Klify

Mark

Powstrzymał się od warczenia i szczekania. Dał jej się po prostu pogłaskać. Popatrzył za Phillem, a z jego oczu biła wyższość.
Wstał, tak że teraz, gdy Ashley kucała przewyszczał ją o głowę.

Phill · Gość

Wzdychajac ciężko szedł przed siebie, uparcie nie rozgladając się na boki. Gdybym miał taki kaptur jak Ash, też chętnie bym go założył. Po jakimś czasie wyszedł na ulicę i szybko zmierzał do swojego domu. Wilkołak... Kiedy to było jak ostatnio się przemieniłem....?

/ Ulica / Dom Chandler'a

Ashley

Z wrażenia przewróciła się na plecy. Podniosła się zgrabnie z ziemi, wstała na obie nogi i zdała sobie sprawę jak bardzo późno jest. Odsunęła się od wilka, zaczęła grzebać w kieszeni w poszukiwaniu fajek. Nie znalazła jednak ich i zaczęła rozglądać się dokoła.
- Kurde... gdzie one są?- zapytała sama siebie i wróciła na miejsce gdzie siedziała z Phillem.

Mark

Nie pobiegł za nią, wręcz przeciwnie, w odwrotnym kierunku, tam gdzie zostawił swoje rzeczy.Wszystko już było suche, jak podejrzewał. Szcześćie, ze przed skokiem zrzucił plecak z ramion. Paczka papierosów wypadła z dużej kieszeni. Wziął pudełko do pyska i podreptał w stronę Ashley. Rzucił fajki na ziemię i pociągnął ją zębami za sweter.

Ashley

Szukała ich wszędzie, miała już kończyć i zjawił się ten wilk. Poczuła jak szarpie ją za sweter, a potem zobaczyła papierosy. Podniosła je z ziemi , wyciągnęła jednego i podpaliła zapałkami od Philla.
- Wiesz co? - zaczęła pewnym tonem - byłbyś fajnym psem.. gdybyś był psem.. i gdybyś nie był zwierzęciem z lasu..

Mark

Bardzo śmieszne! Zwierzęciem z lasu, co? - Oburzuny odszedł parę kroków. Dlaczego baby lubiły go jako wilka, a nie jako faceta? Nie merdam ogonem, nie jestem jakimś kudlem, do cholery! Wziął niezły rozbieg i przeskoczył Ash, tak jak stała. Podreptał kawałek do przodu, żeby wyhamować i usiadł do niej tyłem.

Ashley

Wydała z siebie cichy jęk kiedy wyskoczył. Stanęła jak wryta , przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Jesteś bardziej jak człowiek.. niż jak wilk...

Mark

Odwrócil pysk na wzmiankę o człowieku. Nawet nie wiedziała, w jakim stopniu ma rację. Zastanawiał się czy się przemienić, czy pozostać w postaci wilka. Wolnym kroczkiem zmierzył ku skałom, gdzie mial rozwieszone ubrania ciagle obserwując czujnie dziewczynę.

Ashley

Podążyła za nim wzrokiem.
-Ładny z Ciebie zwierz.. ale jesteś ludzki..- stwierdziła co chwile zaciągając się papierosem.

Mark

Olał ją, ogónie rzecz biorąc. Ściągnął ciuchy z kamienia i złapał w pysk przerzucił je za jedną z wysokich skał. Kiedy był już pewien, że kobieta go nie widzi, zmienił się z powrotem w człowieka i ubrał tylko dolną część garderoby, żeby poszpanować umięśnioną i opaloną klatą. Podszedł powoli do Ash, jakby nigdy nic, zgarniając przy okazji plecak.
-Miałaś chyba iść. - Mruknął udając pytający ton. Spojrzał na JEGO papierosy.
-Daj jednego, bo chyba swoje gdzieś zgubiłem. - Zaczął przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki

Ashley

Kiedy wilk zniknął , stała chwile zdezorientowała , a potem pojawił się ten chłopak.
- Właściwie to już idę... - mruknęła gasząc papierosa. Ten chłopak ja irytował. Wyciągnęła do jednak do niego paczkę.

Mark

W końcu wymacał zapalniczkę w kieszeni, wyjął ją i podpalił papierosa. Oparł się o blok skalny i zaciągnął papierosem.
-Powiedz mi Ashley... - Zaczął beztroskim tonem . -Lubisz zwierzęta?

Ashley

- Lubię .. - stwierdziła i spojrzała na niego pytająco. Zrobiła już kilka kroków do przodu.

Mark

Westchnął i pokręcił głową rozbawiony.
-Jeśli chcesz mi powiedzieć, ze jestem upierdliwy, to powiedz. Jakoś to zniosę. - Powiedział znów wtykając fajkę do ust. - Ale mnie to raczej nie zrazi.
Zgasił resztkę papierosa i wdeptał go w ziemię. Założył ręce na piersi.
-Nie rozumiem, dlaczego mnie tak nie cierpisz? - Spytał wprost przy okazji się nad tym zastanawiając.

Ashley

Wzruszyła ramionami.
- To nie Twoja wina.. ja ogólnie nie lubię obcych ludzi, a Ty jesteś mi obcy i tyle..- naciągnęła kaptur na głowę.
- Ogólnie .. Mark?? tak? - spytała niepewna - to nic osobistego..

Mark

Popatrzył przed siebie, jakby na czuja doszukując się w głębi lasu czegoś, czego tak naprawdę tam nie ma.
-Mark. - Kiwnął głową i przerzucił na nią nieprzytomny wzrok. - Wiesz, tak nie do końca jestem obcy...

Ashley

- Co masz na myśli? - podążyła za jego wzrokiem, ale niczego nie dostrzegła w lesie, więc popatrzyła pod nogi.

Mark

-No... Niekoniecznie mnie. Gdzieś tu szwendał się mój pies. - Kłamanie nawet dobrze mu szło. - Dość duży, mieszaniec owczarka z wilkiem. Nie widziałaś go może?

Ashley

Uśmiechnęła się do niego.
- Nie wyglądał na psa.. raczej na połączenie niedźwiedzia z wilkiem.. a teraz gdzie jest? - spytała podejrzliwie,

Mark

-Gdzieś się szlaja pewnie... - Mruknął pocierając czoło. - Jak zwykle. Możnaby powiedzieć, że u mnie mieszka jak nadchodzi pora jedzenia czy spania.
Jej uśmiech robił mu nadzieję. Odwzajemnił go

Ashley

Rozejrzała się.
- W każdym razie .. śliczny zwierz i wyjątkowo mądry ..- roześmiała się cicho.

Mark

Uniósł delikatnie brwi. Nie byl pewien, czy może ten komplement przyjąć do siebie.
-Mądry... jak nie próbuje zaczynać do innych wików. - Mruknął z tajemniczym uśmiechem. - I podrywać okolicznych pięknych kobiet.

Ashley

- Zapewne... ale chyba każdy pies tak ma ... - stwierdziła i ruszyła do przodu - muszę iść...

Mark

-Pozwolisz, że cię odprowadzę? Nie chcę wyjść na skończonego chama. - Uśmiechnął się łobuzersko i dogonił ją dwoma dużymi susami.

Ashley

Obecność chłopaka była jej obojętna, więc wzruszyła ramionami . Bez słowa szła , patrząc pod nogi.

Mark

-Długo tu mieszkasz? - Nie wiedział od czego zacząć, więc spytał o najprostrzą rzecz

Ashley

-Cztery lata... - odpowiedź krótka i treściwa. Przyspieszyła kroku, naciągnęła bardziej rękawy , ręce lekko jej drżały. Zaczynała się denerwować.

Mark

Bała się go? Bo takie odniósł wrażenie.
-To może orientujesz się, czy gdzieś w lesie są jakieś opuszczone chaty, czy coś w ten deseń? - Spytał z nadzieją w głosie. Nie potrzebne mu były dogodne warunki, mógł spać w postaci wilka.

Ashley

- Właściwie to nie.. rzadko wychodzę z domu .- mówiła wyjątkowo cicho.
- A skoro nie wiesz to pewnie mieszkasz tu od niedawna?

Mark

-Wczoraj przyjechałem... z Irlandii. - Podrapał się po głowie. Nie miał zamiaru ukrywać dlaczego przyjechał, ale nie będzie się z tym afiszował.

Ashley

Stanęła zaskoczona.
- W jakim celu przybyłeś z Irlandii , na to zadupie ? - nie pojmowała jak ktoś z własnej woli, mógł tu przyjechać.

Mark

Zachichotał cicho pod nosem.
-Można powiedzieć, że nie byłem tam mile widziany, głównie przez facetów z... to taki rodzaj mafii. - Uśmiechnął się tłumacząc jej to wszystko. Nie mógł powiedzieć, że tamtejszy alfa wyrzucił go ze sfory, bo mu poderwał dziewczynę.

Ashley

- Z mafii ?- na jej twarzy pojawił się strach - To znaczy? - powiedziała ruszając z miejsca, bardziej pewnym krokiem.

Gość

/Dom Gasa
Weszła powoli na klify.
Musiała to wszytko przemyśleć, a to wydawało jej się wspaniałą okazją.
Polubiła to miejsce, wtedy gdy opróżniała swoją walizkę.
Podeszła do krawędzi klifu i usiadła tak, że nogi nie miały żadnego oparcia. Mogła sobie nimi spokojnie machać nad uderzającymi o brzeg falami.
Westchnęła.
Zaczesała włosy za ucho i zapatrzyła się w horyzont.

Ian

/ Dom Clearwaterów

Ian Zeskoczył z klifów, znał tu każdy skrót, każde drzewo, nic dziwnego że dotarł tu w kilka minut. Jego uwagę przykula drobna dziewczyna, długie nogi, ciemne falujące włosy jasna cera... I nagle cały świat przestał istnieć, wszystkie wspomnienia wydały mu się takie... puste. Każda kobieta straciła na wartości, tylko ta jedna, nieznajoma - mocząca nogi w morzu miała znaczenie. Rozpromieniony podbiegł do niej szczerząc ząbki.
- Cześć... jesteś piękna. Powiedział nie zastanawiając się nad sensem swoich słów.
- No i przygnębiona. Dodał szybko.
- Ale wydaje mi się że bardziej piękna niż przygnębiona. Zupełnie stracił głowę. Podrapał się po włosach i westchnął.
- Może od początku. Usiadł obok dziewczyny i wyciągnął Rękę.
- Jestem Ian i pomyślałem że nie chcesz tu siedzieć sama, to znaczy... Ja nie chciałem ale ty pewnie chcesz... Jąkał się.
Ale jestem kur*a beznadziejny.. Pomyślał.
Miał racje.

Gość

Spojrzała na chłopaka.
Coś chyba było z nim nie do końca tak.
Uśmiechnęła się jednak lekko, bo rzadko słyszała komplementy
na jej policzki wstąpił rumieniec.
-Camille-powiedziała łapiąc dłoń i ruszając nią lekko w górę i w dół.

Ian

Zaśmiał się posyłając jej długie spojrzenie. W jego błękitnych oczach pojawił się blask.
Była taka piękna...
- Nie widziałem cię tu? Jesteś nowa? - Zapytał powoli wracając do siebie.

Gość

Przytaknęła i położyła swoją na swojej nodze.
Odwróciła głowę w stronę morze.
Bryza przyjemnie wiała jej w twarz.
-Nowiuteńka.-przyznała. Choć sama nie wiedziała, czy nie powinna się bardziej określić jako gościa.-właściwe przyjechałam na jakiś czas w gości do..- właśnie, do kogo? Do ojca? zrezygnowała z tego słowa i powiedziała-do znajomego.

Ian

Posmutniał. Miał nadzieje że przyjechała na stałe. Wiedział zaś że nie pozwoli jej wyjechać.
-Przepraszam za... początek rozmowy. Ale wiesz co, jesteś taka piękna że trudno było mi się skupić. - Przymknął oczy i wciągnął morską bryzę.
- Mam nadzieję że cię nie uraziłem.

Gość

Zaśmiała się, przypominając sobie początek tej rozmowy.
-Raczej zaskoczyłeś.-przyznała rzucając mu ukradkowe spojrzenie-I nadal mnie zaskakujesz. Posmutniałeś trochę.
Dodała z uśmiechem, wracając do patrzenia w horyzont. Zawsze potrafiła odczytać uczucia z ludzkiej twarzy. Dużo obserwowała ludzi, wiedziała co w nich siedzi.
Czasem jednak zerkała na niego.
Merde! Ładny jest
Zmarszczyła brwi.
Więc czego on szuka u mnie?
Spytała siebie, zapatrując się w horyzont.