Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:52, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Wzruszyła ramionami niby to obojętnie. Znów odgarnęła włosy z twarzy.
-Jak sobie chcesz. W takim razie ja z Jose zostanę jeszcze u moich rodziców...- oznajmiła z pięknym uśmiechem. Przysunęła się do niego i leciutko musnęła jego usta swoimi. Nie dlatego, że miała na to ochotę. Nie chciała go pocałować, tylko lekko zirytować. Zdawała sobie sprawę, że za nią tęsknił. Owszem. Mógł mieć inne kobiety. Tylko, że dobrze wiedziała o tym jak na niego wpływa. Wyjątkowo. Inaczej niż inne. Dużo czasu zajęło jej, by to zrozumieć. Szala zwycięstwa nieznacznie przechyliła się na jej stronę. Sukces natomiast osiągnęli by tylko wtedy, kiedy wreszcie przestaliby się kłócić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:33, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zerknął na nią pytająco. Raz niemal płacze, raz go całuje, raz całkowicie ignoruje i jeszcze innym razem się kłóci. Cholera, co z nią nie tak? Skąd te huśtawki humoru? Może jest w ciąży? Dostała trochę ciała przez te ostatnie miesiące... Nie, no nie. Gaspard patrzył na nią przez chwilę jak najlepszy lekarz, lecz niczego nie wybadał. Westchnął cicho, łapiąc delikatnie Lee za nadgarstki, chcąc zmusić ją, aby poświęciła mu całą swoją uwagę. Potem przybrał twarz profesora, który daje młodej, niedoświadczonej uczennicy pouczenie.
- Jeśli chcesz, żebym jeszcze został i żebyśmy sobie porozmawiali, bądź się pomiziali, jeśli masz na to ochotę, musisz się bardziej postarać, wiesz? Takie delikatniutkie całusy niestety już na mnie nie działają - odparł głosem znudzonym i jak najbardziej obojętny. I chyba naprawdę przypominał takiego wapniakowego profesora. Spojrzał na nią w taki wygórowany sposób i uśmiechnął się błyskotliwie, co miało ją zirytować. Bo pocałunki nie mogą irytować, przynajmniej nie jego. W dziwnych sytuacja mogą tylko zaskakiwać. i on był zaskoczony tą jej spontaniczną, albo z premedytacją obmyślona reakcją, która miałaby na celu pomóc mu oszaleć. Jednak do tego była jeszcze daleka droga. W szczególności, jeśli miało to by być na punkcie Leah. W jego planach było waśnie odwrotnie. To ona miała zwariować na jego punkcie i spokojnie, on już się o to postara. Spokojna wasza rozczochrana. Gaspard jest przecież mistrzem w uwodzeniu kobietek. I jeśli przez chwilę ktoś byl jego to już na zawsze jego pozostanie. tak z panną Leah właśnie było. Nie mogła nic na to poradzić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gaspard dnia Pon 20:36, 19 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:59, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnęła się delikatnie i szarpnęła ręką. Niestety, Gaspard trzymał jej ręce zbyt mocno, by mogła je jakkolwiek ruszyć. Przysunęła twarz do jego przystojnej twarzy i lekko odchyliła głowę. Nie zamierzała przestawać. Najwyraźniej każde z nich miało inny plan na to drugie.
-Gaspuś... -mruknęła pewna siebie i swoich wdzięków.
-Jeśli chcesz, żebym została w Twoim domu. Jeśli chcesz, żebym z Tobą rozmawiała... Lub jeśli masz ochotę na cokolwiek innego...- mruknęła przesuwając palcem po jego policzku- To będziesz musiał się cholernie postarać... -uśmiechnęła się złowrogo. Taaak. Każdą kobietę mógł teraz zaciągnąć do łóżka. Z wyjątkiem tej, której wydaje mi się, że pragnął najbardziej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:13, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Roześmiał się głośno, bardzo głośno, że chyba całe La Push go usłyszało. Popatrzył na nią z ogromnym rozbawieniem i poluźnił jednak uściski na jej nadgarstkach.
- Ja nie muszę się starać, ty sama tego chcesz, tylko próbujesz grać za wszelką cenę taką nieprzystępną - odparł z tym charakterystycznym błyskiem w oku. Bo przecież miał rację. Gdyby nie chciała to po co by tu wracała, hm? Najlepiej by było, żeby przestała oszukiwać samą siebie i grać tą trudną do zdobycia, odporną na jego wdzięki i odważną laskę, bo powoli robiło się to nudne. Już wolał tą wrzeszczącą i rzucającą garnkami Leah. Naprawdę, i chyba był szaleńcem. Z szelmowskim uśmiechem pociągnął jej ręce do tyłu, wykręcając je delikatnie za jej plecy, a sam się do niej przysunął i pochylił się nad nią.
- Nie mów, że nie chciałabyś, abym znów wziął cię w ramiona, gorąco pocałował, a potem zaciągnął do naszej sypialni. Nie oszukuj, się kochanie, ty mnie kochasz. cholernie mocno, że aż sama się tego boisz - szepnął cicho, niby przez przypadek muskając ustami jej ucho. Potem z premedytacją wargami przejechał po jego płatku, zgryzając je delikatnie i czule.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:28, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Musiała naprawdę starać się, by jego głos ani dotyk nie miał na nią większego wpływu. Sukinsyn! Jak mógł tak na nią działać?! Przekręciła lekko głowę w bok, tym samym zabierając mu swoje molestowane ucho z zasięgu jego ust. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
-Ja nie mówię, że tego nie chcę Gaspard. Problem w tym, że seks nie jest moim problemem... -mruknęła- Ja potrafię się powstrzymać. Ty nie. Dlatego daję Ci możliwość korzystania z życia. Mnie możesz kochać. Bezdotykowo... -zaśmiała się. Oj dobra. To już była głupota. Wcale nie zamierzała z niego rezygnować w tym kontekście. Ale to nie zmienia faktu, że mogła sobie trochę z niego pożartować. No bo jak będzie się czuł bez niej w tym swoim wielgachnym łóżku?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:40, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Znowu roześmiał się głośno. Bezdotykowo. A to on się zastanawiał, czy podłożono mu jakiś dodatek do papierosów. Już chciał się jej zapytać co paliła, albo poradzić, żeby zmieniła dilera, bo ten najwyraźniej jej nie służy. Co ona w ogóle bredziła.
- To ja się tak nie bawię, rezygnuje z tego naszego związku - burknął niczym małe dziecko, któremu zabrano lizaka. Odsunął się od niej i zerknął na jej twarz, marszcząc przy tym brwi, czoło, a nawet nos. - Zwredniałaś przez te ostatnie miesiące. I troszeczkę zgłupiałaś - mruknął całkiem poważnie, a potem posłał jej ten z kilku wyjątkowo szczerych i wyjątkowo uroczych uśmiechów. Ale to tylko przez krótki moment, niemal przez ułamek sekundy. Zaraz potem znowu przybrał ten trochę gburowaty wyraz twarzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gaspard dnia Pon 21:51, 19 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:59, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Przewróciła oczami i zmierzyła go poważnym, aczkolwiek bystrym spojrzeniem.
-A ja myślę, że przez te 4 miesiące wreszcie przejrzałam na oczy... -wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko.
-Chociaż spodziewałam się bardziej wrednego i ironicznego komentarza... -zaśmiała się. Nadal trzymał ją za ramiona.
-No więc jak? Pocałujesz mnie, czy mogę sobie iść? -poruszyła brwiami. Ani trochę nie miała pomysłu co z nim zrobić. Na razie wiedziała tylko, że trochę się za nim stęskniła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:09, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Prychnął cicho, dumnie się prostując i unosząc wysoko głowę. On ją? Chyba coś się jej pomyliło.
