest zniszczona. I tak jest. Ciągle zachodzę w głowę jak zrobić tak aby było dobrze. Judit mi wchodzi na głowę i nie potrafię sobie z nią poradzić. Ta smarkula w ogóle mnie nie słucha. Ty masz na nią wpływ, boi się Ciebie, mnie nie. I mam już tego serdecznie dość. Niech skończy szkołę i wraca do matki. Nie potrafię się kompletnie z nią dogadać. Obarcza mnie czymś, za co nawet nie jestem winna. - westchnęła cicho obracając się na plecy i gapiąc bezwiednie na sufit. Nie szukała tam niczego, bo i tak by nie znalazła. - Bo nie radzę i mogę śmiało się do tego przyznać. Nie chcę już płakać bo to nie ma sensu, nie chcę się denerwować, nie chcę się martwić, choć to akurat na pewno mnie nie opuści. Staram się zrozumieć dlaczego tak jest. Myślisz, że chcę Ci robić na złość? - pewnie tak myślał. Marika miała wrażenie iż Adam odbiera jej słowa jako obraza przeciwko niemu, a tak nie było. Nie obrażała go. Potrzebowała jego ciągłego wsparcia. Może nie zdawał sobie z tego sprawy, a może ona tego nie dostrzegała zagubiona w codziennych obowiązkach. - Przecież już mówiłam. Nie mogę wszystkiego na Ciebie zrzucać. Przechodzę po prostu gorszy czas i powinieneś to zrozumieć. Jesteś inteligentnym facetem. Jesteś moim mężem. Znasz mnie, widzisz mnie codziennie. I jak widać jestem teraz tym czym jestem. - Wrakiem człowieka po części. No cóż ostatnie wydarzenia ją wyniszczyły. - To nie tak. - uniosła się gwałtownie w górę podpierając ręką. - Źle to ujęłam. Nie miałam na myśli, ze chcę skończyć swoje życie. Tutaj chodziło mi o takie życie. I Adamie to nie Twoja wina, nie masz z tym nic wspólnego. Nie czuj się urażony. Ja zawsze doceniam wszystko to co dla mnie robisz, co robisz dla nas obojga. Chciałam powiedzieć, ze nie chcę takiego życia jakie jest teraz. Ze zmartwieniami, ze zmęczeniem, na załamaniu nerwowym i psychicznym. Popadam w stan depresyjnym, ciągle się dołuję. Nie chcę tego ani trochę. Gdyby nie Ty i nasz syn już dawno bym pewno spadła na dno. - przeczesała nerwowym ruchem ręki swoje włosy. - Nie chce z niczego rezygnować. Nie mam takiego najmniejszego zamiaru. Musisz po prostu... - zerknęła na synka któremu zaczęły się kleić oczka. Było już późno. Nawet się nie zorientowali kiedy zapadł już zmierzch. - Poczekaj chwilę. - wzięła synka na ręce i zaczęła się z nim kołysać cicho nucąc mu jakąś piosenkę do snu. Nie musiała długo czekać by usnął. Ostrożnie wstała i ułożyła go na osobnym łóżku. Nakryła go lekko kocykiem by mu zimno nie było. Dała buziaka w czoło i powróciła do męża stając obok niego. - Dać mi trochę czasu. Muszę dojść do siebie. Rozumiesz? - zapytała z nadzieją w głosie. Tego potrzebowała właśnie. Wtuliła się w niego przykładając swoją głowę do jego piersi. - Przepraszam za to jaka jestem. Czepiam się o jakieś głupoty. Mówię głupoty. Po prostu wciąż brakuje mi snu, przez co chodzę zmęczona, ale wiem, ze nie mogę sobie pozwolić na marnotrawienie czasu na sen. Nie chcę byś się musiał wszystkim zajmować. Od tego jest kobieta prawda? - zacisnęła mocniej swoje dłonie wokół jego pasa. - Nie gniewaj się na mnie Adam bo i tak jest mi cholernie ciężko. - jej dłonie wpełzły pod jego koszulkę. Delikatnie gładziła jego skórę pleców dokładnie licząc każdy krąg na jego