Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:44, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Chwiał? Chwiał jej światem? Cóż za komplement. Bynajmniej sobie zasługiwał bo nie szczędził wampirzycy z siebie niczego. Przepustka przepustką ale kto wie na ile razy ona wystarczyła? Czy była jednorazowa czy też może przeciwnie wielokrotnego użytku? I lepiej by murek nie istniał. Bo po co? W zasadzie teraz Roy pewnie zajmował się rozbijaniem ostatnich co bardziej upartych cegiełek, więc nie było o czym mówić. Chyba się zabawiał w perfekcjonistę. Cicho, niech nie protestuje tak głośno bo papugi usłyszą. Sponiewierała go i już. A dlaczego by nie chciał dostać ta poduszką? Zawsze się można było dobrze bawić i umilać sobie czas jeszcze bardziej. Nie, to nie było do obrony. To raczej było zaczepne - Tak, a właśnie ze tak! - zawołał i roześmiał się złowieszczo pastwiąc z premedytacją nad jej ciałem wijącym się pod jego palcami - Ty! - zawołał kiedy dokończył sobie to co zamierzała powiedzieć. Na poważnie? Jakby zamiast Roy'a miała nad sobą jakiegoś innego faceta, to może mogła by coś kombinować z nim w skupieniu i oddaniu własnej cielesności. W ogóle jakby to wyglądało 'na poważnie'? Dziwnie stwierdzenie. No, ale że kochała się z takim a nie innym wampirem nic tutaj nie mogło obyć się bez żartów. Po prostu tak nie umiał. Gdyby miał zrobić to co chciał szybko, precyzyjnie i jakoś tak bezdusznie to wcale nie zabierałby się do tego. Chodziło o przyjemność a nie spełnienie jakiegoś nudnego narzuconego z góry obowiązku. Zamruczał z wyrzutem czując dłoń Lizzy wędrującą po jego brzuchu. Chyba wolał coś innego. Odnalazł ją i chwycił przesuwając na swój kark. Zadowolenie wampira dało się odczuć w namiętności przekazywanej przez jego usta. Przemykały one po ramieniu właśnie po ramieniu wampirzycy. Druga dłoń uwolniła w przypływie łaskawości jej nadgarstek i wędrowała po boku ciała Elizabeth. Niżej, coraz niżej, aż trafiła na ostatni, niebezpieczny fragment tekstyliów jakie na sobie miała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:31, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A jak myślał na ile wystarczała taka przepustka? Chyba by jej jemu nie dawała jeśli miała być tylko czasową bądź też jednorazową przepustką. no ale w sumie fakt, ostatnie cegiełki polegały właśnie pod naporem dotyku Roya i jakoś wybitnie wampirzyca bynajmniej nie oponowała przed tym. Bo o co niby miałaby protestować, skoro wszystko co aktualnie robił, jej bardzo odpowiadało i powodowało, że coraz bardziej ulegała mu.
A co by się stało, gdyby papugi usłyszały? Przecież nie zleciałyby się do nich do domku z odsieczą dla wampirzycy, prawda? I mogła sobie protestować ile tam sobie chciała. Zwłaszcza, że jej protesty jakoś mało skuteczne były, bo jeszcze przez chwilę chłopak nie przerywał tych swoich łaskotek powodując na jej ciele kolejne konwulsje.
W ich przypadku chyba całkowita powaga i skupienie nie były tak do końca możliwe. Krótkie chwile, to i owszem, ale raczej nie długie minuty ciągnące się w nieskończoność. I w ogóle co to za rozważanie nad tym, że gdyby to był inny niż Roy facet to byłoby inaczej? Jakoś wcale innego nie chciała. Wybrała z rozmysłem tego jednego i cierpliwie czekała na to, aż wreszcie 'mu się jej zachce'. Przecież mogła spokojnie z kimś innym się zacząć spotykać, ale nie chciała, bo tylko Roy się dla niej liczył. Tak więc bardzo dobrze, że między nimi, nawet w takich chwilach potrafili przywołać chwile śmiechu i rozbawienia. Zawsze tak było i nagły spokój i skupienie jakoś tak by do nich dwójki niezbyt pasował.
Nie podobało mu się, gdy jej palce prześlizgiwały się po jego brzuchu? Jak najbardziej, skoro tak wolał, mogła zaopiekować się jago karkiem, szyją i barkami. Zaczęła gładzić dłonią jego skórę w tamtym miejscu z cichym westchnięciem rozkoszując się jego pieszczotami. Kiedy tylko uwolnił jej nadgarstek objęła go ramieniem i odszukała ustami jego usta. Wcale nie protestowała jakoś kiedy jego palce zabrnęły do jej [link widoczny dla zalogowanych]. Odwzajemniła jego pożądanie w tym jednym pocałunku chyba wyraźnie dając do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko kontynuacji.
Dla podkreślenia tego zsunęła się jedna dłonią do jego dłoni i obejmując jego palce tak, by zacisnęły się na wąskiej tasiemce, pociągnęła jego dłoń nieznacznie w dół potwierdzając fakt, że spokojnie mógłby, a nawet powinien pozbyć się tych zbędnych tekstyliów z niej. On także powinien pozbyć się swoich. To tak dla równowagi. Po tym wróciła ręką powoli sunąc w górę do jego łopatek, ucząc się wciąż dotykiem na pamięć jego ciała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:07, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Zgorszyłby się biedne ptaki! Przyleciałby i ich świat nie byłby już taki sam jak dawniej. A przecież nikt nie chciał im burzyć ich spokojnego świata owoców, gniazd na drzewach i codziennego czyszczenia piór. Ciszej z tymi protestami, naprawdę. Te krótkie i chwilowe stany powagi bywały bardzo, bardzo rzadkie. Prawie wcale nie występowały. Tak, oboje nie należeli do takich którym tylko w głowie formalności i ceremoniały z najwyższych półek. I dobrze. Roy by nie wytrzymał zbyt długo w takim świecie, a i Lizzy pewnie by uciekła gdzie pieprz rośnie. Kiedyś przecież pomyślał że można śmiać się wszędzie nawet na cmentarzu. Złotym środkiem był umiar, a to chyba umiał wampir zachować. To nie było żadne rozważanie. Raczej porównanie. Bo zapewne inaczej by sprawa wyglądała gdyby miała obok siebie jakiegoś sztywnego kolesia cierpiącego na szczękościsk z powodu uśmiechu. I to nie tylko jemu musiało się 'zachcieć'. Do tanga trzeba było dwojga przecież. Choć prawdą jest że teraz inwencja twórcza wypłynęła z jego strony. Troczki padły jej ofiarą pierwsze. Nie miała nic przeciwko? Tym lepiej, bo skąd wytrzasnąć w tropikach górę lodową? Zacisnął lekko palce na wskazanym przez nią fragmencie materiału kontynuując to co mu zleciła. Szczęściem w nieszczęściu było to że był zmuszony oderwać się od warg wampirzycy. Usta Roy'a zaopiekowały się jednak przez moment brzuchem Elizabeth po którym wygłodniałe, ciągle wygłodniałe jej piękna prześlizgnęły się z wyczuciem. Blondyn wyciągnął ramię aż po jej stopy a na jego palcu zawisła uczciwie wypracowana nagroda którą były koronkowe stringi. Zerknął na nie a później na Elizabeth i stwierdził - Już wiem dlaczego producenci bielizny zarabiają krocie. - niech jej jednak nie ciekawi jego wiedza, bo aktualnie była mało przydatna. Bo po co sobie zawracać głowę cyframi skoro wargi wampira przesmyknęły się po prawym boku jej ciała, znajdując sobie zajęcie na spółkę z językiem na dłużej przy krągłej piersi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:49, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Zgorszyłyby się? A niby czym? Same przecież w okresie godów nie lepsze harce zapewne urządzały. I miały do tego o wiele krótsze życie do wykorzystania niż wampirzyca i jej wampirzy narzeczony. Nadal to jakoś tak dziwnie dla niej brzmiało. Pewnie dlatego, że nigdy wcześniej nikomu aż do tego stopnia nie pozwoliła się usidlić. I gdzie teraz była jej ta cała niezależność i feministyczno-egoistyczne podejście do mężczyzn jako całego gatunku nie zasługujących na nic prostych zwierząt, którymi dawało się pomiatać? Chyba to wszystko jej przeszło. Zgubiła gdzieś po drodze, pewnie te półtora roku temu, jakąś paczuszkę w której chowała swoją wynoszoną na sztandary niezależność i nie przywiązywanie się do nikogo i do niczego.
Nie protestowała już. Była tak spolegliwa, że wręcz by można było się zacząć dziwić i zastanawiać czy aby się nie pochorowała. No i zdecydowanie nie było po niej widać tego, żeby się jej 'nie chciało'. A wręcz przeciwnie. Z każdą chwilą czuła coraz większe pragnienie tego, by stać się w całości jego kobietą. W każdym tego słowa aspekcie. A góry lodowej nie wytrzasnęli by tak prędko tutaj. Nawet i z lodowatą wodą nie byłoby to takie łatwe, bo nawet ta morska zdążyła się od słońca nagrzać za dnia i teraz nie ochłodziła się na tyle, by ich ostudzić wystarczająco.
I wcale mu nic nie zlecała, tylko podpowiedziała, zaakceptowała i dała temu wyraz tak, by Roy zrozumiał, że nie ma nic przeciwko temu, by kontynuować. Po chwili już druga para z jej bielizny wylądowała w dłoniach Roya. jeszcze trochę a dziewczyna nie miała by już wcale w co się ubrać. Jednak nie to było teraz ważne. Wampir mógł być teraz pewien, że już żaden kawałek materiału nie uczuli dziewczyny i nie spowoduje podrażnienia. Co najwyżej on mógł ją zacząć drażnić, ale i na to miał na podorędziu możliwość ukojenia jej zmysłów.
Uniosła brwi słysząc komentarz i na prawdę chciała się go zapytać dlaczego niby tyle zarabiali i co było przyczyną takich wpływów, ale jego usta i język odebrały jej całą parę z płuc, wyduszając z nich ciche jęknięcie. A tak w ogóle to jak to było, ze on mógł ją pieścić a ona jego nie? Tez chciała, ale jeszcze przez jakąś chwilę nie potrafiła się poruszyć, czując się pokonana przez ciepło jego warg drażniących co bardziej wrażliwe punkty na jej piersiach. Wygięła się nieco w łuk unosząc plecy z kwiecistej narzuty gardłowym mruczeniem dając znać chłopakowi, że się jej podoba to, co robi. Podczas, gdy głowę odgięła samoistnie w górę, z lekko obłędnym wzrokiem wpatrując się w ścianę za sobą i drewniane poręcze łóżka, dłonie powędrowały na jego plecy, bardzo delikatnie palcami drapiąc po jego skórze barków, nieznacznie, jak u kotki się zaciskając na nich i po chwili odpuszczając.
W końcu zebrała się w sobie i opuściła spojrzenie na narzeczonego, wsuwając dłoń pod jego podbródek i za niego podciągając go do góry. - A czy Ty wiesz, że Ciebie to nadal może uczulać? - zapytała sięgając drugą dłonią do jego bioder i wsuwając kciuk pod gumkę jego bokserek uśmiechając się przy tym z nieco łobuzerskim błyskiem w oczach. i teraz ona, tak samo jak on nie tak dawno temu wpiła się w jego usta z pożądaniem nie pozwalając mu się rozgadać za bardzo. Obie dłonie znalazły się na jego biodrach, powoli wzuwając jego bieliznę, zdejmując ostatni już materiał jaki istniał pomiędzy nimi. Musiał jej nieco pomóc, bo dziewczyna leżąca w jego objęciach nie miała aż tak długich rąk, by dosięgnąć do zsuwanych bokserek i je z niego całkiem zdjąć. Dlatego liczyła na jego kooperację, ale w zamian starała się pocałunkiem zrekompensować mu te niedogodności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:44, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Niby tak, ale on powiedział ze by się zgorszyły i kropka. Co takie papugi mogły wiedzieć? Napuszyły swoje piórka i tylko na to łapały partnerkę, ewentualnie na piękne trele. A tutaj? Trzeba było nagimnastykować się niezmiernie. Nie tylko w chwili aktualnej. Już od początku trzeba było myśleć co zrobić. Jaki fortel zastosować, jaki wabik wystawić. Jak utrzymać kobietę przy sobie, tym bardziej że nie miało się nieskończenie zasobnego portfela a jedynym atutem było wygadanie, prosty nos i niebieskie oczy. Trzeba było brać pod uwagę pogodę, rozmyślać, gdzie wyjść kiedy świeci słońce, gdzie wyjść kiedy pada deszcz, kiedy jest zimno, kiedy ciepło. Trzeba było znać rozkład kin w okolicy, trzeba było zapamiętać tuzin informacji typu: ulubiony kolor wybranki, ulubione danie, ukochana muzyka... Trzeba się było zastanawiać czy wygląda się na tyle dobrze że dziewczyna patrząc na faceta nie stwierdzi tego iż nie prał od trzech tygodni a z szafy wyciągnął coś co było ostatnią deską ratunku. Taka papuga, czy pan papug, naprawdę mógł się poczuć zawstydzony dbałością o szczegóły jakie były potrzebne do zdobywania partnerki. Te ich gody były niczym w porównaniu do tak szeroko zakrojonego przedsięwzięcia logistycznego jakim była próba zdobycia kobiety. Czy Elizabeth poczuła się usidlona? Połechtało to przyjemnie ego wampira przy niej, nie miał prawa narzekać. Niezależność i egoistyczny feminizm były w miejscu o którym wspominali. Pod łóżkiem. Umknęły bo wystraszyły się wampira, albo inaczej. Również podatne na jego urok oddały mu wampirzycę bez większego 'ale'. Ach zgubiły się? Tym lepiej. Roy miał nadzieję, że już nigdy ich nie odwiedzą by powiedzieć 'hej, wróciliśmy!' Nie, kto by się temu dziwił? Skoro wszystkim pasowało, nikt nie dopatrywałby się w tym oznak choroby. Wampiry zresztą nie chorowały przecież. Zostawały do wypróbowania te kosteczki lodu którymi pewnie dysponowali kucharze, ale ani Roy ani Elizabeth nie pobiegliby do nich. Jakiego tłumaczenia by użyli? Nie byli w stanie usprawiedliwiać się przed sobą, to i przed innymi nie musieli tego robić. Oj tam, czyli w skrócie zaleciła to zrobić. Przecież tych stringów sobie nie przywłaszczy, te pierwsze raczej tak, jako znaleziony w kokosie skarb, ale te nadal należały do Elizabeth. Poza tym kiedyś się bawiło w odzyskiwanie fantów, wszystko można było zrobić, trzeba tylko umieć współpracować, oni już coś by wymyślili. I w końcu, tak, mógł poczuć spokój jeśli chodziło o zdrowie najważniejszej dla niego kobiety. A zakazał jej ktoś pieścić wampira? On osobiście nie przypominał sobie nic podobnego. Był na górze a zazwyczaj ci wyżej byli uprzywilejowani. Jęk Lizzy był muzyką dla jego uszu. Lepszy niż cokolwiek w życiu słyszał. Ramiona wampira wślizgnęły się pod plecy Elizabeth przytrzymując ją przy sobie, chcąc słyszeć kolejne ciche i subtelne dźwięki z jej gardła. Mruczała też niczego sobie. I drapała. Uszy tez miała szpiczaste? Sprawdził. Miała najnormalniejsze w świecie małżowiny, ale strasznie miło można było wprost do nich zamruczeć całkiem wprawnie naśladując jej pomruk. W wersji Roy'a doszła jednak jakaś nuta dzikości z większego niż kot zwierza. Uniósł wzrok na Elizabeth wbijając w jej oczy błyszczące spojrzenie - A wiesz że zaabsorbowany tobą zapominam o sobie? - szczera prawda. Ot przebiegła! Już nie pozwalała się rozgadać, no szkoda. Chociaż może jednak miała rację. Roy wzruszył ramionami i oddał się pożądliwemu pocałunkowi. Pomógł, pomógł, dostała chyba kolanem w udo, choć miał nadzieję że nie poczuła tego zbyt mocno. Z kooperacji miał dostać celujący. Wzorowy chłopak.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Pią 23:02, 10 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 23:28, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ach więc niniejszym Roy się przyznawał, że od samego początku stosował fortele, aby pochwycić Elizabeth w sidła jego uroku osobistego i tych błękitnych oczu, dla których dziewczyna byłaby teraz gotowa skoczyć w przepaść? No ładnych rzeczy można się było dowiedzieć. Ale owszem, co do tego miał rację - papugi mogłyby się schować w tych swoich tropikalnych gniazdach, bo ilością długofalowych zabiegów wampir przewyższał jej wielokrotnie. I nawet to dokładne układanie patyczków, by wymościć wspólne gniazdko dla pani papugowej było niczym w porównaniu z tym jak każdego kolejnego dnia chłopak zyskiwał jej zaufanie wraz z uczuciem, którym Lizzy go obdarzyła.