- To ja czekam, aż ty mnie pocałujesz, panienko - odparł, zerkając na nią z góry w oczekiwaniu. Znowu poprawił mu się jakoś humor i nawet uśmiechał się tak szczerzej. Chyba naprawdę tęsknił za nią, przynajmniej troszeczkę. I chciał się zobaczyć z Josephine. Pociągnąć ją za jeden z tych jej uroczych loczków i utulać do siebie. No, cóż, to trochę rozczulające, ale nawet Gaspard'owi też zdarzało się czasami myśleć nie tylko swoją dolna częścią ciała. O dziwo, prawda? Pozwolił sobie puścić jej nadgarstki, wiedząc, ze już chyba nie będzie chciała mu uciec. Objął ja za to delikatnie. żartobliwie klepnął w tyłek, ale zaraz, czując, że wybuchnie z oburzeniem, przejechał swoją dłonią po jej plecach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:18, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Już chciała mu powiedzieć coś o protekcjonalnym traktowaniu jej tyłka, jednak powstrzymała się. Przechyliła lekko głowę przyglądając się mu. Minęło kilka chwil zanim lekko sciagnęła brwi.
-Masz 3 sekundy... -oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu. Pocałuje ją. Jeśli nie w tej chwili, to trudno. Ale sam będzie musiał to zrobić, za jej ewentualnym pozwoleniem. Nie będzie miał tak łatwo. Życie z podawaniem mu wszystkiego na tacy się skończyło. A jeśli będzie jej ciężko i rzeczywiście będzie jej brakowało faceta... Cóż. Zgodził się na wolny związek, tak? Na myśl o tym jej uśmiech delikatnie się poszerzył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:14, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Westchnął głośno, ze zrezygnowaniem. Przyglądał jej się przez chwilę, pewnie nawet dłużej niż trzy sekundy.
- Wy kobiety to już nic nie potraficie zrobić jak należy. Tym razem się poświecę - mruknął, patrząc na nią z pouczeniem i dezaprobatą. potem pochylił się nad nią, bardzo powoli, aby wydłużyć czas oczekiwania, a gdy jego wargi dotykały jej, uśmiechnął się delikatnie, zanim wbił się w jej usta.
Całował ją delikatnie, smakując ją. Była słodka, niezwykle słodka. Potem zaczął całować ją nieco namiętnie, przyciskając ją do siebie mocniej. Jego dłonie powoli błądziły po jej kręgosłupie, aż nagle nie wiadomo nawet kiedy były już pod jej bluzką. Chciał jej udowodnić, że naprawdę bardzo za nim tęskniła, oraz trochę ją zmiękczyć, bo zaczynała uważać się za nie wiadomo kogo, o.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:58, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Odwzajemniła pocałunek z prawdziwą przyjemnością. Swoje ręce splotła na jego karku i raz po raz wsuwała palce w jego włosy. Stęskniła się. Cholernie jej go brakowało, jednak w dalszym ciągu nie potrafiła zwalczyć, czy chociażby zmniejszyć dystansu do niego, który pojawił się wraz z przyłapaniem go na tej jakże osobliwej zdradzie. Czuła jego dotyk i nie zamierzała twierdzić, że było to dla niej nieprzyjemne. Jednak, kiedy pozwolił sobie na za dużo przerwała pocałunek. Odchyliła lekko głowę do tyłu i uśmiechnęła się lekko, po chwili przygryzając dolną wargę swoich ust.
-Zabieraj łapy... -oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Cóż. Aktualnie chyba nie da się tak łatwo utemperować. Gaspard musi się bardziej postarać. Jego dotyk przestał robić już na niej aż takie wrażenie. Bo co to za przyjemność wiedzieć, że traktuje ją jak każdą inną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:56, 20 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Prychnął cicho z kpiną, mając nadzieję, że ona naprawdę nie wierzyła, że ją posłucha. Sam splótł ręce za nią, gdzieś w okolicy ich pośladków. Co myślała, że teraz to ona będzie wprowadzała gierki? Ha, chciałaby. Z mistrzem nie wygra. Niech Leah lepiej nie próbuje ojca dzieci robić.
- Jezu, kochanie, zostawić cię na cztery miesiące, a ty i zwredniałaś i przytyłaś i probujesz mną tu jakoś manipulować, czy tam wodzić za nos - mruknął dość sceptycznie, ale patrząc na nią z rozbawieniem. Bo bawiła go ta cała sytuacja. Czuł się jak jakieś dziecko. Zaczął prowokacyjnie poklepywać na jej tyłeczku jak na perkusji, uśmiechając sie do niej szeroko. Widział, jak już taka mała żyłka pulsuje na jej skroni i chyba jeszcze bardziej go to zachęciło. Co jak co, bądźmy szczerzy, nie miała z nim żadnych szans, bo był silniejszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:36, 21 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Pokręciła głową i położyła dłonie na jego niesfornych rękach.
-Uspokój się.. -mruknęła lekko rozbawiona- Nie chce Tobą manipulować. Ciebie po prostu trzeba trochę wychować gówniarzu... -zaśmiała się i przytuliła głowę do jego klatki piersiowej. Cóż. Najwyraźniej nie ze wszystkim mogła tak walczyć. A przynajmniej nie tak od razu. Mruknęła cicho i zabrała głowę.
-Zachowujesz się jak dzieciak już wystarczająco długo... -oznajmiła z szerokim, zadowolonym i pewnym siebie uśmiechem po czym szturchnęła go solidnie w ramię.
-I powiedz jeszcze raz, że przytyłam a nie wiem co Ci zrobię... Albo jak długo będziesz musiał zadowalać się innymi... -uśmiech przybrał wyraz nieco bardziej złośliwego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:46, 21 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Uśmiechnął się cwaniacko, patrząc na nią z dziwnie zbolałą miną, kiedy to szurnęła go w ramię. Potem nakrył jej dłonie swymi dłońmi i przesunął je na jej biodra. Postanowił ją jeszcze trochę zdenerwować swoją paplaniną.
- Nie żeby mi się nie podobało to, ze złapałaś trochę ciałka. Przedtem byłaś płaską deseczką, a teraz jest za co złapać tu... - i w tej chwili klepnął ja w tyłek -... i tu - mówiąc to przeniósł dłonie na jej piersi.
Widząc jej minę, uśmiechnął się szeroko, a potem odważył się pocałować ją w nos, bardzo pieszczotliwe zresztą. Skąd u niego te czułości? Sam nie wiedział. Chyba uświadomił sobie, jak dobrze mieć ją przy sobie, jak dobrze czuć jej zapach i jak łatwo o tym wszystkim zapomnieć, niestety. W tej chwili miał ochotę cofnąć czas i te niektóre niezbyt pożądane wydarzenia z jego życia. Tak się jednak nie da.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:12, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zaśmiała się i zabrała z siebie jego ręce. Pokręciła głową wpatrując się w te granatowe ślepia i westchnęła z udawaną dezaprobatą.
-Stęskniłeś się zboczeńcu... -mruknęła i przeczesała mu dłonią włosy. Jednak kiedy usłyszała tekst o płaskości jej klatki piersiowej oburzyła się. Zdecydowanie. Aż delikatnie rozchyliły się jej usta.
-Ty podła żmijo... -zmarszczyła brwi wpatrując się w niego niezwykle groźnie. Przeholował. Co za durny facet! W tym momencie biedna, aczkolwiek cycasta już Clearwaterka znów miała solidną ochotę mu przyłożyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:25, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zaśmiał się na jej reakcję. ale, żeby od razu go wyzywać? To był przecież jedynie jeden z tych jego niewinnych żarcików, a ona już była gotowa go zagryźć.
- Och, przestań. Przecież żartowałem, to ja powonieniem się obrazić za tego gówniarza - odparł pouczająco. Spoglądał na nią przez chwilę, aż tu nagle z jego brzucha wydobył się jeden taki niezbyt pożądany dźwięk. Nadal przecież był głodny, nie? Gaspard westchnął ciężko.
