Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna

Plaża
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 63, 64, 65
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Wybrzeże
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:59, 26 Wrz 2010    Temat postu:

/ Klify

Ledwo stanęła na piasku, a ściągnęła z stóp buty trzymając je w wolnej ręce. Miło było stąpać po ciepłym, drobnym piasku. Ten blisko wody był mokry i był bardziej jak breja niż sam piasek. Ale tam się akurat nie zbliżała. Nie teraz. Lekki, ciepły powiew wiatru rozwiewał jej włosy na boki powodując delikatny nieład na głowie. Nie przejmowała się tym nawet nie zwracając na to uwagi. Przykucnęła stawiając małego na piasku. Próbował się schylić by w swe drobne łapki chwycić ziarenka piasku mieniące się w słońcu. Upuścił przy tym pajacyka nie będąc nim w tej chwili za bardzo zainteresowanym. Marika położyła swe pantofle na ziemi by zająć się synem. Chwyciła zabawkę w swą dłoń i ułożyła ją na obuwiu. Pozwoliła mu się bawić i cieszyć z tego co robi. Zaczesała włosy za ucho pochylając się ku niemu. - Cieplutki, co? I drobny. - uśmiechnęła się nieznacznie. Na ten moment nie myślała już o niczym. Zajęła się po prostu zabawą z ich synem. Nie chciała by to wszystko odbijało się akurat na nim. Wolała by miał beztroskie życie. Bo takie powinno mieć każde życie. Żałowała, ze nie wzięła ze sobą żadnego kocyka by mogli się wygodnie rozłożyć, ale i bez tego musieli sobie radzić. Nim się zorientowała mała garstka piasku wylądowała na jej spodniach a junior roześmiał się po swojemu z tego powodu. Otrzepała spodnie patrząc na niego uważnie. - Łobuziak. Nie syp mamę. Bo Ci odda. - zażartowała sobie uchylając się przed kolejnym ciosem z jego strony. Zamachała mu palcem przed oczami, a on próbował pochwycić jej palec biorąc to za kolejną zabawę. Zaskakujące było to, że tak łatwo było zabawić małe dziecko. Nie to co w dorosłym życiu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:42, 28 Wrz 2010    Temat postu:

// ?


Ciągnąc po piasku swój plecak Achi beznamiętnym wzrokiem spoglądała się w morze. Szła po tych maleńkich drobinkach dzierżąc w jednej dłoni swoje tenisówki i ciskając gromami na tego, co był ponoć ponad nią gdzieś powyżej chmur, za to, że jej nie pozwolił kontynuować jej zamierzeń i samemu zajął się podjęciem za nią decyzji. W zasadzie to nie był niczemu winien. Ona sama powinna była to wszystko sprawdzić i pomyśleć wpierw nim pozwoliła sobie na taką swobodę z Sidem jaka miała miejsce przez ostatnich kilka miesięcy.

I co teraz niby powinna zrobić? Powiedzieć mu, że będzie ojcem czy też lepiej przemilczeć ten fakt i jak najszybciej usunąć owoc ich zbliżeń? mogła w sumie nie przyjeżdżać do tego lekarza tutaj. Żyłaby sobie jeszcze przez kilka tygodni w błogiej nieświadomości, nie martwiąc się tym wszystkim. Nie chciała jeszcze wracać do Seattle. Nie wiedziała nawet co mogłaby powiedzieć chłopakowi. Bo co? Rzucić od tak w powietrze 'hej, wróciłam już' i nic nie wspomnieć o tym, ze jakaś maleńka fasolka rosła właśnie zdaniem lekarza w jej brzuchu?

Dojrzała w oddali jakąś kobietę siedzącą na piasku z małym dzieckiem. Skrzywiła się na ten widok mając szczerą ochotę zaćpać w tej chwili tak mocno, by żaden z podobnych widoków nie męczył w tej chwili jej oczu. Jednak nie zmieniła kierunku swego obojętnego spaceru. Wytarła rękawem bluzy mokre od łez oczy wciągając nosem z cichym siorbnięciem to, co się tam uzbierało pod wpływem nerwów. Zbliżyła się do tej dwójki jeszcze bardziej. Nie mogła sobie przypomnieć czy ma gdzieś chusteczki higieniczne. Zaczęła obszukiwać nerwowo swoje kieszenie, ale jakoś żadna z nich nie chciała ujawnić w sobie kawałka białej bibuły, do wytarcia nosa.

Znajdując się bardzo niedaleko owej dwójki, stwierdziła, że co jak co, ale każda matka kojarzyła jej się z tobą chusteczek napakowanych do każdej możliwej kieszonki, jaką się tylko miało przy sobie, służących do wytarcia, obtarcia, przetarcia czy też po prostu posiadania jej gdzieś schowanej w ubraniu czy torbie. Zrobiła małą korektę swoich kroków i skierowała się do tego małego brzdąca na piasku i jego opiekunki. - Przepraszam... - odezwała się podchodząc bliżej - Przepraszam. - rzuciła jeszcze raz znajdując się już niemal na około trzy kroki od tej dwójki - Nie miałaby Pani jakiejś chusteczki użyczyć? - zapytała - Strasznie mi głupio, ale... - pokazała na swoje podpuchnięte nieco i przeszklone od płaczu oczy - Ale chyba nie wzięłam ze sobą i... Miałaby Pani? - poprosiła błagalnie mając nadzieję, że chociaż jeden jedyny raz obcy człowiek nie będzie się w nią wpatrywał jak w kosmitę, tylko poratuje ją tą przeklętą chusteczką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:07, 29 Wrz 2010    Temat postu:

Biorąc pod uwagę co robiła tutaj, to mogła stwierdzić, ze dość miło spędza ten przedpołudniowy dzień. Dawno już nigdzie nie wychodziła tak daleko. Głównie jej wędrówki również były związane z towarzyszącym jej u boku mężem, który raczej z troski o nich wolał nie spuszczać ich z oczu. Te czasy wydawały jej się tak zamierzchłe, ze aż żal. A przecież Marika była jeszcze młodą, dość atrakcyjną kobietą. Gdzie też podział się jej ten duch walki? Gdzie ta własna wola, nie pozwalająca dyktować nikomu tego co ma robić? Gdzieś to po prostu uciekło. Ucichło jak by zapadło w zimowy sen i czekało by je zbudzić z snu. Marika westchnęła cicho przeczesując w zamyśleniu dłonią drobne włoski juniora. Tak. Przydałoby się w końcu. To jeszcze nie koniec świata. Też mam prawo żyć bez... - Nie dokończyła swej myśli. Nie uważała by było to ważny. Wystarczy, że sama wiedziała co tak na prawdę chciałaby powiedzieć. A może raczej pomyśleć. Kiedy słoneczko, które zaczynało świecić co raz to mocniej przyświeciło i nad nią na powrót wyciągnęła swoją twarz do niego usilnie upraszając się o każdy, chociażby i najmniejszy promyk tego ciepła, które zsyłał na ziemię. Od razu przypominał jej się dom i dzieciństwo. A w zasadzie to czasy kiedy była nastolatką. Wtedy każdy problem wydawał się być błahym. Marika teraz miała dużo poważniejsze problemy z którymi musiała sobie jakoś poradzić. Schyliła głowę nieznacznie w dół spoglądając na swój brzuch osłonięty bluzką i letnią kurteczką, która w tej chwili była rozpięta. Przyłożyła prawą dłoń do brzucha i pogładziła się po nim tak jak robiła to wtedy gdy była w ciąży z małym Adamem. Teraz pod sercem nosiła nie jedno, a dwójkę małych brzdąców. Jej twarz była bez wyrazu. Jeszcze nie obmyśliła tego jak przekażę tą wiadomość mężowi. I czy w ogóle będzie się cieszył, czy też zareaguje na to po prostu obojętnie. Wszystko było możliwe. Tak się zamyśliła nad tym, ze nawet nie dosłyszała kroków nadchodzącego kogoś z oddali. Dopiero kobiecy głos wyrwał jej z myśli. Zerknęła w jej stronę próbując zrozumieć co do niej mówi. Uniosła na moment brwi, a po chwili po prostu je opuściła. - Hm... - nie miała ze sobą torebki, którą zostawiła w aucie, więc wsadziła dłonie do kieszeni. Przeszukiwała je za paczką chusteczek. - Oczywiście. - Natrafiła na to co chciała. Wyciągnęła je z kieszeni zerkając na nie, a następnie na zapłakaną kobietę. Nie wiedziała dlaczego płacze i nie wiedziała czy też chce wiedzieć, ale Marika jak to Marika nie była bez serca i w większości przejmowała się losem ludzkim. Kiedy się tak zmieniła? Nie potrafiła sama odpowiedzieć na to pytanie. Nikt jej nie mógł potępiać za to. Bo była przecież indywidualną jednostką osobowości. - Dobrze się pani czuje? - zapytała nie chcąc być za bardzo wścibska. Znała swoje miejsce i wystarczyło jej powiedzieć, ze to nie jej interes, a nie będzie więcej pytać. Nie zamierzała się broń boże wpieprzać komuś z buciorami w życie. Poza tym miała swoje problemy przecież. Usadziła juniora wygodnie na udach otrzepując mu dłonie z piasku i od czasu do czasu zerkając na kobietę.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Śro 22:11, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:28, 30 Wrz 2010    Temat postu:

W zasadzie, to Achi już nie płakała. Widać było, że niedawno musiała to robić, ale już doprowadzała się do jako takiego stanu. A przynajmniej ogólnie pojmowanego pionu. Podeszła do kobiety wyciągając rękę po podawane jej chusteczki i odebrała je od niej wysupłując z wnętrza folijki jedną dla siebie. - Dziękuję. - odrzekła trzymając wreszcie w dłoni to, co było jej tak potrzebne.

