Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:48, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Pytała jakby nie wiedziała. Dotyk delikatnej skóry dekoncentrował wampira, a bynajmniej nie pozwalał się skupić uwagi na wypowiadanych słowach jakie padały z ust Elizabeth. Tak, trzeba im to było wybaczyć, miała rację, taka w tej chwili była ich rola. Tonowi głosu jakiego używała też miał wybaczać? - Yhmmm... - zamruczał kiedy wampirzyca wypowiedziała swe pierwsze zdanie. Spojrzał na Lizzy z uśmiechem bo delikatność tych pocałunków skojarzyła mu się z takimi jakimi matka obdarzała dziecko na dobranoc. Po chwili opuścił ponownie usta na jej szyję a Lizzy mogła poczuć jak jego ciało zadrgało. To też miał wybaczać? Ten dotyk, dłonie błądzące dziwnie świadomie po górnej połowie jego ciała? Hm, przecież nie mógł. Dał Elizabeth szeroki, w tym momencie niczym nieograniczony wachlarz możliwości - Możesz mówić... - zachęcił Lizzy. Zawsze przyjemnie słuchało się jej głosu, tym bardziej teraz, kiedy był taki roznamiętniony, tak blisko jego ucha. Przesunął palcem po boku dziewczyny, zabawiając się głównie przy wklęśnięciu ponad miednicą. Oj Roy nie miał nic przeciwko jej kłom i pazurom. Używane w niektórych sytuacjach zapewne były przydatne. Wampir westchnął lekko i wsparł łokieć na materacu po prawej stronie Lizzy. Podparł sobie głowę a lewe ramię ujęło wampirzycę w pasie. Wpatrzył się w swoją narzeczoną i zaczął - To też. Jednak miałem na myśli coś innego. Doprowadzasz do... - teraz to on mruczał jej do ucha przesuwając po jego płatku językiem - Białej gorączki... Obłędu. Świadomie... - to jedno słowo zabrzmiało jak oskarżenie a kolejne już jakby wyrwane z marzenia sennego - Kusisz. Więc jak? Powiesz mi jak to jest? - zapytał przegarniając ostrożnie brązowe włosy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:57, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Pytała bo chciała się dowiedzieć. Bo chciała może to usłyszeć z jego ust. A pocałunki były delikatne i pełne czułości. Tylko tyle. To, że się jemu kojarzyły z rodzicielską czułością, to już nie wina dziewczyny. Obrazowały tylko odrobinę uczucia jakim Elizabeth darzyła swojego wybranka. Nie mógł jej wybaczyć tych pocałunków a tym bardziej dotyku? To chyba niedobrze wróżyło. Jednak co do tego, że dłonie świadomie krążyły po jego ciele wywołując sobą ten dreszcz, to miał rację. Całkowitą rację.
Chciał, żeby mówiła. Chyba podobał mu się ten ton jej głosu. Dziewczyna nie widziała przeciwwskazań do tego, by tego nie robić, więc po chwili dalej zaczęła się odzywać tym samym miękkim, niezbyt głośnym i do tego ciepłym tembrem krążąc lekkimi pocałunkami niezmiennie pomiędzy jego szyją i barkiem a uchem, policzkiem, podbródkiem i kącikami jego ust. Zaczęła coś szeptać. W sumie bez większego sensu, ot, opisując co by za chwilę zrobiła, po chwili to samo wykonując, prześlizgując się w granicach tych miejsc, do których dosięgała czy to ustami czy też dłońmi lub chociaż udami, którymi obejmowała jego biodra nie pozwalając mu uciec na zbyt długo i daleko od siebie.
Teraz to po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz, przez który dziewczyna wycięła się na ułamek chwili w lekki łuk czując jego usta tuż przy swoim uchu i cichy szept tak wyraźnie oddający emocje, które krążyły w nim w tym momencie. Wysłuchała jego słów z coraz szerszym uśmiechem, który pojawił się na jej twarzy. Owszem, robiła to całkiem świadomie. Bo chciała kusić, chciała spowodować w chłopaku to, co spowodowała.
- Do białej gorączki? - zamruczała melodyjnie w odpowiedzi wprost do jego ucha z cichym westchnięciem. Jej dłonie w tym samym czasie przemierzały drogę pomiędzy jego ramionami a lędźwiami sunąc powoli po jego skórze z lubością. - Obłędu? - uśmiech wciąż nie znikał z jej ust a dziewczyna zsunęła się pocałunkami po jego szyi zatrzymując się w złączeniu szyi z barkiem, tam, gdzie tuż przy obojczyku znajdowało się dość delikatne miejsce na skórze. - Nie wiem jak... - odparła z błyskiem w oczach. - Nic takiego przecież nie robię... - odrzekła lekko zębami trącając z boku mięśnie na karku chłopaka. Jedna z dłoni dotarła właśnie na jego szyję, naprowadzając głowę narzeczonego na wprost jej, dając po chwili ich ustom się złączyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:49, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Oczywiście że lubił ton jej głosu. Miała najczystszą jego barwę jaką kiedykolwiek słyszał. Kiedy słuchał radia zdawało mu się że każda kobieta ma lekko chrypkę, a głos Elizabeth był bez skazy. Dźwięczny, melodyjny, raz radosny jak jakieś małe dzwoneczki a raz spokojny i usypiający. Perfekcyjny. I mógł jej słuchać wiecznie, a bynajmniej teraz. Słowa i dodawane do nich gestu rozbudzały przyjemnie wyobraźnię. Choć wyobraźnia wampira nigdy nie spała to teraz wydawała się jeszcze bardziej pobudzona niż zwykle. Dobrze że nie korzystał z sakramentu pokuty u własnego ojca. To była by porażka. I jeszcze się do tego kusicielstwa przyznawała. Nie ma to jak bezczelność - Yhm... Białej. Można powiedzieć nawet gdzieś wyżej? Co tam jest? Podczerwień? Nadświetlna? Czy widmo? - powinna przy nim polubić abstrakcyjne myślenie - Zwariować przez ciebie można. - powiedział szukając pod kołdrą jej dłoni, bo nie chciał tracić rozumu, a jeśli już to tracić kontrolowanie i na spółkę z Elizabeth - Musisz wiedzieć. - znów ten oskarżycielski ton - Ponoć każda z was wie co działa na faceta. - powiedział nim Elizabeth przywłaszczyła sobie jego usta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:27, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Chyba ją za bardzo zaczął idealizować na kształt własnych wyobrażeń. Mogło też wpływać na jego osąd to, co czuł do niej a także sytuacja w jakiej się w tej chwili znajdowali. Dziewczyna wcale nie miała jakiegoś rewelacyjnego głosu. Miała inne zalety, ale właśnie ten jej głos nie stał na jednej z najwyższych półek u niej. Jednak to, że jemu tak bardzo jej tembr głosu odpowiadał, mógł być tylko na plus, bo jakżeby inaczej? Chyba właśnie o to chodziło między dwójką kochających się ludzi, że wyobrażenia nadrabiały rzeczywistość i dzięki temu jeszcze bardziej byli sobą zainteresowani.
Tragedią byłoby, gdyby miał się spowiadać u swego ojca. Bo pójście do pastora wiązało się ze szczerym wyznaniem swych win a jak tu własnemu rodzicielowi opowiedzieć dokładnie co też takiego na prawdę powodowało u niego wiszące nad głową grzeszki? Jakoś wcale by to nie poprawiło sytuacji a wręcz skomplikowało, bo dziewczyna sklasyfikowana by zapewne została za grzesznicę sprowadzającą ukochanego syna na manowce a on sam za zbyt uległego i nieprzyzwoicie podatnego na jej wpływy. To raczej nie wchodziło w rachubę więc, by miał przed ojcem się korzyć chcąc uzyskać rozgrzeszenie.
Uwielbiała to abstrakcyjne myślenie. Zaczęła się cicho śmiać kiedy chłopak nieco nerwowo zaczął szukać jej dłoni. Tylko po co mu było kontrolowane tracenie rozumu, skoro Elizabeth najwyraźniej robiła wszystko, by się to wymknęło spod jakiegokolwiek nadzoru? - Mmm... - zamruczała cicho - Zwariować? To chyba dobrze... Bo... Właśnie robię wszystko by tak się stało. - odparła jeszcze bardziej bezczelnie próbując się jakoś wymknąć dłonią z jego uścisku. - Ha! A więc chciałbyś poznać kobiece tajemnice? - zaśmiała się już znaczniej - Nie ma tak łatwo. Inaczej bym nie miała już elementu zaskoczenia po swojej stronie. - rzuciła w odpowiedzi.
Jednak udało mu się przyszpilić jej rękę w jednym miejscu. Musiał ją wyciągnąć spod kołdry przytrzaskując palcami ponad jej głową, bo inaczej wampirzyca zbyt łatwo radziła sobie z umknięciem. No ale właśnie zostały jej te usta, które teraz ponętnie korciły swoją miękkością i język zaczepnie buszujący między jego wargami. Chyba Roy posiadał zbyt mało chwytnych kończyn, by ją unieszkodliwić. Bez jednej wolnej ręki pozostawała jej jeszcze druga, która ześlizgnęła się wzdłuż jego kręgosłupa do pośladków, nogi obejmujące go właśnie na wysokości bioder i przytrzymujące go blisko niej a nawet i same te biodra, które nawet pod jego ciężarem potrafiły się poruszyć bawiąc się bliskością jego nagiego ciała. Miał niefarta, że nie założył wcześniej swoich bokserek. Z resztą zapewne nawet i taka niewielka ilość tkaniny na długo by nie mogła zostać skuteczną ochroną przed nią w tej sytuacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:22, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Przecież nie była jakąś Mary Sue. Głos Elizabeth zwyczajnie się wampirowi podobał. I jak dla niego właśnie stał na tych najwyższych półkach. Jej też kolana miękły kiedy Roy zaczynał czarować. Remis w tym wypadku. No właśnie niekoniecznie zostałaby tak sklasyfikowana. Bo Lizzy dla Aberfortha i Caren była, no cóż, młodą dziewczyną była. W porównaniu do Roy'a młodziutką. I jeśli ktoś miał być winny to tylko ich syn. Za bałamucenie i sprowadzenie na złą drogę Lizzy dostałby ciężką pokutę nie mówiąc już o spojrzeniu jakim obdarzyłby go własny ojciec, a to chyba by było w tym wszystkim najgorsze. No właśnie, dlaczego ona mu dopomagała w tym by rozum postradał? Wszystko robiła w tym kierunku - Czyste zło. - mruknął Roy próbując za wszelką cenę tą dłoń wampirzycy ująć. Do diaska jak mu mogla tak długo umykać? - Doprowadzać mnie do takiego stanu... Nie wstyd ci, niewdzięcznico? Własnego faceta... - narzekał cicho dalej. Cicho, coraz ciszej, coraz mniej opornie, coraz bardziej mrukliwie - Element zaskoczenia. Zawsze coś wymyślić się da moja droga. Nie powiesz chyba że po zdradzeniu jednego małego szczególiku cały twój czar pryśnie? Lizzy, nie bądź niedobra. - ha! I dostał co chciał, robiąc z nią co chciał. Splótł ich palce zapobiegawczo co jednak na niewiele się zdało. On miał niefarta? To w jakim świetle stawiało to Elizabeth? Tą która chyba raczej z premedytacją bielizny nie ubrała. To nie był niefart. Na pewno nie. Wampir przybrał na twarz jedna z najbardziej niewinnych min jakimi dysponował i zapytał - Czyżbyś zdążyła już dostatecznie odpocząć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:54, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No to fakt. I absolutna racja. Dla Elizabeth głos jej narzeczonego był rzeczywiście jedną z rzeczy, która powodowała całkowite odwapnienie wszystkich kości za sprawą zaledwie kilku wypowiedzianych przez niego słów. I co tam same kolana kiedy ją czarował! To już się rozprzestrzeniało na cały jej organizm i powodowało nie do przemożenia chęć znalezienia się w jego ramionach.