- A teraz, jak wzorowa partnerka, idziesz ze mną i zrobisz mi coś jadalnego do jedzenia. Jestem głodny jak wilk - odparł, delikatnie popychając ją trochę przed siebie. Następnie zrównał się z nią, łapiąc ja w tali, tak aby nie mogła mu się wymknąć. Dzisiaj będzie jego kucharką. A on kucharką nie daje uciekać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:34, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Wzruszyła ramionami nadal pozwalając się dotykać. Cóż. Brakowało jej tego faceta. Jak nie wiem co. Wszystko to co zrobił zaszufladkowała gdzieś w swojej głowie. Niby to głęboko, a jednak do odświeżenia sobie w każdej chwili.
-Ja gotuję a Ty sprzątasz... -oznajmiła stanowczo. Była impulsywną kobietą. Należało jej to przyznać z całą stanowczością. Reagowała na wszystko bardzo emocjonalnie, ale można by rzec, że zdrowo. Do ostateczności doprowadzał ją tylko i wyłącznie Gaspard. Przesunęła ręką po jego boku i stwierdziła ze zdziwieniem, że zrobił się jeszcze szczuplejszy.
-Czy ty naprawdę żywiłeś się samymi procentami? -prychnęła niezadowolona.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaspard
Wilkołak
Dołączył: 06 Lis 2008
Posty: 2577
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:46, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Ależ oczywiście, że nie! - odparł z oburzeniem, patrząc na nią z mało przekonującą miną. To, ze jest chudszy niż ostatnio, nie znaczy, ze nic nie jadł. Duzo biegał, o. Ale przynajmniej jest proporcjonalnie, ona złapała trochę ciała, a on trochę zgubił. Nic się nie traci, prawda?
- Ale pomożesz mi ze sprzątaniem - mruknął dość ostrożnie. No bo wiecie, tego było trochę dużo. Mówiąc oczywiście delikatnie. Nie chciał jej przestraszyć, ale zastanawiał się, czy w ogóle będzie chciała wejść do tej jaskini, która kiedyś była jego domem. Przełknął ślinę trochę głośniej, zastanawiając się czy warto prowadzić ją do domu. Miał nadziej, ze nie lezą tam jakieś damskie staniki, czy majtki, bo na pewno szlag by ja trafił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leah
Administrator
Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 3147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:57, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Spojrzała na niego jak na małe, nieporadne cielątko i przewróciła oczami.
-Zobaczymy... -mruknęła dość sceptycznie. Może faktycznie bała się, co też mogłaby tam znaleźć. Za punkt honoru postawiła sobie nie wchodzić do sypialni, do póki Gaspard tam nie posprząta. Nie miała zamiaru dostarczać sobie takich wrażeń i utwierdzać się w przekonaniu, że Gaspard pofolgował sobie już dużo wcześniej. Więc po co by im to było? Leah zostawiła też sporo swoich rzeczy w tamtym domu, więc jeśli któraś z goszczących tam pań pożyczyła sobie coś z jej szafy... Dobra. Nie łudźmy się. To raczej pewne, że ów uroczy francuz nie spędził 4 miesięcy w całkowitej wstrzemięźliwości.
-Prowadź do swojego królestwa... -mruknęła i zerknęła na niego z ukosa.
/możesz ich wysłać do domu ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 12:30, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
/ Ulica / Obrzeża / Forks
- Wyrażaj się! - zawołał nie chcąc by Jean nasłuchała się od niego przekleństw, a później sama zaczynała mówić łaciną podwórkową. Dzisiejszego dnia Ben nie zaliczy do udanego, chyba że stanie się cud i Adam ich opuści. W zasadzie to nie ma się czym przejmować. Zaraz nas wysadzi i tyle. Spojrzał na odbicie mężczyzny jakie widział w szybie. Chyba nie pójdziesz z nami? Prawda? Powiedź że nie pójdziesz... Nie był tego taki pewien. Jego kierowca był w jakimś dziwnym nastroju i nie wiedział czego się po nim tak do końca ma spodziewać co nie wróżyło najlepiej - Moja wolna wola, nie jest taka swobodna jakby się mogło wydawać. - był uzależniony od córki, od pracy, po trochu też od Knight'ów bo to ich darzył największą mimo wszystko sympatią. Był uzależniony od rzeczy, które lubił i które kochał. Nie był do końca wolny, jak każdy - Już ci wierzę. Ty i twoje 'nic wielkiego', to jak ja i 'odczep się odemnie, bo nie mam ochoty cię znać.' - odpowiedział - Jedno i drugie sprzeczne. - spojrzał na niego kiedy się zatrzymali i otworzył oczy trochę szerzej gdy zobaczył jak i Adam rozpina pasy - Idziesz z nami? - zapytał starając się by nie zajęczeć. Jeanine już wypadła z samochodu i stała obok niego rozglądając się we wszystkie strony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:02, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Czarnowłosy prychnął słysząc uwagę swego pasażera - Ja mam się nie wyrażać? Gorszych rzeczy nasłucha się w szkole. Przed tym jej nie uchronisz. - stwierdził ucinając tym samym wszelkie próby przeciwstawienia mu się Benjamina. Argument był nie do przebicia. Ziewnął patrząc na drzewa, które zaczęły ich coraz gęściej otaczać, im głębiej wjeżdżali w rezerwat - Powiedziałbyś do mnie tak? - zapytał przekręcając słowa lekarza tak by jemu pasowały pomijając kawałek o sprzeczności - Idź odczep się bo nie mam ochoty cię widzieć? Benjamin! - zawołał Adam śmiejąc się z niego - Z ciebie jeszcze będą ludzie! - powiedział odpinając swoje pasy. Dziś wszyscy go zaskakiwali. Począwszy od Chrisa. Kto wie co jeszcze dzień przyniesie... - Idę. Chyba że nie chcesz mnie ze sobą zabrać? Zapytam Jeanine, może ona mi okaże krztynę wyrozumiałości... - powiedział wysiadając i wspierając się ramieniem o dach samochodu. Nie zapytał jednak o nic, widząc że Ben skapitulował. Adam spojrzał na niego jakby mówił 'ty nie masz wcale własnej woli' i zamknął samochód, z zadowoloną miną człowieka, który znów wygrał to co mu się należało. Ruszyli niezbyt szybko, z nogi na nogę w kierunku klifów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:28, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Już otworzył usta by mu coś odpowiedzieć, ale zamknął je, wiedzą że dalszy spór z Adamem jest bezsensowny - Tak, masz rację. - przyznał zarzucając plecak na jedno ramię i oglądając się za Jean - Och! - Ben nabrał powietrza i wydusił z siebie na wydechu - Ha. Ha. Ha. A jakbym tak serio zrobił, to co? Przyznaj się! Głupio by ci się zrobiło. Bo tylko ja i Marika jakoś z tobą wytrzymujemy! - wytknął mu to prosto w nos, bo tych tematów jakoś nigdy nie bał się z nim poruszać - I przestałbyś się tak szczerzyć. - powiedział odgryzając mu się za wszystko to czym już dziś zdążył oberwać - Chodź, przecież nie mam nic przeciwko, ale ten... - wskazał kciukiem w bliżej nieokreślonym kierunku mając na myśli Seattle - Miałeś do miasta jechać. I Marika? W domu została? - poświecił swą uwagę Jeanine, która wyrwała się do przodu i zachęcała ich z szerokim uśmiechem na ustach do tego by pościgali się z nią. Skakała w miejscu chcąc przywołać ojca i wujka do siebie a włosy powiewały za sprawą wiatru we wszystkie strony - Nooo chodźcie, nie stójcie jak kołki, pobiegajcie trochę, tato... Wuja, też pobiegaj, proszę was, proszę!