Pytanie czy dobrze się czuje nieco wybiło ją z rytmu. Uniosła nieznacznie w górę brwi spoglądając przy tym kątem oka na brzdąca bawiącego się chyba w najlepsze na kolanach matki. - Co? - spytała zaraz jednak zaskakując o co chodziło. A przynajmniej dowiadując się, że zwrot był do niej kierowany. - A... Tak. W zasadzie tak. - odpowiedziała - Chociaż nie. - nie mogła się zdecydować czy powinna się w tej chwili czuć dobrze czy też źle - W zasadzie na pewno nie. - dodała analizując samą siebie. Aż ją skręcało w środku, bo z ogromną na prawdę chęcią znów by straciła kontakt z rzeczywistością. Ale chyba nie powinna ćpać będąc w ciąży, prawda?

- Nie no, ogólnie chyba dobrze, ale po części źle. - mruknęła kontynuując chyba kompletnie nielogiczną swoją odpowiedź. - To znaczy... - wbiła już solidniej wzrok w małego Adama. Delikatne włoski na główce dziecka lśniły ładnie pod wpływem słońca. Achi się jednak kompletnie nie znała na takich małych stworzonkach. Nie powinna była zachodzić w ciążę. Na pewno nigdy nie będzie dobrą matką. - To to... - wskazała palcem na dziecko - To ciężko wychować? - zapytała w taki sposób, że na prawdę można było pomyśleć, że coś z nią jest solidnie nie tak a przynajmniej z jej głową. Wyciągnęła ponownie rękę w stronę nieznajomej jej kobiety oddając paczkę chusteczek, z których jedną użyła dla siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:59, 30 Wrz 2010    Temat postu:

- Nie ma za co. - odpowiedziała spokojnym tonem głosu. Nie mogła spojrzeć w tej chwili na kobietę gdyż właśnie była zajęta usuwaniem kolejnych drobinek piasku z pomiędzy palców malucha. Nie chciałaby aby którykolwiek z nich dostał się do jego buzi, a jak wiadomo było dzieci uwielbiały wsadzać sobie do buźki rączki gdy na przykład wychodziły im ząbki, albo tak ogólnie z nudów. To zawsze jakieś zarazki. Nie wiadomo było ile ludzi chodziło po piasku tą samą drogą na której akurat ona się znajdowała. Lepiej było unikać takich sytuacji. Na pewno nie zamierzała dopuścić do tego by przez jej na przykład niechęć jej dziecko się rozchorowało. Jak każda matka troskliwie chciała o nie dbać. Pokręciła głową na boki wysłuchując słów dziewczyny. W pewnym momencie się pogubiła. - To znaczy tak czy nie? - Z jej słów wynikało, że chyba było to pół na pół. Czuć dobrze można było się na wiele sposobów tak jak i źle również. Ktoś mógł się czuć dobrze fizycznie, ale źle psychicznie i na odwrót. Marika nie była psychologiem i może tak doskonale nie znała się na ludzkich zachowaniach, ale owa kobieta wyglądała na lekko skołowaną i zakręconą. Poszorowała się palcem zafrasowana po czole. Opuściła dłoń bezwiednie na swe kolano unosząc w końcu głowę w górę by ponownie przyjrzeć się dziewczynie. Również uniosła brwi lustrując dokładnie jej twarz. Zmarszczyła czoło, a po danej chwili zastanowienia wygładziła je rozluźniając się. Nie rozumiała jak kobieta mogła nazywać jakiekolwiek dziecko mianem 'to'. On miał imię ewentualnie przydomek czy zwrot jaki zwykle mówiło się do dziecka, ale jeszcze nie spotkała się z takim nazewnictwem. - On? Moje dziecko? - uśmiechnęła się nieznacznie. - To najwspanialszy dar jaki można otrzymać. - przekrzywiła nieznacznie głowę w bok. Uniosła wyżej juniora i ucałowała go w policzek, a po chwili usadowiła go ponownie na kolanach. - Na początku nigdy nie jest łatwo gdy jest się niedoświadczoną matką. Przynajmniej ja tak miałam. Bałam się ciąży, ale przyznam, ze gdy pierwszy raz wzięłam na ręce mojego syna i ujrzałam go lęk odszedł. Z każdym dniem nabiera się wprawy do wszystkiego i to co było dla nas trudne jest po czasie rzeczą błahą. Poza tym pewne rzeczy dla nas kobiet są po prostu rzeczami istotnymi, które mamy w sobie wrodzone jak instynkt macierzyński. - Każda kobieta potrafiła się wszystkiego nauczyć jeśli tylko chciała. Odebrała od niej chusteczki i schowała ponownie do kieszeni kurtki. - A czemu pani pyta? - Pytała teoretycznie z czystej ciekawości niczego więcej. Ona sama nie oddałaby swojego synka nikomu innemu za żadne skarby świata. Był jedyną drogocenną nagrodą w jej życiu o jakiej można było marzyć reszta się nie liczyła. Z nim mogła poradzić sobie ze wszystkim. Każdy dzień to wyzwanie, ale lubiła się ich podejmować.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marika Knight dnia Czw 19:04, 30 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:23, 30 Wrz 2010    Temat postu:

O takich drobiazgach jak piasek w ustach dziecka Achi by nie pomyślała. Poczuła się jakby na prawdę kompletnie się miała nie nadawać na macierzyństwo. Westchnęła słysząc pytanie i mimowolnie klapnęła pośladkami na ziemię pod sobą czując dość ciepły piasek przez tkaninę swoich spodni. - To znaczy nie wiem... - odpowiedziała kręcąc lekko przy tym głową - Nie mogę nijak zebrać myśli... - wyjaśniła nie chcąc być nieprzyjemną dla kobiety, która w sumie ją uratowała. A przynajmniej rękaw jej bluzy przed wysmarkaniem się w niego. Sięgnęła po tą chusteczkę i obracając się głową w bok, pozbyła się zawartości ze swego nosa.

- Jeszcze raz przepraszam. - mruknęła przecierając jeszcze swój nos od dołu brzegiem chusteczki. Zwinęła ją w kulkę chowając do kieszeni bluzy z myślą wyrzucenia jej gdzieś później. - Eee... Tak. - odezwała się po chwili powracając wzrokiem do dwójki siedzącej na przeciwko niej - Pani... - przekrzywiła na bok głowę zastanawiając się nad płcią brzdąca na kolanach Mariki - Dziecko. - dokończyła nie wiedząc nawet po czym można rozpoznać płeć w tak młodym wieku. Nigdy się tym nie interesowała a każdą istotę mającą poniżej metra i trzydziestu centymetrów wzrostu omijała szerokim łukiem. bardzo szerokim łukiem.

Dar? Czy dziecko mogło być dla niej darem? Było Sida... I jej. Było ich wspólne i rosło właśnie w jej brzuchu zapewne mając zamiar przyjść na świat za zaledwie kilka miesięcy. Pewnie o wiele szybciej niż u ludzi. Słuchała słów kobiety przyglądając się szkrabowi. Nie no... To kompletnie nie była jej bajka. Czy chciała donosić ciążę jeśli się jej kompletnie nie spodziewała i nie oczekiwała? - Bo... Bo... - sapnęła zbierając się do tego by pierwszy raz o tym komukolwiek powiedzieć - Bo właśnie parę minut temu odebrałam wyniki badania i... - westchnęła zagryzając zęby. Chyba łatwiej by było usunąć.

Sid nigdy nie mówił o dzieciach. Mimo, że dziewczyna kochała go na zabój, to i tak sądziła, że narkoman, dealer raczej nie byłby dobrym ojcem. Zwłaszcza wiedząc jakie chłopak miał doświadczenia ze swoim własnym tatą i czym się to wszystko skończyło. - I jestem w ciąży. - dokończyła po chwili zawahania. Ale by sobie dała w żyłę. Odleciała by znowu zapewne na co najmniej pół dnia powtarzając dawkę za dawką. Jakże było by spokojnie. I bez tych wszystkich panicznych myśli jak to będzie dalej. Spojrzała się odruchowo na rękę kobiety i dostrzegła obrączkę. No właśnie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:26, 30 Wrz 2010    Temat postu:

Zagryzła lekko wargę ciągnąc ją ku dołowi. Czasem na własne problemy najlepsze były problemy innych. A przynajmniej dawały możliwość zapomnienia i nie myślenia o własnych. Czy Marika chciała o nich myśleć? I tak i też nie. Te myśli mimowolnie same napływały do jej głowy i nie miała na to większego wpływu. Zamrugała kilkakrotnie razy powiekami jak by odpędzała od siebie sen, ale śpiąca wcale nie była. To po prostu słońce jej przyświeciło w oczy i musiała mrugać często oczami. - Czasem się tak zdarza. Zbyt dużo na głowie, to i myśli trudno zebrać. - Nie mówiła ani tonem żadnego znawcy, ani też nie chciała wyjść na przemądrzałą bo taką nie była. Po prostu twierdziła to po tym, ze sama nie raz tak miała. Każdy przeżywał jakieś tam stresy mniejsze czy też większe. Nie ważne. Nie zastanawiała się nawet co trapi kobietę. Jeśli by chciała mogła sama jej powiedzieć. Aż taka zainteresowana nie była by musiała wiedzieć wszystko. Ale rozmowa z kimkolwiek innym oprócz tych osób, które znała do tej pory też mogła być inna. I ciekawsza, ze względu na to, że o drugiej osobie nie wiedziała nic, a było co odkrywać nowego. - Odebr... - Nie dokończyła gryząc się w język. Nie wiedziała czy tej dziewczynie gratulować czy też milczeć. Czuła jej wahanie i zagubienie. Przypominało jej to pewną sytuację. Powróciła do poprzedniego pytania. - Mój syn? Adam... Junior... - Uśmiechnęła się szeroko. Tak chciała by się nazywał i nie żałowała swej decyzji. Marika nie lubiła typowego 'panowania'. Jakoś strasznie ja to drażniło. Wyciągnęła do dziewczyny rękę. - Marika... Knight. - Powiedziała po chwili wahania. Nie wstydziła się swego nazwiska bo nie miała czego, ale zastanawiała się czy je przedstawiać. Czy to w ogóle potrzebne? Nabrała powietrza przez nos oczyszczając swoje śluzówki. Jak równie dobrze Marika mogłaby się zamienić miejscami z tą dziewczyną. Jeszcze ponad rok temu była w podobnej sytuacji. Pamiętała swoją pierwszą reakcję, a ta nie była najlepsza. Bo zdemolowanie całego salonu z wściekłości i robienie sobie krzywdy nie było dobrym pomysłem. Zerknęła na swoją dłoń w której wtedy tkwiło duże szkło, ale po ranie nie było ani śladu, nawet cienia blizny. Jej ciało pod tym względem nie zostało skażone. - Ale niezbyt pani się cieszy, prawda? - Zapytała czysto hipotetycznie mogąc się równie dobrze mylić. - I niech pani nie przeprasza, nie ma za co. Towarzystwo zawsze mile widziane. - skinęła delikatnie głową. - Kobiety różnie reagują. Przypominając swoją ciążę, to... - westchnęła ciężko. Może z perspektywy czasu łatwiej było o tym mówić. - Nie planowałam zajścia w ciążę. Nie przyszło by mi to nawet do głowy. Ojciec mojego dziecka... Yh... Zostawił nas. Na wieść o ciąży, nie przejął się w ogóle. - przypominając sobie to mimowolnie poczuła dziwne ukłucie w sercu, bo tego nigdy nie potrafiła przeboleć jak można się wyprzeć własnego dziecka. - Byłam wściekła. Zrobiłam bardzo głupią rzecz, ale ktoś mi pomógł. Jednak ja będąc tą upartą i pewniejszą swej decyzji wyjechałam nie chcąc mieć z tym miejscem przez jakiś czas nic wspólnego. To było dla mnie jakieś fatum. Same przykre rzeczy się wtedy działy. - nie mówiła tego po to by jej współczuć bo tego nie potrzebowała. Chciała coś pokazać kobiecie. - Mniejsza o to. Ktoś mi pomógł. Ale w pewnym momencie doszło u mnie do pewnego rodzaju załamania. Byłam tak bardzo zdesperowana, że chciałam usunąć ciążę. I mój obecny mąż w zasadzie przetłumaczył mi, ze nie powinnam, że zawsze jest jakieś wyjście. I uwierzyłam. Uwierzyłam na tyle, że moje myślenie się zmieniło. A teraz? Nie żałuję niczego. Warto było czekać te kilka miesięcy. Nikt w życiu nie ma łatwo. Ale to zależy od naszego nastawienia. - spuściła głowę. Odgarnęła włosy z czoła. - Przepraszam za bardzo się rozgadałam. - Nie chciała jej ani zanudzać, ani też nic jej narzucać czy ukierunkowywać. Powiedziała tylko to czego sama doświadczyła. Jako matka i znów przyszła matka mogła jedynie coś powiedzieć na ten temat. - A teraz... - Zrezygnowała jednak z dokończenia zdania. Machnęła ręką, a kąciki jej ust delikatnie drgnęły w górę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:47, 01 Paź 2010    Temat postu:

Lepszym było, że kobieta przygryzła się w język. Achi jeszcze nie wiedziała co o tym wszystkim sądzić. Nie wiedziała czy chce tego dziecka czy też nie. Nie miała pojęcia jak Sid zareaguje. A już tym bardziej nie była pewna czy w ogóle mu o tym powiedzieć. Nie czuł się ostatnio najlepiej. Widziała, że go męczy choroba, nie był sobą już od kilku czy od nawet kilkunastu tygodni. Wiedziała, że był u lekarza. Wiedziała, że szukają na razie przyczyny jego stanu, ale wciąż nie wiedzieli co mu jest.

A może wiedzieli? Może on też wiedział, ale nie chciał jej powiedzieć? Może właśnie nie chciał jej niczym martwić i dlatego tez ona jego nie powinna martwić tym, że zaliczyła wpadkę. Bo jakoś nie przyjmowała do wiadomości faktu, że to była ich wspólna wpadka. To ona powinna była uważać. Ale nie przyszło jej do głowy to, że pod blizną, którą nosiła na wewnętrznej stronie ramienia niewielkie patyczki wszczepione ze środkiem hormonalnym też mogły zostać przerwane. I że nie dawały już bezpieczeństwa pod tym względem. To była jej i tylko jej wina, że nie sprawdziła tego po tamtej walce...

- Adam? - spojrzała się na dziecko u dopiero po dłuższej chwili milczenia jeden z kącików jej ust uniósł się nieznacznie - Ładne imię. - powiedziała nawet już całkiem spokojnie. Chyba odezwanie się do kogokolwiek, zwolnienie chociaż trochę i skupienie części uwagi na kimś innym niż tylko na sobie było niczym leczący okład. Kiedy kobieta wyciągnęła w jej stronę dłoń Achi spojrzała się na nią, przyglądając się palcom na których widniała obrączka. - Achi. - odrzekła, ale słysząc jeszcze, że jej rozmówczyni przedstawia się jej także nazwiskiem, poczuła, że i ona powinna się nim przedstawić. - Achi Regine Toyotomi de Pernelle. - wypowiedziała swoją całą godność, która z ust na oko młodej dziewczyny brzmiała dość dziwnie. Jak przerysowana. Tym bardziej, że akurat tego dnia wilkołaczyca wyglądała całkiem zwyczajnie, normalnie a nie jak wyrwana z rozkładówki jakiegoś żurnala.

- Nie wiem czy się mam cieszyć. - odpowiedziała, ale zaraz poprawiła słowa Mariki - I już nie Pani. Achi. Po prostu Achi. - przypomniała, skoro już przeszły sobie na tak zwane 'ty'. - Nie... Nie spodziewałam się raczej tego. - spojrzała się na swój brzuch, który jeszcze przecież wcale nie wyglądał jakby się coś w nim zmieniło. - A tym bardziej mój chłopak. To... - westchnęła ciężko wciskając pięść lewej dłoni w piasek koło swego uda, by zająć czymś choć jedną rękę. Druga po powitaniu wróciła na jej udo, nerwowo przeciągając paznokciami wzdłuż szwu zszywającego materiał jej spodni. - To nie jest dobrym pomysłem byśmy byli rodzicami. Zwłaszcza w naszej sytuacji. - westchnęła jeszcze raz nie wiedząc w ogóle po co to mówi.

- Głupią rzecz? - zapytała zanim zastanowiła się nad tym, że właśnie wciska zapewne nos w nie swoje sprawy i że może ona nie chciała by może o tym mówić. Tym bardziej nie znanej sobie osobie. - No właśnie tego bym nie chciała... - przyznała jej racje - Tych złych rzeczy, które mogą się wydarzyć. - zgodziła się ze słowami Mariki. Już widziała oczami wyobraźni jak będzie musiała ze sobą walczyć, by nie sięgnąć po nic. A jak tym bardziej wychowywać dziecko jeśli Sid... Jeśli on... Nie, to nie mieściło się w jej głowie. Dealer i ćpunka. Tak, była ćpunką. Ćpała. I dopiero teraz jej nałóg zaczynał się jej zarysowywać przed oczami tak wyraźnie. Zawsze uważała, że wcale z tym nie ma problemu. Zwłaszcza, iż jakiekolwiek dragi schodziły z niej tak szybko.

- Ja właśnie... - zaczęła słuchając kolejnych słów Mariki - ja właśnie już teraz zaczynam się zastanawiać czy nie powinnam... Czy może wręcz przeciwnie, czy powinnam dopuścić do tego, by dziecko... By przyszło na świat. - kolejny wilkołak? Półwilkołak. I Ojciec, który nie dożyje połowy wieku swego dziecka. I matka, która nie potrafiła panować nad swoim życiem. I wpojona miłość, która była tak krucha, że nie dawała kompletnie żadnego bezpieczeństwa. Zwłaszcza tak kruchej istotce jak dziecko. Spojrzała się na Juniora zastanawiając się usilnie nad tym wszystkim. W jej przypadku raczej nie będzie czekała kilka miesięcy na takiego szkraba. Wszystko potoczy się o wiele szybciej. Czy była na to gotowa? W cholerę nie! Nigdy nie myślała o dziecku a teraz ten temat spadł na nią jak grom z jasnego nieba. A może właśnie to miało jej pomóc ogarnąć się jakoś z tym wszystkim?

- Nie, nie. Wszystko w porządku. - zapewniła kobietę, gdy ta zaczęła się mitygować swoim słowotokiem. - Dziękuję. - odrzekła. Może i to były doświadczenia tej kobiety, ale dawały jej też możliwość spojrzenia się na to wszystko z drugiej strony. Przetarła jeszcze raz oczy rękawem bluzy wzdychając głośno przy tym, ale uspokajając się już chyba całkowicie. - Czy dziecko na prawdę potrafi wszystko aż tak pozytywnie zmienić? - zapytała spoglądając na Marikę z wyczekiwaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:11, 02 Paź 2010    Temat postu:

- Dziękuję - Jak każda matka cieszyła się, ze komuś podoba się imię jakie wybrała dla swego maleństwa. No w zasadzie to już nie takiego maleństwa skoro junior miał pięć miesięcy. Dla niej jednak wciąż był mały więc bez przeszkód przecież mogła go tak nazywać. Choć to chyb a nie w stylu Mariki. Zresztą kto ją tam wiedział, prawda? Potrząsnęła delikatnie jej dłonią kiedy się przedstawiła. Zaiste jej nazwisko było długie i jej uroda jak i samo właśnie nazwisko wskazywało, ze jest obcokrajowcem nie pochodzącym bodajże stąd. Ale Marika przecież ten nie mieszkała tutaj od początku poczęcia przez rodziców. Bytowała tutaj od niecałych dwóch lat. Ten czas bardzo szybko minął. Pochodziła ze słonecznego Madrytu gdzie jej rodzice mieli plantację oliwek i swoje winnice robiące na prawdę bardzo dobre wina z czego też się utrzymywali. Początki były trudne, ale z czasem zaczęły przynosić odpowiednie zyski. A Marika jak to ona nie chciała być zależna od rodziców. Poszła swoją droga co nie bardzo najzwyczajniej w świecie podobało się Eliasowi i Inez. Mało ja to obchodziło. Miała swoje własne zdanie i nie pozwoliła by rodzice ingerowali w jej życie prywatne. Długi czas nie utrzymywała przecież z nimi kontaktów. Ostatnio ich stosunki się trochę polepszyły. Bynajmniej z matką. Ojciec wciąż był sceptycznie nastawiony do jej małżeństwa. Wisiało jej to. Nie będzie się przed nikim płaszczyć by uzyskać aprobatę dla siebie i Adama jej męża. Potrafiła bronić swoich racji o czym mieli już okazję się przekonać. - Miło mi Cię poznać. - Rzekła z małą nutką entuzjazmu w głosie. Coś pękało w Marice. Czuła, ze potrzebuje zmienić cokolwiek w swoim życiu na lepsze. A już na pewno nie brać przykładu z charakteru pewnych osób. Czasem umysł się rozjaśnia dając nowe możliwości i rozwiązania. I z tego chciała właśnie skorzystać jak najlepiej. - Nikt nie jest przygotowany na tego typu sytuacje. Nie mówię, ze to czyjaś głupota. Nie można tego nazwać takim mianem. Po prostu czasem tak już się zdarza. Ważne jest tylko to by umieć sobie z tym poradzić i poszukać odpowiedniego rozwiązania. - Tak jak ona. Choć jej rozwiązaniu akurat ktoś dopomógł, bo może faktycznie by usunęła, a była pewna w tej sytuacji, ze żałowałaby tego do końca życia i miała potworne wyrzuty sumienia, a tego chyba żadna kobieta nie zniosła. - Niby dlaczego? - Wypaliła bez zastanowienia. Próbowała rozgryźć kobietę. Czasem najlepszym lekarstwem było się wygadanie komuś, a jak wiadomo obcej osobie najlepiej. Komuś, komu na nim nie zależy. - Mogę coś powiedzieć od siebie? - Jednak zanim odpowiedziała nie czekając rzuciła kilka słów, które chciała by usłyszała. Może to da jej coś do myślenia. Nie chciała by brzmiało to jak jakaś rada narzucona z góry, ze ma tak zrobić. To tylko zwykła uwaga. - Skoro już myślisz o tym, bo trudno nie myśleć o tym gdy się dowiaduje takie rzeczy, to czy... - cicho odchrząknęła nabierając głębiej powietrza w płuca. - Czy z drugiej strony w tym wszystkim zastanowiłaś się jak będziesz żyła z tym gdy usuniesz? - Bo raczej tak odbierała słowa dziewczyny. Usunąć. Tak jest najprościej przecież. Nie brać za nic odpowiedzialności. Myśli pozostaną do końca życia. - Ludzka psychika, dokładnie kobieca. Nie będę Ci radzić bo zrobisz to co uważasz za słuszne. Ale mogę powiedź jedno i tego jestem pewna. Jeśli to zrobisz Twoje myśli zawsze będą krążyć wokół tego. Gdy będziesz przechodzić obok, którejś z matek z dzieckiem będziesz się zastanawiać jak teraz wyglądało by Twoje gdybyś jednak zdecydowała się urodzić. Będziesz liczyć każdy miesiąc. A z czasem możesz dojść do wniosku, ze jednak postąpiłaś niesłusznie. Ewentualności jest wiele. - strzepnęła z swych spodni małe, wręcz prawie, że błyszczące w słońcu ziarenka piasku, które się tam zabłąkały. - A czy nie lepiej urodzić i już jeżeli tak bardzo nie będziesz chciała dziecka oddać je do adopcji? Jest wiele matek, które nie mogą mieć dzieci, a to byłby dla nich jak dar z niebios, a przy okazji sprawdziłabyś czy po urodzeniu faktycznie nie będziesz go chcieć? - Kolejne pytanie z tych czysto teoretycznych. Nie wiedziała skąd u niej się to brało. Nie chciała nikogo zbawiać przecież, ale po urodzeniu dziecka zrobiła się bardziej wrażliwa. - Głupią. Wpadłam w potworny szał. Zdemolowała cały salon, rozbiłam wszystko co szklane i co stłuc się tylko dało, przy okazji rozcięłam sobie rękę. Nie wiem skąd nabrałam tyle siły, ale to chyba adrenalina. W każdym bądź razie było to bardzo głupie. Teraz jestem w drugiej ciąży, ale na szczęście nie wpadłam na tak 'genialny' pomysł by wywinąć podobny numer. - Roześmiała się na głos, ale po chwili jednak powściągnęła swoją wesołość dostosowując się do sytuacji dziewczyny. - Niekoniecznie muszą się u Ciebie zdarzyć złe rzeczy. A może to właśnie będzie jedna z najwspanialszych? Może to jakaś droga resocjalizacji? Może to nie przypadek? Czasem się zastanawiam nad tym co na prawdę kieruje naszym życiem? Czy zdrowy rozsądek czy może przypadek, a może przeznaczenie? Na te odpowiedzi chyba nigdy nie uzyskam jednoznacznej odpowiedzi. - poprawiła bluzeczkę juniora, która się delikatnie podwinęła odkrywając kawałek jego skóry. Nie chciała by się przeziębił choć grzało słońce. Wszystko było możliwe. Zamyśliła się nad ostatnim pytaniem Achi. Analizowała w głowie to czy faktycznie dziecko może dużo zmienić na pozytywne? W Mariki przypadku? Tak! Zmieniło bardzo wiele jej życie, jej światopogląd, jej osobowość. Bo obecne problemy nie brały się z powodu juniora a siostry, która była tak niesfornie nieusłuchana, że zalazła jej za skórę. - Tak szczerze jeśli mam powiedzieć, to... - Pokiwała głową zgadzając się. - To tak, potrafi zmienić na prawdę wiele. Nie wiem jak jest u innych matek. Ale u mnie zmienił baaardzo dużo. - specjalnie przeciągnęła odpowiednie słowo. - Zmiana na lepsze. Zanim zaszłam w ciążę, nie przypominałam nawet trochę osoby, którą jestem dziś. Nie porozmawiałabym z Tobą na żaden temat zapewne ignorując i dalej ukrywając się pod maską chłodu. A dziś? Jestem pogodniejszą osobą. Bardziej otwartą i bardziej wyrozumiałą. Poza tym mały Adaś, daje mi szczęście i radość. I za to go kocham bardzo mocno. - uniosła go lekko w górę i ponownie ucałowała w policzek. - Nie wiem w jakiej jesteś sytuacji. Ale z każdej na pewno jest jakieś rozwiązanie. Jak mówiłam zrobisz jak zechcesz. - Klepanie kogoś po ramieniu i wmawianie, ze będzie super nie należało do Mariki i tez tego nie robiła. Jedyne co mogła w tej sytuacji zrobić tak na prawdę to mówić na podstawie tego co sama przeżyła lub tego co wiedziała, a to czy ją ktoś posłucha czy też nie to zależało od drugiej osoby.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:57, 02 Paź 2010    Temat postu:

Nie miała za co dziękować. Po prostu imię dziecka ładnie brzmiało i tyle. Po chwili namysłu odpowiedziała - Mnie Ciebie także. - nigdy nie miała oporów przed poznawaniem ludzi. Zawsze była na nich otwarta. Czasem aż nadto. Jednak w takiej chwili, gdy męczyła się sama z sobą, zastanawiała się nad każdym, nawet najmniejszym drobiazgiem. - No właśnie... Rozwiązania. - jęknęła cicho. Jak na razie nie znajdowała żadnego dobrego w tym przypadku. Każda droga wydawała jej się zła bądź nieodpowiednia.

- Dlaczego to nie jest dobry pomysł bym...? - nie dokończyła, ale kobieta wiedziała o co przecież chodziło, więc nie było potrzeby kończyć. Sapnęła nie wiedząc czy ma się otwierać przed w sumie obcą sobie kobietą. W sumie i tak pewnie nigdy później by się nie spotkały, więc czemu nie. - Powinnam zacząć od tego, że... Jestem wilkołakiem. - nie, tego nie mogła jej powiedzieć. Zburzyłaby zapewne Marice cały spokój i bezpieczeństwo. - Mam pewną skazę genetyczną. Tak to chyba można ująć. Boję się jak to się odbije na dziecku. - przyznała się dobierając chyba w miarę zjadliwe zwroty do tego o czym rzeczywiście myślała.

- Druga sprawa to fakt, iż... - tutaj też nie łatwo się było przyznać. Niemniej skoro już zaczęła, to czemu nie kontynuować? - Do tej pory uważałam, ze wszystko jest okej. Jednak nie jest. Dotarło to chyba do mnie od tak, nagle. Przeginam z ilością, nazwijmy to delikatnie, 'dopalaczy'. Nawet teraz zastanawiam się ile mogłabym wziąć by nie zaszkodzić dziecku a móc odlecieć. Mój... Mój partner tak samo. Tylko, że on jeszcze i sprzedaje... To nie jest dobry pomysł na rodzicielstwo w naszym wypadku. Nie mam racji? - zapytała spoglądając na kobietę z uwagą, szukając u niej potwierdzenia swoich obaw.

- Mów. - odparła - Wal śmiało, nie jest łatwo mnie urazić, więc nie masz się co tym martwić. - powiedziała pozwalając Marice na dowolne słowa kierowane do niej. Już i tak przecież chyba nic bardziej jej nie dobije jak wiadomość o tej fasoli, co to właśnie rzekomo rosła w jej brzuchu. Przygryzła wargę zastanawiając się nad tym, co powiedziała jej rozmówczyni. Miała rację. - Nie, nie myślałam jeszcze o tym. - odparła na prawdę nie wiedząc co by było później, gdyby rzeczywiście usunęła. Może i z Sidem nie układało jej się jakoś bajkowo. Ale nigdy tak nie było. Nigdy nie dowiedziała się tak na prawdę czy chłopak do niej cokolwiek czuje. Póki byli razem, było fajnie, bardzo fajnie. Ale żadne z nich nie pytało się o jutro.

A dziecko? Dziecko by zostało nawet, gdyby on nie chciał jej nawet znać. Co innego było to jej całe cholerne wpojenie. Prędzej zdechłaby niż pozwoliła mu się z jakiegokolwiek powodu znienawidzić. Odejść mogła. Tylko na jego własne życzenie. zrobiłaby dla niego wszystko. A czy dla dziecka także? Rany! jak można myśleć o czymś tak małym, tym zalążku w jej brzuchu jak o dziecku? Toż to tylko kilka rozrośniętych komórek. Jak rak gnieżdżący się w jej trzewiach, którego przecież tak łatwo można było usunąć. Czy po operacji usunięcia raka też by ktoś się tym przejmował? Przecież nie. I tak było pewnie też z dzieckiem.

