Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:20, 05 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To o czym mówiła albo też myślała to tortury raczej były. Dręczenie nie musiało się odnosić do jednej osoby. Można przecież było być swą osobą udręką dla całej grupy ludzi. Zależy jak na to spojrzeć. Jej osoba. Cała. Od czubka głowy po końcówki palców u stóp. Wszytko razem składało się na to że czuł się wystawiany na próbę. A w zasadzie jego cierpliwość była wystawiana. Bo co dostał wraz z figami? Przyzwolenie, a nie mógł tego jeszcze wykorzystać. Mało? Frustrował się tylko przez to. Lepiej ze sobie nie zdawała. Panikowałaby już teraz a tak była beztroska i szczęśliwa. Jego pora była by zacząć obrywać listki. Tylko że chwilowo nie miał nic pod ręką, ale coś sobie znajdzie - Nie miałbym nic przeciwko. - zadrżał jak na zawołanie i potarł ramiona dłońmi przestępując z lewej na prawą. Od dotyku jej warg zawsze robiło się cieplej. Roy przestał się telepać, dając rozgrzać się jeszcze trochę. Chyba miał właśnie obok siebie najlepszy kaloryfer świata - Dzięki. - powiedział starając się by zabrzmiało to jak kwestia osoby rozleniwionej z gorąca. Skinął głową. Blisko, faktycznie coraz bliżej. W powietrzu unosiły się strzępki zapachu martwej pantery a przecież nie odchodził od niej za bardzo - Gdzieś blisko. - stwierdził rozbawiony jej popiskiwaniami. Został na miejscu opierając się o pień jednego z drzew. Upchnął koronki dokładniej w kieszeni nie chcąc ich zgubić. Wyłamał sobie palce patrząc na Elizabeth. Jeśli w sklepie był wyluzowany i zrobił to jedynie dla żartu to tutaj, na tej wyspie nie umiał tego z siebie wykrzesać - Cieplej! - zawołał kiedy znalazła się obok krzaczka. Krzaczek miał złamaną gałązkę. Zawadził chyba o niego kiedy wracał z polowania. Odbił się od drzewa i podszedł do Lizzy, nie całkiem chcąc to robić. Chyba wolał nie widzieć wyrazu jej twarzy, kiedy miał w pamięci doskonale wyryty obrazek zapłakanej na rubinowo wampirzycy. Dał jej prztyczka w nos i stwierdził - Na mnie kokosy nie napadały. Nie spotkałem tych krwiożerczych bestyjek. - oszczędził jej trudu wypatrywania orzechów, bo nic wspólnego z nimi nie miał. Wiosło? Nie szedł z wiosłem na polowanie. To mogła zaraz skreślić. Do ogłuszenia zwierza wystarczyły mu jego własne kły. I kiedy miałby jej zabrać te okulary? Pudło. - Kiecka. Ogólnie tą co masz na sobie też mogłabyś zdjąć bo za moment może się zrobić naprawdę gorąco. - wiedział co mówi. W pełni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:07, 05 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A to ona dla jakiejś grupy była dręczycielem czy tylko albo aż dla niego? Chyba jeśli już, to tylko i wyłącznie dla niego. I owszem, wraz z jej prezentem dostał od niej przyzwolenie. Poprawnie odczytał jej przesłanie. Nie mówiła jednak tego kiedy ma je wykorzystać do sięgnięcia po coś więcej. Widać dobrze się złożyło, że w ogóle chłopak przygotował dla niej taki a nie inny prezent, który miała w bardzo niedalekiej przyszłości odkryć. Jeśli by go przyjęła, to oboje mieliby zielone światło. Gorzej jeśli by nie przyjęła a to było całkiem możliwe biorąc pod uwagę to jak ostatnio nawet w celach jego żartu zareagowała.
Kompletnie nie miała pojęcia co do tego co może znaleźć. Była dzięki temu wciaż cała roześmiana i zadowolona czerpiąc przyjemność z relaksu i ogólnie tego, że spędzali razem urlop z dala od codzienności i tego, co każdego dnia ich spotykało. Zapach pantery potwierdził jej podejrzenia, że może to być gdzieś niedaleko. Co on wyrwał tej swojej panterce kieł albo pazur i teraz chciał jej go sprezentować? Chyba nie, bo takie operacje nie obyłyby się bez jakiegoś bardziej znacznego zostawienia śladów zapachowych. A nic takiego nie czuła. Jeszcze bardziej zainteresowana tym, co powinna całkiem niedługo znaleźć zaczęła się plątać raz w jedną a raz w drugą stronę rozglądając się na boki i szukając tego co by mogła gdzieś znaleźć.
Elizabeth była albo ślepa albo też złamana gałąź krzaka, nad którym przeskoczyła wcale nie była dla niej tak oczywistym znacznikiem. Jednak zapach chłopaka wciąż gdzieś tu był obecny kiedy się nad tym poważniej skupiła. Zamknęła na moment oczy próbując znaleźć gdzieś tą nutę, która ją poprowadzi we właściwe miejsce. Roy zaraz jej dał jeszcze jedną wskazówkę dzięki której po chwili, jak orzekł, mogła już się poważniej rozglądać za tym, gdzież mogło być dla niej coś schowanego. Jednak na moment została jeszcze z przymkniętymi powiekami.
- Ha! - rzuciła rozbawiona otwierając oczy i spoglądając się na swego towarzysza - Nie ma tak łatwo! Ale retorycznie możemy uznać, że właśnie ją zdjęłam. - parsknęła kierując się jeszcze kawałek dalej, skoro tak jej podpowiadał. Znalazła się niedługo później pod drzewem, które wybitnie nim pachniało. Co on się o nie ocierał czy jak? Rozejrzała się pod swoje stopy szukając czy tam czegoś nie znajdzie. Przykucnęła, ale nie czuła wcale intensywniej zapachu wampira. A więc to musiało być gdzieś wyżej. Spojrzała się na koronę drzewa pod którym stała i po chwili opuściła spojrzenie w stronę Roya. Uniosła dłoń ponad siebie i palcem wskazującym kierując po korze w górę.
- Że ja mam się tam wdrapać? - roześmiała się niesamowicie rozbawiona tym, że musiał się aż tak postarać, by to coś dla niej gdzieś tam umieścić. Dostała swoje potwierdzenie i po chwili nie pozostało jej nic innego jak się wspiąć po konarze w stronę nieba. Zrobiła to bez większego trudu i dość szybko znalazła się na pierwszej, szerszej gałęzi odkrywając na niej ptasie gniazdo przykryte jakimiś drobnymi gałązkami. Usiadła okrakiem starając się złapać równowagę tak, by ostrożnie móc sięgnąć do posplatanych ze sobą gałązek. Wychyliła się i uważnie rozchyliła gałązki znajdując dłonią twardy, lecz zarazem przyjemny w dotyku kształt pokrytego jakimś materiałem opakowania.
Wysunęła delikatnie dłoń dostrzegając co takiego trzyma właśnie w swych dłoniach. Z wrażenia wymsknęło jej się z ust - O cholera! - po czym nie zdążyła nic więcej dodać ani nawet zajrzeć do środka pudełeczka, bo nie złapała równowagi i zleciała z łomotem na ziemię. Syknęła czując jak plecami uderza o podłoże. Nawet i miękki w tym miejscu mech nie zamortyzował za bardzo jej upadku. Nie było to na jej szczęście zbyt wysoko. Grzmotnęła tylko solidnie o podłoże, ale z jej wampirzą regeneracją i szybkim gojeniem się nawet na siniaka nie mogła liczyć. Zaśmiała się nieco nerwowo z tego jakże artystycznego orła jakiego wywinęła i spróbowała się podnieść wspierając się na łokciach, by obejrzeć kurczowo trzymany w dłoni podarek. Rozchyliła ostrożnie wieczko zaglądając do środka i tak jak się spodziewała przed chwilą a w zasadzie jak się obawiała, dojrzała bynajmniej nie łańcuszek ani też medalik. Kluczyka do czyjejkolwiek cnoty też tam nie było. Spojrzała się pytająco na chłopaka, który najwyraźniej teraz stracił swobodny uśmiech a także i rezon. - Rooooy? - zapytała przyglądając mu się pytająco. Tym razem nie histeryzowała. Przynajmniej nie było po niej tego az tak bardzo widać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:53, 05 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To jeszcze była szczęśliwa skoro nie wiedziała. Pogratulować. Bo Roy w przeciwieństwie do Elizabeth przestał być noszony na falach żartu, radości i euforii z powodu przepustki chomikowanej w kieszeni na później. Mimo że się uśmiechał, można było można w tym było dostrzec nerwowy szczegół nie pasujący do zwykłego dla niego szerokiego uśmiechu. A chyba nie potrafił być tak doskonale opanowany jak wampirzyca i nawet nie miał sobie czym zająć dłoni. Ona go miała za sadystę? W zasadzie ta pantera by już nie żyła ale nie przyszło mu do głowy bezcześcić trupa, nawet i zwierzęcia. Żadne kły czy pazury. Co ona miałaby z czymś takim robić? Jakoś nie wyobrażał sobie Elizabeth obwieszonej trofeami po każdym z polowań. No bo nie miała być znacznikiem. Po prostu Roy wiedział że są coraz bliżej. Po chwili prychnął i żachnął się - Retorycznie mogę wiele rzeczy zrobić, a praktycznie nawet palcem nie muszę kiwać. Wampir widząc do jakiego drzewa Elizabeth podeszła stanął sztywno porzucając wszelkie triki mające go upodabniać do człowieka. Stał sobie w miejscu i nie żył. Teoretycznie. Praktycznie przynajmniej w jego myślach działo się tyle że aż za dużo jak na raz - Eche. - powiedział zmuszając się do skinięcia głową. Splótł za sobą dłonie - Nie jest wysoko. - dodał by nie pomyślała że wspinał się na sam czubek. Obserwował jak wampirzyca sprawnie wdrapuje się w górę kręcąc młynka kciukami. Zacisnął usta wiedząc już że znalazła pudełeczko - Elizabeth! - usłyszał to jej się wymsknęło. I już zaczął bardzo, ale to bardzo żałować. Popędliwości, marzycielstwa, urojeń i chyba samego siebie. Nie drgnął nawet kiedy spadała bo jakoś nie wiedział, nie potrafił się ruszyć. Kiedy uchylała wieczko wampir zamknął oczy w duchu właśnie pakując się i umykając choćby wpław z wyspy. I z czego ona się śmiała, no naprawdę to wszystko cholernie zabawne było - Słucham cię słonko? - zapytał otwierając w końcu oczy by spojrzeć na Elizabeth rozłożoną na ziemi - No co? - jęknął nie wiedząc jakich wytłumaczeń się domaga. Ruszył się jakby w końcu sobie przypomniał, albo ktoś go kopnął w tyłek nakazując się ruszyć - Tak... - zaczął. I tu Elizabeth popełniła błąd. Pozwoliła mu mówić, a to niekiedy nie było najlepszym wyjściem - Zaczynając od początku. Tak więc... - wskazał na pudełko i tkwiący w nim [link widoczny dla zalogowanych] - Ta błyskotka miała być ci wręczona w mniej lub bardziej sprzyjających okolicznościach. Może niekoniecznie dziś, tak jak teraz ale cóż, musisz mi wybaczyć. Może jakbym zrobił to inaczej nie spadłabyś z drzewa? W naszym wypadku trudno jakoś wyobrazić sobie romantyczną kolację, w ogólnie znanym pojęciu. - mruknął i machnął lekko dłonią by dodać sobie animuszu - Bo krew ogólnie mało romantyczna jest, chyba ze płynąca z piersi kochanka, ale... Tak, to akurat mało ważne wiem. Wracając do pierścionka i okoliczności. To trochę durne kazać ci go znajdować w ptasim gnieździe jakby naprawdę nie było lepszego miejsca, ale to symbolizuje kilka rzeczy... - i teraz chyba trafił właśnie na to co chciał powiedzieć, to zaczął mówić płynniej i nie motał się jak dzieciak we mgle. Najzabawniejsze ze na uzasadnienie wpadł właśnie w tej chwili - Jest domem, prawda? Domem dla jakieś pary ptaków. - wyłuskał delikatnie z jej palców pudełko i wyciągnął doskonale znany mu pierścionek - I Elizabeth, jeśli się zgodzisz, chciałbym właśnie taki dom prowadzić wraz z tobą. Dom to może pojęcie zbyt ogólne. Rodzina, to już jest bardziej trafne. - zamilkł na moment patrząc na dziewczynę - Tak, właśnie. Chciałbym byś stała się dla mnie rodziną. Moją żoną Elizabeth. Zgadzasz się?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:37, 05 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Doszła tak na prawdę do siebie dopiero w chwili, gdy Roy zbliżył się do niej. Niepotrzebnie on się tak stresował. I zdecydowanie nigdy nie powinien żałować swoich marzeń. Obojętnie jak druga osoba by nie reagowała, nie powinien zmieniać ani też zapominać o tym czego by chciał czy też pragnął. A Elizabeth nie powinna w żaden sposób wpływać na niego. To była jej wina, że wtedy tak zareagowała i że teraz u niego powodowała większy stres niż było chyba warto. Chociaż gdyby tak na prawdę miała się znaleźć na jego miejscu, to też by ją nerwy zżerały. I to okropnie. Nawet jeśli by nie miała takiego jak on doświadczenia z poprzedniego razu i tego jak druga połówka nerwowo zareagowała.
Nie popełniła błędu pozwalając mu mówić. Ona właśnie chciała jakichś wyjaśnień. I wytłumaczenia. Uniosła lekko brwi słysząc jego pierwsze słowa odpowiedzi. Jednak kiedy zaczęły do niej docierać, że to, co on zrobił niekoniecznie było dla niego z pełnym przekonaniem, co potwierdzało to o tych 'sprzyjających okolicznościach' i 'niekoniecznie dziś' jej brwi jeszcze bardziej się uniosły w górę. - A dlaczego by nie? - zapytała nie widząc przeciwwskazań do tego, żeby mógł zaprosić ją na romantyczną kolację czy też tego, że schowanie pierścionka w ptasim gnieździe wcale nie było takim złym pomysłem. To, ze ona zleciała z gałęzi, to był już jej i tylko jej problem.
