Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Musha Cay
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:01, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Snuła bardzo trafne wnioski. Jak najbardziej, uzależnienie postępowało i stawało się coraz bardziej ofensywne, atakowało każdy nerw, każdy receptor, obłęd. Nie było z tym jak walczyć. Okazywało się że pod tym względem wampir był bardzo, śmiesznie wręcz słaby. Wymyśliłaby coś? Kochana z niej dziewczyna, skoro aż tak by dbała o Roy'a. Jak to nikt nie był niezastąpiony? Co też ona? Naprawdę? Szkoda - Tak, tak... Gierki Lizzy. - powiedział trącając kolczyk w jej pępku. Nie debatowali, bo się nie bawili więc przedyskutowanie wszystkiego teoretycznie nie było czymś fajnym. Teraz to co innego. No dobra może i nie była pusta, ale tętnić poprawnie to ona nie tętniła, ani nie płynęła. Była. I tyle - Jestem zmuszony z bólem przyznać że retoryka w tym wypadku nie za bardzo ci pomogła. - powiedział przybierając odpowiedni do swych słów zbolały ton i cierpki uśmiech. Przesunął palcami po jej szyi nie mając ochoty by Elizabeth oddalała się od niego. Wyjaśnił jaki problem mógłby mieć z ewentualnym zaspokojeniem - Nom. Zabawne. Zboczone... - zaczął wyliczać wywracając lekko oczami - Dewiacje... Eche, o to chodzi. - przytaknął gdy sama doszła po nitce do kłębka. Roześmiał się i mruknął - W kinie fotele są wąskie... - co nie znaczy że nie dało by się tego znieść. Bardzo ciekawa przyszłość im się rysowała. Spojrzał na Elizabeth - Nie no... - wzruszył ramieniem zaczynając powoli - Myślę, że coś by się dało zrobić. W końcu jeśli tylko się chce można wszystko, prawda? - zapytał podpytując tym samym o stanowisko Lizzy w tej sprawie. Pytał chyba tylko dla formalności, by był bardziej niż pewien że zna odpowiedź jakiej udzieli jego narzeczona. Rozbawienie, euforię, w nadmiarze było pożądanie - I co się śmiejesz? - rzucił mrużąc oczy - Co się śmiejesz?! Kazałem? - zapytał chcąc brzmieć dość poważnie co kompletnie mu nie wyszło. Dlaczego gadał? Bo jego dziób się nie zamykał. Poza tym zadawała mu bardzo ciekawe pytania i dawał jej się pociągnąć za język w tym momencie - Nie masz? Wspaniale, to nam bardzo ułatwia sprawę. - oświadczył, ale sprawa nie była ułatwiona skoro się od niego odsunęła - To po ciebie przyjdę. - zagroził. Roy zagroził Elizabeth, świat się kończył chyba, albo zaczynał, zależy czy patrzeć na to optymistycznie czy pesymistycznie. Nie musiał jednak się ruszać. Przesadnie poważna mimika twarzy wampira stała się odrobinę łagodniejszą kiedy zaczęła Lizzy zaczepiać. Roy dał się obłaskawić. Jak wampirzyca dobrze wiedziała co dla ich dwojga jest najlepsze. Co jej zrobił? Nic złego. Powiedzonku 'do trzech razy sztuka' stało się za dość.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:02, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Łaskotał ją kiedy zaczął się bawić kolczykiem w jej pępku. Zaczęła się niemożebnie przy tym kręcić i wiercić. - Ulalaaa... Kochany mój. - zajęczała potrząsając swoją główką przecząco słysząc o tych zabawnych i zboczonych dewiacjach na jakie wcale się oficjalnie nie zgadzał ale jakoś tak samo wychodziło przez się, że jednak byłby za. - Są kina z podwójnymi kanapami do siedzenia. - stwierdziła przesuwając językiem w kąciku swoich ust, na moment robiąc z siebie oazę spokoju i niewinności wpatrującej się w sufit, jakby wzrokiem chciała przeniknąć dach i powzdychać do powoli jaśniejącego nieba nad nimi.

Opuściła zaraz jednak spojrzenie znów na niego wpatrując się w swego kochanka tymi swoimi zieloniutkimi niczym szmaragdy oczkami. Aż nie wierzyła w tą jego przemianę jaka się dokonała. Nie była pewna czy było to skutkiem jej przyzwolenia jakie od niej otrzymał czy też tego, że przyjęła jego oświadczyny, ale z tego wzoru nieskalanej cnotliwości i pruderyjności chłopak zmienił się w psotliwego diabełka, który chyba wyrwał się z jakiejś zdecydowanie anty-pruderyjnej bajki. - Jeśli się chce, to tak. - potwierdziła i tak to, czego był już sam pewien.

- A co? Nie mogę się śmiać? - zapytała buńczucznie drocząc się z nim idąc w zaparte. Pokazała mu przy tym koniuszek języka myśląc o tym, że aż cisnęło się samo na usta pytanie czy by ją zlał za do po czterech literach, gdyby się go kompletnie nie chciała słuchać. Ale aż tak, to dziewczyna nie była jeszcze w stanie z nim żartować, co nie oznaczało wcale, że gdyby doszło co do czego, to pewnie i na takie akcje byłaby się w stanie zgodzić. Tak w ramach jakiejś na prawdę tyle samo śmiesznej, co durnowatej gierki między nimi.

- No kazałeś, kazałeś, mój Panie i Władco. - mruknęła rozbawiona. - Oj, oj! - rzuciła udając swój przestrach. - Grozisz mi czy obiecujesz? - zapytała po chwili ledwie się powstrzymując o parsknięcia śmiechem. Wróciła jednak z własnej woli do niego, więc nie musiał wykorzystywać ani przemocy, by ją do siebie przyciągnąć ani też obietnic, by przekupić wampirzycę. On chyba chciał, żeby owemu powiedzeniu stało się za dość. Elizabeth jeszcze przez jakąś chwilę raz pozwalała mu się do siebie raz zbliżyć a raz od niego się odsuwała jeszcze bardziej podsycając nastrój zapolowania na jej uległość. W końcu jednak rzeczywiście ją pochwycił w swe ramiona tak, że już nie miała jak mu uciekać drażniąc go sobą.

No i rzeczywiście trzecie podejście mieli w końcu także za sobą, ale tym razem Lizzy była chyba już całkiem usatysfakcjonowana. - Jeny...! - uśmiechnięta od ucha do ucha zajęczała ustami niemal w poduszkę, bo nie wiedzieć czemu akurat tak opadła brzuchem na materac kiedy ich wspólne spełnienie przebrzmiało. - Wykończysz mnie. - rzuciła siląc się na wyrzut w głosie, ale ta pełnia szczęścia jaką w sobie czuła, psuła cały efekt. - Jeśli to ja jestem niewyżyta, to Ty jesteś nie do zajechania. - stwierdziła czując jego głowę na swojej łopatce i ramiona obejmujące ją tuż poniżej ramion. - I co będzie jeśli ja nie będę w stanie sprostać Twojemu niezaspokojeniu? - mruknęła przysuwając podbródek do swego ramienia, próbując dojrzeć choć czubek głowy chłopaka na wpół leżącego na jej plecach. Uśmiech wciąż błąkał się po jej ustach jak szalony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:39, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Były takie? Roy miał nadzieję że znajdują się one właśnie w Seattle. Sufit? On był lepszy niż sufit. Kiedyś już rozmawiali o sufitach i ścianach. I wyszło na to że wampir prześcigał takie w większości kategorii w których mogliby się zmagać. I po co jej iść na dach skoro ten który chętnie słuchał jej westchnień był w sypialni? Zamieniała się we wilkołaka by wyła do księżyca? Nic nie zalatywało psem. Jaką przemianę? To nie była żadna przemiana. To była jedna z cech jego charakteru. Do tej pory zatajona, bo przecież sam nie chciał by się ujawniała, kiedy zakazywał sobie dobierać się do Elizabeth, teraz mogła się pokazać i zaskoczyć wampirzycę. To było skutkiem przyjęcia oświadczyn, dała mu tym tyle pewności że pozwalał sobie na wiele więcej niż zazwyczaj. I zaraz diabełek, mieli już jednego szatana i to wcale nie był Roy. Jak się okazało nie przeliczył się ani trochę. I dobrze. No mogła, ale przecież Roy już był poważny i nie było się z czego śmiać. Zwiała mu i miała wrócić. I nic w tym nie było śmiesznego. Jeśli by zasłużyła to i pewnie by dostała. Zawsze to można było podpiąć pod ujędrnianie skóry. Panie i Władco? Niech nie przesadza, on był jak zwykle skromnym Roy'em, że trochę bardziej stanowczym niż na co dzień? Sama go sprowokowała. A ona nie chciała żeby się temu za dość stało? Ponoć jeszcze trochę jej czegoś brakowało - Wcale nie... - mruknął wodząc ustami po barku Lizzy - Nie mam ochoty cię wykończyć. No wiesz! - teraz to on się oburzył - Jakbym był nie do zajechania, to jeszcze bym z tobą nie skończył. - w jego tonie znów zabrzmiała ta zabawna groźba, którą miała już okazję poznać - E, przesadzasz. Przecież ja nie mam chyba wielkich wymagań. - powiedział zwalniając Elizabeth ze swojego ciężaru i kładąc się obok niej, co stworzyło całkiem sympatyczną możliwość spoglądania wprost w jej oczy - Nie powiesz mi chyba że aż tak cię wykończyłem? - zapytał zatroskany uśmiechając się cwaniacko - Ojej. - jęknął przykładając dłoń do swoich ust. Raczej po to by powstrzymać chichot.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:19, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Seattle było na tyle dużym miastem, że na pewno jakieś kino miało na którejś sali dwuosobowe kanapy. Elizabeth jak dobrze pamiętała, to gdzieś widziała w sieci nawet taki artykuł, że na seanse nocne parom dawali kocyki, jakby się chciał ktoś ogrzać. Ponoć to był szczyt luksusów a mając na myśli takie niecne wykorzystanie kanapy mogło być bardzo przydatne. Roy chętnie słuchał jej westchnień? No cóż za oryginalne hobby. Ale nie mogła narzekać. W niektórych momentach nie sposób było nie westchnąć.

Skoro to nie była przemiana a jedynie ujawniona cecha, to Elizabeth jak najbardziej to odpowiadało. I rzeczywiście zaskoczyła ją. W pozytywnym tego sensie znaczenia. Pozwalał sobie teraz... A będzie tak już zawsze? Wampirzyca by sobie tego bardzo życzyła, bo wszystko wskazywało na to, że dobrali się jak w korcu maku i pasowali do siebie jakby od samego dnia narodzin byli dla siebie przeznaczeni. A to było bardzo przyjemne uczucie.

Kto był tym szatanem? Gdzie? Że o kim mowa? O Lizzy? O tej niewinnej, grzecznej i spokojnej dziewczynie? No ładne rzeczy. Czego to się człowiek przypadkiem dowiadywał. Oczywiście, że chciała, by się za dość stało. Tylko dlaczego do trzech razy tylko? A nie na przykład do pięciu, dziesięciu czy piętnastu? A może wręcz do nieskończoności? Mieli przecież przed sobą nie tylko najbliższych parę chwil, ale cały jeszcze tydzień urlopu a potem całą wieczność na kolejne podejścia. Co prawda gdzieś po nastym razie pewnie w ogóle przestaliby liczyć, no ale tak tylko do trzech? Coś mało. Pewnie dlatego wampirzyca tym razem z takim ogniem do niego przylgnęła i z aż takim pożądaniem się w niego wpiła gdy oddali się chwilom uciech i wzajemnie serwowanej sobie przyjemności.

Zaśmiała się cicho słysząc jego odpowiedź. O! Ta groźba to tak na następny raz pozostanie do zrealizowania jeśli jego narzeczona nie będzie posłusznie wykonywać jego poleceń i rozkazów? Będzie ją straszył, że jeśli się nie uspokoi i nie ulegnie, to zbyt prędko jej nie odpuści jak już ją dorwie? - A teraz ze mną skończyłeś już? - zapytała przekornie obracając jego słowa na opak. Przekręciła się na bok kiedy się z niej zsunął, kładąc swą głowę na jego ramieniu, przyciskając policzek do jego piersi. W takiej pozycji było jej chyba przy nim najwygodniej. - Chyba nie masz? - rzuciła spoglądając się na jego twarz z uśmiechem - Łee... A ja miałam nadzieję... - mruknęła pod nosem.