Nie. Wcale tak nie było z dzieckiem. jak mogła w ogóle o tym tak pomyśleć? Przecież to był kawałek Sida. Jego kawałek, jego krew, on. W niej. Mała istotka, która by została z nią na zawsze będąc związana więzami krwi. Genami. Z nią i z jej partnerem. - Nie! Oddanie komuś nie wchodzi w ogóle w grę. - odparła z przekonaniem. Urodzenie dziecka także. Bo jak ona mogła by wziąć odpowiedzialność za taką małą dziecinę, skoro ona sama ledwie sobie radziła ze wszystkim. A może tak, jak mówiła Marika, wszystko się zmienia pod wpływem takiego brzdąca? Tylko co i jak by się zmieniło dla niej?

- Mów, mów dalej. - zaczęła ją namawiać, bo pomimo tego, że się nie znały, kobieta dawała jej sporo do myślenia. I trafiała w idealnie wrażliwe punkty, których istnienia Achi usilnie starała się omijać nie chcąc analizować, bo wiedziała dobrze, że wcale nie będzie to łatwe i wygodne dla niej. A już na pewno też niezbyt przyjemne. Musiała by zacząć podejmować jakieś decyzje. Trudne decyzje dotyczące nie tylko jej życia, ale i dziecka. A właśnie tej decyzyjności prawie całe swoje życie unikała. - Jesteś teraz w ciąży? - zdziwiła się. Jakby sam fakt bycia w niej miał być widzialny w jakiś sposób gołym okiem. Idiotyzm. Sama się na tym złapała. bo przecież po niej też nie było tego widać. Przynajmniej na razie. Ile będzie w stanie unikać tego tematu przed Sidem? Jak długo miała czas na to, by się zdecydować mu powiedzieć czy też nie powiedzieć i usunąć ciążę? Pewnie niewiele.

Resocjalizacji. Trafiła w samo sedno. Japoneczka uśmiechnęła się dość kwaśno. - Trafiłaś idealnie w dziesiątkę. - powiedziała cicho. Nie chciała by kobieta poczuła się przez nią w jakiś sposób kąsana, ale natłok myśli i trudnych do podjęcia decyzji przytłaczał ją chyba. Nie wiedziała też jak to wszystko zmieni ją. Czy chciała takiej zmiany? Już chyba za późno na gdybanie, bo się stało. A w zasadzie, to się zaczęło i będzie się rozwijać w najbliższym czasie. Bała się tego. Piekielnie się bała jaki będzie tego efekt. Zamyśliła się jeszcze raz nad swoją sytuacją. Po dłuższej chwili milczenia dopiero się odezwała. - Ja się chyba tylko boję tego co będzie... - to dużo a zarazem niewiele, prawda? Finansami nie powinna się martwić, poradzeniem sobie z wychowaniem też nie, bo w razie czego przecież zatrudni niańkę. W zasadzie większość rzeczy za pomocą żywej gotówki dała by się rozwiązać prócz tego jednego... - Tego jak to mój facet przyjmie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:03, 06 Paź 2010    Temat postu:

Wyłożyła jej jak kawę na ławę co dokładnie miała na myśli. Mogła sobie coś z tego przyswoić, a równie dobrze mogła to zignorować. Decyzja należała do niej samej. Maria nie miała prawa nikomu niczego narzucać i też nie chciała tego nawet. Nie była z tych osób, które muszą zawsze wtrącać swoje przysłowiowe trzy grosze i obstawać przy tym, ze zawsze wiedzą najlepiej. Nikt nie był nieomylny, a ona już na pewno. Jeżeli jakimś słowem, które padło z jej ust mogła pomóc to się cieszyła. To zawsze coś. To jakaś odbudowa dla niej samej. To również pokazywało, że na coś się choć trochę przydaje. Wyrywając się z przypadkowych rozmyślań wysłuchała dziewczyny od początku do końca, a jej brwi z każdym słowem japonki unosiły się w górę. Co jak co, ale o takie rzeczy podejrzewałaby ją w ostatniej kolejności. Marika jakoś nigdy nie miała styczności z osobami, które ćpają, bo nigdy nie chciała utrzymywać z nimi kontaktu. Złe towarzystwo zawsze źle wpływało na nią. Stroniła od tego jak najdalej. No i co mogła powiedzieć w tym temacie? W zasadzie niewiele. Niezbyt znała się na narkotykach. Sama nigdy nie brała, bo uważała, że to strasznie ryje psychikę. Niszczy organizm i zdrowie. Nie miała prawa oceniać dziewczyny. To była jej sprawa co robiła. - Skaza genetyczna? - Podrapała się po głowie. No cóż lekarz z niej marny by był. Nie znała się na skazach genetycznych, a tym bardziej na ich objawach czy też rodzajach. - No cóż. Nie wiem za bardzo co powiedzieć w tej sytuacji. - Powiedziała szczerze. - Nigdy jakoś nie miałam styczności z tak zwanymi 'dopalaczami'. Ja nie wiem co ludzi w tym kręci? - Widocznie coś w tym było skoro niektórzy lubili to gówno brać. Inaczej tego się nie dało nazwać. - A może dziecko to dobry sposób na rzucenie? - Gadała głupoty. Jak mogła tak mówić, skoro nawet nie wiedziała czy dziewczyna chciałaby rzucić? Bzdura. Jakiś nonsens. - Raczej w ciąży w ogóle nie powinno się brać. To negatywnie działa na płód. - O tym raczej była święcie przekonana. - Na rodzicielstwo nie ma reguły. I na to co się stanie później. O tym czy będziecie dobrymi rodzicami czy też nie nie dowiecie się na tym etapie. Mówiąc szczerze, to co uczynisz pozostaje Twoją decyzją, ale jeżeli mogę coś od siebie dodać to prosiłabym Cię byś to dobrze przemyślała. Tak byś nigdy nie żałowała swej decyzji. - To w zasadzie zależne było od tego co wybierze. Niczego nie można było być pewnym. - Ja nie mam zamiaru Cię urazić. - uśmiechnęła się delikatnie do dziewczyny. Jej ton też ani nie przeraził Marikę, ani nie zniechęcił. Sama stawała przed podobnym wyborem tylko, ze u niej nie chodziło o narkotyki. Sama też zachowywała się podobnie. To nigdy nie było łatwe dla kobiety, która nie była przygotowana na macierzyństwo. Tak myślała. Nie przemyślała tego bo najłatwiejszym sposobem było by usunięcie. Coś na pozór wygodnego, ale czy na pewno? Marika wiedziała, że tak na prawdę nie jest. To byłaby dopiero początek męki jaką można było przeżywać z myślami. W zasadzie to obie były w ciąży, tylko, że Marika miała już takie coś za sobą. Teraz wiedziała jak reagować inaczej, choć jej pierwsza reakcja nie była najlepsza, ale nie wywodziła się z samego zajścia w ciążę. To miało głębsze podłoże. - Prawie w trzecim miesiącu. To będą bliźniaki. - pogładziła się mimowolnie po brzuchu jak by miała głaskać te dwie istotki rozwijające się w jej łonie by za kilka miesięcy wydać je na świat. Widać jej słowa przynosiły jakieś minimalne chociażby skutki. Zresztą mówiła jedynie tylko to co wiedziała i czuła. A to, że właśnie tymi słowami trafiła w jej najczulsze punkty. A może to właśnie będzie dla niej pomocne w rozwiązaniu jej problemu? Może to się przyda? Nie mogła tego być pewna. - Mówię jedynie to co wiem. Nic ponad to. - odgarnęła grzywkę z czoła, która znów pod wpływem lekkiego wiatru wpadała jej do oczu. - Też się bałam. I też się boję teraz. - Co oznaczało, że jej mąż póki co nie wie o niczym. Przez telefon mu tego nie powie, a póki co nie było go w Forks i nie wiedziała kiedy nawet będzie. O ile w ogóle wróci? - To akurat były ukryte obawy Mariki. Musiała przyznać, ze niezbyt zaczęło się im układać. Adam najwidoczniej uciekał od niej woląc być samemu i to mu zapewne odpowiadało. Bo stała się zbyt uciążliwa przez swoje słabości, którym się poddała. Na nowo to ją trapiło. Nieświadomie zagryzła dolną wargę zębami krzywiąc się delikatnie. Chciałaby na swoje problemy znaleźć idealne rozwiązanie, ale to było trudne. Nie istniał żaden magiczny środek. Na to potrzebowała czasu i chyba i tak go miała będąc tutaj samą. - Ciężko jest to wyplenić z siebie. Jednak na prawdę czasem rozmowa jest najważniejsza i najlepszym rozwiązaniem. Jakkolwiek by nie zareagował pamiętaj, że to nie koniec świata i , że najważniejszym jest to aby nie dać się zwariować. Uwierz, przerabiałam to kilka miesięcy temu i doskonale potrafię się wczuć w pewnym stopniu w Twoje położenie. - westchnęła ciężko zmieniając pozycję na wygodniejszą bo już nogi zaczęły jej cierpnąć. - My jako kobiety zawsze mamy najtrudniej mając wszystko na głowie, a nie wiedząc jak odpowiednio sobie z tym poradzić, prawda? - Zapatrzyła się gdzieś w dal, gdzie fale delikatnie się bujały dość spokojnym rytmem. Zbyt długie wpatrywanie się w te fale jednak wprawiały w senność. Odwróciła od nich wzrok ponownie przenosząc go na swoją rozmówczynię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 9:08, 07 Paź 2010    Temat postu:

No właśnie. Każdy tak reagował. Bo nikt nie spodziewał się po panience z na prawdę dobrego domu, że będzie ostatnią, najgorszą zakałą rodziny. Reakcja Mariki też nie była całkiem obca Achi. unoszące sie w górę brwi, wyraz niedowierzania na twarzy, zdziwienie... Nic nowego. Kto by mógł sądzić, że taka laleczka ma coś nie tak pod sufitem. I że wcale nie błyszczy jak powinna była błyszczeć. Jednak czy była takim złym towarzystwem dla kogoś? Na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądała źle. Nie było powodów do sceptycyzmu raczej. Poza tym organizm wilka szybko się regenerował u dziewczyny, więc i nawet objawów fizycznych nie było po niej widać żadnych. Nadmiar dragów, zbyt częste po nich sięgania kompletnie w żaden sposób nie dawały o sobie u niej znać. Gdyby nie jej słowa, to pewnie nikt by nawet nie pomyślał o tym, że może mieć jakikolwiek problem z używkami. Bo kto by się spodziewał, prawda? Jednak nałogi dotykały każdego. W mniejszym bądź wiekszym stopniu. Ja akurat taki dopadł. I to jej zadurzenie się w przyjacielu, dealerze.