To o krwi chyba też nie za bardzo jej to wszystko tłumaczyło. Wprowadzało w jej skołowane myśli jeszcze większy zamęt. - Co ma krew z piersi kochanka do tego? - zapytała i jej brwiom skończyła się właśnie możliwość unoszenia się, bo już więcej się po prostu nie dało. Dalej już tylko przytaknęła słuchając o tym symbolu, który sobie obmyślił. Wydawało jej się to na prawdę całkiem solidnie przemyślanym posunięciem pomimo tego, że sam się dopiero co przyznał, że wcale tego nie chciał jakoś teraz zrobić i że nie był to odpowiedni po temu moment. Motał się okropielnie, ale to chyba był czasem jego urok. Ona także czasami się zaplątywała we własne wypowiedzi i Roy jakoś potrafił z nich wyłuskać odpowiedni sens i ich wydźwięk. - Na prawdę tego chcesz? - zapytała jakby z niedowierzaniem upewniając się, iż chłopak na sto procent miał to na myśli, co ona od niego usłyszała - Prosisz mnie o rękę? - dodała jeszcze siadając na trawie, bo pozycja na wpół leżąca nie była w tej chwili najbardziej odpowiednia chyba. Spojrzała się na niego pytająco wyczekując odpowiedzi. Czuła jak jedno z jej żeber podczas unoszenia się chrupnęło chyba wskakując właśnie na swoje miejsce lecząc jej ciało po upadku. Zaleta ich gatunku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:20, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Takich wyjaśnień? Takich to chyba nie chciała. Nie wiedział co się z nim dzieje gdy widział Elizabeth. Kiedy pracował choćby mu tabun nosorożców przebiegł po studiu nie straciłby głowy, a teraz najzwyczajniej nie wiedział co powiedzieć przez co tak sam się zakręcał i wpędzał w kozi róg. I jeszcze te durne określenia które Lizzy wyłapała. Powinien sobie obciąć język, albo jednak pisać jej wszystko na kartce. Miałby wtedy chwilę zastanowienia a Lizzy miałaby się z czego śmiać po latach wyciągając taką kartkę i mówiąc 'Patrz! Przyłożyłeś się do pisania kiedy mi się oświadczałeś...' Już chyba wszystko byłoby lepsze od tego co działo się teraz, a zawsze mogło być gorzej - Co dlaczego nie? - zapytał nadal kucając obok Elizabeth. Była na tyle cudowna ze chociaż się nie wierciła - Kolacja? Wybacz ale nie widzę nic romantycznego we spólnym siorbaniu z jednej pumy. - odpadały wszelkie nowoczesne sposoby popijania krwi z kieliszków. Dość już go wynaturzyło w niektórych dziedzinach, nie chciał być jeszcze bardziej inny - A dlaczego by nie gniazdo? Hm... Tak szczerze rzecz biorąc sam nie wiem. Bo mogłem wypłoszyć ptaki? Nie... Powiedźmy że do gniazda już nic nie mam. W porządku? - wiedział że to jeszcze nie koniec. W zielonych oczach kryły się kolejne pytania które wychodziły z ust wampirzycy. Naprawdę wydawało mu się że cały świat w tym momencie sprzysiągł się ku niemu. Nie mogła odpowiedzieć prosto tak albo nie? Nie mogla zrobić tak jak na filmach gdzie kobiety rzucają się na szyje facetów i duszą ich piszcząc że będą teraz przeszczęśliwe? Nie mogła?! No nie chyba - Krew kochanka ma to do tego że jest romantyczna. O to chodziło. Taki bohater idzie, zabija się i jego krew jest taka jak wspominałem, bo utoczona przez kobietę z powodu nieszczęśliwej miłości jaką do niej bohater żywił. Klasyk literatury romantyzmu. - powiedział uświadamiając sobie że znów puścił swój język wolno i rozgadał się niepotrzebnie. Wpatrywał się zmartwiony w twarz wampirzycy. Zaczął już analizować jakby się z tego wycofać byle tylko Elizabeth nie czuła się w jakikolwiek sposób naciskana. Pokiwał głową i dodał - Jakbym nie chciał to nawet bym nie próbował. - no bo po co? Dla kolejnego żartu? Nie. Nosiła ciągle tą nakładkę, więc nie musiał żartować. To nie manewry jaki kiedyś wspomniał. To już było dość poważne. Bardzo poważne - Poza tym... - pociągnął nie potrafiąc sobie tego odmówić - Mówi się że do trzech razy sztuka więc, nie musisz się stresować. Jak mi powiesz 'nie' to zostanie mi jeszcze jednak próba. - uśmiechnął się trochę krzywo. Wiadomo że nie chciałby czegoś takiego. Wolał zamknąć sprawę przy tym podejściu - Tak. - odpowiedział Roy z naciskiem - Proszę cię o rękę. - już się nie denerwował. On się irytował tymi pytaniami. Czasem z tym przesadzała a teraz mu się wydawało że osiągnęła szczyt swoich możliwości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:54, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie powinien odcinać sobie języka, bo nie było po temu powodu. To, że Elizabeth próbując przykryć choć trochę swoje zdenerwowanie zadawała dziwne dla niego pytania, to była całkiem inna sprawa. I Roy nie był temu winien. A zwrot o wspólnym siorbaniu z jednej pumy rozbawił ją. I chyba zarazem spowodował odejście z dziewczyny części nerwów. Lizzy nie była zwyczajną dziewczyną i pewnie dlatego tak dziwnie reagowała. Zadziwiające było to, ile pytań potrafiły zadać martwe kobiety. a przynajmniej ta jedna, której serce jeśli by jeszcze żyła, pewnie by wyskoczyło z piersi.
- Do trzech razy sztuka? - zapytała, bo ją nieco zatkało stwierdzenie Roya, ale pokręciła lekko przecząco głową, ze to może wcale nie było by im potrzebne. Popatrzyła się na niego nico nieprzytomnie. Może fakt, że zleciała z drzewa coś w tej jej łepetynce poprzestawiał? Zapewne, bo jakoś do tej pory aż tak irytująca ze swoimi pytaniami nie była. No, ciężko było co prawda stwierdzić czy ogólnie nie była czy to kwestia akurat tego tematu dotyczyła, bo nie było za bardzo porównania. Poprzednim razem zachowała się tak abstrakcyjnie, że chyba nie można było tego brać za żadną miarę.
Zamilkła na dłuższą chwilę wcale nie oczekując od chłopaka jakiejkolwiek odpowiedzi na swoje pytania. Wpatrywała się w jego oczy zastanawiając się co powinna odpowiedzieć. Z jednej strony Roy dobrze wiedział jakie było jej zdanie na temat małżeństwa, ale z drugiej też jej podejście uległo nieco zmianie odkąd byli razem. Odruchowo, ludzkim nawykiem wzięła głęboki oddech i po chwili bardzo powoli, ale pokiwała twierdząco głową. Zgadzała się. Mimo wszelkich swoich obiekcji i niepewności zgadzała się. Co prawda była niemal równie pewna, że zbyt prędko jej przed ołtarz nie uda mu się zaciągnąć, ale jak to mówią kto wie jak się potoczy dalej ich los.
- Jeśli ze mną wytrzymasz... - mruknęła wypuszczając całe powietrze jakie wstrzymywała do tej pory w płucach. Zabawne, bo kompletnie w niczym się one nie przysłużyło jej, kiedy je przytrzymywała w sobie. Spojrzała się kątem oka z niejaką obawą na pierścionek, który wampir trzymał w dłoni i uświadomiła sobie, że przecież na właściwym palcu nosiła dotąd tą nieszczęsną nakładkę. Sięgnęła po nią drugą dłonią, zsuwając kółeczko i robiąc miejsce na palcu dla właściwego pierścionka. Był dla niej cudny, ale postanowiła się mu na razie zbytnio nie przyglądać, bo dojrzała na twarzy chłopaka zniecierpliwienie gdyby jeszcze choć trochę odwlekała. Podała mu po chwili swoją dłoń ponownie wbijając wzrok w jego oczy.
Ten błękit uspokajał, ale na prawdę miał wcześniej rację, że mogło się jej zrobić gorąco. - Zgadzam się. - szepnęła ledwie przeciskając przez swoje gardło te dwa słowa. Powtarzała sobie w myślach w kółko i na okrągło, by się nie rozryczeć tak jak poprzednim razem. Teraz to były tylko i wyłącznie jej emocje a były one tak szaleńczo chaotyczne, że ledwie siedziała nie poruszając się za bardzo. Chociaż najchętniej, to by właśnie zaczęła uciekać. Nie od niego, bo jego chciała chyba najbardziej na świecie. Ale od decyzji. Od podjęcia decyzji, która dla niej wiązała się z całą wiecznością. I od tego jak wiele rzeczy i spraw się z nią wiązało. Może jej słowa były zbyt pochopne, ale za wszelką cenę chciała przytrzymać wampira przy sobie. Oszalała? Chyba tak. On jej chyba obiecywał kiedyś taki kitelek ze swoich ramion. Może właśnie był odpowiedni czas, by go użyć aby mu nie uciekła odwołując wypowiedziane przez siebie słowa? Minę miała nietęgą, ale z każdą kolejną chwilą gdy chłopak nie urywał jej głowy za ten jej przestrach, powoli znów się rozluźniała i delikatny, bardzo, bardzo delikatny i nieśmiały uśmiech wpełzał na jej usta. No niech on coś z nią zrobi, bo inaczej Elizabeth gotowa była się zapaść pod ziemię byle tylko tak się na nią nie spoglądał już dłużej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 10:28, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Powinien, powinien. Wiedział co myślał przecież. I należało mu się już nie raz. A ciągle ten różowy organ mielił niepotrzebnie w niektórych sytuacjach. I właśnie nadeszła kolejna. Do trzech, przynajmniej tak się mówiło. Roy pewnie próbowałby tak długo jak się da, aż Elizabeth jasno i wyraźnie by mu powiedziała że ma tego dosyć. Trzeba by było jakoś pogodzić się z przegraną. Teraz znajdując obok niej też się godził. Wzruszył ramionami nie udzielając odpowiedzi na pytanie wampirzycy. Dobrze że jej nie chciała, przynajmniej nie musiała wysłuchiwać kolejnej tyrady której Roy by sobie nie odmówił. Jakby nie patrzeć to teraz była chyba oazą spokoju. Trudno określić czy to dobrze. Wampir chyba wolałby wiedzieć co zrobić, na przykład gdyby znów się rozpłakała a on musiałby ją pocieszać, niż znosić te zaskoczone, zagubione albo nieprzytomne spojrzenia. Spojrzenia które nic mu nie mówiły. A kto mówił że jutro mają umówionego księdza? No nie, zaręczyć się to jedno a brać ślub to drugie. Kiedyś to na pewno tak, weźmie z nią ślub, ale teraz nie miał zamiaru łazić za Elizabeth dzień w dzień i jęczeć 'ale wyszłabyś za mnie, wiesz?' Nie. Jemu wystarczyła jej wstępna zgoda. W tym dramatycznym czasie oczekiwania obserwował drobinki unoszące się w powietrzu i wirujące przed twarzą wampirzycy pod wpływem jej oddechu. Sam nie przypomniał sobie jak się oddycha. Chyba i tak by mu to nie pomogło. Siedział bezczynnie a pierścionek mógł trzymać tak długo aż w końcu coś się nie wydarzy. Do głowy przyszła mu dość głupia myśl. Przydałby się jakiś wulkan. Może gdyby nagle wybuchł, albo choć dał znak że się do tego przygotowuje, Elizabeth przypomniałaby sobie o życiu i przestała wpatrywać się w wampira - Nie jesteś trudna we współżyciu. - powiedział szybko - Naprawdę, ja bardzo chętnie... Będę, kontynuował to co... - co już zaczęli. Nie da się ukryć że mieszkali razem, urządzali sobie świadomie mieszkanie które miało być wspólnym, starali się jakoś planować życie. To była tylko kontynuacja, albo coś czego w tym wszystkim brakowało. Oczy Roy'a rozszerzyły się kiedy zobaczył jak Elizabeth sięga po metalową nakładkę. Spojrzał na dłoń wampirzycy teraz jakby samemu nie dowierzając. Utkwił wzrok w zielonych tęczówkach. Dotarło do niego to co powiedziała. Będąc odrobinkę ogłuszonym czując się zapewne tak samo jak ona przed momentem ujął dłoń dziewczyny i nasunął na palec pierścionek zastanawiając się czy Caren miała odpowiednio smukłe palce by pasował on dla Lizzy. Przyjrzał się efektowi swoich działań i odetchnął. Pochylił i ucałował dłoń Elizabeth nie mogąc do końca uwierzyć że mu się udało i to bez większych histerii. Odchrząknął bo jak na złość teraz struny głosowe odmówiły posłuszeństwa - Wygląda lepiej niż ta podkładka. - wyrzucił z siebie i zaśmiał się nerwowo - Oj każ mi przestać opowiadać głupoty. - jęknął biorąc Elizabeth w objęcia. Przygarnął ją do siebie i przytulił żałując że może czytać tylko z jej oczu i gestów a nie z rytmu serca. Uśmiechnął się i szepnął jej do ucha - Kocham cię ty kłębku dylematów. - jedynie podejrzewał co teraz działo się w jej głowie i był pewien że miałby co rozpętywać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 12:53, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Najwyraźniej Elizabeth uznała, że faktycznie zaręczyny a ślub to dwie różne rzeczy, bo w końcu się zgodziła na przyjęcie jego oświadczyn. Do ołtarza wciąż niezmiennie nie spieszyło jej się kompletnie i była gotowa odwlekać ten fakt do nie wiadomo jakiego długiego momentu. I rzeczywiście była teraz oazą spokoju w porównaniu z tym jak się zachowała poprzednio podczas zabawy. A wręcz nawet można by rzec, że sprawiała teraz wrażenie jakby jej tu w ogóle przy chłopaku nie było, była taka spokojna. Całkiem jakby Roy prosił o rękę tylko jej jakieś eteryczne i nierzeczywiste wyobrażenie a nie istniejącą i prawdziwą wampirzycę.
Owszem, mieszkali razem. Mieszkanie wspólne też dla siebie urządzali, ale czy tak do końca dla obojga świadomie? W dziewczynie wciąż odzywały się od czasu do czasu jakieś dylematy z tym związane i ciekawym było kiedy wreszcie miała zamiar ostatecznie wziąć pod uwagę fakt, że teraz wszystko razem mieli robić i dla siebie wspólnie a nie z osobna. Może właśnie to, że przyjmowała jego oświadczyny coś zmieniało w jej myśleniu? Może. Widząc jednak jego rozszerzające się ze zdziwienia i zaskoczenia oczy poczuła się dziwnie głupio. Czyżby aż tak się nie spodziewał tego, że ona się zgodzi, że teraz w panice szukał wyjścia jak się z tej propozycji wycofać? Takie i inne podobne jeszcze myśli zaczęły jej kręcić się w głowie wyszukując wszystkich, najgorszych chyba z możliwych opcji.
Jednak po chwili Roy ujął jej dłoń i nasunął na jej palec pierścionek. Czyli jednak się nie wycofywał i nie uciekał od niej. Przyjrzała się błyskotce teraz widniejącej już na jej dłoni, kiedy on zwrócił jej uwagę na nią, całując ją a potem zaraz wypowiadajac też swoje słowa. - Jest śliczny. - odrzekła przypatrując się dokładniej. Dziwna dla niej była świadomość, że to już nie byle jaka nakładka z szufladki ze śrubkami zwinięta ze sklepu, zastępująca dla żartów rzeczywiste świadectwo zaręczyn a coś prawdziwego. Coś, co miała teraz nosić przy sobie jako dowód uczuć chłopaka i jako jego deklarację co do poważnych jego zamiarów względem niej.
- Ale ja lubię jak mówisz. - powiedziała wciąż szeptem, bo jakoś nie potrafiła się zmusić do innego, mniej miękkiego i cichego głosu. - I to nie są głupoty. - zarzekła się - No, może czasami. Ale mnie to nie przeszkadza. - dodała przyznając mu częściową rację, że rzeczywiście czasem gadał różne dziwne rzeczy. Wreszcie wziął ją w swoje objęcia i dziewczyna poczuła się zdecydowanie w nich lepiej. Jakby się znalazła we właściwym czasie i we właściwym miejscu, z właściwą osobą. Westchnęła przy tym cicho starając się rozluźnić, bo wciąż czuła na sobie napięte poddenerwowaniem mięśnie. Kilka kolejnych słow a dziewczyna już całkiem poczuła się bezpieczna i o wiele spokojniejsza niż jeszcze chwilę temu. - Wcale nie jestem kłębkiem dylematów. - jęknęła zaprzeczajac jego niecnym podejrzeniom. Miała w głowie od groma różnych i chaotycznych myśli, ale nie było z nimi jeszcze aż tak źle, bo obecność wampira tak blisko niej nie pozwalała na zbyt wielkie błądzenie.
- I ja... - zaczęła po chwili spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem. Położyła mu dłoń na szyi kontynuując zaraz swoją wypowiedź - Też Cię kocham. Bardzo. - stwierdziła czując jak się pod wpływem chwili zaczyna rozklejać. Ale głupie uczucie. Nigdy nie podejrzewała nawet, że ją to kiedyś spotka. Oparła swoją głowę policzkiem na jego ramieniu przez chwilę zastanawiając się nad tym wszystkim. Czy na prawdę ją to spotkało? Czy na prawdę znalazł się ktoś w jej życiu, kto chciałby z nią spedzić całą resztę życia? Na prawdę z nią? Bądź też nieżycia, jeśli by inaczej na to spojrzeć.