Po chwili dziewczyna usłyszała kolejne pytanie. - Ogólnie... to nie. - odpowiedziała po czym jeszcze dodała - Ale chwilowo, to tak. - stwierdziła uśmiechnięta, bo było to na kolejny plus dla niego. Objęła go dłonią wokół szyi trącając palcami jego dwa kolczyki w uchu. Przytuliła się przy tym do niego czerpiąc przyjemność z tego błogiego stanu upojenia i bliskości ich nagich ciał koło siebie. - Rooooy? - zaczęła po chwili ciszy - A zagrasz później ze mną w szachy? - zapytała - Ale później, nie teraz. Bo teraz to się za żadne skarby nie dam wywlec z łóżka. - zaznaczyła, aby sobie chłopak nie pomyślał, że może już by się chciała ruszyć. Ta ich ciężka choroba dorwała ją ze zdwojoną, nie! potrojoną siłą wręcz nie pozwalając się ruszyć z wyrka nawet na metr od niego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:11, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Bo Roy w ogóle był oryginalny. Nie tylko jeśli chodziło o jedno czy drugie hobby. Raczej zawsze. Dlaczego miało by się to ograniczać jedynie do teraz? Nie widział powodów czegoś takiego. Poza tym wspomniana przez Lizzy przebieralnia na tyłach była w Seattle, a 'teraz' tam nie byli, mieli się tam znaleźć 'później', czyli że wampirowi raczej nic nie minie. To chyba było przeznaczenie, albo coś w tym stylu. Ewidentnie było dobre. O jakiej dziewczynce? Grzecznej i spokojnej? Ktoś tu chyba pękł ze śmiechu właśnie. Dlaczego do trzech? Bo tak głosiło powiedzenie, co nie znaczy że nie można się z nim było licytować i podbijać stawki. Chciała mu powiedzieć źle jej się słuchało takich gróźb? Gdyby to miało szkodzić jej delikatnej osobowości i miałby cierpieć słysząc to, Roy spróbowałby pohamować te złowróżbne zapewnienia - A chciałabyś bym skończył? - zapytał odwdzięczając się Elizabeth tym samym. Zagarnął wampirzycę do siebie, czerpiąc przewrotną satysfakcję z jej bliskości - Nie wiem co nazwać wielkimi wymaganiami. Każdy to definiuje inaczej. - powiedział przesmykując się pomiędzy jej pytaniem a swoim poprzednim. Skinął głową i jak każdy mężczyzna po takich słowach poczuł się wybitnie podbudowany i doceniony - Słucham moja droga? - zapytał kiedy usłyszał swoje imię celowo i tak niepowtarzalnie przeciągane - Oczywiście że z tobą zagram. Rozumiem że szachy również tutaj są? - zaśmiał sie i zapytał - A znasz kogoś kto chciałby cię w łózka wyciągać? ja nie znam. - powiedział rozbawiony jej zastrzeżeniem - To będzie rewanż za warcaby, hm? - dorwała Elizabeth? Choroba na 'l' nią zawładnęła? Tak, więc oboje polegli z kretesem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:51, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Tak mu się ten pomysł małego co nieco w przebieralni w Pacific spodobał? Oczywiście, był jak najbardziej do zrealizowania. ciekawe tylko czy ktoś by ich nie przyczaił przy tym, ale cóż. Nutka ryzyka mogła być całkiem kusząca. A takiego typu gróźb się całkiem ciekawie słuchało. Na pewno nie źle. Tak więc nie musiał się martwić o jej wrażliwość a tym samym nie było też potrzeby, aby się musiał pilnować, by następnym razem takich słów nie wypowiadać.

- Nie. Na pewno nie. To znaczy tak ogólnie, to nie. - odpowiedziała z przekonaniem - Ale wiesz, jeśli Ty byś tego chciał, to mnie nie pozostawało by nic innego jak tylko się na to zgodzić nie chcąc ingerować w Twoją wolę. Niestety ze stratą dla mnie. - mruknęła. - jednak jeśli chodzi o... - zaczęła, ale po chwili machnęła lekko ręką, bo zaczynali się zapętlać i zaraz można było dostać kręćka z tym chceniem nie chcenia chcącego. Ogólnie chodziło jej o to, że nie chciałaby, aby Roy z nią całkiem skończył się spotykać, ale jeśli chodziło o samo kolejne podejście, to dziewczynie chwilowo wystarczało to, co już było. Nikt nie był na tyle wytrzymałym, aby móc non stop. Nawet jeśli ten ktoś był wampirem.

- A co Ty widzisz pod 'wielkimi wymaganiami'? - zapytała licząc na to, że może jej zdradzi czego by po niej oczekiwał. Chociaż nie nastawiała się za bardzo na to, że to chłopak zrobi, bo przecież raczej nie łatwo było to od tak określić nie używając ogólników. - Bądź może inaczej... Czego byś chciał? - poprawiła pytanie, aby łatwiej się było do niego odnieść. Jeszcze raz objęła go ramieniem bawiąc się palcami przemykającymi po jego obojczyku. - Aha. - przytaknęła - Są. Duże, ciężkie i zabawne. - odpowiedziała na pytanie o to czy znajdą się tu gdzieś szachy - Widzisz, oni na prawdę się tutaj zabezpieczyli na wypadek dopadającej ludzi tej ciężkiej choroby wiejącej nudą. - wyjaśniła - I chyba czego byś sobie nie wymarzył do roboty, to tu mogliby Ci to zorganizować. - dodała. Chyba tylko Parku Jurajskiego z żywymi dinozaurami, by na te wyspy nijak nie wytrzasnęli..

No, miała nadzieję, że Roy nie będzie jej zmuszał do podniesienia się zaraz do pionu, bo nie miała na to najmniejszej ochoty. - Chyba bym się ciężko obraziła, gdybyś Ty mnie wypędzał z łóżka. - mruknęła żartując sobie z przeinaczonej interpretacji wyciągania jej z miękkich pieleszy pościeli i jego tak przyjemnych objęć. - Rewanż za warcaby... - zamyśliła się na głos - Może być. - zgodziła się - Tylko co w nagrodę? - zapytała teraz na niego zrzucając szukanie czegoś o co mogliby zagrać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:31, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Dlaczego by nie? Hm, to zależy też kto by ich na tym przyczaił. Monique chyba z zazdrości by pękła. Taaa, ryzyko było całkiem w porządku. I kto to mówił, ten który popijał swoją pierwszą krew z kubeczka, zabawne jaką naturę można było w wampirze nieraz odkryć. Wysłuchał wampirzycy a jego brew z każdym słowem unosiła się coraz to wyżej w końcu zamrugał i powiedział - Powiedźmy że wiem o co chodzi. I szkoda byłaby obustronna, jednakże... Przestań chrzanić bo to nie wchodzi w grę. - to zapętlanie się wzajemne wcale im nie służyło co pokazywały już niektóre przypadki w ich życiu, rzadkie co prawda, ale zawsze jakieś tam były - Hm... - zamyślił się zastanawiając nad odpowiedziami na pytania jakie przed nim postawiła Elizabeth - W zasadzie nic wygórowanego. - powiedział i patrząc na przeciwległą ścianę - Nie mogę niczego od ciebie chcieć lub wymagać. Choć zależy jak na to spojrzeć. Chciałbym byś zawsze była obok. Czy to wystarczy za wszystko? Wiem, że to strasznie oględne wymaganie, ale wyrażające wszystko. - teraz chyba on zaczął się ździebko plątać. Przekaz jednak wydawał mu się prosty. Jakkolwiek i cokolwiek by robiła będzie dobrze, byle była Lizzy obok Roy'a. I odbiegł od tematu. - Zabawne? Nie powiesz mi chyba że skoczek jest kucykiem Ponny? Na pewno nie. - oświadczył nader pewnie - Jakbym chciał sobie trochę popracować i poględzić do mikrofonu to tego by mi nie zorganizowali. - nie wypędzałby Elizabeth z łóżka z jednego prostego powodu. najpierw musiano by wypędzić jego a chyba taka siła nie istniała chwilowo dla wampira - Nagroda... - nie było tak łatwo czegoś wybrać. Dużo rzeczy o które mogli się założyć właśnie dziś odhaczyli - Nie mam bladego pojęcia. - wyznał z jękiem, przyznając się tym samym do tego że jego wyobraźnia zawiodła - Może... O to kto nałupie kokosów do kąpieli? Albo... Nie, nie wiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:14, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Oj, coś ta Monique wracała do jego myśli i wracała... Czyżby chciał udowodnić i pokazać wszystkim wokół kto jest partnerem Elizabeth? Jakby już teraz tego nie było widać. No ale owszem, ryzyko dla samego ryzyka mogło być śmieszne. A to mogło podkręcić atmosferę gdzieś w kosmos. Generalny wniosek był taki, że Lizzy nie miała oporów i by się zgodziła na na prawdę wiele rzeczy. Ohoho! Od kiedy to Roy tak się odzywał? Przestań chrzanić? Coś w niego na serio wstąpiło zmieniając jej mężczyznę nie do poznania. Teraz to jej brew się uniosła w górę, ale po chwili dziewczyna parsknęła śmiechem słysząc te jego upomnienie.

Kolejne słowa wampira były miłe dla ucha. Przyjemnie się ich słuchało zwłaszcza, że ona myślała podobnie jak on. - Wystarczy. - przytaknęła w odpowiedzi na jego pytanie i wychyliła się w stronę jego policzka, by go w niego cmoknąć. Nie naplątał za bardzo. Wampirzyca zrozumiała o co mu chodziło. - Oj nie! Litości! Nie zniosłabym takich pionków. - stwierdziła. Zdecydowanie gra czymś, co przypominałoby różową galaretkę w kształcie kucyka nie było czymś, z czym Lizzy chciałaby mieć do czynienia. - Obawiam się, że pewnie by Ci to jakoś zorganizowali. - odrzekła - Jednakże... - podkreśliła to słowo - Chyba bym musiała coś wymyślić, aby Ci to uniemożliwić. Na urlopie jesteś mój pracusiu! - dokończyła dźgając go palcem pod żebra. Już ona by mu dała spędzać czas na prowadzeniu audycji zamiast z nią. Jaaasne.

Sama zaczęła się zastanawiać nad tym o co mogli by pograć. Parę, może nie rewelacyjnych, ale pomysłów, by się znalazło. - Wiesz, może o to kto tą kąpiel przygotuje? Albo... O spełnienie jednego, dowolnego życzenia wygranej osoby. - zaproponowała - Albo... - zastanowiła się chwilę dłużej i wpadła na kolejny pomysł - Albo o to gdzie, kiedy i jak następnym razem... - nie dokończyła, ale sądziła, że Roy sam sobie poprawnie doda zakończenie. Odhaczyli już? Jeszcze o wiele by można było się zakładać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:39, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Nie, po prostu uczucie jakim prawdopodobnie tamta darzyła Lizzy bawiło go. Nie wiedzieć dlaczego, ale Monique mogłaby mu napsuć więcej kwi niż jakikolwiek facet który zakręciłby się przy Elizabeth. Nie umiał tego wytłumaczyć. Wiedział, że to nieracjonalne uczucie. Jak się odzywał? Och przecież nie była to jakaś ciężka odezwa, bywały gorsze, o wiele bardziej wulgarne. I wcale nie był nie do poznania, nie przeszedł żadnej renowacji - Wspaniale. - powiedział ciesząc się z tego że Lizzy zrozumiała wszystko poprawnie. Chyba właśnie zaczął zbierać swoje myśli i je układać, a wspominał jej jakiś czas temu że nie może. Wampirzyca umiała uspokoić swoja obecnością. Niekoniecznie przy użyciu nadprzyrodzonych umiejętności - Bardzo dobrze. Jakby jeszcze szachownica była błękitno - różowa... - powiedział i pokręcił głową zgorszony swoim wyobrażeniem okropnie pastelowej planszy. Roy spojrzał na Lizzy i zapytał dziwiąc się niepomiernie jej słowom - Jednakże... Ty byś mi to uniemożliwiła? - zadarł nos w górę i wymruczał jakby dopatrzył się najgorszego w tym przypomnieniu o urlopie - Yhmmm... - zaraz jednak zmienił ton i machnął dłonią klepiąc przy tym ramie Elizabeth - Mogę się jeszcze trochę polenić. Im dłużej tym ciężej będzie wrócić do rzeczywistości, ale kto by tam chciał się od ciebie z własnej woli odrywać? - zapytał retorycznie uśmiechając się do dziewczyny leżącej przy nim - Auuu... - jęknął kiedy zaatakowała jego żebra - No przecież powiedziałem że nigdzie nie idę. - dokończył niczym naburmuszone dziecko, dziecko które nie zasłużyło sobie na karę - Tak, też tak może być. - Roy przystał na pierwszy pomysł Elizabeth. Spokojnie można go było połączyć z jego wymysłem - Nie wiem czy wymyśliłbym jakieś życzenie. - lista niemożliwie mu się skróciła dzisiejszego dnia - Tutaj? To znaczy... - machnął dłonią - Palmy, piach, palmy, piach... Ocean. - trochę nudna sceneria mimo że niezwykle piękna - Choć można by pewnie coś wybrać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Czym takim Monique mogłaby mu napsuć krwi? W jaki niby sposób? Kobieta? Inna kobieta, którą Elizabeth kompletnie nie była zainteresowana pod akurat tym względem, o którym mówili? No bez przesady. Wampirzyca gustowała w płci przeciwnej a konkretnie w tym jednym, jedynym okazie, który znajdował się właśnie obok niej. - O raju! - jęknęła kiedy podsunął jej pomysł o tych dwóch kolorach. Strasznych i koszmarnych kolorach jak na jej gust.