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:14, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ja zawsze mam rację, a wy zawsze o tym zapominacie. Po kilkunastu minutach marszu wspięli się na klify. Adam przypomniał sobie swoją ostatnią wizytę tutaj. Taki szmat czasu. Niby tyle się zmieniło, a jednocześnie, ciągle jestem tak samo chory... Wciągnął w płuca przyprawione solą powietrze i chwycił zamek kurtki, by dopiąć ją choć do połowy - Marzysz. - odszczeknął się Benjaminowi - I wyobraź sobie że nie tylko ty i Marika jesteście jedynymi uprzywilejowanym w kontaktach ze mną. - Jeanine wyprzedziła mężczyzn ze śmiechem, głośnym okrzykiem zachęcając ich do tego by pościgali się z nią. Linią mety miało być karłowate, rosnące niedaleko, powykręcane drzewko - Marika została z małym w domu. Przecież nie muszę jej wszędzie za sobą ciągnąć, jeśli nie ma ku temu potrzeby. Tym bardziej że lepiej iż nie wie gdzie się wybieram. Ciekawe czy pogratulowałaby mi tego pomysłu czy nie? - pomyślał wbijając dłonie głęboko w kieszenie wyczuwając w jednej z nich swój wymęczony notes. Odmawiał wzięcia udziału w wyścigu, ale nie bronił tego Benjaminowi, więc spojrzał na niego i wskazał zachęcająco głową w stronę Jeanine. Spojrzał na piasek po którym szli i kopnął mały kamyk, który przeleciał kilka metrów i wylądował w trawie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:22, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Półwampir próbował okiełznać jakoś Jean, która hasała wokół nich niczym spuszczony ze smyczy pies. Porzucił jednak te próby wiedząc że i tak nie przyniosą one oczekiwanych skutków. Roześmiał się i pogroził żartobliwie, kiedy dziewczynka wybiegła w przód prosząc o małe wyścigi - Uważaj! I tak byś nie wygrała! - Jean odpowiedziała mu cwanie - A wcale że nie tato, bo ja bym wygrała! Ja! I wuja tez by mnie nie dogonił! - Benjamin spojrzał na Adama i struchlał w duchu widząc jego minę. Pokręcił przecząco głową widząc jak tamten zachęca go do wyścigu z córką - Nie... Później. - spojrzał na Jeanine i to samo powiedział jej - Później mała. I nie dam ci wtedy forów, nawet sobie nie myśl. - dziewczynka pokiwała głową i zajęła się sobą - Kurczę... - zaczął Ben nie wiedząc o co może chodzić Adamowi. Wybrałeś się ze mną na wycieczkę a Marika została sama? Nie podobało mu się to za bardzo - Wulkan emocji, spać mi dziś nie dała, tylko idziemy i idziemy... - mruknął zerkając na Knight'a - Stało się coś? Dobrze się czujesz? - podpytał go obrzucając lewy profil mężczyzny uważnym spojrzeniem - I kto jest jeszcze prócz mnie i Mariki uprzywilejowany w kontaktach z tobą? Twoja matka? - prychnął cicho - Też mi coś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:50, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Adam patrzył na uśmiechniętą Jean. Przecież że wuja nie dogoni. Wuja nawet palcem nie kiwnie teraz by się wysilać. Zapragnął usiąść gdzieś i zamknąć na cztery spusty przed wszystkimi. W swoich marzeniach zaszedł bardzo daleko. A może... Może Nowy York? Serce mu ścisnęło jednocześnie z tęsknoty do wielkiej metropolii i obrzydzenia jakie poczuł względem siebie. Nie było z nim najlepiej skoro zaczynał swe rozmyślania od punktu zaczepnego jakim było rodzinne miasto. Adam otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał na Ben'a - Tak... Jak to dziecko. Każde czegoś chce. - zamilkł na moment zastanawiając się którą opcję odpowiedzi wybrać - Nie, dziękuję. Dobrze się czuję. - w zasadzie czuł się doskonale. Kiedy przypominał siebie wyraz zaskoczenia na twarzy Mariki, na jego usta wypływał samoistnie zadowolony uśmieszek. Według niego nie stało się nic, co mogło by lekarza zainteresować, więc pominął jego pierwsze pytanie - Oczywiście, że czuję się dobrze. Gdyby coś było nie tak pierwszy bym się do ciebie zgłosił. - zapewnił Ben'a z ironią w głosie i obaj wiedzieli że byłoby to ostatnie na liście tego co Adam zrobiłby w takim wypadku - Matka też, ale nie mówię o niej. Chodziło mi o Christophera. - zabrzmiało to co najmniej dziwnie. Zwykle o bracie wyrażał się z pogardą, albo wcale o nim nie wspominał, a teraz było inaczej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:53, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ben popatrzył na Adama z trochę pobłażliwym wyrazem twarzy, kiedy ten oparł się temu czemu zazwyczaj nikt nie potrafił się oprzeć czyli uśmiechowi Jeanine. Może był uprzedzony, przez to że patrzył na to z perspektywy ojca, ale nie rozumiał tego jak można tej przemiłej dziewczynce nie odwdzięczać się tym samym - Naprawdę? Nie wyglądasz najlepiej. - oświadczył przyglądając mu się natarczywie - Powiedź. - spróbował go przycisnąć - Jak znów żołądek czy głowa, a ty się faszerujesz i Marika nic nie... To... - nabrał powietrza w płuca nie wiedząc co by było najwłaściwszą karą. Zastanawiał się tak przez moment mierząc się z przyjacielem spojrzeniem i w końcu odpuścił wiedząc że jego kary mało obchodzą, a to co sam zrobił uważał na najsłuszniejsze - Christopher? - zapytał godząc się nieświadomie na temat jaki mu narzucono - Twój brat Chris? Rozmawiamy o tym samym chłopaku? - upewniał się, bo tak spokojnego Adama mówiącego o młodszym bracie jeszcze nie widział - Aaa właśnie, nie było go wczoraj w domu, tylko Jud była, jakaś taka połamana. - dodał przypominając sobie różowłosą dziewczynę - I dlaczego on miałby być tak samo uprzywilejowany jak ja czy Marika? Przecież ty go raczej... Niezbyt lubisz. - stwierdził co w wypadku Adama i Chrisa było niedopowiedzeniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:16, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Wierz mi. - zapewnił go ze stoickim spokojem - Czuję się dobrze. Marika nawet nie wie że tutaj jestem. Siedzi spokojnie w domu. - powiedział choć nie do końca szczerze. Nie był pewien czy jego żona jest, jak się wyraził 'spokojna'. Chwilowo mało go to obchodziło. Wytrzymał spojrzenie Benjamina, nic sobie nie robiąc z tego na co rzekomo miałby zasłużyć za takie czy inne zachowanie - Nie zapowietrzaj się tak. - poradził mu z krzywym uśmieszkiem - Jeszcze tak zostaniesz na stałe. - skinął głową i wpatrzył się w Jean. Była od nich dość daleko. Wiedział że w pokrętny, niezrozumiały dla niego sposób, uwielbiała Christophera, a dziecku jakoś nie umiał niszczyć świata - Tak, ten sam. - powiedział spoglądając na Benjamina - Nie było go wczoraj, bo siedział na posterunku. - zniżył głos jeszcze bardziej i wbił dłonie głębiej w kieszenie - Pobił kogoś ze szkoły. Nie pytaj dlaczego, bo to i tak niczego nie rozwiąże. - mimo wszystko nie zdradzał i szanował to co dla jego brata było tajemnicą - Dziś rano musiałem go odebrać. Wyobraź sobie że... - wzruszył ramionami i odchylił się lekko w tył nie wierząc że to mówi - Pogadałem z nim, tak samo jak teraz z tobą. Normalnie. Nie uważasz że to dziwne? - zapytał oczekując od Benjamina jasnej i klarownej odpowiedzi. Zaczesał włosy co i tak nic nie dało, bo wiatr, o wiele silniejszy na klifie niż na plaży, szamotał