kręgosłupie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:55, 08 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Gdyby nie ja... Gdyby nie to jaki jestem... Doskonale wiedział że tego wszystkiego by nie było. Pewnie gdyby nie obudziło się w nim nienormalne na początku uczucie chęci niesienia pomocy Marice, to pewnie by jej nie było, być może Juniora też by nie było. Czarnowłosego mężczyzny też by nie było, chyba że przetrwałby w swej dawnej formie, a był ku temu zdolny. Niczego by nie było. Stał przy łóżku patrząc z góry na kobietę leżącą na nim i spowiadającą mu się z własnych uczuć. Adamowi było żal, żal na to patrzeć i żal tego słuchać. Tobie po prostu odechciało się walczyć... Siostra jest problemem błahym. Sama nie chcesz sobie z nią poradzić. To taki trud? Kupić jej bilet i odesłać do domu? Nie widział ku temu przeciwwskazań. Teściowie? Stanąłby w obronie Mariki i jej spokoju. Co go obchodziła Judit? Prawie nic. Prawie, bo nie cierpiał jej za to co robiła Marice. Adam stał nadal patrząc na swoją zonę. Jego wzrok prześlizgiwał się po jej ciele, by zawsze wrócić do oczu i czuć odrazę z powodu ich obrazu jaki widział. Były matowe, wygasłe, nie posiadały tego blasku który uwielbiał. Jednocześnie tak bardzo pragnął by życie znów wróciło w Marikę, bez różnicy już w jakim momencie, ucieszyłby się chyba nawet wtedy gdyby odnalazła w sobie tą iskrę i zbeształa go za jakąś mało istotną rzecz. Nie miał serca wytknąć jej czyja to wina że Jud ma się tak a nie inaczej. Mówił i prosił, zakazywał, by nie zabierać, ani jednego ani drugiego, ale serce kobiety, o wiele bardziej miękkie i wyrozumiałe chciało dobrze. Teraz za to zbierało cięgi, a Adam pomyślał że sam ma chyba serce z kamienia. Skrzyżował ramiona na piersi słuchając dalszej części monologu swojej żony. Pokręcił głową. Nie myślał ze robiła mu na złość. Wręcz przeciwnie, to że mówiła, że od jakiegoś czasu w końcu powiedziała mu o tym co czuje aż tyle, będzie wykorzystane. Nie przeciwko nie, a na jej korzyść. Nie myślał że funkcja męża wiążę się z byciem prywatnym psychologiem, ale tak najwyraźniej było. Uniósł lekko brew na wzmiankę o tym że ma się nie czuć urażony jej słowami o zakończeniu egzystencji. Pokiwał głową. Wyprowadziła go z błędu i przyjął jej tłumaczenie do wiadomości. Westchnął i odsunął się kiedy wstawała z łóżka trzymając Juniora. Przetarł kąciki oczu a po chwili całą twarz. Odgarnął włosy w tył starając się zebrać myśli i powiedzieć jej coś takiego, co miałby ułatwić Marice dalsze życie. To że nuciła pod nosem wcale mu nie pomagało w koncentracji. Patrzył bez słowa jak kładzie ich syna spać. Wyciągnął ramiona i przytulił ją do siebie szukając właściwych słów - Nie mogę dać ci czasu. - oświadczył na wstępie - A wiesz dlaczego? Ty go nie wykorzystasz. Choćbyś miała go nie wiadomo jak wiele, choćbyś pojechała na wakacje kiedy wrócisz do domu i zobaczysz Judit to wszystko do ciebie wróci. Ty sobie nie chcesz poradzić z problemem Marii, ty go znów od siebie odsuwasz, znów uciekasz, a temu nie możesz się wymknąć. Zawsze cię dopadnie. - doskonale wiedziała że jej maż ma rację. Zawsze tak robiła, tylko odsuwała coś od siebie, a później kolejno wszystko się nawarstwiało i doprowadzało do stanu w jakim tkwiła teraz - Nie musisz mnie za to przepraszać, to