- No oczywiście, że zrobiłabym wszystko, by Ci to uniemożliwić. Masz urlop. Uuu-rlop! - podkreśliła - Tu nie ma miejsca na pracę. - wyjaśniła jeszcze raz, skoro za pierwszym nie zrozumiał. - I nie ma takiej nawet opcji - uniosła się lekko wspierając się na łokciu - byś zasiadł do mikrofonu. Egoistka ze mnie, prawda? Bo chcę mieć Cię tylko dla siebie. - rzuciła z przekonaniem. W końcu nie do końca bez powodu wywiozła go na aż takie odludzie. - No ja myślę! - powiedziała z ulgą słysząc, że nadal ma ochotę się jeszcze polenić. I że jej nigdzie nie ucieka. Uśmiechnęła się szeroko wpatrując się w jego błękitne oczy.

Ale miał mało pomysłów. Musiała chyba jakoś pobudzić jego wyobraźnię. Postanowiła wpierw użyć jednego z dwóch sposobów na to. Tym razem padło na droczenie się. Dla odmiany. - A kto powiedział, że tutaj i to jeszcze podczas tego urlopu, co? - zapytała przekornie - Poza tym... Skoro sceneria nieodpowiednia i jakoś tak nie pasuje, to może już w ogóle nie? - dodała kopiąc sobie dołek właśnie. - A oprócz palm i piasku... - zmiękła jednak zmieniając technikę - Mamy basen, wannę, prysznic, kilka innych sypialni, kuchnię... - od kiedy ona zaczęła rozmawiać z nim gdzie mogliby to robić? Chyba jej samej się w głowie już poprzewracało. Przygryzła wargę w zdziwieniu samą sobą a jej policzki nabrały rumieńców. Zasłoniła jeden z nich zaraz dłonią, drugą szukając po omacku brzegu kołdry, by ich po chwili nią przykryć. Najchętniej sama by włożyła pod nią całą swą głowę, bo nie wiedzieć czemu zaczęła się nagle wstydzić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:28, 13 Wrz 2010    Temat postu:

W zasadzie niczym. Ale jak Roy sobie pomyślał że on musiał siedzieć w racy, a Monique mogła bezkarnie wlepiać wzrok w Lizzy obracającą się jak pozytywka w baletkach to coś niedobrego się z nim działo. Naprawdę, zazdrość była nieracjonalna, a pracoholizm okazywał się nagle wybiórczy. Bo za pracą tęsknił, ale jakby miał ją porzucić na rzecz Elizabeth i urwać się gdzieś to już bardzo chętnie. Co te kobiety z mężczyznami robiły? To się dopiero w głowie nie mieściło! - Nie 'orajuj' Jesteśmy w raju. - powiedział zaznaczając ostatnie słowo cudzysłowem z palców - Nie uważasz że uwłaczasz temu miejscu? - zapytał śmiejąc się pod nosem. Wciągnął powietrze w płuca i wycelował trzęsącym się zabawnie palcem w Lizzy - Uprowadziłaś mnie! - oskarżył wampirzycę mrużąc podejrzliwie oczy - Ty zła, okrutna, egoistyczna babo! Mnie?! - pokręcił głową patrząc na Elizabeth z niedowierzaniem - Przyznaj się. - poprosił rozbrajająco ciepłym tonem. Chyba potrafił zmieniać tonację swego głosu na zawołanie i niezwykle sprawnie mu to szło. Przed momentem ją oskarżał a teraz był gotów obłaskawić Lizzy samym proszącym brzmieniem swego głosu. Żeby jednak nie podchodzić do tego dwa razy poparł swoja prośbę pocałunkiem - Nie wiem. - odparł udając totalnie głupiego - Nie mam pojęcia kto tak rzekł. - tym sposobem raczej podebrać go nie zdoła. Nad Royem właśnie błyszczała aureola - Kto powiedział że sceneria jest nieodpowiednia? Piach, palmy i wody oceanu plus zachód słońca i... Ponoć to tworzy niemożliwie romantyczną scenerie. Pomijając małe kraby szuwające w tę i z powrotem. - ale kto by się tam krabami przejmował? Same by uciekły, miały rozum i wyczuwały drapieżnika - Kuchnia? - zapytał Roy przybierając inteligentnie zaintrygowany wyraz twarzy jakby rozmawiali o wyborze książki w księgarni i miał właśnie teraz przytoczyć argumenty świadczące na jego korzyść - Mogłabyś trochę szerzej to miejsce opisać? - oj tam, miała też o czym myśleć... Ważne że zaczęła, problemem nie było od kiedy. Jakby gorszych nie mieli. Roy przesunął dłonią po policzku Elizabeth stwierdzając - Ładnie ci z nimi. - rumieńce nie były niczym złym. I niech zostawi tą kołdrę. Chyba nie mogła powiedzieć że jeszcze jej potrzebna po takim komplemencie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:57, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Tak samo Monique pewnie mogła sobie pomyśleć w drugą stronę. Kiedy ona latała teraz w baletkach wyciskając z siebie siódme poty, Lizzy i Roy wylegiwali się właśnie na urlopie. Albo w jeszcze inną stronę patrząc ciekawe jak Elizabeth by się zachowywała będąc zazdrosną o jakąś kobietę przy swoim narzeczonym. Bo raczej o mężczyzn się nie bała. Ale Sus? Lily? I ta z księgowości... Oj tak, skoro smażyła do niego cholewki, to nie wróżyło to dobrze w chwili, gdy by ja poznała.

- Ja Cię uprowadziłam? - zapytała wskazując siebie dłonią z niedowierzaniem. - I jeszcze 'babą' Cię nazwie noo... - zajęczała - Nie porwałam Cię przecież. Sam tu ze mną się zjawiłeś. Z własnej, nieprzymuszonej woli. - odpowiedziała pokazując mu język, którego po chwili koniuszkiem trąciła ten wyciągnięty w jej stronę trzęsący się palec. - No doooobra no. - uległa. Trudno było nie ulec. - Tak, wywiozłam Cię z dala od innych ludzi, by mieć Cię tylko i wyłącznie dla siebie. Ale to nie było uprowadzenie. Tak tylko... Umyślnie nie podawałam gdzie jedziemy. - powiedziała w końcu. - I wcale nie jest mi z tym źle. - dokończyła z dumą słyszalną w głosie.

Zamruczała czując jego usta znów błądzące na jej wargach. - Dobra. Uprowadziłam Cię. - poległa już zupełnie. Wampirzyca raczej nie była zwolenniczką totalnie i do zemdlenia romantyczności, ale jednak jak każda kobieta lubiła choć tego nutkę zaznać od czasu do czasu. Uśmiechnęła się więc na opis chłopaka, bo w takim kształcie jak to przedstawił wcale nie było to takie złe. - Kuchnia. - przytaknęła, gdy się upewniał, że o tym wspomniała. - No wiesz... - zaczęła słysząc jego prośbę o dokładniejszy opis - Lodówka, kuchenka z palnikami - ale raczej nie o takim opisie chciał słuchać. Zaserwowała mu więc dość wybiórczy opis - Blat kuchenny przy oknie, spory dębowy stół z krzesłami... Szafki i podłoga... - tak lepiej brzmiało dla wyobaźni? Z pewnością chyba tak, skoro wciąż krążyli wokół jednego konkretnego tematu. - Piekłeś kiedyś jakieś ciasto? Wiesz, mąka, jajka, owoce i syropy... Na przykład klonowy albo czekoladowy. - podała pierwsze, które jej przyszły do głowy wspominając ich słodki smak jeszcze sprzed przemiany, gdy mogła ich próbować.

Uśmiechnęła się słysząc jego komplement. Ale nawet jeśli było jej z nimi ładnie, to przecież nie mogła ich cały czas mieć. A tutaj gdyby myślała o tym, to by na dłużej na jej policzkach te rumieńce zostały. Może kołdra nie była potrzebna po tym komplemencie. jednak leżenie w łóżku a tym bardziej ze swoim kochankiem, kiedy nie tak dawno temu działy się na tym materacu, powiedzmy 'magiczne' rzeczy, jakoś tak nieodłącznie jej się wiązało i kojarzyło z przykryciem się potem jedną wspólną kołdrą. Naciągnęła więc ją na nich ciesząc się z tej miękkości jaką dawał materiał w połączeniu z bliskością i ciepłem jego skóry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:42, 13 Wrz 2010    Temat postu:

Co tam Roy'a teraz obchodziła ilość potów które wylewała Monique. Zatrwożyłby się gdyby sytuacja była odwrotna. Teraz miał Elizabeth w pełni, tylko i wyłącznie dla siebie, więc jej koleżanka z baletu była na szarym końcu listy osób którymi teraz zawracałby sobie głowę. Lily? Lily była specyficznym przypadkiem feministki której Roy nie mógł zrozumieć. Susan? O nią to mogłaby się martwic, przecież ta dziewczyna zamykała się z wampirem na cztery bite godziny w studiu. I spędzała więcej czasu poza nim przygotowując się do programu. Ale znała je obie, miała powody by odczuwać zazdrość? I jaka z księgowości? To chyba musiało być coś strasznego skoro wymazał z pamięci - Nie, to zapewne ja ciebie, tylko coś poplątałem. - powiedział jakby pragnął całą winę zwalić na siebie - A jak inaczej? Teraz miałbym ci słodzić koteczku? Moja duszko? Kochanie moje najdroższe? Miałbym zwracać się do ciebie perełko aż tak pieszczotliwie za to że mnie wyprowadziłaś na manowce cywilizacji? Zapomnij... - powiedział cmokając by wyrazić swoją dezaprobatę i niezadowolenie - Ach to synonim? Umyślne nie podawanie celu podróży i uprowadzenie z premedytacją? W zasadzie... No wiesz! - zawołał oburzony zuchwałością Elizabeth - I jeszcze przyznajesz się do tego. Naprawdę... - westchnął grając z oddaniem swoją rólkę dalej - Z kim ja żyję? - zapytał wznosząc oczy ku sufitowi i oczekując właśnie od niego odpowiedzi. Był jednak skory przebaczyć wszystkie przewinienia i właśnie usta Lizzy go do tego przekonały. Nie starał się tego nawet tak opisać. Powiedział co wiedział, korzystając ze stereotypów i tego co ponoć wzbudza romantyczną atmosferę. Bo jakoś tak przeważnie było że jeśli kochankowie na końcu filmu odchodzili a byli na plaży to zawsze ich nieodłącznym towarzyszem był właśnie wspomniany przez Roy'a zachód słońca. Aż tak lotnego umysłu nie miał, czymś się wspomagać musiał. Wampir poprosił gestem dłoni by pominęła opis poszczególnych sprzętów na wyposażeniu kuchni - Szeroki ten blat? Dębowy, taaa? To zapewne solidny mebel. - przyznał kiwając z uznaniem głową - Tak, podłoga to raczej nieodłączny element pomieszczeń. - uniósł powoli brew kiedy zapytała o uzdolnienia kuchenne - No... Zdarzało mi się. Ale te syropy... Są strasznie lepkie Lizzy. Czyżbyś chciała sobie pobrudzić palce? - przeciągnął się czując jak choroba zdobyła nad nim teraz już absolutną przewagę. Nie musiała mieć ich cały czas. Tylko zawsze kiedy się pojawiały dłonie Elizabeth wędrowały do policzków by wspomniane rumieńce zakrywać, a po co? Chwycił róg kołdry i pociągnął ku sobie dopomagając Lizzy - No. - mruknął muskając ustami skroń dziewczyny - Teraz jeszcze poproszę ciepłą krew z dodatkiem cytryny... - można powiedzieć że choroba przekształciła się w przeziębienie. Też wypadało odleżeć - Termometr.... - nieodzowny rekwizyt chorego Roy'a - I jakieś ciekawe, ale mało zajmujące zajęcie. Takie w sam raz do odleżenia choroby.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:26, 14 Wrz 2010    Temat postu:

No mogłaby być zazdrosna o Susan. Ale nie była. Nie widziała powodu, dla którego miałaby się tak czuć. Może poza tym dziwnym pytaniem dziewczyn o to jaki Roy był w łóżku. Teraz dopiero by mogła cokolwiek o tym powiedzieć. O ile w ogóle by powiedziała, bo nie widziała powodu, dla którego miałaby o tym z nimi rozmawiać. Swoją drogą nie mogła narzekać. Może jeszcze niewiele miała doświadczeń w tej dziedzinie z narzeczonym, ale wszystko było w jak najlepszym porządku. - Oj, porwałbyś mnie? - zapytała z ciekawości.

Słodzić jej nie musiał. No, ale to 'babo'? Zasługiwała na takie coś? Źle mu było na urlopie? Pewnie pierwszym od bardzo dawna skoro nawet nie wiedział jak załatwić sobie możliwość wzięcia kilku dni wolnych tak, by jego koleżanka w pracy nie musiała ciągnąć sama ich wspólnych audycji. - Odpowiem Ci na to pytanie bardzo prosto. - stwierdziła uśmiechając się do niego przekornie kiedy zapytał z kim on żyje. - Nie żyjesz. - zażartowała. Coś w tym z prawdy, ale i naraz z kłamstwa było. Bo żył z nią. A to, że już nie oddychał, to całkiem inna sprawa.