I tak, Elizabeth poczuła się usidlona. Przyjęła jego oświadczyny. Planowała z nim, może jeszcze nie do końca świadomie, ale jednak planowała ich wspólną przyszłość i rozmyślała czasem jak to będzie. Nie wyobrażała sobie już tego jakby to miało być, gdyby się rozstali a do tego jeszcze cały jej świat zaczął się kręcić wokół niego. Czy to nie był wystarczający dowód na to, że na prawdę poczuła się usidlona a co jeszcze chyba ważniejsze w tym wszystkim, to podobało jej się to niezmiernie i nie zamierzała w żaden, nawet najmniejszy sposób protestować. Jej cała niezależność i feminizm wykastrowane ze wszelkich szczekających roszczeń zgubiły się gdzieś pomiędzy uśmiechem chłopaka i jego błękitnymi wesołymi oczami a tym pierwszym wieczorem w parku, kiedy się poznali. Wtedy to dla Elizabeth jakaś iskra przeskoczyła i zmieniła wszystko, co się wydarzyło później. Może więc te dwie cechy utopiły się tam wtedy w miejskiej fontannie w parku? Zapewne, bo jakoś do tej pory się nie odnalazły i nic nie zapowiadało, żeby znów miały o sobie dać przypomnieć.
Co do samych kosteczek lodu, to... Elizabeth chyba akurat miała największą ochotę, aby powiedzieć jakieś niecenzuralne słowo obrazujące jak bardzo jej owe kosteczki ani nie były potrzebne ani też jak bardzo by ich tutaj i teraz nie chciała zobaczyć a już tym bardziej poczuć na sobie. Wampir nie zakazał jej pieszczenia siebie, ale jakoś tak wyszło, że wcześniej uwięziona pomiędzy jego pocałunkiem a przytrzymaniem jej za nadgarstki jakoś niewiele miała możliwości do tego, by choć spróbować zadowolić swego mężczyznę, co bardzo chciała jak najszybciej wdrożyć w działanie.
- A więc trzeba to będzie jak najszybciej nadrobić. - mruknęła w odpowiedzi zaraz po tym, gdy ich wargi na moment się rozłączyły, pozwalając na wymówienie ustom jakichkolwiek słów. Nie narzekała za bardzo na to, że dostała kolanem, bo wcale nie było to bolesne. Po chwili zwinnie wyślizgnęła się z jego objęć, obracając chłopaka na bok tak, by móc ustami ześlizgnąć się po jego szyi po jego obojczyku w dół, na tors, dopieszczając go pocałunkami. Jej dłonie zsunęły się jeszcze niżej, na jego brzuch, przesuwając się powoli w stronę pępka, na którym opuszki palców zatoczyły okrąg przenosząc się zaraz w bok, na biodro chłopaka.
W tej pozycji było niej nieco niewygodnie i mimo, iż dłoń pobrnęła dalej zwiedzając jego skórę aż do pośladka z przekornym uśmiechem na twarzy po chwili łapiąc go za niego bezczelnie, to jednak dziewczyna postanowiła popchnąć go jednak, by się położył na plecach. Dłoń w pośladka wróciła początkowo na jego biodro i brzuch zaraz jednak zsuwając się niżej. Usta jeszcze chwilę błądziły po jego torsie, drażniąc i pieszcząc jego skórę, ale jednak po chwili zaczęły się zniżać w ślad za dłonią, która właśnie dotarła do zakazanego jej dotąd obszaru i zaczęła całkiem sprawnie sobie radzić dotykiem z nadrobieniem zaległości w przypomnieniu chłopakowi o tym czego on by chciał. Wargi Elizabeth prześlizgiwały się coraz niżej, zliczając po drodze wszystkie żebra, sprawdzając pępek chłopaka i zmierzając nieubłaganie jeszcze niżej, gdzie po chwili wspomogły dłoń swoim ciepłem i miękkością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:21, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nieee.... Roy nie przyznał się do tego, bynajmniej jeśli chodziło o sam początek. Początek ich znajomości był całkowicie spontaniczny, przysiadł obok niej na tej ławce, wpraszając się bezczelnie na papierosa. Może dopiero później, kiedy wampira już olśniło, po roku przesiadywania w kawalerce to jakoś wtedy zaczął działać bardziej świadomie i dążyć do tego by zatrzymać Elizabeth przy sobie. To nie było usidlenie, oświadczyny nie miały temu służyć, pokazywały jak bezcenna i arcyważna dla niego jest, ale nie starał się przez to powiedzieć twardo 'Jesteś moja. Koniec i basta'. Chyba nie o to chodziło. Faktem było ze pozostawali dla siebie całym wszechświatem. To poetyckie porównanie kochanków jako planet sprawdzało się w ich przypadku w stu procentach. Przyciągali się z coraz to większa premedytacją. Och, to one bardzo dawno już się zgubiły, ale to dziwne. Bo nadal nie przepadała zbytnio za noszeniem na rękach, a szkoda bo dla wampira było to szczególną przyjemnością. Nie chciała poczuć ich na sobie? Tych kosteczek? Nie pomyślała że to chyba całkiem miłe uczucie kiedy przemykały się po rozgorączkowanym ciele, wywołując dreszcze? Ale tak, w przypadku wampirów nie sposób by kostka lodu była chłodniejsza od ich skóry. Z resztą Roy nie traciłby cennych sekund na ganianie za lodem kiedy mógł je poświęcać w pełni Elizabeth. Wyszło, owszem, miała ograniczone ruchy, za to teraz miała większe pole do popisu skoro dłonie wampirzycy były wolne. I znów go poniewierała. Nooo, ale dawał się poniewierać i bycie w tym wypadku pantoflarzem nie było czymś negatywnym. Praktykowała często? Roy czując tę błogą przyjemność rozlewającą się po jego ciele chyba spisze z nią umowę na wyłączne prawa do niej, jej dłoni i jej ust. Tak dla wszelkiej pewności jakby jacyś niepożądani osobnicy zasypywali ją innymi intratnymi propozycjami. Dali by jakieś zajęcie jego dłonią czepiającym się teraz, z braku możliwości wykazania inicjatywy, prześcieradła. Ciało wampira wygięło się w lekki łuk, kiedy Elizabeth rachowała jego zebra, chciała mieć celujący z anatomii? Chyba już miała a przynajmniej posiadała wiedzę ze znajomości zachowań ciał jamistych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 12:15, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nikt nie mówi przecież, że od pierwszego wejrzenia się to wszystko stało. To był tylko albo aż początek. To właśnie wtedy go poznała i od tamtego momentu, od tych kilku sekund kiedy zobaczyła mężczyznę usilnie szukającego ognia do odpalenia sobie papierosa i po tych kilku minutach niezobowiązującej rozmowy wydał się na tyle sympatyczny, by spróbować się z nim umówić na jakieś spotkanie. Niemniej po pierwszych niecałych dwóch miesiącach, kiedy to pokłócili się wtedy w lesie, wydawało się dziewczynie, że jednak nic kompletnie z tego nie wyjdzie. I aż ściskało ją ze złości, że nie est w stanie nic na to poradzić. A jednak to jego wtedy wzięło na Elizabeth. I... z zyskiem dla obojga potoczyło się dalej tak, jak się potoczyło. Tak więc te pierwsze spojrzenie, kilka zamienionych słów i te jego śmiejące się wiecznie błękitne źrenice były dla wampirzycy początkiem do tego, do czego dzisiaj, akurat w tej chwili dotarli.
Nie starał się powiedzieć, że wampirzyca jest jego i tylko jego? Na prawdę? A szkoda. Bo właśnie to dla Lizzy oświadczyny oznaczały. Nie żeby to było coś złego. Wręcz przeciwnie. Była to świadoma deklaracja obu stron, że chcą być razem i to na wyłączność. I w takim kontekście usidlenie miało pozytywny wydźwięk. Co do noszenia na rękach, to niekoniecznie tak było, że nie przepadała. Było dla niej miłym kiedy Roy z taką czułością ją obejmował i traktował jak najbardziej kruchą istotę na ziemi mimo, iż to raczej racjonalnym nie było, bo przecież wampirzyca z racji swojej natury raczej do takowych delikatnych stworzeń nie należała. Jednak takie gesty świadczyły o jego uczuciu i to było piękne. I podobało się dziewczynie niezależnie od tego czy sobie na to poutyskiwała czy też nie. Bo przecież na coś musiała jak każda kobieta pomarudzić.
Gdyby wraz z nimi w tym łóżku znalazły się niewielkie kosteczki lodu, którymi w ramach pełnej erotyzmu zabawy bawili się prześlizgując nimi po skórze partnera, to było by całkowicie co innego. Wtedy to owszem, można by zmysły stracić czując jak we wrażliwych miejscach niczym muśnięcie skrzydełek ważki, kochanek przesuwałby kawałek lodu po skórze powodując dreszcze i zarazem jakże abstrakcyjnie powodowałby jeszcze większy skok ciśnienia i namiętności. Jednak perspektywa wiszącego nad ich głowami posiekanego w kosteczki lodowca już wcale taka fajna nie była. Bo kto by chciał zostać przygniecionym takim lodowcem? Zwłaszcza, gdy rozpalone ciało pożądało bliskości drugiej osoby a przez pokłady lodu nie mogło by się nawet w najmniejszym stopniu poruszyć. I w przypadku wampirów mimo, iż ich skóra była zimna niczym lód, to jednak nie była nieczuła na bodźce. Poczuliby taką kosteczkę lodu na pewno. No ale mniejsza o to teraz. Rozważania należało chyba odłożyć na inną chwilę, bo to co się działo jakoś było aktualnie o wiele ciekawsze niż retoryka.
Tak mu się nie podobało to poniewieranie nim, gdy byli razem w łóżku? Tak chciał narzekać? Taki straszny los go czekał pod dotykiem dziewczyny i pod jej pocałunkami? Chyba raczej nie, prawda? Co miała niby często praktykować, bo chyba nie do końca załapała? Poniewieranie mężczyzną, pieszczenie kochanka i jego całowanie czy też całkiem coś innego? Powinien chyba sprecyzować o co chodziło, bo nie za bardzo było możliwości się tego domyślić. A wyłączne prawa do niej wampir już dawno miał. Zaczęło się od takiego jednego, małego ukłucia w sercu wampirzycy kiedy to Roy siedział z nią na rusztowaniu ponad sceną w audytorium i z przestraszoną miną nastolatka cmoknął ją w usta, trzepocząc po tym rzęsami jakby mu coś wpadło pod powieki i usilnie starał się tego pozbyć. To właśnie wtedy Elizabeth złożyła swoją pierwszą deklarację i zgodziła się na prawa wyłączności do niej oddane partnerowi. Potem to już było tylko potwierdzenie tamtej deklaracji przez wspólne zamieszkanie aż po przyjęcie jego oświadczyn.
Z delikatnym uśmiechem na twarzy dziewczyna czerpała przyjemność z tego, widząc i czując wyginające się pod jej dotykiem i pocałunkami ciało chłopaka, jak chwytał palcami niecierpliwie brzeg zawiniętego prześcieradła, jak zadrżał nieznacznie kiedy zsunęła się na wysokość jego podbrzusza sprawdzając ową poprawność działania ciałek jamistych. Nie szczędziła dłoni, które zaczęły wodzić po jego podbrzuszu, biodrach, udach i kolanach narzeczonego podczas gdy usta i język skwapliwie zajęły się rozgrzewaniem dość wrażliwego miejsca na jego ciele powodując u niej samej coraz większe podniecenie i pożądanie. Lubiła to. Było dla niej przyjemnym i to bardzo, dostrzegając jak jej partnerowi się podoba to, co robi. Sprawdzała kątem oka co chwilę czy podąża w dobrą stronę ucząc się jego reakcji i starając się wyczuć co najbardziej mu odpowiada. Wciąż nie mogła zrozumieć czemu tyle czasu sobie tego odmawiali, bo chyba przyjemne to było, prawda? A czemu odbierać sobie odrobinę owej przyjemności, skoro nie było po temu żadnych konkretnych przesłanek dlaczego by nie. Na dłuższą chwile wampirzyca zatraciła się w tym, co robiła, troskliwie zajmując się tym, by przypomnieć chłopakowi o tym, że nie tylko ona jest w takiej chwili ważna, ale i on także. Chodziło właśnie o tą współpracę, której szalę właśnie starała się Lizzy wyrównać, by było sprawiedliwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:34, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Przynajmniej ich kłótnia nie wynikła z jakiegoś błahego powodu, bo narażenie życia człowieka przez wystawienie go na pokuszenie nowonarodzonego wampira nie było czymś najrozsądniejszym. Jednak potoczyło się jak potoczyło i teraz byli do siebie tym kim byli. I nie narzekali a to chyba najważniejsze. Przecież nie mógł jej tego powiedzieć. Nie była jego własnością, w dosłownym sensie. Cały czas miała wolną wolę i nie była zmuszana do niczego. Nawet jeśli ten feminizm i emancypacja gdzieś zostały w tyle to Roy mógł mieć tylko nadzieję i mógł się starać o to by nie nudzić się wampirzycy, by nie stwierdziła ze z kimś innym będzie jej lepiej. I warsztat komiczny też musiał cały czas kształcić, bo bez tego ani rusz. Faktycznie, każda kobieta marudziła, ale musiała koniecznie marudzić gdy ją brał na ramiona? Zdecydowanie była nieprzeciętna i nie dała się klasyfikować w żadnym ze znanych mu kanonów. Pomysł nie był zły prawda? Zagadką było czy te kosteczki by się topiły czy nie. Kto tu mówił o lodowcu? Może ciekły azot tak dla pewności? Z resztą nic nie wskazywało na to by Roy czy Elizabeth zechcieli by takiego użyć. Nie. Poniewieranie było dość miłym doświadczeniem, tym bardziej że dając Lizzy robić z nim co chciała nic nie tracił a wręcz przeciwnie zyskiwał. Prawda, prawda, krzywda mu się nie działa, nawet najmniejsza. Co miała często praktykować? W zasadzie wszystko to co teraz wymieniła. Miał takie prawa? To kamień z serca innym na pohybel. Tak strasznie trzepotał tymi rzęsami? Lizzy mu w oko wpadła, logiczne przecież. Wampirzyca mogła stwierdzić że ciałkom jamistym nic nie ubyło od czasów przemiany. Nie no to zerkanie w jego stronę zabawne było. Jakby nie wiedziała co z nim robiła. Jakby nieczuła reakcji jego ciała. Mięśni napinających się coraz to bardziej, pomruku z wnętrza gardła, ponownego, nieznacznego wygięcia ciała w łuk. Generalnie, on tez nie rozumiał, ale teraz myśli Roy'a były zaprzątnięte stanowczo czymś innym nie roztrząsaniem tego dlaczego był tak zdyscyplinowany czy też staromodny. W pewnym momencie po sypialni rozległo się ciche warknięcie, bo wampir uznał że dość tego. Wywinął się spod władzy dłoni Elizabeth. Uniósł na nią wzrok. Wygłodniały. Trudno zgadnąć czego bardziej głodny. Zbliżył się do niej i trącił najpierw parokrotnie jej wargi swoimi, by za moment wpić się w nie zatrważająco władczo i zaborczo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:41, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Dla Elizabeth był to błahy powód, gdyż wtedy gdy wystawiła go na próbę miała wszystko całkowicie pod kontrolą. To, co zrobiła miało na celu jedynie uświadomienie mu jak niebezpiecznym było dla niego zbyt wczesne pojawienie się wśród ludzi i nie znanie swoich własnych ograniczeń z tym związanych. Owszem, było to dla niego szokiem i może wręcz okrutnym zachowaniem względem niego, ale przynajmniej mając ją koło siebie mógł być pewien tego, że wampirzyca nie pozwoliłaby mu na to, by zrobił coś, czego potem mógłby żałować. Po prostu w bardzo brutalny sposób, ale zadbała o jego człowieczeństwo i o to, by potrafił na przyszłość wyczuć granicę, której przekroczenie mogło by się źle skończyć.
A to, że to wszystko rozwinęło się między nimi w taki a nie inny sposób, to tylko na plus można było poczytywać. Elizabeth była z tego bardzo zadowolona. I nie miał racji, że nie była jego własnością. W pewnym dość ograniczonym, ale jednak zakresie była jego i to, co właśnie się między nimi działo zmierzało do tego, że jeszcze bardziej stawała się jego i tylko jego. Nikogo innego. Owszem, nie była do niczego zmuszana. Wszystko to, co robiła, robiła z własnej i niczym nie przymuszonej woli, bo tego chciała i pragnęła.
Nie musiał się jakoś wybitnie starać. Jej wystarczało, aby był po prostu sobą. Wszystkim chyba było wiadome, że pojęcie 'bycia sobą' było wyjątkowo wieloznacznym stwierdzeniem, bo przecież z każdą zmianą zachodzącą w człowieku wciąż było się sobą, ale chodziło tu o to, by wampir nie starał się przeskoczyć samego siebie i nie robił niczego tylko i wyłącznie ze względu na nią. Zdecydowanie chciała, aby jeśli już coś robił dla niej, to było to także i jego wolą, nie przymuszoną do niczego. Nie zniosłaby chyba, gdyby robił coś wbrew sobie, chcąc tylko i wyłącznie spełnić jej jakąś tam zachciankę czy pragnienie.