nimi według uznania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:53, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Półwampir zacietrzewiony nie chciał mu teraz tak łatwo odpuścić i czepiał się wszystkiego czego mógł - Aha! - zawołał tryumfalnie jakby rozgryzł samo wnętrze Knight'a i poznał odpowiedź na zagadkę jego istnienia - To dlaczego ona nie wie? Dlaczego jej nie powiedziałeś? - zapytał oskarżycielsko. Jeszcze moment, a pozwolisz w siebie wycelować palcem, a ja to z chęcią zrobię. Benjamin zawsze bronił bardziej Mariki, która wydawała mu się niegodną, jak każda kobieta, tego by znosiła zachowania Adama. Tylko raz bronił jego, ale bardzo niemrawo mu to szło. Musiał się jednak opanować i przywołać do porządku, bo jednak zagadka pozostawała zagadką i w dodatku teraz się zagmatwała - Na posterunku... Za pobicie? - wyjąkał wytrącony z rytmu. W zasadzie, nie ma się czemu dziwić, przecież to twój brat... - Porozmawiałeś z nim...? - sam też rozejrzał się za Jeanine, która wyszła zza poskręcanego drzewka które miało być metą wyścigu, gdyby ten się odbył. Machała do nich trzymając coś w dłoniach. Ben jednak zwrócił się ku Adamowi - Nie... To znaczy, serio? Ani razu na niego nie podniosłeś głosu? Ani odwrotnie? Wiesz... - zaczął nie wiedząc co mu powiedzieć - To nic złego jeśli o to ci... Bo chyba o to chodzi w życiu, prawda? Żeby żyć z najbliższymi w zgodzie. A dlaczego uważasz że normalny kontakt z nim byłby dziwny? Nie chciałbyś? - zapytał odwołując przekleństwa rzucone na dzień z powodu towarzystwa Adama. Nie było jednak tak źle. Przynajmniej narazie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:51, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Adam zatrzymał się w miejscu i spojrzał na Benjamina sycząc zaciekle - Powiedziałem ci już. Została w domu, bo nie musi ze mną wszędzie jeździć jeśli nie ma takiej potrzeby. Wyobraź sobie... - zaczął z przesadą - Ze sam radzę sobie tak samo dobrze jak z Mariką u boku, więc nie potrzebuję jej wsparcia na każdym kroku, który postawię. - miał zamiar odwrócić się od Benjamina i pojechać już do Seattle, ale młody mężczyzna przeczuwając co się zdarzy złapał go za ramię i przytrzymał przez moment. Adam wywinął się z jego uścisku i obdarzając ostatnim złym spojrzeniem uspokoił się a przynajmniej próbował - Tak, na posterunku za pobicie. - wyrzęził przez zaciśnięte usta widząc Jean zbliżającą się do nich wesołymi podskokami. Temat na moment został zamknięty - Zobaczcie co wam przyniosłam! - powiedział wyciągając otwarte dłonie w ich stronę. Na jednej i drugiej centralne miejsce zajmował idealnie gładki, dzięki perfekcyjnemu działaniu wody i wiatru, spłaszczony otoczak. Kamyki były jasne, prawie że białe, choć w jednym z nich można się było dopatrzeć niebieskawego odcienia. Ten była dla Benjamina - Proszę tato. Wuja... - powiedział czekając aż Adam wyciągnie dłoń, bo Ben zrobił to automatycznie. Czarnowłosy nadrobił zaległości i mruknął - Dzięki. - przyjmując kamyk. Ojciec Jean podziękował skinieniem oglądając przy okazji kamień. Kiedy Jeanine odeszła z obietnicą poszukania czegoś dla 'cioci Marii', Adam wrócił do tematu - Porozmawiałem z nim. - powiedział dobitnie lekko podenerwowany powtarzaniem jego słów - To takie dziwne? - zapytał teraz już poirytowany. Zacisnął palce na otoczaku, czując ciepło nagrzanego kamienia - Serio. Nie podniosłem. - przyznał wiedząc że inaczej Ben nie uwierzy. Szkoda że jednak nie było żadnego świadka... - Nie wiem. U mnie przecież nic nie jest normalne, więc i kontakty z nim też pewnie takie nie będą. Nie umiem powiedzieć ci czy bym chciał czy nie. Owszem było by dobrze, ale też i źle. - tym dziwnym spostrzeżeniem zakończył dając możliwość popisu Benjaminowi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 23:35, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Może jednak za wcześnie cofałem te przekleństwa? Półwampir przystanął i poprawił szelki plecaka wżynające mu się w ramiona czekając aż Adam wypluje z siebie resztki jadu i w końcu przestanie - Eeej! - zawołał i złapał go za ramię nie chcąc by teraz sobie poszedł - Już w porządku. - powiedział przepraszającym tonem - Nie powinienem. - był zły na siebie. W jakiejkolwiek podobnej sytuacji, wszyscy kajali się przed Adamem, choć to on właśnie był winny. Tak już było zawsze. Rozmowę przerwała im Jean przynosząc to co sama znalazła. Ben wyciągnął dłoń zaraz, znając takie zachowania i podziękował za kamyk kłaniając się lekko - Znajdź dla niej coś ładnego! - zawołał za oddalającą się blondynką. Wrócił do rozmowy z Adamem zastanawiając się do czego ich zaprowadzi - Szczerze? - wypalił Ben zanim pomyślał - Tak, to bardzo dziwne w waszym przypadku. Ty z nim nie rozmawiasz normalnie. - z tego co wiedział Adam miał z młodszym bratem na pieńku i nie musiał widzieć ich razem by wysnuć odpowiednie wnioski - Właśnie. - podchwycił uśmiechając się słabo - U ciebie nic nigdy nie jest normalne, więc czym się teraz przejmujesz? To jakaś twoja nowa filozofia? - zapytał kiedy Adam wygłosił swojej ostatnie zdanie - Dlaczego źle?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:44, 30 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
- Oczywiście że nie powinieneś. Nie czepiam się ciebie o nic, to i ty daj mi pod tym względem święty spokój. - wyznaczył Benjaminowi po raz kolejny jasną i wyraźną granicę swojej nietykalności i nietykalności jego rodziny. On nie wypytywał się go z ciekawością czy będzie sobie jeszcze szukał kogoś po Sobh. Nie wytykał mu błędów i odpuszczał sobie za każdym razem kiedy widział tak wkurzający go szeroki uśmiech Ben'a. Wymagał, ale też i dawał coś od siebie, przez co i jemu, Marice, Jeanine i jej ojcu przynajmniej przez większość czasu żyło się lepiej. Tak było według Adama i chyba każda z wymienionych osób przyznałaby mu rację. Zawszę mogę wam przypomnieć jak było. Ciekawe jak szerokie uśmiechy widniały by na waszych twarzach? Knight odprowadził wzrokiem dziewczynkę, zastanawiając się co też wynajdzie dla Mariki. Zatrzymali się niedaleko brzegu urwiska, a Adam machnął dłonią na Benjamina i powiedział - Chodź usiądziemy sobie. - nie czekając za jego zgodą czy zaprzeczeniem podszedł tam i popatrzył w dół, na plażę i morze. Założył sobie dłonie na kark chcąc znaleźć w tym wszystkim jakiś złoty środek. Usiadł powoli spuszczając nogi w dół i obejrzał się za siebie na Ben'a - Chodź, przecież cię nie zepchnę. Sam też nie spadnę, nie będziesz oskarżony o morderstwo. - powiedział wywracając oczami. Odchylił się w tył wspierając na dłoniach, trochę żałując że nie zabrał ze sobą swojej żony. Szczęka na moment mu stężała. Tak musiało być, inaczej sama by tego nigdy nie zrozumiała. Kiedy Ben przysiadł obok niego wrócił do tematu - Rozmawiam normalnie. - powiedział patrząc na fale - Nie jąkam się, nie rzucam mięsem co drugie słowo, nie krzyczę na wszystkich wokół. Coś według ciebie ze mną nie tak? - zapytał kąśliwie i westchnął lekko przybierając