Może i wyglądała na bardzo młodą, ale Roy wiedział przecież, że wcale między nimi nie było aż tak wielkiej różnicy wieku jak by się zdawać mogło. Niemniej jednak na prawdę lepiej by było, by chłopak ni korzystał u ojca z sakramentu pokuty. Dla wszystkich to było lepsze i zdrowsze rozwiązanie niż potem męczenie się z tymi wszystkimi spojrzeniami i wątpliwościami jakie by się zrodziły.
Odpowiedź na pytanie dlaczego mu pomagała tak gorliwie w postradaniu zmysłów chyba była bardzo prosta. Zwyczajnie ona sama za jego sprawką te zmysły traciła. A może wręcz odwrotnie, jej zmysły pobudzały się do niemożliwie wysokich obrotów przez co rozum i logika wysiadały zbyt prędko. Działali wzajemnie na siebie jak dwie busole wzajemnie się nakręcające. I dobrze. Nie można było chyba zbytnio narzekać, bo i Lizzy i Roy wyglądali na takich, którym się to chyba podobało, czyż nie?
Uśmiech poszerzał się z każdą chwilą coraz bardziej. - Jaaa? Zło? - zapytała niewinnie - Och, jakiego stanu, skarbie? - droczyła się z nim a nie tylko kusiła. Rzeczywiście niewdzięcznica. - Ależ oczywiście, że tak. Własnego faceta... - zgodziła się gorliwie przytakując. - Z rozmysłem i premedytacją. - przyznała się jeszcze bardziej otwarcie a na jej twarzy szeroki uśmiech zmienił się w łobuzerski uśmieszek. Dopiął jednak swego. Splecione ze sobą palce nie mogły już za bardzo nabruździć ani też prowokować do reakcji. Jednak całkowitą bezbronnością nie można było tego nazwać pozostawiając wolnymi jej pozostałe kończyny. i usta także.
Z premedytacją? Przecież miała wcześniej na sobie bieliznę. Albo przynajmniej jej dolną część. To, że potem nie było za bardzo okazji jej założyć, to już inna sprawa. No chyba racja, niefartem tego nie można było w tej chwili nazwać. I jeszcze ta anielska minka do tego. Jeśli Elizabeth prowokowała, to co on teraz robił? Jak to należało nazwać? - A czy ja w jakimkolwiek momencie powiedziałam, że się zmęczyłam, by musieć odpocząć? - odrzekła podstępnie wykorzystując niedopowiedzenia na swoją korzyść je obracając. Oddała jego uśmiech równie niewinnie jakby jej właśnie nad głową aureolka miała za chwilę zabłysnąć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:32, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
I znów remis. Jakie oni mieli proste i bezproblemowe życie. Oboje wygrywali, fantastyczny układ. Tak, wiedział. Ale to, że Lizzy jest od niego młodsza o pięć lat, wiedział tylko i wyłącznie Roy. A jak wytłumaczyć matce i ojcu że wampirzyca naprawdę ma więcej niż to na ile wygląda? W oczach jego rodziców była troszkę starsza od Angeli i mimo wszystko pewnie wieczorami debatowali nad tym czy synuś błąd robi czy też nie. Pomijając to wszystko Roy i tak by nie poszedł do ojca się spowiadać. Na pewno nie. 'Tato, zabiłem pumę, jelenia i chomika. Ale tego ostatniego tylko na dokładkę, bo jeszcze się nie najadałem...' Grzech łakomstwa. Ciężka sprawa. Trudno stwierdzić czy 'wyglądali.' Nie było w sypialni osoby trzeciej która mogła by przekręcić sceptycznie główkę i powiedzieć jak sprawy się mają - Taaaak! - przeciągnął warkliwie - Jesteś zła, okropna i w ogóle i w szczególe... Niemożliwie w tejże prowokacyjności pociągająca. - wyrzucił z siebie szybko jakby bał się że Elizabeth znów mu przerwie - I jeszcze pytasz do jakiego stanu? Lizzy... - mruknął nagle zaskakująco potulnie - Do wariactwa. - przyznał prosto uwalniając jej palce - Z rozmysłem i premedytacją... Kara jakaś cię powinna za to spotkać. - zaczął się na głos zastanawiać a jego tak zachwycająco wolna dłoń błądziła na ślepo po ciele Lizzy nie za bardzo kłopocząc się tym gdzie trafi. Widać włóczykijka z niej była. Wędrowała wszędzie. To zależy o którym 'wcześniej' mówić. Bo wcześniej to i Roy na sobie spodenki miał, a Lizzy bardzo fajny kocyk. No co też takiego robił? Odwdzięczał się pięknym za nadobne, doprawdy o oczywiste sprawy dziś pytała - Hm... Wydaje mi się że kiedyś, gdzieś tam o tym wspominałaś... Mylę się? - skąd miała aureolkę? Nową dostała? Ostatnia przecież chyba zardzewiała i posypała się czy coś podobnego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:28, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
A normalnie im to powiedzieć nie mógł? Mogli nie dowierzać, ale sami przecież wspominali, że teraz u dziewcząt wygląd może być bardzo mylący. Pięć lat to nie taka znowu wielka różnica a uświadomić ich w tym kiedyś wręcz musieliby. Chociażby przez wzgląd na te zaręczyny i zapewnienie im spokoju ducha, że nie próbuje chłopak się żenić z niepełnoletnią. Jeszcze ich by w nerwy wprowadził, gdyby myśleli, że na prawdę Elizabeth jest niepełnoletnia. Podejrzewaliby chyba pewnie u niej ciążę jak nic. I wysuszyli by wampirowi głowę doszczętnie, że nie potrafił się odpowiednio powstrzymać do czasu aż jego narzeczona dorośnie do bardziej stosownego wieku.
Może więc lepiej, by im to tak po prostu powiedział? Jego był wybór czy to zrobi czy też nie, ale Lizzy, jeśli by w jakiejś rozmowie zeszło na ten temat nie zamierzała pozostawiać wątpliwości, tylko powiedzieć prawdę. Że jest starsza niż się wydaje. I tyle. W końcu by przyjęli to do wiadomości. Bo która nieletnia mieszkałaby sama a potem wprowadziła się do swojego chłopaka? Chyba tylko z jakiejś patologicznej rodziny. Tak więc sprawa prosta, trzeba to było tylko ubrać w odpowiednio strawne dla nich argumenty i tyle. Ot, bo baletnice tak mają, że wyglądają na dużo młodsze. Czy cokolwiek innego.
Jej oczy się zaświeciły słysząc, że jest winna wszystkiemu. Zwłaszcza temu jak chłopak się w jej towarzystwie zatracał z każdą chwilą. Jej wargi wygięły się w ładny łuk słysząc jak Roy się przyznaje do tego, że niemal do granic wytrzymałości go doprowadza. - Ukarzesz mnie za to? - zapytała przekornie odnajdując jego usta, bo czuła się spragniona ich smaku. Jej wolna ręka też nie zamierzała pozostawać bezczynna. A bynajmniej już nie dopuściłaby do tego, by zostać w tyle za jego dłonią, która niepokornie przemierzała jej skórę w najdrobniejszych zakamarkach jej ciała.
Kiedy tak zaczęli się sobie na wzajem odwdzięczać za każdy najdrobniejszy gest zaczęło się robić tak dziwnie gorąco. Ogrzewanie w tej sypialni włączyli czy jak? Ściągnęła z nich niepotrzebną w tej chwili kołdrę uznając, że tylko przeszkadza. - Czy ja wiem? - westchnęła nie mając w tym momencie siły na to, by się zacząć zastanawiać. A aureolkę, to miała zapasową. Dawali takie w kilku egzemplarzach młodym wampirzycom z chwilą ich przemiany przed nastaniem ich pełnoletności. Tak na wszelki wypadek. - To chyba niezbyt ważne, skoro nie czuję się zmęczona. - odparła nie pozwalając już zbyt długo ich ustom pozostać rozłączonym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 21:56, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Baletnice tak miały, taa? To dopiero był ciekawy i rozsądny argument. Dziennikarze widać mieli znów tak że brali sobie z dziesięć lat młodsze. Miała rację, w końcu powiedzieć trzeba było. Z jednej strony Roy chyba nie chciał przy tym być, bo zachwyt Caren choć pewnie studzony obecnością przy tym Aberfortha i tak byłby mocno żenujący. Roy kochał swoich rodziców, ale nie lubił przesadnej radości. Wystarczy że on miał z powodu Lizzy niezły zaciesz. Jej samotne mieszkanie dało by się uzasadnić brakiem rodziców, bo z kim jeśli nie z nimi? Brat? Ma swoje życie i nie chciała mu zapewne siedzieć na głowie, a znając dobre serce Roy'a to bez większych problemów przyjął ją do siebie jeśli już miał do niej jakieś poważne plany. To oni już powinni mu tą głowę suszyć. A nie suszyli przecież. Widać Roy zasłużył na zaufanie, albo Ab był świecie przekonany że wpoił synowi wszystkie zasady życia przedmałżeńskiego, co na obrazku z sypialni nie było już tak oczywiste - No... Miałbym ochotę. - przyznał kiedy padło takie a nie inne pytanie. Bo Lizzy zawsze musiała mu się odwdzięczać. Roy nie dał się tak łatwo. Za każdym razem kiedy ich dłonie gdzieś tam pod kołdrą skrzyżowały swe szlaki Elizabeth zarobiła pacnięcie. Pacniecie nie dawało nic prócz większego zaangażowania obu dłoni. Może słońce wstawało? Nie, to za wcześnie jeszcze. Przeszkadzała im ta kołdra? Roy nie widział w niej nic złego. Dłoń bynajmniej zostawała dziwnie bezkarna a teraz kiedy na światło dzienne wyszły jej grzeszki i przerażona zatrzymała się na piersi wampirzycy. Umknęła schować się za plecy. A on nie miał zapasowych aureoli? Jak to? Czy tylko młode wampirzyce dostawały? Jakie to życie w niektórych momentach było niesprawiedliwe! - Doprawdy? - dobrze wiedzieć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:25, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Skoro miałby ochotę jej jakąś karę wyznaczyć, to co mu jej broniło? - Więc? - zapytała zaczepnie sama się dopraszając o jakieś ukaranie jej. Rozbawiło ją setnie to jego pacanie ją po dłoniach gdy tylko ich palce natrafiły na siebie. Tylko kompletnie niezrozumiałym było dla niej dlaczego w chwili, gdy kołdra zaliczyła podłogę zaprzestał tej pasjonującej wędrówki po jej ciele. Przecież się chyba nie wstydził tak na prawdę dotykania jej, czyż nie? No chyba, że aż tak bardzo się dziewczyna myliła co do swoich spostrzeżeń.