No i już ostatnio wcale tak nie marudziła jak ją brał na ręce, prawda? nic nie mówiła, tylko poddawała mu się grzecznie. Nie zauważył tego? Nie słyszał też, że nie skwierczała mu nie wiedzieć jak bardzo? Pomysł z kostkami lodu był rzeczywiście dobry. W przyszłości trzeba by go było jakoś wprowadzić w życie i przetestować jakby im się taka zabawa podobała. Lizzy była otwarta na wszelkie tego typu eksperymenty urozmaicające zwykłe zbliżenie po to, by im się szybko własne ciała wzajemnie nie znudziły. no, ale teraz bynajmniej nie było to potrzebne. Chyba im obojgu odpowiadało to, co się działo i żadne z nich nie myślało raczej na razie o jakichkolwiek udziwnieniach czy urozmaiceniach, co było i tak dla nich nowością w ich związku.
Nie wiedziała co było przed jego przemianą, bo w spodnie mu nie zaglądała zanim go dziabnęła przemieniając go na własne podobieństwo. jednak faktycznie nie mogła na nić narzekać, bo jak na jej świadomość i wyobrażenie tego jak wszystko powinno działać, o Roya wyglądało, iż nic się pod tym względem nie zmieniło i było jak najbardziej w pełni sprawne. A zerkała, bo chciała sprawdzić, upewnić się czy mu to odpowiada i nacieszyć się sama, dość egoistycznie widokiem tego jak i czy mu się podoba to, co robiła. Taka mała dla niej radocha z dobrze wykonywanej czynności. I jak najbardziej zarówno słyszała jak i czuła gdy jego ciało reagowało pod jej dotykiem i pieszczotami. Szalenie jej się to podobało.
Kiedy warknął cicho wyślizgując się spod jej dotyku przerywając pieszczotę, którą go obdarzała, Elizabeth uniosła się nieznacznie, przysiadając na swoich piętach obdarzając chłopaka pełnym ciepła i pożądania spojrzeniem. Podobała się jej ta gra i skłamałaby, gdyby powiedziała, że sprawianie mu przyjemności ustami było tylko dla niego radością. Dla niej również było to bardzo satysfakcjonujące i podniecające. Nie mogła powiedzieć, że jego pocałunek ją zaskoczył, ale jednak bardzo pozytywnie odebrała fakt, jak chłopak pożądliwie wpił się w jej usta z energią jaką chyba jeszcze nigdy wcześniej tego nie robił. Na moment stała się mu tak uległa, jak tylko mogła, poddając się jego ustom z cichym jęknięciem, czując jak narzeczony tym jednym gestem jeszcze bardziej wzmaga w niej pożądanie graniczące z szaleństwem. Przylgnęła do niego pozwalając się objąć w ramionach, po chwili z lekką drapieżnością oddając jego pocałunek, łapczywie wargami podchwytując jego usta i błądząc językiem z jego w chaotycznym dość tańcu kojonego jego smakiem pragnienia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:00, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ale Roy wtedy chyba nie pamiętał, bo szkarłat i lepka, ciepła ciecz w żyłach tamtego mężczyzny kazała mu myśleć o czymś innym. Wtedy było okrutne, po przemyśleniu sprawy okazało się nawet logiczne i pomocne, fakt. Kto by posądzał ta niepozorną siedemnastolatkę o takie okrucieństwo, no, jak to ludzi można zwodzić, prawda? Hm, to fakt, była i będzie jego jeszcze bardziej. Jakim cudem jednak się na to zdobył, kolejna zastanawiająca rzecz co i jak kobiety to robią że przyciągają do siebie mężczyzn jak lep muchy. Bywało to nawet przerażające w niektórych momentach. Na przykład w takich jak ten. Kiedy Roy na nią warknął? Chyba zdarzyło mu się pierwszy raz. Warknął pożądliwie a to już całkiem było niepodobne na co dzień do tego w gruncie rzeczy niepozornego ani nie wyróżniającego się niczym blondyna. I od kiedy pozwalał sobie na taką zuchwałość względem Elizabeth, naprawdę niech ich niebiosa mają w opiece. Chyb teraz właśnie robił wszystko co było zgodne z wolą Elizabeth. Protestu nie odczuł, namiętność cyrkulowała wokół ich ciał, nie było się nad czym zastanawiać. Jeśli w ogóle któreś z nich myślało w miarę klarownie. Dotyk i wzajemna bliskość odbierały tę umiejętność, ale nie była ona teraz do niczego potrzebna skoro para wampirów zdawała się na instynkt. Taaa, kosteczki będą szalenie ciekawym urozmaiceniem. Trzeba, trzeba koniecznie je wypróbować, czas pokaże czy dopną swego. Tak? Wszystko według niej w porządku? Czyli brawa dla ciałek jamistych i ich właściciela, który miał wybitne problemy z czymś innym. Bo jak tutaj oderwać się od Elizabeth? Od smaku jej ust, od delikatności w pełni zdrowego i jędrnego ciała. Chyba by zabił jakby teraz ktoś mu przerwał. Dobrze ze żadna wspominana papuga się nie zjawiła. Siedziała by później wypchana na blacie baru w No Name jako całkiem sympatyczna pamiątka a jednocześnie przestroga by nie zadzierać z właścicielem knajpy. Podobało się wampirzycy? Roy postarał się by podobało jej się bardziej. A to było możliwe. Naprawdę, kiedy się przyłożył zasługiwał sobie na to miano 'cudotwórcy', którym go obdarzyła. I tym razem nie za piękne słówka, nie za błękitne oczy a za chęci, siły i namiętność jakie włożył w to by Elizabeth tak do końca poczuła się jego kobietą. Choćby chciała już teraz nie mogła wywinąć się z jego ramion. A czas tej niewoli został jej w pełni wynagrodzony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:45, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I bardzo dobrze, że sobie pozwolił na taką zuchwałość względem niej, bo dziewczyna bynajmniej nie sprawiała wrażenia jakby jej coś nie odpowiadało. A wręcz przeciwnie, wyjątkowo ochoczo podejmowała się współpracy. Co do klarownego i logicznego myślenia, to dziewczyna obecnie zamieniła je chyba calutkie na pożądanie, które rozpalało ją od środka kiedy znajdowała się w jego ramionach. Nie miała najmniejszej ochoty protestować poddając się całkowicie emocjom, które nimi zawładnęły.
Aż tak ciężko by mu się było od niej oderwać w tej chwili? Elizabeth także nie mogła narzekać. Roy pochłonięty w swojej pasji z jaką ją dotykał czy całował, mimo pożądania, które paliło niczym żywy ogień, był bardzo czuły i delikatny a zarazem obłędnie i bardzo przyjemnie namiętny. Z cichym westchnięciem przyjęła go w sobie, wreszcie i w pełni czując połączone ze sobą ich ciała. Kwiecista narzuta gdzieś im umknęła w między czasie odsłaniając miękką, przyjemną w dotyku pościel, którą nieco wygnietli nie wiedzieć nawet kiedy.
Jego pomrukiwania zgrały się z jej cichymi jęknięciami aż do chwili, gdy błogość i rozluźnienie zawładnęła ich ciałami. Wciąż w jego ramionach, czując przyjemne ciepło jego skóry przy sobie Elizabeth spojrzała się nieco błędnym wzrokiem w jego błękitne źrenice, zamierając na dłuższą chwilę w bezruchu. Uśmiechnęła się szeroko do narzeczonego z satysfakcją z tego co się stało, odruchowo wypuszczając z płuc powietrze z niezbyt głośnym sapnięciem. - Ooooorany... - jęknęła chcąc jakoś przerwać milczenie jakie między nimi zapadło. Opadła głową na poduszkę odchylając swe usta od niego wciąż obejmując go za szyję i nie pozwalając zbyt szybko mu uciec tak, jak i ona mu nie uciekła przed tym wszystkim.
- Powiedziałabym... - zaczęła z szerokim niczym u żaby uśmiechem ciesząc się w duchu, że posiada uszy, bo przynajmniej na nich ten uśmiech się mógł zatrzymać nie okrążając wokół jej głowy. - Że chcę jeszcze raz. - szepnęła wesoło głaszcząc palcami jego skórę na karku - Ale... - najwyraźniej jeszcze tak szybko nie skończyła mówić - Chyba nie w tej chwili. - dokończyła na krótki moment przymykając oczy, by je ponownie zaraz otworzyć przyglądając się jego wyrazowi twarzy.
I kto jej teraz powie dlaczego tego o wiele wcześniej nie zrobili? Kto i dlaczego dopuścił do tego, by aż tyle czasu to odwlekali, skoro było to aż tak przyjemne w ich wspólnym wykonaniu? Tak na prawdę nie było ważne czyja i czy w ogóle czyjaś była wina. Po prostu musiała sobie w myślach na coś ponarzekać. Gdyby była jeszcze zwykłym człowiekiem, pewnie ze zmęczenia nie byłaby się w stanie ruszyć a tak, to leżała w jego objęciach, czując jego ciało na sobie i odpoczywała od tak, zwyczajnie uspokajając dawne, ludzkie odruchy, wyrównując oddech, którego wcale nie musiała zaczerpywać i wyciszając w sobie tętnienie serca, które przecież nie biło. To chyba jakieś fantomowe odczucia, ale satysfakcja, która ją ogarnęła nijak nie pozwalała zniwelować uśmiechu na jej twarzy, gdyby tego chciała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:24, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Brew wampira lekko drgnęła ale postanowił sobie oszczędzić niemego pytania o ten pierwszy komentarz jaki wyrwał się z ust wampirzycy. Głośno tym bardziej nie pytał, bo jakoś barwa jego głosu wydawała mu się zupełnie nie na miejscu. Przyjemniejsze i znacznie ciekawsze było dopatrywanie się w oczach Elizabeth resztek emocji jakie przed chwilą szalały w jej wnętrzu. Roy wpatrywał się w nie już dłuższy moment i ciągle doszukiwał się jakiegoś nowego elementu. Kiedy zaczęła drugie zdanie jego spojrzenie jak i wyraz twarzy zmieniły się na bardziej wyczekujące, słuchał z uwagą tego co miała do powiedzenia. Bawił się jej włosami. Jako ze chwilowo nie miał co zrobić z dłońmi chwycił w palce kosmyki włosów wampirzycy łaskocząc ją po bokach szyi. Roy roześmiał się, a jej kolejna wypowiedź wzbudziła w nim nieopanowany chichot. Pocałował narzeczoną treściwie, stwierdzając tym samym że przystaje na jej propozycję - Nadal masz jakieś wątpliwości co do tego że nie miałem nigdy kobiety? - zapytał uśmiechając się do Elizabeth przewrotnie. Pamiętał jak dziś to jej kluczenie wokół tego tematu kiedyś w kawalerce. Teraz zaczęło go to niezrozumiale a jednocześnie ogromnie bawić. Kto jej odpowie? Los. Zazwyczaj ten czasem nieprzyjemny koleś odpowiadał za koleje życia. Przy małym wsparciu osoby jako narzędzia i głównego uczestnika wydarzeń. Takie narzekania, tym bardziej kiedy narzekała sobie tylko i wyłącznie w myślach były zupełnie dopuszczalne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:53, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I dobrze, że nie pytał, bo nie umiała by mu tego wytłumaczyć. Było jej po prostu dobrze z nim i spisał się całkowicie na na prawdę dobrym poziomie. W jej oczach mógł wyczytać tylko jedno. Przyjemność i błogość do jakiej ją doprowadził poszerzała jej uśmiech do granic nieprzyzwoitości. Kiedy zaczął się bawić jej włosami i łaskotać ją w szyję, uwrażliwiona jeszcze skóra przekazała dziewczynie o wiele bardziej intensywne bodźce niż zazwyczaj powodując dreszcze i gęsią skórkę na całym jej ciele. Zadrżała w jego ramionach próbując jakoś unikać tego łaskotania z błagalnym jękiem prosząc - Przestań... Nieeee... Przestań... No już, już, nie rób tak, proszę. - unikała jego rąk, ale nie sposób było bardzo się odsunąć będąc ograniczoną przez jego ręce wspierające się po jej obu bokach.
I z czego on tak chichotał? To było aż tak śmieszne? Podobało jej się. Trudno, żeby się jej nie podobało, skoro tak wyczekiwała tej chwili a kiedy wreszcie nastała okazało się, iż realizacja doścignęła spokojnie jej wyobrażenia a nawet przekraczając ich granice całkiem swobodnie. Pocałunek jakim ją obdarzył bardzo miło przypieczętował decyzję o powtórce w nieco późniejszym terminie. Najwyraźniej i jemu się chyba podobało, skoro nie opierał się przed tym a wręcz rzec by można, iż ochoczo przystawał na propozycję.
Jednak mógł jej nie zadawać tego pytania. A przynajmniej nie w taki sposób i nie w tym momencie. Wybrał chyba jedną z najgorszych możliwych chwil, aby się jej zapytać. Spojrzała się na niego szeroko rozwartymi oczami a uśmiech z jej twarzy w ułamku chwili zniknął. Nie za bardzo mogła się wyrwać z jego objęć, bo chłopak uwięził ją w swych ramionach, które jeszcze moment temu były najwspanialszym dla niej kokonem w jakim mogłaby zostać zamknięta a teraz stały się niezbyt pożądanymi więzami. - Nie. - odpowiedziała sucho przymykając oczy i obracając głowę w bok, pragnąc najbardziej w tej chwili zwinąć się w kulkę i zmusić swój umysł do nie myślenia o tym co jej powiedział.
Jak każda kobieta musiała odebrać sobie jego pytanie na zupełnie inny sposób niż zapewne on chciał, by odebrała. Nie pomyślała o tym, że dzięki temu, że był kiedyś z jakąś kobietą, to wiedział dobrze jak się sprawić, by jego partnerce było dobrze. Nie pomyślała też o tym, że obojętnie co było wcześniej, to teraz było wspaniale. Sięgnęła myślami do tego, co było przed nią i zaczęła rozmyślać o tym jak wiele mógł mieć przed nią partnerek, czy mogła być jedną z wielu bądź po prostu kolejną i jeszcze parę innych, genialnych myśli kobiecej analizy przewinęło się przez jej głowę nawet, gdy dziewczyna koniecznie starała się o tym nie myśleć.
Jej dłonie rozluźniły się na jego szyi a po chwili Elizabeth wpatrując się w to, co było widoczne przez okno po przeciwnej stronie pokoju, a w zasadzie w to, czego i tak trudno było dojrzeć w środku nocy z pewnej odległości mruknęła cicho - Wypuścisz mnie? Chcę do łazienki... - jakże proste i popularne stwierdzenie kiedy kobieta chce uciec od mężczyzny z jakiegoś powodu. Cały jej dobry humor prysł niczym za dotknięciem jednej magicznej różdżki pomimo tego, że chłopak najwyraźniej był rozbawiony swoim pytaniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:28, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Przyjemność i błogość, tak, zdecydowanie to jarzyło się w jej oczach rozjaśniając tęczówki wesołym blaskiem. Ten jej nieprzyzwoicie szeroki uśmiech, był również nieprzyzwoicie pięknym uśmiechem, a zęby jak perły uzupełniały tylko jego olśniewający urok. Mruknął niepocieszony tym że musiał zaprzestać swojej zabawy. Odrzucił kosmyki brązowych włosów niedbale na bok urozmaicając tą aureolkę jaka się już z nich wokół głowy wampirzycy utworzyła - Proszę bardzo. - powiedział podpierając sobie brodę dłońmi. Chichotał bo miał powody. Chichotał z zadowolenia, z tego że nie sprawiało to jakiegoś bólu, mentalnego bólu, że było na tyle dobrze iż mógł dostrzec w oczach Lizzy zadowolenie. Nie tak łatwo było teraz wampira zmusić do oderwania wzroku od Elizabeth ale sama wampirzyca znalazła na to sposób jak okazało się po chwili. Gdyby choć miał cień podejrzenia ze wywoła w niej taka reakcję jaką wywołał za nic by nie zapytał. Miał nadzieję że odbierze to tak jak miała odebrać. Kolejny żart z jego strony. Jednak tym razem chyba coś poszło nie tak. I bardzo, bardzo chciał teraz znać myśli Elizabeth. Chciał wiedzieć co ta 'genialna kobieca analiza' jej serwuje. Roy odchylił głowę w tył zaciskając przy tym usta. Kiedy wyraziła swe życzenie spełnił je bez słowa protestu, wiedząc już że opór jakikolwiek by jej postawił i tak obróciłby się przeciwko niemu. - Oczywiście. - odpowiedział zastanawiając się nad tym co Elizabeth mogłaby w tej łazience robić, ale cóż. Chciała to dostawała to co chciała. Kiedy ostatnio znaleźli się w podobnej sytuacji Roy pokutował trzy godziny stojąc na rękach. Teraz też chyba miało być podobnie. Kiedy Lizzy wyszła złapał swoje bokserki by nie wyglądać groteskowo i wciągnął je na siebie. Z westchnięciem poderwał nogi w górę, chwiejąc się trochę i chcąc poczuć oszałamiającą krew w skroniach. Oszołamiała go tylko niewiedza. Położył dłoń na podłodze, po chwili dołączyła do niej druga. Przeszedł do ściany, kiedy było się wampirem chodzenie na rękach nie sprawiało problemu, nie wiedział dlaczego, ale taka pozycja najbardziej mu pasowała. Może spoglądanie na świat wokół z innej perspektywy przynosiło inne jego postrzeganie? Kto to mógł wiedzieć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:37, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Po Elizabeth było widać jak bardzo się jej podobało i jak bardzo była z tego zadowolona. Wprost promieniała od tej przyjemności jaką jej sprawił. Na szczęście wampir przestał ją łaskotać, bo jeszcze chwila a by mu się zaczęła szamotać w objęciach błagając o ułaskawienie. Dlaczego miało by mu to sprawiać mentalny ból? Tego wampirzyca nie byłaby w stanie zrozumieć. Bo niby co takiego miało by go na chłopaka sprowadzać? Jakieś wyrzuty sumienia albo wątpliwości czy dobrze zrobił pozwalając się ponieść emocjom aż do końca? Do obopólnej satysfakcji i przyjemności, która teraz rozpierała ich oboje? Było dobrze. Nawet bardzo dobrze. Od pierwszego razu, przynajmniej zdaniem Lizzy, zgrali się wręcz doskonale potrafiąc wyczuć wzajemne emocje i podążyć ich śladem. Może Roy miał na to inny pogląd, ale dziewczyna była całkowicie usatysfakcjonowana tym, jak im to wyszło i miała ochotę na jeszcze więcej w przyszłości, w nieco późniejszym czasie kiedy udałoby się jej nieco uspokoić rozedrgane jeszcze od przypływu spełnionego pożądania nerwy.