Oj tak. Dragi ryły psychikę. Tutaj Marika miała rację. Bo jak się martwić dniem następnym, skoro tego dnia pod wpływem środków nie zauważało się, iż upłynął? Jak cenić chwilę, skoro każda rozpływała się w niebycie podobna do poprzedniej, rozmyta, nijaka, błoga, ale bez wyrazu? Co do niszczenia organizmu i zdrowia, to Achi nie była dobrym przykładem. Goiło się wszystko na niej jak na przysłowiowym psie. Nic nie było po niej widać, że była uzależniona. - Ano skaza genetyczna. - przytaknęła, bo tak było najłatwiej o tym rozmawiać a tym bardziej myśleć. - Heh... - westchnęła - Dopalacze... Cóż. Pomagają się rozluźnić. I nie myśleć. Nie wiem, kiedyś sprawiały frajdę tym, jak bardzo zmieniały wszystko dookoła. Wszystko było intensywniejsze, lepsze, bardziej kolorowe. Teraz... Teraz to potrzeba, nawyk. Tak jakbym chciała się napić wody. Ot, coś normalnego jak naciagnięcie skarpetek rano na nogi po podniesieniu się z łóżka. Bez tego to tak dziwnie jest, pusto. I cholernie czegoś brakuje. - wyjaśniła kobiecie po swojemu poprawiając się na piasku, na którym przysiadła. - Może i dobry powód, by przestać, ale... Czy wytrzymam? - tego nie była pewna. Nie miała pojęcia ile będzie w stanie pociągnąć bez brnaia. Dopiero teraz zaczynało do niej docierać jak bardzo się przyzwyczaiła do bycia non stop na fazie. - Wiem. Wiem, domyślam się. - przytaknęła słysząc uwagę o tym, że jej branie odbije się na dziecku.

- O boże... - jęknęła ze współczuciem. Kobieta miała już jedno dziecko a teraz szykowała jej się dwójka. Achi ze swoim obecnym podejściem chyba by się załamała mając w perspektywie dwójkę do urodzenia a ogolnie to trójkę potomstwa. Ogólnie nei było to nic dziwnego zapewne, ale dla niej byłby to już prawdziwy dramat. Nie czuła się odpowiednią osobą do wychowywania jednego dziecka a co dopiero trójki. - Dasz sobie radę z trójką? - zapytała z ciekawości. Ona sobie nie potrafiła wyobrazić siebie z trójką. Nie było takiej opcji, by wytrzymała. Przynajmniej jeszcze nie teraz. - Taaa... - stęknęła - Łatwo powiedzieć, by nie zwariować. Zobaczymy jak będzie. - westchnęła przyznając rację Marice. - Prawda, prawda. Facet się wypni i ma to gdzieś a to my zostajemy z tym na głowie. - odparła przyglądając się małemu Adamowi, któremu jakoś drobinki piasku wcale nie przeszkadzały w zabawie a wręcz przeciwnie chyba, dawały niezłą frajdę. - Kiedy masz termin? - zapytała po chwili z ciekawości. Zastanawiała się czy sama urodzi przed nią czy też nie. Nie miała pojęcia jak wygląda wilkolacza ciąża poza tym co jej powiedział lekarz, że wszystko rozwiąże się o wiele szybciej niż u ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:35, 07 Paź 2010    Temat postu:

Może i reagował, ale czy było coś w tym złego? Przecież to normalne. Tym bardziej dla osoby, która o drugiej nic nie wiedziała. I po której niczego nie było widać. Może Marika należała do całej tej reszty społeczeństwa, która była zaślepiona i wielu jeszcze rzeczy nie potrafiła dostrzec. A może po prostu nie chciała bo tak było wygodniej? Odpowiedzi mogło być wiele jak i wytłumaczeń. Ale z drugiej strony przecież nie reagowała też tak najgorzej. Nie uciekała w popłochu. Nie oceniała ją poprzez to co wyczyniała w swoim życiu. To była tylko i wyłącznie jej sprawa, a Marice nic do tego. Bo kimże była by wyrokować nad innymi? Nikim. Marnym pyłem w tym wszechświecie. Drobinką, która sobie egzystowała jak reszta społeczeństwa. Westchnęła cichutko prawie, ze aż bezgłośnie, a jej klatka piersiowa szła w ruch za wciąganym i wydychanym powietrzem. Jedyne z czego się mogła cieszyć to to, ze sama w żaden nałóg nie popadła. To gówno nie dawało niczego dobrego. Niszczyło życie paląc za sobą mosty i za każdym razem zamykając drogi wyboru, aż pozostaje tak jak mówiła Achi sama potrzeba by to brać. Za to była wdzięczna losowi, ze nie obarczył ją jeszcze takim czymś. Zakołysała się lekko z boku na bok osłaniając twarz, kiedy słońce przyświeciło jej zbyt mocno w oczy oślepiając ją na dobrą chwilę. Odczekała te kilka chwil otwierając na powrót oczy, a jej ostrość powracała tak jak winno być od razu. - I to jest najgorsze. Przyzwyczajenia. Jak sama mówisz z tego nie ma już nic jak nałóg. Z czasem dawka, która była minimalna przestaje wystarczać, więc trzeba sięgnąć po coś mocniejszego i tak w kółko. Dlatego mnie to nigdy nie kręciło. - wzruszyła obojętnie ramionami. Mały zaczął lekko szarżować. Próbował wstawać na miękkich nogach gibając się niebezpiecznie. Ręce Mariki musiały go asekurować by przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy. - Na to pytanie musisz odpowiedzieć sobie sama. Może nie wiem musisz sprawdzić to? Ile jesteś w stanie wytrzymać? Bo ja wiem, na pewno jest jakieś rozwiązanie. - No właśnie z tymi rozwiązaniami bywało różnie. Czemu od razu Marika nie potrafiła znaleźć odpowiedniego? Bo była głupia i miała za miękkie serce. Podjęła się czegoś czego żałowała. Zgrywała twardą choć trzeba było przyznać, że w końcu ją to przerosło. A teraz? Starała się naprawić swoje błędy. Nie ważne jak. Ważne by odniosło to swoje skutki. Zakaszlała aż słysząc współczucie w głosie kobiety. Przytrzymując przy ustach zwiniętą pięść ukryła nikły uśmieszek rozbawienia. - Spokojnie. - Gdyby byli przyjaciółmi poklepała by ją po ramieniu, ale nie byli więc tego nie zrobiła. - Radzę sobie z jednym, to i z pozostałą dwójką też będę musiała sobie poradzić. Ciągle nabieram doświadczeń, więc akurat pod tym względem powinno mi być łatwiej. A reszta sama się okaże. Jak by nie było sama cz z pomocą dam radę. - Pod tym względem nie zamierzała się więcej załamywać. Trzeba było się wziąć w garść. Dosyć załamywania się. Dosyć użalania. Była na tyle dorosła, że nie mogła dać się przerosnąć czemuś takiemu. - Wiesz nikt nie jest przygotowany na takie coś. Ale z drugiej strony zaś na pewno jeśli chodzi o mnie nie pozbędę się ciąży bo może mi być ciężko. Nie potrafiłabym nawet. Wychowuję jedno. To wychowam i trzy. Ludzie mają gorzej, a ja na prawdę nie mam na co narzekać. - roześmiała się dość pogodnym tonem głosu. - Nie jest mi łatwo tego mówić. Bo wiem, że w życiu nie bywa łatwo. Trochę przeszłam i co nas nie zabije to nas wzmocni. - To było dość rozsądne podejście. Byle się go trzymać. - Bo faceci bywają dziwni. Często nie są odpowiedzialni za to co robią, a później wielki krzyk z tego. Na jednym się przejechałam i do tej pory go nienawidzę za to. A resztę mam w głębokim poważaniu. Jak się komuś nie podoba moja osoba to niech spieprza daleko ode mnie. Gwiżdżę na to. - bo generalnie miała już to wszystko gdzieś. Z prawie nikim nie utrzymywała kontaktu i może było jej z tym dobrze. Nie trzymała nikogo na smyczy przy sobie. - Ja? Hm... - no w zasadzie lekarz ostatnio jej to wyliczał. - Na koniec września. Jeszcze mi zostało trochę czasu na przygotowania. - Choć aż jakiś wielkich zmian raczej nie planowała, choć kto ją tam wie na co jeszcze wpadnie. W obecnej sytuacji musiała być przygotowana na każdą ewentualność. Nie zamierzała zostać na lodzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 11:22, 09 Paź 2010    Temat postu:

No właśnie. Po wyglądzie Achi ciężko było stwierdzić, że wpadła w nałóg. Przynajmniej wtedy, gdy nie była na fazie. Wyglądała całkiem normalnie i pewnie nikt nie byłby w stanie stwierdzić, że z tą dziewczyną może się coś dziać niedobrego. - Ano. Masz rację. - przytaknęła. Sięgało się po coraz to odważniejsze specyfiki, by uzyskać chociaż ten sam efekt, jeśli nie mocniejszy od poprzedniego, na innych środkach. Wszystko się zapętlało. W końcu gubiło się tą początkową chęć dobrej zabawy i po prostu się brało. Nie było już tak jasnego i klarownego powodu dla którego się sięgało po dragi było tylko pragnienie kolejnej działki, fazy, która z biegiem czasu nie była już tak silna jak niegdyś. Albo nie dostrzegało się tego.