- Wystarczająco szeroki. - odpowiedziała - Jak to w kuchni. I tak, dębowy z tego co widziałam, solidny. - zaśmiała się lekko słysząc dopytywania się Roya o szczegóły umeblowania tej kuchni. - No i fajnie, że lepkie. - stwierdziła - A tam palce, wszystko dookoła. Nie lubisz czasem sie całemu ubrudzić? - zapytała. Z cytryną byłoby trudno, bo skąd niby ją miała by wytrzasnąć? Z tą pierwszą rzeczą było już łatwiej, bo przyszedł jej do głowy głupi pomysł. Podstawiła mu tuż przed usta swój odsłonięty nadgarstek. - Bez cytryny, ale proszę. - mruknęła śmiejąc się. Zaraz zabrała sprzed jego ust swą rękę. - Zajęcie... - zamruczała jeszcze cicho przekręcając się na bok tak, by móc wychylić się w stronę jego twarzy. Zawisła nad nim tak blisko, że ich wargi się niemal stykały. - Oferuję siebie, co Ty na to? - zapytała zaczepiając go bardzo delikatnymi muśnięciami kącików jego ust. Tak, to oni jeszcze długo nie wstaną z tego łóżka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:22, 14 Wrz 2010    Temat postu:

- A dlaczego by nie? - zapytał, jakby miał już wszystko przemyślane, dopięte na ostatni guzik i czekało to tylko na wdrożenie w życie - Porwania zawsze były fajne. Pod osłoną nocy, skradanie się, jakieś umówione znaki... - chyba znów się rozmarzył, to bardziej niż pewne - Lochy i smoki... Smoki na przykład w postaci nadopiekuńczych opiekunów... Szkoda że już wież nie budują. - Lizzy wtedy musiałaby zapuścić bardzo długi warkocz, choć w zasadzie czym był kawałek muru dla wampira? Łatwą do przebycia ścianką wspinaczkową. Co miał sobie teraz głową popiołem posypać? Nie zasługiwała, to fakt, ale przecież Roy nie mówił tego na poważnie. Roy pokręcił głowa jakby chciał Elizabeth przedrzeźnić i odpowiedział - Mały, nic nie znaczący szczególik. - zbliżył do swój kciuk i palec wskazujący lewej dłoni w podobnym geście co Elizabeth, tylko że po chwili jego palce się złączyły. Nie było o czym debatować. Semantyka, jak sama lubiła często mawiać - Wystarczająco szeroki do czego? - zapytał przygryzając wargę. Nie wiedzieć dlaczego ale w tym wypadku pociąganie za język wampirzycy bardzo mu się spodobało - Nie ubabrałem się cały od czasów dzieciństwa. A to było dawno i nie pamiętam czy mi się podobało. Pamiętam za to jak Caren gderała na mnie pół dnia. Ale syropem klonowym? - drążył dalej unosząc lekko brew w górę. Kiedy zobaczył jej nadgarstek wdusił głowę w poduszkę i zacisnął usta. Dobrze że mu go sprzed nosa zabrała. Popatrzył na Lizzy i zaczął powoli - Nie powiem żebym był przeciw... Jednak... - musiał przerywać bo nie było jak sobie odmówić warg Elizabeth - Co z ciebie za pielęgniarka? Skoro zamiast pacjenta z gorączki studzić ty ją podnosisz do niebotycznych granic, hm? - a mieli to łózko wynajęte na godziny czy jak? Nikt ich nie wyganiał. Chorzy mieli prawo swoje odleżeć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:36, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Jego wizja porwania jej spod skrzydeł opiekunów z mrocznego siedliszcza jakiegoś nieprzystępnego zamku rozbawiła dziewczynę. Zaczęła się śmiać jak szalona, ledwie łapiąc oddech dla kolejnego parsknięcia. - O rany... - pokręciła głową kiedy tylko się na tyle opanowała ten napad radości. W sumie chyba by podobnie wyglądało wyciągnięcie jej z zajęć baletu. Beani byłaby doskonałym smokiem. - A jak myślisz do czego moze być odpowiedni blat kuchenny? - odbila pałeczke w drugą strone, jednak po chwili zdejmujac z chłopaka ciężar odpowiedzi - Na przykład do zagniecenia ciasta. - rzuciła pokazując mu cały rządek swoich białych ząbków w szerokim uśmiechu. - No jak myślisz do czego jeszcze można by wykorzystać taki blat? Nie masz żadnych pomysłów? - zapytała. - No nie żartuj! - jęknęła zdziwiona - Serio? - co on z tych czyścioszków, które się nigdy nie brudziły? A to ich taplanie się w stumyku niedaleko Seattle? Nie był wtedy brudny? - Trzeba to bedzie nadrobić. - stwierdziła zdecydowana już na to całkowicie. - No a czemu by nie syropem? Co za różnica? - zapytała. Chyba żadna czym się miało usmarować. syropem, mąką czy farbą do ścian. Zabawa była przy tym przednia. Taki mały powrót do dzieciństwa. Nie odpowiadał mu jej nadgarstek? - Wiesz... Nigdy nie zrobiłam licencji. To ochotnicza służba. - odpowiedziała, gdy zapytał o jej pielęgniarskie referencje. Mieli od groma czasu i nie musieli się z niczym spieszyć. Ale ile można było tak się lenić? Odsunęła minimalnie swoją twarz od niego, by opuszkami palców jednej z dłoni zacząć przesuwać po konturze jego ust przyglądając się jednocześnie temu co sama robi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:19, 14 Wrz 2010    Temat postu:

I dobrze. Będzie co robić jak wrócą do Seattle. Próba odbicia Elizabeth ze szponów Beani. Marzenie każdego niewydoroślałego rycerzyka. Jej znajomi jako ci źli, a cieć którego Roy spotkał raz czy dwa jako ten utajony dobry zjawiający się w ostatnim momencie. Piękna historia. I zapewne ważną jej część by odgrywał ukryty podest, a mroczne kulisy tworzyłby świetne tło. Echeee, trzeba to przemyśleć - Hej, to nie było takie zabawne, to bardzo poważne moja droga. - powiedział Roy samemu jednak brechtając się cicho z tego co właśnie tworzyło się w jego głowie - Nie wiem, z moich doświadczeń wynika że zazwyczaj jest to kolejna powierzchnia płaska, którą mogę zagracić. - odparł wykręcając się od właściwej odpowiedzi na pytanie Elizabeth - Do wielu rzeczy można wykorzystać. - mruknął - W dzieciństwie był to dach 'domku' czy też bazy wypadowej. Można sobie coś na nim wyżynać z nudów. Można też na stole tańczyć. Można siedzieć, leżeć... Jak ma się problemy z kręgosłupem, bo wtedy ponoć najkorzystniej na płaskim i twardym. Taki stół to bardzo użyteczny mebel jakby nad tym pomyśleć. - zakończył wywracając nieznacznie oczami - Nie no... Żartuję. Ale dawno, z wiadomych przyczyn, nie brudziłem się jedzeniem. Ludzkim. - dodał dla ścisłości. Krwią paprał się przeważnie za każdym razem. I zawsze Lizzy wychwytywała wtedy jakieś resztki w kącikach jego ust, dziwne. No tak, wtedy w lesie, to był i brudny i mokry od stóp po czubek głowy. I chyba musiał lubić, bo wspominał to całkiem miło - Nie wiem, tak zapytałem. Syrop w połączeniu z mąką... Uuu....- zagwizdał cicho wyobrażając sobie Elizabeth najpierw obtoczoną w syropie a później obrzuconą mąką. Bałwana jej tylko do pary szukać. Odpowiadał, ale po co miały na nim zostawać ślady po jego kłach? Miała ładne nadgarstki nie stworzone po to by nosić na nich blizny - Ach nie? I dopuszczasz eksperymenty na mnie? - zamknął się patrząc na twarz Elizabeth zaabsorbowaną teraz zabawą jaką sobie znalazła. Wychylił się do przodu i pocałował wnętrze jej dłoni.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:58, 14 Wrz 2010    Temat postu:

A dlaczego jej znajomi mieliby być tymi złymi? No chyba, że tylko na potrzeby jednej zabawy, to tak, ale tak ogólnie, to chyba nie. - Jaaasne. - zaśmiała się słysząc upomnienie, że ponoć wcale nie było to zabawne. Oczywiście, że było. I to bardzo. - Łeee. Zagracić? Bez sensu. - stwierdziła - U mnie właśnie jak już gdzieś miałam kuchnię, to akurat ten blat kuchenny był pusty. Wszędzie indziej mogłam mieć masę dziwnych rzeczy porozsiewanych, - ona i nieporządek? Coś tu nie pasowało. - ale akurat w kuchni blat musiałam mieć wolny. - dokończyła.

Wysłuchała kolejnej części jego wypowiedzi z lekkim uśmiechem na twarzy. Poszerzył się on nieznacznie, kiedy usłyszała, iż dawno się niczym do jedzenia nie wypaprał. Z resztą nie było ważne czy to było coś do jedzenia czy też nie, ale o sam fakt. Lizzy kiedyś uwielbiała malować palcami na płótnie. Była pod tym względem koszmarnym beztalenciem, ale sama frajda próbowania co z tego wyjdzie jeśli się przyciśnie dłonią w taki a nie inny sposób do tkaniny dawała jej wiele zabawy. Przyszło jej do głowy, że gdyby sobie kiedyś tak z Royem usiedli, mogłoby im wyjść całkiem miłe spędzenie wspólnie czasu.

Te dwa składniki, klejący się syrop i zabielająca pudrowa mąka dawałyby zabawne połączenie. Jakoś dziwnie kojarzyło jej się z dźwiękiem jakiegoś 'ćlap'. Nie wiedziała czemu akurat te dwa składniki i ich połączenie, ale to 'ćlap' by mogło ją prześladować potem. - Co uuu? - zapytała słysząc jego pogwizdywanie. Zastanawiała się o czym pomyślał, tak z ciekawości. I jakie ślady po kłach jak na każdym wampirze rany goiły się jak na psie? Ledwie by odsunął swe usta od jej nadgarstka a już by niemal nie było widać, że w ogóle gdziekolwiek jego zęby się wgryzły. A tak poza tym, w temacie, to Elizabeth uświadomiła sobie to, iż chłopak całkiem dobrze poradził sobie kiedy się kochali z naturalnym instynktem wampira. Nie ugryzł jej ani razu. Ciekawe...

- Ależ oczywiście, że dopuszczam eksperymenty. - zaśmiała się cicho przyglądając się jego wargom w chwili, gdy mówił. Na prawdę ciekawe sobie zajęcie znalazła obserwując swoje palce dotykające jego ust, gdy mówił. - Jak inaczej miałabym się Ciebie nauczyć? - zapytała zadziornie odruchowo zwilżając swe wargi koniuszkiem języka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:30, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Ktoś musiał być tym złym, prawda? Dramaturgi zawsze dodawało to że bohater sam jeden musiał zmagać się z wieloma przeciwnościami losu, im więcej tym lepiej, wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Oczywiście że byli by tacy tylko na potrzebę odbijania Elizabeth, Roy lubił ich wszystkich, no może prawie, bo do Beani nie mógł się przekonać jakoś - Dlaczego akurat w kuchni? Co było w niej takiego że lubiłaś tam przesiadywać? I... - Roy wytrzeszczył specjalni oczy - Miałaś narozsiewane różne rzeczy? Aż bym nie wierzył... - oświadczył przyglądając się wampirzycy z deka podejrzliwie - I to jeszcze dziwnych rzeczy? - pozostawił jej to do tłumaczenia, a jeśli nie to będzie dochodził prawdy w ten czy w inny sposób, w końcu lubili ze sobą rozmawiać. Kiedy miał się bawić? Spał do późna, wracał późno, większość dnia siedział w pracy. Nie miał czasu tak zwyczajnie. I chęci, bo jeśli wracał to zamierzał się najeść a nie bawić jedzeniem i iść spać. Jak w kieracie. Nie, no z ich pomysłami to mogli by całe No Name ręcznie przyozdobić i ściany by przypominały dzieła sztuki awangardowej - Wyobraziłem sobie taki miks syropu i mąki na tobie. - zaczął wyjaśniać a jego oczy z sekundy na sekundę śmiały się coraz bardziej - Najpierw wysmarowałbym cię tym syropem, a to lepkie strasznie. Więc gdyby tak oprószyć cię mąką... - powiedział a kącik ust zadrgał mu lekko - Przypominałabyś miss zimy, wśród bałwanów oczywiście. - dodał i zadrgał cały od śmiechu. Nie będzie jej gryzł, jakby to wyglądało? Gryzienie własnej narzeczonej ze względu na apetyt. Nie... To nie wchodziło w grę. No właśnie ciekawe. Kto zna odpowiedź niech się zgłosi - Ale na mnie te eksperymenty? - zajęczał przykładając sobie dłoń do piersi - Czy ja mam tutaj... - wskazał na swoje czoło - Pieczątkę z informacją 'obiekt doświadczalny'? No ale... - zreflektował się - Lepiej na mnie niż na niewinnych ludziach. - Roy niezbyt rozumiał potrzebę 'uczenia się' go. Nie był niczym szczególnym - To... Kiedy zdajesz ze mnie egzamin?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:16, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Mogłaby wiele rzeczy wymienić myśląc o kuchni i temu dlaczego dla niej to było najlepsze miejsce. Bynajmniej nie ze względu na jedzenie w niej przygotowywane. No, może troszkę. Wzruszyła ramionami w odpowiedzi. - A bo ja wiem... - zastanowiła się nie umiejąc wybrać chyba tego najwłaściwszego powodu. - Zawsze się coś w niej działo. - wyjaśniła najprościej.