A jak miała to odebrać? Wampirzyca poczuła się przez tą krótką chwilę oceniana i porównywana a chyba żadna kobieta nie lubiła być stawiana w jednym rzędzie z tak zwanymi 'ex'. Ponoć kobiety są zawsze zazdrosne o te co były, a mężczyźni o tych, co będą i Lizzy nie była tutaj pod tym względem wyjątkiem. Kiedy droga do podniesienie się z łóżka była już dla niej dostępna, uniosła się po chwili siadając na brzegu łóżka. - Zaraz wrócę. - powiedziała i jeszcze na moment obróciła się w stronę chłopaka całując go przelotnie w policzek. Nie był przecież winien jej domysłom i to była całkowicie jej wina, że teraz tak sobie to wszystko zinterpretowała. Była przekonana o tym, że nie powinna była tak zareagować, ale to w jakiś sposób było silniejsze od niej.
Chwilę później idiotycznie nieco zasłaniając się na wysokości piersi jakby to miało coś pomóc, aby jej wampir nie widział, przemknęła do łazienki. Zamykając za sobą drzwi wsparła się trzymając za swymi plecami dłońmi klamkę i jeszcze przez chwilę zastanawiała się nad sobą. W końcu doszła do wniosku, że przecież nie będzie tak stała podpierając drzwi bez końca, bo to bez sensu. Przeszła na przeciwległy kraniec łazienki, wchodząc pod prysznic i biorąc chłodną dla skóry kąpiel wodną z olejkiem różanym. Ściekające po jej ciele strumienie obmyły przyjemnie jej ciało pomagając wypłukać niepotrzebne myśli z głowy.
Wyszła po parunastu minutach z łazienki owinięta w ręcznik, szukając swojego ubrania. Chciała się schylić po swoje spodenki, które nie wiedzieć kiedy i czemu przeleciały przez pół pokoju lądując na podłodze. Jednak dostrzegła tak jak już niegdyś miała okazję zobaczyć, swojego narzeczonego pod jedna ze ścian stojącego do góry nogami i poczuła się jeszcze bardziej głupio z powodu swojego zachowania. Podeszła bliżej, kucając tuż przed chłopakiem a po chwili siadając na swoich piętach.
Marszcząc brwi spojrzała się na jego odwróconą o sto osiemdziesiąt stopni twarz. - Jej... - było jej jeszcze bardziej głupio i z każdą chwilą czuła się coraz gorzej, choć z całkiem innego powodu niż ten, przez który chciała umknąć do łazienki - Przepraszaaam? - powiedziała niepewnie, nie wiedząc co tak na prawdę powinna powiedzieć w tej chwili. Miłe chwile prysnęły niczym za jednym pstryknięciem palców a bardzo pragnęła do nich wrócić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:16, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak, trafiła w samo sedno. Wyrzuty sumienia i wątpliwości. Nie gryzło go nic takiego. Po prostu ich nie odczuwał, przynajmniej teraz kiedy czuł jeszcze na skórze dotyk Elizabeth. A skoro nie wyrzucał sobie niczego zaraz po, to nie powinny go już dopaść, bo oboje zaczerpnęli ze wspólnego obcowania ogromną przyjemność. Jak? No na pewno nie tak jak to odebrała. Bez przesady. Jedno jego głupie pytanie a tyle szumu narobiło że aż wstyd mu się zrobiło. Roy zaczął się zastanawiać co takiego mogła wysnuć Elizabeth z jego pytania. To było dla niego takie nic. Zabawne pytanie nawiązujące do przeszłości. Wzruszyłby ramionami ale teraz nie za bardzo byłoby to możliwe. Wpatrywanie się do góry nogami w drzwi prowadzące do łazienki, zamknięte drzwi, jakoś nie przynosiło żadnego cudownego olśnienia. Patrzenie na podłogę też nie. Ściana przynajmniej była na tyle neutralna ze nie patrzyła na niego pustym spojrzeniem, albo lepiej, nie unikała jego spojrzenia. Roy uśmiechnął się ponuro, strasznie nienaturalnie jak dla niego. Przysłuchiwał się pluskowi wody zastanawiając się czy woda jest zimna, dla ostudzenia wszystkiego, tak jakby miała spełniać rolę lodowca. Kiedy wróciła i przysiadła odpowiedział nieświadomie rymując swoje przywitanie z wampirzycy. Jeśli to 'jej' w wykonaniu Lizzy było przywitaniem - Hej. - jego usta wygięły się w słabym uśmiechu, w takim który dziewczyna bardziej znała - Nie masz za co. - powiedział i oderwał prawą dłoń od podłogi. Po chwili usiadł za Elizabeth wspierając swoje plecy o jej - Podasz mi swoją interpretację mojego pytania, czy nie? Zaznaczam że chciałbym ją usłyszeć. - po to by rozgryźć swój błąd od podszewki. Otoczył go zapach róż. Roy stwierdził że nie pasuje on do tej wyspy. Wszystkie kwiaty jakie tutaj zobaczył były dla niego nowością. Nie hodowano tutaj róż.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:05, 11 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Woda nie była zimna. Była nawet ciepła, ale dla skory wampirzycy i tak wydawała się chłodna przyjemnie rozluźniając zarazem spięte jeszcze mięśnie. To 'jej' było zarówno przywitaniem się, jeśli można było mówić w ogóle o czymś takim po zaledwie paru minutach od odejścia na moment, jak i westchnięciem pełnym bezradności i niepewności jak się powinno zachować w takiej sytuacji.
Czy on zawsze musiał siadać w takich chwilach za jej plecami i to jeszcze także odwrócony od niej? O ile łatwiej by było powiedzieć cokolwiek, jeśli by ją objął w jakiś, jakikolwiek sposób. Jednak Roy chyba wolał inne sposoby i zmuszał przez to dziewczynę do przemożenia się samodzielnie, bez jego pomocy czy też nacisku z jego strony. Westchnęła słysząc jego pytanie, a w zasadzie prośbę. I co ona teraz mu miała odpowiedzieć? wszystko tak po kolei jak sobie pomyślała czy też postarać się to ująć w jakiś może nieco bardziej dla niego zrozumiały sposób?
I sama sobie zgotowała ten los reagując tak, jak zareagowała, zamiast przymknąć na to oko i przyjąć z przymrużeniem oka założenie, że raczej nie miał niczego złego na myśli. - Bo... - zaczęła jakże mało elokwentnie. Tyle razy ją w życiu uczono, ze nie zaczyna się zdania od 'bo' - A więc... - tak też się nie zaczyna zdania nie chcąc być odczytaną za osobę niezbyt rozwiniętą intelektualnie. Sapnęła pod nosem zła sama na siebie, że nie wie jak zacząć. Tego też miała nie robić. Jej irytacja na samą siebie wzrastała, ale zamiast się przerodzić w jakąś frustrację, to powodowała tylko jeszcze większą bezradność.
- Od początku zapewne, prawda? - zapytała retorycznie, bo skoro chłopaka interesowała jej interpretacja tego niefortunnego pytania, to pewnie dlatego, że chciał ją zrozumieć. Duży plus dla niego, ale dziewczyna mogła czuć się zła tylko na siebie samą, bo nie wiedziała kompletnie jak mu to wyjaśnić. - Od początku. - pokiwała sobie sama głową po chwili odchylając ją w tył, by położyć ją na ramieniu chłopaka wpatrując się w sufit. - Chyba nie chciałam w takiej chwili myśleć o tym kto był przede mną. - zaczęła powoli, ostrożnie, nie wiedząc jak to ująć, by nie zagmatwać jeszcze bardziej wszystkiego.
- Poczułam się... idiotycznie zazdrosna... i... - kontynuowała starając się zanalizować to wszystko co tak nieskładnie plątało się w jej myślach. Nawet tego za bardzo nie zdążyła sobie jeszcze przemyśleć w swej głowie, więc tym trudniej było komuś to przekazać w miarę składnie - Porównywana. I obawiałam się, że mogło Ci się nie podobać bądź też... - wspinała się na wyżyny analizy swojej pokręconej logiki i błędnych, nieraz zbyt pochopnych wniosków wysnuwanych bez konkretnej logicznej podstawy. Ale chciała mu to powiedzieć, co myślała i co czuła. Z resztą wiedziała, że jeśli mu tego teraz nie przekaże, to pewnie Roy kiedyś do tego wróci a do tego czasu uroi jej się jeszcze więcej w tej jej pokręconej główce i będzie jeszcze gorzej jak i trudniej. - ...Że mogło Ci czegoś brakować. Że mógłbyś żałować, że w ogóle to zrobiliśmy i że mogłam nie spełnić Twoich oczekiwań. - teraz to już popłynęła dalej ze swoją nadinterpretacją na głos analizując swoje zachowanie.
- Tak jak wcześniej o tym nie myślałam, to po Twoim pytaniu zaczęłam się zastanawiać z kim byłeś przede mną. I nie to, że chciałabym to wiedzieć, bo to nie jest kompletnie ważne, ale pomyślałam, że mogłabym być po prostu kolejną i... żadna kobieta nie lubi myśleć o tym kto był przed nią, bo to po prostu powoduje durną zazdrość, która nie powinna mieć miejsca. - po tych paru chwilach rozbiegu było jej o wiele łatwiej mówić. Zawsze było łatwiej kiedy się już jakoś rozpoczęło swoją wypowiedź łapiąc wątek w odpowiedni dla siebie sposób. I pod tym względem Elizabeth wyjątkowo pasowała do chłopaka, bo tak jak i on, kiedy nie wiedział jak rozpocząć, to się plątał, ale potem już mógł mówić i mówić.
Wzięła się wreszcie za siebie, starając się jakoś ogarnąć z tymi jej genialnymi pomysłami na nadinterpretację do granic absurdu. - Chodziło mi o to, że pewnie niepotrzebnie zaczęłam się zastanawiać nad tym co było, - zaakcentowała ostatnie słowo - zamiast pomyśleć o tym co jest, ciesząc się po prostu chwilą i tym jak mi dobrze było z Tobą. - dokończyła mając nadzieję, że wampir nie zada jej kolejnych ciężkich dla niej do wyjaśnienia pytań. Chociaż i tak podejrzewała, że tak łatwo, to się nie wymiga od rozwleczenia tych swoich paranoi na drobne. I dobrze teraz wiedziała jak bardzo durne były te jej myśli i zdawała sobie sprawę, że na serio kompletnie bez sensu było w ogóle zastanawianie się nad tym i dopowiadanie sobie nie wiadomo czego zamiast po prostu się go zapytać o to. No, ale zachowała się tak, jak się zachowała i teraz powinna odpokutować za swoje. - Dlatego przepraszam. Nie powinnam była w ogóle o tym myśleć. - powiedziała ze skruchą w głosie sięgając dłonią przesuwaną po podłodze za siebie i próbując złapać jakoś za biodro czy rękę narzeczonego, by choć dzięki takiemu dotykowi poczuć się nieco lepiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:25, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A wolała by mówić musząc jednocześnie znosić jego spojrzenie? Ciągle był przy Elizabeth. Nie powędrował z zadartym nosem na drugi koniec sypialni by tam się zabarykadować i pokazać jak wszystko ma gdzieś. Bo nie miał. I wolał z nią o tym porozmawiać. Że akurat tak? Wolał jej oszczędzić tych rumieńców które by się pewnie pojawiły. On osobiście jeśli wyznawał swe winy to do podłogi, albo do czubków butów, nie lubił wtedy patrzeć komuś w oczy. Zbyt rzadko się to zdarzało by nabył odpowiednich umiejętności. Elizabeth miała mu odpowiedzieć co chciała. Roy sprecyzował co chciał usłyszeć. Jej kolej na słowotoki. Co o za różnica jak zaczynała? Ważne że w ogóle zaczęła. Poczekał jeszcze chwilę. Pokiwał głową dając znać, że owszem, od początku było by najłatwiej zacząć. Od końca można było tylko mangi czytać. Choć wtedy to też zależy jak na to spojrzeć. Tak, to że sama dochodziła do niektórych wniosków bardzo ułatwiało im sprawę. Więc znów musiał poczekać. Przymknął powieki porównując i bawiąc się w zgadywankę zapachów. Odsiewał nuty z osobistej woni Elizabeth od tych kwiatowych. O tym kto był przed nią? Dobrze to szło jakoś przeboleć. Zazdrosna? No nie miała o co, czy on nosił w portfelu zdjęcia byłych kobiet? Nie. Wspominał o nich z żalem? Nie. - Nie. - nie wytrzymał kiedy stwierdziła że miałby ją do jakieś porównywać - Och Elizabeth... - jęknął, ale nie przerwał więcej chcąc usłyszeć wszystko do końca. Spojrzał na sufit podobnie jak Lizzy odchylając głowę w tył i wspierając ją na ramieniu narzeczonej. Sięgnął jej dłoni ochoczo splatając palce razem. Znalazł drugą i wsunął je pomiędzy ich plecy - Elizabeth. Moje pytanie nie miało niczemu takiemu służyć. Skojarzyło mi się tylko zabawnie z tym o czym kiedyś rozmawialiśmy kiedy bałaś się że mogłabyś swoją obecnością w moim życiu spartolić jakąś inną jego część. Nie masz być o kogo zazdrosna. Jest mi z tobą wspaniale. Ty najpierw mnie zmieniłaś, pokazałaś wszystko, ten kubek krwi... - uśmiechał się przez moment marzycielsko jednak ton którym pociągnął swoją wypowiedź był nadal rzeczowy - Która inna kobieta kiedykolwiek mogłaby mi dać coś takiego? Okazało się że nic nie jest takie jakie się wydawało od początku. Nie podobać? Proszę cie, nie sądzisz że prowadzę sobie kajecik w którym zapisują sobie plusy i minusy kobiet w którymi sypiałem... - powiedział i zamilkł na moment. Nie było sensu ukrywać że kogoś tam miał. W czasie przeszłym. Miał. I na krótko. Noc zaledwie - Ja nie miałem żadnych oczekiwań względem ciebie, pomylonym by było wejść z tobą tutaj i mieć w umyśle listę punktów które miałabyś bez mrugnięcia okiem spełnić. To nie o to przecież chodzi, prawda? Gdyby tak miało być poszedłbym do Czerwonej Podwiązki i wyliczył co chcę albo czego sobie nie życzę. - abstrakcja jakaś po prostu i nie dla niego - Kolejną... - zaczął chcąc ją poprawić bo źle tutaj coś ujęła - Nie, ty nie byłabyś kolejną. Ty jesteś ostatnią. - stwierdził bo nie wyobrażał sobie w aktualnej chwili mieć kogoś po Elizabeth gdyby jej w jego życiu zabrakło. Odchylił głowę w bok i popatrzył na wampirzycę uważnie. Okręcił się i zamiast o plecy opierała się teraz o jego klatkę piersiową a Roy odgarnął włosy z jej twarzy by widzieć ją dokładnie - A mówiłem ci że masz mniej myśleć? Mówiłem, prawda? - zapytał pasującym do chwili łagodnym tonem. Jak tu się na nią gniewać? Nie sposób - Ze mną ci ciągle dobrze jest. Mam bynajmniej taką nadzieję... - powiedział przysuwając ostrożnie swoje wargi do kącika jej ust - Nie, nie musisz przepraszać. W końcu masz prawo mieć własne wątpliwości, choćby nie wiadomo na jakiej podstawie. Wolność słowa, wyznania i własnych myśli. - mruknął puszczając do niej oczko - Cóż w tym wypadku twoje wątpliwości są akurat zupełnie bezpodstawne, więc... Nie ma tematu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Roy Smith dnia Nie 0:38, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 1:32, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Jego spojrzenie, to pewnie nie, bo by go unikała za wszelką cenę. Ale dotyk, bliskość, objęcie jej czy przytrzymanie przy sobie, to i owszem. I chyba już dawno się przyzwyczaiła, że czasami rumieńce pojawiały się na jej twarzy i nie przeszkadzało jej to. Przynajmniej nie musiała zaznaczać, które części jej wypowiedzi są dla niej krępujące a które nie. To był jej język ciała, gdy gestów skrupulatnie pilnowanych brakowało.