Achi zastanowiła się przez chwilę nad tym dlaczego w ogóle zaczęła brać. Było to nie łatwe pytanie, bo nigdy się nad tym nie zastanawiała a poza tym to było już tak dawno, ze ciężko było sobie przypomnieć. - W zasadzie pierwszy raz sięgnęłam po dragi z ciekawości. A potem... Potem zależało mi facecie i tylko dzięki temu jakoś to wszystko wydawało się łatwiejsze. Później już jakoś tak poleciało, bo były rozwiązaniem i odpowiedzią na każdy problem, który przestawał gnębić gdy było się na haju. - wyjaśniła Marice jakby ta chciała wiedzieć dlaczego.

- Najdłużej ile nie brałam... Od kilku lat, to było jakieś parę dni. Stałam się nie do zniesienia dla wszystkich wokół. I dopiero... - sięgnęła ręką pod swoją bluzę zsuwając ją z prawego ramienia. Po chwili kobieta mogła zobaczyć po wewnętrznej stronie jej ręki szeroką, dość nieprzyjemnie wyglądającą bliznę. - ...Dopiero to mnie doprowadziło do pionu. - powiedziała odchylając ramię tak, by było widoczne, że owa blizna ciągnęła się od prawie łokcia do pachy i tam niknęła jeszcze pod rękawkiem koszulki. - Sięga aż do żeber. - powiedziała obojętnie po chwili znów naciągając bluzę na siebie. Jakim cudem tak drobna dziewczyna miała na ciele aż taką szramę? Normalny człowiek pewnie ledwo by to przeżył a ona podchodziła do tego jak do zadrapania. Goiło się to ładnie, tych parę miesięcy spowodowało, że ślad po pazurach zarósł już całkiem przyzwoicie a jeszcze kilka kolejnych miesięcy z pewnością spowoduje, że ślad kompletnie zniknie.

- Nie wiem ile wytrzymam, ale... sądzę, że chyba warto spróbować. - odparła słuchając po chwili o tym jak odważnie kobieta podchodzi do kwestii wychowywania trójki dzieci. Ją samą kwestia jednego już przerażała a co dopiero większej gromadki. Twarda była Marika. Achi musiała przyznać, że po jej słowach sama czuła się krucha niczym źdźbło na wietrze.- Ładnie. - stwierdziła słysząc, ze na koniec września planowane jest rozwiązanie jej ciąży. Sama westchnęła nie wiedząc dokładnie kiedy ona będzie miała urodzić. Wiedziała, że na pewno miała nieco mniej czasu. - Mnie wyliczyli na lipiec-sierpień chociaż trudno powiedzieć dokładnie, bo miałam wszyty pod skórę pręcik hormonalny i... Nie wiedzą jak jego usunięcie teraz odbije się na moim organizmie i dziecka. Przeraża mnie ciąża. - przyznała się szczerze. - Coś trzeba specjalnie robić podczas ciąży? Nie wiem, jeść czy coś? - nie miała pojęcia jak się powinno dbać o siebie w takim stanie. Brała Marikę w tej chwili za jakieś guru przewodnie, które może jej pomóc wyznaczyć jej drogę. Sama nie wiedziała czemu tak przyjmowała kobietę, ale widocznie tak miało być.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:51, 12 Paź 2010    Temat postu:

- Jak mam być szczera, to wiesz rozumiem dla siebie samej, ale dla faceta? Ja nie wiem może jestem jakaś staroświecka czy coś, ale facet raczej powinien kobiecie odradzać takich rzeczy. - wzruszyła ramionami. Choć przecież Achi chyba jej wspominała, że on też bierze, więc w tym wypadku trudno było by jej cokolwiek odradzał skoro sam siedział w tym gównie po same uszy. Cicho westchnęła. Nic w życiu nie było łatwe. Każdy borykał się z innymi problemami. Mniejszymi czy też większymi. Ludzie z natury lubili chyba wynajdować sobie nawet drobne problemy by się zamartwiać przez co przybywało im jedynie siwych włosów na głowie, a później jeszcze trzeba było wysłuchiwać ich narzekań, że się starzeją, że kolejna farba wylądowała na głowie by zakryć swoje defekty siły naturalnej. Takie już były koleje losu na co nie miało się wpływu niestety jeśli chodziło o zwykłych śmiertelników. Nie istniały cudowne środki, które by dawały wieczne życie, a przynajmniej o żadnym takim nie słyszała do tej pory. Chciała się uśmiechnąć, ale nikle jej to wyszło. - Taaaa... Dragi rozwiązaniem? To tylko wyobraźnia. Kiedy odlecisz wszystko wydaje się łatwiejsze, ale tylko jak to wszystko zejdzie z Ciebie problemy się znów nawarstwiają. Mój mąż zawsze mawia, że nie można uciekać od problemów. Bo tak czy siak wrócą do Ciebie z jeszcze gorszymi skutkami. Ja zaś chyba jestem typem takiej osoby, która ucieka od problemów, a to wyjazdem, a to czymkolwiek innym. Szczerze mówiąc wcale to nie pomaga. Wracasz do miejsca, które znasz, ale problem wciąż na Ciebie czeka dopóki go nie rozwiążesz. - No tak jak się mówi mądry człowiek po szkodzie. Szkoda, że tak późno się dostrzega pewne rzeczy. Potrzeba chyba jakiegoś silnego wstrząsu aby przejrzeć na oczy. Marice w końcu klapki z oczu spadły. Wszystko widzi teraz wyraźniej. Zerknęła na głęboką szramę na ciele dziewczyny, a jej oczy zrobiły się wielkie jak dwa spodeczki. Włosy jej się zjeżyły na głowie a po ciele przebiegły nieprzyjemne ciarki. - Boże, co Ci się stało? To znaczy jeśli można spytać? - nie chciała być zaś wścibska. Może dziewczyna nie chciała o tym rozmawiać. Różnie bywało. - Czasem chyba potrzebujemy jakiegoś solidnego kopa by nas sprowadzić na ziemię. - Tak jej się przynajmniej wydawało. Odwróciła wzrok od ramienia dziewczyny by się nie naprzykrzać. Nieładnie było się gapić tak na czyjąś krzywdę. O ból nie pytała bo dla niej pewnym było, że zapewne cierpiała. - Zawsze jest warto próbować. Chociażby dla siebie samej. Dzieci są kochane. Czasem męczące, ale na prawdę kochane. - uśmiechnęła się nieznacznie głaszcząc główkę synka. Jej oczko w głowie. - Oby obyło się bez komplikacji. Tego Ci życzę. Może okażesz się na tyle silną kobietą, że wszystko ułoży się pomyślnie. - Przynajmniej warto było w to wierzyć. Zawsze trzeba było mieć w sobie jakąś iskrę nadziei, że będzie lepiej. Czy Marika faktycznie była taka twarda? Kiedyś na pewno. Później zmiękła aż za bardzo. A teraz? Starała się po prostu znaleźć w sobie na tyle siły by wszystko poukładać jak najlepiej. Czy jej się uda? Czas pokaże. Miała teraz dla kogo żyć. I z tego musiała czerpać wewnętrzną siłę. - Mnie też przerażała początkowo. Czas robi swoje. Kiedy się oswoisz z tą myślą. Najpiękniejsze chwile gdy poczujesz pierwszy ruch dziecka w swoim brzuchu, to jak będzie kopał. To oznaka, ze żyje. Rozpoznaje nasz głos. To dość rozczulające. - roześmiała się na głos. Przypominając sobie te kilka miesięcy po tym jak się dowiedziała o ciąży robiło jej się miło na sercu. - A lekarz nic Ci nie zalecił? - Chyba nie skoro pytała. - Przede wszystkim kwas foliowy by dziecko dobrze się rozwijało. To wpływa na jego układ nerwowy. Co do jedzenia to póki jesteś w ciąży raczej możesz jeść wszystko na co masz ochotę. Trochę się zmienia smak i upodobania bo nie wszystko toleruje dziecko. Dlatego są tak zwane poranne mdłości. No, a jak już urodzisz i jeśli będziesz karmić piersią to przez pierwszych kilka miesięcy nic smażonego, nic tłustego. Same lekkostrawne rzeczy bo z mlekiem matki przechodzi to do organizmu dziecka i mógłby się nawet zatruć. Na to trzeba uważać. Idzie przeżyć. Kwestia przyzwyczajenia. I w zimniejsze dni ciepło się ubierać by się nie zaziębić, bo ciężko podawać leki w ciąży. Nie wszystkie można brać. I to chyba w zasadzie tyle. Czekać i patrzeć jak rozwija się ten mały szkrab w Tobie. To wszystko. - Nic więcej na tym etapie nie trzeba było. A reszta sama się rozwiąże.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Achi Regine
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2010
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:17, 14 Paź 2010    Temat postu:

Marika najwyraźniej na prawdę nie rozumiała czym był nałóg i jakimi prawami się rządził. - Ano, rozwiązaniem. - przytaknęła - Przynajmniej tak się zdawało i nadal jak o tym myślę, to na krótką metę na serio wydają się rozwiązaniem. Przynajmniej po to, by nie myśleć. - wyjaśniła. - I owszem, problem nie znika, ale chociażby odsuwa się go na tyle, by teraz się nim nie przejmować. - zgodziła się z kobietą. Miała w sporej części rację. Nie można było uciekać za bardzo od tego co i tak, i tak by dopadło.

- To? - popatrzyła się nieco obojętnie już pod kątem na tą swoją nieszczęsną bliznę. - To... Nazwijmy to wypadkiem. - odrzekła. Bo co miała kobiecie powiedzieć, że jej własny ojciec pod postacią wilka próbował uspokoić jej szaleństwa? Przecież wtedy to już w ogóle absurdalnie by to zabrzmiało. - Ale już się powoli goi. Mało ważne. - machnęła ręką. - Generalnie to przez to antykoncepcja nie podziałała. No i tak wyszło... - podsumowała najspokojniej jak umiała fakt tego, że jest w ciąży.