Oj, tak, Roy miałby co rozpędzać w jej głowie. Te wszystkie myśli teraz kłębiły się pod jej czaszką w straszliwych ilościach. I ciężko było na razie stwierdzić co by należało z nimi zrobić i gdzie było ich miejsce. Za wcześnie było jeszcze na logiczne myślenie. Przymknęła oczy chcąc w jego ramionach się uspokoić porządnie. Moment później jednak je rozchyliła rozglądajac się nagle na boki - A propos nakładki... - przypomniała sobie i nie pozwalając mu się wypuścić z objęć sięgnęła po pudełeczko po pierścionku. W puste po nim miejsce włożyła nakładkę chcąc ją sobie zachować na pamiątkę. Kiedy klapnęła wieczkiem zamykając schowaną we wnętrzu dotychczasową jej zastepczą biżuterię, objęła swego towarzysza w pasie jeszcze mocniej wtulając się w jego ramiona. - Nie ma mnie... - mruknęła chcąc na prawdę zniknąć w tej chwili dla wszystkiego wokół prócz niego, aż do chwili, gdy wszystkie myśli znajdą dla siebie odpowiednie miejsce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:00, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Eteryczne i nierzeczywiste wyobrażenia? Też czasem chciałby się tak czuć, jakby nic i nikt go nie dosięgało. Chyba zazdrościł Elizabeth tego stanu. To była choć świadoma na to co się godziła? Roy? Pierścionek? I inne bajery z tym związane? Tak? Wszystko wiedziała? Nie żeby reklamację mu składała następnego dnia z usprawiedliwieniem 'bo to takie eteryczne było...' On powinien z nią porozmawiać na ten temat. Wspólny dom, jego prowadzenie go, jak dla Roy'a, wydawał się czymś oczywistym. No chyba że mieli by tam pomieszkiwać jak para kumpli cześć i narazie. To co innego. Jednak teraz kiedy już Lizzy zgodziła się na to by zostać jego żoną, nie powinna tak myśleć. Spodziewał się różnych rzeczy. I tego że mu odmówi również. To troszkę się zdziwił. Pozytywnie. Poza tym ona też nie wyglądała na taką która miała wszystko obcykane. Nie, uciekać by nie uciekał. Te wysepki dawały marne pole do popisu. Chyba że każde z nich zajęłoby swoja własną i tam ogłosili wojenne obozy. Do wojny jednak nie doszło, więc nie było o czym rozmyślać. Wampir uśmiechnął się i mruknął spoglądając na Lizzy - Ciesze się że ci się spodobał. - i czego więcej potrzeba do szczęścia? Dostał wszystkiego co chciał. Spojrzał ukradkiem ku niebu kiedy stwierdziła że owszem Roy mówi głupoty ale to jej nie przeszkadza. Sprzeczność ukryta w tym zdaniu rozbawiła go niezmiernie w wyniku czego roześmiał się cicho. Nie negował słów wampirzycy wiedząc że nie ma najmniejszego sensu tego robić, bywała uparta. I zawsze jeśli rozmawiali o jego słowotokach obstawała przy tym samym. Widać faktycznie jej to odpowiadało - Tak, jasne. - zakpił sobie żartobliwie - To ja nie nazywam się Smith. - i to wcale nie były niecne podejrzenia. Raczej sprawdzone informacje. Bo gdyby miała jasny umysł to chyba nie napinałby tak mięśni, nie ratowała by się ludzkimi odruchami. Może trochę wyolbrzymiał, ale wiedział co mówi. Roy uśmiechnął się lekko a prawdziwej radości z powodu tego co usłyszał można było doszukać się z tych niebieskich błyszczących teraz szczęściem tęczówkach. Kochała. Szalenie miło się tego słuchało. Miała też pytania! Nie lepsze od tych które czasem wampir zadawał. Chciała by ją szczypać aby stwierdziła że to nie jest bajka? Tak, to wszystko się stało. Znalazł się taki który chciał Elizabeth na resztę swego życia, naprawdę chciał je spędzić z nią. A po co jej w tym momencie logika była? Raczej ta bezużyteczna forma percepcji na nic się nie zda skoro serce brało górę nad umysłem - A co z tą nakładką? - zapytał nie wiedząc co przyszło wampirzycy do głowy. Rozluźnił wokół niej swój uścisk, tylko po to by mogła zrobić co chciała. On usiadł bardziej po ludzku, by było im wygodniej. Popatrzył na Lizz pytająco, ale nie dostał odpowiedzi. Nie nalegał też by mu jej udzieliła. Chciała, więc ją tam zamknęła. Przesunął dłońmi po plecach dziewczyny, jego narzeczonej. Jak to zabrzmiało. Narzeczona. Patetycznie wręcz - Okej, jak ktoś zapyta to powiem. - zapewnił wampirzycę chichocąc chicho. Westchnął z zadowoleniem, wiedząc że to już po wszystkim. Teraz jedynie mogli odprężać się i uspokajać wzajemnie co obojgu było bardzo potrzebne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:09, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Chyba nie do końca była świadoma tego, na co się godziła. Jej akceptacja i przyjęcie jego oświadczyn rozdzieliła całkowicie od świadomości tego z czym ostatecznie zazwyczaj kończą się zaręczyny, czyli ze ślubem. Uznała dla samej siebie i swojego spokoju ducha, że fakt, iż Roy się jej oświadczył oznaczał tylko i wyłącznie albo też aż to, że się zadeklarował ze swoim uczuciem i że była to oficjalna dla niego deklaracja. Nie no, reklamacji by mu nie składała. Ale to, że przyjęła jego oświadczyny wcale nie oznaczało dla niej tego, że wyjdzie za niego. A może i tak by to zrobiła a tylko uświadomienie sobie tego faktu odkładała na później? Dziwna pod tym względem jakaś była. Ale bardzo dobrze, że chłopak nie zamierzał jej jakoś zaraz cisnąć, by zalegalizowali swój związek wzajemnym nałożenienm sobie obraczek. Nie byłaby jeszcze w stanie zrobić takiego kroku. Jeszcze nie. to wymagało od niej czasu i oswojenia się wpierw z tym, że nie była już teraz ot, jego zwykłą dziewczyną a właśnie tą narzeczoną.
Co do wspólnego mieszkania, to nie, już z tym to się oswoiła i wydawało jej się to naturalne. I zdecydowanie nie chciałaby, aby byli dla siebie tylko przyjaciółmi pomieszkującymi ze sobą. Nie zniosła by już tego. Nie potrafiłaby tylko się mijać z nim w drzwiach obojętnym tonem rzucajac sobie wzajemne 'cześć' na przywitanie i poożegnanie. - Bardzo. - mruknęła jeszcze raz pod nosem kiedy chłopak powiedział o tym, że się cieszy, iż jej się podoba. Przyglądała się kątem oka swojej dłoni, która jakoś inaczej dla niej wyglądała z tym pierścionkiem. Nosiła przecież już wcześniej na dłoniach biżuterię, ale akurat tym razem jej to jakoś inaczej wyglądało. Chyba dlatego, że wcześniej błyskotki na jej palcach były tylko zwykłymi krążkami metalu ze świecidełkami a teraz to było od Roya. I miało w sobie deklarację jego uczuć. A to zmieniało wszystko. Sentymentalna się robiła w takich momentach? No chyba.
Kiedy zaczął się cicho śmiać, Elizabeth dźgnęła go delikatnie palcem pod żebra. - Co się śmiejesz? - zapytała - Czy kiedyś mi to przeszkadzało? Przecież nie. A lubię słuchać Twojego głowu. Wiele razy Ci już o tym mówiłam. - stwierdziła z uśmiechem starajac się zapomnieć o niedawnym stresie. I upadku z drzewa. Wciąż gdzieniegdzie ją jeszcze bolało, ale nie był to jakoś wyjątkowo silny ból. Moze lepiej by było, gdyby ją kilka razy uszczypał. Otrząsnęłaby się zapewne z tgo dziwnego stanu, w którym była nie mogąc uwierzyć, że to co się stało, to się stało na prawdę. - Zachowam ją sobie na pamiatkę. - odpowiedziała na pytanie o nakrętkę, zaciskając palce na pudełeczku. Moze zrobi sobie z niej wisiorek do łańcuszka? Albo do bransoletki. - Co tak chichocześ? - zapytała czujac jak całej jego ciało drga od śmiechu.
Posiedzieli tak jeszcze trochę aż w końcu dziewczyna stwierdziła, że mogliby się jakoś ruszyć. Przecież nie będą tu spędzali całego dnia a przez ten cały wypad na polowanie, gonitwę po wyspie a potem to siedzenie tutaj, minęło już tyle czasu, że niedługo słońce miało zachodzić. - Idziemy? - zapytała cicho spoglądając się na Roya. Od kiedy to tacy poważni się zrobili, że przesiedzieli niemal cały ten czas w spokoju?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 18:01, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Dobrze że nie przyznała się do tego wampirowi. Nie wiedział wtedy co miałby zrobić. Chyba by się załamał. On tak na poważnie, a ona że jest nie do końca świadoma. Niech się ktoś nad nimi zmiłuje. I faktycznie nie nastawałby na to żeby pobierać się, bo mieli dla siebie całą wieczność, ale kiedyś przypomni jej o tym. Niech już się zacznie z tym oswajać od teraz. Jeśli 'bardzo' to matka wampira będzie w niebo wzięta. Jemu samemu spadł kamień z serca. To dobrze że robiła się sentymentalna. Zależało jej na nim skoro pierścionek jako obiekt wizualizacji uczuć wywoływał takie emocje. Powstrzymał się na moment ze swoim rechotem i odpowiedział - Ależ nie, skądże. Po prostu... To zabawne, trochę jest, bo kto lubi słuchać głupot i to jeszcze tych opowiadanych przezemnie? - nie zasłużyła sobie na szczypanie, nie miał pretekstu by to zrobić. Elizabeth nie skarżyła się głośno na to że żyje jak na jakieś dziwacznej fazie więc miał nijako związane ręce. Musiała jednak sama do tego dość, bo nie było innego wyjścia - Acha... - dobrze że to był metal, bardzo długo jej ta pamiątka zostanie - Bo... Bo to zabawne. Powiedziałaś że cię nie ma, a jesteś... - i dalej już nie tłumaczył, przygryzając sobie dla wszelkiej pewności język. Dobrze że nie cierpli od tego siedzenia. I wcale nie byli tacy poważni, okazało się ze milczenie też jest całkiem fajną formą spędzania czasu, tym bardziej kiedy jedno i drugie musiało dojść do siebie - Yhm. - mruknął nie mając jednak byt wielkiej chęci się ruszyć z miejsca - Chodź... Bo korzenie zapuścimy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:47, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Oczywistym było, że by się do tego na głos nie przyznała. Zaprzeczało by to całkowicie całej idei oświadczania się kobiecie i przyjmowania przez nią tych oświadczyn. To było tylko i wyłącznie w jej głowie i nie miała najmniejszego zamiaru tego zdradzać chłopakowi. Wyglądał na tak szczęśliwego jak jeszcze chyba nigdy go nie widziała w takim stanie. Poza tym to dobrze, że miała jeszcze dużo czasu na to, by się oswoić z całą sytuacją. Z pewnością w pewnym momencie, gdy już dziewczyna ogarnie się z sobą na tyle, by uspokoić swoje nerwy, to sama dojdzie do tego czy byłaby gotowa na kolejny etap czy jeszcze nie. Potrzebowała czasu a wszystkie poważniejsze decyzje w jej życiu zazwyczaj zajmowały jej sporo. No, oprócz decyzji zamieszkania razem z nim. Nad tym nawet nie musiała myśleć za bardzo, bo chciała. Bardzo chciała być blisko niego a propozycja jaką jej wtedy złożył była wybitnie po jej myśli.
A tak w ogóle chyba oboje jego rodziców chyba byliby zadowoleni z tego, że ich ukochany syn się oświadczył i może też z tego, iż Elizabeth przyjęła te oświadczyny. Wampirzycy na prawdę na nim zależało. Wątpił w to? Chyba nie, prawda? Chyba miał przesłanki do tego, by sądzić, że jest dla niej kimś bardzo ważnym. Mało mu tego jeszcze mówiła? Mogła powtórzyć, wykrzyczeć czy też w jakikolwiek inny sposób powiedzieć, jeśli by tego tylko chciał. - Ja lubię bardzo słuchać. - odpowiedziała na jego w sumie retoryczne pytanie dotyczące tego któż chciałby go słuchać jak opowiada swoje niestworzone historie. Sama przecież nie raz go prosiła, by po prostu mówił do niej. Od tak, zwyczajnie. O czym tylko chciał. Podobał jej się jego tembr głosu i ton z jakim się do niej zwracał. W ogóle jakoś tak och i ach mogła by powiedzieć o nim.
Odpowiadało jej w nim kompletnie wszystko. Ciekawym było tylko kiedy by dostrzegła tez jakieś wady chłopaka, bo póki co, to chyba patrzyła przez różowe szkiełko. I nie tylko ona, ale i on także. Bo jakoś tak nie narzekał za bardzo chyba na nią. Tym bardziej, że chyba nie wsunąłby jej tego pierścionka na palec gdyby coś mu nie odpowiadało w niej. Roześmiała się słysząc jego odpowiedź z czego tak się on śmiał. - No bo mnie nie ma. Dla nikogo innego prócz Ciebie. - wyjaśniła.
Przyjemnie się tak nawet i w ciszy siedziało w jego ramionach. Wcale się jej nie spieszyło nigdzie mogąc być obok. Milczenie też nie było takie złe, bo ciepło jego ramion dawało więcej niż cokolwiek innego by mogła dla siebie do zajęcia znaleźć. Uśmiechnęła się słysząc jak się chłopak zgadza na ruszenie się z miejsca. - Co masz ochotę porobić? - zapytała, bo pierwszy raz od kilku dni nie mieli żadnych konkretnych planów. Słońce powoli zachodziło, musieli się tylko dostać katamaranem na wyspę, na której teraz mieli 'nocować' i mogli na niej robić cokolwiek, co by im przyszło do głowy.