- Nie rób takich dużych oczu! - zaśmiała się - Tak, JA miałam bałagan w domu. Zdarzało się. - przyznała się bez bicia. Wcale pod tym względem nie była idealna. Bywały chwile, gdy nie mogła niczego znaleźć. A już najgorzej było, gdy się gdzieś spieszyła do wyjścia. Znalezienie pary odpowiednich pantofli czy też dobranie jakiegoś ciucha, w który się chciała ubrać na jakieś ważne spotkanie powodowało czasami dość solidny chaos. Jak chociażby wtedy, gdy się umówiła z Royem na tą ich chyba jedyną w życiu randkę, zaraz po poznaniu się. Zawartość walizki, szafa, rozbabrane łóżko, pogubione gdzieś po drodze na szafkach drobne przedmioty... Także i jej się zdarzało zrobić bałagan. Panna idealna wcale nie była pod tym względem taka idealna jakby się zdawało.

- Blee... - roześmiała się na wyobrażenie siebie całej upapranej w syropie i mące. - To połączenie na raz... - pokręciła głową wywracając oczami. Coś jednak z tego, co mówił, jej się spodobało. - Wysmarował byś mnie? - zapytała z zainteresowaniem. - No na Tobie, na Tobie. - przytaknęła gdy zapytał czy na pewno na nim by eksperymentowała - Pokaż. - rzuciła po chwili kładąc mu dłonie na skroniach i spoglądając się z zacięciem na jego czoło, zaczęła szukać niewidocznej pieczątki. - Starła się chyba. - podsumowała po chwili, dając mu w zamian całusa między brwiami. - A wiesz, nie wiem jeszcze. - odpowiedziała udając zamyślenie - Na razie miałam serię pierwszych zaliczeń z przedmiotu. - odpowiedziała po czym parsknęła śmiechem z powodu swoich własnych słów. Chyba miała właśnie doskonały humor, bo zaczynała gadać głupoty. Przesunęła się nieco w dół, kładąc mu swoje czoło na wysokości obojczyka, chichocząc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:00, 14 Wrz 2010    Temat postu:

To dlaczego mu nie wymieniła tych rzeczy? Roy był wdzięcznym słuchaczem kiedy chciał a teraz to już był wybitnie grzeczny - Tak, ponoć kuchnia to serce każdego domu. Wiadomo, najcieplej, lodówka, wspomniany stół, krzesła... Kuchnie są ewidentnie najfajniejsze. - wampir prychnął urażony oskarżeniem jakie padło - Ja nie robię wielkich oczu, one same pod wpływem pewnych informacji się rozszerzają. - usprawiedliwił się gładko, nie widząc ani grama swojej winy czy zamierzonego działania. Czasem był tak bezproblemowy że nie jeden chciałby mieć takie podejście do życia. Chyba musiała polubić ten chaos skoro związała się z jego źródłem aż tak bardzo - No co? Nie jest wcale takie złe? Jedno powstałoby z drugiego i to całkiem naturalnie. Lepsza chyba mąka niż bułka tarta, co nie? Nie chciałbym cię przysmażać. Jasne że bym cię wysmarował. - mruknął uśmiechając się do wampirzycy zadziornie - Była byś jeszcze bardziej słodka niż zwykle. - komplemenciarz do siedmiu boleści się znalazł. Spojrzał na podbródek Lizzy kiedy ta tak usilnie szukała rzekomej pieczątki którą miał mieć na czole - Nie możliwe. - oświadczył pewnie - Musi tam być. Poszukaj raz jeszcze. - dodał głupio dopraszając się by raz jeszcze dotknęła jego skroni. Miała bardzo przyjemny dotyk - Nie? A wiesz co się mówi? Że na pierwszym roku zawsze jest trudniej. - tak, jakby sam wiedział jak to jest studiować - Ale... Nie obawiałbym się o twoją przyszłość na uniwerku. - zakończył patrząc teraz na przedziałek jej włosów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:39, 14 Wrz 2010    Temat postu:

No cóż. A więc każda kuchnia znajdowała się niedaleko wejścia do domu. Dzięki temu można było zawsze usłyszeć kto wchodzi bądź wychodzi wcale się nie pokazując nikomu na oczy. Jednak kiedy już ktoś był w pobliżu, zawsze sięgał po coś do tej kuchni. Dzięki temu nie było w niej cicho a kompletnej ciszy zawsze wampirzyca najmniej lubiła. Do tego dochodziła kwestia tego, iż zwykle w domach czy mieszkaniach, w których się z Jamesem zatrzymywali, kuchnie miały duże, ładne okna przez które wpadało najwięcej słońca ze wszystkich innych pomieszczeń i dzięki temu było zawsze widno i jasno. To właśnie kuchnia pachniała lubianymi przez dziewczynę zapachami. Duszone jabłka, pieczone ziemniaki, truskawki, zapach ciasta, smak lukru zeskrobanego z pączków, kolor jagód rozdeptanych na podłodze, gdy się wysypały... I śmiech w środku nocy, wyjadając lody z pudełka. Albo płacz z kubkiem soku z pomarańczy popijanego siedząc na blacie kuchennym, wyglądając przez to duże okno na ulicę. Właśnie dlatego najbardziej lubiła kuchnię.

Teraz to ona prychnęła. - Bułka tarta? O rany! Jak byś mnie chciał obtoczyć w bułce tartej, to ja już bym Ci się za to jakoś odpłaciła... - pokręciła głową ze śmiechem na ustach. Skoro tak chciał, by dokładniej przeszukała jego czoło w poszukiwaniu pieczątki, Elizabeth znów się wychyliła. Obejrzała jeszcze raz dokładnie każdy milimetr jego skóry przytrzymując sobie jego twarz dłońmi w tym celu, ale znów nie znalazła tam nic niespodziewanego. Bądź tego spodziewanego, co on oczekiwał. - Nie. Na pewno tam nie ma. - powtórzyła z przekonaniem w głosie jeszcze raz całując jego łuk brwiowy. Kolejnymi drobnymi pocałunkami zeszła powoli na bok, do skroni i kącika jego oka. Policzek też sobie na jej pocałunek zasłużył. Dopiero gdy znalazła się na wysokości jego szczęki puściła dłońmi jego twarz, kładąc znów swój policzek na jego piersi, przestając się na moment wiercić.

- Z przykrością stwierdzam, iż niestety nic tam nie znalazłam. - powiedziała słuchając jego słów na temat studiowania. - Mówisz, że powinnam być spokojna o swoją przyszłość? - uśmiechnęła się wspierając swój podbródek na jego obojczyku. Wbijał się w niego niewygodnie i dziewczyna musiała podsunąć sobie dłoń, by ani jej ani jemu nie było nieprzyjemnie. - No w sumie fakt. - powiedziała po chwili - W końcu od rektora dostałam coś na kształt indeksu wiecznego studenta. I to jeszcze przed podejściem do pierwszego testu. - wyszczerzyła się spoglądając na swój palec, na którym widniał pierścionek zaręczynowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:16, 14 Wrz 2010    Temat postu:

- Taak? - zapytał przeciągając swe pytanie. Te kuchenne tematy chyba bardzo im podpasowały. I mieli całkiem zbieżne zdanie jeśli o to chodziło. Roy do tej wyliczanki ulubionych zapachów Elizabeth dorzuciłby kawę. Kawa była obowiązkowa, zawsze. Teraz jedynie mógł patrzeć na ziarenka i wspominać jak to było móc wypić zaparzony nimi napój. A czego płakała? Kolejnych przeprowadzek? Tego że musiała opuścić kuchnię którą zdążyła polubić? Płakała z samotności? - Odpłaciłabyś mi się? Ciekawe czym? Obtoczeniem w płatkach kukurydzianych? - wszystko było możliwe, kto wie co im do głów uderzy. Roy zamknął oczy w spokoju oddając się ponownemu dokładniejszemu obejrzeniu jego czoła. Na usta wampira wypłynął błogi, zadowolony uśmieszek. Za chwilę gotów się rozpłynąć, albo zamienić w taką przylepkę, która to zrobi wszystko by być pogłaskaną po głowie, czy pocałowaną po raz kolejny - Dziwne, byłem świecie przekonany że mam to od chwili poczęcia... A jednak. - osądowi Elizabeth wypadało ufać i skoro powiedziała że nic nie ma to widocznie nic naprawdę tam nie było - Tak, tak właśnie mówię. Wróżę też wielką karierę. - otwarł w końcu oczy i napotkał wzrok Lizzy. Wzruszył ramieniem i powiedział - Widać rektor ma nosa do geniuszy i wie co wybierać. - objął wampirzycę krzyżując ramiona na jej plecach - Cwana bestia z niego, prawda? - zapytał zauważając że Elizabeth spogląda na pierścionek - Przywiązuje swoich uczniów bezwzględnie do siebie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:59, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Nie wiedziała za bardzo do czego to jego 'tak' było. - Taak? - odpowiedziała tym samym. Ale owszem, zapach kawy też był czymś, co pobudzało jej wspomnienia i zmysły przyjemną nutą. Zwłaszcza taka kawa o poranku. Pita w chwili, gdy jeszcze parzyła w język i podniebienie. Dlaczego płakała? Każdy kiedyś płacze. Zwłaszcza kobiety. Z wściekłości, bezradności, zawodu, radości, szczęścia czy też po prostu takiego jakoś ogólnego smutku. Czasem każdy powód był dobry. z samotności rzadko jej się zdarzało, bo z tym sobie jakoś radziła, ale wówczas, gdy była jeszcze człowiekiem, spirala przestrachu i przerażenia spowodowana kręcącym się wokół niej de Royem czasem potrafiła przybić.

- A wiesz, płatki kukurydziane to wcale nie taki zły pomysł. - zaśmiała się - A wraz z nimi jeszcze kolorowe m&m-sy. - dodała wyobrażając sobie w myślach jak by chłopak obklejony czymś takim wyglądał. Za życia dziewczyna uwielbiała te barwne kuleczki czy to z orzeszkiem czy bez. - No widzisz? To pewnie przez ten urlop. - mruknęła uśmiechnięta - Znika pod wpływem odpoczynku. - wysnuła swoją teorię. - O, karierę? Ulala... Ale wiesz, rozgłos, publika, zamęt... Ja tam się wolę uczyć tak kameralnie. Bez większego audytorium. Poza tym nie lubię pożyczać książek. - rzuciła z przekonaniem.

Nie dodała już, że w specjalnych, bądź wyjątkowych przypadkach na własne życzenie byłaby w stanie się podzielić z jakiegoś konkretnego powodu. Na przykład przedruk bądź nowe wydanie, kopia. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej słysząc stwierdzenia o rektorze. - Ano. Wie jak przywiązać do siebie ucznia. Ale wiesz co? Wcześniej myślałam, że to nie dla mnie a teraz... - było dla niej jakoś inaczej. Zgodziła się przyjąć jego oświadczyny i pod tym względem się w niej coś zmieniało. Poczynając od tego, że kochała Roya. A nigdy wcześniej nikogo nie obdarzyła takim uczuciem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:43, 15 Wrz 2010    Temat postu:

To 'tak' było zapytaniem odnoszącym się do zapewnienia że odwdzięczyła by mu się za obtoczenie w bułce tartej, co po chwili się wyjaśniło. Tak, mocna, gorąca kawa. Poezja dla podniebienia i kofeina dla organizmu. tego mu chyba brakowało najbardziej. Kawy i jej smaku. Niestety odpadały krwiste domieszki mistrzyni będącej przy nim. To już nie było to - Taka mądra jesteś? A bułka tarta to już zła jest, że płatki lepsze? Albo mąka? - Roy fuknął i rzucił - Jestem chyba dostatecznie słodki by zrezygnować z pomysłu unurzania mnie w cukierkach. Niedobrze by ci się zrobiło od nadmiaru słodyczy. - powiedział kiwając lekko głową. On sam choć wiele na to czasem wskazywało nie lubił przesłodzonych klimatów . Tak, pieczęć musiała zniknąć wszystko przez to lenistwo. Jakie to szkodliwe - nie chodziło mi o rozgłos. Raczej o skromne laury na ojczystej uczelni. Wiesz, takie o których tylko ja bym wiedział. - uspokoił Elizabeth by nie rozpędzała się za bardzo i nie pomyślała ze miałaby zostać gwiazdką. Roy wiedział że nigdy czegoś takiego nie pożądała - Nie lubisz pożyczać? Ale sknera! Już wiem dlaczego tak trudno od ciebie wszystko co z papieru wydębić. Że przywiązanie do rektora nie jest dla ciebie? Trzeba trafić na dobrego profesora. Takiego, który potrafi sobie zjednywać ludzi i takiego którego byś wspominała całe życie i mogła się z nim po latach na ulicy przywitać i uśmiechnąć na jego widok, a nie jakiegoś starego grzyba, który będzie cię nawiedzał w koszmarach. - znów chyba za bardzo popłynął ale załapał ogólny kontekst słów wampirzycy - Rektor na takie zmiany nie narzeka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:26, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Roześmiała się słysząc te marudzenia na temat bułki tartej i płatków kukurydzianych. - Oczywiście, że tak. - odparła rozbawiona - Chyba, że wolisz musli. - dała mu jakąś alternatywę. Jednak co do kolejnych słów, to miał świętą rację, którą musiała mu przyznać. - Jesteś słodki. - mruknęła całując go w najbliższe miejsce, które miała tuż przy ustach, jego pierś. - Od Ciebie? - zdziwiła się po chwili - Nigdy. - zaprzeczyła, bo nie sądziła, żeby cokolwiek mogło spowodować, żeby jej się odechciało być blisko niego.