Nie patrzyła się nigdy co nosił w portfelu. Nie wnikała też chyba za bardzo w jego wcześniejsze życie rozpoczynając jego rozdział jedynie od chwili, gdy go poznała. Owszem, nie wspominał o nich w ogóle a co dopiero mówić czy z żalem czy też nie. Dokończyła w końcu swoją wypowiedź, pozwalając teraz Royowi się odezwać. Dotyk jego dłoni, nawet tak z tyłu trzymanych koił i sprowadzał spokój, którego chyba jej wcześniej zabrakło. Wysłuchała jego słów dopiero po chwili rozumiejąc jak daleka była ze swoimi myślami i wnioskami od prawdziwego przesłania jego pytania. Jednak nadal nie za bardzo rozumiała co miało jego pytanie do tej teraz jego odpowiedzi. Bo co wiązało to, czy według niej był z kimś wcześniej do tego, że mogła zniszczyć mu z tym kimś życie? Co chciał jej przez to powiedzieć? Postanowiła wysłuchać dalej szukając odpowiedzi.
Uśmiechnęła się nieco niemrawo słysząc pytanie. - Która? Inna wampirzyca? - odpowiedziała tym razem sobie żartując nieco, bo powoli jej się humor polepszał. Sypiał. Liczba mnoga. Czyli zdarzało mu się bywać więcej niż z jedną kobieta w łóżku. Pod pewnym względem ulżyło jej, że on nie jest aż tak święty i nietykalny jak jej się wydawało. Nie musiał się jej jednak z tego tłumaczyć. Nie chciała wiedzieć. A może chciała tylko bała się, że potem by do tego tematu zbyt często wracała? Nie ważne.
Zmarszczyła nos słysząc to, jak on ją poprawił, że nie jest dla niego kolejną, ale ostatnią. Nie do końca była przekonana do tego, żeby to było słuszne. Bo przecież wiedziała, że mężczyźni lubią czasem sobie urozmaicić codzienność w ramionach innej. A poza tym jeśli by mieli rzeczywiście ze sobą zostać tak do końca, to przecież kiedyś Roy mógłby zechcieć zostać ojcem i wtedy wręcz musiałby się z jakąś przespać. Nie mogła od niego wymagać tego, żeby była ostatnią. Nie miała do tego prawa. Ale niemniej było dla niej miłe w tej chwili to usłyszeć. Uśmiechnęła się nieco swobodniej, choć wciąż spokojnie.
Znajdując się znów w jego objęciach, mając go za sobą, poczuła się znów o wiele lepiej. Przymknęła nieznacznie powieki grzejąc się ciepłem jego ciała i rozkoszując jego bliskością. Odchyliła w bok swoją głowę także chcąc widzieć jego twarz kiedy odgarnął kosmyki jej włosów z policzka. - Mówiłeś. - przytaknęła tonem dziecka, które uczy się od mądrzejszego rodzica jakichś tajemnic - I oczywiście, że tak. - zapewniła gorliwie, przyznając mu rację kiedy domniemywał, że wciąż jest jej z nim dobrze.
Jego łagodne słowa i niebiańska wręcz cierpliwość rozwiewały już wszelkie niepotrzebne myśli i chore wnioski czy też przypuszczenia. Do tego jego miękkie i ciepłe wargi tuż przy jej ustach same się prosiły o pocałunek. Obróciła się nieco w bok jeszcze bardziej odnajdując smak jego ust jakby miał być lekarstwem na całą resztę jej niepokojów. Zaczęła go całować z początku delikatnie i niezbyt pewnie, sprawdzając lekkimi muśnięciami czy chłopak też tego chce.
Powoli, wraz z każdym kolejnym skubnięciem jego warg coraz swobodniej i bardziej śmiało ponawiała trącając jego usta, by w końcu zatopić się w nich jakby ich pocałunek z błądzącym znów między nimi koniuszkiem języka miał koić wszelkie łzy, które by się mogły pojawić. Stanowczo był dla niej zbyt wyrozumiały i czasem powinien chyba na nią krzyknąć, by doprowadzić ją do pionu, gdyby kiedyś znów miała się zacząć tak zapędzać. Obróciła się już całkiem bokiem do niego, zarzucając mu ręce na szyję i przyciągając go do siebie. - Dziękuję. - szepnęła z tylko chyba dla siebie zrozumiałym sensem nie przerywając pocałunku na nazbyt długo. Nie mógł tak od razu? Ukoić jej lęki i paranoje miękkością i smakiem swoich ust i przypomnieć o tym, by nie myślała o czymś czego w jego słowach niekoniecznie musiała znaleźć?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Nie 1:47, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 9:51, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wnikała. W zasadzie wnikała w takich chwilach jak ta. Bo przecież musiał jej powiedzieć co nieco o sobie, o tym kogo miał przed nią. Lepiej pewnie by było kiedy to wynikło w jakiś innych okolicznościach ale sam Roy to swoim niemądrym pytaniem to wywołał, wiec on musiał udzielać odpowiedzi, od czego się z resztą nie wykręcał. Nie chodziło o niszczenie życia, tylko o to czy kiedykolwiek spał z kobietą. Wtedy jakiś czas temu Lizzy krążyła wokół tego tematu nie wiedząc jak zapytać wprost co Roy jej ułatwił tłumacząc że nie jest prawiczkiem. Stąd to głupie pytanie czy teraz już naprawdę mu wierzy - Nie znam żadnej innej. - jego telefon była zapełniony numerami jedynie od kobiet ludzkich, współpracownic, znajomych, rodziny. Nawet w myślach nie potrafił wskazać innej wampirzycy niż Elizabeth. Nie miał okazji nikogo takiego poznać. Powie może że Madame Beani? To dla Roy'a był potwór a nie kobieta. Ale się czepiała. Sypiał. Czas przeszły. No nie, nie był święty i w zasadzie nigdy nie pretendował na takie stanowisko. Czasem był dziwny i to chyba tyle. Dziwność zazwyczaj objawiała się kiedy zaczynało mu na kimś zależeć ale to już inna sprawa. Kiedyś, kiedyś... Może nie dożyć tego kiedyś i nawet nie zamarzyć o dziecku bo James oderwie mu głowę na przykład uważając za niewłaściwą partię dla swojej siostry. I nie będzie problemu. Albo pan de Roy uzna że blondyn podbiera mu jego zabawkę i wtedy wampir zniknie w jakiś tajemniczych okolicznościach. Elizabeth jeszcze mogła uznać ze pierścionek jej nie pasuje, a Aberforth gdyby niektóre informacje wyszły na jaw zacząłby za nim ganiać z krzyżem i kropidłem. Skoro to ostatnie było czystą abstrakcja to reszta wydawała się całkiem możliwa. Życie - A ty nie posłuchałaś. - dodał kiwając głową. Znów go nie posłuchała, a przecież nie wymagał tak wiele. Nie jeden by coś oddał gdyby dostał zwolnienie z myślenia. Bywał czasem cierpliwy, poza tym miał na nią krzyczeć? Niby dlaczego? Za to ze sama siebie wprowadziła w błąd? Gdyby to ona wprowadziła jego to co innego, ale tak? Bez przesady. Roy czując jak Elizabeth wraca do pionu oddał się współpracy z nią dodając coś od siebie. Nie miała za co dziękować. Taki był. Nie, nie mógł. Nie lepiej jak wszystko stało się jasne? Przynajmniej Roy miał taką nadzieję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:52, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No ale chyba nie bardzo wnikała. Nie cisnęła go non stop i codziennie o to, by jej opowiedział o sobie sprzed przemiany ani też nie zadawała mu jakichś zabójczych pytań z serii 'a ona kim dla Ciebie była, dlaczego i w jakich okolicznościach'. I wcale jej nie musiał mówić kogo miał przed nią, bo o to dziewczyna się nie zapytała. Nie śmiała nawet o to pytać pomijając już fakt, że sama by nie chciała tego wiedzieć. Tak w zasadzie, to po czym kobieta miała by stwierdzić czy jej mężczyzna z kimkolwiek wcześniej sypiał? No, może tylko na podstawie wniosków i obserwacji, że w niektórych sytuacjach nie był jakiś niegramotny. Ale nic poza tym.
Nie było jakiegoś innego sposobu by się tego dowiedzieć od mężczyzny niż zapytać a ten temat już jakiś czas temu Elizabeth zamknęła i przestała do niego wracać. Dlatego niezbyt zrozumiałym dla niej było, że właśnie w takiej chwili Roy sobie o tym przypomniał. Bo co to wnosiło do ich zbliżenia? Przecież nic a raczej niewiele. Nie musiała go naprowadzać na właściwy tor i uczyć co, jak i dlaczego. Po prostu czerpała przyjemność z tego jak im razem było nie musząc sobie zawracać głowy tym czy chłopak zdaje sobie sprawę z tego jak i co zrobić, by jego partnerce było dobrze.
Wampirzyca wiedziała, że jej brat na pewno by mu głowy nie urwał. James był zawsze rozsądnym facetem i wiedział, że czasem mniejsze zło jest lepsze od większego. A wampir na partnera jego siostry dawał przynajmniej pewność, że za szybko jej samej nie zostawi, jeśli już na poważnie zechce się z nią związać. Wystarczało jedynie żeby byli ze sobą w stanie zamienić kilka słów. Jeden drugiemu by wytłumaczył, że należy się nią opiekować i byłoby po sprawie. Bo na pewno James postawiłby taki warunek, że jej włos z głowy ma nie spaść i już. Opiekuńczy brat...
De Royem można się było na razie nie przejmować. Jak zwykle znów zniknął gdzieś w przestrzeni czasu i nie można było być pewnym czy i kiedy wróci. Nie no. Czy, to było pewne, że wróci, bo on nigdy nie odpuszczał. Ale chociaż kiedy dawało jakieś pole manewru. Niemniej Elizabeth nie zamierzała pozwolić temu sadyście na to, by odebrał jej szczęście. Nie było takiej opcji. Gdyby jej narzeczony zniknął pewnego dnia i nie pojawił się więcej, ona także by zniknęła. I ta chora gra by się prędko skończyła.
Z pierścionkiem, to już w ogóle nie było sprawy, bo przecież się jej podobał. A poza tym był on tylko symbolem. Symbolem, którego znaczenie dziewczyna zaakceptowała, przyjęła i zgodziła się na taką kolej rzeczy. Gorzej by rzeczywiście było z Panem Smith, ale pozostawała nadzieja, że nigdy się o tym nie dowie i że prawda na jego oczach nie wyjdzie na jaw. I no rzeczywiście lepiej było, gdy między nimi w rozmowie wszystko stało się jasne. usta Roya przypieczętowały to bardzo przyjemnie swoją miękkością. Nie mogła narzekać.
Od uniesionych na jego szyję rąk, ręcznik zawinięty wokół jej ciała zaczął się rozwiązywać i wampirzyca na moment musiała oderwać swoje wargi od swego partnera, by poprawić zsuwający się z jej piersi materiał. Uśmiechnęła się przy tym do chłopaka, spoglądając na jego twarz. Wsuwając krawędź ręcznika pod resztę materiału, by się na niej jakoś trzymał sprawdziła czy się znów nie wysuwa. Wysuwał się. Znów poprawiła i tym razem już leżało odpowiednio. Obróciła się po tym już całkiem do Roya, na klęczkach przysiadając przed nim i wyciągając swą szyję, by jeszcze raz go pocałować. I jeszcze raz. I jeszcze. Uniosła się lekko wdrapując się na jego kolana, obejmując jego biodra udami i przylegając do niego ciałem. - Roooy... - zamruczała cicho, lekko drapieżnie trącając jego usta wargami i chwytając je od czasu do czasu zębami z wyczuciem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:25, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To naciskanie zbyt wiele przyjemności i satysfakcji by Elizabeth nie dało. Byłby to raczej krótkie i treściwe historyki. Nic wielkiego. I co z tego że James był rozsądny? Roy mógł mu się nie spodobać. I tyle by było w tym temacie. Pomijając tą naturalną wrogość obaj pewnie musieliby się nagimnastykować by zamienić z sobą te kilka słów za każdym razem kiedy by się widzieli. Swoją drogą skoro sprawy zaszły już tak daleko dzięki zapobiegawczości i uporowi wampira coś wypadałoby z tym zrobić. Temat do kolejnej ciekawej dyskusji. Jaka ona była pewna zgody mężczyzn gdy tylko dojdą do tego że Lizzy należy się to co najlepsze i opieka. A jeśli jej brat faktycznie uzna że Roy nie powinien być szczytem jej marzeń? Ktoś chyba zaczynał mieć małą paranoję na tym punkcie. Bywało różnie prawda? I mogło być też tak zabawnie że de Roy zacząłby się bawić i z Royem choć ten raczej nie dałby się wciągnąć. Pacyfista się znalazł i próbowałby rozmów pokojowych. Pan Smith... Skoro on by wiedział to i dowiedziałby się reszta najbliższej rodziny. Ciekawe czy Angela nadal by pogrywała w rpg-i gdyby obok siebie miała namacalny dowód legend i fantastyki. W zasadzie dwa takie dowody. Chyba by to jakoś przełknęli. Tym bardziej że przecież w przeciągu ostatniego roku krzywda ze strony własnego syna im się nie stała. Patrzył jak się męczy biedaczyna z tym ręcznikiem i wywrócił oczami zgorszony takim zachowaniem - Zostaw go. - powiedział pacając Elizabeth w dłonie. Jednak osiągnęła co chciała a jej powrót do niego został uczczony zadowolonym pomrukiem wampira. Jego dłonie będące w okolicach łopatek zacisnęły się na materiale ręcznika kiedy zapytał - Słucham Elizabeth? - ręcznik znów puścił a wampir wzruszył ramionami i stwierdził - Chyba nie będzie ci potrzebny. - pociągnął materiał i odciągnął go za siebie zajmując Lizzy kolejnym z serii niekończących się pocałunków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:30, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No i właśnie dlatego lepiej, że dziewczyna nie wnikała za bardzo w jego przeszłość. Było to całkiem niepotrzebne. Zdarzało się tylko czasem, ze wchodzili na ten temat, jednak i tak okrążali go wtedy jak jeża. Z resztą Elizabeth też miała by podobne anegdoty o sobie. Pod tym względem nie była wcale lepsza. Prócz jednego gościa, który się jakoś tak dłużej koło niej plątał, to pozostali przybywali i wybywali szybciej niż była w stanie zapamiętać ich imiona. Tak więc sprawa zamknięta, karta przełożona i czas najwyższy był wrócić do czytania następnego rozdziału. Ich wspólnego rozdziału.
A James zdaniem wampirzycy był bardzo rozsądnym chłopakiem. Czasami aż nadto. Mógł mu się Roy nie spodobać, owszem. Ale co on miał do tego z kim dziewczynie było dobrze? Nic. Kompletnie nic nie miał w tym względzie jej brat do powiedzenia i od tego należało zacząć. Wilkołak mógł tylko przyjąć do wiadomości i jedynie cieszyć się z tego, że jego siostra raczyła mu przedstawić swojego wybranka i pozwala łaskawie chociaż spróbować w nim zasympatyzować. Nie musieli się przecież od razu zacząć kochać jak bracia. Tego nie wymagała. Jej wystarczyła by zwykła i prosta tolerancja między jedynymi dwoma mężczyznami w jej życiu.
Poza tym jeśli by coś poszło całkiem nie tak i nie po myśli dziewczyny, była gotowa w ostateczności poingerować w emocje któregoś z nich uspokajając ich nieco. No i zdecydowanie zaczęłaby od brata, bo jeśli jemu, by Roy nie przypadł do gustu, to już Lizzy by mu głowę zaczęła odpowiednio suszyć, by odpuścił. nie miał prawa wtrącać się w jej życie i musiał, po prostu musiał zaakceptować jej wybór. Tak więc narzeczony nie musiał się niczym kompletnie martwić. Już ona by na siebie wzięła zachowanie swego brata.
Uśmiechnęła się lekko słysząc, że ma zostawić w spokoju swój ręcznik i się przed nim nie zakrywać. - A nie, w sumie nic. - odpowiedziała śmiejąc się cicho pod nosem, gdy zapytał jej co chciała wypowiadając jego imię. Sama nawet nie wiedziała. Chociaż może i wiedziała. Bo chciała tej powtórki, o której niedawno mówili, tylko jeszcze nie miała pojęcia jak o tym powiedzieć chłopakowi. Jakże sprawnie mu wychodziło pozbywanie się z niej okrycia. Jakiegokolwiek okrycia. - Mówisz? - zamruczała pozwalając mu zdjąć z siebie ręcznik. Jego usta były zbyt kuszące i dawały zbyt wiele przyjemności, by im odmówić. Upajały nie gorzej niż jego dotyk na jej ciele. Jednak po paru chwilach stwierdziła, że szanse nie były wyrównane, bo wampir siedział teraz w bokserkach, w których jej zdaniem być nie powinien.