- Masz ochotę na to kina na plaży? - zapytała podnosząc się z ziemi i otrzepując swoją sukienkę z trawy i mchu. Schowała pudełeczko z nakrętką od śruby do kieszeni na udzie i spojrzała się swego Narzeczonego. Jak to ciekawie brzmiało w jej myślach. Uśmiechnęła się mimowolnie, nawet nie wiedząc, że to robi. Podała w jego stronę po chwili rękę, by pomóc mu wstać. - No nie, nie, korzeni, to tu chyba zapuszczać nie będziemy. - zaśmiała się - Od tego będzie dach No name i postawione na nim doniczki. - wyjaśniła swoją wizję. Westchnęła po tym uświadamiając sobie, że przez te ostatnie chwile niby nic się nie zmieniło między nimi a zarazem jakże wiele.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:25, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I niech jej za to chwała. Bo strasznie by mu się przykro zrobiło. Roy cały w skowronkach wyglądał lepiej niż Roy rąbnięty łopatą po głowie a pewnie tak mniej więcej by wyglądał po usłyszeniu takiej informacji z ust Elizabeth. Oj niech nie przesadza tak z tym ukochanym synem. Ukochana była ta młodsza córuchna, Roy jako to odchowane i dorosłe dziecko był już pewnie postrzegany nieco inaczej, jednak ciągle był ich, a co za tym idzie jasne że byliby zadowoleni. Sam, dałby sobie rękę uciąć że rodzice Lizzy gdyby z nimi byli też by byli zadowoleni. No, może nie mógł być tego tak pewien bo kto wie z jakimi wymaganiami musiałby się mierzyć, ale chyba nie był jakimś zdeprawowanym typem prosto spod ciemnej gwiazdy który straszył swą osobą. Sam sobie wydawał się całkiem normalny i był przyzwoitym materiałem na małżonka, może trochę zbyt gadatliwym, ale i tacy byli. Skoro lubiła tak go słuchać to postara się nie narzekać na siebie samego więcej. I będzie ją raczył swoimi słowami jak i kiedy tylko będzie chciała. Wsunął czy nie wsunął, wiadomo że nikt nie był ideałem. Jakby miał tak na to patrzeć to szukałby do końca życia i stwierdził by że nie ma ideału. Elizabeth chyba temu wyobrażeniu najbliższa. Jeśli miała wady to takie które nie rzucały się w oczy za bardzo. Różowe okulary dawały bardzo wiele - Cokolwiek. - powiedział zapewne ułatwiając bardzo sprawę wampirzycy - Może być i kino. A co oglądamy? - zapytał stając obok niej już ogarnięty. I gotowy do tego co zwykle czyli gadania - Horror? Już dawno nic nie widziałem, ale szczerze powiem że odkąd obejrzałem 'Wzgórza mają oczy' jakoś tak mi przeszła ochota na kino grozy. Ale Obcego zawsze lubiłem. Komedię? - zapytał podając dłoń wampirzycy - Ale jakąś angielska? Angielskie są takie fajne. Zawsze się można pośmiać... Te stare seriale. Były genialne. Teraz już takich nie robią. Clesse i jego role. Zabawny facet. Zawsze wyglądał na takiego poważnego, a... - zapewne ktoś teraz ciężko westchnął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:49, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth nie poznała nigdy swoich rodziców. Była zbyt mała, by móc ich pamiętać nim zginęli w wypadku samochodowym. Ale chłopak mógł być pewien tego, że chcieliby dla niej jak najlepiej i jeśli by się dowiedzieli, że przyjęła czyjeś oświadczyny, to że wampirzyca czuje się z ta osobą na tyle dobrze, by planować z nią przyszłość. A to oznaczało, że nie było innej możliwości jak tylko zaakceptować jej wybór i cieszyć się wraz z nią. Poza tym Roy był na prawdę przyzwoitym mężczyzną. Chociażby dlatego, że szanował ją, kochał i sprawiał, że dziewczyna śmiała się a to wcześniej było nieczęstym widokiem. To dzięki niemu z jej twarzy nie znikał ten radosny błysk. I za to mu chwała powinna być mu oddana.
Owszem, nikt nie był ideałem, ale dla Lizzy on był właśnie taką osobą. Z motylami w głowie i bananem na twarzy ciężko sobie było wyobrazić u niej co innego. Zamyśliła się słysząc to 'cokolwiek'. Cokolwiek, oby tylko nie to czy tamto. Cokolwiek, co tylko wybierzesz, mnie i tak obojętne. Cokolwiek obejrzymy, będzie fajnie. Albo też cokolwiek, bo i tak nie jestem zainteresowany filmem. Opcji było wiele. Tak wiele jak tylko jej wyobraźnia była w stanie wymyślić. Wzruszyła lekko ramionami nie wiedząc co też takiego mogliby obejrzeć, bo nie znała zawartości filmoteki tego kurortu. Mogła tylko podejrzewać, że skoro postarali się przygotować coś takiego jak specjalne kino dla gości na plaży, to mieli też w ofercie całkiem pokaźne zaplecze filmów do wyboru.
- Nie przepadam za horrorami. - przyznała się - Chociaż od czasu do czasu może być jakiś. Przynajmniej nie muszę się obawiać, że przyśni mi się coś koszmarnego w nocy. - zaśmiała się ze swoich słów, bo rzeczywiście nie śpiąc w ogóle ciężko by było, aby jakiś koszmar zmył z jej powiek przyjemny sen. Dziewczyna zgarnęła spod pnia drzewa zostawione na trawie kwiaty, które wcześniej nazbierała, mając ochotę je potem w domku wstawić do jakiejś wody i postawić gdzieś na stoliku w salonie, aby ładnie wyglądały.
- O! Może być komedia, jeśli masz ochotę. Zobaczymy co tu mają. - zgodziła się ruszając powoli z chłopakiem w stronę plaży, gdzie przycumowali swój wehikuł mający ich dotransportować na obecnie zajmowaną przez nich wyspę. Po chwili Roy się jak zwykle rozgadał wypełniając skrupulatnie jej słowa na temat tego, ze dziewczyna lubi go słuchać, gdy o czymś opowiada. I faktycznie odruchowo wampirzyca westchnęła sobie bezgłośnie pod nosem słysząc jak się rozpędza. Przyszło jej jednak coś do głowy, co postanowiła wykorzystać dla własnej satysfakcji.
Przystanęła na moment w miejscu, pociągając go odruchowo za rękę, bo nie spostrzegł się od razu, że się zatrzymała. - Roy. - odezwała się spoglądając na jego plecy, bo znalazł się dobre półtora kroku od niej, ledwo jej długości ręki starczało, by nie puścić jego dłoni. - A dlaczego mnie nie pocałowałeś? - zadała trafne pytanie i jakże rozbrajające w takiej chwili. Faktycznie gdziekolwiek by nie spojrzeć na jakieś opisy bądź też wyobrażenia zaręczyn, zaraz po otrzymaniu od swej wybranki akceptacji, mężczyzna całował ją namiętnie. On jednak tego nie zrobił i Elizabeth zaczęła się zastanawiać czy to z powodu tego, że był aż tak zaaferowany jej twierdzącą odpowiedzią czy też bynajmniej nie miał na to ochoty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:31, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Cokolwiek byle z tobą. Tylko ta opcja wchodziła w grę, żadna inna. Poza tym Roy aż tak obojętny nigdy nie bywał. Jakby przyszło co do czego to to 'cokolwiek' było by jasno określone, a w zasadzie określiło się już po chwili. Zawtórował jej śmiechem i zapytał - A co myślisz o horrorach z wampirami? - ciekawe pytanie wymyślił. Sam czasem się nad tym zastanawiał - Jesteśmy tam tacy straszni niekiedy... A wampirostwo nawet przyjemne jest pomijając niektóre życiowe kwestie. - typu błyszczenie w słońcu, popijanie posoki czy problem z chorobliwa bladością skóry - Bo jesteśmy nieśmiertelni. Jakby nie patrzeć musi być to coś ekstra bo nie trudnili by się szukaniem kamienia filozoficznego. Jesteśmy wytrzymalsi, strawniejsi, silniejsi... - przystojniejszy też był, ale narcyzm nie należał do głównych cech jego charakteru więc nawet o tym nie wspomniał - Ogólnie rzecz biorąc doskonalsi. A w filmach i tak krwiopijcy bez cienia skruchy. - był gotów stwierdzić że to niesprawiedliwe, ale pamiętał jak to było przed przemianą i jak było po - Jasne, że mam. Komedie z natury przyciągają i zawsze można takie obejrzeć. - on i nie miałby ochotę na komedię? To skąd jak sama zauważyła ten banan na twarzy wieczny? Nie był smutasem. Zabrakło mu Elizabeth u boku kiedy sama o sobie przypomniała. Obrócił się twarzą do wampirzycy i roześmiał się głośno - Dlaczego? - cholera wie. Po prostu jakoś się nie złożyło - Bo... Ucałowałem cię w dłoń? Wiem, to akurat marna namiastka była, ale... Nie wiem Elizabeth, ale jak chcesz to możemy dać replay! Mi to nie przeszkadza, całkiem chętnie to powtórzę. - upadł przed nią na kolana trzymając dłoń wampirzycy - I zapytałem czy się zgadzasz, ty zadałaś mi bardzo adekwatne do sprawy pytania, odpowiedziałem, a później ty powiedziałaś że się zgadzasz i przyjmujesz moje oświadczyny - akcja! Roy jak poprzednio dotknął ustami dłoni Elizabeth. Wstał i wyprostował się przed wampirzycą - Jestem szalenie zadowolony, jestem przeszczęśliwy mój drogi ukochany kłębku dylematów, że zgodziłaś się i przyjęłaś moje oświadczyny, a teraz by absolutnie wszystko było poprawnie... - zaczął Roy uśmiechając się szerzej i ujmując jej twarz w swoje dłonie - Pozwolisz że cię pocałuję. - nie odmówi chyba swemu drugi, w zasadzie to już trzeci, raz narzeczonemu facetowi, prawda? Wpił się w jej wargi by nie odczuwała już nawet najmniejszego niedosytu z powodu jego zapominalskości czy też nieuwagi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:02, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Są dosyć zabawne. - stwierdziła w odpowiedzi na jego pytanie o horrory,w których występują wampiry. - Zawsze mnie bawiły wszystkie wersje o Hrabim Dracula. - roześmiała się - Ciekawa jestem na ile w tym było prawdy i czy rzeczywiście ktoś taki istnieje gdzieś tam. - machnęła ręką przed sobą półkolistym gestem wskazując na jakiś nieokreślony kierunek. - Albo Wywiad z wampirem. - dodała kolejną historię, która ją ciekawiła. Albo też bawiła, zależy w którym momencie spojrzeć. - Nie prawda, że bez cienia skruchy! - zaprzeczyła - Chociażby i ten Wywiad. - zwróciła mu uwagę. - Wampiry są pokazywane, owszem, w większości jako te złe, ale są też jako i dobre. - stwierdziła nie dając mu pozostać bez odpowiedzi.
Jego śmiech, którym wybuchł w pierwszej chwili, gdy się do niej obrócił, niewiele dziewczynie wytłumaczył. I co z tego, że zadała swoje pytanie od tak, raczej dla żartu niż dla poważnej odpowiedzi, którą miałaby oczekiwać usłyszeć. Sama nie wiedziała czemu tak wyszło. A w zasadzie, to wiedziała. Nie było ani okazji ani po temu nastroju. Jej durne pytania wszystko zburzyły a potem chłopak chciał ją mieć blisko siebie i ważniejszym było przytulenie się do siebie niż pocałunki. Z resztą jak ich ostatnie doświadczenia pokazywały, coraz częściej pocałunki doprowadzały do sytuacji gdy musieli się oboje ostudzać po tym, więc może to i lepiej, że tego elementu nie było.
Roy jednak wziął sobie chyba za punkt honoru, by udzielić jej odpowiedzi. - Nie, nie była marna namiastka. - zaprzeczyła gdy tak określił cmoknięcie jej w wierzch dłoni. - Nie! - roześmiała się teraz ona kiedy zaoferował się, iż może zrobić specjalnie dla niej powtórkę. Chyba nie chciała na powrót przechodzić przez chwilę, gdy się jej oświadczał. Co za dużo, to nie zdrowo. Jak na jeden dzień, to jej w zupełności wystarczało. Na szczęście chłopak jej darował przechodzenia przez samo udzielanie odpowiedzi jeszcze raz. - Nie musisz. - powiedziała wciąż śmiejąc się i widząc po chwili jak pada przed nią na kolana, by po momencie się z nich podnieść. - Będziesz mnie tak teraz nazywać kłębkiem dylematów? - prychnęła szczerząc się do niego w szerokim uśmiechu. Zaraz jednak jej uśmiech został objęty przez jego dłonie i musiał się zwęzić, by odpowiednio odwzajemnić jego pocałunek nadrabiający zaległości. Ledwie się z niego była w stanie oderwać, bo Roy się solidnie przyłożył. - Hej! - rzuciła udając oskarżający ton w swym głosie przez moment - Bo nie zostawisz nic na później i wycałujesz wszystko! - zaśmiała się trącając wargami jego usta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:29, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Może. Kto to wie. Ale ile on miałby lat? A wiesz co mi się z Draculą kojarzy? W Ulicy Sezamkowej... - matko, on jeszcze bajki dla dzieci pamiętał! - Był taki papmerek. I też był hrabią i miał kły. I skórę miał filetową. Fioletowa, wiec to też jest jeszcze inne od tych wszystkich filmów i wyobrażeń scenarzystów na nasz temat. Bo nie wyobrażam sobie bym był fioletowy, nawet fiołkowy. Wyobrażasz sobie? - zapytał kręcąc głową - Patrzysz w lustro i jesteś fioletowa... Wtedy to naprawdę można by na nas krzyżyk postawić i kazać chodzić kanałami. Bo skoro do bladości można się przyzwyczaić i jakoś wytłumaczyć, to nie wiem co byśmy zrobili gdybyśmy wyglądali jak śliwki. A Wywiad był fajny. - Roy przypomniał sobie kołyszący się swobodnie między nimi iPod. Miał do Elizabeth kilka pytań które chciał i musiał jej zadać, wtedy zaraz po przemianie. Śmiał się bo to go rozbawiło. Śmiał się z tego że do tego nie doszło i Lizzy musiała mu o tym przypominać. I wcale nie za punkt honoru, nie, tak tego sobie nie obierał. Chciała, to spełniał jej życzenia i dawał odpowiedzi na pytania. Że robił to gorliwie i dokładnie? Chyba nie narzekała z tego powodu ani trochę - Nie, to tylko z tej okazji. Na co dzień będziesz Królową Dylematów i Pytań Za Sto Punktów. - powiedział szczerząc się do wampirzycy równie szeroko co ona do niego. Objął Elizabeth w pół chcąc trzymać dziewczynę przy sobie jak najbliżej - Ja wiem jak całować. - odpowiedział przybierając opozycyjnie oburzony ton - I zapewniam cię, że zawsze się coś dla mnie znajdzie... - mruknął udowadniając Elizabeth swoją teorię ponownie - Poza tym, wycałowanie całego twojego ciała... - zaczął tą jakże niecną praktykę od linii szczęki swej narzeczonej - Zajmie mi ogromnie wiele czasu. Tym bardziej że kiedy już za coś się zabieram chcę to skończyć z jak najlepszym wynikiem. - zakończył cmokając kącik jej ust. I ciągle były słodkie, nic nie straciły.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:04, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie mam pojęcia ile, ale zawsze w filmach przestawiali go jako bardzo starego. - odpowiedziała - Więc dałabym mu pewnie coś kole ośmiuset? Tysiąca lat? No chyba nie więcej, bo miałby naleciałości ludzi pierwotnych gdyby więcej miał mieć. - zaśmiała się jakoś sobie nie mogąc wyobrazić nikogo, kto by miał być starszy niż ten wiek. Jakoś powyżej to była dla niej jakaś abstrakcja. Bo kto by psychicznie chociażby zniósł tyle lat istnienia i oglądanie wokół siebie kolejnych niknących pokoleń? Ona sama nie mogła jakoś się odnaleźć w perspektywie następnych dwóch czy trzech wieków. Jeszcze jeden wiek to jako tako była w stanie. Ot, prababka bawiąca się na weselu swojej prawnuczki. To była taka rozbieżność. Wszystko powyżej, to już było dla Elizabeth jak spotkanie człowieka pierwotnego z epoki jaskiniowej z kosmitą z przyszłości. Nie, zdecydowanie nie mogła sobie póki co wyobrazić nic ponad to.
- Oj rany... - jęknęła - Nie, za żadne skarby! Fioletowa? Czym bym się musiała tłumaczyć? Kąpielą w jodynie? To jakiś kosmos. - odpowiedziała. Z całą pewnością nie mogła narzekać na taką dokładność i gorliwość chłopaka w takich chwilach. W innych może i by mogła, ale kiedy chodziło o pocałunki, to dla niego tylko na plus, ze tak uczynnie się do nich przykładał pozbawiając dziewczynę jakiejkolwiek woli obrony przed nim. Miał rację skubany, że obojętnie ile by jej nie całował, była w stanie znaleźć jeszcze coś w sobie, by go obdarzyć kolejnym pocałunkiem.
- O mamo! Przestań! - jęknęła - Wcale tak strasznie nie zadaję wielu pytań i nie zadręczam się dylematami. - obruszyła się z uśmiechem, próbując powstrzymać przy tym kolejny wybuch śmiechu - Yhymm... - mruknęła po chwili, czując się przekonana jeszcze bardziej do tego, że niczego z jej ust dla niego nie zabraknie. Słowa o całowaniu jej ciała, spowodowały dziwnie przyjemny dreszcz na jej plecach, przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa. Aż przez moment pożałowała, iż stwierdził, że zajmie mu to tak wiele czasu. Pomyślała tu o odwlekaniu i rozkładaniu wszystkiego na kolejne przeciągające się w nieskończoność raty.