Jednak żeby ośmielić go ponownie, dając do zrozumienia, iż bezkarność nawet nie zakryta przed światłem dnia pod pierzyną nadal go dotyczyła, Elizabeth sięgnęła ręką pod swoje plecy wyciągając spod siebie jego dłoń. jej jakoś nie przeszkadzało to czy pod zakryciem czy też bez niego byli. Ważniejsze było, iż miała go blisko siebie.
Bez większego skrępowania ponownie położyła jego dłoń na swojej piersi chcąc by nie przerywał tego, co wcześniej robił zwłaszcza, że jej się to bardzo podobało. - Yhym. - przytaknęła z uśmiechem. - Doprawdy. - upewniła go jeszcze, by nie było wątpliwości żadnych palcami obejmując jego ta niepokorną rączkę i dopiero po chwili zwalniając uścisk, by samej powędrować gdzieś na jego bok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:02, 17 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
- Zastanawiam się jaki wymiar tej kary zastosować. - powiedział kiedy Lizzy pogoniła go do odpowiedzi - Taki z tych bardziej srogich, czy z tych mniej... Bo nie wiem pod co podpiąć twoje czyny. - no bo nie wiedział. Trudno było osądzić czy mącenie myśli było dobre czy złe. Bo owszem mąciła i to nieźle. No ale mąciła. To nie było zbyt grzeczne. Ale skoro doprowadzało to do stanu który pozwalał w dużym stopniu odlecieć, to nie było to aż tak złe. Ale z drugiej strony... Za dużo było tych 'ale'. I być tu sprawiedliwym - Ciężki orzech do zgryzienia. - wybitnie ciężki. Nie, Roy się nie wstydził. To jego dłoń z niewiadomych dla wszystkich a wiadomych tylko dla siebie przyczyn umknęła. Chyba wolała działać pod przykrywką. Wtedy prawie jak niewidzialna mogła zaskakiwać tym gdzie się zjawi, a kiedy było ją widać nie mogła już być tak niespodziewanym gościem. Tylko nie pierzyna. Roy okropnie pierzyn nie lubił. Kojarzyły mu się z czymś wielkim i ciężkim. Kiedy się zasypiało było gorąco a kiedy się budziło całe pierze umykało gdzieś w nogi. Oj tam, Elizabeth już wiedziała że narzeczony do bezkarnych nie należał. I dłoń ustąpiła miejsca wargom wampira. I zębom tak przy okazji - Yhmmm... - palce przewędrowały na jej biodro ciesząc się gładkością jaką pod sobą czuły - A tak jeszcze jedno pytanko moja droga Elyzabeth. - mruknął nader skrupulatnie dopieszczając dziewczynę - Mam to zmienić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 0:19, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wcale go nie poganiała do odpowiedzi. No może troszkę. Tak w ramach żartu, bo przecież nie wierzyła, żeby Roy zastosował jakiś wybitnie dla niej okrutny wymiar tej kary. Bo przecież chyba nie chciał, żeby więcej nie powtarzała tego, co robiła, prawda? Uśmiechała się do niego nie mogąc jakoś powstrzymać tego rozweselonego grymasu na swej twarzy. Niech więc nie gryzie tych orzechów, które mu się naprodukowały nie wiedzieć kiedy i gdzie, tylko niech się zajmie bardziej przyziemnymi i realnymi okazami krągłości w zasięgu jego ust i dłoni.
Elizabeth była gotowa mu o tym przypomnieć kolejnym gorliwie składanym na jego wargach pocałunkiem, co też od razu wykonała nie pozwalając jego myślom za bardzo powrócić do normalności i odsapnąć od tego jego odlatywania. I tak jego dłoń niezależnie od tego czy zakryta czy też odkryta zaskakiwała. Wampirzyca jakoś nie miała aż takiej podzielności uwagi, by skupiać jej równocześnie na całym chłopaku, jego ustach, jego tak apetycznie pachnącej i kuszącej skórze jak i obserwować tą jedną jego rękę która za chwilę mogła przenieść się w inne niż przed momentem miejsce.
Wolała zwyczajnie, z niecierpliwością godną małego dziecka czekającego na spadnięcie pierwszej gwiazdki z nieba zezwalającej rozpakować prezenty, wyczekiwać gdzie też poczuje jego tak przyjemny dla niej dotyk. No nie pierzyna. Okrycie. W tak ciepłych rejonach kraju raczej nikt by im prawdziwej pierzyny nie zaoferował do sypialni, bo nie było po co nawet. Nikt aż tak nie byłby w stanie zmarznąć, by rzeczywistej puchowej pierzyny napchanej prawdziwym pierzem potrzebował. Tym bardziej ich dwójka.
- Aaaaj... - stęknęła czując nie tylko jego usta bądź język, ale i zęby. Nie, żeby ją zabolało czy coś. Po prostu teraz to on wzmagał w jej głowie mętlik. No i nie tylko w głowie, bo jej ciało również w dość ekspresyjny sposób reagowało na jego pieszczoty. Wygięła się w łuk gotowa dopraszać się o więcej. - A jak myślisz? - zapytała nieco roznamiętnionym głosem, bo nie sposób było inaczej czując jego dotyk na swym ciele - Wszystko zależy od Ciebie i tego, czy Ty byś chciał. - odparła głaszcząc i lekko drapiąc z wyczuciem opuszkami palców jego plecy i kark. Teraz to on doprowadzał ją do szaleństwa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 10:21, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Czy w pytaniu Lizzy należało wyczytać subtelną groźbę czy jemu tak tylko się zdawało? Oczywiście że by nie chciał. Owszem zwariował, ale wariował na tyle rozsądnie by wiedzieć co robić i jak robić. Jeśli postradanie zmysłów w jakikolwiek sposób można było połączyć ze słowem 'rozsądne'. I na pewno krzywda by się jej nie starała, nawet najmniejsza. Roy miał tylko jeden orzech do zgryzienia, ale za to kokosowy. Wielki. Krągłościami zajmował się na bieżąco. Były o wiele bardziej apetyczne niż orzechowa, twarda łupina tego z czym się rzekomo zmagał. Nie trzeba mu było przypominać. Wiedział co do niego należy, choć nie narzekał. Nie miał na co się obrażać, spróbowałby tylko. No nie, pierzyny nie potrzebowali, to fakt, ale samo wspomnienie o niej wywoływało u wampira negatywne emocje. Zagłuszone jednak one zostały dość szybko i bezproblemowo cichym jękiem który wyrwał się z ust Elizabeth - Problem w tym... - wspomniał po chwili, kiedy był w stanie odspoić swe usta od ciała wampirzycy - Że ja nie myślę. - za to instynkty działały u niego na najwyższym z możliwych poziomów. Wypadało pobłogosławić wszystkie receptory które stały się o wiele bardziej czulsze po przemianie - Oj Lizzy.... - męczyła go okropnie tymi pytaniami i stwierdzeniami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 11:32, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Groźby w jej pytaniu nie było, raczej drobne przekomarzanie się dziewczyny. Ona także by chyba tego nie chciała. W zasadzie nie chyba, tylko na pewno. Skoro jednak chłopak się z czymś tak strasznie zmagał, to może nie było to aż tak komfortowe i przyjemne dla niego jak by się mogło wampirzycy zdawać. Miał aż takie problemy z ośrodkiem decyzyjnym i podejmowaniem jakichkolwiek decyzji? Zawsze mogła mu w tym nieco pomóc i ułatwić bądź też utrudnić podjęcie decyzji. Jak to nie myślał? Jak można było nie myśleć? No dobra, można było nie myśleć. Po prostu nie przejmować się analizowaniem sytuacji i zdać się tylko i wyłącznie na emocje i reakcje jakie same się rodziły w danej sytuacji.
Ujęła go dłonią pod brodę i podciągnęła do siebie wyżej. Dla Elizabeth widmo wiaderka z kosteczkami lodu czy też zimnej, lodowatej wręcz wody zawisło na wysokości jej karku, żeby ugasić niepotrzebne emocje w chwili, gdyby się jej narzeczony jednak zreflektował, iż to nie to, czego by chciał bądź też pożądał. Nie zamierzała go do niczego zmuszać jeśli nie chciał.
Pocałowała jego usta delikatnie, tak spokojnie, by mógł się zastanowić czego sam pragnie. - Więc nie myśl a zdaj się na to co czujesz... - szepnęła bardzo cicho w stronę jego warg. Jej dłonie na krótką chwilę stały się nieco bardziej pokorne, by ułatwić chłopakowi zdecydowanie się. Jednak nie zaprzestały swej wędrówki po jego ciele korzystając póki mogły z terenów im udostępnionych do eksploracji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:14, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Czy Roy się zmagał? Czy wyglądał na takiego który czuł się źle z tym co aktualnie robił? Czy w jego dotyku można było wyczuć niepewność, wahanie lub niezdecydowanie? Czy wzdrygał się za każdym razem kiedy czuł na sobie dotyk Elizabeth? Nie. Czy miał problemy? Takie same jak Elizabeth. Polegające na droczeniu się z nią i zadawaniem niemądrych pytań i ujawnianiu jeszcze bardziej głupich opisów swej gospodarki umysłowej. No właśnie, można było nie myśleć. Niech się tak nie dziwi bo za chwilę sama przestanie mędrkować, już Roy się o to postara. Aktualnie wampir nie wiedział co to znaczy 'reflektować się' za to doskonale znał i rozumiał siebie. I teraz jak każdy przedstawiciel gatunku nie myślał jak Lizzy o wiaderkach z lodem. Naprawdę byli w tropikach i nie zamierzał biegać do kucharzy by mu choć kostki użyczyli. Chyba wolałby iść popływać. Pocałunek jaki mu sprezentowała Lizzy raczej minął się z celem. Miał go na moment uspokoić i pomóc ułożyć myśli? Jakie pudło. Właśnie jego delikatność zachwyciła wampira. Spowolnienie wędrówki dłoni też nie dało chwili oddechu. Im mniej tym gorzej. Tym większa zachłanność się odzywała. Absolutnie podporządkował się słowom Elizabeth i zdał się na to co czuje. Czy Roy może się nazwać tym który wymyślił powiedzenie 'do czterech razy sztuka'?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:38, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie za bardzo wyglądał jakby się z sobą zmagał. Co prawda swoimi pytaniami marudził nieco, ale nie było to jakoś szczególnie uciążliwe. Zwłaszcza kiedy właśnie w tym jego dotyku przemykającym się po jej ciele nie było można dostrzec nawet namiastki jakiegokolwiek zawahania czy wątpliwości. I bardzo sprawnie mu wyszło doprowadzenie dziewczyny do stanu, w którym jakakolwiek myśl w głowie stałaby się niepożądana, bo burzyłaby ogólny spokój rozszalałych z całkiem innego powodu myśli.
Ciężko stwierdzić czy mógł sobie przywłaszczyć miano odkrywcy powiedzenia "do czterech razy sztuka", ale na pewno w ich przypadku to się sprawdzało. Po owym czwartym razie i długiej, na prawdę długiej chwili spokojnego leżenia koło siebie i zbierania myśli w jakąkolwiek w miarę składną całość Elizabeth wymknęła się wampirowi z objęć, umykając do łazienki pod prysznic. Jakoś wcale szczególnie nie zależało jej na tym, by zmyć z siebie jego zapach, a wręcz przeciwnie, jednak dla samego odświeżenia się po w sumie całej nocy i wyjątkowo długim dla nich poranku przynajmniej wypadało, by skorzystać z odżywczego działania spływającej ze słuchawki prysznica wody.