Zsunęła się na moment z jego kolan łapiąc za brzeg materiału po bokach. - Moim zdaniem one Tobie także nie będą potrzebne. - powiedziała z przewrotnym uśmieszkiem na twarzy zmuszając chłopaka, by uniósł się lekko z podłogi, pozbywając się jego bielizny po chwili gdzieś na podłodze. Wślizgnęła się po tym ponownie na jego kolana drażniąc go bliskością ich nagich ciał. Miała nadzieję, że na efekt raczej długo nie będzie musiała czekać. I raczej się chyba nie przeliczyła, choć tym razem już było nieco spokojniej i mniej nerwowo niż za pierwszym, stresującym dla nich obojga podejściem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:02, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Och to chyba strasznie długi rozdział będzie. Lepiej by było jakby stwierdziła że zaczęli pisać całkiem nową książkę. Wystarczyło tylko wymyślić jakiś chwytliwy, mało ckliwy tytuł i po sprawie. Prawa autorskie i mogą wydawać za lat kilkadziesiąt. Co on miał? Cóż był jej bratem, jedyną rodziną i tak dalej. Starszym bratem. Roy był nauczony tego że to starsze zawsze musi i przeważnie jest rozsądniejsze od młodszego nad którym sprawuje piecze. I współczuł Angeli tego co pewnie jej wypominano z jego powodu. Nie miał jednak zbyt wiele do gadania bo on znów podlegał rodzicom, a i tak z nimi nie mieszkał więc to jakby obchodziło go trochę bokiem. Przerażająca była myśl która przemknęła przez myśli Roy'a i na szczęście nie zagnieździła się tam na stałe. Bo miałby prosić o rękę Elizabeth Jamesa? Nie... Aż takim tradycjonalistą to on chyba nie był. Poza tym trochę głupio było by to robić już po fakcie dokonanym. Cóż, niby ten narzeczony martwić się nie musiał, ale Lizzy tak jak i Roy nie mogła czytać myśli. Mogła natomiast poznać uczucia i wyłapała by kilka niepokojących ją kwestii, ale nie robiła tego, więc Roy czasem mógł sobie stwarzać małe paranoje w tajemnicy przez Elizabeth. - I bardzo dobrze. - mruknął usatysfakcjonowany tym że nie rozwlekała się za bardzo. Nie miała pojęcia jak? Chyba nie musiała mówić, najwidoczniej sam się domyślił. Sprawnie mu szło? No cóż nie tylko do gadania miał talent, widać inne jakieś pomniejsze też się w nim mieściły - Mówię... - powiedział dość pewien swego. Bo po co był jej ten ręcznik? Kto wie w czym tu piorą. Spojrzał w dół i wzruszył ramionami w bezradnym geście - Skoro tak mówisz. Niech i tak będzie. - powiedział wspierając się na dłoniach i unosząc w górę cztery litery. Po pewnym czasie, zdecydowanie dłuższym niż poprzednio, ale kto by im tam liczył leżeli obok siebie na podłodze. Wampir wpatrzony w sufit snuł zapewne jakąś rozbrajającą konkluzję, ale chyba nie za dobrze mu szło. Burknął z wyrzutem - Nie mogę przez ciebie myśleć. - powiedział i spojrzał na Elizabeth roześmianymi oczami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:27, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A chcieli rzeczywiście komuś zdradzać ich życie i to, co między nimi było? Chcieli się z kimkolwiek dzielić swoimi osobowościami? Chyba raczej nie, więc książka spoczęłaby na dnie starego kufra gdzieś w piwnicy na przykład w No name i zapewne odkryta byłaby przez jakiegoś całkiem niespodziewającego się tego człowieka, który zszedł by na dół, by zrobić jako takie porządki.
A o rękę, to można było prosić już po zaręczynach. Bo to, czy rzeczywiście owa zgoda byłaby udzielona czy też nie, dotyczyła dopiero samych zaślubin a nie przyobiecania sobie siebie wzajemnie kochanków. A akurat w przypadku Elizabeth i jej brata, to ona była z nich dwojga osobą, która zwykle zawiadywała wszystkim odpowiednio potrząsając paluszkiem na Jam'miego, by coś zrobił bądź też nie robił.
Co do czytania z emocji Roya, to wampirzyca już dawno temu powiedziała, że tego robić nie będzie, bo nie chce i wciąż trzymała się tego zdania. Nie musiał się więc martwić o zachowanie intymności i prywatności swoich uczuć. Lądując w końcu po pewnym czasie w pozycji całkiem poziomej na podłodze, Elizabeth obróciła się na bok, kładąc swą rękę na klatce piersiowej chłopaka i na niej wspierając swój podbródek. Zaraz jednak wychyliła się i zawisła ponad twarzą wampira zasłaniając mu część widoku tego sufitu, w który się wpatrywał. Uśmiechnięta znów od ucha do ucha wlepiła swój wzrok w jego błękitne tęczówki.
- A po co Ty chcesz teraz myśleć? Nad czym? - zapytała śmiejąc się lekko. Nie to, żeby chciała z niego teraz zrobić kogoś całkiem nie myślącego, ale według niej chwile 'tuż po' nigdy nie sprzyjały poważnym rozmyślaniom. Trąciła ustami jego wargi bawiąc się dotykiem opuszek swoich palców, przesuwając nimi po skórze na wysokości obojczyka chłopaka. - Co takiego chciałeś wymyślić? - zapytała rozbawiona ciesząc się z jego zadowolonego wyrazu twarzy i roześmianych oczu. - Nie mów mi, że próbujesz przebić teorię Eistein'a? - rzuciła nie wierząc w to, że można by w takich momentach myśleć o czymś na tyle poważnym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 16:49, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie o taką książkę chodziło. Może raczej coś na zasadzie kartek z kalendarza i wspomnień tego co było. Z tymi planami wydawniczymi się zapędził, ale fajnie było by pisać coś takiego, przynajmniej jemu się tak wydawało. Środkowy palec prawej dłoni wampira wodził wzdłuż całej długości kręgosłupa narzeczonej leniwie i swobodnie, bo komu by się chciało teraz być popędliwym. Wsunął sobie ramię pod głowę by lepiej widzieć twarz Elizabeth - Szczerze to sam nie wiem. - wyznał wzdychając lekko - Jednak chciałbym jakoś pozbierać i ułożyć w całość ten chaos jaki wywołujesz swoją osobą w niektórych momentach. - tak, miała rację że nie byłby to żadne poważne rozważania. Przeskakiwanie z odtwarzania jednego przyjemnego momentu do drugiego jeszcze bardziej przyjemnego były stanowczo uzależniające, tym bardziej że czynnik który to wywoływał wpatrywał się w Roy'a z dość bliskiej odległości i z bardzo szerokim uśmiechem - Nic mądrego. - powiedział i roześmiał się - Przysięgam to nie miało być nic mądrego. Nie... To już dawno zrobiłem - powiedział poważniejąc na moment gdy wspominała o wielkim uczonym. Cóż z tego że jego oczy nadal były niepoważne - Takie, tam... Abstrakcje. - mruknął puszczając do niej oczko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:10, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Zawsze mógł zacząć spisywać swoje wspomnienia jeśli miał taką ochotę. Nikt mu tego nie bronił przecież. A byłoby fajnie po jakimś czasie sobie do tego wrócić i przeczytać co tam twórczego wypłodził. I czemu tak teraz wzdychał? Uśmiechnęła się do niego ponownie wracając do wspierania się podbródkiem na dłoni złożonej na jego piersi. Jeszcze trochę pozostając w tej pozycji, to złapie ich ta straszna choroba na "L". Musieli uważać, by w nią nie popaść, bo jakby się za bardzo rozpędzili, to przez resztę urlopu nie wyjdą z domku a mieli przecież jeszcze tyle pomysłów na to jak mogliby spędzić ten czas. Teraz doszła jeszcze jedna, bardzo przyjemna i ciekawa opcja, którą Elizabeth postanowiła wpisać na listę swoich ulubionych zajęć wykonywanych z narzeczonym.
- Ja wywołuję chaos? - zdziwiła się z niezmiennym uśmiechem widniejącym na jej twarzy - A niby jak? - zaśmiała się - Przecież nic takiego nie robię. Leżę sobie spokojnie. No, może troszkę dotykam Cię tutaj... - przesunęła palcami po jego obojczyku - I tutaj. - przeniosła się na jego szyję, z której powędrowała do jego żuchwy zdążając w stronę policzka - Ale tak to, poza tym jestem grzeczna. - zatrzepotała rzęsami pokazując tym samym za jakiego to świętoszka powinna być uważana. - I poza tym w jakich to momentach wywołuję ten chaos? - podrążyła dalej ten temat, bo wydawał jej się wyjątkowo zabawnym.
Uzależniające było same wspominanie niektórych momentów czy w ogóle bycie w ich trakcie i powtarzanie ich w rzeczywistości i w praktyce a nie tylko w myślach? - Oj, i od razu zaczynasz przysięgać! - pokazała na niego palcem - To znaczy, że masz coś na sumieniu, czego nie chcesz powiedzieć. No mów! Zdradź mi tą tajemnicę. - poprosiła śmiejąc się i drocząc się z Royem. - Uuu! - zawyła rozbawiona - To ja chcę usłyszeć te uczone abstrakcje! - zaznaczyła - Bo jak nie... To je z Ciebie wyduszę. - oznajmiła i dla podkreślenia swoich słów jeszcze raz się w stronę jego twarzy wychyliła, przechylając jednak głowę na bok, by ustami dosięgnąć jego szyi, po której moment później przeciągnęła wargami, lekko przy tym podchwytując między zęby z wyczuciem jego skórę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:32, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Dlaczego tylko on? Ciekawiej było by oglądać je z dwóch stron. Z jego punktu widzenia i Elizabeth. I on nie płodził twórczo, w zasadzie nigdy się nie sprawdzał w słowie pisanym poza szkołą. Czyli już dosyć dawno jakby nie patrzeć. Choroba na 'l' wcale nie była przecież taka straszna. Elizabeth nie mogła raczej powiedzieć ze teraz jest jej źle, prawda? Więc co? Taki nagły atak mógł na nich spaść w każdej chwili. I niekoniecznie musiał trzymać aż do samego końca ich pierwszych wspólnych wakacji - Tak i jeszcze zadajesz mi dziwne pytania. - powiedział wzdychając raz jeszcze adekwatnie ciężej. Wpatrywał się z wyczekiwaniem w Lizzy aż w końcu dziewczyna skończy udowadniać swą niewinność - By nie wyliczać szczegółowo wszystkiego co robisz, powiem że chodzi ogólnie o to ze jesteś. Resztę już możesz sobie dopisać sama. - umiała przecież doskonale dopisywać sobie i rozpisywać dalsze części niektórych wypowiedzi wampira. Niech choć raz dopisze sobie własną interpretację do czegoś co w żaden sposób nie mogło być negatywne i nie budziło takich skojarzeń - W jakich? - Roy uniósł wzrok ku sufitowi uśmiechając się do niego - Zazwyczaj w takich kiedy nie masz nic na sobie. - jaśniej już wytłumaczyć nie mógł - Kiedy zbliżasz się do mnie z tym cholernie niecnym uśmieszkiem na ustach i wiesz czego chcesz. - uzależniało wszystko co wiązało się z Lizzy. Bez różnicy jak to się przerabiało. W myślach, w marzeniach czy w rzeczywistości. Pokręcił przecząco głową nie chcąc wampirzycy niczego zdradzać - Oj nie chcesz ich usłyszeć, nie... - powiedział i roześmiał się wiedząc że będzie musiał sobie za chwilę na prędce wymyślić coś takiego. Wampir zerknął katem oka na wampirzycę i stwierdził siląc się na twardy i nieugięty ton. Rozbawienie psuło trochę efekt - Ja jestem niewyduszalny kotku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:05, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No dobra. Ona także mogłaby zacząć coś takiego pisać. Nawet i od dnia dzisiejszego. Zaczęłoby się to pewnie od słów "Dzień pierwszy, notka pierwsza. Nie mam siły myśleć a co dopiero coś pisać. Jest za fajnie, by tracić czas na pisanie zbędnych słów, skoro usta można wykorzystać do czego innego. Zwłaszcza w kooperacji z Royem. A on chyba wydaje się być całkiem chętnym do współpracy. I dobrze. Plus dla niego a ja znikam od kartek, bo szkoda czasu na pisanie mając Jego obok." Byłby usatysfakcjonowany takim jej pisaniem? No dobra. Na prawdę można by coś takiego pociągnąć. Lizzy lubiła takie szalone pomysły. A jakby to na przykład pociągnęli na jakimś blogu podczytując się nawzajem, to było by jeszcze zabawniej.
Owszem. W tej chwili perspektywa rozchorowania się wcale nie wyglądała strasznie. A wręcz przeciwnie, wydawała się całkiem obiecująca. Zwłaszcza w jego objęciach. - A tam dziwne! - zaśmiała się mrużąc lekko oczy - Wcale nie są dziwne. Z resztą sam to zacząłeś, to dokończ. - rzuciła przyglądając mu się z rozweselonym spojrzeniem. - Haha! O to że jestem? A dlaczego byś tego nie rozwinął, co? - zachciało jej się z nim trochę podroczyć. -U-ła! kiedy nie mam nic na sobie? - drążyła dalej temat - I co wtedy się dzieje? Mam zacząć nosić Burkę? Albo strój pustynnych arabów, by niczego nie odkrywać? Nie ma tak. - wytknęła koniuszek języka - Oj, jakim tam niecnym uśmieszkiem? Ja tylko zwyczajnie się uśmiecham. I oczywiście, że wiem czego a w zasadzie kogo chcę. - powiedziała z przekonaniem szczerząc się nieprzyzwoicie.
- Ależ właśnie, że chcę! - zajęczała do jego szyi scałowując z niej cały jej smak chłopaka i jego zapach - Oczywiście, że chcę. Z każdym, najdrobniejszym szczegółem jaki Ci chodzi po głowie. - dodała. Musiał sobie na prawdę to szybko wymyślać, bo Elizabeth jakoś wcale nie odpuszczała. - Jestem niewyduszalny, kotku. - uniosła twarz na moment spoglądając się na chłopaka i przedrzeźniając jego słowa. - Jasne. - odparła zaraz już swoim głosem - Zależy jakiej argumentacji użyję. - odrzekła bezczelnie się do niego szczerząc w szerokim uśmiechu. Wachlarz możliwości miała w szerokiej gamie. - Na pewno mi nie powiesz? - zapytała się wracając ustami do jego szyi i ześlizgujący się kolejnymi, drobnymi pocałunkami w dół jego szyi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:02, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Aż tak bardzo czuła się wykończona? Zdecydowanie musiał jeszcze bardziej o nią zadbać. Tak, taki wpis jak najbardziej by go usatysfakcjonował, nie miał się do czego przyczepić. Bloga jej się zachciewało? W zasadzie dlaczego nie. Czas mieli, noce całe wolne, bo i tak nie spali, w ciągu dnia też się działo tyle że mieli by co skrobnąć. nie wyglądała tak strasznie? A jednak. Cóż coś wisiało w powietrzu. I w każdej chwili mogło na nich spaść skazując na całodniowe lenistwo pierwszej klasy. Uh, to straszna choroba. Lenienie się z Lizzy obok cały boski dzień, ale czego się nie robi dla ukochanej osoby? Nawet pochorować można - Nie, no nie każ mi się... Nie Lizzy... - musiał jej ustąpić i rozwinąć swa wypowiedź dostatecznie by nie miała już o co się doczepić - Więc chaos wywołujesz... Swoim spojrzeniem. Kiedy kierujesz na mnie swój wzrok i mogę dostrzec w twoich oczach specyficzny błysk. Taki wybuch supernowej. - zażartował sobie, ale coś w tym było. Oczy Elizabeth kiedy była w takim stanie jak teraz błyszczały niczym gwiazdy, więc porównanie do superowej było nawet trafne - Usta... - zerknął na wargi Lizzy a sam bezwiednie oblizał swoje - Te to zbijają z nóg. Swoją miękkością, namiętnością, naprawdę trudno się im oprzeć. - powiedział kiwając głową - I dotyk Elizabeth. Twoje dłonie, palce które powinny być uznane za dobro narodowe. Bezsprzecznie. Twój zapach... Ja wiem co miałaś na myśli mówiąc że pachniałem dla ciebie wybitnie kusząco. Mam tak samo. - wyznał Roy. Tak rozdrobnił ogół tego co wywoływało chaos w jego umyśle - Taaak, najgorzej jest kiedy nie masz nic na sobie. - powiedział przytakując jej gorliwie - Nie! - zaprzeczył równie zabawnie co gwałtownie - Żadnych takich. Wolę twoje szorty i kocyki. - oświadczył cicho chichocąc - Bardzo niecnym, Lizzy, wiem co mówię. - mruknął mrużąc oczy. W tym punkcie chciał by wyszło na jego, koniecznie. Roy roześmiał i wysunął ramię spod głowy by wolną już teraz dłonią ująć Elizabeth pod brodę - Okej. - powiedział i zaczął modląc się by jego wyobraźnia teraz stanęła na wysokości - Więc wspominany pan Einstein miał teorię względności a ja mam teorię dziwności życia ludzko - wampirzego. Bo niby nic się nie zmieniło ale jest inaczej. Takie masło maślane. Bo ciągle jestem sobą, ale mam ciebie. Bo ciągle dobrze się bawię, a nawet lepiej bo mam towarzystwo. Bo nie jestem w pracy... - tu zajęczał strwożony - Ale! Wcale za nią nie tęsknię. - dokończył z uśmiechem - Bo ciągle jestem kretynem, ale mam obok siebie kogoś mądrzejszego. Wiec to dość dziwne że po śmierci spotyka człowieka aż tyle dobrego, prawda? - miał nadzieję tą może niezbyt mądrą konkluzją rozbawić Elizabeth, bo zrobiła dla niego więcej dobrego niż można sobie było kiedykolwiek wyobrażać. A wszystkiego tego doświadczył jakby nie patrzeć właśnie po śmierci. I jakby miała jakieś obiekcje do jego słów to przecież przestrzegał wampirzycę przed tym i mówił że nie chciała by tego usłyszeć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:41, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie czuła się zmęczona, bo ciężko było, by się wampir zmęczył. Jednak na jego specjalne życzenie i tylko po to, by mieć pretekst do tego, by się polenić, była gotowa w każdej chwili dostać takiego ataku choroby na "L", jakiej chyba ostatnich dziesięć pokoleń nie widziało. Wystarczyło by tylko jedno hasło i już by dostała takiego lenia, że nawet siłą by jej nie wyciągnięto z jego objęć. Z resztą nawet i bez tej strasznej choroby wcale nie chciała by się z jego ramion uwalniać.
Wcale nie musiał jej ustępować. Dziewczyna mogła tak dalej go całować a on mógł nawet jednego słowa z ust nie wypuścić. Wybór należał do niego. Oparła się ponownie podbródkiem na dłoni leżącej na jego piersi i przyglądając się twarzy chłopaka wsłuchała się w to, co mówił. Opis, który jej zaserwował jeszcze bardziej tą supernovą w jej oczach pogłębił. Szczerzyła się do niego jak szalona, kiedy wymawiał kolejne słowa. Jednak dowiadując się, iż jej dłonie powinny być uznane za dobro narodowe, już nie wytrzymała i parsknęła duszonym swoją ręką śmiechem. Jednak musiała się pohamować, bo jej towarzysz jeszcze nie skończył opisów. Udało jej się po chwili do tego doprowadzić, poważniejąc na moment, by przygryzając swoją dolną wargę wysłuchać do końca.
Zaciekawiło ją to, co powiedział o jej zapachu. Co w nim było takiego, że Roy tak za nim zaczął przepadać? Nie wiedziała. Tak samo jak sama nie potrafiłaby powiedzieć co jej w jego zapachu tak bardzo fascynowało. Był po prostu obłędny i powodował samym sobą coś takiego, że dziewczynie gdzieś w myślach robiło się gorąco. - Hej! Nie jesteś kretynem! - oburzyła się na to, jak to ujął. Nigdy tak o nim nie myślała. Bo niby czemu miałby być? Nic mu nie brakowało i nie powinien mieć na tym punkcie jakichś kompleksów.
- Spotkało Cię przed śmiercią, skarbie. - poprawiła go w tym fakcie - Bo przecież poznaliśmy się przed tym nim dobrałam się do Twojej szyi. - zakpiła nieco z takiego ujęcia słów. Jakoś tak dziwnie było o tym mówić, że on niby nie żył teraz jak miała go właśnie przy sobie, wtulała się w jego ciało i leżała na wpół na nim czując ciepło bijące od jego ramion. Chociaż zapewne ktoś by stwierdził, że oni oboje są wręcz lodowaci, to dla niej ciało Roya było wręcz gorące a o jego rąk, na przykład tej leżącej na jej łopatce, rozchodziło się przyjemne ciepło ogrzewające jej ciało. - Ale... - zaczęła z uśmiechem - chyba rozumiem o co Ci chodzi. - dokończyła może niekoniecznie czując się rozbawioną, ale na pewno uśmiechniętą wesoło.
- Wiesz coooo? - przeciągnęła z rozmysłem swoje słowa - Chodź do łóżka. - zamruczała miękko pochylając podbródek, za który ją chłopak trzymał i całując go w zgięciu pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym - Nie będziemy przecież tak leżeć na tej podłodze... - kiwnęła głową w bok, wskazując drewniane panele. Z pewnością na miękkim materacu było by im wygodniej niż tutaj. I chociaż wcześniej jakoś nie narzekali, ale siedzenie czy też kochanie się na takim podłożu to było jedno, a leżenie już po, to co innego. Uniosła się do siadu podając mu rękę, by się podniósł z leżenia i pociągnęła go ze sobą, opadając plecami na materac. Tutaj totalne lenistwo mogło ich ogarniać do woli, bo było o niebo wygodniej. Przyciągnęła go do siebie i kiedy znalazł się nad nią kładąc mu dłoń na policzku wychyliła się do niego, by obdarzyć jego usta miękkim pocałunkiem jej ust, które mu tak odpowiadały.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:22, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Niech poczuje że właśnie pod wpływem jednej jego myśli: 'leń się', takie też właśnie straszne coś na nią spłynęło wprowadzając ciało w błogostan o jakim się Buddzie nie śniło. I tutaj mieli nijaki konflikt interesów, a w zasadzie większy miał Roy. Bo odpowiadanie i wyjaśnianie Elizabeth niektórych spraw było dla niego jedynie ciut mniej pociągające niż jej usta na jego szyi. Chęć odpowiedzi zakorzeniona w wampirze jednak niemożliwie głęboko wygrała w tym wypadku i musiał swoje zdanie powiedzieć. Też nie potrafił wskazać co było takiego w woni Lizzy że momentami chciał się nią otoczyć niczym kokonem. Coś było. Takie samo coś jak w jej spojrzeniu, w sposobie jaki się poruszała, w sposobie jakim zabawnie marszczyła nos kiedy coś jej nie pasowało. Coś co czyniło wampirzycę w jego oczach taką, a nie inną - Każdy po trochu jest. - powiedział rozbawiony oburzeniem Elizabeth. Nie miał kompleksów. Wiedział w czym jest dobry i wędrował w tym kierunku. W zasadzie parę lat temu zawędrował i tak został. Nikomu chyba nuta samokrytycyzmu nie zaszkodziła - Ach tak... - przyznał uznając że poprawka Lizzy ma sens - Tak, masz rację. - nabrał w płuca powietrza i zapytał wypuszczając je - Coooo? - był ciekaw co też znowu przyszło do tej poczochranej z lekka głowy - Mmm... Składasz mi niemoralne propozycje Lizzy. - stwierdził uśmiechając się tak samo niewinnie jak ona chwilę temu - No cóż, nie będziemy, to fakt. Nie chciałbym by jednym z moich wakacyjnych wspomnień byłby rysunek słojów drewna. - wstał korzystając z pomocy narzeczonej i powlekł się za nią na łóżko. Zawisł nad Lizzy i skorzystał z jej propozycji. Musiał znaleźć jeszcze kilka określeń wychwalających jej usta - Moja droga, kochana Lizzy... - powiedział cicho przybierając zatroskany wyraz twarzy pod którym jednak było widać rozbawienie. Oczy je zdradzały - Jesteś niewyżyta. - trudno. Skoro ona była, on chyba jej dorównywał. O szyi wampirzycy też powinien skreślić kilka ciepłych słów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:54, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Konflikt interesów można było rozwiązać pokojowo. Elizabeth mogła nie przerywać swoich pocałunków składanych na jego szyi a Roy mógł odpowiadać na te jej wszystkie zadane pytania. - Oj tak Ci źle jak Ci je składam? - rzuciła kiedy chłopak zaczął marudzić na punkcie jej propozycji. Interpretował je sobie tak, jak chciał. Ona tylko zaproponowała przeniesienie się na łóżko z tej twardej i niewygodnej podłogi. Nic więcej nie dodawała w swoich słowach, więc wszystko co ponad to, było już jego inwencją.
- Niemoralne, to by było gdybyś się nie zgodził i kazał mi samej sobie do niego iść stwierdzając, że to, co bym w nim sama robiła, to by Cię już nie obchodziło. - zaśmiała się zadziornie puszczając do niego oczko. - Taaak? - zapytała słysząc początek z jakim zaczął się do niej zwracać znajdując się już z nią na materacu. - Że ja? Ja niewyżyta? - zamrugała oczkami rozchylając usta w minie zdziwionej Joli - No na prawdę, nie mam pojęcia o czym Ty myślisz... - zacmokała udając faktycznie przejętą i zmartwioną tym co tez mu może chodzić po głowie.
Ale rzeczywiście coś w tym musiało być, bo jego ust nigdy nie było jej dość. A poza tym ta posucha przez ponad półtora roku zrobiła swoje. - A nie mówiłam Ci tego wcześniej? - zapytała zatroskana niczym matka nad swoim dzieckiem, które się właśnie wywróciło na ziemię ścierając kolano - Nie ostrzegałam? Nie sądziłeś, że mogłam nie żartować? - dodała wpatrując się w jego twarz z trudem powstrzymywanym śmiechem - Ostrzegałam przecież, że Cię tak prędko nie wypuszczę. - dokończyła wreszcie to, o co jej chodziło śmiejąc się cicho z rozbawienia.
Skoro dorównywał, to tylko na plus. Oznaczało to bowiem, że nikt już przed niczym nie będzie się musiał powstrzymywać. A to było pozytywne po tym całym czasie, gdy musieli sobie odmawiać niektórych drobnych przyjemności. Chociaż niektóre wcale nie były takie drobne jak by się na nie spojrzeć. Objęła go pod ramionami, przyciskając go do siebie nieznacznie. - Roooy. - zamruczała gdy się zaczął wpatrywać w jej szyję a po chwili przycisnął do niej swoje usta - Przyganiał chyba kocioł garnkowi, tak mi się coś zdaje. - stwierdziła - Ale to dobrze. Podoba mi się. - dodała muskając płatek jego ucha.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:25, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ciężko było odpowiadać kiedy szyja była maltretowana. Struny głosowe, krtań... Nie za bardzo były zadowolone kiedy musiały się wysilając ze słowami, kiedy najchętniej wydawały wtedy z siebie zwyczajne i mało wymagające od nich zaangażowania pomruki - Źle? Nie... - powiedział cicho - Wręcz przeciwnie Elizabeth, bardzo, ale to bardzo dobrze. - powiedział zgodnie z prawdą. Spróbowałby wspomnieć że nie, pewnie znów by go wyśmiali. Przekręcił głowę na prawo odchylając ją w tył i przyglądając się Lizzy sceptycznie - Czy ty sądzisz, że cierpiałbym na ten podłodze a ty spoglądałabyś na mnie z miękkiego materacyka? Nic z tego. Poza tym co ja bym robił tam... - wskazał za siebie kciukiem jakby miał na myśli nie wiadomo jak dalekie 'tam' - Sam... Bez ciebie? - nie była to zachwycająca perspektywa, w najmniejszym nawet stopniu nie wywołałaby uśmiechu na twarzy wampira. Możliwość jego bytowania na podłodze wtedy kiedy Elizabeth siedziałaby na łóżku w tej aktualnej chwili była po prostu sprzeczna i nie miała prawa dłużej przetrwać - Taaak. Ty. Ty niewyżyta. - powtórzył by Lizzy nie miała wątpliwości. Parsknął śmiechem widząc to bezbrzeżne zdumienie - Doskonale wiesz. - mruknął przesuwając końcówką języka po martwej tętnicy narzeczonej. Przestał i przybrał wyraz głęboko zamyślonego matoła - Niee... Może, kiedyś, dawno, dawno temu... To było ostrzeżenie?! - zawołał zaskoczony - Ja to brałem za obietnicę! Łeee... - zajęczał niepocieszony takim obrotem sprawy - Ja to wszystko brałem za obietnicę a nie za ostrzeżenia Elizabeth. - powiedział uśmiechając się do wampirzycy niespodziewanie szeroko. Jak zwał tak zwał. Szyja Elizabeth w tym momencie i tak była dla niego i nie chciał sobie jej odmawiać - Widzisz tutaj jakieś garnki i kociołki? Ja nie. - może miały na to wpływ przymknięte powieki wampira. Zamruczał wyrażając tym swoją aprobatę. Też mu się podobało.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:56, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A tam od razu maltretowana. Muskana, całowana, trącana czy głaskana, to i owszem, ale nie od razu maltretowana. Nikt jej nie ściskał ani tez nie torturował w żaden sposób a już na pewno nie Elizabeth. Gdyby Roy znalazł się sam na podłodze podczas gdy ona leżała by na łóżku, pewnie by robił dokładnie to samo co ona. Czyli nic konkretnego poza tęsknieniem za partnerem pozostającym w pewnej, nienamacalnej odległości. - Oj, jakoś byś to przeżył, jeśli byś już tak wybrał, prawda? - zapytała retorycznie, bo nie musiał jej nawet odpowiadać. I tak wiedziała, dziwnie przeczuwała, ze ta opcja i tak nie wchodziła w grę.
Oj i tak jej to wytykał? Jakoś chyba straszne to dla żadnego z nich nie było, że pragnęła być jak najbliżej niego. - Od razu niewyżyta... - wywróciła oczami niepocieszona, że jej to tak punktują. W zasadzie nie wiedzieć kto tak miałby robić. - Taka tylko troszkę wygłodniała i wyposzczona, ale bynajmniej nie niewyżyta. - zaprzeczyła, lecz po chwili się poprawiła - No, może troszkę. - przyznała się w końcu pokazując swój kciuk i palec wskazujący niemal ze sobą zetknięte, co miało obrazować, że na prawdę minimalnie była niewyżyta. Roy potrafił ją wymęczyć czego na prawdę dowiódł już dziś dwukrotnie, ale przecież nie mogła się do tego przyznać, że gdyby była jeszcze zwykłym człowiekiem, to pewnie poległaby już na placu boju z twarzą w poduszce, niezdolna nawet do przesunięcia się na materacu o parę centymetrów w bok.
- No obietnicę także. - zgodziła się z nim - A nie dotrzymuję jej właśnie? - zapytała przewrotnie przesuwając palcami wzdłuż jego kręgosłupa, błądząc gdzieś w okolicach jego łopatek. No dobra. Kociołków ani garnuszków nigdzie nie było widać. Ale za to usta chłopaka błądzące po jej szyi, to i owszem. - Nie widzę. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bawiąc się językiem w drażnienie go tuż za jego uchem. - Ale to w takim razie... Ciekawa jestem kiedy Ty się znudzisz... - mruknęła cicho podpuszczając go nieco do odpowiedzi. - Bo skoro Ty taki nie jesteś... I Ci wystarcza całkowicie to, co już było... I wcale już nie masz na mnie ochoty, bo Cię męczę i nadużywam Twojej cierpliwości... - cały czas mruczała do jego ucha - No i skoro się nie podoba... To ja nie powinnam Cię już więcej tak zamęczać, byś się nie musiał dla mnie poświęcać. Bo to niepotrzebny dla Ciebie wysiłek. No i w ogóle to nie jest tego warte, skoro nie przynosi przyjemności i... - mogła jeszcze tak długo wyliczać wszystkie największe ofiary jakie rzekomo jej narzeczony mógłby być zmuszony ponosić dla spełnienia zachcianek jego kobiety. Wymieniając kolejne czekała tylko na reakcję Roya i to, co on na jej słowa powie bądź zrobi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:42, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Okej, może i nie była maltretowana ale struny głosowe nie były w najbardziej z komfortowych sytuacji - Chyba by mnie ktoś silnie uderzyć musiał, by wybrał takie rozwiązanie. Chyba że prowadzilibyśmy między sobą jakieś ciekawe gierki, to co innego. - tak, oni co było niezaprzeczalne, potrafili się bawić. Wraz z pewnymi przepustkami i pozwoleniami pewnie otwarła się przed nimi kraina kolejnych ciekawych zajęć i możliwości do udręczania siebie nawzajem. Co też właśnie chyba robili - Tylko troszeczkę? - zapytał Roy z tego wszystkiego aż przykładając sobie dłoń do policzka. Zafrasowanie chyba umiał odegrać najlepiej. Zamrugał starając się przybrać bardzo posmutniałą minę - I jak tu zaradzić takiemu troszkę wyposzczeniu? - zapytał a gdyby mógł załamałby dłonie widząc ile to Elizabeth jeszcze tego niewyżycia zostało. Stanowczo, nie powinna mu takim tonem i w takiej oprawie szeptać do ucha. Przyssał się do jej szyi i gdyby była człowiekiem dorobiłaby się pokaźnych rozmiarów malinki. Uniósł palec w górę i zamachał nim w prawo i w lewo. Ona sobie wymieniała a Roy i tak robił swoje, schodząc pocałunkami niżej, poprzez zagłębienie przy złączeniu obojczyków, poprzez mostek, piersi, aż tam gdzie mniej więcej była przepona - Milcz kobieto. - wyrzucił z siebie Roy wreszcie kiedy Lizzy wypowiedziała już całą swą żałobną litanię - Hm... Jest problem Elizabeth, niestety jest problem. - wskazał palcem na źródło tego problemu. Ewidentnie wypadło na jego narzeczoną. Roy wsparł łokieć na materacu układając się ponad płaskim brzuchem wampirzycy by ze swobodą patrzeć na dziewczynę - Problem natury, hm... Jakby to ująć. Charakteru. Bo widzisz, jestem mężczyzną któremu jeśli coś bardzo mu się spodoba... - palec tego który mówił wodził swobodnie po klatce wampirzycy a teraz przecinał prostopadłą linią jej piersi - To niestety trudno mi się oderwać. Książkę muszę skończyć, film muszę obejrzeć, płyty wysłuchać, ciebie zaspokoić jeszcze na to troszkę... - powiedział pokazując jej to samo co ona jemu, dwa prawie że złączone palce - Lizzy przecież pokłady mojej cierpliwości są nieprzebrane. - wytłumaczył jej ze stoickim spokojem kreśląc linię wzdłuż mostka - Nie jestem zmęczony... - powiedział kierując palec w górę ku szyi wampirzycy - I mam na ciebie cholerną ochotę... - mruknął przeciągając gardłowo 'r'. Pochylił się by tą samą drogę co przez chwilą palcem wyznaczyć ustami - Jedyne co może mi się nie podobać to to że tak mówisz... - machnął lekko dłonią jakby właśnie tego urywka nie usłyszał - Tak, twoje gadanie od rzeczy stanowczo nie przynosi przyjemności moja droga. - mruknął nadając całkiem nowy sens temu co dopiero co powiedziała - Czy coś jeszcze mam zanegować? - zapytał leniwie kreśląc okrąg wokół lewej piersi, tej snującej bajki wampirzycy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:34, 12 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
To aż tak wiele się zmieniło, że teraz to już nie był w stanie się nawet na krok od niej oderwać? Oj ciężko im będzie wrócić z tego urlopu do codzienności kiedy to ona będzie pędziła na zajęcia z baletu a on do swojej ukochanej rozgłośni. I czym miałby go ktoś uderzyć, żeby chciał zostać z daleka od niej? Młotek by wystarczył? Bo nic innego chyba by nawet nie poczuł. Zwykłe ludzkie uderzenie pięścią było niczym odbicie się zagubionej ćmy od policzka. - Gierki? - zaciekawił ją ten pomysł, bo jak zwykle wszystko, co wiązało się dla niej z zabawą było niezwykle interesujące.