niczego nie zmieni. Sen nie jest marnotrawieniem czasu. Jest ci potrzebny tak samo jak jedzenie czy słońce. - odsunął się od niej i złapał brodę Mariki unosząc w górę jej twarz by spojrzała na niego - Kobieta jest od tego by się dobrze czuła, a nie po to by wypruwała sobie żyły w zanadrzu mając głupie usprawiedliwienie typu 'wyśpię się po śmierci'. Bo to nie jest żadne uzasadnienie umartwiania się na własne życzenie. Rozumiesz? I tak, powiem ci że jesteś... Niemądra. Ale tylko dlatego że szkodzisz sama sobie. Masz mnie, więc co z tego że cię wyręczę? I tak nie mam nic lepszego w Forks do roboty. I dobrze wiesz że... - uśmiechnął się wybitnie brzydko i złośliwie - Lubię zajmować twoją siostrą. I będzie to dla mnie naprawdę... Miły obowiązek. - wycedził, ciesząc się na to że właśnie zapewnił sobie możliwość wyżycia się na Judit i ucierania jej zadartego nosa przy każdej nadarzającej się okazji. Jego żona wiedziała wiedziała, Adam zniszczy jej siostrę z przyjemnością. W granicach rozsądku oczywiście. Przyciągnął Marikę do siebie i przesunął dłonią w uspokajającym geście po głowie kobiety - Nie gniewam się na ciebie. Po prostu żal mi że... Musiałaś tak upaść, ale to nic... - powiedział cicho wprost do jej ucha - Pozbierasz się... - albo Adam ją pozbiera. Tak ciebie nie zostawię. - Co ty na to moja droga? - zapytał i zajrzał w oczy Mariki doszukując się odpowiedzi. Uśmiechnął się lekko i przycisnął usta do jej czoła, jak zwykł to czynić kiedy pocieszał swoją żonę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:25, 10 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Masz rację upadłam. - westchnęła cicho pod nosem. Adam miał świętą rację. Zatraciła się całkowicie w byciu taką jaką jest teraz. Ugięła się przed Judit, zapomniała o tym kim była i zmieniła się. Zmieniła się nie do poznania. A to wcale nie było dobre. Musiała to jakoś poukładać. Musiała coś z tym zrobić. Z pomocą Adama czy też samej sobie. Wolała jednak by Adam pomógł jej się naprostować. Kto jak kto, ale Adam najlepiej potrafił to zrobić. Sama nawet nie wiedziała kiedy się to stało. Kiedy tak upadła. Czuła się jak upadły anioł. Ktoś musiał ją wznieść na wyżyny. - Chyba najwyższy czas bym się pozbierała. - pokiwała pewnie głową. Z każdym słowem Adama przekonywała samą siebie o tym. To się w końcu musiało skończyć. I ona musiała się z tym uporać czym prędzej. - Kochanie to prawda, czas w tym przypadku nie będzie dobry dla mnie. Będę to odkładać i odkładać, a problem zamiast zniknąć będzie tylko rósł. Muszę to zakończyć. Musze powrócić do poprzedniej formy. - Tak, tego jej trzeba było. Zmiany na lepsze. Musiała stać się silniejszą. Być znów tą kobietą, która potrafiła walczyć o swoje, powiedzieć własne zdanie i nie uginać się przed nikim. - Zmienię się, a Ty mi w tym pomożesz. Nakierujesz mnie prawidłowo. - Uśmiechnęła się do niego lekko. Tego właśnie chciała. Chciała własnej zmiany dla własnego dobra. Dla dobra ich. - Wszystko wróci do normy. - objęła go w pasie mocniej czerpiąc siłę z jego osoby. - Chyba tak by było najlepiej. Bym odpoczęła. Myślę, ze ta moja niemoc polega właśnie na tym, ze nie odpoczywam prawie w ogóle. Męczę się, a to idzie na moją psychikę. Dlatego dołuję się i wpędzam w kompleksy. - czuła się dużo spokojniejsza móc się wygadać mężowi. Powinna to zrobić już dawno. Wygadać się mu i w pewien sposób pozbyć się tego poczucia winy. Tego całego uciążenia. - Rozwiążę swoje problemy, a dzięki temu poczuję się lepiej co doprowadzi do mojej regeneracji. Co Ty na to? Czy dobrze myślę? Chyba tak powinno być prawda? Musze zmienić tryb swojego życia. Skoro mówisz, ze jeżeli zrzucę na Twoje barki trochę swojej odpowiedzialności to się nic nie stanie, więc niech tak będzie. Odciążysz mnie trochę. Ja poczuje się lepiej. Niech tak właśnie będzie. Oboje sobie z tym poradzimy. - złożyła na jego ustach słodki pocałunek. Od razu czuła się o wiele lepiej. - Chodź. - pociągnęła go w stronę łóżka. Popatrzyła na synka, który smacznie śpi. - Połóż się ze mną. - Przez jej usta przebiegł niecny uśmieszek. Zagryzła lekko usta. Przejechała po nim językiem. W jej oczach zajaśniał blask. - Kochaj mnie Adamie. Po prostu kochaj. - uśmiechnęła się szerzej. Potrzebowała po prostu jego miłości i wsparcia niczego więcej. - Bądź moją inspiracją ukochany. Bądź przy mnie zawsze i nie zostawiaj mnie nigdy. - znów go pocałowała zachęcająco w usta ciągnąc w stronę łóżka. Mieli chwilę dla siebie. Mogli po prostu spędzić miło czas ze sobą. To było teraz najważniejsze. To pomoże im w walce do jej zmiany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:46, 13 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Adam znów to poczuł. Tą nieopanowaną, chorobliwą chęć trzaśnięcia drzwiami i zostawienia Mariki na pastwę losu. Dla swojego usprawiedliwienia mógł powiedzieć że tak będzie lepiej, że wściekłość szybciej odbuduje jej psychikę niż jego zabiegi. Jakichkolwiek by się podjął zajęło by to o wiele więcej czasu niż tak drastyczne postawienie jej do pionu, w jego dawnym, mistrzowskim wykonaniu. Kontrolowany gniew... Dla niego to było eksperymentem, znów to robił, bawił się Mariką jak za dawnych czasów. Była jego zabawką i czymś na czym można sobie było odbić, choć teraz myślał jak bardzo ma ją ta zabawa zaboleć. Zajęło by mi to zaledwie chwilę, ale jakie ryzyko... Mimo wszystko cholernie go nęciło by to zrobić. Słysząc to co mówiła, czując to co robiła, stwierdził nagle że Marika jest swoją własną przerysowaną wersją. Taką przekształconą i podkolorowaną. Nie wiedział co go tak bardzo rozdrażniło. Jej słabość względem Jud, niezdecydowanie czy nagła zmiana humoru Hiszpanki - Wiem, że mam rację. Ja zawsze mam rację. - powiedział pewnie i dobitnie chwytając jej nadgarstki i odciągając od siebie dłonie kobiety z sadystycznym uśmieszkiem na ustach - Mam cię inspirować... Do powrotu? - pokiwał głową powoli, myślał nad czymś to pewne - Chcesz tego? - zapytał unosząc brwi w górę. Pytam się ciebie czy tego chcesz, co za głupota... I tak to zrobię. Kiedy Marika pokiwała głową na potwierdzenie swych słów Adam znów stał się jakby nieświadomy. Analizował. To czy zarobi policzek za swoje zachowanie czy nie, to czy Marika wścieknie się jak dawno się nie wściekała czy załamie się i będzie płakać całą noc. Wzrok mężczyzny odzyskał blask kiedy skierował swoją uwagę na kobietę stojącą przed nim - Dobrze, w takim razie niech będę ci inspiracją. - oświadczył patrząc na kobietę z góry. Nie było drugiego bardziej pokrętnego umysłu niż jego - Przypomnij sobie jak było kiedyś. - syknął puszczając jej nadgarstki tak jakby go parzyły. Adam umiał zainspirować tylko do jednego. Do uśmiechu nie motywował, na pewno nie teraz. Z dobrym słowem też mu nie wyszło, jakby wszystkie swoje umiejętności wykorzystał kilka chwil temu. Inspirował do gniewu. To umiał najlepiej. Nie poklepał po głowie, bo nie miał ochoty, to za dużo nawet dla niego. Nie dał się zaciągnąć do łóżka, choć gdy przyjechali do motelu przedstawiał sobą inne stanowisko. Nie szeptał słodkich słówek tłumacząc sobie że nie tego teraz trzeba Marice - Przypomnij sobie wszystko, każde przekleństwo na mnie rzucone. I rzuć je raz jeszcze. Masz okazję. - mruknął parskając śmiechem wpatrując się teraz w chyba kompletnie zdezorientowaną Marikę - Przecież potrafisz... A może nie? - zakpił sobie - Może już stałaś się tak... Nędzna? - zawiesił głos, by po chwili przejść w zaciekły szept - Wścieknij się, ulżyj sobie, o to chodzi. Ty już tego nie umiesz. Nie umiesz postawić na swoim, nie panujesz nad własną siostrą, bo nie potrafisz. - jeszcze chwila i wyszło by że Marika nic nie umie. To jednak było by wierutne kłamstwo, więc dodał - Umiesz tylko dogadywać się z każdym, by było dobrze. Nie dbasz o swoje interesy. A nie o to w życiu chodzi. - cofnął się o krok jakby nie chciał mieć z kimś takim do czynienia - Umiesz kryć swe żale, albo wylewać je nagle i... I nadal udawać że jest w porządku. - mimo wszystkiego tego co przed chwilą powiedziała Adam uznał że zrobiła to na odczepne i nie zmieni się ani trochę. Nie miał głowy do zabawy w psychologa, teraz już nie - Powiesz że brak ci pretekstu, bo nic nie zrobiłem by sobie zasłużyć? Proszę bardzo. - okręcił się na pięcie, by ucałować Juniora w czoło. Spojrzał przelotnie na Marikę wykrzywiając lekko, w pogardliwym grymasie usta i chwycił swoją kurtkę. Zamknął za sobą drzwi. Cicho, by nie zbudzić śpiącego dziecka. Idąc krótkim korytarzem podrzucił w górę kluczyki od samochodu z tryumfalnym wyrazem twarzy. Albo zniszczyłem i wypaliłem cię do reszty i teraz mogę zaczynać cię zbierać, albo... Sama się w mgnieniu oka pozbierasz. Wiedział że zaryzykował bardzo wiele. Mógł Mariki nie widzieć jakiś czas, bywała uparta, ale sądził że w gruncie rzeczy postawienie sprawy na ostrzu noża to najlepszy wybór jaki mógł podjąć. Dość już ją pocieszał i musiała sobie sama zacząć radzić. Oczywiście był na zawołanie, dał jej tylko czas na przeanalizowanie tego co czuła. A tego sama nie wiesz... Musisz się pozbierać i musisz podjąć decyzję, ale zamiast nad tym pomyśleć i odpocząć ty... Miał jej nie dawać czasu, ale to dopiero w Forks, tutaj był jeszcze na tyle łaskawy i rozrzutny, że podarował jej całą noc. Spojrzał na recepcjonistkę, zapewne wyczekującą kluczy i rzucił przechodząc przez pomieszczenie by za moment wyjść na parking - Moja żona została w pokoju. - już wiedział jaką plakietkę mu przylepiono. Kobieta zapewne pomyślała że się pokłócili, miała dużo racji, bo Adam nie był dawno tak wzburzony, a jednocześnie nie czuł w sobie tak przyjemnej pustki, która kojarzyła mu się z morzem zaraz po sztormie. Zajrzał do schowka samochodu szukając jednej z płyt, a w zasadzie składanki piosenek których mógł wysłuchać i nie skrzywić się. Przekręcił kluczyk by tylko elektryka zaskoczyła i po wnętrzu Audi rozniosły się [link widoczny dla zalogowanych], bo inaczej tego nie można było nazwać. Adam wzdychając odsunął fotel w tył i odchylił maksymalnie oparcie wyciągając się prawie jak na łóżku. Zastanawiając się co go teraz czeka, albo też i nie czeka wsłuchał się w śpiewny kawałeczek refrenu za który ubóstwiał tą piosenkę. Tak, tak... Jedyne co kocham to nienawiść. I ranienie wszystkiego wokół. Uśmiechając się pod nosem wiedząc że i w tym jest wiele prawdy, ziewnął i założył sobie ramiona za kark zamykając oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:09, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
W pokorze pokiwała głową zgadzając się z nim. Miał być jej inspiracją. Miał jej pokazać drogę wyjścia. Miała się dzięki temu zmienić. Na lepsze. Wrócić do dawnej formy sprzed kilku miesięcy. Tej silniejszej. Bardziej zdecydowanej, zawziętej, upartej. Nie wiedziała jednak co ją za chwilę będzie czekać. Jaki przeżyje szok zachowaniem jej męża. To akurat było na ostatnim miejscu jeśli miała myśleć o tym. Dawno taki nie był. Z każdym jego słowem jej oczy robiły się wielkie jak spodki od filiżanki. Zamotała się na moment. Jej twarz nie wyrażała nic innego jak zmieszanie, niedowierzanie i szok. Mrugała powiekami raz po raz. Pokręciła lekko głową na boki jak by chciała odgonić od siebie to bardzo dziwne uczucie rozżalenia. - Ale jak to? - Zrobiła się trochę nerwowa. Raz ściskała swoje dłonie, a raz je rozluźniała. Dłoń jej lekko poczęła drżeć. Dawno nie czuła tego uczucia, które się w niej zbierało. - Nie prawda, potrafię to jeszcze. Jesteś moim mężem dlatego nie używam sobie na Tobie bo Cię szanuję. - Te argumenty jednak nie docierały do Adama. On mówił i wiedział swoje. Jej dalsze tłumaczenie mu nie miało sensu. Żadne słowa by do niego nie dotarły. - Mylisz się. Bardzo się mylisz. To, ze upadłam nie znaczy, że nie potrafię się podnieść. Sam tego chciałeś. Nie można mieć wszystkiego na głowie i jeszcze czuć się dobrze. - zacisnęła mocniej usta w wąską linię. Patrzyła na Adama, który sam spoglądał na nią z pogardą. Zebrało jej się na wymioty. Zimny chłód przeszył jej ciało. Jej serce na moment stało się lodowate. Kiedy zaczął zmierzać ku wyjściu rozszerzyła jeszcze szerzej swe oczy. Coś w jej tęczówkach błysnęło gniewnego. Całe jej ciało zatrzęsło się od nerwów. Nie powiedziała słowa. Nie zatrzymała go też. Nie będzie się przed nim płaszczyć. Jej mąż nie był pępkiem świata. Miał rację. Marika upadła zbyt nisko i musiała się czym prędzej pozbierać. - [i] Chcesz mojej zmiany?! Ok. Dostaniesz ją, tylko później nie narzekaj!![/] - Była bardzo zbulwersowana. Krążyła po pokoju zastanawiając się co ze sobą począć. Czuła złość na męża, ze ją zostawił samą, chociażby robił to w dobrej wierze, to tego jego odrażającego wzroku na sobie nie mogła przeboleć. Zdławiła w sobie serię przekleństw. Stanęła przy oknie i obserwowała ściskając dłońmi parapet jak jej mąż idzie ścieżką. Odwróciła w końcu od niego swój wzrok. - Twój wybór. - Jej duma została urażona. Coś w nią wstąpiło. Usiadła sobie na łóżku i poczęła analizować swoje całe zachowanie sprzed 4 miesięcy. Miała czas. Dużo czasu, ale tego co jej zrobił Adam mu nie zapomni. Miętosiła w dłoni prześcieradło. Zastanawiała się co teraz ma począć. Szukała właściwego rozwiązania. I to rozwiązanie musiało jej przyjść do głowy czym prędzej. Za to powiedziała sobie, ze Adam odczuje swoją decyzję na swej skórze. Już ona o to zadba. Rozłożyła się na łóżku i poczęła się gapić w sufit. Nie ruszała się więc wyglądała jak by spała bo było ciemno. Nie czekała za nim. Sam wybrał. Miał rację. Była za słaba. Teraz czas aby się pozbierała i zmieniła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:25, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ziewnął przeciągle i potarł zaspane oczy. Nie wiedział nawet kiedy a przespał całą noc. Zamrugał i odgarnął czarne włosy w tył. Szyby w samochodzie zaparowały, bo na zewnątrz nie było jeszcze zbyt ciepło. Kurtka która mu służyła za kołdrę zsunęła się gdzieś pod siedzenie. Obudził go telefon. Teraz już telefonicznie mnie będziesz wołała? - Zaraz... - warknął pod nosem i pochylił się by wymacać materiał. Wyciągnął z kieszenie aparat i odebrał - Knight... Słucham? - przetarł dłonią twarz i wsparł czoło na kierownicy - Co?! - odchylił się gwałtownie w tył i oniemiał na moment. Kiedy skończył rozmawiać wyrzęził tylko ciche - Zabiję gnojka... - i wysiadł z samochodu. Poczuł że zabolały go wszystkie kości. Telefon był z posterunku policji w Forks, gdzie miał do odbioru młodszego brata. To stanowczo nie był najlepszy początek dnia, tym bardziej po wczorajszym wieczorze. Nie zastanawiając się za bardzo tym co zastanie w pokoju, przeciął szybkim krokiem recepcję, nie racząc przywitać się z właścicielką motelu jak zwykle czającą się za kontuarem. Wszedł na górę, nie dbając o dudniące kroki na schodach. Złapał klamkę drzwi z numerem dziesiątym i powiedział - Zbieraj się. Mam coś do załatwienia... - nawet nie spojrzał na Marikę, równie dobrze mogło jej tam nie być i Adam mógł swoje słowa rzucić w przestrzeń - I do pogadania z moim bratem. - zamknął drzwi i zszedł na dół, by załatwić formalności związane z wymeldowaniem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adam Knight dnia Nie 13:45, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:56, 26 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Sama nie wiedziała kiedy zasnęła. Czy to było wtedy gdy księżyc zaczął zaglądać do ich pokoju przez okno, czy to wtedy gdy w pokoju zapanowała całkowita cisza, jak i w całym budynku. Po Adamie nie było ani śladu. Nie zauważyła nawet jego nieobecności bo przespała całą noc. Nie pamiętała czy się wierciła, czy mówiła przez sen, czy też coś się działo. Obudziła się w dość dziwnej pozycji rozłożona na całej długości łóżka od jednego brzegu do drugiego. Najwidoczniej wierciła się w nocy. Ręka jej zdrętwiała od swobodnego zwisania poza łóżkiem. Przetarła swoją zaspaną twarz. Ciche łkanie dobiegało ją z drugiej części pokoju co było sprawcą jej pobudki. Westchnęła ciężko próbując się dobudzić. Nie zaliczyła tej nocy do udanej choć przespała prawie całą noc. Kiedy spojrzała na zegarek dochodziła dopiero za pięć siódma rano. Niezbyt chętnie, ale jednak zwlekła się z łóżka i podeszła do juniora. Wzięła go na ręce. Był nieco cięższy co oznaczało, ze musi mu zmienić pieluchę. Położyła go na łóżku na, którym spała. Ściągnęła mu śpiochy. Następnie już z bardzo dobrą wprawą przewinęła go. Przebrała go w czyste rzeczy, a następnie przystawiła do cycka by go nakarmić. Kiedy z wszystkim się uwinęła była prawie 8 rano. Musiała zabawiać juniora, a Adama jak nie było tak nie było. Lekko się zdenerwowała, ale postanowiła być dzielną i przetrawić to w sobie. Drgnęła lekko kiedy w końcu wszedł do pokoju. Odwróciła na moment wzrok w jego stronę, ale widząc, że ją ignoruje szybko go odwróciła, a jej oczy błysnęły złowrogo. - Sprawę? - jej brew drgnęła w górę. Wzięła trzy głębokie oddechy zanim znów przemówiła. Tonem chłodnym, wyniosłym i bez cienia skrupułów. - Co tym razem zrobił? - Miała dosyć tego, ze ich rodzeństwo burzy ich małżeństwo. Miała dosyć tego wszystkiego. Zazgrzytała zębami. - I jeszcze coś? - rzuciła cierpko w przestrzeń, ale Adama już nie było. - Szlag by Cię trafił. - Cały ten wyjazd okazał się totalną klapą. Powiedziała, że to ostatni raz. Niezbyt śpiesznie wstała z miejsca. Również niezbyt śpiesznie wrzucała posegregowane rzeczy od juniora, jak i swoje. Przebrała się na szybko. Spięła włosy w kucyka. Dziś miała na to ochotę i już. Później w pełni gotowa czekała na Adama w międzyczasie zabawiając małego Adama. Czuła, ze ten dzień nie skończy się dobrze. Nie mógł skoro w tak parszywy sposób się zaczął, ale to się jeszcze okaże.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:04, 27 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Chwilę zajęła mu miła dyskusja z recepcjonistką, kiedy wykłócał się o śniadanie, którego nie zjedli i według Adama nie mieli czasu zjeść. Widząc jego sposób zachowania, kobieta ustąpiła mu szybko, byle tylko nie wdawać się w dalsze dyskusje. Adam zapłacił zastanawiając się kogo pobił Chris i dlaczego zamknęli go za to. Myślał że kończy się zazwyczaj na obciążeniu grzywną, a nie na zatrzymaniach. Byle tylko do Grace nie dzwonili, jeszcze matki mi teraz na karku brakuje... Zerknął na stojący w kącie recepcji zegar, a później na swój własny zastanawiając się dlaczego Marika jeszcze nie schodzi. Mam od teraz słać pisemne zaproszenia? Przypomniało mu się o bagażu. Wrócił bez słowa na górę przypominając sobie ostatnie pytanie jakie dosłyszał z jej ust. Zajrzał do pokoju, tym razem poświęcając trochę więcej uwagi swojej żonie - Christopher... - zaczął podchodząc do dwójki bawiącej się na łóżku. Ucałował małego w policzek, a po chwili zawahania to samo uczynił Marice, choć o wiele bardziej drętwo niż zwykle - Chris jest do odbioru z posterunku policji. Pobił kogoś. - wyjaśnił oględnie, bo sam wiele więcej nie wiedział. Teraz już był raczej na wszystko obojętny i równie dobrze według Adama Christopher mógł tam przesiedzieć kolejne dziesięć lat, a on nie poczułby ochoty by brata odwiedzić. Złapał torbę z którą tutaj przyjechali i otworzył drzwi wskazując trochę przerysowanym gestem Marice korytarz, zachęcając ku temu by łaskawie zeszła w dół. Kiedy znaleźli się przy samochodzie, przerzucił kurtkę, leżącą jeszcze na siedzeniu kierowcy, na miejsce pasażera. Spojrzał tęsknym wzrokiem na radio, ale uznając że złośliwości należy dawkować rozsądnie, odłożył to na później. Odpalił silnik i wycofał z wysypanego żwirkiem podjazdu, by ruszyć w drogę do Forks.
/ Forks / Obrzeża / Ulica
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|