Wyszła z łazienki już ubrana i wchodząc do sypialni z uśmiechem od ucha do ucha zbliżyła się do łóżka, na którym zalegał jeszcze Roy. Przyklęknęła sobie na brzegu materaca wychylając się w stronę narzeczonego, by go cmoknąć w policzek. - Ty! - wskazała na niego wskazującym palcem - Do łazienki. - uniosła rękę wyciągając kciuk za siebie, gdzie było owe pomieszczenie, do którego go właśnie wyganiała - Migusiem. - rzuciła nie przyjmując do wiadomości jakiegokolwiek oporu - Dość już tego leżenia. Poza tym... Obiecałeś mi szachy. - dodała już mniej władczym tonem. Ciężko stwierdzić czy szachy były taką fascynującą perspektywą, gdy się gniło w wyrku od ładnego już czasu. - Bo inaczej łóżko będzie banned. - zastrzegła z wesołym błyskiem w oczach. Straszyła tylko, ale cóż. Kto mógł stwierdzić czy nie przekształciłaby ostrzeżenia w realne zagrożenie? Okropna była czasem. Zwłaszcza po tak miło spędzonych wspólnie chwilach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:08, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Roy najchętniej by się nie podnosił z łóżka. Wodził palcem po prześcieradle, które wyglądało jak po wojnie, jak z psu z gardła wyciągnięte. Trudno było zgadnąć kiedy zostało tak zmaltretowane. Przyczyniła się do tego zapewne dwójka wampirów ale nie byli w stanie powiedzieć jakim cudem było ono w takim stanie. Zamknął oczy słysząc plusk wody a wyobraźnia podsunęła mu arcy ciekawy obrazek Lizzy pod prysznicem. Wampir uśmiechnął się bezwiednie. Oprzytomniał kiedy Elizabeth znalazła się obok niego. Otworzył oczy i uniósł lekko brew pytając 'co ja?' - Łeee... - zajęczał przesuwając palec wskazujący w stronę wampirzycy. Do niego dołączył środkowy i powędrowały one po ramieniu Elizabeth niczym krab, którego tak się bała. Ujęły ją pod brodę a Roy wyciągnął się ku Lizzy trochę jak w amoku całując narzeczoną - Się robi prze pani. - powiedział puszczając do dziewczyny oczko i zbierając się z łóżka - I zagramy w te... Cooo?! - zawołał i roześmiał się - Jakie będzie? - wywrócił lekko oczami i zapytał rozglądając się za swoimi bokserkami i spodenkami - Podłoga też mogłaby banned być? Piasek? - idąc już do łazienki z ciuchami w garści obrócił się i wycelował palcem w Elizabeth - Zapamiętam to sobie moja droga. Zapamiętam. - po chwili to ona mogła sobie posłuchać plusku wody i gwizdania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:32, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnęła się do swego towarzysza wesoło widząc to zdziwione i nieco zaskoczone spojrzenie nie wiedzące o co jej tak na prawdę może chodzić. Nie mogła powiedzieć, by się jego pocałunek nie podobał, bo pomimo tego imitującego raczka przemknięcia się jego palców po jej ciele, usta były zdecydowanie tą bardzo przyjemną opcją. I ten jej uśmiech mógł się tylko poszerzyć słysząc jak zwraca się do niej 'prze pani'.
Niech się tak nie śmieje, bo na prawdę na łóżko zostanie nałożone mu embargo. Na narzeczoną także, jeśli za bardzo będzie się ociągał. Słysząc jednak jego kombinacje i widząc go niemal już w wejściu do łazienki, zaśmiała się głośno. Zsunęła się z materaca powoli. - Wszystko być może. Zależy od okoliczności. - widać cztery razy to za dużo dla dziewczyny, bo zaczynała mu się rządzić i ośmielała się dyktować warunki - A idź żesz do tej łazienki! - pogoniła go słysząc jak Roy próbuje jej się jakoś odgrażać. Wraz z jej słowami poleciała w powietrze jedna z poduszek, której wtórował śmiech wampirzycy.
Chwilę później została już sama w sypialni. Słuchając pogwizdywania narzeczonego pod prysznicem, zajęła się ogarnięciem pokoju po ich szaleństwach. Pościeliła i wyrównała wszystko na łóżku narzucając na wierzch kwiecistą narzutę, która nie wiedzieć także kiedy, ale wylądowała pod meblem wycierając się na podłodze. Wszystkie poduszki roztrącone jej ramieniem wróciły na swoje miejsce. Tak samo jak i ten jej sweterek przypominający Royowi kocyk oraz spodenki. One także znalazły się we właściwym miejscu, czyli w bagażu wampirzycy.
Kiedy wszystko było już na właściwym miejscu, Elizabeth wyszła sobie na taras, przysiadając na ratanowym fotelu, czekając aż narzeczony wypluska się i wyjdzie z łazienki. Dzień był jeszcze młody a energii jej nie brakowało tym bardziej jak błogi uśmiech wciąż plątał się na jej twarzy, gdy przypomniała sobie ostatnie godziny. Zamknęła sobie oczy opierając głowę o podgłówek fotela i zaczęła nasłuchiwać wyczekując powrotu wampira.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:59, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Niech nakłada. Roy już by się postarał by to Elizabeth pierwsza się złamała i sama zdjęła nałożone zakazy. Z tego co już wiadomo wampir był bardzo wytrzymały pod względem poszczenia na wszelkie możliwe sposoby. Jakby zaczynali później swoje wszystkie podchody raz jeszcze... Paranoja. Jeszcze mu powie że wszystko jest możliwe, no nie. I za co miałby dostać tą poduszką? Rzucać w narzeczonego? No, no, no... Nieładnie. A on się tak starał. Nie ma to jak docenić człowieka - Żebym tylko z niej wyszedł! - zawołał słysząc śmiech Elizabeth. Biorąc prysznic wygwizdał melodię popularnej ostatnio piosenki. Wyszorował się do czysta i wysuszył. Wskoczył w ciuchy i stanął przed lustrem przesuwając dłonią po policzkach w niepotrzebnym już w zasadzie, a trudnym do wyplenienia geście. Rzucając okiem na łózko stwierdził w duchu że wyglądało ono o niebo lepiej rozkopane niż schludnie pościelone. Roy pojawił się na tarasie i wziął pod boki patrząc przed siebie - I znów ładna pogoda. To przegięcie. Czy tu się nigdy nie chmurzy? - zapytał spoglądając na bezchmurne, błękitne niebo. Wsparł ramiona na oparciu fotela jaki zajmowała Lizzy i popatrzył na dziewczynę z góry - Będziemy grać na czas?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:43, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No, no, no! Żadnego tam postu! Niech mu nawet takie głupie pomysły nawet nie przychodzą do głowy, bo cierpliwość Elizabeth też miała jakieś swoje granice. I zdecydowanie cztery razy, tylko cztery razy na to, by to chłopak miał nałożyć całkowite embargo na kolejny rok, to było dla wampirzycy za mało. Stanowczo i z pełną świadomością za mało. Przy czterech, ale tysiącach razy, to mogłaby się zastanowić, ze może w ramach śmiechu. ale nie po zaledwie jednej wspólnie spędzonej nocy. I to jeszcze tak fantastycznie spędzonej nocy. Zdecydowanie ograniczanie jej teraz takich przyjemności byłoby bardzo niehumanitarne z jego strony.
Całkowicie czym innym były jej zakazy. Miałyby tylko i wyłącznie w tej chwili na celu pospieszenie go do tej łazienki i wywleczenie ich wreszcie z wyrka, bo ile jeszcze można było tak leżeć? Owszem, nie mogła powiedzieć, że było nieprzyjemnie, bo było wręcz całkowicie odwrotnie. Ale nie wszystko na raz. Trzeba było choć minimalny umiar zachować. Chociażby taki dla zachowania pozorów, że wcale nie tylko jedno im było w głowach.
A poduszka, która przemierzyła w zawrotnym tempie całą sypialnię była tylko przyspieszaczem. I to chyba skutecznym, skoro chwilę później Roy zniknął za drzwiami łazienki. Otworzyła oczy spoglądając na narzeczonego ze śmiechem na ustach. - Raczej bardzo rzadko. A co? Nie podoba się słoneczko? - zapytała rozweselona - Mnie tam odpowiada. - rzuciła w odpowiedzi - Może jak spędzę na patelni powyżej jakiegoś czasu, to się choć trochę opalę? - stwierdziła marzycielsko. Raczej nikłe szanse, ale nikt jej nigdy nie powiedział, że takiej opcji to w ogóle nie ma, więc chociaż wyobraźnią można było podziałać. - Na czas? - zapytała - Możemy, jeśli chcesz. Tylko, że... Nie wiem czy te takie zegarki do pacania ich od góry to tu mają. - nie miała pojęcia jak się nazywa taki stoper szachisty. A poza tym przy rozmiarze tej planszy wszystkie mierniki byłyby jakieś takie mikroskopijne patrząc na mamucie wręcz w rozmiarach pionki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Sob 18:44, 18 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:14, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Łohohohho! Jakie oburzenie. Proszę ile jedną malutką i skromniutką groźbą można zdziałać. Z tymi czterem tysiącami to mógłby być problem, bo komu by się chciało liczyć? Na pewno nie jemu. Ponoć szczęśliwi czasu nie liczą to i tego by nie liczył. Oj że niehumanitarne, no okej może i było, ale kto mieczem wojował od miecza ginął. A po co im pozory jeśli byli tylko we dwoje? Roy wywróciłby tylko oczami komentując te 'pozory' - Nie mam nic przeciwko. Zastanawia mnie tylko to czy jakby nam nanieśli w Port Angeles podatek 'słoneczny' czy to mogłoby nam zapewnić więcej słońca czy nie. Ściągnęli by stąd trochę promieni i jakże sympatycznie by się żyło. Ludzie umykali by do lasu i gdzie by tam chcieli by sobie tego słońca używać, a my moglibyśmy swobodnie połazić po ulicach. Czyż nie byłbym genialnym prezydentem? Muszę to rozważyć. - stwierdził Roy całkiem poważnie drapiąc się po nosie - A wiesz że nie podobają mi się pomarańczowe panienki? Wolę takie trupio blade. - mruknął spoglądając na wampirzycę i kiwając przy tym lekko głową - Nie, nie chcę. - odpowiedział - Tak tylko zapytałem, bo wiesz że możemy grać w nieskończoność, prawda? Analizując każdy kolejny ruch, każde posuniecie przeciwnika...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:43, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No oczywiście, że oburzenie, bo ten argument miał być argumentem powiedzianym przez Elizabeth i przez nią wykorzystywanym a nie przez jej narzeczonego. To nie ładnie zabierać komuś jego pomysłów i to jeszcze z taką skutecznością ich wykorzystywać, obracając wszystko w stronę pomysłodawcy. Do czterech tysięcy to nikt by zapewne nie doliczył, bo po pierwsze to nikomu by się tego tak skrupulatnie nie chciało zapewne zliczać, ale także nie sposób było w pewnym momencie także nie pomylić się w liczeniu.