- Aaa... - zamruczała ze zrozumieniem. - No chyba, że tak. - uśmiechnęła się ciepło gładząc palcami jego szyję. Laury tylko od niego zdecydowanie bardziej przypadły jej do gustu niż jakieś inne trofea od obcych jej ludzi. - Nie, nie lubię pożyczać. - odparła z przekonaniem śmiejąc się lekko - A co? Ty lubisz pożyczać i się dzielić wszystkim co masz? Tak absolutnie wszystkim? Niektóre rzeczy są tylko dla wyjątkowych ludzi. - stwierdziła - A tak trudno ode mnie wydębić. - wywróciła oczami - Trzeba chyba umiejętnie do mnie podejść i wszystko da się załatwić. - rzuciła po czym uświadomiła sobie, iż właśnie zdradzała mu swój sekret jak obejść te jej 'nie' czasami. Mógł to w różnych wypadkach wykorzystać. Trudno było stwierdzić czy to dobrze czy źle.

- Tego nie powiedziałam, że przywiązanie do rektora jest złe! - żachnęła się - Ale co ma profesor do rektora? - zapytała chwytając go za słówka. - Łeee... Po latach... Ja tam wolę jednego nauczyciela, ale przez całą ścieżkę nauki a nie tak zmieniać i zmieniać... Jak tu potem się połapać czy na pewno cały program nauczania został przerobiony? - zapytała i parsknęła cichym śmiechem. - Mówisz, że rektor jest usatysfakcjonowany? To dobrze. cieszę się. Lubię sprawiać rektorowi przyjemność. - rzuciła zaczynając go delikatnie całować po torsie. Drobne muśnięcia ustami przemierzały centymetr po centymetrze jego skóry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:33, 15 Wrz 2010    Temat postu:

- Z bananów. - odpowiedział prędko i dodał - Zawsze były takie twarde w tym musli że można sobie było zęby połamać. Jednocześnie były też dobre... I nie raz człowiek miał dylemat. Dolać tego mleka czy nie dolać. Prawie takie być, albo nie być... - bynajmniej Roy tak miał. Jak mu się spieszyło wtrząchnął na sucho, jak nie to sobie coś tam dolewał, mleka czy jogurtu. Tak czy siak czuł się syty - No. - stwierdził zadowolony - I już bardziej słodki być nie chcę. W końcu chyba byś nie polubiła mnie a'la Kitty, prawda? Miałbym taki fajny puszysty ogonek i uszy bym sobie z papieru dorobił... - Roy we wściekle różowej koszulce? Nie... To chyba nie wchodziło w grę. Ewentualnie... Nie, nawet nie ewentualnie - Ha! Jakbym miał ten ogonek to byś uciekła gdzie pieprz rośnie! - roześmiał się z takiej wizji. Raz, nie wyobrażał sobie siebie z wąsami i to kocimi, a dwa... Nie było dwa. Sprawa kończyła się na jednym tylko - Oczywiście że tak... Ty jako moja najbliższa współpracowniczka i najdroższa uczennica pracowałabyś tylko ze mną. Tak na wyłączność. - powiedział a nutka zaborczości zadźwięczała w tonie Roy'a dość wyraźnie - To zależy. Książkę jestem w stanie pożyczyć. Płyty na przykład już nie. Choć zależy to też od tego kto pożycza. - wampir już wiedział że Lizzy trzeba umiejętnie podejść. Jakoś nigdy nie musiał się zbyt gimnastykować bo wszystko raczej przychodziło naturalnie - Ale ja tak powiedziałem. - rzucił szczerząc się do Elizabeth - Och czepiasz się. - powiedział przybierając minę urażonej nastolatki co charakteryzowało się wygięciem ust w podkówkę i szybkim zamachaniem powiekami - To ciekawe pytanie... jak się połapać. Najlepiej porównać, ale... - ale! - Rektor zapewne nie zezwoliłby na podobne ekscesy, bo wiadomo że on wie najlepiej i jego programowi niczego nie można było zarzucić. - taaa... Okropny ten rektor. Egoistyczny narcyz - Ceni sobie zapewne pilne studentki. - mruknął Roy czując jak włosy Lizzy łaskoczą go po bokach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:46, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Prychnęła śmiejąc się straszliwie z tych bananów. Wyobraziła sobie jakby miała do ciała chłopaka przyklejać plasterki wysuszonych owoców na syrop klonowy. Z brzuchem by pewnie poszło jeszcze jakoś znośnie, ale ramiona, twarz, szyja czy nogi byłyby już wyższą sztuką jazdy. - Czemu nie? - zaczęła zastanawiając się. Jednak zaraz usłyszała, ze miałby się przebrać za to różowo-białe coś z uszami. - O rany, niee... Tylko nie za tego kota. - poprosiła błagalnie.

No chyba, że... - Ten ogonek byłby spoko. - zaśmiała się wyobrażając sobie małą, różową kulkę powyżej jego pośladków. - Nie uciekłabym. - odparła z przekonaniem. - Przyjęłabym to dzielnie, kochanie. - dodała uśmiechając się szeroko do narzeczonego. No tak, o wąsikach nie pomyślała nawet. Chociaż jakby się tak przyjrzeć, to nie wyglądałby źle. Tylko śmiesznie, a to co innego.

Uuu! Roy zaborczy? Tego jeszcze nie przerabiali. - Ach no tak, zależy kto pożycza. I do czego. - odparła dorzucając od siebie. Całkiem wprawnie mu to wychodziło podchodzenie jej. - No dobra, już dobra. - załagodziła sprawę, bo wcale jakoś wyjątkowo się czepiać nie miała powodu. - Porównać? - upewniła się. No ładne rzeczy. Ale w sumie, jeśli by tego chłopak chciał nie mogła by mu zabronić 'porównywania'. Nie była aż tak zaborcza pod tym względem a jeśli nawet, to i tak nie pozwoliłaby Royowi tego dać odczuć. - Ach, no taaaak. - rzuciła doskonale odgrywając pełnię zrozumienia. - To tak, jakby rektor bardzo nie lubił zmieniających się nauczycieli. Chaos wprowadzają tylko w programie, bo albo coś się przeskoczy za daleko pomijając jakiś fragment albo niepotrzebnie powtórzy coś, co już było przerabiane. Ale wiesz co? Tak w zasadzie, to... O czym my konkretnie rozmawiamy? - parsknęła śmiechem i przestając na moment wodzić ustami po jego piersi wychyliła się w górę, by zająć mu na trochę usta. Całkiem długie trochę. I wyjątkowo pełne uczucia i namiętności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:49, 16 Wrz 2010    Temat postu:

- No co? - zapytał widząc i słysząc jak Elizabeth się śmieje - Nie lubiłaś bananów? - skąd Roy mógł wiedzieć co sobie właśnie wyobrażała? Po raz kolejny go gmeranie w myślach by się przydało. I on się roześmiał kiedy Lizzy wyjęczała że nie chciała by go widzieć w roli słodkiego różowo białego kociaka od stóp do głów - Spoko powiadasz? Jak u króliczków Playboy'a... - mruknął pod nosem zerkając gdzieś na okno byle nie na Elizabeth - Naprawdę? Och Elizabeth! - zawołał z emfazą jakby mu właśnie powiedziała że wyszła z ciężkiej choroby i jej absolutnie zdrowa - Uwielbiam cię za odwagę jaką masz w sobie! Niby nie widać a jednak jest... - powiedział śmiejąc się. Czarne wąsiki? Roy z takimi grubymi trzema kreskami na policzkach? No tak, kocie mruczenie miał mniej więcej opanowane, jeszcze ogonek, wąsy, uszy, prążki... Mrau. Chyba jednak Lizzy miała by tego kota w domu. Takie dwa w jednym. A dlaczego nie? Zaborczość brzmiała bardzo dobrze - Prawda? Nie wszystko i nie wszystkim. Ale coś komuś na pewno. - wcale nie chciał. Dodał przecież że sam wie najlepiej. Te nadinterpretujące kobiece myśli... Zawsze krok o tragedii. Roy zmarszczył lekko czoło i zapytał powtarzając słowa Lizzy - O czym my konkretnie rozmawiamy? Hm... O tym że zostałaś trochę zniewolona, że bardzo stałaś się moją jak i o tym że byłbym bardzo niezadowolony musząc się tobą z kimkolwiek dzielić. O tym rozmawiamy Preston... - zamruczał dając sobie zagospodarować czas.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:21, 16 Wrz 2010    Temat postu:

- Lubiłam. - odpowiedziała śmiejąc się wciąż, bo widok, który sobie wyobraziła rozbawiał ją niesamowicie. - Lubiłam, lubiłam. Ale jak pomyślałam sobie jak byś wyglądał oklejony syropem klonowym, na którego przyklejałabym uparcie krążki bananów... To sorry, ale nie sposób się nie śmiać. - odpowiedziała chociaż trochę zdradzając mu to, co się w jej głowie gnieździło.

- Uuu... Króliczek Playboy'a powiadasz? - zamruczała uśmiechnięta - Mój Ty króliczku... - dodała wyobrażając sobie jeszcze jeden widok. A w zasadzie skojarzenie. Króliczka Duracell'a. Takiego z siłami nie do zdarcia i zwiększoną wytrzymałością przez co nie męczącego się. I do tego te suszone banany. Parsknęła jeszcze większym śmiechem próbując go usilnie zdusić dłonią przyciśniętą do jej ust. Chociaż jak już o tym rozmawiali, to Elizabeth w wyglądzie Roya nie chciałaby wprowadzać żadnych poprawek ani modyfikacji. Zdecydowanie to, co widziała jej odpowiadało i przeróbka na kota jakoś tak blado wychodziła w porównaniu z tym, co jej się teraz podobało i odpowiadało.

Zaborczość brzmiała dla niego dobrze? - No, no, no... - zajęczała słysząc, że coś komuś na pewno by użyczył. Ciekawe komu i co. No i z jakiego powodu skoro wciąż gdzieś krążyła jeszcze ta zaborczość w powietrzu. Oczywiście, ze Elizabeth sobie dodawała odpowiednio. Jak każda kobieta. No, może akurat w jej wypadku mały dodatek stawał się wielgaśną górą, bo by sobie dodała nieco więcej niż potrzeba, ale taka już była i już.

Kiedy Roy już jaśniej powiedział o czym oni tak na prawdę rozmawiają kąciki jej ust powędrowały w górę nieznacznie. Czyli jednak aż tak bardzo się nie zgubiła w ich rozmowie o rektoracie i uczeniu się siebie wzajemnie. - I jak Ci z tym jest? - zapytała zaraz po słowach, że stała się bardziej jego. dalsza część, jeszcze do tego zakończona użyciem jej nazwiska zabrzmiała dziwnie. - Ale nie musisz się mną z nikim dzielić. - odparła - Jestem tylko Twoja. Na wyłączność. - zamruczała do jego miękkich ust obejmując go dłońmi na wysokości szyi.