Była jeszcze inna strona tego medalu, kiedy by to chłopak mógł robić przez tak długi czas, dokładnie zwiedzając zakamarki jej skóry, ale to jakoś nie mieściło się jeszcze w jej głowie tak łatwo. Upewnił ją jednak po chwili, że raczej ta druga opcja chodziła mu po głowie a nie pierwsza, więc w sumie, to odetchnęła z ulgą. W sumie, bo to, że sama wręczyła mu w dłonie przepustkę do wolnej drogi po temu, nie oznaczało wcale, że nagle się złamała i już nie czuła by się skrępowana czy też zawstydzona takim obrotem sytuacji.
Uniosła głowę w górę, spoglądając się na niebo kiedy jego wargi prześlizgały się po jej żuchwie. Wszelkie chaotyczne myśli zaczęły uciekać gdzieś na bok pozostawiając na swoim miejscu tylko uczucie ciepła jego ust. Dopiero cmoknięcie w kącik jej ust oderwało ją od przyjemnego stanu niebytu, gdy poddawała się jego drobnej pieszczocie. Opuściła powoli spojrzenie na niego, patrząc się w ten błękit nieba zamknięty w jego źrenicach.
Zsunęła nagle dłoń z jego ramienia na jego palce, chwytając je zdecydowanie. - Oj chodź do tego katamaranu, bo jak tak dalej pójdzie, to nie dam Ci dziś dotrzeć do tego kina na plaży. - rzuciła niczym kotka pokazująca swoje pazurki tylko dlatego, że zabierano jej zabawkę poza zasięg jej łapek. Obróciła się w bok, w stronę morza i pociągnęła go za rękę, by ruszyli się z miejsca. Wpierw musiała mu się wyrwać z objęć, które dziwnym trafem dość solidnie ją trzymały przy chłopaku.
- Roooy... - zajęczała wzdychając jednocześnie. Chyba tylko kobiety tak potrafiły na raz to zrobić na jednym wdechu. - No chodź... Będziesz mnie miał całą i kiedy tylko zechcesz, ale chodźmy już. - dodała starając się wyślizgnąć z jego ramion. - Przenieśmy się tylko na tamtą wyspę. - poprosiła. Jakoś nie chciała po zmroku płynąć po tej wodzie przed nimi. Nic im jakoś raczej nie groziło, ale nie czuła się przekonana do tego, by spędzać wieczór na tej wyspie, skoro na tamtej mieli o wiele więcej atrakcji na nich czekających.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:38, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Hm... To może był przemieniony jak był już w sędziwym wieku. Bo chyba musiałby mieć z jakiś milionik na karku by się zestarzeć a i tak nie wiadomo czy to w ogóle możliwe. - skoro jemu nie spadł włos z głowy przez ponad rok, to ile musiało by trwać pojawienie się jednej małej zmarszczki na czole? Chyba bardzo, bardzo długo - No fioletowa. Wyobraź sobie że takie kity dzieciom wciskają pod nazwą programu edukacyjnego. - lepiej by zrobił gdyby się przyznał do tego jak czekał na każdy odcinek - I wielkie żółte ptaki. I 'coś' żyjące w kuble na śmieci. Miał na imię Oscar. - Roy parsknął śmiechem a później już rozrechotał się jawnie kiedy Elizabeth zaprzeczyła że miałby ona niby łamać sobie głowę problemami - Tak, bo ci uwierzę. I nie mogę przestać. - stwierdził jakby z żalem - Sama powiedziałaś że lubisz mnie słuchać. - mruknął przesuwając usta po gładkim policzku dziewczyny - I jak tu cię zadowolić, ech... Lizz. - westchnął i pokręcił lekko głową. Oczywiście że ta druga opcja, pierwsza już jakby nie istniała, albo przeliczała się na najbliższe dni. No dobra, godziny. W zależności jak ciekawa będzie komedia czy co sobie tam wybiorą. Chyba - Nie dasz? Elizabeth! - chyba ten zadowolony, rozmarzony i jednocześnie rozbawiony ton mówił za wszystko. Katamaran wcale nie wydawał się czymś potrzebnym do życia. Chyba by ich nie wyrzucili gdyby zostali sobie na tej wyspie na noc? - Całą? I kiedy tylko zechce? - dopytywał się bezczelnie powoli i niechętnie ruszając w stronę ich środka transportu - Kusząca propozycja. - mruknął uśmiechając się jakże niewinnie do wampirzycy. Nie opierał się jej skoro wyraźnie nie chciała tutaj zostawać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:06, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Musiałby być przemieniony w bardzo sędziwym wieku. - stwierdziła z przekonaniem - Bo ani trochę na wygląd to mu nie pomogła przemiana. - orzekła jakoś nie mogąc sobie przypomnieć w swojej głowie czy kiedykolwiek jakakolwiek bajka, film czy też opowiadanie mówiła o starzejącym się w jakikolwiek sposób wampirze. Fioletowa zmora jakoś dziwnie by wyglądała na ulicach Seattle. Ale za to przynajmniej przestało by się myśleć o jakichś chorobach dziesiątkujących ludność ziemi, znajdując sobie lepszy obiekt do plotek, rozmów i wszelkiego typu pogróżek mówionych dzieciom przez rodziców, gdy by wychodziły późną nocą z domu.
- A ja tam lubiłam zawsze Ciasteczkowego. - stwierdziła - Chociaż w ostatnim czasie przerobili go na Marchewkowego Potwora. Ponoć, aby oduczyć dzieci podjadania niezdrowych przekąsek. - wyjaśniła nieco strapiona. - Jak oni mogli mu to zrobić... - westchnęła śmiejąc się wraz z Royem. Uspokoiła się dopiero nieco widząc jak chłopak zaśmiewa się niemal do łez słysząc jej zaprzeczenia. - Ależ lubię Cię słuchać, uwielbiam wprost. - wyjęczała wywracając zarówno oczami jak i głową z westchnięciem. - Ale to wcale nie oznacza, że masz rację, iż tak się zadręczam wyimaginowanymi problemami. - odrzekła samej nie wierząc do końca w swoje słowa. Bo przecież była mistrzynią wzbudzania chaosu w swojej głowie z byle powodu.
- Hah! Czasem bardzo łatwo mój drogi. - odpowiedziała z uśmiechem - A czasem wręcz przeciwnie. - dodała uśmiechając się do niego czując jak teraz błądził po jej policzku drobnymi pocałunkami. - Mogło by się tak stać. - przytaknęła kiedy się rozmarzył po jej słowach, że jeszcze trochę a tak łatwo nie opuszczą tej wyspy zbyt prędko. Nie chciał jej jakoś wypuścić ze swych objęć. I kusił! Okropielec jeden. Położyła dłonie ponownie na jego bokach, przesuwając palcami w górę jego żeber aż do ramion, obejmując go po chwili za łopatkami.
Nie tak łatwo go było już teraz go od niej odkleić. Pokiwała twierdząco głową odszukując ustami jego wargi. - Całą. I kiedy tylko zechcesz... - mruknęła wprost w jego usta po czym z przyjemnością się w nich zatopiła jeszcze na moment. Ależ korcił! Zarówno swoimi gestami jak i słowami także w tej chwili. Ześlizgnęła się ponownie w dół jego ciała składając dłonie na jego biodrach. Przyjemnie było móc go dotykać, kiedy nie nosił na sobie zbyt wielu warstw ubrania. A już tym bardziej, gdy mogła dotykać jego nagiej skóry, błądząc po niej palcami. Skoro ruszył w stronę łodzi, to i ona ruszyła, idąc tyłem do kierunku ich drogi. Jak to dobrze, że plaża była już niedaleko.
Jak to dobrze też, że Elizabeth nie wiedziała, iż ta jej druga opcja możliwa była nawet w przeciągu najbliższych godzin. Znów złapała by stresa. - Chodź... - zamruczała do niego kusząco, chcąc go popędzić do ich środka lokomocji - No chodź, skarbie... - dodała przenosząc swe palce na jego brzuch. Teraz ona mu oddawała samym tonem głosu czy też drobnym dotykiem mającym go poprowadzić za nią niczym po sznurku do kłębka. A niech ma za swoje, skoro zaczynał. - Chodź... Nie daj się prosić... - zamruczała jeszcze raz zaczepiając koniuszkiem języka jego wargi. Ciekawe ile był w stanie wytrzymać?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:35, 06 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak? Wszystko dzieciakom odbierają. Nawet fajny niebieski kolorek. To jak Oskar mieszkał w kuble na śmieci to co? Kloszard? Bezdomny? - pokręcił głową - I w ogóle ten fioletowy wamp by tam też nie pasował bo to przecież nie zgodne z religią i takie tam... Szatańskie wymysły. Wszystko odbiorą tym dzieciom. - powiedział dziwnie pewien swego zdania. Skoro tak szybko posyłało się je do przedszkoli to co im zostawało z dzieciństwa? Nic prawie - Zaprzecz skoro nie mam racji. - poprosił wampirzycę wpatrzony w jej tęczówki wyczekująco. Nie zbyt skora chyba była do tego by się przyznać. Wcale nie okropielec, proszę go tak nie wyzywać. Całkiem miły i roznamiętniony facet. I jeszcze w miarę przyzwoity w tym co robił. Podtekst delikatny, mało wulgarny, to nie kwalifikowało się pod okropności. A jakby jej powiedział ze chce teraz? Dopiero by było. Cierpliwy też był i to kolejna pozytywna cecha. On był aż tak wspaniały? Och i co by było w tym takiego stresującego? Roy by przecież się postarał rozluźnić Elizabeth najlepiej jak umiał, choć faktycznie, jakby miała teraz w głowie zacząć odliczać czas to było by trochę nie wąsko. I kto tu był większym okropielcem?! Śmiała mu tak mruczeć, śmiała go rozgrzewać swoim dotykiem. To wcale nie było fer, wcale a wcale jak dla wampira. Rozwiązał tą sprawę inaczej. Nie będzie się dawał prowadzać jak po sznurku, albo Elizabeth pójdzie grzecznie obok albo wcale nie pójdzie. Wybrał drugą opcję i posadził ją sobie na ramieniu. Poszło bez problemów nawet nie miała czasu zapiszczeć oburzona. Teraz tylko mógł się bać że dostanie kwiatkami które ze sobą niosła - I co cwaniaro? - zapytał Elizabeth przesuwając ustami po jej korpusie. Niech mu powie że wygrał, to da jej spokojnie dopłynąć do drugiej wyspy. I komedię też obejrzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:46, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie mam pojęcia. - roześmiała się słysząc Roya troszczącego się o postacie z Ulicy Sezamkowej. Fakt był taki, że Elizabeth też uwielbiała niegdyś tą bajkę. I mogła ją dawniej oglądać w kółko i na okrągło, gdyby nie to, że jej brat zazwyczaj wtedy nagle koniecznie musiał na innym kanale zobaczyć Power Rangers czy inne jego kreskówki. Z zaprzeczaniem jego słowom był jeden mały problem. Kłamała by wtedy w żywe oczy. - Noo... - zaczęła uśmiechając się do niego - To tak jakby... Wiesz, zaprzeczyć mogę, ale nie będzie to do końca zgodne z prawdą. - dokończyła parskajac śmiechem. Oj, miły to on był, nawet bardzo. A roznamiętniony? Czym? Bądź też kim? Któż powodował u niego taki stan rzeczy? Straszne. Jakoś Elizabeth mogła na to poradzić? Może jakoś mu pomyć z tym roznamiętnieniem. Nie wiem, może ugasić rozniecony ogień albo też pomóc mu w dalszym wypaleniu go?
Owszem, podtekst był delikatny. Co nie zmieniało faktu, że wzbudzał w dziewczynie równie żywe emocje jakie by się u niej pojawiły gdyby to inaczej ujął. Nie było większej różnicy. Co by było gdyby jej powiedział, że chce teraz i już? Oczywiście, że by się zgodziła. Przytaknęła by mu mówiąc, że przecież cały czas ma ją calusieńką i tylko dla siebie. Nic się pod tym względem nie zmieniało. A to, że dobrze by wiedziała, iż chłopakowi może niekoniecznie o taką odpowiedź by chodziło, to cóż... Uwielbiała się z nim droczyć. To także się nie zmieniło. Na prawdę nie wiedziałby co też takiego byłoby stresującego? A on by się w jakiś sposób nie zaczął tremować czy też denerwować tym co może się wydarzyć? Oboje przecież na to czekali już od jakiegoś czasu i przez ten okres każde z nich pewnie sobie wyrobiło jakieś wyobrażenia na ten temat.
Stresem, choćby i nawet niewielkim, ale byłoby to czy wyobrażenia staną się rzeczywistością i jak to w ogóle wyjdzie. Bo przecież nikt nie mówił, że się muszą od razu dograć, prawda? Mogli mieć całkiem inne oczekiwania względem siebie a sprostanie tym, które druga osoba by postawiła wcale mogło nie być takie proste. Zwłaszcza jak się nie wiedziało czego się mozna byłoby spodziewać. Albo też co zrobić, by tym wyobrażeniom sprostać. A nie podobało mu się jak ona mu tak cicho mruczała? Mogła przestać. W każdej chwili. Chociaż pewnie brakowało by jej tego, ale przecież potrafiłaby się powstrzymać, gdyby tego Roy zapragnął. Z dotykiem było podobnie. Niech nie narzeka, bo Lizzy jeszcze byłaby gotowa na prawdę zaprzestać a tego by pewnie wampir nie chciał. Przynajmniej jak się zdawało.
I nie mogła pójść grzecznie obok niego, bo wziął ją na ręce. Zapiszczeć i tak zapiszczała, ale dopiero w chwili, gdy już ją sobie usadził na ramieniu niczym papugę wyciągniętą z klatki i umieszczoną na karwaszu noszonym na ręku. włapała sie obronnym gestem jego czubka głowy mając nadzieję, że jej nie zrzuci za prędko. Jakoś nie miała ochoty znów zaliczać ziemi. Co prawda nawet nie myślała o tym, że mógłby jej nie utrzymać, bo wierzyła i ufała swemu towarzyszowi całkowicie, ale jednak wrażenie pozostawało. - Zostałam usadzona niczym dziecko w kącie. - sapnęła gdy się jej zapytał o to jej cwaniaczenie. Wygrał. Ciężko byłoby się z tym spierać. Kiedyś się mu będzie musiała zrewanżować, ale to w swoim czasie.