Już Pan medyk się zajął biedną i chorowitą pacjentką. A ilość niewyżycia mogła być niewielka albo też gigantyczna. Zależy jak się patrzyło na to i jaką miarkę się przykładało do odmierzenia tego jej wyposzczenia. Roześmiała się widząc te jego teatralne miny i gesty dokładające swoją szalkę do wagi tego, co mówił. Ciekawe o jaki ton jej głosu chodziło chłopakowi. O ten cichy, mruczący i lekko gardłowy czy też słodki i melodyjny szept? A może o jeszcze jakiś inny lub o każdy, gdy była zbyt blisko niego. Poczuła jego wargi dość silnie przyciśnięte w jej skórę. Nieco nieświadomie, ale wciąż wracał w okolicę jej tętnic na szyi jakby go przyciągały do siebie swym zapachem. Krążył niczym prawdziwy drapieżnik myląc swą ofiarę pozornie spokojnym zachowaniem a w rzeczywistości jakby sprawdzał i wyszukiwał słabych punktów, by uderzyć ze swą zwierzęcą siłą pożądania i pragnienia.
Zachichotała próbując lekko umknąć na bok, czując jak chłopak się wpija w jej skórę. Jego usta wciąż były przy jej szyi. Masochista. Jednak zaraz zsunął się niżej powodując dreszcze na jej ciele przechodzące niemal falami wraz z ciepłem jego warg ześlizgujących się coraz niżej. Kazał jej zamilknąć, ale ona nie miała za bardzo ochoty milczeć. Mógł jej jakoś zatkać usta, by wykonała jego polecenie, ale dziewczyna nadal by się podśmiewała z tego jak się oburzał na jej słowa. Jej litania mogła być jeszcze o wiele dłuższa, ale wampirzyca na moment przerwała z cichym westchnięciem odczuwając jego pocałunki błądzące po jej ciele. - Jakiż problem, mój najdroższy? - zapytała niewinnie widząc po chwili jego palec tak bezdusznie ją wskazujący.
- Och! - rzuciła udając ulgę, podciągając sobie przy tym poduszkę pod głowę, by wygodniej móc się spoglądać na narzeczonego. - Charakteru... - westchnęła - Jeśli coś się bardzo spodoba... To nie będzie chyba aż taki problem, jeśli Ci się nie będę podobała. A już tym bardziej gdy nie będzie Ci już odpowiadało zaspokajanie mnie? - rzuciła podpuszczając go okropnie. Ale ona pitoliła od rzeczy, niech ją ściśnie. Wykorzystywała w swych słowach całkowitą odwrotność tego, co czuła od chłopaka i tego jak interpretowała jego do niej nastawienie. Dalej już się jej drążyć w taki sposób tematu nie udawało, bo nie potrafiła więcej przekręcać jego słów na opak.
Zamruczała spinając mięśnie brzucha, czując jak wpierw jego palce a zaraz za nimi usta przemierzają drogę po jej skórze w górę jej ciała. Wyprężyła się w lekki łuk poddając się jego odbierającemu zmysły dotykowi. - Nieprzebrane? - upewniła się ciekawiąc się na ile jeszcze jego cierpliwości by mu starczyło, gdyby dalej takie bzdury mówiła, jakie ledwie przecież przed chwilą wypowiadała. - Mmmm... Mówisz, że nie jesteś zmęczony? - powtórzyła za nim z przyjemnością gładząc jego barki dłońmi. - Uuu.... - zajęczała niczym zadowolona kotka z uśmiecham na twarzy obejmując jego biodro udem, gdy się przesuwał coraz bliżej jej twarzy - Cholerrrną ochotę? Tygrrrysie! - rzuciła teraz ona przeciągając 'r', rozochocona takim zwrotem kierowanym do niej. Czyżby trzecie podejście i znów z całkiem innym nastawieniem i nastrojem?
- Chyba, podkreślam, chyba już nie. - odpowiedziała nie widząc już za bardzo żadnego z jej słów, któremu mógł by zaprzeczyć. Czując jego usta błądzące wokół jej piersi obróciła się nagłym kontrolowanym zrywem w bok wymykając się jego pocałunkowi z łobuzerskim błyskiem w oczach. jak miał na nią nadal taką wielką ochotę, to musiał wpierw ją sobie jakoś unieruchomić, bo Elizabeth się właśnie zebrało na przekomarzanki i podroczenie się z nim jeszcze bardziej, by wyciągnąć z chłopaka tą odrobinę drapieżności, która z pewnością w nim drzemała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:30, 13 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Przedtem też nie był. Tylko jakoś tak nie musiał tego okazywać. Nikt go nie pytał. Bardzo ciężko, a jak te godziny tam będą się dłużyć? Jasny piorun go chyba strzeli. Właśnie! Jego kochana rozgłośnia. Chyba jeszcze stała w posadach, prawda? I jego audycja jeszcze była emitowana? I nie zamieniła się w babskie pogaduchy przy kawie? Albo co gorsza nie zwolnią go chyba bo te pogaduchy okazały by się lepsze? Paranoja, czysta paranoja. Młotek lepiej niech zostanie tam gdzie zazwyczaj bywa. Dla ogólnego spokoju wszystkich, nie tylko Lizzy i Roy'a - Yhm... Gierki. - przytaknął układając wargi w specyficzny przebrzmiały pokuszeniem uśmiechem. Zdecydowanie chodziło o ten pierwszy z tonów. Kojarzył się ewidentnie z dzikością i nieokiełznaniem. Z wielkimi kotami które jadała. Ze wszystkim co było niebezpieczne. A w tym momencie takie coś bardzo Roy'a pociągało. Gdzie tam masochista. No może troszeczkę. I troszkę perwersyjny bo jak można poczuć ciąg do pustej żyły? Ale i tak ją widział. Ta niebieskawa kreska doskonale widoczna pod bladą skórą wampirzycy. I nawet martwa a wyglądała apetycznie, to samo można było powiedzieć o właścicielce tejże żyły - Elizabeth... - zaczął podobnie jak ona - Powiedź mi jedną, prostą dość rzecz. Dlaczego uważasz że nie będziesz mi się podobała, hm? Jeden rezolutny argument moja mądra kobieto, no, słucham. - powiedział wpatrując się w jej oczy wyczekująco - Z tym zaspokajaniem ciebie też może być problem. Bo co będzie jeśli nie podołam? - zapytał niespodziewanie zagryzając wargę i wpatrując się w sufit jakby nie wiedział ile to dwa dodać dwa - Bo jeśli ciebie nie da się zaspokoić i obudzą się w tobie jakieś szalenie zabawne perwersje i będziesz żądała odemnie ich zaspokojenia w różnorakich porach, miejscach, to... - westchnął ciężko - Nie wiem kto nam dostarczy lodu wtedy. - pokiwał głową wiedząc na co się godzi i akceptujac te wszystkie straszne na pierwszy rzut oka fakty. Przesunął dłonią po boku Lizzy jakby i tam czegoś szukał. Powoli z wyczuciem, badając opuszkami palców fakturę skóry dziewczyny - Nieprzebrane. Sprawdź mój umysł jeśli nie wierzysz. - powiedział śmiejąc się cicho, bo aktualnie mało by znalazła tam tego o czym mówili. Byłoby coś diametralnie innego, w nadmiarze. Pokręcił przecząco głową by po chwili objąć Elizabeth ramieniem - Cholerrrrrną! - powiedział uśmiechając się demonicznie. Warknął wprost do jej ucha co może nie przypominało tygrysa ale było autorskim warknięciem Roy'a. Też przyjemnie brzmiało. Najwyraźniej. Do trzech razy sztuka. I to w ciągu niecałej godziny, kto by pomyślał. Przesunął dłonią po udzie Lizzy jakby chciał udobruchać na moment ta kocicę obok niego - Chyba? - zapytał pochylając się ku jej korpusowi - Co to znaczy 'chyba' Elizabeth? - nie powinien gadać bo koncentracja mu siadała. Chwila moment i miał za swoje. Otwarł usta zastanawiając się jak sprecyzować to co jednocześnie miało być nakazem, żądaniem i prośbą w takiej a nie innej kolejności - Elizabeth. - powiedział i wskazał palcem na materac zaraz obok swojej piersi - Wracasz tutaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:55, 13 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Skoro przedtem też nie był w stanie się od niej oderwać, ale jakoś sobie z tym radził a teraz było by to trudniejsze chociaż troszkę, to chyba to uzależnienie coraz bardziej postępowało. Kiepsko by było, gdyby chłopak chciał zerwać z tym nałogiem. Miała jednak nadzieję, iż Roy nie będzie chciał z tym za bardzo walczyć, bo jej taka forma i taki obiekt pożądania jak najbardziej odpowiadała. Jeśli by wampirowi godziny z radiu się dłużyły, to z pewnością jego towarzyszka by coś wymyśliła. O to nie musiał się martwić. A sama praca, jak to praca, na pewno dalej funkcjonowała nawet bez swojego ukochanego pracownika. Nikt nie był niezastąpionym i z pewnością jakoś sobie bez niego dawali radę czekając z otwartymi rękami na jego powrót.
- Mhmmm... Gierki. - mruknęła uśmiechnięta, zadowolona z tego, czego się właśnie dowiadywała. Ogólnie wiedziała, iż narzeczony lubił wszelkiego typu zabawy i żarty. Jednak fakt, iż akceptował je także w kwestiach łóżkowych, o których wcześniej jakoś nie debatowali zbytnio, odpowiadał jej bardzo. Pociągała go w tej chwili dzikość i nieokiełznanie? No cóż, Elizabeth była gotowa w każdej chwili podjąć się takiego wyzwania, aby zadowolić jego zachcianki. I gdzie tam do pustej żyły? Jej arterie nie były puste. Wciąż znajdowała się w nich krew, którą przecież dziewczyna spożywała. Może właśnie stąd to wrażenie kotowatości, bo ostatnimi czasy wampirzyca tylko na takowej diecie była. Po prostu taka najbardziej jej odpowiadała.
Uniosła jedną brew czekając na to, co jej towarzysz ma jej do powiedzenia. - A nie wiem dlaczego. Nie mam takowego argumentu. - odpowiedziała zgodnie z prawdą - Tak tylko retorycznie powiedziałam. - przyznała się wychylając się w stronę jego twarzy, by złapać ustami jego dolną wargę i powoli wypuszczając ją podrażnić nieco chłopaka. - Problem? - zdziwiła się. Bo jakiż mógł być problem z zaspokojeniem jej skoro po tych pierwszych doświadczeniach widziała, że Roy sobie całkiem sprawnie z tym radził? nie mogła narzekać nawet w najmniejszym stopniu.
Jej oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem wpatrując się w niego. - Jak nie podołasz? - zapytała, bo jakoś nie mogła uwierzyć, by nie był w stanie. Zaraz jej to jednak wyjaśnił, ale dziewczyna straciła jego wyraz twarzy z widoku mogąc się patrzeć tylko na jego podbródek. Zrozumiała ta jego aluzję i z błyskiem w oczach oraz z trudem powstrzymywanym szerokim uśmiechem odpowiedziała - Zabawne perwersje? - uniosła brwi nieznacznie - Hymmm... Dziwne miejsca i czas? - kontynuowała - Mówisz na przykład o tym, gdybym chciała, abyś mnie wziął... Nie wiem... - zastanowiła się moment po czym rzuciła pierwszy lepszy pomysł jaki jej przyszedł do głowy - Na masce auta, na parkingu podziemnym? Czy o przebieralni na tyłach sali baletowej? - pytała sprawdzając jakiego typu pomysły, by mu podpasowały.
Miała przeczucie, że jej nie odpowie bezpośrednio, ale miała nadzieję, że chociaż po reakcjach odczyta cokolwiek, co by jej dało jakąś wskazówkę. - A może w kinie podczas seansu? Na plaży? W basenie? O które miejsca bądź czas się słońce obawiasz? - zapytała z miną tak niewinną jakby się właśnie mu zamieniła w dwunastolatkę z kucykami pytającą o lizaka jakiego może dostać. - Oj tam od razu kto lodu nam przyniesie... - fuknęła rozczarowana szukając wzrokiem jego spojrzenia - Nie podołał byś? - zapytała przygryzając swoją wargę z miną kota czekającego na jakiś ukochany smakołyk. Zamruczała przymykając lekko powieki, czując jego dotyk błądzący na jej skórze.
- Wiesz, że nie umiem czytać w myślach. - odpowiedziała z uśmiechem - A nie chcę nawet przypadkiem skopiować na siebie Twoich uczuć. Chcę swoje własne. - upierała się przy tym, bo jeśli już coś czuć do Roya, to chciała w pełni świadomie i z własnego wyboru a nie dlatego, że czułaby coś przez pryzmat jego uczuć. A co takiego by znalazła w jego umyśle w nadmiarze? Rozbawienie? - Łooho! - rzuciła uśmiechając się z satysfakcją. Skoro miał na nią aż taką ochotę, to czemu nie zajął się realizacją chęci zamiast gadania aż tyle? Rozchichotała się po chwili unosząc ramiona tak, by przyciskając je do swej szyi osłonić ją przed jakimś teoretycznym dziabnięciem kiedy usłyszała to dziko-zabawne warknięcie. I tak, spodobało jej się. Pewnie dlatego mu umknęła chwilę później z objęć na bok.
- 'Chyba' oznacza to, że chwilowo nie mam żadnych genialnych pomysłów na stwierdzenia, które miałbyś negować. - odpowiedziała obracając się już całkiem, zgrabnym wyślizgnięciem się spod niego, by klękając na materacu podeprzeć się na dłoniach przed sobą. - Tak, skarbie? - zapytała, gdy wymówił jej imię. Jak ona uwielbiała słyszeć je z jego ust wypowiadane. - A jak nie wrócę? - zapytała przekornie nieco zbliżając się do niego i pochylając się nad nim, by znów parę razy trącić zaczepnie jego usta swoimi, lecz nie całując go póki co. Ponieważ leżał teraz na boku, położyła mu jedną z dłoni na szyi, zsuwając ją do jego barku, po piersi na brzuch, gdzie zaczęła prześlizgiwać się dotykiem na jego biodro. Widząc jednak jego minę pełną władczego autorytetu zgięła drugą rękę w łokciu po chwili kładąc się znów koło niego. Dłoń z jego biodra powędrowała na jego pośladek a uwolniona druga, na której się już nie wspierała zaczęła przemierzać centymetry skóry na jego torsie. Przyjrzała mu się z błyskiem w oczach, zastanawiając się co jej zrobi za takie podpuszczanie. Jeśli tak miałyby wyglądać te ich gierki, to była za. Bardzo za.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|