Dotyk jego nagiego ciała przy jej skórze powodował przyjemny dreszcz rozchodzący się po całym jej ciele. Czuła na sobie jego zapach w każdym, najdrobniejszym miejscu i było jej z tym fantastycznie. Przesunęła się nieco bardziej na niego chcąc go jak najbliżej i jak najbardziej czuć przy sobie. Jedna z dłoni powędrowała do jego boku, wodząc wzdłuż linii jego ciała, karmiąc zgłodniałe dotyku jego skóry palce. - Rooooy... - tym razem jego imię wyszeptała miękkim, melodyjnym głosem przeciągając jak zwykle kiedy czegoś chciała od niego - Jeeeeszcze... - mruknęła dopraszając się o więcej pieszczot, dla których mogła całkowicie oszaleć oddając się błogości. Jego ramiona upajały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:38, 16 Wrz 2010    Temat postu:

- Cóż... - zaczął Roy nabierając bezwiednie powietrza w płuca bo to co miał do powiedzenia był dość ważne. I zabawne - Zapewne byłbym jeszcze bardziej śmieszny niż zazwyczaj. I do tego parokrotnie apetyczniejszy. Skoro stwierdziłaś że lubisz banany pomyśl sobie ja... Cały w kawałkach bananów... Ślinka cieknie. - powiedział też śmiejąc się z tego wyobrażenia, które skojarzyło mu się z Angelą i specyfikami które to nie raz miała na twarzy kiedy zaglądał do rodziców. A to z ogórka, a to coś tam z miodem, różne przepisy miała - Powiadam. Nie wątpliwie na tle tych wszystkich innych kobiet wyglądałbym bardzo wyjątkowo i rzucałbym się w oczy z daleko. - to znów zasunęło mu inne skojarzenie. W myślach Roy'a na moment zagościły sandałki Lizzy o które tak ją kiedyś prosił. Była też sukienka. Choć nie, sukienka nie za bardzo by była mu potrzebna. Ale króliczek z reklam baterii był różowy. Chciała go widzieć w puszystym, różowiutkim mięciutkim futerku? To niech się zdecyduje. Czy Kitty czy króliczek. Co do tego nie męczenia się, to jednak trafiła. Sama stwierdziła że wampir jest nie do zajechania. Trafiła w dziesiątkę. Ale skoro jej odpowiadał taki to w porządku. Łatwo było przewidzieć reakcje ludzi jakich taki króliczkowaty Roy mijałby na ulicy. Konkurs na maskotkę Seattle czy Port Angeles byłby rozstrzygnięty. A źle się jej tej zaborczości słuchało? Nie narzekała chyba - Co no, no, no? - zapytał słysząc te jęki - Rozmawiamy teraz o rzeczach podzielnych, a nie o niepodzielnych pięknych kobietach. - uściślił jakby już wiedział co Elizabeth się roi w mózgu - Bardzo dobrze. Jakże by inaczej Lizzy? - zapytał retorycznie, bo to wydawało się dla niego tak bardzo oczywiste jak to że słońce wstaje - Nawet bym nie chciał. - mruknął, chcąc czegoś innego. Dostawał. Usta i pocałunki jakie ze sobą przynosiły były przez niego bardzo pożądane - Lizzzzy... - zaczął, patrząc jej w oczy. Nie wyszło mu tak oryginalnie jak jej. Chyba miała patent na rozciąganie imion do dowolnych granic. Ujął wampirzycę pod brodę pieszcząc niczym kotkę. Przesunął kciukiem po gładkim policzku i nie wiele myśląc ponownie wpił się w jej usta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:12, 16 Wrz 2010    Temat postu:

Elizabeth uśmiechnęła się widząc ten złapany wdech chłopaka. - Zaraz, to wiesz co? Mamy jakieś banany? - zapytała po chwili śmiejąc się już na całego. Bo jak zachować powagę kiedy sobie wyobraziło nie tylko sam jego widok oblepionego żółtawymi plasterkami ale także i sam proces ich przyklejania? nie było to możliwe dla niej. W ramach przytaknięcia jego słowom, że aż ślinka leciała, pochyliła się nad jego szyją z wyczuciem przygryzając ją, ale na tyle by poczuł, że go gryzie. Chociaż z ich skórą było to po prostu zabawne dziabnięcie.

- A to na pewno byś wyglądał wyjątkowo. - zgodziła się z jego słowami błyszczącym, wesołym spojrzeniem wlepiając się w jego źrenice. I bynajmniej nie słuchało się tej jego zaborczości źle. Powiedziałaby, że to było dla niej aktualnie bardzo sympatyczne i miłe. Wiedziała dzięki takim słowom, ze mu na niej zależy a każda kobieta lubiła czuć, że jej partner się nią interesuje. Roześmiała się ponownie. - Ej, sam właśnie powiedziałeś, że rozmawiamy o nas. O niepodzielności. To się zdecyduj wreszcie. - wytknęła mu słysząc zaraz kontynuację.

Egoista. Nie chciał by się nią dzielić. Ona nim też by nie chciała. Z całą stanowczością i przekonaniem chciałaby go sobie całkowicie dla siebie zawłaszczyć. Ostemplować, oznaczyć i powiedzieć 'mój Ci On, mój i tylko mój'. Ale nie żyli już w czasach, w których znakowało się ludzi jako coś swojego. Czasami żałowała, że ich skora była taka a nie inna. Sama by sobie wytatuowała z chęcią jego imię gdzieś na ciele. Miałaby go wtedy zawsze przy sobie. Może i on by się wtedy na podobny tatuaż, z jej imieniem zgodził? Pomyślała, że warto by było się zainteresować jakimś tatuażystą, który byłby skłonny poeksperymentować na skórze wampira, by wypracować sposób w jaki można by było wymalować coś na jej powierzchni. Coś, co by wraz z ich przyspieszoną regeneracją nie zniknęło zbyt prędko.

- Tak? - zapytała słysząc jego odpowiedź w ponownym wydźwięku jak jej. Nie uzyskała jednak informacji co Lizzzzzy, bo jego wargi tak przyjemnie połączyły się z jej. Uwielbiała się z nim całować. czasem zastanawiała się nad tym, że to aż dziwne, iż potrafi się powstrzymać od tego, by cały czas tego nie robić. Pewnie znudziło by się któremuś z nich po pewnym czasie, ale póki co nie było po co się o to martwić. Za bardzo była złakniona jego ust, by narzekać na ich nadmiar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:46, 16 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie wiem czy są banany, ale za to kokosów mamy w nadmiarze. - stwierdził patrząc na okno. Wystarczyło wyjść przed domek. Palmy tam rosły a na palmach były kokosy. No ale w wiórkach to by obtoczony być nie chciał. Mleczko też niezbyt mu się podobało, jedynym wyjątkiem była obiecana sobie wzajemnie kąpiel w nim. Banany troszkę kleiste były to z tym oklejaniem jego ciała nie było by aż tak źle, zakładając że Roy ustałby spokojnie w miejscu, bo znając życie akurat wtedy choroba na 'l' przeszłaby jak ręką odjął. Łaskotanie to raczej było, bo wiedział jak potrafiła ugryźć. Roy się roześmiał i stwierdził - Miałem rację. - przytaknął po chwili Elizabeth i dodał z przekonaniem - Nie byłoby większego indywiduum. - zaczął chichotać po cichu z własnych anormalnych trochę myśli - Polowałbyś na króliki? - zapytał nagle. Dwuznaczność tego pytania była dość zabawna w kontekście tego o czym rozmawiali - Powiedziałem co jest podzielne a co nie. - oczywiście że egoista. W tym wypadku nie odstawał od brzydszej części populacji zbyt wiele. Nie będzie się dzielić tym co jemu przyrzeczone, niech inni sobie czegoś własnego poszukają. jejku to Lizzy była naprawdę zaborcza. Wampirowi wystarczył pierścionek, a ona zaraz stempelki, tabliczki, karteczki... Roy wyobraził sobie neon nad swoja głową z wypisanym dłonią Elizabeth tekstem emanującym poświatą z daleka: 'Spróbuj dotknąć, to ja cię wtedy znajdę...' Demon, a nie kobieta. Roy, jak było po nim doskonale widać, nic przeciwko kolejnemu tatuażowi by nie miał. Problemem było miejsce i osoba która by się tego podjęła. Nie usłyszała bo trudno było sobie przerywać coś tak miłego. Powietrza nie trzeba było czerpać, do drzwi nikt nie zapuka. Żyć nie umierać. To dość ciekawie brzmiało w ich wypadku. Jego ulubiona żyła przyciągała więc nie odmówił sobie też przesunięcia po niej ustami. By jednak to zrobić musiał najpierw ułożyć Elizabeth na plecach. Splecionej że sobą parze wampirów nie przysporzyło to większych problemów - Wiesz co...? - mruknął Roy i zaśmiał się w szyję Elizabeth - Ty i bez bananów apetyczna jesteś.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:17, 16 Wrz 2010    Temat postu:

- Nieee... - odpowiedziała - Kokosy nie byłyby już takie zabawne. - dodała. Rozbijanie ich i wydłubywanie kawałków, by z nich potem odkrajać wąskie paseczki do przyklejenia na skórze chłopaka już nie wydawało jej się aż tak ciekawe jak z bananami. Tamte przynajmniej były miękkie i w ramach rozwinięcia fantazji można je było chociażby i rozgnieść na skórze, jeśli by w inny sposób nie chciały się przykleić.

- Na króliki? Nie... - odrzekła uśmiechając się do skóry jego szyi, którą jeszcze przez chwilę drażniła podskubywaniem ustami. - Chyba, że na jednego. - dodała błądząc wargami za jego uchem. Czyli, że ona była niepodzielna? Cieszyło ją to niezmiernie. Egoizm w takim wydaniu był całkiem przyjemnym. I owszem, ona potrafiła być czasem bardzo zaborcza. Dobrze, że chłopakowi się tego objaw jeszcze nie przydarzył. Raczej nie było to nic zabawnego.

Oj tak. Taki neon to mógłby się pojawić nad jego głową. Mógłby od razu takiemu niepożądanemu obiektowi robić zdjęcia do identyfikacji. A potem je tylko wydrukować i na nagrobek w sam raz. Kiedy obrócił ją na plecy, kładąc ją na swoim miejscu zdziwiła się nie wiedząc co chłopak ma zamiar zaraz zrobić. Nie protestowała jednak, bo po chwili jego usta wszystko wyjaśniły a z gardła dziewczyny rozszedł się cichy pomruk zadowolenia. - Co? - wyszeptała zaciekawiona, ale jakoś jej krtań nie potrafiła nagle wymówić żadnego słowa głośniej. - Ymmm... - wymruczała słysząc owocowy komplement. jednak coś cisnęło się jej na usta. - Może mam coś w sobie z banana? - zaśmiała się cicho obejmując go pod ramionami i kładąc dłonie na jego łopatkach. Momentalnie znalazła sobie także zajęcie dla nóg, których jedna zgięta w kolanie objęła jego biodro a druga oplotła się wokół jego nogi. ustami mogła dosięgnąć co najwyżej do jego skroni, co też drobnymi pocałunkami zrobiła zaraz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:44, 16 Wrz 2010    Temat postu:

To zamiast tego rozgniatania Roy zaproponowałby od razu farby. Jak się maziać to totalnie. Przynajmniej wyglądali by o wiele bardziej pociesznie i kolorowo. Para nowo utworzonego plemienia, które pomalowało by się jakoś ładnie by fakt założenia szczepu uczcić - Na tego jednego? I co byś zrobiła z nim gdybyś złapała zwierzaczka w sidła? Bo chyba nie biegałabyś za nim z dwururką, hm? - to dopiero była zabawna wizja. Elizabeth na polowaniu, ze strzelbą w dłoniach. Na piersiach kołysałby się jej lornetka, a na udzie miałby swoje stałe miejsce nóż. Trochę to przekolorowane, ale nikt nie mówił że wyobrażenia Roy'a są przyziemne. Oczywiście że była niepodzielna. Parafrazując, jego ci ona, jego. I kropka. Nie było by to nic zabawnego? Dla niego czy dla tej biednej nieznajomej która by próbowała się obok wampira zakręcić? Lizzy tak potrafiła? Neony fajne są. Podobały mu się w szczególności kiedy migotały podczas deszczu, jego też mógłby taki właśnie być. Od razu na nagrobek?! To jaka była rozpiętość kar? Jeśli w ogóle jakaś była? Czy tak od razu szpadel, dołek, sosnowe pudełko i już? - Nie... - powiedział zostawiając w spokoju szyję dziewczyny by spojrzeć na nią - Ty masz coś z truskawki. - oświadczył. Miał rację, nie wiedzieć dlaczego ale tak kojarzyły mu się jej usta, których właśnie smakował niczym wspomnianego owocu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:04, 16 Wrz 2010    Temat postu:

O tak. Farbami to by się mogli pobawić tak swoją drogą na prawdę. Zwłaszcza takimi do malowania po ciele. Byłoby fajnie. - Ach, kochanie! - rzuciła z uśmiechem wzdychając - A czego bym nie zrobiła!? - zapytała, ale brzmiało to troszkę jak jej obietnica właśnie składana owemu różowemu króliczkowi. - I od razu w sidła czy z dwururka... Uszkodzić by się mógł. Z króliczkami to ostrożnie trzeba. I delikatnie. - wyjaśniła z uśmiechem błąkającym się na jej ustach.

- Pogłaskać, skusić marchewką, by w ogóle podszedł... - odrzekła - A potem się pobawić jego futerkiem, by już całkiem obłaskawić. - O matko.. Ale to brzmiało w jej ustach, gdy się spoglądało pod kątem dwuznaczności. Normalnie miazga. Jednak dziewczyna w tej chwili myślała tylko i wyłącznie o głaskaniu zwykłego króliczka a nie swojego narzeczonego, który by dla jej fantazji miał robić za takiego różowego z reklamy Duracell'a. Z nim, to by inaczej pograła. Skusiłaby obietnicami a potem... A kto wie co potem? Wszystko zależało od tego czy wciąż miałby na sobie ten różowy kombinezon czy też nie. Bo jeśli dałby z siebie go ściągnąć, to już całkiem inna bajka. I na pewno nie do opowiadania, gdy nieletni mogliby to przeczytać.

Zależy od stopnia popełnionego przestępstwa. Gradacja kar następowała progresywnie w zależności od skali i bezczelności przekroczenia owej cienkiej i nieustalonej jeszcze linii demarkacyjnej, poza którą wampirzyca szykowałaby swoje pazurki celem odpowiedniego ich zaostrzenia na swoją konkurencję. Póki co jednak nie było jeszcze takiego przypadku, w którym jej szponki miałyby się przydać, więc ciężko było mówić o ustaleniach granic. - Truskawki? - zdziwiła się, ale nie miała za bardzo okazji zapytać dlaczego, bo skutecznie unieszkodliwił jeden z ośrodków kobiecego dowodzenia wpijając się w jej usta pocałunkiem. Swoją drogą całkiem apetyczne usta jak już o nich była mowa.