niezadowoloną minę - Tym że musi być normalnie, tym się przejmuję. - oświadczył wzruszając ramionami - To nie jest nowa filozofia. Choć jeśli tak dalej pójdzie to faktycznie się nią stanie. Nie 'zawsze do przodu choćby i po trupach', tylko 'zrób tak by inni byli zadowoleni, nawet jak przepłacisz samym sobą'. Pytasz dlaczego źle? Jakie głupie pytania zadajesz... Jean jest od ciebie mądrzejsza. - powiedział szybko i dokończył by Ben nie zdążył mu przerwać - Źle, bo wszystko będzie moim kosztem, rozumiesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 21:11, 31 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Ben zamachał dłońmi chcąc by w końcu Adam się uspokoił i przestał gadać - Już dobrze, dobrze. - powiedział zaciskając je na szelkach - Już nie będę. - skrzyżował palce u prawej dłoni wsuwając ją do kieszeni by jego rozmówca tego nie wyłapał. Ben uśmiechnął się unosząc kącik ust w górę. Odszukał wzrokiem Jeanine i zawołał - Nie podchodź do krawędzi zbyt blisko! - dokończył trochę ciszej wpatrując się w córkę z niepokojem - Żebyś mi tylko nie spadła. - nie wiedział co by się stało. Nie przetestował nigdy na sobie upadku z urwiska i nie wiedział jak bardzo silne są u jego rasy zdolności regeneracyjne. Zacisnął usta a na jego czole pojawiła sie drobna zmarszczka. Ciekawość dała o sobie znać. Ciągle nie wiedział dlaczego Sobh zmarła, jego umysł nie mógł tego objąć, a jednocześnie chciał na sobie przeprowadzić podobny eksperyment. Tak pod wpływem chwili. Odrzucił to jednak od siebie, bo nie mógł tak postąpić. Miał zbyt wiele zobowiązań. Otrząsnął się z rozmyślań i spojrzał na Adama, który jakby czytał mu w myślach skoro wpatrywał się w przestrzeń - Słowo daję. - odrzekł mu patrząc na mężczyznę - Jakbym chciał cię zepchnąć, zrobiłbym to tak zgrabnie że nawet byś nie wiedział że jestem za tobą. Masz pecha, że jesteś jedynie człowiekiem. - ściągnął plecak i przysiadł obok niego, kładąc torbę przy lewym biodrze. Wsparł się dłońmi i odchylił w tył podobnie jak człowiek i wysłuchał jego wyliczanki - Skądże, z tobą jest wszystko okej. Pomijając malkontenctwo, wiecznie skwaszony wyraz twarzy i niechęć do własnego brata... A i wiecznie żywą chęć do szukania zwady... Pomijając to, jesteś całkiem w porządku. - spojrzał na Adama uśmiechając się beztrosko. Zaprzecz to skłamiesz. - Ach przejmujesz się tym, że musi być normalnie? Adam... To co dla ciebie, jeśli dobrze rozumiem jest nienormalne, dla większości ludzi jest tym czego szukają. - Ben rozłożył dłonie na boki i pokręcił głową - Przepraszam, ale cię nie rozumiem. Co będzie twoim kosztem? I powiedziałem, przestań się czepiać Jeanine.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:21, 31 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Oczywiście że dobrze. Bo tak ma wyglądać mój świat. Ty skaczesz nademną a nie odwrotnie. Zapatrzył się na fale ze złośliwym i jednocześnie zadowolonym uśmieszkiem błąkającym się na ustach. Kiedy Ben zawołał na Jean, sam obejrzał się ciekaw tego gdzie dziewczynka jest. Była kawałek od nich przycupnięta na wielkim kamieniu oglądając coś z zainteresowaniem i jakby próbując to coś wyczyścić. Nie widział z takiej odległości co też znalazła. Adam zaszufladkował Ben'a jako przewrażliwionego ojca, choć sam pewnie nie zachowałby się lepiej. Z resztą mnie wychowywała Grace. Ciebie... Nie poznał rodziców Ben'a i nawet o nich nie słyszał, nigdy o nich nie wspominał. Różne rzeczy się działy. Wspomniał samotne chadzanie do szkoły, kiedy Jeanine była codziennie do niej podrzucana. Zerknął na przyjaciela zaintrygowany tym co mu właśnie przyszło do głowy - Jasne, już ci wierzę. Jesteś lekarzem, a nie mordercą, a w zasadzie skrytobójcą. Jednak jeśli kiedyś przyjdzie mi do głowy targnąć się na swoje życie, a ty zapewniasz mnie teraz że jesteś lepszy niż... - chciał wymienić jakiegoś znanego wszystkim mordercę, z dużą ilością przestępstw na koncie, ale nie potrafił - To się zgłoszę. - zapewnił Benjamina i wyszło to naprawdę wiarygodnie. Fale, powietrze i otoczenie przypominało mu o czymś natrętnie ale odsuwał to od siebie z całych sił, chcąc by wspomnienia ciągle były zamknięte i nienaruszone, by nie rozpraszały go i nie przypominały tego co miało być zapomniane - I to jest całkiem w porządku. - powiedział pewnie kiedy wyliczył wszystkie jego wady, które Adam opacznie i na złość innym określał jako zalety - Rozumiem że szukają, ale ja nie mam ochoty być jak reszta. - zawsze inny - Co mi przyjdzie z tego że mój brat w końcu zacznie mnie słuchać i w jakiś tam sposób, mniej czy bardziej zaakceptuje mnie jako rodzinę? Co mi po tym że moja szwagierka w końcu zostanie utemperowana na tyle, ze przestanie dokuczać Marice i przefarbuje włosy na swój naturalny kolor? - ten różowy u Judit strasznie go raził w oczy za każdym razem kiedy tylko widział nastolatkę. Adam zamilkł na moment zastanawiając się czy mu powiedzieć czy nie. Nie podejrzewał że poleci zaraz do Mariki, ale znając możliwości Benjamina pewnie prędzej czy później by wypaplał wszystko. Adam jednak uznał że to i tak nie ma sensu i jeśli się z tym kimś nie podzieli to skończy marnie, sam w mieszkaniu, w Nowym Yorku. A skoro już zaczął, to miał w zwyczaju zawsze kończyć - Wszystko się skrapla na mnie. Nie żeby mi nie odpowiadało, bo lubię kłody pod nogami, ale przed tym... Będąc samym nie musiałem się martwić o innych. Robiłem co chciałem, a mając rodzinę trudno jest ułożyć wszystko tak by każdemu pasowało. Jedno nieopaczne słowo i cię nie ma. - pominął już to że wszystkie takie nieopacznie słowa wypowiadał świadomie i z rozmysłem wiedząc co to mu przyniesie i znając z góry konsekwencje - I wtedy miałem z tego jakąś satysfakcję, a teraz... Żadnej. - zerknął na jego plecak i żołądek przypomniał się usilnie domagając czegokolwiek, bo śniadania nie dostał jeszcze dziś. Niczego nie dostał - Po co ci ten plecak?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:28, 01 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Spoko. - odparł prosto Benjamin - Znasz mój telefon, wiesz gdzie mieszkam. Wal prosto do mnie a ja cię sprzątnę tak że... Wszystkich zawstydzę, a policję wprawię w nie lada rozstrój nerwowy. Nic by nie znaleźli, działam tak jakby mnie nie było. - mruknął i tylko on wiedział ile było w tym prawdy. Benjamin odchylił się w tył i położył wsuwając sobie ramiona pod głowę. Mógł już się wpatrywać w białe obłoki przemykające po niebie pospiesznie, gnane pewnie przez ten zam wiatr, który był utrapieniem czarnowłosego, z powody przydługich włosów majtanych w te i we wte. Zerknął na niego, wywrócił oczami i przymknął powieki, bo słońce go raziło - Ty jesteś nienormalny. - stwierdził bez ogródek, mało przejmując się tym że zapewne Adam ciężko się obrazi - Jak można czerpać przyjemność z tego co wymieniłem? To nieludzkie. Teraz to już na pewno się obrazisz. - wiedział ze i tak mu prędzej czy później przejdzie, a z Adamem nie dawało się inaczej niż szczerze. Żarty odpadały bo na jego kawałach jakoś nigdy się nie poznał tak dobrze jak jego żona - Wiesz co! Jak możesz nie chcieć! - oburzył się Benjamin patrząc na plecy Adama krzywo - Co ci przyjdzie? Bo ja wiem? Pokochają cię jak rodzinę? - roześmiał się wiedząc że nie prędko to nastąpi, wiedział to choćby z tonu Adama - Wiesz Jud... Ona i tak wydaje mi się dziwna. - stwierdził przymykając na powrót powieki - To po co się żeniłeś? Trzeba było żyć na kocią łapę. Życie cie przerosło? Ciebie? Jak będziesz miał zamiar wyjeżdżać to napisz choć kiedy wrócisz, może Marika wtedy mniej się będzie denerwować. - powiedział znając już trochę mężczyznę obok i spodziewał się wszystkiego, a wyjazdy należały chyba do jego ulubionych niespodzianek - Nie masz satysfakcji? Bo? Przecież chyba lubisz to co robisz... - zaczął wyliczać ostrożnie - Masz się na kim wyżyć, możesz sobie pokrzyczeć... Możesz kogoś urabiać według własnego widzi mi się. Nie chodzi ci o to? Jak nie o to, to już sam nie wiem. Czego ty chcesz? Noszenia na rękach? - kiedy zapytał go o plecak położył na mim machinalnie dłoń jakby zaraz coś miało by z niego wyfrunąć - Mam w nim kanapki i herbatę, a co? - uśmiechnął się lekko słysząc jak Adamowi burczy w brzuchu - Głodny jesteś? - zapytał dla niepoznaki i wciągnął sobie plecak na brzuch, uznając że podnoszenie się do siadu nie jest zbyt potrzebne. Pogrzebał w nim i wyciągnął kanapkę opakowaną zgrabnie w papier śniadaniowy - Masz, znaj moją dobroć. - mruknął wzdychając - Jeanine, chcesz coś zjeść?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:35, 01 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Nie zaszkodzi to twemu niczym nie skalanemu sumieniu? - zapytał podpuszczając go. Ben był takim facetem, który kojarzył mu się ze świętością. Rzadko słyszał by przeklął, nie przyłapał go jeszcze nigdy na kłamstwie, zawsze wszystkich otaczał opieką, dbał o ludzi wokół siebie. I ciekawe jakie masz z tego korzyści? Pewnie żadne ty... Humanisto od siedmiu boleści. Wsunął dłonie między uda wyskubując pojedyńcze źdźbła trawy i rzucając je od niechcenia w dół, by spadały z wysoka nikomu już niepotrzebne. Obracał jedno takie ździebełko w palcach, kiedy padły słowa o nienormalności, jego nienormalności. Zadziwiając pewnie Ben'a odpowiedział mu pytaniem - I dopiero teraz to odkryłeś? To jakim cudem u chorego chorobę wykrywasz? - wzruszył ramionami i zgarbił się pochylając nieznacznie w przód i patrząc bez przekonania na plaże, daleko pod nim - Nazwij mnie potworem, to ułatwi sprawę, bo chyba kategoria człowieka według ciebie do mnie nie pasuje. - stwierdził mając gdzieś opinię Benjamina na temat swojej osoby. Kolejne ździebełko poleciało w dół a Adam zaczesał włosy w tył, a później za ucho z prawej strony, co i tak niewiele dawało. Obrócił się na moment i spojrzał na rozłożonego na ziemi faceta sceptycznym spojrzeniem. Zajął się na powrót trawą i zaczął mówić - Nie chcę by mnie noszono na rękach. I życie mnie nie przerosło. - jego nic nigdy nie przerastało - Nie znajduję sposobu na to co mnie otacza. Bo jak powiedziałeś mogę sobie krzyczeć, mogę się wyżyć na tych młodych pierdolcach, ale oni i tak swoje. I tak wiedzą lepiej, daję słowo że teraz Chris skręca się przed Mariką. Ten jedyny raz w życiu mnie chyba posłuchał. Jedyny! Mieszka tutaj od stycznia. A co mamy? 2 kwietnia? - zacisnął supełek na zielonym listku i tak samo jak resztę rzucił go przed siebie - Nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać. Wyobraź sobie że nauczyłem się iż nie tędy droga. - wycedził przez zaciśnięte zęby, bo nie lubił kiedy mu się wypominało jego błędy - Tu nie chodzi o to czy się żeniłem czy nie. Chodzi o to ze wszystko, absolutnie wszystko się sypie. Z dnia na dzień Ben. Jaką ostatnio widziałeś Marikę? Wesołą? Gówno prawda. - poczuł jak kiszki grają mu marsza i okazał szczere zainteresowanie jego kanapką - Dzięki. - powiedział odbierając ją od niego. Po chwili coś zasłoniło mu oczy wciskając je w oczodoły. Adam skrzywił się i zasyczał - Jeanine, puść mnie. - dziewczynka się zaśmiała i zapytała - A zgadniesz co mam dla cioci? - nadal miał jednak ciemno przed oczami - Nie, puszczaj mnie. - Jean zawiedziona puściła go i usiadła na ziemi obok ojca krzyżując nogi - To nie. - wyciągnęła sobie z plecaka kanapkę i odwinęła ją z papieru.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:27, 01 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Benjamin uśmiechnął się szeroko i odpowiedział - Ani trochę. Moje sumienie wciąga na dzień dobry wszystkie ciemne sprawki i tym podobne. Na rozgrzewkę biorę sobie obrażenia fizyczne, wiesz pobicia i tym podobne, później machloje finansowe, zawsze to mnie uspokaja, taka czysta robota. - zaczął opowiadać o rzeczach wyssanych z palca. Działało to na wszystkich, prawie wszystkich bo ten który obok niego siedział dalej był niewzruszony - A na koniec dnia biorę gwałty, rozboje i morderstwa. - zakończył szybko nie widząc potrzeby ciągnięcia swej historyjki dalej skoro nikogo to nie śmieszyło. Westchnął nieznacznie słysząc ironię w tonie swego rozmówcy - Nie, odkryłem to już dawno. Pamiętasz? Wtedy kiedy oddawałem ci kluczyki od samochodu, które miała przy sobie ta dziewczyna... - jej imię wyleciało mu z pamięci i nie potrafił sobie przypomnieć - Oj przestań. - powiedział półwampir i uniósł dłoń by strzelić go przez plecy - Potwory... To że masz za długie włosy nie znaczy że jesteś potworem. - roześmiał się kiedy zobaczył minę Adama, a jeszcze bardziej zdziwił się kiedy na ustach tamtego zabłąkał się, wyraźnie powstrzymywany ale jednak, uśmiech. Nie powiedział nic na ten temat, wiedząc że nie wypada tego zauważać - A po co szukać sposobu? - zapytał sięgając po termos z herbatą - Sam się znajdzie. Na siłę to... Guza jedynie możesz znaleźć. I błagam... - wzniósł oczy ku niebu - Wyrażaj się. - powiedział tym razem również zaciskając zęby jakby wiedział że Jeanine uszy więdną - To dobrze, wiesz cztery miesiące to nie zbyt wiele, tym bardziej jak nie znałeś go przez... Ile on ma lat? 17? No, to nie znałeś go tyle, a on odezwał się po czterech miesiącach normalnie, to jakbyś przeskoczył te szesnaście lat i sześć miesięcy, w... - zmrużył lekko oko - W sto dwadzieścia dni. Jest różnica? - sam się zakręcił w tym co powiedział i nie wymagał by Adam to zrozumiał. Chciał mu pokazać jedynie bardziej pozytywną kwestię tego że w końcu jeden i drugi się wzajemnie przełamali - Co Marika? To kobieta, nie jest taka jak ty. Kawał marmuru zamiast serca, w ciele ze... Stali nierdzewnej czy czegoś podobnego. - zażartował sobie z niego - Strasznie dziś jęczysz, wiesz? - zapytał otwierając termos. Zerknął na Adama i powiedział - Mam tylko dwa kubki. Przeżyjesz? - rozlał do nich herbatę, a w tym momencie mężczyzna napadła Jeanine z muszelką w dłoni. Ben pokręcił głową zabierając się za swoją kanapkę, nie chcąc się do niczego wtrącać - Smacznego. - powiedział krótko kiedy każdy zajął się jedzeniem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Benjamin dnia Nie 21:28, 01 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:24, 01 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Tak. Ty i gwałty, rozboje i morderstwa... Adam roześmiał się w duchu, co nie znalazło odbicia w jego oczach wpatrzonych beznamiętnie albo w morską toń, albo w kanapkę którą mógł zaspokoić swój głód. To ja ściągam sobie na kark prawników, z żądzą mordu. Po prostu tak bym się nie nudził. Ta adrenalina... Ben prawie nigdy nie był w stanie go rozbawić, zwykle uśmiechał się z wymuszeniem, by Marice nie było głupio - Selene. - wyrwało mu się zanim pomyślał, chcąc podpowiedzieć Benjaminowi imienia które wypadło mu z pamięci. Wgryzł się z siłą w kanapkę jakby jednocześnie chcąc zagryźć i zadusić wszystko w sobie. Obrócił się by odszczeknąć mu za to że go zaczepia, ale słysząc komentarz o włosach wykrzywił nieznacznie usta w parodii uśmiechu. Przełknął i powrócił do wpatrywania się w wodę - Ile ty masz lat? - zapytał nagle, lustrując z uwagą materiał spodni na swoim kolanie. Pominął wyliczankę Bena wiedząc jednak chyba do czego ten zmierzał. Jest różnica. Szesnaście lat a sto dwadzieścia dni... Cholerna różnica, tylko że w gruncie rzeczy niczego nie zmienia. Obrócił się przysiadając do Ben'a i Jean bokiem. Chciał się zacząć zbierać. Droga do Seattle zajmowała trochę czasu - Wiem. - mruknął obojętnie, bo i znalazł pocieszenie i nie. Nadal nękały go problemy, ale przez chwilę rozmowy z Benjaminem inaczej na nie spojrzał - Przeżyję. W końcu wysłuchuję twoich głupot. To nie wystarczy by sądzić że przeżyję? - zapytał prychając i podbierając sobie kubek jako pierwszy. Skłonił mu się krótko w podzięce za kanapkę i spojrzał na naburmuszoną Jeanine - Znalazłaś coś dla Mariki? - upił herbaty i odstawił kubek na ziemię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 10:28, 02 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- O właśnie... - strzelił palcami jakby i jemu w tym momencie właściwe imię przyszło do głowy - Wtedy jak Selene kurowała się u mnie i... - przygryzł usta przypominając sobie jak przeklinała Adama - Wtedy ci je przyniosłem. - zakończył zmieniając tok zdania. Może nie wyszło mu to doskonale, ale tak że większego zawahania w jego głosie nie dało się wyłapać. Zaskoczony pytaniem spojrzał na niego unosząc w górę brwi i odpowiedział - Dwadzieścia trzy, a dlaczego pytasz? - zaczął zaraz przeżuwać trochę szybciej podenerwowany pytaniem jakie do niego skierowano. Przez moment wystraszył się nawet że Adam coś podejrzewa, znali się już rok, trochę ponad może. Nie na pewno nie... Jadł, pił, sypiał, miał worki pod oczami ze zmęczenia. Człowiek. Tyle że byłby doskonałym skrytobójcą, jak sam twierdził. Cząstka wampira. Wyrwał się ze swoich rozmyślań i przytaknął mu - Tak, tak. Nie zapominaj że robisz to na własne życzenie. Ty za nami polazłeś. - wytknął zaraz z satysfakcją nie mogąc sobie podarować. Ben spojrzał na Jeanine, która wcisnęła mu w dłonie swój chleb i wygrzebała z kieszeni bluzy [link widoczny dla zalogowanych] Nie była ani duża, ani ładna, była pospolita - Znalazłam. - oświadczyła podając ją Adamowi na wyciągniętą dłoń - Dasz cioci, tak? - kiedy się zgodził sięgnęła po swój kubek i zabrała się za dokańczanie śniadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 3223
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 11:26, 02 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
- Skończ. - powiedział cicho nie mając najmniejszej ochoty wspominać tego czasu. Jednak gdybyś mi nie przyniósł tych kluczyków, nie poszedłbym po samochód, a wtedy... Wtedy spotkał Marikę. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Uśmiechnął się do siebie kpiąco pod nosem nie wiedząc czego ma więcej, szczęścia czy rozumu - Dwadzieścia trzy? To dobre wiedzieć. - mruknął spoglądając na Benjamina z chęcią dopieczenia mu czającą się w oczach - Mądrze mówisz, może jak będziesz w moim wieku, pierwszy raz tak serio cię posłucham. Ale teraz... - urwał bo Jeanine podała mu muszelkę. Obrócił w palcach oglądając ją z niezbyt wielką ciekawością - Oczywiście, że dam. Ciocia na pewno się ucieszy. - wyrecytował jak z pamięci, bez uśmiechu i czegoś cieplejszego w głosie. Wrócił ma moment do Ben'a i dokończył to co miał na myśli - Ale teraz masz pałę z matmy. Rok ma dwanaście miesięcy, a ty policzyłeś jakby miał dziesięć. Co z twojej wartościowej rady, robi radę nic nie wartą. - Adam wstał i otrzepał się przytrzymując sobie skromny już kawałek kanapki w ustach - Tak więc, wracaj do szkoły. Albo niech córka cię podszkoli. Będziesz miał mniej kłopotów. - wycedził zgryźliwie patrząc na osłupiałą dwójkę z góry - Do zobaczenia. I dzięki za kanapkę! - zawołał odchodząc od nich. Zszedł w dół kończąc to czym poratował go przyjaciel. Splótł palce kiedy podchodził do samochodu i wyłamał sobie każdy z osobna. Obrzucił klify rozbawionym spojrzeniem i wycofał by udać się do Seattle.
/ Seattle / Pod Czerwoną Podwiązką / Hall
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Benjamin
Pół-wampir
Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:30, 04 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Półwampir jak na życzenie zamknął usta. Obudziło się w nim jednak zaraz niezdrowe pytanie. Dlaczego? Patrząc na Adama połapał się w niestosowności, a w zasadzie w nierozwadze słów, które wypowiadał. Jadł swoją kanapkę nie wiedząc co go teraz czeka. Był pewien tego że nieświadomie, ale jednak przegiął. Był ciekaw co do jego wieku może mieć Adam skoro o to pytał, a po chwili sprawa się wyjaśniła. Ben przyjął to z mieszanymi uczuciami, a na jego policzkach pojawił się nieznaczny rumieniec. Najgorsza była jednak reakcja jego córki po której poczerwieniał do reszty. Jeanine spojrzała na niego kiedy Adam odszedł już spory kawałek i stwierdziła przemądrzale kiwając głową - To prawda. Wuja miał rację, tato. Rok ma dwanaście miesięcy. - dokończyła kanapkę i dodała - W domu ci przypomnę. - Ben burknął coś pod nosem co zabrzmiało jak 'nie bądź taka do przodu' i wrzucił do plecaka kawałki papieru śniadaniowego, który został po kanapkach. Za termosem musiał poczekać bo Jeanine nie zrażona jego reakcją piła sobie herbatę w najlepsze patrząc na wielką wodę - Tato, a co jest tam? - wskazała ruchem głowy przed siebie. Ben przywołał w myślach obraz globusa i stwierdził - Japonia, a dalej Azja. - Jeanine pokiwała głową i rzekła - To z geografii masz najwyższą ocenę. - spojrzał na śmiejącą się z niego blondyneczkę i zawołał - Oż ty! - uciekła mu piszcząc beztrosko z uciechy, którą sprawiło jej udane podejście ojca. W takim nastroju spędzili resztę dnia, łażąc bezcelowo po klifach i śmiejąc się z samych siebie. Sielankę przerwał deszcz, który zaczął kropić, mżyć by w końcu rozpadać się na dobre kiedy Benjamin i Jeanine ścigali się do domu, oboje niewidzialni dla zaoszczędzenia czasu.
/ Forks / Obrzeża / Dom Dutton'a
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|