Popatrzyła się na Marikę z delikatnym uśmiechem. Słowa tej kobiety, mimo, że w sumie obcej dla niej podnosiły ją trochę na duszy. Jednak wciąż było to niezbyt wiele. Nadal nie miała pomysłu jak o tym wszystkim powiedzieć swojemu chłopakowi. I czy w ogóle mówić. Bo przecież pozostawała jeszcze możliwość ponownej ucieczki od niego i zaszycia się gdzieś z dala na tak długo, by się nie dowiedział o tym, że jest ojcem.

Wysłuchała kolejnych słów Mariki. - Nie no... Niby coś zalecił, ale szczerze mówiąc to niewiele słuchałam go przejęta tą pierwszą wiadomością, którą mnie uraczył. - przyznała się z niejakim przekąsem do swej nieuwagi. - Yhym... Yhym... - wtrącała kiedy kobieta wymieniała jej to, czym powinna się przejmować a czym nie. - Wiesz... Ja chyba jeszcze raz się przejdę do tego lekarza. Już tak bardziej na spokojnie. Mam taki mętlik w łowie, że ciężko mi się nad czymkolwiek skupić. A że no ze mną jest tak trochę dziwnie, to na prawdę nie jestem pewna jak to dalej będzie. - zadzwonił telefon w kieszeni dziewczyny i wyciągnęła go z niej spoglądając na wyświetlacz. Nie odebrała połączenia, jednak i tak wiedziała, że musi się już zbierać.

- Marika... Wybacz, ale chyba na mnie czas już najwyższy. - powiedziała łagodnie spoglądając na tego małego berbecia na kolanach kobiety. - Wiesz co? Jeśli będziesz chciała, to... - wyciągnęła notes z plecaka i zanotowała coś w nim. Wyrwała po tym kartkę podając jej zwitek kobiecie. - Miło się rozmawiało. Jeśli będziesz miała kiedyś ochotę, bo ja powiem szczerze, że bardzo, to odezwij się jakoś. Fajnie by było móc w razie czego zadzwonić czy się jeszcze kiedyś spotkać... W sumie nie mam tutaj tak daleko, jeśli to Twoje okolice. Pomogłaś mi. - wywróciła oczami na myśl o dalej wypowiadanych swoich słowach - Sprowadziłaś mnie nieco na ziemię, dzięki... - dokończyła wysuwając dłoń w stronę główki dziecka i lekko opuszkami palców musnęła mierzwiąc mu czuprynę na pożegnanie. - Pa. - pożegnała się i tak jak powiedziała, chwilę później zniknęła już z plaży.


// Lekarz a potem... Seattle / Dom Sida


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marika Knight
Człowiek



Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 2516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z piekła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:25, 18 Paź 2010    Temat postu:

- Może... Może tak właśnie jest, ale jak mówiłam to i tak wróci. Ciężko jest rozwiązywać problemy, ale w końcu mamy na tyle lat by brać za swoje decyzje odpowiedzialność. - Hm.. Tak by się zdawało przynajmniej. Nic nigdy nie było łatwe i też nikt nie mówił, ze będzie. Jak się było młodszym to strasznie było się cwanym mówiąc, ze dorosłość jest fajne, że się da radę itp. A teraz? Z perspektywy czasu tak nie było. Wiele się zmieniło od tamtego czasu. I to co się myślało wcześniej było totalną bzdurą. - Skoro tak mówisz. - Nie drążyła więcej tematu jej blizny. Wyczuwała, ze dziewczyna niezbyt chce o tym mówić, a i Marika nie chciała naruszać jej prywatności niewygodnymi pytaniami. Poza tym gdyby to ona była na jej miejscu zapewne również nie chciałaby rozdrapywać starych ran. Pewne rzeczy lepiej było pozostawić w spokoju w milczeniu. Tak i było w tym przypadku. - Rozumiem. W zasadzie nie miałaś na to za dużego wpływu. - Na to wychodziło. Bo kto by się przecież tego spodziewał prawda? A teraz trzeba było sobie radzić z niewygodnym problemem jak by to Marika nazwała. Ale czy faktycznie to było problemem? Ona coś już o tym wiedziała. Sama przez coś takiego przeszła przecież. I wiedziała, że są to gorsze chwile, ale trzeba czegoś takiego co sprawi, ze spojrzy się na to z innej, tej lepszej strony. Jej miał kto to pokazać. No cóż było to dawno. Wiele się zmieniło od tego czasu. Aż nazbyt wiele. Dziś tkwiła tutaj sama. Czyja to była wina? Jej? Adama? Chyba ich obojga. Oboje się w tym pogubili na swój sposób. Oczywiście jej mąż był tą osobą, która nie pokazuje uczuć i robi to co chce na swój sposób. Nie zamierzała mu się wpieprzać w jego prywatność skoro nie wykazywał chęci do rozmowy z nią. Jakoś to przeboleje w milczeniu. I tak miała teraz poważniejsze problemy na głowie. I potrzebowała jak najszybszego środka by je rozwiązać. Drastyczność nie wchodziła tutaj w grę, ale tylko pod jednym względem. Reszta ją mogła pocałować gdzieś. Wysłuchała do końca dziewczyny po tym jak zaleciła jej kilka rad, ale to co zaproponowała wydawało jej się najrozsądniejszym. Bo przecież kto się zna najlepiej jak nie sam lekarz? - Prawda. Idź. Uspokój się, przemyśl i pójdź w pełni spokojna do niego, a On Ci zaleci dużo lepiej niż ja sama. W końcu lekarz się na tym zna. - pokiwała głową zgadzając się z nią w pełni. Zamilkła gdy rozdzwonił się jej telefon. Zapatrzyła się na niebo na którym błękitne chmurki płynęły tak leniwie, ze aż jej się robiło lekko. Szkoda, że życie nie mogło być aż tak bardzo proste i nieskomplikowane. No cóż ważne, ze żyła i miała jeszcze dla kogo. Zerknęła na Achi gdy poczęła się tłumaczyć i zbierać. - Nic się nie dzieje. Ja w zasadzie też muszę powoli wracać. Obowiązki. - Zażartowała sobie śmiejąc się bo w zasadzie to i tak nie miała za wiele przecież do roboty. Przyjęła od niej zwitek kartki spoglądając na niego. - Dzięki. Mi również miło się rozmawiało. - Taka była prawda. Oderwała się przynajmniej od swych myśli skupiając się na jej osobie. - Jasne, ja zawsze chętnie jeśli będzie Ci wygodnie. Obiecuję się odezwać. - Miło jej się zrobiło, ze mogła komuś pomóc. - Mam nadzieję, ze poukłada Ci się. Będzie dobrze. - ostatni raz uśmiechnęła się do niej i pomachała na pożegnanie. - Do kiedyś tam. - Krzyknęła za nią samej podnosząc się z piasku. Przytrzymując przy sobie juniora otrzepała się z drobinek piasku, po czym porwała swoją kurtkę z ziemi wytrzepując ją. Juniorowi otrzepała znów porządnie rączki z piasku, który się zaplątał między jego palcami. Przyciągnęła go do siebie poprawiając na rękach. - No maluchu. Zbieramy się do sklepu. I do wujka. Obiadek trzeba ugotować, co? - posmyrała go po policzku miękkim krokiem idąc w stronę klifów by stamtąd dostać się do swego auta. Była jakaś lżejsza więc dojście tam nie sprawiło jej za wiele problemów. Powróciła do swego auta, a po chwili kierowała się już w stronę Forks.

/ Klify / La Push / Forks / Centrum miasta / Sklep


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Serge
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:15, 02 Kwi 2011    Temat postu:

/z kierunku miasta

Stefan wpadł na plażę wciąż ciągnąc armatę i jakimś cudem wyprzedzając swojego kompana. Po rozejrzeniu się po okolicy dostrzegł jacht wraz z młodym człowiekiem, szykującym się do wypłynięcia. Przez kilka sekund w jego głowie zgrzytały kółka zębate, aż do osiągnięcia satysfakcjonujących wniosków...

- ABORDAAAAŻ! - Stefan wlokąc za sobą mocarną kolumbrynę, dopadł do łodzi i kopniakiem którego nie powstydziłby się marines włamujący się do Irackiego mieszkania, ani nawet sam Leonidas, posłał wystraszonego właściciela łodzi za burtę.

W ciągu następnej minuty Stefan, wciągnął na pokład armatę a na maszcie wkrótce dumnie powiewała piracka flaga. Stefan wyglądał na wielce z siebie zadowolonego. W każdym razie na ile może wyglądać ktoś w masce przeciwgazowej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Serge dnia Sob 13:16, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krolock
Vampire



Dołączył: 30 Mar 2011
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:40, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Wymachując ułomkiem wiosła hrabia z bojowym okrzykiem wpadł za Sergem na łódź zdeterminowany do tego aby mordować każdego kto zechciałby ich teraz powstrzymać.

-Uhaha! Zupełnie jak Mały Johnny co pływał na Darze Pomorza!

Zakrzyknął nim łódź odbiła od brzegu i wypłynęła na pełne morze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krolock dnia Sob 13:41, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemarie Cullen




Dołączył: 23 Mar 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:26, 04 Kwi 2011    Temat postu:

Odgłos wycia silnika zawsze był przepiękny, do dziś cieszył jej serce i kazał się śmiać. Pędziła szosą w kierunku wybrzeża. Jej oazy spokoju, jedynego miejsca, gdzie sprzeczne emocje odpływały w niepamięć. Po kilku minutach czarny Mustang z piskiem opon zatrzymał się tuż przy granicy wybrzeża, towarzyszyła mu ciemna chmura kurzu, efekt ostrego hamowania. Gdy udało się jej wygramolić z samochodu, dziwnie radosnym odruchem, odrzuciła blond kosmyki na plecy i wolnym krokiem ruszyła w bliżej nieokreślonym kierunku. Po prostu szła przed siebie, nie patrząc gdzie idzie. Złocisty piasek niestety nie oszczędzał nawet jej, tak więc po kilkuminutowej podróży, czarne trampki Rose były go pełne. Zaklęła pod nosem i z całą serią jęków niezadowolenia schyliła się, by zdjąc buty.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Twilight RPG/PBF Strona Główna -> Wybrzeże Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 63, 64, 65
Strona 65 z 65

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin