Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 19:56, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ale nie każdy wampir tak reagował, prawda? Dla innych było to rutyną. Jak dla człowieka śniadanie, obiad i kolacja, tak dla wampira raz na jakiś czas człowiek. Może i mógły przy niej być. A powiedziałby mu? Zdecydowałaby się? Pewnie nie. To było akurat czysto hipotetyczne rozważanie. A w tym wypadku Roy kompletnie nie wiedziałby co sądzić i co zrobić. Mimo wszystko pewnie by nie było Elizabeth łatwo. Pamiętając jego ludzką naturę pełną gorącej krwi, to nie miała by lekkiego życia. Jakby nie patrząc mieli teraz niemożliwie łatwe życie - No jak... Jest. Zobacz... - nakreślił kontury tego co widział przymykając lekko lewą powiekę - Jest domek. Taki jak rysują dzieciaki w pierwszej klasie. - dodał by usprawiedliwić koślawość budowli - A widziałaś kiedyś słonia na karuzeli? - on nie widział i chyba już nigdy nie zobaczy, choć kto wie - Hm... To może samolot z Holandii? - mógł sobie już podciągnąć historyjkę pod kraj którego jakby narodowym kolorem był pomarańcz. Roy zerknął na Lizzy i zapytał - Podwójne słońce?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:09, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth jakoś nie wyobrażała sobie tego, co Roy jej pokazywał. Jej oczom ukazywało się całkiem coś innego niż ona starała się dojrzeć w chmurach. - Nie. Nie ma. Chociaż może... Ale to raczej stodoła. Zobacz, ma nawet otwarte jedno skrzydło wejścia. - pokazała mu palcem jakiś zarys. - No słonia to nie... Ale dziecko w bluzce ze słoniem, to tak. - uśmiechnęła się wtulając policzek w jego pierś.
- Samolot z Holandii? Taki dla tych hipisów najaranych ziołem? - zapytała o ten pomarańcz. I zaraz mu odpowiedziała także - Ano podwójne. Bo ja dwa. jedno tam. - wskazała ponad nich - A drugie tutaj. - dźgnęła tors chłopaka jednym palcem na wysokości mostka. Zamknęła zaraz oczy obejmując go ponownie ramieniem. I teraz to ona mogłaby tak długo leżeć przy nim...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:25, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Eee ale masz wyobraźnię. Słoń egzystujący na koszulce dziecka będącego na karuzeli. Tak... Jakby pominąć element dzieciaka to słoń był na tej karuzeli. - zadrgał od skrywanego śmiechu dając się złapać na słowa Elizabeth. Zmarszczył lekko brwi i zapytał - Dlaczego dla hipisów? - zaczął się zastanawiać co hipisi mają z Holandią wspólnego, ale Europa i to co z nią związane był dla wampira odległe. Skąd wiedział o kolorze pomarańczowym? Oglądało się różne rzeczy po nocach. I mecze towarzyskie czasem się zdarzały, kiedy siedział w kawalerce nie wychylając nosa poza jej drzwi za towarzyszy mając jedynie chomiki - Ach taaak... - mruknął z uśmiechem - Kurcze i co ja mam ci powiedzieć w zamian za tak miły komplement? - zapytał okręcając wokół palca pojedyńczy, wilgotny kosmyk włosów wampirzycy - Sprawiasz że czuję się skonsternowany. - jęknął żartobliwie nie przyzwyczajony do słuchania takich słów pod swoim adresem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:39, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- A Ty to nie masz wyobraźni? - zapytała delikatnie się uśmiechając. Powoli jej humor wracał do wcześniejszego kształtu. - A kto wymyślał kokosowe kręgle, ha? - rzuciła - A dla hipisów, bo tak mi się skojarzyło. Holandia jest jednym z krajów, w którym regularnie i legalnie można coś tam sobie przypalać. A jak przypalać, to skojarzyło mi się z hipisami. - wyjaśniła - A pomarańcz właśnie kojarzy mi się z nimi i ze słodkimi mandarynkami. Właśnie z Holandii. - dodała wciąż nie otwierając oczu. Było jej tak dobrze. Miała go blisko siebie, mogła się wtulać w jego ramiona i czuć jego zapach, słuchając jego głosu.
- Nic mi nie musisz mówić. - odparła kiedy zaczął się zastanawiać jak się jej zrewanżować. - Oj no nie bądź. Po co? Czemu? - nie mogła zrozumieć. Cały czas nie unosiła powiek. Przyjemnie tak się go słuchało zastanawiając się na co może teraz się patrzeć. W swoich myślach bawiła się w zgadywankę na co w tej chwili jego wzrok padł. Obstawiała ten kosmyk, którym się bawił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:55, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie... Ja mam z tym nie mały problem. To wiele mnie kosztuje... - strasznie wyolbrzymiał, bo wymyślał wszystko na poczekaniu i pod wpływem jakiegoś nieznanego i nie zbadanego przez nikogo impulsu - Bo te kokosy same się o to prosiły. - stwierdził - Takie krągłe... To do kulania się nadają. Resztę, z kąpielą w ich mleku włącznie, to już wymyśliłaś ty i to twój autorski pomysł. - przypomniał Elizabeth uczynnie. Roy postanowił trochę uzupełnić skojarzenia wampirzycy - A mi z ich reprezentacją narodową w piłkę. Też mają pomarańczowe trykoty. - niby nie musiał mówić. Ale milczącego Roy'a trudno sobie było wyobrazić, prawda? Milczenie z jego strony trwające dłużej niż minutę usprawiedliwiało jedynie coś co by go naprawdę bez reszty wciągnęło. Albo obraza majestatu, choć rzadko się obrażał. Po prostu musiał coś z siebie wyrzucić - Dobra, będę już... - wywrócił lekko oczami i uśmiechnął się do słońca i do życia - Normalny. Choć jak na mnie popatrzeć to nie wiadomo ponoć co podpada pod 'normalność'. - to niestety, ale Elizabeth źle obstawiała. Roy wtedy spoglądał na jej ramię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:06, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Taaa... jasne. Ściemniać to nie nam, mój drogi. - stwierdziła Lizzy nie dowierzając mu za bardzo, ze ma jakiekolwiek problemy z wyobraźnią. Chyba, ze chodziło mu o tą wybujałą. To tutaj by się z tym zgodziła. - Aj, jaką tam resztę? Ja ledwie pomyślałam o zapachu kokosa przy kąpieli a nie niczym innym. To Ty podrzuciłeś, żeby była wspólna. - uśmiechnęła się do samej siebie - No i okej, świeczki były moje. Ale to Ty mi obiecałeś, że mi będziesz mruczał do ucha. - jej uśmiech się poszerzył i dziewczynie coraz trudniej było wciąż utrzymywać powieki zamkniętymi. Obstawiała teraz, że spogląda się gdzieś w okolice jej czoła.
- Ty i normalny? - zdziwiła się określeniem chłopaka otwierając oczy, by zweryfikować swoją trafność zakładów. Znowu pudło. Patrzył się na niebo. - Że jak? Ja nie chcę. Ja chcę moje Roya. Nie jakiegoś zwykłego, szarego z tłumu... - stwierdziła przyglądając się od dołu jego podbródkowi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:21, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Kto tu ściemnia? - zapytał z niewinnym wyrazem twarzy skierowanej wprost ku słońcu. Przyjemnie było czuć ciepło na zimnej zazwyczaj skórze. Nawet jeśli z tego niezbyt dużo miał - I ta jedna myśl starczyła by spowodować całą lawinę kolejnych. Łącznie... - wtrącił się Elizabeth w zdanie - Z tą po której zapytałaś mnie czy kąpiel będzie wspólna. Z mruczenia się nie wymiguję. Chętnie pomruczę do ucha by tobie przyjemniej się pluskało. W ogóle już muszę iść poszukać tej szerokiej trawy byś miała swoją koronę. Bo jak królowa bez korony? To się nie godzi. - Roy parsknął śmiechem i zapytał przewrotnie - A to że ja według ciebie przepraszam nienormalny jestem? - zapytał i podrapał się w skroń - Chciałem wrócić do normalnej normalności czyli twego co teraz widzisz i słyszysz, albo lepiej tego czego nie możesz opanować i... Och każ mi się zamknąć. - mruknął zamykając oczy. Na tym jednak nie skończył - Nie, jednak nie każ. Nie uważasz że wtedy było by nienaturalnie cicho?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:37, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- A ze ja niby ściemniam? Mnie byś o to posądzał? - zapytała wpatrując się w jego twarz od dołu nieco. Przesunęła palcami po jego podbródku obserwując jego grdykę jak drgała kiedy mówił. - Oj tam. - rzuciła wywracając oczami - No dobra. Jesteśmy siebie warci. - uznała kompromis. - Jedno wymyśla pomysł a drugie je rozwija. - stwierdziła wodząc dotykiem po jego szczęce. No przecież sam dopiero co nie tak dawno mówił, że nie zabrania jej go dotykać, tak? To teraz z tego pozwoleństwa korzystała. I to z premedytacją i rozmysłem.
Uśmiechnęła się szerzej. - A gdzie Ty tej trawy zamierzasz szukać? - rzuciła pytaniem. Chyba jakaś by się pewnie znalazła na tej wyspie. A już na pewno od groma kwiatów, bo ponoć z nich słynęły te wyspy. Może z liści tych kwiatów coś by sklecił. Od biedy dało by się. - Oj nie no. Nie nienormalny, ale normalność, taka całkiem przeciętna normalność jest nudna. - odpowiedziała wychylając się lekko i wyciągając szyję, by dosięgnąć ustami jego podbródka. Pocałowała go delikatnie wracając zaraz na swoje miejsce, by dalej spokojnie leżeć.
- A czego nie mogę opanować? - zdziwiła się zaraz wyginając usta w szerokim uśmiechu. Podparła się na łokciu podciągając się jeszcze raz w gorę, by tym razem dosięgnąć jego ust. - Och, nie, nie będę Ci niczego nakazywała. - powiedziała z błyskiem w oczach zaczepnie muskając jego wargi ustami. - No dobrze. To nie będę. - odrzekła zaraz kiedy Roy się jednak zreflektował przed samym sobą, żeby mu nie nakazywała niczego. Wsparła się łokciem koło jego głowy, by móc widzieć lepiej jego twarz. - Oj, byłoby strasznie cicho. - przyznała mu rację patrząc się teraz na jego twarz z góry, zasłaniając przy tym na moment słońce, które śmieciło mu w oczy jeszcze chwilę wcześniej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:59, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Gdzieżby śmiał o cokolwiek ją posądzać? Choć pewnie mógł odhaczyć w kodeksie parę paragrafów za na przykład molestowanie. Bo nie było na nic pisanej zgody, tej kartki to do tej pory mu nie dostarczyła. W takim wypadku musiało wystarczyć przyzwolenie słowne a takie Elizabeth uzyskała bez problemów - Pod kamieniami, wiesz? - zapytał śmiejąc się z pytania jakie mu zadała - Nooo rośnie gdzieś pewnie. W końcu trwa rośnie wszędzie. Może nie ma tutaj połaci łąk, ani tym podobnych ale z czegoś bym ci tą koronę zrobił. - jakby poszedł w zaparte to by zrobił. Metal w końcu też dawał się formować - A czy ja jestem z gatunku tych przeciętnie nienormalnych? Myślałem że jestem całkiem zwykły... I nie wiem teraz czy się cieszyć czy nie. - dobrze że nie często zdarzały mu się takie dylematy. Chyba by zamęczył tym Elizabeth szybko - Ej a na to... - mruknął kiedy przesuwała ustami po dolnej części jego twarzy - To sobie nie zasłużyłem. Dopiero mogę zasłużyć... - mruknął tak jak zamierzał mruczeć wieczorem. Gardłowo, na wpół dziko przypominając uśpioną panterę, albo innego kotowatego - Czego? A głowa nie boli cię czasem od tego że tyle mówię? - zapytał wypuszczając loczek na wolność gdzie opadł swobodnie na klatkę piersiową wampirzycy. Roy poprawił go by ułożył się po jego myśli i według jego zachcianki. Zerknął na Lizzy i stwierdził - Odpoczęłabyś. Matka ciągle narzekała że się nie zamykam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:25, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Molestowanie? Chciałby ją oskarżyć o molestowanie? Ustna umowa była przecież tak samo ważna jak pisemna. Nie miała tylko papierka, ale któż by się przejmował zaginięciem w ferworze walki czegoś takiego jak świstek ze zgodą? - Bleee... Tam trawy będą oślizgłe i nadgniłe. - stwierdziła kładąc mu dłoń na piersi i opierając na niej swą głowę. Zaczynało być tak parno w powietrzu, że jej kostium już dawno przesechł a i z jego spodenkami zaczynało być podobnie. Dziewczyna żałowała trochę, że nie mogła się opalić. Kiedyś to strasznie lubiła tak uwalić się na słoneczku i poprzysmażać niczym ryba na oleju.
Chciał jej zrobić koronę z drutu kolczastego czy z cierni? Pokutnica mu się zamarzyła tak w kontekście tego molestowania i kary za nie? - Czy na wszystko musisz sobie zasłużyć? - zapytała - A tak po prostu nie mogę? - dodała. Zaczął mruczeć. To było całkiem sympatyczne. I zabawne po części, bo dziewczyna dostrzegła jak odruchowo zmarszczył czoło. Uśmiechnęła się do niego. - Zostaw na tą wspólną kąpiel takie mruczenie. - stwierdziła po chwili przyciskając jednym palcem czubek jego nosa.
- Nie, nie boli mnie głowa. Lubię jak mówisz. - powiedziała - Masz bardzo przyjemny dla ucha głos. - stwierdziła przeciągając się lekko na jego ramieniu. Położyła się zaraz wygodniej, nieco bardziej na boku, zamykając oczy. - Ale ja przy Tobie odpoczywam. - zarzekła się. - Nawet jak mówisz cały czas. - dodała powoli pozwalając sobie na mały relaks w jego objęciach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 22:49, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A to był jakiś ferwor walki? Jak dla Roy'a właśnie osiągali szczyty choroby na 'l' i tutaj nic nie wskazywało na jakikolwiek pośpiech. A tym bardziej już na walkę - Wcale nie. Znajdę ci trawki świeże i zieloniutkie, a nie jakieś zalatujące zgnilizną. Za co ty mnie masz, co? - zapytał przybierając obrażony ton - Myślisz że Cezar dałby Kleopatrze byle co? Jakbym mógł podarowałbym ci złoty diademik, ale że nie mamy tego pod ręką... - wychylił się i cmoknął Elizabeth w czubek głowy - Musisz się zadowolić tym o moja jaśnie oświecona Kleo. - powiedział odgarniając włosy z jej czoła. Widać nie pasowały do tego co sobie obmyślił. Jak z cierni? No jak już ona coś pomyśli to ramiona opadają i wampir załamać się może. Czy Elizabeth była jakąś sekutnicą by na takie rzeczy sobie zasługiwać? Na pewno nie. Pokiwał głową na znak ze na wszystko sobie musi zasłużyć. Jakoś nic mu nigdy nie przychodziło lekko. Przechylił głowę w bok będąc skłonnym dać jej pozwolenie na to że jednak mogła. Skoro tak bardzo chciała to nie będzie jej odmawiał. Do tego czoła dołączył tez nos i przez chwilę było widać górne uzębienie wampira. Przestał mruczeć wedle jej prośby - Ale... Ale po jakimś czasie to i głos może obrzydnąć. Tak? Odpoczywasz? Dobre sobie... - mruknął cicho - Więc chcesz bym mówił więcej tak? A bajki chcesz posłuchać? - obiecał jej już kiedyś taki coś. Co prawda chyba wtedy bajka miała być 'na dobranoc', ale teraz Lizzy wyglądała dokładnie tak jakby szykowała się do snu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 23:04, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Walka nie zawsze musiała się prędko toczyć. A poza tym czyż związek kobiety z mężczyzną nie był taką batalią właśnie? Były zgody, ugody i konflikty. Normalna kolej rzeczy. I pasowały jakby co do tej walki. Wpierw było planowanie, potem atak i wreszcie zwycięstwo bądź porażka, czyż nie? Ewentualnie wchodził w grę w niektórych przypadkach kompromis. Remis. Bądź ugoda. - Oj przestań! Diademik złoty... - mruknęła - A czy ja wyglądam na taką, która potrzebowałaby diademu? - zapytała - Poza tym nie zasłużyłam na niego. - oddała podobnie jak on.
- Nie Twój. - zaprzeczyła lekko leniwie rozwijając w sobie pokłady tego koszmarnego choróbska na "L". - Kojarzy mi się z ciepłem. - stwierdziła - A to miłe. - przesunęła głowę w stronę jego ust nadstawiając się łasa na jego pocałunki. Drobne, czułe gesty dawały więcej niż mogła sobie pomyśleć. - Jak najbardziej. - przytaknęła na jego propozycję bajki. - Chociaż będziesz miał ze mnie kiepskiego zawodnika do słuchania, bo zaraz Ci odpłynę. - miała tak straszna chęć przyśnięcia w letargu, że to było niemal nie do przemożenia dla niej. Już dawno nie miała możliwości takiego zwolnienia i odprężenia się a w jego ramionach czuła się bezpiecznie i pewnie. Niedługo potem poczuła jak niegdysiejszy Morfeusz, teraz ciężko było stwierdzić kto się opiekował wampirzym snem, ale zabrał ją w swoje objęcia konkurując z Roya ramionami o względy Elizabeth.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:25, 25 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Roy w sprawie snu był lepszy od jakiegokolwiek innego bóstwa. Bóstwo jak to bóstwo, materialne nie było. A wampir był z tych bardzo materialnych i namacalnych. Wiadomo że lepszy. Ba, bezkonkurencyjny. Nie, walka nie musiała się toczyć szybko. A w przypadku damsko - męskim przypominała wojnę podjazdową. I faktycznie czasem kończyło się remisem, zawieszeniem broni i zaprzestaniem działań na froncie - Może nie wyglądasz na potrzebującą, ale całkiem nieźle prezentowałby się w tych brązowych puklach. - pytanie od kiedy on zaczął się tak znać na dodatkach i na tym co by pasowało a co nie. Chyba faktycznie nie był normalny - Zasłużyłaś. - burknął zachowując się identycznie jak Elizabeth, która spotkała się z negacją z jego strony. Z ciepłem? Nie byłby taki zgodny, ale zostawił to bo mógł się z nią o to umawiać do końca tego dnia. I pewnie nie doszliby do porozumienia - Temu ma służyć bajka, tak? Ma chyba usypiać, prawda? - zapytał dając jej czas na przemyślenie odpowiedzi. Choć nie wiadomo czy pocałunek jaki złożył na ustach wampirzycy rzeczywiście przyczyniał się do wzmożonej pracy mózgu - Jak odpłyniesz to trudno. - i tak będzie obok niej. Będzie czuwała w jego ramionach. Bardzo przyjemna dla Roy'a perspektywa - I takim dziewczyneczkom... - chyba znów zahaczył o jej wizualny wiek. Zawsze go to bawiło. Kiedy sobie pomyślał ilu facetów mu zazdrości opanowywała go nieznośna i trudna do opanowania głupawka - Dobra, to nim uśniesz powiedz mi jeszcze czym mam cię do tego stanu doprowadzić. O czym chcesz posłuchać? O królewnach i rycerzykach? O... O czym są w ogóle bajki? Ach już wiem, dawno nie opowiadałem. Słucham?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:15, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie możliwość bycia koło realnego i rzeczywistego chłopaka była nieporównywalnie lepsza od czegoś, co może tak na prawdę wcale nie istniało a tym bardziej już nie dawało się objąć, przytulić czy pocałować. Dlatego Roy wygrywał w przedbiegach. I to bezapelacyjnie. Uśmiechnęła się słysząc jak jej towarzysz ocenia ją. - A! I tutaj możemy się pospierać. - zaśmiała się bardzo delikatnie - Ty o te swoje 'nie zasłużyłem' a ja o swoje. - zamruczała odruchowo starając się nasłuchiwać jego bicia serca. Dopiero po chwili zorientowała się, że przecież go nie ma prawa usłyszeć, gdyż ono już w jego piersi nie biło. Niemniej nawyki robiły swoje i czasem śmiesznie wychodziło.
- Tak. - przytaknęła prawie szepcząc rozluźniając wszystkie mięśnie na swym karku i barkach, układając wygodniej policzek na jego nasiej piersi. Pocałunek rzeczywiście dwojako działał. Usypiał, bo koił miękkością i smakiem jego warg. Ale także rozbudzał. Wszystkie zmysły nabierały bystrości czekając na to co się wydarzy. - Nie... - zamruczała - O Czarusiu i Kleosi. - stwierdziła wyznaczając chłopakowi kierunek jaki mógł obrać opowiadając jej bajkę. Upewniła się przesunięciem dłoni po jego boku, że na pewno ma go koło siebie i zamarła po chwili w bezruchu słuchając jego głosu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:45, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- O Czarusiu i Kleosi? - to sobie temat wybrała. Były miliony innych a ona co? Autobiografię sobie ułożyć chciała? Matko o Czarusiu i Kleosi niech ją ściśnie. Roy zaczął się usilnie zastanawiać co też odpowiedzieć i od czego miałby w ogóle zacząć tą bajkę dla niej - Hm... No to Czaruś... Jak to Czaruś urodził się po to by rządzić. Wiadomo to jego słynne veni, vidi, vici i tak dalej. Przybywał i zwyciężał. Zagarniał dla siebie. A Kleosia była zawsze śliczna i piękna. Od małego przystosowywana by rządzić, by powalać mężczyzn, by ich sobie podporządkowywać... - Roy zamilkł zastanawiając się co dalej - Egipt i Rzym prawda? Hm... No to w końcu Czaruś w swych podbojach zaszedł o krok za daleko, wychylił ni mniej ni więcej niż duży palec od stopy i stanął sobie twarzą w twarz z Kleopatrą. I okazało się że z niej całkiem równa kobietka była. Zabawna, oczytana, urocza... Miała fajne koty i ogólnie. Władza ciągnęła do władzy. No więc Czaruś.... I Kleo... Zaczęli chadzać na wspólne sesje do biblioteki by studiować plany wojenne. - Roy wyszczerzył się nieświadomie przesuwając dłonią po ramieniu Elizabeth - Bo wiadomo że takie spotkanie osób będących na szczycie zakończy się wojną, bez względu czy prowadzoną między sobą czy z kimś innym. Wojna...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:08, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth słuchała jego głosu z przyjemnością. Jednak z każdą chwilą coraz bardziej jej się robiło błogo i w końcu oddała się w letargu wampirzemu odpoczynkowi. Normalnie bardzo rzadko sobie na takie coś pozwalała, ale mając chłopaka przy sobie czuła się spokojnie i bezpiecznie. Dodatkowo słońce, które ogrzewało jej skórę i jego palce głaszczące ją po ramieniu dawały ostoję i pozwalały niczym wokół się nie przejmować i nie martwić.
Bajka snuta przez Roya powodowała uśmiech na jej twarzy. Gdyby nie to, że już była wpół przytomna, pewnie by jeszcze długo mogła słuchać jego słów. Jednak chwilę później wampir mógł poczuć jak jej ciało się rozluźnia w jego objęciach a i sama Lizzy przestała się poruszać, wyglądając teraz jakby skamieniała w jego ramionach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:37, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- I zamarzyło im się wypłynąć na szerokie wody... - i Roy też wypłynął - I usłyszeli do nijakiego Kolumba że hen hen daleko jest obrzydliwa ilość ziemi do podziału. Że zamieszkiwało ją jakieś plemię o ciemnym kolorze skóry. Czaruś uznał zaraz że to ci sami murzyni co żyją w Afryce no i że nie ma siły by rozgromić rzymski legion, a ta opowieść o wiosce w Galii co to niby miała stawiać im opór to bujda i Rzym zwycięży wszystkich. Tym bardziej kiedy już do Rzymu miał dołączyć Egipt. Więc... - urwał w połowie zdania. Trochę dziwnym było opowiadać bajkę samemu sobie. Roy popatrzył na Elizabeth i dał jej trwać w swym letargu. Nie ruszył się o krok by gdyby wampirzyca wyrwała się z tego stanu być obok niej. Czekając aż to nastąpi mógł rozmyślać nad tym co będzie dalej. Jakie zajęcia sobie wymyślą by umilić wspólny czas. Czerpał przyjemność z patrzenia na wampirzycę. Nie był to zbyt naturalny stan, więc tym bardziej przyjemniej się go oglądało. Tak zazwyczaj wyglądała kiedy jeszcze mogła spać. Roy pomyślał że jednak ma w ramionach kruchą i delikatną osobę. A teraz w zupełności bezbronną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:17, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth długo w tym letargu nie pozostała. Wybudziła się po jakiejś godzinie unosząc głowę i spoglądając na Roya z uśmiechem. Żałowała trochę, że nie wysłuchała jego bajki do końca, bo na pewno była bardzo interesująca. A co najmniej zabawna a dziewczyna bardzo lubiła się śmiać z nim zarówno z drobiazgów jak i z większych rzeczy. Wampir miał cudowną umiejętność opowiadania o najróżniejszych rzeczach w taki sposób, że nie sposób było zachować powagę.
Zanim poznała swego towarzysza, jej życie było takie zwykłe, przeciętne i bardzo spokojne jeśli nie powiedzieć poważne. Chłopak wniósł swoją osobą w jej codzienność energię i radość, której próżno by szukała gdzieś indziej. Przyjrzała się jego twarzy po czym kątem oka zwróciła uwagę na słońce, które wciąż jeszcze jasno świeciło co oznaczało, że zbyt dużo czasu nie zdążyło jeszcze upłynąć. - A Ty cały czas się nie ruszałeś z miejsca? - zapytała kładąc mu dłoń na policzku i całując lekko na powitanie, jakby go witała o świcie, po przyjemnej nocy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:32, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Bajka kończyła się całkowicie nową historią Stanów Zjednoczonych. Stanów Zjednoczonych jako Prowincji Rzymu i Egiptu. Przynajmniej tak to miało wyglądać bo Roy nie brał pod uwagę tego co w czasie wieków działo się z innymi państwami, które jakby nie patrzeć miały znaczący wpływ na historię świata. Bynajmniej Seattle było pod władaniem potomkini Kleopatry a Nowy York był iście cesarskim miastem. Po środku rządziła sobie praprapra wnuczka tej przeuroczej pary tyranów. I wszystko pięknie - Czołem Lizzy. - powiedział Roy uradowany tym że w końcu się obudziła - Przegapiłaś inwazję na Ameryką Północną. Działo się. - powiedział jakby sam obserwował to z boku i bawił się w kronikarza - Nie. Leżę sobie, szkoda mi się było ruszać ale mając do obmyślania wojenną taktykę nie potrzebowałem się ewakuować z tego leżaka. Wygodny jest. I ciebie też nie ruszałem, odpoczęłaś sobie. - jeśli po czymkolwiek miałaby się zmęczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:05, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ooojej! Gdyby Elizabeth wiedziała do czego chłopak doszedł w swoich opowiadaniach i jak daleko sięgała jego bujna wyobraźnia, to z pewnością nie oddałaby się w ramiona sennemu, wampirzemu Morfeuszowi, tylko zostałaby przytomna, skręcając się ze śmiechu i nadmiaru radości. Aż taka wolna interpretacja mogła doprowadzić chyba do skrętu kiszek słuchającego z powodu nadmiaru radości.
Zrobiła duże oczy słysząc co przegapiła. - Że co? - przyjrzała mu się z zaskoczeniem, ale i momentalnie ogarniającym ją rozbawieniem. - Inwazję na Stany? - zdziwiła - Kim? Kleopatrą i Cezarem? - dopytała się o szczegóły. Ale miał tą fantazję... - Co robimy? Na co masz ochotę? - rzuciła pytaniem chcąc się dowiedzieć czy chłopak na coś szczególnego chciałby poświęcić ich czas. Przydałoby się chociażby wstać i rozprostować kości, bo choć nie czuli odrętwienia, to jednak leżeć przez jakiś czas w bezruchu też było nie fajnie.
Nim jednak zebrała się z leżaka i w ogóle wyślizgnęła się z jego objęć postanowiła mu w ładny sposób podziękować za tą bajkę 'na dobranoc' i za to, że tak dzielnie robił jej za poduszkę. Podciągnęła się na łokciu wspartym koło jego głowy w górę i znajdując się tuż nad jego twarzą, pocałowała go dość mocno nadwyrężając dotychczasowy spokój z jakim leżeli tak sobie przez ostatnie chwile. - Dziękuję. - mruknęła na chwilę odrywając swe wargi od niego, zaraz jednak kontynuując to, co przerwała, by wypowiedzieć te słowo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:37, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
To może i lepiej by nie wiedziała. Powiadają że z nadmiaru śmiechu można umrzeć. Ale... Czy wampirowi to groziło? Raczej nie. Poza tym umieranie że śmiechu musiało być dość ekstatyczne - Tak. Dobrze słyszysz. - powiedział szczerząc się do wampirzycy - Rzymianie użyczyli Kleosi galery i napierniczali przez ocean według wskazań tego Kolumba. A boska Kleo dała wojska. I tak się zaczęło. Jak już ona postąpiła wypielęgnowana stópką na obce ziemie... Rzeź. - w zasadzie tutaj przesadził. Bo Kleopatra z racji swej mlecznobiałej skóry Indianom pewnie przypominała jakieś bóstwo. Więc obyło się bez rozlewu kwi, a jeśli już to czyniono to skromnie i cichaczem. Roy musiał zakończyć snucie swej historii bo zajęto go bardziej przyziemnymi sprawami - Nie mam pojęcia. Jeszcze jestem pod wpływem twórczej weny i nie jest ona ukierunkowana na czasy współczesne. - usprawiedliwił się zgrabnie i z zabawnym, cwanym uśmieszkiem, pewnie takim samym jaki miał Czaruś kiedy Kleo zaprosiła go do swojego namiotu na noc. Wampir nie przeliczył się zbytnio bo sam dostał namiastkę tego co miał cezar. Pocałunek nakierował go bezbłędnie na właściwe tory i Roy przypomniał sobie gdzie jest i kogo miał w ramionach. I nie chciał za szybko wypuścić - Za co? Usnęłaś... - nie potrafił tego inaczej nazwać - I nie słyszałaś całej. Nie masz za co dziękować słonko. - tyle zdążył wciąć. Ona wspominała coś o tasiemkach bikini, prawda? Właśnie jedna z nich została rozwiązana. Jakoś niechcący tak wyszło. Ktoś miał niezdyscyplinowane palce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:17, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Ekstatyczne umieranie ze śmiechu? Cóż... Co do samego umierania, to oboje mieli niejakie doświadczenie. Raczej nie nosiło ono znamion ekstatycznego doznania, chociaż zapewne znalazł by się i taki osobnik, który stwierdziłby, że jednak mogło by takie być. Co prawda nie znali tego jakby to było przy śmiechu, ale cóż, nie można mieć wszystkiego na raz jak powiadają. Wysłuchała jego skrótu wydarzeń i już jej się oczy świeciły z rozbawienia a usta wyginały się same w szerokim uśmiechu.
- I to z powodu tej jednej zadbanej i delikatnej stópki taka rzeź miała miejsce? - zapytała Elizabeth - A bodaj jej te nóżki by przetrąciło, by nie powtórzyła się więcej taka masakra. - stwierdziła z uśmiechem. A ten wyraz twarzy chłopaka, który chwilę później dziewczyna dostrzegła, ten łobuzerski błysk w oczach i kącik ust zdradzający przewrotne myśli u wampira powodował i u niej ciekawe skojarzenia i wnioski.
To rozwiązanie jednej z czterech tasiemek jej kostiumu musiało wyjść wyjątkowo przypadkiem. Jej towarzysz musiał być zatem w czepku urodzonym i pod przychylną, nawet bardzo przychylną gwiazdą, skoro przypadek sprawił, że za jednym zaplątaniem się jego palców w tasiemkę związującą jej górna część bikini na plecach, rozwiązała się zarówno kokardka jak i supełek. Niezdyscyplinowane palce nie zostały jednak zmusztrowane i doprowadzone do porządku. Także zagubiony rozplątany troczek nie powrócił na swoje miejsce ponownie zawiązując się w nienaruszalny węzeł gordyjski. Skoro Roy nie wypuszczał jej z objęć, to i ona nie miała chwilowo ochoty, by mu uciekać. Poza tym powoli przekonywała się do czegoś więcej niż pocałunki a tak zajmujące ją jego usta solennie przykładały się do rozbiórki kolejnych cegiełek z jej muru opanowania i samokontroli. Nie oznaczało to jeszcze, że jedna wyrwa w barykadach obalała całą konstrukcję blokady przed nim. Ale mimo wszystko przez tą jedną bruzdę i brak w tej chwili zakazu sączyła się pewna doza nie wypowiedzianej jeszcze woli.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:41, 26 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A to pierwsza wyrwa w tym murze była? Jakby Roy chciał dobrze policzyć to chyba wyszłoby mu trochę więcej. Jej linia obrony zaczynała przypominać ser z dziurami. I nie zamierzał teraz tego Elizabeth ułatwiać, ani trochę. Ewidentnie, z tą gwiazdką było coś na rzeczy. Nie przyczyniła się może do rozwiązania tasiemki, nie ukrywajmy kto był za to odpowiedzialny, ale już bardziej przyczyniła się do tego ze mu tej zapalniczki kiedyś zabrakło. To był dobry znak - Wiesz co Elizabeth... - zaczął Roy mając na względzie jedynie dobro wampirzycy - Skoro tak już... - trudno było się wysłowić do końca i zrobić to poprawnie kiedy usta miały inne tak absorbujące zajęcie. Przesunął dłonią po plecach Elizabeth. Sunęła ona w górę, ta niezdyscyplinowana prawa, lewa grzeczniejsza pozostawała w okolicy lędźwi dziewczyny - Ta tasiemka ci się rozwiązała... - samoczynnie oczywiście, widać wampirzyca słabo zaciągnęła kokardkę - I to słońce tak pali... - palce wampira znalazły kokardkę ukrytą pod włosami Lizzy - To trochę dziwnie by wyglądało jakby zostały ci białe paski na ciele... - to co że już opalić się nie mogła. Usprawiedliwienie jednak jak każde inne było dobre. Roy pociągnął za jeden z górnych troczków. Kiedy zniknęła kokardka wsunął pod supełek palec i pociągnął, rozluźniając go całkowicie. Owinął troczek wokół palca i wyciągnął spod Elizabeth górę jej kostiumu spoglądając na wampirzycę z miną świadczącą o tym że absolutnie nie wie skąd jej stanik znalazł się w jego dłoni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:14, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No nie. Zdecydowanie nie była to pierwsza wywra w tym murze. Może właśnie dlatego był aż tak chwiejny i niestabilny. Z łatwością podchodząc do dziewczyny odpowiednio dałoby się bez trudu przeniknąć jej linię obrony i zaatakować co bardziej czułe punkty dotykiem na jej ciele. Jak on o nią dbał troskliwie. Martwił się, by na wypadek gdyby okazało się jakimś cudem, że jednak wampirzyca nie jest wampirzycą, ale człowiekiem i gdyby mogła się opalić od przypiekającego całkiem solidnie słońca, to by nie miała na swej skórze niepotrzebnych śladów. Szansa co prawda była równa zero, ale najwidoczniej Roy chciał zadbać także i o takie ewentualności.
Elizabeth wcale nie była przekonana do tego czy rzeczywiście potrzebowała na następny raz solidnie dopilnować, by zawiązywać porządnie tasiemki kostiumu. Wszystko przez te dziury w serze, gdy chłopak był w jej pobliżu. Gdyby go nie było, spokojnie by zadbała o zawiązanie kokardek, ba! nawet i o wielokrotne supełki. Ale gdy Roy znajdował się w granicach tego muru, co miał wyłomy, to i tasiemki nie chciały być dopilnowane, by się nie porozwiązywały. - No tak. - odpowiedziała czując jak kolejna kokardka ulega niezdyscyplinowanym palcom mężczyzny - Racja. Bardzo dziwnie by wyglądało, gdybym się opaliła w paski. - mruknęła gładząc jedną dłonią jego ramię, drugą zaś błądząc po jego szyi.
Po chwili drobna wyrwa, była już wielkim wyłomem w jej barykadach. Z łatwością dawało by się przecisnąć przez nie cały batalion atakujących dłoni chłopaka. Na wpół naga w tej chwili przylgnęła do ciała wampira wpijając się jeszcze łapczywiej w jego usta. Jeszcze mu niczego nie broniła. Jeszcze mu niczego nie zakazywała, pragnąc jego dotyku na sobie jak chyba niczego innego. Wiedziała, że nie powinni. To znaczy może nie, że nie powinni, tylko dopóki nie byli do końca pewni, to lepsze by było dla nich by przerwać. Jednak żadne z nich, ani Roy ani tym bardziej Elizabeth w tej chwili nie miało ochoty powiedzieć dość. Ręka z jego ramienia zsunęła się po jego boku, po chwili opuszkami palców badając delikatną skórę na jego brzuchu. Górna część jej kostiumu zniknęła moment później z jego dłoni pozwalając zająć się czymś innym niż pilnowanie kawałka porwanej tkaniny.
Czy to słońce aż tak przygrzewało czy to z jakiegoś innego powodu zrobiło się tak gorąco?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:08, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Przecież Elizabeth nie mogła przypominać zebry. Może ten jeden pasek jaki by jej został, o ile w ogóle by został, nie kwalifikował jej do porównania do tego zwierzęcia, ale Roy jak się okazywało bywał nadgorliwy i bardzo zapobiegliwy. I bardzo troskliwy. Poza tym chyba byłoby jej niezbyt wygodnie z na pół rozwiązanym stanikiem, prawda? Jak już się za coś zabierać to doprowadzać to do końca. Tasiemka musiała się poświęcić. To była sprawa wyższej wagi. Kiedy sama Lizzy przyznała mu rację Roy pokiwał zawzięcie głową chichocąc przy tym cicho - Mhmmm... - zamruczał do jej ucha błądząc w jego okolicach ustami - Jak się opalać to równo. - teraz już błyszczała w całej krasie, no może prawie w całej. Tasiemki po obu stronach bioder były w miarę bezpieczne, choć kto wiedział czy ta lewa, dość grzeczna do tej pory dłoń nie zdezerteruje i nie zajmie się jedną z nich. Roy zaczął sie bardziej przykładać do nieświadomego rozbijania resztek tego jej muru. Jakby naprawdę się postarał to może wyszłoby jak z dominem. Jeden ruch i wszystkie kostki by leżały, ale... Cezar był widać dziś litościwy i najwidoczniej zrezygnował z taktyki natychmiastowego zwycięstwa pozwalając sobie wszystko rozłożyć na poszczególne, mniejsze etapy podboju swojej Kleosi. Powiadają że tak przyjemniej. Ponoć cierpliwość była cnotą, choć z tym Roy pewnie nie raz by się nie zgodził. Góra bikini faktycznie gdzieś zniknęła i to zapewne była sprawka właściciela tej wyspy. Iluż to przydatnych sztuczek można się nauczyć. Dłonie wampira, ostrożnie, byle nie przedobrzyć, badały ciało jakie było im dane powoli i z wyczuciem. Przecież nigdzie im się nie spieszyło. Zapoznały się dokładnie z ramionami Elizabeth i porachowały wszystkie żebra stwierdzając że są w komplecie. Swą wyprawę zakończyły na jej pośladkach. Całe połacie klatki piersiowej zostały do zbadania a trudno to był zrobić do góry nogami. Przynajmniej to by Roy'a nie satysfakcjonowało. Zmusił więc Lizzy by usiadła mu na kolanach. I tak już można było świat odkrywać. I czuć radość jaką to ze sobą niosło. A słońce robiło tylko to do czego było zobowiązane. Atmosfera pomiędzy parą wampirów pewine była gorętsza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:32, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No w sumie racja. Jakby to wyglądało gdyby Elizabeth miała nagle zacząć przypominać zebrę. Jak to dobrze i miło, że chłopak tak dbał o nią. Mogła być mu tylko wdzięczna za to, że nie pozwalał jej ryzykować swoim wyglądem. Zburzyłoby to ogólny jej wizerunek i z pewnością nie byłoby to pożądanym. I nie ważne było czy szanse na znaczną opaleniznę w ogóle u niej jakieś się pojawiały czy też nie. I rzeczywiście Roy zadbał kompleksowo o to, by wampirzyca nie czuła się niekomfortowo.
Kiedy jego usta sprawdzały na jej szyi czy aby jeszcze jakaś wstążka czy tasiemka nie zostały niepotrzebnie, Lizzy przymknęła lekko oczy rozkoszując się jego dotykiem. Druga z dłoni chłopaka nie dezerterowała jeszcze i pewnie dzięki temu nie dostała szlabanu na zwiedzanie. Po chwili dziewczyna odszukała wargami jego wargi i zatopiła się w kolejnym, pełnym miękkości i pożądania pocałunku. Jej palce zwiedzały jego skórę, centymetr po centymetrze ucząc się na pamięć jego ciała. Fragmentu ciała, bo on również miał na sobie tkaninę, która mogła odgrodzić go od niej chociaż w niewielkim stopniu. Nie sięgała do niej, nie chcąc niczego przyspieszać, delektując się tym co miała i na co oboje już wcześniej się zgodzili.
Zgarnięta na jego kolana objęła udami jego biodra, pochylając się lekko w jego stronę, by nie odrywać od niego na zbyt długo swoich ust, które teraz zsuwały się po jego policzku do szyi. Oparła się jedną ręką w okolicach jego głowy, lecz po chwili jeszcze bardziej się do niego przysunęła wspierając się na łokciu, by dosięgnąć jego szyi. Druga ręka zagubiła się gdzieś pomiędzy jego obojczykiem a żebrami głaszcząc i muskając jego ciało, czasem spokojnie, czasem o wiele mniej opuszkami znajdując sobie drogę do drobnych pieszczot.
Zdecydowanie atmosfera pomiędzy ich dwójką coraz bardziej wzrastała. Jego mniejsze i drobniejsze etapy podboju tej Kleosi zakłócane były chwilami przez jej coraz bardziej pożądliwe pocałunki. Zaczęła się zastanawiać czy nie powinna przerwać, ale nie miała na to najmniejszej póki co ochoty. Wiedziała jednak, że jeśli zaraz nie przestanie, to ciężko jej będzie sobie odmówić kontynuacji. Chciała go. Pragnęła. I z każdą kolejną sekundą coraz trudniej było sobie odmawiać i rezygnować. Jednak odwlekała tak bardzo, jak tylko mogła moment, gdy powie stop. Jakoś w tej chwili wcale nie była już taka pewna czy w ogóle ma ochotę to powiedzieć. Jej mur miał coraz więcej wyrw przez które przenikały jego usta i dłonie dotykiem oraz namiętnością zabierając powoli całą asertywność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:55, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze to po cholerę jej była ta asertywność? Miała nałóg, niech korzysta. Bronić się chciała? Sama twierdziła że to zdrowy nałóg. Po drugie jakby ta lewa dłoń jednak zdezerterowała to co? Źle jej by było? Raczej nie. Po trzecie naprawdę, nie miała się o co spierać, bez stanika wiszącego na szyi było o wiele wygodniej. Przynajmniej o tym mógł poświadczyć Roy. Dla niego to był wieli plus w całej tej sytuacji. W końcu niczym nieosłonięta klatka piersiowa wampirzycy, a nie miała na co narzekać i czego się wstydzić, mogła tylko i wyłącznie wprowadzać w zachwyt nią zainteresowanych. Zainteresowany, bardzo zainteresowany, był jeden wampir i korzystał z tego co mu dano delektując się smakiem delikatnej skóry Lizzy, na której nie było żadnej, nawet najmniejszej skazy. Ta lewa dłoń, niesforna bo chyba właśnie pozazdrościła prawej panoszenia się jak u siebie, zaczęła się bawić tasiemką która zgrabnie łączyła przód z tyłem dołu bikini wampirzycy. Roy zajęty absolutnie czymś innym, w końcu kształtne piersi Elizabeth wymagały odpowiedniego potraktowania, absolutnie nie zwracał uwagi na to co robią dezerterujące z wyznaczonej im pozycji palce. Połamać mu je należało. Choć z drugiej strony czy coś takiego wymagało uświadomienia palcom że źle robią? Nie, dopóki tylko się bawiły i nie pociągały tasiemki w zamyśle mając chęci ja rozwiązać. Dziwnym zbiegiem okoliczności jednak trochę pociągły ku sobie koniec sznureczka. Wargi wampira przesunęły się po szyi Elizabeth z zadowoleniem znajdując lubianą przez nie martwą tętnicę. Roy zamruczał i przesunął nosem po żuchwie dziewczyny napawając się zapachem jej osoby. Ucałował kącik nabrzmiałych ust z lubością, by po chwili przypomnieć im o sobie gdyby się stęskniły za jego wargami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:40, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Chyba lepiej, że była asertywna, prawda? No, może akurat teraz nie było tego u niej widać, ale mimo wszystko chyba i Roy by się z nią zgodził, że nie było powodu, dla którego musieliby się z czymkolwiek spieszyć. Co prawda w tej chwili Elizabeth wcale nie narzekała na swój los i na to, że ta jej asertywność schowała się zapewne pod cegiełkami z tego jej dziurawego jak rzeszoto muru, ale mimo wszystko chociaż odrobina zdrowego rozsądku jej pozostała, by nie rozwiązywać samej tych kokardek na bokach jej bioder.
Łamać palców mu nie należało. I dziewczyna byłaby chyba jedną z ostatnich osób, które by chciały tego dokonać za to, że jego dłonie błądziły po jej ciele dostarczając chwil bardzo dużej przyjemności. Czując jego usta na swojej szyi krążące wokół zagłębienia w którym schowały się wrażliwe arterie, wampirzyca westchnęła niemal bezgłośnie mając wrażenie, że coraz bardziej się gubi w samej sobie. Prześlizgnęła się dotykiem po jego piersi, zmierzając w górę do barków chłopaka, po chwili znajdując się za jego uszami, kciukami zahaczając o jego policzki, po których zaczęła wodzić jakby chciała wyczuć każdy, nawet najmniejszy włosek nieistniejącego zarostu.
Oczywiście, że jej wargi stęskniły się za pocałunkami. Jednak w takich chwilach jak te ciężko było wybrać miejsce, w którym najbardziej się pożądało jego ust. Z każdą sekundą zatracała się coraz bardziej, z blednącą powoli chęcią przerwania tego, co się działo. Powstrzymała się jednak, by jej palce nie ześlizgnęły się ponownie z dół jego ciała, przemierzając centymetry skóry z błogą lubością. Czuła jak każdy kawałek jej ciała stawał się jednym, wielkim punktem pulsującym pragnieniem więcej i jeszcze więcej jego dotyku. Zajmując jego usta i język pełnym namiętności pocałunkiem wciągnęła powoli powietrze w nozdrza chcąc przywołać swoje zmysły do stanu jako takiego rozsądku i opanowania. Szło jej to mozolnie, ale dłonie, jeszcze niezbyt zauważalnie, krążyły już tylko w okolicach jego ramion i twarzy.
Ograniczone do jego barków palce, grzecznie posłuchały swojej właścicielki nie wyrywając się już w dół jego ciała. Przesunęła się nieco na jego kolanach, biodrami zsuwając się bliżej jego bioder, czując między udami już prawie suchy materiał spodenek chłopaka. Pochwyciła zębami z wyczuciem jego dolną wargę, po chwili zaraz puszczając ją, lecz zaczepiając ją zaraz językiem. Zmrużyła oczy bawiąc się pomiędzy palcami kolczykami w jego płatkach uszu, szukając zajęcia dla niecierpliwych coraz bardziej dłoni. Tak jakby, przez tych parę chwil zapomniała się gdzie byli. Dla niej istniał w tym momencie tylko Roy, jego dotyk, pocałunki i ciepło bijące dla niej od jego ciała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:43, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Czy lepiej? Akurat w tym momencie? Nie bardzo, ale cóż zrobić, cóż zrobić zgodzi się na każdą decyzję jaką Lizzy podejmie. A chwilowo chyba nie podjęła jeszcze żadnej która miała by przeważyć że jest bardziej za, albo bardziej przeciw temu co wypracowywali sobie wspólnymi siłami. Spróbowałaby ponarzekać. Roy chyba bu się na nią ciężko obraził gdyby usłyszał z jej ust jęk skargi. Chyba że ta skarga była by uzasadniona i miałaby służyć temu by obojgu było przyjemniej. Co nie należało łamać, jak właśnie należało bo została ograbiona z trzeciej kokardki. Zostały po niej tylko wspomnienia i kolejny kawałek nagiej skóry o który zatroszczyły się palce wampira. Wpełzły one pod materiał, odchylając go każdą kolejną chwilą, przesuwając się po pośladku wampirzycy. Pech albo raczej natura zadecydowała o tym że wampir posiadał tylko jedne usta. Choćby i chciał by znalazły się one na każdym pragnącym ich fragmencie ciała wampirzycy, nie mógł tego zrobić. Wybrał za to coś co zapewne obydwojgu sprawiało największą przyjemność. Całował Elizabeth zapamiętale czując jak słońce mu przyświeca i pali, choć w nikłym stopniu, rozpalone już przez coś innego ciało. Ciekawe jak wyglądali z boku. Roy który nie błyszczał tak intensywnie jak Elizabeth, prawdę mówiąc wcale nie błyszczał, obejmował świetlistą istotkę jakby miała mu zaraz zniknąć. Taki grzesznik i Anioł Stróż. Za dużo czytał, zdecydowanie za dużo. Zaczynało mu jej brakować. Wyczuł że Elizabeth ograniczyła dotyk, że odsunęła się od niego. Postanowił zaryzykować wiedząc że teraz pewnie przegnie i zostanie z niczym. Przysunął Elizabeth do siebie nie pozwalając dalej uciekać. Odsunął jej twarz od swojej i spojrzał na wampirzycę uważnie unosząc lekko brew w górę. Okręcił wokół palca troczek gotów znów zawiązać kokardkę. Jeśli miała przerwać to teraz. Gdy żadna ze stron nie będzie się czuła poszkodowana.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:59, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth ciężko było podjąć jakąkolwiek decyzję. Z jednej strony chciała, bardzo chciała nie przerywać. Z drugiej jednak wciąż się wahała i czuła pewne opory. Kiedyś, dużo wcześniej, na początku ich znajomości i z resztą jeszcze jakiś czas później nie miała by żadnych oporów a wręcz przeciwnie sama dążyła do tego, by znaleźć się w podobnej do tej sytuacji i móc kontynuować bez żadnego przerwania, bez barier i zakazów. Jednak z biegiem czasu coś się w dziewczynie zmieniło i teraz nie była w stanie wybrać żadnego rozwiązania. Każde wydawało jej się złe, bądź nieodpowiednie i nie potrafiła określić które z nich jest dla nich i dla niej samej lepsze.
Nie narzekała i nie skarżyła się w żaden sposób. Dłonie Roya i jego usta skutecznie odbierały jakiekolwiek spokojne myśli czy przemyślenia, spychając gdzieś na bok wszelkie chęci zrezygnowania bądź powiedzenia chłopakowi, że nie chce kontynuować. Była zupełnie gdzieś indziej nie wiedząc sama co się z nią dzieje. Czuła pożądanie i pragnęła go tak bardzo, że gdyby była jeszcze zwykłym człowiekiem mogła by spokojnie powiedzieć, że aż tchu jej brakowało. Jednak była wampirzycą. I to jeszcze pełną mieszanych uczuć pełnych niezdecydowania i wątpliwości. Nie chciała niczego robić wbrew sobie a tym bardziej że czuła jak jej towarzysz daje jej możliwość wycofania się.
Brakowało mu jej? Tak bardzo jej pragnął, jej dotyku i jej pocałunków, że dość szybko się zorientował jak dziewczyna powoli się wycofuje? Nie przegiął. Nie został z niczym, bo dziewczyna delikatnie, ale dużo spokojniej go pocałowała. Po chwili Lizzy zobaczyła nieme pytanie kierowane w jej stronę. Chciała. Jak bardzo chciała przytaknąć, że nie musi przerywać i że wszystko jest dla niej w jak najlepszym porządku. Jednak jej głowa delikatnie, ostrożnie i bardzo powoli przekręciła się wpierw w jeden, i zaraz drugi bok przeczeniem dając znać, że jednak nie chce kontynuować i że to tempo jest dla niej zbyt prędkie. Może i lepiej, że dał jej teraz taką możliwość niż by miała mieć masę wątpliwości i pozwolić im obojgu zapędzić się dalej niż by tego sama chciała. - Nie Roy. Jeszcze nie. - szepnęła z niejakim smutkiem będąc sama na siebie nieco zła, że mu odmawia. Doceniała za to, że jednak dał jej w ogóle szansę na to, by przerwać i że pomógł jej dość znacznie odrywając na moment ich usta od siebie. Musnęła jeszcze subtelnie wargami jego usta nie pozwalając im tak całkiem poczuć się osamotnionymi. Już żałowała, że jednak nie przytaknęła a z każdą sekundą było coraz gorzej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:21, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Jak to dobrze że miała go obok siebie. Bez niego chyba jej wahaniom nie było by końca. Tak, czy nie. Teraz, a może później. Generalnie gdyby Roy miał zająć stanowisko też nie umiałby tego zrobić jasno i precyzyjnie. Bo faktem było że nie chciał by odpowiadała przecząco. Bo chciał by stała się jego. Z drugiej strony głęboko zakorzenione w nim było że nie wolno od tak sobie brać co nie jego. A trzeba przypomnieć że w pojęciu wampira 'nie jego' oznaczało ni mniej ni więcej jak 'przed ślubem'. Z trzeciej strony, o ile taka istniała, nie chciał robić niczego przeciwko Elizabeth, bo przecież żył bez tego już dość długo i jak widać prosperował świetnie. Oczywiście że brakowało. A taką zmianę w zachowaniu partnerki choć subtelną daje sie wyłapać dość szybko. Roy przyjął jej odmowę ze stoickim spokojem. Spojrzał na biodro wampirzycy i ujął w palce drugi ze sznureczków pomstując na nie w duchu, choć nie były niczemu winne. Zawiązał supełek, a po chwili stworzył mało fantazyjną oklapłą kokardkę. Cały czas, a nie spieszył się z zawiązywaniem jej, myślał o jakimś błyskotliwym tekście który mógłby, a chociaż postarałby się rozładować całą sytuację. Dość dziwną sytuację. Nie chciał dochodzić tego co kieruje Elizabeth, Elizabeth która na początku wydawała się taką która za wszelką cenę starała się go zgwałcić. Trudno. Dziwiły go tylko trochę nieme pretensje które wtedy było widać w jej oczach. Pomyślał że teraz obróciło się to przeciwko niemu. Wsunął dłoń pod leżak i wyciągnął górę jej bikini podając ją Lizzy - To doświadczenie ratuje nasze pościele w No Name. - powiedział uśmiechając się lekko - Nie potrzeba nam kubła lodowatej wody nad łóżkiem. - jego żart chyba właśnie osiągnął dno.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:04, 28 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie gdyby Roya nie było w tej chwili tak blisko niej, Elizabeth pewnie by gdybała i rozważała wszystko o entej potęgi. Na szczęście zajęta czymś całkowicie, miała niewiele czasu na zastanawianie się i przez to jej kosmiczne wnioski były ość ograniczone. Ale niezależnie o tego czy się zastanawiali czy też nie, dziewczyna i tak była jego. Nawet bez tego, czego sobie jeszcze odmawiali. A do ślubu było jej niespieszno. Ciężko więc było oczekiwać, że będą żyli we wstrzemięźliwości aż do chwili, gdy ona by się wreszcie na taki krok zdecydowała. Musieli chyba wypracować jakiś kompromis a póki co jeszcze się do niego za bardzo nie zabrali.
Niepotrzebnie chłopak tak pomstował na te biedne sznureczki. Przecież to, że dziewczyna powiedziała, że jeszcze nie jest gotowa na kontynuację, nie oznaczało wcale, że tego do czego już zabrnęli, też trzeba było sobie odmawiać. Najwyraźniej jednak Roy stwierdził, że skoro nie, to w ogóle nie. Po chwili zawiązał przedostatnią z tasiemek i podał jej górę od bikini. Elizabeth poczuła się dość dziwnie, ogólnie nie najlepiej. Chłopak musiał się czuć podobnie, bo dostrzegła to po jego minie.
I wcale nie starała się go zgwałcić. Ani razu nie wzięła od niego niczego siłą ani też nie wymusiła. Owszem, robiła pewne zakusy i czyniła pewne starania, ale potrafiła uszanować jego odmowę. Założyła na siebie górę swego kostiumu, nie chcąc świecić zbytnią golizną, skoro i tak już wyglądało na to, że nic więcej nie będzie się między nimi działo. Przynajmniej na tą chwilę. Żart nie osiągnął dna. Wcale tak wampirzyca o tym nie pomyślała. Była mu wdzięczna za to, że próbował coś powiedzieć, by cisza jaka między nimi zapadła nie trwała nazbyt długo.
Uśmiechnęła się do niego niezbyt mrawo, bo jakoś na więcej w tej chwili nie miała siły. Ale był to wesoły uśmiech. Pochyliła się nad jego twarzą kładąc mu na moment dłonie na policzkach i całując go delikatnie w usta. - Pragnę Cię, Roy. - powiedziała niemal szeptem spoglądając się w jego oczy, gdy odsunęła swe wargi od niego - Ale jeszcze nie jestem gotowa. - wyjaśniła - Jeszcze, co nie znaczy, że w ogóle nie. I... - zabrakło jej słów nie mogąc ich dobrać w odpowiednie zdanie. Wzruszyła ramionami. - Po prostu jeszcze nie dziś. - trąciła nosem jego nos w czułym geście zsuwając się z jego kolan na bok, by znaleźć się na leżaku, koło niego - W końcu dostaniesz swoją kokardkę do rozwiązania. - dokończyła głaszcząc jego ramię dłonią i przykładając do niego swój policzek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 8:55, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Gdyby Roy'a nie było to wcale nie musiałaby sobie łamać swojej ślicznej główki takimi zmaganiami. Jakie jej życie było by proste, a zarazem pewnie nudniejsze gdyby wampira nie było u boku Elizabeth. Nikt mu nie zabroni pomstować. Na czymś musiał wyładować swą cichą i irracjonalną złość. Lepiej na sznurkach niż na Lizzy, prawda? Sznurek nie poczuje się urażony, ani nie odgryzie się za obraźliwe myśli ku niemu płynące. 'Nie najlepiej' było niedopowiedzeniem chyba. Okej, może 'gwałt' to zbyt wielkie słowo ale w porównaniu z tym co przedstawiała sobą teraz dużo wtedy do tego brania siłą nie brakowało. Po słowach wampirzycy Roy pomyślał że również pragnie. Tu, na tym leżaku wyzionąć ducha i pożegnać się ze światem realnym. Nic nie powiedział, bo nie umiał znaleźć niczego co byłoby sensowne w tym momencie. Wydawało się że co by nie powiedział będzie źle, więc zacisnął usta jakby ćwiczył się do złożenia ślubów milczenia, a Lizzy akurat teraz chciała mu przeszkodzić. Spojrzał na dziewczynę i prychnął drwiąco na słowa o kokardce. Westchnął lekko i machnął dłonią najwyraźniej nie chcąc już roztrząsać tego tematu - Idziemy zagrać w kręgle?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 14:30, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie bez niego jej życie było by wyjątkowo nudne i jednostajne. Roy wnosił w nie radość i energię, której dziewczynie nie raz samej brakowało. No i oczywiście nikt mu nie był w stanie ani nie miał zamiaru nawet zabraniać mu czegokolwiek. Miał prawo i powód dla którego jak najbardziej było zrozumiałe, że chciał na coś zwalić winę za tą sytuację. I było to o niebo lepsze, że obiektem na wyładowanie się były troczki jej kostiumu a nie sama wampirzyca.
I szkoda, że pragnął zamiast niej, to wyzionąć ducha. Spora różnica. Bardzo znaczna można by rzec. Tak ciężko mu było znieść jej odmowę? Przecież sam nie tak dawno odmawiał. A poza tym przecież i u niego było parę kwestii dla których sam nie chciał się z niczym spieszyć.
Prychnął? Czyli był na nią zły za odmowę, tak? Powinna była się może zgodzić i nie przerywać. Wcale nie byłoby to dla niej takie trudne, bo przecież kontynuacja ogólnie nie byłaby dla niej czymś całkiem nowym. Może jej dylematy by się rozwiały w mgnieniu oka. Ale zrobiła tak, jak zrobiła. No i cóż. Tak, to machnięcie ręki dużo rozwiązywało. - Idziemy. - przytaknęła po czym uniosła się na leżaku do pozycji siedzącej, sięgając na sąsiedni leżak po swoją sukienkę. Nie będzie mu przecież świeciła nagim ciałem skoro nie prowadzi to do niczego dobrego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:45, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Jakby na to popatrzeć obiektywnie to nic takiego by się nie stało, bo przecież wyzionąć ducha jako takiego już nie mógł. Pragnienie jednak pozostawało. Jasne, a ona kiedy on jej odmawiał była cała w skowronkach. Miał powody do złości, choć jak sam twierdził do złości irracjonalnej i niepotrzebnej. Oczywiście że prychnął, nie było w tym nic strasznego, Lizzy też przecież prychała. I ją wtedy też jego 'nie' irytowało. Przynajmniej nie starał się jej polepszać humoru zagraniem typu nagrody pocieszenia. Fakt, miło było usłyszeć takie słowa, ale raczej nie zaraz po tym kiedy się okazywało że nic z tego pragnienia nie wyjdzie. Roy opanował się już dostatecznie, nie był typem który obraża się do samej śmierci. Widząc jak sięga po sukienkę wywrócił oczami. Złapał jej nadgarstek nim zdążyła chwycić materiał - Lizzy. Upał jest. - stwierdził rozbawiony jej wręcz zakonniczym podejściem do życia - Zostaw to. - poprosił ujmując dłoń wampirzycy. Zarzucił jej ramię na swoje i objął Elizabeth w tali prowadząc w stronę piasku - To z czego zrobimy kręgle? - zapytał patrząc na palmowe drzewa - Bo kule to by były.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:10, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No dobrze. Miał prawo do irytacji i do tego, by poczuć się źle z jej odmową. Jej samej przecież również było z nią niezbyt przyjemnie, ale zdecydowanie się na coś, czego się nie było do końca pewnym też nie byłoby rozwiązaniem. Co prawda, gdyby jednak nie przerwali, to pewnie i tak wszystkie dylematy wampirzycy rozwiałyby się dosyć szybko, ale mimo wszystko nie chciała się z niczym spieszyć. I taki a nie inny wybór niósł za sobą pewne konsekwencje. I trudno. Nie było innej opcji.
Gdy ujął ja za rękę powstrzymując dziewczynę przed ubraniem się, zrezygnowała z kolejnej warstwy materiału zakrywającej jej ciało. I to podejście jej wcale nie było zakonne. Nie chciała go prowokować, skoro widziała jak na niego działa. No, ale skoro chłopak nie widział w tym problemu, to i ona nie zamierzała się tym martwić.
Zamyśliła się nad tym co mogłoby im posłużyć za słupki do zbijania ich kokosowymi kulami. - Postawiłabym butelki, bo widziałam w domku takie z wodą mineralną. Ale są ze szkła, więc to chyba nie jest najlepszy pomysł. Mogłyby się stłuc gdybyśmy za mocno poturlali. - odpowiedziała po chwili szukając jakiegoś innego wyjścia. - Ale... Możemy wykorzystać może jakieś kawałki drzewa. Albo... - zaśmiała się lekko obejmując go sobie wygodniej za barki. Zsunęła lekko rękę w dół obejmując go po chwili podobnie jak on ją, w okolicach pasa, może tylko nieco wyżej. - Albo możemy ulepić z piasku babki. - wywróciła oczami na dźwięk słów zdradzających jej pomysł. Jak dziecko. Nie miała jednak za bardzo pomysłu co innego mogło by im robić za kręgle. Kamienie? Nie, raczej nie dobry pomysł, bo ich kule bardzo szybko by popękały. chociaż jeśli wciąż chcieli wieczorem wziąć wspólną kąpiel z dodatkiem mleka kokosowego, to i tak musieliby ich nałupać trochę. - A Ty masz jakiś inny pomysł? - zapytała uśmiechnięta już nieco bardziej całując go pieszczotliwie w bark.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:26, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Czasem zbyt wiele miała tych dylematów. Zabawnym było to że wampirowi one odpowiadały. Może nie był fanem takiego podejścia do życia i znaleźli by się więksi amatorzy wewnętrznych zanurzeń, ale kochał Elizabeth nawet z tymi jej małymi problemami. A jak na niego działała? Naturalnie jedynie. W związku z tym oboje mieli przywdziać habity, albo lubiane przez Roy'a pokutne worki? Chyba nie o to chodziło. Jakby chciała problemów stwarzanych na siłę mogła się zgłosić do kogoś innego, obecny partner Elizabeth był wyjątkowo bezproblemowym i układnym facetem. I mało pamiętliwym. Butelki odpadały. Jakby były plastikowe to jak najbardziej, ale szklane nie. Zamyślił się nad tymi babkami z piasku - Nie. Bo one się nie przewrócą. Poza tym jak jedna się rozwali i następna to zrobią się kupki z piachu i nic z tego nie będzie. - zauważył rozsądnie. Zgodził się na drzewo - Wiem. Okorujemy drzewa. Kora z palmy pewnie zwinie się w rulonik, nie? - spojrzał najpierw na Elizabeth a później na kolejne drzewo - I będą takie rolki. Lekkie, więc dadzą się przewrócić a stać też będą. Co ty na to?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:40, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Wampirzyca odłożyła w końcu na bok swoje wszystkie myśli, które akurat teraz były im całkowicie niepotrzebne. Dość już dla niej było rozwodzenia się nad drobiazgami. Nie było po co do tego powracać. Miał rację co do jednego. Nie o to chodziło, by oboje popadali od skrajności do skrajności. Trzeba było wszystko jakoś wypośrodkować.
- No dobra. Babki z piasku to masz rację, to kiepski pomysł. - przytaknęła jemu. Faktycznie rozsypać by się rozsypały i nic z nich więcej by nie pozostało po pierwszym przelocie ich wielkiej i w sumie ciężkiej kokosowej bili. - No powinna. Przynajmniej w teorii. - sądziła, że może mieć rację co do tej kory. Na filmach zawsze tak było. Chociaż może pokazywali wtedy bardziej przesuszoną korę, ale spróbować im nic nie szkodziło. Najwyżej będą musieli poszukać jeszcze czegoś innego, jeśli drzewko palmowe i jego oskalpowana skóra na nic się nie zda dla ich celów.
- Więc... Co potrzebujemy? - zastanowiła się na głos. - Chyba noża, nie? - rzuciła pytanie - Do ścięcia kokosów i ograbienia z kory jakiegoś drzewka. - O! Jak szliśmy w stronę kortów tam chyba leżało jakieś zwalone wiatrem drzewo, prawda? - tak przynajmniej pamiętała - Poczekaj moment. Skoczę po nóż do kuchni. Mam nadzieję, ze będzie jakiś tasak. - mruknęła skrzywiając się na słowo narzędzia całkiem jakby miała do chłopaka wrócić z narzędziem mordu jakimś a nie przyrządem do ułatwienia przygotowania im nowej zabawy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:07, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
I o to chodziło. Mieli mile spędzić urlop a nie dźgać się własnymi domysłami i wyrzutami. Tym mogli zająć się później, jeśli kiedykolwiek miałoby do tego dojść - Ale polepić zawsze możemy. - podjął temat związany z piaskiem zaskakująco ochoczo - Zawsze mi się podobały zamki z piasku. Tym bardziej ze nie było to kilka wieżyczek wyciśniętych z wiaderek, tylko prawdziwe zamczyska... Chciałem zawsze taki zrobić, tylko że z wiadomych powodów nie miałem gdzie. - piaskownice w mieście były za małe jak na jego potrzeby i wyobrażenia, a poza tym kto widział bawiącego się w piasku jak pierwsze lepsze dziecko faceta podpadającego pod trzydziestkę? A tutaj miał i piasek i wodę i swobodę. Tak doszło do wymyślenia kolejnego zajęcia na wolną chwilę jeśli Elizabeth na to pójdzie - Jako królowa Egiptu dostaniesz piramidę! - tak, jego wyobraźnia znów dawała o sobie znać. Roy przytaknął na pytanie o nóż. Trudno by było innym sposobem zedrzeć korę z pnia. Co do kokosów pewnie by się obyło, ale jak będą mieli przy sobie coś ostrego to nie zaszkodzi - Eche, żywego szkoda będzie obdzierać. - puścił Elizabeth by mogła iść po tasak a sam poczekał w spokoju rozglądając się za krabem. A nóż widelec gdzieś przemknie chyłkiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:19, 29 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- No jasne. - odpowiedziała - Jeśli tylko masz ochotę. - przytaknęła na lepienie z piasku z uśmiechem. Dla niej była to po prostu fajna zabawa. I miałaby gdzieś gdyby ktokolwiek się miał na nią spoglądać podczas takiej zabawy pukając się w czoło co też ta wariatka wyczynia. Jak by tylko chciała, to by poleciała lepić babki i nie przejęła by się audytorium wokół.
Jej śmiech był słyszalny jeszcze przez chwilę jak się oddalała w stronę domku wracając się po nóż. Rozbawiła ją ta piramida. Roy czasami miał całkiem dużo z dziecka w sobie, ale dziewczynie się to bardzo podobało. Chwilę później wróciła do wampira, trzymając w ręku skórzaną niby teczkę, w której wnętrzu schowane były dwa noże i tasak kuchenny. - Patrz jakie fajne mieli w kuchni. - pokazała mu rozwijając opakowanie, by się spojrzał na to co przyniosła.
Przeszli się kawałek dalej po plaży, w miejsce gdzie Elizabeth widziała zwalony przez wiatr pień. Kiedy zbliżyli się do drzewa zastanawiając się jak ruszyć jego korę, by przygotować się do obdarcia go z niej, spod pnia i korzeni wypełzł owy krab, którego chłopak tak poszukiwał wzrokiem. Wampirzyca nie spodziewając się takiego znaleziska, wystraszyła się czegoś, co tak nagle pojawiło się w zasięgu ich wzroku. Odruchowo wskoczyła z piskiem na pniak przyglądając się z niejakim szokiem w oczach na brązowawo-czerwone stworzenie. Po chwili się roześmiała z własnej reakcji. - O rany! Ale mnie wystraszył... - jęknęła siadając w miejscu, gdzie się znalazła. Położyła dłoń na swojej piersi ludzkim odruchem starając się uspokoić swoje zastrachane nie bijące przecież serce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|