Ciekawe jaką by miał minę, gdyby ona go podniosła. Pewnie nie tęgą, bo mężczyzn raczej nikt nie nosił na rękach zwykle. - Poddaję się. Pełna i kompletna kapitulacja. - dodała ulegajac mu już całkowicie. Dopłynąć na drugą wyspę chciała, co do filmu to wcale niekoniecznie się by upierała, by go obejerzeć do końca, gdyby nagle okazało się, że coś ciekawszego znalazło by się do roboty. Wszystko zależało od tego co by się działo podczas seansu. - Niech no się tylko coś dla mnie zmieni... - mruknęła jeszcze bardzo cicho. - To dopiero wtedy wycofam swoje poddanie się. - uśmiechnęła się pozwalając się już narzeczonemu donieść do łódki, by wypłynęli na morze, przemieszczając się na sąsiednią wyspę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:29, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak? - zaczął pokazując że bardzo uważnie jej słucha i chce dowiedzieć się co takiego ma mu do powiedzenia w temacie tego że jest kłębkiem dylematów - Acha! - no i wszystko już wiedział. I miał rację. To najważniejsze. Kim, kim? Elizabeth, oczywiście. Przecież nie tymi kokosami które wisiały na palmach. Naprawdę straszne. I wybór też trudny. Ale w zasadzie chyba wychodziło na to samo, prawda? Tak czy siak potrzebował do tego wampirzycy. Podtekst miał w niej wzbudzać to co wzbudzał. Nie no, tutaj nie chodziło o tremę. W zasadzie to o czas jaki oboje by zaczęli nieświadomie odliczać Czekanie czekaniem, ale gdyby mieli wyznaczony czas co do minuty to jednak nie byli by do końca spokojni i rozluźnieni. Raczej to czy się dopasują do siebie nie stanowiło jakieś wielkiej zagadki. Narazie jedno umiało doprowadzić drugie do pewnych skrajności i wychodziło im to świetnie, więc jeśli przeskoczą o stopień wyżej to chyba nie będzie tak strasznie. Nie, podobało jak najbardziej podobało, ale prowokowała go a jak zwykle w takich wypadkach coś stało im na drodze. Aktualnie chodziło o podróż na sąsiednią wyspę. Już nie będzie narzekał, ponoć obiecał - Ej, weź ramię bo nie widzę nic. I przestań się bać bo cię nie upuszczę... - powiedział chwytając Elizabeth ostrożnie za przegub lewej dłoni. Roy roześmiał się słysząc jej utyskiwania i stwierdził - Wcale nie. Zostałaś posadzona na tronie jak na Kleosie przystało. I pomyśl jaki fajny ten tron jest. - podsunął by przestała postrzegać noszenie jako karę - Nie musisz się ruszać ani nic, sam cię zaniesie w wyznaczone miejsce. - to by była dla niego porażka. Być noszonym przez kobietę. Miałby szalenie nie tęgą minę i potraktowałby to chyba jako obrazę jego osoby, choć zależy w jakich okolicznościach taka rzecz miała by się stać - Tak? - zapytał patrząc w górę na twarz Lizzy - Fajnie. Jeden zero dla mnie. - oświadczył idąc pewnie w stronę dwukadłubowca. Nie mogła chyba być niezadowoloną. Czy nie fajniej patrzyło się wszystko będąc wyżej niż zazwyczaj? - Słucham? Co miałby się dla ciebie zmieniać? Miałbyś stracić tytuł królewski? Wydaje mi się ze Rzym z Czarkiem na czele już dawno poległ wiec jeśli coś się dla ciebie zmieni to jedynie na lepsze. - lepszym było chyba to że Roy postawił Elizabeth w końcu na mokrym piasku. Wchodzenia na katamaran już z nią nie próbował.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:16, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie odliczanie czasu i w ogóle jego wyznaczanie było by chyba czymś okropnym. Zabijałoby wszelką spontaniczność a bez niej nie było by już tak fajnie. Lepiej więc było pozostawić wszystko przypadkowi czy też ich emocjom, które na pewno same by ich doprowadziły we właściwe miejsce i o właściwym czasie nie zabierając przy tym przyjemności ze swobody. Elizabeth także raczej nie mogła się obawiać niczego. Doprowadzanie się do tych skrajności wychodziło im całkiem, całkiem, więc mogli być spokojni o to wszystko. Może wreszcie powinni zatroszczyć się o to, by im nic nie stało na przeszkodzie? W tej chwili to chyba już bardzo niewiele było dla dziewczyny potrzebne, by nie było żadnych poprzeczek pomiędzy nimi i ich bliskością. A na sąsiedniej wyspie mieli się w sumie znaleźć wcale nie za tak długo, więc i ten problem był w trakcie rozwiazywania.
Bać się nie bała, że ją upuści. Ufała mu pod tym względem. A to, że niechcący zasłoniła mu widok, to cóż. Wypadek. Zabrała zaraz rękę, by mu odłonić drogę jaką pokonywał z nią na rękach.- Oj bardzo jest fajny, bardzo. - odpowiedziała o tym samobieżnym tronie. - O! A to o coś gramy? - zapytała słysząc wynik rozgrywki. Chyba nie grali. A może grali? Co było nagrodą w takim razie? - Na przykład okoliczności. - odrzekła na jego słowa. Postawił ją zaraz na ziemi i czując grunt pod swoimi nogami, wampirzyca się zaśmiała. - O, choćby i na takie. - wskazała piasek pod stopami - Stoję teraz na ziemi. I już się zmieniły okoliczności. - rzuciła rozbawiona dźgając chłopaka w bok palcem. Wskoczyła zaraz do wody, spychajac do niej ich katamaran. Niedługo potem byli już w pobliżu sąsiedniej wysepki, na którą zmierzali, powoli dobijając do brzegu. Elizabeth przyszło nagle coś do głowy i postanowiła wykorzystać ten pomysł, póki mogła.
Na oczach Roya ściągnęła swoją sukienkę rzucając ją na kufer po środku, łaczący dwa kadłuby łodzi. - Zostawiam Cię na chwilę, kapitanie. - rzuciła do chłopaka i cała uśmiechnięta, wskoczyła do chłodnej wody. Wynurzyła się z niej kawalek obok, popychając rękami za bojkę ich środek transportu w stronę pomostu, do którego mieli przycumować. Kiedy już znaleźli się przy słupkach, sięgnęła po linę i przywiązała katamaran do jednego z nich, by im nie odpłynął potem gdzieś na morze. Podłynęła za to zaraz z boku do kufra i ściągnęła z niego sukienkę, płynąc w stronę brzegu z ręką w górze, by nie zamoczyć materiału. Wyszła na brzeg, czekając na nim na wampira. Z jej ciała spływały morkre krople a z włosów spływała jedna wieksza strużka wody. Lizzy wydawała się przeszczęśliwa z tego, że mogła tak sobie popłynąć choć kawałek. Lubiła pluskać się w wodzie rzeczywiście jak owa syrena, której mianem ja czasem nazywał Roy. Czekając aż do niej podejdzie, wyciągnęła w jego stronę rękę, zachęcając do podejścia. - No chodź. - ponagliła go nieco - Przebiorę się tylko i będziemy mogli pójść obejrzeć ten film. - wyjaśniła obdarzając go przy tym ciepłym uśmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 15:59, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, zatroszczenie się o to by nic nie stało im na przeszkodzie było chyba najlepszym pomysłem na jaki mogliby wpaść. I jakże wiele ułatwiło - Dzięki, nie ma to jak stuprocentowa widoczność. - powiedział kiedy Elizabeth zabrała swoje ramię - Wiesz jak przyzwyczaisz się do tego że widzisz paproszki i inne mikroskopijne cuda, dla człowieka niewidzialne rzeczy, to czujesz się trochę niekomfortowo kiedy nagle masz czarno przed oczami. Przynajmniej jak dla mnie. No, to nie narzekaj że cię w kącie postawiłem złotko, bo do tego ci jeszcze daleko. Nie zasłużyłaś. - stwierdził. Miał przy sobie wybitnie grzeczną personę. Grzeczną w przeciągu kilku ostatnich minut. A nawet jeśli by bywała niegrzeczna to chyba nie potrafiłby jej zmusić do stanie w kącie, zawsze uważał to za bezsensowną karę. Zaś tylko dzieciaki palcami wytykały. Pomyłka jakaś. I zazwyczaj wpatrywanie się w ścianę nic nie dawało. Bynajmniej na wybryki małego Roy'a nie pomagało - Nie, nie gramy o nic, chyba że chcesz. - odparł z uśmiechem - To takie powiedzenie tylko, czasem... Tak się mówi. - zakończył wzruszając lekko ramionami. Roy otwarł usta by coś dopowiedzieć, ale musiał poczekać aż wampirzyca skończy swoje - Okej, więc zmieniły się. Czy w takim wypadku moja droga zostajesz mi poddana dalej czy nie? - zapytał z ciekawością. Teraz miał nad nią małą władzę i nie posiadał przewagi jaką dawało noszenie wampirzycy na ramieniu. Wpakowali się na katamaran a Roy stwierdził że nie będzie przepadał za wodnymi środkami lokomocji. Jakoś nie sprawiały mu zbyt wielkiej przyjemności. Zerknął na upadającą w dół sukienkę a później na Elizabeth. Chciał odpowiedzi na pytanie 'co robisz?' - Świetnie, zostanę sam na tej łajbie i zdechnę z głodu. - chyba bardzo czarno to widział. Nie wiedział że takie stateczki działają też na napęd wampirzy. 'Ach uczysz się całe życie' powtarzała mu czasem Caren - Ale wziąłbym ci tą sukienkę.. - jęknął widząc jak materiał nabiera wilgoci od mokrych dłoni Elizabeth. Jak na Czarka przystało zszedł z dumą na brzeg rozglądając się jakby za swoją świtą przyboczną, ale niestety nikogo takiego nie miał - Przychodzę do ciebie z naręczem kwiatów droga Kleo. - wyciągnął zza pleców jej bukiecik podając go wampirzycy. Skłonił się lekko - Bo tego zapomniałaś o Słońce Nilu. - czy jakoś tak, nigdy nie był najlepszy z historii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:58, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Elizabeth nie chciała o nic grać, bo ostatnio jakoś i pomysłów nie miała na wygraną. Wszystko co chciała, to miała. A to co chciała by mieć było albo na wyciągnięcie ręki albo też nieosiągalne, więc nie było o co się tym razem zakładać. Zaprzeczyła więc jego słowom rezygnując z dalszego wyliczania przegranych i wygranych.
- Hymmm... - zamruczała, skoro już mogła mruczeć stojąc twardo na ziemi. Z resztą sam przyznał, że swoją przewagę stracił z chwilą postawienia jej na nogach. - Podpowiadasz mi kuszące możliwości, skarbie. - rzuciła uśmiechnięta słysząc kierowane do niej pytania o to czy nadal mu będzie poddaną. - A co jeśli nie? - zapytała śmiejąc się i po chwili kręcąc lekko głową przecząco - Oczywiście, że tak. - stwierdziła zaraz - W pewnym zakresie na pewno. - wyjaśniła puszczając do niego oczko.
- Oj nie zdechniesz na łajbie, nie zdechniesz. - zaśmiała się popychając katamaran kiedy była jeszcze w wodzie - Z pełnym brzuszkiem wsiadłeś na ten statek. - zażartowała - A poza tym daleko nie jestem, więc i z samotności też nie powinieneś paść. - dodała szczerząc się do niego w szerokim uśmiechu.
Materiał jej sukienki jakoś strasznie nie nasiąkł wodą kiedy trzymała ją w dłoniach. Ale miło było, że pamiętał o kwiatach, o których Elizabeth najwyraźniej zapomniała a pewnie potem byłaby zmuszona się po nie wracać. Odebrała bukiet z jego dłoni śmiejąc się z tego jak się zwrócił do niej. - Dziękuję Ci mój najdroższy Tetrarcho. - odpowiedziała używając odpowiedniego tytułu, z jakim zwracano się do Czarka. Podeszła na chwilę do Roya mokrym od słonej wody całusem pieczętując swoje podziękowanie. Z jej włosów jeszcze na tyle kapało, że i jego zmoczyły na ramionach, kiedy pochyliła się, by cmoknąć jego policzek.
Ruszyli po chwili do domku a kiedy doszli niemal do wejścia, Elizabeth wycisnęła ze swoich włosów nadmiar pozostającej na nich jeszcze wody, by nie nachlapać w środku zostawiając po sobie ślady drogi, którą by szła do sypialni, w której zostawiła swoją torbę, aby wyciągnąć z niej coś na przebranie. Wilgotna i brudna nieco sukienka raczej nie nadawała się do ponownego założenia bez przeprania jej. Wybrała za to jakieś krótkie spodenki i bluzkę przypominającą nieco sweter związywany z przodu troczkami. Przebrana wyszła do Roya, zawiązując jeszcze sznureczki, których nie zdążyła opanować przed opuszczeniem sypialni. - Już jestem prawie gotowa. - wytłumaczyła się, zgarniając kwiatki, które odłożyła wcześniej po drodze w salonie na stoliku i wstawiła je do szklanki, do której nalała wody z łazienki, bo ta była najbliżej. Dopiero tak przygotowana podeszła do wampira, obejmując go w pasie dłońmi. - To co? Idziemy? - zapytała, sięgając po chwili palcami do swoich włosów, by je przeczesać luźno. Wciąż były jeszcze nieco wilgotne bez wysuszenia ich porządnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 18:12, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A co jeśli nie? No cóż, to nie. Przecież nikt nikomu nie musi być w stu procentach poddany. Poza tym nie na tym to polegało. Trzeba było to wypośrodkować. I umieć uszanować zdanie drugiej osoby. Poza tym taki absolutnie poddaństwo chyba nie było niczym ciekawym. Nudziło, chyba że ktoś lubił takie klimaty. Wampirowi współpraca wydawał się bardziej ciekawa niż takie wykorzystywanie drugiej osoby. No tak, miała rację, z głodu by nie zdechł. No ale jak to Roy coś powiedzieć i na coś ponarzekać musiał, bo nie byłby sobą. - Do usług moja droga Kleopatro. Z miłą chęcią będę ci służył. - powiedział uśmiechając się do niej z wyższością właściwą jego urzędowi. Wyimaginowanemu ale zawsze. Było się czym poszczycić. Zawsze coś - I od razu tak bezpośrednio? Kleo, jesteś niezastąpiona. - rzekł komentując buziaka jakiego od niej dostał. jakby wokół nich stał tłum plebsu to chyba nieźle by się zaszokował taką poufałością. Choć czy wytrzymali by patrzenie na dwa słońca? Roy jako ten suchy i czysty przysiadł sobie na tarasie czekając za Elizabeth wpatrując się w bezkres oceanu. Stukał palcami w deski. Kiedy oznajmiła się że za moment się pojawi wampir wstał i spojrzał w stronę drzwi. Pojawiła się w końcu a na twarzy wampira zakwitł zadowolony uśmiech. Okręcił się z Lizzy w miejscu i powiedział - jak najbardziej. Chciałbym zobaczyć coś zabawnego. - podał jej dłoń i pociągnął w stronę plaży.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:20, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Roześmiała się słysząc słowa o bezpośredniości. - Oj, mój drogi. - zaczęła z szerokim uśmiechem - Nasi poddani chyba mają dziś wychodne, więc jak to mówią, chata wolna a myszy harcują. Nie trzeba się obawiać, iż nas ktoś dojrzy i posądzi o niestosowne zachowanie. - zażartowała tłumacząc przy tym tego swojego całusa na nieistniejących obok nich oczach gapiów. - No i mam nadzieję, iż jestem niezastąpiona. - odparła. - Bo jakże by to, gdyby ktoś inny zastępował mnie w podziękowaniach? - roześmiała się po raz kolejny puszczając przy tym oczko do chłopaka.
Skąd ten uśmiech, który się pojawił na jego twarzy, gdy wyszła na taras dołączając do niego? Czyżby cieszył się, iż w miarę szybko do niego wróciła czy też tym spojrzeniem dawał jej do zrozumienia, iż ładnie wygląda? Ubranie było zwykłe. Normalne spodenki, choć może ciut przykrótkie i bluzka odsłaniająca przekłuty pępek i wiązana na piersi na kokardki, które teraz dziewczyna pieczołowicie poprawiała, aby nic się nie rozwiązało. Nic pod spodem nie miała na górze, bo przy takim kroju bluzki za bardzo ramiączek stanika nie dałoby się ukryć, ale za to miała odsłonięte ramiona, dzięki czemu w tym przebraniu było jej po prostu wygodnie.