Z przyjemnością zajęła się oddawaniem pocałunku z równą jemu namiętnością. Spędzą tak cały dzień przewalając się raz jedno raz drugie na plecy na materac? Ciekawie urozmaicili sobie ten urlop. "- Co robiłeś synu na tym urlopie? Opowiadaj. - Patrzyłem w sufit. - A Ty Lizzy, co robiłaś? - Na zmianę z nim też się w niego patrzyłam." Nie mogła jednak narzekać. Roy miał w sobie jakiś ogień, który z każdą chwilą bardziej pozwalał jej u siebie poznać. Coś, czego wcześniej przed nią nie zdradzał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:41, 16 Wrz 2010    Temat postu:

Taa... Dałoby się wcisnąć na jego plecach słowa które miały by odegnać wszystkie niechciane kobiety. Lizzy mogłaby wtedy być spokojna. Takie uwspółcześnione voodoo albo magia rodem ze średniowiecza - No pochwal się. - zachęcił Elizabeth całkiem nieźle imitując ton jej głosu - Hm... Tak, masz racje. To delikatne futrzaki. - bywał delikatny? Pewnie tak, skoro uznano że nie kwalifikuje się do etykietki tych 'niedelikatnych' - Skusić marchewką? - Roy klasycznie się zadumał na co wskazywało lekko zmarszczone czoło - Pobawić futerkiem... Mam nadzieję że nigdy by ci nie przyszło go ze skóry odzierać? - nie wiedział czy lubiła futra czy nie. To pytanie piło do Elizabeth jako do modliszki. Zabawiła by się królikiem i zostawiła? Chyba z tym zwierzakiem o którym rozmawiali by tak nie postąpiła. Nie mylił się? Pewnie by kombinezonu nie miał. Bo po co chodzić w czymś co było różowe? Jeszcze by mu na stałe tak zostało i byłby kłopot. Wielki kłopot bo jednak dorabianie jako maskotka miasta nie cieszyło wampira za bardzo. Jeśli ktoś tu wyglądał na nieletnią to tylko ta która nieletnim posłuchania historyjki zakazywała. Roy chętnie by poznał dalsze losy zwierzaka. Poznał i doświadczył jeśli byłby przyjemne. To chyba jednak nigdy nie będzie miała szans tej granicy ustalić. Bynajmniej Roy się do tego nie przyłoży, chyba ze oskarżono by go za urok osobisty i piękny kolor oczu. Cóż mu wtedy robić? Kanały, kanały... Albo ciemne okulary. Choć wtedy pozostawał jeszcze uśmiech. A jak nie uśmiech to otwarty i lubiany przez innych charakter. Ciężki żywot miał z jednej strony. Tak, to mogłyby być pytania jakie zadadzą jego rodzice. Należy też dorzucić jedno od Angeli "- A gdzie moja kózka?" Czy to co Roy zobligował się młodszej siostrze przywieźć. A takie przewracanie się z jednej na drugą nie było wciągającym zajęciem? Zawsze mogli wrócić by wznowić przerwany seans 'Allo, Allo'. Wystarczyło by wspomniała słówko. Ale chyba Elizabeth nie za bardzo do tego dążyła skoro przylepiała się do wampira z każdą chwilą mocniej. Nie podejrzewała go o zagrania godne wytrawnego pokerzysty, prawda? Choć wydawało się że na ławce w parku poznała ogół wtedy jeszcze zwykłego mężczyzny z każdym dniem odkrywała w nim coś innego. Na odwrót było tak samo. Że dziś chyba była kumulacja? Tak wyszło.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:27, 17 Wrz 2010    Temat postu:

No już by mu tam farbkami wymalowała na plecach odpowiednio. Roześmiała się słysząc pytanie o to, by rozwinęła swoją myśl mówiąc co by złapanemu króliczkowi zrobiła. - Zwierzakowi, jak to zwierzakowi. Jak mówiłam, mogłabym go pogłaskać, nakarmić marchewką, pobawić się z nim... A jeśli chodzi o takiego tutaj króliczka... - uśmiechnęła się, bo dziwnie przesłodzony dla niej był to zwrot o narzeczonym - Gosh! - sapnęła wywracając oczami i zaraz poprawiła się na normalniejszy tor wypowiedzi - Jeśli chodzi o Ciebie... Cóż. Zależy na jak duży wachlarz możliwości mi byś pozwolił. - odrzekła odbijając piłeczkę w jego stronę.

- Nie, nie! Króliczków ze skóry się nie obdziera. - zaśmiała się. Nie przepadała za futrami. Nigdy nie była zwolenniczką męczenia zwierząt a tym bardziej jeśli się miało jakieś alternatywy. A jeśli pytanie było w kontekście wampirzycy jako tej modliszki, o której kiedyś rozmawiali, to... Chyba wszystko się dla niej zmieniło. Modliszka pod wpływem tego jednego cierpliwego egzemplarza nią zainteresowanego pozbyła się chęci pożerania swego partnera i wypluwania go zaraz po tym, gdy przestanie być jej potrzebny.

I nie mylił się. Miał absolutną rację, że nie zostawiłaby go. Raczej też nie powinien się obawiać tego, że dalsze losy owego króliczka mogły by nie być takie miłe. Już prędzej zagłaskałaby go na śmierć niż mu inną krzywdę zrobiła. I nie, za urok osobisty i te cudne błękitne oczy to nie mogła mu niczego zarzucać. Nie jego winą one bowiem były. a poza tym gdyby nie one, to sama Elizabeth nie przepadła by aż tak bardzo jak to się stało. Co do pytania Angeli... W wampirzycy czasami odzywała się psotna nuta. Z chęcią dziewczęciu przywiozłaby kartonik mleka koziego a na pytanie gdzie dla niej kózka, wyciągnęłaby je podając siostrze chłopaka pokazując na rysunek na pudełeczku, że 'o tutaj jest, proszę'.

Nikt nie powiedział przecież, że takie zamienianie się miejscami nie jest fajne. Dla niej było bardzo przyjemne. Nie narzekała nawet w najmniejszym stopniu. Przylepiała się do niego? Wcale nie... To jej udo i noga oplatająca jego dolne partie ciała i dłonie wędrujące po jego skórze wcale się nie przylepiały. A wręcz przeciwnie, coraz bardziej zaczynały się kręcić i błądzić po jego sylwetce.

No owszem, nie podejrzewała go o takowe zagrania. Ale przekonywała się o kolejnych rzeczach z przyjemnym zaskoczeniem. Chociażby jak właśnie odkryła fakt, iż Roy nie był wcale tak grzecznym i cnotliwym chłopcem jak się wcześniej wydawało. Kolejny plus na jego tablicy za sprawą którego oszalała na jego punkcie. Odkrywał jej siebie kawałek po kawałku coraz silniej zacieśniając na niej swoją sieć. No i efekt też tego miał. Pierścionek od niego widniał na jej palcu a ona była mu już przyobiecana. Mistrzowskie rozdanie. I jego wygrana. Kiedyś pewnie nie zgodziłaby się przyjąć jego oświadczyn, ale teraz to nie było to, co kiedyś i ten pokerzysta jednym przetasowaniem kart rozbił bank.

Kumulacja była zatem bardzo ładnym podsumowaniem. A smak jego ust teraz ogromną przyjemnością dla dziewczyny. Przesuwała dłonią po jego ramieniu głaszcząc jego skórę. Palce przemykały się po tatuażach, które na tle bladej skóry jeszcze bardziej były widoczne i dostrzegalne. Je także polubiła. Jak chyba wszystko co było z nim związane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roy Smith
Vampire



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:11, 17 Wrz 2010    Temat postu:

- Tak? Jeśli chodzi o mnie? - podchwycił Roy słuchając Lizzy z taką uwagą na jaką tylko pozwalały mu jej ramiona oplatające jego plecy - Jak duży? - zapytał wampir zatrzymując swoje usta przy jej ramieniu. Przycisnął je do skóry Lizzy zastanawiając się sekundę nad odpowiedzią - Dość duży. - odpowiedział odbijając piłeczkę dostatecznie wprawnie. Bardzo dobrze że nie chciała królików ze skóry odzierać. Podzielała tym samym jego zdanie. Może nie był zbyt wielkim obrońcą zwierząt ale człowiek wymyślił już tyle różnorakich materiałów że nie widział potrzeby hodowania i zabijania zwierząt tylko po to by wyglądać trzy razy szerzej niż normalnie. I wyplenił z Elizabeth mordercze zamiary tylko z powodu swojej cierpliwości? To go dopiero dowartościowało. Choć w gruncie rzeczy nie musiał chyba aż tak wiele tej cierpliwości używać. Wampirzyca nie była uciążliwą towarzyszką życia. Jakby to zagłaskanie 'na śmierć' coś dało. Pomysł z mlekiem bardzo mu się spodobał i był gotów od siebie coś dołożyć, choćby szeroki, cwaniacki uśmiech wtedy kiedy Elizabeth by mleko w kartoniku wręczała jego młodszej siostrze. Skoro przekręcanie się z jednego boku na drugi było tak przyjemnie Roy nie widział żadnych wskazań by łóżko opuścić. Wychodziło na jedno. Czy jej członki się wierciły, czy przylepiały, ale puścić nie chciały. Tak, zdolny był. Choć jego zdolność opierała się głównie na stereotypach i staromodnym spojrzeniu na związek między dwojgiem ludzi, ale teraz okazywało się że to wszystko miało w sobie jakiś tam urok. Wiadomo że to co poznane od razu nie jest zbyt interesujące. Odkrywane kawałek po kawałku dawało więcej przyjemności, podsycało ciekawość i zachęcało do tego by poznać za wszelką cenę kolejną część. Wszystko? Nie mogła polubić wszystkiego, to nie było możliwe. Roy przygryzł płatek jej ucha i zadał pytanie godne jego samego, pytanie rodem z kosmosu i pasujące w jakiś sposób do sytuacji - Lizzy... Jak ty to robisz? - miał na myśli to w jaki sposób na niego działała, jak bardzo pociągała i jak sprawiała że teraz dla niego liczył się tylko jej dekolt.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Vampire



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:58, 17 Wrz 2010    Temat postu:

A w czym przeszkadzały jej ramiona na jego plecach? Nie zasłaniały mu przecież uszu, prawda? Roy mógł więc spokojnie słuchać tego, o czym dziewczyna mówiła. Że trochę przeszkadzały w skupieniu się? No cóż, taka ich w tej chwili była rola, trzeba im wybaczyć. - Tak więc mając ten dość duży wachlarz możliwości... - z rozmysłem przeciągała kolejne wyrazy z cichym szeptem przy jego uchu - ...mogłabym na przykład zacząć Cię całować. - powiedziała i dla lepszego zwizualizowania swoich słów przesunęła od jego skroni w stronę policzka ustami obdarzając jego skórę delikatnymi i drobnymi muśnięciami pocałunków.

Chwilowo niewiele więcej była w stanie zrobić leżąc na plecach i mając wampira poniżej zasięgu jej warg. Za to dłonie miały pewne możliwości. - Albo dotykać. - dodała przeciągając dłońmi po jego bokach od jego bioder aż po ramiona, zawadzając po drodze o łopatki chłopaka, by docelowo dotrzeć bo jego barków, na których się zatrzymała gładząc jego skórę delikatnie. - mogłabym też szeptać coś wprost do twego ucha. Tak cicho, spokojnie, niespiesznie... - dodała dosięgając tuż obok jego płatka, by wraz ze słowami koniuszkiem języka prześlizgnąć się pomiędzy jego kolczykami.

Miała wiele możliwości. Mogła wymyślić dziesiątki rzeczy, które by z nim mogła robić, będąc razem. Skoro nie było zbyt wielkich ograniczeń, przynajmniej nie takie, których granice chłopak wyraźnie by w tej chwili zaznaczył, to wiele było możliwym. Pośrednio owszem, wyplenił z niej mordercze zamiary właśnie tą swoją cierpliwością. I tym, że nie dawał dziewczynie wszystkiego na raz, nie pozwalając jej zainteresowaniu nim spalić się niczym iskrze z zapałki. Dawkował jej siebie aż do czasu, gdy już całkowicie Elizabeth straciła dla niego głowę. I już nie było potrzeby aż takiego pilnowania się, bo kły i pazurki zostały spiłowane kompletnie nie zagrażając już w żaden sposób chłopakowi.

- Taaak? - zapytała odruchowo słysząc swoje imię wymawiane tuż przy jej uchu - Co takiego? Co robię? - zmarszczyła lekko brwi nie wiedząc co narzeczony ma na myśli. Nie potrafiła przecież w nich czytać. A poza tym przecież nic takiego nie robiła, by była w stanie określić i wyznaczyć konkretną rzecz przez którą z taką przyjemnością wampir poświęcał całą prawie swoja uwagę jej szyi i dekoltowi. - Mam w sobie coś z truskawki? - strzeliła zgadując o co mu mogło chodzić. Z całą pewnością to chyba musiał mieć na myśli, bo przecież dopiero co o tym rozmawiali. Jednak ona sama nie zdawała sobie sprawy jak ona to robiła, iż kojarzyła mu się z owym owocem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> USA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 10 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin