Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:36, 23 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
/ Dom Benjamina Duttona / Forks
Niezbyt śpiesznie i rozglądając się na boki zaparkowała w końcu swój samochód gdzieś na poboczu. Tak by nie stwarzało, żadnego zagrożenia, a i ona miała do niego łatwy dostęp. Nie wysiadła od razu. Trzymając dłonie na kierownicy zapatrzyła się w dal będąc w aucie raczej samym ciałem niż duchem. Zamyśliła się po prostu. Westchnęła cicho spoglądając w tył na synka. Nic nie powiedziała. Odpięła pasy, otworzyła drzwiczki auta i postawiła nogi na kamienistym terenie. Obróciła się na pięcie obchodząc samochód. Otworzyła drugie drzwi i wyciągnęła juniora wraz z jego zabawką na zewnątrz, biorąc go na swe ręce. Drobnymi palcami przeczesała jego główkę z malutkiej kępki włosków na jego głowie. Uśmiechnęła się do niego blado. Trzasnęła drzwiami. Stąpając lekko po drodze rozglądała się na boki podziwiając to miejsce. Było tutaj dość spokojnie i pięknie. W sam raz na spacer. Może nie tak wyobrażała sobie ten spacer Marika, ale nie miała innego wyboru by takie coś zostało. Przełożyła małego Adama na drugą rękę by było im obojgu wygodniej. Mały się trochę wierzgał, ale to normalne. Było to dla niego nowe miejsce i zapewne był zaciekawionym co się dzieje dalej. Wzdłuż ścieżki rozciągał się lasek, wszędzie rosły drzewa, było zielono. Po zimie rozbudzone do życia krzaki, puszczały pąki. Nabrała głębiej powietrza w płuca wdychając tą wspaniałą woń aromatu zieleniącego się lasu. Kiedy doszła już na klify rozmościła się pod barczystym drzewem. Na swych udach umieściła synka zabawiając go dłuższą chwilę. Kiedy w końcu zajął się sobą Marika miała czas na przemyślenia. A było trochę tego. Choć w tej chwili wolała jeszcze pooddychać i prostować kości. Wyciągnęła szyję i twarz do słońca by choć chwilę zażyć promieni na swej skórze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:55, 24 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Z zamyślenia wyrwał ją syn, który nie wiedzieć jak przytrzymując się jej bluzki wspiął się na nóżkach dość chwiejnie i ciągnąc ją za włosy. To nie było zbyt przyjemne. - Auć! Junior, zwariowałeś? - wyplątała jego rączki z swych włosów najostrożniej jak umiała. Mały zrobił niezadowoloną minę jak by zaraz miał się rozpłakać. - Nawet mi się nie waż. Nie płaczemy. - pokręciła głową na boki i uśmiechnęła się by go udobruchać. Przyciągnęła go do siebie dając słodkiego buziaka w policzek. - No już, jest dobrze, mama się nie gniewa. - puściła do niego oczko i zahuśtała go na nogach by się rozweselił. - Mój mały szkrabie. Oboje sobie z wszystkim poradzimy, prawda? - roześmiała się na głos bo w zasadzie i tak nikt jej nie słyszał przecież. Była tu sama z synem. Ani więcej żywej duszy w pobliżu. I to chyba najbardziej w tej chwili odpowiadało Marice. Cisza i spokój. Nikt jej nie przeszkadzał. Mogła myśleć na głos bez strachu, ze ktoś ją znów skrytykuje za to co robi. W obecnej chwili miała już to wszystko głęboko gdzieś. Tego pieprzenia o tym jaka powinna być. Jak się komuś nie podobało to jaką się stała, albo to jaką osobą jest to miał problem. Nic na siłę. Nie będzie dla nikogo, niczego robić. W obecnej chwili i tak musiała radzić sobie sama jak do tej pory. Skoro nie mogła mieć oparcia we własnym mężu, to musiała mieć oparcie w samej sobie właśnie. I poradzi sobie z tym. Nikt nie mógł za nią rozwiązywać problemów. A ona od nich uciekać też nie mogła. To by się tylko nawarstwiło pozostawiając bród i syf. A to nie było dobrym rozwiązaniem. - Tak, tak juniorku. Będziemy sobie chodzić na spacerki. Mamusia Ci umili życie, zobaczysz. - pogładziła go po główce jak to miała w zwyczaju. Poprawiła się bo siedzenie w jednej pozycji nie było najlepsze. Wszystko jej drętwiało wtedy, a tego uczucia nie lubiła. - Wiesz, mamusia się musi trochę zmienić, ale nie dla kogoś. Zmienianie się dla czyjegoś widzimisię nie jest dobre. Musi się zmienić dla siebie samej. Bycie za słabym w tych czasach nie jest dobre. Kiedy Cię na świecie jeszcze nie było byłam inna... - przemawiała do synka opowiadając mu trochę o tym co się kiedyś działo. - Mama była stanowcza, bardziej uparta i cholernie zadziorna. I miała więcej siły na wszystko. I nie jest to Twoją winą, ze stała się słabsza, bo to, że się urodziłeś jest dla mnie największym prezentem, choć nie od razu się cieszyłam. Ale jestem dumna, z tego, ze mam takiego synka. - Mówienie do niego w pewien sposób pomagało jej. Czuła się dużo lepiej. Dodatkowo dobry humor pozwalał jej jasno myśleć i nie bać się niczego. - Czas skończyć z tym wszystkim. Twoi dziadkowie zesłali nam na głowę nie lada problem. Wiecznie rozrabiającą, Twoją ciotkę, a moją siostrę i ten problem trzeba rozwiązać. Już dawno ją powinnam odesłać do domu, bo to nie moja rola by jej matkować, wiesz? I mam to gdzieś co myślą inni. Mam głęboko gdzieś czy się ktoś obrazi czy nie. Ja mam dosyć jej tutaj. Jest utrapieniem. I dzięki niej jestem w nie najlepszej relacji z Twoim tatusiem. Czy wróci czy nie to zależy od niego, ale nie zmienia to faktu, że Twoja matka głupio dała się zrobić w konia. Dała sobie wejść na głowę tej zakichanej smarkuli. - Junior i tak raczej nie rozumiał z tego co mówiła do niego bo przekrzywiał dziwnie głowę z boku na bok przyglądając jej się z zaciekawieniem. Wzruszyła ramionami. Nie przeszkadzało jej to. Jemu mogła powiedzieć wszystko, a i tak wiedziała, ze nikt się od niego tego nie dowie. - Więc co zrobimy? Damy jej popalić trochę co? Skoro chce być taka dorosła to się dowie co to znaczy. Skończą się pieniążki od rodziców, a zacznie uzależnienie od czyjejś woli, to sama wróci do domu. A szkoła? - Podpowiadało jej zdradzieckie sumienie. - Pfff.... Jak by mnie to obchodziło. Sama sobie zawaliła, ze nasze relacje tak wyglądają jak wyglądają. Mogła ze mną żyć dobrze, to woli na wojennej ścieżce. Niech będzie. Wygrała walkę, ale nie bitwę. - Odpowiedziała głośno swojemu sumieniu. - Guzik mnie to na prawdę już obchodzi. Jak dla mnie mogę ją nawet posłać na kolejny obóz o zaostrzonym rygorze, może tam ją nauczą dyscypliny, której nie ma w sobie. - roześmiała się bo tak na prawdę szczerze w to wątpiła. Pozbierała się z ziemi. Na ziemi nie było wygodnie. Od niej robiło się zimno i wilgotno. Otrzepała tyłek poprawiając juniora na rękach. - Przejdziemy się. Nie bój się. Pospacerujemy sobie i pójdziemy nad wodę, co Ty na to? - chyba nic. Lekko się zawierzgał jak by chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł. - W porządku, to ustalone. - Wzięła to za jego przychylność. Wolnym krokiem poczęła stąpać dróżką prowadzącą trochę w stronę lasku. Póki co miała czas, nikt jej nie gonił, a też nie była od nikogo uzależniona by musiała wszystko robić szybko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marika Knight
Człowiek
Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z piekła Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:37, 26 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Ostrożnie drużką by się nie poślizgnąć zeszła niżej. Rozejrzała się na boki, ale nie zauważyła nikogo. Dziś miała niezwykłe szczęście pod tym względem. Jeśli ktoś chciał pobyć samemu to ta okazja była bardzo dobra. Czas na przemyślenia sprzyjał ku temu. Dobrze było spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu, nie siedzieć tylko w domu. To nie było dobre dla nikogo. Może nie było to miejscem, które znała kiedyś będąc w Madrycie, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Wiedziała co robi przenosząc się tutaj. Gdyby nie chciała, nie było by jej tutaj. I nie miał na to wpływu tylko jej mąż. Ona miała własną wolę. Przecież równie dobrze mogła postąpić całkiem inaczej. Nie chciała. Postąpiła według siebie słusznie. Może nie działo się ostatnio za dobrze. I doskonale o tym wiedziała. Może po prostu za bardzo polegała na mężu. Ale z drugiej strony kiedy chciała podjąć własną decyzję Adam zawsze ją wyręczał, a ona to przyjmowała. I może to był błąd. Bo powinna sama decydować o pewnych rzeczach. Za bardzo się w tym wszystkim zatraciła tracąc własną osobowość. Miała już dosyć narzucania jej czegokolwiek. Od dziś musiała sobie radzić sama. Bycie małżeństwem to nie tylko wyręczanie się kimś. Dlatego wtedy w tym pensjonacie w którym byli przed jej wyjazdem powiedziała mu, ze nie może zdać się jedynie na niego. I nie mógł jej zarzucić tego, ze się nie starała. To, ze poszło jej to nie najlepiej to co innego. Dziś chyba patrzyła na to z bardziej trzeźwej strony. Może wyjazd Adama pomógł jej zrozumieć pewne rzeczy. Co nie znaczyło, ze nie tęskniła za nim. Ale to już inna sprawa. Utkwiła wzrok w dali przystając na moment. Patrzyła i patrzyła. W końcu oderwała wzrok znajdując się już na dole. Chciała trochę pospacerować po plaży. Póki pogoda temu sprzyja. Bo tutaj nigdy nic nie było wiadomo...
/ Plaża
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|