Ruszyli po piasku wzdłuż plaży, kierując się w stronę, którą im ktoś z pojawiającej się raz dziennie obsługi pokazał. Nie dalej jak parędziesiąt metrów od domku, pomiędzy paroma palmami minęli postawioną na piasku [link widoczny dla zalogowanych]. Elizabeth z zaskoczeniem przyjęła postawiony w takim miejscu rzeźbiony mebel, ale w sumie po paru chwilach stwierdziła sama przed sobą, iż skoro w tym kurorcie wszystko jest nastawione na relaks, to nie dziwnym było, iż coś takiego ktoś postawił na plaży. - Patrz! - wskazała Royowi skinięciem głową czemu takiemu się aż tak przygląda po czym ruszyła powoli dalej, chcąc dojść do tego kina, do którego zmierzali. - No słabo...? - rzuciła jeszcze pod nosem kręcąc głową z niedowierzaniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:14, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- A ja znam inną wersję. - powiedział Roy - Chata wolna, oj będzie bal. - podał Elizabeth ciekawy zamiennik, bo z myszami chyba mieli mało wspólnego - Nawet gdyby ktokolwiek ośmielił się mi... - podkreślił i wskazał na swoją pierś dłonią - To dla niego tylko arena, miecz i lew jako przeciwnik. - cezar w postaci Czarka radiowca mógł wszystko - Oczywiście że jesteś niezastąpiona, Elizabeth. - jak dla niego taka właśnie była. Jedyna i niepowtarzalna w swoim rodzaju - Wiesz, zawsze być mogła wysłać jakąś służkę, ale ja poczułbym się urażony mogąc widzieć jedynie marną służebną dziewkę a nie ciebie o pani, więc... Tylko ty. - w końcu Czarek nie składał byle jakich rzeczy, na byle jakie dłonie, musiały one należeć do Kleosi i także podziękowania musiały płynąć od niej. A nie mógł się uśmiechnąć na jej widok? Cieszył się widząc ją. Chodziło o ogół, wróciła do niego szamotając się zabawnie z węzełkami. Jej osoba wzbudzała w wampirze chęć do uśmiechu, ona chyba kiedy go widziała też sie cieszyła, prawda? I tutaj nie chodziło o czas jaki jej zajęło przygotowanie. Poczekałby dłużej, co mu szkodziło. Elizabeth przyszła a uśmiech na twarzy Roy'a się pojawił. Prosta zależność. Przedrepnęli na plażę a wampir popatrzył na kanapę która jemu jakoś zaczęła się kojarzyć z Chinami - Czy słabo mi się nie robi? - zapytał przekrzywiając głowę w bok by z innej perspektywy popatrzeć na dziwaczny mebel - To raczej trochę niemożliwe. Ale ogólnie nie jest taka zła, siedzenie na piachu jakoś mi nie pasuje do kina.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 23:03, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tej wersji Elizabeth nie znała. Uśmiechnęła się za to ją słysząc. Z myszami faktycznie mieli niewiele do czynienia, ale jakoś się jej tak po prostu mówiło i tyle. Pokręciła głową przecząco, słuchając jego następnych słów. - Oj, ależ za taką 'zniewagę' już krwi byś żądał? - zapytała wdychając i wywracając oczami do nieba. - No to ładnie... A gdzie wyrozumiałość? Współczucie? I zrozumienie dla drugiej osoby? - zapytała. Chyba nie zrobiłby tego. Miała przynajmniej taką nadzieję.
- No wiesz co!? - rzuciła udając oburzenie - Jak mógłbyś pomyśleć, że wysłałabym do Ciebie służkę, która za mnie miałaby Cię całować? - nie wierzyła w to, co mówił. Owszem, zaznaczył zaraz, że to nie było by to samo i że nie było by aż tak przyjemne, ale mimo wszystko. Po chwili jedna zaznaczył, że ją jedynie by chciał, więc się uspokoiła. Z resztą i tak wiedziała, że to wszystko w ramach żartu, więc nie musiała się obawiać.
- Och nie! Nie o to mi chodziło! - roześmiała się głośno - Chodziło mi o to, że w sumie fajny pomysł postawić coś takiego na plaży, by goście mogli się powylegiwać w cieniu w największy upał w ciągu dnia. Nie sądzisz? - zapytała podchodząc bliżej Roya i obejmując ręką jego ramię. Drugą wyprostowaną wsunęła w jego dłoń chcąc iść bliżej niego. - No chyba będzie coś do siedzenia w tym plażowym kinie. - powiedziała z nadzieją w głosie. Jej także wizja siedzenia na piasku jakoś nie pasowała do tego miejsca.
Kiedy ruszyli dalej, po kolejnych kilkunastu metrach dojrzeli z daleka wielki płócienny ekran, którego fragmenty wystawały pomiędzy drzewami. Po kilku chwilach zbliżyli się już na tyle, by dojrzeć niewielki domek kryty suchymi liśćmi palmowymi, w którym zapewne chowało się wszystko, co było potrzebne do obejrzenia jakiegoś filmu. [link widoczny dla zalogowanych] Pomiędzy nimi, nieco z tyłu stały też szerokie dwa fotele, zostawione tu na wypadek, gdyby jednak ktoś z widzów wolał usiąść niż się na wpół położyć. Ogólnie wszystko było przygotowane pod oglądających. Barek stojący z boku im samym raczej nie byłby przydatny, ale zapewne jakiś człowiek byłby z niego bardzo zadowolony mogąc wypić sobie podczas seansu drinka z palemką czy też zjeść tradycyjny popcorn.
Elizabeth spojrzała się na Roya badając czy mu się podoba to miejsce. Dotarli zaraz pod domek, i zgodnie z podejrzeniami w jego środku stały szafki z płytami najróżniejszych filmów i cały sprzęt do postawienia na powietrzu, by wyświetlić wybraną pozycję na ekranie. Dla leniwych na półce przy wejściu leżał opasły segregator z kartami wypisanych wszystkich posiadanych tytułów. Jednak ktoś był na tyle dokładny, że każdy słupek z pudełeczkami filmów był z innym gatunkiem. Można było jak w wypożyczalni obejrzeć tylko dany typ szukając czegoś dla siebie. - I co o tym sądzisz? - zapytała ściskając Roya delikatnie za rękę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Wto 23:19, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:33, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Hm, Roy może jako taki sam by nie żądał, ale jako Czaruś już musiałby mieć posłuch a pobłażliwość w czasach o których rozmawiali nie była w cenie. Trzeba było twardych rządów i silnej ręki. Więc nie miałby zbyt wiele serca dla tego kto zarzuciłby mu jakiekolwiek uchybienia w zachowaniu. Ha! I to by była maskara. Dziewka która by miała Roy'a całować. Faktycznie tutaj byłby bardzo przeciwny takiemu rozwiązaniu. Tak, wszystko było żartem, a to Kleopatra miała krokodyle czy tylko w bajkach tak było? Ta kobieta chyba też wiedziała czym jest terror - A myślałem... Nie no, pomysł jak najbardziej fajny, przecież ja nic nie mówię tylko wydaje mi się trochę bardzo wschodni. Widziałby tutaj bardziej hamak, albo coś w tym stylu. To wygląda tak jakby spadło z samolotu towarowego i skoro już spadło to tak zostało i jest. - skinął głową wyrażając swe jak zwykle skromne zdanie w temacie o jakim rozmawiali. Obejrzał się jeszcze na kanapę kiedy ją minęli i uznał że naprawdę nie za bardzo tu pasuje choć pomysł był trafiony - Mam nadzieję, nie uśmiecha mi się siedzenie na ziemi. - choć nic by mu się nie stało, to oglądanie filmów, tym bardziej w kinie kojarzyło się automatycznie z wygodnym fotelem i ciżbą chrupiących kukurydzę ludzi. Coś do siedzenia być musiało bo Roy zacznie wątpić w siebie i swoje skojarzenia. Kiedy znaleźli się u celu swego spacerku i zobaczyli to plażowe kino Roy zapytał - Nie uważasz ze tych leżaków... - wskazał na równe półkole - To za dużo jest? Dla nas dwojga? Co piętnaście minut możemy wypróbować inny. Nie ma to jak wolna ręka i rozmach w działaniu. - zażartował sobie wchodząc za Elizabeth do małego domu który mu już bardziej pasował do scenerii nić kanapa z baldachimem. Obrzucił pobieżnym spojrzeniem najbliższe mu półki dostrzegając wiele znajomych tytułów. Puścił Lizzy i z zaciekawieniem otwarł segregator by przejrzeć kilka pierwszych kartek - Co sądzę? Że są dobrze zabezpieczeni na atak największej nudy jaka mogłaby dopaść ludzkość.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Wto 23:35, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:02, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Kleopatra, jako królowa Nilu na pewno musiała mieć jakieś krokodyle. I to pewnie całe ich mnóstwo, skoro potrafiła jednym skinięciem dłoni całe rody posłać na pożarcie tym gadom. Jednak Kleosia w przeciwieństwie do swego Czarusia nie brudziła sobie rączek wykonywaniem jakichkolwiek wyroków. Ona tylko wzdychała złowieszczo a jej ludzie już dobrze wiedzieli co należy z takim elementem zrobić. A utylizacja obiektu poprzez rzucenie go na pożarcie krokodylom załatwiała dwie rzeczy na raz. Pierwsze, to wyrok na skazańcu a drugie to nakarmienie pupilków królowej Nilu. W końcu pływać w wodzie nie powinny z całkowicie pustymi brzuszkami. Któż by nie chciał zadbać o ulubieńców Pani, skoro darzyła ich aż taką sympatią.
- A wiesz, coś w tej spadającej z nieba przesyłce jest. - zaśmiała się - Serio wygląda tak trochę podobnie. - odparła z trudem powstrzymując śmiech. - Jak z zupełnie innej bajki. Ale fajne. - stwierdziła. Takie oderwanie się totalnie od rzeczywistości.
Obejrzała krytycznym spojrzeniem leżaki i stwierdziła, ze na ich potrzeby było ich zdecydowanie za dużo. Ale nie mogła narzekać. Roya propozycja rozbawiła ją. - A tak bardzo usiedzieć byś nie mógł na jednym? - roześmiała się, bo przecież zmienianie miejsca co chwilę było czymś kosmicznym. Jakby mieli adhd i przesiedzieć jednego filmu nie mogli. - Oj, co racja, to racja. - przytaknęła kiedy byli w środku domku i oglądali rzędy płyt z filmami.
- Na co masz dokładnie ochotę? - zapytała - Angielski humor z gatunku abstrakcji? Coś z Monty Python'a? Ekranizacja Terrego Pratchett'a? Czy coś w stylu "Alo Alo", "Pan wzywał Milordzie?", albo Jasia Fasolę? - zaproponowała - Czy wolisz jakąś komedię z większą i bardziej sensowną i rzeczywistą fabułą? - spojrzała się na moment na Roya po chwili wracając do rządków kolejnych pozycji filmów. Jej było w zasadzie wszystko jedno. Obejrzeć mogła każdy film, oby mogąc siedzieć w jego towarzystwie. W sumie jeszcze nigdy razem nic nie oglądali i była ciekawa jak chłopak będzie oglądał wybraną pozycję. Ludzie różnie się zachowywali w kinie. Jedni się kręcili, inni rozmawiali komentując a jeszcze inni wkręcali się w klimat i przeżywali wszystko, co zobaczyli na ekranie. Nie wiedziała do którego typu należy jej towarzysz.
Obróciła się po chwili spoglądając na szafkę ze sprzętem. Nie było w niej nic, więc chyba obsługa słysząc jej pytanie o kino, musiała wszystko rozstawić dla nich na właściwym miejscu. - Wygląda na to, ze tylko płytkę musimy wybrać. - rzuciła do wampira wskazując mu pustawe półki i podchodząc zaraz do niego, by stając za jego plecami objąć go dłońmi w pasie i poprzez jego ramię spoglądać na katalog tego, co było dla nich dostępne. A że miała akurat jego kark odsłonięty przed jej ustami, nie omieszkała na nim zabłądzić kilkoma drobnymi pocałunkami...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 9:41, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To miała całkiem inne spojrzenie na to niż Czarek. Bo po co nakarmić skazańcami tylko krokodyle? Część z nich tą silniejszą i lepiej wyglądającą po krótkim szkoleniu można było przeznaczyć na gladiatorskie walki lub do polowań na zwierzęta. I jaka wtedy była uciecha, cały Rzym schodził się do Koloseum popatrzeć, a Cezar albo okazywał łaskawość albo i nie. Historia też głosi że utylizowano tam chrześcijan, ale nikt przy tym nie był tym bardziej Roy. Wiedział że coś w tym jest, tak wyglądała, jak nie z tego świata. Wrzuciłby ją do Chinatown a nie tuta - Nie, usiedzę przecież nie wiercę się i naprawdę jestem mało uciążliwym widzem. Mając taką ich ilość można by patrzeć co jakiś czas na ekran pod innym kątem. - wzruszył ramionami, bo to pod którym kątem spojrzy na białą płachtę było mu obojętnym, ważne by coś zobaczyć - Nie, Pratchett'a nigdy nie lubiłem. Nie moglem się przekonać do jego płaskiego postrzegania świata. - mruknął wywracając oczami i przerzucając kolejną kartkę w segregatorze - 'Allo, allo' jak najbardziej. - Roy zaczął się śmiać bo najwyraźniej przypomniało mu się coś zabawnego - 'Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać.' To nieśmiertelny tekst Michelle, albo oficer Crabtree, matko on z tym swoim akcentem potrafił człowieka rozbawić. Szkoda że teraz już takich rzeczy nie robią. - powiedział niepocieszony rozwojem rynku seriali we współczesnym świecie - Albo 'Hotel Zacisze'. Basil był nienormalny jak uderzał głową w kasę by oddać jednej kobiecie pieniądze... - Roy z uśmiechem pokręcił głową i zwrócił się na moment ku Elizabeth - A ty co byś obejrzała, hm? - wrócił jednak do podręcznego katalogu przeglądając spis komedii - Tak? Jaki ja będę chory po tych wakacjach. - powiedział wzdychając ciężko kiedy wampirzyca stwierdziła że ich rola ogranicza się jedynie do wyboru płyty. Przesunął dłonią po ramionach które oplatały go w pasie odchylając jednocześnie głowę w bok - Elizabeth... - spojrzał na dziewczynę kątem oka stwierdzając że zapomniał co miał powiedzieć - 'Allo, Allo.'
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:06, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No ale można było z tego karmienia krokodyli zrobić widowisko. I wilk syty i owca cała. Publika miała by radochę widząc skazańców uciekających przed głodnymi gadami a one w końcu by się nakarmiły. I miałyby frajdę, że jeszcze trochę ruchu przy tym by zaliczyły. Na to samo w końcu wychodziło czy zorganizować igryska i się pozbyć niewygodnych czy też rzucić ich na pożarcie krokodylom na widoku gapiów. Kompletnie żadna różnica.
Uśmiechnęła się pod nosem słysząc jego opinię dotyczącą Pratchetta. Każdy miał inny gust i podobało mu się to, co mu się podobało. Nikomu nic do tego. Elizabeth lubiła za to tego autora. Jak dla niej miał tak horrendalnie abstrakcyjny styl myślenia, jak mało kto. 'Allo, Allo' jej się również podobało, natomiast 'Hotel Zacisze' już mniej. - Chory po urlopie? - zaśmiała się z ustami przytkniętymi do jego barku. - A co? Choroba na "L" na dłużej cię weźmie w objęcia? - zapytała muskając jakby od niechcenia wargami jego skórę. - Może być to 'Allo, Allo'. - odpowiedziała, gdy się jej o to zapytał, co by chciała obejrzeć. - Tak? - rzuciła słysząc swoje imię. Ale on ostatnio jakoś gubił wątek swoich wypowiedzi. Czyżby pamięć mu szwankowała? A może coś innego powodowało to, że zapominał co chciał powiedzieć. Zdecydowanie zakrawało to na jakąś chorobę u niego. Bo skąd nagle takie tracenie wątków u chłopaka, który przecież potrafił mówic niemal na okrągło? - Okej. - zgodziła się na wybór. Chociaż to nie był film a serial, to też jej odpowiadało. Chodziło przecież o sam fakt oglądania czegoś razem a nie o to co będzie puszczone z projektora.
Chwilę później złapała na moment zęgami z wyczuciem jego skórę barku tak w ramach żartu po czym obdarzajac jego ramię całusem jeszcze na odchodnym, odsunęła się od chłopaka podchodząc do słupków z płytami i szukając alfabetycznie właściwej płyty. Znalazła ją dość prędko, bo były rzeczywiscie dokładnie ułożone. Odwróciła się do Roy pokazując z tryumfem trzymane w dłoni pudełeczko, kierując się moment później do wyjścia. Znalazła się zaraz przy projektorze, koło którego stał odtwarzacz. Wcisnęła przycisk wysuwajacy szufladkę i wyciągając z opakowania płytkę, położyła ją na podajniku. Po wsunieciu do środka urządzenia wszystko się automatycznie ustawiło odpowiednio, rozpoczynając wyświetlanie na wielkim, płóciennym ekranie wybranego przez nich serialu. Zatrzymała tylko na moment odtwarzanie, czekając aż wampir do niej dołączy. - Gdzie siadasz? - zapytała zastanawiajac się gdzie samej usiąść. Leżaki były na tyle duże, że będąc koło siebie zmieściliby się we dwoje i dziewczyna analizowała właśnie czy powinna położyć się na leżaku obok niego czy też na przykład na tym samym. Wszystko zależało do tego czego on by chciał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:52, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Tak, choroba na 'l' osiągnie szczyt. I będzie ze mną bardzo, bardzo źle. - osobiście nie potrafił sobie teraz wyobrazić końca tych wakacji i powrotu do rzeczywistości w mieście. Jakaś niepojęta i niezrozumiała abstrakcja. Chyba będzie strasznie wytrącony z rytmu. Kiedy pomyślał że miałby wsiąść do samochodu i pojechać do rozgłośni to źle się wampirowi robiło na duszy. Dobrze że przed nimi jeszcze tydzień obijania się o palmy - Nie. - odparł krótko - Nic Lizzy, nic złego. - dodał z uśmiechem. Zdarzało mu się to nagminnie, fakt. Powód przez który zapominał jak się wysławiać stał za nim, miał brązowe włosy i zielone oczy. Trzeba by Roy'a wysłać najlepiej do specjalisty bo zwykły lekarz pierwszego kontaktu nic już nie poradzi. Tylko do kogo? Kardiologa? Psychologa? Neurologa? Egzorcysty może też dla pewności? Nie chciałaby go z tego leczyć, na pewno nie. I jak się okazywało sama go w schorzenie wpędzała. Szatan a nie kobieta. Roy sięgnął w tył i uszczypnął Elizabeth w bok by nie czuła się tak do końca bezkarna. Wampir zamknął segregator i odłożył go na właściwe miejsce - Zuch dziewczyna! - pochwalił narzeczoną widząc pudełko we wnętrzu którego powinna być płyta z serialem jaki wybrali. Rzucił okiem na sprzęt którego obsługą zajęła się Elizabeth a po chwili zobaczył urywek znanej mu czołówki - Co to za różnica? Chodź. - powiedział trącając palcem guzik który wprawiał obraz w ruch. Wybrał leżak na wprost ekranu - Siadaj dziecino, bajka się zaczyna. - powiedział wskazując wytypowany mebel. Kiedy wampirzyca usiadła klapnął obok niej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:41, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- To znaczy, że chcesz mi powiedzieć, że Ci wtedy będzie potrzebna solidna kuracja lecząca? - wyszczerzyła się w uśmiechu. Zaledwie kilka dni z nią spędzonych i już przestawał być pracoholikiem nie mogącym wytrzymać bez swojej rozgłośni. Chyba pobyt z Elizabeth na tej wyspie działał na niego lepiej niż jakakolwiek kuracja terapeutyczna dla uzależnionych. Doprowadzał wampira ze skrajności w skrajność. Chociaż w sumie nie wiadomo było co jest gorsze czy nadmierny pracoholizm czy też ta choroba na 'l'.
I kardiolog pewnie by tu niewiele pomógł, bo był specjalistą od bijącego serca. A u nich tak jakby nie miało już co bić, bo ich serca stały się z chwilą przemiany nieruchome. Psycholog? On także niewiele by poradził. No chyba, że Roy chciałby zerwać ze swoim uzależnieniem zaczynającym się dla odmiany na literkę "E". Neurolog stwierdziłby pewnie, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wystarczyło spojrzeć na reakcje chłopaka na jej dotyk. Ledwie muśnięcie na jego ciele a już była jakaś reakcja u niego. Tak więc, z przewodnictwem bodźców było w porządku. O to nie musiał się martwić. No i jeszcze został egzorcysta. Czyżby Roy chciał wypędzić z siebie całkowicie chęć odpoczynku? Jakiegokolwiek? To jak on chciałby potem spędzać czas z Elizabeth jeśli nie mógłby wysiedzieć choćby chwili spokojnie? Samo chorowanie na tą malarię typu "L" było w sumie bardzo przyjemne. Było więc po co chcieć ją z siebie usuwać w jakiś sposób? Chyba nie.
Narzeczona. Nadal to jakoś tak dziwnie brzmiało. Wampirzyca nieświadomie przesunęła lewą dłonią po palcach prawej, sprawdzając opuszkami fakturę pierścionka. Był zdecydowanie wygodniejszy niż nakładka. I o wiele więcej dla niej znaczył chociaż tak na prawdę dopiero powoli zaczęło do niej docierać z czym się wiąże jego założenie na jej palec. Prychnęła pod nosem słysząc jak zwraca się do niej per 'dziecino'. - Znalazł się Papcio Chmiel. - odpowiedziała i kładąc mu dłoń na policzku pociągnęła go do tego, by się koło niej położył, skoro już wybrał dla siebie ten sam leżak co ona.
Wymościła się wygodnie znajdując sobie miejsce w jego ramionach do oglądania filmu. Czuła się tutaj niemal jak w kinie samochodowym tyle, że dach nie zasłaniał w półleżącej pozycji ekranu, byli sami na tym seansie no i poza tym jeszcze wokół, w sąsiednich autach nie działo się wiele najdziwniejszych rzeczy z wykorzystaniem miejsca na tylnej kanapie czy też z przypadkowym wciśnięciem klaksonu podczas co bardziej ekspresyjnych form przebywania w takim kinie. Zdecydowanie takie wydanie jej się bardziej podobało. Wlepiła swoje spojrzenie w pierwsze migawki serialu na prawdę przez moment starając się skupić na oglądaniu. Jednak obecność chłopaka tuż obok niej odciągała nieco uwagi od fabuły. Zaczęła palcami w zamyśleniu wodzić wzdłuż jego ramienia. Miał przyjemną w dotyku skórę. Jej własna, podczas zachodzącego już znacznie za horyzontem słońca, przestała się aż tak bardzo błyszczeć. Teraz ledwie opalizowała delikatnie. Przynajmniej w oczy nie raziło a to już plus.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:18, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Raczej tak, bo nie wiem jak się pozbieram i usiądę przed mikrofonem. To będzie cholernie ciężkie zadanie. - wyznał tonem który nie pozostawiał żadnych, nawet najmniejszych znudzeń. Stał się leniwcem pierwszej klasy, a przynajmniej kimś kto aktualnie cierpi na syndrom 'wiecznych wakacji', póki nie zobaczy ukochanych szerokich schodów, wiodących do jego sekcji w budynku. Wtedy znów poczuje się klasycznym pracoholikiem kochającym swą pracę. Jedno i drugie było złe jeśli było nadmierne. Za dużo pracy źle, za mało też niedobrze bo człowiek dostawał głupich myśli i tym podobnych. Nie, psycholog miałby tylko sprawdzić czy to jest całkowicie zdrowe, czy nie zagraża otoczeniu. Wampir sam w swojej definicji bywał stworzeniem niebezpiecznym, krwiopijcą, co jednak nie znaczy że Roy miałby coś na sumieniu. Był spokojnym facetem i mało co mu wadziło tym bardziej jeśli chodzi o tą na 'E'. Neurolog mógłby się dopatrzeć wzmożonej pracy wszelakich nerwów kiedy dziewczyna go dotykała. I to już mogłoby być niepokojącym objawem. Nie, egzorcysta mógłby się zatroszczyć o pewnego rodzaju obsesje na punkcie tajemniczej 'E'. Niektórzy nazwali by to zwykłym zakochaniem, ale jakiś sfrustrowany księżulo, który nie miał od dana zajęcia mógłby się podoczepiać. Narzeczona brzmiała ładnie. Godnie. Wcale nie dziwnie. Niech Lizzy lepiej zacznie się zastanawiać co będzie jak spotkają się z rodzicami wampira - Dziadziuś Roy, zapomniałaś? Ech ty... - żachnął się słysząc nową ksywkę, zupełnie niepotrzebną skoro miał już jakąś. Przygarnął do siebie wampirzycę i zawiercił na leżaku by ułożyć się możliwie jak najwygodniej. Skoro leniuchować to jak najlepiej. Ujął między palce skrawek materiału bluzki jaką miała na sobie - Lizzy dlaczego wojna nie była zabawna, a seriale traktujące o wojennej rzeczywistości z przymrużeniem oka już są? - zapytał cicho wpatrzony w okrągłą twarz właściciela kawiarni usługującego niemieckiemu kapitanowi. Zawsze zastanawiał go ten fenomen, przynajmniej jeśli chodziło o serial jaki oglądali.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:56, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Zaśmiała się słysząc te słowa od chłopaka. Powinien chyba zadzwonić do rodziców i im to powiedzieć. Pospadali by z krzeseł słysząc taką wypowiedź z ust ich syna. Tak samo pewnie zareagowaliby w pracy, gdyby ktokolwiek usłyszał z jego ust, że wcale a wcale nie chciało mu się wracać do pracy i że dobrze mu było na urlopie. No cóż... - Czyli trzeba to będzie powtarzać od czasu do czasu. - odrzekła wesoło. Bo skoro mu się tak podobało, to czemu by jednak nie zrobić z tego ich wspólnej tradycji, żeby raz na rok czy dwa wyjeżdżali sobie na wakacje.
A co miało się wydarzyć gdy spotkają jego rodziców? I czemu miała się zacząć nad tym zastanawiać? Byłaby zasypana stosem pytań o ten ich urlop? To z pewnością. W końcu nie częstym wydarzeniem było, by Roy brał aż dwa tygodnie wolnego i wyjeżdżał sobie poleniuchować. Zwłaszcza, że wróciłby do domu zapewne uśmiechnięty i zadowolony. Przynajmniej Elizabeth miała taką nadzieję na to. - Ale młodniejesz mi mój drogi. - rzuciła śmiejąc się z tego, że przypominał jej o poprzednim zwrocie z jakim się do niego zwracała, dodając wówczas jeszcze jedno pokolenie na jego kark.
Chyba lubił dla zajęcia rąk tak dłubać w skrawku jej ubrania. Za każdym razem, gdy tylko zamierali w bezruchu na jakiś czas, jego palce wędrowały do któregoś z brzegów jej okrycia bawiąc się nim mimowolnym i nieświadomym zapewne gestem. - Wiesz, żadna wojna nie jest wesoła. Śmierć, krew, przemoc... Ale oglądając o tym jakiś film czy serial oszczędzają nam tej najgorszej strony, zostawiając to, co cieszy i bawi. - odpowiedziała - Bo podążanie od ciała do ciała było by zwyczajnie dla zdecydowanej większości nudne. Było by zatrważające i zapewne nikt by nie chciał czegoś takiego oglądać. Ale żarty i śmiech przyciągają ludzi. kontynuowała cichym, spokojnym głosem wtulona w jego ramię.
- Bo spójrz się. - kiwnęła głową w stronę ekranu - Tutaj pokazują ich w sumie drobne problemy, albo tak pokazują, że wydają się wcale nie takie dramatyczne. Brakuje chleba, to go przemycą. Skończy się wódka, to ja zamienią na rozcieńczony spirytus do czyszczenia tej trąbki babcinej. - nie pamiętała imienia tej staruszki leżącej w łóżku na górnym piętrze domu Renee. - I ze wszystkim da się jakoś zaradzić. Ale w prawdziwym życiu, to już tak nie bardzo. - dokończyła przesuwając się palcami z jego ramienia na obojczyk, na którym jej opuszki znalazły sobie miejsce do leniwego prześlizgiwania się po jego skórze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:25, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, teraz był bardzo przychylny powtarzaniu tego od czasu do czasu. Fajnie mieli, nikt ich nie nękał telefonami, nie dopominał się o coś. Parze wampirów też się wcale do cywilizacji nie spieszyło. Nie, rodzice nic nie mieli do jego pracy. Wspominała ze 'narzeczona' dla niej dziwnie brzmiało, a wyobrażała sobie sprawę wypłynięcia tego fakty na rodzinnym forum? Nie wiedziała jeszcze do kogo należał pierścionek, który nosiła na palcu. Miał nadzieję że nie poczuje się przez to jakoś inaczej. Młodniał, młodniał, przynajmniej duchowo. Owszem lubił. Nie lubił nic nie robić wiec zawsze znajdował sobie jakieś zajęcie przynajmniej tak mało zajmujące jak tarmoszenie materiału ubrań Elizabeth. Przyzwyczajenie - Nie jestem taki pewien czy jakikolwiek obraz chowano by w czasie wojny w kiełbasie. - stwierdził. Fabuła tego serialu obracała się przecież wokół obrazu 'Madonny z wielkim cycem'. I różne perypetie to płótno przechodziło - Właśnie, w życiu to już tak nie bardzo. Dobrze powiedziane. - przyznał rację Elizabeth - Faktycznie... Ale w zamian za to co oni przemycali... - jak na zawołanie pojawiły się na ekranie dwie kelnerki, spełniające też funkcję przetargową w sprawie rzeczy potrzebnych takich jak cukier albo oliwa. I tu kłaniała się znów rola kobiety wartej lub nie wartej pewnej określonej sumy - Wyobrażasz sobie jakbyśmy my mieli teraz tak żyć? Truć się z tymi szyframi i odzewami, z radiostacjami pod łóżkiem i angielskimi lotnikami? Przynajmniej kryptonimy mamy już wybrane. - powiedział parskając śmiechem. Czarek i Kleosia pasowały jak ulał - Wybierzmy się kiedyś do Anglii. - powiedział spoglądając na Elizabeth z uniesionymi w górę brwiami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:52, 08 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No o tym to już całkiem nie pomyślała, że kiedyś sprawa pierścionka na jej palcu zostanie wspomniana przez jego rodzinę. I dobrze, że nie miała jeszcze czasu na wpadniecie na ten pomysł, bo by miała kolejny powód do postresowania się na tym ich urlopie a mieli przecież wypoczywać a nie nękać się kolejnymi dziwnymi myślami. Zwłaszcza Elizabeth, która potrafiła na prawdę z drobiazgu zrobić dramat na miarę pokoleń.
Owszem, nie miała też dziewczyna pojęcia do kogo należała niegdyś ta błyskotka widniejąca teraz na jej palcu. Lubiła rodzinne pamiątki i ich historie a gdyby się dowiedziała skąd pochodzi wręczony jej przez chłopaka pierścionek z pewnością by się ucieszyła czując się w jakiś sposób nagle częścią jego rodziny ale też i zarazem by się na pewno zestresowała świadomością pokładanych w niej nadziei nie tylko przez samego wampira ale i przez jego rodziców.
- A ja nie byłabym tego taka pewna. - uśmiechnęła się do chłopaka unosząc lekko głowę w górę, by spojrzeć się na jego twarz. - Wszystko jest możliwe. A w takich przypadkach abstrakcja pewnie nie raz już ratowała dobytek żyjących w takich warunkach ludzi. - odrzekła śmiejąc się po chwili kiedy usłyszała o tym, iż mieli już kryptonimy wybrane na wypadek wojny. - Oj, wszystko bym zniosła tylko nie chowanie pod łóżkiem ludzi. - dodała. Pokiwała głową na jego prośbę, ni to propozycję. - Jeśli tylko chcesz. Na następny urlop? - zaproponowała. Była gotowa jechać na drugi koniec świata, jeśli tylko on tego by chciał. Znów przesunęła palcami z jego obojczyka wracając na jego ramię. Spojrzała się też na jego tatuaże na piersi, odruchowo, pod wpływem chwili całując go w nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|