Może by było? Może niehumanitarne? Na pewno byłoby to niehumanitarne! Tu nie ma w ogóle żadnej dyskusji w tym temacie. Pomysł ze zwiększeniem ilości słońca w okolicach Seattle i Port Angeles raczej nie przypadł wampirzycy do gustu. Znów musiałaby siedzieć więcej zamknięta w czterech ścianach a akurat do tego najgorzej jej się było przyzwyczaić. - Oj nie cuduj. - mruknęła obracając się nieco w jego stronę i obejmując go stopami w kolanach skoro już tak stanął nad nią wspierając się o oparcie fotela.
- Nooo nie! Nie chcę by mój narzeczony był prezydentem. - odrzekła przy okazji pierwszy raz na głos wypowiadając jego nowe miano odkąd się zaręczyli. I jak mu się to podobało z jej ust? - Wtedy bym Cię rzadziej widywała, bo byś latał na te swoje wyborcze i kadencyjne mitingi. - naburmuszyła się teatralnie zakładając ręce skrzyżnie. - Co? Jeszcze do pomarańczowego coś masz? - zapytała - No weź... Ja nie mówię o marchewce od razu na skórze. Ale o takiej chociażby złotej mgiełce czy o apetycznej brzoskwini albo czekoladka. Nie fajna by była? - zapytała.
Widać dla niego nie, bo wolał te bladolice. - Łaatam trupio blade. Coś chyba lubisz tą mąkę, co? - zaśmiała się kręcąc przy tym rozbawiona głową. - Poczekaj, wrócimy do Seattle, to na prawdę jak nic Ci przygotuję mąkę i te banany. - roześmiała się już całkowicie. - Nie, nie musisz się martwić. Ja tam nie jestem dobra w szachy, to i szybko nam pójdzie sama gra, na pewno. Chodź. Idziemy? - rzuciła unosząc w górę swoje ręce, by jej pomógł wstać, skoro i tak nad nią stał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:07, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Pecha miała i tyle. Przecież nie zamierzał jej się podkładać, co to to nie. Nie w tym wypadku. Nikt nie powiedział że coś jest ładnie a coś nie, chyba nie miała praw autorskich do tego argumentu, prawda? Nie miała, w żadnym wypadku. Niech zaklepie na przyszły raz to Roy będzie musiał się bardziej wysilić. Nie humanitarnym to mogłoby być. Niech nie zapomina że skoro ona by nie korzystała to i Roy by nie korzystał chyba że zabawiałby się samą niecną prowokacją. Nie miała by spokojnej godziny wtedy gdyby był obok chyba że Elizabeth wymyśliłaby mu bardziej zajmujące niż prowokowanie jej zajęcie - No dobra, poskromię swą wyobraźnię. - zapewnił Lizzy wsuwając dłonie w kieszenie. Hm... Jak mu się podobało? Jak najbardziej - Co nie? Byłabyś Pierwszą Damą i mieszkałabyś sobie w Białym Domu. Nie wolałbyś tego od postrzelonego wampira i niedokończonej, ba, nawet nie rozpoczętej knajpy? Hm? - generalnie rzecz biorąc wolałby by odpowiedziała że 'nie'. Nie lubił chodzić pod krawatem, no i nie lubił ważniaków w garniturach wokół siebie. I jak gdzieś wyjść to tylko z obstawą, koszmar. Sam by sobie za obstawę robił. Uśmiechnął się widząc tak doskonale grane naburmuszenie godne małej dziewczynki - Co to znaczy 'jeszcze coś' mam? - czy wspominał jej kiedyś o swoich sympatiach co do kolorów? Nie przypominał sobie - Czekolada nie. Groziło by ci to że zjadłbym cię za jednym zamachem. - powiedział szczerząc się do Lizzy - Z brzoskwinią tak samo. Zdecydowanie lubię i nie mam nic przeciwko. Przygotujesz? - zapytał i dodał coś co całkowicie zmieniło sens zapewnia wampirzycy - A ja ci później ta maseczkę nałożę, służę moja droga. - powiedział przykładając dłoń do piersi i kłaniając się nieznacznie - W warcaby szło ci przyzwoicie. Szachy są tylko... Trochę bardziej zajmujące. Idziemy. - podał wampirzycy dłonie i wspomógł swoją osobą przy wstawaniu - Prowadź wodzu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:36, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Byłby takim okrutnym, by jeszcze ją prowokować? Oj, to zaraza z niego wychodziła koszmarna. Jakieś zajęcia na pewno by mu znalazła, by tylko nie miał kiedy i jak jej prowokować, ale niestety wiązałoby się to także dla niej z ich rozdzieleniem się a tego, to już niekoniecznie by chciała.
- Nieee... - zajęczała - Ja i Pierwsza Dama? Nie ma takiej opcji. - sam wiedział dobrze jak bardzo dziewczyna nie lubiła być na afiszu - I na co mi duży dom, w którym nigdzie nie byłabym u siebie? - zapytała. - Ooo nie! Zdecydowanie bardziej wolę tego mojego postrzelonego wampira i knajpę, której jeszcze nie ma od salonów i korporacyjnych mróweczek biegających po korytarzach Białego Domu. - odrzekła ze zdecydowaniem. Miał więc to swoje 'nie' od niej. i rzeczywiście dziewczynie nie spodobałoby się wieczne uśmiechanie do tych wszystkich tabunów ludzi kręcących się wokół nich. Nie mieliby spokoju nawet chwili tylko dla siebie. A sprawdzanie na przykład sypialni przez kogoś z ochrony, czy aby na pewno ich łóżko było by bezpieczne, wprost do szału mogło by doprowadzić. Zwłaszcza gdyby właśnie się im by zachciało na tym łóżku wylądować. Porażka jakaś. Lizzy miała zazwyczaj takie katastroficzne wizje.
- No, mówiłeś kiedyś o różowym kolorze. - faktycznie, jeszcze w Port Angeles, któregoś dnia leżąc na kanapie śmieli się przecież z tego różowego japońskiego kotka. Potem po przyjeździe, dyskutując o japońskich erotykach też coś o tym wspomnieli. Nadal nie pamiętał? - A teraz pomarańczowy? - zaśmiała się. Ależ miał wymagania. Czy tylko biały, jak jej skóra i jasnożółty jak banan mu się podobały? Wyobraziła sobie jak by Roy nakładał jej taką maseczkę. Roześmiała się lekko przy tym. Nie musiała się obawiać tego, że byłby niedelikatny, bo z jej doświadczeń wynikało coś całkiem odwrotnego, ale sama czynność wykonywana przez chłopaka jakoś jej nie pasowała.
- Możesz mi wierzyć, nie jestem mistrzynią szachów. - odrzekła podnosząc się z fotela. Zachwiała się przy tym nieznacznie, gdy już stanęła na nogach, ale jego ramię ją podtrzymało. Chwilę później szli wzdłuż plaży, w całkowicie drugą stronę niż poprzedniego wieczoru zmierzali. Dotarli w końcu do miejsca, gdzie palmy nieco bardziej wychodziły na plażę. A pomiędzy nimi stała wspominana przez nią [link widoczny dla zalogowanych]. - I jak? - zapytała - Białe czy czarne bierzesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:21, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Okrutny? To by pod okrucieństwo podpadało? A gdzie tam. Zależy dla kogo, prawda? Roy miałby zapewne zabawę przednią mogąc tak sobie pogrywać z Elizabeth. Im bezczelniej tym lepiej, cieszyłaby się idąc na zajęcia, albo i nie, bo nie było by obok niej Roy'a. Choć i wtedy by pewnie wymyślił coś co nie pozwalałoby się skupić wampirzycy na poprawnym wykonaniu obrotów i tych wszystkich zabawnych dygnięć - Tak. Ty i Pierwsza Dama. Całe Stany byłby z ciebie dumne mogąc mieć tak piękną reprezentantkę. - powiedział komplementuję Elizabeth gładko bez najmniejszego zająknięcia. Roy roześmiał się na wspomnienie o małych robaczkach i powiedział - Ładne określenie, muszę to sobie zapamiętać. - odetchnął w duchu. O nie! Sprawdzanie łózka już na pewno nie wchodziło z grę. I czas mieliby ograniczony i ogólnie brak swobody. Po przemyśleniu stwierdził - Przyznaję, to jednak zły pomysł. Wolę być postrzelony. I mieć ciebie obok siebie w naszym... No domku. - mieszkanie jakoś mu nie pasowało, skoro na dole mieli mieć jeszcze No Name, a na dachu ogródek - Bo różowy jest przereklamowany. - powiedział pewnie - Czasem jest go za dużo, a czasem jest tak że i różowe okulary nie pomogą. Pomarańczowy aż tak zły nie jest. Przynajmniej jeśli chodzi o pomarańcza, mandarynki, puszkę Fanty i piłkę do koszykówki. - rzucił przykładami przedmiotów które kojarzyły mu się z tym kolorem - Jednak na skórze wygląda przeokropnie. - nie tylko. Poważał przecież jeszcze czarny, zielony, granatowy, niebieski, nie należał do tych monochromatycznych. Dałby rade z maseczką i starałby się ją przykleić do twarzy Lizzy jak najpoprawniej, lubił się uczyć, tym bardziej ze ta nauka z daleka pachniała zabawą. Roy idąc obok wampirzycy zastanawiał się jak te szachy wyglądać będą, aż w końcu mógł je zobaczyć. Zawsze chciał w takie zagrać - Czarne jeśli mogę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:52, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Niech on by lepiej uważał z tym prowokowaniem jej i rozpraszaniem myśli w chwilach, gdyby wampirzyca miała być w trakcie zajęć baletowych. Tak niecnie by jej przeszkadzał gdyby ona na prawdę starała się wyćwiczyć odpowiednią technikę do tych swoich obrotów? Powinien więc wziąć pod uwagę możliwość tego, że nie pozostałaby mu dłużna kiedy on byłby w pracy. A już tym bardziej na antenie. Mieliby używanie na nim w rozgłośni, gdyby stracił i nijak już nie mógł złapać odpowiedniego wątku prowadzonej rozmowy. Coś by już ona wymyśliła takiego, żeby się pod nim krzesło z wrażenia zachwiało. Mogli tak sobie naobiecywać dziesiątki rzeczy a ciekawe tak na serio które z nich by zrealizowali. Bo licytacja licytacją, ale już realizacja niekoniecznie musiałaby tak wyglądać.
Opuściła nieco głowę spoglądając się na chłopaka krytycznie w chwili, gdy próbował ją przekonać do bycia pierwszą damą. - E-ee. - pokręciła przecząco głową. - Nadal powtarzam, ze nie ma takiej opcji. - afiszowanie się ze swoją osobą na oczach większej ilości osób na prawdę ją nie bawiło. Poza tym była jeszcze dość błaha pewnie pod tym kątem kwestia tego, że Pierwsza Dama była mężatką. A ona była tylko bądź aż, zależy jak na to spojrzeć, zaręczona.
A więc jednak się z nią czasem zgadzał. To dobrze. - No domku? Na dole No Name a na górze no-domek? - zaśmiała się, bo zabrzmiało jej to wyjątkowo zabawnie. Kiedy dotarli do planszy i chłopak wybrał dla siebie kolor, Elizabeth pokiwała głową zgadzając się na jego wybór. Poprawiła pionki, by wszystkie znalazły się na swoim miejscu po czym stając po swojej stronie zrobiła pierwszy ruch na planszy przesuwając żołnierzyka do przodu o jedno pole. - No to proszę. Szalej mój mistrzu. - odrzekła. Skoro ona miała być wodzem, to on niech będzie mistrzem tego wodza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:40, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No może w trakcie samych ćwiczeń by nie mógł, bo jak? Lizzy nie mogłaby korzystać za bardzo z żadnych środków komunikacji chyba że specjalnie dla niego wsadziłaby sobie w ucho słuchawkę bluetooth. Gdy ona ćwiczyła on jeszcze siedział w domu, odwrotnie sprawa wyglądała tak samo. Kiedy on pracował ona prawie kończyła lub już skończyła. Kto powiedział że nie brał tego pod uwagę? Nawet nie przypuszczał by Elizabeth mogła by mu nie pozostać dłużną. Brał sobie na towarzyszkę życia dziewczynę z duszą a nie... Coś bez duszy. Na antenie? Aż taka zdolna by była? Może Roy faktycznie mógłby się nad tym bardziej zastanowić. Ale w licytacji był cały urok. Samo spełnienie gróźb czy obietnic już niekoniecznie się liczyło. Podszedł ją z drugiej strony - Ale moją pierwszą damą będziesz, prawda? - mogłaby odmówić prezydentowi, ale uśmiechowi wampira w którym teraz wygięły się jego wargi odmawiać nie powinna. Jakie czasem? Roy często się zgadzał z Lizzy. Nie był przecież takim co wszystko, każde jej słowo negował - Nie... Nie o to chodziło. - odpowiedział bo Lizzy go źle zrozumiała - To 'no' było... Przytaknięciem raczej. W sensie że trudno cały budynek nazywać mieszkaniem. Wydaje mi się że określenie domu bardziej do niego pasuje. Jakby nie patrzeć będzie tam nawet ogródek, a w mieszkaniach raczej ogrodu nie uświadczysz. - faktycznie z tej jego paplaniny czasem dziwne rzeczy wychodziły. Stanął za najbliższym prawemu brzegowi planszy pionkiem i przesunął go w przód - Tylko nie mistrzu... Wodzu? - Roy spojrzał na Lizzy wspierając się swobodnie na kolejnym pionie - Hierarchii nie znasz? Nad wodzem jest wyżej tylko jedna persona. I obawiam się że wódz, a mistrz to to samo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:07, 18 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No to, to już by była prawdziwa perwersja ćwiczyć ze słuchaweczką wciśniętą w ucho. Nie byłaby w stanie się skupić na tańcu należycie i jej warsztat artystyczny przez to by podupadł. A Roy musiałby wtedy wystarać się o specjalną audycję tylko dla niej. Totalna abstrakcja. Gorzej właśnie jakby w ramach rewanżu kazała mu także pójść do pracy i nie wyciągać z ucha podobnej słuchawki. Po jednym dniu oboje mieliby dosyć takiego rozpraszania się, bo ilość wpadek jakie by przez nie zaliczyli przekroczyłaby pewnie przy ich szczęściu granicę tolerancji.
Piekielnik chyba doskonale wiedział jak zadawać jej z pozoru proste a w rzeczywistości straszliwie skomplikowane pytania oczekując niezaplątanej i jasnej odpowiedzi. Czy jego damą serca będzie? Tak. Czy jego pierwszą w kolejności do jego serca? Bardzo by tego chciała, więc tak. Ale zbitek słów Pierwsza Dama odnosił się dla niej właśnie do tego małżeństwa. Jak więc mu się wymigać od bezpośredniej odpowiedzi wcale się nie spiesząc do żeniaczki? Uniosła rękę na której widniał pierścionek od wampira. - A co zgodziłam się przyjąć? - zapytała oddalając od siebie bezpośrednią odpowiedź.
Rzeczywiście jego uśmiechowi nie sposób było odmówić niczego. - I o co się ledwie wczoraj pytałeś,na co usłyszałeś pozytywną odpowiedź? - dodała naprowadzając go na właściwą ścieżkę. A to, że może i dopiero za dzieścia lat by się mogła całkiem spełnić, to już inna broszka. - No może i racja. Dom. Ale mieszkanie z ogrodem, i to jeszcze tak spore, to najczęściej nazywają apartamentem. - rzuciła przyglądając się wykonanemu przez niego ruchowi na planszy. Chwilę później i ona swój ruch wykonała. Kolejny z pionków wojska, tym razem dwa pola w przód zmienił swą miejscówkę. - Łeee... mistrz i wódz to równorzędne? Ale porażka...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 10:00, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak. Pod tym względem miała zdecydowaną rację. Roy nie mógł słuchać ciepłego głosu Lizzy a jednocześnie starać się coś sensownego powiedzieć do mikrofonu. To było niemożliwe, chyba że bardzo, ale to bardzo by się skupił. Chyba nie miałby jednak takiej siły w sobie, jeśli b chodziło o Elizabeth. Tylko nie piekielnik. Nie piekielnik! W tym momencie to nad nim aureolka błyszczała. Włączana w zapasie i w szczególnych przypadkach a ten ewidentnie należał do takiej kategorii. To pytanie wcale nie było skomplikowane. Proste jak drut. Podejrzewał że mu nie odpowie wprost. Wampirzyca chyba była mistrzynią w wymyślaniu pośrednich odpowiedzi, które Roy musiał akceptować. Pokiwał głową uznając jednak że to wcale nie jest odpowiedź na jego pytanie - To już nie prościej ci odpowiedzieć że owszem kiedyś zostaniesz moją żoną? - niech zwróci uwagę na to 'kiedyś'. Roy najprawdopodobniej umiał już co nieco wyczytać z Lizzy i wiedział dlaczego unika bezpośrednich odpowiedzi, bo gdy była na coś zdecydowana zazwyczaj nie odpowiadała pytaniem na pytanie - Łaaał...! - zawołał i roześmiał się - To ja będę mieszkał w apartamentach? Kto by pomyślał. - No Name a w zasadzie mieszkanie nad knajpą było nieporównywalne większe od jego dotychczasowego miejsca zamieszkania. Przewędrował na drugi brzeg planszy i przesunął pion w przód wspierając się na nim krzyżując nogi i biorąc dłonią pod bok - Niestety tak. - przytaknął Lizzy - I dlaczego porażka? Teraz jesteś ze mną na równi. Masz swoją armię... - spojrzał na białe figury - A ja swoją. - klepnął lekko ścianę pionu - Coś nie gra wodzu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:34, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Wizja poprzeszkadzania mu w pracy okazywała się chwilami bardzo interesująca. Na prawdę aż korciło Elizabeth, by mu kiedyś zrobić taki żart. Żart, który w efekcie nie musiał być potem żartem jako takim, bo wszystko zależało od tego jak by się to zakończyło między nimi. Jasne. Ta aureolka, to jakiś naciągany bajer był, który niekoniecznie pasował w tym momencie do sytuacji.
- Prościej? - zapytała przygryzając lekko wargę zębami na chwilę - Tak, zostanę Twoją żoną. Kiedyś. To chyba oczywiste, prawda? - i nadal to 'kiedyś' wisiało w domyśle, nie wypowiedziane jednak i nie drażniące aż tak wyraźnie żadnego z nich. Niektóre rzeczy można było opowiedzieć na dziesiątki tysięcy różnych sposobów i w zależności od sensu przesłania, odpowiednio dobrać do tego swe słowa. Stanowczo chłopak zbyt łatwo wyłapywał już te jej wszystkie wykręty. Powinna chyba obmyślić jakiś nowy sposób mówienia danej rzeczy tak, by odpowiedzieć a zarazem nic nie powiedzieć. I to jeszcze w sposób taki, by jej kochany rozmówca, w tym wypadku chodziło tu tylko i wyłącznie o Roya, nie wyłapał tak szybko jej intencji.
- No widzisz czego to się można dowiedzieć? - zaśmiała się lekko - To tak jak z samochodem. Ty wiesz, że gdybyś w swoim autku wymienił klamki na takie w kolorze całego nadwozia, to taka zmiana pozwoliłaby nazywać już według wszelkich standardów tą Twoją strzałę limuzyną? - to było akurat prawdą. Lizzy koszmarnie się dziwiła jakim cudem klamki mogły rzutować na zmianę aż tak drastyczną klasyfikacji auta, no ale cóż. Nie ona ustalała takie przepisy.
Spojrzała się na swoje pionki wykonując kolejny ruch, tym razem po drugiej stronie swojej planszy. - Hymm... Moja armia przeciwko Twojej? - roześmiała się - Tak, to partia godna Cezara i Kleopatry. - rzuciła z zadowoleniem - O co gramy? Jak przegrasz, spełnisz jedno moje życzenie? Dowolne? - zaproponowała - A jeśli ja przegram, to wtedy ja spełnię Twoje. - dodała - Nie, nie. Wszystko gra. A w zasadzie to... wszystko szachy w tej chwili. - parsknęła ze śmiechu, z powodu takiej swojej zmiany.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:09, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Jego aureolka to naciągany bajer? W takim razie Elizabeth nie miała prawa w ogóle takiej posiadać kiedy do głowy przychodziły jej pomysły poprzeszkadzania mu w pracy. O zgrozo! Jak tak można? On jej mógł poprzeszkadzać, ponieważ przy wykonywaniu ćwiczeń nie musiała z nikim rozmawiać. Roy to co innego. Gdyby język zaczął mu się plątać to byłaby katastrofa. I byłby na pierwszym miejscu w plebiscycie wpadek na antenie. I mogła to powiedzieć? Mogła, pomijając to udane 'kiedyś'. Niech się nie trudzi, wampir i tak ją rozgryzie. Zbyt blisko i zbyt często ze sobą przebywali. Zbyt wiele ze sobą rozmawiali. Łatwo było wyłapać zmiany. Gdyby Roy teraz zaczął w jakikolwiek sposób kręcić też by to zapewne wychwyciła - Co ty masz do mojej strzały, co? - zapytał blondyn przekrzywiając głowę rozbawiony takim określeniem - Tak? To dziwne te standardy. Bo mi się wydaje że limuzyna powinna być długa i z niskim zawieszeniem. Mogłaby mieć też przyciemniane szyby i barek w środku. No, ale... Nie moja broszka. Z klamkami zwykłego koloru czy nie i tak samochód lubię. No a jak inaczej? - zapytał obracając się by wyciągnąć spoza linii pionów skoczka. Ustawił go na przodzie i poklepał po końskim łbie - Obawiam się że Czarek i Kleo nie wiedzieli co to takiego szachy. Oni grali w 'kogo zje krokodyl'. - powiedział Roy uśmiechając się do Lizzy ze swojego końca planszy - Jednak partia godna wielkich głów. - przyznał kiwając wymienioną przed momentem częścią ciała - Huh jedno życzenie? - sapnął zaskoczony tym o co będą grać - I to jeszcze dowolne... Dobra. Umowa stoi. - wampir zgodził się i począł od tej chwili medytować nad ewentualnym życzeniem - No to dalej o Wielka... Twój ruch.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:20, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
No jasne, że naciągany bajer. I to koszmarnie naciągany. To ona miała licencję na zawieszanie nad swą główką aureolki. I to jeszcze jak jej to zgrabnie wychodziło! Ha. A pomysły przeszkadzania mu w pracy były równie niszczycielskie jak i w jego przypadku. Bowiem on by się mógł co najwyżej zaciąż bądź przejęzyczyć a ona mogła nie dość, że sama siebie uszkodzić podczas nieuważnie wykonanego wyskoku czy też obrotu, ale także i kogoś.
Tym bardziej, że na zajęciach tylko ona posiadała w rzeczywistości aż tyle siły. Straty mogłyby być koszmarne w skutkach. A już na pewno dużo gorsze od tych, które mógłby Roy dokonać na antenie. No chyba, ze wpadki chłopaka podczas audycji zaczęłyby się powtarzać częściej i regularniej. Wtedy to inna sprawa. Ale zapewne by tak nie było, bo wampir prawdopodobnie przestałby odczytywać jej wiadomości, by go niepotrzebnie nie rozpraszały. Niemniej ten pierwszy raz kiedy by mu przeszkodziła... Ach, kusił strasznie.
- Nie no, nic do niej nie mam. Jeździ. A to duży plus w przypadku samochodu. - zaśmiała się, bo na prawdę chciałaby, aby się zgodził na nowe auto, które ona z chęcią by mu sprezentowała. Co do standardów limuzyny bądź tez nie, to na prawdę były aż tak abstrakcyjne i mylące. Jednak nie oni ustalali te kryteria, można się było co najwyżej w tej chwili z tego pośmiać. Przestawiła jednego ze swoich pionków zasłaniając się przed ewentualnym atakiem gońca. Przysiadła po tym sobie zgrabnie na wieży przyglądając się planszy i sytuacji na niej kombinując co dalej chłopak może chcieć zrobić.
Nigdy nie była dobra w tej grze, toteż brakowało jej pomysłów i alternatyw. - Teraz Twój ruch o Wspaniały. - odrzekła drapiąc się w zamyśleniu po nadgarstku i starając się wymyślić sposób jak by go tu kolejnym ruchem zaskoczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:12, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Że co?! Że jego aureolka to tandeta jakaś? Jak tak można? Że na lewo niby kupiona? Że nie od anioła stróża? Że podrabiana? Ooo... To zniewaga, krwi wymaga! Miał autoryzowaną przez Stwórcę aureolkę pierwszej klasy. Dostał ją w dniu narodzin i prawie, albo prawie zawsze, błyszczała idealnie komponując się z krótkimi włosami koloru blond. Niech Elizabeth nie przesadza. Sama siebie mogłaby uszkodzić? Chyba strasznie musiałaby się postarać by coś takiego miało miejsce. Roy współczuł by wszystkim i wszystkiemu wokół niej raczej, bo Lizzy mało co mogło się stać. Przejęzyczenie tez mogło być tak samo katastrofalne w skutkach jak jej pomyłka w krokach. Częściej i regularniej? To raz by jej nie wystarczył? Oj to ryzykowna zabawa. I kusił? Czym kusił. Tylko się wspierał i uśmiechał do Elizabeth. Czarek jej - To prawdopodobnie jedyny plus w jego przypadku. - powiedział wzruszając ramieniem. Roy zapatrzył się na Lizzy na moment zapominając o kolejnym ruchu - O piękna królewno co na wieży siedzisz... - zaczął patetycznym tonem - Czy nie trzeba ci aby przypadkiem pomocy? Czy przypadkiem cie tam nie uwięził ojczulek? Smok cię szczerze? - to akurat nie wchodziło w grę. Miała obok siebie piona, skoczka i gońca. Ewentualnie można to było nazwać trójgłowym smokiem. Trudno będzie się tam do niej dostać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:45, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Oj, ona nawet w jednym słowie nie zasugerowała, że ta jego aureolka to tandeta. A tym bardziej nie powiedziałaby, że niby kupiona jakoś spod lady czy też już tym bardziej, że gwizdnięta komuś znad jego głowy. Jeśli jeszcze takową posiadał nad tymi swoimi cudownymi blond włoskami, to na pewno musiała być pierwszej klasy aureolką zapewne jeszcze wyświęconą odpowiednio przez jego własnego Ojca, skoro tak bardzo chłopakowi ufał.
Elizabeth jednak chodziło o coś całkiem innego. Miała tu na myśli tylko i wyłącznie wykorzystanie już tej aureolki i wszystkiego co utożsamiała do zakrycia swoich małych, drobnych na pewno niedoskonałości. Najczęściej w chwilach, gdy owa aureolka miała pokazywać jak bardzo niewinna jest dziewczyna. Bo nie zawsze same słowa wystarczały, aby odpowiednio to zobrazować.
A kusił wcale nie sobą samym jako takim w tej chwili, ale kusił tym, by zrealizować kiedyś taki pomysł i poprzeszkadzać mu choć troszkę podczas jakiejś audycji. Zwłaszcza takiej, podczas której chłopak musiałby jakoś wyjątkowo się przykładać i skupiać. To właśnie tak bardzo, bardzo kusiło. Ale jak tak teraz się na niego spojrzała i dojrzała te błękitne jego oczka wpatrujące się w nią z takim... rozmarzeniem? Uwielbieniem? Ciężko było stwierdzić dokładnie. Jednak na pewno owe jego spojrzenie mogłoby roztopić niejeden lodowiec. A już tym bardziej taki, który nie daj boże mógłby się utworzyć wokół wampirzycy. Stopiłby go w jednej, króciutkiej chwili. W całości i doszczętnie.
Jego słowa wywołały szeroki uśmiech na jej twarzy. - Taaak? - zapytała się czego chłopak może chcieć od niej tak zaczynając swą wypowiedź. - Nieee... Ojczulek mnie tu nie usadził. - podjęła zabawę z wyjątkową łatwością - I smok mnie nie szczerze. Co najwyżej się szczerzy. Zęby suszy. Zapewne czekając na nieopacznego rycerza co to mnie z tej wieży 'odsadzić' by zechciał. - roześmiała się serdecznie zastanawiając się co też jej narzeczonemu po głowie chodzi. Nie szły mu te szachy czy jak?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:10, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ale poddała jej oryginalność w wątpliwość. To wystarczyło. Nie, Aberforth nie wyświęcił jej, aż tak zdolny nie był. I aż tak nie ufał, cóż wiedział jakie jest życie. Sam przecież błędy popełnił i skutek takiego jednego właśnie przed Elizabeth stał. Można powiedzieć że Ab nie chciał wiedzieć. Aureoli nie powinno się do tego wykorzystywać. Nie ładnie to z jej strony. Nie ładnie. To sobie będzie musiała ten pomysł na jeszcze trochę odłożyć. Nie spieszyło im się z powrotem do miasta, wcale a wcale. Wszystko jedno z jak pozytywnym wyrazem by się wpatrywały. Ważne że wpatrywałby się w Elizabeth, a to liczyło się najbardziej. Jednak chyba najwięcej w tym było uwielbienia. Bo fajnie wyglądała na białej wieży. Jeszcze fosy wokół brakowało - Jakże to tak? Nie ojciec?! - zawołał ucieszony tym że Elizabeth dała się wciągnąć w jego zabawę - Ale jego zębiska zapewne okropne i straszne. I co zrobić by się do ciebie dostać... - westchnął teatralnie - Mój rumak... - tu spojrzał na szachową figurę obok której stał - Nie doskoczy. - fakt, przez pół planszy rady nie da, ilość pól ograniczona. Nie szły, miał 'niemoc szachową', można to tak nazwać. Poza tym nic nie mogło być bardziej zajmujące od wlepiania wzroku w Lizzy i toczenia z nią tak zabawnych rozmów. To też szachy mało interesujące się wydawały - I dlaczego rycerz nieopaczny miałby być? Czyżby wokół ciebie o piękna księżniczko pułapki?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:51, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Tak więc wampirzyca miała niniejszym ogromne szczęście, że Aberforth popełniał błędy. Mogła być mu za to wdzięczna. I chyba powinna za to podziękować, ale raczej nie za bardzo widziała by w jaki sposób miałaby tego dokonać, bo raczej stwierdzenie prosto z mostu 'dziękuję Panu, że nie byliście z małżonką na tyle uważni' nie wchodziło w grę. Niemniej sam fakt się liczył. Roy stał przed nią, mogła go poznać, zakochać się w nim i dzięki temu jej życie nabrało całkiem innego, nowego obrotu.
Zdecydowanie nie spieszyło im się do powrotu do miasta. A tym bardziej już do pracy i codziennych zajęć. Najchętniej, to wampirzyca przedłużyła by im jakoś te ich wakacje na o wiele dłuższy okres. Jednak zapewne nie bardzo by się dało tego dokonać, ale pomarzyć nikt im nie bronił. - Ano nie Ojciec, nie Ojciec. - zaśmiała się - Jak już, to straszliwie despotyczny brat. - James wcale nie był taki straszny, ale nic nie stało na przeszkodzie, by wyolbrzymić ten fakt na potrzeby zabawy.
- Straszna szkoda, że nie doskoczy. - westchnęła niepocieszona tym faktem wyjątkowo teatralnie. - A bo widzisz... - zaczęła spoglądając na moment też na swoje pionki. - Tutaj, to jeszcze wąska ścieżka do wolności dałaby się utorować. - pokazała stopą tylko jednego ze zwykłych pionków. - Ale tam... - podniosła się na tej wieżyczce i nie schodząc nawet na ziemię przemknęła po łebkach figur do drugiej z białych wież - ...To już nie tak łatwo, bo przejścia broni cała armia. - przysiadła na wieżyczce kładąc w lekkim rozkroku swe stopy na dwóch sąsiadujących ze sobą i jeszcze nie ruszonych żołnierzy.
- Poza tym, zobacz. - pokazała dłonią na swój bok - I kawaleria i nawet sama Królowa Matka bacznie dozoruje tą drogę. - pokręciła głową śmiejąc się przy tym z tego, że chłopak jeszcze nie wykonał swego kolejnego kroku. - Tak więc pułapek jako takich to nie ma, ale i z armiami chroniącymi dojścia do wieży, w której mnie przetrzymują zmierzyć by się trzeba było. - zajęczała udając całkiem chyba nieźle swoją rozpacz. - A ja taka samotna w tej wieży pozostaję... - dodała jeszcze wspierając się za sobą na wieżyczce i wychylając się nieco w tył, nadstawiając swoją twarz do słońca, które dość znacznie już o tej porze prażyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:37, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Mogła napisać anonimowy liścik jak już tak koniecznie chciała. Choć raczej ta anonimowość dałaby się szybko rozgryźć w przypadku gdyby dziękowała tylko i wyłącznie za Roy'a. Chyba była jedyną aż tak radosną z powodu faktu istnienia wampira. Sama sobie w zasadzie powinna pogratulować w jakimś sensie. To przecież ona go stworzyła w aktualnej formie i dzięki temu udostępniła jakby wyższy poziom rozwoju. Gdyby ciągle był człowiekiem aktualnie pewnie by siedział gdzieś przy lodówce twierdząc że jest głodny. Zajęcia fizyczne miałby ogromny wpływ na jego apetyt, a nie mogli z Lizzy powiedzieć że przez ostatnie pół dnia się lenili. Jasne pomarzyć można było, ale tutaj wampir by jednak jej wszedł w paradę. Wakacje wakacjami, ale po jakimś czasie jednak by uznali że fajnie by było wrócić do pracy i swoich codziennych zajęć. I Roy byłby pierwszym który o to by się upomniał. Jakoś kiedy pomyślał o pannie Vequell czuł dziwaczny niepokój o miejsce swojej pracy - O losie! - przyłożył dłoń do swojej piersi zasłaniając częściowo spory tatuaż - Brat! To nie może być! Świat stanął na głowie, by brat tak okrutnie i bezwzględnie skazywał siostrę na cierpienie. No nie doskoczy. W szachach nie ma opcji latających dywanów. - warcaby pod tym względem były lepsze. Taka damka dawała ogrom możliwości jeśli umiejętnie pogrywało się nią i innymi pionkami. Roy patrzył jak Elizabeth, jak ta wredota mu zadanie utrudnia. Bo po cholerę śmignęła na drugi koniec? Miało to coś wspólnego z Dwiema Wieżami które powstały w wyobraźni poczytnego angielskiego pisarza? - Królowa jak to królowa. - mruknął. Kobietą była, pozostawało tylko liczyć na to że mogłaby być tak samo podatna na uśmiech Roy'a jak i wampirzyca której teraz strzegła - Ja nie wiem i może się nie znam, nie... - zajęczał Roy patrząc na figury otaczające tą bladolicą piękność - Ale fosa jest fajniejsza. Albo... - idąc już dalej książkowymi dróżkami - Jakieś demony. Powiadasz że trzeba by się było zmierzyć, hm.... A jak sądzisz, jakie szanse w takim starciu miałby zwykły wampir? - zapytał unosząc lekko brew. Wybitnie mu się nie chciało główkować nad tym co by tu zrobić by pozbyć się wszystkiego wokół Elizabeth. Roy roześmiał się cicho widząc tą jej 'samotność' - Ależ o Samotna zdradź mi coś jeszcze! Ile i komu dać w łapę trzeba by wejść tylnymi drzwiami do tej twojej wieży? - pytanie tak dosadnie prozaiczne i za nic nie pasujące do sytuacji mogło odnieść bardzo różne skutki. Czy królewna była skłonna brać łapówki? Czy przedsiębiorczy rycerz dostanie po łapach?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:37, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Nie. Anonimowe liściki to raczej nie było coś, co by wykorzystała w tym wypadku. Prędzej już by stanęła odważnie naprzeciw jego rodziców niż miałaby kombinować coś innego. I jak to była jedyną zadowoloną z tego, że Roy jest? na pewno by się wiele osób znalazło, które też by to mogły powiedzieć. Zaczynając od jego najbliższej rodziny wraz z siostrą licząc a kończąc na jego koleżankach z pracy, które chyba lubiły jego towarzystwo. Zwłaszcza to wesołe towarzystwo.
Roześmiała się słysząc jego jęknięcie na temat jej brata. Ona i wredota? To on by się chciał uśmiechać do królowej. Jakby mu jego własna dama nie wystarczała. - Hymmm... - zamyśliła się na głos przekrzywiając lekko głowę tak, by widzieć kątem oka chłopaka - Zwykły to nie wiem... Ale taki jeden szczególny... Wiesz, te błękitne oczy i czarujący uśmiech. A poza tym tak zwinny jak ten jeden, to pewnie jako jedyny miałby szansę się przedrzeć przez te zasieki z armii Królowej i Brata. - zaśmiała się starając się przy tym nie spaść z wieżyczki - Zwłaszcza, że część armii u mych stóp leży. - dodała jeszcze naciskając lekko stopą na pionka, który się zachwiał na swym polu.
Coś jej się zdawało, ze w ogóle nie miał już za bardzo ochoty na grę w te szachy. Jak widziała robił wszystko, by nie wykonać swojego ruchu na planszy. Prawdę mówiąc ona także znalazłaby teraz ileś o wiele ciekawszych a na pewno przyjemniejszych zajęć niż przesuwanie pionków w partii, która im obojgu nie szła za bardzo. - A tam w łapę... Ty byś tak niecnymi sposobami chciał się wkupić? - zapytała unosząc się na swoim tymczasowym siedzisku. W sumie nawet wygodne było to miejsce. jak stołek barowy, bo podobnie wysoka była ta wieża. - Tylnymi drzwiami? No wiesz! To tak jakby i ta 'samotna' miała Ci się od tyłu pokazać. - prychnęła żartobliwie przekręcając się lekko na bok tak, by równie dosadnie pokazać mu się od strony pośladków. Zbereźnik jeden. A ona też nie lepsza.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roy Smith
Vampire
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 1258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:12, 19 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Oj stanie naprzeciwko jego rodziców, jeszcze nie raz stanie. Czekała ich taka okazja w zasadzie niedługo. Jakoś wypadało poinformować Aberfortha i Caren że są zaręczeni choćby i po to by sprawić im przyjemność i postwarzać pozory normalności. To raczej wątpliwa sprawa by Angela pisała do ojca anonim a w nim zawarła słowa podzięki za spłodzenie jej brata. A jak inaczej? Elizabeth i wredota. Uciekała mu specjalnie przecież. Na inne miano sobie nie zasługiwała w tym momencie. By dotrzeć do tej swojej damy trzeba było najpierw przekupić królową - matkę. Coś mniej więcej jak zdobycie przychylności ewentualnych teściów. Normalnie serwowało się bukiecik kwiatków i komplement. Roy nie miał pojęcia czym przekupić szachową figurę. Gorzej będzie jak sam wyszczerz nie wystarczy - Taaak? Jaki? Czarujący uśmiech? I... - wampir zadumał się patrząc gdzieś ponad linię drzew - Nie znam kolesia. - stwierdził za nic nie mogąc przyporządkować do podanego opisu jakiegokolwiek osobnika płci męskiej - Zwinny? - Roy wsparł się wygodniej na koniku i powiedział niepewnie - Chyba coś... Tak chyba coś mi świta. Czy ten... - wskazał na Lizzy machając lekko dłonią - Bardzo często pierdzieli od rzeczy? - zapytał krytykując w tej chwili równie swobodnie co żartobliwie swoja osobę - I ciągle biadoli o rycerzach? - popatrzył na chwiejący się pionek zastanawiając się przy okazji czym mógłby go zbić, ale i tak nie widział takiej możliwości. Trzeba było znów próbować jakoś zagadać Lizzy by wygrać mało inwazyjnymi metodami. Bardzo dobrze jej się zdawało. Logiczne myślenie i analiza u Roy'a trochę kulały kiedy miał okazję obserwować wyciągającą się ku słońcu, połyskującą od jego promieni, wampirzycę - Na wojnie wszystkie sposoby są dozwolone. - odparł zadowolony z siebie - Czy szantaż, czy łapówka, czy groźba... - narazie wykorzystał tylko jedną możliwość, w zasadzie próbował wykorzystać. Pozostałe dwie? Kto wie. Pozostawała jeszcze walka na pierwszej linii frontu, ale wszystkie figury miał być całe tak jak teraz - Jak od tyłu? - zapytał wykrzywiając zabawnie usta - To ta Inteligentna obrócić by się nie mogła? Czy ma kontrakt tylko i wyłącznie na wypatrywanie z wieży bez możliwości innych bardziej zakrojonych ruchów? Poza tym... - zaczął i nie dokończył wpatrując się z bezczelnym, dziarskim uśmiechem w tyłek Elizabeth.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Vampire
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 1385
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:11, 20 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
O matko! On jej groził teraz czy obiecywał z tym stawaniem naprzeciw jego rodziców? I jeszcze poinformować? O rany... Elizabeth myślała, że nic nie trzeba będzie mówić. A że uznawała jego rodziców za inteligentnych ludzi, to myślała, że wystarczy by odwiedzili ich po powrocie. może by wtedy dostrzegli pierścionek na jej dłoni i sami by się zorientowali co się wydarzyło. Jednak nie mogło być aż tak łatwo, prawda? Musieli będą przebrnąć przez całą rozmowę od początku do końca. Lizzy chociaż w duchu liczyła, ze to Roy zacznie tą rozmowę.
Ona jakoś nie czułaby się na siłach jej rozpocząć. Bo co by miała powiedzieć i jak? 'Szanowni Państwo, będziemy rodziną. Bo się Wam wpraszam do niej przyjmując jego oświadczyny.' Nie. Nie byłaby w stanie znaleźć odpowiednich słów. I zatknęło by ją jak rzadko kiedy. Lepiej więc by było, gdyby to on im o tym powiedział. A przynajmniej jakoś zaczął tą rozmowę, bo wampirzyca nie potrafiłaby jakoś im o tym powiedzieć. Czy to ze względu na to, że nie umiała by dobrać odpowiednich słów czy też ze względu na swój strach, tak, strach o to jak jego rodzina to przyjmie.
Ano owszem. Uciekła mu specjalnie i z rozmysłem na drugą z wieżyczek. Sam zaczął tą zabawę, więc niech teraz nie narzeka, że nie jest mu najłatwiej ją w jakikolwiek sposób dokończyć. - Tak, czarujący uśmiech. - przytaknęła - Taki... Powalający, powodujący, że myśli się plączą i są w stanie tylko o nim myśleć. O niczym innym. - dodała wyjaśniając skąd stwierdzenie o oczarowaniu. - A tam nie znasz. - westchnęła - Na pewno znasz. I z pewnością bardzo dobrze. - zaśmiała się lekko, swoim perlistym głosem. Nie mógł do nikogo dopasować? Widać za daleko szukał, bo przecież to o nim samym była mowa.
Roześmiała się zdecydowanie głośniej słysząc o tym nieskoordynowanym słowotoku u rzeczonego wampira. - Czy tak od rzeczy to ie wiem. Wcale mi się nie wydaje by to było od rzeczy. A bym nawet powiedziała, że całkiem sensownie. - odparła - O tak, tak! O tych rycerzach, rycerskości i tak dalej całym tym cyrku związanym ze średniowieczem to jak najbardziej coś tam było. - zadrżała zanosząc się śmiechem. Od tego wszystkiego trąciła nogą nieco za bardzo jeden z tych zwykłych pionków, który robił jej za podnóżek i biedny żołnierz poległ na planszy kładąc się na niej jak długi. Parsknęła jeszcze bardziej śmiechem musząc sobie znaleźć chwilowo inne podparcie dla swej stopy. Wypadło na kolejnego pionka stojącego nieco dalej. Tamtego pewnie za chwilę będzie musiała podnieść, gdy tylko ponownie wrócą do gry.
- No sam mówiłeś, że od tyłu. - zaśmiała się pokazując mu koniuszek języka - Wiesz, dałoby się. - kręcenie się na wieżyczce nie było jakimś dla niej wielkim problemem. - Ale mało wygodne. Bardzo mało wygodne. - odrzekła znów wracając do poprzedniej, wygodniejszej pozycji wspieranej w rozkroku stopami o pionki na planszy. - No nie no... Podejrzewam, że ma pełną swobodę w ramach tej twierdzy, w której siedzi. Ale kto tam wie jak się po tym poruszać, czyż nie? Wiedziałbyś? - zapytała widząc jak jego spojrzenie dość monotematycznie zawieszało się przed chwilą na jej zadniej części ciała. Do czasu aż normalnie usiadła, przodem do niego. - A poza tym... Co? - dopomniała się o dokończenie przez niego swojej rozpoczętej wypowiedzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|